30 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.7[Cud]


                   
                         Uśmiechnąłem się jeżdżąc palcem po nagiej klatce piersiowej chłopaka. Ten jedynie mruczał głaszcząc mnie po głowie. Trwaliśmy w takiej absolutnej ciszy od dobrych kilku minut, jednak szczerze mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało.
- Powinienem podać ci leki.- westchnąłem jedynie delikatnie go całując.
- Przecież nic mi nie jest.
- Tak na wszelki wypadek.- uśmiechnął się wstając z łóżka. W pełni prezentował swoje jędrne, cudownie zbudowane ciało. Zaczerwieniłem się lekko się uśmiechając.
- Ubierz się.- szepnąłęm zasłaniając oczy.
- Krępuje cię moje ciało?
- Owszem... zwłaszcza nagie.- Wonho zaśmiał się nakładając bokserki i koszulkę, po czym podszedł do szafki z zastrzykami - Znowu zastrzyk?
- Mhm... ale obiecuję, że to już długo nie potrwa.
- Aishh Hyung... zamiast leżeć koło mnie i mnie całować zajmujesz się takimi bzdetami.
- Twoje zdrowie to bzdety?- zapytał siadając obok mnie.
- No nie...
- Sam widzisz.- blondyn nachylił się do mnie całując mnie po uchu. Jęknąłem zarzucając ręce na jego kark - Mmm jak będziesz grzeczny tooo...
- To?- pisnąłem bawiąc się jego włosami.
- To zajmę się później tym...- na "tym" przejechał dłonią po moim nagim członku wywołując dość głośny jęk z moich ust.
- Możesz zająć się tym teraz.
- Aż tak ci się podobało?- skinąłem jedynie głową uśmiechając się - Póki co musisz wypocząć i uzbroić się w cierpliwość.- chłopak zatopił się w moich ustach jeżdżąc dłonią po moim pośladku. Odwzajemniałem jego pocałunki dość zachłannie... jego osoba sprawiała, że nie byłem sobą. W pewnym momencie poczułem dość mocne ukłucie. Syknąłem czując jak robi mi się ciemno przed oczami.
- Hy...
- Ciii... śpij Kookie.- były to ostatnie słowa jakie usłyszałem. Dosłownie w jednej chwili zamiast twarzy Wonho widziałem mgłę przechodzącą w czarny, pusty obraz. Zanim całkowicie straciłem świadomość czułem jak moje ciało drętwieje, a oddech staje się coraz spokojniejszy. Słyszałem też jak Wonho klepie mnie po twarzy, po czym zrywa się z łóżka wychodząc gdzieś. Później jednak całkowicie odpłynąłem.

*

                        Gdy się obudziłem w pokoju panowała ciemność. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałem na zegarek, na którym dochodziła 23:10. Gdy spojrzałem na miejsce obok mnie było ono oczywiście puste. Usiadłem trzymając się za głowę, która aż pulsowała z bólu. Syknąłem podnosząc się ostrożnie z łóżka. Gdy już stałem na podłodze z przekonaniem, że się nie wywrócę ruszyłem w stronę drzwi. Po wyjściu z pokoju wziąłem głęboki oddech przytrzymując się ściany... było mi potwornie słabo. 
- Won... Hyung...- cisza. Jęknąłem wlekąc się do kuchni, salonu, łazienki... pusto - Wonho...- osunąłem się na ziemię z trudem łapiąc powietrze. Co się ze mną do cholery dzieje? Co on mi podał, że czuję się tak paskudnie? Dlaczego podał mi zastrzyk tak nagle nie ostrzegając mnie? Czemu po podaniu mi go uciekł? Może ma mnie dość? Wydawało mi się, że jestem dla niego dobry, ale... fakt... może opieka nad chorym jest dla niego zbyt uciążliwa? Nagle ujrzałem światło dobiegające z przedpokoju i towarzyszące temu trzaśnięcie drzwiami - Wonho...
- No... nie wiem, ale niedługo powinien się obudzić... spoko, dam znać...
- Hyung!- krzyknąłem kładąc się na ziemi... czuję się tak paskudnie jak jeszcze nigdy. 
- Muszę kończyć.- w pewnym momencie ujrzałem przy sobie chłopaka - Kookie... kto ci pozwolił do cholery wstawać?- zapytał biorąc mnie na ręce. Parsknąłem śmiechem wycierając drżącą dłonią spływającą po skroni strużkę potu. 
- Co... co ty mi podałeś?
- Ciii... jesteś słaby, nic nie mów.
- Wonho... co mi podałeś?- partner zaniósł mnie do łóżka ponownie mnie w nim umieszczając - Mów..
- Jak się czujesz?
- Jak... jak po dobrych... dobrych prochach...- wziąłem głęboki oddech zamykając oczy - Jakbym miał umrzeć...
- Nie umrzesz.... dostałeś silne leki przeciwbólowe.
- Co?... nic... nic mnie nie boli.
- Tak na wszelki wypadek.
- Co... co ty kombinujesz?- sięgnąłem po telefon otwierając szerzej oczy - Co... spałem trzy dni?!- wrzasnąłem jednak po chwili opadłem na łóżko łapiąc łapczywie powietrze - Wonho...
- Przestań krzyczeć.
- Co... co ty robisz?- czułem jak do oczu napływają mi łzy... naprawdę byłem przerażony i potwornie się bałem.
- Po prostu o ciebie dbam Kookie... nie czujesz się lepiej po takim długim spaniu?
- Póki co nie... jest mi... jest mi słabo.
- Leki muszą jeszcze działać.- szepnął całując mnie w czoło - Nie bój się... zaraz wszystko będzie dobrze.- sam już nie wiem czy powinienem mu wierzyć czy się go bać.
- Aishh...- syknąłem łapiąc się za brzuch. W jednej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze.
- Co się dzieje?
- Będę... chyba zwymiotuję.- chłopak zerwał się z łóżka biegnąc po miskę. Gdy wrócił postawił ją na łóżku pomagając mi usiąść. Gdy moja twarz zawisła nad miską jęknąłem automatycznie wymiotując.
- Teraz powinieneś czuć się lepiej skarbie.- skinąłem głową lądując ponownie na łóżku. Wonho wytarł mi usta wzdychając - Posprzątam i się koło ciebie położę.
- Nie musisz...
- Nie rozumiem...
- Coś kombinujesz Hyung...
- Nie myszko, źle to odebrałeś... naprawdę chciałem żebyś odpoczął.
- Na pewno?
- Oczywiście.- szepnął przykrywając mnie kołdrą - Zamknij oczka... zaraz do ciebie przyjdę.
- Dobrze.- westchnąłem zamykając zmęczone powieki. Czułem się tak źle, że nie byłem nawet w stanie czekać na Wonho. Po zamknięciu oczu automatycznie odpłynąłem... znowu.

*

                      Obudziłem się pod wpływem ciepłych, delikatnych pocałunków na mojej twarzy. Ziewnąłem otwierając lekko powieki. Nade mną wisiał uśmiechnięty Wonho, który na mój widok wyszczerzył się delikatnie mnie całując.
- Dzień dobry skarbie.
- Heeej.- uśmiechnąłem się wieszając ręce na jego szyi. Pamiętam, że ostatnio było między nami coś nie tak... nie... może to był tylko sen? Aishh mniejsza z tym. Blondyn nachylił się do mnie namiętnie mnie całując. Odwzajemniałem pocałunek jeżdżąc dłonią po jego klatce piersiowej. 
- Kookie..
- Tak?
- Masz może ochotę na seks?
- Tak z rana?- zaczerwieniłem się łapiąc go za męskość.
- No teraz nie masz wyjścia.- zaśmiałem się czując jak chłopak nurkuje pod kołdrą całując mnie po klatce piersiowej, brzuchu oraz penisie. Jęczałem szarpiąc go za włosy... jeszcze się dobrze nie obudziłem, a ten wyleciał mi z taką propozycją. Nagle chłopak mruknął gryząc mnie ostrożnie w główkę penisa. Krzyknąłem nerwowo chichocząc... jak ten chłopak na mnie działa. W pewnym momencie po pokoju rozległ się dźwięk leżącego na szafce nocnej telefonu.
- Nie odbieraj.- wydyszałem czując jak mój penis twardnieje.
- To pewnie z pracy.- westchnął siadając, po czym chwycił za komórkę odbierając - Słucham.- jego druga w tym czasie dogadzała mojemu członkowi. Zasłoniłem usta dłonią, by nie wydobył się z nich nawet najmniejszy jęk - No będę będę, tylko miałem dzisiaj przyjść na 16-stą, a dochodzi dopiero 9-ta.... Nooo nie ukrywam, że jestem troszkę zajęty.- mówiąc to spojrzał na mnie ściskając mocniej mojego członka. Jęknąłem czując jak ulewa się z niego preelakujat. Wonho uśmiechnął się nabierając go między palce, po czym zaczął się nim "bawić" - Nie, po prostu gniję w łóżku z Kookim, ale jak trzeba to przyjadę.... no... narazie.- gdy blondyn się rozłączył spojrzałem na niego wymownie głęboko oddychając.
- Co to miało być?!
- Nie denerwuj się żabko.... dokończę cię dopieszczać i lecę do roboty.- po chwili czułem jak jego ciepłe wargi pochłaniają mojego członka. Syknąłem siadając. Ponownie pod wpływem ogromnego pożądania i podniecenia rozszerzyłem bardziej nogi ułatwiając dostęp Wonho. Chłopak robił mi dobrze wkładając we mnie jednocześnie palce, które po chwili uformował w kształt nożyc. Spojrzałem na niego głęboko oddychając, po czym odepchnąłem go od siebie siadając na nim pospiesznie okrakiem - Kookie...
- Cicho bądź.- jęknąłem opuszczając jego bokserki, po czym nabiłem się na jego męskość wtulając się w niego. Zacząłem wykonywać dość mocne ruchy biodrami... jak na drugi raz chyba nie szło mi najgorzej. Poza tym nic mnie nie bolało, co również było dziwne. Wonho zaczął mnie gryźć po obojczykach ugniatając moje pośladki - Hyung...- spojrzałem na niego krzywiąc się.
- Hm?
- Jak... jak ty mnie podniecasz.- chłopak uśmiechnął się cwaniacko łapiąc mnie za biodra pomagając mi tym samym wykonywać coraz szybsze, mocniejsze ruchy. Chwyciłem go za ramiona odchylając głowę w tył - Zaraz...- jęknąłem dochodząc na jego brzuch. Spojrzałem na niego zamglonymi oczyma starając się złapać oddech. Wonho uśmiechnął się zbierając na palce moją spermę, po czym przejechał nimi po moich wargach. Uśmiechnąłem się delikatnie zasysając się na jego palcach. Blondyn syknął przygryzając wargę.
- Wyglądasz teraz idealnie.- szepnął liżąc mnie po klatce piersiowej. Chwyciłem go za włosy jęcząc.
- Doszedłeś Hyung?
- Nie... pomożesz mi?- zszedłem z chłopaka kładąc się na brzuchu między jego nogami. Wonho zaśmiał się kładąc się na łóżku. Jego dłoń przywarła do mojej głowy - Śmiało.
- Chętnie, ale... ja chyba nie umiem...
- Pora się nauczyć skarbie.- skinąłem głową przejeżdżając niepewnie językiem po jego nabrzmiałym penisie - Chcę to nagrać.- mruknął włączając telefon.
- Hyung... to krępujące...
- To film tylko dla nas... nie bój się.
- Dobrze.- oparłem się na łokciach pochłaniając ustami jego męskość. Po kilku sekundach poczułem odruch wymiotny jednak nie chciałem się wycofywać. Zacisnąłem powieki poruszając niepewnie głową. Wonho syczał bawiąc się moimi włosami.
- Mocniej Kookie.- jęknął dociskając mnie do swojej miednicy. Czułem jak jego penis wchodzi mi po same migdałki. Jęknąłem czując jak do gardła podchodzi mi żołądek, jednak mimo to chciałem jak najlepiej go zaspokoić - Dobrze skarbie.- chyba mu się podoba. Zacisnąłem mocniej powieki wykonując nieco śmielsze ruchy. Czułem jak brzuch partnera się kurczy... musiał być blisko. Podgryzłem główkę jego penisa czując jak członek wysuwa się z moich ust obryzgując moją twarz. Zaczerwieniłem się głęboko oddychając - Podobało ci się?- zapytał zbliżając do mnie telefon.
- Bardzo.- uśmiechnąłem się opadając na łóżko - A tobie?
- Jeszcze bardziej.- mruknął delikatnie mnie całując. Po chwili jednak wstał zakładając bokserki - Muszę spadać.
- Wonho...
- Może szybciej wrócę.
- Nie chcę zostawać sam. 
- Nie zaproponuję ci wyjścia ze mną do pracy, bo byłoby to nie na miejscu.- westchnąłem wycierając niezdarnie twarz - Nie bądź smutny... postaram się szybko wrócić.- uśmiechnął się udając się do łazienki. Opadłem na łóżko zastnawiając się co mógłbym dzisiaj robić... znów wyjdzie z domu o 10-tej i wróci koło 20-stej na kolację... kolejny dzień bezczynnego siedzenia w pustym mieszkaniu mnie nie zadowala. W sumie jakby nie patrzeć powinienem chyba w końcu się przełamać i udać się na grób rodziców i brata. Od ich śmierci minęły prawie trzy miesiące, a ja wciąż ich nie odwiedziłem. Nie chcę jednak mówić o swoich planach Wonho, bo się jedynie zdenerwuje i zamknie mnie na wszystkie możliwe zamki - Lecę żabko.
- Mhm... uważaj na siebie.- chłopak podszedł do mnie całując mnie.
- A ty jakie masz plany?
- Ugotuję ci coś dobrego i może coś pooglądam.
- Tylko nie przesadź... nie chcę żebyś się przemęczał.
- Dobrze Hyung.- blondyn pocałował mnie w czoło uśmiechając się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej, pamiętaj.
- Wieczorem się z tobą o to wykłócę.- zaśmiał się wychodząc z pokoju. Westchnąłem podnosząc się z łóżka. W sumie prysznic w tym stanie byłby jak najbardziej wskazany - Pa!
- Miłego dnia!- trzask drzwi... wyszedł. Teraz tylko szybki prysznic, śniadanie i mogę w spokoju przez cały dzień szukać cmentarza, na którym została pochowana moja rodzina. Czy jestem na to gotowy? Oczywiście, że nie, ale z szacunku wypada się w końcu tam pokazać. Po kąpieli i misce płatków z mlekiem ubrałem się w ciuchy Wonho, po czym wyszedłem z mieszkania czując się jak jakiś uciekinier. W sumie boję się wychodzić sam... przez to, że nie robiłem tego tak długo jest to dla mnie naprawdę przeżycie. A jeśli Wonho ma rację i faktycznie nie powinienem wychodzić z mieszkania, bo źle to wpłynie na moje zdrowie? Aishh... nie no... rodzina jest dla mnie ważniejsza niż moje zdrowie. Wyszedłem z wieżowca rozglądając się dookoła. Otaczała mnie masa zieleni okrążona płotem sięgającym około dwóch metrów. Wygląda na to, że mieszkam na strzeżonym osiedlu... wow. Wziąłem głęboki oddech podchodząc do mężczyzny siedzącym przy wyjeździe z osiedla - Dzień dobry...- ukłoniłem się głęboko podnosząc niepewnie wzrok na stróża.
- Ohh... pan tu mieszka?
- Em... tak... raczej pomieszkuję u kolegi...
- Ahh rozumiem.
- Mam pytanie...
- Słucham.
- Jak stąd dojechać do centrum?- mężczyzna zmarszczył brwi lekko się uśmiechając.
- Znajdujemy się w samym centrum chłopcze. Dzielnica Gangnam wita.- zaczerwieniłem się uciekając wzrokiem - Czego konkretnie szukasz?
- Cmentarza... tego... tego największego...
- Mhmmm... wystarczy, że wsiądziesz w C45 i pojedziesz...- stróż zamyślił się - Chyba pięć przystanków. 
- O... dziękuję panu bardzo.- ukłoniłem się udając się do furtki.
- Chłopcze.
- Tak?
- Wszystko w porządku?
- Tak... tak, dziękuję.- wymusiłem uśmiech wychodząc na główną ulicę. Przystanek, autobus... Boże, Jungkook skup się do cholery, mieszkasz w tym przeklętym mieście od 19-stu lat. Gangnam... kiedyś mieszkałeś na jej obrzeżach, znasz ją jak własną kieszeń. Dlaczego teraz czuję taki potworny strach i niemoc? Mimo kilku przeszkód i nieprzyjemnych sytuacji dotarłem na przystanek, obok którego stał ogromny, seoulski cmentarz. Po spędzeniu na nim kilku godzin dowiedziałem się od dozorcy, że w przeciągu ostatnich miesięcy nie odbył się tu pogrzeb rodziny Jeon... Lekko zdezorientowany poprosiłem o rozrysowanie czegoś na wzór mapy, bym mógł objeździć wszystkie cmentarze.
- Poczekaj... ułatwię ci trochę zadanie.- skinąłem głową przyglądając się uważnie mężczyźnie. Ten wykonał kilka telefonów głęboko wzdychając - Jesteś pewien, że pogrzeb odbył się w Seoulu?
- Tak... 
- Dziwne... żaden cmentarz nie chował ostatnio rodziny Jeon.
- To niemożliwe...
- Mówię to, co przekazali mi koledzy... może pomyliłeś miasta?
- Raczej nie.- westchnąłem kłaniając się - Dziękuję za pomoc.- wyszedłem z pomieszczenia udając się do wyjścia. Przystanąłem przy głównej bramie, przed którą znajduje się tablica ogłoszeń wraz z klepsydrami. Z ciekawości zacząłem odrywać ostrożnie kawałki papieru z nadzieją, że znajdę klepsydry rodziców. W pewnym momencie wbiło mnie w ziemię - Co... co to?- szepnąłem widząc na tablicy swoje zdjęcie. Zerwałem pospiesznie ogłoszenie zakrywające treść znajdującą się pod moją fotografią.
"Zaginął 19-letni Jeon Jungkook. Ostatni raz widziany był 29.10.2016 roku w galerii Department Story w dzielnicy Gangnam. W dniu zaginięcia miał na sobie czarne spodnie, biały t-shirt i skórzaną kurtkę. Jeśli coś wiecie prosimy o jak najszybszy kontakt [4-6423-8903]."
Co jest do cholery jasnej?! To numer telefonu mojego ojca. Aishh... gdyby tylko Wonho nie zabrał mi komórki... Zrywając z tablicy ogłoszenie udałem się pospiesznie na przystanek, z którego ruszyłem w drogę powrotną do domu. Robiło się już ciemno... miałem nadzieję, że Wonho nie wrócił jeszcze z pracy. Chciałem wykorzystać chwilę jego nieobecności, by zadzwonić pod ten numer. Szczerze mówiąc jest to bardzo nieudany żart z czyjejś strony... Po wkroczeniu na osiedle ruszyłem do windy głęboko oddychając. Bałem się... coś mi tu śmierdzi i naprawdę czuję się teraz potwornie zdezorientowany. Gdy dotarłem pod drzwi apartamentu wklepałem pin wchodząc do środka.
- Jungkook?!- cholera jasna, już 20-sta? Zgiąłem ogłoszenia chowając je w kieszeń spodni.
- To ja Hyung!- stanąłem w przedpokoju jak zbity pies czekając na karę. Po chwili do pomieszczenia wparował wściekły chłopak - Przepraszam.- upadłem na kolana czując jak moje oczy wypełniają łzy.
- Gdzie byłeś...
- Ja...
- Przecież wyraźnie ci mówiłem, że masz zakaz wychodzenia! Czego nie zrozumiałeś w tych słowach?!
- Błagam cię Hyung, nie krzycz na mnie!- wytarłem niezdarnie mokrą od łez twarz unosząc niepewnie wzrok na partnera - Już nie będę, przepraszam...- blondyn wziął głęboki oddech podnosząc mnie z ziemi.
- Gdzie byłeś...
- Na spacerze... chciałem iść do sklepu, bo nie mogłem znaleźć makaronu, a...
- Przecież pokazywałem ci gdzie leży.
- Przepraszam... musiałem zapomnieć. Przepraszam Hyung...
- Okej...- chłopak westchnął przecierając twarz - Przestraszyłem się jak zastałem pusty dom, zrozum...
- Rozumiem... już nie będę wychodzić. Nie chciałem żebyś się martwił.- Wonho podszedł do mnie całując mnie w czoło.
- Od jutra zmieniam kod... będę cię zamykał jak psa... nie chciałem tego Kookie, ale nie dajesz mi wyboru.- po tych słowach oddalił się zostawiając mnie samego w przedpokoju.
                          Środek nocy. Otworzyłem oczy przyglądając się śpiącemu obok mnie Wonho.
- Skarbie...- szepnąłem czekając na jakąś reakcję z jego strony - Wonho...- jak dobrze, że ma twardy sen. Wstałem cicho z łóżka nie odrywając wzroku od chłopaka... spał jak zabity. Na palcach wyszedłem z sypialni zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem udając się do łazienki, w której ukryłem ogłoszenie. Bałem się... potwornie się bałem dzwoniąc na ten numer pod obecność Wonho, ale wiedziałem, że jeśli nie zrobię tego teraz to już nigdy nie dowiem się kto wywiesił to ogłoszenie. Na palcach udałem się do salonu sięgając niepewnie po leżący na stole telefon chłopaka. Po wybraniu numeru wziąłem głęboki oddech modląc się by nikt nie odebrał...
- Tak słucham?- otworzyłem szeroko oczy nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa - Haaalo...
- Tato...- szepnąłem czując jak usuwa mi się grunt spod nóg.
- O mój boże...
- Tato... jak...
- Jungkook ty żyjesz! Tak... tak skarbie, to Kookie...- czy w tle słyszę głos mamy? Usiadłem na kanapie czując jak się rozklejam. O co tu do cholery chodzi?!
- Wy żyjecie?- wydusiłem czując jak brakuje mi powietrza.
- Gdzie... gdzie ty jesteś?
- Nie wiem.... tato...przecież wy... ty nie żyjesz.
- Kookie, co ty mówisz... powiedz mi gdzie jesteś.
- Nie wiem.... w Gangnam.
- Do kogo dzwonisz?- zerwałem się z kanapy wbijając wzrok w stojącego w drzwiach Wonho.
- Co...
- Zostaw ten telefon!
- Synu, z kim ty jesteś?
- Oddaj go!- blondyn podbiegł do mnie wyrywając mi telefon, po czym rozłączył się głęboko oddychając.
- Wonho... moi rodzice ży...- poczułem silne uderzenie w twarz. Zamurowało mnie... nie sądziłem, że Hyung kiedykolwiek podniesie na mnie ręke.
- Kto ci pozwolił ruszać mój telefon?! 
- Hyung...- drżącą dłonią wręczyłem partnerowi ogłoszenie - Moi rodzice...
- Wiem... żyją i mają się świetnie, a teraz wracaj do łóżka.
- Co...
- Powiedziałem wracaj do łóżka!- skuliłem się patrząc na chłopaka ogromnymi oczyma.
- Kim... kim ty jesteś?
- Do tej pory miałeś ze mną wyjątkowo dobrze... przygotuj się teraz na piekło gnoju...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


27 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.6[Cud]



- Hyung, co robisz?- jęknąłem czując jak moje dłonie związywane są czymś na wzór liny.
- Nie przejmuj się tym... lubiłem się tak zabawiać z moimi partnerami.
- To... ilu ich miałeś?
- Dwóch.
- Oh...- czyli jest doświadczony... jestem prawiczkiem i gdyby nie fakt, że te wszystkie jego zabawki budzą we mnie pewien niepokój, byłbym dziś całkowicie spokojny - Mam nadzieję, że jestem ostatni.- poczułem lekki pocałunek na klatce piersiowej, przez co z moich ust wydobył się cichy jęk.
- Możesz być tego pewien.- uśmiechnąłem się lekko, jednak po chwili uśmiech ten zniknął gdyż został on stłamszony wargami partnera - Uwielbiam cię całować.- mruknął wodząc delikatnie dłonią po moim nagim ciele.
- Musisz robić to częściej Hyung.- zaśmiałem się chcąc go objąć, jednak uniemożliwiały mi to te nieszczęsne liny - Odwiąż mi ręce.
- Y y... chcę cię dzisiaj całkowicie zdominować.
- Aishh... możesz być tego pewien, że nic nie zrobię, bo... nawet nie wiem co miałbym robić.- zalałem się rumieńcem słysząc cichy śmiech Wonho.
- Jesteś strasznie uroczy, wiesz?
- Wcale nie.- szepnąłem szczerząc się.
- Kookie...- usłyszałem niskie mruknięcie tuż obok swojego ucha. Wygiąłem się w łuk głęboko wzdychając.
- Tak?
- Oddaj mi się.- zadrżałem przygryzając wargę.
- Zrób ze mną co tylko chcesz.- szepnąłem nieśmiało odwracając twarz w przeciwnym kierunku.
- Strasznie mnie pociągasz.- mruknął pieszcząc wargami moje ramiona, klatkę piersiową i brzuch. Jęknąłem ponownie się wyginając. Uwielbiam jak Hyung mnie dotyka... całuje... jak czule do mnie mówi. Samymi słowami potrafi sprawić, że czuję się jak po dobrym stosunku.
- Wonho...- szepnąłem czując jego wargi na swojej szyi.
- Słucham.
- Chcę na ciebie patrzeć.- skierowałem głowę w stronę twarzy partnera całując go w czoło.
- Zobaczysz mnie po wszystkim... z doświadczenia wiem, że jakbyś na mnie cały czas patrzył odmówiłbyś mi wielu rzeczy, bo byś się wstydził.
- To... myślisz tu tylko o sobie?
- Co? Nie... boże, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało.- chłopak objął mnie całując mnie po twarzy - Przepraszam.... nie to miałem na myśli.
- Rozumiem... wierzę, że wiesz co robisz.
- Wiem, że to twój pierwszy raz... chcę żeby był wyjątkowy.- skinąłem głową szukając wargami ust chłopaka.
- Pocałuj mnie... proszę. - nie musiałem długo czekać. Jego bliskość sprawia, że czuję się niesamowicie bezpieczny i kochany... tego właśnie potrzebuję. Pominę już fakt, że uwielbiam go przytulać podczas pocałunków i bawić się jego włosami, ale skoro Wonho mówi, że dzisiaj tak będzie lepiej to widocznie wie co robi.
- Nie bój się Kookie... nie skrzywdzę cię.- skinąłem ponownie głową czując jak jego ciepłe wargi pieszczą moje ciało. Dłonie natomiast pozbawiały mnie bokserek. Zalałem się rumieńcem jednak opaska znajdująca się na moich oczach sprawiała, że odczuwałem mniejszy stres - Nie za bardzo się spieszę?
- Ufam ci Hyung... rób ze mną co chcesz.- po chwili poczułem jak jego język dotyka niepewnie wewnętrznej strony moich ud. Jęknąłem dość głośno wyginając się w łuk gdyż było to niesamowicie przyjemne doświadczenie.
- Podoba ci się?
- Bardzo.- zachichotałem przygryzając wargę.
- Jak bardzo?- zaśmiał się drażniąc językiem moje podbrzusze. Krzyknąłem gryząc się pospiesznie w jęyk - Ooo proszę... taka odpowiedź bardzo mnie zadowala. 
- Jesteś podły.- wydusiłem łapiąc łapczywie powietrze.
- Wybacz mi skarbie.- mruknął całując niezwykle delikatnie moją męskość.
- WONHO!- wrzasnąłem, jednak po chwili zacząłem się dość nerwowo śmiać. Nie sądziłem, że to może sprawiać tyle przyjemności.
- Ciii... odpręż się.
- Jak? Pierwszy raz robię coś takiego.
- Odpręż się i mi zaufaj... ja już się tobą odpowiednio zajmę. 
- Tak, że nic nie będzie mnie bolało?
- Nie odczujesz żadnego bólu... nie skrzywdzę mojego cukierka.- skinąłem głową uśmiechając się. Mój członek był powoli pochłaniany przez ciepłe usta partnera. Czułem dziwny ucisk w brzuchu, który z pewnością nie był spowodowany kolejną dolegliwością.
- Hyung...
- Ciii... spokojnie.- jego język pieścił delikatnie i bardzo miarowo mojego członka. Czułem jak odpływam... jedną nogą byłem już w raju. Moje uwiązane przy ramach łóżka dłonie zacisnęły się w pięści, a z ust wydobywały się westchnięcia pomieszane z gardłowymi jękami. Mimowolnie pod wpływem ogromnych emocji rozszerzyłem nogi dając tym samym większy dostęp do swojego czułego punktu. Po chwili mogłem czuć jak mój penis obija się o przełyk partnera. Zagryzłem wargi do krwi starając się nie krzyknąć. Dopiero gdy jego delikatne dłonie zaczęły pieścić moje jądra nie wytrzymałem ponownie jęcząc i szarpiąc uwięzionym ciałem.
- Won... Wonho...
- Mhmmm.- jego głowa przyspieszyła sprawiając, że doszedłem wprost do jego ust. Moje ciało opadło bezwładnie na łóżko, a otwarte usta starały się złapać jak największą ilosć powietrza. Po chwili poczułem jednak ciecz spływającą po moim przełyku. Poderwałem się, jednak gdy poczułem na twarzy dłonie Wonho lekko się uspokoiłem - Połknij to.- szepnął oblizując moją wargę. Zadrżałem wszystko połykając. Aishh... niedobre jak jasna cholera, ale dla Hyunga zrobię wszystko - Zuch chłopak.- uśmiechnąłem się lekko wtulając twarz w jego klatkę piersiową - Odwdzięczysz mi się skarbie?- zapytał odwiązując jedną z moich rąk.
- Ja... ja tak nie umiem...- usłyszałem cichy chichot, przez który moja twarz zalała się rumieńcem.
- Pokieruję cię Kookie.- moja dłoń wylądowała na nagim członku chłopaka. Jęknąłem chcąc ją zabrać jednak Wonho uparcie trzymał ją na swojej męskości - Nie bój się.- szepnął delikatnie ją całując. Nie sądziłem, że w łóżku budzi się w nim taki zwierz. Skinąłem więc głową dotykając ostrożnie jego penisa. Na sam dotyk czułem się niezwykle podniecony - Co mi powiesz skarbie?- szepnął całując mnie po uchu.
- Po.... podoba mi się to.
- Chyba bardzo się denerwujesz, co?
- Mhm... troszkę.
- Nie bój się kochanie... radzisz sobie świetnie.- aaaa jak ja go kocham! Chociaż z drugiej strony takim gadaniem sprawia, że czuję się strasznie ciapowaty w tych sprawach. Wziąłem głębszy oddech biorąc w rękę jego ogromnego penisa.
- Ojej... 
- Hm?
- Nic nic.- przygryzłem wargę poruszając delikatnie ręką. Wonho jęknął głaszcząc mnie po klatce piersiowej.
- Wiesz skarbie... czegoś mi tu brakuje.- Hyung chwycił moją dłoń dokładnie ją oblizując. Krzyknąłem lekko się wyginając.
- Hy... Hyung... aishh...
- Hmm?
- Rób tak cały czas.- aishhh, jak to mi się podoba. Jego język oplątywał się wokół moich palców sprawiając, że znów czułem się jakbym miał dojść.
- Jeszcze?
- Mmm... teraz moja kolej.- mokrą dłonią chwyciłem za członka chłopaka wykonując pewne, szybkie ruchy. Wonho jęczał poruszając delikatnie miednicą. Po jego ruchach nie mogłem już się doczekać aż we mnie wejdzie i rozpocznie stosunek. Chociaż jakby nie patrzeć taka gra wstępna działała na mnie równie mocno jak seks.
- Mocniej.- jęknął wywołując uśmiech na mojej twarzy. Musiał być teraz podniecony... tak bardzo chciałbym widzieć jego twarz.
- Podoba ci się Hyung?- mruknąłem zaciskając dłoń.
- Jesteś w tym mistrzem.- jęknął całując mnie w czoło. Po kilku brutalniejszych ruchach Wonho odsunął się ode mnie sprawiając, że poczułem się lekko zdezorientowany - Wystarczy.- moja dłoń ponownie została przywiązana do ramy łóżka. Przełknąłem z trudem ślinę czując jak chłopak siada między moimi nogami - Pora na fajniejszą zabawę.- mówiąc to przejechał czymś łaskoczącym i zimnym po moim udzie.
- Co... co to?- poczułem lekkie szczypnięcie spowodowane uderzeniem - Aishh...
- Boli?
- Nie... to... to było dość przyjemne.- Wonho odwiązał mnie, po czym zaczął całować moje ręce... było mi tak dobrze, że już nie byłem do końca świadomy tego co się dzieje. Po chwili moje bezwładne ciało zostało uniesione do góry... klęczałem... wydaje mi się, że twarzą do ram łóżka. Moje ręce zostały ponownie przywiązane. Hyung klęczał za mną całując mnie po plecach - Już zaczynamy?- jęknąłem.
- Bez pośpiechu Kookie.... wypnij się troszkę.- po wypięciu pośladków poczułem uderzenie. Jęknąłem uśmiechając się - O proszę, jak ci się to spodobało.
- Jeszcze Hyung.
- Z przyjemnością.- Wonho uderzał mnie coraz mocniej. Moje pośladki i plecy zaczynały mnie boleć, jednak był to cholernie przyjemny ból. Przy którymś jednak uderzeniu pisnąłem czując jak po policzku spływa mi łza. Gdy dopłynęła do warg pospiesznie ją zlizałem, by nie pokazywać po sobie, że coś jest nie tak - Wystarczy... masz całe czerwone ciało.
- Wycałujesz?
- Oczywiście kochanie.- chłopak klęknął za mną całując każdy centymetr mojego obolałego ciała. Odniosłem jednak wrażenie, że z każdym kolejnym pocałunkiem ból znikał - Boli?
- Nie... już nie.
- Dobrze.- blondyn przywarł wargami do mojego karku. Jęknąłem lekko się spinając. Ten jednak wysunął po chwili język jadąc nim wzdłuż mojego kręgosłupa... Największa fala przyjemności nadeszła dopiero gdy jego język wsunął się w moje wejście. Krzyknąłem wysuwając odruchowo biodra w stronę ust chłopaka. Ten mruknął poruszając coraz szybciej zwinnym językiem. Czułem jak po skroniach spływają mi strużki potu... ta czynność była ponad mnie, moje wszelkie fantazje i siły.
- Hyung...- jęknąłem szarpiąc uwięzionymi nadgarstkami. Wargi partnera przeniosły się na moje pośladki. Odetchnąłem odchylając głowę w tył.
- Jesteś gotowy?- skinąłem głową czując jak wsuwa się we mnie palec chłopaka. Pisnąłem zagryzając wargę - Podoba ci się?
- Tak... bardzo.- uśmiechnąłem się kręcąc niepewnie biodrami. Wonho zaśmiał się wkładając we mnie drugi palec. Zamiast bólu, który zwykle towarzyszy podczas pierwszego razu, odczuwałem niezwykłą przyjemność i chęć jak najszybszej bliskości chłopaka - Wejdź we mnie Hyung.
- Tak szybko?
- Błagam cię.- szepnąłem głęboko oddychając.
- Głośniej skarbie.
- Wejdź we mnie.- jęknąłem czując jak zgrabne dłonie Wonho wodzą po mojej talii.
- Mam jeszcze jeden pomysł myszko.
- Zgadzam się na wszystko.- chłopak zachichotał wkładając mi do ust kawałek jakiegoś materiału. Jęknąłem czekając na jakieś wyjaśnienia z jego strony.
- Tak na wszelki wypadek.- szepnął mi wprost do ucha wchodząc we mnie do samego końca. Wrzasnąłem, jednak krzyk ten został stłumiony przez szmatę zalegającą w moich ustach. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy... ból był potworny, jednak po upływie kilku sekund zamienił się w wypełniającą mnie rozkosz. Chłopak wyjął materiał z moich ust delikatnie całując mnie w ich kącik - Ale jesteś dzielny.- zaczerwieniłem się biorąc głęboki oddech - Nadal cię boli?
- Już...- nie mogłem unormować oddechu. Byłem tak podniecony, że nie byłem w stanie się kontrolować - Nie... już nie.
- Teraz czeka nas najlepsze.- mruknął poruszając się we mnie. Moje ciało poruszało się płynnie w rytmie nadanym mu przez partnera. Jego ciepłe dłonie pieściły moją klatkę piersiową oraz twardego już członka. Od czasu do czasu zgrabne palce drażniły moje sutki sprawiając mi tym przyjemność - Powiedz coś cukierku.
- Jest... jest mi... dobrze.- wydusiłem odchylając głowę do tyłu. Wonho przywarł wargami do mojego ucha delikatnie mnie po nim całując.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.- jęknął gryząc mnie w płatek ucha.
- A ty?... Jesteś zadowolony?
- Nawet nie wiesz jak bardzo... jesteś najlepszy Kookie.- uśmiechnąłem się szukając warg chłopaka.
- Dziękuję.- szepnąłem niezdarnie go całując. Wonho odwzajemniał pocałunki poruszając się we mnie coraz szybciej. Jego dłonie ugniatały moje pośladki wywołując co chwilę jęknięcia z mojej strony.
- Mogę w tobie skończyć?- jęknął całując mnie po szyi i karku.
- Zrób to.- po chwili po moim wnętrzu rozlał się ciepły płyn. Moje ciało przeszły dreszcze... jakie to przyjemne. Wonho jęknął głaszcząc mnie delikatnie po plecach i talii. Czułem, że jest zadowolony... o to właśnie chodziło - Hyung...- syknąłem czując jak rozsadza moją męskość.
- Wiem Kookie.- wydyszał kładąc się między moimi nogami. Po chwili mój penis ponownie znajdował się w jego ustach, a jego dłonie nadal zajmowały się ugniataniem moich pośladków. Kilka porządnych ruchów i doszedłem z krzykiem w usta partnera. Byłem wymęczony, lekko obolały, ale też niezwykle spełniony i szczęśliwy - Przytrzymam cię.- mruknął Wonho klękając za mną, po czym jedną ręką objął mnie trzymając mnie. Druga jego ręka natomiast odwiązała od ram łóżka moje obolałe dłonie. Po chwili leżałem na plecach na wygodnym, miękkim łóżku. Moje zbolałe dłonie dotykały nieśmiało ciała chłopaka. Ten jedynie mruczał całując mnie po twarzy.
- Hyung...
- Tak?
- Chcę cię zobaczyć.- chłopak odwiązał delikatnie opaskę całując mnie czule w zamknięte jeszcze oczy.
- Spójrz na mnie.- otworzyłem niepewnie zamglone oczy widząc przed sobą spoconą jednak wciąż idealną twarz Wonho - Jungkook...- uśmiechnąłem się szeroko głaszcząc chłopaka po buzi - Jesteś taki piękny.- szepnął delikatnie mnie całując. Uniosłem ostrożnie nogi owijając nimi ciało chłopaka. Moje ręce zawisły na jego karku bawiąc się jego mokrymi włosami.
- Kocham cię.- szepnąłem nieśmiało.
- Chyba nie słyszałem.
- Kocham cię Wonho.- zachichotałem zatapiając się ponownie w jego wargach... Jest to najlepszy, najbardziej idealny dzień w moim dotychczasowym życiu...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



25 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.5[Cud]


     
                 Wydawało mi się, że powiedziałem Wonho dość dosadnie, że nie potrzebuję jego pomocy i ze wszystkim poradzę sobie sam. Po wyjściu z budynku laboratorium poczułem jednak dziwną pustkę i potworny strach. Nie wiedziałem gdzie jestem, w którą stronę mam iść... dokąd mam iść. Przecież nie mam nikogo. Zostałem zupełnie sam. Nie chcę znać mojej dalszej rodziny za to co mi zrobiła... nie istnieje ona dla mnie tak samo jak moi rodzice i brat. Chociaż... dzień w dzień odczuwam stratę Junghyuna i to chyba za nim tęsknię najbardziej. Zawsze mnie wspierał, doradzał, słuchał.... zawsze stał po mojej stronie. Bardzo bym chciał wtulić się w jego ramiona i się wypłakać... wyżalić, że wyglądam jak monstrum... On jedynie zaśmiałby się, pocałował w czoło i powiedział, że jestem najprzystojniejszym chłopakiem na świecie... cały Junghyun. Na samo jego wspomnienie uśmiechnąłem się delikatnie osuwając się po ścianie budynku na lodowatą, przykrytą śniegiem ziemię. Miałem na sobie jedynie podarte, brudne, dresowe spodnie i jakąś bluzę... moje stopy były fioletowe od zimna, a nos nabrał czerwonego koloru. Wyglądałem jak Rudolf. Siedziałem pod laboratorium przyglądając się uważnie zabieganym przechodniom. Śnieg, masa kolorowych ozdób, choinki... chyba mamy święta. Westchnąłem opierając głowę o zimną ścianę. Miałem nadzieję, że zamarznę i nie będę musiał dłużej znosić tego wszystkiego. Święta w samotności? Jeszcze do tego nie przywykłem. Zawsze ten czas spędzałem z rodziną... niczego nieświadomy... żyjący w kłamstwie i intrydze moich rodziców. Warknąłem uderzając przemarzniętą ręką o ścianę.
- Ała.- syknąłem czując jak po moich zimnych policzkach spływają łzy. Przez te cholerne badania moja odporność na ból znacznie zmalała. Nigdy nie odczuwałem zimna... nigdy też nie bolało mnie uderzenie w najtwardszy nawet przedmiot. Co się ze mną do cholery dzieje? Byłem tym wszystkim zmęczony. Śpiący, głodny, zjedzony, wypluty i przewrócony na drugą stronę... to cały ja. Zamknąłem oczy czując jak mój oddech zaczyna się powoli normować... jak ciało powoli zapomina na zimnie, a myśli uciekają jak najdalej stąd przypominając sobie obraz uśmiechniętego Junghyuna.

*

- Jungkook... 
- Jest siny z zimna.
- Jungkook, słyszysz mnie?- poczułem uderzenie w twarz. Otworzyłem lekko oczy widząc przed sobą zmartwionego Wonho i dzwoniącego gdzieś Minhyuka - Obudził się!... Kookie popatrz na mnie. 
- Tak... tak, jest okej... do widzenia.- Minhyuk rozłączył się kucając przede mną - W sumie jakby lekarze go przebadali byłoby po nas.- o czym oni mówią? 
- Hyung...- ale mam paskudny, zachrypnięty głos. 
- Ciii... nic nie mów.- Wonho zdjął kurtkę okrywając nią moje ramiona. Przestraszony lekko Minhyuk nałożył mi swoją czapkę i szalik przyglądając się uważnie moim stopom, których w zasadzie już nie czułem. 
- Zimno.- szepnąłem zamykając oczy.
- Zabiorę cię do siebie, nie bój się.- blondyn wziął mnie na ręce, po czym zaczął mnie nieść w kierunku swojego samochodu - Musisz na mnie patrzeć Kookie.
- Zimno...- powtórzyłem czując jak znów odpływam. 
- Włączyłem ogrzewanie, połóż go na tylnych siedzeniach.
- Dzięki Minhyuk.- jak miękko i ciepło... nie pamiętam kiedy ostatnio czułem się tak dobrze - Jutro nie będzie mnie w robocie...
- Ale...
- Przekaż to Shownu. 
- Dobrze...- trzaśnięcie drzwiami... lekkie szarpnięcie, chyba ruszyliśmy. Nie wiem dokąd jadę... ponoć do Wonho. Nie chcę tego. Nie chcę by zajmowała się mną obca osoba. 
- Junghyun...- szepnąłem czując jak przez moje ciało przechodzi potworny dreszcz.
- Co takiego?
- Zabierz mnie stąd...- pociągnąłem nosem owijając się bardziej kurtką chłopaka. 
- Zaraz będziemy w domu, wytrzymaj.
- Mm... za długo to wytrzymuję.- czułem jak znów zasypiam. Zmęczenie i zmarnięcie było silniejsze ode mnie. Nie miałem siły podtrzymywać się przy zdrowych zmysłach. Chciałem przespać ten dzień, tą chorą sytuację... najlepiej całe swoje życie. Miałem dość przyjemny sen... Śnił mi się Wonho, jego idealnie zbudowane ciało i słodki uśmiech. Nie wiem czemu, ale w tym śnie leżeliśmy nadzy na ogromnym łóżku mówiąc do siebie czule i niepewnie dotykając swoich ciał. Chłopak pieścił moją wrażliwą talię mówiąc mi jak bardzo mnie kocha... co za absurd. Mimo że jest mi teraz najbliższą osobą nie mogę o nim myśleć w takich kategoriach. Muszę jak najszybciej wyprzeć go ze swoich myśli.
                    Otworzyłem oczy czując jak kręci mi się w głowie. Mrugnąłem kilkakrotnie biorąc głęboki oddech.
- Hm?- usiadłem zastanawiając się gdzie jestem. Leżałem na ogromnym łóżku w przeszklonym, wielkim pokoju. Na dworze panowała ciemność zakłócona przez wieżowce i padający, biały śnieg. Byłem sam w zupełnie obcym miejscu.... nienawidzę czegoś takiego. Wstałem niepewnie z łóżka czując dziwne mrowienie w stopach. Syknąłem robiąc kilka kroków w stronę drzwi, zza których widać było przebijające się światło. Chwyciłem niepewnie za klamkę otwierając drzwi - Jest... jest tu ktoś?
- Jungkook?- otworzyłem szerzej oczy czując ulgę na widok idącego w moim kierunku Wonho. Po chwili wylądowałem w jego ramionach. Odetchnąłem ciesząc się jego bliskością i bijącym od niego ciepłem - Wracaj do łóżka.- szepnął całując mnie w głowę. 
- Hyung...- wydusiłem histerycznie unosząc wzrok na chłopaka. 
- Nie bój się... wszystko już jest w porządku.- zapewnił mnie delikatnie mnie całując. 
- Nie zostawiaj mnie.- zawiesiłem mu się na szyi chowając twarz w jej zagłębieniu.
- Nie zostawię cię nawet na sekundę, nie bój się.- blondyn bez najmniejszego problemu wziął mnie na ręce niosąc mnie ponownie do łóżka. Gdy już się w nim znalazłem chwyciłem chłopaka za rękę uważnie mu się przyglądając.
- Miałeś mnie nie zostawiać.- szepnąłem wycierając wolną dłonią spływające po policzkach łzy. 
- Rozłożę sobie materac na ziemi. 
- Śpij ze mną. 
- Kookie...
- Hyung błagam cię... zrób to dla mnie.- gdy Wonho położył się obok mnie wtuliłem się w niego pieszcząc niepewnie opuszkami palców jego wargi - Dziękuję.- szepnąłem nie odrywając wzroku od jego ust - Dziękuję, że mnie przygarnąłeś... Hyung...
- Słucham.- mruknął głaszcząc mnie po talii.
- Czemu mi pomagasz?
- Już ci to mówiłem... nie myśl o tym teraz tylko wypocznij.
- Powiedz mi to jeszcze raz.- uniosłem niepewnie wzrok wbijając go w oczy chłopaka.
- Zależy mi na tobie Kookie... czuję się za ciebie odpowiedzialny...
- Hyung...- przełknąłem z trudem ślinę dotykając ustami warg Wonho - Błagam cię, bądź ze mną.- miałem tego nie robić... miałem trzymać go na dystans... dlaczego znów uległem i nie posłuchałem głosu swojego rozsądku? Poczułem w ustach język chłopaka. Uśmiechnąłem się w myślach pogłębiając pocałunek. Chłopak całował niesamowicie czule i delikatnie sprawiając, że czułem się niezwykle dobrze. W pewnym momencie pod wpływem chwili chwyciłem go za rękę jeżdżąc nią po swoim ciele - Dotykaj mnie.
- Nie wszystko na raz.
- Chcę czuć twoją bliskość. 
- Musisz najpierw dojść do siebie.- szepnął całując mnie dość długo w czoło. 
- Brzydzisz się mnie?
- Nieee... nie myśl tak.
- To o co chodzi?
- O to Kookie, że kilka godzin temu mało nie zamarzłeś pod laboratorium i o to, że przez dwa miesiące byłeś głodzony i non stop badany... chcę żebyś doszedł do siebie. Póki co twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze.
- Naprawdę?- czułem jak na mojej twarzy pokazują się rumieńce. 
- Naprawdę.- Wonho spojrzał mi w oczy głaszcząc mnie po policzku - Będę cały czas przy tobie, będę się tobą opiekował i dopieszczał cię na tyle, na ile pozwoli ci zdrowie. Do wszystkiego dojdziemy małymi kroczkami. 
- Hyung...- czułem jak jego słodkie wargi pieszczą moją twarz.
- Zostań u mnie... chcę się tobą opiekować. Chcę żebyś czuł się kochany i bezpieczny. 
- Już się tak czuję.- jęknąłem błądząc dłońmi po jego klatce piersiowej.
- To dopiero początek Jungkook... musisz uzbroić się w cierpliwość. 
- Ale nie zmienisz zdania i mnie nie zostawisz?
- Nigdy.- szepnął wtulając mnie w swoją klatkę piersiową - Gdy będziesz w pełni zdrowy, to wszystko będzie smakować jeszcze lepiej...

*

                         Mieszkam u Wonho od trzech tygodni. Nie chodzę do szkoły, nie kontaktuję się z rodziną, praktycznie nie wychodzę z domu... można powiedzieć, że nie istnieję. Jestem zamknięty w czterech ścianach mieszkania chłopaka i istnieję tylko i wyłącznie dla niego. Poza tym słucham wszystkiego co powie mi mój chłopak. Skoro twierdzi, że wychodzenie z domu jest w moim stanie niewskazane to na pewno musi tak być. Wolę więc siedzieć w domu, sprzątać, gotować i z utęsknieniem czekać na powrót mojego partnera z pracy. Wonho i tak jest przeciwny temu co robię. Jego zdaniem powinienem leżeć w łóżku z kroplówkami i odpoczywać. Fakt, nie czuję się najlepiej, ale nie chcę całkiem sflaczeć i być totalnie bezużyteczny. 
- Wróciłem!- zerwałem się na równe nogi lecąc do drzwi jak ten pies - Spokojnie.- zaśmiał się wtulając mnie w siebie - Jak się czujesz?
- Może być.
- Co to znaczy?
- Bywało gorzej Hyung.- uśmiechnąłem się całując go.
- Mmm poczekaj cukierku.... najpierw cię obejrzę.
- Mmm nic mi nie jest.
- Bez dyskusji.- westchnąłem udając się posłusznie do sypialni. Tak jest codziennie... gdy wraca z pracy od razu jestem przykuwany do łóżka i dokładnie oglądany przez Wonho. Rozebrałem się do bokserek kładąc się na plecach. Chłopak nałożył rękawiczki, po czym podszedł do szafki wyciągając z niej zastrzyki różnej maści. Westchnąłem uważnie mu się przyglądając.
- Nie chcę już tych igieł.
- Mam nadzieję, że to nie potrwa długo... nie bój się.
- Nie boję się Hyung... jest to po prostu nieprzyjemne. 
- Zamknij oczka... zaraz będzie po wszystkim.- skinąłem głową idąc za jego wskazówkami. Po chwili jego zimne dłonie wodziły po moim nagim ciele wywołując niekontrolowane jęki i westchnięcia z mojej strony - Chyba jednak ci się to podoba, co?
- Lubię jak mnie dotykasz.- uśmiechnąłem się przygryzając po chwili wargę.
- A lubisz jak robię to?- zapytał całując mnie w klatkę piersiową. Zaśmiałem się głaszcząc go po głowie.
- Bardzo.
- A tak lubisz?- mruknął wodząc dłonią po mojej talii.
- Uwielbiam.- spojrzałem na niego uśmiechając się.
- Ale zamknij oczka.
- Hyuuuung.
- Ej... bo przestanę się z tobą bawić.- zaśmiałem się zamykając oczy. Po chwili poczułem jak Wonho całuje mnie w czoło kładąc na moich oczach jakąś opaskę.
- Wonho...
- Nie bój się... nie zrobię ci krzywdy.- szepnął zawiązując ją na tyle mojej głowy. Źle kojarzą mi się związane oczy...
- Hyung...
- Kookie, nie skrzywdzę cię... ufasz mi?
- Oczywiście, że tak. 
- Zapomnij o tym co było, proszę cię.- szepnął delikatnie mnie całując - Kocham cię i chcę żebyś czuł się przy mnie naprawdę dobrze...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




23 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.4[Cud]



                          Odliczam dni.... pomijając zmarnowane 25 dni, podczas których więziony byłem w piwnicy, na badaniach jestem już od 34 dni. 34 dni bez prysznica, o samej wodzie i jednej misce ryżu raz na kilka dni. Żeby przybliżyć Wam bardziej obraz mojej osoby... wychudzony szczur z masą siniaków, dziwnych bąbli w okolicach brzucha i z podkrążonymi oczami. Wyglądam strasznie... nie dziwię się, że Wonho nie chce się nawet do mnie zbliżyć. Też bym uciekał od takich osób jak ja... Odkąd poprosiłem go o ten pieprzony pocałunek nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego słowa. Chłopak nie interesuje się mną jak dawniej. Z kamienną twarzą patrzy na wszystkie nieprzyjemności jakie mnie dotykają...
- Jedz.- uniosłem głowę widząc stojącego nad sobą Minhyuka trzymającego w ręku miskę ryżu.
- Nie chcę...- szepnąłem zamykając zmęczone oczy. Chłopak westchnął kucając, po czym uniósł moją twarz uważnie mi się przyglądając - Nie patrz tak na mnie...
- Podziwiam cię.
- Za co?
- Normalny człowiek przekręciłby się po pierwszej dawce jaką podaliśmy.
- Czekam aż w końcu podacie coś co mnie zabije...
- Ale...
- Nie mam już na to siły.- oparłem głowę o ścianę głęboko wzdychając.
- Dzięki tobie jesteśmy już bardzo blisko końca.
- Cieszę się...- sięgnąłem do miski trzymanej przez chłopaka wyciągając z niej niezdarnie ryż, po czym władowałem go do ust.
- Może... może ci pomogę, co?
- Nie trzeba.- wyjąłem niepewnie naczynie z rąk chłopaka zajadając się ryżem jak jakaś małpa... Czuję, że tracę resztki ludzkości jakie we mnie zostały.
- Oo... tu jesteś.- usłyszałem głos Wonho... nawet nie drgnąłem. Mój wzrok nadal wbity był w jedzenie, a ręce niezdarnie ładowały je do ust.
- Przyniosłem Jungkookowi jeść.
- To dobrze... Shownu cię woła. Idź, ja z nim zostanę.- tylko nie to...
- Jasne.- Minhyuk wstał wychodząc pospiesznie z mojej "celi". Przełknąłem z trudem ryż odstawiając delikatnie puste naczynie na ziemię.
- Jak się czujesz?- oblizałem palce wpatrując się ślepo w posadzkę - Kookie... słyszysz?- gdy Wonho przede mną kucnął zacisnąłem powieki odwracając głowę - Proszę cię posłuchaj mnie... Jest mi bardzo głupio przez to jak cię potraktowałem, naprawdę.- blondyn westchnął głaszcząc mnie po głowie - Dużo o tym myślałem i zrozumiałem, że popełniłem błąd. 
- Teraz... teraz to nie ma żadnego znaczenia. 
- Ja naprawdę...
- Chciałem tylko przez chwilę...- przełknąłem z trudem ślinę unosząc niepewnie wzrok na Hyunga - Przez chwilę zapomnieć o tych torturach... przepraszam.- blondyn nic nie odpowiedział. Poczułem jak moje ciało ląduje w jego objęciach. Byłem tak zmęczony, że nie miałem nawet siły się z nim o to kłócić. Wtuliłem się więc w jego klatkę piersiową zamykając oczy. W końcu mogłem poczuć ciepło chłopaka i odrobinę bezpieczeństwa i wyciszenia.
- Wonho...- do celi ponownie wparował Minhyuk.
- Co jest?
- Shownu kazał ci zabrać go pod prysznic.
- On ledwo stoi na nogach.
- Dlatego masz mu pomóc. 
- No dobrze.... wezmę cię na ręce, tak będzie najlepiej.- skinąłem jedynie głową czując jak jestem unoszony do góry. Zamknąłem oczy opierając głowę o klatkę piersiową Wonho. Ten cmoknął mnie w czoło niosąc mnie długim, chłodnym korytarzem. Czułem jak moje ciało szczypie potworny chłód.
- Zimno.
- Już jesteśmy przy łazience, spokojnie.- zostałem wniesiony do pomieszczenia wyłożonymi kafelkami. Przy suficie rozwieszony był rząd prysznicy. Wonho postawił mnie ostrożnie na ziemi łapiąc mnie za koszulkę.
- Nie...
- Musisz się rozebrać.
- Nie patrz.
- Widziałem cię nago... nie wstydź się.
- To nie to...- ten westchnął głaszcząc mnie po policzku.
- Powiedz mi o co chodzi.- zdjąłem z siebie koszulkę ściskając ją w drżącej dłoni.
- Co wy mi zrobiliście?- wydusiłem prezentując czerwone, odrażające bąble zapełniające mój brzuch. Wonho syknął uważnie się im przyglądając.
- Później podam ci coś żeby ci zeszły.
- Hyung...- wypuściłem koszulkę z rąk czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Proszę cię, bądź silny.- blondyn pocałował mnie w czoło głaszcząc mnie delikatnie po talii - Wynagrodzę ci to.
- Zwrócisz mi zdrowie i rodzinę?- ten jedynie westchnął odkręcając strumień ciepłej wody. Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze... nie sądziłem, że tak prosta czynność jak wzięcie prysznica może dać tyle radości. Zamknąłem oczy ciesząc się daną mi chwilą. W pewnym momencie poczułem jak dłonie chłopaka w delikatny sposób wodzą po moim ciele, a jego mokre ubrania ocierają się o moje pośladki i plecy. Jęknąłem odchylając głowę w tył. Jego wargi ostrożnie badały płatek mojego ucha doprowadzając mnie do obłędu - Hyung...
- Przepraszam, że nie zrobiłem tego od razu.- szepnął delikatnie mnie całując. Uśmiechnąłem się odwracając się przodem do chłopaka. Odwzajemniałem pocałunek niezwykle delikatnie i nieśmiało. Wonho podtrzymywał mnie w pasie głaszcząc go kciukami. W pewnym momencie jednak oprzytomniałem odrywając się od słodkich warg chłopaka - Coś się stało?- szepnął całując mnie w nos.
- Chyba nie powinienem...
- Nie rozumiem... czego nie powinieneś robić?
- Całować cię.- uniosłem niepewnie wzrok na blondyna, który wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem - Nic na siłę.- szepnąłem wzdychając - Nie chcę wzbudzać w tobie żadnej litości.
- O czym ty mówisz głupku?- mruknął wtulając mnie w siebie - Mówiłem ci, że dużo o tym myślałem... zrozumiałem swój błąd, za który bardzo cię przepraszam. Mam nadzieję, że dasz mi szansę to naprawić.
- Naprawdę nie robisz tego z litości?
- Robię to bo... bo mi się podobasz... bardzo cię polubiłem.- czułem jak moje serce przyspiesza. Uśmiechnąłem się delikatnie obejmując niepewnie chłopaka - To jak Kookie?
- Nic już nie mów.- szepnąłem całując go w klatkę piersiową okrytą mokrym od wody t-shirtem - Po prostu mnie przytul i zapewnij, że wszystko będzie dobrze.
- Będzie... przyrzekam. Musisz być silny i wierzyć, że niedługo to wszystko się skończy. 
- Ufam ci Hyung.- chłopak uśmiechnął się łącząc ponownie nasze usta pocałunkiem.

*

              Gdyby nie bliskość i opieka Wonho dawno bym oszalał w tym okropnym miejscu. Pocieszające jednak jest to, że jesteśmy już bardzo blisko stworzenia wirusa. Wyglądam tragicznie... przez dwa miesiące schudłem prawie 20 kg.... 20 kg w 60 dni... to wydaje się być tak absurdalne i nieralne, ale taka jest prawda. Ciągłe zastrzyki, stres i odmawianie mi jedzenia i snu robią swoje. 
- Dzisiaj ostatnie badanie i będzie można go wyrzucić.
- Wyrzucić?... Jak możesz tak mówić?- usłyszałem oburzony głos Wonho. Siedziałem przykuty do krzesła. Uniosłem lekko głowę przyglądając się swojemu opiekunowi, który toczył burzliwą rozmowę z Shownu. 
- Wonho, to szczur... 
- To człowiek!.... Przestań mnie denerwować. 
- Za szybko się przywiązujesz. Jak robiłeś badania na szczurach i myszach też jęczałeś wyrzucając je.
- Pozwól, że tego nie skomentuję.... Co dzisiaj chcesz zrobić?
- Trzeba pobrać mu wszystkie wydzieliny.
- Okej... co konkretnie? 
- Ślina, krew, mocz i sperma... to powinno wystarczyć.- otworzyłem szerzej oczy spotykając niepewne spojrzenie Wonho.
- To.... może ja się tym zajmę, co?
- Już wyznaczyłem do tego Jooheona. 
- Jungkook się go boi... ja to zrobię.
- Ty masz pomóc Kihyunowi w raportach.
- Ale...
- Bez dyskusji... czym szybciej to zrobi, tym szybciej będziemy mogli się go pozbyć.- rzucił Shownu udając się w kierunku wyjścia. Czułem jak serce rozsadza moją klatkę piersiową.
- Hyung, nie pozwól mu... nie chcę żeby on mnie dotykał.- wydusiłem ze łzami w oczach.
- Postaram się przy tym być, nie denerwuj się.- szepnął biegnąc za swoim szefem. Pocieszające jest to, że to moje ostatnie badanie.... dlaczego akurat ostatnią męczarnie musi wykonywać ten dupek? 
- Dobra Jungkook.- uniosłem głowę starając się powstrzymać łzy. Do sali wszedł Jooheon naciągający na dłonie rękawiczki - Mam nadzieję, że szybko dochodzisz, bo nie chce mi się w to bawić.
- Przestań.- szepnąłem zaciskając powieki. 
- Spokojnie... najpierw ślina.- mówiąc to podstawił mi pod usta jakiś pojemniczek. Naplułem do niego unosząc wzrok na chłopaka - Okej... teraz krew.- Jooheon wyciągnął z kieszeni fartucha strzykawkę i opaskę uciskową. Ostatnimi czasy igły stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi więc niespecjalnie się ich teraz bałem. Po pobraniu krwi do sali wparował Wonho - Nie miałeś być teraz z Kihyunem?
- Miałem... ale stwierdziłem, że ci pomogę.
- Poradzę sobie. 
- Wyprowadź go do łazienki... niech się spokojnie załatwi. 
- Równie dobrze może to zrobić tutaj.
- Jooheon do cholery... 
- Wstydzę się.- szepnąłem zerkając na Wonho.
- Sam widzisz... 
- To jest obiekt badań, który ma gówno do powiedzenia.- mówiąc to zerwał ze mnie bieliznę wywołując na mojej twarzy ogromne rumieńce - Sikaj.- powiedział wkładając moją męskość do jakiegoś pojemniczka. Wziąłem głęboki oddech starając się nie rozkleić.
- Nie patrzcie...- szepnąłem załatwiąc się. Czułem się koszmarnie... co za potworne upokorzenie i to jeszcze na oczach Wonho...
- No i widzisz jak ładnie.- burknął Jooheon kucając przede mną - Rozluźnij się teraz... to nam ułatwi sprawę.- mówiąc to chwycił dość mocno mojego penisa.
- Nie dotykaj mnie!- czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Błagam, nie!
- Jooheon, ja to zrobię.
- A czym do cholery różni się twoja ręka od mojej?
- Zostaw mnie!
- Po prostu go puść.- chłopak westchnął wstając. 
- No dawaj, popisz się.
- Daj nam chwilę.- blondyn nałożył rękawiczkę kucając przede mną.
- Hyung...
- Ufasz mi?
- Tak.
- Zamknij oczka... zaraz będzie po krzyku. 
- Jest mi tak bardzo wstyd.- ukryłem twarz w zagłębieniu szyi chłopaka.
- Niepotrzebnie... nie denerwuj się tak.... i nie płacz, słyszysz?
- Nie mogę.- Wonho uniósł moją twarz lekko się uśmiechając.
- Nie płacz żabko.- szepnął - Wszystko będzie dobrze, przecież ci to obiecałem.- skinąłem głową ponownie się w niego wtulając. Hyung wziął głęboki oddech chwytając moją męskość. Na jego dotyk zadrżałem gryząc go niekontrolowanie w szyję - Spokojnie.- zaśmiał się wykonując delikatne ruchy. Wonho nie musi dużo robić bym doszedł... wystarczy, że słyszę jego głos i już czuję się cholernie dobrze. 
- Wonho, nie pieść się z nim.
- Jooheon.... błagam cię, zamknij się.- Wonho westchnął delikatnie przyspieszając. Zacisnąłem powieki tłumiąc wydobywające się ze mnie jęki - W porządku?
- T... tak.- jęknąłem dochodząc mu na rękę. Wonho zebrał pospiesznie wszystko do pojemniczka wręczając go zdziwionemu koledze. 
- Zanieś to do pracowni... zaraz do was przyjdę.
- Jasne.- gdy Jooheon opuścił salę spojrzałem na chłopaka głęboko oddychając.
- Przepraszam...- szepnął ubierając mnie - Błagam, wybacz mi.- skinąłem głową starając się dojść do siebie, jednak było to dość trudne. Gdy Wonho wyszedł z sali zacisnąłem dłonie w pięści czując jak znów kumuluje się we mnie setka negatywnych emocji. Miałem ochotę wrzeszczeć, płakać i przeklinać wszystko i wszystkich. Nie wiem czym zasłużyłem sobie na takie traktowanie i takie upokorzenie. Miałem nadzieję, że badania pozwolą mi na wyjście z tego piekła. 
- Myślę, że tak...- uniosłem głowę widząc zmierzających w moim kierunku mężczyzn. Było mi jednak tak potwornie wstyd, że ponownie wbiłem wzrok w podłogę starając się ukryć zażenowanie na swojej twarzy - Dobre wieści Jungkook... wszystko jest okej.
- Dzięki twojej niesamowitej odporności stworzyliśmy wirusa, który jest w stanie zabijać tysiące osób.
- Świetne wieści...- burknąłem powstrzymując łzy. 
- Taaa.... no cóż. Pora chyba się pożegnać.- zostałem odwiązany. Wstałem niepewnie kłaniając się. Mimo to nie byłem w stanie spojrzeć im w oczy.
- Dziękujemy ci Jungkook.- skinąłem jedynie głową zerkając na Wonho.
- Jeśli chcesz zadzwonimy do twojej rodziny...
- Nie...
- Ale... nie masz dokąd pójść...
- Zostawcie to mi.- warknął Wonho łapiąc mnie w talii.
- Poradzę sobie.- szepnąłem kierując się w stronę drzwi.
- Jungkook, zaczekaj.- blondyn podbiegł do mnie - Obiecałem, że się tobą zajmę.
- Nie musisz...
- Nie muszę, ale chcę... pozwól mi na to.
- Hyung...- zatrzymałem się spoglądając na jego zmartwioną twarz - Źle się czuję i... jest mi potwornie wstyd... daj mi stąd odejść, błagam cię.
- Jak to źle się czujesz?
- Normalnie... nie widzisz jak ja wyglądam? Nie pamiętasz ile gówna we mnie władowaliście?
- Tym bardziej chcę wziąć za to pełną odpowiedzialność. 
- Obejdzie się bez twojej łaski, naprawdę...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Nie mam pojęcia czy uda mi się jutro coś dodać, dlatego też pragnę dziś złożyć Wam życzenia. 
Zdrowych, pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia! Chcę byście spędzili je w spokojnej, radosnej, rodzinnej atmosferze. Byście nie zamartwiali się i nie smucili i żeby na Waszych ślicznych buźkach gościł uśmiech. Życzę Wam spełnienia marzeń, byście zawsze uparcie dążyli do wyznaczonego celu i żeby nikt nigdy nie wmówił Wam, że coś Wam się nie uda. Jesteście niesamowici, a cały świat jest na wyciągnięcie Waszych rąk, pamiętajcie! 
Poza tym dużo k-pop'u oczywiście, biasa pod choinką, dużo koncertów i pieniążków na nie, na gadżety i na upragniony wyjazd do stolicy naszych Bożków. 
Kocham Was skarby!

22 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.3[Cud]


                         Skuliłem się czując coraz większy ból w okolicach podbrzusza. Do tego co chwilę leciała mi krew z nosa, co było potwornie irytujące. Po daniu mi dwóch zastrzyków zostałem zamknięty w pomieszczeniu z rozpadającym się łóżkiem w środku i masą kamer obserwujących mnie z każdej strony. Leżąc na tym rupieciu skuliłem się trzymając się kurczowo brzucha. Ból był powoli nie do zniesienia, ale jestem pewien, że gdy im o tym powiem, podadzą mi kolejny zastrzyk, po którym poczuję się pewnie jeszcze gorzej.
- Jungkook... słyszysz mnie?- usiadłem rozglądając się po pomieszczeniu, jednak nikogo w nim nie było. Syknąłem łapiąc się dolnej części brzucha - Widzimy, że coś jest nie tak.... zaraz dostaniesz coś przeciwbólowego.
- Nie... nie chcę.
- Poczujesz się po tym lepiej.
- Nic.... niczego nie chcę.- jęknąłem czując jak po wardze spływa mi słona, ciepła maź. Warknąłem łapiąc za leżącą w kącie szmatę, po czym przyłożyłem ją do nosa osuwając się po ścianie na podłogę. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy, które po dotarciu do warg mieszały się ze słoną krwią - Wypuśćcie mnie stąd!- drzwi do sali otworzyły się. Otworzyłem szeroko oczy wpatrując się w stojących w progu trzech dupków.
- Weźcie go na badania.- Shownu... jak ja go nienawidzę. Minhyuk i Jooheon złapali mnie za ramiona wyprowadzając mnie z pokoju. Po chwili uderzyła we mnie fala ostrego światła sprawiając, że zamknąłem oczy będąc zdanym jedynie na tych pseudo naukowców.
- Połóż się.
- Hm?- otworzyłem lekko oczy widząc przed sobą coś w rodzaju stołu - Nie.
- Połóż się.- powtórzył Jooheon ściskając mnie za ramię. Nie wiem dlaczego, ale ten chłopak budzi we mnie ogromny strach.
- Nie chcę. 
- Nie pytam się ciebie czy chcesz czy nie... masz się położyć, bo musimy wykonać badania.- zacisnąłem powieki stojąc twardo w miejscu. Nagle poczułem jak moje ciało z impetem ląduje na tym cholerstwie. Moje dłonie oraz kostki zostały owinięte czarnymi pasami przez co nie byłem w stanie się ruszyć.
- Błagam, zostawcie mnie! Co ja wam zrobiłem?! 
- Zostawcie go już.- podniosłem głowę widząc przed sobą sylwetkę Wonho. Odetchnąłem z ulgą czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Ale...
- No wypad... zajmę się tym.- Jooheon i Minhyuk ukłonili się wychodząc z pomieszczenia.
- Okłamałeś mnie.- pisnąłem wpatrując się w blondyna.
- Nie rozumiem...
- Wszyscy powiedzieli, że jesteś dla mnie miły żebym zgadzał się na te tortury... jak mogłeś Hyung?- chłopak westchnął głaszcząc mnie po głowie.
- A ty im uwierzyłeś...
- A dlaczego miałem im nie uwierzyć? Wszyscy potrzebujecie mnie w jednym celu...
- Kookie...- chłopak kucnął obok mnie całując mnie w czoło. Poczułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz, a ból brzucha momentalnie znika - Nie chcę dla ciebie źle, uwierz mi.- pociągnąłem nosem nie odrywając oczu od jego idealnej twarzy.
- Hyung, boję się... błagam cię, pomóż mi.- szepnąłem czując na policzku jego ciepłą dłoń.
- Bardzo bym chciał, ale nie mogę... wybacz nam to...
- Jesteście okropni...
- Nie mów tak Jungkook. Robimy to dla dobra tysięcy ludzi...
- No tak... czym jest moje życie w porównaniu z tymi wszystkimi, obcymi osobami, prawda?- blondyn zmieszał się przygryzając nerwowo wargę.
- Wonho, wyjdź... zaczniemy.- spojrzałem na głośnik znajdujący się w kącie pokoju.
- Później porozmawiamy.- rzucił zostawiając mnie znów samemu sobie. Nagle poczułem jak przedmiot, na którym leżę zaczyna wsuwać się w jakąś kapsułę.
- Nie... nie, ja mam klaustrofobię! Nie, boże, zostawcie mnie!- nagle ciemność rozjaśniło jasne, fioletowe światło. Otworzyłem szerzej oczy głęboko oddychając.
- Jungkook, dobrze mnie słyszysz?- zaraz oszaleję... przysięgam, że jeśli to się nie skończy, to zrobię wszystko żeby się wykończyć - Hej, Jungkook.
- Tak... słyszę.
- To światło cię nie razi?
- Nie.
- Dziwne... nie ruszaj się teraz i staraj się miarowo, spokojnie oddychać, dobrze?- skinąłem głową wpatrując się w biały sufit kapsuły. Czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową... naprawdę to co się tu dzieje to jakiś koszmar. W życiu nie czułem się tak źle jak teraz. Chciałbym, by wszystko wróciło do normy, chociaż z drugiej strony czuję teraz taki wstręt do swojej rodziny, że nie wiem czy byłbym w stanie normalnie z nimi funkcjonować. Jedyne czego teraz pragnę to wypłakać się na ramieniu Wonho... może rzeczywiście jako jedyny nie chce dla mnie źle? Sam nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć i komu ufać - Dobra, kończymy.- wypuściłem powietrze czując jak stół na którym leżę powoli wysuwa się na zewnątrz. Leżałem w ciemnym pomieszczeniu kilka minut rozglądając się za kimkolwiek. Bałem się być sam... przez te dni całkowicie znienawidziłem samotność.
- Nic?
- Y y... sprzęt nie zarejestrował żadnych zmian w mózgu ani w ciele.- uniosłem głowę spoglądając na siódemkę wkraczającą do pomieszczenia.
- Niesamowite.
- Kihyun, myślę, że można zwiększyć mu dawki.
- Oczywiście, zaraz się za to zabiorę.
- Zabijcie mnie.- szepnąłem zamykając oczy.
- Żartujesz? Jesteś czymś w rodzaju cudu... w życiu nie widzieliśmy czegoś takiego.- zerknąłem na Kihyuna odwracając powoli głowę w jego kierunku.
- Hyung, błagam... błagam, zabij mnie.- rudzielec zmieszał się wbijając wzrok w swoje zapiski.
- Nie gadaj głupot.- usłyszałem głos Wonho, który zaczął rozwiązywać skórzane, czarne pasy.
- Co się z nim dzieje?- zapytał Shownu przygryzając wargę.
- Na pewno jest zmęczony... dajmy mu już dzisiaj spokój.- blondyn pomógł mi usiąść, po czym sprawdził moje oczy świecąc w nie jakąś latarką - Jak się czujesz?
- Hyung...- oparłem głowę na jego ramieniu wybuchając płaczem. Chłopak objął mnie biorąc mnie po chwili na ręce.
- Co się z nim do cholery dzieje?
- To tylko dziecko... dajcie mu odetchnąć.- Wonho pogłaskał mnie po głowie wzdychając - Zaniosę go do łóżka, dobrze?
- Ale nie na długo... za...- Hyungwon spojrzał na zegarek - Za jakieś dwie godziny trzeba mu podać zastrzyki. 
- Jasne.- Wonho wyniósł mnie z pomieszczenia cmokając mnie w czoło - Kookie... proszę cię wybacz nam...- zerknąłem na chłopaka wzdychając - Bardzo źle się czujesz?
- Bardzo...
- Co się dzieje?- zapytał wklepując pin otwierający drzwi do mojej ulubionej, wygodnej sypialni.
- To bardziej siedzi w mojej psychice... mam już dość.- usiadłem na łóżku głęboko wzdychając. Chłopak usiadł obok mnie łapiąc mnie za rękę.
- Postaram się to jak najszybciej skończyć.
- Wonho...- spojrzałem na chłopaka oblizując nieśmiało wargi - Pocałuj mnie.- szepnąłem patrząc na niego z nadzieją. Blondyn otworzył szeroko oczy... czułem, że coś jest nie tak.
- Kookie... ja przepraszam... Nie zrozum mnie źle, ale...- odsunąłem się od chłopaka czując jak robię się czerwony.
- Daj spokój.... zapomnij o tym...
- Po prostu...
- Chcę już zostać sam.
- Jungkook, zaczekaj.
- Wyjdź!- kolejny zawód... kolejne bolesne doświadczenie do kolekcji... jak długo mam jeszcze to wszystko znosić?
- Przepraszam... źle to wszystko odebrałeś...
- Bo jestem jeszcze dzieckiem... samotnym, zagubionym idiotą...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że tak krótko, ale jestem tak zmęczona i zabiegana, że nie miałam dzisiaj czasu napisać nic dłuższego. ;;

20 grudnia 2016

Wonho&Jungkook~cz.2[Cud]



- Wonho...- było mi cholernie zimno. Siedziałem przybity do krzesła przez dobre kilka godzin, sam, w ciemnym pomieszczeniu, które rozjaśniało kilka, laboratoryjnych lampek. Bałem się, czułem się potwornie samotny i rozdarty gdyż od kilku godzin walczę z wiadomością o stracie najbliższych - Wonho!- w korytarzu znajdującym się po mojej lewej stronie zapaliło się blade światło oświetlające sylwetkę wołanego przeze mnie chłopaka.
- Co się dzieje?- zapytał kucając obok mnie.
- Wypuśćcie mnie stąd... nie zgadzam się na... na to wszystko. 
- Mam na papierach podpis twojego ojca...- parsknąłem śmiechem przyglądając się uważnie chłopakowi.
- To teraz wiesz co możesz zrobić z tymi papierami?... Podetrzeć sobie nimi dupę.- blondyn westchnął wbijając we mnie wzrok.
- Jungkook rozumiem jak się czujesz...
- Nie, nie rozumiesz... wypuść mnie stąd. Nie zgadzam się na to wszystko. 
- Jesteś niepełnoletni i...- zagryzłem wargę spuszczając głowę w dół.
- Nie mam nic do powiedzenia...
- To nie tak, zrozum...- pokręciłem jedynie głową czując jak pęka mi serce - Jungkook...
- Moja rodzina mnie nie szuka?
- Wszyscy twoi bliscy wiedzieli o decyzji twojego ojca.
- To podłe...- pisnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Po  chwili poczułem na twarzy delikatne, ciepłe dłonie chłopaka, które w niezwykle ostrożny sposób zdejmowały łzy z mojej buzi.
- Zaopiekujemy się tobą.
- Jasne... robiąc na mnie eksperymenty i traktując mnie jak szczura. Jaki będę miał numerek? Pewnie pierwszy, co? Czy już eksperymentowaliście na ludziach?
- Nic nie rozumiesz...
- To mnie w końcu oświeć!- nie jestem w stanie nad sobą panować. Nie poznaję samego siebie... to przez ten stres i panujące tu warunki... normalnie przecież nie jestem taki, jestem zupełną przeciwnością tego, co powoli tworzy się tutaj... Wonho westchnął wstając, po czym podszedł do stoiska z kolorowymi probówkami.
- Pracujemy nad wynalezieniem wirusa, który będzie umieszczany w broni i bombach wysyłanych amerykańskiej armii. Wirus musi być na tyle silny żeby za jednym zamachem zabił jak największą ilość osób.
- Chcecie testować to wszystko na mnie?- szepnąłem czując jak drżę ze strachu - Przecież tak nie można!
- Jeśli mam być szczery też nie czuję się z tym za dobrze, ale nie mamy wyjścia...
- Zawsze możesz mnie wypuścić i nakłamać, że uciekłem. 
- Cały obszar laboratorium jest monitorowany... coś takiego by nie przeszło.
- Tu jesteś.- zadrżałem słysząc w korytarzu spokojny głos rudzielca, który ponownie zapisywał coś w kartach.
- Oo Kihyun... co chciałeś?
- Musimy zacząć pracować... podawałeś mu coś teraz?
- Nie... póki co jest czysty.
- Rozumiem.- chłopak podszedł do blatu mieszając ze sobą dwie probówki, po czym zawartość przelał do strzykawki. Swoje ogromne ze strachu oczy przeniosłem na Wonho, który stał bezczynnie wpatrując się w swojego kolegę.
- Wiesz co robisz?- zapytał powoli do mnie podchodząc.
- Podaję mu to o czym rozmawialiśmy już setki razy, trochę zaufania.- odburknął stając naprzeciwko mnie - Żyła będzie odpowiednia, prawda?
- Nie... nie, nie zgadzam się!
- Dałbym mu coś na uspokojenie, ale wtedy to może nie zadziałać.- na "to" pomachał strzykawką doprowadzając mnie ponownie do łez.
- Przestań już się z nim drażnić i mu to wstrzyknij.
- Zostaniesz na obserwacji? 
- Tak... dzisiaj moja kolej.- westchnął blondyn spoglądając na mnie. Po chwili rudzielec stanął obok mnie wypuszczając z igły odrobinę płynu.
- Nie ruszaj się, bo sam zrobisz sobie krzywdę.- powiedział zza maski wstrzykując w moje prawe zgięcie zawartość strzykawki. Jęknąłem zaciskając kurczowo oczy. Nienawidzę igieł i zastrzyków... bałem się ich od zawsze - Po sprawie.
- Jakie może mieć po tym objawy?
- Generalnie normalny człowiek zacząłby się dusić, kaszleć krwią i mieć mdłości... daj mu z 15 minut i wtedy zacznij mu się dokładnie przyglądać.- blondyn skinął głową sięgając po stojący nieopodal nas stołek, po czym zasiadł na nim uważnie mi się przyglądając - Spadam... widzimy się jutro.
- No jasne.... trzymaj się.- Kihyun zdjął z rąk rękawiczki wrzucając je do śmietnika, po czym sięgnął po jakieś papiery wychodząc z sali. Przełknąłem z trudem ślinę podnosząc wzrok na Wonho - Jak się czujesz?
- Jak widać jeszcze żyję... 
- Jungkook.... proszę cię, nie atakuj mnie. Jak widzisz jako jedyny stoję po twojej stronie...
- Ale i tak pozwalasz żeby wstrzykiwali we mnie to gówno więc o czym ty mówisz Hyung?
- To moja praca, zrozum...
- Mniejsza...- pociągnąłem nosem, czując jak po chwili coś ciepłego spływa po moich wargach - Hyung, pomóż.- jedyne co mogłem to splunąć cieknącą z nosa krwią gdyż moje dłonie były całkowicie wyłączone. Wonho zerwał się z miejsca tamując płynącą krew - Nienawidzę was.- warknąłem. Blondyn westchnął głaszcząc mnie drugą ręką po głowie.
- Czy... czy poza krwotokiem czujesz się jakoś inaczej?
- Nie...
- Nie kręci ci się w głowie?
- Nie.
- Nie jest ci niedobrze?
- Wszystko jest świetnie do cholery!- po chwili do sali wszedł Shownu wręczając chłopakowi zimny okład, który po chwili wylądował na moim karku.
- Jest niesamowicie odporny.- powiedział z podziwem klepiąc Wonho po ramieniu.
- Tak, wiem...
- Za dwie godziny podaj mu...
- Kihyun mi wszystko rozpisał... poradzę sobie. 
- Do tej pory eksperymentowałeś na szczurach.... teraz mamy tu człowieka...
- Hyung, wiem kim on jest i wiem jak mam się z nim obchodzić.
- Skoro tak twierdzisz.- westchnął przyglądając mi się - Spadam do domu... widzimy się jutro.
- Mhm... uważaj na siebie jak będziesz wracał.
- Już.- jęknąłem czując jak krwotok ustępuje. Wonho kucnął uważnie mnie oglądając.
- Źrenice powiększone, temperatura...- mówiąc to wsadził do mojego ucha termometr. Syknąłem zaciskając powieki - 37 stopni... tętno w normie... wow.
- Co?
- Jesteś niezwykły... naprawdę. 
- Powiedz mi coś czego nie wiem.- spojrzeliśmy na siebie wymieniając się uśmiechami.
- Skromność masz po ojcu.- zaśmiał się podając mi wody. Po wypiciu kilku łyków spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Rzadko go widywałem... nie zdążyłem go tak naprawdę poznać. 
- No tak... non stop siedział w pracy.
- Właśnie... ten obiad, z którego wracaliśmy...- wziąłem głęboki oddech czując jak blondyn łapie mnie za dłoń - Widziałem go wtedy po dwóch miesiącach... można by powiedzieć rozłąki... Przychodził do domu jak już spałem, wychodził przed moim wstaniem do szkoły... i tak w kółko.
- Naprawdę mi przykro Jungkook.... my też odczuwamy jego stratę...- uniosłem głowę przygryzając wargę.
- Mój... mój ojciec zajmował się takimi złymi rzeczami jak tworzenie wirusów?- Wonho skinął jedynie głową - Nie wierzę...
- Za dużo jak na jeden dzień, co?
- Zdecydowanie...- szepnąłem, po czym ziewnąłem opierając głowę na siedzącym przede mną chłopaku.
- Chcesz się przespać?
- Mhm... jestem potwornie zmęczony.
- Poczekaj.- po chwili czułem jak moje obolałe, zmęczone ciało osuwa się bezwładnie na ziemię.
- Co robisz?- blondyn pomógł mi wstać, po czym zaczął prowadzić mnie w stronę jakiś drzwi - Hyung...
- Nie bój się no... nic ci nie zrobię.- po podejściu do drzwi odcisnął swoją dłoń na specjalnym czytniku lekko się uśmiechając. Moim oczom ukazał się ciemny pokój, w którym stała ubikacja i niesamowicie wygodnie wyglądające łóżko... gdyby nie to łóżko, powiedziałbym, że jestem ponownie wprowadzany do więziennej celi.
- Mogę się położyć?
- Mhm... śmiało.- uśmiechnąłem się lekko rzucając się na łóżko. Nie sądziłem, że możliwość położenia się na czymś tak wygodnym może być tak niesamowitym przeżyciem - Zostawię cię tu.
- Co?- spojrzałem na Wonho podpierając się na drżących rękach.
- Odpocznij... należy ci się.
- Nie chcę być tu sam... boję się. 
- Jesteś dużym chłopcem.
- Hyung, jaja sobie robisz? Więzisz mnie tu i przeprowadzasz na mnie jakieś eksperymenty, a teraz chcesz mnie zamknąć w ciemnym pokoju, nieposiadającym ani jednego okna?- blondyn oparł się o drzwi wzdychając.
- Powiedz mi co mam zrobić... położyć się obok ciebie i utulać do snu?- parsknąłem śmiechem uciekając nerwowo wzrokiem. Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że to właśnie zrobi.
- Nie? A z resztą... możesz iść... poradzę sobie.
- Widzę, że tkwi w tobie jeszcze mały chłopiec pragnący czyjejś uwagi.- mówiąc to usiadł na łóżku głaszcząc mnie po ramieniu. Miałem ochotę mu przywalić, ale z drugiej strony jego dotyk i obecność działały na mnie kojąco... nie chciałem tego tracić.
- Po prostu jest mi źle i boję się tego, co się ze mną stanie.
- Nie bój się... nie chcemy zrobić ci krzywdy. Po wszystkim będziesz wolny...
- Wolny, zarażony jakimś gównem i do tego samotny... nie mam dokąd iść jak stąd wyjdę. 
- Ja się tobą zajmę.- spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma - Ja cię tu trzymam, ja cię wykorzystuję to po wszystkim ja również się tobą zaopiekuję... nie martw się.
- Hyung...- usiadłem wtulając się w zaskoczonego chłopaka, po czym wybuchnąłem płaczem. Czułem silną potrzebę czyjejś bliskości... poza tym pragnąłem w końcu pozbyć się zalegającego we mnie bólu. Dłonie Wonho bez problemu wsunęły mnie na jego kolana, po czym objęły mnie lekko bujając mną na boki.
- Nie płacz Kookie.- szepnął  głaszcząc mnie po głowie - Wypocznij, proszę cię. 
- Nie chcę tak żyć.
- Teraz wydaje ci się to przerażające, ale z czasem zobaczysz, że nie mieliśmy złych zamiarów. 

*
      
                      Musiałem zasnąć... nie pamiętam swojej odpowiedzi w kierunku Wonho. Miałem bardzo przyjemny sen. Śniło mi się, że Shownu za namową Wonho wypuścił mnie z tego piekła mówiąc, że jestem całkowicie wolny. Zamieszkałem u Wonho obserwując codziennie jego eksperymenty i badania, jakie przeprowadzał w domu. Zafascynowało mnie to do tego stopnia, że poszedłem na studia chemiczne i zostałem naukowcem tak jak on...
- Nadal śpi.
- Budź go, nie mamy czasu.- dlaczego słyszę czyjeś głosy, ale nie jestem w stanie otworzyć oczu i zobaczyć kto się tak nade mną gorączkuje?
- Młody, wstawaj.- poczułem szarpnięcie za ramię - Hej!
- Czekaj, może nie tak brutalnie.
- Nie mamy czasu do cholery.
- Jungkook!- otworzyłem lekko oczy czując jak potwornie kręci mi się w głowie - Wreszcie... słyszysz mnie?
- Mm...
- Bierzcie go na salę.- ktoś przerzucił mnie przez ramię jak rzecz, po czym wyniósł mnie z pokoju, w którym spałem. Po chwili znów siedziałem na lodowatym krześle, przywiązany z każdej możliwej strony. 
- Wonho...- szepnąłem rozglądając się po sali, jednak nie byłem w stanie go dostrzec.
- Czemu on jest taki senny?
- Cholera wie... Kihyun, Jungkook dostał dzisiaj tylko jeden zastrzyk?
- Tak... dostał tylko krwotoku z nosa, a później Wonho pozwolił mu spać. Może nie powinien był go kłaść?
- Tak, to to...- mrugnąłem spoglądając na Shownu - Miał nie spać do cholery. Hyungwon...- przeniosłem zamglony wzrok na wspomnianego chłopaka trzymającego w rękach sporych rozmiarów miskę. Po chwili poczułem na sobie strumień potwornie lodowatej wody. Pisnąłem czując jak momentalnie wracam do świata żywych - Dobra, mamy go.... Kihyun, daj mu zastrzyk.
- Tak jest.
- Wonho...
- Wonho ma teraz przerwę... co od niego chcesz?
- Gdzie on jest?- grupka wymieniła się jedynie spojrzeniami.
- Nie przywiązuj się.- zaśmiał się chłopak o blond włosach i anielskiej twarzy - I tak nic z ciebie nie zostanie.
- Co?- otworzyłem szeroko oczy widząc jak w moim kierunku zmierza rudzielec z dwoma strzykawkami - Ale Wonho powiedział, że nic mi się nie stanie...
- Kłamał, a ty głupi w to uwierzyłeś. 
- Co...
- Jesteś obiektem badań... szczurem... nikt tu nie będzie miał nad tobą litości. 
- Ale...
- Nie ruszaj się.- poczułem dość silne ukłucia w lewą i prawą rękę. Jęknąłem skulając się. Jak on mógł mnie tak podle oszukać? Myślałem, że rzeczywiście stoi po mojej stronie i będzie mnie bronił... Wyjście stąd? Wolność? Jestem śmieszny.... zdechnę tu jak ten szczur, a potem zostanę spalony albo wyrzucony... tak po prostu... jak śmieć.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------