6 kwietnia 2018

Od nowa~cz.8 [Rowoon&Chanhee]





                   Rowoon przywarł do mnie spoconym ciałem, głęboko przy tym oddychając. Objąłem go, bawiąc się jego mokrymi włosami, po czym pocałowałem go w głowę, szeroko się przy tym uśmiechając. Po moim ciele rozchodziło się przyjemne ciepło wywołane obecnością chłopaka.
- Chcę jeszcze. - szepnąłem, dotykając dłońmi jego twarzy. Hyung nachylił się nade mną, pieszcząc wargami moją buzię.
- Jeszcze?
- Mhm. - pocałowałem go, zaczesując przy tym jego mokre włosy.
- Daj mi odetchnąć. - mruknął, przywierając do mnie wargami. Odwzajemniałem jego pocałunki, mrucząc przy tym jak kot. Bliskość z nim sprawia mi tak ogromną przyjemność, że chcę by te chwile trwały jak najdłużej. Objąłem go nogami, starając się docisnąć jego biodra do swojej miednicy... chciałem, by znów zaczął wyprawiać ze mną te wszystkie cholernie i obrzydliwie podniecające mnie rzeczy - Chani.
- Nie każ mi czekać. 
- To może spróbujemy czegoś nowego?
- A czego? - Rowoon wyszedł ze mnie, wywołując cichy jęk z mojej strony.
- Aishh... jesteś taki słodki. - Hyung złapał mnie za biodra, po czym przywarł wargami do mojego brzucha.
- Mmm... Rowoon. - chwyciłem go odruchowo za włosy, wijąc się przy tym jak robak.
- Pamiętasz skarbie, że twój tato jest na dole? - zaśmiał się, po czym nachylił się nade mną, całując mnie w czoło - A ty jesteś nieletni i nie możemy się jeszcze kochać. 
- Naprawdę zwracasz na to taką uwagę?
- Nie. - zaśmialiśmy się, ponownie się całując - Usiądź Chani. - przygryzłem wargę robiąc to, co powiedział mi chłopak. Zaraz po tym Rowoon chwycił mnie za ręce, sprawiając, że klękałem - Odwróć się buźką do ramy łóżka. 
- Co ty kombinujesz? - odwróciłem się twarzą do ramy łóżka, głęboko przy tym oddychając. Zaraz po tym poczułem na ciele ciepłe dłonie chłopaka - Rowoon.
- Ciii... cichutko. - szepnął mi do ucha, delikatnie mnie w nie całując - Kocham cię perełko. - uśmiechnąłem się, opierając się czołem o ścianę. Rowoon całował mnie po plecach oraz pośladkach... sama ta czynność wystarczyła, żebym znów poczuł się jak podczas seksu z nim - Na pewno chcesz się dalej ze mną kochać? - czemu on szepcze? Dureń lubi się ze mną drażnić. Wie, że cholernie uwielbiam, jak do mnie szepcze.
- Na pewno.
- Nic cię nie boli?
- Y y. - zaraz po tym poczułem na swoich pośladkach członka Hyunga. Jęknąłem, wypinając przy tym biodra w jego kierunku.
- Jaki ty jesteś niecierpliwy. - Rowoon złapał mnie za biodra, po czym wsunął we mnie członka, podgryzając przy tym mój kark. Z moich ust wydobył się bardzo głośny jęk, zachęcający mojego chłopaka do dalszego działania. Poruszał się we mnie bardzo szybko, dogadzając przy tym dłonią mojemu członkowi. Czułem, że za moment dojdę. Byłem tak rozgrzany, że naprawdę niewiele potrzebowałem. Moja twarz nabrała wyraz grymasu, a dłonie mocno zacisnęły się na ramie łóżka - Tak szybko? - jęknąłem, dochodząc na dłoń Rowoona. Przekręciłem się lekko w bok, upadając twarzą w poduszki, głęboko przy tym oddychając. Nie wiem czy to kwestia targających mną emocji, czy tego, że trochę dzisiaj przesadziliśmy, ale poczułem dziwne mrowienie w nogach i lekkie zawroty głowy - Zmęczony? - skinąłem jedynie głową, zaciskając dłonie na poduszkach - Kotuś...
- Dokończ. - szepnąłem, zamykając oczy.
- Nie muszę. - Rowoon wyszedł ze mnie, po czym położył się obok mnie, mocno mnie przytulając. Zacząłem błądzić dłonią po jego ciele, szukając jego penisa... chociaż tak chciałem pomóc mu dojść - Zostaw. - szepnął, łapiąc mnie za dłoń, którą po chwili pocałował - Naprawdę nie muszę. - westchnąłem, czując jak chłopak całuje mnie po czole - Przesadziliśmy. 
- Mmm... kochaliśmy się dzisiaj tylko cztery razy.
- Tylko? - zaśmiał się, głaszcząc mnie po talii i pośladkach - W zupełności powinno ci to wystarczyć.
- Ale tylko na dzisiaj. - uśmiechnąłem się, głaszcząc Rowoona po klatce piersiowej. Chłopak sięgnął po telefon, wydając z siebie dość dziwny dźwięk.
- Wiesz która jest godzina?
- Y y.
- Dochodzi piąta rano.
- Serio? Zajęło nam to całą noc?
- Na to wygląda. - Hyung wstał, całując mnie przy tym w brzuch - Chodź... wsadzę cię do wanny, a ja zmienię pościel. 
- Aż tak źle wygląda? - zaśmiałem się, czując jak Rowoon pomaga mi wstać.
- Wolałbyś nie wiedzieć. 


*

- Synek. - westchnąłem, ściskając w dłoni koszulkę Rowoona.
- Hm?
- Jacyś chłopcy po ciebie przyszli. - cholera, na śmierć o tym zapomniałem. Cały czas żyję weekendem spędzonym z moim chłopakiem. Zupełnie zapomniałem o tym, że ten baran umówił mnie z jakimiś totalnie obcymi chłopakami.
- Powiedz, że mnie nie ma.
- Już powiedziałem, że po ciebie idę.
- To powiedz, że mnie nie zastałeś w pokoju.
- Chani... - schowałem koszulkę pod kołdrę, po czym wstałem dość leniwie z łóżka - Kto to w ogóle jest?
- Poznaliśmy ich z Rowoonem w piątek... Rowoon poprosił ich żeby oprowadzili mnie po Sokcho i takie tam...
- No to świetnie. Powinieneś mieć tutaj nowych znajomych.
- Mam dość tego, że wszyscy chcą uszczęśliwiać mnie na siłę. - burknąłem, idąc w kierunku schodów - Nie wiem, kim oni są... nie chcę nigdzie iść. 
- A Rowoona jak poznałeś? Też na początku nie miałeś pojęcia kim jest, a jednak mimo wszystko mu zaufałeś. 
- To zupełnie inna sprawa. - zszedłem na dół, błądząc laską po korytarzu.
- Cześć Chani!
- Hej.
- Cześć. - burknąłem, podchodząc bliżej nich - Przepraszam, ale nigdzie dzisiaj nie pójdę.
- Co? Czemu?
- Źle się czuję.
- A co się dzieje?
- Boli mnie głowa.
- No to spacer dobrze ci zrobi.
- Dokładnie synu. - ojciec podał mi kurtkę i czapkę - Przewietrzysz się i wrócisz do domu. 
- Ale ja nie mam ochoty...
- Twój brat będzie na nas zły... wygląda na silnego więc... 
- Brat? - zdziwił się ojciec, zapinając mi przy tym kurtkę.
- Tak tato... mówiłem ci, że Rowoon zorganizował to wszystko. - burknąłem, ściskając go za rękę.
- Ah... no dobrze.
- Niech pan się nie martwi, zajmiemy się nim. 
- Może ja zostawię do siebie numer. - powiedział jeden z chłopaków, podczas gdy drugi chwycił mnie pod ramię, wyprowadzając mnie z domu. Nie znam ich... czułem się jak niczego nieświadoma świnia, prowadzona na rzeź.
- Mógłbyś mnie nie dotykać? Proszę.
- Em... jasne. Przepraszam, myślałem, że...
- Po prostu tego nie rób. - westchnąłem, odwracając się twarzą w kierunku słońca. Aishh... Rowoon pojechał wczoraj wieczorem, a ja już cholernie za nim tęsknię. Mam nadzieję, że te cztery dni zlecą jak najszybciej i znowu będę mógł cieszyć się jego bliskością.
- Dobra, już jestem. Dokąd idziemy?
- Możemy się przejść dookoła miasta. 
- O... a na koniec pójdziemy na shake'a. 
- Super... co myślisz Chanhee? - mam wrażenie, że się od niego uzależniłem. Ciężko mi się bez niego funkcjonuje... bardzo ciężko - Hej, Chani.
- Tak?
- Słuchasz nas w ogóle?
- Tak.
- Idziemy na spacer dookoła miasta, a pot...
- Jak musimy. - westchnąłem, błądząc przed sobą laską.
- Poczekaj. - jeden z chłopaków złapał mnie za rękę.
- Minjae... wyraźnie mówił, że tego nie chce.
- Nie damy rady inaczej iść. 
- To najlepiej darujmy sobie to wszystko. - burknąłem wsłuchując się w morze. Jedyne czego chciałem w tym momencie to obecność wody... tylko i wyłącznie wody.
- Ale Chani... 
- Rowoon wam nic nie zrobi... możecie już iść.
- Ale to nie chodzi o to...
- Daj nam się poznać. 
- Jak nie chcesz iść z nami tak daleko, to możemy pokręcić się gdzieś tutaj. - Minjae pociągnął mnie za rękę, co całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi.
- Powiedziałem, że masz mnie nie dotykać! Mi się ciężej nawiązuje kontakty niż wam! - zabrałem rękę, idąc w kierunku szumiącego morza. Co za nieokrzesane gnoje.
- Chanhee...
- Minjae, daj spokój... idziemy stąd. - w końcu. Myślałem, że już się ich nie pozbędę. Po jakimś czasie dotarłem na plażę. Usiadłem na chłodnym piasku, wystawiając twarz w kierunku wody i słońca. Moje myśli non stop krążyły wokół Rowoona i tego, jak nudne jest bez niego moje życie. Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu zda egzaminy i tutaj przyjedzie. Znowu będę miał go tylko dla siebie. Dopiero teraz zaczynam doceniać okres, w którym mieszkałem w Seoulu i miałem Rowoona na wyciągnięcie ręki. Ale oczywiście wtedy musiałem być zgorzkniałym sobą i non stop go odtrącać...
                   Robiło się coraz zimniej. Już od dawna nie czułem na sobie promieni słońca, a fale morza jakby nieco się uspokoiły. Siedziałem ciągle w tym samym miejscu, opierając się o jakąś wilgotną skałę. Mimo tego, że porządnie już zmarzłem, nieszczególnie miałem ochotę wstać i próbować iść do domu.
- Chanhee. - podskoczyłem, uderzając plecami o kupę kamieni - Hej, spokojnie... to ja. - tata. Odetchnąłem, łapiąc się za klatkę piersiową.
- Nie rób tak więcej. 
- Przepraszam. - poczułem jak ten okrywa mnie grubym kocem - Martwiłem się o ciebie. Biegałem po Sokcho jak idiota... dlaczego nie wziąłeś z domu telefonu?
- Nie wiem... zapomniałem. - pociągnąłem nosem, czując że wielkimi krokami zbliża się do mnie przeziębienie.
- Musiałem dzwonić do Jihuna... dobrze, że zostawił mi swój numer. - ojciec usiadł obok mnie, mocno mnie przytulając - Boże, Chanhee...
- Żyję tato... nic mi nie jest. 
- Co ci znowu strzeliło do głowy?
- O czym ty mówisz? 
- Wiem od Jihuna, że nigdzie z nimi nie poszedłeś... dlaczego?
- Tato... to moja sprawa. 
- Nie Chani, to nie jest tylko i wyłącznie twoja sprawa... boję się o ciebie. Zmieniłeś się... Jesteś uśmiechnięty i szczęśliwy tylko przy Rowoonie... Jak go nie ma, dzieje się z tobą coś niedobrego. 
- Ta? Niby co?
- Jesteś opryskliwy... smutny... nawet ze mną nie chcesz rozmawiać. Poza tym, co ty dzisiaj zrobiłeś? Co ci chłopcy ci zrobili? Czemu ty ciągle uciekasz od ludzi?
- Ty nadal nic nie rozumiesz... 
- To mi wyjaśnij. - westchnąłem, odwracając głowę w przeciwną stronę - Synku... pogadaj ze mną. Nie takie tematy przerobiliśmy... Chani.
- Ja już nie daję rady. 
- O czym mówisz?
- O moich oczach.
- Posłuchaj...
- Nie. Tato, ja nigdy się do tego nie przyzwyczaję... nigdy. Nigdy nie zaufam ludziom. Chciałeś mnie dzisiaj wypuścić z domu z ludźmi, których nie znam... nie wiem kim oni są, jak wyglądają, jakie mają intencje... A ty im tak po prostu zaufałeś. Mogli mnie wywieźć Bóg wie gdzie, pobić... tak chciałeś się pozbyć problemu?
- Ale co ty wygadujesz? Jakiego problemu?
- Mnie tato... ja jestem twoim największym problemem. - między nami zapadła cisza. Wytarłem spływającą po policzku łzę, pociągając przy tym nosem - Ja tego nie wytrzymam. 
- Chanhee...
- Błagam cię, pomóż mi. - szepnąłem, czując jak ląduję w silnych ramionach taty - Chcę widzieć chociaż tyle, co w Seoulu.... tylko trochę. 
- Ciii, nie płacz. - tato wziął mnie na ręce, po czym powolnym krokiem ruszył do domu - Zrobię wszystko żebyś odzyskał wzrok... wszystko. - skinąłem głową, zaciskając dłoń na kurtce taty. Od dłuższego czasu czuję, jak wszystkie emocje rozdzierają mnie od środka, ale do tej pory nie miałem odwagi nikomu o tym powiedzieć. Przy Rowoonie też momentami czuję dziwną pustkę i mam ochotę od tak się rozpłakać, ale nie mogę. Nie ma ze mną łatwo i nie chcę go dodatkowo obciążać.
Po powrocie do domu, tato zaniósł mnie do pokoju, po czym położył mnie do łóżka.
- Zagrzej się, a ja za chwilę przygotuję ci kąpiel. - skinąłem jedynie głową, pociągając przy tym nosem - Dawno nie rozmawiałem z twoim psychiatrą... może powinien zwiększyć ci dawki tych leków. - mówiąc to, sięgnął do szuflady, w której trzymam wszystkie swoje leki.
- Zostaw. - burknąłem, zamykając ją.
- Dlaczego? Chcę zobaczyć ile ci ich zostało.
- Nie zaglądaj tam.
- Ahh... - tato uśmiechnął się, głaszcząc mnie po twarzy - Z bólem serca wiem, że zacząłeś dość wcześnie współżycie...
- Tato, przestań.
- Jeśli tam coś chowasz, to nie masz się o co bać... nie będę krzyczeć, obiecuję. 
- Nie... - ojciec zabrał moją rękę, po czym odsunął szufladę. Odwróciłem się jedynie do niego plecami, zaciskając dłoń na poduszce.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - milczałem. Po raz kolejny go zawiodłem... - Chanhee, mówię do ciebie. Dlaczego nie bierzesz leków, które przypisał ci psychiatra? 
- Nie krzycz...
- Ale ja nie krzyczę. Nigdy na ciebie nie krzyczałem. - tato westchnął, po czym ułożył dłoń na moim ramieniu - Dobrze... powiedz mi proszę, dlaczego nie bierzesz swoich leków, co?
- Byłem pewien, że ich nie potrzebuję. 
- Synu... o tym może zadecydować tylko twój lekarz. 
- Ale jak jestem z Rowoonem czuję się dziwnie szczęśliwy. Byłem pewien, że już nie muszę się nimi faszerować. 
- Czujesz się teraz tak źle przez to, że je odstawiłeś... Zaufałem ci, dałem ci te leki... teraz znowu będę musiał je trzymać i ci je wydzielać jak dziecku.
- Skończ.
- Dobra... pójdę zadzwonić do twojego lekarza, a ty się stąd nie ruszaj nawet na krok.
- Pewnie... najlepiej zamknij mnie w pokoju na klucz, faszeruj prochami i wmawiaj sobie, że mnie kochasz i że jestem twoim ukochanym synem, podczas gdy w głębi duszy nienawidzisz mnie jak psa.
- O tym właśnie mówię Chanhee... musisz wrócić do tych leków, bo będzie z tobą bardzo źle.


*

                           Siedziałem na tarasie czekając na przyjazd mojego chłopaka. Właśnie skończyłem swoje indywidualne nauczanie i ojciec pojechał odwieźć mojego nauczyciela. Czuję się fatalnie. Mój psychiatra, z którym miałem do czynienia jeszcze w rodzinnym Daegu, kazał mojemu ojcu podawać mi podwójne dawki leków. Czuję się senny i otępiały, zupełnie jakbym był na silnych prochach z rąk Yoongiego. Nagle pod dom podjechał jakiś samochód. W sumie od wyjazdu ojca minęło trochę czasu więc byłem święcie przekonany, że to on. 
- Chani! - Rowoon... uniosłem głowę do góry, czując jak chłopak całuje mnie w czoło - Cześć skarbie. - mówiąc to przywarł do mnie wargami. Odwzajemniłem beznamiętnie jego całusa, łapiąc go przy tym za rękę - Jak się czujesz? - wzruszyłem ramionami, czując jak ten siada obok mnie. 
- Nie spotkałem się wtedy z tymi chłopakami...
- Ja... wiem... wiem to Chani, twój tato mi mówił.
- Nie bądź na mnie zły.
- Nie jestem. - szepnął, mocno mnie przytulając - Tato dał ci niedawno leki?
- Tak. 
- No to wszystko jasne. - wtuliłem się w niego, głaszcząc go po dłoni.
- Tęskniłem.
- Ja też kotuś. - Rowoon pocałował mnie w czoło, po czym wstał ze schodów, pomagając mi się podnieść - Chodź... pójdziemy na plażę. 
- Na plażę?
- Mhm... jest ciepło, pogadamy sobie... co ty na to?
- No pewnie. - chwyciłem się poręczy, schodząc na dół - Tylko zostawiłem laskę na górze. 
- To nic... nie potrzebujesz jej. - Rowoon chwycił mnie w pasie, prowadząc mnie w stronę plaży - Opowiedz mi, jak minął ci tydzień. 
- Mówiłem ci Hyung. Rozmawiamy codziennie przez telefon.
- No wiem, wiem... ale chcę żebyś mi powiedział tak twarzą w twarz. - wtuliłem się w niego, wzdychając.
- Uczyłem się, chodziłem na plażę, siedziałem na tarasie i tak w kółko... strasznie się tutaj nudzę. - skierowałem głowę w stronę chłopaka - Opowiedz mi, co u ciebie.
- A wiesz... rozmawiałem z moimi rodzicami o tobie.
- Tak? I co?
- Powiedziałem im, że jesteśmy razem. - zamilkłem, czując jak się zatrzymujemy na piasku. Rowoon zaszedł mnie od tyłu, mocno mnie przytulając.
- Co powiedzieli?
- Ponoć domyślali się od dłuższego czasu. - skinąłem głową, rozkoszując się czułymi pocałunkami chłopaka na moim karku.
- Nie są źli?
- Nie kotku. - uśmiechnąłem się, czując jak leki lekko puszczają i zaczynam nieco trzeźwieć.
- Cieszę się, że w końcu przyjechałeś. 
- A jak się czujesz?
- Lepiej... tylko mi niedobrze.
- Niedobrze? - skinąłem jedynie głową - Pewnie po tych lekach... Oddychaj głęboko. 
- Hyung?
- Hm?
- Zdejmijmy buty.
- Co? - Rowoon zachichotał, pieszcząc nosem moje ucho - Po co?
- Chciałbym pochodzić po piasku i wejść do wody. 
- A nie przeziębisz się?
- Jest kwiecień... zróbmy to Rowoon.
- Jak sobie pan życzy. - chłopak kucnął, ściągając mi ostrożnie buta, po czym postawił moją bosą stopę na piasku - Nie zimno?
- Idealnie. - gdy zdjął drugiego buta, pocałował moją stopę, wywołując szeroki uśmiech na moich ustach - Zawstydzasz mnie. - chłopak wstał, przywierając wargami do mojego czoła.
- Kocham cię... nie powinieneś czuć się przy mnie skrępowany ani trochę. - owinąłem ręce wokół szyi chłopaka, wskakując na niego z impetem, po czym przywarłem do jego warg.
- Jesteś dla mnie najważniejszy Rowoon. - chłopak złapał mnie za pośladki, idąc ze mną w kierunku morza - Mmm... wszedłeś do wody?
- Mhm... zaraz cię puszczę. - zaśmiałem się, kurczowo się go trzymając.
- Chcę pomoczyć tylko stópki.
- Tylko stópki? - uśmiechnął się, ostrożnie stawiając mnie w wodzie - I jak? - wplątałem palce w piasek, szeroko się uśmiechając - Chanhee?
- Ale super. 
- Podoba ci się?
- Mhm. - skinąłem głową, szczerząc się jak głupi.
- Naprawdę to ci sprawia taką przyjemność? - zapytał przytulając mnie od tyłu.
- Tak... odkąd straciłem wzrok, jestem bardzo wyczulony na inne rzeczy. Stanie w morzu i chodzenie po piasku jest dla mnie ogromną frajdą. - odwróciłem się w kierunku mojego chłopaka, dotykając jego twarzy.
- Co robisz Chani?
- Patrzę na ciebie. - uśmiechnąłem się, smakując jego warg. Rowoon chwycił mnie za pośladki, dociskając moje biodra do jego miednicy. Nie chciałem oddać mu się tak łatwo więc odchylałem się coraz bardziej do tyłu, tym samym go kokietując.
- Chodź tu, bo zaraz polecimy. 
- Y y. - zaśmiałem się, czując jak lecę do wody. Rowoon przygniótł mnie swoim ciałem, chichocząc przy tym.
- Jeju, przepraszam.
- Nie wygłupiaj się. - objąłem go, ponownie go całując. Nie wiem co się ze mną dzieje, kiedy przy nim jestem. Ciągle mam ochotę go przytulać, całować i dotykać.
- Będziesz chory. - mruknął, nie odrywając się od moich warg.
- Nie będę. - pchnąłem go do wody, po czym usiadłem na nim okrakiem, kontynuując pocałunek.
- Ale z ciebie przytulanka. - uśmiechnąłem się, zasysając jego wargę - Mmm Chani. - Hyung chwycił mnie za pośladki, wstając ze mną bez najmniejszego problemu.
- Dokąd idziesz? - szepnąłem, głaszcząc go po twarzy.
- Do domu... musisz się przebrać. 
- Rowoon no... zostańmy tutaj. 
- Później tutaj wrócimy. 
- Hyung... - chłopak postawił mnie na ziemi, nakładając mi skarpetki - Nie chcesz tu ze mną być? 
- Chani, co ty gadasz? Nie chcę żebyś się rozchorował... przecież ta woda jest lodowata. 
- Dobra wymówka... - Rowoon westchnął, przerzucając mnie bez problemu przez ramię - Puszczaj.
- Cicho. - zaśmiał się, dając mi porządnego klapsa - Za każdym razem jak będziesz marudził, dostaniesz w tyłek. - uśmiechnąłem się pod nosem, wodząc dłońmi po jego pośladkach.
- Zawsze jak chcę być blisko ciebie, to masz jakąś wymówkę. - Rowoon obdarował mnie kolejnym klapsem.
- Tobie się to podoba fetyszysto.
- Za szybko mnie rozgryzłeś. 
- Bo za dobrze cię znam marudo... Oo... dzień dobry!
- Cześć Rowoon! W końcu wróciliście!
- Nie było nas wcale tak długo. - jęknąłem, chcąc zejść z barku chłopaka.
- Gdzie wy byliście? Czemu jesteście mokrzy?
- Mały wypadek nad morzem... weźmiemy prysznic, przebierzemy się i zejdziemy do pana. 
- Puszczaj mnie. - burknąłem, szarpiąc się.
- Zaraz cię puszczę, cierpliwości. - Rowoon wszedł na górę do mojej łazienki. Chłopak posadził mnie na wannie, po czym odkręcił wodę, przygotowując nam kąpiel - Mogę pana rozebrać? - szepnął, całując mnie w ucho.
- Mmm... nie wiem. 
- Mam wziąć cię siłą?
- Oj... zabrzmiało dość dwuznacznie.
- Dobrze wiem co mówię. - Rowoon przywarł do moich warg, powoli mnie rozbierając. Opuszki jego palców pieściły każdy centymetr mojego ciała, doprowadzając mnie do obłędu.
- Rowoon. - chłopak wsadził mnie do wody, po czym usiadł za mną, wtulając się w moje plecy - Co robisz? - ten jedynie pocałował mnie w kark i plecy, po czym przywarł do nich bardzo kurczowo - Hyung...
- Ciii... posiedźmy tak. 
- Coś się stało?
- Nie kotek... po prostu chcę się do ciebie poprzytulać. - przekręciłem się dość niezdarnie, siadając przodem do niego.
- Chodź Hyung. - chłopak wtulił się we mnie, głaszcząc mnie delikatnie po dole pleców. Takie chwile lubię najbardziej. Mam przy sobie osobę, która przez całe moje życie dała mi najwięcej szczęścia i każda chwila z nim jest dla mnie na wagę złota.


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Skarby, macie ochotę na dalszego Rochana czy powoli go kończyć? Mam jeszcze na nich trochę pomysłów, tylko wszystko zależy oczywiście od Was. :)

6 komentarzy:

  1. hmmm...to tylko moja opinia nie wiem jak inni, ale zdecydowanie nie przepadam za kłótniami i zbędną szarpaniną bohaterów (wolę po prostu ciekawe scenariusze, nie urojone problemy) - więc jestem za końcem jeśli chcesz ich pokłócić/rozstać/wystawiać na jakieś próby xD, jeśli nie to kontynuuj <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahhh no i "nareszcie dodałaś ! <3 " (nie żeby dużo minęło, ale tak lubię to opowiadanie, że każda godzina mi się dłuży xD)

      Usuń
  2. Bardzo chętnie poczytam sobie dalsze części. Sam też spodziewam się kilku rzeczy, więc z przyjemnością sprawdzę czy mam rację;-) Czekam więc i życzę weny❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jestem za dalszymi rozdziałami, bo nie lubię jak opowiadanie kończy się tak o. Więc jeśli masz na nich jakieś pomysły, które mają sens to śmiało pisz. Osobiście oczekuję po tym jeszcze jakichś akcji <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda by było żeby pomysły się zmarnowaly więc ja chętnie poczytam jeszcze całą masę rozdziałów

    OdpowiedzUsuń