30 kwietnia 2018

Stypendium~cz.8 [Felix&Hyunjin]




                Następnego dnia, wieczorem, zajechaliśmy motorem pod mój dom. Noc spędzona pod gołym niebem, nad morzem w Incheon, była czymś niesamowitym, co będę pamiętał do końca życia.
- No i znowu tutaj. - westchnąłem, zdejmując kask.
- Jeśli chcesz, to na weekend gdzieś wyskoczymy. 
- A gdzie? - zeskoczyłem z motoru, lekko się uśmiechając.
- Gdzie tylko zechcesz. Czekam na twoje propozycje. - oddałem chłopakowi kask, głęboko wzdychając - Co jest?
- Dziękuję za ten wyjazd... świetnie się bawiłem. - Felix uśmiechnął się, pokazując na swój policzek.
- Czekam na nagrodę.
- No nie żartuj.
- Dawaj. - zaśmiałem się, zbliżając się do policzka chłopaka. Gdy już miałem dać mu buziaka, ten odwrócił się do mnie twarzą, przez co pocałowałem go w usta. Zatkało mnie... Otworzyłem szerzej oczy, czując jak się czerwienię - To do jutra. - zaśmiał się, po czym włożył kask, odjeżdżając. Moje serce biło jak szalone... nigdy nie czułem się tak dobrze. Ten krótki, ale niesamowicie przyjemny pocałunek, utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że czuję do tego drania coś więcej.
- Hyunjinnie! - wziąłem głęboki oddech, nie odrywając wzroku od uliczki, w którą skręcił Felix - Hej. - mój brat wybiegł z domu, po czym podbiegł do mnie, mocno mnie przytulając - Wreszcie wróciłeś... tęskniłem za tobą. 
- No.
- No? Na co tam tak patrzysz? 
- Pogadamy? - spojrzałem na Hyunsoo, czując jak wszystko we mnie wariuje.
- Pewnie. Musisz mi opowiedzieć jak było. - skinąłem głową, zerkając ponownie na uliczkę - Wiesz co? Siadaj tutaj, pójdę tylko po coś do picia. 
- Okej. - usiadłem przy jednym ze stolików, uśmiechając się pod nosem. Nie wiedziałem, że takie rzeczy dają tyle frajdy. Tylko czy to oznacza, że jestem gejem?
- Trzymaj. - brat podał mi puszkę napoju, po czym usiadł obok mnie - No to słucham. O czym chciałeś rozmawiać?
- Kurde... jak tak teraz o tym myślę... chyba mam problem.
- Jaki problem? - otworzyłem picie, wypijając na raz całą puszkę - Pokłóciliście się?
- Nie... chyba się zakochałem... 
- No w końcu! Poznałeś ją w Incheon? - spojrzałem na zadowolonego Hyunsoo, przełykając z trudem, zalegającą w moim gardle gulę - Hyunjin... mówisz o Felixie... tak? - skinąłem jedynie głową, odwracając wzrok - Poczekaj... w tym Incheon... doszło między wami do czegoś?
- Nie.
- Nic nie rozumiem...
- Pocałował mnie dzisiaj. - uśmiechnąłem się, dotykając delikatnie warg - Jest dla mnie taki dobry... ciągle się o mnie troszczy i... świetnie czuję się w jego towarzystwie...
- Pocałował cię? - Hyunsoo odsunął się od stołu, biorąc głęboki oddech - Hyunjin... ja się cieszę, że masz przy sobie kogoś takiego... Kogoś, kto się tobą zaopiekuje, kto będzie dla ciebie dobry, ale... może się wcale nie zakochałeś? Może po prostu bardzo go lubisz?
- Nie... wiem, co czuję.
- Chcesz mi powiedzieć, że czujesz się gejem?
- A to coś złego?
- Nie... absolutnie nie, tylko... po tym, co robił ci ojciec... - spojrzałem na brata, otwierając szerzej oczy - Może to miało jakiś wpływ...
- Jak śmiesz?
- Hyunjin, nie zrozum mnie źle... - poderwałem się od stołu, rzucając w chłopaka puszką.
- Jak możesz tak mówić?! ... Boże, jesteś okropny! - sięgnąłem po plecak, idąc pospiesznie do domu.
- Hej, poczekaj.
- Jesteś wstrętny! - zatrzymałem się przed wejściem, wpatrując się w brata z żalem i ogromnym rozczarowaniem - Jeszcze mi powiedz, że to, co robił mi ojciec, sprawiało mi przyjemność!
- Boże, uspokój się. - Hyunsoo przytulił mnie, głaszcząc mnie po plecach - Przepraszam... zachowałem się jak kretyn. Źle to zabrzmiało, wiem... przepraszam.
- Daj mi już spokój. - odepchnąłem go, wchodząc do domu.
- Hyunjin, przepraszam.
- Nie, wiesz co? Po prostu tego nie rozumiem... Zwierzam ci się z potwornie wstydliwej dla mnie sprawy, a ty porównujesz to do tego, co robił ojciec. Jeszcze zarzuć mi, że przez to, że czuję się gejem, wyrosnę na takiego samego degenerata i zboczeńca jak on.
- Słucham? O czym wy mówicie? - zamknąłem oczy, słysząc za sobą głos mamy - Synku, co ty mówisz?
- Nic... nic już nie mówię. - burknąłem, idąc do swojego pokoju.
- Pogadam z nim mamuś. - trzasnąłem drzwiami, rzucając się na łóżko. Po chwili do mojej sypialni wparował Hyunsoo, uważnie mi się przyglądając - Młody..
- Po prostu wyjdź, okej? 
- Wyjdę dopiero, jak sobie wszystko wyjaśnimy.
- Ale tu nie ma czego wyjaśniać. Powiedziałem ci... aishh nie ważne. - chłopak usiadł na łóżku, dając mi klapsa - Wal się no.
- Przepraszam. Proszę cię, nie bądź na mnie zły... Wiesz, że w każdej sprawie będę stał za tobą murem, a że czasem walnę coś głupiego... znasz mnie przecież. 
- Hyung, to nie było głupie.. To było obleśne i okrutne, rozumiesz? Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiesz mi coś takiego. - odwróciłem się plecami do niego, wpatrując się w ścianę. Chłopak westchnął, po czym położył się za mną, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Nie wiem, dlaczego to powiedziałem, naprawdę... Wiesz, że nie chciałem cię skrzywdzić. 
- A jednak...
- Hyunjin, błagam cię... nie cierpię, jak taki jesteś. Kocham cię najbardziej na świecie i wolałbym sobie coś zrobić, niż skrzywdzić w jakikolwiek sposób ciebie. - westchnąłem, sięgając po jego rękę, którą przełożyłem przez siebie.
- Przytul mnie dupku... może tego nie spieprzysz. - Hyunsoo wtulił się w moje plecy, głaszcząc mnie przy tym po dłoni.
- Jest mi tak głupio...
- Daj spokój.
- Zawiodłem jako starszy brat... przepraszam. - jestem na niego wściekły, ale przez całe moje życie, zrobił dla mnie tyle dobrego, że nie potrafię wpędzać go teraz w poczucie winy i patrzeć, jak się zadręcza. Odwróciłem się do niego przodem, przykładając dłoń do jego twarzy.
- Wiesz w ogóle o co się tak burzę? - chłopak skinął głową, a jego oczy zaszły łzami - Hyunsoo... Nie płacz debilu.
- Sam jesteś debilem. - Hyung pocałował mnie w czoło, uważnie mi się przyglądając - Chcesz jeszcze ze mną rozmawiać? - skinąłem jedynie głową, biorąc głęboki oddech.
- Boję się, że możesz mieć rację. 
- Nie... Hyunjin, nie, nie mam racji. W tej kwestii masz się mnie nie słuchać... Ja pierdzielę. - Hyunsoo usiadł, łapiąc się za włosy - Kurwa, tak to jest, jak ma się brata idiotę.
- A jeśli rzeczywiście to wszystko miało na mnie jakiś wpływ?
- Owszem, miało... bardzo negatywnie wpłynęło to na twoją psychikę i wraz z wczorajszym pójściem tego sukinsyna do pierdla, powinieneś odciąć swoją przeszłość grubą kreską. - chłopak złapał mnie ostrożnie za dłonie, wpatrując mi się w oczy - Skoro Felix jest osobą, przy której jesteś szczęśliwy, to co mam ci powiedzieć? Próbuj... może właśnie to jest to, czego potrzebujesz? Potrzebujesz takich osób jak on. Osób, które się tobą zaopiekują i dadzą ci masę ciepła, a widzę, że on wbrew pozorom właśnie taki jest..
- Tak... jest świetny, naprawdę. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem, po czym uniosłem wzrok na brata - Nie jest to twoim zdaniem dziwne?
- Niby co?
- To, że przez ojca nie mam wstrętu do chło...
- Hyunjin, błagam. Ojca już nie ma, rozumiesz? Ten człowiek nie istnieje. Wiem, że łatwo tak tylko mówić, bo nie przeszedłem przez to, co ty, ale musisz się teraz otworzyć na ludzi, dużo z nimi przebywać... potrzebujesz tego. - skinąłem głową, czując jak napływa do niej coraz więcej myśli i obaw.
- A jak kiedyś będę taki, jak on? Może właśnie powinienem izolować się od ludzi, żeby później ich nie krzywdzić? 
- Za dużo myślisz... czasami żałuję, że trafił mi się tak cholernie inteligentny brat. 
- Po prostu się boję.
- Musisz przebywać z ludźmi... po prostu musisz. A to, jak traktował cię ojciec... - Hyunsoo westchnął, siadając bliżej mnie - Wydaje mi się, że to sprawiło, że jesteś jeszcze bardziej wrażliwym i empatycznym chłopakiem... naprawdę nie musisz się o nic bać. 
- Tak myślisz?
- Ja to wiem. - uśmiechnąłem się, siadając bratu na kolanach - Komuś się przytyło.
- Spadaj. - przytuliłem go, całując go w policzek - Koooocham cię. - chłopak westchnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Czasami nie mogę pogodzić się z tym, że tak szybko dorastasz.
- No coś ty.
- Serio... niedługo będzie tak, że w ogóle nie będziesz mnie potrzebował.
- Zwariowałeś... Będę cię potrzebował i żalił ci się ze wszystkiego do końca życia... że już będziesz miał tego dość.
- Obiecujesz? - zaśmiałem się, szczypiąc go w ramię - Auć.
- Obiecuję durniu. 

*

- Bu! - podskoczyłem, łapiąc się za klatkę piersiową.
- Zwariowałeś?! - usiadłem na ławce znajdującej się na tyłach szkoły, głęboko oddychając - Mało zawału nie dostałem. - Minho zaśmiał się, siadając obok mnie.
- Chowasz się przed kimś? 
- Tak... przed takimi debilami, jak ty. 
- Uuu.... znowu ci się język wyostrzył. A był już okres, gdzie byłeś takim słodkim, potulnym chłopaczkiem. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię.
- Buntownik robi comeback. 
- Mmm... niech mój stary przyjaciel zrobi comeback.
- Co? - spojrzałem na Minho, przeczesując włosy.
- Tęsknię za tobą baranie... a każdą wolną chwilę spędzasz z Felixem.
- Czekaj... skąd o tym wiesz?
- Cała szkoła o tym gada... wiesz... nowobogacki dupek i kujon... bez urazy oczywiście. - westchnąłem, wbijając wzrok w ziemię. 
- Nienawidzę tego, że nikt tutaj nie potrafi żyć własnym życiem. 
- Ludzie uwielbiają plotki, nie wiesz tego?
- Racja..
- Pójdziemy gdzieś dzisiaj po szkole? - uśmiechnąłem się, przytakując. Rzeczywiście, odkąd zaprzyjaźniłem się z Felixem, coraz bardziej zaniedbuję Minho - Co powiesz na ramen?
- Uuu jestem za. 
- Mamy sporo rzeczy do nadrobienia. 
- Co masz na myśli?
- Jak to co? O niczym mi nie mówisz, non stop mnie unikasz... jak nie uciekasz do biblioteki, to w ogóle nie ma cię w szkole, a jak już w niej jesteś to zaraz po niej znikasz gdzieś z Felixem. - przyjaciel spojrzał na mnie, uśmiechając się - Ty... a może coś was łączy? - zamarłem. Odwróciłem pospiesznie wzrok, czując jak moje serce nadaje na szybszych obrotach.
- W życiu... jak gejowski związek, to tylko z tobą. 
- No ja myślę. - brakowało mi w sumie takich rozmów z Minho. Świetny z niego chłopak, a przez ostatnie wydarzenia totalnie go zaniedbałem. 
                   Po popołudniu spędzonym z przyjacielem, poszedłem na klif, znajdujący się niedaleko mojego domu. Przez cały dzisiejszy pobyt w szkole, starałem się unikać Felixa. Nie wiem, jak mam się przy nim zachowywać po tym pocałunku. Może to był dla niego jedynie żart? Chociaż... jest dla mnie tak miły i jawnie mówi mi o tym, że lubi ze mną przebywać... Nie wiem co mam o tym myśleć. 
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę. - odwróciłem się pospiesznie, słysząc za sobą głos Felixa - Zdziwiony?
- Trochę... co ty tutaj robisz?
- Unikałeś mnie cały dzień... nie odpisujesz na moje wiadomości... Chciałem wiedzieć, co się stało. 
- Nic... nic się nie stało. - chłopak podszedł do mnie, po czym stanął ze mną ramię w ramię, wbijając wzrok w Seoul.
- Nie jest ci zimno? - wiał dość chłodny, wieczorny wiatr, jednak przy tym chłopaku absolutnie nic mi nie przeszkadzało.
- Nie... jest okej. - Felix westchnął, zerkając na mnie. Nie potrafiłem pozbierać myśli. Moje oczy latały w każdą stronę, patrząc raz w jego oczy, a zaraz potem na pełne, duże wargi, które aż prosiły się o to, by je pocałować. 
- Chciałbym cię o coś zapytać. - moje serce wariowało. Czułem, że lada moment dostanę na miejscu zawału. Co ten drań ze mną wyprawia?!
- Śmiało.
- Mógłbym... aishh... mógłbym cię jeszcze raz pocałować? - moje serce chyba nigdy nie biło tak szybko. W napływie emocji, skinąłem jedynie głową, widząc malujący się na twarzy chłopaka uśmiech. Zaraz po tym, Felix nachylił się do mnie, delikatnie muskając moje wargi. Czułem jak moja twarz płonie, a nogi stają się niczym z waty. Wymieniliśmy się uśmiechami, po którym odwróciłem pospiesznie głowę, szczerząc się jak głupi. Blondyn jedynie stanął za mną, obejmując mnie.
- Chyba pierwszy raz w życiu przeżyłem coś w rodzaju deja vu. 
- Tak? W jakim sensie?
- Mam wrażenie, że kiedyś już cię pocałowałem. 
- Mmm nie... wydaje ci się.
- Na pewno?
- Pamiętałbym. - zaśmiał się, całując mnie w ucho - Nie unikaj mnie, co?
- Przepraszam... po prostu nie wiedziałem, jak mam się zachować. - Felix wtulił się w moje plecy, głęboko oddychając.
- Ale mocno bije ci serce.
- Tobie też.. czuję. 
- To wszystko przez ciebie. 
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo. - uśmiechnąłem się, czując się w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Po chwili odwróciłem się przodem do Felixa, przygryzając nieśmiało wargę - Czyli co? Od dzisiaj mam chłopaka? - wbiłem wzrok w ziemię, czując jak ten dotyka ostrożnie mojego policzka.
- Mhmm... zapamiętaj dobrze ten dzień. - zaśmialiśmy się, po czym uniosłem wzrok na mojego chłopaka... jak to fajnie brzmi - To co? Mogę pocałować cię jeszcze raz?
- Nie musisz o to pytać za każdym razem. 
- Jestem uprzejmym gentlemanem... wolę pytać o takie rzeczy.
- Ty gentlemanem? Od kiedy? - zaśmiałem się, czując na sobie zabójcze spojrzenie Felixa.
- W sumie racja... nie znam takiego pojęcia. - mruknął swoim niskim głosem, ponownie przywierając do moich warg. 

*

                       Przerwa. Siedziałem w klasie, wpatrując się w swój telefon. Od rana nie miałem jeszcze okazji spotkać Felixa, dlatego też non stop wisiałem z nim na telefonie. W pewnym momencie po klasie rozległy się masowo dźwięki wiadomości. Zdziwiony tym dość nietypowym zjawiskiem zerknąłem w telefon, czując jak wbija mnie w krzesło. 
- Hyunjin... - uniosłem wzrok, widząc wpatrującą się we mnie klasę. 
- Ale jaja.
- Nie wiedziałam, że jest gejem.
- Nikt chyba tego nie wiedział. - Minho poderwał się z krzesła, stając w mojej obronie.
- Nie macie swojego życia? Odpieprzcie się od niego. 
- A ty wiedziałeś o tym, że twój przyjaciel spotyka się z Felixem?
- Tak, wiedziałem... i co w związku z tym? - spojrzałem ponownie na telefon i znajdujące się w nim zdjęcie, przedstawiające mnie i Felixa z wczorajszego wieczoru, jak się całujemy... co za wstyd. 
- Już wiemy, czemu kujon był taki wycofany. - wstałem gwałtownie z miejsca, idąc w kierunku drzwi.
- Hyunjin, zaczekaj! - Minho ruszył za mną, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Puszczaj.
- Nie przejmuj się tym.
- Nie przejmuj się tym? Wiesz, jak ja się teraz czuję? - drżącymi dłońmi wszedłem w profil osoby, która rozesłała to zdjęcie - Kurwa... jakiś anonimowy dupek. 
- Hyunjin...
- Muszę poszukać Felixa, przepraszam. - ktoś nas ewidentnie śledzi. Ktoś się na nas uwziął i za wszelką cenę chce nam uprzykrzyć życie - Felix. - wbiegłem do klasy chłopaka, czując na sobie spojrzenia wszystkich uczniów.
- Ooo... jesteśmy właśnie świadkami spotkania, naszej pierwszej, szkolnej, pedalskiej pary. 
- Stul pysk ćwoku. - warknął mój chłopak, po czym złapał mnie za nadgarstek, wyprowadzając mnie z sali. 
- Felix... 
- Widziałem. - chłopak przytulił mnie, głaszcząc mnie po plecach - Cały się trzęsiesz.
- Ktoś za wszelką cenę chce nam spieprzyć życie... jestem pewien, że to ta sama osoba, która rozpowiedziała, że jesteś adoptowany. - blondyn spojrzał na mnie, marszcząc czoło.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewien. Na sto procent.
- Po pierwsze, uspokój się. - Felix wytarł moje policzki, wzdychając. Starał się zachować kamienną twarz, ale czułem, że to też nim wstrząsnęło - Znajdę tą osobę. 
- Jak? Felix, jesteśmy skończeni w tej szkole.
- Nie, nie jesteśmy. - wokół nas zaczęło gromadzić się coraz więcej uczniów, wytykających nas palcami i śmiejących się w najlepsze. Odsunąłem się lekko od chłopaka, chcąc uniknąć kolejnych plotek i upokorzeń - Kto to zrobił, co?... No kto?! - na korytarzu zapadła cisza. Uniosłem niepewnie wzrok, zerkając na Felixa - Bawi was to?! Naprawdę nie macie swojego życia?! - nikt z uczniów nawet nie drgnął - Nagle nie macie nic do powiedzenia?! Kto zrobił to pieprzone zdjęcie?! - Felix parsknął śmiechem, chowając telefon do kieszeni spodni - Nie chcecie mówić? Nie ma sprawy... Pamiętajcie tylko, że to mój ojciec sponsoruje tą szkołę i na każdą moją prośbę, będzie wypieprzał po kolei każdego z was.
- Że co? Nie możesz tego robić! 
- Pewny jesteś? - blondyn podszedł do jednego z chłopaków z równoległej klasy, popychając go - A wy możecie śledzić mnie i Hyunjina, robić nam takie zdjęcia i rozsyłać je po całej szkole? Uważasz, że takie zagrywki są w porządku?!
- Ja... ja wiem, kto to zrobił. - oczy wszystkich zgromadzonych uczniów zostały skierowane na drobną dziewczynę z pierwszej klasy.
- Zwariowałaś? Nic nie mów.
- Nie mogę wylecieć ze szkoły! - dziewczyna wzięła głęboki oddech, pokazując na tablicę z wynikami w nauce, wszystkich uczniów - Han Jisung... zawsze ląduje na drugim miejscu, zaraz po Hyunjinie... Mści się. - otworzyłem szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
- Super... macie szczęście. - czułem, że Felix teraz nie odpuści. Ruszyłem za nim, widząc jak ten wściekły, idzie do klasy Jisunga. Co za podły dupek. Za każdym razem gratulował mi pierwszego miejsca, żartował ze mną... nie sądziłem, że wyniki w nauce są dla niego na tyle ważne, że będzie w stanie posunąć się do czegoś takiego. 
- Felix. - chłopakiem kierowała złość. Pierwszy raz nie zareagował na to, co do niego mówię - Proszę cię poczekaj... możesz mieć problemy. 
- Jisung! - mój chłopak wparował do klasy, widząc zadowolonego z całej tej sytuacji Jisunga - Za szkołę, ale już.
- Jak sobie pan życzy. - wraz z nim zaczęli iść jego koledzy.
- A wy dokąd? Wołałem Jisunga, a nie jego obstawę. 
- Idziemy z nim.
- Nie. Kolega miał na tyle odwagi, żeby ingerować w mój związek, to teraz też sobie poradzi. - Felix złapał Jisunga za mundurek, prowadząc go za szkołę. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Ta cała sytuacja nie mieściła mi się w głowie i wszystko działo się tak szybko, że nie wiedziałem, jak reagować. Gdy wyszliśmy z budynku, Jisung odepchnął mojego chłopaka, śmiejąc się.
- I co? Przyszedłeś po więcej zdjęć? Jeszcze trochę ich mam.
- Ty dupku... - Felix przycisnął go do muru szkoły, mierząc go wzrokiem - Czego ty chcesz, co? Kasy? Spoko, powiedz tylko ile.
- Żartujesz? Mam dzianych rodziców.
- To mów, czego chcesz! 
- Chcę być pierwszy... - mówiąc to, spojrzał na mnie z nienawiścią - Mam kupę kasy i zapewnioną przyszłość więc nie rozumiem, dlaczego jestem za takim śmieciem, jak ty Hyunjin. - Felix zamachnął się, uderzając w twarz Jisunga. 
- Felix! - podbiegłem do niego, odciągając go od chłopaka. Jisung jedynie złapał się za twarz, śmiejąc się.
- Cały Felix... potrafisz myśleć tylko łapami. Coś ci się nie spodoba więc dajesz po mordzie. 
- Hyunjin, puść mnie.
- Nie. - wziąłem głęboki oddech, czując jak coś we mnie pęka. Mam dość bycia ofiarą i ponad to, nie pozwolę, żeby byle gówno obrażało mojego chłopaka - Masz pieniądze i zapewnioną przyszłość, tak? Ja tego nie mam i muszę sobie ciężko na to wszystko zapracować. - mimo obolałych dłoni, złapałem chłopaka za mundurek, unosząc go do góry - Odpieprz się od nas, dobrze ci radzę... A jeśli tak bardzo zależy ci na pierwszym miejscu, to może przyłóż się do nauki, zamiast biegać za nami z telefonem. 
- Puść mnie... wali od ciebie rynsztokiem. - parsknąłem śmiechem, puszczając Jisunga, po czym poprawiłem jego koszulę i marynarkę. 
- No jasne. W końcu z elitą się nie zadziera. - odwróciłem się, słysząc za plecami śmiech chłopaka.
- Dobrze, że to zrozumiałeś psie. - wtedy też zamachnąłem się, uderzając z całej siły w nos Jisunga. Chłopak jedynie jęknął, osuwając się na ziemię.
- Jeszcze masz zamiar szczekać? - nachyliłem się do niego, wyjmując z jego spodni telefon.
- Oddaj to złodzieju! 
- Za moment ci go oddam. - zrobiłem reset systemu, odkładając telefon chłopaka na miejsce - Już. 
- Zapłacisz mi za to, zobaczysz! 
- Pamiętaj, że ja też mam dzianego tatusia. - Felix kucnął obok Jisunga, uśmiechając się - Dobrze ci radzę, nie zaczynaj, bo i tak przegrasz. 
- Jeszcze zobaczymy. - blondyn złapał chłopaka za włosy, unosząc przy tym brew.
- Jeśli chcesz to za moment już nigdy, nic nie zobaczysz. 
- Puszczaj! Jesteście nienormalni! 
- Stul pysk i pilnuj własnych spraw. - Felix wstał, łapiąc mnie za rękę - Chodź Hyunjin. - moje serce biło jak szalone. Gdy zniknęliśmy za rogiem szkoły, chłopak spojrzał na mnie, zatrzymując się - W porządku?
- Tak. - Felix uniósł lekko moje dłonie, krzywiąc się.
- Chodź do pielęgniarki. 
- Nie... sam to opatrzę. - spojrzałem na niego, lekko się uśmiechając - Wiesz co?
- Hm?
- Czuję się przy tobie cholernie bezpiecznie. 
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo. - Felix pocałował moje dłonie, po czym pogłaskał mnie po policzku - Nie wiedziałem, że drzemie w tobie taki fighter. 
- Nie wytrzymałem... poza tym obraził cię. 
- Nie daj się Hyunjin... masz w sobie ogromną siłę, tylko musisz się nauczyć ją wydobywać. 




~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

28 kwietnia 2018

Stypendium~cz.7 [Felix&Hyunjin]




                    Dochodziła 22. Zmęczony do granic możliwości, odłożyłem książki, po czym wskoczyłem do łóżka, sięgając po telefon. Zacząłem przeglądać różne społecznościówki, na których widniał profil Felixa. Nie wiem, co mi odbiło, że zacząłem przeglądać jego zdjęcia, szczerząc się przy tym jak głupi. Oglądając jego profil na instagramie, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Cholera jasna, zapomniałem je zamknąć. Odłożyłem po cichu telefon, przekręcając niepewnie głowę w kierunku drzwi.
- Hyunsoo? - szepnąłem, czując w głębi duszy, że mam zdrowo przechlapane. Moja mama wyszła dzisiaj na spotkanie ze swoją starą znajomą, a Hyunsoo... zaraz... czy on nie szedł dzisiaj na wieczorną zmianę? - Hej...
- 22, a ty już w łóżku? - przełknąłem z trudem ślinę, zaciskając dłonie na kołdrze.
- Chcę już spać... idź stąd. - sięgnąłem pospiesznie po telefon, pisząc drżącą dłonią wiadomość do brata, by jak najszybciej wrócił do domu. Gdy ojciec usiadł na łóżku, poczułem potworny smród alkoholu - Wyjdź. - wtedy tato złapał mnie za rękę, ściskając z całej siły mój nadgarstek - Co ty...
- Za dużo gadasz. - wymamrotał, wkładając moją dłoń w swoje spodnie. Kilkakrotnie miewałem podobne sytuacje i za każdym razem, bardzo długo dochodziłem po niej do siebie.
- Nie. - poderwałem się z łóżka, jednak ojciec pchnął mnie drugą ręką, przygniatając mnie do niego - Przestań! - nie mogłem znieść jego smrodu, dotyku, ponownego upokorzenia - Dość, błagam! 
- Stul ten pysk! - ojciec uderzył mnie w twarz, kontynuując dogadzanie sobie moją ręką. Było mi niedobrze. Nienawidzę go dotykać... nienawidzę przebywać w jego obecności... najchętniej bym go zabił.
- Nienawidzę cię! - dławiłem się łzami. Miałem nadzieję, że odpuści... że w końcu przestanie mnie tak traktować... ale jak on ma racjonalnie myśleć, jak non stop jest pijany? - Zostaw mnie! - ugryzłem go w ramię, czując na wargach smak jego krwi.
- Aishh! Ty gnoju! - ojciec uderzył mnie z otwartej dłoni w policzek, przez co obiłem się o znajdujący się nad łóżkiem parapet - Podły sukinsynie! - mężczyzna pchnął mnie na łóżko, przywierając do mnie swoim ciałem. Byłem przerażony. Nie miałem pojęcia, co robić.
- Pomocy! 
- Zamknij się. - warknął, ocierając się o mnie swoim paskudnym cielskiem. Nie mogłem pozwolić na to, by mój własny ojciec mnie zgwałcił. Boże, jakie to obrzydliwe.
- Zostaw mnie do cholery! - w całym tym amoku sięgnąłem po leżącą na parapecie latarkę, po czym zacząłem okładać nią tył głowy ojca - Złaź ze mnie! - gdy na białej latarce zobaczyłem ślady krwi, w napadzie złości zacząłem uderzać nią jeszcze mocniej.
- Ty gnoju! - warknął, schodząc ze mnie. Poderwałem się pospiesznie z łóżka, uciekając do łazienki, w której od razu się zamknąłem.
- Dupek... - pisnąłem, zanosząc się łzami - Chory, popieprzony dupek. - nachyliłem się nad ubikacją, wymiotując. Nienawidzę jego i siebie... Jak mogłem dać mu się tak zmanipulować? Jak mogłem na to wszystko pozwolić? Dlaczego tak długo milczałem? - Dość... mam tego dość... - sięgnąłem po drucianą gąbkę, szorując nią dłonie. Obrzydliwe. Siedem lat to znosiłem i czekałem aż ktoś zjawi się w moim życiu i mnie uratuje. Siedem lat żyłem w ciągłym lęku, że ten potwór przyjdzie do mnie w nocy, pobije mnie albo znowu będzie mnie dotykał. Siedem lat... dzień w dzień... ciągłego strachu i coraz większej, targającej mną nienawiści - Nie wytrzymam. - zagryzłem wargi, widząc jak z moich dłoni zaczyna lecieć krew. Powoli zaczynałem czuć, jak cały bród zaczyna ze mnie schodzić.
- Hyunjin... Hyunjin, gdzie ty jesteś?! - rzuciłem gąbkę do zlewu, słysząc głos Hyunsoo - Hyunjin!! - gdy szarpnął za klamkę, zerknąłem na drzwi, głęboko oddychając - Hyunjin, to ja. Wiem, że tu jesteś, otwieraj. - przekręciłem zamek w drzwiach, osuwając się po zimnych kafelkach na ziemię - Młody...
- Zamknij drzwi.
- Coś ty narobił? - przeraził się, wpatrując się w druciaka i pokrytą krwią umywalkę.
- Drzwi! - poderwałem się, zamykając je - Aishh.. - syknąłem, przenosząc wzrok na moje drżące ręce.
- Hyunjin... - brat kucnął przede mną, łapiąc moją zapuchniętą twarz w obie dłonie - Co się stało? 
- Prosiłem cię, żebyś nie brał wieczornych zmian... Prosiłem!! - Hyunsoo złapał za moje ręce, po czym uniósł je do góry, przykładając do nich ręcznik.
- Powiedz mi, co się tutaj stało... Co on ci zrobił? 
- Trzeba go zamknąć... zamknąć, rozumiesz? 
- Uspokój się. 
- Nie wytrzymam tego... Zabijmy go.
- Hyunjin, opanuj się. - chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczami, głaszcząc mnie po policzku - Już dobrze.
- Nie... nic nie jest dobrze. Ty nic nie rozumiesz! 
- To mi wytłumacz... powiedz mi o wszystkim. 
- Przychodzi do mnie w nocy.... od siedmiu lat... - w końcu coś we mnie pękło. Nie miałem już siły dusić w sobie tego wszystkiego. Czułem, że jak komuś o tym nie powiem, to zwariuję - Dotyka mnie... on mnie molestuje, rozumiesz? Każe sobie dogadzać... 
- Co? Hyunjin, o czym ty mówisz?
- O tym, co dzieje się w tym pieprzonym domu od siedmiu lat... Siedem lat! - Hyunsoo poderwał się na równe nogi, wybiegając z łazienki. Mimo targającego mną strachu, ruszyłem za nim.
- Ty skurwysynie! - stanąłem w drzwiach, wpatrując się w to, jak mój brat powala na ziemię naszego ojca, po czym okłada go pięściami - To twoje dziecko! Jak mogłeś robić coś takiego?! - jedno uderzenie, drugie, kolejne... widok cierpiącego ojca sprawiał mi ogromną przyjemność.
- Boże kochany! - byłem taki oszołomiony. Mama wbiegła do mieszkania, po czym odepchnęła mnie na bok, wparowując do salonu - Hyunsoo, co ty wyprawiasz?! 
- On molestował twojego syna! Rozumiesz?! 
- Co ty za bzdury opowiadasz?! - mama wyciągnęła telefon, dzwoniąc na policję. Pytanie czy miała zamiar donosić na swojego winnego męża... czy syna, który jako jedyny stanął w mojej obronie.

*

- Synku... - nawet nie drgnąłem. Leżąc wtulony w Hyunsoo, rozmyślałem o ostatnich wydarzeniach, zeznaniach na policji, o tym, jak policja wyprowadza z domu mojego ojca. Całą noc spędziliśmy na policji. Musiałem opowiedzieć o wszystkim... o każdym najmniejszym szczególe... to było okropne. Najważniejsze, że ojciec siedzi w areszcie, a ja w końcu będę miał święty spokój - Śpi?
- Nie, ale jest zmęczony. - szepnął Hyunsoo, głaszcząc mnie po głowie - Co jest?
- Felix do niego przyjechał. 
- Dobrze się składa. - Hyung wstał z łóżka, po czym wyszedł z mojego pokoju. Nawet nie zaprotestowałem... - Cześć.
- Hej... mogę się zobaczyć z Hyunjinem?
- Posłuchaj... mój brat miał bardzo ciężką noc... Nie męcz go żadnymi pytaniami dotyczącymi ojca, proszę cię.
- Co? Co on znowu zrobił?
- Znowu? To ty o czymś wiesz?
- Widziałem raz jak się na nim wyżywa... widziałem, że Hyunjin jest cały w siniakach, ale nigdy nie chciał mi nic więcej powiedzieć.
- Sam dowiedziałem się dopiero teraz... 
- Ale o czym?
- To nie jest coś, o czym mówi się ot tak. Nie rób mu przesłuchania, tylko o to cię proszę. - drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Uniosłem wzrok, widząc wchodzącego do środka Felixa.
- Cześć. - usiadłem leniwie, wymuszając przy tym uśmiech.
- Hej... co tam? - blondyn usiadł obok mnie, uważnie mi się przyglądając.
- To ja powinienem zapytać o to ciebie... znowu nie było cię w szkole.
- Miałem... miałem dość ciężką noc.
- Tak, wiem... słyszałem. - chłopak złapał mnie ostrożnie za zabandażowaną dłoń, głęboko przy tym wzdychając - Co zrobiłeś z rękoma?
- Pomagałem mamie... poparzyłem się. - uśmiechnąłem się, czując jak po moim policzku spływa łza.
- W porządku. - Felix wytarł ją, po czym pogłaskał mnie po plecach - Może się przejdziemy, co? - spojrzałem na niego, czując jak moje serce przyspiesza.
- Zabierzesz mnie na lody?
- No jasne. - uśmiechnął się, po czym wstał z łóżka, szukając dla mnie jakiś ubrań - Woojin o ciebie pytał, wiesz? Chyba cię polubił. - skinąłem głową, nakładając niezdarnie spodnie i bluzę.
- A Chan? Jest na ciebie zły?
- Nie rozmawiamy ze sobą więc chyba tak. 
- Przepraszam.
- Przestań durniu. Mam go gdzieś, naprawdę. - gdy wyszliśmy z domu, ruszyliśmy w ciszy przez puste, spokojne uliczki. Felix co chwilę podchodził bliżej mnie, zaczepiając palcami o moją dłoń. Wymienialiśmy się jedynie nieśmiałymi uśmiechami, spacerując w absolutnej ciszy.
- Obiecałeś mi coś. - przerwałem milczenie, zatrzymując się pod sklepem.
- Winogronowe? - skinąłem jedynie głową, siadając na wystawionym pod sklepem krzesłem - Za moment wrócę. - westchnąłem, wystawiając twarz w kierunku słońca. Wczoraj był jeden z gorszych dni w moim życiu, a wystarczyła chwila, bym czuł się odrobinę szczęśliwy. Boję się przyznać przed samym sobą, że Felix mi się podoba... w sensie, że jest strasznie przystojnym chłopakiem... opiekuńczym i zabawnym, mimo iż kreuje się na wyrachowanego, zapatrzonego w siebie dupka. Bardzo lubię spędzać z nim czas. Mam jeszcze pewne hamulce i nie potrafię do końca się przed nim otworzyć, ale potrzebuję zwyczajnie czasu. Ciężko jest mi się otworzyć przed osobą, z którą jeszcze kilka miesięcy temu wyzywałem się, biłem i zachowywałem się jak skończone bydło - Patrz co mieli. - uniosłem głowę, widząc zadowolonego Felixa, z ogromnym waflem wypełnionym kulkami lodów.
- Wow. - uśmiechnąłem się, wstając z krzesła - Same winogronowe? - zaśmiałem się, licząc kulki.
- Ponoć takie lubisz najbardziej.
- Trzynaście? - wymieniliśmy się uśmiechami, po czym chłopak nabrał trochę na łyżeczkę, dając mi spróbować.
- Otwieraj japę.
- Jesteś taki subtelny, że aż strach.
- Sorry. - zaśmiał się, dając mi lody - I jak?
- Mmm... pyszne. 
- Będę cię karmił... jak dziecko.
- Co? Dlaczego? - ruszyliśmy w stronę klifu, nad którym byliśmy kiedyś na spacerze.
- Te poparzone ręce... pomyślałem, że cię wyręczę. - moje serce przyspieszyło, a policzki zrobiły się nieco cieplejsze.
- Dzięki. 
- Zaczerwieniłeś się.
- Co? Nieprawda. - odwróciłem głowę, chcąc uniknąć jego wzroku.
- Prawda, prawda. Widziałem. 
- Jesteś okropny. 
- A ty ur... - spojrzałem na niego pospiesznie, unosząc brew - Głupi... głupi, to chciałem powiedzieć.
- Jestem uroczy? - przyłożyłem palec do twarzy, nadymając przy tym policzki.
- Nie. 
- Jestem. 
- Może tak w jednym procencie.
- To i tak zawsze więcej niż ty. - Felix zaśmiał się, karmiąc mnie lodami.
- Jedz... i nie pyskuj gnoju. 
- Sam jesteś gnój. - gdy doszliśmy na klif, oparłem się o barierkę, ciesząc się delikatnym wiatrem i słońcem. Nagle poczułem, jak chłopak staje za mną, przywierając ciałem do moich pleców - Co ty robisz? 
- Tak będzie mi wygodniej. - mówiąc to oparł brodę na moim ramieniu, po czym nabrał lodów - Aaaa.
- Serio jesteś głupi. - staliśmy tak przez bardzo długi czas... nawet długo po tym, jak skończyły nam się lody. Felix objął mnie, obserwując Seoul i rozmawiając ze mną - A co u Jikyo?
- W porządku... pytał, kiedy cię w końcu bliżej pozna.
- Co?
- Mmm... nie był usatysfakcjonowany waszym ostatnim spotkaniem.
- Poznaliśmy się, jak przywiozłem ci kurczaka.
- No właśnie. - uśmiechnąłem się, wystawiając twarz do słońca.
- Znasz słowo "usatysfakcjonowany"? 
- Mówiłem ci już, jak bardzo mnie irytujesz? 
- Tylko kilka razy.
- Widocznie to nie wystarczyło. - prychnął, wtulając się w moje plecy - Wiesz co?
- Hm?
- Lubię spędzać z tobą czas... mimo że nic nie robimy. - uśmiechnąłem się, przytakując.
- A ja z tobą nie. 
- Przestań się zgrywać. - oburzył się, dając mi klapsa.
- Przepraszam. - zaśmiałem się, odwracając się do niego przodem - W takim razie poróbmy coś. 
- Okej... czekam na propozycje. 
- Hmm... zabierz mnie motorem do Incheon. 
- Do Incheon? - skinąłem głową, uśmiechając się.
- Nad morze. 
- Zgoda. 
- Co? - otworzyłem szerzej oczy, jednak po chwili zacząłem nabierać co do niego podejrzeń - Żartujesz sobie ze mnie.
- Nie... to raptem półtorej godziny.
- Ale Felix...
- Chcesz jechać czy nie?
- Chcę, ale szkoła...
- I tak byś jutro nie przyszedł, a dla mnie opuszczanie zajęć to czysta przyjemność. 
                      Jeszcze tego samego wieczoru byliśmy w drodze do Incheon. Nie wierzę, że Felix to dla mnie zrobił. Nigdy nie byłem nad morzem, a zawsze cholernie o tym marzyłem. Będzie to na pewno przyjemna odskocznia od szarej codzienności. Będąc przy nim, zupełnie zapominam o ojcu i tym, co robił.

*

- Ejjj... długo jeszcze tak będziemy iść? - jak tylko zajechaliśmy na jeden z parkingów, Felix zasłonił mi oczy, prowadząc mnie od kilku dobrych minut... cholera wie gdzie.
- Jeszcze chwila... cierpliwości. 
- Pewnie prowadzisz mnie na jakiś klif, gdzie dokonasz zabójstwa i od razu pozbędziesz się ciała.
- Cholera... rozgryzłeś mnie. - zaśmiałem się, czując jak się zatrzymujemy - Gotowy?
- Jak nigdy. - Felix opuścił dłonie, pokazując mi tym samym najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. Rzeczywiście staliśmy na jakimś klifie, z którego widać było horyzont, z chowającym się za taflą morza, słońcem. 
- Podoba ci się? - zaniemówiłem. Blondyn stanął przede mną, uśmiechając się - Płaczesz? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, wycierając pospiesznie policzki. Wtedy też chłopak zrzucił z ramienia plecak, przygotowany o dziwo przez mojego brata... widzę, że zaczął żyć z Felixem w niezłej konspiracji - Wyskakuj z ciuchów.
- Co?
- Szkoda przyjechać nad morze i nie popływać, hm?
- Nie mówisz poważnie. - Felix uniósł brew, pozbywając się wszystkich ubrań - Okej... jednak mówisz.
- Nie będę na ciebie czekać. - gdy w końcu zostaliśmy w samych bokserkach, Felix złapał mnie ostrożnie za rękę, uśmiechając się - Gotowy?
- Chcesz skakać?
- Czasami fajnie jest zrobić coś szalonego, wiesz? 
- Dobra... powiedzmy, że ci ufam. 
- Powiedzmy?
- Ufam no.
- No i o to chodzi. - poczułem szarpnięcie, po którym nastąpił krótki bieg, zwiastujący najlepsze. Lecieliśmy... trwało to dosłownie ułamki sekund, ale uczucie temu towarzyszące było niesamowite.
- Wow! - wynurzyłem się spod wody, spoglądając na klif, z którego skakaliśmy.
- Super, co?
- To było niesamowite! - uśmiechnąłem się, nie mogąc oderwać wzroku od klifu. Do tej pory byłem święcie przekonany, że radość w życiu może dać mi jedynie ciężka harówa i nauka... jak się okazuje, byłem w ogromnym błędzie. Czasem zrobienie czegoś szalonego z osobą, którą uwielbiasz jest w stanie dać ci więcej radości niż dotychczasowe, długie, monotonne zajęcia.
- Obudź się księżniczko. - zaśmiał się, rzucając się na mnie.
- Ej! To nie fair! - zanurkowałem, ciągnąc chłopaka za nogi. Gdy oboje znaleźliśmy się pod wodą, Felix chwycił mnie od tyłu, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Dobrze, że szybko się wynurzyliśmy - Chcesz mnie utopić czy co?
- Oj nie kuś. 
- Ty palancie. - chłopak puścił mnie, płynąc do brzegu - A ty dokąd?! Żartowałem no! - ten jednak nie reagując, płynął dalej - Nie zostawiaj mnie tutaj! - ruszyłem za nim, przebierając nogami najszybciej jak tylko umiałem - Feliiiiiix! - po jakimś czasie, blondyn dopłynął do brzegu, po czym wyszedł na powierzchnie po kilku, niewielkich skałkach - Poczekaj!
- Przecież czekam. Nie rozumiem, dlaczego krzyczysz. - chłopak podał mi rękę, wciągając mnie na górę.
- Przepraszam no.
- To było całkiem zabawne. Nie wiedziałem, że boisz się wody.
- Zrobiłeś to specjalnie...
- Mmm... no. - prychnąłem, dźgając go w brzuch.
- Burak.
- Niedługo skończą ci się na mnie określenia. 
- O to się nie martw. Na ciebie zawsze coś znajdę.
- Może dla odmiany coś miłego.
- Może innym razem. 

*

                              Siedzieliśmy na klifie przy rozpalonym ognisku, zajadając się przekąskami z pobliskiego sklepu. 
- Nie jest ci zimno?
- Może trochę. - Felix pokręcił głową, wyjmując z plecaka moją bluzę - Skąd ją masz?
- Jak rzuciłeś hasło "Incheon", napisałem do Hyunsoo żeby cię spakował. 
- Zdążyliście się wymienić numerami?
- Mhm.
- Kiedy?
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć? 
- Pytam o same podstawy.
- Na które nie musisz znać odpowiedzi. - uśmiechnął się, narzucając mi na ramiona bluzę - Daj ręce.
- Po co?
- Hyunsoo prosił żebym ci zmienił bandaże. 
- Nie trzeba.
- Wolę nie zachodzić mu za skórę.
- Uuu... czyżby na tym świecie była osoba, przed którą czujesz respekt?
- Tak... to właśnie twój brat. - zaśmialiśmy się, po czym Felix wyjął z plecaka coś na wzór apteczki.
- Nieźle się przygotowałeś.
- Podziękuj Hyunsoo... on wiedział, co nam dać. - chłopak klęknął przede mną, po czym ułożył ostrożnie moje ręce na swoich udach - Bolą cię?
- Nie... nie jest tak źle. - gdy Felix zdjął z moich dłoni bandaże, uniósł na mnie wzrok, wzdychając.
- One nie są poparzone. 
- Chcesz żebym pochwalił twój zmysł obserwacji? 
- Hyunjin...
- Sorki. - zabrałem ręce, uważnie im się przyglądając - Ohyda. 
- Daj... przemyję je i pozawijam... Hyunjin... - westchnąłem, oddając się pod opiekę chłopaka - Powiesz mi, co się stało?
- Musiałem zmyć z siebie coś obrzydliwego.
- Co to było, że aż musiałeś wydrapać dłonie do krwi?
- Mój ojciec. - szepnąłem spotykając się ze spojrzeniem Felixa. Chłopak jedynie skinął głową, kontynuując opatrywanie moich rąk - Nienawidzę go.
- Nie musisz o tym mówić, jeśli nie chcesz. 
- A jak było z twoim biologicznym ojcem?
- W jakim sensie?
- Wykorzystywał cię? - blondyn zamilkł, wiążąc supeł na końcu bandaża.
- Nie... ale Jikyo wielokrotnie. - westchnął, zabierając się za moją drugą rękę - Z tym że nasza matka nie była wcale lepsza. Piła całymi dniami i było jej wszystko jedno, co robił z nami ojciec. 
- Moja też nie zareagowała ani razu...
- Bała się.
- Pewnie tak.
- Ale miała świadomość tego, co się z tobą dzieje... Dla niej na pewno to też nie jest łatwe... Boli ją to jak cholera, ale nie wie, jak ci pomóc. 
- Mam nadzieję, że ten koszmar już się skończy.
- Czemu?
- Ta wczorajsza noc... - westchnąłem, przyglądając się zabandażowanym dłoniom - Po mojego ojca przyjechała policja. Siedzi teraz w areszcie...
- Dobrze zrobiliście Hyunjin. Ten dupek powinien zgnić w więzieniu. 
- A co, jak nic mu nie udowodnią i go wypuszczą?
- Nie... na pewno tak nie będzie. Jak wezwą cię na szczegółowe zeznania, musisz powiedzieć im o wszystkim.
- Trochę już powiedziałem...
- Trochę, to za mało Hyunjin... Będzie cię to kosztować sporo nerwów, ale będziesz musiał im się przyznać do wszystkiego. 
- To taki wstyd.
- Nie... wstyd powinno być twojemu ojcu, za to, co robił... Ty nie jesteś niczemu winien, pamiętaj. - skinąłem głową, siadając między nogami chłopaka. Felix przytulił mnie, opierając głowę na moim ramieniu - Będzie dobrze, zobaczysz. 
- Musi być... w końcu ile można być ofiarą.



~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


26 kwietnia 2018

Stypendium~cz.6 [Felix&Hyunjin]




- Wstawaj. - odwróciłem się plecami do pokoju, głęboko wzdychając - Hyunjiiiiin... musisz iść do szkoły. 
- A ty idziesz do pracy? - mruknąłem zaspanym głosem, otulając się bardziej kołdrą.
- Tak, ale dopiero wieczorem. Wstałem żeby cię obudzić. - szepnął Hyunsoo, głaszcząc mnie po głowie.
- Przytul mnie. 
- Hm? 
- Przytul. - powtórzyłem czując jak Hyung kładzie się za mną.
- Coś się stało?
- Nie. - otworzyłem zaspane powieki, odwracając się twarzą do Hyunsoo - Czemu bierzesz nocne zmiany? 
- Jest większy ruch i mogę dostać większe napiwki. - chłopak zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając - Masz rozbity nos. 
- Nie bierz nocnych zmian... 
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam... mam rozbity nos... i proszę cię żebyś nie brał nocnych zmian, tylko zostawał w domu. 
- Ojciec... - uniosłem jedynie wzrok na Hyunga, czując jak ten całuje mnie w czoło - Nigdy więcej nie podniesie na ciebie ręki... obiecuję ci to. 
- Hyunsoo... - ziewnąłem, chcąc zapytać go o to, czy ojciec też przychodził do niego w nocy, gdy ten był młodszy, ale nie potrafiłem. Rozmawiam z moim bratem o wszystkim, ale tej kwestii nie potrafię poruszyć za nic w świecie...
- Hm?
- Ah... chciałem ci tylko powiedzieć, że się cieszę, że cię mam... mimo, że jesteś upierdliwym idiotą.
- Mimo tej obelgi jest mi cholernie miło, naprawdę... gnoju. - uśmiechnął się, przykrywając mnie kołdrą - Rozumiem, że nie idziesz do szkoły.
- Mogę nie iść? Zobacz jak ja wyglądam.
- No tak, racja... Dobra młody, to śpij. Odpocznij w końcu porządnie. 
- A będziesz ciągle tutaj?
- Będę, nie bój się. 
- A mogę mieć jeszcze prośbę?
- Nie, nie wymasuję ci pleców.
- Nie tym razem. - uśmiechnąłem się, zaciskając dłoń na koszulce Hyunsoo - Mógłbyś mi założyć jakiś zamek w drzwiach?
- Hyunjin...
- Po prostu to zrób... proszę. 
- Nie chciałbyś mi czegoś powiedzieć?
- Y y. 
- Dobra, nie naciskam... Śpij dzieciaku... później coś pokombinuję z tymi drzwiami.


*

                         Obudziłem się dość późno. Po zerknięciu na telefon, oprzytomniałem, że dochodzi już 17-sta. Miałem kilka nieodebranych połączeń od Minho i Felixa, ale póki co nie miałem ochoty się z nimi kontaktować. 
- Wyspałeś się? - poderwałem się, widząc siedzącego przy biurku Hyunsoo - Coś się tak zerwał?
- Przestraszyłem się.
- Hyunjiiiin. - Hyung usiadł obok mnie, czochrając moje włosy - Założyłem ci zamek w drzwiach jak spałeś. 
- Serio? - klęknąłem pospiesznie, zerkając na drzwi.
- Mhm... zamykaj się od razu po powrocie do domu.
- Jesteś najlepszy. - uśmiechnąłem się, czując jak schodzi ze mnie stres. W końcu będę mógł spokojnie spać, bez żadnych obaw, że ten potwór wejdzie do mojego pokoju.
- To już wiem.
- Nie psuj chwili. - Hyunsoo zaśmiał się, spoglądając na mój telefon.
- Felix do ciebie dzwonił. - odwróciłem głowę, czując na sobie wzrok brata - Przyjaźnicie się?
- To chyba za dużo powiedziane. 
- Nie było cię w szkole, a on wydzwaniał do ciebie jak szalony...
- Może coś się stało w szkole.
- A może się martwił? - parsknąłem śmiechem, przenosząc wzrok na Hyunsoo.
- Nie gadaj głupot. 
- Ojjj.... też kiedyś byłem w twoim wieku więc doskonale wiem, o co chodzi.
- Co? Niby o co? 
- Idę się zbierać do pracy. - zaśmiał się, idąc do drzwi.
- Ejj... Hyunsoo. 
- Pamiętaj o drzwiach. 
- Hyunsoo! - westchnąłem, zostając sam w pokoju. Nie mam pojęcia, o co może mu chodzić i chyba nie chcę wiedzieć. Sięgnąłem po telefon, wybierając numer Felixa.
- W końcu oddzwaniasz. - położyłem się z powrotem do łóżka, uśmiechając się pod nosem.
- A co? Tęskniłeś?
- Za tobą? - zaśmiał się, odpalając chyba przy tym papierosa - Nie żartuj.
- To po co wydzwaniałeś do mnie aż 14 razy?
- No wiesz... pierwszy raz nie było cię w szkole i... myślałem, że może coś się stało.
- Czyli się martwiłeś. 
- Nie pieprz głupot. - zaśmiałem się, czując przechodzące przez moje ciało przyjemne ciepło - A tak serio, to czemu cię nie było?
- Musiałem trochę odpocząć. 
- Weekend to za mało?
- Powiedzmy. 
- Słuchaj... a co robisz w piątek?
- Jeszcze nie wiem, ale skoro pytasz, to pewnie masz dla mnie jakąś propozycję. - Felix zaśmiał się, po czym zaciągnął się dymem.
- Mój kumpel robi domówkę... Chodź ze mną. 
- Sam nie wiem..
- Musisz ze mną iść. Pamiętasz co ci mówiłem? Musisz czasami odreagować. - w sumie ma rację. Zwariuję jeśli cały czas będę siedział w domu i w szkole.
- A Chan i Woojin?
- No będą... ale nie rozumiem, dlaczego o nich pytasz.
- Wiedzą, że... w zasadzie nie wiem, jak nazwać tą naszą relację.
- Że się kumplujemy? Nie, ale się dowiedzą.
- Mhm. - westchnąłem, przekręcając się na brzuch.
- Nie jęcz już... będziesz jutro w szkole?
- Nie wiem. 
- Dobra... to umówmy się tak, że przyjadę po ciebie w piątek. - chłopak westchnął, odpalając kolejnego papierosa.
- Kopcisz jak smok.
- Kij z tym... Mów, co się tam u ciebie dzieje.
- Co?
- Nie rób ze mnie idioty. Nigdy nie opuściłeś żadnej lekcji... Co to bydle ci zrobiło? - zamilkłem, lądując twarzą w poduszce. Nagle wszystkie przyjemne endorfiny ze mnie wyparowały, a ich miejsce zajął znów smutek i cholerne przygnębienie - Przepraszam, że zapytałem tak wprost..
- Nic mi nie zrobił.
- Mam to sprawdzić? 
- Ale po co?
- Hyunjin... co on ci zrobił? - westchnąłem, narzucając na siebie kołdrę.
- Dostałem w nos.
- Dlatego nie przyszedłeś do szkoły, tak? Aż tak źle wygląda? 
- Proszę cię, nie przepytuj mnie tak... nienawidzę tego. 
- No tak, przepraszam. - Felix wziął głęboki oddech, rzucając się na łóżko - Sorry, po prostu... aishh... polubiłem cię dupku i... martwi mnie to, co się u ciebie dzieje. 
- Jeśli to cię uspokoi, to Hyunsoo założył mi dzisiaj zamek w drzwiach i być może zrezygnuje z wieczornych zmian. 
- Muszę z nim pogadać, bo inaczej nic z tego nie będzie.
- Nie. Błagam cię, nie wtrącaj się... To moja rodzina i moje sprawy... Ja się do twojego życia nie mieszam. 
- Zrozum pieprzony egoisto, że przez kilka lat żyłem tak samo jak ty i wiem, co musisz teraz czuć. 
- Bez urazy... ale nikt nie wie, co ja czuję. 
- To może zdecydujesz się w końcu na szczerą rozmowę ze mną?
- Nie... nie potrafię o tym rozmawiać. - westchnąłem, zamykając przy tym oczy - Muszę kończyć. Mama potrzebuje pomocy w barze. 
- Hyunjin..
- Na razie. - rozłączyłem się, po czym poderwałem się z łóżka, zamykając drzwi do pokoju. Felix chce ze mną szczerze porozmawiać? Martwi się o mnie? Czemu w tym całym moim popieprzonym życiu, te błahe rzeczy tak cholernie mnie cieszą?

*

- Hyunjin. - oderwałem się od biurka, spoglądając na stojącego w drzwiach brata - Koniec tej nauki... Felix przyjechał. - nie byłem w szkole przez cały tydzień. Na szczęście Minho przyniósł mi dziś po szkole notatki, dzięki czemu mogłem wszystko spokojnie nadrobić. 
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Nie denerwuj mnie. Spadaj na imprezę.
- Nie umiem się bawić...
- Wiem, że najlepiej bawisz się z książką od matmy, ale taka odskocznia naprawdę ci nie zaszkodzi. - westchnąłem wstając dość niechętnie, po czym zacząłem ładować do kieszeni telefon, pieniądze i klucze - Kluczy nie musisz brać... i tak będę na ciebie czekać.
- Pf... może tak zabaluję, że będę spał nad Hanem albo na jakimś dworcu.
- Oby to tylko było w Seoulu. Gorzej jak impreza poniesie cię do innego miasta. - Hyunsoo zaśmiał się, poprawiając mi włosy - Przystojny z ciebie chłopak... może w końcu dzisiaj kogoś poznasz. 
- Nie chcę. 
- Dziewczyny nie gryzą. 
- I tak podziękuję. - uśmiechnąłem się, narzucając na siebie skórzaną kurtkę - I jak?
- Super... a teraz won. - przedrzeźniłem go, po czym ruszyłem do wyjścia.
- Cześć mamo! 
- Pa! Baw się dobrze! - wyszedłem przed bar widząc pokryte mrokiem niewielkie podwórko, otoczone wąskimi uliczkami i drzewami. Na środku niego stał sporych rozmiarów motor, a na nim siedział Felix, uważnie mi się przyglądając.
- Byłem pewien, że zrezygnujesz. - powiedział niskim głosem, wyciągając kask w moim kierunku.
- Czyżbym cię rozczarował?
- Wręcz przeciwnie. - uśmiechnąłem się, nakładając kask - Wskakuj... potem pogadamy, bo już jesteśmy spóźnieni.
- Będziemy mieć spektakularne wejście. - wszedłem na motor, owijając ręce wokół talii chłopaka. Chwilę po tym byliśmy w drodze na domówkę. Cieszyłem się, że wyrwałem się z domu, ale z drugiej strony bałem się, jak zareagują na mnie jego znajomi. 
Dość szybko dojechaliśmy na miejsce. Kolega Felixa mieszkał w ogromnym domu, z jeszcze większym podwórkiem, na którym przebywali goście. Zakładam jednak, że znaczna ich większość była w środku domu, z którego dobiegała mnie potwornie głośna muzyka. 
- To tutaj. - chłopak zeskoczył z motoru, zdejmując kask. Westchnąłem, idąc dość niechętnie w jego ślady - Uśmiechnij się, bo ludzi odstraszysz. 
- Felix!
- Felix przyjechał! - wow.. nie sądziłem, że mój nowy kolega jest aż tak popularny - Siema.
- Cześć.
- W końcu przyjechałeś.
- Już myśleliśmy, że odpuścisz. 
- Ja? - zaśmiał się, poprawiając włosy - Nie żartujcie. Poza tym nie jestem sam. - otworzyłem szerzej oczy, czując na sobie spojrzenie kilku jego znajomych.
- Uuu przystojniak. - jedna z dziewczyn podeszła do mnie, podając mi rękę - Jestem Chaeyeon.
- Hyunjin, miło mi. 
- Ta już wyrywa. Daj chłopakowi spokój. - jakiś chłopak podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem - Ona tak do każdego.
- Ej, wcale nie!
- W środku jest duuużo więcej fajnych laseczek.
- Em... dzięki, ale nie jestem zainteresowany. - speszyłem się lekko, widząc kątem oka delikatny uśmiech na twarzy Felixa.
- Jeszcze zmienisz zdanie... Tak w ogóle, to ty jesteś tym kujonem z naszej szkoły, nie?
- Tak się jakoś złożyło. 
- Kujon na imprezie? - chłopak niesamowicie drobnych rozmiarów, z aparatem na zębach, zaśmiał się, upijając łyk piwa - No nie wierzę.
- Taa... stwierdziłem, że będę miał tu dobre warunki do nauki o procentach.
- Uuuu dobre. 
- Pójdziemy w końcu do środka? Chcę się napić. - Felix wbiegł po kilku schodach, uśmiechając się. 
- A właśnie! Chan i Woojin już są. 
- Pytali o ciebie. 
- Nie wytrzymają beze mnie nawet kilku minut. - westchnął, zerkając na mnie - Chodź Hyunjin. - skinąłem jedynie głową, idąc w stronę chłopaka - Wy też jak skończycie kopcić, chodźcie do środka.
- Spoko! - gdy weszliśmy do środka, uderzyła we mnie fala muzyki i masa kolorowych świateł. Mimo to trzymałem się Felixa jak ten pies. Wprawdzie była tu masa ludzi z mojej szkoły, ale mimo wszystko wolałem trzymać się blisko Felixa. 
- Tam są. - blondyn złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w stronę jego przyjaciół.
- No nareszcie! 
- Ty... kogo ty przyprowadziłeś? - Chan podszedł do mnie, po czym odepchnął mnie z całej siły.
- Hej, wyluzuj! - Felix zatrzymał go, stając w mojej obronie - Hyunjin przyjechał tutaj ze mną.
- Zwariowałeś? Trzymasz się z tym psem?
- Nie mów tak o nim. - Chan zmarszczył brwi, po czym parsknął śmiechem.
- Jak mogłeś upaść tak nisko?
- Słuchaj... od kilku tygodni kumpluję się z Hyunjinem. Jeśli ty, jako rzekomo mój przyjaciel, nie jesteś w stanie tego zaakceptować, to nie mamy o czym gadać...
- Dobra, wyluzujcie. - Woojin wszedł między chłopaków, wystawiając rękę w moją stronę - No to tak oficjalnie... Woojin jestem.
- Hyunjin... - szepnąłem niemalże, ściskając jego dłoń.
- Chan, daj spokój... nie dzisiaj. - chłopak poklepał go po ramieniu, wzdychając - Czego się napijecie?
- Daj mi jakieś piwo. - burknął Felix, nie odrywając wzroku od Chana. 
- Trzymaj... a ty Hyunjin?
- Ja nie piję. - Chan parsknął śmiechem, przecierając twarz.
- Ciota. - Felix jedynie objął mnie, po czym odeszliśmy na bok. 
- Przepraszam za niego.
- Daj spokój... niepotrzebnie tutaj przychodziłem. Będziesz miał teraz problemy.
- Tylko Chan źle na ciebie zareagował. Jak widzisz, reszta ludzi patrzy na ciebie bardzo przychylnie.
- Ale Chan to twój przyjaciel...
- No właśnie... i skoro nie potrafi zaakceptować tego, że mam nowego kumpla, to niech spieprza. - mówiąc to uniósł lekko butelkę, upijając kilka łyków. 
- Jesteś motorem... nie powinieneś pić. 
- Może i nie... ale za to tobie by się przydało trochę alkoholu.
- Nie... brzydzę się alkoholem. 
- Rozumiem... i szanuję... ale może dzisiaj zrobisz wyjątek, hm? Zabaw się porządnie, proszę cię. - westchnąłem, sięgając po jedno z piw, stojących na potwornie długim blacie.
- Tylko jedno. - pokręciłem zrezygnowany głową, otwierając alkohol - Zero asertywności, ja nie wiem. 
                Impreza trwała już bardzo długo, a ja z godziny na godzinę bawiłem się coraz lepiej. Niestety, mimo postanowień, na jednym piwie nie poprzestałem. Ogólnie jestem osobą niepijącą, dlatego też wystarczyła mi niewielka ilość alkoholu, by nie wiedzieć już na jakim świecie żyję. 
- Hejka! - uniosłem wzrok, widząc siadającą obok mnie Chaeyeon.
- No hej!
- Jak się bawisz?!
- Rewelacyjnie! A ty?!
- Też! Ale może być jeszcze lepiej! - mówiąc to, złapała mnie za rękę, ciągnąc mnie na górę.
- Dokąd mnie prowadzisz?
- Gdzieś, gdzie będziemy w końcu sami. - uśmiechnąłem się, znikając z nią za drzwiami jednego z pokoi. Drobna brunetka podeszła bliżej mnie, układając dłonie na moich biodrach - Od razu wpadłeś mi w oko, wiesz? 
- Ale jesteś otwarta. 
- Nie panuję nad sobą przy takich chłopakach. - Chaeyeon wspięła się na palce, po czym przywarła do moich warg. Gdybym był trzeźwy, w życiu bym tego nie zrobił, ale alkohol sprawił, że zacząłem odwzajemniać jej pocałunki - Mmm... ale całujesz. - uśmiechnąłem się pod nosem, w pełni oddając się dziewczynie. Gdy ta zaprowadziła mnie w stronę łóżka, usiadłem na nim, czekając na kolejny jej ruch - Mam dla ciebie małą niespodziankę. 
- Ta? A jaką?
- Za moment zobaczysz. - szepnęła mi do ucha, przejeżdżając po nim językiem - Albo raczej poczujesz. - po tych słowach kucnęła między moimi nogami, zaczynając rozpinać moje spodnie.
- Oszalałaś? - zaśmiałem się, lekko się czerwieniąc. 
- Tak... na twoim punkcie. 
- Denny tekst. - zmarszczyłem brwi, będąc pewnym, że słyszę niski głos Felixa. 
- Co ty tu robisz?! - Chaeyeon poderwała się na równe nogi, zasłaniając twarz rękoma.
- Imprezuję i szukam kumpla... Teraz się mnie wstydzisz? Przed chwilą chciałaś mu obciągnąć. 
- Jesteś okropny! 
- Ja? Naprawdę? - zaśmiałem się, łapiąc Felixa za rękę - Wyjdź stąd, ale już. 
- A ty z czego się śmiejesz?! 
- A ja wiem. - Felix uśmiechnął się jedynie, po czym chwycił moją dłoń.
- No idź stąd... muszę się zająć nawalonym kolegą. 
- Dupki. - warknęła opuszczając pokój. Blondyn westchnął, kucając przede mną, po czym przyłożył dłoń do mojej twarzy.
- Ale się porobiłeś. 
- Ale chyba nie przynoszę ci problemów, co? - czknąłem, chichocząc. 
- Nie, nie przynosisz. - zaśmiał się, siadając obok mnie - Dobrze się czujesz?
- Świetnie! Dawno się tak dobrze nie czułem. 
- No i to jest najważniejsze. - nachyliłem się do Felixa, pokazując mu, że chcę powiedzieć mu coś na ucho - No co tam?
- Ona.. ona chciała mi zrobić loda?
- Ta... - westchnął, klepiąc mnie lekko po policzku.
- Ooo... a czemu ją powstrzymałeś?
- Co? Powinieneś być mi wdzięczny... Nie mów, że tego chciałeś.
- Mmm... nie. - zaprzeczyłem pospiesznie, wywołując uśmiech na twarzy kolegi - Ale wiesz co?
- No słucham.
- Pierwszy raz się całowałem. - szepnąłem, chichocząc jak głupi. Felix jedynie uśmiechnął się, poprawiając mi włosy.
- I jak wrażenia?
- Bez szału... aleeee.... powiedziała, że dobrze całuję.
- Ooo naprawdę?
- Mhm... chcesz się przekonać? - szturchnąłem go, wykonując przy tym szybkie ruchy brwiami. 
- Wariat... jesteś pijany jak świniak. 
- No i fajnie.
- Bardzo fajnie. Połóż się na chwilę i dojdź do siebie. 
- No dobrze. - uśmiechnąłem się, po czym zarzuciłem jedną rękę na jego kark, ciągnąc go za sobą na łóżko.
- Hyunjin, co ty... - oblizałem wargi, przywierając do pełnych ust chłopaka. Całując Chaeyeon nie czułem absolutnie nic... dopiero czując bliskość Felixa, czułem przyjemne mrowienie w dole brzucha - Hej... co z tobą? - szepnął, unosząc lekko głowę.
- Chciałem ci tylko pokazać, że świetnie całuję. - uśmiechnąłem się szeroko, widząc jak ten się rumieni.
- Zaprzyjaźniłem się z kretynem.
- Swój do swego ciągnie. Pamiętaj. - Felix zaśmiał się, po czym nachylił się do mnie, muskając delikatnie moje wargi.
- Świetnie całujesz dupku... a teraz oprzytomnij. 

*

                       Poczułem na twarzy chłodne, orzeźwiające powietrze. Przeciągnąłem się, czując pod dłońmi szorstką trawę, co automatycznie mnie pobudziło.
- Hm? - otworzyłem oczy, widząc przed sobą Han. Obok mnie leżał uśmiechnięty Felix, który przeciągnął się, wydając z siebie dość zabawne dźwięki - Ty... co jest?
- Jak się spało?
- A ja wiem. - usiadłem, czując potworny ból głowy - Auaaa..
- Nieźle wczoraj zabalowałeś. - wziąłem głęboki oddech, wpatrując się we wschodzące słońce. Wow... codziennie mógłbym się budzić, mając przed sobą taki widok. 
- Chyba tak... niczego nie pamiętam.
- Niczego? - Felix usiadł, wbijając we mnie wzrok.
- No nie... Aishh głowa mi pęka. 
- Mhm... siedź tutaj. Pójdę po jakąś wodę. 
- Ale co my tutaj w ogóle robimy?
- Zaraz ci wszystko opowiem. - blondyn wstał, po czym ruszył pospiesznie do najbliższego sklepu. Co ja tu do cholery jasnej robię? Spaliśmy nad rzeką? Paranoja. Sięgnąłem do kieszeni spodni, wyciągając telefon, w którym widniała wiadomość od Hyunsoo: "Wiem, że się dobrze bawisz, ale do cholery jasnej, daj znać czy żyjesz". Przysłał mi to o 03:42... matko, ale dałem czadu. Po odpisaniu mu na wiadomość, westchnąłem, przenosząc wzrok na słońce. Piękny widok. Okolica była całkowicie opustoszała... zero ludzi, zero hałasu... tylko wschodzące słońce i lekki, chłodny, poranny wiatr - Trzymaj... musisz dużo pić. - chłopak wręczył mi wodę, po czym usiadł obok mnie.
- Dzięki.
- I śniadanko... znalazłem tylko kimbap. 
- Idealnie. - odpakowałem rolkę, zajadając nią potwornie ssący mnie głód - Mm... dlaczego tu spaliśmy?
- Źle ci? Miałeś do wyboru to albo noc spędzona w szponach Chaeyeon. 
- To ta dziewczyna, którą poznałem na samym początku?
- Mhm.
- Hmm... no to spanie nad rzeką to rzeczywiście lepsza opcja. - Felix zaśmiał się, odpakowując swój kimbap - Daj gryzka... umieram z głodu.
- Masz. - wziąłem gryza, uśmiechając się. 
- Opowiadaj jak było. 
- Cóż... wypiłeś pięć piw i odleciałeś.
- Aishh... nie piję więc mam słabą głowę.
- Nie musisz się tłumaczyć łajzo. 
- Sam jesteś łajzą.
- Ta? Na twoim miejscu bym tak dzisiaj nie szczekał. - pokazałem mu język, po czym dokończyłem swoje śniadanie.
- Czemu po prostu nie odwiozłeś mnie do domu?
- Sam piłem... a ty i tak byś się nie utrzymał na tym motorze. - westchnąłem, otwierając wodę.
- To że się upiłem, nie uczyni mnie takim samym człowiekiem jak mój ojciec, co? - Felix usiadł bliżej mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Absolutnie nie. To był jednorazowy wybryk. Na drugi raz będę cię lepiej pilnował. - skinąłem głową, zerkając na kolegę. 
- Zrobiłem coś głupiego?
- Nie. - chłopak uśmiechnął się nerwowo, głaszcząc mnie po ramieniu - Wszystko było w porządku. 



~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




24 kwietnia 2018

Stypendium~cz.5 [Felix&Hyunjin]



                  Leżałem w łóżku, wpatrując się w okno wybiegające na niewielką uliczkę. Padał deszcz... Odkąd wróciłem ze spaceru z Felixem, non stop pada. Sięgnąłem po telefon, chcąc sprawdzić godzinę, jednak wtedy moją uwagę przykuło powiadomienie z facebook'a. Felix zaprosił mnie do znajomych? Uśmiechnąłem się pod nosem, przyjmując jego zaproszenie, po czym odłożyłem telefon na parapet. Dochodziła pierwsza w nocy więc dawno powinienem już spać, a mimo to coś ciągle zajmowało moje myśli. Z jednej strony Felix... z drugiej strony mój ojciec.
W pewnym momencie usłyszałem dźwięk wiadomości, charakterystyczny dla messengera. Zdziwiony, kto pisze do mnie o tej porze, sięgnąłem po telefon, jednak wtedy poczułem jak moje ciało totalnie drętwieje. Czułem, że ktoś za mną stoi... Ktoś... Nie kto inny, jak mój ojciec. Zawsze przychodzi do mnie o tej porze, kiedy ma już pewność, że wszyscy śpią. Odłożyłem pospiesznie telefon, czując jak ojciec siada na łóżku.
- Nie śpisz? - zacisnąłem dłoń na pościeli, zaprzeczając skinieniem głowy - Ale się napiłem.
- Czuję. - szepnąłem, czując jak do moich oczu cisnął się łzy.
- Ale to nic... Chodź do mnie. - mruknął przepitym głosem, wkładając dłonie pod moją koszulkę.
- Zostaw. - przekręciłem się na plecy, odpychając tym samym jego ręce - Nie dotykaj mnie.
- Ciszej gnoju. - warknął, zaciskając dłoń na mojej szyi.
- Zawołam Hyunsoo... Nie dam się tak dłużej traktować. - moje serce biło jak szalone, a po policzkach spływały ciurkiem łzy. Wiecie już dlaczego tak bardzo go nienawidzę? Pominę już to, jak mnie traktuje na co dzień... to, że mnie bije i traktuje jak psa. Chodzi o to, co robił przez ostatnie siedem lat... - Powiedziałem, puść mnie. - warknąłem, czując jak obrywam z pięści w oko. Jęknąłem, łapiąc się odruchowo za twarz. Tato złapał mnie za włosy, uderzając moją głową o materac.
- Ty niewdzięczny gnoju.
- Wyjdź stąd.. 
- Co mi zrobisz, hm? Co mi możesz zrobić darmozjadzie? 
- Hyunsoo! - ojciec przyłożył mi dłoń do ust, pospiesznie je kneblując.
- Stul pysk. Nikomu, ani słowa... zrozumiałeś? - skinąłem pospiesznie głową, śledząc wzrokiem, jak ten wychodzi z mojego pokoju. Niewiele myśląc, poderwałem się z łóżka, biegnąc do pokoju Hyunsoo. Zawsze jak nachodził mnie w nocy ten potwór, uciekałem do niego.
- Mm... Hyunjin? - wtuliłem się w niego, oddychając z ulgą - Co jest? - mruknął zaspany, głaszcząc mnie po głowie.
- Śpij. - szepnąłem, zaciskając dłoń na jego koszulce. Hyung przeciągnął się, mocno mnie przytulając.
- Cały się trzęsiesz. 
- Zły sen...
- Pewnie ci się śniło, że dostałeś czwórkę. - uśmiechnął się, całując mnie w głowę.
- Tak... właśnie tak. - to, co mnie spotkało, niszczy mnie z absolutnie każdej strony, ale jak mam być szczery, cieszę się, że to dopadło mnie, a nie mojego brata. Z drugiej strony Hyunsoo jest bardzo silny i odważny... nie dałby się tak traktować ojcu.

*

                     Poniedziałkowy poranek. Wstałem dość wcześnie, by przygotować śniadanie dla Hyunsoo i mamy. Mój brat szedł z samego rana na rozmowę o pracę, gdyż chciał starać się o jakąś lepszą posadę, a mama otwierała dziś wcześniej bar. Gdy wszystko zostało zrobione, pojechałem do szkoły, ciesząc się, że ten piekielny weekend już się skończył. Swoją drogą mam pod okiem ogromną, fioletową śliwę, przez co zmuszony dzisiaj byłem włożyć okulary przeciwsłoneczne, w których wyglądam jak pajac. Hyunsoo i mamie wcisnąłem bajkę, że tak się poderwałem w nocy, że aż uderzyłem twarzą o ramę łóżka. Mama od razu to łyknęła... Hyunsoo miał pewne wątpliwości, ale mimo to wszelkie uwagi zostawił dla siebie. 
- Hyunjinnie! - Minho rzucił się na mnie, szczerząc się jak głupi - Chowasz się przed wielbicielkami? 
- Powiedzmy. - uśmiechnąłem się, biorąc go pod ramię - Jak tam weekend?
- Super. Byłem z rodzicami na Jeju.
- Serio? 
- Mhm... pisałem do ciebie i dzwoniłem, bo chciałem żebyś jechał z nami, ale totalnie mnie ignorowałeś... caaaały weekend.
- Przepraszam... uczyłem się i pomagałem mamie.
- Tak właśnie czułem. Jak sobie radzicie?
- W ten weekend zarobiliśmy naprawdę dużo... Do tego jeszcze Hyunsoo poszedł do pracy więc naprawdę dajemy radę.
- To świetnie! A jak z twoją robotą?
- Rzuciłem ją.
- Co? Jak to? - westchnąłem, oblizując nerwowo wargi.
- Dostałem stypendium i... póki co nie muszę pracować.
- Serio? I nie pochwaliłeś się najlepszemu przyjacielowi?
- Wiesz... miałem ostatnio sporo na głowie i jakoś o tym zapomniałem..
- Aishh ty pracusiu... Cieszę się, naprawdę. Możesz w końcu spokojnie się uczyć.
- Właśnie. - spojrzałem w stronę parkingu, widząc na nim Felixa w towarzystwie Chana, Woojina i jakiś rozanielonych dziewczyn z ich klasy. Gdy mnie zauważył, zmarszczył jedynie brwi, odwracając po chwili głowę. 
- Buraki... a te panienki tak koło nich skaczą, że aż mnie mdli. 
- Mm... przyznaj, że jesteś zazdrosny. - zaśmiałem się, słysząc dźwięk messengera. Felix? Odwróciłem się lekko od Minho, czytając wiadomość.
-> Przed kim się ukrywasz? 
<- Przed tobą.
-> Nie udało ci się kujonie... i tak cię wypatrzyłem. 
Uśmiechnąłem się, spoglądając ponownie na parking.
- Słyszysz, co do ciebie mówię? - spojrzałem na przyjaciela, chowając telefon. 
- Przepraszam... Hyunsoo napisał.
- Ehh dobra. Mówię, że nie jestem zazdrosny. Może nie jestem aż tak bogaty jak oni i nie mam dziewczyn na pęczki, ale za to mam najlepszego kumpla na świecie. 
- Oo... przystojny jest?
- Mmm nie. Ale za to fajny.
- Ty dupku. - zaśmiałem się, uderzając go w ramię. Minho objął mnie w szyi, sprowadzając mnie ku dołowi - Puszczaj! 
- Kogo nazywasz dupkiem, co? - wtedy też z mojej twarzy zsunęły się okulary, odsłaniając moje sine oko. Wyciągnąłem po nie rękę, jednak zostałem za nią złapany przez chłopaka, który pospiesznie doprowadził mnie do pionu.
- Co to do cholery jest?
- Co?
- To oko! Co to ma być?! 
- Nie krzycz... zwariowałeś? - sięgnąłem po okulary, nakładając je na twarz.
- To ojciec... mam rację?
- Co? - zaśmiałem się, poprawiając włosy - Wydurniałem się z Hyunsoo i uderzyłem twarzą o kant łóżka.
- Z Hyunsoo, tak? - skinąłem jedynie głową, widząc jak ten wyciąga telefon - W takim razie zaraz go o to zapytam.
- Nie. - zabrałem mu telefon, otwierając szerzej oczy - On... on ma teraz rozmowę o pracę... nie dzwoń.
- Dobrze, to napiszę do niego na fejsie.
- Nie, Minho...
- Czyli to twój ojciec. - westchnąłem, spuszczając głowę - Hyunjin...
- Pójdę już... zaraz będzie dzwonek.
- Nie, porozmawiaj ze mną. - oddałem chłopakowi telefon, idąc szybkim krokiem w stronę wejścia do szkoły - Hyunjin! 
                        Podczas przerwy wyszedłem przed szkołę, ciesząc się ostatnimi, ciepłymi dniami. Mój wzrok przykuł Felix w towarzystwie swoich znajomych, którzy palili papierosy bez najmniejszego nawet skrępowania. Pokręciłem zrezygnowany głową, widząc nadchodzącego z drugiej strony dyrektora. Automatycznie obudziła się we mnie chęć odwrócenia jego uwagi, by Felix nie miał kolejnych problemów... nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem.
- Panie dyrektorze! - zaszedłem mu drogę, widząc kątem oka, jak grupa Felixa pospiesznie ucieka - Piękny dzień, prawda?
- Tak, zgadza się. - mężczyzna uśmiechnął się, uważnie mi się przyglądając - Po co ci te okulary?
- Wie pan... słońce tak dzisiaj świeci, że ciężko cokolwiek zobaczyć. 
- Mmm prawda, prawda.
- Cóż... nie będę pana zatrzymywał. Na pewno ma pan bardzo dużo pracy. - ukłoniłem się, przepuszczając go.
- Ucz się pilnie Hyunjin.
- Oczywiście. - skinąłem głową, wypuszczając z płuc powietrze. Mało brakowało. Wolę nawet nie myśleć, jaką karę wymyśliłby dyrektor, gdyby nakrył uczniów mojej szkoły na paleniu. Swoją drogą ciekawe jest to, że wszyscy dowiedzieli się o tym, że Felix jest adoptowany i że tak naprawdę jego biologiczni rodzice to margines społeczny, a mimo to Woojin, Chan i cała reszta wciąż się z nim trzymają. A ten głupek tak bardzo się bał, że po tym, jak jego znajomi poznają prawdę, zostanie sam. Usiadłem na jednej z ławek, wyjmując z kieszeni spodni telefon.
-> Dzięki kujonie 
<- Nie ma sprawy 
-> Co robisz po szkole?
<- A co proponujesz?
-> Shake, lody, bubble tea? 
<- Bubble tea!! 
-> Okej. W takim razie po szkole, czekaj na mnie tam gdzie ostatnio. 


*

                        Po skończonych lekcjach, około 16-stej, poszedłem na parking znajdujący się za szkołą. Z mocno bijącym sercem czekałem na Felixa, który powinien się zjawić lada moment. Czy to nie dziwne? Jeszcze niedawno nie mogliśmy siebie znieść, a teraz spotykamy się po szkole jak najlepsi kumple. Wprawdzie przed wszystkimi się ukrywamy, ale co tam. Coraz lepiej zaczynamy się czuć w swoim towarzystwie więc czemu mielibyśmy zrezygnować z tej znajomości?
Gdy usłyszałem dźwięk ciężkiego silnika, uśmiechnąłem się, widząc jak na parking wjeżdża Felix. Chłopak zaparkował przede mną, po czym ściągnął kask, mierząc mnie wzrokiem.
- Znowu ty. - skinąłem pospiesznie głową, wzdychając.
- Ten przystojniak, o którym tak ciągle mówisz, poszedł jakiś czas temu. Chyba skończyła mu się cierpliwość. - blondyn zaśmiał się, kręcąc głową.
- Swoją drogą ty też nie jesteś aż taki zły... I przynajmniej mnie nie wystawiasz. Chyba zacznę spotykać się z tobą. 
- No nie wierzę, że dopadł mnie taki zaszczyt. - kolega sięgnął po drugi kask, zeskakując z motoru.
- Tylko ściągnij te okulary, bo wyglądasz jak Matrix. 
- Słońce mnie za bardzo razi. 
- I tak zaraz włożysz przyciemniany kask. - mówiąc to sięgnął do mojej twarzy, zaciskając dłoń na okularach.
- Powiedziałem, że masz to zos... zostawić. - uniosłem wzrok, spotykając się z ogromnymi oczami Felixa.
- Słońce cię razi, tak? - chłopak cisnął okularami o ziemię, uważnie mi się przyglądając.
- Zwariowałeś? Nie mam drugich. - Felix wziął kilka głębokich wdechów, podchodząc bliżej mnie.
- Przepraszam, nie powinienem tego robić...
- Tak? Co ty nie powiesz? - sięgnąłem po okulary, podnosząc jedynie ich pozostałości - Niech to szlag. - rzuciłem nimi, wzdychając.
- Hyunjin, tym razem ci nie odpuszczę... skąd masz tą śliwę?
- Wygłupiałem się z bratem i uderzyłem twarzą o ramę łóżka.
- Ta... Wiesz, że w to nie wierzę. 
- To skoro znasz prawdę, to po cholerę mnie o to pytasz?! 
- Nie krzycz. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając dłonie w pięści.
- Sorry... po prostu czasami sobie z tym nie radzę. - blondyn usadził mnie na swoim motorze, przyglądając się mojemu oku.
- Dlaczego znowu cię uderzył? 
- Nie ważne. 
- A co na to twoja mama i Hyunsoo? Jak zareagowali?
- Nijak... powiedziałem, że się rzucałem podczas spania i niech tak zostanie. 
- Hyunjin... twój ojciec uwziął się tylko na ciebie?
- Nie interesuj się. - warknąłem chcąc zeskoczyć z motoru, jednak zostałem pospiesznie zatrzymany przez kolegę.
- Dobra, rozumiem. - westchnął, wręczając mi kask - To co? Masz ochotę na tą bubble tea? 
- Sam nie wiem... 
- Nie musisz ze mną rozmawiać. 
- W sumie taka opcja mi odpowiada. - założyłem kask, robiąc miejsce dla chłopaka. Mimo że mnie denerwuje ta jego ciekawość, nie chciałem się tak szybko z nim żegnać. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale bardzo polubiłem spędzać z nim czas.

*

- Smakuje ci? - Felix spojrzał na mnie, uważnie patrząc na to, jak piję.
- Mhm... nie pamiętam, kiedy ostatnio piłem bubble tea.
- Chcesz spróbować moją?
- Jaką masz? 
- Truskawka... ale za to żelki są winogronowe. - uśmiechnąłem się, próbując jego herbaty.
- Uuu dobra. - podsunąłem swój kubek pod usta chłopaka, zachęcając go tym samym do picia - Spróbuj. - gdy pełne wargi Felixa zacisnęły się na słomce mojego napoju, oblizałem się, bardzo się przy tym pesząc - I jak?
- Za słodka. Chyba wolę swoją. 
- Nie wiesz co dobre. - wtedy też poczułem, jak kolega łapie mnie za nadgarstek. 
- Chodź.
- Dokąd? - spacerując nad Han, zeszliśmy po niewielkiej górce, podchodząc tym samym bliżej wody.
- Ostatnie ciepłe dni. - uśmiechnął się, rozkładając na trawie swoją marynarkę - Poleżymy sobie. - skinąłem jedynie głową, kładąc się na jego mundurku.
- Waaa.... ale super. - zamknąłem oczy, ciesząc się promieniami słońca na swojej twarzy - Nie boisz się, że ktoś nas przyłapie? - zapytałem spoglądając na Felixa.
- Chyba nie robimy nic złego, co?
- No nie wiem... nie wiem, jakie mas standardy ze swoimi kolegami.
- A tam... nie gadajmy o nich. A właśnie! - Felix złapał mnie za rękę, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca - Zapomniałem ci osobiście podziękować.
- Za co?
- Za to, że kryłeś nam tyłki przed dyrektorem.
- Aaa to.... no to chyba dostałem za to bubble tea, hm?
- Y y... dostałeś je, bo cię lubię. - speszony odwróciłem głowę, wpatrując się w błękitne niebo. Felix zaśmiał się, upijając łyk herbaty - Żartuję. Nie lubię cię. 
- Duuuupeeeeek. - uśmiechnąłem się, zamykając znowu oczy. 
- Wiesz co? Żebyś się udławił tymi żelkami.
- Oj oj... już się tak nie burz. Złość piękności szkodzi.
- To chyba ty się złościsz cały czas.
- Coś ty powiedział? - rzuciłem się na niego, robiąc z nim kilka koziołków w trawie - Niedawno powiedziałeś, że jestem przystojny.
- Widocznie od tamtego czasu bardzo dużo się złościłeś. - zaśmiał się, przyciskając mnie do trawy - Wygrałem. 
- Aishh... - usiadłem, spoglądając na chłopaka - To dlatego, że dawałem ci fory.
- No jasne. - zaśmiał się, wracając na nasze miejsce. Gdy położyłem się obok niego, Felix spojrzał na mnie, wzdychając - Boli cię?
- Niby co?
- Oko.
- Y y... już nie. - przekręciłem głowę w jego stronę, uśmiechając się - Mam dla ciebie radę Felix.
- Niby jaką?
- Żyj własnym życiem... będzie ci znacznie lepiej, wierz mi. - usiadłem, przeciągając się - Pójdę już.
- Dlaczego? 
- Powinienem się uczyć. - wstałem z trawy, sięgając po plecak.
- Przestań... i tak masz same piątki i szóstki.
- A powinienem mieć same szóstki. - chłopak wstał, otrzepując swoją marynarkę.
- Nie wymagasz od siebie zbyt wiele?
- Może... ale nie mam innego wyjścia. 
- Zwolnij czasami, bo się wykończysz. - mówiąc to podał mi rękę, po czym pomógł mi wejść na górę - Odwiozę cię.
- Mogę jechać autobusem.
- Wolałbym jednak cię odwieźć... to jak?
- Mmm... ktoś tu chyba mnie polubił. - zaśmiałem się, dźgając go w brzuch.
- Pf... nie schlebiaj sobie. To litość. 
- Litość? - oburzyłem się, widząc jak ten zaczyna biec - Ty draniu! - zaśmiałem się, po czym zacząłem go gonić. Mówiłem już, że bardzo lubię jego towarzystwo? Mówiłem... ale nie zaszkodzi wspomnieć o tym jeszcze raz.

*

- Uczysz się? - wpół przytomny uniosłem głowę znad książek, widząc stojącego w progu brata.
- Mhm.
- Mam dla ciebie herbatę i kolację. 
- Dzięki. - uśmiechnąłem się, sięgając po kubek. Hyunsoo kucnął przede mną, wpatrując się we mnie z uwagą.
- Źle wyglądasz tak na zewnątrz... ale czuję, że w środku jesteś mimo wszystko odrobinę szczęśliwy. 
- Pewnie źle to zabrzmi, ale... - odstawiłem herbatę na biurko, uśmiechając się pod nosem - Cieszę się, że nie mam już w Felixie wroga. 
- Czułem, że to o to chodzi. 
- Naprawdę nie jest taki zły.
- Czasami mam wrażenie, że wie o tobie więcej jak ja. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, łapiąc Hyunga za ręce.
- Mój kochany Oppa wie o mnie najwięcej. - powiedziałem słodkim głosem, chichocząc przy tym.
- Za tego Oppę to cię kiedyś zatłukę. - zaśmiał się, czochrając mi włosy. 
- Nie masz dziewczyny, to chociaż ja czasami tak do ciebie pogadam.
- Jesteś wspaniałomyślny, no naprawdę. - nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanął jak zwykle pijany ojciec.
- Tu jesteś. - burknął przepitym głosem, wskazując na Hyunsoo - Matka cię woła... Kurczaka trzeba zawieźć. 
- Już idę. - chłopak wstał, wskazując na przyniesioną przez niego kolację - Jedz braciszku... jak wrócę, wszystko ma być zjedzone.
- Tak jest. - uśmiechnąłem się, całkowicie ignorując ojca. Odwróciłem się przodem do biurka, skupiając się ponownie na chemii. Drzwi do mojego pokoju zamknęły się... z tym że z ojcem po niewłaściwej stronie. 
- Uczysz się. - udając, że go nie słyszę, przewróciłem kolejną stronę książki, po czym zabrałem się za rozwiązywanie zadań - Nie powinieneś mnie ignorować, wiesz? - gdy usłyszałem go tuż za swoimi plecami, przełknąłem z trudem ślinę, sięgając drżącą ręką po herbatę - Ty psie. - warknął, łapiąc mnie za włosy.
- Proszę cię, puść. - szepnąłem, łapiąc go za rękę.
- Nauczę cię w końcu szacunku do siebie.
- Nigdy... nigdy nie będę miał do ciebie szacunku. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując jak ten uderza moją twarzą o biurko. Zamroczyło mnie... Przyłożyłem dłoń do nosa, czując jak leci z niego krew. 
- Byłeś, jesteś i będziesz nikim... rozumiesz? - nie wiedząc do końca co się dzieje, sięgnąłem po stojące na biurku pudełko chusteczek, po czym przyłożyłem kilka z nich do twarzy - Ty nędzny darmozjadzie. - odwróciłem się niepewnie w kierunku ojca, wbijając wzrok w jego przepitą twarz.
- Za co... - nie potrafiłem nic z siebie wydusić. Gdy poczułem spływającą po policzku, lekko łaskoczącą mnie łzę, wziąłem głęboki oddech, podchodząc ponownie do pytania - Za co ty mnie tak nienawidzisz?
- Czekaj no... jak to się mówi? Za całokształt, o! 
- Nigdy nic ci nie zrobiłem...
- Jesteś... to wystarczy. 
- Co?
- Kolejna parszywa morda do wykarmienia... Hyunsoo by nam w zupełności wystarczył. - czy on właśnie zasugerował, że jestem wpadką? W zasadzie wcale by mnie to nie zdziwiło. Wpatrywałem się w niego wielkimi oczami, widząc malujący się na jego twarzy uśmiech - Daj mi jakieś drobne... na piwo idę.
- Nie mam...
- Dawaj, powiedziałem! - sięgnąłem do szuflady, wręczając ojcu 10 tysięcy wonów* - Dobre dziecko. - czknął, idąc do drzwi. Odprowadziłem go wzrokiem, czując jak coś we mnie pęka. Co za podłe bydle. 
- Aua... - syknąłem, dotykając ponownie nosa. Mam tylko nadzieję, że nie jest złamany - Moje książki. - westchnąłem, starając się doprowadzić je do normalnego wyglądu, ale plamy z krwi nie są niestety tak łatwe do wytarcia. 
- Kotku, został mi kur... - spojrzałem na stojącą w drzwiach matkę, trzymającą talerz pełen kurczaków.
- Jak zwykle nic nie słyszałaś, prawda? 
- Znowu się przewróciłeś? - nie, ona nie jest głupia... po prostu potwornie boi się ojca i boi się mu przeciwstawić. Zawsze udaje, że niczego nie słyszała, że o niczym nie wie, że te moje wszystkie siniaki i krwiaki to wina tego, że nie mam dobrej koordynacji ruchowej, czy też tego, że wywróciłem się na zajęciach w szkole... Mam już tego serdecznie dość.
- Tak... tak wyszło. - wstałem od biurka, idąc w kierunku drzwi.
- Synku...
- Muszę się przejść, zostaw mnie. 


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 *10 tys wonów - ok. 30 zł




Jak coś poszło nie tak to przepraszam, ale potwornie boli mnie dzisiaj głowa:(