6 października 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.8[Amour Français Coréen-Koniec]



                  Otworzyłem oczy nie wiedząc zbytnio co dzieje się wokół mnie. Strasznie bolała mnie głowa, a w ustach miałem coś w rodzaju pustyni. Rozjerzałem się po pokoju jednak przebywałem w nim całkiem sam. Z tego co pamiętam to spałem chyba z Myungsoo, no ale cóż... a nie, przepraszam, kazałem mu iść spać, bo ten ma dzisiaj zajęcia. Musiał wstać i na nie pójść. Westchnąłem sięgając po telefon, który wskazywał na sobotę, godzinę 11:42. Sobota, sobota... zaraz... przecież Myungsoo studiuje dziennie. Zerwałem się z łóżka wychodząc ze swojego pokoju.
- Myungsoo...- cisza. Zdezorientowany poszedłem do jego pokoju, jednak w nim również go nie było. Co jest? Każdą sobotę, którą mam akurat wolną na uczelni spędzamy od rana do nocy razem... gdzie on poszedł? Może jest z Jooheonem? Pobiegłem do pokoju po telefon wybierając numer chłopaka.
- Wstałeś?- może jakieś "cześć skarbie"? Nie no po co...
- Tak... gdzie jesteś?
- U Sunggyu... przygotowujemy prezentację na poniedziałek.
- Możesz... możesz dać mi go do telefonu?- między nami zapadła głucha cisza... może przesadziłem?
- Nie ufasz mi?
- Ufam, ale...
- Dobrze... Sungjong chce z tobą porozmawiać.- poczułem się jak idiota szpiegujący swojego chłopaka, ale myślę, że każdy po czymś takim byłby bardziej czujny.
- Hej... jak się czujesz?
- Lepiej... dziękuję.- westchnąłem - Hyung... mógłbyś napisać mi swój adres?
- Pewnie, a co się dzieje?
- Mogę do was przyjechać? Nie chcę siedzieć sam i... tęsknię za Myungsoo...
- Ooo... okej, rozumiem... zaraz ci napiszę.
- Co mu napiszesz?- nie rozumiem co to za szorstki, beznamiętny ton...
- Adres... twój chłopak się za tobą stęsknił.- usłyszałem jedynie westchnięcie... co jest do cholery?!
- Sunggyu...
- O.. tak?
- Nie pisz... jeśli to dla Myungsoo taki kłopot to nie będę mu zawracał sobą głowy.
- Zaczekaj... może źle zrozumiałeś...
- Trzymaj się.- rozłączyłem się rzucając telefonem o podłogę. Chyba muszę poważnie z nim porozmawiać... nie pozwolę dalej się tak traktować. Nie chcę tkwić w kolejnym pseudo związku. Mimo że go kocham i czuję do niego coś w rodzaju przywiązania, a raczej traktuję go  jak swojego bożka, przy którym chcę być cały czas, to wydaje mi się, że najlepszą opcją dla nas będzie zerwanie. Chyba nie ma sensu żebym cierpiał, a mój Hyung męczył się moim towarzystwem. Jak ja to robię, że jestem traktowany jedynie jako chłopiec do towarzystwa? Co jest ze mną nie tak? Gdzie popełniam błędy? Stwierdziłem, że nie zrobię mu awantury i że porozmawiam z nim na spokojnie... przynajmniej będę próbował. Nie chcę się z nim rozstawać w kłótni.
Posprzątałem w mieszkaniu i z czystych nudów przygotowałem obiad dla Myungsoo... pewnie po całym dniu nauki będzie głodny. Zrezygnowany ruszyłem do swojego pokoju jednak wtedy usłyszałem jak chłopak wchodzi do mieszkania.
- Jestem!
- Hej.- rzuciłem wchodząc do swojej sypialni.
- Hej?
- A jak mam się z tobą przywitać?
- Może jakieś buzi?- brunet stanął w progu uważnie mi się przyglądając.
- Nie chcę cię napastować.
- Co...
- Rozbierz się... chcę z tobą porozmawiać.
- Coś się stało?- zapytał zdejmując buty, szalik i płaszcz.
- Nie wiem... zaraz się nawzajem tego od siebie dowiemy.- zdezorientowany Myungsoo usiadł na łóżku nie odrywając ode mnie wzroku - Hyung... czy... czy ty mnie kochasz?
- Sungjong...
- Wiem, że pytałem o to setki razy, ale tym razem odpowiedz mi szczerze. Krótko i szczerze.
- Kocham cię.- nie chcę mi się w to wierzyć, ale brnijmy w to dalej.
- Co oznaczała twoja dzisiejsza reakcja u Sunggyu?
- Nie rozumiem...
- Hyung, czy ja cię męczę? Jeśli nie chcesz ze mną być, powiedz mi to... kocham cię i będzie mi przykro, ale to zaakceptuję, tylko błagam... bądźmy ze sobą szczerzy.
- Sungjonggie...- chłopak złapał mnie za rękę delikatnie mnie w nią całując - Ja... muszę ci w końcu o tym powiedzieć.- otworzyłem szerzej oczy czując jak serce szuka ucieczki z mojej klatki piersiowej. Więc to koniec... Sungjong, tylko spokojnie... nie rozklejaj się przy nim... nie pokazuj jaki jesteś słaby - Twój przyjazd tutaj był ustawiony...- parsknąłem śmiechem wyrywając mu swoją dłoń.
- Co ty mówisz?
- Kobieta, z którą jest twój ojciec... ona... jest moją ciotką.- nie, nie i jeszcze raz nie! Co tu się do cholery jasnej dzieje?! - Wiedziałem o tym od samego początku... twoi rodzice wysłali cię tu żebyś nie musiał przechodzić przez to piekło... Dopiero gdy dałem im znać, że się zaaklimatyzowałeś i dajesz sobie radę stwierdzili, że ci o tym powiedzą...
- Nie...
- Pamiętasz jak trafiłeś na moje ogłoszenie?- zaraz, jak to było?
- Wystawiłem ogłoszenie, że szukam mieszkania i... wtedy do mnie napisałeś.- czułem jak coś ściska mnie za gardło.
- Moja ciotka podesłała mi twój profil... nie wiem dlaczego to zrobili, naprawdę...
- Wiedziałeś od początku o romansie mojego ojca? O rozwodzie?- ten jedynie skinął głową - Jak mogłeś...
- To nie wszystko.- mam dość wbijania mi noży w plecy.
- Dopieprz mi bardziej... o ile bardziej się da.- wydusiłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Myungsoo westchnął spoglądając na mnie.
- Zgodziłem się przygarnąć cię do siebie mimo że wolałem mieszkać sam... twój akcent i zachowanie potwornie mnie irytowały...
- Skończ.- złapałem się za klatkę piersiową czując jak się duszę.
- Później gdy poznałem cię lepiej, zakochałem się w tobie... kocham cię Sungjong i chcę z tobą być.
- I dlatego pieprzyłeś się w kiblu z jakimś dupkiem, tak?! Tak okazujesz mi miłość?!- chłopak podniósł rękę robiąc zamach... zamurowało mnie - Hyung...- brunet zmieszał się robiąc krok w tył.
- Przepraszam... nie chciałem cię uderzyć.
- Podniosłeś... na mnie rękę.
- Ale w życiu bym cię nie uderzył.- Myungsoo podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona. Wyrwałem się patrząc na niego z przerażeniem.
- Myungsoo... to koniec.- nie sądziłem, że te słowa przyjdą mi z taką łatwością. Wszedłem do garderoby po walizki... znowu. Przysięgam, że związek z Myungsoo był moim ostatnim związkiem w życiu.
- Co ty mówisz... Sungjong, nie, nie zgadzam się! To dlatego, że podniosłem na ciebie rękę?... Sungjong, przepraszam.- sięgnąłem po ubrania spoglądając na chłopaka.
- Nie... to dlatego, że nie wierzę w twoje prawdziwe uczucia... poza tym bez przerwy mnie okłamujesz, mam już tego dość. 
- Sungjong, powiedziałem ci całą prawdę... błagam, daj mi ostatnią szansę. Przecież związek twojego ojca z moją ciotką to nie moja wina...
- Przestań... nie mogę tego słuchać. 
- Nie obwiniaj mnie o to!
- Zrozum, że nie mam o to do ciebie żalu! Chodzi mi o całą resztę! Mam już dość takiego życia, rozumiesz?!... Zbyt długo udawałem twardego, ale to jest już ponad moje siły!- wziąłem głęboki oddech wycierając mokre policzki - W końcu chcę wykrzyczeć to, co naprawdę czuję!- chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie delikatnie za twarz, po której zaczął głaskać mnie kciukami.
- Sungjonggie... uspokój się, proszę cię.- wziąłem kilka głębszych wdechów patrząc mu w oczy - Proszę cię, porozmawiajmy.
- Wszystko ci już powiedziałem.- pisnąłem czując coraz większą ranę w sercu.
- Mi się wydaję, że chyba jednak nie.... proszę cię... ostatni raz.
- Nie... nie mam już na to siły.
- Więc chcesz odejść nie wyjaśniając mi powodu?
- Zdradzasz mnie, okłamujesz, nie szanujesz, chciałeś mnie uderzyć... to są główne powody... mam wymieniać dalej?
- Sungjong...- po porcelanowej twarzy chłopaka zaczęły spływać łzy ściskające mnie za serce - Odpowiedz sobie na jedno, cholernie ważne pytanie.- spojrzałem na niego pytająco, jednak z moich ust nie padło ani jedno słowo - Kochasz mnie?- pieprzony manipulant. Rzuciłem ubrania na ziemię łapiąc zaskoczonego chłopaka za bluzę.
- A jakie to ma znaczenie skoro ty masz mnie głęboko w dupie?- syknąłem czując coraz większy ból. Nie jestem w stanie na niego patrzeć... mam ochotę wybaczyć mu to wszystko, przytulić się do niego i posłuchać kilku kłamliwych słów dotyczących jego miłości do mojej osoby... chyba za bardzo się do niego przywiązałem.
- Kochasz mnie?
- Chyba wyraźnie ci...
- Tak czy nie?!- zagryzłem wargi puszczając bluzę Myungsoo.
- Cholernie cię kocham.... tylko co z tego...
- To z tego, że darzymy się takim samym uczuciem i powinniśmy wytrwać te gorsze chwile... nie poradzimy sobie z nimi jeśli szczerze ze sobą nie porozmawiamy.
- Myungsoo, ja naprawdę...
- Przecież tak naprawdę nie chcesz wyjeżdżać.
- Co?- Hyung podszedł do mnie wtulając mnie w siebie. Nie wiem dlaczego moje ręce powędrowały na materiał bluzy znajdujący się na jego plecach.
- Będziemy przecież za sobą bardzo tęsknić... błagam cię, nie wyjeżdżaj.
- Nie manipuluj mną.
- Nie robię tego... ochłoń i porozmawiamy. 


*

              Była to najpoważniejsza i najbardziej dotkliwa rozmowa w moim życiu. Kilka razy musieliśmy ją przerwać z powodu zbyt dużych emocji. Pokój opuszczał albo Myungsoo albo ja. Za każdym razem zalani łzami, wściekli bądź też niezwykle rozgoryczeni. Wyzywaliśmy się, szturchaliśmy, obrażaliśmy... ale przynajmniej wyznaliśmy sobie całą prawdę. Teraz wiemy na czym stoimy. Wiadomo... po tej kłótni nie odzywaliśmy się do siebie przez kolejne kilka dni, co było dla nas kolejnym ciosem, jednak nie potrafiłem odezwać się do niego ani słowem, po tym jak usłyszałem, że jestem płaczliwym, użalającym się nad sobą, puszczalskim pedałem. Oczywiście Myungsoo zaraz pożałował tych słów i mnie przeprosił, jednak zostaną one w mojej pamięci przez bardzo długi czas.
Nie wiem zbytnio jak mam podsumować tą opowieść... Pewnie będziecie mieć niedosyt... tak wiem, ale nasza historia z pozoru zagmatwana i z początku dość ciekawa po kilku miesiącach zmieniła się w pewnego rodzaju monotonię, która podchodzi pod codzienne, normalne, nudne życie... nic specjalnego. Dogadujemy się ze sobą... nadal mieszkamy razem. Mój pokój został przerobiony na wielką szafę, a ja przeniosłem się do łóżka Myungsoo. Myungsoo jak już wiecie, dostał stypendium. Uczy się na samych piątkach, nie opuszcza żadnych zajęć... muszę przyznać, że jestem z niego bardzo dumny. Ja uczę się zaocznie... tak wiem, bez szału, ale przynajmniej mogę się skupić na leczeniu. Hyung zapisał mnie do przyjaciela Sunggyu, który jest genialnym psychologiem, dzięki któremu staram się wyjść z nałogu. Dlaczego mówię, że się staram? Bo jest to niezwykle trudne i jeśli wejdziecie w jakiś nałóg, to ostrzegam Was, że nawet najsilniejsza psychika i siła woli Wam tego nie ułatwią. Jest to po prostu jakiś horror. Człowiek zapomina kim jest... nie kontroluje się. Dopiero po zażyciu leków uświadamiasz sobie jakie głupoty zrobiłeś będąc w amoku... dopiero wtedy się wstydzisz i przepraszasz najbliższe Ci osoby za wyrządzone krzywdy.
Jeśli chodzi o mój związek z Myungsoo... polepszył się i to bardzo. Ciągle idziemy w dobrą stronę mimo że jeszcze czasami mamy te bariery, to jednak bardzo sie staramy, by dojść wspólnie do jakiegoś porozumienia. Co najbardziej pomaga nam w dojściu do jakiegokolwiek kompromisu? Hm... jakby to powiedzieć... odrobina szczerej rozmowy i łóżko. Myungsoo nie ma w końcu tych barier i sam proponuje mi takie rzeczy. No cóż... muszę Wam powiedzieć, że to naprawdę pomaga. Jeśli więc macie konflikt ze swoją drugą połówką... to już wiecie co robić.
Odcięliśmy się też całkowicie od jakiegokolwiek życia towarzyskiego... przynajmniej ja. Skończyłem z imprezami, wychodzeniem... staram się skupić na nauce, leczeniu i moim Hyungu. Myungsoo stwierdził, że również zakończy swoje życie towarzyskie, jednak ja sam namawiam go, by wyszedł od czasu do czasu do jakiegoś klubu ze swoimi przyjaciółmi. Ciężko pracuje i mu się to po prostu należy. Wczoraj tak zabalował z Sunggyu, Howonem i Dongwoo, że teraz biedactwo leży koło mnie i odsypia, mimo że dochodzi już 12-sta. Niech śpi... jest to strasznie przyjemny widok. Mógłbym patrzeć na jego zapuchniętą, śpiącą mordkę cały czas.
Lekcja na koniec? Nie bójcie się zwrotów i nagłych, niespodziewanych sytuacji w Waszym życiu. Każda taka z pozoru straszna sytuacja może bardzo dużo zmienić... może pomóc Wam obrać odpowiednią ścieżkę. Pomoże Wam się rozwinąć, poznać nowych ludzi, spotkać miłość... Oczywiście nie zawsze. To od nas zależy czy podejmiemy się drogi przez tą ścieżkę czy zatrzymamy się w miejscu i poczekamy na inną. Moim zdaniem póki jesteśmy młodzi, powinniśmy chwytać się wszystkiego. Najważniejsze by próbować. Jeśli się zatrzymamy i stwierdzimy, że żadna z dróg nie jest dla nas, to co wtedy? Jakimi ludźmi wtedy będziemy? Przede wszystkim... kim będziemy? Nie bójcie się. Zaciśnijcie zęby i idźcie do przodu. Pamiętajcie też żeby przy pierwszej przeszkodzie się nie poddawać, tylko z dumą przejść przez nią i nadal iść po swoje. Trzymam za Was kciuki!

~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że dopiero dzisiaj wrzuciłam ostatnią część, ale zaczęłam studia i nie miałam teraz na to zbytnio czasu;; Myślę, że jak wszystko poukładam sobie na uczelni, to posty znów będą pojawiać się regularnie. Teraz na weekendzie czeka na mnie dużo nauki, ale myślę, że dodam pierwszą część kolejnego ficzka:) Pomysł już jest, także czekam na jakiś paring.
Powiem Wam jeszcze, że na jeden z wykładów muszę przygotować prezentację i poprowadzić debatę na jakiś "kontrowersyjny" temat. Wybrałam oczywiście homoseksualizm także trzymajcie kciuki :)
Buziaki!~

2 komentarze:

  1. Ryczę jak dzika kuna w agreście. JEZU CO TO MA BYĆ BOŻE TE ZWROTY AKCJI JAK W RAMO JAKIMŚ. NIE NADĄŻAM. KOCHAM TO. KOCHAM CIEBIE.
    Oczywiście życzę ci powodzenia w dalszym pisaniu jak i na studiach! Jesteś bardzo uzdolnioną osobą. Wierzę, że potrafisz osiągnąć wszystko, patrząc jakie zwroty akcji robisz w życiu bohaterów yh...

    OdpowiedzUsuń