20 marca 2018

Od nowa~cz.3 [Rowoon&Chanhee]




- Głodny jestem. - burknąłem błądząc dłonią po ścianie. Był piątek. Po skończonych lekcjach, Rowoon zabrał mnie do siebie na weekend, gdyż jego rodzice wyjechali za miasto. Leżeliśmy na łóżku rozmawiając o szkole i nauczycielce matematyki, która zapowiedziała nam tak ciężki sprawdzian, że pierwszy raz w życiu miałem przeczucie, że dostanę jedynkę.
- Dopiero jadłeś żarłoku.
- Ej... nie dopiero, tylko z dwie godziny temu. - Rowoon sięgnął po telefon, zerkając na mnie.
- Okej, zamówimy coś. Na co masz ochotę? 
- Hmm... dawno nie jadłem tteokbokków.
- Dawno? Jedliśmy je w środę. - zaśmiał się, szturchając mnie w ramię.
- Wiesz, że je bardzo lubię.
- Wiem, wiem... już zamawiam. - przekręciłem się na bok, kierując twarz na Rowoona. Znamy się ledwo ponad miesiąc, a ja czuję jakbym znał go całe życie. Dogadujemy się ze sobą świetnie i wiemy o sobie bardzo dużo rzeczy. Najlepsze jest to, że mogę być przy nim sobą... nie muszę nikogo udawać czy kreować się na kogoś, kim nie jestem - Iiii "zamów"... Musimy czekać pół godziny.
- Spoko, wytrzymam. 
- Na pewno? Jesteś chodzącym pochłaniaczem jedzenia. - zaśmiałem się, uderzając go w klatkę piersiową.
- Menda z ciebie... Stara, upierdliwa menda. 
- Ja ci dam mendę. - Rowoon usiadł na mnie okrakiem łaskocząc mnie - I co teraz?
- Nie mam łaskotek. - pokazałem mu język, słysząc westchnięcie kolegi.
- Poddaję się. - wtedy też tuż obok mojego ucha rozległ się dźwięk telefonu bruneta - O... Seungjun dzwoni.... No halo. - ułożyłem dłonie na jego udach, stukając w nie, jakbym grał na perkusji. Nie mam pojęcia czemu, ale strasznie mnie to cieszyło - No pewnie, że będziemy... o której? - ciekawe gdzie wybiera się Rowoon... mam nadzieję, że za moment wszystkiego się dowiem - To wyślij mi jeszcze adres.... No... no spoko, trzymaj się.
- Co tam?
- Seungjun robi jutro imprezę w domku za miastem i nas zaprasza. 
- Nas? 
- No tak.
- Wiesz... ty powinieneś pójść, ale takie imprezy to chyba nie moja bajka. 
- Ta? A kiedy ostatnio byłeś na imprezie?
- No... w zasadzie to nigdy.
- No więc właśnie. Skąd możesz wiedzieć czy to twoja bajka czy nie?
- Hm.. może nie zauważyłeś, ale jestem ślepy... Jak ja mam niby iść na tą imprezę i się dodatkowo bawić? 
- Przecież ja tam będę. 
- Tak, ale nie chciałbym cię ograniczać. 
- Oh Boże, jak ty coś powiesz. - Rowoon zszedł ze mnie, dźgając mnie w brzuch - Pójdziemy tam, poznasz nowych ludzi... Twój ojciec na pewno będzie zachwycony tym pomysłem. 
- Owszem, on tak... ale nie wiem, czy ja jestem tym równie zachwycony. 
- Oj no proszę cię Chani. Pójdziemy na dwie godzinki i jak ci się nie spodoba to wrócimy do mnie, hm?
- No dobra. Ale w zamian zabierzesz mnie w niedzielę na dobre jedzonko.
- Niech będzie. - zaśmiał się, ponownie się koło mnie kładąc.

*

- Pewny jesteś, że to tutaj? - od godziny błądziliśmy po lesie. Co najciekawsze, droga do domku letniskowego Seungjuna prowadziła przez totalne chaszcze. 
- Tak, za moment będziemy. - przyznam, że byłem już zmęczony tym brnięciem w śniegu. Błądzenie na ślepo po nowym miejscu jest strasznie męczące - Oo... to tutaj. 
- Nie wiem czy ta impreza to dobry pomysł. 
- Chanhee... będzie super, mówię ci. - chłopak złapał mnie za rękę, wprowadzając mnie do środka. Już od wejścia uderzyła w nas głośna muzyka i śmiech znajomych ze szkoły. Aishh dobra... to tylko dwie godziny, jakoś dam radę. A może Rowoon ma rację i rzeczywiście mi się tu spodoba? 
- No cześć! Shocik na dzień dobry! 
- Dzięki! - krzyknął Rowoon, wlewając w siebie alkohol.
- Chanhee, częstuj się!
- On nie może pić! 
- Co?! Dlaczego?!
- Bo ma 15 lat! Ale ja chętnie! - chłopak wypił kolejnego shota, po czym złapał mnie w talii, gdzieś mnie prowadząc.
- Rowoon, ja nic nie widzę! Źle się tutaj czuję! 
- Dlatego zabieram cię gdzieś, gdzie jest mniej ludzi! - moja impreza obracała się wokół kanapy i Rowoona. Głównie rozmawiałem tylko z nim. Czasami tylko przysiadali się do nas jego koledzy z równoległych klas, jednak nie potrafiłem powiedzieć przy nich ani słowa - Idę po piwo! Chcesz coś?! 
- Sok! 
- Wszystko jedno jaki?! - skinąłem jedynie głową. Rowoon pogłaskał mnie po głowie, po czym wstał z kanapy idąc po napoje. Zacisnąłem dłonie na spodniach, starając się dopatrzeć czegokolwiek, jednak w domku było tak ciemno, że nie widziałem absolutnie nic. 
- Cześć Chanhee! - odwróciłem pospiesznie głowę w stronę głosu. 
- Hej... - burknąłem pod nosem, nie wiedząc z kim w zasadzie mam styczność.
- Jestem Junhyung! Stary znajomy Rowoona! Zszedł na dół i prosił żebym cię przypilnował! - uśmiechnąłem się jedynie, lekko przy tym przytakując - Przyniosłem ci sok, masz ochotę?! 
- Jasne! - chłopak wręczył mi szklankę, dotykając przy tym mojej dłoni... dziwne. Wydaje mi się, że skądś znam ten dotyk - Dziękuję! 
- Do dna! 
- Nie ma tu alkoholu?! 
- Ani jednej kropelki! - skinąłem głową, upijając kilka łyków.
- Od razu lepiej!
- Oho... Rowoon wraca! To narazie!
- Ale... - uniosłem rękę, chcąc zatrzymać chłopaka, jednak ten bardzo szybko zniknął z pola mojego dość ograniczonego zasięgu.
- Czego on chciał?! - przyjaciel pociągnął mnie za rękę, stawiając mnie do pionu.
- Co...
- Nic ci nie zrobił?! 
- O czym ty mówisz?! Sam go do mnie przysłałeś!
- To był Yoongi! Oprzytomnij! - chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął mnie do jakiegoś cichego pokoju - Daj mi to. - warknął, wyrywając mi szklankę, która po chwili wylądowała z hukiem na ziemi.
- Rowoon...
- Ile tego wypiłeś?
- Kilka łyków.
- Fuck... nie poznałeś, że to on?
- Żartujesz? Tam jest głośno jak cholera.
- Mógł ci czegoś dosypać... dobrze się czujesz? - skinąłem jedynie głową - Może lepiej się położysz, co? 
- Rowoon, co z tobą? 
- Po prostu znam Yoongiego i wiem, że nie miał szczerych intencji. - westchnąłem namierzając laską stojącą w pokoju kanapę.
- Okej... jeśli to cię uspokoi to się położę, a ty wracaj na imprezę.
- Ale Chani... - usiadłem na kanapie wymuszając uśmiech.
- No leć, baw się. Zobaczysz, że nic mi nie będzie i za pół godziny do ciebie dołączę. 
- Masz przy sobie telefon?
- Tak.
- Jakby coś się działo, to dzwoń. 
- Za bardzo się mną przejmujesz. - położyłem się twarzą do ściany, wzdychając. Głupi nie jestem i wiem o co chodzi. Rowoon chce się zabawić... jasne, rozumiem to. Nie musiał jednak robić ze mnie ofiary Yoongiego i wmawiać mi, że powinienem "odpocząć". Wystarczyło powiedzieć, że musimy się na chwilę rozdzielić, bo chce pobyć ze znajomymi. Po co od razu robić ze mnie ćpuna? 
                   Nie mam pojęcia o co chodzi, ale leżąc w bezruchu, czułem jak z minuty na minutę kręci mi się coraz bardziej w głowie. Moje ciało dosłownie falowało... miałem wrażenie, że przechodzę do zupełnie innego wymiaru. 
- Cicho kretynie. - usłyszałem czyjś szept. Przekręciłem się na plecy, rozglądając się po pokoju, jednak wśród ciemności nie potrafiłem niczego dostrzec. 
- Rowoon?
- No tak. - wśród głosów usłyszałem cichy chichot. Czułem się niesamowicie rozluźniony, jednocześnie pełen energii i jakiś taki bardziej otwarty niż zwykle.
- Co tam? Jak się bawisz?
- A jakoś tak nudno bez ciebie. Chodź do nas. - wstałem pospiesznie czując, jak kręci mi się w głowie - W porządku?
- Tak, tak... trochę mi się tak... jakoś tak w głowie zakręciło. - ktoś złapał mnie w pasie, chichocząc.
- A to pewnie od tego leżenia. Zaraz ci przejdzie. - zostałem wyprowadzony z pokoju. Muzyka, która wcześniej dudniła jak szalona, teraz grała nieco ciszej.
- Rowoon...
- Hm?
- Strasznie mi się kręci w głowie, wiesz?
- Chani... Chanhee! - zostałem pchnięty na ziemię - Co ty wyprawiasz?! - jęknąłem, po czym usiadłem z dość dużym trudem, masując swoje przedramię.
- Rowoon... co ty robisz? - byłem totalnie skołowany i zdezorientowany. W pewnym momencie poczułem jak ktoś unosi mój podbródek, śmiejąc mi się prosto w twarz - Co z tobą? - szepnąłem, czując jak moje oczy zachodzą łzami.
- To ja... Yoongi, kretynie. Smakował ci soczek, który ci dałem? 
- Dałeś mi tam coś... ja nie jestem ćpunem. 
- Yoongi, zostaw go, dobrze ci radzę! 
- Uciszcie go. - usłyszałem jedynie jęk Rowoona wywołany bólem.
- Ej... zostawcie Rowoona. Yoongi.... zostaw go.
- Chanhee... lubisz Rowoona, prawda? - skinąłem jedynie głową - Rozumiem, że nie chciałbyś żeby twój przyjaciel wrócił do dilowania i prochów. 
- Chanhee, nie słuchaj go!
- Nie chciałbym...
- Jaki mądry chłopiec. W takim razie zrobisz wszystko, co ci każę... rozumiesz? - przytaknąłem, przełykając z trudem ślinę - Zaczynamy przedstawienie panowie. - Yoongi złapał mnie za ubrania i rzucił mną niemalże pod nogi Rowoona. Chwyciłem za kostki chłopaka, czując jak trzęsę się z nerwów. O co tu do cholery chodzi?
- Chani, nic nie rób, słyszysz? 
- Rowoon... o co chodzi? - uniosłem głowę, widząc zamazaną sylwetkę chłopaka. Trzymany był przez dwóch kolegów Yoongiego, którzy wpatrywali się we mnie, śmiejąc się w najlepsze.
- Nie rób niczego, do czego cię nakłonią, rozumiesz?
- Oh zamknij się, bo przynudzasz. - Yoongi kucnął obok mnie, robiąc coś przy spodniach Roowona.
- Co ty...
- Do roboty. - ujrzałem przez mgłę członka chłopaka. Moja twarz pokryła się rumieńcem, a ciało zalał zimny pot.
- Przestańcie!
- Do roboty kaleko!
- Ja... ja nie umiem... - szepnąłem, z trudem powstrzymując się od łez - Nie potrafię. 
- Chanhee, nie rób tego, słyszysz? 
- Masz kilka sekund... uwierz mi, że nie należę do cierpliwych osób. Jeśli tego nie zrobisz, Rowoon gorzko tego pożałuje. - skinąłem głową, ujmując w dłoń jego członka. Moja ręka drżała tak bardzo, że nie potrafiłem niczego nią zrobić.
- Chanhee, nie. - czułem jak w pokoju robi się tłoczno. Z każdej strony dobiegały mnie szepty i śmiechy - Bawi was to?! Wypad stąd! - zacisnąłem powieki, czując jak wypływają spod nich łzy. Nagle dłoń Yoongiego zacisnęła się dość mocno na moich włosach. Syknąłem, czując jak członek Rowoona ląduje w moich ustach. Od razu oprzytomniałem. Nadal kręciło mi się w głowie, ale strach, który mi towarzyszył, przewyższył wszystkie inne, targające mną emocje. Dusiłem się... chwyciłem Rowoona za biodra, starając się pozbyć jego członka z ust, jednak Yoongi i jego koledzy trzymali nas tak mocno, że żadna siła nie była w stanie ich powstrzymać - On... on się dusi... - wydyszał chłopak, pociągając przy tym nosem - Dość... Dość! 
- To chore... dzwonię na policję. - usłyszałem głos jakiejś dziewczyny.
- Przestańcie! Niech ktoś ich powstrzyma!
- Posrało was?! - Seungjun... poznałem jego głos. Yoongi został powalony na ziemię. Osunąłem się na podłogę, łapiąc z trudem powietrze - Niech ktoś zadzwoni po policję! 
- Puść mnie do cholery! - splunąłem na ziemię, czując jak robi mi się niedobrze.
- Chani... hej... - pisnąłem, odpychając osobę, która chciała pomóc mi wstać - To ja... Chanhee.. - Rowoon... zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku, wymiotując pod siebie.
- Rowoon, zabierz go stąd, słyszysz? Jedźcie do domu. - słyszałem jedynie szloch mojego przyjaciela. Oboje byliśmy w tak ogromnym szoku, że żaden z nas nie potrafił myśleć racjonalnie - Rowoon, obudź się! 
- Chanhee... chodź... chodź do domu. - chłopak chwycił mnie w pasie, prowadząc mnie do wyjścia. Słyszałem wśród patrzących na nas ludzi chichot, współczucie, płacz... chciałem wyjść stąd jak najszybciej i najlepiej się rozpłynąć... co za upokorzenie. Po dłuższej chwili w moją twarz uderzyła potężna fala orzeźwiającego zimna. Pod nogami czułem jedynie chrupiący śnieg, a na buzi zimne, spadające z nieba płatki - Chani...
- Zwymiotuję. - szepnąłem, czując jak Rowoon pochyla mnie w przód. Kilka głębszych wdechów i znów zwróciłem... przepraszam Was.
- Jestem przy tobie, słyszysz? - pociągnął nosem, wycierając moje usta śniegiem - Nic się nie stało... to nic... 
- Przestań. 
- Yoongi za to odpowie...
- Przestań! - usiadłem na śniegu, starając się pozbierać myśli. Wiem, że Rowoon niczemu nie zawinił, ale czułem się tak paskudnie, że nie potrafiłem panować nad emocjami.
- Przepraszam. - chłopak usiadł obok mnie, po czym uniósł rękę do góry, chcąc mnie objąć.
- Nie... zostaw mnie. 
- Chani, nie odtrącaj mnie. 
- Chcę iść do domu... - szepnąłem, masując obolałe skronie.
- Co?
- Chcę iść do domu! Zaprowadź mnie do domu! 


*

- Chanhee, otwórz. - wróciłem do domu w środku nocy. Miałem spędzić ten weekend u Rowoona, ale nie miałem ochoty na jego towarzystwo. Chciałem być sam... zupełnie sam... Mój ojciec dobijał się do drzwi przez pół niedzieli, ale nie byłem w stanie mu otworzyć i z nim porozmawiać - Chani, mnie to już nie bawi, rozumiesz? Otwórz te cholerne drzwi. - nakryłem się cały kołdrą, głęboko przy tym wzdychając. Od rana wydzwaniał do mnie Rowoon, jednak odrzucałem każde jego połączenie - Chanhee, wiem, że poszedłeś pierwszy raz w życiu na imprezę... może próbowałeś alkoholu... okej, to normalne w twoim wieku. Może masz kaca i boisz się, że będę na ciebie zły? 
- Tak... mam kaca... - wydusiłem, zaciskając dłoń na pościeli.
- Synek... - ojciec westchnął, pukając ponownie do drzwi - Otwórz. Nie jestem na ciebie zły.
- Chcę spać...
- Przyniosę ci wodę i coś do jedzenia... dochodzi 16-sta. 
- Tato... chcę spać. 
- No dobrze... jakbyś czegoś potrzebował to mnie zawołaj, dobrze?
- Mhm. 
                      Wtorek... mój ojciec stracił cierpliwość i wyjął drzwi z zawiasów. Mimo to nie zaczepia mnie, nie rozmawia ze mną. Wprawdzie kazał mi iść w poniedziałek do szkoły, ale wykręciłem się mówiąc mu, że dostałem poważnego zatrucia alkoholowego... uwierzył. Rowoon poddał się i przestał do mnie dzwonić. Słyszałem, że ludzie zgromadzeni w domku Seungjuna nagrali to upokarzające nas zdarzenie i wrzucili do internetu, ale nie miałem wystarczająco odwagi, by to zobaczyć.
- Dzień dobry.
- Rowoon... wejdź, proszę. - co? Po co on tutaj przyszedł? Schowałem się pod kołdrą mając szczerą nadzieję, że chłopak jednak mnie nie odwiedzi.
- Zastałem Chanheego?
- Tak, ale chyba śpi... ale dobrze, że cię widzę. Chcesz kawkę?
- Poproszę. - słyszałem jak mój ojciec i Rowoon siadają w kuchni - Proszę pana...
- Tak?
- Chani... wspominał coś o tej imprezie?
- Mhm... ostro przesadził z alkoholem. Chyba się zatruł. 
- Ta... od niedzieli próbuję się do niego dodzwonić, ale nie odbiera...
- Ze mną też nie chce rozmawiać... może rzeczywiście źle się czuje. Chyba że się pokłóciliście, ale nie chce mi nic powiedzieć.
- Nie... chyba nie. 
- Nie rozumiem. 
- Proszę pana... na tej imprezie... - zacisnąłem dłoń na kołdrze, czując jak się we mnie gotuje. Spłonąłbym ze wstydu, jakby mój ojciec się o wszystkim dowiedział - To wszystko to moja wina... ale ja go zostawiłem dosłownie na pięć minut... 
- Rowoon, poczekaj.... spokojnie. Każdy z nas przechodził przez coś takiego. Spróbował i teraz będzie miał nauczkę na przyszłość... Nie obwiniaj się. 
- Nie... pan nic nie rozumie.
- Rowoon... mów o co chodzi, bo zaczynam się martwić. 
- Niech pan zobaczy.
- Tato! - wrzasnąłem, wstając z łóżka - Tato!
- Oo... poczekaj chwilkę, Chani wstał. - mało brakowało... - Co się dzieje?
- Ah... miałem zły sen. - machnąłem ręką, wzdychając.
- Ale już w porządku? - skinąłem jedynie głową - Rowoon przyszedł. 
- Tak? I co chce? 
- Martwi się o ciebie.
- Nic mi nie jest. - położyłem się ponownie, wtulając twarz w poduszki.
- Chanhee... o co wam poszło?
- Cześć... - zamarłem. Nie byłem w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Liczyłem na to, że Rowoon nie będzie miał na tyle odwagi, by ze mną porozmawiać - Powinniśmy pogadać. 
- Wyjdź stąd.
- To mnie dotknęło tak samo jak ciebie.
- Powiedziałem, że masz wyjść. 
- Chłopcy...
- Chani, nie obwiniaj mnie o to! To nie jest moja wina! - poderwałem się z łóżka, czując spływające po policzkach łzy.
- O nic cię nie obwiniam! Jest mi wstyd, rozumiesz?! Jest mi potwornie wstyd! Nigdy nie robiłem czegoś takiego, czuję się poniżony! 
- Hej, stop... dość panowie. - ojciec stanął między nami, głęboko oddychając - O czym wy mówicie? 
- Niech pan to zobaczy. - wydusił Rowoon, wręczając mojemu ojcu telefon - Ten blondyn mnie pobił, a na imprezie podał Chanheemu jakieś prochy... nie potrafiłem nad tym zapanować...
- Przestań! 
- Twój ojciec musi znać prawdę... Yoongi go zastraszył... kazał mu to zrobić...
- Zamknij się w końcu! - usiadłem na łóżku, zanosząc się łzami. Było mi tak cholernie wstyd.
- Nie mogę dłużej na to patrzeć... - czułem, że mój tata jest rozżalony tym, co się stało. Nie tego się po mnie spodziewał... ćpałem i do tego... nie... nawet mi to przez gardło nie przejdzie - Chanhee...
- Tato, przepraszam. - szepnąłem, pociągając nosem - Przepraszam. 
- Uspokój się. - ojciec wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie po głowie... płakał... - Obiecuję ci, że ten chłopak za to odpowie. 
- Nie wytrzymam tego... nie dam rady..
- Błagam cię, uspokój się.
- Nie... nie dotykaj mnie. - chciałem się wyrwać, jednak tata trzymał mnie tak mocno, że nie byłem w stanie - Brzydzę się sobą.
- Chanhee... - poczułem na nadgarstku chłodną dłoń Rowoona - Jesteśmy w tym razem... razem, rozumiesz? 

*

                         Piątek. Ojciec pozwolił mi znów zostać w domu. Przez cały ten tydzień nie wychodziłem z pokoju nawet na krok. Rodzice Rowoona zostali powiadomieni o całym zajściu i z tego co wiem, zapisali go do psychologa. Rozmawiając z nim zrozumiałem, że ta sytuacja nie kręci się jedynie wokół mnie. Mój przyjaciel przeżył to równie mocno jak ja. Dodatkowo non stop obwinia się za to, że mnie nie upilnował. Zabrał mnie tam na swoją odpowiedzialność i czuł, że musi mnie "pilnować". Spuszczenie mnie z oczu na kilka minut wystarczyło... 
- Chani... - uniosłem głowę, widząc w drzwiach zamgloną postać taty.
- Hm?
- Idę do pracy... Rowoon już przyszedł. 
- Niech tu przyjdzie. - mruknąłem zaspanym głosem, zatapiając się ponownie w poduszkach. 
- Jestem cały czas pod telefonem, pamiętasz?
- Mhm. 
- Śpi? - szepnął Rowoon, podchodząc bliżej mojego pokoju.
- Nie, ale nie bardzo wie, co się dzieje... Obiad macie w lodówce. Ja wrócę koło 20-stej. 
- Poradzimy sobie. Niech pan się nie martwi. 
- Martwienie się to moje drugie imię Rowoon. - ojciec poklepał chłopaka po ramieniu, po czym ruszył w stronę drzwi. Po chwili poczułem jak ten wchodzi pod kołdrę, wzdychając.
- Hej. - wtuliłem się w niego przytakując. 
- Mhm. - mruknąłem będąc myślami w zupełnie innym świecie. Rowoon poznał mnie na tyle, że wie, że rankiem nie ma ze mną żadnej rozmowy.
                       Wstaliśmy koło południa. Chłopak przygotował nam śniadanie oraz kawę. Siedząc w kuchni wsłuchiwałem się w ciszę i kapiący momentami kran. Rowoon też nie rwał się do rozmowy. Nie wiem czy to dobry pomysł, żebyśmy spędzali mimo wszystko ze sobą czas. Nasi rodzice i psycholog stwierdzili, że będzie to dla nas najlepsza terapia... Nie uciekanie od siebie i problemu, tylko wzajemne wspieranie się. 
- Byłem wczoraj u psychologa. - mruknął, gryząc przy tym tosta.
- I jak?
- Nie potrafiłem mu o tym powiedzieć. - sięgnąłem po kubek z kawą, grzejąc na nim dłonie.
- Wiesz... powinienem cię przeprosić.. Źle zrobiłem, naskakując na ciebie. 
- Przestań... nie ma o czym mówić. 
- Y y... ja.. wiesz czym się najbardziej przejmuję? 
- Czym?
- Tym, że zbłaźniłem się przed tobą. 
- Chanhee...
- Mam gdzieś zdanie innych ludzi, naprawdę... Bo to na tobie i twojej opinii zależy mi najbardziej...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Chcesz być ze wszystkim na bieżąco? Zapraszam na nowy fp ---> K-pop Yaoi :)

3 komentarze:

  1. O mój Boże!!! Biedny Chanhee :-( Coś czuję, że w następnej części zostaną parą. Czekam i się niecierpliwię;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Az tylu wydarzen w jednym rozdziale to ja sie nie spodziewałam za nic xd
    Czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Za dużo emocji na raz
    Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń