10 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.2[Miłość na kółkach]



                    Po dotarciu do domu przeanalizowałem dokładnie zaistniałą na uczelni sytuację. Doszedłem do wniosku, że "wojna" z Kyungilem może być dość ciekawa i fakt, że w końcu będę mógł się na nim odegrać napawał mnie ogromnym optymizmem. Swoje już wycierpiałem... nie mam zamiaru go unikać i nad sobą płakać przeklinając los, że znów trafiłem na tego drania. Każda styczność z nim będzie idealną okazją do odszczekiwania się i opracowywania planu zemsty. Nie mówię tu oczywiście o tak poważnym wykroczeniu jakie popełnił on, jednak znam jego czułe punkty i wiem jak mam atakować by odpowiednio go zranić.
- O czym tak myślisz?- westchnąłem podnosząc wzrok na stojącego nade mną Jaeho.
- O ostatnim wykładzie z psychologii.
- A daj spokój... był tak nudny, że połowę przespałem.- uśmiechnąłem się wertując zawzięcie książkę choć tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego właściwie to robiłem - Czego tam szukasz? Pomóc ci?
- Właściwie to co mnie interesowało już dawno przeczytałem... nie wiem czego tu szukam.- zaśmiałem się nerwowo chowając książkę do plecaka. Chłopak przytaknął zagłębiając się w swoim telefonie. Odetchnąłem mierząc wzrokiem ludzi znajdujących się na korytarzu. Grupki uczących się, rozmawiających ze sobą, o... widzę kącik "malarski" dla pań... czyli wszystko i nic. Co za nudy... chcę już przebrnąć przez dzisiejsze wykłady i ćwiczenia i iść do domu. Pobyt na uczelni jest dla mnie dość nieprzyjemny. Czuję się jak alien siedząc na wózku. Mam wrażenie, że studenci patrzą na mnie z poczuciem wyższości łącząc to jednocześnie z ogromną pogardą.
- O... zobacz kto idzie.- Jaeho wskazał na modnie ubraną, wysoką dziewczynę stojącą na środku korytarza.
- Kto to?
- Yewon... lata za Kyungilem jak ten pies. Opowiada wszystkim, że się umawiają jednak i tak każdy wie jaka jest prawda.
- Prawda?
- Mhm.- spojrzałem pytająco na chłopaka - No że Kyungil ma chyba skłonności w stronę chłopców.
- Em... nieee, raczej nie wydaje mi się.- o czym on mówi? Czy ta uczelnia całkowicie powariowała? Dobra, może i Jaeho umawiał się z Kyungilem, ale pewnie jako dobrzy przyjaciele... Jaeho musiał źle zrozumieć jego intencje.
- Uwaga!- spojrzałem na wspomnianą wcześniej Yewon - Kyungil Oppa ma wam coś do powiedzenia!- zaszczebiotała klaszcząc. Pierwsza myśl? Idiotka...
- Daj spokój Yewon... nie rób cyrku.- do moich uszu dobiegł głos wchodzącego po schodach Kyungila - Robię dzisiaj u siebie imprezę! Zaczynamy o 20-stej i mam nadzieję, że zobaczę na niej większość z was!- ludzie stojący na korytarzu omal nie umarli z zachwytu. Westchnąłem zerkając na Jaeho.
- Wybierasz się?
- Hm... nie lubię Kyungila, ale imprezy w jego willi to jest coś.
- Willi?... On ma wille?
- Jako piłkarz trzepie kupę kasy.- no tak... jak mógłbym zapomnieć.
- Yijeong...- znów ten głos... Uniosłem wzrok na stojącego przede mną Kyungila - Również jesteś zaproszony. Liczę na to, że wpadniesz.- mam kilka godzin na obmyślenie wstępnego planu zemsty.
- Oczywiście... z wielką przyjemnością.- uśmiechnąłem się widząc na twarzy byłego przyjaciela lekkie zdziwienie - Mógłbyś powiedzieć tym zapatrzonym w ciebie pachołkom żeby tak się na mnie nie patrzyli? Jest to dość krępujące.- oczy studentów skierowane były tylko na nas... nie znoszę czegoś takiego, a tym bardziej nie chcę by cała uczelnia żyła teraz tym, że ich idol zaczął zwracać większą uwagę na chłopaka jeżdżącego na wózku.
- Tak... jasne.
- Dziękuję.- uśmiechnąłem się kierując się w stronę sali gdyż akurat jak to wybawienie przybył profesor. Jaeho ruszył za mną jednak nie odezwał się ani słowem. Jestem pewien, że ma świadomość tego, że nie jesteśmy z Kyungilem sobie obcy. Na szczęście póki co nie zadaje żadnych zbędnych pytań.
Po skończonych zajęciach udałem się do domu obmyślając w międzyczasie plan upokorzenia chłopaka. Chciałem dopiec mu w taki sposób, by dał mi spokój do końca życia. Swoją drogą nieźle mu się powodzi... Jest na trzecim roku studiów, ma świetną pracę, zarabia pewnie też nie mało skoro pozwolił sobie na kupno willi. No cóż... tak miało wyglądać moje życie, a ten dupek to wszystko zniszczył. Nic nie jest w stanie mi tego zrekompensować.
Wziąłem prysznic, przebrałem się, ułożyłem włosy i w napięciu czekałem na taksówkę. Gdy ta podjechała pod blok, w którym wynajmuję mieszkanie, kierowca oczywiście pomógł mi się do niej wtoczyć, po czym ruszył we wskazane miejsce. Strasznie się denerwowałem. Nie byłem na imprezie odkąd przykuto mnie do wózka. Wizja poruszania się na nim po czyimś, nieznanym mi zupełnie domu mnie przerażała. Jechałem na domówkę bez jakiegokolwiek planu. Miałem na niej zacząć wstępny plan mojej zemsty, ale byłem tak zajęty przygotowaniem się, że zupełnie o tym zapomniałem.
- Oho... już słychać do kogo jedziemy.- z rozmyśleń wyrwał mnie niski głos kierowcy.
- Nie rozumiem.
- W tej dzielnicy takie głośne imprezy robi tylko nasz nowicjusz.
- Ma pan na myśli piłkę nożną?
- Dokładnie.- westchnąłem gdy taksówkarz zatrzymał się pod domem. Ogrodzony był bambusowym płotem, na którym puszczone były różnego rodzaju rośliny. Odizolował się wręcz idealnie. Kto by pomyślał, że ten imbecyl na to wpadnie? Dwupiętrowa willa oświetlona była tak niesamowicie, że muszę przyznać iż naprawdę robiła wrażenie. Po zapłaceniu kierowca pomógł mi usiąść na wózku, po czym odjechał zostawiając mnie samemu sobie. Wziąłem głęboki oddech rozglądając się za Jaeho, jednak ulica była absolutnie pusta.
- Weź się w garść Yijeong.- po tych słowach ruszyłem do kipiącego przepychem domu byłego przyjaciela. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że tak się ustawił w życiu. Znaczy... cieszy mnie to, bo byłem wobec niego szczery i lojalny i to, że sobie poradził choć nikt tak naprawdę w niego nie wierzył jest ogromnym sukcesem, ale prawda jest taka, że gdyby nie ja, mieszkałby pewnie nadal w Gwangju z rodzicami i opowiadałby im bajkę o tym, że kiedyś zostanie wielkim piłkarzem.
Do głównych drzwi willi prowadziły wielkie, marmurowe schody... czemu mnie to nie dziwi? Sięgnąłem po telefon wybierając numer Jaeho.
- Halo?!- w moje ucho uderzyła fala głośnej muzyki połączonej z krzykiem kolegi.
- Mógłbyś po mnie wyjść?
- Głośniej! Nie słyszę cię!
- Czy mógłbyś po mnie wyjść?!
- Jasne, już idę!- rozłączyłem się kręcąc zrezygnowany głową. Co tam się dzieje do cholery? Już czuję, że nie będę się dobrze bawił. Po chwili w progu pojawił się Jaeho szczerząc się na mój widok - Byłem pewien, że nie zaszczycisz nas swoją obecnością.- powiedział łapiąc z łatwością mnie wraz z wózkiem.
- Wiem, że tak naprawdę Kyungil nie chciał mnie na tej imprezie... jestem tu po to by zrobić mu na złość.
- Ahhh tak kombinujesz.- zaśmiał się stawiając wózek w progu.
- Dzięki.- uśmiechnąłem się patrząc z niepokojem na to, co działo się w przedpokoju. Jedna wielka orgia połączona z piciem, paleniem i wciąganiem wszystkiego co nawinęło się pod rękę... witaj studencki świecie.
- Napijesz się czegoś?!- spojrzałem na Jaeho potwierdzając jego słowa skinieniem głowy. Chłopak zostawił mnie na moment biegnąc w stronę barku znajdującego się w centrum salonu... wow. Czekając na niego przyglądałem się uważnie zachowaniom ludzi. Powinienem chyba zmienić kierunek na psychologię. Strasznie mnie to ciekawi... co kieruje ich umysłami, o czym myślą, czemu myślą właśnie w taki sposób, a nie w inny...
- Yijeong!- udając, że nie słyszę zacząłem kierować wózek w stronę Jaeho, jednak ten dupek był szybszy ode mnie - Przyszedłeś!
- Tak! Jak widać o własnych nogach!- uśmiechnąłem się jednak po chwili parsknąłem śmiechem specjalnie plując mu w twarz.
- Przepraszam... nie chciałem tak tego ująć!- on mnie przeprasza? Na pewno jest już pijany...
- Mniejsza... odejdź, bo nie widzę Jaeho!
- Porywam cię na chwilę! Jaeho o tym wie!- odpowiedział Kyungil łapiąc za wózek.
- Puszczaj, nie mam ochoty z tobą przebywać!
- Nie masz wyjścia!- spuściłem z siebie powietrze wywijając oczyma, po czym oddałem się wpływowi chłopaka. Kyungil wziął mnie na ręce kierując się w stronę schodów.
- Co... co ty wyprawiasz?! Puść mnie!
- Musimy się dostać na górę!
- Kyungil do cholery! To upokarzające!- chłopak jedynie uśmiechnął się idąc na górę. Zakryłem twarz dłońmi, by uniknąć spojrzeń ciekawskich, wstawionych już ludzi. Nie chcę żeby po uczelni krążyły plotki, że inwalida oddał się "najfajniejszemu" chłopakowi z uniwersytetu. Na górze nie było absolutnie nikogo... jak widać była to impreza zamknięta, która odbywała się jedynie na dole jego domu - Po co mnie tu przyniosłeś?
- Chcę z tobą pogadać.- parsknąłem śmiechem spoglądając na byłego przyjaciela.
- My chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Oj zdziwisz się.- chłopak posadził mnie na łóżku, po czym sprawdził korytarz zamykając za sobą drzwi.
- Mów... chyba mam ochotę już wrócić do domu. 
- Nikogo tu nie ma... nie musisz już grać.
- Grać? To chamskie zachowanie to twoja szkoła.
- Yijeong...- Kyungil usiadł obok mnie patrząc mi w oczy. Miałem wrażenie, że potrafi wyczytać z nich absolutnie wszystko... co za dziwne uczucie - Muszę ci powiedzieć, że jak cię zobaczyłem... na tym wózku...- chłopak westchnął spuszczając wzrok.
- O nie... jeśli chcesz o tym rozmawiać...
- Musimy... teraz jest idealna okazja. 
- Daruj sobie, naprawdę... Spieprzyłeś mi życie, o czym ty chcesz jeszcze rozmawiać?!
- Wiem to do cholery, daj mi to jakoś zrekompensować!- zatkało mnie. Spojrzałem na Kyungila wielkimi oczyma.
- Słucham?
- Zapłacę za rehabilitację... staniesz na nogi...
- Jesteś śmieszny.
- Yijeong, nie mów tak.
- Co noc mam przed oczami twoją twarz i to jak patrzyłeś na mnie gdy wjeżdżał we mnie samochód... Chciałeś mnie zabić żeby grać w tej pieprzonej kadrze!... Naprawdę musiałeś poświęcić moje zdrowie?!
- Byłem głupi...
- Nadal jesteś.- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie mogę płakać... przepłakałem zbyt wiele dni, by teraz rozklejać się przed tym draniem - Nie rozumiem...- pociągnąłem nosem wycierając policzki - Byłeś dla mnie jak starszy brat... cały nasz okres znajomości dbałeś o mnie, pilnowałeś mnie, zabierałeś na jedzenie... jedna decyzja trenera wystarczyła byś zmienił się w potwora...
- Yijeong...
- W potwora, który jest w stanie zabić byleby uzyskać to co chce.- między nami zapadła cisza. Cisza, której nie mogłem znieść gdyż była zbyt przytłaczająca. Sięgnąłem więc po telefon, by zadzwonić po Jaeho, jednak Kyungil mi go pospiesznie zabrał - Oddaj go.
- Zastanów się nad moją propozycją, proszę cię.
- Nie mam zamiaru.
- To dla ciebie jedyna szansa...
- Teraz się o mnie martwisz? Już jest trochę za późno.
- Zawsze byłeś taki uparty... nienawidzę tego.
- Nienawidzisz wszystkiego i wszystkich, którzy się z tobą nie zgadzają w jakiejś kwestii.- chłopak westchnął oddając mi telefon.
- Zgarnę cię w poniedziałek z uczelni i porozmawiamy na spokojnie.
- Nie... i proszę cię, nie kręć się koło mnie. Daj mi w końcu święty spokój. 
- Chcesz teraz zakończyć naszą przyjaźń?- zacisnąłem wargi spoglądając na chłopaka z niedowierzaniem.
- Ty ją zakończyłeś dwa lata temu... miej godność i choć raz weź na siebie odpowiedzialność.

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótko, ale jestem po wykładach, nauce prawa, załatwieniach w banku i jeszcze czeka mnie napisanie felietonu :') Mam nadzieję, że u Was jest lepiej <3 

2 komentarze: