27 września 2018

Tożsamość~cz.1 [Changbin&Felix]





                        Wróciłem ze szkoły, rzucając na łóżko swój plecak. Mam masę zadań do zrobienia, ale tak bardzo jestem zmęczony, że nie mam na to kompletnie siły. Sięgnąłem po ręcznik, idąc leniwie w kierunku łazienki. Chciałbym jakiejś zmiany.. chciałbym zacząć wszystko od nowa.. poznać kogoś ciekawego, wyrwać się stąd, przeżyć coś niesamowitego. Są to jednak tylko i wyłącznie marzenia, z którymi nie mogę nic zrobić. Z pozoru tak prosta rzecz, a tak trudna do osiągnięcia. Nachyliłem się nad umywalką, płucząc dokładnie twarz. Po spojrzeniu w lustro, ujrzałem znów swoją piegowatą buzię, którą zasłaniam codziennie podkładem.. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to męska czynność, ale moje kompleksy biorą górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Ciota... znowu zmywasz tapetę? - westchnąłem jedynie, odwracając się w stronę "kolegów".
- Nasz Yongbok znowu zasłania swoją piegowatą gębę?
- Jestem Felix.. - burknąłem, robiąc krok w kierunku drzwi.
- A ty dokąd? 
- Dajcie mi spokój.
- Pytam, dokąd idziesz..
- Do pokoju, a gdzie niby mam iść?
- Grzeczniej.. Yongbok. - zaśmiał się Hongseok, wywołując tym samym śmiech wśród swoich durnych koleżków.
- Mam na imię Felix... zapamiętaj dupku. 
- Ty.. uważaj co i do kogo mówisz. - chłopak złapał mnie za koszulę od mundurka, mocno za nią szarpiąc.
- Puszczaj!
- Naucz się w końcu szacunku do mnie! 
- Przyłóż mu Hongseok! 
- Usadź gnoja! 
- Puść mnie do cholery! - wrzasnąłem, miotając się na wszystkie strony - Zostaw mnie!
- Co tu się znowu dzieje panowie? - wylądowałem na chłodnej posadzce, widząc stojącego w drzwiach opiekuna naszego piętra - Teraz wam mowę odjęło? Co tu się dzieje, pytam.
- Felix się na nas rzucił.
- Dokładnie.. zaczął wyzywać Hongseoka i w końcu rzucił się na niego z łapami. 
- To prawda? - mężczyzna spojrzał na mnie karcąco. Czując na sobie pełne nienawiści spojrzenia chłopaków, przytaknąłem, wstając powoli z ziemi - Panowie, rozejść się... a ciebie Felix zapraszam do mojego gabinetu.
- Tak jest.. - burknąłem, idąc za nim we wskazane miejsce. Mam dość... tak jest niemalże codziennie. Nigdy sam z siebie nie sprawiam problemów wychowawcom i wydaje mi się, że oni mają pełną świadomość tego, że te konflikty nigdy nie wychodzą z mojej strony, jednak ja zawsze biorę winę na siebie, bo najzwyczajniej w świecie się boję. Gdybym wydał chłopaków, dopiero miałbym przerąbane.
- Proszę. - wszedłem do pokoju, stając na wprost drewnianego biurka - Yongbok..
- Felix... proszę.
- No tak.. Felix, powiedz w końcu prawdę. Oni cię gnębią, mam rację?
- Nie.. ja ich zaczepiam. 
- Mhm... a dlaczego?
- Sam nie wiem.. - wzruszyłem ramionami, widząc jak ten zajmuje swoje miejsce - Widocznie potrzebuję jakiejś rozrywki. 
- Ciągła walka z rówieśnikami to twoja rozrywka, tak?
- A co innego mogę tu robić?
- Piszesz... wiem, że świetnie piszesz. Napisz coś większego... może jakaś książka? - parsknąłem śmiechem, siadając na biurku, po czym nachyliłem się do mężczyzny.
- Nie mam tu warunków do pisania.. tu nie ma warunków do życia..
- Felix, ja wiem, że jest ci ciężko..
- Nie, nic pan nie wie. Mam już dość życia tutaj... dość, rozumie pan? - pociągnąłem nosem, odwracając przy tym wzrok.
- Hej.. nie płacz chłopaku. - wychowawca wstał z miejsca, podchodząc do mnie - Dlaczego płaczesz?
- Ja już tak nie mogę. 
- Został ci rok.. tylko rok. Jesteś silny, poradzisz sobie. 
- I co będzie potem? - spojrzałem na niego, wycierając policzki - Z resztą.. was to przecież nie obchodzi.
- Nie mów tak..
- A tak nie jest? Dacie nam parę wonów na start i róbcie se co chcecie. Jestem pewien, że większość dzieciaków, która stąd wyszła, została zawodowymi menelami. - zszedłem z biurka, idąc w kierunku drzwi - Ah.. jaką otrzymuję karę za wszczęcie bójki?
- Napisz dobre opowiadanie o emocjach. - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, przyglądając się uważnie mężczyźnie.
- To żart?
- Nie.. chcę przeczytać coś dobrego. O tym, co czujesz. Jakie emocje tobą targają i dlaczego.. Masz na to tydzień.
- W porządku, niech tak będzie. - ukłoniłem się głęboko, sięgając klamki - Myślę, że dam to panu nawet jutro.
- Super, cieszę się.
- Do widzenia. - wyszedłem z pokoju, idąc w kierunku swojej sypialni, którą dzielę z trzema innymi chłopakami. Jest to niesamowicie uciążliwe i niekomfortowe. Nie mam w nim warunków do nauki, a chcę uczyć się jak najlepiej, by iść na dobrą uczelnię.. nie mogę w spokoju pisać, bo co chwilę coś rozprasza moje myśli.. nie mogę urządzić pokoju tak, jakbym ja tego chciał.. nie mogę wypłakać się w poduszkę, bo nie wypada.. nie mogę zostawić telefonu, bo jest ryzyko, że ktoś go ukradnie.. I żyję w ten sposób od 17-stu lat. Pocieszam się tym, że przede mną ostatnia klasa liceum i w końcu się stąd wyrwę. W końcu stanę na nogi, wynajmę gdzieś pokój.. pojedynczy pokój, o którym marzę od wielu lat. Urządzę go tak, jak zechcę, będę robił w nim to, co chcę, a moje prace będą mogły leżeć spokojnie na wierzchu, bez obaw, że ktoś je przeczyta i mnie wyśmieje. Na ten moment jest to moje największe marzenie.. mieć własny pokój, z dala od tego przeklętego miejsca.
- Cześć Felix. - po wejściu do pokoju, usłyszałem głos Woojina. Mój jedyny kolega siedział na swoim łóżku, przeglądając coś w telefonie.
- Hej. - burknąłem, rozbierając się.
- No no... wyrabia ci się ciałko.
- Daruj sobie. - narzuciłem na siebie znoszony t-shirt oraz dresy, chowając tym samym mundurek do szafy.
- Co się znowu stało?
- Nic.. mam po prostu dużo roboty. - usiadłem na łóżku, wyjmując spod poduszki zeszyt, w którym zapisuję nagłe myśli.
- Roboty? - zaśmiał się, kładąc się wygodnie - My tu nic nie musimy robić.
- Nie, nie musimy... ale ja chcę coś robić, wiesz? Mam dość siedzenia na dupie i gnicia w tym pieprzonym bidulu. 
- Dobra, wyluzuj... Nie chciałem cię denerwować. 
- Daj mi spokój.. nie mam dzisiaj humoru. - pora się wygadać.. do kartki. Wychowawca chce otrzymać coś o moich emocjach? Żaden problem..

" Czuję się jak śmieć... śmieć z recyklingu. Niby powinienem zniknąć, a i tak ciągle wracam, tylko w innej formie. Wszyscy chcą się mnie pozbyć i mimo że nie chcę tu być, coś ciągle trzyma mnie w tym przeklętym miejscu. Nie jest to z pewnością nic dobrego. To coś chce mnie wykończyć. Nie wiem czym to jest i jaki ma w tym cel. Wiem tylko tyle, że dzięki temu spotykam na swojej drodze samych złych ludzi i same nieprzyjemne sytuacje. 17 lat życia w ciągłym strachu, z głową pełną myśli, co czeka mnie następnego dnia. Boję się.. po prostu się boję. Boję się tu być, boję się zamykać oczy, gdy kładę się spać, boję się tego, co będzie, gdy skończę szkołę. Gdzie wtedy wyląduję, za co się utrzymam, gdzie będę mieszkać i czy uda mi się dostać na studia. Chciałbym być kimś... chciałbym zostać docenionym pisarzem, a wiem, że to miejsce to przekreśla. Jestem i będę nikim.. To miejsce to wyrok i łatka na całe życie. Chciałbym mieć normalny dom, rodzinę, przyjaciół. Kto z nas by nie chciał? Jestem pewien, że większość z nas zastanawia się, kim są nasi rodzice.. co robią, jak się nazywają, gdzie mieszkają, dlaczego w zasadzie nas oddali? Zawiniliśmy tuż na starcie życia? Wchodząc w tą pieprzoną egzystencję w najgorszy, możliwy sposób, jesteśmy po całości skreśleni, prawda? Najlepsze lata swojego życia spędzam w piekle. Tak.. śmiało mogę nazwać dom dziecka, piekłem. Z Hongseokiem w roli szatana w roli głównej. Moje emocje? Ciągły strach i nienawiść. Nienawiść, której nie potrafię z siebie wydobyć. Chciałbym choć raz odpysknąć, postawić się, pokazać, że nie dam sobą pomiatać, ale nie potrafię. Nie umiem tego zrobić, bo się boję. Po prostu wiem, że gorzko tego pożałuję, a nikt poza Panem tego zapewne nie zauważy. Jest wiele rzeczy, o których chciałbym powiedzieć i forma notatki wydaje się być fajnym rozwiązaniem. Mogę wypłakać się nad nią, a nie przy osobie, z którą prowadziłbym potencjalną konwersację. Ponieważ w mojej głowie jest za dużo myśli, to, co chciał Pan uzyskać, może być potwornie pogmatwane. Chcę już stąd wyjść.. nie obwiniam nikogo z wychowawców za moje złe samopoczucie.. no.. z małymi wyjątkami. I teraz nie wiem czy problem tkwi we mnie, czy w otoczeniu, w którym się wychowuję. Jestem wściekły na osobę, która zgotowała mi to piekło. Nie jestem zły na Boga.. Boga nie ma. Gdyby był, dawno już wysłuchałby moich próśb o lepsze życie. Chciałbym mieć spokojne życie. Pójść na studia, poznać nowych, ambitnych ludzi, otaczać się ludźmi, których zawsze chciałem mieć wokół siebie. Takich, którzy będą ciągnąć mnie ku górze. Chcę się zakochać.. kochać i w końcu być kochanym. Jakie to uczucie? Mam nadzieję, że gdy Pan to przeczyta, opowie mi Pan, jak to jest. Marzę o bezpieczeństwie i jednej, spokojnie przespanej nocy. Chciałbym mieć swój kąt, w którym miałbym swoje zadbane łóżko, szafę, biurko i laptopa. A za ścianą pokoju, chciałbym słyszeć rozmawiających rodziców. Jak im minął dzień.. jaki sukces odnieśli w pracy.. chciałbym czuć zapachy przygotowywanego przez mamę obiadu. Marzenie.. Na samą myśl o tym, czuję potworny ból w sercu. Pan ma rodziców, którzy Pana kochają, prawda? Jakie to musi być szczęście.. Jestem pewien, że wiele osób, które mają swój pokój, mamę oraz tatę, nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jakimi są szczęściarzami. A my? My walczymy o wszystko sami. O szkołę, lepsze życie, marzenia, pasje, o każdego wona... życie jest potwornie niesprawiedliwe i będę to powtarzał do usranej śmierci. Przysięgam Panu, że gdy zostanę kimś, będę wspierał takie dzieciaki za wszelką cenę. To podłe, jak zostaliśmy potraktowani przez los, nie uważa Pan? Cóż... jest wiele tematów, które chciałbym poruszyć, ale wiem, że mi nie wypada z racji tego, że jest Pan moim wychowawcą. Niektóre rzeczy zostawię dla siebie, a gdy opuszczę piekło, zaproszę Pana do swojej wymarzonej oazy spokoju na soju. Otworzę się przed Panem, jak nigdy dotąd, obiecuję. 
                                                                                                                                    ~Felix"




*

- Felix, mogę cię prosić? - moje zajęcia w świetlicy przerwał mi głos wychowawcy. Wstałem od stolika, zbierając w pośpiechu swoje rzeczy - Uczysz się?
- Tak.. chcę podejść do państwowego egzaminu z angielskiego.
- Poważnie? - skinąłem jedynie głową, wychodząc z nim z pomieszczenia - To świetnie.. będę trzymać za ciebie kciuki. 
- A.. po co pan mnie wołał?
- Przeczytałem to, co mi dałeś.
- Oh.. - spuściłem głowę, czując jak się czerwienię.
- Jesteś niesamowicie wartościowym chłopakiem. 
- Dziękuję..
- Kreujesz się na twardziela, ale teraz wiem, że jesteś bardzo wrażliwą osobą. - mężczyzna objął mnie, zmuszając mnie do spaceru z nim - To nie wstyd, być delikatną osobą.
- Facet nie może być delikatny..
- Jesteś chłopcem, Felix.. masz dopiero 17-naście lat. - westchnąłem, czując na sobie spojrzenia dzieciaków z bidula - Jesteś bardzo bystrym i inteligentnym chłopakiem, a za wszelką cenę chcesz być taki... taki sam, jak reszta. 
- Nie chcę od nikogo odstawać.
- Uważasz, że inność jest zła? 
- Nie wiem.. wydaje mi się, że tak. 
- Dlaczego?
- Jeśli nie dostosujesz się do otoczenia, giniesz.. Po co utrudniać sobie życie i iść pod prąd, skoro można się dostosować i mieć święty spokój?
- Czasem chodzenie pod prąd jest bardziej opłacalne, dzieciaku. Trzeba jedynie wiedzieć, po co się idzie i walczyć o to. - skinąłem głową, wychodząc z wychowawcą przed budynek - Wydaje mi się, że wiesz, czego chcesz.
- Chyba tak.
- Chcesz być pisarzem, prawda? - przytaknąłem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Mam głowę pełną pomysłów. Czasami brakuje mi zeszytów, żeby spisać to wszystko.
- Co ciekawego ostatnio napisałeś?
- Dłuższe opowiadanie.. zakazana miłość, walka o marzenia... takie tam. - machnąłem ręką, siadając na ławce obok mężczyzny.
- Dasz mi przeczytać? - uśmiechnął się, wyjmując z kieszeni bluzy zgiętą kartkę.
- Pewnie... czemu nie. - spojrzałem na wspomniany wcześniej świstek, otwierając szerzej oczy - To..
- Chcesz wiedzieć, czym jest miłość. - skinąłem nieśmiało głową, odwracając przy tym wzrok.
- Piszę o niej, choć tak naprawdę nigdy jej nie zaznałem.. Jak można pisać o czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia? 
- Czasem wyobraźnia działa lepiej, niż doznanie czegoś.
- Więc.. twierdzi pan, że miłość wcale nie jest taka kolorowa, jak na filmach i w książkach?
- Nie.. miłość to cudowne uczucie, ale w tych twoich książkach i filmach jest stanowczo przerysowana. - spojrzałem na wychowawcę, zamyślając się - Nikt nie oświadcza się drugiej osobie po miesiącu znajomości, zwykle gdy spacerujesz z drugą osobą po parku, w momencie pocałunku nie zaczyna padać deszcz i absolutnie żaden, nawet najlepszy związek nie obejdzie się bez kłótni. Najważniejsze jest to, żebyś dobrze poznał drugą osobę i żeby ona poznała ciebie. Musicie sobie ufać i w pełni się akceptować. Przede wszystkim trzeba być przyjaciółmi.. dopiero potem można budować coś poważniejszego i stałego.
- Rozumiem.. - westchnąłem wbijając wzrok w bawiące się przed domem dzieciaki - A.. miłość rodzica do dziecka? Wygląda zupełnie inaczej, prawda?
- Zupełnie inaczej.. Ciężko jest mi coś powiedzieć, bo nie mam swoich dzieci. Trzeba zostać rodzicem, żeby to zrozumieć.. 
- My jesteśmy pana dziećmi. - uśmiechnąłem się, spoglądając na niego.
- Dokładnie. I uwielbiam was z całego serca. - przytaknąłem, zerkając ponownie na najmłodszych podopiecznych domu dziecka - Mogę cię o coś zapytać?
- Tak.
- Ktoś wpadł ci w oko, że tak wypytujesz o miłość?
- Nie.. wydaje mi się, że nie potrafiłbym się w nikim zakochać. Chciałbym, ale nie wiem, czy bym umiał.
- To jest umiejętność, której się nie nabywa. Każdy z nas to w sobie ma, Felix. Widocznie nie spotkałeś jeszcze odpowiedniej osoby.
- Nie.. stanowczo nie. 
- Rozumiem. - westchnął, klepiąc mnie w ramię - Wiesz... zaniepokoiła mnie jedna rzecz.
- Jaka? 
- Twoje relacje z Hongseokiem. - słysząc jego imię, moje serce automatycznie przyspieszyło. Boję się go tak bardzo, że wystarczy tylko wzmianka o nim, bym porządnie się wystraszył - Powiedz.. co on ci robi?
- To wszystko moja wina.
- Nie kłam.. obaj doskonale wiemy, że to nie jest prawda. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając dłonie na ławce - Felix, powiedz mi prawdę.
- Nie mogę.
- Możesz.. a nawet musisz. Tak dalej być nie może.
- Gnębi mnie od pięciu lat... za rok stąd odchodzę, więc co za różnica. 
- Musi odpowiedzieć za to, co robi..
- Nie, proszę. Zostawmy to tak, jak jest.
- Rozumiem, że się go boisz.
- Nie.. ja się niczego nie boję.
- Znowu kłamiesz. - wstałem z ławki, spoglądając na zaniepokojonego wychowawcę.
- Pójdę już. 
- Felix, nie uciekaj od problemów. 
- Do widzenia. - ukłoniłem się, idąc pospiesznie w kierunku budynku. Nie mogę powiedzieć mu prawdy. Hongseok i jego koledzy, by się na mnie zemścili.. wolę nawet nie myśleć, do czego byliby zdolni. To potwory.. potwory w ludzkim wcieleniu.


*

- Hej, Yongbok! - ignorując irytujący mnie głos Hongseoka, przyspieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej zniknąć mu z oczu - Łapcie go. - słysząc polecenie skierowane w stronę jego kolegów, zacząłem biec najszybciej, jak tylko umiałem. Wiedziałem, że próba ucieczki pójdzie na marne, bo i tak mnie dopadną, jednak instynkt podpowiadał mi, bym mimo wszystko się bronił.
- Stój gnojku. - warknął jeden z chłopaków, łapiąc mnie za kaptur bluzy.
- Do kibla. 
- Puśćcie mnie. - warknąłem, miotając się jak zwierzę - Puszczaj! 
- Stul dziób. - Jaebum złapał mnie za ręce, wykręcając je do tyłu.
- To boli..
- Ma boleć. - zaśmiał się Hongseok, zamykając dokładnie drzwi od łazienki. Wiedziałem, co mnie czeka, jednak nadal nie potrafię przełknąć tego upokorzenia - Tapeta dalej na gębie? - parsknął śmiechem, dotykając mojego policzka - Fu... 
- Jak facet może używać kosmetyków?
- Facet nie... ale może nasz Yongbok jest ciotą, co? - wziąłem głęboki oddech, wpatrując się z nienawiścią w mojego oprawcę - Jesteś ciotą? - splunąłem na jego twarz, czując jak się we mnie gotuje. Chłopak zaśmiał się nerwowo, wycierając pospiesznie swoją parszywą gębę - Wiecie, co robić. - chłopaki szarpnęli mnie, prowadząc mnie do jednej z kabin.
- Puśćcie mnie! 
- Dawaj go!
- Zostawcie mnie kretyni!
- Na trzy!
- Raz!
- Dwa!
- Trzy! - moja twarz wylądowała w ubikacji. Norma... kilka porządnych spłukań, by zmyć ze mnie podkład i ponownie mnie upokorzyć - Masz za swoje gnojku.
- Piegowaty śmieć. - gdy uspokoiłem w końcu oddech, wstałem dość chwiejnym krokiem, spoglądając na rozbawionego tym wszystkim Hongseoka.
- Jesteście beznadziejni.. - wydyszałem, idąc w kierunku drzwi.
- Jeszcze ci mało, Yongbok?
- Felix! Jestem Felix! Yongbok już dawno umarł! - widząc jak ci ruszają z miejsca, wybiegłem z łazienki, biegnąc w kierunku schodów. Słyszałem za plecami ich krzyki i ciężkie, szybkie kroki. Czułem, że pożałuję, że podniosłem na nich głos. Nie mogę pozwolić na to, żeby znowu mnie sprali. Wybiegłem z domu, biegnąc najszybciej jak tylko mogłem przez niewielki park, odgradzający nas od reszty społeczeństwa.
- Stój gówniarzu!
- Pożałujesz! - wbiegłem w uliczkę domów jednorodzinnych. Chciałem się gdzieś ukryć, bo powoli opadałem z sił, ale każda alejka była ślepą uliczką bez wyjścia. Co robić do cholery?
- Stój dupku! - skręciłem w niewielką uliczkę, widząc, że w piwnicy jednego z domów jest otwarte okno. Nie myślałem nad tym, co robię. Wskoczyłem pospiesznie do środka, lądując z hukiem na podłodze. Mimo bólu, który czułem w obitej ręce, skuliłem się pod parapetem, zaciskając przy tym powieki - Nie ma tu dupka!
- Szukajcie go! Musi tu gdzieś być! - wypuściłem z płuc ciężkie powietrze, słysząc, że ich głosy są coraz dalej od domu, w którym się schowałem.
- Kim ty do cholery jesteś? - poderwałem się na równe nogi, uderzając z impetem głową o parapet.
- Aishh. - złapałem się z głowę, kucając ponownie na podłodze.
- Uważaj. - poczułem przy sobie czyjąś obecność, jednak byłem na tyle oszołomiony i wystraszony, że nie byłem w stanie spojrzeć na chłopaka, który przyłapał mnie na wtargnięciu - W porządku? Hej.. - uniosłem niepewnie wzrok, widząc klękającego przy mnie bruneta, o niesamowicie pociągłej, spiczastej wręcz twarzy - Ale mnie wystraszyłeś. 
- Przepraszam. - szepnąłem, masując czubek głowy. Wtedy też dotarło do mnie, że nie jestem w żadnej piwnicy, tylko w ładnie urządzonym, męskim pokoju. Pokoju z dużym łóżkiem, nowymi meblami, laptopem, telewizorem i biurkiem... wszystkim tym, o czym od zawsze marzyłem - Myślałem, że to piwnica.. przepraszam.
- Nie powtarzaj się. - chłopak pomógł mi wstać, sadzając mnie na swoim łóżku - Ale przywaliłeś. 
- Nic mi nie będzie.
- Uciekałeś przed kimś? - zamilkłem, odwracając wzrok - Mhm... a nazywasz się..
- Co cię to obchodzi? 
- Wtargnąłeś do mojego domu... chcę chociaż wiedzieć, jak masz na imię.
- Żeby podać mnie na policję?
- Nie, nie zrobiłeś nic złego. - brunet wyciągnął dłoń w moim kierunku, wpatrując się we mnie chłodnym wzrokiem - Jestem Changbin.
- Felix. - ścisnąłem jego rękę, czując przebiegające przez moje ciało ciepło.
- Felix? To nie jest koreańskie imię.
- Nie używam koreańskiego imienia.
- Mhm. - wstałem z łóżka, czując jak kręci mi się w głowie.
- Przepraszam... pójdę już.
- A jak cię dorwą?
- To już moja sprawa. 
- Jesteś strasznie opryskliwy. - racja.. w sumie gdyby nie to przeklęte okno, już byłoby po mnie.
- Masz rację.. Przepraszam.. nie powinienem się tak zachowywać. - ukłoniłem się przed nim, czując jak ten nie odrywa ode mnie wzroku, który aż przeszywał mnie na wylot.
- Siadaj.
- Hm?
- Siadaj, powiedziałem. - usiadłem niepewnie na krawędzi łóżka, cały czas przyglądając się brunetowi - Chcesz coś ciepłego do picia? Nie wyglądasz za dobrze.
- Nie.. dziękuję. 
- Okej.. Mieszkasz gdzieś niedaleko? Jakoś cię nie kojarzę. - zacisnąłem dłonie na spodniach, czując jak robi mi się gorąco.
- Tak, ja... niedawno przeniosłem się tutaj z rodzicami. 
- Aaaa spoko. Spodoba ci się tutaj... fajna dzielnica.
- Tak.. na pewno..
- Nic dziwnego, że masz tu pierwszych wrogów.
- Hm? - spojrzałem na niego pytająco, widząc jak ten siada przed laptopem, pochłaniając się jakąś robotą.
- Jesteś przystojny, a ludzie potwornie zawistni. - moje serce zaczęło bić bardzo szybko. Aż sam się sobie dziwię, że ktoś wywołał we mnie takie emocje.
- Robi się niezręcznie..
- Czemu? Chyba nie przywykłeś do komplementów.
- Nie.. stanowczo nie..
- Zwykle na komplement odpowiada się "dziękuję".. i po sprawie. 
- Ta... dzięki. - wstałem z łóżka, podsuwając pod okno, stojące w pokoju krzesło.
- Nie wolisz wyjść drzwiami, jak człowiek? - wskoczyłem bez słowa na parapet, rozglądając się po pustej już uliczce - Hej..
- Na razie. - burknąłem, opuszczając jego dom. Ale wstyd. Czuję się jak skończony głupek. Będę musiał kiedyś do niego wrócić i mu porządnie podziękować. Gdyby nie jego otwarte okno, pewnie leżałbym teraz na ulicy, poobijany jak nigdy dotąd. Changbin, tak? Od dzisiaj to zdecydowanie moje ulubione imię.






~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

4 komentarze:

  1. Wooow... Ale się dzieje. To będzie intrygująca seria. Czekam na więcej ❤️ ❤️ ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. xD ok ten gif wygrał wszystko
    apo, czy mogę mieć prośbę - czy następne opowiadanie może mieć parę z duża różnicą wieku - naprawdę dużą, typu znajomy rodziców xD czy coś xDD ....czy jest to możliwe? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście:D zaproponuj tylko jakiś parking to zacznę coś myśleć:)

      Usuń
    2. oh jak świetnie, moim ub jest Rennie z nu'est...ale Jr słabo pasuje do takiego motywu
      to może Yuta x Chenle lub Wooshin x Hwanhee ...lub ktoś z Sunggyu? (nie umiem zdecydować chyba lepiej zostawię to w twoich rękach xD...)

      Usuń