1 maja 2016

Mark & Sunggyu~cz.5 [Zamiana- Koniec]



                    Co mam zrobić? Jak z tego wybrnąć? Przyznać się Sungjongowi do zdrady czy lepiej odpuścić sobie taką szczerość? Hm... z drugiej strony prędzej czy później i tak się dowie o wszystkim od Marka. Zacisnąłem pięści krążąc bez celu po mieszkaniu. Najlepiej byłoby jakbym zniknął z życia Sungjonga... ta... ta opcja byłaby najłatwiejsza, ale też najbardziej bolesna. Chociaż z drugiej strony gdybym był na jego miejscu nie wiem co bym wolał. Dowiedzieć się o zdradzie ukochanej osoby czy przeżyć rozstanie z nią? W sumie jakby nie patrzeć pierwszy krok może doprowadzić do tego drugiego... co za beznadziejna sytuacja.
                Usłyszałem dźwięk telefonu. Wściekły chwyciłem za niego patrząc na ekran... Sungjong.
- Słucham...
- Heeej... idę spać.
- Okej...
- Hm? Coś się stało?
- Nie... wszystko jest okej.
- Znam ten ton Hyung... Dongwoo cię zdenerwował?
- Nie... leć spać... jest późno.
- Sunggyu... może... może wrócę do domu, hm?
- Zostań u rodziców dopóki ci nie powiem, że możesz wrócić...- odpowiedziała mi jedynie cisza. Słyszałem cichy, niespokojny oddech partnera.
- C... co? Gyu...
- Proszę cię, zrób to dla mnie.
- Separacja?- głos młodszego załamał się - Co... co ja zrobiłem?
- Skarbie, tylko nie płacz... to nic takiego, naprawdę...
- Musi być jakiś powód... co zrobiłem źle?- nie wytrzymałem. Usiadłem na kanapie i zacząłem płakać. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się płakać czy Sungjongu...- Hyung... ty płaczesz?
- Sungjong... zrobiłem coś złego, z czego muszę teraz wybrnąć...
- Pomogę ci.
- Nie... błagam cię, zostań u rodziców. Tym pomożesz mi najbardziej...
- Ale...
- Sungjonggie... wiesz, że cię bardzo kocham, prawda?
- Wiem...- szepnął dławiąc się łzami.
- Za kilka dni wszystko wróci do normy, obiecuję.
- Sunggyu...
- Kocham cię.- rozłączyłem się krzycząc ile miałem sił w płucach. Co ja narobiłem?! Pod wpływem emocji złapałem za telefon i klucze, po czym pospiesznie wybiegłem z domu. Pierwsza myśl... dopaść Marka i zatłuc go na miejscu. Czułem, że gdy go spotkam nie będę miał żadnych oporów przed zrobieniem tego. Bałem się jedynie, że chłopak jest niepoczytalny i jakiekolwiek próby rozmowy z nim pójdą na marne. Gdy znalazłem się na jego osiedlu przyspieszyłem kroku kierując się w stronę jego bloku. Światło w jego mieszkaniu było zapalone... niech no cię tylko dopadnę dupku.
Stanąłem przed drzwiami do jego mieszkania... serce biło mi jak szalone, ale wiedziałem, że nie mam już odwrotu... że walczę teraz o swoje dotychczasowe, szczęśliwe życie.
- Sunggyu!- rudzielec wciągnął mnie do mieszkania wieszając mi się na szyi. Odepchnąłem go kierując się do kuchni.
- Nadal jesteś sam?- zapytałem siadając przy stole.
- Mówiłem ci, że ten pajac wraca pod koniec tygodnia.- z jego twarzy nie schodził uśmiech. Skinąłem głową podjadając leżące na stole winogrona.
- Siadaj na dupie i skup się, bo musimy poważnie pogadać.- chłopak usiadł obok mnie uważnie mi się przyglądając - Możesz mi wytłumaczyć na czym polega twój związek z Jacksonem?
- Ahhh nie przynudzaj... przejdźmy od razu do przyjemniejszej części tej nocy.- mówiąc to sunął ręką po moim udzie, jednak pospiesznie ją odtrąciłem.
- Mów do cholery...- Mark westchnął opierając się ręką na stole.
- Poznaliśmy się na jednej z zamiennych randek... wiesz... było nam ze sobą dobrze w łóżku.- chłopak wzruszył ramionami - Nie wiedząc nic o sobie zamieszkaliśmy razem i cóż... wygląda to jak wygląda.
- Czemu od razu tego nie zakończyliście?
- Nie wiesz co potrafi zdziałać w łóżku.
- I wolę się nie dowiadywać...- wstałem przechadzając się wokół stołu - Nie chcielibyście się lepiej poznać? Z tego co widzę Jackson jest naprawdę w tobie zakochany.
- Pieprzenie... nie chcę go. Dla mnie jest on jedynie osobą, z którą fajnie spędza mi się czas w łóżku... to wszystko... nie chcę od niego niczego więcej.
- Wykorzystujesz go...
- I co? Nic mu nie będzie.- parsknąłem śmiechem opierając się o stół.
- Jesteś beznadziejny.
- Nie mów tak.... ranisz mnie.
- Biedactwo... pomyśl jaki zraniony będzie Jackson gdy się o tym wszystkim dowie... 
- Lata mi to koło dupy.
- Widzę, że nie idzie się z tobą dogadać.- podszedłem do rudzielca łapiąc go za włosy, po czym nachyliłem się do niego patrząc mu głęboko w oczy - Koniec z nami, jasne? Ja wracam do mojego szczęśliwego życia z Sungjongiem, a ty... ty rób co chcesz.
- Nie dam ci tak po prostu odejść!- chłopak zerwał się na równe nogi pchając mnie na ścianę. Po zderzeniu z nią osunąłem się na ziemię krzywiąc się.
- Odpuść...- syknąłem masując się po tyle głowy. Kochanek podszedł do szuflady wyciągając z niej nóż.
- Masz ze mną być...
- Mark... odłóż to do cholery...- ten jedynie chwycił mnie za bluzę podnosząc mnie do góry - Pomogę ci znaleźć kogoś, kogo pokochasz...
- Chcę ciebie, tak trudno to pojąć?!
- Mark, błagam cię...- chłopak sunął ostrym zakończeniem noża po mojej klatce piersiowej i brzuchu - Przestań...- pisnąłem z trudem powstrzymując łzy.
- Jeśli ja nie mogę z tobą być, to nikt z tobą nie będzie...
- Przestań!- wrzasnąłem czując jak wbija w mój brzuch końcówkę noża.
- Masz ostatnią szansę żeby zmienić zdanie!
- Przepraszam... nie kocham cię...- zacisnąłem powieki czując wypływające spod nich łzy. Mark zbliżył się do mnie całując mnie po żuchwie.
- Nie płacz.. wykończę cię szybko.
- Mark...- nóż zagłębiał się coraz bardziej w moim ciele. Krzyknąłem plując po chwili krwią. Ból był nie do wytrzymania.
- Słucham skarbie.
- Jeś... jeśli mnie... kochasz...- spojrzałem na niego zamglonymi oczyma - Daj... daj mi odejść... błagam...
- Dam... ale do innego świata.- na jego twarzy pojawił się uśmiech - Nie pozwolę temu dzieciakowi z tobą być.
- Odpie... odpieprz się... od niego.
- To co Hyung? Kończymy te męki?- zamknąłem oczy nie mając już siły by odpowiedzieć. Poczułem jak nóż wysuwa się z mojego ciała po czym wraca ze zdwojoną siłą. Wrzasnąłem osuwając się na podłogę... nie wiem co działo się potem...

*

- Przestań płakać... wyjdzie z tego.
- To moja wina... wszystko to moja wina... nie zasługiwałem na niego.- słyszę jedynie niewyraźne głosy przeplatane potwornym szumem gwałcącym moje uszy. Do tego płacz... czyjeś tłumaczenia... nie wiem co się dzieje.
- Jest mi tak potwornie wstyd... nie wiem jak mam was przepraszać.
- Żartujesz sobie?!
- Dongwoo nie krzycz...- Sungjong? Jestem pewien, że to on.
- Jak mam nie krzyczeć?! Jego jebnięty chłopak mało nie zabił Sunggyu!
- Ale Jackson go uratował... gdyby nie wrócił wcześniej...- znów płacze... czemu czuję taką niemoc? Dlaczego nie mogę otworzyć oczu i spojrzeć na mojego skarba? Czemu nie mogę niczego powiedzieć, by go uspokoić?
- Ciii uspokój się.... słyszałeś lekarzy. Wyjdzie z tego.- musiałem walczyć sam ze sobą... a walka ta nie należała do najłatwiejszych. Chciałem dać choć jeden znak, że wszystko jest w porządku.
- Mmm...- no... mogłem się bardziej postarać.
- Sunggyu... Sunggyu! Dongwoo idź po lekarza!- poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę... ktoś... doskonale znam ten dotyk. Mój kochany aniołek jak zawsze był przy mnie - Hyung...- jego trzęsąca się ręka sunęła niepewnie po moim lodowatym policzku - Wszystko będzie dobrze, słyszysz? 
- Wybudził się?- zakładam, że do sali wszedł lekarz. Moje oczy zostały otwarte i prześwietlone tą pieprzoną, lekarską latareczką... w dupę ją sobie wsadź. 
- Ostrożnie...- szepnął Sungjong.
- Sungjong... oni wiedzą co robią. 
- Okej... teraz będzie dość nieprzyjemnie.- poczułem jak coś długiego zostaje wyciągane z mojego przełyku. Jęknąłem krzywiąc się - Słyszysz mnie? Odpowiedz Sunggyu.
- Mmm...
- Postaraj się bardziej... wiesz co się stało?
- Nie...- szepnąłem starając się otworzyć oczy. 
- Dobra... otwórz oczy i popatrz na mnie.- udało mi się to może po kilku minutach... Boże, co tu się dzieje? Ujrzałem przed sobą zupełnie obcego mi mężczyznę, Dongwoo, zapłakanego Sungjonga i... Jacksona? Chyba mam zwidy - Popatrz na nich... znasz ich?- skinąłem jedynie głową - Powiesz mi kto to?
- Mój... przyj... przyjaciel...
- Mhm... dalej.
- Chłopak...- przełknąłem z trudem ślinę - I... Jackson...
- Dobrze... jak do siebie dojdziesz, dowiesz się o wszystkim co się stało. Teraz musisz odpoczywać.- po tych słowach podszedł do Dongwoo łapiąc go za ramię - Nie przemęczajcie go zbytnio.
- Jasne... dziękujemy.- gdy lekarz wyszedł z sali Sungjong nachylił się do mnie całując mnie w czoło.
- Hyung... jak dobrze, że nic ci nie jest...- widziałem jak jego zapuchnięta buźka nabiera grymasu. Po chwili po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Uniosłem powoli rękę przykładając ją do twarzy chłopaka.
- Nie pła... płacz.- musiałbym go nie znać. Młodszy wybuchł płaczem wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi. Objąłem go ręką, głaszcząc go po głowie - Ciii...
- Sunggyu...- po chwili przy łóżku siedział mój przyjaciel - Jak... jak się czujesz?
- Dobrze...
- Wiesz... normalnie bym cię zabił, ale Jackson... Jackson o wszystkim mi powiedział...- zdezorientowany spojrzałem na wspomnianego chłopaka.
- Przepraszam... nie sądziłem, że Mark znów to zrobi...- moja twarz nabrała jedynie pytającego wyrazu - Za każdym razem gdy wymienialiśmy się partnerami, jemu totalnie odbijało na punkcie jego kochanka... Mark... on jest po prostu chory.- brunet westchnął przecierając twarz - Nigdy jednak nie chciał nikogo zabić... nie wiem co mu się stało... wiem, że nic go nie usprawiedliwia... 
- Oby zgnił w pierdlu...- podsumował sprawę Dongwoo głaszcząc po ramieniu swojego brata.
- Zgłosiłem Marka na policję... kocham go, ale to co zrobił...- skinąłem jedynie głową spoglądając na swojego partnera.
- Sungjonggie...- wysławianie się nie sprawiało mi już takiego problemu. Chłopak przetarł twarz patrząc na mnie - Wiesz... wiesz o wszystkim?- młodszy skinął głową głaszcząc mnie po twarzy.
- Wiem, że nie byłeś wtedy w pracy tylko z nim...- jego głos ponownie się załamał - Dla mnie jest to temat zamknięty...- zdziwiony spojrzałem na Dongwoo. Byłem pewien, że Sungjong ze mną zrywa.
- Młody kocha cię tak bardzo, że wybaczy ci wszystko...- zacisnąłem powieki ukazując ponownie swoją ludzką stronę w postaci łez.
- Patrz co narobiłeś...- Sungjong chwycił za chusteczkę wycierając mi ostrożnie twarz - Nie płacz Hyung... nie będziemy do tego wracać.- żałuję, że nie umarłem... zasłużyłem na to... zasłużyłem na śmierć w męczarniach. Nie powinienem być z Sungjongiem... ten dzieciak jest dla mnie za dobry. Taki zwyrodnialec i dupek jak ja nie zasługuje na kogoś takiego. 

*

              [włączamy]  Spędziłem w szpitalu trzy tygodnie. Od tygodnia siedzę w domu i jestem otaczany opieką Sungjonga. Mark przesiaduje w areszcie, ale z racji tego, że jest psychicznie chory nie wydaje mi się, by za to co zrobił otrzymał karę więzienia. 
Powiem Wam coś lepszego... podczas mojego pobytu w szpitalu Jackson i Dongwoo tak się do siebie zbliżyli, że zaczęli się ze sobą spotykać. Ja natomiast dostałem od życia porządną nauczkę. Teraz przedstawię Wam mój punkt widzenia i morał płynący z tej krótkiej historii. Zacznijmy do cholery doceniać to co mamy. Nie szukajmy szczęścia na siłę, by później te poszukiwania nie okazały się nieszczęściem zmieniającym nasze życie o 180 stopni. Nie każde poszukiwanie może skończyć się tak, jak w moim wypadku. Niekiedy możemy mieć mniej szczęścia i stracić wszystko, co mieliśmy do tej pory, a czego nie potrafiliśmy docenić. Powiecie pewnie: "No dobra... ale z drugiej strony czasem potrzebny jest kopniak od życia żeby docenić nasze dotychczasowe dobra". Nie lepiej po prostu zacząć cieszyć się nimi już teraz? Przestać się dołować, wymyślać na siłę przeszkody... zacznijmy po prostu żyć na nowo... szczęśliwsi z pozytywnym nastawieniem. Uwierzcie mi, że wtedy będzie nam o wiele łatwiej.

~Koniec.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Pewnie jesteście ciekawi wyników konkursu. Niestety muszę potrzymać Was jeszcze w niepewności gdyż wszystkie otrzymane recenzje są niesamowite i ciężko mi wybrać tą zwycięską.
No cóż... póki co zbieram propozycje co do paringu, konceptu itp. :)
Buziaki~

7 komentarzy:

  1. Zrobiłaś z niewinnego Marka psychola, no po prostu Cię uwielbiam :D Opowiadanie cudo! Już nie mogę doczekać się kolejnego!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę cię czytać xD bo za bardzo wczuwam się w to co czytam? wiesz że się przez ciebie popłakałem? sorry za brak dużych litera ale nie chciało mi się wciskać shift xD tak jestem leniem xD ale ze mnie psychol. Czekam na kolejne opowiadanie :) no i jak można by było prosić to chętnie poczytał bym takie opowiadanie Leo i N z vixx Może być nawet takie mrau ostre xD

    OdpowiedzUsuń
  3. I w ogóle tak dla inspiracji jak byś jednak chciałbyś coś napisać coś z vixx https://www.youtube.com/watch?v=hiL2Zyl4aK0

    OdpowiedzUsuń
  4. To było zajebiste. Choć zdziwiłaś mnie chorobą psychiczną Marka. No, bo on taki niewinny jest i wgl. Jednak dobrze, że wszystko się jakoś ułożyło. Mimo wszystko sądzę, iż Sungjong za szybko wybaczył Sunggyu, co bardzo do niego pasowało. W końcu wykreowałaś jego postać na trochę naiwną i na zabój zakochaną w Sunggyu.
    Czekam na kolejną perełkę jaką napiszesz. Przeczytam wszystkie twoje opka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, to opowiadanie było cudowne!.Wszystko do siebie tak pasowało.~~~Czekam na następne opowiadanie!
    Co do parkingu, to może coś z ikon? Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie jak zwykle cudne. Jestem nadal w szoku, że nie kończą Ci się pomysły na fabułę i potrafisz wymyślić coś fajnego i ciekawego. Już od dłuższego czasu czytam Twoje opowiadania i strasznie mi sie podobają! Czekam na więcej!
    A na paring to może coś z NCT? Ten i Taeyong? tego jeszcze u Ciebie nie było haha, pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twoje fabuły opowiadań <3

    OdpowiedzUsuń