29 września 2018

Tożsamość~cz.2 [Changbin&Felix]




- Wróciłeś. - spojrzałem na Woojina, który wylegiwał się na moim łóżku - Hongseok cię szukał.
- I co mu powiedziałeś?
- Że nie mam pojęcia gdzie jesteś. 
- To dobrze. - usiadłem obok kolegi, sięgając po zeszyt.
- Znowu się ciebie czepiał?
- Ta..
- A co chciał? 
- A ja wiem.. on non stop czegoś chce. - westchnąłem, szukając w szufladzie szafki nocnej swojego długopisu.
- Będziesz znowu pisać?
- Mhm.
- O luduuu... dajże sobie z tym spokój.
- Lepiej żebym leżał całymi dniami w łóżku i wpatrywał się w sufit, nie? 
- Marnujesz czas... Ktoś to w ogóle czyta?
- Piszę to dla siebie. 
- Tym bardziej bez sensu.
- Dzięki za złote rady i wsparcie. - warknąłem, zrywając się na równe nogi - I wypad z mojego łóżka. Masz swoje..
- Do tej pory ci nie przeszkadzało, że na nim leżę.
- A teraz mi przeszkadza. Spadaj do siebie. 
- Co cię znowu w dupę ugryzło?
- Daj mi spokój, okej? Nie mam humoru. 
- Jak zwykle.. - sięgnąłem pospiesznie po zeszyt i telefon, po czym ruszyłem w kierunku drzwi.
- Zostaw takie uwagi dla siebie, Woojin. - po tych słowach wyszedłem na korytarz, idąc do świetlicy. Musiałem przelać wszystkie swoje myśli na kartki zeszytu. Gdybym tego nie zrobił, chyba rozsadziłoby mi głowę. Chciałem napisać coś o Changbinie. Nie znam go, ale mnie urzekł swoją osobą i chciałbym go lepiej poznać. Trzeba przyznać, że nasze spotkanie do szarych i zwykłych nie należało. Jest oziębły, ale trochę go podkoloruję, wyidealizuję i będzie cacy.

"Otwierając rano oczy, myślałem, że będzie to kolejny szary, nudny dzień, pełen obaw i walki o przetrwanie. Po części tak było, jednak dziś coś drgnęło. Coś ruszyło i zaczęło pomału wprowadzać odrobinę rozmaitości do mojego życia. Zacząłem poznawać pojęcie 'miłości'. Muszę przyznać, że to uczucie niesamowicie mnie intryguje i chciałbym poznać je jeszcze lepiej. Mam 17-naście lat. Nie chcę cały czas zastanawiać się, jak to jest kogoś kochać i być kochanym przez kogoś. Chciałbym zacząć działać, ale nie wiem jak. Pan Park ma rację.. nie spotkałem chyba odpowiedniej osoby, która potrafiłaby mnie tego nauczyć. Jak długo czeka się na miłość? Czy w ogóle powinno się na nią czekać? Mówi się przecież, że miłość zapuka do naszych drzwi w najbardziej niespodziewanym  momencie. Ale jak długo można czekać? Jak długo można o niej marzyć i jej wypatrywać? Jak długo można wyobrażać sobie siebie w czyichś ramionach, czując błogi spokój i bezpieczeństwo? Tak po prostu.. czuć się dla kogoś najważniejszą osobą na świecie. Po dzisiejszej rozmowie i coraz to głębszych przemyśleniach, pragnę jej jeszcze bardziej. Ale dam radę! Będę dzielnie i cierpliwie czekać. Na mnie też kiedyś musi przyjść pora, prawda? 
Przechodząc do tej mniej przyjemnej części dnia... Hongseok znów się mnie czepia. Mam już go dość. Nienawidzę go z całego serca za to, co robi i nigdy nie zrozumiem jego toku myślenia. Nigdy nie zaakceptuję tego, co mi powiedział. Co z tego, że tak bardzo pragnę bliskości? Chcę czekać na odpowiednią osobę, a nie na popieprzonego psychola, który zapewne krzywdziłby mnie na każdym kroku. Co nim kieruje i dlaczego zachowuje się w taki sposób? Marzę o tym, by się od niego uwolnić i nigdy więcej już go nie spotkać. Znów musiałem od niego uciekać.. Fala upokorzeń, która zalewa mnie każdego dnia, burzy powoli moją psychikę i samoocenę, a wszystko za sprawą jednej osoby... Osoby, która niegdyś chciała dla mnie dobrze, a po tym, jak została odrzucona, mści się na mnie za swoje niepowodzenie. Uciekając przed Hongseokiem, spotkałem na swojej drodze osobę, która zainteresowała mnie swoją charyzmą i siłą. Której bijący na kilometr chłód przyciągał. Nie sprawiał nieprzyjemnego dyskomfortu i nie nakłaniał do ucieczki. Wręcz przeciwnie.. Mimo tej bryły lodu, chciałem być bardzo blisko niego, by podziwiać jego czystą perfekcję. Był w stosunku do mnie neutralny.. Nie potrafiłem wyczytać z jego oczu czy mimiki twarzy, żadnych emocji. Nie naskoczył na mnie, gdy wparowałem do jego domu.. nie wyrzucił mnie, a przecież mógł to zrobić. Gdy usiadłem na jego łóżku, zapytał mnie jedynie o imię i o to, czy chcę coś do picia. W międzyczasie montował na laptopie dźwięk.. jestem bardzo ciekawy, co to było. Rozmawiał ze mną, choć nie często podnosił na mnie wzrok. Zachowywał się tak, jakbym był mu całkowicie obojętny, mimo że kilka minut wcześniej wparowałem do jego pokoju, jak jakiś złodziej. Jest dziwny i przez to taki ciekawy.. Okłamałem go na samym początku, ale nie potrafię mówić o sobie szczerze. "Przeprowadziłem się tu niedawno z rodzicami". Jakim zdesperowanym dupkiem trzeba być, żeby palnąć coś takiego? Nie... mówienie o swoim bolesnym życiu nie jest łatwe. Może kiedyś poznam go lepiej.. może za jakiś czas wyznam mu prawdę.. a może już nigdy go nie spotkam, a on całkowicie o mnie zapomni? Dlaczego zainteresował mnie tak bardzo? Changbin... gruboskórny, zimny jak lód Changbin.. Nigdy nie przypuszczałbym, że przyciągnie mnie do siebie taka osoba."

- Co tam bazgrzesz? - z rozmyśleń wyrwał mnie niski głos Hongseoka i gwałtowny szelest kartek mojego zeszytu.
- Oddaj to! - zaprotestowałem, jednak jego koledzy skutecznie mnie przytrzymali, by ich durnowaty 'guru' mógł w spokoju przeczytać mój żałosny wywód - Hyung, błagam cię, oddaj to. 
- Moment... czytam.
- Ale to moje, nie wolno ci. 
- Wolno mi wszystko w tym domu, zapamiętaj to. - przełknąłem dość głośno ślinę, czując, jak jestem z powrotem sadzany na krześle. Mój wzrok śledził każdy, najmniejszy ruch Hongseoka. Z każdym, kolejnym, przeczytanym przez niego zdaniem, jego twarz stawała się coraz bardziej czerwona i spięta. Myślałem, że będę miał spokój na dzisiaj, a znów czeka mnie niezły łomot za to, co o nim napisałem - Mamy do pogadania. - warknął, rzucając mój zeszyt na stół. Sięgnąłem po niego najszybciej jak mogłem, chowając go pod bluzą.
- Uuu szykuje się przedstawienie.
- I łomot!
- Nie.. wy zostajecie tutaj. - Hyung szarpnął mnie za rękę, podrywając mnie do pionu.
- No co ty, Seok..
- Powiedziałem wyraźnie, że mam do pogadania z Felixem... nie potrzebuję widowni. 
- Dobra, luz.
- Nie denerwuj się. - chłopak szarpnął mnie ponownie, prowadząc mnie w kierunku łazienki. Szedłem za nim w kompletnej ciszy, czując jak serce rozsadza moją klatkę piersiową. Uderzyłem w jego czuły punkt.. zwyzywałem go.. Nie wiem, czy ten potwór jest w stanie czymś mnie jeszcze zaskoczyć, czy wykorzystał na mnie wszelkie, możliwe kary, ale za każdym razem, gdy mnie dopada, boję się tak samo mocno, jak za pierwszym razem. Gdy weszliśmy do łazienki, zostałem pchnięty na jedne z drzwi. Hyung oparł się o nie rękoma, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Daj mi spokój.. - odwróciłem wzrok, głęboko przy tym oddychając.
- Dlatego mnie odrzuciłeś? Przez niego? - uniosłem na niego wzrok, oblizując przy tym wyschnięte wargi.
- Łazisz za mną od pięciu lat, a Changbina poznałem dzisiaj. Nie bądź śmieszny. - chłopak złapał mnie za twarz, uważnie mi się przyglądając.
- Nie życzę sobie, żebyś pisał o mnie i o moich uczuciach, w tym swoim śmiesznym zeszycie, rozumiesz?
- A co? - odtrąciłem jego rękę, wpatrując się w niego z nienawiścią - Boisz się, że twoi koledzy dowiedzą się, że jesteś gejem? 
- Ty..
- Naskakujesz na mnie, wyzywasz od ciot, a sam kim jesteś, co? - przełknąłem narastającą w gardle gulę, czując, jak do oczu napływają mi łzy.. z bezsilności.. ze strachu.. przez wspomnienia, które uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą - Jesteś potworem, Hongseok. - chłopak uderzył w drzwi, sprawiając, że odruchowo zacisnąłem powieki, chcąc się obronić przed oprawcą. Po chwili poczułem przy uchu jego ciężki, cuchnący papierosami, oddech - Przestań.
- Nie panuję nad tym..
- Nie interesuje mnie to.. odsuń się. 
- Ja cię nie chcę krzywdzić. Sam mnie do tego prowokujesz..
- Czym? - szepnąłem, czując spływającą po policzku łzę - Tym, że cię odtrąciłem? Nie chcę być z chłopakiem..
- A ten cały Changbin? - warknął, uderzając ponownie o drzwi. Zacisnąłem odruchowo ręce na jego bluzie, czując jak ten mnie obejmuje. Boję się go tak bardzo, że nie jestem nawet w stanie mu się sprzeciwić.
- Nie znam go. - szepnąłem, zanosząc się łzami.
- Nie płacz.
- Ty mnie do tego ciągle zmuszasz. - warknąłem, okładając rękoma jego klatkę piersiową - Jesteś taki zakochany, tak? A ciągle mnie krzywdzisz!
- Nie drzyj się, słyszysz? 
- Tak bardzo się boisz prawdy o sobie? - spojrzałem na niego, czując jak jego ohydna łapa, osusza moje policzki - Nie dotykaj mnie. 
- Felix, zmienię się..
- Nie rozśmieszaj mnie. - parsknąłem śmiechem, łapiąc go za rękę - Lejesz mnie praktycznie codziennie, bo nie możesz przełknąć tego, że cię odtrąciłem.. Odwal się w końcu ode mnie, błagam cię.. 
- Posłuchaj mnie.
- Nie.. Ty mnie teraz posłuchasz. - cisnąłem jego ręką w powietrze, uważnie przyglądając się jego zdziwionej twarzy - Nigdy z tobą nie będę. Nigdy, rozumiesz? Jesteś tak podłą osobą, że to się w głowie nie mieści..
- A ty? Ciągle pieprzysz o tej swojej miłości, wypatrujesz jej na każdym kroku, jak jakiś pies.. A jak przychodzi, to uciekasz. Boisz się gnojku.. 
- Nie boję się miłości.. Boję się ciebie i tego, do czego jesteś zdolny. Nigdy bym ci nie zaufał po tym, co mi robisz. 
- Robię to, bo nie mogę znieść tego, że za rok całkiem się rozstaniemy.. - otworzyłem szerzej oczy, przylegając plecami do drzwi kabiny - Nie mogę pogodzić się z myślą, że będzie cię miał ktoś inny..
- Nie jestem rzeczą, Hongseok.. Ty nawet nie potrafisz o tym mówić.. 
- A Changbin potrafi? - jego nastawienie automatycznie się zmieniło. Chłopak chwycił mnie za bluzę, uderzając mną o drzwi.
- Nie znam go, przecież ci to tłumaczę! - spuściłem głowę, czując spływające po buzi łzy - Daj mi wreszcie spokój.. Zwariuję przez ciebie.. 
- Yongboki..
- Nie nazywaj mnie tak. - złapałem go za nadgarstki, unosząc na niego mokre od łez, oczy - Przestań mnie tak nazywać.. 
- Felix, Hongseok.. - Hyung puścił mnie gwałtownie, odwracając się w kierunku drzwi wejściowych, w których stał nasz wychowawca - Proszę za mną. - ruszyłem w ciszy za mężczyzną, dziękując mu w duszy za to, że przybył z odsieczą w odpowiednim momencie. Seok szedł za mną, bluzgając co chwilę pod nosem na pana Parka - Zapraszam. - weszliśmy do jego pokoju. Mężczyzna zajął miejsce za biurkiem, mierząc nas wzrokiem. Czułem jedynie mocno bijące serce i targającą Hongseokiem nienawiść, która aż biła od niego na kilometr - Zacznę od ciebie Hongseok.. Doprowadziłeś Felixa do łez i go gnębiłeś... znowu.
- Co to znaczy "znowu"?
- Przecież obaj doskonale wiemy, że nie był to pierwszy raz, kiedy się nad nim znęcałeś, prawda?
- Pf.. nie wiem o czym pan mówi.
- Nie wiesz? To ciekawe. - wychowawca przeniósł na mnie wzrok, unosząc przy tym brew - Podwiń proszę rękawy. - przełknąłem głośno ślinę, zerkając niepewnie na mojego dręczyciela.
- Ale..
- No szybciutko. 
- Nie może pan go nakłaniać do takich rzeczy.
- Czyżby? Nie każę mu się tutaj rozbierać. Chcę jedynie, żeby podwinął rękawy bluzy... to wszystko. - Park westchnął, wstając z krzesła - No chyba że Felix ma coś do ukrycia. - spuściłem jedynie wzrok, robiąc niepewnie to, o co zostałem poproszony - Tak, jak myślałem... Te siniaki nabiły się same, prawda Hongseok?
- Nie mam z tym nic wspólnego. 
- To nie on. - wtrąciłem, wiedząc, że jeśli tego nie zrobię, bardzo tego pożałuję. Totalnie zapomniałem o tym, że dzień wcześniej dałem wychowawcy list, w którym skarżyłem się na tego podłego dupka - Szkoła.. wf.. sam pan rozumie.
- Mhm.. Felix.. wiem, że Hongseok się nad tobą pastwi, przestań w końcu udawać. 
- Niech pan się nie miesza. - zakryłem pospiesznie ręce, spoglądając na pana Parka - Proszę zająć się swoimi sprawami. - zraniłem go tym, mam tego świadomość. Ale on nie jest przy mnie 24 godziny na dobę i nie uchroni mnie przed Seokiem. Jedna rozmowa nie załatwi tego wszystkiego - Niech pan nie tworzy wymyślonych historyjek.. Między mną a Hyungiem jest wszystko w porządku. 
- Boisz się go.. 
- Boję się życia.. a on nie jest ostatnią osobą, która to życie doszczętnie spieprzy. - warknąłem, idąc w stronę drzwi.
- Felix, stój. - chwyciłem za klamkę, czując, że za moment wybuchnę. Nie mam już siły udawać pozbawionego uczuć potwora - Proszę cię, poczekaj.. - trzasnąłem drzwiami, kierując się do swojego pokoju. Swojego.. jak to śmiesznie brzmi. Czasem wolałbym umrzeć w najgorszych męczarniach, niż żyć w tym miejscu. Gdy zbiegłem piętro niżej, kierując się do swojego skrzydła, poczułem jak czyjaś drobna rączka łapie mnie za rękaw bluzy.
- Co jest.. - zatrzymałem się, widząc stojącą obok mnie, drobną Jiheon. Słodką, 5-letnią kruszynkę, której swego czasu, poświęcałem bardzo dużo uwagi.
- Płaczesz? - kucnąłem, wymuszając przy tym uśmiech.
- Czemu jeszcze nie śpisz?
- Płaczesz. - westchnęła, wycierając mi niezdarnie policzki - Nie wolno... no no no. 
- Przepraszam.. obiecuję, że już nie będę. - 5-latka wtuliła się we mnie, wydając przy tym dźwięk, jakby odetchnęła z ulgą. Wziąłem ją na ręce, głaszcząc ostrożnie jej drobną główkę - Poczytać ci?
- Tak. 
- Pani Choi nie przeczytała wam bajki? - zapytałem, wchodząc do pokoju pełnego małych, rozbrykanych dziewczynek.
- Pani Choi mówi, że nie ma czasu. - krzyknęła jedna z nich, wskakując do swojego łóżka.
- No dobrze.. to teraz wszystkie do swoich łóżek.. ale już. - zaśmiałem się, widząc jak te posłusznie wykonują moje polecenie. W jednej chwili zapomniałem o Hongseoku i panie Parku. Może tym jest miłość? Odskocznią od codziennych trosk i problemów? Kocham te dzieciaki na swój własny sposób, ale czy to jest to właściwe uczucie? Chcę się tego nauczyć i wiem, że z czasem poznam to uczucie.. trzeba mi jedynie czasu.


*

                       Po skończonych lekcjach, ruszyłem do sklepu, chcąc wydać większość swoich oszczędności na prezent dla Changbina. Jestem mu winien porządne podziękowania za to, że mnie przyjął w swoim domu, choć wcale nie musiał tego robić. Jestem mu bardzo wdzięczny, bo gdyby nie on, zostałbym nieźle sprany tamtego dnia. Kupiłem największe pudło truskawek, do jakiego tylko mogłem się dokopać, po czym z mocno bijącym sercem poszedłem do domu chłopaka. Nie miałem pojęcia, czy dobrze robię. Może nie wypadało mi znowu tam iść? Długo biłem się z myślami, stojąc pod oknem jego pokoju, jednak ostatecznie przełamałem się, pukając ostrożnie w szybę. Po chwili ujrzałem twarz Changbina, na której malował się cwaniacki uśmieszek, pomieszany z lekkim niedowierzaniem.
- Co ty tutaj robisz? - zaśmiał się, otwierając przy tym okno. Zaraz po tym podał mi rękę, pomagając mi wejść do środka.
- Jestem ci coś winien. - wskoczyłem do pokoju, niepewnie na niego zerkając - Przepraszam, że cię nachodzę... 
- Przestań, jakie "nachodzę"? - brunet zamknął okno, mierząc mnie przy tym wzrokiem - Przemokłeś.. gdzie masz parasolkę?
- Nie mam.. - burknąłem, uciekając wzrokiem.
- Aishh dzieciaku.. rozbieraj się.
- Słucham?
- Dam ci suche rzeczy.
- Nie, ja.. ja wpadłem tylko na chwilę.. 
- Felix, tak? - skinąłem jedynie głową - Ściągaj ten mundurek. 
- Nie chcę sprawiać kłopotu..
- Kłopoty to ty będziesz miał, jak wylądujesz w szpitalu z zapaleniem płuc. - Changbin podszedł do drzwi, otwierając je - Skoczę tylko po ręcznik.
- W porządku..
- A.. herbaty ci zrobię.
- Nie, nie, ja.. 
- W której jesteś klasie?
- Trzecia liceum..
- A ja jestem już na studiach.. także słuchaj się swojego hyunga. - gdy chłopak opuścił swoją sypialnię, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nikt nigdy o mnie tak nie dbał. Przemokłeś? Radź sobie sam.. Jesteś chory? Leż w łóżku, w końcu ci przejdzie.. Bardzo przyjemna odmiana, będąca czymś w rodzaju balsamu, wylanego na moje serce. Jest studentem, tak? Tak, jak Hongseok, z tym że ten jest studentem jedynie w teorii. Idiota zawalał klasy, by być dłużej na utrzymaniu wychowawców, zamiast samemu wziąć się za robotę. Uniosłem wzrok, widząc stojącego w drzwiach bruneta - Łap. 
- Dziękuję. - ukłoniłem się, wycierając twarz oraz włosy.
- Tu masz suche rzeczy... powinny być na ciebie dobre. - mówiąc to, położył na łóżku sweter i jakieś dresowe spodnie - Pójdę do kuchni.. wysusz się na spokojnie. - przytaknąłem jedynie, biorąc się za robotę. Narzucając na siebie jego sweter, poczułem niesamowicie przyjemny, męski zapach. Zapach, który uderzył we mnie tak mocno, że z pewnością będzie on jednym z tych, który zapamiętam na całe życie. Wydaje mi się, że jest on idealnym odzwierciedleniem męskości hyunga - Ooo widzę, że wszystko pasuje. - uśmiechnąłem się na jego widok, biorąc od niego duży kubek z gorącą herbatą.
- Tak.. bardzo ci dziękuję.
- No już przestań. - śledziłem uważnie każdy jego ruch. Chłopak podszedł do stojącego na biurku laptopa, odpisując komuś na wiadomość na kakaotalk'u, po czym zamknął program, w którym znów montował jakiś dźwięk.
- Przeszkadzam ci w pracy..
- Może trochę. - otworzyłem szerzej oczy, czując uderzające we mnie z ogromną siłą, wyrzuty sumienia.
- Ja.. 
- Żartuję.. siadaj. - jest dziwny... dziwny, przez co tak cholernie intrygujący. 
- Mam coś dla ciebie. - postawiłem kubek na szafce nocnej, sięgając do swojego plecaka. 
- Dla mnie? A czym sobie zasłużyłem?
- Pomogłeś mi.. gdyby nie ty, oni by mnie.. - zamilkłem, widząc coraz większe zainteresowanie na jego twarzy - Pewnie coś by mi się stało. - burknąłem, wręczając mu pudło truskawek - Proszę.
- Wow. - przyjął mój prezent.. nie sądziłem, że danie komuś pudełka truskawek, może dać mi tyle radości - Musiały być bardzo drogie. - ta... w końcu wydałem na nie wszystkie zaoszczędzone pieniądze..  Ale to nic! Niesamowicie się cieszę, że sprawiłem mu radość. 
- Byłem ci to winien. - usiadłem na łóżku, upijając przy tym łyk owocowej herbaty. 
- Dzięki... zaraz je zjemy.
- Nie, nie.. są twoje. - brunet zmarszczył brwi, rozsiadając się wygodnie na swoim łóżku. Po chwili na jego twarzy wymalował się ironiczny, lekko drwiący uśmiech. Przyglądał mi się bardzo uważnie.. Zupełnie tak, jakby chciał czytać ze mnie, jak z otwartej księgi. Przeszywał mnie wzrokiem na wylot, co było niesamowicie niekomfortowe. 
- Dziwny z ciebie chłopak.
- Co masz na myśli, hyung? 
- Hyung.. - parsknął śmiechem sprawiając, że w moich oczach stanęły łzy. Odkąd tylko go zobaczyłem, czułem, że ma niesamowicie chłodną osobowość. Nie sądziłem jednak, że będzie kolejną, drwiącą ze mnie na każdym kroku, osobą. 
- Chciałem tylko odnieść się do ciebie z szacunkiem.. - Changbin zaśmiał się, kładąc się wygodnie.
- Fajnie.. nikt jeszcze tak do mnie nie mówił. - skinąłem głową, chowając twarz za solidnym kubkiem - To co, sąsiedzie? Powiesz mi coś o sobie? 
- Nie jestem zbyt interesującą osobą. 
- Każdy z nas jest na swój własny sposób. Uczysz się, tak? - znów skinąłem jedynie głową. Trochę mnie onieśmiela.. cały czas wpatruje się we mnie, przez co mam wrażenie, że wie, że jestem wygnańcem z bidula - W której szkole? Nie poznaję tego mundurka. 
- Hanseong..
- I jak ci idzie?
- Dobrze.. chyba.
- Dobrze? To pewnie jesteś pierwszy w klasie. - zaśmiał się, jednak gdy przytaknąłem, ten automatycznie spoważniał - Serio?
- Mhm.
- Wooo... i czego się najchętniej uczysz?
- Literatury i języków.
- Literatury? Lubisz czytać?
- Pisać. 
- Serio? Napisz coś dla mnie. 
- A... dlaczego miałbym to robić? 
- Bo cię o to proszę. Chciałbym przeczytać coś twojego. - spojrzałem mu w oczy, zaciskając mocniej dłonie na ceramicznym kubku.
- Na jakiś konkretny temat?
- Y y... zdaję się na ciebie.
- Spoko. - rozumiem, że jest to jednoznaczne z tym, że mnie do siebie zaprasza. Choć teraz sam nie wiem, czy nadal chcę go widywać. Jest bryłą lodu, którą ciężko będzie rozkuć. Może mam po prostu zaburzony obraz człowieka? Może za bardzo wszystkich idealizuję i mam zbyt wysokie wymagania w stosunku do ludzi? Może mili i ciepli ludzie nie istnieją? Może cały świat składa się z osób pozbawionych uczuć, skupionych tylko i wyłącznie na sobie? - A ty?
- Ja?
- Wspominałeś, że studiujesz. 
- No tak... na Sejong.
- Jaki kierunek?
- Administracja biznesowa.
- Wow.. brzmi poważnie. 
- Tylko tak brzmi.. studia.. to studia. - zaśmiał się, zabierając się za otwieranie truskawek.
- To znaczy?
- Uczysz się głównie do sesji.. ja praktycznie tylko imprezuję i skupiam się na swoim hobby. 
- Jakie masz hobby? 
- Muzyka... tworzenie jej, sklejanie i tak dalej. 
- Piszesz swoje teksty?
- Rzadko... moi kumple się tym zajmują. Potem nagrywamy i ja to montuję.
- A.. mógłbym czegoś posłuchać? - brunet podsunął mi owoce, sięgając po swój telefon.
- Może to.. wczoraj to sklejałem. "Scene stealers".. zapamiętaj. - uśmiechnął się, włączając piosenkę. Po chwili usłyszałem lekko jazzowe brzmienie, pomieszane z niezwykle silnym rapem Changbina. Słuchając tego, moje serce biło niesamowicie szybko, a usta mimowolnie otwierały się ze zdumienia. Jest niesamowity i piekielnie zdolny - I jak?
- Ja.. wow.. nie wiem co powiedzieć. 
- Prawdę. Co myślisz?
- Jesteście genialni, naprawdę. Chciałbym mieć taki talent.. a twój głos hyung. - poniosło mnie... stanowczo mnie poniosło, ale wierzcie mi.. nigdy nie siedziałem tak blisko, tak niesamowicie zdolnej osoby. Może go zbyt idealizowałem.. sam nie wiem - Powinieneś iść do jakiejś wytwórni, a nie studiować biznes. Jesteś.. - spojrzałem na niego, widząc ogromne zaciekawienie na jego twarzy, przykryte lekkim uśmiechem - Jesteś po prostu zdolny.. - zakończyłem swój wywód, zamykając usta herbatą.
- Hm.. fajny z ciebie dzieciak. 
- Dlaczego? Bo cię komplementuję?
- Fajny i pyskaty. - uśmiechnąłem się, sięgając po jedną z truskawek - Jednak się skusiłeś. 
- To powiesz mi, czemu jestem fajny?
- Nie powiem. Chciałbyś od razu wszystko wiedzieć... bądź cierpliwy, gnojku. 






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

27 września 2018

Tożsamość~cz.1 [Changbin&Felix]





                        Wróciłem ze szkoły, rzucając na łóżko swój plecak. Mam masę zadań do zrobienia, ale tak bardzo jestem zmęczony, że nie mam na to kompletnie siły. Sięgnąłem po ręcznik, idąc leniwie w kierunku łazienki. Chciałbym jakiejś zmiany.. chciałbym zacząć wszystko od nowa.. poznać kogoś ciekawego, wyrwać się stąd, przeżyć coś niesamowitego. Są to jednak tylko i wyłącznie marzenia, z którymi nie mogę nic zrobić. Z pozoru tak prosta rzecz, a tak trudna do osiągnięcia. Nachyliłem się nad umywalką, płucząc dokładnie twarz. Po spojrzeniu w lustro, ujrzałem znów swoją piegowatą buzię, którą zasłaniam codziennie podkładem.. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to męska czynność, ale moje kompleksy biorą górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Ciota... znowu zmywasz tapetę? - westchnąłem jedynie, odwracając się w stronę "kolegów".
- Nasz Yongbok znowu zasłania swoją piegowatą gębę?
- Jestem Felix.. - burknąłem, robiąc krok w kierunku drzwi.
- A ty dokąd? 
- Dajcie mi spokój.
- Pytam, dokąd idziesz..
- Do pokoju, a gdzie niby mam iść?
- Grzeczniej.. Yongbok. - zaśmiał się Hongseok, wywołując tym samym śmiech wśród swoich durnych koleżków.
- Mam na imię Felix... zapamiętaj dupku. 
- Ty.. uważaj co i do kogo mówisz. - chłopak złapał mnie za koszulę od mundurka, mocno za nią szarpiąc.
- Puszczaj!
- Naucz się w końcu szacunku do mnie! 
- Przyłóż mu Hongseok! 
- Usadź gnoja! 
- Puść mnie do cholery! - wrzasnąłem, miotając się na wszystkie strony - Zostaw mnie!
- Co tu się znowu dzieje panowie? - wylądowałem na chłodnej posadzce, widząc stojącego w drzwiach opiekuna naszego piętra - Teraz wam mowę odjęło? Co tu się dzieje, pytam.
- Felix się na nas rzucił.
- Dokładnie.. zaczął wyzywać Hongseoka i w końcu rzucił się na niego z łapami. 
- To prawda? - mężczyzna spojrzał na mnie karcąco. Czując na sobie pełne nienawiści spojrzenia chłopaków, przytaknąłem, wstając powoli z ziemi - Panowie, rozejść się... a ciebie Felix zapraszam do mojego gabinetu.
- Tak jest.. - burknąłem, idąc za nim we wskazane miejsce. Mam dość... tak jest niemalże codziennie. Nigdy sam z siebie nie sprawiam problemów wychowawcom i wydaje mi się, że oni mają pełną świadomość tego, że te konflikty nigdy nie wychodzą z mojej strony, jednak ja zawsze biorę winę na siebie, bo najzwyczajniej w świecie się boję. Gdybym wydał chłopaków, dopiero miałbym przerąbane.
- Proszę. - wszedłem do pokoju, stając na wprost drewnianego biurka - Yongbok..
- Felix... proszę.
- No tak.. Felix, powiedz w końcu prawdę. Oni cię gnębią, mam rację?
- Nie.. ja ich zaczepiam. 
- Mhm... a dlaczego?
- Sam nie wiem.. - wzruszyłem ramionami, widząc jak ten zajmuje swoje miejsce - Widocznie potrzebuję jakiejś rozrywki. 
- Ciągła walka z rówieśnikami to twoja rozrywka, tak?
- A co innego mogę tu robić?
- Piszesz... wiem, że świetnie piszesz. Napisz coś większego... może jakaś książka? - parsknąłem śmiechem, siadając na biurku, po czym nachyliłem się do mężczyzny.
- Nie mam tu warunków do pisania.. tu nie ma warunków do życia..
- Felix, ja wiem, że jest ci ciężko..
- Nie, nic pan nie wie. Mam już dość życia tutaj... dość, rozumie pan? - pociągnąłem nosem, odwracając przy tym wzrok.
- Hej.. nie płacz chłopaku. - wychowawca wstał z miejsca, podchodząc do mnie - Dlaczego płaczesz?
- Ja już tak nie mogę. 
- Został ci rok.. tylko rok. Jesteś silny, poradzisz sobie. 
- I co będzie potem? - spojrzałem na niego, wycierając policzki - Z resztą.. was to przecież nie obchodzi.
- Nie mów tak..
- A tak nie jest? Dacie nam parę wonów na start i róbcie se co chcecie. Jestem pewien, że większość dzieciaków, która stąd wyszła, została zawodowymi menelami. - zszedłem z biurka, idąc w kierunku drzwi - Ah.. jaką otrzymuję karę za wszczęcie bójki?
- Napisz dobre opowiadanie o emocjach. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, przyglądając się uważnie mężczyźnie.
- To żart?
- Nie.. chcę przeczytać coś dobrego. O tym, co czujesz. Jakie emocje tobą targają i dlaczego.. Masz na to tydzień.
- W porządku, niech tak będzie. - ukłoniłem się głęboko, sięgając klamki - Myślę, że dam to panu nawet jutro.
- Super, cieszę się.
- Do widzenia. - wyszedłem z pokoju, idąc w kierunku swojej sypialni, którą dzielę z trzema innymi chłopakami. Jest to niesamowicie uciążliwe i niekomfortowe. Nie mam w nim warunków do nauki, a chcę uczyć się jak najlepiej, by iść na dobrą uczelnię.. nie mogę w spokoju pisać, bo co chwilę coś rozprasza moje myśli.. nie mogę urządzić pokoju tak, jakbym ja tego chciał.. nie mogę wypłakać się w poduszkę, bo nie wypada.. nie mogę zostawić telefonu, bo jest ryzyko, że ktoś go ukradnie.. I żyję w ten sposób od 17-stu lat. Pocieszam się tym, że przede mną ostatnia klasa liceum i w końcu się stąd wyrwę. W końcu stanę na nogi, wynajmę gdzieś pokój.. pojedynczy pokój, o którym marzę od wielu lat. Urządzę go tak, jak zechcę, będę robił w nim to, co chcę, a moje prace będą mogły leżeć spokojnie na wierzchu, bez obaw, że ktoś je przeczyta i mnie wyśmieje. Na ten moment jest to moje największe marzenie.. mieć własny pokój, z dala od tego przeklętego miejsca.
- Cześć Felix. - po wejściu do pokoju, usłyszałem głos Woojina. Mój jedyny kolega siedział na swoim łóżku, przeglądając coś w telefonie.
- Hej. - burknąłem, rozbierając się.
- No no... wyrabia ci się ciałko.
- Daruj sobie. - narzuciłem na siebie znoszony t-shirt oraz dresy, chowając tym samym mundurek do szafy.
- Co się znowu stało?
- Nic.. mam po prostu dużo roboty. - usiadłem na łóżku, wyjmując spod poduszki zeszyt, w którym zapisuję nagłe myśli.
- Roboty? - zaśmiał się, kładąc się wygodnie - My tu nic nie musimy robić.
- Nie, nie musimy... ale ja chcę coś robić, wiesz? Mam dość siedzenia na dupie i gnicia w tym pieprzonym bidulu. 
- Dobra, wyluzuj... Nie chciałem cię denerwować. 
- Daj mi spokój.. nie mam dzisiaj humoru. - pora się wygadać.. do kartki. Wychowawca chce otrzymać coś o moich emocjach? Żaden problem..

" Czuję się jak śmieć... śmieć z recyklingu. Niby powinienem zniknąć, a i tak ciągle wracam, tylko w innej formie. Wszyscy chcą się mnie pozbyć i mimo że nie chcę tu być, coś ciągle trzyma mnie w tym przeklętym miejscu. Nie jest to z pewnością nic dobrego. To coś chce mnie wykończyć. Nie wiem czym to jest i jaki ma w tym cel. Wiem tylko tyle, że dzięki temu spotykam na swojej drodze samych złych ludzi i same nieprzyjemne sytuacje. 17 lat życia w ciągłym strachu, z głową pełną myśli, co czeka mnie następnego dnia. Boję się.. po prostu się boję. Boję się tu być, boję się zamykać oczy, gdy kładę się spać, boję się tego, co będzie, gdy skończę szkołę. Gdzie wtedy wyląduję, za co się utrzymam, gdzie będę mieszkać i czy uda mi się dostać na studia. Chciałbym być kimś... chciałbym zostać docenionym pisarzem, a wiem, że to miejsce to przekreśla. Jestem i będę nikim.. To miejsce to wyrok i łatka na całe życie. Chciałbym mieć normalny dom, rodzinę, przyjaciół. Kto z nas by nie chciał? Jestem pewien, że większość z nas zastanawia się, kim są nasi rodzice.. co robią, jak się nazywają, gdzie mieszkają, dlaczego w zasadzie nas oddali? Zawiniliśmy tuż na starcie życia? Wchodząc w tą pieprzoną egzystencję w najgorszy, możliwy sposób, jesteśmy po całości skreśleni, prawda? Najlepsze lata swojego życia spędzam w piekle. Tak.. śmiało mogę nazwać dom dziecka, piekłem. Z Hongseokiem w roli szatana w roli głównej. Moje emocje? Ciągły strach i nienawiść. Nienawiść, której nie potrafię z siebie wydobyć. Chciałbym choć raz odpysknąć, postawić się, pokazać, że nie dam sobą pomiatać, ale nie potrafię. Nie umiem tego zrobić, bo się boję. Po prostu wiem, że gorzko tego pożałuję, a nikt poza Panem tego zapewne nie zauważy. Jest wiele rzeczy, o których chciałbym powiedzieć i forma notatki wydaje się być fajnym rozwiązaniem. Mogę wypłakać się nad nią, a nie przy osobie, z którą prowadziłbym potencjalną konwersację. Ponieważ w mojej głowie jest za dużo myśli, to, co chciał Pan uzyskać, może być potwornie pogmatwane. Chcę już stąd wyjść.. nie obwiniam nikogo z wychowawców za moje złe samopoczucie.. no.. z małymi wyjątkami. I teraz nie wiem czy problem tkwi we mnie, czy w otoczeniu, w którym się wychowuję. Jestem wściekły na osobę, która zgotowała mi to piekło. Nie jestem zły na Boga.. Boga nie ma. Gdyby był, dawno już wysłuchałby moich próśb o lepsze życie. Chciałbym mieć spokojne życie. Pójść na studia, poznać nowych, ambitnych ludzi, otaczać się ludźmi, których zawsze chciałem mieć wokół siebie. Takich, którzy będą ciągnąć mnie ku górze. Chcę się zakochać.. kochać i w końcu być kochanym. Jakie to uczucie? Mam nadzieję, że gdy Pan to przeczyta, opowie mi Pan, jak to jest. Marzę o bezpieczeństwie i jednej, spokojnie przespanej nocy. Chciałbym mieć swój kąt, w którym miałbym swoje zadbane łóżko, szafę, biurko i laptopa. A za ścianą pokoju, chciałbym słyszeć rozmawiających rodziców. Jak im minął dzień.. jaki sukces odnieśli w pracy.. chciałbym czuć zapachy przygotowywanego przez mamę obiadu. Marzenie.. Na samą myśl o tym, czuję potworny ból w sercu. Pan ma rodziców, którzy Pana kochają, prawda? Jakie to musi być szczęście.. Jestem pewien, że wiele osób, które mają swój pokój, mamę oraz tatę, nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jakimi są szczęściarzami. A my? My walczymy o wszystko sami. O szkołę, lepsze życie, marzenia, pasje, o każdego wona... życie jest potwornie niesprawiedliwe i będę to powtarzał do usranej śmierci. Przysięgam Panu, że gdy zostanę kimś, będę wspierał takie dzieciaki za wszelką cenę. To podłe, jak zostaliśmy potraktowani przez los, nie uważa Pan? Cóż... jest wiele tematów, które chciałbym poruszyć, ale wiem, że mi nie wypada z racji tego, że jest Pan moim wychowawcą. Niektóre rzeczy zostawię dla siebie, a gdy opuszczę piekło, zaproszę Pana do swojej wymarzonej oazy spokoju na soju. Otworzę się przed Panem, jak nigdy dotąd, obiecuję. 
                                                                                                                                    ~Felix"




*

- Felix, mogę cię prosić? - moje zajęcia w świetlicy przerwał mi głos wychowawcy. Wstałem od stolika, zbierając w pośpiechu swoje rzeczy - Uczysz się?
- Tak.. chcę podejść do państwowego egzaminu z angielskiego.
- Poważnie? - skinąłem jedynie głową, wychodząc z nim z pomieszczenia - To świetnie.. będę trzymać za ciebie kciuki. 
- A.. po co pan mnie wołał?
- Przeczytałem to, co mi dałeś.
- Oh.. - spuściłem głowę, czując jak się czerwienię.
- Jesteś niesamowicie wartościowym chłopakiem. 
- Dziękuję..
- Kreujesz się na twardziela, ale teraz wiem, że jesteś bardzo wrażliwą osobą. - mężczyzna objął mnie, zmuszając mnie do spaceru z nim - To nie wstyd, być delikatną osobą.
- Facet nie może być delikatny..
- Jesteś chłopcem, Felix.. masz dopiero 17-naście lat. - westchnąłem, czując na sobie spojrzenia dzieciaków z bidula - Jesteś bardzo bystrym i inteligentnym chłopakiem, a za wszelką cenę chcesz być taki... taki sam, jak reszta. 
- Nie chcę od nikogo odstawać.
- Uważasz, że inność jest zła? 
- Nie wiem.. wydaje mi się, że tak. 
- Dlaczego?
- Jeśli nie dostosujesz się do otoczenia, giniesz.. Po co utrudniać sobie życie i iść pod prąd, skoro można się dostosować i mieć święty spokój?
- Czasem chodzenie pod prąd jest bardziej opłacalne, dzieciaku. Trzeba jedynie wiedzieć, po co się idzie i walczyć o to. - skinąłem głową, wychodząc z wychowawcą przed budynek - Wydaje mi się, że wiesz, czego chcesz.
- Chyba tak.
- Chcesz być pisarzem, prawda? - przytaknąłem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Mam głowę pełną pomysłów. Czasami brakuje mi zeszytów, żeby spisać to wszystko.
- Co ciekawego ostatnio napisałeś?
- Dłuższe opowiadanie.. zakazana miłość, walka o marzenia... takie tam. - machnąłem ręką, siadając na ławce obok mężczyzny.
- Dasz mi przeczytać? - uśmiechnął się, wyjmując z kieszeni bluzy zgiętą kartkę.
- Pewnie... czemu nie. - spojrzałem na wspomniany wcześniej świstek, otwierając szerzej oczy - To..
- Chcesz wiedzieć, czym jest miłość. - skinąłem nieśmiało głową, odwracając przy tym wzrok.
- Piszę o niej, choć tak naprawdę nigdy jej nie zaznałem.. Jak można pisać o czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia? 
- Czasem wyobraźnia działa lepiej, niż doznanie czegoś.
- Więc.. twierdzi pan, że miłość wcale nie jest taka kolorowa, jak na filmach i w książkach?
- Nie.. miłość to cudowne uczucie, ale w tych twoich książkach i filmach jest stanowczo przerysowana. - spojrzałem na wychowawcę, zamyślając się - Nikt nie oświadcza się drugiej osobie po miesiącu znajomości, zwykle gdy spacerujesz z drugą osobą po parku, w momencie pocałunku nie zaczyna padać deszcz i absolutnie żaden, nawet najlepszy związek nie obejdzie się bez kłótni. Najważniejsze jest to, żebyś dobrze poznał drugą osobę i żeby ona poznała ciebie. Musicie sobie ufać i w pełni się akceptować. Przede wszystkim trzeba być przyjaciółmi.. dopiero potem można budować coś poważniejszego i stałego.
- Rozumiem.. - westchnąłem wbijając wzrok w bawiące się przed domem dzieciaki - A.. miłość rodzica do dziecka? Wygląda zupełnie inaczej, prawda?
- Zupełnie inaczej.. Ciężko jest mi coś powiedzieć, bo nie mam swoich dzieci. Trzeba zostać rodzicem, żeby to zrozumieć.. 
- My jesteśmy pana dziećmi. - uśmiechnąłem się, spoglądając na niego.
- Dokładnie. I uwielbiam was z całego serca. - przytaknąłem, zerkając ponownie na najmłodszych podopiecznych domu dziecka - Mogę cię o coś zapytać?
- Tak.
- Ktoś wpadł ci w oko, że tak wypytujesz o miłość?
- Nie.. wydaje mi się, że nie potrafiłbym się w nikim zakochać. Chciałbym, ale nie wiem, czy bym umiał.
- To jest umiejętność, której się nie nabywa. Każdy z nas to w sobie ma, Felix. Widocznie nie spotkałeś jeszcze odpowiedniej osoby.
- Nie.. stanowczo nie. 
- Rozumiem. - westchnął, klepiąc mnie w ramię - Wiesz... zaniepokoiła mnie jedna rzecz.
- Jaka? 
- Twoje relacje z Hongseokiem. - słysząc jego imię, moje serce automatycznie przyspieszyło. Boję się go tak bardzo, że wystarczy tylko wzmianka o nim, bym porządnie się wystraszył - Powiedz.. co on ci robi?
- To wszystko moja wina.
- Nie kłam.. obaj doskonale wiemy, że to nie jest prawda. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając dłonie na ławce - Felix, powiedz mi prawdę.
- Nie mogę.
- Możesz.. a nawet musisz. Tak dalej być nie może.
- Gnębi mnie od pięciu lat... za rok stąd odchodzę, więc co za różnica. 
- Musi odpowiedzieć za to, co robi..
- Nie, proszę. Zostawmy to tak, jak jest.
- Rozumiem, że się go boisz.
- Nie.. ja się niczego nie boję.
- Znowu kłamiesz. - wstałem z ławki, spoglądając na zaniepokojonego wychowawcę.
- Pójdę już. 
- Felix, nie uciekaj od problemów. 
- Do widzenia. - ukłoniłem się, idąc pospiesznie w kierunku budynku. Nie mogę powiedzieć mu prawdy. Hongseok i jego koledzy, by się na mnie zemścili.. wolę nawet nie myśleć, do czego byliby zdolni. To potwory.. potwory w ludzkim wcieleniu.


*

- Hej, Yongbok! - ignorując irytujący mnie głos Hongseoka, przyspieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej zniknąć mu z oczu - Łapcie go. - słysząc polecenie skierowane w stronę jego kolegów, zacząłem biec najszybciej, jak tylko umiałem. Wiedziałem, że próba ucieczki pójdzie na marne, bo i tak mnie dopadną, jednak instynkt podpowiadał mi, bym mimo wszystko się bronił.
- Stój gnojku. - warknął jeden z chłopaków, łapiąc mnie za kaptur bluzy.
- Do kibla. 
- Puśćcie mnie. - warknąłem, miotając się jak zwierzę - Puszczaj! 
- Stul dziób. - Jaebum złapał mnie za ręce, wykręcając je do tyłu.
- To boli..
- Ma boleć. - zaśmiał się Hongseok, zamykając dokładnie drzwi od łazienki. Wiedziałem, co mnie czeka, jednak nadal nie potrafię przełknąć tego upokorzenia - Tapeta dalej na gębie? - parsknął śmiechem, dotykając mojego policzka - Fu... 
- Jak facet może używać kosmetyków?
- Facet nie... ale może nasz Yongbok jest ciotą, co? - wziąłem głęboki oddech, wpatrując się z nienawiścią w mojego oprawcę - Jesteś ciotą? - splunąłem na jego twarz, czując jak się we mnie gotuje. Chłopak zaśmiał się nerwowo, wycierając pospiesznie swoją parszywą gębę - Wiecie, co robić. - chłopaki szarpnęli mnie, prowadząc mnie do jednej z kabin.
- Puśćcie mnie! 
- Dawaj go!
- Zostawcie mnie kretyni!
- Na trzy!
- Raz!
- Dwa!
- Trzy! - moja twarz wylądowała w ubikacji. Norma... kilka porządnych spłukań, by zmyć ze mnie podkład i ponownie mnie upokorzyć - Masz za swoje gnojku.
- Piegowaty śmieć. - gdy uspokoiłem w końcu oddech, wstałem dość chwiejnym krokiem, spoglądając na rozbawionego tym wszystkim Hongseoka.
- Jesteście beznadziejni.. - wydyszałem, idąc w kierunku drzwi.
- Jeszcze ci mało, Yongbok?
- Felix! Jestem Felix! Yongbok już dawno umarł! - widząc jak ci ruszają z miejsca, wybiegłem z łazienki, biegnąc w kierunku schodów. Słyszałem za plecami ich krzyki i ciężkie, szybkie kroki. Czułem, że pożałuję, że podniosłem na nich głos. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu mnie sprali. Wybiegłem z domu, biegnąc najszybciej jak tylko mogłem przez niewielki park, odgradzający nas od reszty społeczeństwa.
- Stój gówniarzu!
- Pożałujesz! - wbiegłem w uliczkę domów jednorodzinnych. Chciałem się gdzieś ukryć, bo powoli opadałem z sił, ale każda alejka była ślepą uliczką bez wyjścia. Co robić do cholery?
- Stój dupku! - skręciłem w niewielką uliczkę, widząc, że w piwnicy jednego z domów jest otwarte okno. Nie myślałem nad tym, co robię. Wskoczyłem pospiesznie do środka, lądując z hukiem na podłodze. Mimo bólu, który czułem w obitej ręce, skuliłem się pod parapetem, zaciskając przy tym powieki - Nie ma tu dupka!
- Szukajcie go! Musi tu gdzieś być! - wypuściłem z płuc ciężkie powietrze, słysząc, że ich głosy są coraz dalej od domu, w którym się schowałem.
- Kim ty do cholery jesteś? - poderwałem się na równe nogi, uderzając z impetem głową o parapet.
- Aishh. - złapałem się z głowę, kucając ponownie na podłodze.
- Uważaj. - poczułem przy sobie czyjąś obecność, jednak byłem na tyle oszołomiony i wystraszony, że nie byłem w stanie spojrzeć na chłopaka, który przyłapał mnie na wtargnięciu - W porządku? Hej.. - uniosłem niepewnie wzrok, widząc klękającego przy mnie bruneta, o niesamowicie pociągłej, spiczastej wręcz twarzy - Ale mnie wystraszyłeś. 
- Przepraszam. - szepnąłem, masując czubek głowy. Wtedy też dotarło do mnie, że nie jestem w żadnej piwnicy, tylko w ładnie urządzonym, męskim pokoju. Pokoju z dużym łóżkiem, nowymi meblami, laptopem, telewizorem i biurkiem... wszystkim tym, o czym od zawsze marzyłem - Myślałem, że to piwnica.. przepraszam.
- Nie powtarzaj się. - chłopak pomógł mi wstać, sadzając mnie na swoim łóżku - Ale przywaliłeś. 
- Nic mi nie będzie.
- Uciekałeś przed kimś? - zamilkłem, odwracając wzrok - Mhm... a nazywasz się..
- Co cię to obchodzi? 
- Wtargnąłeś do mojego domu... chcę chociaż wiedzieć, jak masz na imię.
- Żeby podać mnie na policję?
- Nie, nie zrobiłeś nic złego. - brunet wyciągnął dłoń w moim kierunku, wpatrując się we mnie chłodnym wzrokiem - Jestem Changbin.
- Felix. - ścisnąłem jego rękę, czując przebiegające przez moje ciało ciepło.
- Felix? To nie jest koreańskie imię.
- Nie używam koreańskiego imienia.
- Mhm. - wstałem z łóżka, czując jak kręci mi się w głowie.
- Przepraszam... pójdę już.
- A jak cię dorwą?
- To już moja sprawa. 
- Jesteś strasznie opryskliwy. - racja.. w sumie gdyby nie to przeklęte okno, już byłoby po mnie.
- Masz rację.. Przepraszam.. nie powinienem się tak zachowywać. - ukłoniłem się przed nim, czując jak ten nie odrywa ode mnie wzroku, który aż przeszywał mnie na wylot.
- Siadaj.
- Hm?
- Siadaj, powiedziałem. - usiadłem niepewnie na krawędzi łóżka, cały czas przyglądając się brunetowi - Chcesz coś ciepłego do picia? Nie wyglądasz za dobrze.
- Nie.. dziękuję. 
- Okej.. Mieszkasz gdzieś niedaleko? Jakoś cię nie kojarzę. - zacisnąłem dłonie na spodniach, czując jak robi mi się gorąco.
- Tak, ja... niedawno przeniosłem się tutaj z rodzicami. 
- Aaaa spoko. Spodoba ci się tutaj... fajna dzielnica.
- Tak.. na pewno..
- Nic dziwnego, że masz tu pierwszych wrogów.
- Hm? - spojrzałem na niego pytająco, widząc jak ten siada przed laptopem, pochłaniając się jakąś robotą.
- Jesteś przystojny, a ludzie potwornie zawistni. - moje serce zaczęło bić bardzo szybko. Aż sam się sobie dziwię, że ktoś wywołał we mnie takie emocje.
- Robi się niezręcznie..
- Czemu? Chyba nie przywykłeś do komplementów.
- Nie.. stanowczo nie..
- Zwykle na komplement odpowiada się "dziękuję".. i po sprawie. 
- Ta... dzięki. - wstałem z łóżka, podsuwając pod okno, stojące w pokoju krzesło.
- Nie wolisz wyjść drzwiami, jak człowiek? - wskoczyłem bez słowa na parapet, rozglądając się po pustej już uliczce - Hej..
- Na razie. - burknąłem, opuszczając jego dom. Ale wstyd. Czuję się jak skończony głupek. Będę musiał kiedyś do niego wrócić i mu porządnie podziękować. Gdyby nie jego otwarte okno, pewnie leżałbym teraz na ulicy, poobijany jak nigdy dotąd. Changbin, tak? Od dzisiaj to zdecydowanie moje ulubione imię.






~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

26 września 2018

Kakaotalk~cz.9 [Jisung&Minho] KONIEC




<- Minho, nie zostawiaj mnie. Poczekaj na mnie, błagam Cię
-> Jak długo mam jeszcze czekać? Czekam już od 3 lat
<- Obiecałeś mi, że będziesz na mnie czekać..
<- Powtarzałeś mi to setki razy
-> Tak i czekałem.. Ale ja już tak dłużej nie mogę, rozumiesz? Tu nie chodzi o złość czy żal do Ciebie. Nie wytrzymam z tej tęsknoty. Potrzebuję czyjejś uwagi i bliskości. Chcę żeby ktoś mnie przytulał, zasypiał przy mnie, wspierał mnie i ze mną rozmawiał o wszystkim. To czekanie mnie wykańcza.
<- Poznałeś kogoś, tak? I chcesz odejść do niego z czystym sumieniem?
-> Nie kretynie, nikogo nie poznałem. Przez te 3 lata na nikogo nawet nie spojrzałem.
<- No to o co chodzi?
-> Cały czas Ci to tłumaczę. Widzę, że nadal u Ciebie źle z koncentracją...
<- Minho, ja Cię kocham. Kocham Cię najbardziej na świecie. Nie rób mi tego do cholery..
-> Myślisz tylko o sobie.. Pomyślałeś choć raz, co ja czuję?
<- Myślę o tym codziennie i wiem, że cierpisz. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest Ci z tym wszystkim źle.. mi też nie jest kolorowo. Też czasem chciałbym rzucić to wszystko i wrócić do Ciebie. 
-> Sam widzisz, że to nie ma najmniejszego sensu.
<- A kochasz mnie jeszcze?
-> Tak Jisung, kocham Cię. Kocham Cię z każdym dniem coraz bardziej, tylko co z tego? Potrzebuję czegoś stałego i pewnego, a nie internetowej znajomości.. Jesteśmy już na to za starzy. 
<- Minho, ja wrócę. Wrócę do Ciebie, tylko daj mi jeszcze trochę czasu
-> Ile mam Ci dać tego czasu? Miesiąc? Rok? Może kolejne trzy lata? 
-> Jisung, ja już wariuję przez to wszystko. 
-> Przy Hyunjinie i rodzinie udaję, że jest wszystko okej, ale czuję, że upadam przez to wszystko każdego dnia.. Po prostu cholernie tęsknię.
                            To była moja ostatnia rozmowa z Jisungiem. Nie odpisał już na moją wiadomość i ja też niespecjalnie zabiegałem o jego uwagę. Minęły dwa kolejne tygodnie.. tym razem jednak bez żadnej wiadomości ze strony tego dupka.
- Halo.. słyszysz co do ciebie mówię? - mrugnąłem kilkakrotnie, zerkając na siedzącego na wprost mnie, Hyunjina, z którym wyskoczyłem na kolację.
- Tak.
- Tak? To co powiedziałem?
- Mówiłeś o pracy i tym, że szef się ciebie uczepił..
- Tak.. mówiłem o tym 20 minut temu. Coś się stało, Minho? - upiłem kieliszek schłodzonego soju, głęboko przy tym wzdychając.
- Przepraszam.. zamyśliłem się.
- To już wiem. O co chodzi?
- Szkoda gadać. - włożyłem do ust grillowane mięso, spoglądając na przyjaciela - To jak z tą pracą?
- Potem o tym pogadamy. Znowu myślisz o Jisungu? - udając, że nie słyszę pytania, rozłożyłem na grillu kolejną porcję mięsa, z nadzieją, że Hyunjin zmieni temat - Nadal ci na nim zależy... kurwa mać, Minho..
- Nie chcę o tym gadać, okej? Ten temat już się robi nudny. 
- Leć do niego.. na co czekasz?
- Żartujesz? Zapomniałeś, że siedzę na wózku?
- No tak.. a powiedz mi, jaki to ma ze sobą związek, co?
- Nie poradziłbym sobie.
- Wezmę wolne i polecę z tobą.
- Nie żartuj. - polałem nam alkoholu, jednak wypiłem swoją porcję od razu, nie czekając na przyjaciela - Polecę tam i co mu powiem? Jemu, mediom, wytwórni? Cześć, to ja, twój niepełnosprawny facet... Byłoby po nim.
- Może w końcu ruszyłby dupę i wróciłby do Korei.. 
- Hyunjin, ja nie wiem, czy tego chcę..
- Chcesz, znam cię, Minho. Po prostu się boisz, co jest całkowicie zrozumiałe, ale wiem, że nie chcesz niczego innego, jak powrotu Jisunga. I nie zaprzeczaj, bo i tak ci nie uwierzę. - westchnąłem, sięgając ponownie po soju.
- W takim razie powiedz mi, co mam robić, co? Bo mi już naprawdę brakuje pomysłów.
- Ja na twoim miejscu wsiadłbym w pierwszy lepszy samolot do Chin i tam poleciał. Pracujesz, masz na to kasę.. Jedyne co musisz zrobić, to załatwić sobie kilka dni wolnego.
- Odpada.
- Mhm.. no to opcja numer dwa.. czekanie do usranej śmierci, aż skończy mu się kontrakt i łaskawie wróci do Seoulu.
- Ja.. on chyba już dawno o mnie zapomniał..
- Jak to? - wyjąłem z kieszeni spodni telefon, wręczając go Hyunjinowi. Chłopak przeczytał uważnie naszą ostatnią rozmowę, zamyślając się - Cały czas udawałeś? - oblizałem nerwowo wargi, biorąc od niego telefon.
- Nie było mi łatwo. 
- To dlaczego nic nie mówiłeś, do cholery?
- Bo jestem już na to za stary i czuję się, jak idiota, że wciąż wzdycham do faceta, którego poznałem przez internet. 
- Zakochałeś się..
- Dobra, to jest żałosne.. nie chcę już o tym gadać. - dopiłem do końca alkohol, machając w stronę kelnera - Poprosimy jeszcze jedno soju! 
- Może już nie pij, co?
- Jest piątek, należy mi się.
- Myślisz, że się schlejesz jak świnia i zapomnisz o tym, co czujesz, tak?
- Hyunjin, powiedziałem chyba wyraźnie, że nie chcę już o tym gadać, tak? Zmień płytę. 
- Po prostu się martwię..
- Wiem i to doceniam.. ale nie gadajmy już o tym. - około drugiej w nocy wróciłem do domu. Skończyłem studia, pracuję, ale wciąż mieszkam z rodzicami i bratem. Może to głupie, ale póki co tak jest mi wygodniej..
Byłem dość mocno pijany, dlatego też od razu położyłem się do łóżka. Ostatkiem sił sięgnąłem po telefon, uśmiechając się do widniejącego na mojej tapecie Jisunga.
- Mmm.. moje maleństwo. - zaśmiałem się, dotykając go palcem - Dawno z tobą nie rozmawiałem. - wszedłem na kakaotalka, włączając nagrywanie głosu. Do tej pory nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem - Mmm Jisungie.. piłem.. dużo dzisiaj wypiłem. - wziąłem głęboki oddech, przekręcając się na plecy - Tak bardzo za tobą tęsknię Jisungie.. Znowu leżę sam w łóżku, a.. chciałbym się do ciebie przytulić i cię pocałować. - uśmiechnąłem się do samego siebie, jednak emocje wzięły górę. Po chwili pociągnąłem nosem, rozklejając się.. jak co noc - Wróć do mnie, błagam cię. Tak bardzo cię kocham. Już sam nie wiem, co czuję i nie wiem już, co mam robić... kocham cię skarbie. Już to chyba mówiłem.. no ale taka prawda.. po prostu cię kocham. - wysłane.. zaraz po tym zasnąłem, czując koszmarny ból głowy, wywołany spożyciem zbyt dużej ilości alkoholu.


*

                              25 październik... dzień moich urodzin, których szczerze nienawidzę od momentu wyjazdu Jisunga. Spędzam je z rodziną, a wieczorami z Hyunjinem. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy.. 
- Ubrałeś się ciepło? 
- Tak. - grill, jak co roku. Hyunjin wyprowadził mnie do ogrodu, wręczając mi butelkę piwa.
- Zdrówko staruszku.
- Ja ci dam staruszka. - uszczypnąłem go w brzuch, upijając łyk alkoholu.
- Auuuuć... to bolało.
- Bardzo dobrze.. miało boleć.
- Minhooo... mogę łyczka? - spojrzałem na brata i na rodziców, którzy przygotowywali na tarasie jedzenie, po czym wręczyłem mu schłodzoną butelkę.
- Trzymaj.. tylko jednego łyczka. 
- Mam już 19-naście lat. 
- To co? Ale wciąż jesteś moim młodszym bratem i nie pozwalam ci pić. 
- Z roku na rok jesteś coraz bardziej zdziadziałym grzybem. - Hyunjin zaśmiał się, przybijając sobie z nim piątkę.
- Gdybym miał sprawne nogi, tak bym wam skopał tyłki, że nie usiedlibyście przez tydzień. - Minwoo klęknął przede mną, szeroko się uśmiechając.
- Wal śmiało.. zasłużyłem.
- Durny jesteś. - zachichotałem, odpychając go. 
- Minho.. - upiłem kilka łyków, spoglądając w stronę tarasu - Synku!
- Tak?! - nagle zza domu wyszedł Jisung. Zatkało mnie.. Hyunjin podszedł do mnie, łapiąc mnie za ramię.
- Minho.. w porządku? - skinąłem głową, czując jak z dłoni wypada mi butelka piwa. Ułożyłem ręce na kołach wózka, jadąc niepewnie w jego kierunku. Jak on się zmienił.. niesamowicie wyrósł i zmężniał. Co on tu do cholery robi? 
- Minho.. - blondyn klęknął przede mną, gwałtownie się we mnie wtulając. Nie wytrzymałem. Przytuliłem go najmocniej, jak tylko mogłem, wybuchając płaczem, jak dziecko. 
- Co.. co ty tu robisz? 
- Obiecałem, że wrócę, tak? - Jisung chwycił moją twarz w obie dłonie, uważnie mi się przyglądając - Obiecałem ci to. 
- Nie wiem, co powiedzieć. 
- Idźcie do domu! - krzyknął ojciec - Poczekamy na was! - czułem się lekko skrępowany. Nie wiedziałem od czego mam zacząć. O co zapytać w pierwszej kolejności.. Wysłuchać go, czy opowiedzieć coś o sobie? Gdy Jisung prowadził mnie do mojego pokoju, w mojej głowie kotłowało się tysiące myśli na sekundę. Znam go jak własną kieszeń, a mimo to wciąż czuję się przy nim spięty.
- Nie wiem od czego zacząć. - chłopak uśmiechnął się nerwowo, po czym zamknął za nami drzwi - Wszystkiego najlepszego skarbie. - skinąłem głową, uciekając przy tym wzrokiem. Dostałem dziś najpiękniejszy prezent na świecie, o którym nawet nie śmiałem marzyć - Pewnie nie wiesz, jak się zachować.. - chłopak kucnął przede mną, po czym złapał mnie za dłonie, ostrożnie je całując - Bardzo za tobą tęskniłem, Minho... Masz swój naturalny kolor włosów. - uśmiechnął się, przeczesując je - Wyglądasz ślicznie. 
- Na długo przyjechałeś? - szepnąłem, niepewnie na niego zerkając. 
- Na stałe. - otworzyłem szerzej oczy, czując jak ten dotyka mojego policzka - Przyjechałem jakiś czas temu, ale nie potrafiłem się przełamać i tu przyjść.. 
- Zrobiłeś mi najlepszy prezent na urodziny. - uśmiechnąłem się lekko, czując na twarzy jego ciepłe wargi - Dlaczego wróciłeś?
- Odszedłem z wytwórni.. miałem już dość.
- Że co?
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. - Jisung przywarł wargami do moich ust, sprawiając, że w jednej chwili rozpłynąłem się niczym kostka lodu. Odwzajemniałem niepewnie jego pocałunki, czując jakbym robił to po raz pierwszy - Tęskniłem za tym. - skinąłem jedynie głową, powracając do tej przyjemnej czynności. 
- Musimy... mm.. musimy porozmawiać. 
- Teraz? - jego dłonie błądziły po moim ciele, a usta pieściły szyję w tak cudowny sposób, że byłem bliski odpłynięcia.
- Mm tak... teraz. 
- Będziemy mieć na to dużo czasu. - chłopak uniósł mnie bez najmniejszego problemu, kładąc mnie na łóżku. Po chwili mój tułów wił się pod jego ciałem, ciesząc się każdą, najdrobniejszą pieszczotą z jego strony. 
- Proszę cię.. porozmawiajmy. - Jisung pocałował mnie w czoło, głęboko przy tym oddychając.
- Przepraszam.. przepraszam, tak cholernie za tobą tęskniłem.. - gdy nasze emocje opadły, chłopak wtulił się we mnie, opowiadając mi absolutnie o wszystkim. O tym, jak wyglądał każdy jego dzień, o tym, jak wygląda przemysł muzyczny w Chinach, o planach na przyszłość, o Chanie i Changbinie, tęsknocie za mną.. Pokazał mi nawet ogromny zeszyt, w którym zapisywał myśli związane ze mną. Z każdym, kolejnym zdaniem płakałem coraz bardziej. Jisung jedynie mnie przytulał i co chwilę obdarowywał czułymi buziakami. Całe swoje urodziny, spędziłem w pokoju wraz z moim skarbem. Nikt jednak nie robił mi wyrzutów z tego powodu. Nikt po nas nie przyszedł, nie zaczepiał, nie wołał.. mogłem w pełni nacieszyć się jego obecnością. Wieczorem zaczęliśmy się kochać.. mimo, że nie byłem w stanie nic poczuć, czułem się cudownie. Jego obecność i bliskość jest wszystkim, czego potrzebuję. 
- Idę jutro do pracy. - wydyszałem po tym, jak mój chłopak doszedł już któryś raz z rzędu.
- Masz już dość? - zapytał, całując mnie po twarzy.
- Nie kochanie.. nigdy nie będę miał dość. 
- Nie mogę się tobą nacieszyć, Minho. 
- Ja tobą też. - szepnąłem, pieszcząc opuszkami palców jego rozgrzaną twarz - Tak długo na ciebie czekałem.
- Cii.. jestem Minho. - mruknął, całując mnie w czoło - Jestem i zawsze już będę, przysięgam. - nie kłamał.. jest przy mnie cały czas. Nie opuszcza mnie nawet na krok. Codziennie odwozi mnie do pracy, a później z niej odbiera. Codziennie budzi mnie czułymi buziakami, codziennie kładzie się ze mną spać, nie wypuszczając mnie z objęć. Dzień w dzień zapewnia mnie, że jestem dla niego najważniejszy.. chyba rzeczywiście coś musi w tym być, gdyż przeciwstawił się swoim rodzicom, całkowicie się od nich odcinając. Przyznał im się do tego, że od czterech lat ma chłopaka i że jestem dla niego najważniejszy. Nie kłamał, mówiąc, że jego rodzice tego nie zrozumieją i nie zaakceptują. Kazali mu się wyprowadzić z domu i radzić sobie samemu. Z początku mieszkaliśmy u moich rodziców, jednak po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że najwyższa pora iść na swoje. Zarabiam niezłe pieniądze jako projektant ogrodów, Jisung pracuje jako producent muzyczny w jednej z wytwórni.. też nie ma na co narzekać. Wynajęliśmy sporych rozmiarów mieszkanie w Gangnam. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.. ja mam wygodę i komfort w poruszaniu się, a Jisung ma miejsce na swoje mini studio muzyczne, gdzie tworzy piosenki dla różnych zespołów. Żyje nam się rewelacyjnie i w końcu wszystko zaczęło się układać. W życiu nie przypuszczałbym, że moje życie nabierze takiego rozpędu. Nie martwię się też o Minwoo. Dureń załapał się na roczną wymianę studencką i od kilku miesięcy siedzi w Stanach, o czym od zawsze marzył. Hyunjin rzucił się w wir pracy. Po tym, jak otrzymał awans, daje z siebie 100%, zapominając o Bożym świecie. Opowiadał mi nawet, że kręci się koło niego koleżanka z pracy, ale ewidentnie widać, że praca stoi dla niego na pierwszym miejscu. Szkoda... taki przystojny facet, a się marnuje. Spędzamy we trójkę każdy weekend. Ja i Hyunjin wydurniamy się w studio Jisunga, a ten nas nagrywa, szantażując nas, że kiedyś obróci te wygłupy przeciwko nam. Jest rewelacyjnie... tak po prostu. Mieszkam z osobą, którą kocham nad życie i mam przy sobie najlepszego przyjaciela pod słońcem. Nie potrzebuję niczego więcej. Czasem warto jest przecierpieć pewien okres czasu, by móc w końcu nazwać się szczęśliwą osobą. Może brzmi to absurdalnie, ale po każdym trudnym okresie, przychodzą upragnione przez nas, szczęśliwe momenty. Trzeba jedynie uzbroić się w cierpliwość i dzielnie na nie czekać. Uwierzcie mi, że na pewno Wam się to opłaci. 








~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Mam pomysł na paring: Felix & Changbin, ale jeśli macie już dość SKZ, to oczywiście to zrozumiem haha. 

25 września 2018

Kakaotalk~cz.8 [Jisung&Minho]




- Minho. - uniosłem głowę znad książki, widząc stojącego w drzwiach brata - Jisung do ciebie przyszedł.
- O tej porze? - burknąłem, zerkając na telefon. Dochodziła 24.. kretyn zawsze potrafił znaleźć odpowiednią porę na odwiedziny.
- No rodzice też się trochę zdziwili.
- Nie mam ochoty z nim gadać.. powiedz, że już śpię.
- Pokłóciliście się?
- Najwidoczniej. - westchnąłem, odkładając książkę.
- Wy? Aż wierzyć mi się w to nie chce.
- Wyjeżdża do Chin. - sięgnąłem po bluzę, narzucając ją na siebie, po czym ułożyłem dłonie na kołach wózka, odwracając się w kierunku Minwoo.
- Że co robi?
- Minwoo, zlituj się.. 
- Jak to wyjeżdża? A ty?
- Dobre pytanie. - westchnąłem, unosząc brew - Pójdziesz po niego? 
- A.. myślałem, że nie chcesz się z nim widzieć.
- Zmieniłem zdanie. 
- No dobrze. - mam ochotę się na niego wydrzeć i zrównać go z ziemią. Nie cierpię go za to, co chce zrobić, ale jednocześnie tak bardzo go kocham i chcę dla niego jak najlepiej, że jestem w stanie zgodzić się na wszystko, byleby był szczęśliwy. Dlaczego akurat Chiny? Mało jest wytwórni w Korei?
- Cześć Minho. - uniosłem wzrok na przemoczonego Jisunga, ściskającego w rękach reklamówkę z jedzeniem. Mimowolnie na mojej twarzy zagościł chwilowy uśmiech, jednak równie szybko, jak się pojawił, tak samo szybko zniknął - Musimy porozmawiać..
- Rozbierz się. - podjechałem do szafy, szukając dla niego ciepłych ubrań.
- Ale..
- Przebierz się. - warknąłem, rzucając w niego dresami, t-shirtem oraz bluzą. Więcej nie protestował. Usiadł na moim łóżku, pozbawiając się kolejnych warstw ubrań. Widząc go w pełnej okazałości, w moich oczach stanęły łzy.. cholernie będę tęsknił za tym widokiem i jego wiecznie ciepłym ciałem.
- Kupiłem ci odeng i mandu..
- Nie jestem głodny.
- No tak. - blondyn westchnął, nakładając bluzę - Już.
- Widziałeś, że pada i nie wziąłeś parasola..
- Nie miałem do tego głowy. 
- Jak zwykle.. Zobaczysz, że będziesz chory.
- Martwisz się o mnie?
- Jesteśmy razem.. to takie dziwne? - pociągnąłem nosem, wycierając pospiesznie spływającą po policzku łzę - Chyba że już nie jesteś moim facetem..
- Jestem i zawsze nim będę. - Jisung kucnął przede mną, łapiąc mnie za dłonie - Kocham cię Minho.
- Kochasz i mimo to zostawiasz?
- Ja..
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Będę ciągle z tobą pisał i do ciebie dzwonił.. przysięgam.
- Tak? Jak długo? Przez miesiąc?
- Nie, Minho..
- Miej chociaż na tyle odwagi, żeby się ze mną rozstać. Nie chcę związku na odległość. - chłopak otworzył szerzej oczy, ściskając mnie mocniej za ręce.
- Minho.. co ty pieprzysz do cholery?
- Jisung, pomyśl... Raz w życiu się na czymś skup, błagam cię. - ułożyłem dłoń na jego policzku, pieszcząc jego delikatną buźkę - Będziesz pochłonięty pracą.. poznasz na pewno nowych ludzi. Będziesz spełniał swoje marzenia w wytwórni muzycznej.. w obcym kraju, który pewnie będziesz chciał poznać.. Zapomnisz o mnie, nie oszukujmy się. - wymusiłem uśmiech, czując na twarzy chłodne strużki łez - Nie wytrzymam tutaj bez ciebie, ale tak bardzo cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej, że nie mam serca cię tu zatrzymywać. Naprawdę się cieszę, że ktoś was zauważył.. boli mnie jedynie to, że to tak daleko. - chłopak położył głowę na moich kolanach, pociągając przy tym nosem. Wplątałem palce w jego gęste włosy, drapiąc go ostrożnie po głowie. Jest to coś, co robię codziennie od czterech miesięcy... nie wytrzymam bez tego głupiego z pozoru gestu. Co ja mam do cholery zrobić?
- Pieprzę ten wyjazd.. jesteś dla mnie ważniejszy, Minho. - spuściłem głowę, całkowicie się rozklejając - Zostanę z tobą. - powiedział, wycierając moje policzki - Nie płacz, proszę cię. 
- Nie.. masz tam jechać. Nie wybaczyłbym sobie do końca życia, jakbym pozbawił cię marzeń.
- Ale ja chcę tylko ciebie.. nie potrzebuję niczego innego. 
- Pomyśl.. marzyłeś o tym od małego. Mnie znasz zaledwie pięć miesięcy. 
- I to wystarczyło żeby mi się wszystko przewartościowało. 
- Przestań..
- Minho, posłuchaj mnie..
- Mam ci ułatwić sprawę? - Jisung zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając.
- O czym ty mówisz?
- Nic cię tu nie trzyma poza mną?
- Kompletnie nic..
- Koniec z nami Jisung. - zagryzłem wargę, starając się nie wybuchnąć. Były to najbardziej bolesne słowa, jakie mogłem wypowiedzieć. Odwróciłem się pospiesznie, dławiąc się niemalże łzami. Będę cierpiał jak jasna cholera, ale przynajmniej wiem, że w słusznej sprawie.
- Minho... co ty mówisz.. - płakałem jak głupi. Chciałem jakoś powstrzymać targające mną emocje, ale nie umiałem - Powtórz to. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując jak chłopak odwraca mnie w swoją stronę - Nie chcesz ze mną zrywać.. nawet nie potrafi ci to przejść przez gardło..
- Nie, nie chcę.. Ale wiem, że muszę. 
- Nie, nie musisz.. Nigdzie się nie wybieram.
- Nie denerwuj mnie, błagam cię. - blondyn klęknął, wbijając się w moje wargi. Zadrżałem, łapiąc go odruchowo za ramiona, na co ten zareagował lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że bym tam bez ciebie wytrzymał?
- Jesteś dużym chłopcem.. poradziłbyś sobie. 
- Nie poradziłbym sobie bez ciebie. - mówiąc to, uniósł mnie do góry, po czym położył mnie ostrożnie na łóżku.
- Co ty.. - Jisung nachylił się do mnie, całując mnie po szyi. W międzyczasie rozpinał moją bluzę, dotykając przy tym mojego ciała - Przestań. 
- Chcę się z tobą kochać.
- No nie żartuj. 
- Nie żartuję. - blondyn wskoczył na łóżko, pozbawiając nas kolejnych warstw ubrań. Dopiero gdy przywarł do mnie swoim ciałem, nabrałem ochoty na więcej, mimo że wszystko sobie jedynie wyobrażam.. całą przyjemność z tej bliskości czerpie tylko i wyłącznie mój chłopak..
- Jisung..
- Bądź cicho, proszę cię. - to była długa noc. Kochaliśmy się przez długie godziny, aż na dworze zaczęło świtać. Czułem, że jest to coś w rodzaju pożegnania. Dlatego też zgodziłem się na seks z nim.. rano i tak chciałem powrócić do tego tematu i pchnąć go w stronę jego marzeń..


*

- Nie śpisz żabko? - usłyszałem za plecami mruknięcie chłopaka. Zacisnąłem jedynie dłoń na pościeli, głęboko przy tym wzdychając.
- Nie.. nie mogłem zasnąć.
- Hm? - Jisung przytulił mnie, obdarowując mój kark czułymi pocałunkami - W ogóle nie spałeś?
- W ogóle..
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Słodko spałeś... chciałem na ciebie popatrzeć. 
- Zamieszkamy razem, hm? I będziesz mógł na mnie patrzeć cały czas.
- O czym ty mówisz.. 
- Jak to, o czym? - przekręciłem się na plecy, dotykając ponownie jego twarzy.. po prostu uwielbiam to robić - Spędźmy razem całe życie.
- Skarbie... boisz się powiedzieć swoim rodzicom o tym, że ze mną jesteś. Chcesz mnie ukrywać w piwnicy, jak będą cię odwiedzać?
- Oszalałeś?
- Poza tym dzisiaj długo o nas myślałem.. - westchnąłem, czując, że znów się rozklejam - Jedź do tych Chin.. błagam cię.
- Nie, ja już postanowiłem..
- Ale ty tak naprawdę tego nie chcesz.. Nie chcesz tu zostać i nie chcesz zmarnować swojej szansy. Jisung.. jakoś sobie poradzę. Nie będę miał do ciebie o nic żalu.. a ty nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, zostawiając mnie. Lecisz tam spełniać marzenia... druga taka okazja już się nie powtórzy..
- Ale Minho.. - blondyn nachylił się nade mną, zanosząc się przy tym łzami. Walczył z nimi, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Kocham cię najbardziej na świecie i będę na ciebie czekać. - chłopak wtulił się we mnie, płacząc przy tym jak dziecko - Nie zmarnuj tej szansy. - dodałem szeptem, przytulając go najmocniej, jak tylko mogłem. Dobrze, że pojedzie.. Niedługo zobaczę go na wielkiej scenie i powiem z dumą: "to właśnie mój chłopak". Mam tylko nadzieję, że o mnie nie zapomni i że kiedyś do mnie wróci. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym już go nigdy nie zobaczyć, czy przytulić..


*

- Ha! Znowu wygrałem! - krzyknął uradowany Hyunjin, rzucając we mnie kartami - Jestem mistrzem!
- Aishhh za dobry jesteś. Musimy zagrać w coś, w czym ja jestem dobry.
- Nie ma takiej gry.
- Jest, ale w życiu nie będę w nią z tobą grać. 
- Jakaś kamasutra?
- Ha ha ha... jestem świetny w całowaniu. Tak słyszałem..
- Od Jisunga?
- A od kogo? Z nikim innym nie byłem. - westchnąłem, zbierając dość niechętnie rozsypane karty.
- W sumie niepotrzebnie o nim mówię..
- Daj spokój.. Minęły trzy lata i jakoś żyję. - tak.. trzy lata temu Jisung wyjechał do Chin. Ponoć idzie im rewelacyjnie.. dużo o nich słyszę, czytam w internecie, śledzę ich występy. Rozmawiam z Jisungiem, jednak nie tak często, jak podczas pierwszego roku, gdy tam wyjechał. Niby wciąż jesteśmy razem, ale to już nie to samo.. Nie widzieliśmy się na oczy przez trzy lata. Oglądając go w internecie, widzę, że niesamowicie się zmienił. Jest bardzo przystojny, niesamowicie charyzmatyczny i pewny siebie. Wciąż jednak ma ten sam, wspaniały charakter. Nie uderzyła mu do głowy woda sodowa. Czasem jeszcze pisze mi, że tęskni za moim dotykiem, że chciałby się do mnie przytulić i że bardzo mnie kocha, jednak te słowa nie robią już na mnie takiego wrażenia, jak kiedyś. Czuję po prostu, że długa przerwa i dystans robią swoje.. 
- Ciekawe jak to będzie, jak wróci.. 
- O ile wróci. Twierdzi, że świetnie im idzie.
- Może i tak, ale każda wielka kariera, kiedyś się kończy.
- Życzę mu jak najlepiej.. Niech to trwa jak najdłużej.
- Wiesz.. patrząc na ciebie myślę sobie, że ten dupek nie mógł trafić na lepszego chłopaka. 
- Tak myślisz?
- Mhm.. Nie wiem, czy bym umiał zrezygnować z kogoś, kogo kocham.. Raczej zrobiłbym wszystko, żeby został ze mną.. Tak.. myślałbym w tej kwestii dość egoistycznie. 
- Nawet jeśli ta osoba pojechałaby spełniać marzenia?
- Nawet wtedy. - uśmiechnąłem się, słysząc dźwięk kakaotalka. Wiedziałem, że to Jisung, bo tylko z nim piszę na tym komunikatorze - Co napisał? 
- "Wszystko u ciebie w porządku? Ja właśnie jadę na próbę, bo startujemy z nowym projektem. Ciągle o tobie myślę i bardzo mocno cię kocham, Minho. Mam nadzieję, że niedługo się w końcu zobaczymy. Jak spotkasz się z Hyunjinem, to proszę, pozdrów go ode mnie. Jestem ci niesamowicie wdzięczny za to, że zgodziłeś się na ten wyjazd. Przeżywam tu bardzo ciężkie, ale równocześnie szczęśliwe i satysfakcjonujące mnie chwile. Kocham cię żabko". - westchnąłem, odkładając telefon.
- Widzę, że nadal mu zależy.. 
- Tak myślisz?
- No tak to wygląda. - skinąłem głową, wymuszając przy tym uśmiech - W porządku?
- Tak.
- Nie odpiszesz mu?
- Niech poczeka..
- Nie poznaję cię. Kiedyś od razu rzucałeś się na telefon, byleby mu odpisać.
- Hyunjin, to już trzy lata.. oddaliliśmy się od siebie. 
- Nie Minho... ty się od niego oddalasz. - zmarszczyłem brwi, przyglądając się uważniej przyjacielowi.
- O czym ty mówisz?
- Chłopak jest sławny jak jasna cholera, a mimo to ciągle o tobie myśli i pisze do ciebie zapewne w każdej wolnej chwili. Ja wiem, że to nie to samo, jak wtedy, gdy był tu na miejscu, ale nie uważasz, że musi mu naprawdę bardzo zależeć, skoro nadal w tym siedzi?
- Ale..
- Tak Minho.. najłatwiej jest powiedzieć, że "oddalamy się od siebie".. ale zastanów się dlaczego to w kółko powtarzasz.. Nie kochasz go już? - zagryzłem wargę, odwracając przy tym wzrok - Minho.. no co ty..
- Nie.. kocham go. Bardzo go kocham i cholernie za nim tęsknię, tylko.. zaraz będę miał 23 lata i wiesz.. patrzę na to wszystko trochę trzeźwiej niż kiedyś. 
- To znaczy?
- To znaczy, że wiem, że jeśli kiedykolwiek wróci, to będziemy dla siebie obcymi osobami. Znowu będziemy musieli uczyć się siebie od nowa.. 
- Ale to jest piękne.
- Co w tym pięknego?
- Poznaliście się totalnie przez przypadek, zaczynacie się spotykać, macie świetny związek, potem on wyjeżdża, wraca po kilku latach i nadal jesteście razem... wow.. - uśmiechnąłem się pod nosem, obserwując rozmarzonego Hyunjina - Chyba napiszę o was książkę. 
- Oho... powodzenia w takim razie. - zaśmiałem się, sięgając po telefon.
- No jeszcze się zdziwisz, mówię ci. - chłopak wstał, zbierając się do wyjścia - Spadam.. a ty pogadaj z Jisungiem. 
- Tak jest.
- Widzimy się jutro?
- No pewnie. Przyjedź po mnie.
- Spoko.. jutro ci napiszę co i jak. - Hyunjin pocałował mnie w głowę, uśmiechając się - Nie siedź za długo. Jest już późno jak cholera.
 - Dobrze, dobrze.
- Na razie. - pomachałem przyjacielowi, widząc jak ten zamyka za sobą drzwi. Wtedy też przeniosłem wzrok na telefon. Powinienem odpisać i chyba już nawet wiem co.
-> Jisung, ja już tak dłużej nie mogę. Nie mogę znieść tęsknoty za Tobą, nie mogę znieść tego, że codziennie zasypiam sam, zastanawiając się co robisz. Wiem, że sobie świetnie radzisz i bardzo mnie to cieszy, naprawdę. Po prostu nie chcę nadal żyć w takiej iluzji. Nie chcę już kreować obrazów, których nigdy nie zobaczę, zrozum. Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać, kibicować Ci i Cię wspierać, ale ja już mam dość czekania i łudzenia się, że będzie między nami, jak kiedyś. Przepraszam.. Powodzenia Jisung!




~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Przepraszam, że tak krótko i jeśli pojawiły się jakieś błędy, również za nie przepraszam, ale od kilku dni leżę z gorączką i napisanie tej części było dla mnie sporym wyzwaniem haha. Mam nadzieję, że u Was ze zdrówkiem wszystko w porządku.~

22 września 2018

Kakaotalk~cz.7 [Jisung&Minho]





- Złaź ze mnie. - wydyszałem, pieszcząc dłońmi rozgrzaną twarz Jisunga. Mój chłopak położył się na mnie, dając mi porządnego buziaka w czoło - Wiewióro..
- Moment. - blondyn spojrzał na mnie, posyłając mi ciepły uśmiech - Jesteś uroczy. 
- Bardzo?
- Najbardziej na świecie. - odkąd jestem z Jisungiem, promienieję z dnia na dzień coraz bardziej. Jesteśmy razem od czterech miesięcy i układa nam się cudownie. Nie mogłem sobie tego lepiej wyobrazić. Boli mnie tylko to, że ciągle spotykamy się u mnie, a nie w jego domu, ale jego rodzina nic nie wie. Nie wiedzą, że ich jedyny syn jest gejem. Ponoć mówił o mnie swoim znajomym i przyjaciołom, ale nie miałem jeszcze okazji ich poznać, choć bardzo tego chcę.
- Dasz mi buzi?
- No pewnie. - chłopak nachylił się do mnie, wbijając się w moje wargi. Odwzajemniałem jego namiętne pocałunki, pomrukując z zadowolenia. Owinąłem ręce wokół jego szyi, czując jakbym obejmował rękoma cały swój świat. Kocham go tak bardzo, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić.
- Mieliśmy się uczyć do sesji. - zachichotałem, czując jego wargi na szyi i obojczykach - Jisungie.
- Mhm... słyszę.
- Kochamy się od dwóch godzin... mam jutro egzamin.
- I tak go zdasz na piątkę, kujonku. 
- Nie zdam, jeśli nie wypuścisz mnie z łóżka.
- Oj no chwila. - przywarłem ponownie do jego warg. Jego dłoń pieściła moją talię oraz brzuch, doprowadzając mnie do obłędu.
- Minho. - Jisung zerwał się, kładąc się gwałtownie obok mnie. Do pokoju wparował Minwoo.. - Oh..
- Prosiłem żebyś pukał. - zaśmiałem się, zerkając na swojego chłopaka.
- Dobra, działajcie sobie.. Chciałem tylko powiedzieć, że wychodzę.
- Dokąd?
- Idę do Jeongina, grać na konsoli.
- Tylko..
- Tak, wiem.. Nie będę pił, palił i będę na siebie uważać.
- I..
- I wrócę przed 22. Na razie. 
- Paa. - gdy drzwi za 15-latkiem się zamknęły, zerknąłem na Jisunga, uśmiechając się.
- No, no... ładnie go wytresowałeś.
- W końcu zmądrzał, co? - nachyliłem się do niego, całując go w czoło - Kocham cię. - szepnąłem, głaszcząc go po buzi - Mój aniołek. 
- Aniołek z różkami.
- Ta... chyba z rogami, jak stąd do Busan. - zaśmiałem się, całując go - Wstawaj. Musimy się wziąć za robotę. 



*

- Denerwujesz się.. - Jisung spojrzał na mnie, łapiąc mnie przy tym za rękę. Nadszedł weekend.. do końca sesji zostały nam pojedyncze egzaminy, więc postanowiliśmy w końcu wyluzować i spędzić całe dwa dni na błogim lenistwie. Mój chłopak zaprosił mnie do swojego domu.. pierwszy raz. Nie dość, że poznam jego ojca, to w końcu będę miał okazję porozmawiać z jego przyjaciółmi, z którymi nagrywa. A tak, nie pochwaliłem się wam. Ojciec Jisunga ma mnóstwo pieniędzy. Wybudował swojemu synowi studio nagraniowe w jego własnym pokoju... czad, co? Mało tego.. Jisung oraz jego dwaj, najbliżsi przyjaciele - Chan i Changbin - nagrywają swoje piosenki. Ich grupa nazywa się 3RACHA.. koncertują po niewielkich klubach, publikują swoje kawałki w internecie.. Jestem z niego niesamowicie dumny i bardzo imponuje mi tym, co robi. Moje kochane, zdolne maleństwo.
- Tak.. trochę. 
- Czym się stresujesz?
- Poznam twojego ojca.. 
- Ja jak poznawałem twojego, byłem wyjątkowo wyluzowany. - spojrzałem na niego karcąco, unosząc przy tym brew.
- Ty jesteś zawsze wyluzowany.
- No tak, prawda.. Oj Minho, będzie dobrze. On za moment wychodzi na jakąś kolację biznesową..
- A potem przyjdą Chan i Changbin..
- Ich też się boisz? To takie same oszołomy, jak ja. - zaśmiałem się, nachylając się do niego z chęcią pocałowania go, jednak ten cmoknął mnie pospiesznie w policzek, odsuwając się ode mnie.
- Co ty..
- Przepraszam, ale mój ojciec może nas zobaczyć.
- No i co z tego? Przecież i tak miałeś zamiar mnie dzisiaj przedstawić. - zamilkłem, widząc zmieszanie na jego twarzy - Aha... chciałeś mnie przedstawić jako kolegę..
- Skarbie, nie bądź zły..
- Nie jestem. Jest mi tylko cholernie przykro. 
- Wszystko ci później wytłumaczę.
- Daj spokój.. możemy już wysiąść?
- Tak.. - blondyn wyskoczył z samochodu, po czym otworzył moje drzwi, rozkładając przy mnie wózek - Minhooo.. 
- Nie denerwuj mnie bardziej, dobrze ci radzę. 
- Bardzo mi się oberwie?
- Czy ty możesz choć raz podejść do sprawy poważnie?
- Raz podszedłem, jak mówiłem ci, że cię kocham. - wziąłem głęboki oddech, przenosząc wzrok na jego dom.
- Związałem się z kompletnym idiotą. - burknąłem, czując jak ten sadza mnie na wózku.
- Wyjaśnię to, przysięgam. 
- Wstydzisz się tego, że masz chłopaka kalekę? 
- Co? Co ty wygadujesz?
- No to jak mam to rozumieć?
- Moi rodzice.. no.. oni się brzydzą takimi rzeczami.
- Ale to twoi rodzice..
- Minho, oni nie zrozumieją.
- Dobra, nie ważne.. - Jisung kucnął przede mną, łapiąc mnie za ręce.
- Najpierw poznaj mojego ojca, okej? I obiecuję, że potem z nimi pogadam.
- Obiecujesz?
- Tak.. daj mi tylko troszkę czasu, okej? - skinąłem głową, wzdychając.
- Okej.. przepraszam, że tak naciskam. Po prostu traktuję to bardzo poważnie i..
- Ja też.. Minho, ja też. Ale nie potrafię mu się przeciwstawić, rozumiesz? 
- Rozumiem..
- Uśmiechnij się, proszę cię. - wymusiłem uśmiech, widząc wychodzącego z wnętrza domu, dostojnego mężczyznę, w niesamowicie eleganckim garniturze - Mój ojciec.. cześć tato!
- Cześć synek! - mężczyzna podszedł do nas, podając mi rękę - Dobry wieczór.
- Oh.. dobry wieczór. Nazywam się Minho.
- Jimin, bardzo mi miło.
- Mi również. 
- Jak zdrówko? W porządku?
- Tak, dziękuję. 
- Super.. jakie macie plany na wieczór?
- Chłopaki zaraz wpadną.. pokażemy Minho jak nagrywamy.
- Ooo powinno ci się spodobać. - uśmiechnął się, klepiąc mnie po ramieniu.
- Tak.. nie wątpię..
- Ja niestety już spadam, bo zaraz mam kolację.
- No jasne, leć.
- Ale zaproś Minho jutro na obiad.. pogadamy.
- No pewnie. - zaczerwieniłem się, przytakując.
- Dziękuję. - wtedy jednak ze spodni jego garnituru rozległ się dźwięk telefonu.
- Już do mnie wydzwaniają.. - westchnął, sięgając do kieszeni - Bawcie się dobrze, chłopcy.
- Ty też, na razie.
- Do widzenia. - blondyn bez słowa wprowadził wózek na taras, pomagając mi wejść do środka tak niesamowicie bogatego domu, że to się w głowie nie mieści.
- I jak?
- Masz bardzo sympatycznego ojca.
- Jest fajny.. tylko co z tego.. - moja wiewióra zdjęła mi buty oraz kurtkę, prowadząc mnie do swojego pokoju.
- Powinieneś zabrać go na soju i szczerze pogadać.
- Masz rację.. ale zrozum, że się boję. 
- Rozumiem.. rozumiem, bo miałem dokładnie to samo. - złapałem go za rękę, lekko się uśmiechając - Masz świetny dom.
- Kiedyś też będziemy taki mieć.
- Chciałbyś mieć kiedyś taki wielki dom?
- Hm.. myślę, że tak. Tobie będzie wygodnie się poruszać.. ja zrobię sobie studio..
- Ahh.. mój chłopak będzie idolem?
- Kto wie?
- A jak rozwrzeszczane fanki mi ciebie zabiorą?
- Pf.. żartujesz? Która by mnie chciała?
- Też prawda. - zaśmialiśmy się, wchodząc do jego pokoju. Wyłożony cegłą sufit, białe ściany, wielkie łóżko, telewizor, konsola, całe biurko zastawione komputerami.. - Wow. - spojrzałem na wspomniane wcześniej komputery, widząc stojącą za nimi, szklaną ścianę, za którą znajdowało się prywatne studio mojego szkraba - Trochę mnie przytkało..
- Chciałbyś coś nagrać?
- Co?
- Spróbuj. - mówiąc to, ruszył w kierunku studio.
- Nie.. ja nie umiem śpiewać. 
- Każdy umie. 
- Skarbie, ja naprawdę..
- Tylko raz... dla mnie. 
- Dla ciebie? - westchnąłem, widząc jak ten zniża mikrofon. Jisung uśmiechnął się szeroko, pospiesznie przytakując - No dobrze, niech ci będzie.
- Jesteś najlepszy.
- Wiem. - zaśmiałem się, nakładając słuchawki - A co mam zaśpiewać?
- Hm.. może "Stay with me"?
- Co? Ale to na początku śpiewa laska i..
- Tak zmontuję dźwięk, że będzie dla ciebie idealny.
- Jak nie to cię kopnę w dupę.. - uniosłem palec, mierząc nim w chłopaka - Wyręczę się Minwoo, nie martw się. 
- Nic nie mówię. - zachichotał, wychodząc z pomieszczenia. Po chwili ujrzałem go za szybą. Robił jedynie coś na komputerach, a wyglądał tak niesamowicie, że w jednym momencie zakochałem się w nim jeszcze bardziej - Kotek, słyszysz mnie? - słysząc w słuchawkach jego ciepły głos, uśmiechnąłem się szeroko, przytakując.
- Słyszę. 
- Okeeej... zaśpiewaj coś.. dosłownie chwilkę. 
- Ale co?
- Co tylko chcesz. Muszę ustawić sprzęt.
- Hmm.. dobra mam. - odchrząknąłem śpiewając pierwszą lepszą piosenkę, która wpadła mi do głowy.
- Super... jesteś gotowy? 
- Nie, ale chcę to już mieć za sobą. - zaśmiałem się, zaciskając dłonie na kołach wózkach - To stresujące.
- Jestem tu tylko ja, Minho. Pamiętaj, że to ma być zabawa. 
- Dobra. Zaczynamy! 
- Uwaga... wchodzisz za trzy... dwa... jeden. - dałem z siebie absolutne maximum. Całą piosenkę zaśpiewałem z zamkniętymi oczami, wyobrażając sobie Jisunga. Chciałem dać mu tą piosenką siebie... tak po prostu - Iiiii.. koniec! - chłopak zdjął słuchawki, wchodząc pospiesznie do studio.
- I jak?
- Jesteś niesamowity! 
- Daj spokój. - zaśmiałem się, widząc jak ten klęka przede mną, całując mnie po twarzy.
- Moje zdolne maleństwo. 
- Jisuuuuuung. - śmiałem się, przyjmując jego buziaki z ogromną przyjemnością.
- Nagrywacie? - otworzyłem szerzej oczy, widząc stojących w drzwiach, dwóch chłopaków. No tak... idealne pierwsze wrażenie, zrobione.
- Oo jesteście. - Jisung wstał, łapiąc mnie przy tym za rękę - Minho.. to właśnie Chan i Changbin... A to.. mój chłopak. - wspomniany wcześniej Changbin parsknął śmiechem, podchodząc bliżej mnie.
- Miło mi. - uśmiechnąłem się, podając mu rękę, jednak ten zignorował to, spoglądając na sprzęt.
- Podnieś mikrofon.. mam ochotę popracować.
- Czekaj chwilę. - Chan podał mi rękę, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech - Chan, Bangchan, Chris.. miło mi cię poznać.. w końcu. 
- W końcu poznajemy się, po czterech miesiącach.
- Dokładnie.. nie wiem dlaczego ten kretyn tyle cię przed nami ukrywał. 
- Może wstydzi się tego, że jestem kaleką. - spojrzałem na swojego chłopaka, unosząc przy tym brew.
- Zwariowałeś Minho?
- Żartuję no.. wyluzuj. 
- Pożartowaliście już? - wtrącił Changbin - Bierzmy się w końcu za robotę. - co za gbur... podałem mu ponownie rękę, wymuszając przy tym uśmiech.
- Miło mi cię poznać. 
- Ta.. Już teraz wiem dlaczego Jisung nie ma dla nas czasu..
- Słucham?
- Changbin, daruj sobie..
- Opieka nad taką osobą to pewnie kupa czasu, co?
- Taką osobą? To znaczy jaką? - oburzyłem się, czując mocniej bijące serce.
- Poruszasz się na wózku.. Nie mam nic do takich osób, tylko dlaczego akurat mój przyjaciel musiał się związać z tobą? 
- Changbin, przestań.. - warknął Chan, odciągając go ode mnie.
- Wyrażam tylko swoje zdanie. Chyba mam do tego prawo..
- O co ci chodzi? - spojrzałem na niego, czując się jak skończony śmieć, jednak starałem się tego po sobie nie pokazywać - W ogóle mnie nie znasz, a już wystawiasz o mnie opinię. Nie ukradłem ci przyjaciela.. Nie trzymam go przy sobie na siłę i nie narzucam mu ilości godzin, które ma ze mną spędzić, więc z łaski swojej, zejdź ze mnie.
- Okej... spoko, niech ci będzie. - warknął, mierząc mnie wzrokiem - Niedługo i tak będzie po tym waszym związku.
- Że co?
- Changbin, skończ do cholery jasnej. - Jisung chwycił go za nadgarstek, chcąc wyprowadzić go ze studio.
- Nie powiedziałeś mu?
- Nie, Changbin..
- O czym niby miał mi powiedzieć? 
- O tym, że chińska wytwórnia się nami zainteresowała i wyjeżdżamy do Szanghaju. - otworzyłem szerzej oczy, czując jakby ktoś wbił mi nóż w plecy.
- Po jaką cholerę się mieszasz.. - Jisung kucnął obok mnie, łapiąc mnie za rękę, jednak po chwili pospiesznie ją zabrałem - Minho, wytłumaczę ci to..
- Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Minho, nie wiedziałem jak..
- Mhm.. wyjeżdżasz... super. - parsknąłem śmiechem, czując napływające do oczu łzy - To co? To już koniec?
- Weźcie, bo nie wytrzymam. - Changbin wywinął oczami, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Skończ... wystarczająco narobiłeś. - burknął Chan, wyprowadzając przyjaciela do pokoju.
- Minho, musimy o tym porozmawiać na spokojnie.. 
- Jesteś pieprzonym tchórzem. 
- Tak, jestem.. Wziąłem za ciebie odpowiedzialność, a ten wyjazd wyszedł tak niespodziewanie.. 
- Jedź.. przecież to spełnienie twoich marzeń. - zacisnąłem powieki, czując wypływające na policzki łzy.
- Proszę cię, nie płacz.
- Myślisz o mnie na poważnie, tak? Dlatego mnie okłamywałeś?
- Ale ja..
- Gdyby nie Changbin, jestem pewien, że nadal byś to ukrywał. Zakochiwałbym się w tobie z dnia na dzień coraz bardziej, a któregoś dnia byś mi po prostu oświadczył, że jutro lecisz do Chin... rewelacja. - pociągnąłem nosem, jadąc w kierunku drzwi. Nie miałem ochoty go oglądać. Najchętniej uderzyłbym go w twarz. Poniżył mnie przy swoich najbliższych przyjaciołach. Miałem się z nimi świetnie bawić, a skończyło się naszą pierwszą kłótnią.
- Minho, co ty wyprawiasz?
- Wracam do domu. 
- Co? - minąłem Chana i Changbina, rzucając im przy tym wymowne spojrzenie.
- Pracujcie... już nie będę wam przeszkadzać.
- Ale Minho.. - zaczął Bangchan, jednak Jisung pospiesznie go uciszył.
- Proszę, nie mieszajcie się.. 
- Na razie. - wyjechałem z jego pokoju, kierując się w stronę wyjścia.
- Minho, ja cię nie zostawiam. Porozmawiaj ze mną do cholery.
- Teraz? Przy kolegach?
- Poproszę ich żeby wyszli..
- Żartujesz? Przecież macie pracować. - powiedziałem sarkastycznie, ubierając się.
- Odwiozę cię..
- Nie chcę. 
- Do ciebie jest stąd kawał drogi..
- Poradzę sobie. 
- Ale..
- Jisung, odwal się! Jestem na ciebie wściekły i nie mam ochoty na twoje towarzystwo, rozumiesz?! - minąłem go, wyjeżdżając na taras - Cieszę się, że to jest jasne.. - dodałem, chcąc zniknąć z jego pola widzenia jak najszybciej. Czuję się potwornie.. Dupek oszukiwał mnie cały czas. Pytanie tylko, jak długo.. I tu nie chodzi o to, że wyjeżdża spełniać swoje marzenia. Cieszę się, że coś robi w tym kierunku. Chodzi o to, że mnie okłamywał i gdyby nie jego gburowaty kolega, pewnie nadal by to robił. Tchórz nie ma jaj, żeby zachować się jak prawdziwy facet. Nie mam pojęcia, co mam teraz robić. Kocham go tak bardzo, że byłbym w stanie zostawić wszystko i jechać razem z nim. Przeszkodą jest ten przeklęty wózek. Nie chcę być tam dla niego ciężarem.. poza tym też nikt nie powiedział, że on w ogóle chciałby ze mną tam lecieć. Nie dość, że w końcu by się realizował w tym, co kocha, to miałby też z głowy pieprzonego kalekę... Wszystko posypało się szybciej, niż przypuszczałem..




~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziś minął miesiąc odkąd dołączyłam do administracji Stray Kids Poland!!! Jeśli chcielibyście być z chłopcami na bieżąco, to serdecznie zapraszam na fb oraz tt.:)
Buziaki~