30 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.8 [Takayama]



                               Spojrzałem na Sanha, który zamyślony siedział przy kuchennym stole. Milczymy od kilku dni... głównie z mojej winy. Chłopak za wszelką cenę stara się zmusić mnie do wypicia krwi. Gdyby to było takie proste... gdyby to miała być krew zwierzęcia... nie. On każe mi wypić ludzką krew. Nie potrafię nikogo zaatakować... nie ma nawet takiej opcji żeby zabić kogoś tylko po to, by się najeść. To niedorzeczne i chore.
- Hyung...- ostatkiem sił spojrzałem na partnera. Głód mi towarzyszący jest nie do opisania, a wyglądam gorzej niż za czasów karmienia 16-latka własną krwią. Przywiązałem się nawet jedną ręką do oparcia łóżka, by nie zrobić jakiejś głupoty... cholernie się tego boję - Nie mogę już tego znieść...- drżącą ręką przetarłem spoconą twarz.
- Nic mi nie jest.
- Obudziłeś się pięć dni temu... do tego czasu powinieneś zjeść conajmniej 10 razy... Musisz w końcu...
- Nie... już o tym rozmawialiśmy.
- Eunwoo, zrozum, że jak tego nie zrobisz to...
- Wiem... wolę umrzeć niż kogoś zabić.- w oczach blondyna pojawiły się łzy. Wiem, że nie powinienem mówić takich rzeczy, ale taka jest prawda i Sanha powinien być tego świadomy.
- A jeśli zdobędę od kogoś tą krew? Wypijesz ją?
- Nie.- położyłem się na łóżku zwijając się w kulkę. Jest mi potwornie zimno, a mimo to strasznie się pocę. Do tego dochodzą drgawki, omamy i okropne ssanie w żołądku. Sanha przez swoją głupotę zmontował mi piekło na ziemi. W pewnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Otworzyłem oczy spoglądając na chłopaka.
- Koichi...
- Co? Błagam cię, wymyśl coś.
- Powiedziałem mu, że masz problemy zdrowotne i dlatego nie chodzisz na zajęcia. Pewnie przyszedł cię odwiedzić.
- Powiedz, że jestem w szpitalu.
- Jasne.- ukradkiem zobaczyłem jak na twarzy blondyna maluje się lekki uśmiech... co on kombinuje? - Tak, wejdź.- co?! Pospiesznie wskoczyłem pod kołdrę, by ukryć linę, którą jestem przywiązany. Jak on pachnie... nie sądziłem, że ludzka krew potrafi wydzielać tak silny, pociągający zapach - Jest w sypialni.- brunet stanął w drzwiach uważnie mi się przyglądając.
- Cześć Eunwoo.- uśmiechnąłem się lekko. Moje ciało drżało chcąc wyrwać w stronę kolegi - Jak się czujesz?
- Dobrze.- Koichi zmierzał w moją stronę trzymając w rękach jakiś prezent.
- Całą grupą przygotowaliśmy dla ciebie prezent... mamy nadzieję, że poprawi ci humor choć na chwilę.- czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Przepraszam za wścibskość, ale... czy lekarze już wiedzą co ci jest?
- Nie podchodź...
- To jakiś wirus?
- Idź już...- szarpałem za prześcieradło ostatkiem sił hamując się przed rzuceniem się na bezbronnego chłopaka.
- Eunwoo... zrób to teraz.- w drzwiach stanął Sanha przyglądając się ze spokojem całej tej scence.
- Przestań!- zacisnąłem zęby na poduszce histerycznie płacząc.
- Nie mówiłeś Sanha, że jest to aż tak poważne... macie stałą opiekę lekarza?
- Idź już stąd!- wrzasnąłem czując jak narasta we mnie coraz większy, morderczy instynkt - Wypad! 
- Eunwoo... nie poznaję cię...- zerwałem się z łóżka idąc w stronę kolegi, jednak lina, którą byłem przywiązany ograniczała mi do niego dostęp - Jak ty wyglądasz...- nagle za brunetem znalazł się Sanha.
- Przykro mi Koichi.- szepnął pchając go w moją stronę. Głód był tak silny, że nie miałem już siły myśleć nad konsekwencjami. W tym momencie nie byłem sobą... Powaliłem chłopaka na ziemię wgryzając się w jego szyję - Zabij go... - chwyciłem go za włosy, jednak nie potrafiłem niczego zrobić. Jego krew smakowała jak najlepsze danie na świecie. Jedząc go płakałem nie mogąc pogodzić się z tym, co właśnie zrobiłem. W pewnym momencie Sanha kucnął za nim, po czym jednym ruchem skręcił mu kark. Słysząc przeraźliwy dźwięk łamanych kości odsunąłem się od Koichiego wycierając zakrwawione usta. Automatycznie poczułem jakbym odżył, jednak to co zobaczyłem...
- Co ja zrobiłem...- szepnąłem wpatrując się z przerażeniem w chłopaka.
- Nie miałeś wyboru...- złapałem się za usta nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Nie wierzę... stałem się potworem - W nocy wyniesiemy jego ciało w góry i w razie potrzeby zrzucimy winę na zwierzęta.- wstałem udając się w stronę wyjścia - Eunwoo!- chłopak rzucił się za mną, łapiąc mnie gdy przekraczałem próg - Co ty wyprawiasz?
- Ja tak nie mogę...- szepnąłem drżąc ze strachu - Nie dam rady...
- Już dobrze.- Sanha wtulił mnie w siebie wprowadzając mnie do środka - Na początku też nie mogłem się do tego zmusić, ale chciałem żyć za wszelką cenę, a wiedziałem, że przeżyję tylko dzięki temu.
- Nie, Sanha...- spojrzałem na zmartwioną twarz partnera - Zabij mnie, błagam...
- Co...
- Nie chcę tak żyć...
- Eunwoo...- blondyn pogłaskał mnie po twarzy, po czym złożył delikatny pocałunek na moich wargach - Jesteś teraz w szoku... daj sobie trochę czasu...- zacisnąłem kurczowo powieki, spod których po chwili wypłynęły łzy - Już dobrze, spokojnie.- wtuliłem się w niego, czując ogarniający mnie spokój. Blondyn głaskał mnie po plecach, całując mnie jednocześnie po twarzy i szyi - Za kilka dni do tego przywykniesz... teraz będzie tylko lepiej, zaufaj mi.- skinąłem głową zerkając niepewnie w stronę pokoju, w którym leżało ciało kolegi - Nie patrz tam... zaraz się tym zajmę.- Sanha pocałował mnie sadzając mnie przy kuchennym stole. Otworzyłem okno czując na skórze przyjemne, lodowate powietrze. Nie mam słów jakimi mógłbym opisać to, jak potwornie się teraz czuję. Zabiłem człowieka... pozbawiłem życia własnego kolegę... Nie wiem nawet jakim mianem mógłbym się teraz określić. Wydaje mi się, że potwór to stanowczo za mało. Zamknąłem oczy biorąc głęboki oddech. Zimne powietrze idealnie oczyściło mój umysł, a delikatne, padające płatki śniegu odświeżyły moją twarz. Poczułem się trochę lepiej... mimo to wiedziałem jednak, że nie zapomnę tak łatwo o tym, co się stało. Wpatrując się w białe uliczki Takayamy czekałem na partnera, który wyniósł ciało Koichiego w góry otaczające miasto. Dlaczego zrobił to w środku dnia? Takayama jest całkowicie pusta... wszyscy mieszkańcy wyjechali do większych miast lub zwyczajnie wolą w taką pogodę siedzieć w domach. Sanha jest niezwykle szybki i zwinny więc wyniesienie ciała bez zwrócenia na siebie uwagi nie stanowiło dla niego żadnego problemu. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Przerażony nawet nie drgnąłem. Bałem się, że to policja, która już zdążyła wpaść na nasz ślad...
- Hej... jest tam ktoś? Eunwoo?- Yoojin? Wypuściłem powietrze, po czym ruszyłem w stronę drzwi, by je otworzyć. W progu stała przerażona dziewczyna, która jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie mocno mnie przytulając - Boże, nic ci nie jest.
- Co...- przyznam, że byłem w ogromnym szoku.
- Sanha mi o wszystkim powiedział.- w jej oczach stanęły łzy - Mówił, że ciężko zachorowałeś... Za każdym razem jak przyjeżdżałam z Tokio przychodziłam do ciebie, ale on nie chciał mnie wpuszczać mówiąc, że to bardzo poważne...
- Nawet nie wiesz jak bardzo...- westchnąłem podchodząc do kuchenki, na której nastawiłem wodę - Rozgość się.- dziewczyna usiadła przy stole uważnie mi się przyglądając.
- Dowiem się od ciebie co się stało?- zaprzeczyłem jedynie ruchem głowy, zasypując od razu zieloną herbatę - Eunwoo, martwię się...- spojrzałem na Yoojin.
- O mnie?
- Tak... przez ostatnie cztery miesiące nie myślałam o niczym innym.- usiadłem naprzeciwko koleżanki wręczając jej herbatę - Dzięki.
- Yoojin... ja...- westchnąłem bawiąc się palcami - Jak Sanha do was wrócił... jak to wyglądało?
- Nie rozumiem...
- Jak się zachowywał?
- Dlaczego o to pytasz?
- Zmienił mnie...- cisza... czułem się jakby ktoś kierujący tą historią wcisnął stop klatkę. Trwaliśmy w absolutnej ciszy przez dość długą chwilę.
- Nie wiem co powiedzieć...- szepnęła wpatrując się we mnie wielkimi oczyma.
- Mogę cię o coś prosić?
- Nie dam ci się pożreć...
- Nie skrzywdzę cię...- podszedłem do szuflady, w której trzymałem sztućce, po czym wyciągnąłem z niej ogromny nóż kładąc go przed 19-latką - Zabij mnie... sam nie dam rady...
- Co?- Yoojin wstała nie odrywając ode mnie wzroku - Zwariowałeś? Nie zrobię tego.
- Nie chcę krzywdzić ludzi... błagam cię, zrób to.
- Nie!- jej głos nabrał histerycznego tonu.
- Zrozum mnie... nie chcę tak żyć, nie dam rady...
- Nie skrzywdzę cię!
- Yoojin, to jest jedyne wyjście...
- Nie!
- Dlaczego jesteś taka uparta?
- Bo mi na tobie zależy!- otworzyłem szerzej oczy przełykając z trudem ślinę. Po bladej twarzy dziewczyny zaczęły spływać łzy - Kocham cię Eunwoo... Nie zrobię czegoś takiego, przepraszam...
- Yoojin...- sąsiadka podeszła do mnie niepewnym krokiem, po czym przyłożyła dłoń do mojego lodowatego policzka.
- Nie wybaczę temu gnojkowi tego, co ci zrobił...
- To nie tak...
- Ja... przeraża mnie to wszystko, ale nie zostawię cię...- czułem na twarzy jej ciepły, słodki oddech - Przejdziemy przez to razem.- szepnęła nieśmiało mnie całując. W myślach jednak od razu pojawił się obraz Sanha i to, ile dobrego dla mnie zrobił.
- Yoojin...- odsunąłem od siebie dziewczynę biorąc głęboki oddech - Przepraszam, ale nie mogę...
- Jak to?
- Jestem z kimś... przepraszam.
- Co? Nie wspominałeś, że masz dziewczynę...
- Bo nie mam...- szepnąłem czując jak się czerwienię.
- Nic już nie rozu... czekaj... nie mów, że ty i Sanha...- skinąłem jedynie głową - Nie wierzę...
- Yoojin, proszę cię...
- Nie wierzę... mój własny brat odbił mi chłopaka, w którym się zakochałam...- czemu dziewczyny zawsze muszą tak dramatyzować? W sumie też nie czułbym się zbyt fajnie jakby obiekt moich westchnień okazał się być innej orientacji, no ale nie przesadzajmy.
- Proszę cię, niech to zostanie między nami...
- Oczywiście, że zostanie... Jakby ktoś się dowiedział, że chłopak, w którym się zakochałam jest gejem, byłabym wyśmiewana do końca życia... Nie wspominając już o bracie, który również okazał się być pedałem.
- Nie mów tak o nas...
- Przepraszam Eunwoo, ale nie mam szacunku do takich osób.- wziąłem głęboki oddech spoglądając na wzburzoną dziewczynę.
- Jesteś naszym jedynym wsparciem...
- Szczerze mówiąc po tym, czego się właśnie dowiedziałam, jakoś niespecjalnie mnie to interesuje.
- Błagam cię...- drzwi do domu otworzyły się, a w nich stanął uśmiechnięty Sanha.
- Yoojin!- blondyn rzucił się w jej stronę, rzucając się jej na szyję. Yoojin jest podła, a mimo to Sanha nie widzi świata poza nią. Często się kłócą, a ten mały szkodnik jest bardzo o nią zazdrosny, no ale cóż... w końcu to rodzeństwo - Fajnie, że przyjechałaś.
- Odsuń się. 
- Hm?
- Yoojin, proszę cię, przestań.- spojrzałem na nią wymownie, jednak ta jest nieugięta.
- Brzydzę się wami.- powiedziała idąc do wyjścia.
- Yoojin...- zdezorientowany blondyn wyrwał za siostrą, jednak został przez nią skutecznie odepchnięty - Hej...
- Daj spokój Sanha.- podszedłem do chłopaka wtulając go w siebie - Możesz już iść Yoojin.
- Z przyjemnością...- burknęła trzaskając drzwiami. Sanha spojrzał na mnie wielkimi oczyma, w których można było dostrzec ogromne zdziwienie i żal.
- O co jej chodzi?
- Powiedziałem jej o nas.... Przepraszam, ale to tak wynikło z całej sytuacji...
- Oh... jakiej sytuacji?- westchnąłem odwracając wzrok.
- Yoojin powiedziała, że się we mnie zakochała... powiedziałem jej, że nic z tego nie będzie, bo jestem z tobą...
- To dobrze...- szepnął wtulając się we mnie.

*

                   Środek nocy. Mimo to na dworze było dość jasno dzięki kupie zalegającego na ulicach śniegu. Leżałem w łóżku wpatrując się w sufit. Cały czas myślałem o tym czy ludzie, którzy mordują po to by przeżyć rzeczywiście są potworami myślącymi tylko i wyłącznie o sobie i czy osoby homoseksualne faktycznie nie zasługują na jakikolwiek szacunek. Analizując słowa Yoojin dochodzę do wniosku, że społeczeństwo porównuje osoby o innej orientacji do potworów niezasługujących na jakiekolwiek dobro. Westchnąłem zerkając na drzemiącego obok mnie chłopaka. Spał dzisiaj wyjątkowo niespokojnie... co się z nami do cholery dzieje? By go trochę uspokoić wtuliłem się w jego plecy, po czym zacząłem cmokać go po karku.
- Śpij skarbie.- szepnąłem łącząc nasze dłonie. Blondyn wzmocnił uścisk głęboko wzdychając.
- Nie mogę zasnąć.- mówiąc to przekręcił się na plecy patrząc mi w oczy.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem... mam wrażenie, że te wszystkie krzywdy jakich dokonałem przez całe swoje życie, teraz do mnie wracają.
- Nie gadaj głupot.- cmoknąłem go w czoło głaszcząc go po policzku - Mamy teraz po prostu gorszy okres... niedługo wszystko wróci do normy.
- Tak myślisz Hyung?
- Ja to wiem.- uśmiechnąłem się delikatnie patrząc jak jego buźka nabiera rumieńców. Mimo ostatnich, okropnych wydarzeń muszę spiąć tyłek i zacząć opiekować się Sanha. 
- Jesteś taki mądry Eunwoo.
- Wcale nie.
- Jesteś... mam ogromne szczęście, że mam takiego chłopaka.- uśmiechnąłem się nachylając się do niego.
- Kocham cię.- szepnąłem całując go. Drobne ręce chłopaka owinęły się wokół mojej szyi trzymając mnie bardzo kurczowo. Położyłem się między jego nogami nie przerywając tym samym pocałunku. Blondyn uśmiechał się ruszając biodrami - Przestań.- zaśmiałem się całując go po szyi. 
- Czemu mam przestać?- usiadłem ściągając z siebie koszulkę. Gdy rzuciłem ją na ziemię położyłem się na lodowatym ciele partnera patrząc mu głęboko w oczy.
- Bo dzisiaj ja będę dominował.
- Aaaa Hyung.- Sanha zaczerwienił się zakrywając twarz rękoma. Cmoknąłem w nie chłopaka, po czym zacząłem zjeżdżać coraz niżej. Całowałem go po nagiej klatce piersiowej, brzuchu oraz udach, które starał się kurczowo zacisnąć. Zapomniał jednak o tym, że teraz również mam bardzo dużu siły i spokojnie sobie z nim poradzę - Czuję się teraz bezbronny.
- I bardzo dobrze.- zachichotałem zdejmując z niego bokserki. Bez zbędnej gadaniny przeszedłem do rzeczy. Sanha chwycił mnie za włosy wyginając się w łuk. Z jego ust wydobywały się urocze, ciche jęki, które ze wstydu starał się stłumić.
- Eun... Eunwoo...- przyspieszyłem unosząc wzrok na partnera. Wyglądał nieziemsko seksownie. Wyraz jego twarzy podczas orgazmu był nie do opisania. Wystarczył do tego bym poczuł podobny stan bez jakichkolwiek wspomagaczy. Sanha podłożył sobie poduszkę pod głowę, po czym spojrzał na mnie przygryzając wargę - Chodź Hyung.- przytaknąłem rozsmarowując lubrykant, po czym usiadłem między jego nogami. Gdy w niego wchodziłem, czułem przyjemne ciepło i towarzyszące temu cichutkie jęki. Gdy wszedłem do końca, położyłem się na chłopaku czule go całując. Sanha odwzajemniał pocałunki drapiąc mnie delikatnie po plecach i tyle głowy. Nigdy nie czułem się tak dobrze. Chłopak co chwilę słał mi uroczy uśmiech mówiąc, że bardzo mnie kocha. Miałem ochotę pieścić jego niewinne ciałko bez przerwy, do końca życia. W pewnym momencie stwierdził, że chce zmienić pozycję. Ułożył mnie na łóżku, po czym usiadł na mnie poruszając energicznie biodrami. Chwyciłem go w talii z trudem łapiąc oddech. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu. Po chwili oboje doszliśmy głęboko oddychając. Sanha opadł na mnie patrząc na mnie przyćmionym wzrokiem. Uśmiechnąłem się cmokając go - Mógłbym tak codziennie.- zaśmiał się wtulając się we mnie.
- Załatwione skarbie.

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


~

4 komentarze:

  1. aż mi się ręka spociła na myszce XDD
    cóż za emołszyn!!! wspaniałe to jest, po prostu wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym rozdziałem coraz bardziej mi się to podoba *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja perdziele, nie wiem co napisać... Rozwaliłaś mi system... Kurna, to było BOSKIE! Ja chcę WIĘCEJ. Mam niedobór Twoich opek. Jeżeli nie chcesz, abym trafiła przez to do szpitala, to pisz szybko kolejną część xD (to wcale nie jest groźba 😄).

    OdpowiedzUsuń