28 października 2018

Tożsamość~cz.12 [Changbin&Felix] KONIEC





- Denerwujesz się?
- Jak cholera.. - po kilku dniach analizowania materiałów, które zebrał Changbin i po naprawdę długich namysłach, zdecydowałem się odwiedzić moją rodzinę. Nie spałem po nocach, nie mogłem skupić się na lekcjach, nie umiałem zająć się swoim Hyungiem, jak należy... ciągle myślałem o rodzicach i młodym chłopaku, którego zdjęcia dostarczył mi Binnie. Zakładam, że mam brata.. pytanie tylko, dlaczego jemu zapewnili dostatnie, bezpieczne życie, a mnie oddali jak psa? Mam w głowie tysiące pytań, ale wiem, że jak przyjdzie co do czego, to nie będę umiał wydusić z siebie nawet jednego słowa. W międzyczasie myślałem też bardzo dużo o Hongseoku i zaistniałej między nami sytuacji. Doszedłem do wniosku, że nie powiem o niczym Changbinowi, mimo że wiem, że kłamstwa w moim wydaniu nie potrafią utrzymać się zbyt długo w tajemnicy. Wiem, że nie powinienem tego przed nim ukrywać, ale powiedzenie mu o pocałunku z Seokiem może być zbyt ryzykowne..
- Wszystko będzie dobrze. - szepnął łapiąc mnie za rękę. Ścisnąłem mocniej jego dłoń, przełykając przy tym dość głośno ślinę. Staliśmy pod domem mojej rzekomej rodziny od dobrych dwóch godzin, ale nie potrafiłem się przełamać, by wyjść z samochodu Hyunga. To wszystko kosztuje mnie za dużo nerwów.
- Strasznie źle się czuję.. - wziąłem głęboki oddech, zerkając na mojego zaniepokojonego chłopaka.
- A co się dzieje?
- Niedobrze mi.. i kręci mi się w głowie. - Changbin nachylił się do mnie, zapinając mi dokładnie kurtkę, po czym otworzył okna w samochodzie.
- Pooddychaj głęboko. - zamknąłem oczy, idąc za jego radą. Nie potrafię opisać emocji, jakie mi wtedy towarzyszyły.. Strach, ogromna ciekawość, niepokój.. wszystko na raz. Nie wierzę, że przez 18-naście lat byli tak blisko mnie... zaledwie kilkanaście kilometrów od mojego domu dziecka. Mam wrażenie, że żyję w jakimś pieprzonym filmie science fiction.. Nie sądziłem, że takie rzeczy potrafią wydarzyć się w realnym życiu - I jak?
- Chodź... chcę to już mieć za sobą. 
- Dasz radę?
- Się okaże. - szepnąłem, wychodząc z samochodu. Była potwornie zimna i wietrzna pogoda. Odzwierciedlała chyba w idealny sposób to, jak się czułem. Z każdym kolejnym krokiem, który robiłem w kierunku domu moich rodziców, czułem osuwający się grunt spod nóg i coraz mocniej bijące serce.
- Yongbokie..
- Jest okej. - wziąłem głęboki oddech, dzwoniąc do masywnych, drewnianych drzwi. Dom mojej rodziny znajduje się na obrzeżach Seoulu. Stoi na niewielkiej, ale bardzo urokliwej posesji, z masą zieleni, drewnianą huśtawką i miejscem na grilla. Ciekaw jestem, ile rodzinnych grillów mnie ominęło. Gdybyśmy mieli teraz inny miesiąc niż grudzień, jestem pewien, że byłoby tu pięknie.. Po chwili drzwi do domu otworzyły się i stanął w nich młody, bardzo delikatny chłopak.
- Ah.. dzień dobry. - uśmiechnął się, lekko się przy tym kłaniając. Totalnie oniemiałem.. Wpatrywałem się w niego wielkimi oczyma, wprawiając go z każdą, kolejną sekundą w coraz to większe osłupienie - Em... coś się stało?
- Zastaliśmy może twoich rodziców? Mój chłopak chciałby z nimi porozmawiać. - Changbin przejął pałeczkę, mocno mnie przy tym obejmując. Blondyn zmierzył nas jedynie wzrokiem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Chłopak, tak? A co to za sprawa? 
- My..
- Nie wiem.. potrzebujecie porady prawnej, czy o co chodzi? - moi rodzice są prawnikami? Wow..
- Nie do końca.. Możemy wejść?
- Jasne, zapraszam. - chłopak otworzył szerzej drzwi, wpuszczając nas do środka. W momencie przekroczenia progu domu, poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Czułem się fatalnie.. zupełnie tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całą dobrą energię i chęć do życia - Chcecie coś ciepłego do picia? 
- Ja podziękuję.. a ty Felix? - moją uwagę przykuły zdjęcia rodzinne, zajmujące front wejścia do domu. Na wszystkich prezentowała się szczęśliwa, trzyosobowa rodzina.. Szkoda, że moi rodzice zdecydowali się pozbyć jej czwartego elementu.. - Felek..
- Nie.. nic nie chcę. - spojrzałem na zdziwionego chłopaka, czując jak po moim policzku spływa łza. W ogóle nie jest do mnie podobny.. jak to możliwe, że patrzę teraz na mojego rodzonego brata? - Masz na imię Minho?
- Tak.. Lee Minho, ale.. chyba nie do końca rozumiem. Powiecie mi o co chodzi?
- Wiesz.. to wszystko w jakiś sposób dotyczy też ciebie, ale.. zależy nam, żeby porozmawiać z twoimi rodzicami. - odpowiedział Binnie, łapiąc mnie w pasie.
- Hm.. niech wam będzie. - chłopak skinął głową, pokazując nam żebyśmy poszli za nim. Po przejściu ceglanego korytarza, doszliśmy do salonu. Niesamowicie przepełnionego przepychem, salonu - Siadajcie. 
- Siadaj Felix. - zająłem miejsce na kanapie, łapiąc kurczowo nogawek swoich spodni. W życiu nie odczuwałem tak paraliżującego stresu.
- Mamo! Tato! Macie gości! 
- Moment! - słysząc głos ojca, poczułem jakby coś wciskało mnie w kanapę.
- W porządku? - skinąłem głową, spoglądając na mojego chłopaka - Będzie dobrze, zobaczysz. - dodał szeptem, całując mnie w czoło - Nie bój się.
- Wiecie.. trochę to dziwne. Jeszcze nigdy nie przyszły tu takie młode osoby, żeby się czegoś poradzić. 
- Oboje są prawnikami? - wypaliłem, widząc ogromne zdziwienie na jego twarzy.
- No... tak. Myślałem, że to wiesz. 
- Dopiero dowiaduję się takich rzeczy.. - szepnąłem, słysząc kroki na drewnianej podłodze. Uniosłem pospiesznie wzrok. Moim oczom ukazała się dwójka, elegancko ubranych ludzi. Poderwałem się z kanapy, czując jak po moich policzkach spływają ciurkiem łzy - Dlaczego mi to zrobiliście? - palnąłem bez najmniejszego namysłu, czując jak Changbin łapie mnie za nadgarstek.
- Uspokój się..
- Poczekaj chłopcze, spokojnie. - mój rzekomy ojciec podszedł bliżej mnie, siadając przede mną na fotelu - Przyszliście do Minho?
- Nie znam ich, tato.
- Nie.. przyszedłem do was... głównie do was.
- Felix, spokój. - warknął mój Hyung, ściskając mocniej moją rękę - Przepraszam za jego zachowanie.
- W porządku. - sięgnąłem pospiesznie do swojego plecaka, wyjmując z niego trzęsącymi się rękoma, kopertę, którą dostałem od Changbina - Co to jest?
- Nazywam się Lee Yongbok.. Urodziłem się 15 września 2000 roku w Asan Medical Center... a przynajmniej tak mi powiedziano.. - moja mama zmarszczyła z zaciekawieniem brwi, podchodząc bliżej nas - Te papiery, które tu mam mówią, że jesteście moimi rodzicami. - w pokoju zapadła głucha cisza. Wytarłem niezdarnie mokre policzki, wręczając osłupiałemu mężczyźnie dokumenty.
- To żart? - zapytał Minho, siadając z niedowierzania na kanapie.
- Obawiam się Yongbok, że coś musiało ci się pomylić.. - powiedział spokojnie mężczyzna, wyjmując z koperty stos papierów.
- Ale ja urodziłem się tego samego dnia, w tym samym szpitalu. Co jest do cholery? - otworzyłem szeroko oczy, wbijając je w przerażonego chłopaka.
- Bez paniki, okej? To na pewno da się jakoś racjonalnie wyjaśnić.
- Zostawiliście mnie w domu dziecka, jak psa.. jestem w czymś gorszy od Minho?
- Ej.. mnie w to nie mieszaj, okej? Jestem tak samo zdezorientowany, jak ty. 
- W jakim domu dziecka.. - wyszeptała kobieta, po czym trzymając się za klatkę piersiową, usiadła na kanapie.
- Spokojnie... kochanie, spokojnie. Zaraz zobaczę, o co chodzi. - nie mogło dojść do pomyłki. Changbin nie mógł się pomylić.. Sam mówił, że jestem podobny do mojej matki. Poza tym widzę, jak patrzy na mnie odkąd tutaj przyszedłem. Ona wie, że coś jest na rzeczy, czuję to do cholery.
- Mam brata? - zapytał Minho.
- Na pewno nie.. 
- Czekajcie.. wychowywałeś się w domu dziecka? - skinąłem jedynie głową, czując jak telepie mną z emocji - To... to może ja miałem w nim wylądować, co? Może ja nie jestem waszym dzieckiem?
- Minho, do cholery jasnej, opanuj się! Nie siej paniki! 
- No to jak mam to wszystko rozumieć, co?!
- Wierzysz pierwszemu lepszemu dzieciakowi z ulicy?! Nie tak cię wychowałem, weź się w garść! - spuściłem wzrok, czując jak pęka mi serce. Ból był przeogromny, więc taka metafora wydaje mi się być jak najbardziej odpowiednia. Ja rozumiem, że takiej wiadomości towarzyszy setka negatywnych emocji, ale to nie usprawiedliwia tego dupka.. "Pierwszy lepszy dzieciak z ulicy"? A może być tak, że jestem jego biologicznym dzieckiem..
- Hyung, wychodzimy. - szepnąłem, narzucając plecak na ramię.
- Felix, pocze..
- Nie idziesz? To zostań.. - to jakiś żart. To nie tak miało wyglądać. Nie tak miało wyglądać moje pierwsze spotkanie z rodziną. Mieliśmy paść sobie w ramiona, mieli mnie przeprosić.. kurwa mać! Wybiegłem na dwór, łapiąc łapczywie powietrze. Czułem się potwornie.. jak śmieć. Do tej pory czułem się jak ścierwo, ale dzisiejsze spotkanie z moimi rodzicami uświadomiło mi, że naprawdę nim jestem i że jestem tak postrzegany absolutnie przez wszystkich. Moje miękkie nogi nie pozwoliły mi stać w pionie. Osunąłem się po murze otaczającym dom, chowając twarz w rozedrganych dłoniach. Chciałem jechać do Changbina. Chciałem się do niego przytulić i zapomnieć o tym wszystkim. Chyba wolałem żyć w nieświadomości i nigdy ich nie poznawać.. Dopiero w tym momencie doceniłem moje dotychczasowe życie.
- Felix.. - wtuliłem się w mojego chłopaka, zanosząc się przy tym łzami - Nie płacz.. nie płacz, błagam cię.
- Są podli.
- Są po prostu w szoku. 
- Pierwszy lepszy dzieciak z ulicy.. czuję się jak śmieć. Jak śmieć, rozumiesz?
- Cii.. - Changbin złapał moją twarz w obie dłonie, wbijając we mnie wzrok - Jesteś najbardziej wartościowym chłopakiem, jakiego znam, słyszysz? 
- Nie prawda.
- Prawda.. kocham cię najbardziej na świecie. - przytuliłem się do niego, czując jak ten głaszcze mnie po głowie i plecach.
- Hyung..
- Tak?
- Mógłbym do ciebie pojechać? Nie chcę być teraz sam. 
- No jasne.. w życiu bym cię teraz nie zostawił.



*

                                   Było późne, zimowe popołudnie. Zaraz po szkole, przyszedłem do Changbina, by spędzić z nim jak najwięcej czasu. Nie lubię przebywać w domu dziecka.. Pan Park poznał moją sytuację i na szczęście pozwolił mi przebywać u mojego chłopaka jak najwięcej się da. 
- O czym myślisz? - zapytał Binnie, siedzący tradycyjnie przy swoim laptopie. Ja natomiast leżałem obok niego, bawiąc się materiałem jego koszulki. 
- Sam nie wiem.
- A jak się czujesz? - ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, głęboko przy tym wzdychając.
- Trochę lepiej. 
- Poczekaj chwilkę. - chłopak odłożył laptopa, wtulając mnie tym samym w swoje ciało - Brałeś dzisiaj leki?
- Tak. - uniosłem wzrok, pieszcząc opuszkami palców jego ciepłe wargi - Pocałujesz mnie?
- W czółko?
- Może być i w czółko. - Changbin obdarował mnie czułym buziakiem w czoło, jednak zaraz po tym przywarł do moich warg, całując mnie bardzo delikatnie i subtelnie. Odwzajemniałem jego pieszczoty w bardzo zachłanny sposób. Chciałem coraz więcej, więcej i więcej... przynajmniej dzięki temu nie myślałem o rodzicach. 
- Felix..
- Hm?
- Telefon ci wibruje.
- Oj tam.
- A jak to coś ważnego? - westchnąłem, szukając ręką rzuconego gdzieś na łóżko telefonu. 
- Nie znam tego numeru.. - przytuliłem się do Changbina, dość niechętnie odbierając - Słucham.
- Dzień dobry Yongbok. - poderwałem się, słysząc w słuchawce głos mojej mamy.
- Dzień dobry.. skąd pani ma mój numer?
- Twój chłopak nam go dał. - spojrzałem na zaciekawionego Hyunga, który drapał mnie z wyczuciem po plecach - Posłuchaj.. chciałabym cię bardzo przeprosić za mojego męża.. po prostu nas zaskoczyłeś. 
- Nie ma sprawy. - burknąłem, spuszczając przy tym głowę. 
- Naprawdę bardzo mi przykro.
- Niepotrzebnie.. nie ma o czym mówić. - kobieta westchnęła, chwilę się nad czymś zastanawiając.
- Yongbokie.. masz jakieś plany na ten weekend? Minho wyjeżdża do dziadków i.. chcielibyśmy z mężem z tobą porozmawiać. 
- Nie wiem, czy jest o czym..
- Jest. Zapraszam cię na obiad.. w sobotę o 15-stej, co ty na to? - wziąłem głęboki oddech, głaszcząc mojego chłopaka po buzi - Weź ze sobą Changbina. Będzie ci raźniej.
- Dobrze.
- Bardzo się cieszę. Do zobaczenia, Yongbok.
- Do widzenia. - rozłączyłem się, rzucając telefon w kąt łóżka. Mamy o czym rozmawiać? Może przeanalizowali dokładnie wszystkie dokumenty i już nie mają żadnych wątpliwości, że jestem ich dzieckiem?
- Co tam?
- W sobotę idziemy do moich rodziców.. 
- Co? To oni dzwonili? - skinąłem głową, przytulając się do zdziwionego Hyunga - Może..
- Cii... nie chcę o tym gadać. 
- Ale.. 
- Po prostu mnie poprzytulaj, okej?
- Dobrze, ale mogę cię przytulać i z tobą rozmawiać.
- Okej.. rozmawiajmy, ale nie o moich rodzicach. 
- Dlaczego? Przecież tak długo na nich czekałeś..
- Tak. A oni spieprzyli to już podczas pierwszego spotkania. 
- Felix, to jest nowa sytuacja dla was wszystkich.. daj im trochę czasu. Co ty myślałeś, że od razu przywitają cię z otwartymi ramionami, powiedzą, że cię kochają i będziecie żyć długo i szczęśliwie?
- Właśnie tak myślałem..
- Skarbie, to tak nie działa... Jesteście dla siebie obcymi osobami. 
- No tak..
- Nie martw się już. - mruknął, całując mnie przy tym w głowę - Pójdę tam z tobą w sobotę i zobaczymy, co postanowili. 



*

                          W momencie ponownego podjechania pod dom mojej rodziny, poczułem, jak od razu mnie mdli. Chciałem jak najszybciej zawrócić i dać sobie z tym wszystkim spokój. Skoro mam tam iść tylko po to, by znów zostać upokorzonym, to naprawdę wolę być już sierotą do końca życia. 
- Gotowy?
- Nie.. nie chce mi się tam iść.
- Co z tobą?
- Możemy jechać do ciebie?
- Tak, ale dopiero po wszystkim.
- Hyung, ja tego nie chcę.
- Chcesz, tylko się boisz. A nie jesteś tchórzem Felix i wiem, że dasz sobie radę. 
- Jestem.. w tym wypadku jestem tchórzem.
- Weź się w garść do cholery. - Changbin złapał moją twarz w obie dłonie, uważnie mi się przyglądając - Uwierz w siebie, proszę cię. Dasz sobie radę.. nie tylko z tym, ze wszystkim. 
- Od kilku dni czuję się fatalnie..
- Wiem. - szepnął, pieszcząc moje policzki, swoimi delikatnymi palcami - Ale niedługo to minie, obiecuję ci to. 
- Mógłbyś mi obiecać coś jeszcze?
- Co takiego?
- Że zawsze przy mnie będziesz... zawsze Hyung.
- Chcesz być ze mną, nawet jak będę starym, pomarszczonym, 75-letnim dziadem?
- Chcę. - powiedziałem stanowczo, widząc lekkie zdziwienie na jego twarzy - Będę cię kochać równie mocno, jak będziesz starym, pomarszczonym, 75-letnim dziadem.
- Chodź tu do mnie. - szepnął, mocno mnie przytulając. Poczułem chwilowy spokój, którego bardzo w tym momencie potrzebowałem - Kocham cię.. jesteś przeuroczy. - uniosłem głowę, smakując jego słodkich warg - Weź kilka głębokich wdechów i chodź pokazać im, kto tu rządzi. 
- Będziesz ze mną cały czas..
- Oczywiście.
- To powinienem dać radę. - wysiadłem z samochodu, widząc uśmiech na twarzy chłopaka.
- Tak trzymać, Felix. - zadzwoniliśmy do drzwi. Po chwili otworzył nam mój rzekomy ojciec, wyciągając przy tym rękę w moim kierunku.
- Cześć Yongbok.
- Dzień dobry. - burknąłem, czując jak Changbin szturcha mnie w ramię, bym podał mu dłoń. Zrobiłem to oczywiście od niechcenia, by zachować jakiekolwiek resztki "dobrego wychowania" i odpowiednich manier.
- Dzień dobry panu.
- Cześć.. zapraszam. - weszliśmy do środka. Od momentu przekroczenia progu, uderzył w nas silny zapach pysznego, domowego jedzenia, którego nigdy nie doświadczyłem - Cieszę się, że przyszliście. - rozebrałem się udając, że nie słyszę tego, co powiedział.
- To my dziękujemy za zaproszenie. - Changbin chwycił mnie w talii, szeroko się przy tym uśmiechając - Tak Felix?
- Ta.. 
- Felix? Myślałem, że masz na imię Yongbok.
- Długa historia. - westchnąłem, czując jak mój chłopak głaszcze mnie delikatnie po talii.
- Będziemy mieć przed sobą sporo czasu... mam nadzieję, że nam ją opowiesz. - ruszyliśmy w kierunku kuchni. Mamy przed sobą sporo czasu? Naprawdę zaczynam się bać tego, co chcą mi powiedzieć. Koszmarnie się boję tej całej sytuacji. Czasem bardzo tęsknię za tym brakiem świadomości, że gdzieś na świecie są moi rodzice.. Brakuje mi chwil, kiedy uciekałem z bidula, lądując u Changbina, przytulając się do niego, rozmawiając, śmiejąc się i żartując.. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się do niego uśmiechnąłem. Ostatnio strasznie się wszystko popieprzyło.
- Dzień dobry.
- Oh.. jesteście już. - kobieta przywitała nas z lekkim uśmiechem na twarzy, stawiając na stole parujące naczynie - Wszystko u was w porządku? - odwróciłem wzrok, słysząc ciężkie westchnięcie mojego chłopaka.
- Tak, dziękujemy.
- Yongbok..
- Denerwuje się.. to przez to nic nie mówi.
- Rozumiem... siadajcie, proszę. - zająłem przydzielone mi miejsce, czując na sobie spojrzenia wszystkich osób znajdujących się w kuchni. Nie chcę tu być. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie potrzebuję tego cyrku... a przynajmniej tak mi się wydawało - Nakładajcie sobie chłopcy.
- Chciałbym już poznać prawdę. - burknąłem, unosząc wzrok na zdziwionych 50-latków.
- Może najpierw coś zjesz?
- Proszę mnie zrozumieć.. to mnie kosztuje za dużo nerwów. - mężczyzna odłożył pałeczki, głęboko przy tym wzdychając. W kuchni zapadła dość niezręczna cisza, zagłuszana momentami moim ciężkim oddechem i mocnym biciem serca.
- Jesteś.. jesteś naszym synem. - otworzyłem szeroko oczy, czując jak robi mi się słabo - Do tej pory wychowywaliśmy nie swoje dziecko.. Oczywiście zrobimy jeszcze dokładne badania, ale wszystko wskazuje na to, że w szpitalu nastąpiła pomyłka. To.. to Minho miał trafić do domu dziecka..
- Przestań tak mówić. - warknęła moja mama, wstając gwałtownie od stołu.
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym. Proszę cię, uspokój się. - chwyciłem mocno za stół, starając się wstać. Changbin od razu wystartował w moim kierunku, podtrzymując mnie.
- Felix..
- W porządku. - szepnąłem, spoglądając na roztrzęsioną kobietę - Mamo.. - po moim policzku spłynęła łza. Widziałem tysiące mieszających się na jej twarzy emocji. Musiała w tym momencie bardzo ze sobą walczyć i z tym, co czuje.
- Chodź tu skarbie. - przytuliła mnie.. tak po prostu. Chyba nigdy nie czułem się tak dobrze. Nigdy nie poczułem takiego rodzaju miłości i nigdy nie przypuszczałbym, że doświadczę czegoś tak wspaniałego. Szkoda tylko, że na tak prosty z pozoru gest, musiałem czekać 18-naście lat..


*

- Yongbok! Twój ukochany przyszedł! - wybiegłem ze swojego pokoju, pędząc jak najszybciej na dół domu - Nogi połamiesz zakochańcu. - zaśmiał się Minho, kopiąc mnie w pośladki.
- Auć.. spadaj. - zaśmiałem się, wybiegając na podwórko, na którym zaparkował mój chłopak. Gdy mnie zobaczył, wyciągnął ręce w moim kierunku, szeroko się uśmiechając - Binnie! - wpadłem w jego ramiona, całując go najczulej, jak tylko umiałem. Za każdym razem gdy go widzę, cieszę się jak dziecko. Jesteśmy ze sobą już półtora roku i z każdym, kolejnym dniem, zakochujemy się w sobie coraz bardziej - Rodzice wychodzą wieczorem. - szepnąłem, obdarowując go co chwilę czułymi pocałunkami - A Minho idzie na imprezę.
- To ja chętnie pójdę z Minho.
- Wolisz się spić w klubie niż pobyć ze mną?
- Jesteśmy ze sobą półtora roku i jeszcze jakieś sześćdziesiąt lat przed nami.. ile mogę z tobą siedzieć.
- Wal się. 
- Idziesz ze mną na imprezę? - zaśmiał się Minho, przybijając sobie z Changbinem piątkę.
- Poszedłbym, ale ta klucha mnie nie puści. 
- Pf... idź. Rób sobie co chcesz.
- O i widzisz? Już jest na mnie obrażony. 
- Cały Yongbok.
- A ja muszę się z nim użerać do końca życia. 
- Nie musisz. - burknąłem, robiąc krok w kierunku domu.
- No przestaaaań. - Hyung przytulił mnie, podgryzając przy tym mój kark - Nigdzie się nie wybieram, nie bój się. 
- Idźcie się miętolić w domu. - zaśmiał się mój brat - Idę do sklepu, chcecie coś?
- Y y.. wszystko kupiłem. - uśmiechnąłem się, wyobrażając już sobie, jaki czeka nas dziś idealny wieczór.
- No tak. Jak mógłbym zapomnieć. - zaśmiał się Minho, opuszczając podwórko. Mieszkam od jakiegoś czasu z moimi rodzicami. Tak jak powiedziałem na początku. Mam swój pokój.. swój kącik, w którym czuję się niesamowicie dobrze.. w którym spędzam masę czasu z Minho i Changbinem. Cóż.. to wszystko jest tak zagmatwane, że nawet nie wiem od czego zacząć. Prawo mówiło, że Minho powinien wrócić do swojej rodziny.. poznać ją i takie tam. Ten jednak jest niesamowicie związany z moimi rodzicami i od razu powiedział, że zostaje z nimi. Stwierdził, że skoro rodzice chcieli oddać go do bidula, to nie chce mieć z nimi nic wspólnego i chce udawać, że cała ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Moi rodzice zajmują się tym wszystkim pod kątem prawnym i wierzę w to, że wszystko dobrze się skończy. Poza tym świetnie dogaduję się z Minho. Naprawdę pokochałem go jak brata i dogadujemy się ze sobą rewelacyjnie pod absolutnie każdym kątem. Kiedy nie śpi u mnie Changbin, zawsze idę do Minho i rozmawiamy ze sobą przez calusieńką noc. W sumie mam z nim najlepszy kontakt z rodziny. Nie potrafię póki co otworzyć się przed rodzicami. Spędzamy ze sobą czas, rozmawiamy, ale nie potrafię im wciąż powiedzieć, co czuję, co czułem przez 18-naście lat siedząc w domu dziecka, jak byłem tam traktowany.. Wie o tym tylko Minho. Mimo to jestem tak cholernie szczęśliwą osobą, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Do tego jeszcze Changbin. Związek z nim to błogosławieństwo.. nie, nie nadużywam tego słowa. Jest dla mnie przeogromnym wsparciem, dającym mi masę szczęścia i miłości. Zmienił do mnie nastawienie.. Z początku był dla mnie tak chłodny i wredny, że momentami czułem się przy nim bardzo nieswojo, jednak kiedy mnie poznał i zaczął się przede mną otwierać, wszystko zmieniło się o 180 stopni. Dopiero po kilku miesiącach, zobaczyłem jego zupełnie inne oblicze. Momentami zachowuje się jak dzieciak, który potrzebuje jeszcze więcej uwagi niż ja. A zawsze myślałem, że jest taki dojrzały i poukładany... mhmm.. Cóż.. pamiętacie moje zamiłowanie do pisania? Zacząłem pisać książkę.. książkę, która ma być czymś w rodzaju pamiętnika z 18-stu lat spędzonych w domu dziecka. W miejscu, w którym każdy dzień jest walką o przetrwanie, a każda napotkana osoba, potencjalnym zagrożeniem. Cieszę się, że mam te dni już za sobą. Cieszę się, że mam wspaniałego faceta, brata i rodziców, którzy starają się wynagrodzić mi 18-naście lat męki. Niczego więcej nie potrzebuję. W chwili obecnej mam wszystko, o czym marzyłem. Ta historia jest kolejnym dowodem na to, że po każdej burzy zawsze wschodzi słońce. Czasem czeka się na nie kilka tygodni, a czasem parę lat, ale uwierzcie mi, że każdego z nas, prędzej czy później "dopadną" dobre dni.Wystarczy jedynie uzbroić się w cierpliwość i wierzyć w to, że nasze życie będzie piękne. Dobre myśli przyciągają dobre wydarzenia, pamiętajcie. 







~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby, dostałam prośbę o takie paringi, jak:
- Minho & Chan (SKZ)
- Yuta & WinWin (NCT)
- Jungwoo & Lucas (NCT)
- Paring z dużą różnicą wieku: Yuta&Chenle (NCT), Wooshin & Hwanhee (UP10TION)
Na który z nich się decydujemy? :) 

15 komentarzy:

  1. Jejuuu! Kocham!❤️❤️❤️ Świetne zakończenie!❤️❤️❤️ Po prostu cudo!❤️❤️❤️

    A paring najlepiej Minho & Chan

    OdpowiedzUsuń
  2. I kolejny morał haha~ Świetne zakończenie, a myślałam, że będzie jednak sad end
    Również jestem za Minho & Chan, uwielbiam twoje opowiadania z kidsami~

    OdpowiedzUsuń
  3. Paring z dużą różnicą wieku brzmi zachęcająco więc skłonie sie ku temu chociaz wierze ze pozostale tez doczekają sie swoich historii��

    I chciałabym jeszcze poprosić byś napisała kiedyś (nie musi być to ten najbliższy byle by kiedyś byl) ff z perspektywy top'a, prawie każdy twój ff jest zbudowany tak że tą główną postacią jest osoba młodsza, niższa bardziej urocza (jednym słowem ta uległa ) a ja chcaialabym starsznie zobaczyć jak ci pójdzie napisanie z głównym bohaterem który by dominował w związku

    Pozdrawiam ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Super końcówka, kocham twoje opowiadania �� Aaa paring najlepiej mi się widzi Minho x Chan :3 ma pewno świetnie by ci wyszło!

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na Minchana ;) a tożsamość to chyba mój ulubiony ff spod twoich rąk!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Yuta i Chenle ❤
    Twoje opowiadania są cudowne, więc każdy paring będzie dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yuta i Chenle ❤
    Twoje opowiadania są cudowne, więc każdy paring będzie dobry ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. omg yuta i winwin to było by cudo

    OdpowiedzUsuń
  9. Mogłabyś kiedyś napisać 2min 😂

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń