31 października 2016

Wonho&Kihyun~cz.2[Spójrz na mnie inaczej]




                    Obudziłem się z potwornym bólem głowy... znowu przesadziłem. Zrezygnowany spojrzałem na zegarek, na którym dochodziła 16-sta. Przespałem praktycznie cały dzień... o dziwo sam. Co robiłem wczorajszej nocy, że nie jestem nawet w stanie przypomnieć sobie jak wróciłem do domu? Czyżbym był aż tak zrozpaczony dostaniem kosza od Kihyuna, że upiłem się do nieprzytomności kierując się samotnie prosto do domu? Zmęczony i wpół przytomny sięgnąłem po telefon, na którym widniało kilka nieodebranych połączeń od Jooheona.
- W końcu oddzwaniasz.- mruknąłem przekręcając się na brzuch.
- Co chciałeś?
- Chciałem się zapytać jak się czujesz.
- Hm?
- Upiłeś się wczoraj jak świnia... gadałeś coś o jakimś Kihyunie...- chłopak parsknął śmiechem - Kto to w ogóle jest?
- Poznałem go wczoraj w klubie.
- I jak było?
- Jako pierwszy mi odmówił...
- Ahhh.... to już znam powód twojego załamania i picia czego popadnie.
- Wal się...
- Wyluzuj... takich jak on jest całe mnóstwo.- westchnąłem rozłączając się. Jakoś niespecjalnie mam ochotę na gadki z Jooheonem. Zwlokłem się z łóżka, po czym w pierwszej kolejności udałem się pod prysznic, by trochę się rozbudzić. Stojąc pod ciepłymi strużkami wody zamknąłem oczy, by w pełni się rozluźnić i oddać się tej chwili. Obrazy przewijające się w mojej głowie kręciły się tylko i wyłącznie wokół idealnej twarzy Kihyuna, jego postawy, głosu i uroczego zachowania. W życiu nie miałem takiego sentymentu w stosunku do nowo poznanej osoby. Westchnąłem uderzając dłonią o ścianę kabiny. Wiedziałem, że aby o nim zapomnieć, muszę się najpierw z nim przespać... inaczej będę o nim myślał non stop, a na to nie mogę sobie pozwolić. Po wzięciu prysznica narzuciłem na siebie szlafrok i udałem się do kuchni, by zrobić sobie swoją ulubioną kawę. Racząc się gorącym napojem usiadłem przy blacie odpalając telewizor. W zasadzie powinienem zająć się nauką, ale jakoś nie mam dzisiaj do tego głowy. Wszystko wina tego pieprzonego rudzielca... Jeśli spotkamy się w następny piątek i nie uda mi się zaciągnąć go do łóżka to będę skończony. Nie będę w stanie myśleć o niczym innym, tylko o nim... Warknąłem włączając muzyczny kanał, z którego po chwili dało się słyszeć dudniącą na całe mieszkanie muzykę. Może chociaż ona pozwoli mi wypędzić z głowy tego chłopaka. Podszedłem do drzwi balkonowych otwierając je, po czym odpaliłem papierosa krzątając się jednocześnie po mieszkaniu. Po chwili poczułem wibrujący w kieszeni szlafroka telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałem przykładając go do ucha.
- Tak?
- Hej... mógłbyś mi otworzyć?
- Minhyuk?- podbiegłem od telewizora pospiesznie go wyłączając.
- Mhm... byliśmy na dzisiaj umówieni.- aishh.. całkowicie o tym zapomniałem. Rozłączyłem się podbiegając do drzwi. W progu stał uśmiechnięty chłopak, który jak tylko mnie zobaczył zawiesił mi się na szyi delikatnie mnie całując - Zapomniałeś o mnie?- objąłem go lekko się uśmiechając. Może gdy będę się z nim kochał to choć na chwilę wypędzę z głowy myśli związane z Kihyunem.
- W życiu... o tobie nie da się zapomnieć.- mruknąłem namiętnie go całując. Odwzajemniając pocałunek chłopak pchnął drzwi zamykając je.
- Chcesz się kochać w przedpokoju?- zaśmiał się spoglądając na mnie. Nie lubię z nim przebywać i nienawidzę wręcz gdy patrzy na mnie w ten sposób. Wiem ile dla niego znaczę, a najgorsze jest to, że nie potrafię się w nim zakochać i z nim być... wolę traktować go jak zabawkę.
- Mmm kuszące, ale chyba wolę łóżko.- blondyn zaśmiał się, po czym pospiesznie zdjął buty i płaszcz łapiąc mnie za rękę. Widzę, że czuje się jak u siebie. W sumie nie ma się co dziwić gdyż od jakiegoś roku bywa u mnie co weekend.
- No choooodź.... mam już dość czekania Wonho.- zaśmiałem się idąc za nim do pokoju - Widzę, że dopiero wstałeś.- dodał rzucając się na łóżko.
- Wiedziałem, że przyjdziesz więc po co miałem ścielić łóżko?- zapytałem siadając na nim okrakiem. Blondyn uśmiechnął się rozwiązując pasek od szlafroka, po czym przygryzł wargę uważnie mi się przyglądając.
- Uwielbiam twoje ciało.- nachyliłem się do jego ucha przejeżdżając po nim językiem.
- W takim razie dobrze się nim zajmij.- szepnąłem zdejmując z niego sweter wraz z bokserką znajdującą się pod nim. Blondyn przygryzł wargę, po czym pchnął mnie na łóżko tak, że wylądowałem na plecach. Następnie nachylił się nade mną całując mnie po klatce piersiowej i brzuchu. Uśmiechnąłem się głaszcząc go po głowie i szarpiąc go od czasu do czasu za włosy.
- Wonho...- mruknął gryząc mnie po udach.
- Hmm?- chłopak podniósł głowę uważnie mi się przyglądając.
- Przytulisz mnie?- zamurowało mnie. Otworzyłem szerzej oczy, po czym usiadłem przyglądając się Minhyukowi.
- O czym ty mówisz?- w życiu nie sililiśmy się na jakieś czułe gesty...
- Chciałbym żebyś raz w życiu był czuły w stosunku do mnie.
- Minhyuk... nie jesteśmy razem... przecież spotykamy się tylko...
- Tak wiem...- blondyn zdjął z siebie spodnie wraz z bokserkami, po czym usiadł na mnie okrakiem całując mnie po twarzy. Jego pośladki w bardzo delikatny sposób ocierały się o mojego członka przyprawiając mnie o dreszcze - Wonho...- objąłem go głaszcząc go po plecach, czekając tym samym na jakiś śmielszy ruch z jego strony.
- No co tam?
- Czy jeśli ci coś powiem to zmienisz zdanie w stosunku do mnie?
- Nie mogę ci niczego obiecać... a już na pewno nie w ciemno.
- No tak...- chłopak westchnął nabijając się ostrożnie na moją męskość, po czym objął mnie za szyję wtulając się we mnie - Wonho...- czułem na skórze jego ciężki, ciepły oddech - Zakochałem się w tobie.- właśnie tych słów bałem się najbardziej. Wziąłem głęboki oddech dobierając w głowie odpowiednie słowa, by nie zranić kochanka.
- Minhyukkie, o czym ty mówisz?- położyłem chłopaka na łóżku wykonując delikatne ruchy biodrami. Blondyn przyciągnął mnie do siebie głaszcząc mnie po twarzy.
- Jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, a... mam wrażenie, że traktujesz mnie jak zabawkę... Tylko i wyłącznie jak zabawkę. 
- To nie tak.- odpowiedziałem całując go w czoło.
- A jak? Chodzę z tobą co tydzień do łóżka od ponad roku... powiedz mi w końcu na czym stoję.- położyłem się na chłopaku delikatnie przyspieszając.
- Nie jestem gotowy na związek... to nie w tobie tkwi problem tylko we mnie.- Minhyuk jęknął obejmując mnie za szyję.
- A jeśli będziesz gotowy... będziesz w stanie się we mnie zakochać?- chciałem się jedynie dobrze zabawić... dlaczego on musi pytać mnie teraz o takie rzeczy?
- Minhyuk... daj mi po prostu trochę czasu, zgoda?- chyba udało mi się wybrnąć. Blondyn skinął głową, po czym pocałował mnie przekręcając się na brzuch. Nie wychodząc z niego kontynuowałem nasz stosunek. Chwyciłem go za włosy wchodząc w niego coraz szybciej i brutalniej. Mimo anielskiej buźki i niepozornego wyglądu ten dzieciak uwielbia ostrą zabawę, a ja jestem najlepszy w spełnianiu jego erotycznych fantazji i zachcianek. W pewnym momencie moje myśli znów zostały skierowane na zupełnie inny tor... tor, który nosi nazwę Kihyun. Automatycznie przed oczami pokazała mi się jego twarz, a jedna z wielu części mojego mózgu kazała mi wyobrazić sobie, że kocham się właśnie z nim. Nabuzowany do granic możliwości nachyliłem się do ciała chłopaka całując go po plecach, zostawiając na nich od czasu do czasu krwawe ślady. Gdy doszedłem... a nastąpiło to dużo szybciej niż zwykle... wyszedłem z chłopaka przekręcając go na plecy. Moje wargi pieściły każdy centymetr jego ciała. Zacząłem od szyi, przechodząc przez ręce, klatkę piersiową, brzuch, jego męskość i nogi.
- Mmm Wonho...- usiadłem okrakiem na kochanku, po czym nachyliłem się do jego ucha namiętnie je całując. Nie byłem w stanie się kontrolować. Chęć bliższego poznania Kihyuna była dużo silniejsza niż zdrowy rozsądek. Słysząc jęki i stłumione krzyki zacząłem pocierać pośladkami o twardą męskość chłopaka - Zaraz dojdę.
- Śmiało Kihyunnie.- szepnąłem wbijając się w wargi chłopaka, jednak po chwili poczułem na sobie dłonie chłopaka, które odepchnęły mnie w bardzo mocny sposób.
- Kihyunnie?
- Co...- blondyn usiadł zalewając się łzami. Jego dłonie w nieporadny sposób szukały bielizny i koszulki.
- To w nim jesteś zakochany, tak?
- Boże, Minhyuk...
- Kto to jest?- chłopak wstał nakładając pospiesznie bokserki oraz spodnie. Nie sądziłem, że widok zapłakanego kochanka może tak cholernie boleć.
- Minhyuk, wybacz mi... przepraszam.
- Dowiem się kto to jest i go zniszczę, rozumiesz?
- Co ty wygadujesz...- narzuciłem na siebie szlafrok podchodząc do blondyna.
- Możesz być pewien, że na pewno już z tobą nie będzie.
- Minhyuk, do cholery, popełniłem błąd, wiem... przepraszam.
- To przez niego mnie ciągle odrzucasz, tak?... Kto to jest?!
- Do cholery jasnej...- chwyciłem chłopaka za ręce uważnie mu się przyglądając - Błagam cię, nie rób scen... spotykamy się przecież tylko i wyłącznie dla seksu.
- Tak, ale doskonale wiesz co do ciebie czuję! Jak mogłeś się tak zachować?!
- Przepraszam...
- Dość tego.- chłopak wyrwał się, po czym pospiesznie nałożył na siebie resztę ubrań - Powiem mu o tobie wszystko... wszystko, rozumiesz?
- Minhyuk...
- Uwierz mi, że tylko ja jestem w stanie tolerować coś takiego... żaden pierdolony Kihyun już ci tego nie wybaczy.- po tych słowach ruszył pędem do przedpokoju, po czym opuścił moje mieszkanie trzaskając drzwiami. Dziwne... dlaczego czuję tak potworne wyrzuty sumienia i strach? Do niczego się nie zobowiązywaliśmy, a mimo to jest mi go cholernie szkoda. Z drugiej strony naprawdę boję się, że gdy Minhyuk wpadnie na Kihyuna to powie mu o mnie całą prawdę. Skrzyknięcie moich wszystkich kochanków, którzy mnie teraz szczerze nienawidzą nie będzie raczej trudne...

*

- Wonho!- westchnąłem odrywając niechętnie wzrok od telefonu. Po chwili u mojego boku stał Jooheon wraz z Shownu - Hej, co się z tobą dzieje?
- Nic.
- Dzwoniłem do ciebie cały weekend.
- Znaleźliśmy nowy klub w centrum... nawet nie wiesz co tam się działo.
- Jakoś niespecjalnie mnie to interesuje.- podsumowałem wbijając ponownie wzrok w telefon.
- Wonho... coś się stało?- westchnąłem spoglądając na idącego do sali wykładowcę.
- Profesor już przyszedł...
- Wonho do cholery...
- Pogadamy później.- rzuciłem idąc w stronę sali. Słyszałem jedynie za plecami jak przyjaciele żegnają się ze sobą, po czym Jooheon w pośpiechu biegnie za mną do sali. By uniknąć ponownej konfrontacji z nim usiadłem z samego przodu, choć wiem, że Jooheon wręcz tego nienawidzi i zawsze ucieka na koniec.
- Wonho...- podniosłem jedynie wzrok wbijając go w kolegę - Chodź na koniec.
- Nie mam ochoty.- chłopak machnął rękę, po czym pospiesznie poszedł na koniec sali. Wyciągnąłem potrzebne rzeczy czekając w ciszy na niesamowicie długi i nudny wykład.
- Proszę państwa, mam dla was krótkie ogłoszenie.- w sali zapadła cisza, po której wszyscy wbili wzrok w profesora - Od dnia dzisiejszego do państwa grupy będzie chodził pan Yoo Kihyun, także proszę żebyście wprowadzili go w temat zajęć i pokazali uczelnię. Mogę na państwa liczyć?
- Tak!- Kihyun? Serio? Widzę, że teraz to imię będzie mnie prześladować... 
- No i właśnie taka postawa mi się podoba.- profesor uśmiechnął się otwierając drzwi do sali - Zapraszam pana.- poderwałem się na równe nogi widząc wchodzącego do sali rudzielca, przez którego nie byłem w stanie ostatnio normalnie funkcjonować. Chłopak posłał wszystkim ciepły uśmiech, po czym ukłonił się szukając wolnego miejsca - Ma pan wolne miejsce koło pana Shin.- usiadłem widząc jak uśmiechnięty chłopak zmierza w moim kierunku.
- Hej... kto by pomyślał, że na ciebie wpadnę.- powiedział siadając obok mnie. 
- Też się tego nie spodziewałem.
- Ale fajnie... przynajmniej już kogoś znam.
- Nie kogoś tylko mnie... a to wieeeelki plus.- uśmiechnąłem się widząc jak Kihyun zalewa się rumieńcem. Lepiej być nie mogło. Nie muszę teraz z utęsknieniem wyczekiwać piątku... to czego pragnę samo do mnie przyszło. Muszę teraz wziąć się w garść i grać ułożonego, grzecznego chłopaka, by nie wystraszyć Kihyuna. Ten chłopak musi być mój...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

26 października 2016

Wonho&Kihyun~cz.1[Spójrz na mnie inaczej]





                  Owinięty kołdrą wyszedłem na balkon by zapalić. Każdy doskonale wie, że po seksie nic nie smakuje tak dobrze jak papieros. Zaciągnąłem się dymem spoglądając na ubierającego się w pośpiechu chłopaka. Drobny, przestraszony brunet szukał gorączkowo swojej koszulki. Aishh dawno się tak dobrze nie bawiłem. Uśmiechnąłem się pod nosem wypuszczając powoli papierosowy dym.
- Czego jeszcze szukasz?- zapytałem uchylając balkonowe drzwi.
- Nie wiem... może swojej godności? Chyba gdzieś mi tutaj wypadła.- wywinąłem oczami gasząc papierosa o balustradę, po czym wszedłem do środka.
- O co ci chodzi? Przecież wychodząc z klubu od razu ci powiedziałem, że idziemy do mnie na seks i to wszystko. Na co ty jeszcze liczyłeś? 
- Nie ważne.- chłopak którego imienia nawet nie zdążyłem poznać narzucił na siebie kurtkę, po czym trzęsącymi się dłońmi zaczął nakładać buty.
- Chyba nie myślałeś, że po czymś takim będę cię traktować poważnie?
- Pieprz się...
- Bardzo chętnie... zostaniesz jeszcze godzinkę?- zaśmiałem się spoglądając na chłopaka.
- Jesteś podłym dupkiem...
- Powiedziałem ci wyraźnie... jedziemy się pieprzyć, po czym po wszystkim opuszczasz moje mieszkanie. Chyba nie sądziłeś, że w trakcie stosunku się w tobie zakocham? 
- Dziwka...- burknął wychodząc na klatkę schodową.
- O nie kochany... dziwką w tym wypadku jesteś tylko i wyłącznie ty.- parsknąłem śmiechem zamykając za nim drzwi. No cóż... sprzątając burdel po moim gościu może opowiem Wam coś o sobie? Nazywam się Wonho i mam 23 lata. Do Seoulu przyjechałem cztery lata temu na studia. Studiując dziennie ekonomię nie zaniedbuję oczywiście studenckiego życia towarzyskiego. W każdy czwartek, piątek i sobotę jestem na każdej, większej imprezie, których tu w Seoulu akurat nie brakuje. Nigdy nie wychodzę z klubu sam. Zawsze towarzyszy mi jakiś chłopak, na którego mam w danym dniu ochotę. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to potwornie prostackie z mojej strony, ale należę do osób, które nie chcą angażować się w żadne związki i tego typu rzeczy. Nie wierzę w miłość więc nie ma sensu żebym wychodził jej naprzeciw. Poza tym jakby nie patrzeć wszystkie pary prędzej czy później lądują razem w łóżku. Nie ma więc chyba sensu marnować na kogoś czasu tylko po to żeby później się z tym kimś przespać. Wolę być wolnym ptakiem, który robi to co chce, z kim chce i kiedy chce. Mimo że dzień w dzień wykorzystuję niewinnych chłopców liczących z mojej strony na coś więcej i mam opinię dupka, to wydaje mi się, że na co dzień jestem raczej dość spokojną, poukładaną osobą. Na uczelni pilnie wykonuję swoje obowiązki, jestem przykładnym rodzeństwem dla mojego brata, nie sprawiam problemów rodzicom... no cóż... korzystam po prostu w pełni z życia. Dlaczego zabawiam się z chłopakami, a nie z laskami? W zasadzie nie czuję się gejem... nigdy nie czułem szczególnego pociągu do osób tej samej płci... W dzisiejszych czasach łatwiej wyrwać w klubie chłopaka niż laskę. Ja nie wiem... może panuje teraz nowa moda? Moda na bycie dziewicą? Moda na bycie niedostępną, mimo że w środku wszystko aż krzyczy, by się za nią zabrać? Nie rozumiem tego. Z facetami jest prościej... Stawiam jakiś alkohol i później wprost mówię czego chcę... nikt jeszcze nie odmówił.

*

- Wonho!- uniosłem głowę znad książek spoglądając na idącego w moim kierunku Jooheona. Od początku studiów trzymamy się razem, wiemy o sobie absolutnie wszystko. Razem też imprezujemy, po czym wymieniamy się relacjami z naszych podbojów - Hej... czego się uczysz?- westchnąłem prezentując chłopakowi książkę.
- Mikroekonomii... dobrze, że przyszedłeś bo miałem już dość.- Jooheon zaśmiał się siadając obok mnie.
- Jak tam? Twoja ostatnia ofiara się sprawdziła?- uśmiechnąłem się oblizując zalotnie wargi.
- Największym plusem było to, że był prawiczkiem.
- Żartujesz?
- Nie... był ciasny jak jasna cholera. Ciągle płakał, krzyczał, że go boli i tak dalej, a wiesz, że to właśnie lubię najbardziej.
- Nigdy nie zrozumiem twojego fetyszu.- Jooheon pokręcił głową odpalając e-papierosa. 
- Każdy lubi coś innego.- wzruszyłem ramionami otwierając ponownie książkę.
- Zostaw to cholerstwo.- chłopak zabrał mi podręcznik uśmiechając się - Dzisiaj piątek... wiesz gdzie idziemy.
- No jasne... Od rana nie myślę o niczym innym. 
- A wiesz... dzisiaj są otrzęsiny studenckie więc może być ciekawie.
- No tak... całkiem o tym zapomniałem.- mmm otrzęsiny. Co roku na tych imprezach jest najwięcej zagubionych, oddzielonych od rodziców świeżaków, którymi trzeba się "zaopiekować" i pokazać jak wygląda prawdziwe życie. 
- Będziesz miał okazję dobrania się do dupska jakiemuś 19-latkowi. 
- Przestań.- prychnąłem szturchając go w ramię.
- To co? Jak zwykle wpadnę po ciebie koło 20-stej.- skinąłem głową oddając się w pełni myślom związanym z dzisiejszym wieczorem. 
               Po nudnych jak flaki z olejem zajęciach wróciłem do mieszkania i od razu zacząłem szykować się na imprezę. Niestety w piątki moje zajęcia trwają do 18-stej więc po powrocie musiałem wziąć szybki prysznic i przygotować się do wyjścia. Gdy wybiła godzina 20-sta dostałem wiadomość od Jooheona, że czeka już na mnie pod blokiem. Narzuciłem na siebie płaszcz, poprawiłem szybko włosy i zbiegłem na dół wsiadając do samochodu kolegi. 
- Ilu zamierzasz dzisiaj zaliczyć?- zaśmiałem się uderzając go w ramię.
- Ładne masz powitanie.
- Nie uciekaj od odpowiedzi.
- Aishh... ja wiem... na pewno jednego w klubie i drugiego wezmę do siebie. 
- Też tak planuję, ale oczywiście wszystko okaże się na miejscu. Shownu pisał, że w tym roku jest gigantyczny wysyp studentów.
- Ooo to będzie w czym wybierać... Shownu jest już w klubie?- chłopak skinął jedynie głową koncentrując się na drodze. Shownu jest najlepszym przyjacielem Jooheona. Chłopaki trzymają się ze sobą od podstawówki więc można powiedzieć, że w tym wypadku jestem piątym kołem u wozu, ale jak do tej pory dogadujemy się ze sobą świetnie więc chyba wpasowałem się jako tako w ich paczkę. 
- Ty... nigdy nie zapytałem cię o jedną rzecz.
- Jaką?
- Ile najdłużej wytrzymałeś bez seksu?
- Hm... a czemu cię to tak interesuje?
- A ja wiem... w zasadzie mówimy sobie o wszystkim.
- No tak... hm... po tym jak zacząłem robić to regularnie to ja wiem... max tydzień.
- Ty nimfomanie.- Jooheon zaśmiał się zajeżdżając pod klub.
- Nie jesteś lepszy do cholery.- odwzajemniłem uśmiech wychodząc z auta. Przed klubem roiło się aż od nowych twarzy. Przygryzłem wargę podchodząc do Jooheona - To co? Każdy idzie w swoją stronę i spotykamy się tu za godzinę na fajce?
- Dokładnie.- po wymianie uśmiechami ruszyliśmy do środka. Od progu uderzyła w nas ciężka, klubowa muzyka, która zachęcała jedynie do działania. Po zejściu na dół stanąłem na ostatnim schodku rozglądając się za jakimś zagubionym pierwszoroczniakiem. 
- Kogo szukasz?!- znam skądś ten głos. Odwróciłem głowę w stronę stojącego za mną chłopaka.
- Ooo Minhyuk... wciąż tutaj przychodzisz?!- chłopak skinął głową, po czym ugryzł mnie w ucho.
- Tu najlepiej można się zabawić!- uśmiechnąłem się łapiąc go za rękę. Ten bez najmniejszych oporów ruszył za mną. Skąd go znam? Poznałem go, hm... bodajże rok temu na jednej z imprez. Minhyuk uchodzi za klubową maskotkę, która nigdy nie odmawia niczego drugiej stronie. Pieprzy się z kim popadnie, gdzie popadnie... Przepraszam, że używam takich słów, ale wydaje mi się, że opisują one najlepiej to co wyprawiamy. Po wejściu do łazienki zamknęliśmy się w jednej z kabin wymieniając się spojrzeniami - Na co masz dzisiaj ochotę?- parsknąłem śmiechem rozpinając spodnie. Ten posłuszny dzieciak od razu zrozumiał o co chodzi. Już po chwili klęczał przede mną oblizując wargi - Usiądź.- powiedział masując mojego członka przez materiał bokserek. Usiadłem na toalecie głaszcząc go po głowie.
- Do roboty Minhyukkie... nie mam dużo czasu.- blondyn wyjął mojego członka plując na niego dużą ilością śliny. Po chwili jednak włożył go do ust poruszając dynamicznie głową. Przygryzłem wargę zaciskając dłoń na jego włosach - Szybciej.- mruknąłem wpatrując się w tą nieszanującą się szmatę. Minhyuk mimo, że się dusił starał się najlepiej jak mógł by mi dogodzić. Co ten chłopak ma w głowie? Nasze osobowości są zupełnie inne... ja wykorzystuję, a ten głupek z pełną świadomością daje się wykorzystywać i to absolutnie każdemu - Mmm okej.- jęknąłem dochodząc w buzi chłopaka. Minhyuk połknął moje nasienie unosząc niepewnie wzrok.
- Wonho...
- Hm?- wstałem pospiesznie się ubierając.
- Kiedyś bardziej cię to podniecało...- blondyn wstał wycierając usta. Westchnąłem łapiąc go za włosy, po czym przycisnąłem go do ściany kabiny.
- Bo kiedyś byłeś całkowicie mój.- szepnąłem po nachyleniu się do jego ucha - Teraz gdy puszczasz się z każdym, to już nie to samo skarbie. 
- Jeśli tylko mnie o to poprosisz to przestanę... Pamiętasz co ci powiedziałem po naszym pierwszym zbliżeniu?
- Nie do końca.
- Powiedziałem, że będę na ciebie czekać...- kolejny... westchnąłem muskając wargami usta chłopaka.
- Lubię się z tobą zabawiać, ale niczego więcej od ciebie nie oczekuję.- Minhyuk chwycił mnie za koszulę pogłębiając pocałunek. Po chwili tej bezsensownej pieszczoty spojrzałem na niego drwiąco się uśmiechając - Widzimy się za tydzień.- powiedziałem sięgając ręką w stronę klamki.
- Czekaj.
- No...
- Może pójdziemy dzisiaj do mnie?- dość kuszące. Minhyuk jest naprawdę świetny w łóżku. Dzisiaj jednak chciałem dopaść jakiegoś pierwszaka i go wypróbować... Minhyuk może poczekać.
- Pamietasz gdzie mieszkam?- ten skinął jedynie głową - Wpadnij jutro wieczorem.- po tych słowach opuściłem łazienkę i ruszyłem w stronę baru, by kupić sobie coś do picia. Gdy usiadłem przy barze ujrzałem siedzącego kilka krzeseł dalej rudowłosego chłopaka. Po zamówieniu piwa stwierdziłem, że się do niego przysiadę... szczerze mówiąc od razu wpadł mi w oko - Cześć.- rudzielec upił łyk piwa, po czym speszony uniósł na mnie wzrok.
- Hej.
- Mogę się przysiąść?
- Jasne.- gdy usiadłem obok niego uśmiechnąłem się podając mu rękę.
- Jestem Wonho.
- Kihyun.
- Jesteś tu sam?- ten skinął głową wzdychając.
- Przeniosłem się do Seoulu trzy dni temu więc nikogo nie zdążyłem jeszcze poznać. 
- Mhm... jesteś studentem pierwszego roku?- chłopak uśmiechnął się spoglądając na mnie.
- Wyglądam aż tak młodo?- spojrzałem na niego pytająco - Przyjechałem do Seoulu robić magistra. Jestem na pierwszym roku magisterki.
- Ooo to tak jak ja. A co studiujesz?
- Ekonomię.
- Ja też... to już jest dość dziwne.- zaśmialiśmy się, po czym sięgnęliśmy po nasz alkohol - Chcesz jeszcze jedno? Widzę, że już ci się kończy.
- Nieee w zasadzie będę się już zwijał.
- Tak szybko? Impreza się jeszcze dobrze nie rozkręciła.
- Niby tak, ale źle się czuję nikogo nie znając.- uśmiechnąłem się łapiąc go za rękę.
- Może cię odwiozę?- musiałbym błagać Jooheona o kluczyki do jego auta gdyż moje zostało dziś w garażu...
- Nie... nie, dziękuję.- odpowiedział zabierając speszony dłoń. 
Kihyun...
- Często tu jesteś?
- W każdy piątek.
- W takim razie do zobaczenia za tydzień.- po tych słowach rzucił barmanowi napiwek, po czym pospiesznie wyszedł z klubu. Fuck, byłem tak blisko. Nie wytrzymam okrągłego tygodnia... Chciałem zaliczyć tego rudzielca dzisiaj. Warknąłem, po czym spojrzałem na zegarek. Godzina minęła. Pora wyjść przed klub do Shownu i Jooheona i zapalić dla uspokojenia nerwów. Naprawdę jestem wściekły i czuję, że dzisiejszej nocy nie znajdę drugiego, tak interesującego celu...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ahhh opowiadanie nie w moim stylu haha. Jak wiecie lubię romansidła gdzie obie postaci są zazwyczaj dobrymi, kochającymi osobami, a tu proszę... Wystarczy, że rzucicie hasło "Wonho", a z nim niestety kojarzy mi się jedynie coś takiego :D Mimo to mam nadzieję, że podołam i napiszę dla Was coś w miarę sensownego. 
Jutro wyjeżdżam do Krakowa spotkać się z przyjaciółmi tak więc druga część pojawi się dopiero w poniedziałek. Chybaże dam radę napisać coś w niedzielę, ale to będzie po 22 więc niestety niczego nie mogę Wam obiecać. 
Trzymajcie się skarby~

24 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.8[Miłość na kółkach-Koniec]


                Czym jest życie jeśli już dawno straciłeś sens swojego istnienia? Czym jest ta cholerna egzystencja jak nie pieprzoną wegetacją, na której koniec czekasz z ogromnym zniecierpliwieniem? Chciałbym zacząć odliczać dni do swojej śmierci, ale czy mogę ją przyspieszyć? Czy mogę ją zaplanować, by była dla mnie idealnym zakończeniem tych cholernych męk? Zawsze chciałem umrzeć w sposób naturalny, ze starości... teraz jednak sprawy nieco się pokomplikowały i mimo kochającej mnie osoby u boku chcę stąd zniknąć, by ulżyć sobie w cierpieniu. Chyba nie boję się śmierci... Szczerze mówiąc bardziej przeraża mnie to, co dzieje się na ziemi podczas naszego nędznego życia...
           Od trzech dni nie mam kontaktu z Kyungilem. Można by rzec, że jestem uwięziony w jego ogromnej willi, bez chłopaka u boku i dostępu do internetu. Po całym tym zajściu Kyungil stwierdził, że ma do załatwienia kilka bardzo ważnych spraw. Zaopatrzył lodówkę, zostawiając mnie podstawił mi wózek pod sam nos oraz... tak jak wspomniałem wcześniej odciął internet. Stwierdził, że nie ma potrzeby bym do niego zaglądał i się martwił. Zapewnił mnie, że nagranie bardzo szybko zniknie z sieci, a te bandziory pójdą siedzieć. Ufam mu i wierzę, że uda mu się to zrobić. Pytanie tylko, gdzie on się tak długo podziewa? Wymieniamy się jedynie sms'ami, ale za każdym razem gdy pytam gdzie jest i kiedy do mnie wróci, odpowiada żebym się nie martwił... że wszystko jest dobrze. Boję się, żeby nie zrobił nic głupiego i żeby nic mu się nie stało. Poza tym bardzo za nim tęsknię i strasznie go teraz potrzebuję... Przysięgam, że jeśli nie wróci dziś wieczorem to coś sobie zrobię. Mam już dość tej samotności. Z taką myślą wskoczyłem na wózek kierując się do windy... jak dobrze, że Hyung ma ją w swoim domu. Bez niej bym tu zginął. Po zjechaniu na dół skierowałem się do kuchni, by zrobić sobie herbatę i coś do jedzenia. Nie jadłem przez dwa dni... gdyby Kyungil się o tym dowiedział to by mnie zabił. Po przygotowaniu tostów z awokado i serem pleśniowym skierowałem wózek do stołu. Gdy postawiłem na nim talerz z moją obiado-kolacją wbiłem w niego wzrok rozmyślając o tym, co robi teraz chłopak... czy przypadkiem nie dzieje mu się żadna krzywda. W domu panowała głucha, przerażająca cisza. Bałem się... odkąd nie ma Kyungila śpię przy zapalonym świetle i radiu, gdy przemieszczam się po domu, co chwilę odwracam się za siebie, by sprawdzić czy nikt za mną nie idzie. Nie lubię czegoś takiego... W domu nie słychać nic poza moim oddechem i tykaniem ogromnego zegara stojącego w salonie. Od czasu do czasu drewno, z którego zrobione są schody wydadzą przerażający dźwięk przyprawiający mnie o zawał. Zegar tykał wybijając kolejne sekundy, minuty i godziny... tosty dawno wystygły, a herbata zamieniła się w zimną lurę, której nie mam ochoty nawet tknąć. Mam dość tego czekania, tej samotności i niepewności... Sięgnąłem po telefon wybierając numer do Kyungila... tak jak myślałem, nie odbiera. Z bezsilności z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Szlochając napisałem mu więc sms'a.
<- Jeśli nie wrócisz dzisiaj do domu to ze sobą skończę. Mam już tego dość. 
Nie musiałem czekać długo na odpowiedź.
-> Co się dzieje? Co ty znowu wygadujesz?
<- Ile mam na Ciebie czekać do cholery?! Jestem już tym wszystkim zmęczony, błagam Cię, wróć do domu.
-> Postaram się. Błagam, nie rób nic głupiego. Bardzo Cię kocham, uważaj na siebie.
<- Nie Hyung, moja  cierpliwość już się skończyła. Boję się o Ciebie, boję się tego pustego domu, nie chcę być sam, bo powoli wariuję, rozumiesz? Masz godzinę na powrót do domu.
-> Skarbie proszę Cię...
<- Zrobię dla Ciebie wszystko tylko wróć... Chcę się do Ciebie przytulić i posłuchać Twojego głosu... Hyung...
-> Niedługo będę. Uspokój się już, dobrze?
<- Mam nadzieję, że jak wrócisz to wszystko mi wyjaśnisz.
-> Oczywiście... weź sobie teraz ciepłą kąpiel i spróbuj się zrelaksować, niedługo do Ciebie dołączę.
<- Obiecujesz?
-> Tak Misiu... Wsiadam do samochodu, kocham Cię!
<- Też Cię kocham. Uważaj na siebie.
Odłożyłem telefon lekko się uśmiechając. Dziwne uczucie uśmiechać się po tych kilku, nieprzyjemnych dniach. Mam wziąć kąpiel, tak? W sumie wizja wspólnej kąpieli z Kyungilem bardzo mi się podoba. Muszę ją tylko odpowiednio przygotować. Hmm... niech pomyślę, co można uznać za romantyczne? Może świeczki, szampan i truskawki? Czy to nie jest jednak zbyt oklepane? Może powinienem wymyślić coś nowego? Pytanie tylko co. W sumie... czy dla nas nie będzie piękny i romantyczny sam fakt, że jesteśmy razem? Jaki ja jestem płytki... Aishh, nie mam siły jechać na górę. Chyba poczekam na chłopaka w kuchni. Albo nie... nie wiem w zasadzie co mam ze sobą zrobić. Nie potrafię funkcjonować bez Kyungila. Gdybym był osobą trzecią i przyglądał się temu wszystkiemu z boku, powiedziałbym, że jestem skończonym idiotą i naiwniakiem. Wiązać się ze swoim przyjacielem? Przyjacielem, który zaryzykował moje życie dla własnych korzyści? Przyjacielem, który ukradł moje marzenia i plany na przyszłość? Jestem podły... nie powinienem tak myśleć. Kocham go... naprawdę szczerze go kocham. Pierwszy raz moje serce zabiło mocniej podczas wspólnych przygotowań do imprezy. Moi rodzice wyjechali na wakacje zostawiając mi pod opiekę dom. Zorganizowaliśmy z Kyungilem imprezę szykując alkohol, przekąski, robiąc listę gości, playlistę i tak dalej. Gdy szykowaliśmy jedzenie nie potrafiłem pokroić odpowiednio cienko ogórka... nigdy nie miałem w oczach miarki do takich rzeczy. Pamiętam, że wtedy Kyungil stanął za mną łapiąc delikatnie moją dłoń, w której trzymałem nóż. Zaczęliśmy robić to wspólnie w absolutnej ciszy. Usta chłopaka były bardzo blisko mojego ucha... czułem jego ciepły oddech, który przyprawiał mnie o dreszcze i szybsze bicie serca. Nie było dnia, bym nie wracał myślami do tamtej chwili. Chciałbym cofnąć się w czasie do wydarzeń sprzed pięciu, czterech czy trzech lat... Mimo że nie byliśmy parą żyło nam się ze sobą bardzo dobrze. Byłem normalnym, szczęśliwym chłopakiem, który spełniał marzenia i patrzył jasno w przyszłość. Nie byłem wtedy upokarzany na każdym kroku, nikt się ze mnie nie naśmiewał... Co się stało z tamtym czasem? Mimo że wybaczyłem Kyungilowi, to nadal w głębi serca czuję do niego lekki żal za to co mi zrobił. Jedna nieodpowiednia, nieprzemyślana decyzja może przewrócić całe nasze życie do góry nogami. Ale jakby nie patrzeć cieszę się, że to nieszczęście i kalectwo dotknęło mnie, a nie jego...
- Wróciłem! Jesteś w łazience?!- poczułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Podekscytowany chwyciłem za kółka kierując wózek w stronę wejścia do domu.
- Hyung!- wszystko działo się tak szybko, że nie zorientowałem się nawet kiedy wylądowałem w jego ramionach - Wiesz jak za tobą tęskniłem?!- nerwy całkowicie mi puściły i znów pokazałem swoją wrażliwą stronę - Jak mogłeś mnie tak zostawić?!- nie byłem w stanie wypuścić go z objęć - Tak się o ciebie bałem, a ty w ogóle nie chciałeś ze mną rozmawiać!
- Ciii... nigdy więcej cię nie zostawię. Przepraszam.- spojrzałem na Kyungila otwierając szeroko oczy. Chłopak miał rozciętą wargę i podbite lewe oko.
- Kto... co się stało? Hyung, coś ty zrobił?!
- Przestań tak krzyczeć.- szepnął delikatnie mnie całując. Jak mi strasznie brakowało czułości z jego strony...
- Hyung...- mimo ogromnej potrzeby bliskości oderwałem się od warg chłopaka uważnie mu się przyglądając - Bądź ze mną szczery.- ten jedynie westchnął głaszcząc mnie po twarzy.
- Wolałem załatwić tą sprawę na własną rękę.
- Pobiłeś ich? Zwariowałeś?... Przecież mogli ci coś zrobić.
- Skarbie, sprawa zakończona... nie wracajmy do tego. 
- Kyungil...
- Nagranie zniknęło z internetu, a jeśli chodzi o uczelnię, będziesz miał indywidualne nauczanie. 
- Co...
- Chodź tu teraz do mnie... muszę się tobą nacieszyć.- byłem w takim szoku, że nie byłem w stanie protestować. Chłopak wziął mnie na ręce mocno mnie w siebie wtulając. Objąłem go chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Nic nie rozumiem...
- Wystarczy "dziękuję".- zaśmiał się idąc ze mną na górę.
- Dziękuję...- powtórzyłem lądując na łóżku. Kyungil położył się obok mnie chcąc mnie pocałować jednak chwyciłem go za twarz patrząc mu w oczy - Bardzo cię boli?
- Troszkę... możesz mnie pocałować żeby mi przeszło.
- Hyung... coś przede mną ukrywasz.- chłopak westchnął głaszcząc mnie ciepłą dłonią po brzuchu.
- Yijeong... daj mi się sobą nacieszyć, dobrze? 
- Powiedz mi prawdę, błagam cię...- Kyungil nachylił się do mojego ucha szepcząc.
- Prawda jest taka, że bardzo cię kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej. Błagam cię, pocałuj mnie.- czuję, że coś jest nie tak. Wiem, że Kyungil zrobił coś głupiego. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, co tu się do cholery dzieje? - Żabko...- skinąłem głową delikatnie go całując, by nie uszkodzić jego rozciętej wargi. Ten jednak pogłębił pocałunek, całując mnie niezwykle zachłannie i namiętnie. Po chwili poczułem jak łzy chłopaka spływają na moją twarz.
- Hyung... [włączamy]
- Jeszcze chwilę.- przerwałem pocałunek mocno go obejmując.
- Co się dzieje? Masz mi powiedzieć, bo zaraz oszaleję...- wtuleni w siebie płakaliśmy jak dzieci... ja z niepokoju i strachu, Kyungil... nawet nie znam powodu, gdyż ten wszystko przede mną ukrywa. W pewnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi... zamarłem - Kto to?- chłopak westchnął biorąc mnie na ręce - Kyungil, co się dzieje?!- zeszliśmy po schodach w absolutnej ciszy - Kyungil!- wściekły uderzyłem pięściami w jego klatkę piersiową. Ten jednak w spokoju usadził mnie na wózku idąc w stronę drzwi - Hyung, nie otwieraj!
- Przepraszam skarbie...- chłopak chwycił za klamkę otwierając drzwi. Po chwili do środka weszło dwóch policjantów trzymających w ręku jakiś świstek.
- Zgodnie z obietnicą... proszę z nami.
- Proszę dać mi jeszcze chwilę.
- Kyungil...- chłopak kucnął przede mną lekko się uśmiechając.
- Yijeong...
- Co tu się do cholery dzieje?!- spojrzałem na policjantów stojących w przedpokoju - Po co tu przyszliście?!
- Pan Song Kyungil został złapany dwa dni temu podczas bójki z trójką chłopców, którym zadał bardzo poważne obrażenia. 
- Później jednak wyjaśnił nam powód pobicia tych chłopców przez co sąd byłby w stanie spojrzeć na niego przychylnym okiem.
- Kyungil, coś ty zrobił...- szepnąłem zalewając się łzami.
- Zrobiłem coś jeszcze...- Hyung westchnął powoli wstając - Przyznałem się do wypadku sprzed dwóch lat... Wyrzuty sumienia były zbyt silne i już nie dawały mi żyć...
- Co...
- Czy to prawda, że jeździ pan na wózku przez Song Kyungila?
- Nie... nie, to nie prawda! To był wypadek! Wpadłem pod samochód bo byłem pijany, to moja wina!
- Skarbie, dość...
- Ale to nie prawda! Błagam, nie możecie go zabrać!
- Jesteśmy zmuszeni wyjaśnić tą sprawę.
- Ale ja jeżdżę na wózku! Błagam, zostawcie go, ja go potrzebuję!
- Prosze więc mieć nadzieję, że sąd zadecyduje się go wypuścić. Poza tym pan będzie zeznawał... W dużej mierze zależy od pana jaką karę poniesie. 
- On jest niewinny!
- Myszko, wystarczy...- Kyungil kucnął mocno mnie przytulając.
- Nienawidzę cię.... jak mogłeś mi to zrobić?- chwyciłem go za bluzę płacząc jak dziecko.
- Nie miałem już sumienia...
- A teraz masz sumienie zostawiając mnie?- spojrzałem na chłopaka wycierając zapłakane oczy - Hyung, błagam...
- Za późno... chyba muszę odsiedzieć swoje żeby w końcu zmądrzeć i mądrze się tobą opiekować... Przysięgam, że jak wrócę to już nie dam plamy...
- O ile wrócisz... na pewno dobrze to przemyślałeś? Co jak cię wsadzą do więzienia na zawsze?
- Skarbie...
- Co jak dostaniesz dożywocie?!
- Prosze z nami.- jeden z policjantów podszedł do Kyungila podnosząc go do góry.
- Nie! Zostawcie go do cholery!
- Prosze nam tego nie utrudniać.
- Nie dotykajcie go!!!
- Już dobrze.- chłopak nachylił się do mnie całując mnie w czoło - Kocham cię.... zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. 
- Nie będzie dobrze! Nienawidzę cię za to co teraz zrobiłeś, rozumiesz?! 
- Proszę cię, nie mów tak... Kocham cię Yijeong, na pewno dasz sobie radę.- po tych słowach jeden z mężczyzn wyprowadził Kyungila przed dom prowadząc go do radiowozu.
- Kyungil... Hyung, przepraszam!- ruszyłem w stronę drzwi jednak zostałem zatrzymany przez drugiego policjanta - Błagam, nie zróbcie mu krzywdy.- mężczyzna posłał mi jedynie ciepły uśmiech lekko się kłaniając, po czym opuścił dom. Co ja mam teraz zrobić? Widok odjeżdżającego radiowozu rozdzierał moje serce na tysiące kawałków. To wszystko nie mieści mi się w głowie. Kyungil pójdzie siedzieć... wszystko przeze mnie. Będzie odpowiadał za pobicie i spowodowanie wypadku. Wszystko kręci się wokół mnie... wszystko to moja wina. Dlaczego sam zgłosił się na policję? Czemu? Dlaczego zrobił to w okresie gdy najbardziej go potrzebuję? Oszaleję bez niego. Nie będę w stanie się sobą zająć. Już potwornie za nim tęsknię, a tak naprawdę nie wiem kiedy znowu go zobaczę... czy w ogóle kiedykolwiek go zobaczę. Podczas rozprawy będę musiał wziąć całą winę na siebie. Kyungil nie może pójść siedzieć... nie przeze mnie. Tak bardzo chce mi się płakać, ale co to da? Czy to przywróci mi Hyunga? Czy to mu w czymś pomoże? Jak mogłem pożegnać go w ten sposób? Boże, jaki ze mnie samolubny dupek. Hyung zrobił to dla mnie... z miłości, a ja? Zrobiłem awanturę o to, że nie będzie się miał kto mną zająć... Nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Nie wiem jak potoczy się teraz moja przyszłość. Póki co nie mam planów na najbliższe trzydzieści sekund swojego życia więc co tu mówić o jakiejkolwiek przyszłości. Mam nadzieję, że niebawem dostanę wezwanie do sądu i będę mógł wyciągnąć zza krat mojego kochanego Hyunga. Gdy to się uda będę dbał o niego jak o największy skarb. Jeśli jednak sąd zadecyduje o wsadzeniu go za kraty przysięgam, że tego nie wytrzymam. Będzie to dla mnie zbyt duży cios. Samotność i poczucie winy nie pozwolą mi normalnie funkcjonować. Po tych wszystkich wydarzeniach nie jestem w stanie żyć bez Kyungila. Naprawdę szczerze go pokochałem...
                Nie wiem co mam Wam powiedzieć. Jestem w zbyt dużym szoku, by zakończyć to w miarę logiczny, przyzwoity sposób. Nie wiem jaki przekaz płynie z całej tej historii. Nauczcie się wybaczać... Mimo ogromnego bólu przez jaki przechodziliście spróbujcie wybaczyć Waszemu wrogowi, zwłaszcza jeśli był on kiedyś Waszym dobrym przyjacielem. Jak widzicie takie wypadki i nieprzyjemne, życiowe sytuacje są w stanie nauczyć czegoś dobrego obydwu stron, nawracając je tym samym na dobrą ścieżkę. Poza tym nie rezygnujcie z marzeń, nawet jeśli ktoś powie Wam, że nie macie najmniejszych szans w zrealizowaniu ich. Bądźcie moim przeciwieństwem i walczcie do samego końca o to, co kochacie, czego pragniecie czy też o to, co chcecie robić w życiu. Wiadomo, że łatwo nie będzie, ale mimo to powiedzcie sobie, że dacie radę i do tego dążcie! Wspierajcie i doceniajcie osoby, na których Wam zależy... które stawiacie na pierwszym miejscu w swojej piramidzie wartości. Dopiero gdy tej osoby zabraknie będziecie bić się w pierś żałując, że nie docenialiście jej będąc z nią. Szanujcie każdą chwilę w swoim życiu. Mówię tu o tych przyjemnych jak i smutniejszych momentach. Każda nas czegoś uczy... każda jest wstępem do kolejnego, niesamowitego, być może odwracającego Wasze życie do góry nogami rozdziału. Miejcie to na uwadze, bardzo Was o to proszę. Na koniec kieruję do Was małą prośbę... trzymajcie kciuki za mnie i Kyungila. Nasza historia kończy się w tym momencie. Weźcie życie w garść i rozpocznijcie swoją, niepowtarzalną historię.

~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

22 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.7[Miłość na kółkach]



                    Siedziałem pod salą wykładową spoglądając niepewnie na patrzących w moim kierunku ludzi. Westchnąłem wyciągając z kieszeni bluzy telefon, na którym ujrzałem wiadomość od Kyungila: "Miłego dnia skarbie. Za pół godziny będę na uczelni to się zobaczymy".
- No... też słyszałem, że go więzi.
- Więzi i pieprzy.- spojrzałem ponownie w kierunku śmiejących się studentów, którzy bezwstydnie obrabiali mi tyłek.
- Ciekawe jakie to uczucie pieprzyć inwalidę, nie?- mam tego dość. Wziąłem głęboki oddech kierując wózek w stronę trójki chłopców - Oo cześć Yijeong.
- Dacie mi w końcu spokój?
- O co ci chodzi?
- Nie rób z siebie idioty... odpieprzcie się w końcu ode mnie. 
- Nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi.
- No to masz problem...- burknąłem przenosząc wzrok na pozostałą dwójkę - Kto wam powiedział, że Kyungil mnie więzi?- chłopcy wymienili się spojrzeniami cwaniacko się uśmiechając.
- W radiowęźle są gazety z artykułami o tym... chyba jakiś dziennikarz was przyłapał.
- Chcesz je zobaczyć?- po chwili zastanowienia skinąłem głową jadąc w kierunku sali. Jeden ze studentów otworzył mi drzwi. Gdy wjechałem do środka, ci weszli za mną zamykając je na klucz.
- Gdzie one są?
- Jaki ty jesteś naiwny.- jeden z chłopaków zaśmiał się sprawdzając czy nikt nie idzie.
- Świetnie... w takim razie mnie wypuśćcie.- ruszyłem w stronę drzwi jednak ktoś szarpnął za wózek wywracając mnie tym samym na ziemię. Poczułem jak kręci mi się w głowie. Jęknąłem masując się po tyle głowy - Co wy robicie...
- Wyglądasz teraz tak żałośnie.- poczułem kłucie w sercu wywołane tymi słowami... słyszę je praktycznie dzień w dzień od dwóch lat. Spojrzałem na jednego z nich wyciągając rękę w jego kierunku.
- Pomóż mi wstać...- gdzie moja duma? Chłopak jedynie parsknął śmiechem łapiąc mnie za bluzę. Zostałem pociągnięty do góry i rzucony na ławę, z której nadawane są wiadomości na terenie naszej uczelni - Odbiło wam?!
- Ucisz go.- jeden z chłopców wszedł na ławkę siadając okrakiem na mojej klatce piersiowej.
- Nie mogę oddychać...- szepnąłem chcąc go odepchnąć jednak ten był dużo silniejszy ode mnie. Uniosłem lekko głowę i to co zobaczyłem wbiło mnie w ziemię. Pozostali napastnicy zerwali ze mnie spodnie wraz z bielizną - Nie... przestańcie! 
- Zamknij tą mordę.- syknął siedzący na mojej klatce piersiowej chłopak, po czym uderzył mnie z pięści w twarz. Lekko mnie zamroczyło jednak nie mogłem sobie pozwolić na utratę przytomności. W pewnym momencie poczułem jak moje ciało zjeżdża lekko z ławki.
- Nie! Błagam, nie!
- I tak nic nie czujesz.- siedzący na mnie chłopak zatkał mi usta ręką, przez co wydawałem z siebie jedynie stłumiony krzyk. Dławiłem się łzami i brakiem powietrza. Czym ja im zawiniłem? Nigdy ich nie zaczepiałem, nigdy nawet z nimi nie rozmawiałem... to oni od samego początku, odkąd tylko pojawiłem się na uczelni zaczęli mnie prześladować... zupełnie bez powodu.
- Szybciej kurwa, też chcę skorzystać.- słyszałem ich śmiechy, czułem na sobie ich drwiące spojrzenia, ich brudne łapska wodziły po całym moim ciele...to obrzydliwe. Zamglonymi oczyma rozejrzałem się po sprzęcie znajdującym się w pomieszczeniu. Ostatkiem sił zjechałem palcem na guzik uruchamiający radiowęzeł... miałem nadzieję, że mi się uda. Gdy go wcisnąłem spojrzałem na chłopaka zatykającego mi usta. Niewiele myśląc ugryzłem go w rękę wykorzystując dane mi dwie sekundy.
- Pomocy!- to powinno wystarczyć...
- Słyszeliście to?- w pomieszczeniu zapadła cisza - Ty sukinsynu...- studenci odsunęli się ode mnie ubierając się w ogromnym pośpiechu. Zostałem zepchnięty na ziemię... nagi, z dala od wózka, pozbawiony całkowicie godności...
- Spadamy.- pod drzwiami do radiowęzła zaczęły pojawiać się tłumy studentów... kolejne upokorzenie. Jestem w takim szoku, że nie jestem w stanie się ubrać - Fuck... dobra, oknem.- wprawdzie to tylko pierwsze piętro, ale mam nadzieję, że się sukinsyny zabiją albo poważnie uszkodzą. Chwilę po tym jak ci wyskoczyli z okna ktoś wyważył drzwi do sali. Kilkanaście par oczu wpatrywało się w moje nagie, poobijane ciało. Bałem się nawet drgnąć. Nikt nie pisnął nawet słowa... wyjątkowo nikt się nie śmiał... Kilka dziewczyn zaczęło płakać zasłaniając oczy... nie rozumiem dlaczego. [włączamy]
- Pomóżcie mu! Przecież nie może tak leżeć!
- Dlaczego ty tego nie zrobisz?
- Bo jestem dziewczyną, nie wypada mi!
- Niech ktoś idzie po profesora!
- On się nie rusza!
- Zabili go!- mam dość tych krzyków, pisków i snucia czy żyję czy może jednak nie.
- Odsuńcie się! Z drogi do cholery!- Kyungil? Lekko skołowany uniosłem głowę lądując po chwili w ramionach chłopaka - Przestańcie się gapić, wypad stąd!
- Hyung...
- Spokojnie, już cię stąd zabieram.- zamknąłem oczy chcąc zapomnieć o całym zajściu - Yijeong patrz na mnie... słyszysz?
- Biedny...
- Co teraz z nim będzie?
- Ciekawe kto mu to zrobił.
- Zejdźcie mi z drogi!- zostałem podniesiony do góry, po czym wyniesiony z tłumu gapiów - Zabiorę cię do szpitala.
- Do domu...
- Muszą cię zobaczyć lekarze... nie bój się, już jesteś biezpieczny.
- Zabierz mnie do domu! Do domu, rozumiesz?!- wtuliłem się w chłopaka czując nagły spokój. Odetchnąłem czując jak odcinam się od całego świata... Przed oczami pojawił mi się czarny obraz, a myśli...w zasadzie nie myślałem teraz o niczym. Totalna roślinka... Nie wiem nawet w jaki sposób dotarłem do domu Kyungila. Droga upłynęła mi niesamowicie szybko jednak nie przypominam sobie upływającego obrazu czy rozmowy z chłopakiem... totalna pustka.
- Położę cię do łóżka...- powiedział wyciągając mnie z samochodu. Zmęczony spojrzałem w niebo... szare, zachmurzone, smutne... wyglądające tak, jakby miało płakać razem ze mną. Czy to nie zabawne? Znalazłem się dzisiaj na samym dnie... jeszcze nigdy nie upadłem tak nisko. Nigdy nie czułem się tak żałośnie jak dzisiaj. Sam Kyungil nie jest w stanie tu pomóc... czuję jak środek mnie powoli umiera - Przynieść ci coś do picia?- zapytał kładąc mnie do łóżka. Gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi westchnął zdejmując mi buty i kurtkę - Yijeong... wiem, że czujesz się okropnie, ja... sam jestem w takim szoku, że nie wiem jak mam się teraz zachować i jak z tobą rozmawiać. Błagam wybacz mi...- spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem rozchylając lekko usta jednak nie padło z nich żadne słowo. Chciałem go uspokoić, powiedzieć, że to przecież nie on jest winny, żeby się tak mną nie martwił... Nie umiem... nie mogę teraz nic powiedzieć - Yijeong...- chłopak klęknął obok łóżka łapiąc mnie za dłoń. Z jego oczu popłynęły łzy, które po kilku sekundach zamieniły się w prawdziwą histerię - Nie byłem przy tobie gdy działa ci się taka krzywda... błagam, wybacz mi! Chociaż spróbuj!- przejechałem kciukiem po dłoni chłopaka spoglądając w jego zapłakane oczy - Skarbie...
- Hyung...
- Tak?- zcisnąłem mocniej jego dłoń ciągnąc go lekko na łóżko - Jesteś pewny?- gdy skinąłem głową chłopak położył się obok mnie niepewnie mnie w siebie wtulając.
- Hyung...- Kyungil spojrzał na mnie całując mnie delikatnie w czoło - Czuję się... jak zero... 
- Co ty mówisz?
- Chcę... wracam do Gwangju...
- Spokojnie... porozmawiamy o tym jak poczujesz się lepiej.
- Nie... chcę do domu.
- Tu jest twój dom... Yijeong, proszę cię...
- Nie wrócę na uczelnię...- poczułem się trochę lepiej... rozmowa z Kyungilem to było coś czego w tym momencie potrzebowałem - Zrozum mnie...- pisnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy.
- Ciii... ja to wszystko doskonale rozumiem.- chłopak przytulił mnie okrywając mnie kołdrą - Prześpij się skarbie... całą resztę zostaw mi, dobrze?
- Hyung...
- Hm?
- Jaką całą resztę?- spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem starając się utrzymać skupienie przez kolejne kilka minut.
- Po prostu śpij.- odpowiedział uśmiechając się.
- Zostań tu dopóki nie zasnę.- czując ciepło jego ramion zamknąłem oczy automatycznie odpływając. Zupełnie tak, jakby ktoś włączył mi tryb off.

*

              Gdy otworzyłem oczy ujrzałem ciemny sufit unoszący się tuż nade mną. Westchnąłem rozglądając się po pokoju... byłem sam. Samotność jest okropnie przytłaczająca... zwłaszcza teraz. Gdzie jest Kyungil? W domu nie słychać nawet najmniejszego szmeru. Siągnąłem po telefon leżący na szafce nocnej... zasypany był setką wiadomości od osób, które widziałem pierwszy raz w życiu na oczy. Każda wiadomość była podobnej treści... jakiś link i dopiski w stylu "hahaha", "ile bierzesz za numerek?", "podnieca mnie to jak partner błaga mnie o litość haha"... drżącą ręką wcisnąłem link zamieszczony w wiadomości. Film przedstawiał scenę gwałtu z dzisiejszego dnia. Wiadomości ciągle przybywało, co doprowadzało mnie do szału. 
- KYUNGIL!!!- nie, nie, nie, błagam, niech to będzie tylko sen. 
-> Hahaha, dobra robota panowie.
-> Tacy muszą znać swoje miejsce.
-> Bydło... jak mogliście coś takiego zrobić?!
-> Nic nie czuł... zero przyjemności haha.
-> Trzeba to zgłosić na policję.
Komentarze pod filmem były bardzo podzielone. Dużo osób stało po mojej stronie jednak znaczna większość twierdziła, że niepełnosprawni są nikim i nic nie czują więc nie powinienem tak histeryzować, a cieszyć się, że z kimś to zrobiłem... 
- HYUUUUNG!!- mój wózek został pewnie na uczelni. Zdesperowany sturlałem się z łóżka na ziemię czołgając się w stronę drzwi - KYUNGIL, GDZIE JESTEŚ?!- jak on mógł mnie zostawić? To czołganie się donikąd jest chyba ponad moje siły. Położyłem się na włochatym dywanie czując jak robi mi się słabo... zupełnie tak, jakby w jednej sekundzie wyparowało ze mnie całe życie - Kyungil...- jęknąłem wybuchając płaczem. Nie pomyślałem nawet żeby do niego zadzwonić. Leżałem na podłodze bardzo długo wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w komentarze, których było coraz więcej.
-> Zgnijecie w więzieniu!
-> Chcemy drugą część haha!
-> Jak można traktować tak chorą osobę?! Sukinsyny!
-> Mam nadzieję, że sąd skaże was na dożywocie.
-> Jak on drze tą mordę hahah.
- Yijeong...- usłyszałem głos chłopaka, jednak nie miałem siły, by na niego reagować - Boże, co się stało? Czemu leżysz na ziemi?- Kyungil usadził mnie przyglądając się uważnie mojej twarzy - Skarbie...
- Wołałem cię...
- Yijeong...
- Zobacz, co oni mi zrobili...- mówiąc to wręczyłem chłopakowi telefon - No patrz!- gdy Kyungil spojrzał w ekran nie był w stanie nic powiedzieć. Jego wyraz twarzy mówił wszystko - Wydaje mi się, że jestem dobrym człowiekiem... nie rozumiem dlaczego muszę tak cierpieć...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dlaczego znowu wprowadzam taką dramaturgię do swojego ficzka? Sama nie wiem... wydaje mi się, że to przez jesienną depresję, prawdziwe ludzkie problemy, które obserwuję i o których czytam i to, że mam taką naturę, a nie inną. Musicie mi to wybaczyć;;; Znaczy nie musicie, ale chciałabym żeby zostało mi to wybaczone;;; 
Buziaki~

20 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.6[Miłość na kółkach]




- Telefon ci dzwoni.- wysapałem między pocałunkami z moim Hyungiem.
- Zaraz odbiorę.- mruknął chłopak głaszcząc mnie po nagiej talii przyprawiając mnie tym samym o ciarki.
- To już trzeci raz.- zaśmiałem się podgryzając mu wargę - Pewnie to coś ważnego.
- Jest coś ważniejszego od ciebie?- zaczerwieniłem się szeroko się uśmiechając.
- Sam musisz się przekonać.- Kyungil pocałował mnie w czoło, po czym sięgnął po telefon.
- Słucham... ahh trenerze, byłem zajęty... w zasadzie to nadal jestem.- wymieniliśmy się uśmiechami jednak wiedziałem, że za chwilę zniknął one z naszych twarzy gdyż Kyungil będzie musiał jechać na trening - Mhm... spoko, zaraz będę.... do której?- Hyung westchnął spoglądając na mnie - Nie mogę tak długo... jestem umówiony z moim chłopakiem.- jestem ważniejszy od treningu?! Wow, nie wierzę - Tak, będę jak najszybciej.- chłopak rozłączył się spoglądając na mnie.
- Trening?
- Niestety... ale wpadnę po ciebie później, co?
- O której?
- Będę koło 20-stej... zabiorę cię do siebie to weź ze sobą rzeczy na jutro.
- Na jutro? Po co?- chłopak nachylił się do mnie szepcząc.
- Ponieważ zabieram cię do siebie na noc.- po tych słowach pocałował mnie oblizując niesamowicie seksownie wargi - Do zobaczenia Junior.- mówiąc to posłał mi ciepły uśmiech, po czym wyszedł. Wow... czuję jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Co za dziwne uczucie. Tak naprawdę sam nie wiem dlaczego, ale... chyba z nerwów. Głównie na noc do partnera chodzi się w jednym celu. W sumie jakby nie patrzeć i tak nie będę nic czuł więc nie mam tak naprawdę czym się stresować. No dobrze Yijeong... masz dużo czasu więc niczym sie nie denerwuj. Wskoczyłem na wózek, wziąłem czyste ubrania, po czym udałem się do łazienki, by się wykąpać. Po wejściu do gorącej wody spojrzałem na swoje złączone, niesamowicie chude nogi... coś obrzydliwego. Jak ja mam mu się tak pokazać? Przecież automatycznie mu się wszystkiego odechce. Westchnąłem spoglądając na swojego członka... Zawstydzony chwyciłem go w dłoń wykonując kilka niepewnych, przyprawiających mnie o rumieńce ruchów. Tak jak myślałem... nic nie czuję. Co za podłe uczucie. Czasami naprawdę już nie mam siły, by żyć w ten sposób. Czasem nachodzą mnie myśli, by ze sobą skończyć, by ulżyć sobie w cierpieniu... nikt tak naprawdę nie wie jaki jestem rozdarty. Na co dzień noszę przyklejony do twarzy uśmiech, ale w środku toczę wojnę ze swoimi słabościami i lękami, które z dnia na dzień wyniszczają mnie coraz bardziej. Nie mam też zbytnio z kim o tym porozmawiać. Przecież Kyungilowi nie pisnę nawet słówka na ten temat, bo będzie czuł się potwornie winny, a tego bym nie chciał. Muszę tłumić wszystko w sobie i wydaje mi się, że tak będzie już do samego końca...
Po wyjściu z wanny, ubraniu się i spakowaniu usiadłem w salonie, by pooglądać trochę telewizję. Akurat udało mi się trafić na wiadomości sportowe, w których dziennikarz mówił o kadrze narodowej. Podgłośniłem telewizor szeroko się uśmiechając, że widzę przez szklany ekran swojego chłopaka, jednak gdy usłyszałem słowa prezentera i materiał jaki pokazył, uśmiech ten od razu zniknął. Film oraz zdjęcia przedstawiały Kyungila idącego za rękę ze szczupłą, wysoką dziewczyną.
- Kim jest tajemnicza partnerka najmłodszego członka kadry narodowej? Jak długo para się spotyka i czy...- wyłączyłem telewizor czując jak narasta we mnie coraz większa złość, rozczarowanie i ból. Nic już nie rozumiem, naprawdę. Kyungil bez skrępowania mówi o mnie swojemu trenerowi, każdy na uczelni wie, że ten woli chłopców, przecież całował mnie nawet przy swojej grupie... o co tu do cholery chodzi?! Myślałem, że chłopak jest w stosunku do mnie fair, ale jak widać znów się myliłem. Mimo to wolałem ochłonąć, pojechać do niego zgodnie z planem i dopiero tam, w miarę na spokojnie wypytać o szczegóły.
Czekałem na chłopaka z mocno bijącym sercem. Gdy przyjechał przywitałem go wymuszonym uśmiechem... nie miałem ochoty z nim rozmawiać. W zasadzie ja już chyba nie mam o czym z nim rozmawiać. Hyung przez całą drogę opowiadał mi o treningu, na który jedynie przytakiwałem udając zainteresowanie. Po dotarciu na miejsce chłopak wniósł mnie na górę, po czym wziął z bagażnika moją torbę z ubraniami i książkami.
- Ale ciężka... ile masz jutro wykładów?
- Nie wiem... jestem na uczelni od 9:00 do 19:30...
- Yijeong, co się stało? Odkąd po ciebie przyjechałem nie idzie nam się dogadać.
- Nie ważne...- burknąłem wjeżdżając do willi.
- No wreszcie jesteś!- usłyszałem niesamowicie przyjemny, kobiecy głos. Zatrzymałem się w środku przedpokoju wbijając wzrok w zbiegającą po schodach dziewczynę... zaraz... to ta sama laska, którą widziałem w wiadomościach - Mówiłam ci, że mam basen na 19-stą!
- Ojjj nie przeżywaj.- Kyungil rzucił w stronę dziewczyny kluczyki do auta - Weź porsche... tylko to z zaciemnionymi szybami.- nie mogę na to patrzeć. Podjechałem w stronę dziewczyny głęboko oddychając.
- Spotykasz się z Kyungilem?
- Tylko przed kamerami.... przecież nikt z show biznesu nie może się dowiedzieć, że jest gejem.
- Co...- Kyungil podszedł do mnie głaszcząc mnie po ramieniu.
- Yuna pokazuje się ze mną przed paparazzi. Wolałbym żeby nikt nie wiedział, że jestem gejem.
- Mieszkacie razem?
- Z nim?- dziewczyna parsknęła śmiechem ubierając płaszcz - Nie wytrzymałabym z nim na dłuższą metę.
- Wspominałaś coś, że się spieszysz.- Kyungil uśmiechnął się machając dziewczynie. Ta jedynie zaśmiała się spoglądając na mnie.
- Bawcie się dobrze.- po tych słowach zniknęła za drzwiami prowadzącymi do garażu. Wziąłem głęboki oddech spoglądając na Kyungila.
- Masz 10 sekund na wytłumaczenie się...
- Misiuuu...
- Dziewięć...
- Wynająłem ją żeby mi pomogła.
- Nic mi nie powiedziałeś... wiesz jak się poczułem jak zobaczyłem to dzisiaj w wiadomościach?- chłopak kucnął głaszcząc mnie po twarzy.
- Proszę cię, nie złość się na mnie... Czy zaprosiłbym cię tutaj gdybym coś ukrywał?
- Chyba nie...
- No właśnie... nic mnie z nią nie łączy, uwierz mi.- westchnąłem odwracając wzrok - Wiesz przecież, że nie widzę świata poza tobą. Yijeong...- spojrzałem na Hyunga nie wyrażając żadnych emocji - Wiesz to, czy nie?- wzruszyłem jedynie ramionami - Mam ci to udowodnić?
- Rób co chcesz.- tak jak myślałem. Kyungil wziął mnie na ręce niosąc mnie na górę. Uśmiechnąłem się wtulając się w jego klatkę piersiową jednak mimo to grałem złośnika - Puszczaj do cholery.
- Przestań się już złościć.
- Nie mów mi kiedy mam się złościć, a kiedy nie.- chłopak zaśmiał się kładąc mnie na łóżku, po czym usiadł na mnie okrakiem całując mnie po szyi i wystających spod swetra obojczykach - Hyung, to podchodzi pod molestowanie.- zatopiłem palce w jego włosach czując jak z każdą sekundą odpływam coraz bardziej.
- Czy ja wiem... jakoś nie widzę żebyś protestował. 
- Boję się... jestem tylko niewinnym chłopcem.- Kyungil zaśmiał się wbijając się w moje wargi. Drżącymi dłońmi zacząłem rozpinać guziki w jego koszuli. Hyung wsunął dłonie pod mój sweter, po czym jednym ruchem zdjął go ze mnie całując mnie po klatce piersiowej. Wygiąłem się w łuk chwytając za pościel. Chłopak pozbawił się rozpiętej już koszuli, po czym chwycił mnie za biodra całując mnie po brzuchu. Jęknąłem zamykając oczy, by móc chociaż wyobrazić sobie tą przyjemność jaką za chwilę chciał mi dać mój partner. Jego szczupłe dłonie rozpięły moje spodnie zdejmując je wraz z bokserkami - Co za wstyd.- chciałem usiąść, jednak zostałem skutecznie powstrzymany przez chłopaka.
- Jaki znowu wstyd?- mruknął patrząc mi w oczy.
- Zobacz jak ja wyglądam.- Kyungil zamyślił się mierząc mnie wzrokiem.
- Jak zwykle niesamowicie.- szepnął całując mnie. Gdy moje ciało ponownie wylądowało wśród stosu poduszek, Kyungil rozszerzył moje nogi, po czym przejechał językiem po moim członku, jednak nie byłem w stanie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku - Yijeong...
- Tak?
- Mogę... mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Ty... nic nie czujesz, prawda?- skinąłem jedynie głową... bałem się, że Kyungil się wycofa i się do mnie zrazi.
- Ale to nic, spokojnie.
- Nie mogę cię tak wykorzystywać.- westchnąłem siadając.
- Chodź tu do mnie.- gdy chłopak klęknął bliżej mnie chwyciłem za zamek w jego spodniach patrząc mu w oczy - Chcę się z tobą kochać Hyung... proszę cię, nie zrażaj się do mnie. 
- Też tego chcę, ale nie mogę jako jedyny czerpać z tego korzyści.
- Kyungil... przecież czuję jak mnie dotykasz, jak mnie całujesz i jak... jak czule do mnie mówisz... Uwierz mi, że jest to dla mnie ogromna przyjemność.- chłopak uśmiechnął się głaszcząc mnie po głowie.
- Chciałbym też pokazać ci inny rodzaj przyjemności.- zaczerwieniłem się zdejmując z niego spodnie wraz z bielizną.
- Hyung...- ułożyłem dłonie na jego szczupłych biodrach wsłuchując się w swój ciężki oddech.
- Tak?
- Nie patrz teraz na mnie.- szepnąłem biorąc do ust członka partnera. Po chwili mogłem usłyszeć jęki chłopaka, które sprawiały, że miałem ochotę dogadzać mu przez cały czas... bez przerwy. Jego penis uderzał w ściankę mojego policzka sprawiając mi tym niesamowitą przyjemność. Po chwili dłonie chłopaka złapały mnie za włosy przyciskając mnie do swojej miednicy. Drapałem lekko jego biodra oraz pośladki pozostawiając na nich delikatne zadrapania. Zaczęrpnąłem powietrza wydobywając z siebie stłumione jęknięcie. Gdy znów skosztowałem męskości przyjaciela poczułem spływający po policzku płyn ejakulacyjny. Podniecony tym faktem chwyciłem za pośladki chłopaka dość mocno je ugniatając.
- Yijeong...- Kyungil wydobył z siebie stęknięcie, po którym nastąpił moment, na który najbardziej czekałem. Moje usta wypełniła niesamowicie słodka sperma Hyunga. Uśmiechnąłem się automatycznie ją połykając, po czym złapałem niepewnie w ręke jego członka dokładnie go oblizując. Kyungil dyszał uważnie mi się przyglądając.
- Nie patrz.- zaśmiałem się unosząc niepewnie wzrok na mojego Hyunga. Chłopak przyłożył dłoń do mojego policzka, po czym przejechał kciukiem po moich ustach.
- Coś ci zostało.
- Przestań.- prychnąłem wycierając pospiesznie usta. Kyungil chwycił mnie za ręce, po czym przytrzymał je w górze namiętnie mnie całując. Znów mu uległem kładąc się na łóżku. Chłopak ponownie usiadł między moimi nogami jednak przed tym wszystkim spojrzał na mnie, by dostać ode mnie pozwolenie. Gdy skinąłem głową na znak, że się zgadzam poczułem jedynie jak moje ciało posuwa się lekko do tyłu... nic więcej. Mimo to uśmiechnąłem się wtulając się w ciało partnera. Miałem ochotę płakać, mimo że miała być to rzekomo jedna z piękniejszych chwil w moim życiu. Słysząc jęki i sapanie chłopaka mogę śmiało stwierdzić, że czuł się naprawdę dobrze... dlaczego nie mogłem poczuć tego samego? Czemu moje życie musi wyglądać właśnie tak? Dlaczego jedni dostają absolutnie wszystko o czym tylko zamarzą, a pozostali nie dość, że nie mają nic, to jeszcze nie mogą czerpać korzyści i przyjemności z najprostszych, ludzkich czynności. Jak to wszystko mnie przerasta i przytłacza... naprawdę mam już dość, jednak przy Kyungilu muszę zachować twarz i udawać, że wszystko jest w porządku. Czułem pchnięcia... czułem jak moje ciało faluje w bardzo dynamicznym, równomiernym tempie. Miałem już tego dość i jedyne o czym marzyłem to to, by jak najszybciej skończył. Gdy chłopak się wyprostował i nieco przyspieszył czułem, że długo wyczekiwany przeze mnie moment wreczcie nadchodzi. Po chwili Hyung krzyknął kończąc we mnie. Wziąłem głęboki oddech zamykając oczy. Spod moich powiek wypłynęły łzy. Nie chciałem pokazywać tego jak bardzo w tym momencie cierpię, ale to było silniejsze ode mnie. Poza tym nie mogę winić tu Kyungila... sam chciałem się z nim kochać, to teraz mam... Po chwili poczułem jak ciało partnera kładzie się na moim. Objąłem go całując go delikatnie w głowę - Jak się czujesz?- zapytałem ze ściśniętym gardłem głaszcząc go po nagich plecach.
- Bardzo dobrze.- szepnął podnosząc głowę - Yijeong...
- Tak?
- Płaczesz?- chłopak wyszedł ze mnie, po czym usadził mnie uważnie mi się przyglądając - Hej, co jest?
- Ahh... to ze szczęścia.- wymusiłem uśmiech głaszcząc go po twarzy.
- Moje maleństwo...- uf, łyknął to...
- Nie przejmuj się Hyung... po prostu bardzo się cieszę.- pocałowałem go w nos lekko się uśmiechając. Kyungil odwzajemnił uśmiech bawiąc się moimi włosami - Mogę mieć prośbę?
- Oczywiście... o co chodzi?
- Zrobiłbyś mi kąpiel? Taką baaardzo gorącą.
- Pewnie.- Hyung pocałował mnie zrywając się z łóżka - Poczekaj chwilkę.
- Kyungil...
- Hm?
- Majty.- uśmiechnąłem się rzucając bokserkami w stronę chłopaka. Gdy ten je założył poszedł do łazienki zostawiając mnie samego. Widzisz Yijeong... w końcu masz za sobą swój pierwszy raz... wow... emocje jak na grzybach. Bardzo się cieszę, że zrobiłem to z Kyungilem, cieszy mnie to, że on jest zadowolony, ale jakaś część mnie krzyczy z bólu. Jakaś część mnie chce, by to wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
- Jestem Junior.
- Szybki jesteś.
- Bez podtekstów.- partner wziął mnie na ręce wtulając mnie w siebie. Zamknąłem oczy, by choć na chwilę odciąć się od tego pieprzonego świata - Uwagaaa...- zostałem posadzony w wannie... jak dziecko... - Nie jest za gorąca?
- Y y... idealna.- uśmiechnąłem się opierając się o brzeg wanny - Dziękuję.- chłopak pocałował mnie w czoło uśmiechając się.
- Zrobię nam kolację i coś obejrzymy, co ty na to?
- Super... ale ja wybieram film.
- Aishh... będziemy oglądać romansidło?
- Nie no, lepiej obejrzyjmy horror gdzie się zarzynają.
- Dobrze no... już się nie złość.- Kyungil ułożył obok wanny ręcznik i potrzebne do mycia rzeczy - Jak będziesz chciał już wyjść to krzyknij. 
- Poradzę sobie Hyung.
- Powiedziałem, że masz krzyknąć.- westchnąłem przytakując. Po tym geście chłopak opuścił łazienkę zamykając za sobą drzwi. W końcu mogłem zostać sam ze sobą i swoimi myślami. Myślicie, że jest to użalanie się nad sobą? W sumie jakby nie patrzeć odzyskałem przyjaciela, zyskałem miłość... czego chcieć więcej, co? Aishh nie, nie mogę! Zacisnąłem dłonie w pięści przyglądając się z nienawiścią swoim nogom.
- Nienawidzę was... po prostu nienawidzę...- syknąłem uderzając się jednocześnie w obie nogi - Jestem nikim... wszystko wasza wina...- czułem jak po policzkach spływają mi łzy... Mogłem w końcu się wykrzyczeć. Istnieje raczej mała szansa, że Kyungil usłyszy mnie w tym ogromnym domu - Kyungil patrzył na mnie z obrzydzeniem... wszystko przez te nogi i ten pieprzony wózek!- uderzyłem się w nogi tak mocno, że po sekundzie poczułem straszny ból dłoni. Należę do osób, które mają niesamowicie delikatne ciało. Po chwili na moich udach zaczęły pojawiać się fioletowe siniaki, które w połączeniu z chudością i bledością moich nóg wyglądały okropnie - Czemu ten samochód nie mógł mnie wtedy zabić... Dlaczego?!- przełknąłem z trudem ślinę, po czym wziąłem głębszy oddech spoglądając w stronę drzwi... pusto. Chwyciłem krawędzie wanny, po czym położyłem się na plecach, zanurzając się w całości pod wodą. Chciałem zmyć łzy... gdy Kyungil zapyta o czerwone oczy, zawsze mogę powiedzieć, że to przez "nurkowanie". Gdy się wynurzałem usłyszałem zaniepokojony krzyk chłopaka.
- Co ty wyprawiasz?!- poczułem szarpnięcie, przez które zostałem pociągnięty do pozycji siedzącej - Obiło ci?!
- Spłukiwałem tylko szampon...- Kyungil zmieszał się odchrząkując.
- Przepraszam... przestraszyłem się.- skinąłem głową sięgając po ręcznik - Pomogę ci.
- Hyung...
- Co to jest?- zapytał wskazując na moje posiniaczone nogi - Nie przypominam sobie żebyś miał je wcześniej.- westchnąłem przecierając twarz ręcznikiem - Yijeong...
- Chcę jechać do domu.
- Zrobiłeś je teraz?
- Odwieziesz mnie?
- Yijeong do cholery, odpowiedz mi...
- Tak, zrobiłem je teraz.- odpowiedziałem beznamiętnie starając się wyjść z wanny. Chłopak złapał mnie za ramiona sadzając mnie ponownie w wodzie - Kyungil...
- Dlaczego je zrobiłeś?- jego głos drżał... poczułem lekkie wyrzuty sumienia.
- Chciałem wyjść, ale nie dałem rady.
- Nie kłam... widać, że zrobione są celowo. To przeze mnie?
- Nie.
- Wiem, że mogłeś poczuć się źle, ale...
- To nie przez ciebie Hyung... Proszę, odwieź mnie do domu.
- Zapomnij.- chłopak wyciągnął mnie z wanny, po czym zaczął mnie wycierać.
- Co? 
- Okaleczasz się... nie ma opcji żebym puścił cię do domu, w którym na dodatek siedzisz sam.
- Chcesz mnie tu trzymać wbrew mojej woli?
- Właśnie tak.- zamurowało mnie. Chłopak ubrał mnie w swoje rzeczy, po czym wziął mnie na ręce niosąc mnie na dół.
- Gdzie mój wózek?
- Zapomnij o wózku.- dlaczego on się tak zachowuje? Naprawdę się boję...
- Kyungil, ja się na nim poruszam... gdzie on jest?
- Jak jesteś u mnie to nie potrzebujesz wózka.- Kyungil posadził mnie przy stole, na którym znajdowała się przygotowana kolacja - Zaraz wyślę kogoś po resztę twoich rzeczy.
- Zapytałeś mnie w ogóle o zgodę? 
- Jedz.- nie wierzę... Spojrzałem na wściekłego chłopaka, który łykał ryż i jakieś mięso. Co ja mam teraz zrobić? Spuściłem głowę wbijając tym samym wzrok w stół - No jedz...- czułem jak do moich oczu napływają łzy... Dlaczego tak nagle się zmienił?
- Chcę do domu...
- Dlaczego ciągle mówisz o tym powrocie?!- między nami zapadła cisza. Byłem tak przerażony, że nie byłem w stanie podnieść na niego wzroku. Zacisnąłem dłonie na spodniach dresowych chłopaka. Z moich oczu popłynęły łzy, których nie mogłem powstrzymać, mimo że bardzo tego chciałem - Yijeong...- chłopak pospiesznie wstał, po czym podbiegł do mnie kucając obok krzesła - Wybacz mi... nie chciałem krzyczeć... Błagam cię, nie płacz.- Kyungil złapał mnie delikatnie za twarz wycierając tym samym łzy - Chodź tu.- znów wylądowałem w jego ramionach. Hyung pocałował mnie w czoło, po czym wziął mnie na ręce mocno mnie w siebie wtulając - To przez to, że się o ciebie martwię. Kocham cię i nie chcę żeby coś ci się stało...- westchnąłem jedynie zamykając oczy... jestem już tym wszystkim zmęczony - Junior, powiedz coś...
- Przestraszyłeś mnie...
- Przepraszam... wybaczysz mi?- skinąłem głową czując jak staję się coraz bardziej rozdarty.
- Chcę do łóżka...
- Nie chcesz nic jeść?
- Hyung, proszę cię...
- Jasne...- chłopak westchnął niosąc mnie na górę - Przyniosę ci wózek.
- Nie, bo jeszcze ci ucieknę...- burknąłem czując jak znów się rozklejam.
- Zachowałem się jak dupek, wiem to... przepraszam.- gdy wylądowałem w łóżku, nakryłem się pospiesznie kołdrą razem z głową, odwracając się tym samym tyłem do chłopaka - Yijeong...
- Chcę być sam... przepraszam Hyung...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

17 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.5[Miłość na kółkach]


               
                  Sobotni poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Gdy się obudziłem zobaczyłem, że jestem w łóżku sam... bez Kyungila. Wołanie go również w niczym nie skutkowało... znów byłem w mieszkaniu sam. Gdy wskoczyłem na wózek, zrobiłem rundkę wokół domu. Zastałem idealnie posprzątany salon, w którym dzień wcześniej przesiadywaliśmy, a na stole znalazłem szklankę wody, tabletki od bólu głowy i karteczkę z napisem "Mam nadzieję, że ból głowy nie będzie Ci dokuczał. Miłego dnia! :)". Hm... chyba nieźle zabalowałem skoro Hyung zostawił mi zestaw ratunkowy. Przez całą sobotę nie mogłem się z nim skontaktować. W niedziele jego telefon również milczał stawiając mnie w dość niezręcznej sytuacji. Czy do czegoś między nami doszło poza tym pocałunkiem? Przecież nie byłem aż tak pijany i raczej wszystko pamiętam. Czemu więc Kyungil nie znalazł w ciągu tych dwóch dni nawet pięciu minut żeby ze mną porozmawiać?
                 Gdy nastał poniedziałek ubrałem się niesamowicie ciepło, by się bardziej nie przeziębić, po czym ruszyłem na uczelnię z nadzieją, że będę mógł porozmawiać tam z chłopakiem. Po sprawdzeniu planu podjechałem pod salę, w której miał mieć teraz wykład. Jego grupa nie mogła oderwać ode mnie wzroku... jakie to podłe. Nie wiem czy te spojrzenia spowodowane są tym, że jeżdżę na wózku czy tym, że jestem przyjacielem ich bóstwa. Jakby nie było bardzo mnie to krępuje...
- Yijeong!- Hyung... odwróciłem głowę w stronę dobiegającego głosu i z marszu zostałem przywitany pocałunkiem - Jak tam?
- Zwariowałeś?- syknąłem spoglądając na studentów - Zaraz będą gadać.
- Niech gadają... nie powinieneś się tym przejmować.
- Łatwo ci mówić...- westchnąłem odciągając chłopaka na bok - Dlaczego się do mnie nie odzywałeś przez cały weekend?- chłopak kucnął głaszcząc mnie po dłoniach.
- Trener przedłużył mi treningi... teraz podczas weekendów będę ćwiczył od rana do wieczora.
- Przecież tak nie można... zamęczy cię.- Kyungil posłał mi ciepły uśmiech całując mnie w rękę.
- Nic mi nie będzie, spokojnie.- westchnąłem spoglądając Hyungowi głęboko w oczy.
- Ale na pewno trenowałeś, tak?
- O co ci chodzi?
- O nic... tylko pytam.
- Yijeong...
- Nie masz nikogo, prawda?
- Mam ciebie.
- Oj... wiesz o co mi chodzi.
- Junior, co ty pleciesz?- chłopak zaśmiał się, po czym przybił piątkę przechodzącemu obok nas koledze - Kogo niby miałbym mieć?
- Zapomnij... przepraszam.- spojrzałem na zegarek wzdychając - Spadam na zajęcia.
- Odprowadzę cię.- pokręciłem przecząco głową, po czym pocałowałem go pospiesznie w policzek i odjechałem w swoją stronę. Może przesadzam? Ale... co jeśli Kyungil robi to wszystko tylko po to, by uspokoić swoje wyrzuty sumienia? Może ta cała opieka nade mną jest jedynie na pokaz, a tak naprawdę ma mnie gdzieś? Co jeśli przez weekend nie trenował, a przebywał ze swoim prawdziwym chłopakiem? Nie, do cholery to niemożliwe! Poza tym od kiedy jestem tak o niego zazdrosny? Co się ze mną dzieje? Przecież ten pocałunek do niczego tak naprawdę nas nie zobowiązywał... nie jesteśmy razem...
- Pan Jang Yijeong...- może po zajęciach zaproponuję mu oglądanie filmu? Chociaż nie... jak wtedy porozmawiamy? - Proszę pana...
- Hej, Yijeong.- poczułem szturchnięcie w ramię. Mrugnąłem kilkakrotnie spoglądając na wpatrzoną we mnie grupę i wykładowcę.
- Tak?
- Pytałem jak dzielimy systemy polityczne... musiało się panu przysnąć na moim wykładzie.
- Nie... przepraszam.- wziąłem głęboki oddech spoglądając na profesora - Wydaje mi się, że... że systemy polityczne dzielimy ze względu na reżim polityczny.
- Mhmm... a coś więcej?
- Są to państwa demokratyczne, autorytarne i totalitarne.
- Dobrze... proszę już nie spać.- ukłoniłem się ponownie się zamyślając. Dobrze, że udało mi się z tego wybrnąć. Hm... idąc dalej tym tropem... Skoro Kyungil ma chłopaka to na pewno nie jest to nikt z naszej uczelni. Hyung bez skrępowania pocałował mnie przy swojej grupie. Na pewno ma świadomość tego, że wieść rozejdzie się po uniwersytecie niezwykle szybko. Wątpię żeby tak ryzykował gdyby był z kimś stąd. Może to ktoś z drużyny? Może trener? Kyungil powiedział, że trener trzyma go teraz na boisku od rana do wieczora... to dobry moment, by się do siebie zbliżyć. Sięgnąłem po plecak, po czym zacząłem pakować do niego książkę i zeszyt - A pan Jang dokąd się wybiera?
- Muszę wyjść. 
- Źle się pan czuje?
- Nie... przepraszam za zamieszanie.- ukłoniłem się udając się w stronę drzwi. Po chwili wykładowca otworzył mi je lekko się uśmiechając - Dziękuję.
- Na pewno wszystko okej?
- Tak... dziękuję.- opuściłem salę zastanawiając się nad wyrwaniem Kyungila z zajęć. Czułem, że jeśli z nim nie porozmawiam to oszaleję. Z drugiej strony miał ostatnio sporo problemów przez naszą nagraną rozmowę, dużo ćwiczy... musi też czasem stawić się na uczelni i pilnie uczestniczyć w wykładach. Byłbym złym przyjacielem gdybym przerwał mu teraz naukę. Stwierdziłem więc, że wrócę do domu, sprawdzę plan chłopaka i po jego skończonych zajęciach napiszę do niego, by do mnie przyjechał. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Po powrocie do domu posprzątałem, zjadłem obiad i położyłem się do łóżka z nadzieją, że uda mi się choć na chwilę zdrzemnąć. Jestem ostatnio potwornie zmęczony, a przecież dopiero co rozpocząłem studia... pytanie, co będzie w późniejszym czasie? Gdy tylko zamknąłem oczy usłyszałem dźwięk telefonu. Nie patrząc kto to, sięgnąłem po telefon odbierając - Mmm... słucham.
- Jesteś w domu?
- Hyung.- przekręciłem się na plecy przecierając twarz - Tak, a czemu pytasz?
- Co się stało, że urwałeś się z zajęć?
- Czy ty mnie śledzisz?
- Yijeong, odpowiedz mi.- westchnąłem przełykając z trudem ślinę.
- Wpadniesz do mnie po zajęciach? Chcę z tobą porozmawiać.
- Będę za 20 minut... teraz są korki to może się przedłużyć.
- Hyung, powiedziałem po zajęciach.
- Mam taryfy ulgowe.
- Kyungil!... halo...- rozłączył się. Syknąłem będąc ponownie wściekłym na samego siebie. Znów przeszkodziłem mu w nauce. Czemu jak tylko nie ma mnie na uczelni ten drań rzuca wszystko i jedzie do mnie? Nie rozumiem tego.
                Pukanie do drzwi. Z trudem wskoczyłem na wózek kierując się w ich stronę. Po otwarciu ich ujrzałem zaniepokojonego Kyungila, który po wejściu do środka pospiesznie zamknął drzwi uważnie mnie oglądając.
- Wszystko w porządku?- zapytał głaszcząc mnie po twarzy.
- Tak... przestań się tak o mnie martwić.
- Jak mam się o ciebie nie martwić do cholery?- Hyung zdjął buty i kurtkę, po czym zaprowadził wózek do pokoju.
- Jestem kaleką, ale nie martw się tak. Nie możesz rzucać wszystkiego jak tylko zobaczysz, że nie wiem... nie ma mnie na uczelni chociażby. Masz skupić się głównie na nauce, a nie na mnie.- Kyungil westchnął łapiąc mnie za ręce.
- O tym właśnie chciałeś ze mną rozmawiać?
- Między innymi. 
- No to słucham tej drugiej sprawy.- spuściłem wzrok wzdychając.
- Ja... Hyung... kim dla ciebie jestem?
- Pamiętasz co stało się w piątek jak piliśmy?- skinąłem głową lekko się czerwieniąc - No właśnie... od tamtego momentu poza byciem moim najlepszym przyjacielem stałeś się też moim chłopakiem... tak mi się przynajmniej wydaje.- czułem jak moja twarz płonie.
- I... mówisz o tym tak otwarcie?
- A czy jest coś czego powinienem się wstydzić?- skinąłem głową czując się jak totalne zero - Czego?
- Mnie.- szepnąłem spoglądając niepewnie na chłopaka.
- Yijeong...
- Przepraszam, ale naprawdę tego nie rozumiem... Jesteś... jesteś wręcz idealny... większość osób chce być z kimś takim jak ty. Możesz przebierać w tych ludziach jak chcesz, a ty... ty wybrałeś mnie. Dlaczego?
- Posłuchaj...
- Boję się po prostu, że to zbliżenie się do mnie jest po to, by uspokoić twoje wyrzuty sumienia.- po tych słowach ugryzłem się w język, ale co miałem z siebie wyrzucić to wyrzuciłem. Przynajmniej mam czyste sumienie. Kyungil wziął głęboki oddech wstając... musiałem go tym zdenerwować.
- Nie sądziłem, że patrzysz na to w taki sposób.
- Przepraszam...
- Nie... dobrze, że o tym powiedziałeś.- hm? Podniosłem wzrok na przyjaciela, który ponownie zajął miejsce naprzeciwko mnie - Jeśli chodzi o to co zrobiłem... tak, mam ogromne wyrzuty sumienia w ramach których chciałem opłacić ci rehabilitację. Nigdy jednak nie wykorzystałbym twoich uczuć dla własnych korzyści i uspokojenia swojego sumienia. Szkoda, że tak pomyślałeś.- chłopak parsknął śmiechem głaszcząc mnie po nogach - Z drugiej jednak strony doskonale cię rozumiem więc nie powinieneś czuć się źle z tym, że mi to powiedziałeś.
- Przepraszam Hyung... zrozum, że ja na tym wózku...
- Wciąż jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na Kyungila, który z uśmiechem zbliżał się coraz bliżej mojej twarzy. Chwyciłem go za kark łącząc nasze usta pocałunkiem, który bez pomocy alkoholu smakował jeszcze lepiej. Hyung wziął mnie bez problemu na ręce uśmiechając się - Jaka kruszynka.
- Nie zawstydzaj mnie.- zaśmiałem się kontynuując pocałunek. Chłopak zaniósł mnie do pokoju kładąc mnie ostrożnie na łóżku... zamarłem. Mimo to posłusznie robiłem to do czego mnie nakłaniał - Co robisz?- szepnąłem patrząc mu w oczy. Ten jednak nie odpowiedział całując mnie po szyi. Jęknąłem zagryzając wargi i tym samym wzmacniając uścisk na jego karku. Krępowało mnie to. Chciałem tego, ale wstyd był tak silny, że bez przerwy telepałem się jak osika. Widziałem Kyungila nago setki razy... on mnie z resztą też. Nie wiem czemu teraz mam takie hamulce. W pewnym momencie dłoń chłopaka zaczęła wędrować pod moją koszulkę. Jego długie palce zaczęły pieścić mojego sutka przyprawiając mnie o kolejny, głośniejszy tym razem jęk - Hyung...
- Tak?
- Co my robimy?
- Chcę się zbliżyć do ciebie jeszcze bardziej.
- A...ale... 
- Hm?
- Wstydzę się.
- Widziałem cię nago dziesiątki razy.- powiedział całując mnie w czoło.
- Tak, ale wtedy wyglądałem jak człowiek, a nie jak embrion.- Kyungil westchnął głaszcząc mnie po brzuchu.
- Nie rozumiem czego się tak tego wstydzisz... skoro się kogoś kocha to się go akceptuje w pełni takim, jaki jest.
- Czekaj.- spojrzałem na niego z ponownym rumieńcem - Co ty właśnie powiedziałeś?
- Że cię kocham.- odpowiedział z uśmiechem całując mnie w kącik ust. Nie wierzę... ktoś pokochał kogoś takiego jak ja. To... jest to tak przyjemne i niesamowite uczucie, że nie jestem w stanie go opisać - Nic nie powiesz?- zaśmiał się głaszcząc mnie po twarzy.
- Nie wiem zbytnio co mam powiedzieć.- moje gardło było coraz bardziej ściśnięte ze wzruszenia.
- Prawdę Junior.
- Prawdę...- powtórzyłem uciekając wzrokiem - Kocham cię i... mam nadzieję, że będzie tak między nami do końca życia. 
- Obiecuję ci to.- szepnął całując mnie. Dopiero w jego ramionach, pod wpływem jego dotyku i jego słów poczułem, że znów żyję. Że powoli wychodzę ze skorupy, którą odziałem dwa lata temu. Czułem jak powoli płaty powłoki odpadają wypuszczając mnie ponownie w stronę ludzi. Kyungil ma rację... skoro jestem najwspanialszą osobą dla kogoś, kto mnie kocha, nic innego nie powinno się dla mnie liczyć. Żadne zdanie innych ludzi, żadna opinia... Muszę nauczyć się żyć dla tej jednej, konkretnej osoby, a nie podporządkowywać się dla innych, kto i tak nie bedzie w stanie tego docenić.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------