24 października 2018

Tożsamość~cz.11 [Changbin&Felix]




                     Oderwałem się od warg Changbina, wbijając wzrok w jego piękne, błyszczące oczy. Jego ciężki, ciepły oddech okalał moją twarz, a mocno bijące serce solidaryzowało się z moją klatką piersiową, do której przylegał. Ułożyłem dłoń na jego mokrej twarzy, pieszcząc ją kciukiem. Uwielbiam go w takim wydaniu.. uwielbiam go w każdym wydaniu. Kocham to, jak na mnie patrzy, jak do mnie mówi, jak szepcze moje imię, jak mnie dotyka.. Lubię czuć jego bliskość.. tak intymną, czułą.. po prostu naszą..
- Kocham cię. - szepnąłem, całując kącik jego ust. Hyung jedynie posłał mi ciepły uśmiech, obdarowując moje czoło długim buziakiem.
- Nie przesadziłem?
- Nie żartuj. - uśmiechnąłem się, wtulając go w swoje nagie ciało - Możesz mnie w ogóle nie wypuszczać z łóżka.
- No właśnie wiem! - zaśmiał się, wygodniej się na mnie układając - Z tobą to nie ma końca. 
- Pf.. powinieneś być zadowolony.
- Jestem. Oczywiście, że jestem. 
- To daj dzióbka. 
- Daj dzióbka. - przedrzeźnił mnie, przywierając do mnie wargami. Czułem, jak moje ciało roztapia się pod wpływem jego czułości. Owinąłem ręce wokół jego karku, mrucząc przy tym z zadowolenia jak kot. Jego dłoń pieściła moją talię, przez co co chwilę wiłem się pod jego ciałem.
- Dzieeeeń dobryyyy! - Changbin zeskoczył ze mnie, po czym oboje wbiliśmy wzrok w stojących w drzwiach zadowolonego Jisunga oraz Chana.
- Co wy tu cholery robicie? - Changbin sięgnął po leżące na ziemi bokserki, pospiesznie się ubierając.
- Przyszliśmy z soju. - Chan uniósł do góry reklamówkę z alkoholem, nie odrywając przy tym ode mnie wzroku.
- Noo... także koniec zabawy chłopaki i pijemy. - Jisung rozłożył się na łóżku, chichocząc.
- Spoko, tylko.. wyjdźcie na chwilę, okej? Felix musi się ubrać. 
- Wszyscy mamy to samo.
- Jisung, nie żartuj... chodź, poczekamy. - pouczył go Chan, wskazując mu drogę do wyjścia.
- Ale dramatyzujecie.. - westchnął blondyn, opuszczając zaraz po tym pokój mojego chłopaka.
- W porządku? - skinąłem głową, szukając w absolutnym amoku swoich ubrań - Felix.. - usiadłem na łóżku, nakładając trzęsącymi się dłońmi, swoje bokserki - Hej, zaczekaj. - brunet złapał mnie za ręce, uważnie mi się przyglądając - Co się dzieje?
- Nic.. po prostu jestem trochę w szoku. 
- Nic się nie stało. Niczego przecież nie widzieli. 
- Przyłapali nas w łóżku.. to takie upokarzające.. 
- Upokarzające? To takie dziwne, że ludzie, którzy są ze sobą, chodzą ze sobą do łóżka?
- Nie.. - westchnąłem, narzucając na siebie koszulkę - Po prostu zrobiło mi się głupio. 
- Nie przesadzaj. - szepnął, całując mnie - Przy nich nie musisz się niczego wstydzisz. - Hyung nałożył bluzę, otwierając drzwi do swojego pokoju - Chodźcie. - chłopaki pili bardzo długo. Rozmawiali, śmiali się, słuchali głośno muzyki.. a ja siedziałem z boku, przyglądając się temu wszystkiemu. Chciałem się napić, ale oczywiście Hyung mi nie pozwolił, bo "bierzesz leki", "jesteś za młody", "jesteś podatny na uzależnienia" i tak w kółko.
- Nie pij już. - usiadłem za Changbinem, opierając głowę na jego ramieniu - Binnie..
- Hm?
- Nie pij tyle.
- Oooo Binnie, jak uroczo. - zaśmiał się Jisung, targając mojego chłopaka za policzek.
- Wal się. - Hyung zaśmiał się, odtrącając jego rękę. Po chwili odwrócił głowę, dając mi buziaka w policzek - Jutro jest niedziela.. mogę sobie popić.
- Możesz.. ale nie musisz. - westchnąłem, wtulając się w jego plecy. Byłem już zmęczony i chciałem iść spać. Irytował mnie duszący zapach alkoholu, który unosił się w całym pokoju. Wkurzało mnie to, że Changbin nie poświęca mi uwagi, tylko non stop rozmawia z chłopakami. Wiem, że są przyjaciółmi, ale ja jestem jego chłopakiem do cholery. To też do czegoś zobowiązuje.
- Wszystko okej? - zaczepił mnie Chan, szturchając moje ramię.
- Mhm.
- Wyglądasz na zmęczonego..
- Nie, jest okej.. naprawdę. - wymusiłem uśmiech, całując kark mojego chłopaka. Nie mogę się już pohamować. Chcę w końcu wskoczyć z nim do łóżka i się do niego poprzytulać.
- A powiedz mi Binnie.. - zaśmiał się Jisung - Jak tam z Hyunjinem? - gdy usłyszałem jego imię coś we mnie pękło. Odsunąłem się od Changbina, siadając po drugiej stronie łóżka. Niby wczoraj nasze relacje były naprawdę w porządku, ale to nie zmienia faktu, że jestem o niego potwornie zazdrosny.
- Kiepsko..
- To znaczy?
- Spał tu wczoraj. Ojciec go znowu zlał jak psa. 
- I przyszedł tutaj.. no no. - chłopak położył się na łóżku, zamykając przy tym oczy - Coś musi być na rzeczy. 
- No.. jestem jego kumplem. Logiczne, że mu pomagam.
- Aaa przestań chrzanić. Doskonale wiesz, że na ciebie leci, a udajesz, że tego nie widzisz. - wziąłem głęboki oddech, starając się nie wybuchnąć, po czym zerwałem się z łóżka, idąc w kierunku drzwi.
- Felix.. - trzasnąłem drzwiami, kierując się krętymi schodami w stronę wyjścia. Mam dość ciągłego słuchania historyjek o Hyunjinie.. po prostu mam dość. Nawet świętemu skończyłaby się już cierpliwość - Stój do cholery. - wyszedłem na dwór, czując jak uderza we mnie fala zimnego, wilgotnego powietrza. Ulica, na której mieszka mój chłopak była lekko oświetlona, jednak blask lamp przysłaniała gęsta jak zupa, mgła - Felix. - Changbin złapał mnie za rękę, gwałtownie mnie zatrzymując - Co ty do cholery wyprawiasz?
- Przejdę się.. a wy pogadajcie sobie o Hyunjinie.
- Znowu zaczynasz?
- Nie.. właśnie kończę. - wyrwałem rękę z jego uścisku, wpatrując się z niego ze złością w oczach - Boli mnie ciągłe słuchanie o nim, rozumiesz?
- Felix, przesadzasz..
- Nie, nie przesadzam. Jisung chyba nie bez powodu ciągle o nim mówi. 
- Zna go.. zapytał po prostu, jak się czuje.
- Tak? Mam zacytować, co powiedział? - chłopak podszedł do mnie, łapiąc mnie ostrożnie za twarz - Puszczaj.
- Przestań się tak zachowywać, błagam cię.
- Jak? Jestem o ciebie cholernie zazdrosny, bo mi na tobie zależy, dociera?
- A co ty, masz mnie za idiotę? Rozumiem to, serio.. ale to, co ty wyprawiasz, to już lekkie przegięcie. - spuściłem wzrok, czując jak robi mi się potwornie wstyd.
- Przyjąłem.. 
- Felix, nie zrozum mnie źle..
- Daj spokój. - oblizałem wargi, zerkając niepewnie w oczy chłopaka - Jutro przyjdę po rzeczy.
- Co?
- To, co słyszysz.. pójdę do bidula, a jutro odbiorę swoje rzeczy. 
- Nie zgadzam się na to.. zostajesz u mnie. 
- Changbin..
- Chodź tu. - chłopak złapał mnie za ramiona, mocno mnie przytulając - Przepraszam.. nie bądź na mnie zły. 
- Nie jestem zły.. Nie wiem po prostu, jak mam to wszystko rozumieć..
- To znaczy?
- Boję się, że coś przede mną ukrywasz. 
- Nie ufasz mi?
- Ufam.. tylko jak ciągle słyszę o Hyunjinie i o tym, że każdy widzi, że on na ciebie leci.. może mi się pomieszać w głowie.
- Zapewniam cię, że nic mnie z nim nie łączy... nic, przysięgam. 
- Hyung.. mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne.
- Nie chcę słyszeć nigdy więcej, ani słowa o Hyunjinie.. Rozmawiaj z nim i pomagaj mu, kiedy mnie nie ma w pobliżu. 
- Aż tak cię to boli? - skinąłem jedynie głową, widząc wychodzących z domu, przyjaciół Changbina.
- Wszystko w porządku? - zapytał Chan, podchodząc bliżej nas.
- Tak.. rozmawiamy.
- Felix, sorki.. - wymamrotał porządnie już napity Jisung - Pijany jestem.. nie wiem, co mówię. 
- Pijani ludzie mówią prawdę. - westchnąłem, czując jak mój chłopak mocno mnie obejmuje.
- Wiesz.. może i Hyunjin leci na naszego Changbina, ale spójrz na niego.. no spójrz. On świata poza tobą nie widzi.
- Zamknij się. - zaśmiał się lekko zażenowany Chan, odciągając od nas swojego pijanego kolegę - Chodź już do domu. 
- Ale wy się nie kłóćcie przeze mnie.
- Nie kłócimy się kretynie. - Changbin uderzył blondyna w ramię, uśmiechając się - Wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
- Idźcie już spać dzieciaki. - powiedział Chan, łapiąc Jisunga w pasie - My spadamy. 
- Uważajcie na siebie.
- Luuuuz. - Hyung złapał mnie za rękę, posyłając mi przy tym uroczy uśmiech.
- Chodź do domu. - westchnąłem, odprowadzając wzrokiem chłopaków. Jisung coś wie, czuję to.. Będę musiał jakoś się z nim skontaktować, żeby wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji na temat relacji mojego chłopaka z Hyunjinem - Felix, mówię do ciebie.
- Tak, słyszę. - nie da mi to spokoju. Nie twierdzę, że mieli ze sobą jakąś niesamowicie głęboką i intymną relację, ale wcale bym się nie zdziwił, jakby się kiedyś pocałowali... albo dotykali.. aishh, na samą myśl mnie skręca. Może być też tak, że niepotrzebnie się nakręcam, ale lepiej być czujnym.. Gdy weszliśmy do pokoju chłopaka, uderzył we mnie ciężki, duszący niemalże zapach alkoholu - O fu. 
- Otwórz okno. - w momencie, kiedy sięgnąłem do klamki, by otworzyć okno, poczułem jak Hyung zachodzi mnie od tyłu, oplatając swoje ręce wokół mojego brzucha. Po chwili jego wargi przywarły do mojej szyi, pieszcząc ją w niezwykle subtelny, niemalże niewyczuwalny sposób.
- Co robisz? - szepnąłem, zamykając przy tym oczy. Moje dłonie zjechały na ręce Changbina, dotykając delikatnie jego skóry - Binnie..
- Bardzo cię kocham. - mruknął, całując mój kark, szyję oraz jedno z uszu. Odchyliłem odruchowo głowę, oblizując przy tym wargi. Mówiłem wam setki razy, że kocham gdy jest taki czuły wobec mnie, ale powiem to jeszcze raz. Jego bliskość jest najlepszą rzeczą na świecie, dającą mi masę siły i zapewniającą mi poczucie bezpieczeństwa - Przysięgam, że mnie i Hyunjina nic nie łączy.. przyrzekam ci to, Felix. 
- Nie mówmy o tym. - spojrzałem na niego, odwracając się przodem w jego kierunku. Hyung rzucił się niemalże na mnie, całując moją szyję niesamowicie zachłannie, podczas gdy jego ręce zdejmowały ze mnie pospiesznie koszulkę - Hej.. Hyung..
- Mm?
- Poczekaj.
- Na co tu czekać? - wysapał, dobierając się do moich spodni.
- Nie chcę.
- Hm?
- Nie mam ochoty. - chłopak uniósł na mnie wzrok, głęboko przy tym oddychając.
- Przepraszam... przepraszam. - przełknął dość głośno ślinę, całując mnie w czoło. Złapałem go za rękę, pieszcząc ją kciukiem - Chodzi o Hyunjina?
- Nie. Chciałbym się po prostu do ciebie przytulić. - Binnie skinął głową, głęboko przy tym wzdychając - Przepraszam.. jeśli masz ochotę na seks, to nie ma sprawy.
- Zwariowałeś? Też musisz mieć na to ochotę. - stanąłem przed chłopakiem, po czym zacząłem go rozbierać, nie odrywając wzroku od jego błyszczących oczu - Nie rób tego. 
- Jest późno i najwyższa pora iść spać, prawda?
- O czym ty mówisz? - rozpiąłem jego spodnie, po czym zsunąłem je z niego, wraz z bokserkami.
- Zawsze śpimy nago. - Changbin zaśmiał się, obdarowując mnie czułym całusem.
- Chyba bardzo to lubisz. - potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy, przykładając dłoń do jego spokojnie bijącego serca.
- Czuję wtedy jakbyśmy byli jednością. - uśmiechnąłem się pod nosem, unosząc na niego wzrok - Uważam, że nasza relacja jest bardzo wyjątkowa. 
- Wyjątkowa, bo jesteś jej częścią. - chłopak złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w stronę łóżka.
- Razem tworzymy tą relację.. Razem, Hyung. - szepnąłem, mocno się do niego przytulając. Rozmawialiśmy do białego świtu. Uwielbiam z nim rozmawiać. Kocham znać jego zdanie na każdy temat.. jest taki mądry.. w każdej rozmowie przekazuje mi jakąś myśl, która na pewno zostanie w mojej głowie do końca życia. A nawet gdy ze zmęczenia zapadnie między nami cisza, jest ona na swój sposób wyjątkowa. Słucham wtedy jego oddechu, wczuwam się w rytm bicia jego serca, analizuję ruchy jego klatki piersiowej. Pragnę znać na wylot każdy jego, najmniejszy detal.


*

                       Grudzień. Uwielbiam ten miesiąc, mimo że zawsze czułem się w nim niesamowicie samotnie. Dostałem jednak od mojego chłopaka zaproszenie na świąteczny obiad i wyczekuję go już niemalże z zapartym tchem... jak dziecko. 
                     Wyszedłem na korytarz bidula, kierując się na stołówkę. Byłem głodny jak wilk i nie mogłem już doczekać się kolacji. Miałem w planach udać się po niej do Changbina.. może dlatego byłem taki szczęśliwy?
- Dobra, zrozumiałem! 
- Nie krzycz.
- Puść mnie, sam wyjdę. - zmarszczyłem brwi, słysząc tradycyjnie wściekły głos Hongseoka. 
- Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz naszą decyzję. 
- Pozwę was, obiecuję wam to. - o czym on mówi? Podbiegłem pod gabinet dyrektorki, widząc jak wychodzi z niej obładowany torbami Seok. 
- Co się dzieje? - spojrzałem na niego wielkimi oczyma, czując jak grunt osuwa mi się spod nóg. 
- Oo Felix.. dzięki tobie zostałem wypieprzony z bidula. 
- Co?
- Przestań Hongseok, to nie jest jego wina. - warknął nasz wychowawca.
- Ale jak to? Co teraz z tobą będzie? 
- Ooo.. teraz się tym przejmujesz?
- Hyung..
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim na mnie doniosłeś dupku. - chłopak wziął wszystkie swoje rzeczy, idąc w kierunku wyjścia. Zamurowało mnie. Nienawidzę go, ale nie powinno się wyrzucać stąd kogokolwiek, bez wcześniejszego zapewnienia mu nowego startu.
- Co wy zrobiliście? - spojrzałem na pana Parka, widząc lekkie zdziwienie na jego twarzy.
- To dorosły facet, który powinien odejść stąd trzy lata temu. Trochę cię nie rozumiem, Felix.. 
- Tu nie ma czego rozumieć. Tak się nie powinno robić.
- Wreszcie da ci święty spokój.
- Teraz? Naprawdę? - słysząc trzask głównych drzwi, olałem pana Parka, biegnąc pospiesznie za chłopakiem. Nie mam pojęcia dlaczego tak przejąłem się jego odejściem. Jakby nie patrzeć, był nieodłącznym elementem mojego życia. Dziwnie to teraz stracić - Hongseok, zaczekaj!
- Odwal się.
- Ale to nie moja wina. - złapałem go za rękę, tym samym go zatrzymując - To nie jest moja wina.. 
- Wiesz co? - chłopak spojrzał na mnie, oblizując przy tym wargi - Mogę wylądować w jakim przytułku, serio.. wszystko mi jedno.
- Więc o co chodzi?
- Jestem wściekły, bo wiem, że to jest ostatni dzień, kiedy cię widzę. - w moim gardle narosła ogromna gula, której nie byłem w stanie przełknąć. 
- Przecież.. od samego początku wiedziałeś, że kiedyś to nastąpi.
- Nie.. do samego końca łudziłem się, że będziesz ze mną i odejdziemy stąd razem. 
- Nie chrzań, błagam cię.. 
- Nie cierpię cię, ale będę za tobą cholernie tęsknić. - uniosłem na niego wzrok, czując jak coś we mnie pęka. Seok ułożył dłoń na moim policzku, ostrożnie się do mnie zbliżając - Pożegnaj się ze mną, jak należy.
- Nie mogę. 
- Możesz.. kto się o tym dowie?
- Jestem z Changbinem.
- Pf.. błagam cię. - zadrwił, wbijając się w moje wargi. Wspiąłem się jedynie na palce, będąc pod jego kontrolą. Chciałem to przerwać, ale nie potrafiłem. Hongseok trzymał mnie w talii, całując mnie niesamowicie zachłannie.. dokładnie tak, jak w przypadku ostatniego już, pożegnalnego pocałunku. 
- Dość. - odwróciłem głowę, czując niesamowicie szybko bijące serce. Hyung jedynie zaśmiał się, sięgając po swoje rzeczy.
- Właśnie zdradziłeś swojego zasranego Changbina. - szepnął mi do ucha, po czym zaczął się oddalać w kierunku bramy. Ma rację.. zacisnąłem dłonie w pięści, czując napływające do oczu łzy. Co za dupek... pieprzony, egoistyczny, zakłamany dupek. Zrobił to specjalnie, z pełną premedytacją, chcąc zostawić mnie z ogromnym poczuciem winy. Udało mu się to.. 
                             
          
*

- Co z tobą, Felix? - mruknął mi do ucha mój chłopak, przytulając mnie już od dobrej godziny. 
- Hm?
- Coś się stało?
- Nie.
- Jesteś strasznie smutny, odkąd tu przyszedłeś. 
- Gorszy dzień. - westchnąłem, wygodniej się o niego opierając - Przepraszam.
- Każdy ma prawo do gorszego dnia. - szepnął, całując mnie w szyję.
- Hyung..
- Tak?
- Kocham cię. - odwróciłem głowę w jego kierunku, wpatrując się z uwagą w jego oczy. 
- Wiem to. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku - Też cię kocham. - nie potrafiłem się nawet uśmiechnąć. Mam potworne wyrzuty sumienia - Aishh... nie mogę patrzeć na ciebie, jak jesteś taki smutny. 
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj.. mam coś dla ciebie.
- Hm? - chłopak wstał z łóżka, podchodząc do swojego biurka.
- Mam nadzieję, że to ci poprawi humor. - uśmiechnął się szeroko, wręczając mi kopertę A4. 
- Co to?
- Sam zobacz. - zajrzałem do koperty z ogromnym zaciekawieniem. Nie znalazłem w niej jednak nic, poza stertą dokumentów i jakiś zdjęć - I jak?
- Chyba nie rozumiem. - zacząłem przeglądać zdjęcia, na których widniał jakiś młody chłopak i dwójka, około 50-letnich ludzi - Kto to?
- Twoja rodzina. - zdjęcia, które znajdowały się w moich dłoniach, wypadły na łóżko w jednej chwili. Ta informacja uderzyła we mnie z ogromną siłą.. - Felix.. - Hyung usiadł obok mnie, łapiąc mnie za sparaliżowane strachem, ramiona - Co się dzieje?
- To żart?
- Nie, ja.. zrobiłem to dla ciebie.. Park mi pomagał.. - poderwałem się z łóżka, z trudem hamując łzy. Chodząc nerwowo po pokoju, byłem pewien, że wychodzę w końcu w nim dziurę - Felix..
- Znalazłeś moich rodziców.. - szepnąłem, rozklejając się - A podszedłeś do tego tematu z taką lekkością, jakbyś rzucił mi przed oczami ulotkę z pizzerii i powiedział, że zamówiłeś Margheritę! 
- Hej, uspokój się. - brunet podszedł do mnie, mocno mnie przytulając - Przepraszam. Mogłem cię jakoś na to przygotować. 
- Mogłeś! Ale tego nie zrobiłeś! 
- Przepraszam. - szepnął, głaszcząc mnie po głowie - Chciałem dobrze, przepraszam..
- Wiem. - zacisnąłem dłonie na materiale koszulki, spoczywającej na jego plecach, wyjąc przy tym w tak ordynarny wręcz sposób, jakby ktoś odzierał mnie żywcem ze skóry.
- Boże, przepraszam... Nie płacz.
- Ja.. - spojrzałem na niego, z trudem łapiąc oddech - Jestem.. jestem ci wdzięczny..
- Cii. 
- Tylko jestem w szoku... w ogromnym szoku.. - Changbin złapał mnie za rękę, po czym pociągnął mnie w stronę łóżka, na którym usiadł. Odruchowo usiadłem na nim okrakiem, mocno się do niego przytulając - Nie chciałem krzyczeć..
- Nie przejmuj się tym. - powiedział spokojnie, drapiąc mnie delikatnie za uchem - Wybacz mi..
- Jak ich znalazłeś?
- Zajmowałem się tym codziennie, odkąd dowiedziałem się prawdy o tobie.. Rozmawiałem z Parkiem, zbierałem informacje, śledziłem ich... Wyleciałem z tym, jak skończony idiota.. 
- Nie... chciałeś dobrze. - sięgnąłem po jedno ze zdjęć, widząc na nim wysiadającą z samochodu kobietę. Piękną, szczupłą, zadbaną kobietę w niesamowicie eleganckim ubraniu. Nie tak ją sobie wyobrażałem.. Wygląda, jak księżniczka, a ja całe życie myślałem, że jest zwariowaną artystką w kolorowych, pobrudzonych farbą, ubraniach - To moja mama... jest piękna. - pociągnąłem nosem, ściskając w dłoni jej zdjęcie. Jest to z pewnością najcenniejszy prezent, jaki kiedykolwiek w życiu dostałem.
- Zobacz. - Changbin sięgnął po jedno ze zdjęć, ukazujące moją mamę ze znacznie bliższej odległości - Masz po niej oczy i nosek. - uśmiechnąłem się lekko, wycierając przy tym mokre policzki - Nie płacz już. - dodał, całując mnie w policzek.
- Myślisz, że chcieliby mnie poznać?
- Na pewno.. a ty tego chcesz? - skinąłem głową, biorąc niepewnie w drugą dłoń zdjęcie ojca.
- Mam do nich tyle pytań.. - mój chłopak skinął głową, drapiąc mnie po dole pleców.
- Chciałbyś do nich wrócić?
- Nie. - odpowiedziałem stanowczo, spoglądając na niego - Są dla mnie obcymi ludźmi. Ludźmi, którzy wyrządzili mi masę krzywdy.. Może nieświadomie, ale jednak..
- Pamiętaj, że masz mnie.. a ja ci pomogę absolutnie we wszystkim.
- Wiem. - przytaknąłem, przytulając się do niego - Wiem Hyung... dziękuję. 







~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz:

  1. aaa no to teraz wyczekiwać spotkania Felixa z rodziną:')

    OdpowiedzUsuń