1 października 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.6[Amour Français Coréen]



- Co ty mówisz?- otworzyłem do połowy okno by zaczerpnąć świeżego powietrza. Akurat zaczęło padać... kocham zapach powietrza po burzy.
- Nie lubię powtarzać się dwa razy.
- Przeziębisz się... zamknij to okno.- wzruszyłem ramionami przyglądając się zabandażowanej dłoni - Nie pozwolę ci wyjechać, masz tego świadomość?- milczałem... naprawdę jedyne czego teraz pragnąłem to nie współczucie partnera, a szybki powrót do domu - Sungjong...
- Jedź już.
- Możesz przestać?- spojrzałem pytająco na chłopaka - Odkąd poznałeś Kangjoona zachowujesz się jak...
- Jak kto?
- Mniejsza.
- Powiedz... jak dupek, tak? Wiesz... przepraszam, ale mi na tobie zależy i jestem zazdrosny gdy przyprowadzasz do domu takich przystojnych facetów...
- Sungjong...
- Tak, wiem... to twój dom i możesz sobie robić co chcesz, ale jesteśmy chyba razem, a to jak na niego patrzysz... obrzydliwe.- prychnąłem wbijając wzrok w pokryty mrokiem szpitalny parking.
- Chyba nie rozumiem... jak na niego patrzę?- w jego głosie dało się wyczuć ogromną ciekawość i drwinę jednocześnie.
- Jakbyś chciał go przelecieć...
- A nawet jeśli, to co z tym zrobisz?- te słowa były jak potężny cios w twarz. Zatkało mnie... nie potrafiłem złapać powietrza. Oszołomiony odpiąłem pasy sięgając na klamkę - Przepraszam, to było nie na miejscu.- wysiadłem z samochodu wprost pod zimne strugi deszczu - Sungjong!- zacząłem iść przed siebie... tak naprawdę nie wiem dokąd... nie znam na tyle Seoulu - Hej! Zaczekaj!- chciałem jedynie krzyknąć żeby się pieprzył... jak on mógł mi coś takiego powiedzieć?! Więc to prawda?! Chce się do niego zbliżyć żeby zaciągnąć go do łóżka? W życiu nie widziałem tak przystojnego chłopaka jak Kangjoon... wcale się nie dziwię, że spodobał się Myungsoo - Sungjong...- poczułem jak chłopak łapie mnie za ramię. Zatrzymałem się jednak nie miałem ochoty spoglądać mu w oczy - Przepraszam... nie chciałem tego powiedzieć... to było głupie, wiem.
- Puść mnie.
- Sungjong, to był żart... on mi się nie podoba, przecież doskonale o tym wiesz.
- Puść mnie.- powtórzyłem w miarę spokojnie chcąc się wyrwać.
- Posłuchaj mnie do cholery.
- Jesteś podły, wiesz?!- odwróciłem się w stronę Myungsoo trzęsąc się z zimna i emocji - Wiesz, że cię kocham i że jestem o ciebie zazdrosny, to dlaczego mówisz mi takie rzeczy?! Wiesz jak to boli?!- przetarłem rękoma mokrą od deszczu twarz - Mścisz się za to co robiłem z Jooyoungiem?! Jeśli chcesz przelecieć Kangjoona to śmiało!- uderzyłem ręką w drzewo, obok którego stałem jęcząc z bólu.
- Sung...
- Powiedz... powiedz mi tylko kiedy mam się usunąć z domu... będziemy wtedy kwita.- Myungsoo posłał mi złowrogie spojrzenie łapiąc mnie za rękę, którą ponownie naruszyłem - Ał... zostaw.
- Na szczęście nie poszła ci krew.- brunet westchnął spoglądając na mnie - Naprawdę myślisz, że przyprowadziłem do domu kolegę z uczelni żeby go przelecieć? Naprawdę tak bardzo chcesz żebym to zrobił?
- Oczywiście, że nie.- szepnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy.
- To dlaczego wygadujesz takie głupoty?
- Sam mnie do tego sprowokowałeś Hyung...
- Bo jestem idiotą, ale ten stojący przed tobą idiota nigdy by cię nie zdradził, zrozum to.- skinąłem głową wbijając wzrok w ziemię.
- Przepraszam.- po tym szczerym słowie zakryłem pospiesznie usta, z których wydobyło się kichnięcie.
- Chodź, bo będziesz chory.- pokręciłem przecząco głową spoglądając na chłopaka.
- Chciałbym się przejść.
- Nie ma mowy... wracasz do domu i lecisz do wanny.
- Hyung... przepraszam, ale dzisiaj zrobię to, co chcę...- ukłoniłem się najniżej jak mogłem - Przepraszam.- powtórzyłem, po czym ruszyłem przed siebie. Chciałem pomyśleć... zastanowić się nad sobą, swoją chorą zazdrością... nad ojcem, powrotem do Paryża, powrotem na uczelnię, swoim piciem...
- Sungjonggie, proszę cię!
- Nie martw się Hyung!- westchnąłem odbijając w jakąś ciemną, wąską uliczkę. Może rzeczywiście źle oceniłem Myungsoo? W sumie nie dziwię mu się, że tak zareagował... chyba nikt nie lubi jak jego partner jest chorobliwie zazdrosny... - Zimno...- kichnąłem czując jak przechodzi mnie dreszcz.
- Zimno ci księżniczko?!- zdezorientowany spojrzałem w prawą uliczkę, z której dobiegł głos. Ujrzałem w niej trzech, na oko 25-cio letnich mężczyzn trzymających w rękach butelki soju. Zignorowałem ich idąc dalej przed siebie - Ej ty! Mówię do ciebie!- przyspieszyłem czując jak ci idą za mną. W pewnym momencie jeden z nich wyprzedził mnie grodząc mi drogę.
- Nie słyszysz co mówi do ciebie kolega?- spojrzałem na niego czując jak przyspiesza mi serce - Ja pierdole... ej, to jest chłopak!
- Co?!- usłyszałem za sobą drwiące śmiechy... czułem, że zaraz nieźle oberwę przez to, że wyglądam nieco inaczej - Gdzie zgubiłeś jaja?- jeden z nich pchnął mnie na ziemię. W sumie co mogłem zrobić? Jedyne co mogłem, to pogodzić się z myślą, że zaraz oberwę.
- Proszę, dajcie mi spokój.- chciałem wstać, jednak zostałem szarpnięty za ubrania i pchnięty na mur odgradzający jakiś dom. Syknąłem czując jak kręci mi się w głowie.
- Jak facet może tak wyglądać?- jeden z tych oblechów splunął mi na twarz.
- I mówi to łysy koleś w dresie...
- Patrz... jeszcze gnojek pyskuje.- chłopak złapał mnie za bluzę podnosząc mnie do pionu. W drugiej ręce trzymał pustą butelkę po soju. Przełknąłem z trudem ślinę, jednak nie miałem na tyle odwagi by nawet drgnąć. Napastnik zrobił zamach rozbijając butelkę tuż obok mojej twarzy.
- Błagam, nie...
- Zaraz ci oszpecimy tą pedalską buźkę.
- Nie... błagam, nie rób tego.
- Co tu się dzieje?! Mam zadzwonić na policję?!- chłopak puścił mnie, po czym pędem, wraz ze swoimi kolegami ruszył w głąb uliczek. Opadłem na ziemię czując jak cały się trzęsę... tak mało brakowało... - Hej... wszystko w porządku?- podniosłem niepewnie głowę spoglądając na swojego obrońcę.
- Jooyoung...
- Sungjong... nic ci nie jest?- chłopak pomógł mi wstać - Co ty tu robisz sam? Nie wiesz, że to bardzo niebezpieczna dzielnica?- zaprzeczyłem - Odwiozę cię do domu.
- Nie... poradzę sobie.- przecież gdyby Myungsoo zobaczył mnie w towarzystwie Jooyounga to byłby koniec.
- Nalegam... jestem pewien, że będą chcieli cię dorwać.- spojrzałem w uliczkę, w którą uciekli napastnicy, po czym skinąłem głową - Chodź... zaparkowałem niedaleko.- ruszyliśmy w stronę samochodu, jednak nie miałem odwagi, by się do niego odezwać. Jooyoung z resztą też milczał... Po wejściu do samochodu chłopak wręczył mi koc odpalając silnik - Dokąd mam jechać?- po podaniu adresu ruszyliśmy. Poczułem nagłą ulgę... teraz raczej nie powinno mi się nic stać... Nawet nie chcę myśleć jak zareagowałby Myungsoo gdyby zobaczył mnie z pociętą twarzą. Pewnie by ze mną zerwał... gdybym miał masę blizn nie byłoby we mnie nic atrakcyjnego, a przecież gdy wymieniał cechy mówiące o tym dlaczego mnie lubi, na pierwszym miejscu wskazał moją urodę - Co robiłeś tam sam?
- Chciałem się przejść...
- To trochę daleko od twojego domu.
- Wyszedłem ze szpitala i... chciałem pójść na spacer. 
- Ze szpitala?- chłopak rzucił wzrokiem na bandaże - Coś z rękoma?- skinąłem jedynie głową - Musisz bardziej na siebie uważać. Seoul wbrew pozorom jest dość niebezpieczny.
- Dobrze.
- A... tak w ogóle to co u ciebie?
- Nic ciekawego.- kaszlnąłem owijając się kocem.
- Wiesz... cieszę się, że na siebie wpadliśmy... szkoda, że w takich okolicznościach, ale mimo to...
- Dlaczego?
- Tęskniłem za tobą.- westchnąłem wyglądając przez okno - Wiem, że jesteś z Myungsoo, spokojnie.
- Nie mów mi takich rzeczy...
- Przepraszam.- na szczęście zajechaliśmy na osiedle, na którym mieszkam. Jooyoung wysiadł z samochodu otwierając mi drzwi.
- Dziękuję za pomoc.- ukłoniłem się oddając mu koc. Chłopak jednak owinął mnie nim, po czym zamknął za mną drzwi.
- Odprowadzę cię.
- Co?... N...nie... lepiej nie. 
- Spokojnie... zaufaj mi.- pf... akurat jesteś ostatnią osobą, której mogę zaufać - No... chodź.- nie przegadam go. Westchnąłem zmierzając w ciszy do mieszkania. Bałem się reakcji Myungsoo... byłem pewien, że wybuchnie gdy zobaczy nas razem. Z mocno bijącym sercem zadzwoniłem do drzwi gdyż oczywiście zapomniałem kluczy.
- Już otwieram!- drzwi do mieszkania otworzyły się, a w nich stanął zdezorientowany Myungsoo.
- Hyung, ja...
- Napadli go... jeden z napastników chciał mu pociąć twarz.
- Co? Nie... to nie tak Hyung.- nie chciałem mu o tym mówić... po co mam mu przysparzać kolejnych zmartwień?
- Co?- partner spojrzał na mnie wielkimi oczyma, po czym zaczął mnie oglądać - Sungjong, nic ci nie jest?- zaprzeczyłem zerkając na Jooyounga.
- Jooyoung pojawił się w odpowiedniej chwili...- Myungsoo wtulił mnie w siebie spoglądając na chłopaka.
- Dziękuję...
- Musisz go bardziej pilnować.- po tych słowach uśmiechnął się, po czym ruszył w stronę schodów. Brunet wprowadził mnie do mieszkania rozbierając mnie z mokrych rzeczy.
- Przepraszam...- nic nie odpowiedział. Wtulił mnie w siebie całując mnie po głowie.
- Nie darowałbym sobie gdyby coś ci się stało.... na pewno nic ci nie zrobili?
- Nie... przepraszam, że musisz się o mnie martwić.- wtedy też do przedpokoju wyszedł zaniepokojony Kangjoon.
- Pójdę już.- powiedział nakładając buty i płaszcz - Zgłoś to na policję Sungjong.
- Odwiozę cię.- rzucił Myungsoo, co było kolejnym ciosem prosto w serce.
- No co ty... zajmij się porządnie Sungjongiem, ja sobie poradzę.
- Uważaj na siebie.
- Jasne... jak dotrę do domu to dam ci znać.- gdy chłopak wyszedł z mieszkania zrzuciłem z siebie koc, zdjąłem buty i wpół przytomny ruszyłem do łazienki.
- Sungjong...- wszedłem do łazienki napuszczając wodę do wanny. Zacząłem się rozbierać czując jak robię się coraz bardziej senny - Sungjong, mówię do ciebie...
- Przepraszam.- wszedłem do ciepłej wody czując jak ulatuje ze mnie stres całego, dzisiejszego dnia.
- Mogę... mogę wejść do wanny?- spojrzałem na Myungsoo kiwając głową. Po chwili chłopak siedział za mną tuląc mnie do swojej klatki piersiowej. Czując się w końcu bezpiecznie wtuliłem się w niego zamykając oczy - Całe szczęście nic ci się nie stało.- szepnął całując mnie w policzek. Skinąłem głową zerkając na niego nieobecnym już spojrzeniem - Musiałeś się przeziębić... źle wyglądasz.- dodał dotykając mojego czoła.
- Hyung...- rzeczywiście czułem się jakbym miał za chwilę odejść z tego świata, ale było coś, co chciałem dzisiaj zrobić... coś co pomogłoby mi odreagować stres z dzisiejszego dnia.
- No co tam?
- Chciałbyś... chcesz się dzisiaj ze mną kochać?- chłopak uśmiechnął się lekko, a jego twarz pokryła się rumieńcem.
- Dzisiaj?- skinąłem głową głaszcząc go zabandażowaną ręką po policzku - Bardzo chętnie skarbie, ale martwię się o ciebie... będziemy się kochać jak poczujesz się lepiej.
- Myungsoo, proszę cię.
- Zasypiasz mi na rękach... coś cię bierze, poczekajmy z tym.
- A co jeśli niedługo wyjadę i nigdy tego nie zrobimy? 
- Nigdzie nie wyjedziesz... zostaniesz tu ze mną czy ci się to podoba czy nie.- uśmiechnąłem się delikatnie czując jak robię się coraz słabszy.
- To... to chociaż mnie pocałuj... proszę.
- Nie musisz mnie prosić o takie rzeczy Sungjonggie.- chłopak złapał mnie ostrożnie za podbródek, po czym złożył na moich wargach delikatny pocałunek. Chciałem go pogłębić, ale czułem się tak koszmarnie, że nie miałem siły nawet na to. Myungsoo pocałował mnie w czoło sięgając po żel do mycia, którym zaczął czyścić moje ciało - Mam nadzieję, że to tylko przeziębienie.
- Mhm.- sięgnąłem po prysznic obmywając się z piany, po czym niezdarnie wyszedłem z wanny.
- Poczekaj, pomogę ci.
- Poradzę sobie.- narzuciłem na siebie szlafrok i powolnym krokiem ruszyłem do swojego pokoju.
- Połóż się u mnie, zaraz do ciebie przyjdę!- za późno. Wszedłem do swojej sypialni upadając momentalnie na łóżko. Czułem jak zaczyna mnie trząść... nie z zimna... nie przez to, że się przeziębiłem... czułem, że potrzebuję się napić, chociaż odrobinę. Chciałem jeszcze wstać i poszukać czegoś w garderobie, ale nie miałem na to siły. Mam tego dość... mam dość takiego życia, w którym ktoś mi dyktuje co mam robić, a czego lepiej unikać. Nie... co ja opowiadam. Gdyby nie Hyung stoczyłbym się do końca... - Hej, mówiłem ci... Sungjong, co jest?- brunet podbiegł do mnie pomagając mi usiąść - Co się dzieje?- nie mogłem wydusić z siebie ani słowa - Sungjong!- zerknąłem na chłopaka... widziałem łzy w jego oczach, co potwornie mnie zabolało.
- Pić...
- Chcesz wody, tak? 
- Al...
- Czekaj... kurwa mać, dostałeś chyba delirki...- syknął krzątając się po pokoju - Zdarzyło ci się kiedyś coś podobnego?!
- Nie... nie krzycz...
- Gdzie jest telefon...- Myungsoo zaczął rozglądać się po pokoju - Gdzie masz telefon?!
- Biurko... gdzie... gdzie dzwonisz?
- Na pogotowie.
- Nie... Hyung, nie...
- Tak... tak leży na łóżku i się trzęsie.... Nie, nie pił od kilku dni...
- Myungsoo...
- Tak... dziękuję.- chłopak rzucił telefon na biurko, po czym kucnął obok łóżka głaszcząc mnie po twarzy - Zaraz po ciebie przyjadą, spokojnie.
- Po mnie?
- Tak... zabiorą cię do szpitala.
- Nie... nie ruszam się stąd.
- Sungjong do cholery, nie masz wyjścia!
- Nie...
- Nie bądź taki uparty! To dla twojego dobra, nie rozumiesz?!
- Pieprzysz...- Myungsoo otworzył szerzej oczy - Przestań... przestań za mnie decydować...
- Sungjong przepraszam... przepraszam, ale jesteś chory i to bardzo poważnie... daj sobie pomóc.
- Nic mi nie jest...- wtedy też rozległo się pukanie do drzwi. Chłopak zerwał się na równe nogi wpuszczając do środka trzech lekarzy.
- Tutaj, w tym pokoju... trzęsie się tak od jakiś 20-stu minut. 
- Jak często pije?- jeden z mężczyzn rozmawiał z Myungsoo, podczas gdy jego koledzy starali się podać mi jakieś świństwa.
- Pił codziennie... teraz od kilku dni tego nie robi.
- Ograniczył alkohol całkowicie? Tak z dnia na dzień?
- Tak...
- To bardzo źle.
- Nie wiedziałem... myślałem, że tak mu pomogę.
- Trzeba było odstawić go do jakiegoś ośrodka.
- Niech pan nie traktuje go jak rzeczy.- oburzył się chłopak.
- Dobra panowie... skujcie go i zabierzemy go na oddział.
- Skuć go? Niby w co?- widziałem, że Myungsoo zaczyna powoli żałować swojej decyzji wezwania karetki.
- Niby w to.- burknął mężczyzna prezentując kaftan bezpieczeństwa. Myungsoo parsknął śmiechem podnosząc mnie ostrożnie z łóżka.
- Nie zgadzam się... proszę wezwać tu poważnych ludzi.
- Jesteśmy poważnymi ludźmi, a twój kolega mimo młodego wieku ma bardzo poważny problem... puść go.
- Nie... Hyung, nie...
- On nie jest psychicznie chory, po cholerę mu to?
- Utrudnia nam pan zadanie, proszę go puścić.
- Niech mi pan odpowie.
- Takie są procedury. Jeśli teraz nie zabierzemy go na oddział to za kilka dni będziesz miał tu piekło... Tego właśnie chcesz?- Myungsoo zamilkł spoglądając na mnie. Na szczęście po podanych lekach zacząłem czuć się nieco lepiej, a drgawki zaczęły ustępować.
- Nie rób tego...
- Jakie piekło? Co... co on będzie robił?
- Jeśli mnie w to wciśniesz, to cię znienawidzę...- wyrwałem się z rąk chłopaka idąc powoli do łazienki.
- Możesz nam powiedzieć co mamy robić? Mamy go zabrać?
- Nie... ja... dziękuję, że przyjechaliście.- zamknąłem drzwi na klucz osuwając się na ziemię. Muszę się stąd jak najszybciej wyprowadzić... Myungsoo robi ze mnie wariata... jestem pewien, że za tym wszystkim stoi Kangjoon. Myungsoo się mnie pozbędzie i w końcu będzie mógł bezkarnie pieprzyć tego drania - Sungjong... proszę, otwórz.- na pewno czekają na mnie za drzwiami. Jak otworzę to wcisnął mnie w kaftan i wywiozą do czubków - Skarbie jestem sam... otwórz.
- Nie wierzę ci.
- Przysięgam... zaufaj mi.- tobie? Nigdy w życiu. Przestałem ci ufać odkąd przyprowadziłeś do domu Kangjoona. Zacząłeś mi wtedy wmawiać, że jestem chory... że muszę iść na leczenie. Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje. Wiem, że za tym wszystkim stoi chęć zdrady. Nie myśl, że ci na to pozwolę. Jesteś mój do cholery i z nikim innym poza mną nie będziesz się kochał... nie pozwolę ci nikogo dotknąć ani na nikogo spojrzeć... - Sam tego chciałeś.- chłopak otworzył zamek z drugiej strony wchodząc do środka.
- Nie podchodź.
- Jak się czujesz?- w jego głosie można było wyczuć wyraźną troskę i negatywne emocje niepozwalające mu na swobodne wysławianie się.
- Lepiej...
- Sungjonggie...- brunet zrobił krok w moją stronę.
- Nie zbliżaj się.
- Nie bój się... wiesz, że cię nie skrzywdzę.- co ty za głupoty opowiadasz?
- Nie skrzywdzisz mnie?! Przed chwilą chciałeś mnie wysłać do czubków!
- Nie krzycz...
- Kangjoon kazał ci to zrobić, mam rację?! 
- Znowu to samo...- Myungsoo westchnął kucając na przeciwko mnie - Proszę, posłuchaj mnie uważnie...
- Niby dlaczego mam to zrobić?
- Bo cię o to proszę... tak po prostu... nie musisz się oczywiście na to zgadzać.- wziąłem głęboki oddech kiwając głową - Sungjong... skarbie...- chłopak westchnął łapiąc mnie ostrożnie za rękę - Masz problem z alkoholem... nie mówię tego złośliwie, nie chcę ci niczego wmawiać... Chcę cię po prostu uświadomić, że jesteś chory i powinieneś coś z tym zrobić.- w jego czarnych oczach znów pojawiły się łzy - Nie chcę cię wysyłać na leczenie bo poznałem Kangjoona... nie zabraniam ci pić alkoholu złośliwie... robię to dlatego, bo cię kocham i zależy mi na twoim zdrowiu. Kangjoon i cała reszta świata nic absolutnie nie ma z tym wspólnego... liczysz się dla mnie tylko ty... ty i twoje szczęście... a szczęście nie tkwi w butelce ulubionego alkoholu, uwierz mi skarbie.- po jego bladej twarzy spłynęły łzy, które zawstydzony chłopak pospiesznie wytarł - Proszę cię, współpracuj ze mną... jeśli będziemy współpracować, na pewno sobie z tym poradzimy.- Myungsoo klęknął niepewnie mnie w siebie wtulając - Wiem, że jest ci ciężko, ale po to masz koło siebie mnie... zaufaj mi Sungjong... postaram się cię nie zawieść.- skinąłem głową zaciskając dłonie na jego koszulce - Postaraj się otworzyć i o wszystkim mi mówić... o wszystkim co cię gryzie, cieszy, smuci... rozumiesz?
- Tak...
- Sungjong...- chłopak spojrzał mi w oczy - Bardzo cię kocham, wiesz?
- Chyba... chyba tak...
- Czemu "chyba"? Nie okazuję ci wystarczająco miłości?- sam nie wiem... w tym momencie jestem strasznie zagubiony - Jak to widzisz, co? Co mam w sobie zmienić?
- Nic... przepraszam...
- Nie Sungjong... jesteśmy dorośli, przecież się nie obrażę za kilka słów prawdy.- spojrzałem na Myungsoo z trudem powstrzymując łzy.
- Mów mi częściej, że mnie kochasz... dotykaj mnie... całuj... przytulaj mnie częściej...- spuściłem głowę znów okazując swoją słabą stronę - Bardzo tego potrzebuję Hyung... chociaż wiem, że na to nie zasługuję.
- Ciii, już dobrze.- Myungsoo podniósł mnie z podłogi uważnie mi się przyglądając - Chodź... tylko powoli.- skinąłem głową idąc za swoim Hyungiem, który zaprowadził mnie do swojej sypialni - Połóż się.
- Mogę... mogę spać u siebie.
- Nie wygłupiaj się.- trochę to niezręczne, ale skoro Myungsoo tego chce... Położyłem się na łóżku przyglądając się chłopakowi. Ten położył się obok mnie głaszcząc mnie po twarzy.
- Nie zasługuję na ciebie...
- Nie mów tak.
- Nie... przez swoje problemy zachowuję się w stosunku do ciebie jak dupek... przepraszam, ale nie radzę sobie z tym wszystkim.
- Nic już nie mów Sungjonggie... zamknij oczka i spróbuj odpocząć.- racja... ten dzień to jakiś koszmar. Po zamknięciu oczu poczułem jak chłopak zmienia pozycję. Po chwili wisiał nade mną całując mnie delikatnie po twarzy - Nie otwieraj oczu.- jego wargi pieściły moje powieki, czoło, nos, policzki... - Nie myśl teraz o niczym... spróbuj zasnąć, a jutro rano zaczniemy wszystko od nowa. 
- Mogę mieć prośbę?
- Oczywiście.
- Pocałuj mnie... a... a później przytul i poczekaj aż zasnę.- otworzyłem oczy patrząc na zatroskaną twarz partnera. Moje zabandażowane dłonie wylądowały na jego buzi. Chłopak połączył nasze usta pocałunkiem... czułym, niezwykle namiętnym, ale też jednocześnie bardzo delikatnym. Powinienem być dla niego lepszy. Muszę zacząć się kontrolować... nie chcę go stracić przez swoją głupotę. Po chwili tej niesamowicie przyjemnej pieszczoty Myungsoo położył się obok mnie, po czym przekręcił mnie ostrożnie na bok wtulając moje plecy w swoją klatkę piersiową. Po przykryciu mnie kołdrą przytulił mnie całując mnie delikatnie w kark.  
- Dobranoc skarbie.
- Kocham cię Myungsoo.- poczułem jak na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech... nie sądziłem, że tak proste słowa potrafią tak cieszyć.
- Ja ciebie też kocham... a teraz zamknij oczka i śpij.- nie chciałem go dłużej męczyć swoją obecnością. Pocałowałem go w dłoń, po czym zgodnie z jego zaleceniem poszedłem spać...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




1 komentarz: