24 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.3[Amour Français Coréen]



                           Dni mijają, a ja powoli zaczynam zapominać o wydarzeniu z ostatniej imprezy. Można powiedzieć, że mój stan psychiczny zaczyna wracać do normy. Dużo pomagają mi relacje z Myungsoo, z którym złapaliśmy wspólny język i naprawdę świetnie się ze sobą dogadujemy. Cały czas spędzamy ze sobą czas. Gdy jesteśmy w domu, przesiadujemy praktycznie w jego pokoju pijąc kawę czy wino i rozmawiając. Do swojego pokoju chodzę tylko po to, by się pouczyć i spać. Wieczory spędzamy najczęściej na kanapie oglądając filmy lub chodzimy na spacery nad Han, do którego chyba zaczynam się powoli przekonywać. Nawet na głupie zakupy jeździmy razem. Stwierdziłem, że tak będzie lepiej gdyż nasze nawyki żywieniowe całkowicie się różnią. Ja jadę na samej kawie i waflach ryżowych z bezglutenowym masłem orzechowym, podczas gdy mój współlokator preferuje bardziej rozbudowaną, pełną w białka, tłuszcze i inne zbędne mi składniki kuchnię. Co do tych wafli... Myungsoo dzień w dzień czepia się o to, że wyglądam jak anorektyk i powinienem od czasu do czasu zjeść coś porządnego, ale szczerze mówiąc kuchnia koreańska to absolutnie nie moje smaki.
                         Siedząc w kuchni i popijając popołudniową kawę stwierdziłem, że włączę laptopa i zadzwonię do rodziców. Myungsoo poszedł do sąsiadki, która poprosiła go o naprawę gniazdka więc mam chwilkę, by z nimi porozmawiać.
- Hej.- uśmiechnąłem się szeroko widząc przed sobą mamę.
- Cześć synku... mów co u ciebie.
- Jak widać wszystko dobrze.
- Widzę, że jeszcze bardziej schudłeś więc nie wiem czy tak dobrze. 
- Po prostu o siebie dbam.
- Nie Sungjong, to nie jest dbanie o siebie... niszczysz swój organizm.
- Mamo... daj już spokój.- westchnąłem upijając łyk kawy - Gdzie ojciec?- kobieta uciekła wzrokiem biorąc głęboki oddech - Mamo...
- Wyprowadził się jakiś czas temu.- zatkało mnie. Powolnym ruchem odstawiłem kubek na stolik czując jak moje serce coraz bardziej przyspiesza. Jak to się wyprowadził? Przecież jesteśmy tak zgodną, zgraną rodziną...
- Co ty mówisz...
- Sungjong... ten wyjazd do Korei był dla twojego dobra... Wiedzieliśmy, że nie zniesiesz naszego rozwodu będąc z nami w Paryżu.
- Rozwodu?!
- Skarbie, jesteś już dorosłym chłopakiem... proszę cię, zrozum nas.
- Ale mamo...- pisnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Owszem, mam 19 lat, ale wydaje mi się, że dziecko w jakim wieku by nie było, to bardzo będzie przeżywać rozwód swoich rodziców - Przecież jesteśmy idealną rodziną... nigdy nie widzieć żebyście się kłócili.
- Tłumiliśmy wszystko w sobie... dopiero gdy wychodziłeś do szkoły to...
- Nie wierzę.- wydawało mi się, że moje życie jest teraz absolutnie perfekcyjne. Kochający się rodzice, o których nie muszę się martwić, życie w nowym miejscu, nowy przyjaciel u boku, fajna uczelnia, kierunek, po którym automatycznie znajdę pracę i poradzę sobie w życiu... dlaczego piękne chwile są tak krótkie i ulotne? Czemu jedna informacja potrafi znów wywrócić nasze życie do góry nogami?
- Sungjonggie...
- I co teraz?- czułem narastającą w gardle gulę... nienawidzę tego uczucia. Przysięgałem sobie, że nigdy więcej nie będę płakał... że będę silny i nigdy nie pokażę swoich słabości.
- Weźmiemy cichy, szybki rozwód bez fatygowania ciebie... Ty masz zostać w Seoulu i się uczyć tak dobrze jak do tej pory... Ja... ja zostanę tutaj, nadal będę pracować... może za rok czy dwa lata też wrócę do Korei...
- A ojciec?
- Twój tato ma już nową rodzinę.- kolejny nóż w plecy.
- Czyli cię zdradził...- mama jedynie skinęła głową.
- Ale spokojnie Sungjong... pogodziłam się z tym. Ty też nie płacz i ciesz się swoim nowym życiem. 
- Jak będziesz się gorzej czuła to dzwoń w każdej chwili...
- Synku...
- Kocham cię.- zamknąłem laptopa wbijając wzrok w podłogę. Nie sądziłem, że taka chwila nastąpi kiedyś w moim życiu... że stracę wszystko, co było do tej pory dla mnie najcenniejsze. Jak mój ojciec mógł tak postąpić? Dlaczego?
- Sungjong...- usłyszałem za sobą spokojny głos Myungsoo. Wytarłem pospiesznie policzki odwracając się w jego stronę z przyklejonym na twarzy uśmiechem.
- Już wróciłeś... zrobić to gniazdko?- chłopak skinął głową wzdychając.
- Przepraszam, ale... usłyszałem trochę twoją rozmowę z mamą...- przełknąłem z trudem ślinę ponownie wbijając wzrok w podłogę - Nie udawaj takiego twardziela... wiem, że musi być ci teraz ciężko. Jeśli chcesz pogadać...
- Nie... wszystko jest dobrze.- kogo ja chcę oszukać? Chyba tylko i wyłącznie samego siebie. W środku krzyczałem i przeklinałem mojego podłego ojca.
- Chodź na spacer nad Han.
- Nie mam ochoty, przepraszam.- wstałem gwałtownie od stołu, po czym sięgnąłem po kubek i wstawiłem go do zlewu, by go umyć. Myungsoo w ciszy przyglądał się temu co robię. Co za dupek. Nie powinienem myśleć tak o swoim ojcu, ale teraz nie potrafię inaczej... jak mógł zniszczyć naszą rodzinę? - Ała.- syknąłem patrząc na rozciętą dłoń, z której do zlewu kawała gęsta, bordowa krew. W złości musiałem zbyt mocno ścisnąć kubek - Kupić ci nowy.- wytłumaczyłem się gdy Myungsoo stanął obok mnie.
- Trzymaj tą rękę pod zimną wodą.- chłopak w tym czasie wyjął z szafki apteczkę, a z niej gazy, wodę utlenioną i bandaże. Po chwili zaczął bardzo ostrożnie opatrywać moją dłoń - Strasznie się trzęsiesz.
- Bo to boli.- zwykle gdy leci mi krew robię się cały blady, moje usta przybierają barwę śliwki, a ciało trzęsie się jak przy kilkunasto stopniowym mrozie.
- Mam nadzieję, że szkło nie weszło ci do rany.- skinąłem tylko głową. Brunet spojrzał na mnie wiążąc supeł z bandażu - Wszystko w porządku? Strasznie pobladłeś.
- Tak... merci.- zrobiłem krok w tył zerkając na zlew - Potem... potem to zbiorę.- jedyne czego teraz pragnąłem to schować się pod kołdrą i przeczekać najgorsze. Ukryty i odizolowany od całego świata za pomocą puchatej kołdry w końcu mogłem pokazać jaki naprawdę jestem. Nie byłem w stanie pohamować łez... jęczałem, krzyczałem, mówiłem sam do siebie... tak nie powinno być. Nie chciałem dalej być tym samym, słabym chłopakiem... Wszystko miało się zmienić... Odkąd poznałem Myungsoo nie chciałem, by postrzegał mnie jako słabego, dziecinnego i delikatnego frajera... Mimo swojej smukłej sylwetki i dziecięcej twarzy chciałem, by widział we mnie prawdziwego, silnego faceta, który jest w stanie poradzić sobie absolutnie ze wszystkim. Dzisiaj musiał wyrobić sobie o mnie opinię... Co za wstyd.
Zmęczony płaczem czułem jak powoli usypiam. Robiłem się coraz spokojniejszy, a oczy co kilka sekund zamykały się na dłuższą chwilę. Może to i lepiej... trochę pośpię i jak wstanę to przeproszę współlokatora za swoje zachowanie...

*

                           Otworzyłem oczy nie widząc wokół siebie nic poza ciemnością. Było mi też potwornie gorąco... czułem, że jestem cały mokry. Zrzuciłem z siebie kołdrę siadając wpół przytomny na łóżku. Przetarłem twarz rozglądając się dookoła. Za oknem panował mrok zagłuszany potężnym deszczem i wiatrem... pogoda adekwatna do mojego nastroju. Na biurku leżała seledynowa kartka papieru, której na pewno tam nie kładłem. Sięgnąłem po nią lekko się uśmiechając.
"Mam nadzieję, że jak pośpisz to poczujesz się lepiej. Nie chciałem Cię budzić dlatego zostawiłem Ci tą kartkę. Pojechałem do Sunggyu, bo musiałem oddać mu notatki z uczelni. Postaram się wrócić jak najszybciej- Myungsoo"
Złożyłem list na pół chowając go do swojego pudełka z ważnymi dla mnie rzeczami. Przetarłem twarz jeszcze raz i zawędrowałem do garderoby by przebrać się w jakieś wygodne, tzw. domowe rzeczy. Narzuciłem na siebie za duży o kilka rozmiarów t-shirt, moją ulubioną, granatową bluzę i skarpetki sięgające kolan. 
- Idealnie.- westchnąłem idąc do kuchni. W zasadzie nie wiem po co do niej przyszedłem. Nie chciało mi się jeść... pić tym bardziej - Winko.- skinąłem głową biorąc z lodówki butelkę czerwonego wina. Po otwarciu go sięgnąłem po kieliszek zapełniając go w połowie. Po chwili jednak stwierdziłem, że będzie to dla mnie za mało więc zgarnąłem do swojego pokoju całą butelkę. Siedząc w ciszy i ciemności na łóżku, przyglądałem się uważnie kroplom deszczu spływającym po oknie. Mimo panującego na dworze wiatru sprawiały wrażenie niezwykle spokojnych. Wyglądało to dokładnie tak, jakby niczym się nie przejmowały i nadal robiły swoje... tańczyły. Ich wędrówkę po szybie można nazwać tańcem... spokojnym, rytmicznym, namiętnym tańcem. Dopiłem pierwszy kieliszek wina podchodząc do okna. Wodziłem palcem po jednej z kropli czując jakbym tańczył razem z nią. Gdy dotarła do parapetu kończąc swój pokaz uśmiechnąłem się lekko nalewając sobie kolejną lampkę wina - Wino moim najlepszym przyjacielem.- czknąłem czując jak coraz bardziej kręci mi się w głowie. Zawsze gdy czuję się źle- piję. Jak piję zaczynam czuć się o wiele lepiej i choć na chwilę o wszystkim zapominam. Dzisiejszego wieczoru chciałem całkowicie zresetować swoje myśli i oddać się działaniu alkoholu. Najwyżej jutro zamiast iść na uczelnię, będę leczył kaca... szczerze mówiąc przestało mi już zależeć. 
Po wypiciu całej butelki zdjąłem z siebie bluzę i skarpetki gdyż było mi strasznie ciepło. Oddając się chwili wskoczyłem na łóżko wyginając się w rytmach jakiegoś koreańskiego zespołu. Wtedy też drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął zdziwiony Myungsoo.
- Co ty wyprawiasz?- zapytał uśmiechając się. Zeskoczyłem z łóżka prosto w jego ramiona... dobrze, że mnie złapał... gdyby tego nie zrobił rano zbierałbym zęby z podłogi - Piłeś.
- Mhmm.
- Ile?
- Całą butelka.
- Całą butelka mówisz... i jak się teraz czujesz?
- Splendidement monsieur. 
- Masz szczęście, że tak działa na mnie ten twój francuski... inaczej już dawno złoiłbym ci dupsko.- mówiąc to poprowadził mnie w stronę łóżka - Połóż się.
- Mmm Hyung... gdzie być tak długo?- jęknąłem na co brunet lekko się zaczerwienił.
- U Sunggyu... napisałem ci...
- Tak, wiem.- chwyciłem go za koszulkę szepcząc mu na ucho - Tęskniłem.- Myungsoo zaśmiał się nerwowo chcąc mnie położyć.
- Za dużo wypiłeś Sungjong... porozmawiamy jutro rano, okej?
- Napij się ze mną... Zaraz przynieść drugie wino.
- Nie nie... na dzisiaj już wystarczy.- odpowiedział kładąc mnie jednak nie dałem za wygraną. Zbyt mocno chciałem czuć dzisiaj jego obecność. Chwyciłem go za bluzkę ciągnąc go na siebie - Sungjong, co ty wyprawiasz?
- Nic takiego.- przekręciłem go na plecy siadając na zaczerwienionym brunecie okrakiem.
- Przestań się wygłupiać.- zaśmiał się łapiąc mnie w talii. Wtedy też nachyliłem się do niego przejeżdżając palcem po jego wargach - Sungjong. 
- Ciii... dzisiaj mówimy językiem miłości.... la langue de l'amour.
- Ja wszystko rozumiem, ale...- Myungsoo jęknął pod wpływem lekkiego ugryzienia w ucho - Nie, proszę cię.
- Czemu? Nie podobam ci się?- mruknąłem całując go po szyi. 
- Sungjong to nie o to chodzi. 
- A o co?- chwyciłem go za włosy odchylając jego głowę do tyłu. Moje wargi pieściły każdy centymetr jego szyi. 
- Jesteś pijany... jutro będziesz tego żałować.- durnoty gada... Widzę jak jest mu dobrze. Z resztą ja też czuję się teraz o wiele lepiej... niech tylko on wykona jakiś gest ze swojej strony. 
- Nie będę... Proszę, podotykaj mnie.- szepnąłem kładąc jego dłoń na swojej talii.
- Odłóżmy to na jutro.
- Chcę się kochać z tobą teraz.
- Co takiego?- chłopak usiadł uważnie mi się przyglądając - Sungjong i tak zrobiliśmy już za dużo...- owinąłem ręce wokół jego szyi zadziornie się uśmiechając.
- Czuję coś twardego.- przygryzłem wargę napierając pośladkami na jego męskość. Chłopak jęknął zaciskając oczy - Rozepnij guzik Hyung.
- Dość, proszę cię.
- Chyba nie będziesz robił tego pierwszy raz.
- Nie... za to ty możesz popełnić ogromny błąd.- uśmiechnąłem się lekko spoglądając mu w oczy.
- Robić to dziesiątki razy... spokojnie.
- Co takiego?
- Wyglądam na słabego, delikatnego pedałka... ludzie robili ze mną co chcieli.
- Dosyć.- zostałem zepchnięty na łóżko. Spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma podczas gdy ten pospiesznie wstawał z łóżka.
- Co ty...
- Do jutra.- burknął opuszczając mój pokój. Westchnąłem kładąc się na łóżku. Zamknąłem oczy ciesząc się zrobionym przez siebie pierwszym krokiem. Jak on pachnie... jego dłonie są tak delikatne, a ciało tak słodkie... Oblizałem wargi formując usta w triumfalny uśmiech. Przynajmniej dzięki temu zapomniałem choć na chwilę o rodzicach.

*

                     Otworzyłem lekko oczy, jednak po chwili znów je zamknąłem przez bijące w nie światło. Mruknąłem czując jak potworny ból przeszywa moją głowę i ciało. Do tego dochodziła suchość w ustach i dziwny, metaliczny posmak... dzień dobry kacu. Sięgnąłem po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Dochodziła 11-sta. Westchnąłem przecierając twarz, po czym usiadłem starając się przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Rozwód rodziców, rozcięta ręka, sen, przebranie się w luźne rzeczy, wino... Wino, wino i co dalej. Pamiętam, że przyglądałem się kroplom deszczu, później chyba tańczyłem... o cholera.
- Tylko nie to.- jęknąłem automatycznie trzeźwiejąc. Co ja mam teraz zrobić? Jak się zachować? Przeprosić go? Nie... nie spojrzę mu w twarz. W pokoju też nie mogę siedzieć w nieskończoność. Ale dałem ciała... Zaraz, jest 11-sta... Myungsoo siedzi teraz na zajęciach. Wyszedłem więc z pokoju by wziąć prysznic i coś zjeść. Po zażyciu zimnego prysznica poszedłem do kuchni, by zrobić sobie kawę i przygotować dwa wafle ryżowe z masłem orzechowym. Gdy smarowałem jednego z nich usłyszałem za sobą chrząknięcie... zamarłem. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Chwyciłem za talerzyk ze śniadaniem i kubek kawy, po czym ruszyłem do pokoju.
- Znowu wafle?- przystanąłem potwierdzając jego słowa skinieniem głowy - Masz kaca?- znów tylko skinięcie - Siadaj, zrobię ci coś porządnego żeby ci przeszło.- nie byłem w stanie się ruszyć... było mi tak potwornie głupio, a on zachowywał się zupełnie tak, jakby nic się nie stało - Sungjong.- odstawiłem na ladę wafla i kawę i czym prędzej ruszyłem do swojej sypialni. Usiadłem na łóżku biorąc kilka głębokich wdechów, by znów się nie rozkleić. Muszę z nim porozmawiać i go przeprosić, ale nie potrafię - Sungjong, nie unikaj mnie.- stał za drzwiami. Może jak będę udawał, że go nie słyszę to odpuści? Mój dotychczasowy raj zmienia się w koszmar, ale w sumie czego mogłem się spodziewać? Zawsze tak jest... - Nie zachowuj się jak dziecko.- o nie... chyba te słowa trafiły we mnie najbardziej. Zerwałem się na równe nogi otwierając gwałtownie drzwi.
- Nie jestem dzieckiem...- Myungsoo westchnął wchodząc do pokoju, po czym zasiadł na łóżku.
- Wiesz... pamiętasz co się wczoraj stało?
- Tak... i...- dość tego... zachowałeś się jak gówniarz to teraz się z tego wytłumacz - Przepraszam, że to zrobić... Wypiłem za dużo bo ciężko mi po tym co usłyszałem od mamy.- wziąłem głęboki oddech przecierając twarz - Chciałem się czuć bezpiecznie... dlatego cię... przepraszam.- nie byłem w stanie na niego spojrzeć... czułem jak robi mi się gorąco ze wstydu.
- A... to co mi wczoraj powiedziałeś?- co? Mam nadzieję, że nie wypaliłem jakiejś głupoty w stylu "kocham cię".
- Nie wiem co wczoraj mówić...
- Powiedziałeś, że to nie miał być twój pierwszy raz... ja... przepraszam, że tak wypytuję... w zasadzie to nie moja sprawa...
- Tak... jestem jaki jestem... chłopcy robili ze mną co chcieli. Nie wiem czemu ci o tym wczoraj mówić. No... i mieszkać z gejem... jak chcieć to się wyprowadzę.
- Sungjong...
- Nie chcę o tym mówić.- w pewnym momencie poczułem jak ląduję w jego ramionach. Serce biło mi jak szalone... znów byłem tak blisko niego. Nie, nie jestem w nim zakochany, ale bardzo podoba mi się jego charakter. Chłopak jest bardzo troskliwy, wrażliwy i empatyczny... po prostu idealny.
- Musimy się za ciebie wziąć.
- Jak?
- Koniec z alkoholem, koniec z zamartwianiem się i robieniem głupot z przypadkowymi ludźmi... Wiem, że masz teraz ciężki okres w życiu, ale jakoś damy radę... zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.- spojrzałem na współlokatora z niedowierzaniem.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie... po winie jesteś hm... dość uroczy.- zaśmiał się wycierając moje policzki - Wiadomo, że po alkoholu każdemu odbija także spokojnie. 
- Jesteś dla mnie taki dobry.- wtuliłem się w niego chcąc pozostać w tych ramionach do końca życia - Nie przeszkadza ci to, że jestem inny?
- W sensie, że jesteś gejem?- skinąłem jedynie głową - To nie choroba Sungjong... trochę więcej wiary w siebie. 
- To... może ty też jesteś gejem jak tak mówić.
- Nie rozpędzaj się.- zachichotał głaszcząc mnie po głowie. Nie jest... no tak - Chodź na śniadanie. Nauczę cię normalnie jeść.- wymusiłem uśmiech przytakując, po czym ruszyliśmy w stronę kuchni - A właśnie.
- Hm?
- Dongwoo zabiera nas dzisiaj na imprezę do swojego kumpla.
- Ale ja...
- Wiem, że nie przepadasz za imprezami, ale to impreza w willi jego rodziców... basen, drinki, te sprawy.
- Zgoda.- westchnąłem wgryzając się w wafla ryżowego - Ale chcę tam się czegoś napić.- w sumie impreza może mi teraz dobrze zrobić. Choć na chwilę zapomnę o rodzicach i o tym co zrobiłem wczoraj.
- Nie pozwolę ci pić.- miałem ochotę rzucić się na niego i wykrzyczeć, że kim on niby jest, że będzie mi mówił co mogę, a czego nie mogę robić.
- Nie zrobię nic głupiego...
- Oczywiście zrobisz jak zechcesz, ale wolę żebyś trzymał się cały czas mnie i niczego nie pił.- to że będę trzymał się ciebie masz akurat jak w banku. Westchnąłem odkładając nadgryzionego wafla na stolik - Sungjong, ja nie chcę dla ciebie źle.
- Wiem.- wstałem chcąc wyjść do pokoju.
- Chyba się na mnie nie złościsz?
- Nie...- spojrzałem na Myungsoo zmęczonymi oczyma - Nie lubię po prostu jak ktoś mi coś wmawia.
- Ale...
- W twoim mniemaniu jestem dziecinny, mam anoreksje i popadam w alkoholizm... dość.
- Sungjong, to nie tak.- machnąłem ręką opuszczając kuchnię. Znów położyłem się na łóżku zastanawiając się głęboko nad swoim ponownie upadłym życiem.

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Myślałam o tym, by któregoś dnia zrobić na fp transmisję na żywo, na której zrobię pogadankę o tolerancji, k-popie, pisaniu... o tym co by Was interesowało.
Buziaki~

2 komentarze:

  1. Omg to jest genialne *^* kocham charakterek Myungsoo 8)
    A co do transmisji... Dobry pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jej, ale lubię tutaj Sunga *u* Jest troche takin francuskim pieskiem XD Rodział jak zwykle świetny i już czekam na następny, ciekawe jak się akcja potoczy!

    OdpowiedzUsuń