30 maja 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.5 [All in]



                          Dni mijają, a my żyjemy ze sobą w całkowitej ciszy. Ja pracuję w kwiaciarni, Minhyuk rozwozi po Seoulu kwiaty... później wieczorem wraca do mojego mieszkania, bierze prysznic i idzie spać... i tak od dwóch tygodni. Jedynym plusem jest to, że Shownu póki co mnie nie nachodzi i nie prosi mnie o pieniądze czy powrót do niego. Dzień w dzień myślę o związku Minhyuka z Kihyunem, o mojej przeszłości z Shownu, o tym, że się z nim przespałem... nadal nie wiem po co.
- Dzień dobry.- westchnąłem spoglądając na zegarek. Dochodziła dopiero 13-sta, ale nie miałem dziś weny do pracy.
- Przepraszam, ale już zamykam...
- Pracuje pan do 20-stej.
- Tak, ale dzisiaj już zamykam... proszę przyjść jutro.- mężczyzna warknął opuszczając kwiaciarnię. Pospiesznie zamknąłem za nim drzwi informując klientów, że jest zamknięte. Nie chce mi się nawet sprzątać pozostałości kwiatów. To co było moją dotychczasową pasją powoli zamienia się w katorgę i pieprzony obowiązek, który za wszelką cenę trzeba wypełnić, by mieć z czego żyć. Wziąłem głęboki oddech zdejmując z siebie fartuch, który po chwili wylądował na ladzie. Następnie udałem się do mieszkania otwierając w nim drzwi wybiegające na ogród. Gdy stanąłem w progu zaczerpnąłem cudownego, kwiatowego powietrza, które delikatnie pobudziło moje myśli. Uśmiechnąłem się pod nosem sięgając po leżący na parapecie portfel. Stwierdziłem, że pójdę do pobliskiego sklepu i kupię produkty, dzięki którym stworzę ulubione danie Minhyuka... do tego czerwone, wytrawne wino, które oboje uwielbiamy. Tak... to będzie dobry pomysł. Zamknąłem drzwi kierując się do sklepu znajdującego się za rogiem. Moja kwiaciarnia znajduje się w sercu Seoulu, dzięki czemu mam pod nosem najlepsze sklepy, restauracje, kluby itp. No tak... wszystkiego oczywiście są plusy jak i minusy. Minusem jest to, że mimo iż mój ogródek jest schowany w uliczce oddalonej od głównego, miejskiego zgiełku, to często tamtędy chodzą imprezowicze i menele... czasami bezdomni śpią mi pod ogrodzeniem, ale poza daniem im jedzenia i wody nie mogę niestety nic zrobić.
- Dzień dobry!- przywitałem się z moimi ulubionymi ekspedientkami, po czym zanurkowałem w sklepowych pułkach. Kupiłem wino, warzywa, ulubioną wołowinę chłopaka i kilka innych przysmaków, po czym udałem się do kasy.
- To wszystko dla ciebie Hyungwonnie?- zamyśliłem się spoglądając na stojące za kobietą lubrykanty i prezerwatywy.
- Em... może... może jeszcze... ten...- chrząknąłem wskazując na butelkę z czerwonym żelem. Na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech, który wywołał u mnie ogromne rumieńce.
- Wino... lubrykant... czuję, że szykuje się romantyczny wieczór.- nie odpowiedziałem spuszczając głowę w dół - Truskawka czy arbuz?
- Arbuz...- burknąłem czując jak pot zalewa moje plecy. Ekspedientka wręczyła mi lubrykant wbijając go na rachunek.
- A prezerwatywy? Jesteś młody, po co ci dziecko.- westchnąłem kładąc przed kobietą pieniądze, po czym złapałem za reklamówki.
- Mój chłopak raczej nie wpadnie...- uśmiechnąłem się delikatnie - Reszty nie trzeba.- wyszedłem ze sklepu... Boże, co za wstyd. Pospiesznie udałem się do domu starając się zająć myśli dzisiejszą kolacją z Minhyukiem. Gdy wszedłem do mieszkania ukryłem zakupiony lubrykant pod poduszką leżącą na łóżku, włożyłem wino do lodówki i odpaliłem laptopa szukając ciekawych przepisów na urozmaicenie ulubionego dania mojego skarba. Gdy już taki znalazłem wydrukowałem go kładąc go na ladzie, po czym zerknąłem na zegarek... dochodziła 17-sta. Hm... co ja robiłem przez cztery godziny? Wyciągnąłem się kierując się w stronę łazienki. Marzyłem o prysznicu i odświeżeniu się po pracy, zakupach i... przed tym co planuję na wieczór. Gdy się wykąpałem ubrałem się w jeansowe, podarte rurki i zwykły, biały T-shirt, po czym wróciłem do kuchni zabierając się za przygotowanie kolacji. Ręce potwornie mi się trzęsły i co chwilę odmawiały mi posłuszeństwa - Boże Hyungwon... kochałeś się setki razy... dasz radę... fuck!- krzyknąłem ucinając sobie dość dotkliwie palec. Umieściłem rękę pod zimną wodą, jednak krew wypływająca z rany w ogóle nie chciała się uspokoić - Nie mam czasu nooo...- syknąłem starając się zatamować krew, jednak wszelkie próby szły na nic.
- Hej...- co?! Dlaczego on już wrócił?! Powinien pracować jeszcze dwie godziny!
- Cześć Minhyukkie.- chłopak zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając. Gdy zobaczył, że strumień wody ma czerwony odcień pospiesznie wyciągnął apteczkę podchodząc do mnie.
- Coś ty zrobił?- zapytał opatrując moją rękę.
- Chciałem przygotować kolację, przy której moglibyśmy porozmawiać i znów się do siebie zbliżyć...- westchnąłem patrząc na niedokończone dania - Ale wyszło jak zawsze...- Minhyuk w milczeniu opatrzył mojego palca, po czym schował apteczkę na miejsce. Bałem się nawet drgnąć czekając na jakiś odzew z jego strony.
- Naprawdę robiłeś to... dla nas?
- Tak... zależy mi na tobie, a ta sytuacja między nami...
- Wiesz...- blondyn podszedł do mnie delikatnie mnie cmokając, czym bardzo mnie zaskoczył - Bardzo chętnie pomogę ci to dokończyć... wspólne gotowanie też zbliża. 
- Ale...
- Albo mam lepszy pomysł. Ja to zrobię, bo ty nie dasz rady z tym palcem.
- Minhyukkie...
- Dzisiaj spędzimy ten wieczór razem, a jutro odwiedzimy szpital żeby ci go zszyli.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po twarzy. Uwielbiam gdy włącza mu się ADHD i nawija jak najęty. Wtedy właśnie czuję, że to mój stary, kochany chłopak.
- Może szycie nie będzie konieczne, co?- zapytałem całując go w czoło.
- Będzie będzie... ten palec wygląda fatalnie.- blondyn cmoknął mnie, po czym zabrał się do pracy - Ja nie wiem jak ty to robisz... najpierw stopa, później... no...- rozumiem, że chciał tu dołączyć wstawkę o Shownu, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał - Ahh w zasadzie nie wiem co było potem, ale coś było na pewno... no i teraz ten palec.
- Mam przy sobie takiego aniołka, a i tak dzieje mi się krzywda... jak to jest, hm?
- Ten aniołek gdy ma gorsze dni pokazuje różki i wtedy osoba, którą strasznie kocha niestety cierpi... Wybaczysz aniołkowi?- uśmiechnąłem się szeroko przytulając od tyłu chłopaka.
- Wszystko ci wybaczę skarbie... mam nadzieję, że z czasem też mi wybaczysz.
- Hm... chodzi ci o seks z Shownu?- skinąłem jedynie głową patrząc jak jego zgrabne rączki kroją warzywa - Nie ma o czym mówić... to była moja wina... moje zachowanie cię do tego pchnęło. 
- Minhyuk...
- Nie chcę słyszeć sprzeciwów.- chłopak odwrócił się przodem do mnie wpakowując mi do ust marchewkę - Jedz, a ja zacznę smażyć mięsko.- blondyn podszedł do lodówki wyciągając z niej paczkę jego ulubioną wołowiną - Wooo Hyungwon.- jego czarne oczka aż się zaświeciły - Ale pycha!- uśmiechnąłem się nakrywając do stołu.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Na pewno.- podczas gdy Minhyuk smażył mięso, ja ustawiłem na stole miseczki z warzywami i innymi dodatkami, po czym wyciągnąłem wino patrząc na podekscytowanego partnera - Ale czeka nas uczta.- zaśmiałem się przytakując. Mam nadzieję, że uczta połączona z tym, co planuję po niej będzie idealnym zestawem na zgodę.
- Jak tam ci idzie?
- Skończone!- chłopak postawił talerz z mięsem na stole ciesząc się jego zapachem - Mmm jak pachnie.
- Siadaj wariacie i jedz.
- A ty?- Minhyuk zasiadł na przeciwko mnie nakładając sobie jedzenie.
- Popatrzę jak wcinasz.
- Rozumiem więc, że mogę zjeść całą wołowinkę.
- Jeśli tylko chcesz...- chłopak zaśmiał się nabierając mięsko pałeczkami, które już po chwili wylądowało w moich ustach.
- I jak?
- O jezus...- rozpłynąłem się. Czemu wszystko co zrobi ten dzieciak musi być tak cholernie dobre? - Jedz bo wystygnie.- no tak... jego nie trzeba namawiać długo do jedzenia. Nalałem nam wina wznosząc toast za naszą przyszłość. Wieczór upłynął nam bardzo przyjemnie. Wyjaśniliśmy sobie wszystkie sprawy, pożartowaliśmy, pośmialiśmy się... oboje tego bardzo potrzebowaliśmy. Po kolacji wrzuciłem naczynia do zmywarki, po czym w podskokach pobiegłem do najbliższego sklepu po kolejną butelkę wina. Gdy wróciłem zastałem leżącego na łóżku Minhyuka wpatrującego się w telewizor - Co oglądasz?
- Powtórka Music Banku.- blondyn usiadł wyciągając z moich rąk butelkę wina - Gdzie korkociąg?
- Już ci daję.- sięgnąłem na blat wręczając chłopakowi wspomniany przedmiot. Gdy udało mu się uporać z korkiem przechylił butelkę pijąc wino prosto z butelki - Może dam kieliszki, hm?
- Mmm... nie trzeba.
- Boże kotek... ileś ty już wypił?- zachichotałem cmokając jego rozgrzane policzki.
- A bo znalazłem coś... i to coś nie daje mi spokoju.
- O czym ty mówisz?- Minhyuk sięgnął pod poduszkę wyciągając spod niej lubrykant - Em... Minhyuk, ja...
- Arbuz... mniam.
- Nie, nie, ja naprawdę...
- Nie wiesz ile na to czekałem.- chłopak złapał mnie za kark ciągnąc mnie za sobą na łóżko. Gdy nad nim zawisłem pocałowałem go w czoło uważnie mu się przyglądając.
- Idź spać myszko.
- Y y... chcę się z tobą kochać.
- Ja... ja z tobą też... ale jak będziesz trzeźwy.
- Jestem tylko troszkę podpity... wiem co mówię i robię.
- Nie lepiej kochać się jak będzie się w pełni świadomym?
- Wtedy nie starczy mi na to odwagi...
- Co?- położyłem się obok chłopaka głaszcząc go po twarzy - Jak to nie starczy ci odwagi?
- No bo ty jesteś taki idealny... tak bardzo mi na tobie zależy, że boję się, że zrobię coś w tym łóżku nie tak... A tak wiesz... popiłem to mogę wszystko.
- Boże, Minhyuk...- uśmiechnąłem się wtulając go w siebie - Nikt nie jest idealny... i uwierz mi, że stresuję się tym równie mocno jak ty... Najlepiej będzie jak oboje będziemy trzeźwi i kiedy faktycznie będziemy na to gotowi.
- Jestem... tylko ten stres...
- Rozumiem.- przykryłem go kołdrą całując go w czoło - Porozmawiamy o tym rano, okej?- chłopak skinął głową wtulając się we mnie... po chwili już go nie było. Widzę, że częstowanie go winem jest ryzykowne i muszę uważać, by szybko nie przedawkował i nie odleciał. Aishh ty głupku... chciałem by ten wieczór potoczył się zupełnie inaczej, no ale cóż... przynajmniej już wiem, że nie mogę wywierać na tobie presji i że pójście z tobą do łóżka to zły pomysł, bo za bardzo się tym jeszcze stresujesz... Tradycyjnie... w każdej sytuacji są plusy i minusy... Zamyślony głaskałem chłopaka po anielskiej buźce i właśnie wtedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Zdezorientowany i lekko zaskoczony pocałowałem Minhyuka w czoło, po czym zwlokłem się z łóżka z przekonaniem, że za moment zobaczę Shownu błagającego mnie o pieniądze na prochy. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem przed sobą przestraszonego Wonho... najlepszego przyjaciela Shownu.
- Hyungwon...
- Wonho? Co ty tu do cholery robisz?- uśmiechnąłem się lekko patrząc na jego drżące ciało - Kiedy ostatnio brałeś?
- Nie... jestem czysty od kilku miesięcy...- nie wydaje mi się... Wiem jak wyglądają osoby pod wpływem i Wonho właśnie teraz prezentuje taką postawę.
- Mhm... więc o co chodzi?
- O... o Shownu...- westchnąłem sięgając po portfel.
- Nie mam za dużo. Na co chce?
- Nie... Hyungwon, on... Shownu przedawkował...
- Co...
- Nie żyje...- stanąłem jak wryty wpatrując się nieprzytomnym wrokiem w kolegę - Jooheon był przeciwny żebyś się o tym dowiedział, ale... znaliście się przecież od małego...
- Gdzie on jest...- szepnąłem zaciskając dłonie w pięści.
- Pogrzeb był wczoraj...
- Co... Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?!- pospiesznie zerknąłem na śpiącego Minhyuka, jednak ten nawet nie drgnął. Wypchnąłem Wonho do ogrodu zamykając za sobą drzwi. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Czemu nikt do mnie nie przyszedł i mi nie powiedział?- zacisnąłem zęby dławiąc się łzami.
- Uznaliśmy, że tak będzie lepiej... przykro mi...
- Lepiej dla kogo? Poznaliśmy się jak robiliśmy w pieluchy... znałem go najlepiej z was wszystkich!
- Dlatego nie chcieliśmy ci tego mówić... 
- I co... Myśleliście, że nigdy się o tym nie dowiem?!
- Hyungwon... wiemy po prostu co było międy wami...- chłopak westchnął wyciągając z kieszeni spodni kopertę - Zaadresowana jest na ciebie...
- Co to jest?
- Nie mam pojęcia... nie czytaliśmy tego.- wyjąłem niepewnie list z ręki kolegi - Wiesz... jakbyś czegoś potrzebował to... pamiętaj, że zawsze możesz do nas wrócić i na nas liczyć...- skinąłem jedynie głową siadając na ganku - Trzymaj się.- gdy Wonho opuścił ogród wyciągnąłem z koperty kartkę, na której było napisane dosłownie kilka zdań. Nie chciałem ich czytać... chyba nie byłem na to gotowy. Z drugiej jednak strony skoro go napisał i chciał by trafił do mnie musiała to być jego ostatnia wola co oznacza, że... że zaplanował to... idiota popełnił samobójstwo... Zacisnąłem powieki z trudem łapiąc powietrze. Po kilku minutach gdy już lekko się uspokoiłem postanowiłem przeczytać ostatnie słowa Shownu skierowane właśnie do mnie.
" Hyungwonnie... w tym ostatnim liście chciałbym powiedzieć Ci jak ważną osobą byłeś w moim życiu. W zasadzie to nie wiem od czego zacząć... wiesz, że nigdy nie należałem do grupy tych romantycznych, wylewnych uczuciowo osób.
Poznałem cię jak miałeś 2 lata... słodki, kochany, niczego nieświadomy dzieciak. Mimo, że miałem tylko 4 lata od razu obudził się we mnie instynkt starszego brata. Może nie pamiętasz naszych początków, ale opiekowałem się Tobą jak najważniejszą osobą w moim życiu, a Ty dzień w dzień nagradzałeś mnie za to słodkim uśmiechem i gaworzeniem. Tak Hyungwon... zacząłem Cię uczyć mówić jak skończyłeś 4 lata. Jako że wychowywaliśmy się w bidulu, nie miał kto nam poświęcać całej masy czasu na naukę słów dlatego też musieliśmy radzić sobie sami. Gdy skończyłeś 6 lat pierwszy raz powiedziałeś mi, że mnie kochasz. Pamiętam, że wtedy jedynie się uśmiechnąłem głaszcząc Cię po główce. Pamiętasz nasze relacje? Albo te kłótnie z opiekunami o to, że mimo różnicy wieku mamy mieć razem pokój? Dobrze, że w końcu się zgodzili. Hm... gimnazjum... gdy je zacząłeś byłeś potwornie upierdliwym chłopakiem, a ja mimo twoich humorków poczułem do Ciebie coś więcej. Nasz pierwszy pocałunek i przełomowy moment w naszym życiu... Miałem wtedy 16 lat, Ty 14... Wtedy też rozpoczął się najlepszy okres w moim życiu.. mam nadzieję, że Ty wspominasz to równie dobrze. Najpiękniejszy prezent dałeś mi na moje 18 urodziny... oddałeś mi siebie, na co czekałem niezwykle długo, ale ten czas opłacał się... warto było tyle czekać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cierpiałem gdy wyszedłem z bidula, a Ty musiałeś w nim siedzieć jeszcze 2 lata... No cóż... przez ten czas przynajmniej znalazłem pracę i oszczędziłem na nasz wspólny pokój w mieszkaniu Jooheona. Fajne czasy... ale wtedy też skopałem swoje życie zapominając zupełnie o Tobie i o tym co czujesz. Gdy chłopaki poczęstowali mnie pierwszy raz prochami nie myślałem o tym, że mogę się uzależnić... Ten początkowy towar był jednak tak mocny, że z dnia na dzień chciałem coraz więcej. Wtedy też nieświadomie zacząłem krzywdzić Ciebie, za co bardzo Cię przepraszam... Wiem, że to tylko słowa, ale nie wiem jak mogę wyrazić swój żal i skruchę. Gdy zacząłeś pracę i się wyprowadziłeś chciałem z tym skończyć. Pragnąłem żebyś do mnie wrócił i żebyśmy zaczęli wszystko od nowa, ale Ty wtedy poznałeś tego przeklętego Minhyuka... Czułem, że oddasz się w całości jemu... w sumie wygląda na dobrego chłopaka, a takiego właśnie potrzebujesz. Nie chciałem stawać Wam na drodze, a jeszcze bardziej nie chciałem patrzeć na Wasze szczęście... zwyczajnie mnie raniło. Dlatego też postanowiłem odejść i całkowicie zejść Wam z drogi...
Hyungwonnie... mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z tym chłopakiem i że z czasem poukładasz sobie życie. Pamiętaj, że patrzę na Ciebie z góry, także jakbyś potrzebował pomocy to wal śmiało...
Kocham Cię- Shownu."


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

5 komentarzy:

  1. Nareszcie się doczekałam! Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Umarłam ;_;...............
    Ale i tak zajebistee, czekam na dalsze rozdziały!!

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie na początku było tak słodko! Jednak później znowu zmiana i to tak niespodziewanie! Po Shownu spodziewałam się wszystkiego, że rzuci prochy,albo zdobędzie po raz kolejny serce Hyungwon albo co gorsza go zabije, ale nie spodziewałam się, że zabije siebie... Zwaliłaś mnie tym z nóg.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystko pięknie i w ogóle, ale mam jedno pytanie: Hyungwon, czemu wybrałeś ARBUZA, a nie TRUSKAWKĘ?! Przecież każdy wie, że truskawkowy jest o wiele lepszy. Nie żebym testowała, czy coś...

    OdpowiedzUsuń