"Tęsknie za świeżym powietrzem.. za promieniami słońca.. za wodą.. za tym wszystkim, kim był dla mnie Changbin. Nie mogę znieść tęsknoty za nim. Koszmar, w którym żyję, pogłębia się z dnia na dzień, a ja gubię się w nim coraz bardziej. Changbin był kimś w rodzaju mojego przewodnika, który mówił mi, którą drogą powinienem podążać, by osiągnąć szczęście. Nie poradzę sobie bez niego. Zarówno teraz, jak i w przyszłości. Może powinienem ze sobą skończyć? W sumie i tak nie mam pomysłu na lepsze, przyszłe życie.."
"Dostałem dziś wiadomość od Changbina. Zapytał, jak się czuję i czy wszystko u mnie w porządku. Jak ma być w porządku, kiedy nie mam przy sobie osoby, którą tak bardzo kocham? Czasem mam wrażenie, że jakby ktoś zaczął czytać moje notatki, na pewno by mnie wyśmiał. Chłopak wzdychający do drugiego chłopaka? I to w tak chory sposób? Najgorsze jest to, że nie potrafię nad tym zapanować. Nie potrafię sobie powiedzieć, że wkrótce to się może skończyć na dobre i co wtedy? Powinienem zacząć oswajać się z tą myślą, że niedługo Binnie mnie zostawi.."
"Pisanie jest dla mnie czymś w rodzaju terapii. Gdyby nie wylewanie swoich myśli na kartki zeszytu, dawno bym zwariował i wylądował wśród czubków, na oddziale zamkniętym. Nie mam do kogo otworzyć buzi.. dzięki temu mam przynajmniej namiastkę rozmowy z kimś.."
- Felix. - uniosłem wzrok, widząc stojącego obok mojego łóżka Woojina, z którym nie rozmawiałem chyba od miesiąca. Z początku zaniedbałem go przez znajomość z Changbinem.. potem jednak, gdy dowiedział się, że jestem gejem, trzymał się ode mnie z daleka. Nie krytykował mnie, nie śmiał, nie szydził.. po prostu trzymał się ode mnie w bezpiecznej odległości, jakby homoseksualizm przechodził na kogoś drogą kropelkową - Mogę?
- Siadaj. - szepnąłem, robiąc koło siebie miejsce. Kolega usiadł na moim łóżku, uważnie mnie obserwując.
- Jak się czujesz?
- Świetnie. - odchrząknąłem, wymuszając przy tym uśmiech.
- Ta... chciałbyś może się wygadać?
- Teraz? - wziąłem głęboki oddech, chowając zeszyt do szafki nocnej - Dlaczego się ode mnie odsunąłeś?
- Byłem zaskoczony.. nie mam nic do twojej orientacji. Po prostu zaskoczyło mnie to, że dopiero się o tym dowiedziałem.. a znamy się przecież od urodzenia..
- Sam dowiedziałem się niedawno.. chociaż ty mi wybacz. - spuściłem głowę, czując jak ląduję w ramionach Woojina.
- Nie jestem na ciebie zły.. nie zrobiłeś niczego złego. - westchnął, głaszcząc mnie po plecach - Taki już jesteś i trzeba to zaakceptować.
- Dzięki. - spojrzałem na niego, wycierając przy tym policzki.
- Felix.. obserwuję cię cały czas i bardzo się o ciebie martwię.
- Niepotrzebnie.. spokojnie.
- Niepotrzebnie? Wyglądasz fatalnie.
- Oh.. dzięki.
- Mówię poważnie. Powiedz, co się dzieje.
- Nie mogę.
- Nie możesz? Dlaczego?
- Bo mnie powstrzymasz.
- Ale.. niby przed czym?
- Chcę stąd odejść.
- Odejdziemy stąd za pół roku.. dasz radę, pomogę ci. - spojrzałem jedynie w jego oczy, widząc malujący się w nich strach i niepokój - Czekaj.. o czym ty mówisz?
- Nie mam już siły..
- Felix..
- Nie, Woojin.. nie mogę już znieść tego wszystkiego. Mam już dość ciągłego upokorzenia i życia w strachu.. z resztą sam wiesz, jak to jest. - Woojin też nie ma tutaj lekko, dlatego złapaliśmy wspólny język. Też jest gnębiony, wyśmiewany i poniżany na każdym kroku.. Ma bardzo spokojny i uległy charakter, przez co nie potrafi się postawić, odszczekać czymś, pokazać, że ma przysłowiowe jaja. Ma jednak w sobie siłę, w postaci marzeń. Wie, co chce osiągnąć w życiu i dąży do tego odkąd pamiętam. Chce zostać lekarzem i rzeczywiście ma imponującą wiedzę w tym kierunku. Wierzy, że gdy skończy studia medyczne, będzie kimś i zapomni o przeszłości. Mam nadzieję, że mu się to uda.
- Wiem.. wiem, jak to jest, ale nie możemy się poddać. Nie teraz..
- Jeszcze jeden dzień tutaj i zwariuję, rozumiesz?
- Felix. - chłopak złapał mnie za dłonie, głęboko przy tym oddychając. Denerwował się.. jego dłonie były aż mokre przez bijący od niego stres - Wiem przez co przechodzisz i wyobrażam sobie, jak paskudnie się czujesz, ale uwierz mi, że wszyscy tutaj czujemy się podobnie, mimo że większość tych dupków, nie chce tego po sobie pokazywać.. Spójrz na Sohee.. puszcza się na prawo i lewo, żeby przyszpanować nowymi gadżetami, a wiem, że w rzeczywistości jest bardzo wrażliwą dziewczyną, która każdej nocy płacze z powodu tego, co robi.. A Ryewook? Udaje, że jest bóg wie kim.. pije, pali, a wieczorami przesiaduje z dzieciakami, czyta im bajki i zachowuje się w stosunku do nich, jak ojciec. My wszyscy mamy różne oblicza, ale jedno nas łączy.. wszyscy chcemy czuć się kochani, bezpieczni i szczęśliwi.. i wierzę, że kiedyś będziemy. - coś we mnie pękło. Wbiłem wzrok w pościel, czując spływające ciurkiem po moich policzkach, łzy. Dlaczego nie potrafię myśleć tak, jak on? Dlaczego wraz z odejściem Changbina, straciłem jakąkolwiek chęć do życia? I dlaczego jedna osoba tak bardzo wpływa na moją psychikę i to, co czuję? - Nie pozwolę ci zrobić niczego głupiego. - dodał, przytulając mnie.
- Ja się męczę.. nie mogę.
- Posłuchaj..
- Masz rację.. wierzę w to, co mówisz. Ale ja dalej tego nie zniosę..
- A gdyby Changbin nagle wrócił? - przełknąłem narastającą w gardle gulę, zerkając na kolegę.
- Nie wróci..
- Tego nie wiesz. Może skoro inne rzeczy cię nie przekonują, powinieneś czekać na powrót kogoś, kto jest dla ciebie ważny?
- I ile mam czekać? Poza tym znam go, Woojin.. i wiem, że nienawidzi kłamstwa.. że ciężko jest mu się przed kimś otworzyć i powiedzieć od siebie coś szczerego. Mimo wszystko przełamał się i ze mną szczerze rozmawiał.. pewnie oczekiwał ode mnie tego samego, a ja to całkowicie zlałem..
- Felix.. skoro o tym wiedziałeś od samego początku..
- Bałem się.. to wszystko.
- No tak.. nie jest łatwo o tym mówić.. - westchnął, głaszcząc mnie po głowie - Nie płacz, ja cię naprawdę rozumiem i chcę ci pomóc. I proszę cię.. nie rób niczego głupiego.
- Ale..
- Ty potrzebujesz Changbina, a ja ciebie.. i koło się zamyka. - chłopak sięgnął po mój zeszyt, unosząc na mnie wzrok - Mogę?
- Jak chcesz zanudzić się na śmierć.. - westchnąłem, kładąc się.
- Zanudzić.. świetnie piszesz, daj spokój. - ułożyłem głowę na udzie kolegi, zamykając przy tym oczy. Trochę się uspokoiłem, jednak w mojej głowie nadal wiruje tysiące myśli związanych z samobójstwem, przez brak perspektyw na lepszą przyszłość. Jestem tym wszystkim tak bardzo zmęczony, że nie wiem już, co mam robić.
*
- Cześć Felix.
- Dzień dobry. - burknąłem, nie odrywając głowy od zeszytów. Mimo wszelkich okoliczności, mam jeszcze odrobinę poczucia obowiązku i dla zabicia czasu i zajęcia myśli, odrabiam masę zadań i się uczę.
- Uczysz się?
- Powiedzmy.
- Mhm. - wychowawca usiadł obok mnie, biorąc przy tym głęboki oddech - Pogadamy?
- O czym?
- Popatrz na mnie. - westchnąłem, przenosząc niechętnie wzrok na mężczyznę - Rozmawiałem z Woojinem.. - wywinąłem oczami, zamykając przy tym gwałtownie książkę - Poczekaj, po co te nerwy?
- Domyślam się, że rozmawialiście o mnie.
- Woojin czytał twój zeszyt.. powiedział mi o tym, co chcesz zrobić..
- Mhm.. a co niby chcę zrobić?
- Po pierwsze, zmień ton.. wcześniej się tak nie zachowywałeś. - odetchnąłem, siadając z powrotem na swoim miejscu - Naprawdę czujesz się tak źle, że masz myśli samobójcze? - zamilkłem, odwracając przy tym wzrok. Nie sądziłem, że Woojin mnie wyda.. - Felix, to bardzo poważna sprawa.. Musisz ze mną porozmawiać.
- Nie muszę.
- Jesteś młodziutki, całe życie przed tobą.. Chcesz przekreślić całe swoje życie przez kłótnię z chłopakiem? - parsknąłem śmiechem, spoglądając mu w oczy.
- Pan siebie słyszy? Tu nie chodzi tylko o Changbina.. tu chodzi o to, jak jestem traktowany od 18-stu lat... o to, że Hongseok próbował zmusić mnie do seksu, kiedy byłem 12-letnim gnojkiem i to, że nie jestem w stanie udźwignąć już tego wszystkiego. To dla mnie za dużo.. - pan Park otworzył szeroko oczy, błądząc nimi wokół siebie.. Muszę przyznać, że wyglądało to przerażająco.
- O czym ty mówisz?
- Bałem się o tym mówić, ale już nie mogę.. nie mogę do cholery. Cały czas ktoś zawraca mi dupę i pyta się o Seoka, Changbina, dlaczego czuję się tak, a nie inaczej.. To już wie pan, dlaczego nie mówiłem przy Hongseoku ani słowa. On jest zdolny do wszystkiego, a ja za bardzo się go boję.
- Felix.. o tym trzeba porozmawiać z dyrekcją..
- Nie.. to się stało sześć lat temu..
- A ciągnie się za tobą do tej pory, nie dając ci normalnie funkcjonować. Zaufaj nam i z nami porozmawiaj... spróbuj chociaż, proszę cię.
- Nie.. proszę to uszanować.
- Przykro mi, ale nie mogę. Zależy mi na tobie dzieciaku.
- A mi zależy na świętym spokoju. - zacząłem zbierać swoje rzeczy. Nie cierpię takich przesłuchiwań. Może kiedyś lubiłem z nim rozmawiać, by się wygadać i poczuć chwilową ulgę, ale teraz nie mam na to kompletnie ochoty.
- Powiedz mi chociaż o tej sprawie z Hongseokiem.
- I tak pan już za dużo wie.
- Yongbok, nie żartuję. - powiedział bardzo stanowczo, wbijając mnie w ziemię. Przełknąłem głośno ślinę, unosząc niepewnie na niego wzrok - Mówisz o bardzo poważnych rzeczach, a ja, jako twój wychowawca muszę poznać prawdę. - skinąłem głową, zaciskając mocniej dłonie na trzymanych w nich książkach.
- Nie tutaj.
- Pójdziemy do mojego gabinetu, okej? - przytaknąłem, idąc w milczeniu za mężczyzną. Bardzo rzadko mówi do mnie moim prawdziwym imieniem. Są to naprawdę skrajne wypadki.. najczęściej właśnie, jak się zdenerwuje, a wiem, że wtedy nie ma z nim żartów - Proszę. - wszedłem do pokoju, stając na jego środku - Jak będziesz gotowy, to śmiało możesz zaczynać.
- Miejmy to za sobą.. - westchnąłem, czując jak zalewa mnie zimny pot - Chcę tylko żeby pan wiedział, że jak to dojdzie do Hongseoka, to on mnie zabije... wiem, co mówię..
- Zostanie to póki co między nami.. obiecuję ci to.
- Ufam panu.. - wziąłem głęboki oddech, czując jak serce odbija się mocno od mojej klatki piersiowej - Byłem z nim, jak miałem 12 lat. Zajmował się mną, poświęcał mi dużo uwagi i takie tam.. - położyłem książki na biurku, bawiąc się nerwowo palcami - A potem zaczął ćpać.. pamiętam, jak pan się na niego wściekał. Trochę było z nim problemów. - odwróciłem wzrok, oblizując przy tym nerwowo wargi - Zaczęło się niewinnie.. jak się zdenerwował to mnie wyzywał, czasem popchnął.. potem zaczął mnie bić, a ja mimo wszystko to znosiłem. No... a któregoś dnia zabrał mnie na spacer.. był pod wpływem jakiegoś gówna i zaczął się do mnie dobierać. Udało mi się uciec, ale bardzo się go wtedy bałem.. I od tamtego czasu nie daje mi kompletnie spokoju. To wszystko.. - Park nic nie odpowiedział. Podszedł jedynie do mnie, mocno mnie przytulając. Wiem, że mam w nim wsparcie.. zawsze miałem. Jakiś czas temu zamknąłem się po prostu na pomoc innych ludzi, bo wydawało mi się, że nikt nie przebije moich rozmów z Changbinem i jego złotych porad.
- Dlaczego mówisz mi o tym tak późno?
- Bałem się... wszystkiego się boję. - uniosłem na niego wzrok, czując cisnące się do oczu łzy - Odżyłem przy Changbinie.. zacząłem zapominać o tym dupku, a... a Hyung mnie zostawił.. czuję się tak gównianie..
- Teraz rozumiem..
- Nie wiem, dlaczego o tym panu mówię.. naprawdę nie wiem, ale boję się, że któregoś dnia zrobię coś głupiego i już nie będzie odwrotu.
- Boże.. - mężczyzna usiadł na biurku, zamyślając się - Więc uważasz, że jedyną osobą, która jest w stanie ci pomóc, jest ten Changbin, tak?
- Tak myślę..
- Musi ci na nim bardzo zależeć.
- Tak jest.. i jeśli do mnie nie wróci.. - spuściłem głowę, wycierając pospiesznie policzki - Mam dość tego płakania.
- Jeśli to ci w czymś pomaga, to płacz ile tylko chcesz.
- Nie.. naprawdę mam już tego dość. - wziąłem głęboki oddech, starając się wziąć w garść - Co ja powinienem zrobić? Co pan zrobiłby na moim miejscu?
- Walczyłbym o to, w co wierzę i o osobę, którą kocham.. Walczyłbym, choćby nie wiem co. I na pewno bym się nie poddawał.. wykreśl w ogóle to pojęcie ze swojego słownika.
- A skoro wiem, że już na początku bitwy jestem na przegranej pozycji?
- Nie jesteś.. a to nie jest początek Felix, tylko końcówka, która niedługo znajdzie swój szczęśliwy finał. Wiem to.. Walczysz o Changbina jak lew.. i wiem, że w końcu ci wybaczy, tylko uzbrój się w cierpliwość. - skinąłem głową, zajmując miejsce na krześle stojącym na wprost biurka.
- Poddanie się jest pójściem na łatwiznę?
- Dokładnie.. a ty nie idziesz na łatwiznę, Felix. Walczysz całe życie.
- A... powie mi pan, co będzie teraz z Hongseokiem?
- Muszę pomyśleć.. ale obiecuję ci, że już nigdy cię nie skrzywdzi.
- Domyślam się, że rozmawialiście o mnie.
- Woojin czytał twój zeszyt.. powiedział mi o tym, co chcesz zrobić..
- Mhm.. a co niby chcę zrobić?
- Po pierwsze, zmień ton.. wcześniej się tak nie zachowywałeś. - odetchnąłem, siadając z powrotem na swoim miejscu - Naprawdę czujesz się tak źle, że masz myśli samobójcze? - zamilkłem, odwracając przy tym wzrok. Nie sądziłem, że Woojin mnie wyda.. - Felix, to bardzo poważna sprawa.. Musisz ze mną porozmawiać.
- Nie muszę.
- Jesteś młodziutki, całe życie przed tobą.. Chcesz przekreślić całe swoje życie przez kłótnię z chłopakiem? - parsknąłem śmiechem, spoglądając mu w oczy.
- Pan siebie słyszy? Tu nie chodzi tylko o Changbina.. tu chodzi o to, jak jestem traktowany od 18-stu lat... o to, że Hongseok próbował zmusić mnie do seksu, kiedy byłem 12-letnim gnojkiem i to, że nie jestem w stanie udźwignąć już tego wszystkiego. To dla mnie za dużo.. - pan Park otworzył szeroko oczy, błądząc nimi wokół siebie.. Muszę przyznać, że wyglądało to przerażająco.
- O czym ty mówisz?
- Bałem się o tym mówić, ale już nie mogę.. nie mogę do cholery. Cały czas ktoś zawraca mi dupę i pyta się o Seoka, Changbina, dlaczego czuję się tak, a nie inaczej.. To już wie pan, dlaczego nie mówiłem przy Hongseoku ani słowa. On jest zdolny do wszystkiego, a ja za bardzo się go boję.
- Felix.. o tym trzeba porozmawiać z dyrekcją..
- Nie.. to się stało sześć lat temu..
- A ciągnie się za tobą do tej pory, nie dając ci normalnie funkcjonować. Zaufaj nam i z nami porozmawiaj... spróbuj chociaż, proszę cię.
- Nie.. proszę to uszanować.
- Przykro mi, ale nie mogę. Zależy mi na tobie dzieciaku.
- A mi zależy na świętym spokoju. - zacząłem zbierać swoje rzeczy. Nie cierpię takich przesłuchiwań. Może kiedyś lubiłem z nim rozmawiać, by się wygadać i poczuć chwilową ulgę, ale teraz nie mam na to kompletnie ochoty.
- Powiedz mi chociaż o tej sprawie z Hongseokiem.
- I tak pan już za dużo wie.
- Yongbok, nie żartuję. - powiedział bardzo stanowczo, wbijając mnie w ziemię. Przełknąłem głośno ślinę, unosząc niepewnie na niego wzrok - Mówisz o bardzo poważnych rzeczach, a ja, jako twój wychowawca muszę poznać prawdę. - skinąłem głową, zaciskając mocniej dłonie na trzymanych w nich książkach.
- Nie tutaj.
- Pójdziemy do mojego gabinetu, okej? - przytaknąłem, idąc w milczeniu za mężczyzną. Bardzo rzadko mówi do mnie moim prawdziwym imieniem. Są to naprawdę skrajne wypadki.. najczęściej właśnie, jak się zdenerwuje, a wiem, że wtedy nie ma z nim żartów - Proszę. - wszedłem do pokoju, stając na jego środku - Jak będziesz gotowy, to śmiało możesz zaczynać.
- Miejmy to za sobą.. - westchnąłem, czując jak zalewa mnie zimny pot - Chcę tylko żeby pan wiedział, że jak to dojdzie do Hongseoka, to on mnie zabije... wiem, co mówię..
- Zostanie to póki co między nami.. obiecuję ci to.
- Ufam panu.. - wziąłem głęboki oddech, czując jak serce odbija się mocno od mojej klatki piersiowej - Byłem z nim, jak miałem 12 lat. Zajmował się mną, poświęcał mi dużo uwagi i takie tam.. - położyłem książki na biurku, bawiąc się nerwowo palcami - A potem zaczął ćpać.. pamiętam, jak pan się na niego wściekał. Trochę było z nim problemów. - odwróciłem wzrok, oblizując przy tym nerwowo wargi - Zaczęło się niewinnie.. jak się zdenerwował to mnie wyzywał, czasem popchnął.. potem zaczął mnie bić, a ja mimo wszystko to znosiłem. No... a któregoś dnia zabrał mnie na spacer.. był pod wpływem jakiegoś gówna i zaczął się do mnie dobierać. Udało mi się uciec, ale bardzo się go wtedy bałem.. I od tamtego czasu nie daje mi kompletnie spokoju. To wszystko.. - Park nic nie odpowiedział. Podszedł jedynie do mnie, mocno mnie przytulając. Wiem, że mam w nim wsparcie.. zawsze miałem. Jakiś czas temu zamknąłem się po prostu na pomoc innych ludzi, bo wydawało mi się, że nikt nie przebije moich rozmów z Changbinem i jego złotych porad.
- Dlaczego mówisz mi o tym tak późno?
- Bałem się... wszystkiego się boję. - uniosłem na niego wzrok, czując cisnące się do oczu łzy - Odżyłem przy Changbinie.. zacząłem zapominać o tym dupku, a... a Hyung mnie zostawił.. czuję się tak gównianie..
- Teraz rozumiem..
- Nie wiem, dlaczego o tym panu mówię.. naprawdę nie wiem, ale boję się, że któregoś dnia zrobię coś głupiego i już nie będzie odwrotu.
- Boże.. - mężczyzna usiadł na biurku, zamyślając się - Więc uważasz, że jedyną osobą, która jest w stanie ci pomóc, jest ten Changbin, tak?
- Tak myślę..
- Musi ci na nim bardzo zależeć.
- Tak jest.. i jeśli do mnie nie wróci.. - spuściłem głowę, wycierając pospiesznie policzki - Mam dość tego płakania.
- Jeśli to ci w czymś pomaga, to płacz ile tylko chcesz.
- Nie.. naprawdę mam już tego dość. - wziąłem głęboki oddech, starając się wziąć w garść - Co ja powinienem zrobić? Co pan zrobiłby na moim miejscu?
- Walczyłbym o to, w co wierzę i o osobę, którą kocham.. Walczyłbym, choćby nie wiem co. I na pewno bym się nie poddawał.. wykreśl w ogóle to pojęcie ze swojego słownika.
- A skoro wiem, że już na początku bitwy jestem na przegranej pozycji?
- Nie jesteś.. a to nie jest początek Felix, tylko końcówka, która niedługo znajdzie swój szczęśliwy finał. Wiem to.. Walczysz o Changbina jak lew.. i wiem, że w końcu ci wybaczy, tylko uzbrój się w cierpliwość. - skinąłem głową, zajmując miejsce na krześle stojącym na wprost biurka.
- Poddanie się jest pójściem na łatwiznę?
- Dokładnie.. a ty nie idziesz na łatwiznę, Felix. Walczysz całe życie.
- A... powie mi pan, co będzie teraz z Hongseokiem?
- Muszę pomyśleć.. ale obiecuję ci, że już nigdy cię nie skrzywdzi.
*
<- Hyung, co robisz? Jak się czujesz?
Był późny wieczór. Leżałem w swoim łóżku, czytając książkę, jednak w pewnym momencie poczułem nagłą potrzebę napisania do Changbina. Nie myślałem o tym, czy powinienem to robić, czy nie. Musiałem to zrobić i tyle..
-> Piję z chłopakami
<- Nie przesadź
-> Niby dlaczego? Jestem dorosły
<- I dlatego właśnie, że jesteś dorosły, powinieneś wiedzieć, że alkohol nie jest rozwiązaniem.. Uważaj na siebie
-> Będę.. Hyunjin ma mnie odprowadzić do domu
Cisnąłem telefonem o łóżko, czując jak się we mnie gotuje. Dopiero ta wiadomość uświadomiła mi, jak bardzo jestem o niego zazdrosny.
- Hej.. co ty robisz? - mruknął zaspany Woojin, odkładając swoje notatki na szafkę nocną - Coś się stało? - poderwałem się z łóżka, narzucając na siebie sweter - Felix, co jest?
- Muszę się przejść.
- Ale coś się stało?
- Nie. - wyszedłem z pokoju, czując, że za moment eksploduję.
<- Spotykacie się? - dość długo nie odpisywał. Krążyłem nerwowo po piętrze, nie odrywając wzroku od telefonu.
-> Od jakiegoś czasu.
- Zajebiście.. - warknąłem, osuwając się po chłodnej ścianie. Nie mogłem złapać pełnego oddechu. Targały mną koszmarne emocje, których nie umiałem.. i chyba nawet nie chciałem opanować. W tym momencie było mi absolutnie wszystko jedno. Po mojej twarzy spływały łzy, które z każdą, kolejną minutą moczyły drewnianą podłogę - Nie wytrzymam.. - pociągnąłem nosem, kierując się bez namysłu do pokoju Hongseoka. Właśnie dowiedziałem się, że byłem dla niego nikim. Szybko zdążył się po mnie pocieszyć... za szybko. Gdy wszedłem do pokoju Seoka, który dzielił z trzema swoimi zwolennikami, uderzyła we mnie głośna muzyka i koszmarny smród papierosów.
- Ooo!
- Kogo ja widzę?! - bydło... podszedłem bliżej chłopaka, unosząc na niego zapłakane oczy. Ten pospiesznie zgasił papierosa, zeskakując z parapetu.
- Co jest?
- Daj mi coś.. - szepnąłem zachrypniętym głosem, wycierając przy tym policzki zbyt dużym swetrem.
- Co mam ci dać?
- Dać to on ci może Yongbok.. ale kopa w dupę!
- Stulcie pyski do cholery. - warknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co mam ci dać?
- Cokolwiek.. - spuściłem wzrok, szlochając przy tym, jak głupi.
- Mówisz o prochach? - gdy skinąłem głową, usłyszałem jedynie donośny śmiech jego kolegów - Sorry, ale nie ma opcji.
- Daj młodemu, jak chce!
- Powiedziałem "nie"... i nie będę się powtarzać.
- Ale dlaczego, Hyung? - Seok spojrzał na mnie, głęboko przy tym oddychając.
- Doskonale wiesz, dlaczego.
- Błagam cię..
- Luz, ja coś ci dam.
- Nic mu nie dawaj.
- Weź skończ.. Chce spróbować, niech spróbuje.
- Dokładnie.. nic młodemu nie będzie. - jeden z chłopaków wyciągnął z szafy woreczek z białym proszkiem, wręczając mi go z cwaniackim uśmieszkiem - Masz.. tylko nie przegnij, bo się przekręcisz.
- Dzięki..
- Zawsze do usług. - zaśmiał się, wracając do palenia fajki. Nie odrywając wzroku od tych przeklętych narkotyków, wyszedłem na korytarz, czując jak mdli mnie z nerwów.
- Stój do cholery. - zatrzymałem się, odwracając się leniwie w kierunku Hongseoka - Co się znowu stało?
- Daj mi spokój..
- Rozstałeś się z tym dupkiem?
- Dobrze mi tak, prawda? - pisnąłem niemalże, wbijając wzrok w podłogę.
- I dlatego chcesz ćpać?
- Nie twój zasrany interes.
- Nie rób tego. Wiem, co mówię Felix..
- Skończ... skończ mnie już męczyć. - spojrzałem mu w oczy, czując coraz większy spokój. Czułem po prostu, że patrzę na niego ostatni raz - Skończ Hongseok.
- Nie chcę po prostu, żebyś spieprzył sobie życie tak samo, jak ja.
- Ty mi już spieprzyłeś życie.. odpieprz się wreszcie. - nie ma sensu dalej kontynuować tej dyskusji. Poszedłem do łazienki, czując jak miota mną setka różnych emocji. Bałem się.. bardzo się bałem, ale nie miałem już siły walczyć z tym wszystkim. Jeszcze po tym, jak dowiedziałem się, że osoba, którą kocham, układa sobie życie z moim rywalem, poczułem jakby do mojej trumny był wbijany kolejny, chyba największy gwóźdź.
<- Jest mi cholernie przykro, że przez jeden błąd porzuciłeś mnie jak psa. Szybko się pocieszyłeś, Hyung. Mimo wszystko chcę, żebyś był szczęśliwy, bo na to zasługujesz, a skoro czujesz się szczęśliwy przy Hyunjinie, to co mogę powiedzieć? Życzę Wam powodzenia. Jeszcze raz, bardzo Cię przepraszam i chcę żebyś wiedział, że bardzo mocno Cię kocham i zawsze będę kochać, Binnie.
Odłożyłem telefon na posadzkę pod jednym z pryszniców, wysypując obok niego całą zawartość woreczka.
- Co ja wyprawiam.. - szepnąłem, wciągając wszystko, jak odkurzacz. Co za głupota.. "Nie przegnij, bo się przekręcisz". Na to szczerze mówiąc liczę. Nie musiałem długo czekać na efekty. Po chwili poczułem duszący mnie ból w klatce piersiowej. Klęcząc, nachyliłem się nad chłodną posadzką, łapczywie łapiąc powietrze - O Boże.. - jęknąłem, czując jak po moich wargach spływają ciepłe stróżki krwi. Wszystko ściskało mnie od środka. Czułem, jakby coś naprawdę silnego, skręcało wszystkie moje narządy. Starałem się sobie tłumaczyć, że to już moje ostatnie chwile i że za moment całe to cierpienie się skończy. Wtedy też usłyszałem, jak ktoś wchodzi do łazienki. Dwóch chłopaków rozmawiało ze sobą, śmiejąc się przy tym jak kompletni idioci.
- Cicho.. słyszysz?
- Co?
- Ktoś sapie, jak zwierzę. - zaśmiał się, przeszukując gwałtownie wszystkie prysznice - Może załapiemy się na porno za friko. - starałem się usiąść, ale kompletnie nie miałem na to siły. Moje całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa, jednocześnie tak niesamowicie boląc, że błagałem wręcz o nadejście śmierci. Zasłonka od prysznica, pod którym leżałem, nagle się odsłoniła. Nie miałem nawet pojęcia, kto mnie znalazł. Obraz przed moimi oczami był całkowicie zamazany - Yongbokie. - zaśmiał się chłopak, kucając przy mnie.
- Nie jest z nim dobrze..
- Naćpał się, kretyn. - zaśmiał się, wyjmując przy tym telefon - Nagram to.
- Pogięło cię? Trzeba po kogoś iść.
- Po kogo? Nawciągał się jakiegoś gówna na własne życzenie.
- Może i tak, ale ja nie mam zamiaru na to patrzeć. - po chwili po korytarzu rozległy się donośne nawoływania o pomoc. W tym momencie już sam nie wiedziałem, czego chcę. Otrzymać pomoc, czy po prostu odejść.. Nie zorientowałem się nawet, że chwilę wcześniej otrzymałem wiadomości od Changbina..
-> Nikim się nie pocieszyłem, Felix. To był żart.. beznadziejny, ale żart. A twoja wiadomość zabrzmiała jak pożegnanie.. Wszystko w porządku?
-> Felix, kurwa, odezwij się.
-> Rano do Ciebie przyjdę, okej? Proszę Cię, nie rób nic głupiego!
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Muszę się przejść.
- Ale coś się stało?
- Nie. - wyszedłem z pokoju, czując, że za moment eksploduję.
<- Spotykacie się? - dość długo nie odpisywał. Krążyłem nerwowo po piętrze, nie odrywając wzroku od telefonu.
-> Od jakiegoś czasu.
- Zajebiście.. - warknąłem, osuwając się po chłodnej ścianie. Nie mogłem złapać pełnego oddechu. Targały mną koszmarne emocje, których nie umiałem.. i chyba nawet nie chciałem opanować. W tym momencie było mi absolutnie wszystko jedno. Po mojej twarzy spływały łzy, które z każdą, kolejną minutą moczyły drewnianą podłogę - Nie wytrzymam.. - pociągnąłem nosem, kierując się bez namysłu do pokoju Hongseoka. Właśnie dowiedziałem się, że byłem dla niego nikim. Szybko zdążył się po mnie pocieszyć... za szybko. Gdy wszedłem do pokoju Seoka, który dzielił z trzema swoimi zwolennikami, uderzyła we mnie głośna muzyka i koszmarny smród papierosów.
- Ooo!
- Kogo ja widzę?! - bydło... podszedłem bliżej chłopaka, unosząc na niego zapłakane oczy. Ten pospiesznie zgasił papierosa, zeskakując z parapetu.
- Co jest?
- Daj mi coś.. - szepnąłem zachrypniętym głosem, wycierając przy tym policzki zbyt dużym swetrem.
- Co mam ci dać?
- Dać to on ci może Yongbok.. ale kopa w dupę!
- Stulcie pyski do cholery. - warknął, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co mam ci dać?
- Cokolwiek.. - spuściłem wzrok, szlochając przy tym, jak głupi.
- Mówisz o prochach? - gdy skinąłem głową, usłyszałem jedynie donośny śmiech jego kolegów - Sorry, ale nie ma opcji.
- Daj młodemu, jak chce!
- Powiedziałem "nie"... i nie będę się powtarzać.
- Ale dlaczego, Hyung? - Seok spojrzał na mnie, głęboko przy tym oddychając.
- Doskonale wiesz, dlaczego.
- Błagam cię..
- Luz, ja coś ci dam.
- Nic mu nie dawaj.
- Weź skończ.. Chce spróbować, niech spróbuje.
- Dokładnie.. nic młodemu nie będzie. - jeden z chłopaków wyciągnął z szafy woreczek z białym proszkiem, wręczając mi go z cwaniackim uśmieszkiem - Masz.. tylko nie przegnij, bo się przekręcisz.
- Dzięki..
- Zawsze do usług. - zaśmiał się, wracając do palenia fajki. Nie odrywając wzroku od tych przeklętych narkotyków, wyszedłem na korytarz, czując jak mdli mnie z nerwów.
- Stój do cholery. - zatrzymałem się, odwracając się leniwie w kierunku Hongseoka - Co się znowu stało?
- Daj mi spokój..
- Rozstałeś się z tym dupkiem?
- Dobrze mi tak, prawda? - pisnąłem niemalże, wbijając wzrok w podłogę.
- I dlatego chcesz ćpać?
- Nie twój zasrany interes.
- Nie rób tego. Wiem, co mówię Felix..
- Skończ... skończ mnie już męczyć. - spojrzałem mu w oczy, czując coraz większy spokój. Czułem po prostu, że patrzę na niego ostatni raz - Skończ Hongseok.
- Nie chcę po prostu, żebyś spieprzył sobie życie tak samo, jak ja.
- Ty mi już spieprzyłeś życie.. odpieprz się wreszcie. - nie ma sensu dalej kontynuować tej dyskusji. Poszedłem do łazienki, czując jak miota mną setka różnych emocji. Bałem się.. bardzo się bałem, ale nie miałem już siły walczyć z tym wszystkim. Jeszcze po tym, jak dowiedziałem się, że osoba, którą kocham, układa sobie życie z moim rywalem, poczułem jakby do mojej trumny był wbijany kolejny, chyba największy gwóźdź.
<- Jest mi cholernie przykro, że przez jeden błąd porzuciłeś mnie jak psa. Szybko się pocieszyłeś, Hyung. Mimo wszystko chcę, żebyś był szczęśliwy, bo na to zasługujesz, a skoro czujesz się szczęśliwy przy Hyunjinie, to co mogę powiedzieć? Życzę Wam powodzenia. Jeszcze raz, bardzo Cię przepraszam i chcę żebyś wiedział, że bardzo mocno Cię kocham i zawsze będę kochać, Binnie.
Odłożyłem telefon na posadzkę pod jednym z pryszniców, wysypując obok niego całą zawartość woreczka.
- Co ja wyprawiam.. - szepnąłem, wciągając wszystko, jak odkurzacz. Co za głupota.. "Nie przegnij, bo się przekręcisz". Na to szczerze mówiąc liczę. Nie musiałem długo czekać na efekty. Po chwili poczułem duszący mnie ból w klatce piersiowej. Klęcząc, nachyliłem się nad chłodną posadzką, łapczywie łapiąc powietrze - O Boże.. - jęknąłem, czując jak po moich wargach spływają ciepłe stróżki krwi. Wszystko ściskało mnie od środka. Czułem, jakby coś naprawdę silnego, skręcało wszystkie moje narządy. Starałem się sobie tłumaczyć, że to już moje ostatnie chwile i że za moment całe to cierpienie się skończy. Wtedy też usłyszałem, jak ktoś wchodzi do łazienki. Dwóch chłopaków rozmawiało ze sobą, śmiejąc się przy tym jak kompletni idioci.
- Cicho.. słyszysz?
- Co?
- Ktoś sapie, jak zwierzę. - zaśmiał się, przeszukując gwałtownie wszystkie prysznice - Może załapiemy się na porno za friko. - starałem się usiąść, ale kompletnie nie miałem na to siły. Moje całe ciało odmawiało mi posłuszeństwa, jednocześnie tak niesamowicie boląc, że błagałem wręcz o nadejście śmierci. Zasłonka od prysznica, pod którym leżałem, nagle się odsłoniła. Nie miałem nawet pojęcia, kto mnie znalazł. Obraz przed moimi oczami był całkowicie zamazany - Yongbokie. - zaśmiał się chłopak, kucając przy mnie.
- Nie jest z nim dobrze..
- Naćpał się, kretyn. - zaśmiał się, wyjmując przy tym telefon - Nagram to.
- Pogięło cię? Trzeba po kogoś iść.
- Po kogo? Nawciągał się jakiegoś gówna na własne życzenie.
- Może i tak, ale ja nie mam zamiaru na to patrzeć. - po chwili po korytarzu rozległy się donośne nawoływania o pomoc. W tym momencie już sam nie wiedziałem, czego chcę. Otrzymać pomoc, czy po prostu odejść.. Nie zorientowałem się nawet, że chwilę wcześniej otrzymałem wiadomości od Changbina..
-> Nikim się nie pocieszyłem, Felix. To był żart.. beznadziejny, ale żart. A twoja wiadomość zabrzmiała jak pożegnanie.. Wszystko w porządku?
-> Felix, kurwa, odezwij się.
-> Rano do Ciebie przyjdę, okej? Proszę Cię, nie rób nic głupiego!
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O cholera...
OdpowiedzUsuńDobra. Po przeczytaniu, że ten mu odpisał i na dodatek to był żart, I'm so done
OdpowiedzUsuńdlaczego ja to nadal czytam
OdpowiedzUsuńnie wiem
ogółem mam pytanie! czy jeśli byś pisala następne ff mógłby to być jakiś szip z nct? mejbi yuwin lub luwoo?
OdpowiedzUsuńmożna liczyć, że następne opowiadanie będzie Minchanem? naprawdę uwielbiam ten ship i chciałabym przeczytać coś od Ciebie z nimi w roli głownej ;;
OdpowiedzUsuń