22 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.5 [Takayama]



              Od naszej wspólnie spędzonej nocy minął tydzień. Przez równe siedem dni nie widziałem Sanha. Każda próba spotkania się z nim szła na marne. Za każdym razem gdy do niego dzwoniłem, jego telefon milczał. Jego rodzina za każdym razem wciska mi bajeczkę, że Sanha nie ma w domu i że nie mają pojęcia dokąd poszedł. Tęsknię za nim i chciałbym wyjaśnić z nim kilka spraw. 
            Spojrzałem na zegarek, na którym dochodziła 21. Zrezygnowany narzuciłem na siebie bluzę, po czym wyszedłem na spacer na ulice Takayamy. Jest tyle tematów, które nie dają mi spokoju i o których musiałem pomyśleć. To że Sanha nie żyje, a nadal normalnie funkcjonuje jest moim tematem numer jeden, jednak po tym co stało się tydzień temu zacząłem się również poważnie zastanawiać nad swoją orientacją. Miałem w swoim 19-letnim życiu jedną dziewczynę, z którą byłem przez prawie dwa lata. Przed nią jednak gdy chodziłem na imprezy, często wracałem do mieszkania z jakąś przypadkową, pijaną panienką. Ogólnie rzecz biorąc współżycie rozpocząłem w wieku 15 lat. Jak tak teraz o tym myślę, to trochę się pospieszyłem, no ale cóż... czasu już nie cofnę. Przynajmniej teraz, jak jestem już starszy i dojrzalszy powinienem wiedzieć kim tak naprawdę jestem i z kim chcę wiązać swoją przyszłość. Przez Sanha skłaniam się ku byciu gejem i teraz z upływem lat nie widzę w tym nic złego. Było mi z nim naprawdę dobrze... w jego objęciach czułem się niezwykle bezpiecznie, jego bliskość sprawiała, że nie pragnąłem niczego innego poza nim. Gdzie się teraz podziewa ten dzieciak... 
         Przechodząc przez most Nakabashi poczułem się obserwowany. Słyszałem za sobą ciche kroki i ciężki oddech. Lekko wystraszony zatrzymałem się odwracając się niepewnie do tyłu. Ujrzałem stojącego za sobą przyjaciela Sanha, 18-letniego Hideshi.
- Hej... ale mnie wystraszyłeś.- uśmiechnąłem się w stronę chłopaka, jednak ten nawet nie drgnął - Wszystko okej? Nie boisz się chodzić sam po nocy?
- Nie mam czego się bać... za to gdybym był tobą, dawno bym już uciekał...
- Słucham?- wzrok kolegi był nieobecny, a z ust toczyła się piana... wyglądało to strasznie - Hideshi... potrzebujesz pomocy?- bałem się... most był totalnie nieoświetlony, a do tego wszystkiego zerwał się potworny wiatr przyprawiający mnie o gęsią skórkę - Zadzwonię po pana Mori...- pan Mori jest najlepszym, prywatnym lekarzem w Takayamie, na którego zawsze można liczyć.
- Odłóż ten telefon...
- Naprawdę lepiej będzie jak zobaczy cię lekarz.
- Nie potrzebuję lekarza, nie rozumiesz?!- chłopak znalazł się przy mnie w ułamku sekundy, powalając mnie na ziemię. Siedział na mnie okrakiem uniemożliwiając mi poruszanie się - Jestem głodny.- otworzyłem szeroko usta bojąc się pisnąć choć słówko. 
- Ty... ty też?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie chciałem umierać... Chłopak wyglądał jakby nie jadł od kilku dni i gdyby tylko spróbował mojej krwi, mógłby już się nie pohamować.
- Zeżrę cię jak robala.
- Nie... Hideshi, błagam cię.- chciałem się wyrwać, jednak kolega był dużo silniejszy ode mnie. Gdy ten zaczął się do mnie schylać, zacisnąłem powieki z trudem łapiąc powietrze.
- Zabrałeś mi Sanha.- mruknął przejeżdżając językiem po mojej szyi. Czułem jak po policzkach spływają mi słone łzy.
- O czym ty mówisz?
- Byliśmy razem, a on zostawił mnie dla ciebie... dla żywego człowieka... to takie żałosne.
- Co? Hideshi, ja... ja o tym nie wiedziałem...- szarpnąłem ręką, jednak ta została wykręcona przez chłopaka. Krzyknąłem spoglądając na niego błagalnym wzrokiem - Błagam cię... naprawdę nie wiedziałem...
- Teraz to już mało istotne.- warknął wgryzając się w mój obojczyk. Wrzasnąłem starając się wyrwać, jednak z sekundy na sekundę coraz bardziej brakowało mi siły. Minęła dosłownie chwila, bym powoli zaczął tracić przytomność. Oczy zaczęły zachodzić mgłą, przez którą rozmazywała mi się postać napastnika. W pewnym momencie coś zrzuciło ze mnie Hideshiego. Poczułem szarpnięcie i nagłą ulgę. Zauważyłem Sanha, który powalił chłopaka na ziemię przytrzymując go własnym ciałem.
- Sanha...- szepnąłem zamykając oczy. Cieszyłem się, że go widzę... wiedziałem, że nic mu się nie stało przez ostatni tydzień. Chciałem wstać, podejść do niego i go przytulić, ale osłabienie trzymało mnie kurczowo na ziemi.
- Jak mogłeś mu to zrobić?!- nie miałem siły by otworzyć powieki i spojrzeć na mojego blond aniołka. 
- Sam się o to prosił! Zabrał mi ciebie!
- Jesteś żałosny... obiecaliście, że go nie tkniecie!
- Nie daruję mu tego, że się z tobą przespał!- słyszałem coraz większy szum, po którym ogarnęła mnie absolutna cisza. 

*

- Eunwoo...- delikatne, lodowate palce wodziły po mojej twarzy. Doskonale znałem ten dotyk. Uniosłem lekko prawą dłoń łapiąc za rękę siedzącego nade mną przyjaciela. Gdy otworzyłem powieki, ujrzałem zawinięty w bandaże i opaskę uciskową lewy nadgarstek... no tak... w końcu został wykręcony - Eunwoo.- blondyn odetchnął z ulgą całując mnie w czoło - Boże, nic ci nie jest.
- Tęskniłem za tobą.- szepnąłem lekko się uśmiechając. Normalny człowiek zacząłby wypytywać o zaistniałą sytuację, jednak słowa tęsknoty przyszły mi na myśl jako pierwsze. Twarz Sanha zmieniła swój dotychczasowy wyraz. Patrząc na mnie z jego oczu zaczęły wypływać łzy, a usta drżały broniąc się przed wybuchem żalu - Sanha...
- Tak mi przykro Hyung... starałem się cię bronić, ale nie dałem rady... Hideshi już dużo silniejszy ode mnie...
- Sanha...
- Nadal jesteś żywy... znaczy... nic poważnego ci nie zrobił poza zranieniem twojego nadgarstka... Eunwoo, tak mi przykro... Wybacz mi, błagam cię.
- Cii... uspokój się, proszę cię.- usiadłem lekko się krzywiąc, po czym spojrzałem na zapłakaną twarz przyjaciela - Pocałuj mnie.
- Co takiego?- blond słodyczka wytarła łzy uważnie mi się przyglądając.
- Nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem przez ten ostatni tydzień.
- Hyung, ale ty... nie jesteś gejem... nie chcę cię krzywdzić zmuszaniem cię do czegoś.
- Ostatnio sobie coś uświadomiłem.
- Co takiego?
- Zakochałem się w tobie Sanha.- nie sądziłem, że przyjdzie mi to z taką łatwością. Twarz przyjaciela nabrała rumieńców, a kąciki ust uniosły się lekko ku górze. 
- We mnie?... naprawdę?- uśmiechnąłem się przyciągając go do siebie, po czym czule go pocałowałem.
- Czy taka odpowiedź cię zadowala?- chłopak uśmiechnął się, po czym mocno mnie w siebie wtulił. Jak na osobę, która nie żyje ma w sobie mnóstwo siły - To boli głupku.
- Przepraszam... bardzo cię przepraszam.- podekscytowany Sanha puścił mnie szeroko się uśmiechając - Po prostu tak się cieszę.- zaśmiałem się głaszcząc go po głowie.
- Sanha... moglibyśmy szczerze porozmawiać?
- Tak... myślę, że tak.- posadziłem go koło siebie wzdychając.
- Sam nie wiem od czego zacząć...
- Zadawaj pytania, a ja będę odpowiadał... tak będzie najprościej.- uśmiechnąłem się masując obolały nadgarstek.
- No dobrze, to... rzeczywiście zostawiłeś dla mnie Hideshiego? 
- Tak... zakochałem się w tobie odkąd cię poznałem... Hideshi to zły partner, a byłem z nim tylko dlatego, że...- Sanha zamilkł odwracając wzrok.
- Dlaczego z nim byłeś?- zapytałem uprzejmie łapiąc go za lodowatą dłoń.
- Czułem się samotny... strasznie samotny... Moja własna rodzina odwróciła się ode mnie po tym jak zacząłem krzywdzić Yoojin... Wiesz... wszyscy uważali mnie za potwora i z początku dużo osób się mnie bało. Później wpadłem na Hideshiego i jego kolegów... 
- Na pewno chcesz mi o tym opowiedzieć?- widziałem, że blondyn potwornie się męczy.
- Tak... chcę być z tobą szczery.- uśmiechnąłem się całując go w głowę - Hideshi z początku bardzo się mną opiekował więc opowiedziałem mu o sobie całą prawdę. Tak mu się to spodobało, że chciał być taki jak ja... zmieniłem go... wtedy bardzo się zmienił, oczywiście na gorsze...- zmarszczyłem brwi uważnie mu się przyglądając.
- Zmieniłeś go?... jak?... Samo ugryzienie nie wystarczy?
- Nie Eunwoo... nie jestem wampirem.- chłopak uśmiechnął się - To tak jak ty jesz jabłka... czy ugryzienie go wystarczy do tego by zmienić go w człowieka?
- No nie.
- No właśnie... ludzka krew jest dla mnie czymś w rodzaju pokarmu, tak jak dla ciebie warzywa czy inne rzeczy. Ona po prostu daje mi siłę.
- Rozumiem.- westchnąłem głaszcząc kciukiem jego dłoń - Czyli jeśli nie żywiłbyś się ludzką krwią...
- To zginąłbym na dobre.
- No dobrze, a... w takim razie jak to się stało, że...
- Ożyłem? Wstałem z grobu, wróciłem do domu i nadal "żyję" i się starzeję?- skinąłem jedynie głową - Nie mam pojęcia Hyung jak to się stało... naprawdę nie wiem.
- Mogę zadać jeszcze jedno pytanie?
- Pewnie.
- Jak... jak zmieniasz ludzi w osoby.... nie chcę cię urazić, ale... jak zmieniasz ludzi w osoby... nieżyjące?- czułem się jak kretyn, ale nie wiedziałem jak poprawnie mam formować te pytania.
- Wystarczy, że długo z nimi obcuję.
- Nie rozumiem.
- Wystarczy stosunek, pocałunek, wymiana mojej krwi z krwią osoby żyjącej.
- Co takiego? Zaczekaj...- wstałem starając się pozbierać myśli - Chcesz mi powiedzieć, że po tym jak się kochaliśmy to... ja już teoretycznie nie żyję?
- Nieee... nie Eunwoo, to nie tak.
- A jak?
- Wiem kiedy przestać... nic ci nie zrobię... no chybaże będziesz tego chciał...
- Nie Sanha... zaraz... mam jeszcze jedno pytanie.
- Słucham.
- Skoro nie żyjesz, a... starzejesz się jak normalny człowiek, to jaki to ma sens? I... jak już przyjdzie twój kres to... jak umrzesz?- widziałem zakłopotanie na twarzy partnera - Sanha...
- Nie wiem... właśnie najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co później mnie czeka...- westchnąłem wtulając w siebie chłopaka.
- Przepraszam... nigdy nie wiem kiedy się zamknąć...
- Nic się nie stało... a jak myślisz Hyung?- blondyn spojrzał na mnie psimi oczyma - Trafię w takie miejsce jak niebo? Czy za te wszystkie złe rzeczy trafię do czegoś w rodzaju piekła? Boję się...
- Jesteś dobrą osobą Sanha... Jestem pewien, że trafisz w najlepsze możliwe miejsce... nie masz się czego bać, obiecuję ci to.
- Naprawdę tak myślisz?
- Oczywiście, że tak... nie zadręczaj się tym.- pocałowałem chłopaka w czoło delikatnie się uśmiechając. Wtedy do drzwi mojego mieszkania znów ktoś zapukał.
- Yoojin...- szepnął Sanha wzdychając. 
- Lepiej otworzę.- podszedłem do drzwi łapiąc za klamkę. W drzwiach stała wściekła dziewczyna.
- Jest u ciebie?!
- Słucham?... kto?
- A jak myślisz?! Gdzie ten dupek?!
- Mówisz o swoim bracie? Trochę nieładnie...
- Mam to gdzieś.- dziewczyna odepchnęła mnie wparowując do mieszkania - Sanha!
- Nie ma go tutaj... proszę cię żebyś wyszła.
- Eunwoo już dobrze...- z sypialni wyszedł blondyn patrząc na swoją starszą siostrę jak zbity pies - Co się stało?- 19-latka podbiegła do niego uderzając go z całej siły w twarz.
- Yoojin, co ty do cholery wyprawiasz?!- rzuciłem się w stronę blondyna odciągając go na bok - Dlaczego go bijesz?!
- Dlaczego?! Może dlatego, że zeżarł moją najlepszą przyjaciółkę?!- widziałem ogromne zdziwienie na twarzy 16-latka... od razu zrozumiałem, że to nie on - Ty potworze! Wszyscy mamy cię dość, rozumiesz?! Jak można być takim bydlakiem?!
- Yoojin, to nie ja, przysięgam...
- Nie wierzę w żadne twoje słowo!... Kiedy w końcu zdechniesz na dobre?!
- Dość!- wepchnąłem chłopaka do sypialni zamykając za nim drzwi - To twój brat... jak możesz tak mówić?
- Nie Eunwoo, ja nie mam brata...- po twarzy dziewczyny zaczęły spływać łzy - Zamordował moją przyjaciółkę, nie daruję mu tego... sama wydam na niego wyrok...
- Yoojin...
- Nie wiem jak, ale pozbędę się go na dobre...
- Ich jest więcej... Sanha nie jest niczemu winny.
- Co takiego?
- On w życiu by nikogo celowo nie skrzywdził, a już na pewno nie najbliższe wam osoby... zaufaj mi.
- Więcej...?- Yoojin zachowywała się jak w transie.
- Tak... przysięgam ci, że Sanha będzie żywił się tylko i wyłącznie moją krwią... nie pozwolę mu pić krwi innych osób... 
- Jak się ich pozbyć...
- Nie pozbędziemy się ich Yoojin... ta wioska jest wyjątkowa dzięki nim i jestem pewien, że możemy dojść z nimi do porozumienia...- czułem jak drzwi za mną otwierają się - Sanha, wejdź do pokoju.- ten jednak stanął za mną wtulając się w moje plecy.
- Sanha, do czego ty doprowadziłeś...
- Czułem się samotny...- szepnął, a po jego spuchniętej od uderzenia twarzy popłynęła łza - Przepraszam...
- Moim zdaniem powinniście dać mu więcej miłości i zrozumienia.- sprostowałem sprawę patrząc w czerwone od płaczu oczy sąsiadki. Dziewczyna zrobiła krok w stronę brata, jednak ten cofnął się w tył.
- Nie wygłupiaj się... przepraszam, że cię uderzyłam.
- Nic się nie stało.- pociągnął nosem blondyn cofając się do mojego pokoju - Nie chcę żebyś mnie dotykała.
- Powiedz rodzicom, że Sanha zostanie teraz u mnie... obiecuję, że dobrze się nim zajmę.
- Dla rodziców to będzie ogromna ulga.- wziąłem głęboki oddech spoglądając na powstrzymującego się od płaczu partnera.
- Boże Yoojin, myśl czasami zanim coś powiesz... 
- To nie moja wina, że taki jestem!- Sanha płakał tak histerycznie, że jego ból udzielał się również mi - Myślisz, że to zaplanowałem?! Że chciałem wstać z grobu i dalej "żyć"?! Myślisz, że krzywdziłem cię celowo?!... Yoojin, ja nie miałem wyjścia! Nie chcę taki być!
- Wystarczy...- wtuliłem w siebie chłopaka starając się go uspokoić - Yoojin...- posłałem koleżance znaczące spojrzenie, po którym ta ruszyła w stronę drzwi.
- Przepraszam...- szepnęła znikając za drzwiami mieszkania. A podobno potwory cierpią na największą znieczulicę. Kto by pomyślał, że największymi potworami, którzy zadają najwięcej bólu są ludzie? 

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze: