22 października 2016

Kyungil&Yijeong~cz.7[Miłość na kółkach]



                    Siedziałem pod salą wykładową spoglądając niepewnie na patrzących w moim kierunku ludzi. Westchnąłem wyciągając z kieszeni bluzy telefon, na którym ujrzałem wiadomość od Kyungila: "Miłego dnia skarbie. Za pół godziny będę na uczelni to się zobaczymy".
- No... też słyszałem, że go więzi.
- Więzi i pieprzy.- spojrzałem ponownie w kierunku śmiejących się studentów, którzy bezwstydnie obrabiali mi tyłek.
- Ciekawe jakie to uczucie pieprzyć inwalidę, nie?- mam tego dość. Wziąłem głęboki oddech kierując wózek w stronę trójki chłopców - Oo cześć Yijeong.
- Dacie mi w końcu spokój?
- O co ci chodzi?
- Nie rób z siebie idioty... odpieprzcie się w końcu ode mnie. 
- Nie lubię jak ktoś tak do mnie mówi.
- No to masz problem...- burknąłem przenosząc wzrok na pozostałą dwójkę - Kto wam powiedział, że Kyungil mnie więzi?- chłopcy wymienili się spojrzeniami cwaniacko się uśmiechając.
- W radiowęźle są gazety z artykułami o tym... chyba jakiś dziennikarz was przyłapał.
- Chcesz je zobaczyć?- po chwili zastanowienia skinąłem głową jadąc w kierunku sali. Jeden ze studentów otworzył mi drzwi. Gdy wjechałem do środka, ci weszli za mną zamykając je na klucz.
- Gdzie one są?
- Jaki ty jesteś naiwny.- jeden z chłopaków zaśmiał się sprawdzając czy nikt nie idzie.
- Świetnie... w takim razie mnie wypuśćcie.- ruszyłem w stronę drzwi jednak ktoś szarpnął za wózek wywracając mnie tym samym na ziemię. Poczułem jak kręci mi się w głowie. Jęknąłem masując się po tyle głowy - Co wy robicie...
- Wyglądasz teraz tak żałośnie.- poczułem kłucie w sercu wywołane tymi słowami... słyszę je praktycznie dzień w dzień od dwóch lat. Spojrzałem na jednego z nich wyciągając rękę w jego kierunku.
- Pomóż mi wstać...- gdzie moja duma? Chłopak jedynie parsknął śmiechem łapiąc mnie za bluzę. Zostałem pociągnięty do góry i rzucony na ławę, z której nadawane są wiadomości na terenie naszej uczelni - Odbiło wam?!
- Ucisz go.- jeden z chłopców wszedł na ławkę siadając okrakiem na mojej klatce piersiowej.
- Nie mogę oddychać...- szepnąłem chcąc go odepchnąć jednak ten był dużo silniejszy ode mnie. Uniosłem lekko głowę i to co zobaczyłem wbiło mnie w ziemię. Pozostali napastnicy zerwali ze mnie spodnie wraz z bielizną - Nie... przestańcie! 
- Zamknij tą mordę.- syknął siedzący na mojej klatce piersiowej chłopak, po czym uderzył mnie z pięści w twarz. Lekko mnie zamroczyło jednak nie mogłem sobie pozwolić na utratę przytomności. W pewnym momencie poczułem jak moje ciało zjeżdża lekko z ławki.
- Nie! Błagam, nie!
- I tak nic nie czujesz.- siedzący na mnie chłopak zatkał mi usta ręką, przez co wydawałem z siebie jedynie stłumiony krzyk. Dławiłem się łzami i brakiem powietrza. Czym ja im zawiniłem? Nigdy ich nie zaczepiałem, nigdy nawet z nimi nie rozmawiałem... to oni od samego początku, odkąd tylko pojawiłem się na uczelni zaczęli mnie prześladować... zupełnie bez powodu.
- Szybciej kurwa, też chcę skorzystać.- słyszałem ich śmiechy, czułem na sobie ich drwiące spojrzenia, ich brudne łapska wodziły po całym moim ciele...to obrzydliwe. Zamglonymi oczyma rozejrzałem się po sprzęcie znajdującym się w pomieszczeniu. Ostatkiem sił zjechałem palcem na guzik uruchamiający radiowęzeł... miałem nadzieję, że mi się uda. Gdy go wcisnąłem spojrzałem na chłopaka zatykającego mi usta. Niewiele myśląc ugryzłem go w rękę wykorzystując dane mi dwie sekundy.
- Pomocy!- to powinno wystarczyć...
- Słyszeliście to?- w pomieszczeniu zapadła cisza - Ty sukinsynu...- studenci odsunęli się ode mnie ubierając się w ogromnym pośpiechu. Zostałem zepchnięty na ziemię... nagi, z dala od wózka, pozbawiony całkowicie godności...
- Spadamy.- pod drzwiami do radiowęzła zaczęły pojawiać się tłumy studentów... kolejne upokorzenie. Jestem w takim szoku, że nie jestem w stanie się ubrać - Fuck... dobra, oknem.- wprawdzie to tylko pierwsze piętro, ale mam nadzieję, że się sukinsyny zabiją albo poważnie uszkodzą. Chwilę po tym jak ci wyskoczyli z okna ktoś wyważył drzwi do sali. Kilkanaście par oczu wpatrywało się w moje nagie, poobijane ciało. Bałem się nawet drgnąć. Nikt nie pisnął nawet słowa... wyjątkowo nikt się nie śmiał... Kilka dziewczyn zaczęło płakać zasłaniając oczy... nie rozumiem dlaczego. [włączamy]
- Pomóżcie mu! Przecież nie może tak leżeć!
- Dlaczego ty tego nie zrobisz?
- Bo jestem dziewczyną, nie wypada mi!
- Niech ktoś idzie po profesora!
- On się nie rusza!
- Zabili go!- mam dość tych krzyków, pisków i snucia czy żyję czy może jednak nie.
- Odsuńcie się! Z drogi do cholery!- Kyungil? Lekko skołowany uniosłem głowę lądując po chwili w ramionach chłopaka - Przestańcie się gapić, wypad stąd!
- Hyung...
- Spokojnie, już cię stąd zabieram.- zamknąłem oczy chcąc zapomnieć o całym zajściu - Yijeong patrz na mnie... słyszysz?
- Biedny...
- Co teraz z nim będzie?
- Ciekawe kto mu to zrobił.
- Zejdźcie mi z drogi!- zostałem podniesiony do góry, po czym wyniesiony z tłumu gapiów - Zabiorę cię do szpitala.
- Do domu...
- Muszą cię zobaczyć lekarze... nie bój się, już jesteś biezpieczny.
- Zabierz mnie do domu! Do domu, rozumiesz?!- wtuliłem się w chłopaka czując nagły spokój. Odetchnąłem czując jak odcinam się od całego świata... Przed oczami pojawił mi się czarny obraz, a myśli...w zasadzie nie myślałem teraz o niczym. Totalna roślinka... Nie wiem nawet w jaki sposób dotarłem do domu Kyungila. Droga upłynęła mi niesamowicie szybko jednak nie przypominam sobie upływającego obrazu czy rozmowy z chłopakiem... totalna pustka.
- Położę cię do łóżka...- powiedział wyciągając mnie z samochodu. Zmęczony spojrzałem w niebo... szare, zachmurzone, smutne... wyglądające tak, jakby miało płakać razem ze mną. Czy to nie zabawne? Znalazłem się dzisiaj na samym dnie... jeszcze nigdy nie upadłem tak nisko. Nigdy nie czułem się tak żałośnie jak dzisiaj. Sam Kyungil nie jest w stanie tu pomóc... czuję jak środek mnie powoli umiera - Przynieść ci coś do picia?- zapytał kładąc mnie do łóżka. Gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi westchnął zdejmując mi buty i kurtkę - Yijeong... wiem, że czujesz się okropnie, ja... sam jestem w takim szoku, że nie wiem jak mam się teraz zachować i jak z tobą rozmawiać. Błagam wybacz mi...- spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem rozchylając lekko usta jednak nie padło z nich żadne słowo. Chciałem go uspokoić, powiedzieć, że to przecież nie on jest winny, żeby się tak mną nie martwił... Nie umiem... nie mogę teraz nic powiedzieć - Yijeong...- chłopak klęknął obok łóżka łapiąc mnie za dłoń. Z jego oczu popłynęły łzy, które po kilku sekundach zamieniły się w prawdziwą histerię - Nie byłem przy tobie gdy działa ci się taka krzywda... błagam, wybacz mi! Chociaż spróbuj!- przejechałem kciukiem po dłoni chłopaka spoglądając w jego zapłakane oczy - Skarbie...
- Hyung...
- Tak?- zcisnąłem mocniej jego dłoń ciągnąc go lekko na łóżko - Jesteś pewny?- gdy skinąłem głową chłopak położył się obok mnie niepewnie mnie w siebie wtulając.
- Hyung...- Kyungil spojrzał na mnie całując mnie delikatnie w czoło - Czuję się... jak zero... 
- Co ty mówisz?
- Chcę... wracam do Gwangju...
- Spokojnie... porozmawiamy o tym jak poczujesz się lepiej.
- Nie... chcę do domu.
- Tu jest twój dom... Yijeong, proszę cię...
- Nie wrócę na uczelnię...- poczułem się trochę lepiej... rozmowa z Kyungilem to było coś czego w tym momencie potrzebowałem - Zrozum mnie...- pisnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy.
- Ciii... ja to wszystko doskonale rozumiem.- chłopak przytulił mnie okrywając mnie kołdrą - Prześpij się skarbie... całą resztę zostaw mi, dobrze?
- Hyung...
- Hm?
- Jaką całą resztę?- spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem starając się utrzymać skupienie przez kolejne kilka minut.
- Po prostu śpij.- odpowiedział uśmiechając się.
- Zostań tu dopóki nie zasnę.- czując ciepło jego ramion zamknąłem oczy automatycznie odpływając. Zupełnie tak, jakby ktoś włączył mi tryb off.

*

              Gdy otworzyłem oczy ujrzałem ciemny sufit unoszący się tuż nade mną. Westchnąłem rozglądając się po pokoju... byłem sam. Samotność jest okropnie przytłaczająca... zwłaszcza teraz. Gdzie jest Kyungil? W domu nie słychać nawet najmniejszego szmeru. Siągnąłem po telefon leżący na szafce nocnej... zasypany był setką wiadomości od osób, które widziałem pierwszy raz w życiu na oczy. Każda wiadomość była podobnej treści... jakiś link i dopiski w stylu "hahaha", "ile bierzesz za numerek?", "podnieca mnie to jak partner błaga mnie o litość haha"... drżącą ręką wcisnąłem link zamieszczony w wiadomości. Film przedstawiał scenę gwałtu z dzisiejszego dnia. Wiadomości ciągle przybywało, co doprowadzało mnie do szału. 
- KYUNGIL!!!- nie, nie, nie, błagam, niech to będzie tylko sen. 
-> Hahaha, dobra robota panowie.
-> Tacy muszą znać swoje miejsce.
-> Bydło... jak mogliście coś takiego zrobić?!
-> Nic nie czuł... zero przyjemności haha.
-> Trzeba to zgłosić na policję.
Komentarze pod filmem były bardzo podzielone. Dużo osób stało po mojej stronie jednak znaczna większość twierdziła, że niepełnosprawni są nikim i nic nie czują więc nie powinienem tak histeryzować, a cieszyć się, że z kimś to zrobiłem... 
- HYUUUUNG!!- mój wózek został pewnie na uczelni. Zdesperowany sturlałem się z łóżka na ziemię czołgając się w stronę drzwi - KYUNGIL, GDZIE JESTEŚ?!- jak on mógł mnie zostawić? To czołganie się donikąd jest chyba ponad moje siły. Położyłem się na włochatym dywanie czując jak robi mi się słabo... zupełnie tak, jakby w jednej sekundzie wyparowało ze mnie całe życie - Kyungil...- jęknąłem wybuchając płaczem. Nie pomyślałem nawet żeby do niego zadzwonić. Leżałem na podłodze bardzo długo wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w komentarze, których było coraz więcej.
-> Zgnijecie w więzieniu!
-> Chcemy drugą część haha!
-> Jak można traktować tak chorą osobę?! Sukinsyny!
-> Mam nadzieję, że sąd skaże was na dożywocie.
-> Jak on drze tą mordę hahah.
- Yijeong...- usłyszałem głos chłopaka, jednak nie miałem siły, by na niego reagować - Boże, co się stało? Czemu leżysz na ziemi?- Kyungil usadził mnie przyglądając się uważnie mojej twarzy - Skarbie...
- Wołałem cię...
- Yijeong...
- Zobacz, co oni mi zrobili...- mówiąc to wręczyłem chłopakowi telefon - No patrz!- gdy Kyungil spojrzał w ekran nie był w stanie nic powiedzieć. Jego wyraz twarzy mówił wszystko - Wydaje mi się, że jestem dobrym człowiekiem... nie rozumiem dlaczego muszę tak cierpieć...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dlaczego znowu wprowadzam taką dramaturgię do swojego ficzka? Sama nie wiem... wydaje mi się, że to przez jesienną depresję, prawdziwe ludzkie problemy, które obserwuję i o których czytam i to, że mam taką naturę, a nie inną. Musicie mi to wybaczyć;;; Znaczy nie musicie, ale chciałabym żeby zostało mi to wybaczone;;; 
Buziaki~

2 komentarze:

  1. Boże jak mi smutno ;_; Kocham twoje ficzki i czytałam wszystkie, na każdym takim smutnym, dramatycznym musiałam się poryczeć omg... Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę zabić tych chłopaków!Torturować ich przez miesiące, nie wybacze że zrobiła maluszkowi coś takiego. Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń