31 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.6 [All in]



- Już wstałeś?- westchnąłem nie odrywając wzroku od furtki znajdującej się na wprost mnie. Świtało... Przez całą noc nie ruszyłem się z miejsca. Jestem w takim szoku, że nie wiem jak mam teraz funkcjonować w obecności Minhyuka. Chłopak usiadł obok mnie wtulając się w moje ramię - Ale mam kacaaa...- zamknąłem oczy wąchając delikatną woń kwiatów - Ale jesteś lodowaty... długo już tu siedzisz?
- Całą noc...- odparłem zachrypniętym głosem.
- Co? Dlaczego?- wzruszyłem jedynie ramionami - Hyungwon co jest?- znów cisza... kocham cię Minhyuk, ale błagam cię, nie męcz mnie dzisiaj... nie mam do tego głowy - Hyungwonnie...- blondyn zmienił ton na cichszy, po czym spojrzał na mnie swoimi dużymi, ciemnymi oczyma.
- Chcę pobyć sam...
- Dobrze, ale... chciałbym wiedzieć co się stało.- mówiąc to ściągnął bluzę narzucając mi ją na ramiona.
- Shownu...- poczułem narastającą gulę w gardle, uniemożliwiającą mi mówienie. Do tego te cholerne łzy, które znów zaczęły zalewać moje policzki. Minhyuk milczał... złapał mnie jedynie za rękę, po czym złożył na niej delikatny pocałunek.
- Coś... coś ci zrobił?... Był tu w nocy?- pokręciłem jedynie przecząco głową - Skarbie...
- Shownu nie żyje...- wtuliłem się w chłopaka wybuchając płaczem. Minhyuk od razu mocno mnie przytulił głaszcząc mnie po głowie i plecach.
- Boże, tak mi przykro...
- Przepraszam, że tak zareagowałem! On... on był dla mnie jak rodzina! Nawet nie wiesz ile mu zawdzięczam!
- Wiem... wiem to Hyungwon.- jestem idiotą opłakując śmierć byłego partnera w ramionach obecnego chłopaka, ale Shownu był dla mnie kimś więcej... przez całe życie miałem tak naprawdę tylko jego. On był pierwszą osobą, którą poznałem, z którą się zaprzyjaźniłem, w której się zakochałem, z którą przeżyłem pierwszy raz... To Shownu uczył mnie chodzić, mówić, pokazywał co jest dobre, a co złe. To on wyciągnął mnie z bidula dając mi prawdziwy dom. Mam nadzieję, że tam w górze jest mu o wiele lepiej... że już nie cierpi...
- To wszystko przeze mnie!- warknąłem przez zęby zaciskając dłonie na włosach.
- Nie... Hyungwon, to nie jest twoja wina. Nie możesz tak myśleć.- delikatne palce chłopaka próbowały rozluźnić moje dłonie, jednak wszelkie próby szły na nic - Robisz sobie krzywdę...
-Zasługuję na więcej.... To przeze mnie się zabił...- pociągnąłem nosem spoglądając na blondyna - Przez nas...
- O czym ty mówisz?- w ciszy wręczyłem partnerowi list, który dostałem od Hyunga - To... to od niego?- skinąłem jedynie głową otulając się bluzą chłopaka. Minhyuk wziął głęboki oddech otwierając niepewnie kopertę - Nie powinienem... to list do ciebie...
- Przeczytaj go.- szepnąłem wstając.
- Dobrze... a ty dokąd idziesz?
- Po kawę i bluzę dla ciebie.- zostawiłem Minhyuka na ganku, po czym wszedłem do mieszkania. Spojrzałem na łóżko... kilka dni temu kochałem się na nim z Shownu... był taki szczęśliwy... był po prostu prawdziwym sobą z okresu gdy jeszcze nie brał. Wziąłem głęboki oddech nastawiając wodę na kawę. Gdy wsypywałem kawę do kubków ręce potwornie mi się trzęsły... nie sądziłem, że strata chłopaka tak bardzo mnie zaboli. To będzie potwornie bolesny okres w moim życiu, ale muszę sobie postanowić, że nie zaniedbam przez to Minhyuka. Przecież go kocham i mi na nim zależy... muszę mu to pokazać. Westchnąłem idąc do pokoju po najcieplejszą bluzę jaką mam, po czym wyszedłem do ogródka narzucając ją na ramiona pochłoniętego listem chłopaka. Minhyuk nawet nie drgnął. Zrezygnowany i pozbawiony chęci do życia wróciłem do kuchni zalewając nam kawę. Już miałem iść z nią do partnera lecz po odwróceniu się ujrzałem stojącego w mieszkaniu blondyna - Zmarzłeś?- ten jedynie położył list na parapecie głęboko wzdychając.
- Nie wiedziałem, że tyle was łączyło...- skinąłem jedynie głową wręczając chłopakowi kubek. Ten jednak odstawił go tylko po to, by po chwili trzymać mnie w swoich ramionach - Teraz będę patrzył na to zupełnie inaczej... Strasznie mi przykro...- wtuliłem się w niego ciągnąc nosem - Jest coś co mogę dla ciebie zrobić?- cmoknąłem go w szyję chowając twarz w jej zagłębieniu.
- Chcę... chcę się z tobą kochać...
- Teraz?- skinąłem twierdząco głową głaszcząc go delikatnie po dole pleców - Jesteś gotowy?
- Tak.
- Hyungwonnie...
- Proszę...- szepnąłem ponownie go całując. Minhyuk nie wyglądał na zdziwionego ani zestresowanego... prezentował zupełnie inną postawę niż poprzedniej nocy. Położył mnie delikatnie na kanapie robiącej za moje łóżko, po czym zawisł nade mną cmokając mnie delikatnie w czoło.
- Chcę żebyś wiedział, że bardzo cię kocham i że zawsze możesz na mnie liczyć.- pogłaskałem go po twarzy uśmiechając się lekko przez łzy. Otworzyłem usta, by powiedzieć mu jak bardzo jest dla mnie ważny, jednak narastająca w gardle gula mi na to nie pozwalała - Ciii... wszystko wiem skarbie.- blondyn połączył nasze usta pocałunkiem. Jego porcelanowa dłoń zatopiła się w moich włosach, podczas gdy druga zanurkowała pod koszulką głaszcząc mnie po talii. Cudownie jest móc czuć jego bliskość. Westchnąłem oddając mu się w całości - Mam dominować?- skinąłem twierdząco głową patrząc na zadziorny uśmiech na jego twarzy. Minhyuk zdjął ze mnie koszulkę, po czym ułożył się między moimi nogami całując mnie po szyi, klatce piersiowej oraz brzuchu - Na pewno jesteś na to gotowy?
- Tak.
- I nie będziesz tego żałował?
- Nie... bardzo długo na to czekałem.
- Hyungwon, ale ten okres...
- Tego właśnie potrzebuję.- szepnąłem zamykając oczy. Blondyn zaczął całować mnie po talii, rozpinając w międzyczasie moje spodnie. Złapałem go za ręce spoglądając na niego.
- Co się dzieje?- usiadłem zdejmując z niego koszulkę. Uważnie przyglądałem się budowie jego ciała, przejeżdżając ręką po idealnie wyrzeźbionej klatce piersiowej oraz brzuchu - Hyungwon...- położyłem rękę na karku chłopaka, po czym zatopiłem się w jego słodkich wargach. Minhyuk odwzajemniał pocałunek głaszcząc mnie niepewnie po udach. Jego dłonie coraz bardziej drżały z nerwów, a oddech stawał się coraz szybszy i płytszy. Stało się tak, że oboje w tym samym czasie uklękliśmy nie odrywając się od siebie. Chłopak zsunął ze mnie lekko spodnie, a jego dłonie spoczęły na moich pośladkach delikatnie je głaszcząc. Wzdrygnąłem się zjeżdżając dłońmi na spodnie partnera, jednak z emocji i nerwów nie mogłem ich rozpiąć - Ja to zrobię.- szepnął kładąc mnie na łóżku. Moje spodnie wylądowały na podłodze, a prężąca się w bokserkach męskość błagała wręcz o uwagę blondyna. Chłopak rozebrał się klękając między moimi nogami. Przygryzłem wargę zaciskając dłonie na pościeli - Mogę?- zapytał przesuwając niepewnie dłonią po moim penisie. Jęknąłem kiwając twierdząco głową. Partner wziął głęboki oddech zdejmując ze mnie bokserki. Następnie złapał mnie za ręce muskając wargami napletek. Uniosłem biodra do góry głęboko oddychając. Delikatny język chłopaka zaczął sunąć od napletka przez całego członka, po czym zatrzymał się na jądrach. Po chwili moją męskość obejmowały jego wilgotne, ciepłe wargi. Syknąłem łapiąc go za głowę, której ruchy były coraz szybsze i głębsze. Czułem jak mój penis w jego ustach robi się coraz twardszy i grubszy. Mój brzuch kurczył się, a z ust wydobywały się coraz to głośniejsze jęki. W pewnym momencie nie wytrzymałem dochodząc prosto w usta chłopaka. Ten głaszcząc mnie po udzie zebrał całość nachylając się nade mną. Po chwili naszemu pocałunkowi towarzyszyła lepka, niezwykle słodka maź. Palce chłopaka w tym czasie delikatnie zanurzały się w moim wnętrzu powodując przebiegające po moim ciele ciarki.
- Powinienem dominować.- jęknąłem spoglądając na Minhyuka.
- Dlaczego?
- Byłeś kiedyś na górze?
- Może nie wyglądam, ale to ja dominowałem w łóżku będąc z Kihyunem.... Nie bój się.- skinąłem jedynie głową czekając na śmielszy ruch chłopaka. Gdy w końcu się rozebrał sięgnął po lubrykant, po czym nałożył go na członka - Hyungwon... na pewno tego chcesz?
- Tak...- blondyn położył się na mnie delikatnie we mnie wchodząc - Mocniej.- objąłem go ramionami wijąc się pod jego rozgrzanym ciałem.
- Chcę żeby ten dzień był dla nas niezapomniany... spokojnie.- szepnął cmokając mnie w czoło. Ruchy jego miednicy były powolne i bardzo ostrożne. Ogólnie nasz pierwszy raz mimo iż oboje jesteśmy doświadczeni, minął niezwykle spokojnie i czule. Po około dwóch godzinach takich czułości Minhyuk narzucił na siebie mój T-shirt, po czym wyszedł przed dom. Przekręciłem się na plecy wbijając wzrok w sufit przepraszając w myślach za wszystko Shownu. Nie tak to miało wyglądać... Ja i Minhyuk mieliśmy być cholernie szczęśliwi, a Shownu... ryrałem jak wół żeby móc opłacić mu odwyk... żeby uwolnił się od tego gówna jakim są prochy. Jak zwykle zawaliłem...
Westchnąłem podnosząc się leniwie z łóżka. Ubrałem bokserki oraz bluzę, po czym wyszedłem do ogrodu, w którym zastałem palącego Minhyuka.
- Ty palisz?- byłem naprawdę zaskoczony widząc mojego aniołka w fajką w ręku.
- Czasami...- tak mówią, że ponoć papieros najlepiej smakuje po seksie, ale przyznam szczerze, że jeszcze nigdy tego nie praktykowałem.
- Więc... czemu palisz teraz?
- Zdenerwowałem się...
- Czym? Zrobiłem coś nie tak?- chłopak parsknął śmiechem odpalając drugiego papierosa.
- Naprawdę nie wiesz?- totalnie zaskoczony pokręciłem przecząco głową - Co powiedziałeś gdy kończyliśmy...
- Naprawdę nie wiem...
- Shownu.... nazwałeś mnie Shownu...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby, mam do Was pytanie.
Uważacie, że przeprowadzka z Krakowa do Warszawy i rozpoczęcie życia na nowo to dobry pomysł czy raczej nie?
Buziaki~

30 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.5 [All in]



                          Dni mijają, a my żyjemy ze sobą w całkowitej ciszy. Ja pracuję w kwiaciarni, Minhyuk rozwozi po Seoulu kwiaty... później wieczorem wraca do mojego mieszkania, bierze prysznic i idzie spać... i tak od dwóch tygodni. Jedynym plusem jest to, że Shownu póki co mnie nie nachodzi i nie prosi mnie o pieniądze czy powrót do niego. Dzień w dzień myślę o związku Minhyuka z Kihyunem, o mojej przeszłości z Shownu, o tym, że się z nim przespałem... nadal nie wiem po co.
- Dzień dobry.- westchnąłem spoglądając na zegarek. Dochodziła dopiero 13-sta, ale nie miałem dziś weny do pracy.
- Przepraszam, ale już zamykam...
- Pracuje pan do 20-stej.
- Tak, ale dzisiaj już zamykam... proszę przyjść jutro.- mężczyzna warknął opuszczając kwiaciarnię. Pospiesznie zamknąłem za nim drzwi informując klientów, że jest zamknięte. Nie chce mi się nawet sprzątać pozostałości kwiatów. To co było moją dotychczasową pasją powoli zamienia się w katorgę i pieprzony obowiązek, który za wszelką cenę trzeba wypełnić, by mieć z czego żyć. Wziąłem głęboki oddech zdejmując z siebie fartuch, który po chwili wylądował na ladzie. Następnie udałem się do mieszkania otwierając w nim drzwi wybiegające na ogród. Gdy stanąłem w progu zaczerpnąłem cudownego, kwiatowego powietrza, które delikatnie pobudziło moje myśli. Uśmiechnąłem się pod nosem sięgając po leżący na parapecie portfel. Stwierdziłem, że pójdę do pobliskiego sklepu i kupię produkty, dzięki którym stworzę ulubione danie Minhyuka... do tego czerwone, wytrawne wino, które oboje uwielbiamy. Tak... to będzie dobry pomysł. Zamknąłem drzwi kierując się do sklepu znajdującego się za rogiem. Moja kwiaciarnia znajduje się w sercu Seoulu, dzięki czemu mam pod nosem najlepsze sklepy, restauracje, kluby itp. No tak... wszystkiego oczywiście są plusy jak i minusy. Minusem jest to, że mimo iż mój ogródek jest schowany w uliczce oddalonej od głównego, miejskiego zgiełku, to często tamtędy chodzą imprezowicze i menele... czasami bezdomni śpią mi pod ogrodzeniem, ale poza daniem im jedzenia i wody nie mogę niestety nic zrobić.
- Dzień dobry!- przywitałem się z moimi ulubionymi ekspedientkami, po czym zanurkowałem w sklepowych pułkach. Kupiłem wino, warzywa, ulubioną wołowinę chłopaka i kilka innych przysmaków, po czym udałem się do kasy.
- To wszystko dla ciebie Hyungwonnie?- zamyśliłem się spoglądając na stojące za kobietą lubrykanty i prezerwatywy.
- Em... może... może jeszcze... ten...- chrząknąłem wskazując na butelkę z czerwonym żelem. Na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech, który wywołał u mnie ogromne rumieńce.
- Wino... lubrykant... czuję, że szykuje się romantyczny wieczór.- nie odpowiedziałem spuszczając głowę w dół - Truskawka czy arbuz?
- Arbuz...- burknąłem czując jak pot zalewa moje plecy. Ekspedientka wręczyła mi lubrykant wbijając go na rachunek.
- A prezerwatywy? Jesteś młody, po co ci dziecko.- westchnąłem kładąc przed kobietą pieniądze, po czym złapałem za reklamówki.
- Mój chłopak raczej nie wpadnie...- uśmiechnąłem się delikatnie - Reszty nie trzeba.- wyszedłem ze sklepu... Boże, co za wstyd. Pospiesznie udałem się do domu starając się zająć myśli dzisiejszą kolacją z Minhyukiem. Gdy wszedłem do mieszkania ukryłem zakupiony lubrykant pod poduszką leżącą na łóżku, włożyłem wino do lodówki i odpaliłem laptopa szukając ciekawych przepisów na urozmaicenie ulubionego dania mojego skarba. Gdy już taki znalazłem wydrukowałem go kładąc go na ladzie, po czym zerknąłem na zegarek... dochodziła 17-sta. Hm... co ja robiłem przez cztery godziny? Wyciągnąłem się kierując się w stronę łazienki. Marzyłem o prysznicu i odświeżeniu się po pracy, zakupach i... przed tym co planuję na wieczór. Gdy się wykąpałem ubrałem się w jeansowe, podarte rurki i zwykły, biały T-shirt, po czym wróciłem do kuchni zabierając się za przygotowanie kolacji. Ręce potwornie mi się trzęsły i co chwilę odmawiały mi posłuszeństwa - Boże Hyungwon... kochałeś się setki razy... dasz radę... fuck!- krzyknąłem ucinając sobie dość dotkliwie palec. Umieściłem rękę pod zimną wodą, jednak krew wypływająca z rany w ogóle nie chciała się uspokoić - Nie mam czasu nooo...- syknąłem starając się zatamować krew, jednak wszelkie próby szły na nic.
- Hej...- co?! Dlaczego on już wrócił?! Powinien pracować jeszcze dwie godziny!
- Cześć Minhyukkie.- chłopak zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając. Gdy zobaczył, że strumień wody ma czerwony odcień pospiesznie wyciągnął apteczkę podchodząc do mnie.
- Coś ty zrobił?- zapytał opatrując moją rękę.
- Chciałem przygotować kolację, przy której moglibyśmy porozmawiać i znów się do siebie zbliżyć...- westchnąłem patrząc na niedokończone dania - Ale wyszło jak zawsze...- Minhyuk w milczeniu opatrzył mojego palca, po czym schował apteczkę na miejsce. Bałem się nawet drgnąć czekając na jakiś odzew z jego strony.
- Naprawdę robiłeś to... dla nas?
- Tak... zależy mi na tobie, a ta sytuacja między nami...
- Wiesz...- blondyn podszedł do mnie delikatnie mnie cmokając, czym bardzo mnie zaskoczył - Bardzo chętnie pomogę ci to dokończyć... wspólne gotowanie też zbliża. 
- Ale...
- Albo mam lepszy pomysł. Ja to zrobię, bo ty nie dasz rady z tym palcem.
- Minhyukkie...
- Dzisiaj spędzimy ten wieczór razem, a jutro odwiedzimy szpital żeby ci go zszyli.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po twarzy. Uwielbiam gdy włącza mu się ADHD i nawija jak najęty. Wtedy właśnie czuję, że to mój stary, kochany chłopak.
- Może szycie nie będzie konieczne, co?- zapytałem całując go w czoło.
- Będzie będzie... ten palec wygląda fatalnie.- blondyn cmoknął mnie, po czym zabrał się do pracy - Ja nie wiem jak ty to robisz... najpierw stopa, później... no...- rozumiem, że chciał tu dołączyć wstawkę o Shownu, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał - Ahh w zasadzie nie wiem co było potem, ale coś było na pewno... no i teraz ten palec.
- Mam przy sobie takiego aniołka, a i tak dzieje mi się krzywda... jak to jest, hm?
- Ten aniołek gdy ma gorsze dni pokazuje różki i wtedy osoba, którą strasznie kocha niestety cierpi... Wybaczysz aniołkowi?- uśmiechnąłem się szeroko przytulając od tyłu chłopaka.
- Wszystko ci wybaczę skarbie... mam nadzieję, że z czasem też mi wybaczysz.
- Hm... chodzi ci o seks z Shownu?- skinąłem jedynie głową patrząc jak jego zgrabne rączki kroją warzywa - Nie ma o czym mówić... to była moja wina... moje zachowanie cię do tego pchnęło. 
- Minhyuk...
- Nie chcę słyszeć sprzeciwów.- chłopak odwrócił się przodem do mnie wpakowując mi do ust marchewkę - Jedz, a ja zacznę smażyć mięsko.- blondyn podszedł do lodówki wyciągając z niej paczkę jego ulubioną wołowiną - Wooo Hyungwon.- jego czarne oczka aż się zaświeciły - Ale pycha!- uśmiechnąłem się nakrywając do stołu.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Na pewno.- podczas gdy Minhyuk smażył mięso, ja ustawiłem na stole miseczki z warzywami i innymi dodatkami, po czym wyciągnąłem wino patrząc na podekscytowanego partnera - Ale czeka nas uczta.- zaśmiałem się przytakując. Mam nadzieję, że uczta połączona z tym, co planuję po niej będzie idealnym zestawem na zgodę.
- Jak tam ci idzie?
- Skończone!- chłopak postawił talerz z mięsem na stole ciesząc się jego zapachem - Mmm jak pachnie.
- Siadaj wariacie i jedz.
- A ty?- Minhyuk zasiadł na przeciwko mnie nakładając sobie jedzenie.
- Popatrzę jak wcinasz.
- Rozumiem więc, że mogę zjeść całą wołowinkę.
- Jeśli tylko chcesz...- chłopak zaśmiał się nabierając mięsko pałeczkami, które już po chwili wylądowało w moich ustach.
- I jak?
- O jezus...- rozpłynąłem się. Czemu wszystko co zrobi ten dzieciak musi być tak cholernie dobre? - Jedz bo wystygnie.- no tak... jego nie trzeba namawiać długo do jedzenia. Nalałem nam wina wznosząc toast za naszą przyszłość. Wieczór upłynął nam bardzo przyjemnie. Wyjaśniliśmy sobie wszystkie sprawy, pożartowaliśmy, pośmialiśmy się... oboje tego bardzo potrzebowaliśmy. Po kolacji wrzuciłem naczynia do zmywarki, po czym w podskokach pobiegłem do najbliższego sklepu po kolejną butelkę wina. Gdy wróciłem zastałem leżącego na łóżku Minhyuka wpatrującego się w telewizor - Co oglądasz?
- Powtórka Music Banku.- blondyn usiadł wyciągając z moich rąk butelkę wina - Gdzie korkociąg?
- Już ci daję.- sięgnąłem na blat wręczając chłopakowi wspomniany przedmiot. Gdy udało mu się uporać z korkiem przechylił butelkę pijąc wino prosto z butelki - Może dam kieliszki, hm?
- Mmm... nie trzeba.
- Boże kotek... ileś ty już wypił?- zachichotałem cmokając jego rozgrzane policzki.
- A bo znalazłem coś... i to coś nie daje mi spokoju.
- O czym ty mówisz?- Minhyuk sięgnął pod poduszkę wyciągając spod niej lubrykant - Em... Minhyuk, ja...
- Arbuz... mniam.
- Nie, nie, ja naprawdę...
- Nie wiesz ile na to czekałem.- chłopak złapał mnie za kark ciągnąc mnie za sobą na łóżko. Gdy nad nim zawisłem pocałowałem go w czoło uważnie mu się przyglądając.
- Idź spać myszko.
- Y y... chcę się z tobą kochać.
- Ja... ja z tobą też... ale jak będziesz trzeźwy.
- Jestem tylko troszkę podpity... wiem co mówię i robię.
- Nie lepiej kochać się jak będzie się w pełni świadomym?
- Wtedy nie starczy mi na to odwagi...
- Co?- położyłem się obok chłopaka głaszcząc go po twarzy - Jak to nie starczy ci odwagi?
- No bo ty jesteś taki idealny... tak bardzo mi na tobie zależy, że boję się, że zrobię coś w tym łóżku nie tak... A tak wiesz... popiłem to mogę wszystko.
- Boże, Minhyuk...- uśmiechnąłem się wtulając go w siebie - Nikt nie jest idealny... i uwierz mi, że stresuję się tym równie mocno jak ty... Najlepiej będzie jak oboje będziemy trzeźwi i kiedy faktycznie będziemy na to gotowi.
- Jestem... tylko ten stres...
- Rozumiem.- przykryłem go kołdrą całując go w czoło - Porozmawiamy o tym rano, okej?- chłopak skinął głową wtulając się we mnie... po chwili już go nie było. Widzę, że częstowanie go winem jest ryzykowne i muszę uważać, by szybko nie przedawkował i nie odleciał. Aishh ty głupku... chciałem by ten wieczór potoczył się zupełnie inaczej, no ale cóż... przynajmniej już wiem, że nie mogę wywierać na tobie presji i że pójście z tobą do łóżka to zły pomysł, bo za bardzo się tym jeszcze stresujesz... Tradycyjnie... w każdej sytuacji są plusy i minusy... Zamyślony głaskałem chłopaka po anielskiej buźce i właśnie wtedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Zdezorientowany i lekko zaskoczony pocałowałem Minhyuka w czoło, po czym zwlokłem się z łóżka z przekonaniem, że za moment zobaczę Shownu błagającego mnie o pieniądze na prochy. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem przed sobą przestraszonego Wonho... najlepszego przyjaciela Shownu.
- Hyungwon...
- Wonho? Co ty tu do cholery robisz?- uśmiechnąłem się lekko patrząc na jego drżące ciało - Kiedy ostatnio brałeś?
- Nie... jestem czysty od kilku miesięcy...- nie wydaje mi się... Wiem jak wyglądają osoby pod wpływem i Wonho właśnie teraz prezentuje taką postawę.
- Mhm... więc o co chodzi?
- O... o Shownu...- westchnąłem sięgając po portfel.
- Nie mam za dużo. Na co chce?
- Nie... Hyungwon, on... Shownu przedawkował...
- Co...
- Nie żyje...- stanąłem jak wryty wpatrując się nieprzytomnym wrokiem w kolegę - Jooheon był przeciwny żebyś się o tym dowiedział, ale... znaliście się przecież od małego...
- Gdzie on jest...- szepnąłem zaciskając dłonie w pięści.
- Pogrzeb był wczoraj...
- Co... Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?!- pospiesznie zerknąłem na śpiącego Minhyuka, jednak ten nawet nie drgnął. Wypchnąłem Wonho do ogrodu zamykając za sobą drzwi. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Czemu nikt do mnie nie przyszedł i mi nie powiedział?- zacisnąłem zęby dławiąc się łzami.
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej... przykro mi...
- Lepiej dla kogo? Poznaliśmy się jak robiliśmy w pieluchy... znałem go najlepiej z was wszystkich!
- Dlatego nie chcieliśmy ci tego mówić... 
- I co... Myśleliście, że nigdy się o tym nie dowiem?!
- Hyungwon... wiemy po prostu co było międy wami...- chłopak westchnął wyciągając z kieszeni spodni kopertę - Zaadresowana jest na ciebie...
- Co to jest?
- Nie mam pojęcia... nie czytaliśmy tego.- wyjąłem niepewnie list z ręki kolegi - Wiesz... jakbyś czegoś potrzebował to... pamiętaj, że zawsze możesz do nas wrócić i na nas liczyć...- skinąłem jedynie głową siadając na ganku - Trzymaj się.- gdy Wonho opuścił ogród wyciągnąłem z koperty kartkę, na której było napisane dosłownie kilka zdań. Nie chciałem ich czytać... chyba nie byłem na to gotowy. Z drugiej jednak strony skoro go napisał i chciał by trafił do mnie musiała to być jego ostatnia wola co oznacza, że... że zaplanował to... idiota popełnił samobójstwo... Zacisnąłem powieki z trudem łapiąc powietrze. Po kilku minutach gdy już lekko się uspokoiłem postanowiłem przeczytać ostatnie słowa Shownu skierowane właśnie do mnie.
" Hyungwonnie... w tym ostatnim liście chciałbym powiedzieć Ci jak ważną osobą byłeś w moim życiu. W zasadzie to nie wiem od czego zacząć... wiesz, że nigdy nie należałem do grupy tych romantycznych, wylewnych uczuciowo osób.
Poznałem cię jak miałeś 2 lata... słodki, kochany, niczego nieświadomy dzieciak. Mimo, że miałem tylko 4 lata od razu obudził się we mnie instynkt starszego brata. Może nie pamiętasz naszych początków, ale opiekowałem się Tobą jak najważniejszą osobą w moim życiu, a Ty dzień w dzień nagradzałeś mnie za to słodkim uśmiechem i gaworzeniem. Tak Hyungwon... zacząłem Cię uczyć mówić jak skończyłeś 4 lata. Jako że wychowywaliśmy się w bidulu, nie miał kto nam poświęcać całej masy czasu na naukę słów dlatego też musieliśmy radzić sobie sami. Gdy skończyłeś 6 lat pierwszy raz powiedziałeś mi, że mnie kochasz. Pamiętam, że wtedy jedynie się uśmiechnąłem głaszcząc Cię po główce. Pamiętasz nasze relacje? Albo te kłótnie z opiekunami o to, że mimo różnicy wieku mamy mieć razem pokój? Dobrze, że w końcu się zgodzili. Hm... gimnazjum... gdy je zacząłeś byłeś potwornie upierdliwym chłopakiem, a ja mimo twoich humorków poczułem do Ciebie coś więcej. Nasz pierwszy pocałunek i przełomowy moment w naszym życiu... Miałem wtedy 16 lat, Ty 14... Wtedy też rozpoczął się najlepszy okres w moim życiu.. mam nadzieję, że Ty wspominasz to równie dobrze. Najpiękniejszy prezent dałeś mi na moje 18 urodziny... oddałeś mi siebie, na co czekałem niezwykle długo, ale ten czas opłacał się... warto było tyle czekać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cierpiałem gdy wyszedłem z bidula, a Ty musiałeś w nim siedzieć jeszcze 2 lata... No cóż... przez ten czas przynajmniej znalazłem pracę i oszczędziłem na nasz wspólny pokój w mieszkaniu Jooheona. Fajne czasy... ale wtedy też skopałem swoje życie zapominając zupełnie o Tobie i o tym co czujesz. Gdy chłopaki poczęstowali mnie pierwszy raz prochami nie myślałem o tym, że mogę się uzależnić... Ten początkowy towar był jednak tak mocny, że z dnia na dzień chciałem coraz więcej. Wtedy też nieświadomie zacząłem krzywdzić Ciebie, za co bardzo Cię przepraszam... Wiem, że to tylko słowa, ale nie wiem jak mogę wyrazić swój żal i skruchę. Gdy zacząłeś pracę i się wyprowadziłeś chciałem z tym skończyć. Pragnąłem żebyś do mnie wrócił i żebyśmy zaczęli wszystko od nowa, ale Ty wtedy poznałeś tego przeklętego Minhyuka... Czułem, że oddasz się w całości jemu... w sumie wygląda na dobrego chłopaka, a takiego właśnie potrzebujesz. Nie chciałem stawać Wam na drodze, a jeszcze bardziej nie chciałem patrzeć na Wasze szczęście... zwyczajnie mnie raniło. Dlatego też postanowiłem odejść i całkowicie zejść Wam z drogi...
Hyungwonnie... mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z tym chłopakiem i że z czasem poukładasz sobie życie. Pamiętaj, że patrzę na Ciebie z góry, także jakbyś potrzebował pomocy to wal śmiało...
Kocham Cię- Shownu."


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

27 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.4 [All in]



                      Nie wiem co mną kierowało, że zdecydowałem się na taki krok. Co mi przyszło do głowy i jakie emocje za tym szły. Wiem jedynie, że jeszcze tego samego dnia bardzo mocno tego pożałuję, a wyrzuty sumienia i myśli związane z tym wydarzeniem będą mnie gnębić do końca życia.
- Dzień dobry skarbie.- poczułem ciepłe usta Shownu składające pocałunek na moich nagich plecach. Westchnąłem odwracając się w jego stronę. Moja dłoń spoczęła na jego policzku głaszcząc go kciukiem - Jak się czujesz?
- Chyba dobrze.
- Chyba?- chłopak zbliżył się do mnie delikatnie mnie całując - Kiedy ostatnio się kochałeś?
- Oj przestań.- zaczerwieniłem się chowając twarz w klatce piersiowej byłego partnera.
- Przyznaj, że ostatnio robiłeś to sto lat temu ze mną.
- Skoro to wiesz to nie zadawaj mi takich pytań.
- Strasznie mi tego brakowało.- spojrzałem na Shownu delikatnie się uśmiechając. Jego pełne, wielkie wargi prosiły się wręcz o pocałunek. Przykleiłem się do nagiego ciała chłopaka namiętnie go całując. Shownu odwzajemniał pocałunki głaszcząc mnie po nagim pośladku. Brakowało mi go... uwielbiałem się z nim kochać... Zawsze był niezwykle czuły i namiętny, co dawało mi niesamowitą przyjemność i poczucie bezpieczeństwa. Dopiero odkąd zaczął ćpać nasze stosunki opierały się głównie na biciu, wyzwiskach i zwierzęcym zachowaniu. Może ta cała sytuacja z Minhyukiem pchnęła mnie do tego bym wybiegł z powrotem do ogrodu zapraszając go do siebie? Nie wiem, ale wiem, że dobrze to się nie skończy... - Wiesz, że teraz się tak łatwo ode mnie nie uwolnisz?- przerwałem pocałunek oblizując wargi.
- Powiedziałem, że to tylko jeden raz...
- Hyungwonnie, kocham cię... gdybyś nic już do mnie nie czuł nie zaprosiłbyś mnie tutaj i nie wylądowałbyś ze mną w łóżku.
- Shownu, sprawa była jasna...
- Dzięki tej nocy wszystko do mnie wróciło.- westchnąłem siadając. Zmęczony przeczesałem ręką włosy po czym zacząłem rozglądać się za bokserkami.W pewnym momencie poczułem jak dłoń chłopaka przesuwa się po moich plecach. Podniosłem się gwałtownie z kanapy schylając się po bokserki, które już po chwili zakrywały moje nagie pośladki - Hyungwon...
- Kawy?- zapytałem nerwowo kierując się w stronę kuchni.
- Połóż się... zrobię nam śniadanie.- chłopak zaszedł mnie od tyłu całując mnie w kark - Nikt nie zna cię tak dobrze jak ja... zaraz zrobię ci tosty z awokado.
- Shownu,błagam cię!- czułem jak się trzęsę... Boże, czemu to zrobiłem?
- Hyungwon...- chłopak odwrócił mnie w swoją stronę patrząc mi głęboko w oczy - Skoro mnie tu zaprosiłeś i zgodziłeś się na seks...
- To tylko seks... nic wielkiego... 
- Hm...- na twarzy byłego partnera zagościł lekki uśmiech - Mam ci przypomnieć jak podchodziłeś do tego za pierwszym razem?
- Shownu...
- Jak bardzo się bałeś... co chwilę przerywałeś... czerwieniłeś się na każdy mój dotyk...
- Dość...
- Skąd w tobie ta nagła zmiana, hm? Zawsze podchodziłeś do seksu jak do najważniejszej sprawy w swoim życiu.
- Zmieniłem się... ty z resztą też... Proszę cię, zjedz i...
- Powiedziałem, że teraz cię tak łatwo nie oddam.- westchnąłem chcąc coś powiedzieć, jednak Shownu mnie wyprzedził - Jeśli ten blondynek chce z tobą być, musi najpierw zmierzyć się ze mną.
- O czym ty mówisz... to co było między nami to temat zamknięty...
- Więc po jaką cholerę go wczoraj rozgrzebałeś i zacząłeś wszystko na nowo?!- przestraszyłem się robiąc krok w tył.
- Nie krzycz...
- To mnie nie denerwuj! Sam już nie wiesz czego chcesz! Dostałeś po dupie od swojego nowego fagasa więc zwabiłeś mnie tutaj żeby się jakoś pocieszyć, tak?! 
- Nie...
- Zdecyduj się w końcu!- chłopak podniósł gwałtownie rękę kierując ją w moją stronę. Wrzasnąłem kuląc się, przez co ten w ostatniej chwili wyhamował. Przerażony usiadłem na ziemi zalewając się łzami... widzę, że prochy całkowicie wyżarły mu mózg - Ja...
- Wyjdź... proszę...
- Hyungwon, nie uderzyłbym cię...
- Wyjdź z mojego mieszkania...- chłopak kucnął chcąc pogłaskać mnie po twarzy, jednak pospiesznie odtrąciłem jego rękę - Nie dotykaj mnie.
- Daj mi się do cholery wytłumaczyć...
- Nie masz z czego się tłumaczyć! Wypieprzaj stąd!- Shownu złapał mnie za szyję przyciskając moją głowę do szafki. Otworzyłem szeroko oczy bojąc się wykonać najmniejszy ruch.
- Posłuchaj mnie uważnie... Skończyłeś związek ze mną... okej... Chciałeś rozpocząć nowy z tym dupkiem... spoko... Tylko naucz się w końcu, że jak dostaje się po dupie, to nie wraca się z podkulonym ogonem do swojego byłego partnera i nie szuka się u niego pocieszenia, jasne?- skinąłem jedynie lekko głową - Skoro znów się ze mną kochałeś znaczy, że nadal coś do mnie czujesz... Teraz grzecznie pójdziesz do łóżka i będziesz robił to co ci każę.
- Nie...- szepnąłem starając się złapać powietrze.
- Słucham?
- To koniec...- zacisnąłem powieki, spod których wypłynęły stróżki łez.
- Wiesz, że nie lubię sprzeciwów.- Shownu zacisnął dłoń w pięść uderzając mnie w brzuch. Jęknąłem powstrzymując z trudem wymioty.
- Jesteś chory... prochy wyżarły ci mózg. 
- Przestań mnie obrażać.- chłopak uderzył moją głową o szafki. Syknąłem czując jak robi mi się słabo.
- Proszę... przestań... 
- To rób co mówię...
- Nie!- zostałem uniesiony do góry za szyję... dusiłem się. Próbowałem z nim walczyć, ale to wszystko było na nic. Gdy Shownu rzucił mnie na łóżko byłem przygotowany na najgorsze. Byłem pewien, że mnie zgwałci i zostawi jak śmiecia. Ten jednak usiadł na mnie i zaczął okładać mnie pięściami. Jego ciosy głównie wymierzone były w moją twarz, która wystarczająco wycierpiała odkąd ten idiota zaczął ćpać - Przestań! 
- Mam dość twoich sprzeciwów gnoju!
- Przestań mnie bić! Błagam!- niech wydarzy się coś dzięki czemu ten dupek się ode mnie odpieprzy. Błagam, niech on już skończy. Czułem, że jak tak dalej pójdzie to mnie zabije. Fakt... Shownu jest...a raczej był dobrą osobą, dopóki się go nie zdenerwowało. Gdy ktoś mu się sprzedziwił od razu wpadał w furię tracąc całkowicie nad sobą kontrolę.
- Daję ci ostatnią szansę!
- DOŚĆ!- zamknąłem oczy czekając na koniec. Wtedy też poczułem mocne szarpnięcie, przez które Shownu wylądował na ziemi. Zdezorientowany otworzyłem lekko oczy patrząc na to co dzieje się w pokoju. Przez otwarte drzwi balkonowe do środka wparował Minhyuk... w samą porę.
- Wypad stąd, bo zadzwonię na policję...- syknął schodząc z chłopaka.
- No proszę, kogo my tu mamy.- blondyn wstał głęboko oddychając po czym przeniósł wzrok na mnie.
- Wszystko dobrze?- skinąłem jedynie głową masując się po obolałym karku. Minhyuk spojrzał na Shownu z ogromną nienawiścią - Głuchy jesteś? Wstawaj i spieprzaj stąd jeśli nie chcesz mieć problemów.- chłopak parsknął śmiechem wstając.
- Naprawdę myślisz, że mnie przestraszysz?
- Nie mam zamiaru cię zastraszać... chcę jedynie żebyś dał Hyungwonowi spokój. Wystarczająco się przez ciebie nacierpiał...
- Wiesz chłopcze... z tego co mi wiadomo to ty wczoraj zaręczyłeś się z jakimś innym fagasem więc nie wtrącaj się w życie moje i Hyungwona, okej?
- Zerwałem z nim... z resztą tobie nie muszę się z tego tłumaczyć.- zamurowało mnie. Przełknąłem z trudem ślinę spoglądając na chłopaka.
- Minhyuk... o czym ty mówisz?
- Za chwilę o tym porozmawiamy.- blondyn podszedł bliżej Shownu patrząc mu głęboko w oczy - Wypad...- chłopak zaśmiał się narzucając na siebie ubrania.
- To jeszcze nie koniec...- po tych słowach wyszedł z mieszkania, po czym przebiegł przez ogród wychodząc za furtkę. Gdy to zrobił, Minhyuk zamknął drzwi balkonowe siadając obok mnie.
- Jak ty wyglądasz...- szepnął głaszcząc mnie po twarzy.
- Norma.- westchnąłem oblizując lekko obolałą wargę - Minhyuk...
- Zerwałem z nim... powiedziałem mu, że to ciebie kocham i z tobą chcę być. Kihyun na szczęście jest bardzo wyrozumiały i mimo że mnie... no... bardzo kocha to pozwolił mi odejść...
- Ja...
- Podjąłem tą decyzję świadomie... wiem czego chcę.
- Byliście razem pięć lat... to naprawdę poważne...
- Tak, wiem...- Minhyuk westchnął łapiąc mnie za ręce - Dopiero gdy poznałem ciebie, poczułem, że potrzebuję takiej osoby jak ty... że to właśnie z kimś takim będę naprawdę szczęśliwy.
- Minhyuk... nie rób niczego wbrew sobie...
- Nie patrz na to w ten sposób... jestem dużym chłopcem i wiem co robię.- chłopak wstał podchodząc do zamrażarki, z której wyciągnął kostki lodu, które po chwili zawinął szmatką. Następnie podszedł do mnie przykładając mi "pakunek" do obolałej, poobijanej twarzy - Boli?
- Trochę.- syknąłem nie odrywając od niego oczu.
- Hyungwon... wiem, że potrzebujesz czasu.
- Nie... ja wiem czego chcę... 
- Powiedz mi w takim razie czego chcesz.
- Ciebie.- blondyn westchnął przygryzając wargę.
- I dlatego spałeś ze swoim byłym?- nie zdążyłem nawet nic odpowiedzieć - Hyungwonnie... będę na ciebie czekał... odpowiedz sobie sam na pytanie kogo tak naprawdę kochasz i z kim chcesz być. Jeśli nadal czujesz coś do tego drania to nasz związek nie miałby sensu...
- To była chwila słabości... wszystko przez tą kłótnię z tobą...- czułem jak do oczu napływają mi łzy, które już po chwili spłynęły na sine policzki.
- Rozumiem... Wiesz... chciałbym tu zostać i się tobą zajmować, ale... nie wiem czy dalibyśmy radę... przyznaj, że byłoby to dziwne.
- Tak, wiem...
- Ale... to nie oznacza, że to koniec między nami...
- Nie... nawet nie przeszło mi to przez myśl...- Minhyuk uśmiechnął się lekko całując mnie w czoło.
- Prześpij się... odpocznij... pomyśl na spokojnie o wszystkim... Jak wszystko sobie poukładasz daj mi znać.- zagryzłem wargi dławiąc się łzami - Nie płacz.... czemu płaczesz?
- Nie zostawiaj mnie.- szepnąłem łapiąc go za rękę.
- Mogę tu zostać, ale... przyznaj sam, że ta sytuacja będzie dla nas niekomfortowa.
- Żyj swoim życiem tak jakby mnie tu nie było, tylko blagam, nie zostawiaj mnie samego.
- Skarbie...
- Boję się...- chłopak wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie delikatnie po głowie.
- Ciii nie bój się... nie zostawię cię.
- Zobaczysz, że on tu wróci i w końcu zatłucze mnie na śmierć.
- Już dobrze.
- Minhyuk, błagam...
- Hyungwon...- chłopak spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. Jego słodki uśmiech jest w stanie uśmierzyć każdy, nawet największy ból. Od razu poczułem ogarniające mnie przyjemne ciepło i błogi spokój - Będę z tobą... ten dupek nic ci już nie zrobi, rozumiesz?- skinąłem jedynie głową okrywając się jego ramionami. Słuchając jego serca mogłem choć na chwilę zapomnieć o Shownu i o wyrządzonej mi przez niego krzywdzie. W końcu mogłem zaznać spokoju i bezpieczeństwa, którego ostatnio tak bardzo potrzebuję.

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


26 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.3 [All in]



                               Minhyuk pomaga mi dojść do siebie. Przyznam szczerze, że czuję się znacznie lepiej dzięki jego pomocy, obecności i wsparciu. Przychodzi do mnie codziennie po pracy... coraz częściej zaczął też zostawać na noc, przez co mogę spać otulony jego ramionami. Czuję się wtedy znacznie pewniej i bezpieczniej.
- Dzień dobry.- odłożyłem nożyce kłaniając się wchodzącemu do kwiaciarni chłopakowi.
- Dzień dobry.- odpowiedział zdenerwowany podchodząc bliżej mnie - Potrzebuję kwiatów.- uśmiechnąłem się oblizując dolną wargę.
- Jesteśmy w kwiaciarni więc nie będzie z tym problemu... jakich konkretnie?
- Chcę się dzisiaj oświadczyć... nie wiem jakie będą najlepsze. 
- Ooo to poważna sprawa.- zamyśliłem się wychodząc zza lady - Proponowałbym skromny bukiet białych anemonów.
- Myśli pan?- skinąłem jedynie głową wskazując chłopakowi kwiaty - Fakt... są piękne.
- Pierścionek już jest?
- Pewnie.- klient wyciągnął małe pudełeczo pokazując mi pieścionek.
- Śliczny... wybrance na pewno się spodoba.- uśmiechnąłem się przystrajając bukiet.
- Wybrankowi...
- O... moje gratulacje.- mimo iż sam jestem gejem, wyznanie to nieco mnie zawstydziło. Czułem jak robi mi się gorąco, a twarz zalewa się rumieńcem.
- Mam nadzieję, że wszystko się uda.
- Na pewno, proszę się nie martwić.- związałem bukiet wstążką, po czym zacząłem spryskiwać ją delikatnym brokatem - Jeśli mogę zapytać... długo jesteście razem?
- Tydzień temu obchodziliśmy pięciolecie.
- Ooo to faktycznie pora na śmielszy krok.- uśmiechnąłem się wręczając chłopakowi kwiaty - Proszę bardzo.
- Są świetne... ile płacę?
- Na koszt firmy.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale... powodzenia.
- Strasznie dziękuję.- klient obdarował mnie uśmiechem, po czym wyszedł z kwiaciarni. Hm... fajna sprawa, ale pewnie potwornie stresująca. Patrząc na tego chłopaka śmiało mogę stwierdzić, że jesteśmy w podobnym wieku... i już zaręczyny. Minhyuk cholera, kiedy przyjdzie czas na nas?
           Zamyślony wróciłem do pracy. Ze zniecierpliwieniem czekałem na wieczór i spotkanie mojego skarba. Strasznie chciałem opowiedzieć mu o dzisiejszym kliencie, który kupował kwiaty dla swojego chłopaka... to takie słodkie. Znam Minhyuka i wiem, że ta historia również go rozczuli.
Dziś w kwiaciarni panował niesamowity ruch. Nie wiem czym było to spowodowane, ale już w połowie dnia czułem się potwornie zmęczony. Gdy nadszedł upragniony wieczór zamknąłem kwiaciarnię, posprzątałem, po czym udałem się do mieszkania otwierając drzwi wychodzące na ogród. To przez nie zwykle wchodzi do mnie Minhyuk. Miałem jeszcze trochę czasu do jego przyjścia dlatego też zdecydowałem się wziąć już prysznic i czekać na mojego skarba. W międzyczasie przygotowałem wino i zamówiłem jedzenie z naszej ulubionej knajpy.
- Hyungwooon...- uśmiechnąłem się spoglądając na drzwi, w których stał zmieszany chłopak.
- Cześć skarbie.- Minhyuk usiadł na mnie delikatnie mnie całując - Czemu nie robiłeś dzisiaj dostawy?
- Byłem zajęty.
- Czym była zajęta moja kruszynka?- uśmiechnąłem się głaszcząc go po policzku. Blondyn uśmiechnął się nerwowo łapiąc mnie za rękę. Wtedy też dostrzegłem na jego palcu pierścionek... znam go skądś... zaraz... - Skąd go masz...
- Co?
- Ten pierścionek... nie miałeś go wcześniej...
- Hyungwon... właśnie musimy o tym porozmawiać.
- Przyjąłeś oświadczyny?... Czekaj... byłeś z nim i jednocześnie kręciłeś ze mną?!- chłopak zszedł ze mnie głęboko oddychając.
- O czym ty mówisz?
- Był u mnie dzisiaj twój facet! Kupował ci kwiaty!... Kurwa Minhyuk!
- Daj mi się wytłumaczyć.
- Co chcesz tłumaczyć?!- zerwałem się z kanapy z trudem hamując łzy - Wszystko jest jasne!
- Daj mi w końcu powiedzieć!- wziąłem głęboki oddech opierając się o stół.
- Mów...
- Byłem z nim, to prawda, ale odkąd poznałem ciebie zacząłem się od niego odsuwać.
- Poczekaj...- parsknąłem śmiechem spoglądając na chłopaka - Byłeś z nami dwoma na raz... Minhyuk... jak mogłeś?
- Ja...
- Wiesz do cholery jak wiele dla mnie znaczysz...- blondyn westchnął podchodząc do mnie.
- Hyungwon... nigdy nikogo nie kochałem tak mocno jak ciebie...
- Nie pieprz durnot...
- Nie wiem dlaczego przyjąłem te pieprzone oświadczyny... chcę być z tobą. Nie wiem po prostu co mam robić...
- Przez cały czas mnie okłamywałeś... nadal to robisz...
- Zerwę z nim dla ciebie... tylko mi wybacz, błagam cię.- odepchnąłem chłopaka wychodząc do ogrodu. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy... nie byłem przygotowany na taką sytuację - Skarbie, błagam...
- Zejdź mi z oczu.
- Hyungwon...
- Chcę to wszystko przemyśleć! Idź już stąd!- chłopak skinął głową, po czym minął mnie wychodząc za furtkę. To się nie dzieje naprawdę... po prostu nie mogę w to uwierzyć. Jak on mógł? Kucnąłem wśród kwiatów chowając głowę między nogami. Płakałem... moje życie to jedno, wielkie pasmo porażek. Towarzyszyła mi jedynie cisza zagłuszana delikatnymi odgłosami cykadów.
- A co to za krzyki?- podniosłem się gwałtownie wpatrując się w stojącego za ogrodzeniem Shownu - Pokłóciłeś się ze swoim chłopakiem?- hm... Shownu... kiedyś byliśmy w sobie bardzo zakochani. Skinąłem jedynie głową wycierając spływającą po policzku łzę - Ojjj nie płacz.- chłopak bez problemu przeskoczył przez furtkę, po czym podszedł do mnie wtulając mnie w siebie.
- Co ty tu robisz?
- Widzisz... zawsze wiedziałem kiedy mam się zjawić.- to prawda. Shownu był przy mnie w każdej złej chwili, zawsze wiedział jak ma ze mną rozmawiać i jak mi pomóc. Dopiero gdy zaczął brać te pieprzone prochy zaczęło mu odwalać, a ja zdecydowałem się od niego odejść - Powiesz mi co się stało?
- Nie... nie mogę... zerwaliśmy...
- Ale zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
- Shownu o czym ty mówisz...
- Nie pozwolę na to żeby jakiś blond dupek cię krzywdził.
- Ty to robisz cały czas odkąd bierzesz prochy... daruj sobie. 
- Wróciłbyś do mnie jeśli bym z tym zerwał?
- Nie...- zrobiłem krok w tył patrząc w oczy chłopaka... wyglądał na czystego - Już nie pamiętasz co zrobiłeś mi podczas swojej ostatniej wizyty tutaj?
- Byłem pod wpływem...
- To cię nie tłumaczy...- wziąłem głęboki oddech kierując się powoli w stronę domu - Po co tu znowu przyszedłeś?
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- Ale nie mamy o czym rozmawiać... Zrozum to wreszcie, bo to twoje ciągłe nachodzenie mnie naprawdę mnie irytuje... 
- Chcę cię odzyskać...
- Zerwałem z tobą bo zacząłeś ćpać! Mogę ci dawać kasę na prochy, ale niczego więcej ode mnie nie oczekuj! To koniec!- wszedłem do mieszkania trzaskając drzwiami. Mam go dość... po cholerę rozgrzebuje to co było między nami? Do tego sprawa z Minhyukiem... Boże, co ja mam robić? Będę czekał na jakiś znak z jego strony... nie mam zamiaru się do niego odzywać... nie po tym co zrobił...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


24 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.2 [All in]



                          Obudziłem się dość wcześnie gdy słońce zaczynało świtać. Miałem nadzieję, że przed rozpoczęciem pracy spędzę jeszcze chwilę z Minhyukiem, jednak po przebudzeniu nigdzie nie mogłem go dostrzec. Zdezorientowany przetarłem oczy siadając na kanapie.
- Minhyukkie...- odpowiedziała mi cisza. Westchnąłem wstając. Powolnym krokiem ruszyłem do łazienki i kuchni, jednak tam również nie było po nim śladu - Minhyuk!- ostatnią nadzieją była kwiaciarnia, jednak po wejściu do niej również nie zastałem tam chłopaka... dziwne. Poważnie zaniepokojony wróciłem do mieszkania, po czym udałem się do łazienki by wziąć prysznic. Cały czas myślami wracałem do wydarzeń z poprzedniego wieczora. Przecież na niego nie naciskałem... on sam wyszedł z inicjatywą. Poza tym tylko się całowaliśmy i dotykaliśmy... nie doszło między nami do niczego poważnego. Czemu więc ten dzieciak tak po prostu zniknął? Może faktycznie te gierki z jego strony spowodowane były ilością wypitego wina? Dziwna sytuacja...
           Gdy doprowadziłem się do odpowiedniego stanu otworzyłem kwiaciarnię czekając na dostawę. Wtedy jednak przypomniałem sobie, że dziś sobota i Minhyuk nie pracuje. Westchnąłem więc układając w doniczkach moje ulubione, herbaciane róże.
- Hyungwonnie...- zamarłem. Odwróciłem się powoli za siebie wbijając wzrok w stojącego w drzwiach Jooheona.
- Czego chcesz...
- Przyszedłem pogadać.- mówiąc to zamknął drzwi zmieniając tabliczkę na "zamknięte".
- Nie mam kasy...
- Wiem.- chłopak wskoczył na blat przyglądając się uważnie kwiatom - Co to za blondynek kręcił się wczoraj po twoim mieszkaniu?
- Co... zaraz... Minhyuk dzisiaj zaginął... to wasza sprawka?!
- Nie... nie mamy z tym nic wspólnego.
- Gadaj, gdzie on jest...
- Luzuj chłopcze... powiedziałem chyba wyraźnie, że to nie nasza wina.- Jooheon westchnął kładąc się na blacie - Wiesz... Shownu jest troszkę o ciebie zazdrosny.
- Gówno mnie to obchodzi...
- Hmm... więc ten chłoptaś to twoja nowa miłość?
- Nie powinno cię to interesować...
- Jak to nie? Przecież należysz do nas... powinniśmy mówić sobie o takich rzeczach.
- Nie Jooheon, nie należę do was i mam prawo układać sobie życie z kim chcę...
- Wooo... więc to serio jest twój facet?- chłopak parsknął śmiechem - Facet... ta blondzia nie ma pewnie nawet jaj... a przecież Shownu...
- Masz jakiś konkretny powód dla którego tu jesteś? Nie mam ochoty słuchać głupot na temat tego dupka...- Jooheon posłał mi uśmiech siadając.
- Tak brzydko o nim mówisz, a on przecież tyle dla ciebie zrobił.
- Nie chcę do tego wracać.
- A szkoda.- chłopak zeskoczył z blatu patrząc w stronę drzwi - Hm... zaraz powinien wpaść do nas Shownu.
- Po cholerę?!- syknąłem czując jak cały zaczynam się trząść.
- Stęsknił się za tobą.- po tych słowach drzwi do kwiaciarni otworzyły się, a w nich stanął znienawidzony przeze mnie chłopak.
- Przestaniecie mnie w końcu nachodzić?! Czego wy do cholery chcecie?!
- Skarbie, po co te nerwy?- Shownu podszedł do mnie głaszcząc mnie po twarzy. Czułem jak ciarki przechodzą całe moje ciało. Brzydzę się nim... mam go dość.
- Nie dotykaj mnie...
- Kiedyś mój dotyk sprawiał ci przyjemność.- szepnął wsuwając rękę pod moją bluzkę. Jęknąłem odsuwając się od niego, jednak ten pospiesznie mnie do siebie przyciągnął muskając nosem moje ucho - Hyungwon, co z tobą?
- Zostaw mnie, błagam.- serce rozsadzało moją klatkę piersiową, a obraz przed oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny pod wpływem łez.
- Mm Hyungwonnie... powiesz mi kto wczoraj u ciebie był?- ręka byłego chłopaka sunęła ku mojej męskości. Zacząłem płakać chcąc wyrwać się z objęć prześladowcy.
- Zostaw mnie do cholery!
- Jooheon...- chłopak skinął głową zamykając drzwi na klucz, po czym zasunął rolety zasłaniające wnętrze mojego sklepu.
- Hyung, błagam nie rób tego!- poczułem uderzenie w twarz, po którym zrobiło mi się słabo.
- Widzę, że nie idzie się dogadać z tobą po dobroci...- syknął ciągnąc mnie do mojego małego mieszkania na tyłach kwiaciarni.
- Proszę... nie...- zostałem rzucony na kanapę. Shownu stanął nade mną kręcąc głową.
- Widzę, że materac jest nietknięty... spaliście razem?
- Nie... przysięgam.
- Nie kłam!- kolejny cios. Splunąłem krwią patrząc błagalnie na stojącego w drzwich Jooheona, który gdy tylko zetknął się z moim spojrzeniem, spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę - Doskonale wiesz, że nikomu cię nie oddam...
- Nie jesteśmy już razem...
- Ale mi wciąż cholernie na tobie zależy.- mówiąc to usiadł na mnie nachylając się do mojej poobijanej twarzy. Teraz w sumie w głębi duszy cieszę się, że nie ma tu ze mną Minhyuka... przynajmniej on uniknie tego wszystkiego.
- Dlatego mnie bijesz?- nasze spojrzenia spotkały się. Shownu wziął głęboki oddech muskając opuszkami palców zrobione kilka chwil temu siniaki.
- Jestem o ciebie tak bardzo zazdrosny...- szepnął delikatnie mnie całując. Fakt... kiedyś łączyło nas bardzo dużo i nie widzieliśmy nic poza sobą, jednak te czasy minęły i najwyższa pora, by Shownu się z tym pogodził.
- Rozmawialiśmy o tym setki razy... daj już spokój...
- Hyungwon zmieniłem się... 
- Nie bądź śmieszny.
- Daj mi szansę...
- Dawałem ci ich dziesiątki... odwal się w końcu ode mnie i daj mi żyć.
- Nie umiem żyć bez ciebie...- szepnął namiętnie mnie całując. Zawsze tak robił, by zażegnać konflikt między nami, jednak ta sprawa jest zbyt poważna... poza tym ja już nic do niego nie czuję.
- Nie rozumiesz słowa "nie"?!- cisza... czyli zwiastun najgorszego scenariusza. Shownu uśmiechnął się pod nosem łapiąc mnie za nadgarstki - Nie... Hyung, błagam nie!- jego biodra wykonały ruch podobny do tego, jakby we mnie wchodził... bardzo szybko i brutalnie. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Shownu...
- Było ze mną współpracować.... skarbie.- chłopak zerwał ze mnie spodnie wraz z bielizną. Moje błagania... płacz... wszystko szło na marne. W pewnym momencie poczułem mocne pchnięcie. Zacisnąłem dłonie na pościeli dławiąc się łzami. Moje zapłakane oczy skierowane były w stronę Jooheona, który wyraźnie był poruszony zaistniałą sytuacją, jednak w obawie przed agresywnym szefem gangu bał się cokolwiek powiedzieć.
- Sho... Shownu...- spojrzałem na chłopaka zagryzając z bólu wargi. Ten naparł rękoma na moją klatkę piersiową wchodząc we mnie coraz głębiej i mocniej... czułem jak się duszę - Hyung...- jęknąłem chcąc go odtrącić, jednak nie miałem na to wystarczająco siły.
- Shownu ktoś się dobija do sklepu!- Jooheon... jak dobrze. Nie wiem czy zrobił to celowo czy rzeczywiście ktoś próbował dostać się do kwiaciarni. Jedyne czego pragnąłem to zapaść się ze wstydu pod ziemię. Chłopak poklepał mnie po twarzy wychodząc ze mnie.
- Masz szczęście.- syknął pospiesznie się ubierając, po czym wraz z Jooheonem opuścili moje mieszkanie drzwiami prowadzącymi do niewielkiego ogrodu. Nie miałem siły się podnieść... nakryłem się jedynie kołdrą dławiąc się łzami bólu i wstydu. Ten koszmar nigdy się nie skończy... Potrzebowałem Minhyuka... jego obecności... bliskości i czułości... Ostatkiem sił sięgnąłem po leżący na stoliku telefon, po czym wybrałem numer chłopaka.
- T...tak?- jak dobrze słyszeć jego głos. Z moich ust nie wydobyło się jednak ani jedno słowo. Zacisnąłem dłoń na pościeli szlochając do słuchawki - Hyungwon? Co... co się dzieje?
- Pomóż...- szepnąłem nie mając siły na więcej.
- Hyungwon... co się stało?!- cisza... - Już do ciebie jadę.- rozłączył się. Telefon wysunął się z mojej dłoni spadając z hukiem na ziemię. Zamknąłem oczy.... w głowie przewijał mi się obraz moich ukochanych kwiatów... czułem ich zapach. Wśród nich uśmiechał się do mnie Minhyuk. Wyglądał tak beztrosko... był taki szczęśliwy... nie martwiący się absolutnie niczym. W pewnym momencie nasz spokój zakłóca czarna chmura w postaci Shownu. Minhyuk boi się... ucieka lecz zło w postaci mojego byłego chłopaka dopada go... to koniec.
- Nie!- wrzasnąłem gwałtownie siadając.
- Ciii, jestem przy tobie.
- Co...- jestem nieprzytomny... poczułem jak ktoś mnie obejmuje - Minhyuk?
- Spokojnie, już dobrze.- spojrzałem na niego starając się posklejać myśli - Hyungwon...- jego delikatnie dłonie głaskały mnie po twarzy - Skarbie...
- Minhyuk, ja... boże nic ci nie jest.- mówię od rzeczy... jestem jednak w tak ogromnym szoku... co się do cholery dzieje?
- A co miało mi się stać?- blondyn ujął moją twarz w ręce uważnie jej się przyglądając - Kto ci to zrobił?
- Nikt... nie rozmawiajmy o tym.- blondyn wziął głęboki oddech wręczając mi wodę.
- Ci ludzie, którzy tu wczoraj byli...
- Uważaj na nich... błagam cię... jakby coś ci się stało, nie darowałbym sobie tego...- chłopak zamilkł. Widziałem, że jest w szoku.
- Pytałem przecież czy ich znasz...
- To mój były chłopak i jego wspólnik...- owinąłem się kołdrą, by ten nie widział, że jestem nagi.
- Co.... czemu cię nachodzą? Czego od ciebie chcą?
- Ja...
- Hyungwon, przecież on mógł cię zabić... wiesz jak ty wyglądasz?
- Proszę cię uspokój się.
- Jak mam się uspokoić kiedy widzę, że jesteś poważnie narażony na niebezpieczeństwo!- wziąłem głęboki oddech, po czym z trudem przełknąłem ślinę spoglądając na chłopaka.
- Czemu uciekłeś?
- Co...
- Rano... co zrobiłem nie tak?
- Ja... było mi po prostu głupio... ale...- chłopak wstał gwałtownie z kanapy - Gdybym został mógłbyś tego uniknąć... przepraszam...
- Uspokój się... to nie twoja wina...- sięgnąłem po bieliznę naciągając ją dyskretnie.
- Dlaczego jesteś nagi?- nie odpowiedziałem. Wstałem kierując się chwiejnym krokiem w stronę łazienki - Hej... Hyungwon...- poczułem szarpnięcie za nadgarstek. Nie byłem w stanie odwrócić się i spojrzeć mu w oczy - Czy on...
- Minhyuk...
- Odpowiedz mi.- odwróciłem się w jego stronę wtulając się w niego.
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj... błagam cię...- szepnąłem zaciskając dłonie na jego bluzie - Bez ciebie czuję się samotny i zagubiony... nie opuszczaj mnie.
- Hyungwonnie...
- Obiecaj mi to...- blondyn wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po głowie.
- Obiecuję... uspokój się... Nie pozwolę cię skrzywdzić...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

22 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.1 [All in]



- Jak długo można siedzieć w łazience?- zapytałem patrząc na stojącego w drzwiach chłopaka. Z jego włosów ściekały stróżki wody opadając tym samym na jego twarz oraz ramiona. 
- Musiałem obmyć się z całodziennego syfu, nie uważasz?
- No tak, oczywiście.- zaśmiałem się wskazując mu kanapę - Kładź się... ja się prześpię na ziemi.
- Spoko... idź się kąpać, poczekam na ciebie.- przytaknąłem znikając za drzwiami łazienki. Ahh Minhyukkie... gdybyś tylko wiedział. Gdy odkręciłem wodę poczułem błogi spokój ogarniający całe moje przemęczone ciało. Zamknąłem oczy ciesząc się tą chwilą relaksu. W pewnym momencie jednak usłyszałem pukanie do drzwi - Hyungwon.
- Tak?
- Ktoś przed chwilą kręcił się po ogrodzie.
- Co...- z tego wszystkiego upuściłem słuchawkę prysznica na gołą stopę, krzycząc ile sił w płucach.
- Co się stało?!- do łazienki wparował przestraszony blondyn. Stanąłem jak wryty wpatrując się w jego niewyrażającą żadnego skrępowania twarz.
- Ja.... Minhyuk...
- Aishhh... ale masz siną stopę.- chłopak podał mi ręcznik - Zawiń się nim i usiądź.- zakręciłem wodę posłusznie wykonując jego polecenia. Gdy usiadłem blondyn kucnął przede mną uważnie oglądając moją nogę - Gdzie masz apteczkę?
- Aish... na zapleczu... zaraz w korytarzu.- chłopak pospiesznie po nią pobiegł.
- Ta niebieska?!
- Tak!- fuck, jak to potwornie boli. Bardziej jednak martwi mnie to, po cholerę Shownu kręcił się po moim ogrodzie - Minhyuk?
- Hm?- blondyn kucnął opatrując moją stopę.
- Ile osób kręciło się po ogrodzie?
- Dwie... dwóch chłopaków.- no tak... Showu i Jooheon - Wiesz kto to?
- Dużo osób się tutaj kręci...- skłamałem głęboko wzdychając. 
- Skoro tak mówisz.- Minhyuk uśmiechnął się wstając - Gotowe... bardzo cię boli?
- Troszkę... ale to pewnie zaraz minie.- odwzajemniłem uśmiech wstając - Podałbyś mi koszulkę i spodenki?- chłopak skinął głową wręczając mi ubrania. Bez skrępowania pozbyłem się ręcznika, po czym narzuciłem na siebie piżamę. 
- Widzę, że nie należysz do wstydliwych osób.
- I kto to mówi?... Sam przecież wszedłeś mi do łazienki.
- Bo się przestraszyłem, że coś ci się stało.- uśmiechnąłem się pod nosem podchodząc bliżej chłopaka.
- Boisz się o mnie?- dostrzegłem na twarzy blondyna lekkie rumieńce.
- No... tak krzyknąłeś...- zachichotałem czochrając mu włosy.
- Głupek... ale dziękuję za troskę.- Minhyuk prychnął odtrącając moją rękę.
- Daj mi coś jeść.- ruszyłem do kuchni stając zamyślony przed lodówką.
- A na co masz ochotę?- blondyn stanął za mną opierając się brodą o moje ramię.
- Widzę, że żywisz się tylko tym, co przywiozą ci knajpy.
- Aish... nie mam czasu na gotowanie.- chłopak sięgnął po pierwsze, stojące z brzegu pudełko.
- Wołowinka... no i spoko.
- Smacznego.- zaśmiałem się patrząc jak zimne jedzenie znika z pudełka - Może ci to podgrzeję, hm?
- Mm... spoko.- odpowiedział z pełnymi ustami. Pokręciłem głową biorąc pudełko z jakimś daniem z kurczaka, po czym usiadłem przy blacie myśląc o Shownu i Jooheonie. Skoro wziął go na zwiady to zwiastuje najgorsze. 
- Minhyuk?
- Hm?
- Ci... ci ludzie... mówili coś? Widzieli cię?
- Mhm... rozmawiali o czymś międy sobą i mi się przyglądali, ale jak podszedłem do szyby to zwiali.
- Rozumiem...- blondyn odłożył jedzenie siadając obok mnie.
- Znasz ich...
- Nie... nie mam pojęcia kto to mógł być.
- Jeśli masz jakieś problemy to powiedz.
- Skąd w tobie taka nagła troska i chęć pomocy?- zamknąłem pudełko głęboko wzdychając - Przepraszam...- Minhyuk wziął głęboki oddech łapiąc mnie niepewnie za rękę.
- Jeśli... jeśli potrzebujesz pomocy...
- Nie... nie, spokojnie... wszystko jest okej.- wymusiłem uśmiech głaszcząc kciukiem jego delikatną dłoń. Czułem, że ten gest krępuje kolegę, który już po chwili chrząknął zabierając rękę. 
- Ja... chyba się położę.
- Przepraszam.- zaśmiałem się wstając - Co powiesz na lampkę wina?
- Ale...- wyciągnąłem wino pokazując je chłopakowi - Dobra... ale tylko jeden kieliszek.
- Nie będę cię namawiał na więcej.- wziąłem wino i dwa kieliszki, po czym ruszyłem do salonu.
- A ty dokąd?
- Chodź łajzo.
- Chodź łajzo.- przedrzeźnił mnie chłopak siadając na pościelonej kanapie. Z uśmiechem na twarzy zasiadłem obok niego nalewając nam wina - Za co pijemy?
- Zaaaa.... hm...
- Za naszą znajomość.- blondyn przytaknął z lekkim rumieńcem mocząc usta w czerwonym trunku. Jak on cudownie wygląda. Najchętniej w ogóle nie odrywałbym od niego wzroku. 
- Nie pijesz?
- Ah tak.- mrugnąłem kilkakrotnie upijając łyk wina - Mmm dobre... ośmioletnie.- Minhyuk uśmiechnął się przysuwając się bliżej mnie.
- Po co właściwie kazałeś mi tu przyjść?
- Kazałeś? Złożyłem ci raczej propozycję.
- Ah tak... więc... można powiedzieć, że ci uległem.- zaśmiałem się oblizując wargę.
- Skoro tak to nazywasz.- upiliśmy po łyku wina przysuwając się do siebie o kolejne kilka centymetrów - Znamy się już tyle lat... najwyższa pora bliżej się poznać.
- W sumie racja.- blondyn wzruszył ramionami wbijając wzrok w kieliszek - Wybacz, że byłem dla ciebie taki niemiły.
- Hm... widzę, że po kilku łykach wina włącza ci się dobra duszyczka.
- Aishh... nie mam takiej słabej głowy. 
- Żartuję.- zaśmiałem się szturchając go w ramię - Nie masz mnie za co przepraszać.
- Mam.... traktowałem cię jak najgorszy cham.- zamyśliłem się patrząc mu głęboko w oczy.
- Nooo... nie da się ukryć.- Minhyuk prychnął odstawiając kieliszek na stolik. Następnie wyjął lampkę wina z mojej dłoni, po czym postawił ją obok swojego kieliszka - Co robisz?
- Pożałujesz.- blondyn usiadł na mnie łaskocząc mnie... nienawidzę tego. Zacząłem się śmiać i wić się pod nim jak głupi.
- Złaź ze mnie!
- Zapomnij... musisz odkupić swoje winy.
- O czym ty mówisz?!- dusiłem się ze śmiechu nie mogąc pozbyć się natarczywego kolegi.
- W sumie to sam nie wiem, ale łaskotanie cię sprawia mi przyjemność.
- Ty zboczeńcu!- zaśmiałem się ciągnąc z całej siły ciało chłopaka na siebie. Minhyuk wylądował twarzą kilka centymetrów od mojej - No co ty.- chichotałem wpatrując się w poważną twarz blondyna. 
- Zamknij oczy.- śmiejąc się spełniłem jego prośbę. Po chwili poczułem na ustach delikatne, ciepłe wargi chłopaka. Zdezorientowany otworzyłem szeroko oczy odwracając głowę.
- Co ty wyprawiasz?
- Ja...- zmieszany Minhyuk zszedł ze mnie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić - Przepraszam... po prostu...
- Minhyuk...- załapałem go za rękę patrząc mu w oczy.
- Nie chciałem... to przez to wino... ja... ja naprawdę...
- Posłuchaj...
- Pójdę już... nie chciałem żeby to tak wyszło...
- Głupi dzieciak.- prychnąłem ciągnąc go w swoją stronę. Minhyuk wylądował w moich objęciach trzęsąc się jak galareta - Nic się nie stało... uspokój się.
- Nie... Hyungwon, ja...- westchnąłem cmokając go w głowę.
- Mam nadzieję, że tego buziaka nie wywołało jednak wino.
- Co?- Minhyuk uniósł głowę patrząc mi nieśmiało w oczy.
- Oj... nie mam siły dzisiaj o tym rozmawiać.
- Hyungwon.... proszę cię, jak już zaczęliśmy to wszystko...
- Wszystko już chyba zostało powiedziane.- szepnąłem muskając delikatnie jego usta. Blondyn złapał mnie za kark odwzajemniając nieśmiało pocałunki. Czułem się cudownie... jak w bajce. Nie sądziłem, że kiedykolwiek dożyję tej chwili... że kiedyś będę tak blisko z tym dzieciakiem... że spełni się moje jedno z największych marzeń. Ułożyłem na łóżku jego roztrzęsione ciało nie odrywając się od jego warg. Minhyuk mruknął spoglądając na mnie.
- Nie chcę póki co niczego więcej...
- Wiem głupku... spokojnie.- cmoknąłem go głaszcząc go po brzuchu - Nie śmiałbym nawet ci tego proponować.
- Przepraszam... po prostu...
- Ciii... już dobrze.- znów pocałunek... Jak ten głupek słodko się tłumaczy i się denerwuje. Z tego co widzę również musiał coś do mnie czuć... i to od dłuższego czasu. Czemu więc dopiero dzisiaj oboje się do tego przyznaliśmy? Czemu z tym zwlekaliśmy rezygnując ze wspólnego szczęścia? Hm... czy wyznanie miłości w dzisiejszych czasach rzeczywiście jest tak trudne? Oj Minhyukkie Minhyukkie... najchętniej nie wypuściłbym cię z objęć... Chcę cię ciągle całować, przytulać i mówić jaki jesteś dla mnie ważny.
- Hyungwon...
- Tak?
- Przytul mnie...- te rumieńce... moja słodka kruszynka. Wtuliłem w siebie chłopaka ciesząc się jego obecnością i cudowną wonią żyjących nocą kwiatów, których zapach dobiegał nas z ogrodu. Idealnie... błagam, niech moje życie wygląda tak do ostatnich dni. Niech będzie wypełnione obecnością wszystkiego co kocham... kwiaty i Minhyuk... moja definicja szczęścia.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


20 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~wstęp [All in]




                          Wielkimi krokami zbliża się moja ulubiona pora roku jaką jest lato. W końcu będę mógł uciec z domu i zająć się pracą, która jest dla mnie dosłownie wszystkim. Czekam na nią cały rok, by przez chwilę móc poczuć się szczęśliwą, spełnioną osobą.
- Dostawa!- znów ten dzieciak. Uśmiechnąłem się pod nosem wychodząc z zaplecza na front sklepu. W drzwiach stał drobny, blond włosy chłopak w czapce z daszkiem, w podartej, jeansowej kurtce, trzymający w rękach kolejne kwity do podpisania.
- Hej... co dzisiaj dla mnie macie?
- Doskonale wiesz, że się na nich nie znam.- burknął chłopak rzucając na ladę papiery - Podpisz, że je odebrałeś. Chłopaki zaraz zaczną je wnosić.- westchnąłem przyglądając się uważnie Minhyukowi... znam go nie od dziś. Od czterech lat, co wakacje, firma jego rodziców dostarcza do mojej kwiaciarni kwiaty. Nie rozumiem skąd w nim tyle agresji i nienawiści do mojej osoby i generalnie rzecz biorąc do całego świata.
- Twoi rodzice się tym zajmują i nadal nie odróżniasz kwiatów?
- Jakoś niespecjalnie mnie to interesuje.... podpisuj... mam co dzisiaj robić.- pokręciłem zrezygnowany głową, po czym złożyłem podpis na kwitach.
- Nie chciałbyś ich poznać?
- Nie jest to wiedza, która jest mi niezbędna do życia, nie uważasz?
- Może i tak... ale dla zaspokojenia własnej ciekawości...
- Nie kręci mnie jakieś zielsko. 
- Wiesz co Minhyuk?- blondyn oblizał wargi wbijając we mnie znudzony wzrok - Wpadnij tutaj wieczorem... jak już skończę pracę. 
- Niby po co?
- Zobaczysz... jutro jest sobota... z tego co wiem, nie pracujesz. Nie zaszkodzi ci mnie odwiedzić.
- Dobra spoko.... zrobię to dla świętego spokoju.- chłopak złapał za papiery, po czym opuścił moją kwiaciarnię. Lubię go... mimo że jest opryskliwy i niemiły ma w sobie coś, co mnie do niego przyciąga. Gdy zobaczyłem jak jego samochód odjeżdża uśmiechnąłem się pod nosem biorąc się do roboty. Układałem kwiaty w wazonach, przycinałem je, dekorowałem... wszystko po to, by wnętrze mojego małego świata tętniło życiem, zapachem i kolorami.
- Witam pana.- odwróciłem się w stronę drzwi z uśmiechem na twarzy. Byłem pewien, że to kolejny klient, jednak myliłem się - Nie przywitasz się?
- Co tu robisz?- zapytałem lekko przestraszony robiąc krok w tył. W drzwiach stał Shownu... mój były chłopak, obecnie szef gangu, do którego niegdyś należałem.
- Przyszedłem cię odwiedzić. Nie sądziłem, że upadniesz tak nisko.- mówiąc to wyciągnął z wazonu niebieską różę łamiąc ją na kolanie.
- Co ty wyprawiasz?
- Ah no tak... zapomniałem, że po tym wszystkim obudziła się w tobie dusza artysty.- chłopak westchnął podchodząc bliżej mnie. Zostałem przyciśnięty do lady nie mając możliwości ucieczki - Dawaj kasę.
- Nie mam...
- Mam ci przypomnieć ile kasy mi jeszcze wisisz?
- Wiem ile jestem ci winny i oddam ci co do grosza...
- Chcę teraz jakąś zaliczkę.
- Nie mam...- czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Shownu położył mi rękę na karku lekko się uśmiechając.
- Hyungwonnie... daj mi te pieprzone pieniądze... bardzo cię proszę. 
- Ale...
- Okej... sam sobie wezmę.- mówiąc to poszedł za ladę dobierając się do szuflady z pieniędzmi - Szału nie ma, ale zawsze coś. 
- Zostaw to.
- Za tydzień przyjdę po kolejną część... dobrze ci radzę, nazbieraj tego więcej.- skinąłem jedynie głową podnosząc z ziemi zbeszczeszczony przez mojego byłego chłopaka kwiat - Jesteś pieprznięty.
- Wypad stąd.
- Słucham?- Shownu złapał mnie za włosy pchając mnie na ladę - Uważaj co i do kogo mówisz. 
- Przepraszam...- mam go dość. Co kilka dni nachodzi mnie i upomina się o jakieś pieniądze, które rzekomo od niego pożyczyłem.
- Co takiego? Nie usłyszałem.- chłopak kucnął obok mnie biorąc moją twarz w ręce.
- Przepraszam...- szepnąłem czując jak po policzku spływa mi łza. Shownu uśmiechnął się delikatnie mnie całując.
- Widzisz... jeśli nadal byś ze mną był nie musiałbyś tak teraz cierpieć. 
- Ale już nie jestem więc nie wracaj do tego.- Shownu poklepał mnie po policzku uśmiechając się.
- Do zobaczenia.- po tych słowach opuścił kwiaciarnię. Pospiesznie musiałem dojść do siebie, by móc prowadzić biznes dalej. Mam go dość.. mam dość życia w ciągłym lęku. Jedynym powodem, dla którego żyję jest ten dzieciak Minhyuk. Gdy go widzę zapominam o tym co złe, a na mojej twarzy choć na chwilę gości uśmiech. Szkoda, że ten jest tak negatywnie do mnie nastawiony. Mam jednak nadzieję, że podczas dzisiejszego spotkania trochę się do siebie zbliżymy i damy sobie szanse na bliższe poznanie się.
           Mimo porannej, nieprzyjemnej sytuacji z Shownu, dzień minął mi niezwykle szybko i w miarę spokojnie. Gdy pożegnałem ostatniego klienta i zamknąłem za nim drzwi westchnąłem głęboko ściągając z bioder zielony fartuch, w którym niestety muszę pracować.
- Gdzie ten dzieciak...- szepnąłem zniecierpliwiony, po czym zabrałem się za porządki. Po umyciu podłóg i blatu oraz po wyrzuceniu zwiędniętych już kwiatów stanąłem przy oknie uważnie przyglądając się temu, co dzieje się na ulicy. W pewnym momencie dostrzegłem podjeżdżające pod kwiaciarnię auto Minhyuka. Czułem jak ogromna radość wypełnia mnie od środka. Widziałem jak blondyn walczy sam ze sobą... wyjść z samochodu czy lepiej odjechać. Zaśmiałem się wychodząc mu naprzeciw. Gdy mnie zauważył westchnął otwierając drzwi, o które mogłem się oprzeć - Potrzebujesz specjalnego zaproszenia?
- Aishh... nie denerwuj mnie.- chłopak zaciągnął hamulec, po czym wyszedł z samochodu.
- Za co mnie tak nie lubisz, hm?- zapytałem prowadząc go do zakładu.
- To nie to, że nie lubię ciebie...
- To znaczy?- zapytałem zamykając za nami drzwi z zawieszką "Zamknięte".
- Nie lubię całego świata i wszystkich ludzi, na których wpadam.
- Dlaczego?- poszliśmy na zaplecze, na którym mieszkałem. Miałem tam swój pokój, małą kuchnię i łazienkę.
- Hm.. mieszkasz tu?- skinąłem jedynie głową nastawiając wodę na herbatę - Spoko... dlaczego tak?
- A czemu nie?- usiadłem obok Minhyuka zakrywając mu oczy opaską.
- Co ty wyprawiasz?
- Pobawimy się trochę twoimi zmysłami.- uśmiechnąłem się przygryzając wargę. Chłopak westchnął wzruszając ramionami.
- Dobra...- urwałem płatek róży wręczając ją blondynowi.
- Co to za kwiat?
- Nie wiem... mówiłem, że się na tym nie znam.- nachyliłem się do jego ucha delikatnie muskając je wargami.
- Nie poddawaj się tak szybko.
- Aishh... psychol.- warknął Minhyuk wąchając płatek  - Róża...
- Dobrze.- pochwaliłem go wręczając mu następny, nieco już trudniejszy do rozpoznania płatek - A ten?- blondyn od razu powąchał go uśmiechając się.
- Mój ulubiony... Mugunghwa.
- Mówiłeś, że nie znasz się na kwiatach.- powiedziałem zdejmując opaskę z jego oczu.
- Znam w zasadzie tylko ten... jest piękny. 
- Mmm to prawda.- wręczyłem mu herbatę siadając obok niego - Opowiesz mi coś o sobie?
- Raczej nie...
- Dlaczego?
- Nie opowiadam o sobie ludziom... nie czuję takiej potrzeby.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po udzie.
- Rozumiem więc, że jesteś samotnikiem.
- Zgadza się... i niech tak pozostanie. 
- Uparty z ciebie dzieciak.- westchnąłem popijając herbatę. Minhyuk zerknął na mnie biorąc głęboki oddech.
- Pójdę już.
- Dopiero przyszedłeś.
- Jest późno...
- Możesz zostać na noc.- byłem pewien, że odpowiedź wypowiedziana z jego ust będzie brzmiała "nie", tymczasem Minhyuk zastanowił się chwilę, po czym przytaknął.
- Zgoda... ale śpisz na ziemi.
- To jest raczej oczywiste.- wstałem podchodząc do szafy, z której wyciągnąłem spodenki, koszulkę i ręcznik - Leć pod prysznic. 
- No na pewno... nie chcę żebyś mnie podglądał.
- Obawiam się, że mam lepsze ciałko niż ty.- zgasiłem go z uśmiechem na twarzy. W oczach Minhyuka mogłem dostrzec jeszcze większą nienawiść do mojej osoby.
- Przekonajmy się.- głupek podszedł do mnie zdejmując z siebie koszulkę.
- Ej ej... spokojnie... nie chcę się przed tobą rozbierać.- spojrzałem na jego nagą klatkę piersiową i abs... aish czułem jak przechodzą mnie ciarki... co za chodząca perfekcja.
- Czyżbym cię zawstydził?- szepnął przejeżdżając dłonią po moim wyrzeźbionym brzuchu.
- Minhyuk... hamuj się chłopie. 
- W takim razie pokaż co tam masz.- zaraz... Minhyuk mi się podoba... od bardzo długiego czasu... w sumie czemu więc mam nie wykorzystać okazji?
- A pomożesz mi?- uniosłem brew spoglądając na zdziwionego blondyna z uśmiechem.
- Taki duży chłopiec nie poradzi sobie ze zdjęciem koszulki?
- Poradzi... ale czasami potrzebuje do tego pomocy kogoś takiego jak ty.- Minhyuk parsknął śmiechem łapiąc za mój t-shirt. Po chwili stałem nagi, tak samo jak on. Staliśmy bardzo blisko siebie wymieniając się ciężkimi oddechami - I co? Który ma lepsze ciało?
- Nie wiem... nie mam odwagi na ciebie spojrzeć.
- Jesteś aż tak nieśmiały?
- Mówiłem ci już, że potwornie mnie irytujesz?- chłopak wyrwał trzymane przeze mnie rzeczy, które ma ubrać po kąpieli, po czym opuścił pokój kierując się do łazienki. Urocza istotka. Zaśmiałem się, po czym zacząłem przygotowywać miejsca do spania. Przyznam szczerze, że nie tak widziałem nasze pierwsze spotkanie, ale co tam... było w sumie lepsze niż w moich wyobrażeniach.

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------





16 maja 2016

Rapmonster & Jin~cz.5 [W imię przyjaźni- Koniec]



                               Nasza ostatnia, wspólna akcja... to już nasz koniec... musimy to zakończyć tak jak należy. W drodze do siedziby mafii nie rozmawialiśmy o niczym... słyszałem jedynie nasze ciężkie oddechy i mocno bijące ze strachu serca.
- To tutaj...- ciszę przerwał Jin wskazując na walącą się, ceglaną ruinę. Zatrzymaliśmy się spoglądając na siebie... baliśmy się, że widzimy się w takim gronie po raz ostatni.
- Co teraz?- zapytał Hoseok wbijając we mnie zrok.
- Nie wiem... działamy totalnie bez planu...
- Nie możemy tak... nie damy im rady...
- Nie idziemy tam się tłuc, tylko wynegocjować Taehyunga i Kooka.
- A jeśli negocjacje nie pomogą?- westchnąłem podchodząc bliżej Jimina.
- Jeśli negocjacje nie pomogą, będziesz w końcu mógł użyć tego, co masz tutaj.- mówiąc to poklepałem go po silnie zbudowanych ramionach - To co? Działamy...- wszyscy posłusznie skinęli głową zaciskając przy tym pięści - Jin?
- Hm?- chłopak spojrzał na mnie swoimi pięknymi, wielkimi oczyma. Podszedłem do niego przygryzając lekko wargę.
- Jeśli coś mi się stanie... pamiętaj o tym co ci powiedziałem...
- Co ma ci się stać...
- Nie wiem... może któryś z tych zakapiorów pomoże mi w końcu odejść.
- Nie gadaj głupot...
- Nigdy nic nie wiadomo.- uśmiechnąłem się lekko łącząc niepewnie nasze usta. Uczucie towarzyszące całowaniu ukochanej osoby jest nie do opisania. Pospiesznie jednak przerwałem tę pieszczotę gdyż nie chciałem robić Jinowi żadnych problemów. Przyjaciel stał jak wryty wpatrując się we mnie jak w obrazek - Do roboty.
- Ale Namjoon...
- Twój chłopak czeka aż mu ktoś pomoże więc chodź...- widzę, że to ostatecznie przekonało Jina. Pociągnąłem za klamkę wchodząc do ciemnego, śmierdzącego grzybem pomieszczenia,
- Jesteście pewni, że to tutaj?- zapytał Suga przebijając się przez sploty pajęczyn.
- Tak... oni zawsze chowają się po takich ruderach. 
- Fajne miejsce, nie powiem...
- Nie jęcz... gdzieś tutaj jest twój Jungkook więc zepnij dupę i weź się do roboty.- chłopak westchnął dochodząc do ciemnego korytarza.
- Na prawo.- zarządził Jin, na co cała paczka ruszyła za nim tak jak nakazał. Po kilku minutach spaceru ciemnymi, krętymi korytarzami doszliśmy do drewnianych drzwi - Zamknięte...- syknął Jin - Odsuńcie się.- po tej komendzie kopnął drzwi z całej siły na co te bez problemu się otworzyły.
- Coś jest nie tak...- szepnął Jimin.
- Spokojnie... zaraz się tutaj zlecą.- rzeczywiście... po chwili dało się słyszeć donośne krzyki mężczyzn, zmierzające w naszym kierunku.
- Co teraz?
- Po prostu stójcie.- zebraliśmy się w kupkę, jednak każdy z nas starał się przyjąć groźną minę, by pokazać oprawcom z kim mają do czynienia. Po chwili otoczyła nas grupa groźnie wyglądających mężczyzn ze swoim szefem na czele.
- O proszę, kogo ja widzę.... przyszliście po TaeTae i Kooka?
- Gdzie oni są...- burknął Suga.
- Hmmm.... dla twojego dobra lepiej żebyś nie wiedział.
- Mów!
- Grzeczniej szczylu.- mężczyzna westchnął wskazując na swojego pracownika - Przyprowadź ich.- gdy ten zniknął za drzwiami, diler uśmiechnął się drwiąco spoglądając na Sugę - Ostrzegam... twój Kookie jest nie do poznania.
- Co...
- Wiesz... musiał wiedzieć czym będzie handlował.
- Ty... chyba nie nafaszerowałeś go prochami?!- mężczyzna jedynie parsknął śmiechem odwracając się za siebie.
- O... są... jak tam chłopcy?- gdy Taehyung nas zobaczył otworzył szeroko oczy dając nam do zrozumienia, że mamy stąd jak najszybciej znikać. Jungkook natomiast niczego nie ogarniał... patrzył na nas pustym, nie wyrażającym żadnych emocji wzrokiem.
- Hyung, puść ich... oni nie wiedzą co robią.- Taehyung spojrzał na dilera błagalnym wzrokiem.
- Co ty pieprzysz Taehyung.... a dla kogo tu do cholery przyszliśmy?!- gdy zobaczyłem oburzenia Jina czułem jak serce pęka mi na tysiące kawałków.
- Nic mi nie jest.... spadajcie stąd...
- Nie ruszę się stąd bez ciebie...
- Wzruszające.- wtrącił mężczyzna obejmując zdezorientowanego Jungkooka.
- Nie dotykaj go!- w ich stronę wyrwał Suga, jednak został skutecznie zatrzymany przez osiłków.
- Dobrze ci radzę... daj sobie na luz.- diler uśmiechnął się odgarniając z czoła Kooka mokrą grzywkę - Aishh, jesteś cały mokry.- chłopak jedynie skinął głową zaczynając się trząść. Czułem, że porywczy Suga za chwilę wybuchnie.
- Jungkook!....Co ty mu dałeś do cholery?!
- Pf... sam nie wiem... troszkę namieszał.
- Przekręci się od tego...- szepnął przerażony Jimin nie odrywając wzroku od naszej przytulanki. Miałem dość... musiałem to jak najszybciej zakończyć... nie dla Taehyunga... głównie dla nieświadomego, bezbronnego Jungkooka.
- Dość tego...- zrobiłem kilka kroków w przód stając tym samym twarzą w twarz z dilerem.
- Namjoon, nie baw się w bohatera!- Jin? Czyżby nagle zaczął się o mnie martwić? Parsknąłem śmiechem nie odrywając wzroku od mężczyzny.
- Zrobimy wymianę...
- Hm... mów dalej.
- Taehyung i Jungkook stanął teraz po stronie chłopaków i za moment wszyscy razem stąd wyjdą...
- A jaka jest korzyść dla mnie?
- Zostanę tu i będę robił co zechcesz...- cisza... widziałem, że chłopaków zamurowało. Po twarzy Jina spłynęła łza rozbryzgując się na zimnej podłodze.
- Nie... Namjoon, nie zgadzam się!- westchnąłem odwracając się w stronę przyjaciela.
- Jin... to koniec... sam powiedziałeś, że chcesz to zakończyć... ustatkować się z Tae.- to co mówiłem potwornie mnie bolało, ale czułem, że muszę w końcu wszystko z siebie wyrzucić - Zabierz go i wyjedźcie jak najdalej stąd... Kocham cię, ale co w związku z tym.... nie mogę cię do niczego zmusić.- uśmiechnąłem się delikatnie starając się powstrzymać łzy - Widzę, że jesteś z nim szczęśliwy, a to jest dla mnie najważniejsze.- wziąłem głęboki oddech spoglądajac na mężczyznę - Nie będą mnie szukać i próbować mnie odbić... zostanę z tobą na zawsze...- widziałem malujący się na twarzy dilera uśmiech, po którym półprzytomny Jungkook i Tae zostali pchnięci w ramiona chłopaków.
- Zapraszam w nasze szeregi... Namjoonnie.- wziąłem głęboki oddech stając po stronie mafii.
- Namjoon...- Tae popatrzył na mnie z litością i ogromną wdzięcznością... mogłem się jedynie domyślić co mnie teraz czeka.
- Zajmijcie się Jungkookiem... i trzymajcie ze sobą do samego końca... blagam was.- chłopcy w ciszy skinęli głową, podczas gdy Tae zalewał się łzami w objęciach Jina.
- Namjoon ty dupku.... jak możesz nam to robić...
- Chcę waszego szczęścia...- uśmiechnąłem się lekko spoglądając na dilera - Puśćcie ich.- jak powiedziałem, tak się stało. Po chwili moi przyjaciele... wszystko co miałem... wyszli z budynku ciesząc się sobą i upragnioną wolnością... Ja natomiast wkroczyłem w przeohydny, brudny, mafijny świat.

*

              Minął spory okres czasu.... hm... dwa lata, które potwornie mi się dłużą. Pewnie jesteście ciekawi co u chłopaków. Otóż Jin i Taehyung wciąż ze sobą mieszkają w Seoulu... stwierdzili, że wyjadą po tym, jak Tae skończy studia. Planują wyjechać do Singapuru i tam rozpocząć nowe, beztroskie życie. Hoseok... nasza wiecznie uśmiechnięta gwiazdka... wyjechał do rodziców do Stanów, gdzie pracuje i robi kursy wokalno- taneczne. Z tego co wiem chce wrócić kiedyś do Korei i próbować swoich sił w jednej z wytwórni. Jimin... o niego martwię się najbardziej. Po tym jak nasza paczka się rozpadła próbował popełnić samobójstwo, przez co jego brat zamknął go w ośrodku dla psychicznie chorych... nie mam jednak pojęcia kiedy z niego wyjdzie i czy w ogóle jego durnowaty brat będzie w stanie się nim zająć. Na koniec zostawiłem moją ulubioną parę- Sugę i Jungkooka. Suga wziął się za siebie... rozpoczął pracę i robi kursy, dzięki którym stać go było na wynajęcie mieszkania, w którym bardzo często odwiedza do Kookie. Jungkook porozmawiał szczerze z rodzicami, przez co ci zrozumieli swój błąd i poświęcają mu dużo więcej uwagi. Zaakceptowali też jego związek z Sugą, także wszystko u nich wyszło na prostą. Hm... no i zostaję ja. Sam... pozbawiony rodziny, przyjaciół, poczucia miłości i bezpieczeństwa. Każdy dzień to dla mnie walka o przetrwanie. Dzień w dzień borykam się z różnego rodzaju przeciwnościami, przestępcami... każdego dnia staram się uniknąć śmierci. No cóż... nie mogę mieć do nikogo o to pretensji... sam tego chciałem. Jak już mówiłem. Jeśli chodzi o miłość i przyjaźń musimy być gotowi do największych poświęceń... nawet jeśli mają one zagrozić nam...

~Koniec.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------