6 października 2018

Tożsamość~cz.5 [Changbin&Felix]




- Kto ci to zrobił?! - gdy doszedłem pod dom Changbina, usłyszałem jego wyraźnie zaniepokojony głos. Wpadłem w jego ramiona, głęboko przy tym oddychając. Muszę przyznać, że dotarcie do niego w tym stanie było bardzo męczące i ponad moje siły - Trzeba cię zawieźć do szpitala.
- Nie. - spojrzałem na niego, czując jak jego lodowate dłonie dotykają mojej twarzy.
- Kto cię tak pobił? 
- Nie wiem..
- Chodź. - brunet złapał mnie w talii, prowadząc mnie ostrożnie do swojego domu - Jak to nie wiesz?
- Nie znam ich.
- Dużo ich było?
- Trzech. 
- Sukinsyny.. - chłopak wprowadził mnie do środka, prowadząc mnie do swojego pokoju - Na pewno nie masz z kimś na pieńku?
- Nie. 
- Trzeba to zgłosić na policję i zadzwonić po twoich rodziców.
- Nie.. Hyung, błagam, nie. - położyłem się na łóżku, biorąc głęboki oddech. Wszystko mi wirowało, jednak ból ciała był znacznie mniejszy.
- Przecież i tak zobaczą, jak wyglądasz.
- Ciągle się mijamy.. nawet nie zauważą. - poczułem, jak Changbin siada na łóżku. Po chwili jego dłonie zabrały się za zdejmowanie ze mnie bluzy - Co robisz?
- Muszę sprawdzić, jak wyglądasz.
- Nie teraz.
- Felix, nie dyskutuj. Chociaż w tej jednej kwestii ze mną nie dyskutuj. - burknął, pozbawiając mnie bluzy i koszulki. Wtedy też kątem oka dostrzegłem mój poranny liścik, powieszony na jego tablicy korkowej. Chyba właśnie ten symbol był dla mnie najlepszym lekarstwem.. - Jesteś cały w krwiakach.. - usiadłem niechętnie, nie odrywając przy tym wzroku od Changbina. Na jego twarzy malowała się złość pomieszana ze strachem o mnie.. Czułem, że się o mnie martwi. Pewnie na swój własny, niezidentyfikowany sposób, ale jednak.. - Powiedz coś w końcu. - oblizałem wargi, spuszczając przy tym wzrok. Powiedz coś? Co niby mam powiedzieć? Nic sensownego nie przychodzi mi teraz do głowy.. - A może ty mi nie mówisz całej prawdy, co?
- O czym ty mówisz?
- Wiem, że to nie jest moja sprawa i nie powinienem się w to mieszać, ale.. może twój ojciec.. 
- Zwariowałeś?
- Wiem, że to niewygodny temat..
- Przestań, okej? To nie mój ojciec..
- W ogóle nie mówisz o swoich rodzicach..
- A ty o swoich mi coś powiedziałeś? - spojrzeliśmy na siebie, zastygając w kompletnej ciszy. Hyung wziął głęboki oddech, przytakując.
- Okej, tutaj masz rację..
- Co ty nie powiesz. - burknąłem, narzucając na siebie bluzkę.
- Po prostu źle to wygląda.. i ewidentnie widać, że to nie jest jednorazowe pobicie. Te siniaki..
- Hyung, to tylko siniaki.. dajmy już sobie z tym spokój. - znów poczułem jego dłoń na swoim poobijanym policzku. Zamknąłem jedynie oczy, ciesząc się jego delikatnym dotykiem.
- Pamiętaj, że bez względu na wszystko, możesz mi powiedzieć o czym tylko chcesz.. 
- To samo tyczy się gestów i czynności?
- Co masz na myśli? - otworzyłem oczy, wbijając je w jego bladą twarz. Changbin obserwował mnie uważnie, jakby analizował mój każdy najmniejszy ruch czy gest - Co chcesz zrobić?
- Chcę zrobić coś, czego prawdopodobnie obydwoje będziemy żałować... a potem odejść.. 
- Ale Felix.. - zbliżyłem się do bruneta, muskając jego wargi najdelikatniej, jak mogłem. Moje serce automatycznie przyspieszyło do niesamowitego tempa, jednak mimo to nie chciałem za nic w świecie tego przerywać. Zdziwiony byłem, że ten nie przerwał tego pocałunku.. nie odsunął się, nie odepchnął mnie, nie zaprotestował. Trwał w takiej pozycji, w absolutnym bezruchu, dając mi swobodę działania. Gdy oderwałem się od jego warg, Hyung spojrzał na mnie przeszklonymi oczyma, głęboko przy tym oddychając - Nie odchodź. - szepnął, smakując ponownie moich ust. Usiadłem na nim dość niezdarnie, pieszcząc opuszkami palców jego twarz. Changbin podtrzymywał dół moich pleców, mrucząc przy tym z zadowolenia. Po chwili jego wargi znalazły się na mojej szyi, pieszcząc ją w tak cudowny sposób, że nie potrafiłem już pohamować emocji. Sapałem, pojękiwałem, co chwilę szeptałem jego imię, czując lekki uśmiech na jego buzi.
- Hyung.. 
- Hm? - chłopak przekręcił mnie na plecy, po czym zawisł nade mną, uważnie mnie obserwując.
- Nie powinniśmy. 
- Ale oboje tego chcemy, tak? - skinąłem głową, zatapiając się w jego wargach. Minęło zaledwie pięć minut, żebym nauczył się, czym jest miłość. Przez 18-naście lat walczyłem z tym pojęciem i w końcu, dzięki Changbinowi się tego nauczyłem. W moim mniemaniu jest to chęć bycia przy drugiej osobie, chęć bliskości, czułości, opieki nad nią.. Oddanie się w stu procentach, zaufanie.. Chcę dbać o mojego Hyunga, jak o największy skarb. Jest skarbem.. moim, prywatnym, największym na świecie, skarbem. Mam nadzieję, że nie jest to chwilowy popęd i że będę już przy nim na zawsze. Póki co to do mnie nie dociera. Nie wierzę w to, że się dzieje. Jestem szczęśliwy.. po prostu szczerze szczęśliwy. Jest to dla mnie nowe doznanie, dlatego czuję się tak nieswojo. Myślę jednak, że z czasem przywyknę do takiego uczucia.


*

- O czym myślisz? - uśmiechnąłem się, czując jak Hyung pieści nosem mój kark. Leżeliśmy wtuleni w siebie od ponad czterech godzin. W absolutnej ciszy.. myśleliśmy, całowaliśmy się, wymienialiśmy się uśmiechami, cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. Momentami nie mogłem uwierzyć w to, że jest przy mnie.. dopiero gdy Hyung całował mnie w czoło, nos, usta, policzki.. wierzyłem, że jest, a nie, że jestem bohaterem filmu science fiction.
- O tobie. 
- Tak? I co ciekawego wymyśliłeś?
- Jestem bardzo szczęśliwy, że przy mnie jesteś. - szepnąłem, całując jego dłonie. 
- Odwróć się do mnie. - przekręciłem się na plecy, widząc jego uśmiechniętą, rozpromienioną twarz - Jak się czujesz?
- Dobrze. 
- Nic cię nie boli?
- Nie żartuj.. o wszystkim przy tobie zapomniałem.
- Ale słodzisz. - mruknął, całując mnie przy tym w czoło - Masz buźkę w siniakach. 
- Niedługo zejdą. - zarzuciłem rękę na jego kark, wpatrując mu się w oczy - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne.
- Nie zostawiaj mnie... nigdy. 
- Felix..
- Mam tylko ciebie. - brunet przytaknął, głaszcząc mnie po policzku.
- Myślisz o mnie poważnie?
- Oczywiście, że tak.. Nie skrzywdzę cię Hyung.. nigdy. 
- Bądź ze mną szczery.. - przełknąłem z trudem ślinę, czując jak moje serce przyspiesza. Changbin przyłożył dłoń do mojej nagiej klatki piersiowej, delikatnie mnie po niej głaszcząc - Felix to nie jest koreańskie imię.. chcę wejść w coś poważnego z kimś, czyjego imienia nawet nie znam.. 
- Nie używam mojego prawdziwego imienia.
- Przepraszam, ale nie rozumiem tego.. 
- Nie, Hyung..
- Felix, ja oczekuję od drugiej osoby szczerości, rozumiesz? 
- Rozumiem.. nie podnoś głosu. - Changbin westchnął, przywierając do mnie czołem.
- Przepraszam.. powiedz mi tylko prawdę.
- Yongbok..
- Hm?
- Mam na imię Yongbok. - zacisnąłem powieki, czując wypływające spod nich łzy. Nie używałem tego imienia od pięciu lat.. brzydzę się nim. Mam z nim złe wspomnienia, które wiążą się z Hongseokiem i tym, co kiedyś mi robił. Odcinając się od niego, chciałem odciąć się też od swojej prawdziwej tożsamości. Nie zmieniałem tego w żadnych papierach, bo najzwyczajniej w świecie nie miałem do tego żadnych praw. Przyjąłem imię "Felix", udając przed samym sobą, że zaczynam wszystko od nowa i oszukując samego siebie, że od tamtego momentu wszystko będzie w porządku.. Dopiero teraz widzę, jakie to było głupie i absurdalne..
- Nie płacz. - szepnął, wycierając moje policzki - Przepraszam, że o to pytam, ale zrozum, że muszę znać prawdę. 
- Wiem.. po prostu mów do mnie "Felix", dobrze?
- Nie chcę... Yongbok mi się bardziej podoba. 
- Hyung, do cholery..
- Nie płacz już.. - oblizałem wargi, spoglądając na chłopaka - Dlaczego to wzbudza w tobie tyle emocji? 
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Proszę cię..
- Ja też cię proszę.. uszanuj to. - usiadłem, przecierając twarz dłońmi. I tak przyznając się przed nim do swojej prawdziwej tożsamości, kosztowało mnie to masę nerwów, choć wiem, że problem ten może wydawać się niesamowicie błahy. 
- Pogadaj ze mną. - brunet usiadł, całując mnie po ramionach. Odchyliłem jedynie głowę w tył, napawając się jego bliskością - Dlaczego ciągle udajesz kogoś, kim nie jesteś?
- Ciągle?
- Zasłaniasz piegi, używasz innego imienia..
- Bo tak jest prościej.
- Nie możesz robić tego całe życie.. Bądź sobą do cholery. 
- Chcesz znać prawdę, tak? - odwróciłem się w stronę chłopaka, wpatrując się w niego zapłakanymi oczyma. 
- Bardzo.. tylko błagam cię, nie płacz. - przytaknąłem, biorąc przy tym głęboki oddech. 
- Jak miałem 12 lat, zaufałem pewnemu chłopakowi. Cieszyłem się, że się mną opiekuje.. że poświęca mi masę swojego czasu.. sprawdza, jak się czuję, czy czegoś potrzebuję... Później ten chłopak bardzo się zmienił.. - zamilkłem, zawieszając się. Hyung złapał mnie za dłonie, delikatnie mnie po nich głaszcząc.
- Jak się zmienił?
- Miał wtedy 15-naście lat. Zmienił towarzystwo i zaczął ćpać... Obrażał mnie.. zaczął popychać.. czasami dostałem od niego w twarz.. A potem szedł na całość i lał mnie bez opamiętania. Byłem głupim dzieckiem i trwałem w tym wbrew sobie, byleby kogoś przy sobie mieć, kto zwróci na mnie odrobinę uwagi.. - westchnąłem, odwracając wzrok - Spędzaliśmy razem wieczór. Poszliśmy na spacer, żeby pogadać i.. generalnie spędzić ze sobą czas. Miałem 12 lat Hyung.. nieśmiały pocałunek z nim był dla mnie szczytem moich możliwości... a on chciał czegoś więcej. - Changbin ścisnął mocniej moje dłonie, siadając bliżej mnie - Był pod wpływem jakiegoś gówna i zaczął się do mnie dobierać. Prosiłem, żeby mnie zostawił, bo bardzo się go wtedy bałem.. Do tej pory, jak chodzę spać, słyszę w głowie jego ciężki oddech i to pieprzone, non stop powtarzające się "Yongbokie".. 
- Cii.. rozumiem. - wylądowałem w jego ramionach. Usiadłem okrakiem na jego nogach, wtulając twarz w jego szyję. Hyung okrył mnie kołdrą, drapiąc mnie po głowie - Nic ci nie zrobił, prawda?
- Uciekłem.. ale to wystarczyło..
- Okej, rozumiem... To on się nadal nad tobą znęca? - skinąłem jedynie głową - A twoi rodzice? Wiedzą o tym?
- Nie.. i niech tak zostanie. 
- Boże, minęło sześć lat.. co jest z tym chłopakiem nie tak?
- Nadal mu na mnie zależy.. 
- A tobie na nim?
- Nie żartuj. - burknąłem, mocniej się w niego wtulając - Byłem wtedy głupim dzieckiem. Nie miałem pojęcia, co to jest miłość i jak ona wygląda..
- A teraz wiesz?
- Wiem. - spojrzałem na niego, czując na ustach jego ciepłe wargi - Chcę dać ci wszystko, co najlepsze Binnie.. zasługujesz na to.
- Binnie. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku - Mam nadzieję, że kiedyś odwzajemnię to wszystko..
- Nic do mnie nie czujesz?
- Nie, to nie tak.. Chciałbym umieć mówić o uczuciach tak, jak ty. Nie umiem tego robić, przepraszam.
- Doświadczyłeś kiedyś w życiu bólu? Samotności? Koszmarnego strachu?
- Nie.
- A ja to czuję codziennie. Wydaje mi się, że przez to wszystko pragnę miłości i czułości tak zachłannie. - Changbin pocałował mnie, podtrzymując moją talię, którą pieścił ostrożnie opuszkami palców - Co do mnie czujesz?
- Nie umiem tego nazwać.
- Postaraj się. - chłopak wziął głęboki oddech, wpatrując mi się w oczy.
- Nie jesteś mi obojętny, Felix. Martwię się o ciebie.. chcę się tobą opiekować i spędzać z tobą czas.. Lubię, kiedy przy mnie zasypiasz.. Pociągasz mnie w dziwny sposób, którego nie jestem w stanie zrozumieć. Nigdy nie czułem czegoś takiego w stosunku do innych osób. - zetknąłem się z nim czołem, zamykając przy tym oczy. Nie wiem, jak mam rozumieć jego słowa.. pierwszy raz nie potrafię logicznie przeanalizować tego, co ktoś do mnie powiedział.
- Nie chcę się w tobie zakochać i zostać skrzywdzonym.. Nie zniósłbym tego.
- Nie zrobię niczego, co by cię zraniło.
- Całowałeś mnie Hyung.. to mi wystarczy.
- W takim razie utwierdź mnie w przekonaniu, że zrobiłem dobrze. - szepnął, po czym wbił się w moje wargi, kładąc mnie na łóżku. Objąłem go w pasie nogami, odwzajemniając jego czułe pocałunki. Moje dłonie musiały cały czas dotykać jego twarzy, by mieć pewność, że Changbin rzeczywiście jest przy mnie i że to wszystko nie jest wytworem mojej chorej wyobraźni. Wtedy moich uszu dobiegł dźwięk mojego telefonu, który mimo maksymalnie stłuczonej szybki, wciąż całkiem nieźle funkcjonował.
- Muszę odebrać. - wysapałem, szukając go po łóżku.
- Daj sobie spokój. - Binnie nie chciał się ode mnie odkleić, a ja nie chcąc go stracić, nie potrafiłem przerwać tego, co robił.
- Muszę. - przyłożyłem telefon do ucha, czując wilgotne wargi chłopaka na swojej szyi i nagich obojczykach - Halo?
- Wracasz do domu w tej chwili. - wychowawca. Dlaczego w tamtym momencie nie zrobił na mnie żadnego wrażenia?
- Nie mogę.. - jęknąłem, czując jak chłopak zasysa się na mojej skórze - Jestem zajęty. - odłożyłem telefon, ponownie wbijając się w wargi mojej osobistej bryły lodu - Dołożyłeś mi kolejnego siniaka.
- A czy robienie go było bolesne?
- Nie.. bardziej przyjemne. - oblizałem usta, wpatrując się w niego z ogromną miłością. Patrząc na jego buzię, czułem przyjemny ścisk w żołądku, a serce biło tak szybko, że chyba nic nie było w stanie go uspokoić. Mimo to, mówienie mu o tym, że poczułem do niego coś więcej jest chyba nie na miejscu, zważywszy na fakt, że on nie czuje do mnie praktycznie nic - Pokażę ci. - mówiąc to, przyciągnąłem go do siebie, całując go po szyi. Hyung jednak wtulił się we mnie, głęboko przy tym wzdychając.
- Masz coś w sobie dzieciaku. - przytuliłem go, obdarowując co chwilę jego czoło, buziakami.
- Skoro mam coś w sobie, to proszę cię.. nie zostawiaj mnie nigdy. 
- Tak bardzo boisz się samotności?
- Doświadczam jej codziennie i mam już po prostu dość. 
- Ile byłbyś w stanie zrobić, żebym był przy tobie?
- Zrobiłbym wszystko.. 
- Nawet jeśli bym cię lał i uważał za nic? - w moich oczach stanęły łzy. Changbin spojrzał na mnie uważnie, czekając na odpowiedź. Wyglądał na takiego, jakby od tej jednej odpowiedzi zależało absolutnie wszystko..
- Nie robiłbyś czegoś takiego.. nie jesteś potworem. 
- Zadając to pytanie wyszedł ze mnie nieczuły dupek.. Felix, ja nie dam rady.
- Dasz. - usiadłem gwałtownie, uważnie mu się przyglądając - Dasz, nie mów tak. - znów wpakowałem mu się na kolana, wczepiając się w niego niczym pijawka - Ale jeśli mamy się rozstać, powiedz mi to teraz.
- Tego też nie dam rady zrobić. 
- W końcu się do mnie przekonasz, Hyung. A.. a jeśli nie, to zniknę, obiecuję..


*

                    Wróciłem do domu późnym wieczorem. Miałem w głowie tysiące myśli, które chciałem jak najszybciej przelać na kartki zeszytu. Myśli związane z Changbinem, Hongseokiem, chwilowym szczęściem i ponowną niepewnością. Gdy wszedłem na teren domu dziecka, zobaczyłem wychowawcę siedzącego na jednej z ławek. Palił papierosa, nie odrywając ode mnie wzroku. Czułem, że porządnie mi się oberwie.. w sumie zasłużyłem, bo nie tak się umawialiśmy, ale są pewne rzeczy, których nie da się zaplanować..
- Dobry wieczór.. - mężczyzna rzucił papierosa na ziemię, po czym nadepnął go, kierując się do środka. Przekaz był jasny.. Gdy weszliśmy do jego gabinetu, ten oparł się o biurko, mierząc mnie wzrokiem - Przepraszam.
- Jesteś cały w siniakach.. Oczywiście nadal będziesz się upierał, że to nic takiego i że to twoja sprawa, tak? 
- Nie ma o czym mówić.
- Tak myślałem. - westchnął, wyjmując telefon z kieszeni, który ostentacyjnie położył na biurku - Twoja relacja z Changbinem nie jest zdrowa.
- Słucham? Ale to nie on mnie pobił..
- Na drugi raz radzę ci się rozłączyć, po rozmowie z kimś. - otworzyłem szerzej oczy, czując jak robi mi się gorąco - Wiem, że jesteś zagubionym i samotnym dzieciakiem, ale takie płaszczenie się przed kimś..
- Przed nikim się nie płaszczę.
- Takie płaszczenie się przed kimś jest gorsze niż życie w samotności, rozumiesz? 
- To pan niczego nie rozumie.
- To mi wytłumacz! Wytłumacz mi skąd te siniaki, co? Kto się nad tobą tak znęca?! Dlaczego uciekasz z domu bez słowa, omijasz lekcje i całe dnie spędzasz u chłopaka, który cię zrani?! Co się z tobą dzieje, dzieciaku?! - przełknąłem z trudem narastającą w gardle gulę, widząc jak z mężczyzny schodzi powietrze - Boże, przepraszam.. przepraszam Felix, po prostu się o ciebie martwię.
- Wie pan co? - oblizałem wargi, czując spływającą po policzku łzę - Czasem słowa bolą znacznie bardziej niż to. - mówiąc to, uniosłem bluzę do góry, pokazując przed wychowawcą swoje poranione ciało - I to słowa osoby, którą uważałem za bliską. 
- Felix. - nie chciałem go dłużej słuchać. Ruszyłem w stronę drzwi, chcąc jak najszybciej zniknąć mu z oczu. Chciałem uciec, ale nie wiedziałem dokąd. Do pokoju, w którym nie będę mógł wyrzucić z siebie emocji? Do Changbina, przytłaczając go swoimi ciągłymi wizytami? Co ja mam do cholery ze sobą zrobić? - Felix, posłuchaj mnie, proszę.. 
- Dobranoc. - warknąłem, zamykając z hukiem drzwi. Nie mogę doczekać się dnia, w którym opuszczę ten dom, zamykając za sobą równie mocno wrota do tego przeklętego piekła..





~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze: