30 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.8 [Takayama]



                               Spojrzałem na Sanha, który zamyślony siedział przy kuchennym stole. Milczymy od kilku dni... głównie z mojej winy. Chłopak za wszelką cenę stara się zmusić mnie do wypicia krwi. Gdyby to było takie proste... gdyby to miała być krew zwierzęcia... nie. On każe mi wypić ludzką krew. Nie potrafię nikogo zaatakować... nie ma nawet takiej opcji żeby zabić kogoś tylko po to, by się najeść. To niedorzeczne i chore.
- Hyung...- ostatkiem sił spojrzałem na partnera. Głód mi towarzyszący jest nie do opisania, a wyglądam gorzej niż za czasów karmienia 16-latka własną krwią. Przywiązałem się nawet jedną ręką do oparcia łóżka, by nie zrobić jakiejś głupoty... cholernie się tego boję - Nie mogę już tego znieść...- drżącą ręką przetarłem spoconą twarz.
- Nic mi nie jest.
- Obudziłeś się pięć dni temu... do tego czasu powinieneś zjeść conajmniej 10 razy... Musisz w końcu...
- Nie... już o tym rozmawialiśmy.
- Eunwoo, zrozum, że jak tego nie zrobisz to...
- Wiem... wolę umrzeć niż kogoś zabić.- w oczach blondyna pojawiły się łzy. Wiem, że nie powinienem mówić takich rzeczy, ale taka jest prawda i Sanha powinien być tego świadomy.
- A jeśli zdobędę od kogoś tą krew? Wypijesz ją?
- Nie.- położyłem się na łóżku zwijając się w kulkę. Jest mi potwornie zimno, a mimo to strasznie się pocę. Do tego dochodzą drgawki, omamy i okropne ssanie w żołądku. Sanha przez swoją głupotę zmontował mi piekło na ziemi. W pewnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Otworzyłem oczy spoglądając na chłopaka.
- Koichi...
- Co? Błagam cię, wymyśl coś.
- Powiedziałem mu, że masz problemy zdrowotne i dlatego nie chodzisz na zajęcia. Pewnie przyszedł cię odwiedzić.
- Powiedz, że jestem w szpitalu.
- Jasne.- ukradkiem zobaczyłem jak na twarzy blondyna maluje się lekki uśmiech... co on kombinuje? - Tak, wejdź.- co?! Pospiesznie wskoczyłem pod kołdrę, by ukryć linę, którą jestem przywiązany. Jak on pachnie... nie sądziłem, że ludzka krew potrafi wydzielać tak silny, pociągający zapach - Jest w sypialni.- brunet stanął w drzwiach uważnie mi się przyglądając.
- Cześć Eunwoo.- uśmiechnąłem się lekko. Moje ciało drżało chcąc wyrwać w stronę kolegi - Jak się czujesz?
- Dobrze.- Koichi zmierzał w moją stronę trzymając w rękach jakiś prezent.
- Całą grupą przygotowaliśmy dla ciebie prezent... mamy nadzieję, że poprawi ci humor choć na chwilę.- czułem jak po policzkach spływają mi łzy - Przepraszam za wścibskość, ale... czy lekarze już wiedzą co ci jest?
- Nie podchodź...
- To jakiś wirus?
- Idź już...- szarpałem za prześcieradło ostatkiem sił hamując się przed rzuceniem się na bezbronnego chłopaka.
- Eunwoo... zrób to teraz.- w drzwiach stanął Sanha przyglądając się ze spokojem całej tej scence.
- Przestań!- zacisnąłem zęby na poduszce histerycznie płacząc.
- Nie mówiłeś Sanha, że jest to aż tak poważne... macie stałą opiekę lekarza?
- Idź już stąd!- wrzasnąłem czując jak narasta we mnie coraz większy, morderczy instynkt - Wypad! 
- Eunwoo... nie poznaję cię...- zerwałem się z łóżka idąc w stronę kolegi, jednak lina, którą byłem przywiązany ograniczała mi do niego dostęp - Jak ty wyglądasz...- nagle za brunetem znalazł się Sanha.
- Przykro mi Koichi.- szepnął pchając go w moją stronę. Głód był tak silny, że nie miałem już siły myśleć nad konsekwencjami. W tym momencie nie byłem sobą... Powaliłem chłopaka na ziemię wgryzając się w jego szyję - Zabij go... - chwyciłem go za włosy, jednak nie potrafiłem niczego zrobić. Jego krew smakowała jak najlepsze danie na świecie. Jedząc go płakałem nie mogąc pogodzić się z tym, co właśnie zrobiłem. W pewnym momencie Sanha kucnął za nim, po czym jednym ruchem skręcił mu kark. Słysząc przeraźliwy dźwięk łamanych kości odsunąłem się od Koichiego wycierając zakrwawione usta. Automatycznie poczułem jakbym odżył, jednak to co zobaczyłem...
- Co ja zrobiłem...- szepnąłem wpatrując się z przerażeniem w chłopaka.
- Nie miałeś wyboru...- złapałem się za usta nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Nie wierzę... stałem się potworem - W nocy wyniesiemy jego ciało w góry i w razie potrzeby zrzucimy winę na zwierzęta.- wstałem udając się w stronę wyjścia - Eunwoo!- chłopak rzucił się za mną, łapiąc mnie gdy przekraczałem próg - Co ty wyprawiasz?
- Ja tak nie mogę...- szepnąłem drżąc ze strachu - Nie dam rady...
- Już dobrze.- Sanha wtulił mnie w siebie wprowadzając mnie do środka - Na początku też nie mogłem się do tego zmusić, ale chciałem żyć za wszelką cenę, a wiedziałem, że przeżyję tylko dzięki temu.
- Nie, Sanha...- spojrzałem na zmartwioną twarz partnera - Zabij mnie, błagam...
- Co...
- Nie chcę tak żyć...
- Eunwoo...- blondyn pogłaskał mnie po twarzy, po czym złożył delikatny pocałunek na moich wargach - Jesteś teraz w szoku... daj sobie trochę czasu...- zacisnąłem kurczowo powieki, spod których po chwili wypłynęły łzy - Już dobrze, spokojnie.- wtuliłem się w niego, czując ogarniający mnie spokój. Blondyn głaskał mnie po plecach, całując mnie jednocześnie po twarzy i szyi - Za kilka dni do tego przywykniesz... teraz będzie tylko lepiej, zaufaj mi.- skinąłem głową zerkając niepewnie w stronę pokoju, w którym leżało ciało kolegi - Nie patrz tam... zaraz się tym zajmę.- Sanha pocałował mnie sadzając mnie przy kuchennym stole. Otworzyłem okno czując na skórze przyjemne, lodowate powietrze. Nie mam słów jakimi mógłbym opisać to, jak potwornie się teraz czuję. Zabiłem człowieka... pozbawiłem życia własnego kolegę... Nie wiem nawet jakim mianem mógłbym się teraz określić. Wydaje mi się, że potwór to stanowczo za mało. Zamknąłem oczy biorąc głęboki oddech. Zimne powietrze idealnie oczyściło mój umysł, a delikatne, padające płatki śniegu odświeżyły moją twarz. Poczułem się trochę lepiej... mimo to wiedziałem jednak, że nie zapomnę tak łatwo o tym, co się stało. Wpatrując się w białe uliczki Takayamy czekałem na partnera, który wyniósł ciało Koichiego w góry otaczające miasto. Dlaczego zrobił to w środku dnia? Takayama jest całkowicie pusta... wszyscy mieszkańcy wyjechali do większych miast lub zwyczajnie wolą w taką pogodę siedzieć w domach. Sanha jest niezwykle szybki i zwinny więc wyniesienie ciała bez zwrócenia na siebie uwagi nie stanowiło dla niego żadnego problemu. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi. Przerażony nawet nie drgnąłem. Bałem się, że to policja, która już zdążyła wpaść na nasz ślad...
- Hej... jest tam ktoś? Eunwoo?- Yoojin? Wypuściłem powietrze, po czym ruszyłem w stronę drzwi, by je otworzyć. W progu stała przerażona dziewczyna, która jak tylko mnie zobaczyła, rzuciła się na mnie mocno mnie przytulając - Boże, nic ci nie jest.
- Co...- przyznam, że byłem w ogromnym szoku.
- Sanha mi o wszystkim powiedział.- w jej oczach stanęły łzy - Mówił, że ciężko zachorowałeś... Za każdym razem jak przyjeżdżałam z Tokio przychodziłam do ciebie, ale on nie chciał mnie wpuszczać mówiąc, że to bardzo poważne...
- Nawet nie wiesz jak bardzo...- westchnąłem podchodząc do kuchenki, na której nastawiłem wodę - Rozgość się.- dziewczyna usiadła przy stole uważnie mi się przyglądając.
- Dowiem się od ciebie co się stało?- zaprzeczyłem jedynie ruchem głowy, zasypując od razu zieloną herbatę - Eunwoo, martwię się...- spojrzałem na Yoojin.
- O mnie?
- Tak... przez ostatnie cztery miesiące nie myślałam o niczym innym.- usiadłem naprzeciwko koleżanki wręczając jej herbatę - Dzięki.
- Yoojin... ja...- westchnąłem bawiąc się palcami - Jak Sanha do was wrócił... jak to wyglądało?
- Nie rozumiem...
- Jak się zachowywał?
- Dlaczego o to pytasz?
- Zmienił mnie...- cisza... czułem się jakby ktoś kierujący tą historią wcisnął stop klatkę. Trwaliśmy w absolutnej ciszy przez dość długą chwilę.
- Nie wiem co powiedzieć...- szepnęła wpatrując się we mnie wielkimi oczyma.
- Mogę cię o coś prosić?
- Nie dam ci się pożreć...
- Nie skrzywdzę cię...- podszedłem do szuflady, w której trzymałem sztućce, po czym wyciągnąłem z niej ogromny nóż kładąc go przed 19-latką - Zabij mnie... sam nie dam rady...
- Co?- Yoojin wstała nie odrywając ode mnie wzroku - Zwariowałeś? Nie zrobię tego.
- Nie chcę krzywdzić ludzi... błagam cię, zrób to.
- Nie!- jej głos nabrał histerycznego tonu.
- Zrozum mnie... nie chcę tak żyć, nie dam rady...
- Nie skrzywdzę cię!
- Yoojin, to jest jedyne wyjście...
- Nie!
- Dlaczego jesteś taka uparta?
- Bo mi na tobie zależy!- otworzyłem szerzej oczy przełykając z trudem ślinę. Po bladej twarzy dziewczyny zaczęły spływać łzy - Kocham cię Eunwoo... Nie zrobię czegoś takiego, przepraszam...
- Yoojin...- sąsiadka podeszła do mnie niepewnym krokiem, po czym przyłożyła dłoń do mojego lodowatego policzka.
- Nie wybaczę temu gnojkowi tego, co ci zrobił...
- To nie tak...
- Ja... przeraża mnie to wszystko, ale nie zostawię cię...- czułem na twarzy jej ciepły, słodki oddech - Przejdziemy przez to razem.- szepnęła nieśmiało mnie całując. W myślach jednak od razu pojawił się obraz Sanha i to, ile dobrego dla mnie zrobił.
- Yoojin...- odsunąłem od siebie dziewczynę biorąc głęboki oddech - Przepraszam, ale nie mogę...
- Jak to?
- Jestem z kimś... przepraszam.
- Co? Nie wspominałeś, że masz dziewczynę...
- Bo nie mam...- szepnąłem czując jak się czerwienię.
- Nic już nie rozu... czekaj... nie mów, że ty i Sanha...- skinąłem jedynie głową - Nie wierzę...
- Yoojin, proszę cię...
- Nie wierzę... mój własny brat odbił mi chłopaka, w którym się zakochałam...- czemu dziewczyny zawsze muszą tak dramatyzować? W sumie też nie czułbym się zbyt fajnie jakby obiekt moich westchnień okazał się być innej orientacji, no ale nie przesadzajmy.
- Proszę cię, niech to zostanie między nami...
- Oczywiście, że zostanie... Jakby ktoś się dowiedział, że chłopak, w którym się zakochałam jest gejem, byłabym wyśmiewana do końca życia... Nie wspominając już o bracie, który również okazał się być pedałem.
- Nie mów tak o nas...
- Przepraszam Eunwoo, ale nie mam szacunku do takich osób.- wziąłem głęboki oddech spoglądając na wzburzoną dziewczynę.
- Jesteś naszym jedynym wsparciem...
- Szczerze mówiąc po tym, czego się właśnie dowiedziałam, jakoś niespecjalnie mnie to interesuje.
- Błagam cię...- drzwi do domu otworzyły się, a w nich stanął uśmiechnięty Sanha.
- Yoojin!- blondyn rzucił się w jej stronę, rzucając się jej na szyję. Yoojin jest podła, a mimo to Sanha nie widzi świata poza nią. Często się kłócą, a ten mały szkodnik jest bardzo o nią zazdrosny, no ale cóż... w końcu to rodzeństwo - Fajnie, że przyjechałaś.
- Odsuń się. 
- Hm?
- Yoojin, proszę cię, przestań.- spojrzałem na nią wymownie, jednak ta jest nieugięta.
- Brzydzę się wami.- powiedziała idąc do wyjścia.
- Yoojin...- zdezorientowany blondyn wyrwał za siostrą, jednak został przez nią skutecznie odepchnięty - Hej...
- Daj spokój Sanha.- podszedłem do chłopaka wtulając go w siebie - Możesz już iść Yoojin.
- Z przyjemnością...- burknęła trzaskając drzwiami. Sanha spojrzał na mnie wielkimi oczyma, w których można było dostrzec ogromne zdziwienie i żal.
- O co jej chodzi?
- Powiedziałem jej o nas.... Przepraszam, ale to tak wynikło z całej sytuacji...
- Oh... jakiej sytuacji?- westchnąłem odwracając wzrok.
- Yoojin powiedziała, że się we mnie zakochała... powiedziałem jej, że nic z tego nie będzie, bo jestem z tobą...
- To dobrze...- szepnął wtulając się we mnie.

*

                   Środek nocy. Mimo to na dworze było dość jasno dzięki kupie zalegającego na ulicach śniegu. Leżałem w łóżku wpatrując się w sufit. Cały czas myślałem o tym czy ludzie, którzy mordują po to by przeżyć rzeczywiście są potworami myślącymi tylko i wyłącznie o sobie i czy osoby homoseksualne faktycznie nie zasługują na jakikolwiek szacunek. Analizując słowa Yoojin dochodzę do wniosku, że społeczeństwo porównuje osoby o innej orientacji do potworów niezasługujących na jakiekolwiek dobro. Westchnąłem zerkając na drzemiącego obok mnie chłopaka. Spał dzisiaj wyjątkowo niespokojnie... co się z nami do cholery dzieje? By go trochę uspokoić wtuliłem się w jego plecy, po czym zacząłem cmokać go po karku.
- Śpij skarbie.- szepnąłem łącząc nasze dłonie. Blondyn wzmocnił uścisk głęboko wzdychając.
- Nie mogę zasnąć.- mówiąc to przekręcił się na plecy patrząc mi w oczy.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem... mam wrażenie, że te wszystkie krzywdy jakich dokonałem przez całe swoje życie, teraz do mnie wracają.
- Nie gadaj głupot.- cmoknąłem go w czoło głaszcząc go po policzku - Mamy teraz po prostu gorszy okres... niedługo wszystko wróci do normy.
- Tak myślisz Hyung?
- Ja to wiem.- uśmiechnąłem się delikatnie patrząc jak jego buźka nabiera rumieńców. Mimo ostatnich, okropnych wydarzeń muszę spiąć tyłek i zacząć opiekować się Sanha. 
- Jesteś taki mądry Eunwoo.
- Wcale nie.
- Jesteś... mam ogromne szczęście, że mam takiego chłopaka.- uśmiechnąłem się nachylając się do niego.
- Kocham cię.- szepnąłem całując go. Drobne ręce chłopaka owinęły się wokół mojej szyi trzymając mnie bardzo kurczowo. Położyłem się między jego nogami nie przerywając tym samym pocałunku. Blondyn uśmiechał się ruszając biodrami - Przestań.- zaśmiałem się całując go po szyi. 
- Czemu mam przestać?- usiadłem ściągając z siebie koszulkę. Gdy rzuciłem ją na ziemię położyłem się na lodowatym ciele partnera patrząc mu głęboko w oczy.
- Bo dzisiaj ja będę dominował.
- Aaaa Hyung.- Sanha zaczerwienił się zakrywając twarz rękoma. Cmoknąłem w nie chłopaka, po czym zacząłem zjeżdżać coraz niżej. Całowałem go po nagiej klatce piersiowej, brzuchu oraz udach, które starał się kurczowo zacisnąć. Zapomniał jednak o tym, że teraz również mam bardzo dużu siły i spokojnie sobie z nim poradzę - Czuję się teraz bezbronny.
- I bardzo dobrze.- zachichotałem zdejmując z niego bokserki. Bez zbędnej gadaniny przeszedłem do rzeczy. Sanha chwycił mnie za włosy wyginając się w łuk. Z jego ust wydobywały się urocze, ciche jęki, które ze wstydu starał się stłumić.
- Eun... Eunwoo...- przyspieszyłem unosząc wzrok na partnera. Wyglądał nieziemsko seksownie. Wyraz jego twarzy podczas orgazmu był nie do opisania. Wystarczył do tego bym poczuł podobny stan bez jakichkolwiek wspomagaczy. Sanha podłożył sobie poduszkę pod głowę, po czym spojrzał na mnie przygryzając wargę - Chodź Hyung.- przytaknąłem rozsmarowując lubrykant, po czym usiadłem między jego nogami. Gdy w niego wchodziłem, czułem przyjemne ciepło i towarzyszące temu cichutkie jęki. Gdy wszedłem do końca, położyłem się na chłopaku czule go całując. Sanha odwzajemniał pocałunki drapiąc mnie delikatnie po plecach i tyle głowy. Nigdy nie czułem się tak dobrze. Chłopak co chwilę słał mi uroczy uśmiech mówiąc, że bardzo mnie kocha. Miałem ochotę pieścić jego niewinne ciałko bez przerwy, do końca życia. W pewnym momencie stwierdził, że chce zmienić pozycję. Ułożył mnie na łóżku, po czym usiadł na mnie poruszając energicznie biodrami. Chwyciłem go w talii z trudem łapiąc oddech. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu. Po chwili oboje doszliśmy głęboko oddychając. Sanha opadł na mnie patrząc na mnie przyćmionym wzrokiem. Uśmiechnąłem się cmokając go - Mógłbym tak codziennie.- zaśmiał się wtulając się we mnie.
- Załatwione skarbie.

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


~

28 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.7 [Takayama]


                        Zwlokłem się z łóżka leniwie się przeciągając. Czuję się jak zombie... nie mam na nic siły, jestem wiecznie zmęczony i pozbawiony jakichkolwiek chęci do życia.
Sanha jeszcze spał leżąc na brzuchu. Pocałowałem go w nagie, lodowate plecy, po czym ruszyłem do kuchni, by przygotować nam śniadanie. Gdy wyjąłem z szafki igły zatrzymałem się na chwilę głęboko wzdychając. Dlaczego w zasadzie to robię? Jakie ja mam z tego korzyści? Karmię chłopaka własną krwią... przez ostatnie tygodnie straciłem jej naprawdę wiele przez co jestem strasznie osłabiony. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie nie pomagać mu. Kocham go... gdybym mu nie pomagał, straciłbym go na zawsze. Usiadłem więc przy stole i wkłuwają się w posiniaczone zgięcie ręki pobrałem kolejną porcję krwi. To tak cholernie boli... Zacisnąłem powieki, spod których po chwili wypłynęły łzy. Nie mam już siły udawać, że wszystko jest w porządku. Jedyną osobą, z którą mogę o tym porozmawiać i która wie jaka jest sytuacja jest Yoojin- siostra 16-latka.
Schowałem potrzebne sprzęty do szafki, a szklankę z krwią wstawiłem do lodówki. Dzisiaj rano gdy jeszcze nie wstałem z łóżka miałem straszną ochotę na tosty z awokado... teraz jednak ochota ta minęła, a moje śniadanie skończyło się na mocnej kawie. Pijąc gorący, gorzki napój spojrzałem na zegarek, który wskazywał 06:32.
- Mam godzinę do wyjścia.- szepnąłem otwierając na oścież okno, które wybiegało na jedną z głównych, jednak mimo to niezwykle spokojnych ulic, po których już biegały starsze osoby, by kupić jak najświeższe warzywa. Do godziny 09:00 ulica ta jest czymś w rodzaju rynku. Można na niej znaleźć stoiska z warzywami, owocami, świeżym mięskiem czy z kwiatami. Po tej godzinie ulica staje się kompletnie pusta. Od czasu do czasu przechadzają się po niej turyści, czasami można spotkać na niej starsze, urocze małżeństwa, jednak tak jak mówiłem, zwykle ulice Takayamy są całkowicie puste co ogromnie mnie cieszy. Na wprost mojego kuchennego okna swoje stoisko ma babcia Sanha, która sprzedaje domowej uprawy warzywa, które no nie powiem... są najlepsze w całym miasteczku. Gdy kobieta mnie zauważyła, uśmiechnęła się serdecznie machając mi. Ukłoniłem się jej proponując kawy, jednak ta podziękowała mówiąc, że stanie jej od niej serce. Zaśmiałem się czując jak lodowate dłonie owijają się wokół mojego pasa. Pospiesznie odsunąłem się od okna spoglądając na niewyspanego blondyna - Czemu już wstałeś?- zdziwiony chłopak przetarł oczy ziewając.
- A co to za powitanie Hyung?
- Przepraszam.- objąłem chłopaka w talii całując go - Czemu nie śpisz?
- Mam szkołę... wprawdzie dopiero na 10:00, ale chciałem jeszcze rano cię zobaczyć.- nie da się go nie kochać. Uśmiechnąłem się delikatnie cmokając go ponownie, jednak tym razem w czoło - O której dzisiaj kończysz wykłady?
- Planowo o 15, ale wykładowczyni prawa sądowego chciała nam zrobić dzisiaj wykład, bo nie może go zrobić w środę.
- Rozumiem.- chłopak westchnął siadając przy stole. Wyjąłem z lodówki wcześniej przygotowaną krew wręczając ją partnerowi.
- Co to za mina?- Sanha milczał wpatrując się w szklankę, jednak jego wzrok dość często uciekał na mnie - Sanha... [włączamy]
- Jakie to uczucie?- zmarszczyłem brwi przekręcając lekko głowę w bok.
- Chyba nie rozumiem...
- Jakie to uczucie ratować nieżyjącą już osobę kosztem własnego zdrowia i życia?- wziąłem głęboki oddech wbijając wzrok w podłogę - Przepraszam...
- Bardzo cię kocham... taka odpowiedź powinna ci wystarczyć.
- Ale...
- To czy przez to umrę czy nie, nie ma dla mnie żadnego znaczenia.- ruszyłem do pokoju, po czym zacząłem wyciągać z szafy części mundurku. W pewnym momencie poczułem szarpnięcie, przez które wylądowałem na łóżku. Sanha usiadł na mnie, po czym zaczął całować mnie po twarzy - Spieszę się... poczekaj do wieczora.- chłopak był nieobecny - Słyszysz? Przestań skarbie.- w pewnym momencie Sanha zerwał ze mnie koszulkę podgryzając mój prawy obojczyk i szyję - Nie rób tego!- zerknąłem na chłopaka... jego oczy były zalane krwią, a twarz stała się bledsza niż zwykle - Sanha...- wtedy też poczułem silne ugryzienie w szyję, które sprawiło, że zacząłem wrzeszczeć jak opętany. Ból był nie do opisania. Sanha trzymał mnie bardzo mocno nie dając mi możliwości jakiegokolwiek ruchu - Przestań!- zacząłem pluć krwią... przez to, że leżałem na plecach, zacząłem się w końcu nią dusić. Moje powieki stały się bardzo ciężkie. Całkowicie opadłem z sił, nie mogąc walczyć dalej z partnerem. W pewnym momencie Sanha spojrzał na mnie z tym samym wyrazem dziecięcej, uroczej buźki.
- Błagam, wybacz mi Hyung...- to były ostatnie słowa jakie usłyszałem tamtego dnia...

*

        Obudziłem się. Gdy zerknąłem przez okno ujrzałem całkowitą ciemność.
- Jeszcze noc, jak dobrze.- szepnąłem wskakując w kapcie. Powolnym krokiem ruszyłem do łazienki, by załatwić swoją fizjologiczną potrzebę. Dziwne... zwykle musiałem podświetlać sobie drogę telefonem... tym razem doszedłem do łazienki nie obijając się przy okazji o każdy możliwy mebel. Po wejściu do łazienki spojrzałem na zegar wiszący nad lustrem... dochodziła 02:00 w nocy - Co...- spojrzałem na siebie w lustrze. Moja twarz nabrała młodzieńczej sprężystości, a fioletowe sińce pod oczami po prostu zniknęły. Czułem jednak, że jest to wina nocnego mroku. Wiedziałem, że gdy rano spojrzę w to samo lustro, znów ujrzę swoją fioletową, wymęczoną twarz. Spuściłem wodę wracając bez żadnych problemów do łóżka, w którym po dotknięciu cieplutkiej pościeli od razu zasnąłem.
- Eunwoo...- czułem jak Sanha głaszcze mnie po ramieniu. Uśmiechnąłem się przekręcając się na plecy.
- Heeej.- przyłożyłem dłoń do jego policzka, delikatnie go po nim głaszcząc. Dziwne... przez tą noc okropnie się za nim stęskniłem - Czuję jakbym nie widział cię kilka lat.- zaśmiałem się cmokając go. Sanha uśmiechnął się nerwowo, po czym zatopił się w zagłębieniu mojej szyi całując je - Sanhaaaa... muszę wstawać na uczelnię.
- Dzisiaj jest sobota.- szepnął niepewnie na mnie spoglądając.
- Poważnie? Jestem pewien, że miałem iść dzisiaj na zajęcia.- ten dzieciak jest tak piękny. Uwielbiam gdy patrzy na mnie w ten sposób - To co? Jak rozpoczniemy ten weekend?
- Sam nie wiem od czego zacząć...
- Mmm co jest z tobą?- czuję jakbym odżył... znów czuję się pełen energii i chęci do życia. 
- Hyung, ja...
- Później porozmawiamy.- przyciągnąłem do siebie 16-latka namiętnie go całując - Kiedy się ostatnio tak całowaliśmy?- zapytałem między pocałunkami szeroko się uśmiechając.
- No już jakiś... jakiś czas temu.
- Mmm...- cmoknąłem blondyna spoglądając na niego - Założyłeś aparat? Kiedy?
- Jakiś czas temu...- szepnął wstając z łóżka. 
- Poważnie?... musiałem być nieźle zajęty uczelnią.- chłopak przytaknął idąc w stronę salonu - Sanha.
- Tak?
- Uśmiechnij się.- blondyn uśmiechnął się prezentując urocze druciki znajdujące się na jego zębach - Ooo jak słodko wyglądasz.- zerwałem się z łóżka podbiegając do partnera, po czym zawiesiłem się na jego barkach - Wiesz co?
- Co takiego?
- Od rana czuję się jakoś dziwnie.
- To znaczy jak?
- Mam masę energii, co jest naprawdę dziwne.- cmoknąłem go w policzek podbiegając do lodówki - Ale jestem głodny.- mówiąc to wyciągnąłem z niej pierwszą, lepszą rzecz, wpakowując ją sobie do ust. Po chwili jednak poczułem jak mnie mdli, przez co w podskokach poleciałem do łazienki wymiotując. Umyłem twarz spoglądając ponownie w lustro... noc jednak mnie nie zmyliła. Naprawdę moja twarz wygląda tak jak kiedyś... jest perfekcyjnie gładka, bez oznak zmęczenia i wyniszczenia organizmu - Aishhh przepraszam... musiałem coś wczoraj zje...- otworzyłem szeroko oczy spoglądając w okno - Ty też to widzisz?- blondyn skinął jedynie głową. Za oknem padał śnieg, a jego gruba, puchata warstwa zalegała na ulicach Takayamy - Śnieg we wrześniu?
- Mamy grudzień...- oniemiałem. Spojrzałem na Sanha, który nerwowo bawił się palcami.
- Co takiego...
- Hyung...
- Poczekaj...- podszedłem do stołu, przy którym siedział 16-latek - Moja twarz znów wygląda jak u normalnego, zdrowego człowieka... wymiotuję po zwykłym jedzeniu... doskonale widzę w ciemnościach, a dzisiaj rano po zobaczeniu cię miałem wrażenie, że nie widziałem cię dobre kilka lat...- czułem jak ból i strach rozsadzają mnie od środka - Jaki mamy rok...
- 2016.... spałeś cztery miesiące...
- Jak to spałem? Sanha, ty.... nie...
- Wybacz mi...- szepnął zaciskając ze strachu dłonie w pięści. Osunąłem się na ziemię nie wiedząc co mam powiedzieć - Nie miałem wyboru, zrozum... jest mi tak bardzo wstyd...
- Jak... jak mogłeś...
- Zrobiłem to, bo cię kocham...
- Nie chciałem tego! Jak mogłeś?!- Sanha wybuchł płaczem siadając na przeciwko mnie.
- Cztery miesiące temu... jakbyś nadal mnie karmił, zostałoby ci kilka dni życia... byłeś strasznie wyczerpany... Gdybym cię nie zmienił, dawno bym cię stracił.- chłopak wziął głęboki oddech chcąc pogłaskać mnie po twarzy - Zrobiłem to bo bałem się cię stracić...
- To cię nie usprawiedliwia!- odepchnąłem go wstając dość chwiejnie - Cztery miesiące... co z moją uczelnią?! Z rodziną?!... Sanha, czy ty wiesz co zrobiłeś?!- blondyn zamilkł spuszczając głowę w dół - Dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś?! 
- Eunwoo...- miałem ochotę wykrzyczeć mu prosto w twarz, że go nienawidzę, jednak wiedziałem, że teraz tkwimy w tym bagnie razem i że musimy się nawzajem wspierać - Bardzo cię przepraszam... kocham cię tak mocno, że nie wyobrażałem sobie utraty ciebie...
- Sanha...- po moich policzkach popłynęły łzy.
- Wziąłem ci dziekankę... rodzinie powiedziałem, że bardzo dużo się uczysz i jak tylko zdasz wszystkie egzaminy to ich odwiedzisz... Przepraszam...- skinąłem głową wycierając mokre policzki.
- Boję się... 
- Będę przy tobie cały czas.- Sanha podszedł do mnie niepewnie mnie obejmując. Wtuliłem się w niego szlochając - Nie pozwolę żebyś się bał i czuł się źle... Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...- spojrzałem na niego nadal nie dopuszczając do siebie myśli związanej z tym, co się właśnie stało.
- Uratowałeś mnie tym przed ostateczną śmiercią?
- Twoja śmierć przypisana była na 21 września... Gdybym cię wtedy nie zamienił...
- Rozumiem..- wtuliłem się w niego powoli przypominając sobie, co właściwie się stało. Szykowałem się do wyjścia na uczelnię. Sanha rzucił się na mnie gryząc mnie w szyję... Tamtego dnia zapadłem w 4-miesięczny sen... To dla mnie niepojęte... Zanim zrozumiem jak będzie teraz wyglądać moje życie, zdążę się już zestarzeć i wychowywać dzieci Yoojin.
- Przepraszam Eunwoo...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Czy ktoś z Was wybiera się na Zlot Fanów K-pop'u, który jest organizowany 13.08.2016 w Krakowie? Spotykamy się pod Galerią Krakowską o 11:45, skąd tłumem przejdziemy na Krakowski Rynek. Start o godzinie 12:00! Zlot ma trwać do godziny 17:00, po którym odbędzie się after party w klubie Amnesia. Wejście na imprezę od godziny 19:00!
Zapraszam skarby!~ 

25 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.6 [Takayama]



- Wyglądam strasznie...- szepnąłem patrząc na swoje lustrzane odbicie. Właśnie wziąłem wieczorny prysznic, gdzie zaraz po nim stanąłem przed lustrem, by obejrzeć swoje ciało. Jest na nim masa krwiaków i fioletowych siniaków po ugryzieniach Sanha. Jakiś czas temu obiecałem jednak Yoojin, że nie pozwolę chłopakowi krzywdzić mieszkańców Takayamy i że jedynym dla niego pożywieniem będę ja... tak też się dzieje, a ja coraz bardziej nie mam na to wszystko siły.
- Hyuuung... długo jeszcze?- pukanie do drzwi zwiastujące zniecierpliwienie Sanha.
- Nie, już wychodzę.- narzuciłem na siebie bokserki oraz białką koszulkę, po czym otworzyłem drzwi.
- Eunwoo...- ta mina. Westchnąłem przytakując, po czym skierowałem się w stronę sypialni, w której położyłem się na łóżku. Blondyn usiadł nade mną podciągając mój t-shirt - Przepraszam.- szepnął wgryzając się w mój posiniaczony brzuch. Zacisnąłem powieki łapiąc się kurczowo pościeli. Mam na sobie dziesiątki siniaków spowodowanych ugryzieniami, ale mimo to raczej nigdy nie przywyknę do tego okropnego bólu.
- Sanha...- jęknąłem czując jak do oczu napływają mi łzy. Chłopak mruknął przerywając "posiłek". Gdy się podniósł, wytarł dokładnie usta spoglądając na mnie - Dzisiaj wgryzłeś się wyjątkowo mocno.- starałem się przykryć ból sztucznym uśmiechem, ale niesforna łza, która wypłynęła z mojego oka wszystko zdradziła.
- Wybacz mi...- szepnął chłopak spuszczając głowę - Powinienem znaleźć do jedzenia kogoś innego.
- Nie pozwalam ci na to.- opuściłem koszulkę głaszcząc partnera po głowie - Chodź się przytulić.
- Nie zasłużyłem.- uśmiechnąłem się ciągnąc na siebie blondyna. Gdy jego głowa spoczęła na mojej klatce piersiowej, podłożyłem sobie kilka poduszek spoglądając na niego.
- Daj buzi aniołku.- ten jednak cmoknął mnie jedynie w kącik ust - Sanha...
- Moje ugryzienia bardzo bolą?
- Hm? Czemu o to pytasz?
- Tak czy nie?... tylko szczerze.
- Bolą, ale są do zniesienia... nie przejmuj się. 
- Nie chcę cię krzywdzić...- nastolatek westchnął głaszcząc mnie po klatce piersiowej - Bez tego jednak zniknę na dobre, a chcę być z tobą tak długo jak to możliwe...
- Sanha...- westchnąłem łąpiąc go za podbródek, czym zmusiłem go do spojrzenia mi w oczy - Jeśli nie daj Boże coś ci się stanie i... umrzesz... możesz być pewien, że pociągniesz mnie za sobą.
- Co ty wygadujesz Hyung...
- Nie potrafiłbym teraz bez ciebie żyć. 
- Ale...
- Kocham cię durniu, zrozum to.- Sanha uśmiechnął się lekko, po czym czule mnie pocałował.
- Też cię kocham, ale nie chcę żebyś przeze mnie cierpiał.
- Nie rozmawiajmy już o tym.- przyciągnąłem do siebie partnera zatapiając się w jego słodkich wargach. Sanha odwzajemniał pocałunki mrucząc jak zadowolony kocur. Gdzie ja miałem oczy prowadzając się do tej pory z dziewczynami? Dopiero przy tym klusku czuję się spełniony i naprawdę szczęśliwy. Ułożyłem chłopaka na plecach, całując jego lodowatą szyję i obojczyki. Blondyn pojękiwał ciągnąc mnie delikatnie za włosy. Robiło mi się naprawdę gorąco... tradycyjnie do czasu.
- Ja otworzę.- westchnąłem spoglądając na uśmiechniętego 16-latka, który zerwał się z łóżka.
- Kotek, daj spokój... zajmijmy się teraz sobą. 
- Cierpliwości Hyung... obiecuję, że będzie warto trochę czekać.- wiem to... uśmiechnąłem się wpatrując się w sufit. Po chwili jednak usłyszałem głos chłopaka - Eunwoo, masz gościa!- ja i gość? Dziwne... Zwlokłem się z łóżka, zapominając o tym, że idę z odkrytymi nogami i ramionami, gdzie mam pełno krwiaków i śladów po zębach. W progu stał mój kolega z uczelni. Właśnie! Trochę czasu już minęło, a ja od dwóch tygodni jestem studentem... zapomniałem się pochwalić.
- Hej Koichi... co ty tutaj robisz?- naprawdę zdziwiłem się jego wizytą, gdyż chłopak mieszka w akademiku obok uczelni, a jak wiecie, studiuję w innym mieście - Wejdź do środka.
- Hej...- przystojny brunet wszedł do mieszkania uważnie obserwując Sanha - To... twój współlokator?
- Współlokator, właściciel tego domu i mój chłopak.- powiedziałem dumnie patrząc jak Sanha uroczo się czerwieni - Chcesz coś pić? Pewnie jesteś zmęczony.
- Przywiozłem coś ze sobą.- z niewielkiej walizki chłopak wyciągnął największą, dostępną butelkę sake. Zacisnąłem powieki klepiąc się w czoło.
- Który dzisiaj?
- 16 wrzesień.
- Aishhh... no tak... przepraszam, zapomniałem o tym.- zapomniałem, że umawiałem się na dzisiaj z Koichim na picie. Miał przyjechać do mnie na weekend... dzisiaj piątek więc wszystko się zgadza.
- Żaden problem... mam nadzieję, że to nadal aktualne.
- Pewnie, że tak... rozgość się.
- Hyung, o co chodzi?
- Ah tak.- odciągnąłem blondyna na bok cmokając go w czoło - Koichi miał wpaść do mnie w ten weekend, ale tak byłem zajęty tobą, że całkowicie o tym zapomniałem. 
- Winisz mnie?- zapytał przestraszony otwierając szeroko oczy.
- Nie, absolutnie... przepraszam jeśli to tak zabrzmiało.
- W porządku.- blondyn westchnął zerkając na Koichiego - Mam się usunąć z mieszkania?
- Zwariowałeś? Spędzisz ten weekend z nami... ze mną skarbie, jasne?- zakończyłem wypowiedź delikatnym pocałunkiem, po czym podszedłem do kolegi - Już daje kieliszki i... Sanha mamy jeszcze jakieś przekąski?
- Tak Hyung... są w szafce obok lodówki.- przyniosłem potrzebne rzeczy, po czym zasiedliśmy wokół niskiego stolika polewając sobie alkoholu.
- Nie wspominałeś, że jesteś gejem.- poczułem jak robi mi się gorąco. Lekko speszony spojrzałem na kolegę uśmiechając się.
- A ty trąbisz o tym, że jesteś hetero? Zazwyczaj takie rzeczy trzyma się dla siebie.- sprostowałem unosząc kieliszek - Za co pijemy?
- Za wasze udane studia.- odpowiedział Sanha uśmiechając się. Alkohol wchodził nam bardzo szybko, jednak z czasem zacząłem zauważać, że mój chłopak nie czuje się zbyt dobrze. Przeprosiłem więc kolegę prowadząc blondyna do sypialni.
- Co się dzieje?
- Kręci mi się w głowie.
- No troszkę wypiłeś.- westchnąłem kładąc go na łóżku, po czym podszedłem do okna by je otworzyć - A ja durny tego nie przypilnowałem...
- Jestem duży, mogłem sam przestać... ale teraz po tym alkoholu czuję się taki wiesz... że mogę podbić świat.- zaśmiałem się cmokając go w nos.
- Prześpij się mój władco, to zrobi ci się lepiej. 
- Wracasz do niego?
- Mhm.- zgasiłem światło idąc w stronę drzwi.
- Eunwoo...
- Tak?
- Uważaj na niego.- zmarszczyłem brwi, po czym skinąłem głową.
- Dobrze... za jakiś czas do ciebie wpadnę.- zamknąłem za sobą drzwi biorąc głęboki oddech. Spojrzałem na siedzącego przy stole kolegę, który otwierał kolejną butelkę sake - Twardy z ciebie zawodnik.- Koichi spojrzał na mnie śmiejąc się.
- Lubię się czasami napić.
- Czasami?- usiadłem obok niego unosząc kieliszek - Musisz pić dość często skoro jesteś taki wprawiony.- brunet westchnął spoglądając na mnie.
- Eunwoo... możemy szczerze pogadać?- oho... czyżby miał problem z alkoholem i chciał się wygadać?
- Jasne... o co chodzi?
- Nie chcę wyjść na wścibskiego czy coś, ale... jesteś szczęśliwy z tym dzieciakiem?- zamurowało mnie.
- Oczywiście, że tak... dlaczego o to pytasz?
- Te siniaki na twoim ciele... on je zrobił?- myśl Eunwoo... jak teraz z tego wybrnąć?
- Tak... ale sam tego chciałem.
- Co takiego?
- Sanha wygląda jak aniołek, ale drzemie w nim prawdziwy zwierzak... wiesz co mam na myśli.
- Nie do końca...- odpowiedział zdziwiony unosząc kieliszek.
- Podgryzanie mnie podczas seksu to jego fetysz.- mogłem się tego spodziewać. Koichi wypluł przed siebie zawartość kieliszka otwierając przy tym szeroko oczy.
- Ile on ma lat...
- 16.
- I on dominuje? Znaczy... on już w ogóle wie co to seks?
- Koichi...- parsknąłem śmiechem wycierając zapluty stolik.
- No tak, to nie moja sprawa... ale żeby aż tak się w ciebie wgryzać...
- Nawet nie wiesz jakie to podniecające.- mruknąłem wlewając w siebie kieliszek sake. Piło nam się naprawdę przyjemnie... mieliśmy wiele tematów do rozmów... cieszyłem się, że mam z kolegą z uczelni tyle wspólnego - I jak... się trzymasz?- czknąłem spoglądając na telefon... dochodziła 3 w nocy.
- Nie wiem jak się nazywam.- zaśmiałem się siadając bliżej chłopaka, po czym wskazałem na stolik.
- Patrz... wypiliśmy pięć butelek sake.- oparłem się o niego zamykając oczy. Czułem się naprawdę senny.
- Nigdy więcej.- podsumował ciągnąc mnie za sobą na ziemię. Nie protestowałem... położyłem głowę na jego klatce piersiowej natychmiast zasypiając.

*

- Hyung...- poczułem na policzku lodowatą dłoń. Otworzyłem oczy spoglądając na kucającego obok mnie Sanha.
- Moja głowa...- jęknąłem łapiąc się za nią.
- Proszę.- blondyn wręczył mi szklankę wody z cytryną oraz proszki na ból głowy.
- Dzięki.- usiadłem pospiesznie ja zażywając - A ty jak się czujesz?
- Dobrze.- Sanha wstał, po czym zaczął sprzątać puste butelki. Spojrzałem na śpiącego jeszcze kolegę... nie chciałem go budzić. Wstałem podchodząc do mojego skarba.
- Chodź, przytulę cię.
- Dlaczego spałeś z nim, a nie ze mną?- automatycznie oprzytomniałem. 
- O czym ty mówisz?
- Czemu w nocy nie przyszedłeś do mnie tylko spałeś z nim? 
- Skarbie... nie miałem siły dojść do pokoju.
- Doszło do czegoś między wami?
- Przestań.- złapałem chłopaka za ręce uważnie mu się przyglądając - Nie zdradziłbym cię.
- Na pewno?
- Przysięgam ci to.- nastolatek skinął głową wzdychając - Wierzysz mi?
- Tak... wykąp się, a ja tu posprzątam.
- Sanha...- blondyn złapał mnie za twarz wbijając się w moje usta. Całował mnie bardzo zachłannie - Hej...
- Jesteś mój... tylko mój...- po tych słowach puścił mnie zabierając się za porządki. Zdezorientowany ruszyłem do łazienki by wziąć prysznic. Nie wiedziałem, że z Sanha taki zazdrośnik. Z jednej strony to fajne, że chce mieć mnie tylko dla siebie... to znaczy, że naprawdę mnie kocha. Z drugiej jednak strony zachował się dość brutalnie w stosunku do mnie, co niezbyt mi się spodobało - Masz się od niego odwalić.- hm? Zakręciłem wodę nasłuchując rozmowę Sanha z Koichim... musiał go zazdrośnik obudzić.
- O czym ty dzieciaku mówisz?
- O tym, że on jest mój... nie przeciągniesz go na swoją stronę.
- Eunwoo ma swój rozum... w końcu sam zrozumie, że się przy tobie marnuje.- cisza. Przestraszony zacząłem się pospiesznie ubierać.
- Na twoim miejscu bym na siebie uważał...- gdy wyszedłem z łazienki ujrzałem uśmiechniętą buźkę Sanha, który kończył sprzątanie salonu - Już jest czysto Hyung.
- Dziękuję...- szepnąłem spoglądając na kolegę - Co chcesz na śnia...
- W zasadzie to ja już będę spadał.- zdziwiony zerknąłem na cwaniacki uśmiech malujący się na twarzy partnera.
- Dlaczego?
- Przypomniało mi się, że mam zaległy projekt do zrobienia... wiesz który?
- Nie...
- Z podstawowych zasad prawa... ten, który oddałeś na drugi dzień po zadaniu go.
- Mhm... z tego co wiem był dla chętnych.
- Właśnie jestem chętny.- Koichi wstał zbierając swoje rzeczy.
- Koichi...
- Do poniedziałku Eunwoo.- brunet posłał mi uśmiech, po czym opuścił moje mieszkanie. Westchnąłem spoglądając na Sanha.
- Co to miało być?
- Nie wiem... może się źle czuje czy coś.
- Naprawdę jesteś o mnie aż tak zazdrosny?- chłopak spoważniał uważnie mi się przyglądając - Sanha zrozum, że ja też chcę mieć znajomych... 
- Rozumiem, ale on nie miał w stosunku do ciebie dobrych intencji.
- Że co? Sanha, co się z tobą do cholery dzieje?
- Chciał mi cię zabrać... czuję takie rzeczy.- wziąłem głęboki oddech by nie wybuchnąć. Naprawdę miałem już tego dosyć.
- Skoro czujesz takie rzeczy, to powinieneś też wiedzieć, że jestem ci wierny i że cię z nikim nie zdradzę...
- Wiem to, jednak nie ufam osobom, które się koło ciebie kręcą.
- Sanha...
- Zrozum mnie Hyung...- blondyn podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce - Kocham cię i mam tylko ciebie... boję się, że cię stracę.- wtuliłem w siebie partnera wzdychając - Przepraszam.
- Już dobrze, ale obiecaj mi, że jak mnie z kimś zobaczysz, nie będziesz odstawiał takich szopek.
- Postaram się...- cmoknąłem go w głowę głaszcząc go po plecach. Po kilku sekundach jednak zdjąłem koszulkę lekko się uśmiechając... wiedziałem, że musi zjeść... w sumie to już jego pora.
- Jedz i pomyśl co chcesz dzisiaj robić.
- Eunwoo...
- Hm?
- Ja już tak nie mogę...- zmarszczyłem brwi uważnie mu się przyglądając.
- Co ty mówisz...
- Mam dość krzywdzenia cię.
- Daj spokój, już przerabialiśmy ten temat dziesiątki razy.
- Nie chcę...
- Masz jeść do cholery...- czułem, że zaraz wybuchnę. Wkurza mnie to, że moja krew jest jedynym pokarmem chłopaka, dzięki któremu "żyje"... jeśli przestałby ją pić, zniknąłby na dobre - Słyszysz?- blondyn pokręcił jedynie przecząco głową - Jedz! nie mogę cię stracić idioto!- Sanha otworzył szeroko oczy robiąc krok w tył - Przepraszam... nie powinienem był tak krzyczeć...- poszedłem do kuchni, w której trzymałem potrzebny sprzęt do pobierania krwi. Usiadłem przy stole, po czym wkłuwając się w żyłę, zacząłem zdobywać pokarm dla chłopaka. Sanha stanął w drzwiach uważnie mi się przyglądając.
- Co to jest?- zapytał cicho.
- Chodzi ci głównie o to, że nie chcesz mnie gryźć, tak?
- To też... wyglądasz okropnie...
- To od dzisiaj będę ci dawał krew w ten sposób.- przelałem krew do szklanki wręczając ją chłopakowi - Smacznego.
- Eunwoo...
- Pij...- blondyn westchnął wypijając krew do końca.
- Dziękuję...- uśmiechnąłem się przygotowując kolejne porcje. Jest mi tak słabo, że ledwo widzę na oczy, ale dla tego dzieciaka jestem w stanie zrobić wszystko...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


22 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.5 [Takayama]



              Od naszej wspólnie spędzonej nocy minął tydzień. Przez równe siedem dni nie widziałem Sanha. Każda próba spotkania się z nim szła na marne. Za każdym razem gdy do niego dzwoniłem, jego telefon milczał. Jego rodzina za każdym razem wciska mi bajeczkę, że Sanha nie ma w domu i że nie mają pojęcia dokąd poszedł. Tęsknię za nim i chciałbym wyjaśnić z nim kilka spraw. 
            Spojrzałem na zegarek, na którym dochodziła 21. Zrezygnowany narzuciłem na siebie bluzę, po czym wyszedłem na spacer na ulice Takayamy. Jest tyle tematów, które nie dają mi spokoju i o których musiałem pomyśleć. To że Sanha nie żyje, a nadal normalnie funkcjonuje jest moim tematem numer jeden, jednak po tym co stało się tydzień temu zacząłem się również poważnie zastanawiać nad swoją orientacją. Miałem w swoim 19-letnim życiu jedną dziewczynę, z którą byłem przez prawie dwa lata. Przed nią jednak gdy chodziłem na imprezy, często wracałem do mieszkania z jakąś przypadkową, pijaną panienką. Ogólnie rzecz biorąc współżycie rozpocząłem w wieku 15 lat. Jak tak teraz o tym myślę, to trochę się pospieszyłem, no ale cóż... czasu już nie cofnę. Przynajmniej teraz, jak jestem już starszy i dojrzalszy powinienem wiedzieć kim tak naprawdę jestem i z kim chcę wiązać swoją przyszłość. Przez Sanha skłaniam się ku byciu gejem i teraz z upływem lat nie widzę w tym nic złego. Było mi z nim naprawdę dobrze... w jego objęciach czułem się niezwykle bezpiecznie, jego bliskość sprawiała, że nie pragnąłem niczego innego poza nim. Gdzie się teraz podziewa ten dzieciak... 
         Przechodząc przez most Nakabashi poczułem się obserwowany. Słyszałem za sobą ciche kroki i ciężki oddech. Lekko wystraszony zatrzymałem się odwracając się niepewnie do tyłu. Ujrzałem stojącego za sobą przyjaciela Sanha, 18-letniego Hideshi.
- Hej... ale mnie wystraszyłeś.- uśmiechnąłem się w stronę chłopaka, jednak ten nawet nie drgnął - Wszystko okej? Nie boisz się chodzić sam po nocy?
- Nie mam czego się bać... za to gdybym był tobą, dawno bym już uciekał...
- Słucham?- wzrok kolegi był nieobecny, a z ust toczyła się piana... wyglądało to strasznie - Hideshi... potrzebujesz pomocy?- bałem się... most był totalnie nieoświetlony, a do tego wszystkiego zerwał się potworny wiatr przyprawiający mnie o gęsią skórkę - Zadzwonię po pana Mori...- pan Mori jest najlepszym, prywatnym lekarzem w Takayamie, na którego zawsze można liczyć.
- Odłóż ten telefon...
- Naprawdę lepiej będzie jak zobaczy cię lekarz.
- Nie potrzebuję lekarza, nie rozumiesz?!- chłopak znalazł się przy mnie w ułamku sekundy, powalając mnie na ziemię. Siedział na mnie okrakiem uniemożliwiając mi poruszanie się - Jestem głodny.- otworzyłem szeroko usta bojąc się pisnąć choć słówko. 
- Ty... ty też?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie chciałem umierać... Chłopak wyglądał jakby nie jadł od kilku dni i gdyby tylko spróbował mojej krwi, mógłby już się nie pohamować.
- Zeżrę cię jak robala.
- Nie... Hideshi, błagam cię.- chciałem się wyrwać, jednak kolega był dużo silniejszy ode mnie. Gdy ten zaczął się do mnie schylać, zacisnąłem powieki z trudem łapiąc powietrze.
- Zabrałeś mi Sanha.- mruknął przejeżdżając językiem po mojej szyi. Czułem jak po policzkach spływają mi słone łzy.
- O czym ty mówisz?
- Byliśmy razem, a on zostawił mnie dla ciebie... dla żywego człowieka... to takie żałosne.
- Co? Hideshi, ja... ja o tym nie wiedziałem...- szarpnąłem ręką, jednak ta została wykręcona przez chłopaka. Krzyknąłem spoglądając na niego błagalnym wzrokiem - Błagam cię... naprawdę nie wiedziałem...
- Teraz to już mało istotne.- warknął wgryzając się w mój obojczyk. Wrzasnąłem starając się wyrwać, jednak z sekundy na sekundę coraz bardziej brakowało mi siły. Minęła dosłownie chwila, bym powoli zaczął tracić przytomność. Oczy zaczęły zachodzić mgłą, przez którą rozmazywała mi się postać napastnika. W pewnym momencie coś zrzuciło ze mnie Hideshiego. Poczułem szarpnięcie i nagłą ulgę. Zauważyłem Sanha, który powalił chłopaka na ziemię przytrzymując go własnym ciałem.
- Sanha...- szepnąłem zamykając oczy. Cieszyłem się, że go widzę... wiedziałem, że nic mu się nie stało przez ostatni tydzień. Chciałem wstać, podejść do niego i go przytulić, ale osłabienie trzymało mnie kurczowo na ziemi.
- Jak mogłeś mu to zrobić?!- nie miałem siły by otworzyć powieki i spojrzeć na mojego blond aniołka. 
- Sam się o to prosił! Zabrał mi ciebie!
- Jesteś żałosny... obiecaliście, że go nie tkniecie!
- Nie daruję mu tego, że się z tobą przespał!- słyszałem coraz większy szum, po którym ogarnęła mnie absolutna cisza. 

*

- Eunwoo...- delikatne, lodowate palce wodziły po mojej twarzy. Doskonale znałem ten dotyk. Uniosłem lekko prawą dłoń łapiąc za rękę siedzącego nade mną przyjaciela. Gdy otworzyłem powieki, ujrzałem zawinięty w bandaże i opaskę uciskową lewy nadgarstek... no tak... w końcu został wykręcony - Eunwoo.- blondyn odetchnął z ulgą całując mnie w czoło - Boże, nic ci nie jest.
- Tęskniłem za tobą.- szepnąłem lekko się uśmiechając. Normalny człowiek zacząłby wypytywać o zaistniałą sytuację, jednak słowa tęsknoty przyszły mi na myśl jako pierwsze. Twarz Sanha zmieniła swój dotychczasowy wyraz. Patrząc na mnie z jego oczu zaczęły wypływać łzy, a usta drżały broniąc się przed wybuchem żalu - Sanha...
- Tak mi przykro Hyung... starałem się cię bronić, ale nie dałem rady... Hideshi już dużo silniejszy ode mnie...
- Sanha...
- Nadal jesteś żywy... znaczy... nic poważnego ci nie zrobił poza zranieniem twojego nadgarstka... Eunwoo, tak mi przykro... Wybacz mi, błagam cię.
- Cii... uspokój się, proszę cię.- usiadłem lekko się krzywiąc, po czym spojrzałem na zapłakaną twarz przyjaciela - Pocałuj mnie.
- Co takiego?- blond słodyczka wytarła łzy uważnie mi się przyglądając.
- Nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem przez ten ostatni tydzień.
- Hyung, ale ty... nie jesteś gejem... nie chcę cię krzywdzić zmuszaniem cię do czegoś.
- Ostatnio sobie coś uświadomiłem.
- Co takiego?
- Zakochałem się w tobie Sanha.- nie sądziłem, że przyjdzie mi to z taką łatwością. Twarz przyjaciela nabrała rumieńców, a kąciki ust uniosły się lekko ku górze. 
- We mnie?... naprawdę?- uśmiechnąłem się przyciągając go do siebie, po czym czule go pocałowałem.
- Czy taka odpowiedź cię zadowala?- chłopak uśmiechnął się, po czym mocno mnie w siebie wtulił. Jak na osobę, która nie żyje ma w sobie mnóstwo siły - To boli głupku.
- Przepraszam... bardzo cię przepraszam.- podekscytowany Sanha puścił mnie szeroko się uśmiechając - Po prostu tak się cieszę.- zaśmiałem się głaszcząc go po głowie.
- Sanha... moglibyśmy szczerze porozmawiać?
- Tak... myślę, że tak.- posadziłem go koło siebie wzdychając.
- Sam nie wiem od czego zacząć...
- Zadawaj pytania, a ja będę odpowiadał... tak będzie najprościej.- uśmiechnąłem się masując obolały nadgarstek.
- No dobrze, to... rzeczywiście zostawiłeś dla mnie Hideshiego? 
- Tak... zakochałem się w tobie odkąd cię poznałem... Hideshi to zły partner, a byłem z nim tylko dlatego, że...- Sanha zamilkł odwracając wzrok.
- Dlaczego z nim byłeś?- zapytałem uprzejmie łapiąc go za lodowatą dłoń.
- Czułem się samotny... strasznie samotny... Moja własna rodzina odwróciła się ode mnie po tym jak zacząłem krzywdzić Yoojin... Wiesz... wszyscy uważali mnie za potwora i z początku dużo osób się mnie bało. Później wpadłem na Hideshiego i jego kolegów... 
- Na pewno chcesz mi o tym opowiedzieć?- widziałem, że blondyn potwornie się męczy.
- Tak... chcę być z tobą szczery.- uśmiechnąłem się całując go w głowę - Hideshi z początku bardzo się mną opiekował więc opowiedziałem mu o sobie całą prawdę. Tak mu się to spodobało, że chciał być taki jak ja... zmieniłem go... wtedy bardzo się zmienił, oczywiście na gorsze...- zmarszczyłem brwi uważnie mu się przyglądając.
- Zmieniłeś go?... jak?... Samo ugryzienie nie wystarczy?
- Nie Eunwoo... nie jestem wampirem.- chłopak uśmiechnął się - To tak jak ty jesz jabłka... czy ugryzienie go wystarczy do tego by zmienić go w człowieka?
- No nie.
- No właśnie... ludzka krew jest dla mnie czymś w rodzaju pokarmu, tak jak dla ciebie warzywa czy inne rzeczy. Ona po prostu daje mi siłę.
- Rozumiem.- westchnąłem głaszcząc kciukiem jego dłoń - Czyli jeśli nie żywiłbyś się ludzką krwią...
- To zginąłbym na dobre.
- No dobrze, a... w takim razie jak to się stało, że...
- Ożyłem? Wstałem z grobu, wróciłem do domu i nadal "żyję" i się starzeję?- skinąłem jedynie głową - Nie mam pojęcia Hyung jak to się stało... naprawdę nie wiem.
- Mogę zadać jeszcze jedno pytanie?
- Pewnie.
- Jak... jak zmieniasz ludzi w osoby.... nie chcę cię urazić, ale... jak zmieniasz ludzi w osoby... nieżyjące?- czułem się jak kretyn, ale nie wiedziałem jak poprawnie mam formować te pytania.
- Wystarczy, że długo z nimi obcuję.
- Nie rozumiem.
- Wystarczy stosunek, pocałunek, wymiana mojej krwi z krwią osoby żyjącej.
- Co takiego? Zaczekaj...- wstałem starając się pozbierać myśli - Chcesz mi powiedzieć, że po tym jak się kochaliśmy to... ja już teoretycznie nie żyję?
- Nieee... nie Eunwoo, to nie tak.
- A jak?
- Wiem kiedy przestać... nic ci nie zrobię... no chybaże będziesz tego chciał...
- Nie Sanha... zaraz... mam jeszcze jedno pytanie.
- Słucham.
- Skoro nie żyjesz, a... starzejesz się jak normalny człowiek, to jaki to ma sens? I... jak już przyjdzie twój kres to... jak umrzesz?- widziałem zakłopotanie na twarzy partnera - Sanha...
- Nie wiem... właśnie najgorsze jest to, że nie mam pojęcia co później mnie czeka...- westchnąłem wtulając w siebie chłopaka.
- Przepraszam... nigdy nie wiem kiedy się zamknąć...
- Nic się nie stało... a jak myślisz Hyung?- blondyn spojrzał na mnie psimi oczyma - Trafię w takie miejsce jak niebo? Czy za te wszystkie złe rzeczy trafię do czegoś w rodzaju piekła? Boję się...
- Jesteś dobrą osobą Sanha... Jestem pewien, że trafisz w najlepsze możliwe miejsce... nie masz się czego bać, obiecuję ci to.
- Naprawdę tak myślisz?
- Oczywiście, że tak... nie zadręczaj się tym.- pocałowałem chłopaka w czoło delikatnie się uśmiechając. Wtedy do drzwi mojego mieszkania znów ktoś zapukał.
- Yoojin...- szepnął Sanha wzdychając. 
- Lepiej otworzę.- podszedłem do drzwi łapiąc za klamkę. W drzwiach stała wściekła dziewczyna.
- Jest u ciebie?!
- Słucham?... kto?
- A jak myślisz?! Gdzie ten dupek?!
- Mówisz o swoim bracie? Trochę nieładnie...
- Mam to gdzieś.- dziewczyna odepchnęła mnie wparowując do mieszkania - Sanha!
- Nie ma go tutaj... proszę cię żebyś wyszła.
- Eunwoo już dobrze...- z sypialni wyszedł blondyn patrząc na swoją starszą siostrę jak zbity pies - Co się stało?- 19-latka podbiegła do niego uderzając go z całej siły w twarz.
- Yoojin, co ty do cholery wyprawiasz?!- rzuciłem się w stronę blondyna odciągając go na bok - Dlaczego go bijesz?!
- Dlaczego?! Może dlatego, że zeżarł moją najlepszą przyjaciółkę?!- widziałem ogromne zdziwienie na twarzy 16-latka... od razu zrozumiałem, że to nie on - Ty potworze! Wszyscy mamy cię dość, rozumiesz?! Jak można być takim bydlakiem?!
- Yoojin, to nie ja, przysięgam...
- Nie wierzę w żadne twoje słowo!... Kiedy w końcu zdechniesz na dobre?!
- Dość!- wepchnąłem chłopaka do sypialni zamykając za nim drzwi - To twój brat... jak możesz tak mówić?
- Nie Eunwoo, ja nie mam brata...- po twarzy dziewczyny zaczęły spływać łzy - Zamordował moją przyjaciółkę, nie daruję mu tego... sama wydam na niego wyrok...
- Yoojin...
- Nie wiem jak, ale pozbędę się go na dobre...
- Ich jest więcej... Sanha nie jest niczemu winny.
- Co takiego?
- On w życiu by nikogo celowo nie skrzywdził, a już na pewno nie najbliższe wam osoby... zaufaj mi.
- Więcej...?- Yoojin zachowywała się jak w transie.
- Tak... przysięgam ci, że Sanha będzie żywił się tylko i wyłącznie moją krwią... nie pozwolę mu pić krwi innych osób... 
- Jak się ich pozbyć...
- Nie pozbędziemy się ich Yoojin... ta wioska jest wyjątkowa dzięki nim i jestem pewien, że możemy dojść z nimi do porozumienia...- czułem jak drzwi za mną otwierają się - Sanha, wejdź do pokoju.- ten jednak stanął za mną wtulając się w moje plecy.
- Sanha, do czego ty doprowadziłeś...
- Czułem się samotny...- szepnął, a po jego spuchniętej od uderzenia twarzy popłynęła łza - Przepraszam...
- Moim zdaniem powinniście dać mu więcej miłości i zrozumienia.- sprostowałem sprawę patrząc w czerwone od płaczu oczy sąsiadki. Dziewczyna zrobiła krok w stronę brata, jednak ten cofnął się w tył.
- Nie wygłupiaj się... przepraszam, że cię uderzyłam.
- Nic się nie stało.- pociągnął nosem blondyn cofając się do mojego pokoju - Nie chcę żebyś mnie dotykała.
- Powiedz rodzicom, że Sanha zostanie teraz u mnie... obiecuję, że dobrze się nim zajmę.
- Dla rodziców to będzie ogromna ulga.- wziąłem głęboki oddech spoglądając na powstrzymującego się od płaczu partnera.
- Boże Yoojin, myśl czasami zanim coś powiesz... 
- To nie moja wina, że taki jestem!- Sanha płakał tak histerycznie, że jego ból udzielał się również mi - Myślisz, że to zaplanowałem?! Że chciałem wstać z grobu i dalej "żyć"?! Myślisz, że krzywdziłem cię celowo?!... Yoojin, ja nie miałem wyjścia! Nie chcę taki być!
- Wystarczy...- wtuliłem w siebie chłopaka starając się go uspokoić - Yoojin...- posłałem koleżance znaczące spojrzenie, po którym ta ruszyła w stronę drzwi.
- Przepraszam...- szepnęła znikając za drzwiami mieszkania. A podobno potwory cierpią na największą znieczulicę. Kto by pomyślał, że największymi potworami, którzy zadają najwięcej bólu są ludzie? 

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


21 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.4 [Takayama]



                                Jest mi słabo. Ledwo doszedłem do domu, by tam w spokoju oddać się myślom związanym z Takayamą i całą tą niezwykle ciekawą jak i niepokojącą sytuacją. Byłem pewien, że po zdarzeniu, które miało miejsce jakąś godzinę temu, nie zobaczę prędko Sanha... a szkoda.
Gdy wszedłem do mieszkania udałem się do swojej sypialni, po czym pospiesznie rzuciłem się na łóżko.
- Jak dobrze.- szepnąłem biorąc głęboki oddech. Wtedy jednak usłyszałem trzask bramki. Zaciekawiony zerwałem się z łóżka podbiegając do okna. Tak jak myślałem... na podwórko wszedł Sanha, jednak przed wejściem do domu zatrzymał go kot sąsiadki, który chodząc po naszym płocie domagał się pieszczoty i uwagi chłopaka. Blondyn podszedł do niego lekko się uśmiechając. Byłem pewien, że potraktuje go jako kolejną ofiarę, jednak ten uniósł dłoń głaszcząc delikatnie białego pieszczocha. Odetchnąłem z ulgą, po czym pospiesznie ruszyłem na dół. Nie wiem dlaczego, ale chciałem być blisko sąsiada. Chciałem z nim porozmawiać... czuć jego bliskość i dotychczasową opiekę - Sanha...- kot spojrzał na mnie, jednak spłoszony przeskoczył na swoje podwórko. Sanha nawet nie drgnął. Wziął jedynie głęboki oddech kładąc dłoń na płocie.
- Przestraszyłeś Haku...- szepnął.
- Przepraszam, nie chciałem... Możemy porozmawiać?
- O czym? Przecież wszystko już wiesz.
- Znam jedynie zarys... chciałbym poznać całą prawdę o tobie i tym miejscu.- przyjaciel odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie uważnie.
- Nie boisz się?
- Nie mam czego... ufam ci.
- Twoje zaufanie dzisiaj cię zawiodło...- spojrzałem na niego pytająco, jednak po chwili zrozumiałem o co mu chodzi - Nie boli cię?- zapytał wskazując na moją talię.
- Nie, jest okej... nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować?... Jestem potworem, który traktuje cię jako najważniejszą osobę w swoim życiu, a dzisiaj.... Eunwoo, naprawdę tego nie chciałem...- uśmiechnąłem się delikatnie, po czym podszedłem do chłopaka wtulając go w siebie.
- Wiem... wiem co tobą kieruje, spokojnie.
- Hyung...
- Nie rozmawiajmy tutaj... chodź na górę.
- Do ciebie? Nie boisz się?
- Nie... nie daj się prosić.- Sanha skinął głową lekko się uśmiechając, po czym ruszyliśmy do mojego mieszkania. Po wejściu do niego zaprosiłem kolegę do salonu, a sam poszedłem do sypialni, by się przebrać z brudnych, przepoconych z nerwów ubrań. Gdy zdjąłem koszulkę do pokoju wszedł Sanha patrząc na mnie ze łzami w oczach - Coś się stało?- zapytałem sięgając po t-shirt.
- Ale cię załatwiłem...
- Sanhaaa... to nic takiego, nie przejmuj się.- uśmiechnąłem się podchodząc do niego - Za każdym razem jak będziesz czuł głód, przyjdź do mnie.- jego mina mówiła wszystko. Pogłaskałem go po głowie potwierdzając swoje słowa - Mówię poważnie. Nie chcę żebyś cierpiał jeszcze bardziej.- wtedy jednak chłopak rzucił mnie na łóżko siadając między moimi nogami. Zacisnąłem powieki czekając na potworną falę bólu, jednak zamiast tego, poczułem w miejscu ugryzienia delikatne, wilgotne wargi kolegi. Wypuściłem trzymany w ręku t-shirt, po czym przeniosłem dłoń na blond włosy sąsiada - Sanha, nie...
- Tylko chwilę.
- Nie, poczekaj.- usiadłem kierując na siebie spojrzenie nastolatka - Nie zrozum mnie źle... ja... bardzo cię lubię, ale...- nie sądziłem, że to będzie takie trudne - Nie jestem gejem, przepraszam.- Sanha usiadł bliżej mnie patrząc mi głęboko w oczy. Po chwili jego dłoń spoczęła na moim policzku.
- Zrób raz wyjątek.- szepnął muskając moje wargi.
- Ja...- byłem w stanie to zrobić, ale czułem, że na jednym razie się nie skończy.
- Proszę cię.- skinąłem głową łącząc nasze wargi pocałunkiem. Sanha całował niezwykle czule wodząc zgrabnymi dłońmi po mojej nagiej klatce piersiowej - Mogę dominować?- zapytał kładąc mnie na łóżku. Otworzyłem szeroko oczy czując jak się czerwienię.
- Ty... chcesz się ze mną... no...
- Chcę się z tobą kochać Hyung.
- Nie, nie, nie... Sanha, ja nie chcę...- jęknąłem czując jak blondyn masuje nieśmiało mojego członka - Sanha...
- Zróbmy to raz i przysięgam, że zniknę z twojego życia.- mimo ogarniającej mnie fali przyjemności, przyciągnąłem go do siebie patrząc mu głęboko w oczy.
- Nie chcę żebyś znikał... chcę jedynie żebyśmy byli przyjaciółmi. 
- Zakochałem się w tobie... nie będę w stanie się z tobą przyjaźnić.
- Co takiego?- przyjaciel zdjął ze mnie spodnie rzucając je na ziemię.
- Nigdy do nikogo nie czułem czegoś takiego jak do ciebie... będąc przy tobie dopiero czuję, że żyję i że to życie ma jakikolwiek sens.- zamurowało mnie. Mimo to ogarnęło mnie przyjemne ciepło, a serce jakby nagle przyspieszyło.
- Chodź tu.- szepnąłem wyciągając ręce w jego kierunku. Gdy chłopak się na mnie położył, objąłem go delikatnie cmokając go - Tylko delikatnie... jestem sirotą w tych sprawach.- zaśmialiśmy się łącząc usta pocałunkiem. Sanha pieścił dłonią moją szyję, klatkę piersiową oraz podbrzusze, zahaczając palcami o gumkę bokserek. Gdy czułem jak pod wpływem dotyku sąsiada mój członek twardnieje, wtedy usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi - Kto to?
- Yoojin... lepiej jej otwórz.- powiedział schodząc ze mnie.
- Skąd wiesz, że to ona?
- Nie żyję... jest ze mną coś nie tak więc mam taki dar... a w zasadzie przekleństwo.- westchnąłem idąc do drzwi. W progu rzeczywiście stała starsza siostra chłopaka mierząc mnie wzrokiem.
- O... widzę, że przeszkadzam.
- Hm?- zerknąłem na pełne bokserki czerwieniąc się jak burak - Yyy ja... 
- Poznałeś kogoś, tak? To wpadnę jutro.
- Tak... w zasadzie to poznałem taką laskę i...
- Spoko... nie musisz się tłumaczyć...- syknęła schodząc na dół. Zamknąłem drzwi wzdychając.
- Wiedziałem!- zdziwiony poszedłem do sypialni, w której zastałem półnagiego chłopaka. Muszę powiedzieć, że wyglądał niezwykle uroczo.
- Co masz na myśli?- zapytałem kładąc się na łóżku.
- Wiedziałem, że coś do ciebie czuje... nienawidzę jej...- uśmiechnąłem się głaszcząc go po nagich, lodowatych plecach.
- Nie bądź taki zazdrosny.- blondyn warknął spoglądając na mnie.
- Sprawię, że zapomnisz o dziewczynach raz na zawsze.- mówiąc to usiadł między moimi nogami zdejmując ze mnie bieliznę. Zaczerwieniłem się patrząc na niego.
- Jak chcesz to zrobić?
- Po prostu mi zaufaj, dobrze?- skinąłem głową czując jak ten zaczyna całować mnie po podbrzuszu. Złapałem kurczowo pościel zagryzając do krwi wargi. Nie sądziłem, że może to być tak przyjemne. Chłopak całował, lizał i ssał moje uda, po czym te same gesty przeniósł na mojego członka. Zachłysnąłem się powietrzem wyginając się w łuk. Sanha nie odpuszczał... Ruchy jego języka były precyzyjne i bardzo szybkie.
- Sanha... ja...
- Mhm.- jęknął z pełnymi ustami, po czym odsunął się, przez co doszedłem na brzuch. Ten jednak nie przestawał. Nachylił się do mnie zlizując lepką maź.
- N... nie...
- Ciii.- blondyn spojrzał na mnie oblizując wargi. Wyglądał niezwykle seksownie. Miałem ochotę spędzić z nim całą noc. Każda minuta obcowania z nim doprowadzała do tego, że miałem ochotę na jeszcze więcej. Gdy Sanha zdjął bokserki wziąłem głęboki oddech przymykając powieki - Pomożesz mi?- zapytał nieśmiało klękając obok mnie. Szczerze? Miałem na to wielką ochotę, ale bałem się, że coś zrobię nie tak... do tej pory w ten sposób dogadzałem jedynie swojej byłej dziewczynie. Nie praktykowałem tego nigdy na osobach tej samej płci.
- Spróbuję.- podłożyłem pod głowę kilka poduszek, po czym skierowałem twarz w stronę przyrodzenia Sanha. Nie wiedziałem zbytnio jak mam się z nim obchodzić, ale chciałem dać z siebie wszystko, by nie wyjść na idiotę. Wziąłem go niepewnie w rękę, po czym ukryłem go w swoich ustach. Był dość sporych rozmiarów przez co z początku się dusiłem, jednak po kilku ruchach przywykłem, wiedząc na ile mogę sobie pozwolić. Po chwili Sanha złapał mnie za włosy pomagając mi w dogadzaniu mu. Jego członek był lodowaty i niezwykle twardy. Czułem jakbym miał w ustach bryłę lodu.
- Wystarczy.- szepnął całując mnie. Odwzajemniałem jego pocałunki bawiąc się jego niesfornymi i niezwykle uroczymi blond loczkami - Gotowy?
- Boję się.- zaśmiałem się wygodniej się układając.
- Nawet nie wiesz jakie to przyjemne.- zapewnił mnie całując mnie w klatkę piersiową.
- Dobrze... jak już mówiłem, ufam ci.- chłopak uśmiechnął się siadając między moimi nogami. Po chwili włożył we mnie główkę swojego członka. Poczułem lekki dyskomfort, co widać było po grymasie na mojej twarzy.
- Wchodzić w ciebie stopniowo czy...
- Nie... zrób to od razu... nie lubię się tak cackać.
- A jeśli cię skrzywdzę?... Nie chcę tego.
- Nie skrzywdzisz, spokojnie.- Sanha wziął głęboki oddech nachylając się do mnie.
- Wtul się we mnie.- skinąłem głową wtulając się w jego klatkę piersiową. Po chwili biodra chłopaka ruszyły wchodząc we mnie do samego końca. Wrzasnąłem wgryzając się w ramię blondyna. Ten westchnął delikatnie mnie całując.
- Przepraszam...- szepnąłem łapiąc z trudem powietrze.
- To mnie nie boli, nie przepraszaj.... bardzo cię boli?
- Nie... już jest okej.
- Nie kłam... wiem, że cholernie cię boli.- spojrzałem na niego biorąc głęboki oddech - Wybacz mi...
- Nie przejmuj się tak... cieszmy się tą chwilą.- uśmiechnąłem się całując go. Seks z nim mimo początkowego bólu był niezwykle przyjemny. Nigdy nie czułem się tak dobrze z żadną dziewczyną. Dziwnie jednak było kochać się z osobą, która rzekomo nie żyje. Po całym stosunku byłem niezwykle zmęczony i osłabiony. Czułem się zupełnie tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całe życie i energię. Mimo to warto było... Obiecaliśmy sobie jednak, że będzie to nasz jeden jedyny raz... Dziwne, bo po tym wszystkim nie będę w stanie przestać się z nim spotykać, a nasze spotkania nie będą się opierać jedynie na rozmowie...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


19 lipca 2016

Eunwoo&Sanha~cz.3 [Takayama]



             Do głowy przychodziło mi tylko jedno wyjście. Sanha musiał uciec do domu. Wątpię, by miał po tym wszystkim ochotę szwędać się po mieście. Cały czas czuję na ustach jego słodkie, niezwykle zimne wargi.... dlaczego to zrobił? Co nim kierowało do cholery? Fakt... od samego początku był dla mnie bardzo miły i nadgorliwie chciał się mną opiekować. Podczas naszych spotkań buzia mu się nie zamykała... opowiadał mi dosłownie o wszystkim. Chciał bym czuł się w Takayamie jak najlepiej. Bardzo to doceniam i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny, ale ten pocałunek... dlaczego? Nie mam nic do osób homoseksualnych, ale osobiście do nich nie należę. Jeśli Sanha się we mnie zakochał... o ile tak to mogę nazwać, to absolutnie nie chcę go zranić. 
             Wbiegłem na podwórko rozglądając się za Sanha. Słyszałem od jego mamy, że gdy ten ma zły humor, lubi przesiadywać w ogrodzie na drewnianej huśtawce i tam w spokoju zbierać myśli. Tym razem jednak nie było go tam. Przestraszony ruszyłem do mieszkania przyjaciela i zacząłem pukać do drzwi, które po chwili otworzyła mi jego siostra. 
- Czego chcesz?
- Jest Sanha?
- Myślałam, że jest u ciebie.
- Był, ale później poszliśmy na zakupy i... mieliśmy małą sprzeczkę, po której po prostu uciekł...- nie mogłem przyznać się do tego, że jej młodszy brat jest być może gejem. Mógłbym mu tym poważnie zaszkodzić... no chybaże jego rodzina już o tym wie, w co szczerze mówiąc wątpię. 
- Sprzeczkę?- Yoojin uniosła brew ku górze uważnie mi się przyglądając.
- Tak...
- Mhm.- dziewczyna uważnie przyglądała się moim wargom, co trochę mnie dziwiło - Jak się czujesz?
- Słucham?
- Odpowiedz mi.
- Jest mi dziwnie słabo... ale to pewnie z nerwów.
- Tak to sobie tłumacz.
- Hm?
- Wejdź... chyba musimy pogadać.
- Ale Sanha...
- Nic mu nie będzie.- gdy zauważyła mój opór wzięła głęboki oddech sztucznie się uśmiechając - Zaufaj mi.... to duży chłopiec. 
- To mój przyjaciel... martwię się.
- Eunwoo, daruj sobie teraz takie sentymentalne gadki.
- Wybacz, ale nie wrócę tu dopóki go nie znajdę.- Yoojin westchnęła wywracając oczami.
- Mamo! Sanha znowu gdzieś poszedł i Eunwoo się o niego martwi! Mogłabyś do niego zadzwonić?!- po chwili w progu stanęła uśmiechnięta kobieta zajęta wycieraniem talerza.
- To miłe z twojej strony, że się o niego martwisz. Znam jednak Sanha i wiem, że nic mu się nie stało.
- Skąd ta pewność?- czułem jak do oczu napływają mi łzy - Jak można tak zlewać członka swojej rodziny?- kobiety wymieniły spojrzenia, po czym pani Yoon skinęła głową wchodząc do mieszkania - O co chodzi?
- Mówiłam, że musimy pogadać.- Yoojin wciągnęła mnie do środka prowadząc mnie do swojego pokoju. Oszołomiony i potwornie zmęczony szedłem grzecznie za nią. Miałem nadzieję, że w końcu dowiem się o co chodzi. Gdy zniknęliśmy za drzwiami jej sypialni dziewczyna pchnęła mnie na łóżko stając nade mną. Otworzyłem szeroko oczy czekając na... dobra, poniosła mnie wyobraźnia i chłopięca fantazja. 
- Co... co ty robisz?
- Chodzi o Sanha.... to nie jest taki słodki, grzeczny chłopiec jak ci się wydaje.
- Co takiego?- usiadłem znajdując się tym samym twarzą w twarz z sąsiadką. Ta gwałtownie zdjęła z siebie bluzkę doprowadzając mnie do zalewającej moje ciało fali wstydu. Z podniecenia nie dostrzegłem nawet początkowo licznych blizn na jej ciele - Co...
- Widzisz te blizny?- widzę, ale szczerze mówiąc wolę patrzeć na coś innego... znacznie ciekawszego. Skinąłem jedynie głową przyglądając się uważnie śladom po zębach - To wszystko zrobił Sanha... 
- Zaraz, zaraz...- wstałem drwiąco się uśmiechając - Chcesz mi powiedzieć, że Sanha cię... gryzie?- jak to w ogóle brzmi. Uśmiechnąłem się stając bliżej dziewczyny - Jeśli lubisz się ostro bawić...
- Skończ kretynie!- Yoojin ubrała t-shirt biorąc głęboki oddech - Sanha to potwór, zrozum...
- Dobra.- złapałem za jej delikatną rękę, siadając wraz z nią na łóżku - Możesz mi to wyjaśnić po kolei? Na spokojnie...
- Sanha...- ton jej głosu uległ zmianie. Dziewczyna zachowywała się tak, jakby bała się w ogóle wspominać o swoim bracie - Sanha umarł kiedy miałam 5 lat... zmarł jak miał 2 latka...
- O czym ty mówisz...
- Poczekaj... on... po kilku miesiącach od swojej śmierci wrócił.... moi rodzice długo z tym walczyli... wzywali egzorcystów, medium... próbowaliśmy po prostu wszystkiego...- po jej porcelanowych, nieskazitelnych policzkach popłynęły łzy - W końcu pogodziliśmy się z tym i przyjęliśmy go do domu... on... Sanha nie żyje... powinien być pod postacią ducha, podczas gdy on... Sanha ma normalne, ludzkie ciało... starzeje się, czego też nie rozumiemy... nikt tego nie rozumie... Najgorsze jest to, że jestem mu najbliższa i... nie wiem nawet jak to nazwać.- Yoojin wytarła policzki spoglądając na mnie - Żywi się moją krwią... muszę go karmić, rozumiesz?... Sanha to potwór...- patrzyłem na nią wielkimi oczyma... nie byłem w stanie niczego z siebie wydusić - Błagam cię, powiedz coś.
- Nie... to chore...
- Eunwoo...
- To żart, tak? Ukryta kamera czy coś takiego.
- Nie, to nie tak... Zrozum, że to co dzieje się w tej wiosce... to, co zapoczątkował Sanha nie jest normalne, ale jak majbardziej prawdziwe... Tylko mieszkańcy Takayamy o tym wiedzą... Jeśli ktoś spoza miasta by się o tym dowiedział...
- Nikt się nie dowie...- wstałem idąc w stronę drzwi.
- Eunwoo...
- Skąd mam mieć pewność czy ty też taka nie jesteś?... z resztą... o czym my mówimy, przecież to śmieszne...
- Wiem jak to brzmi... ale to co przeżywamy z tym chłopakiem...
- On taki nie jest... kurwa, po prostu nie wierzę!- Yoojin podeszła do mnie patrząc mi głęboko w oczy.
- Pocałował cię...
- Co... skąd to wiesz...
- Twoje usta są sine i... mówiłeś, że ci słabo... Igrasz w tym momencie ze śmiercią...
- Nie... proszę cię, skończ.
- Chciałam tylko żebyś wiedział.- wziąłem głęboki oddech łapiąc za klamkę - Eunwoo...
- Tak?
- Co teraz zamierzasz?
- Nie mam pojęcia...- opuściłem jej pokój kierując się do wyjścia. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu i spokojnie nad wszystkim pomyśleć... o ile w takiej sytuacji można w ogóle mówić o jakimkolwiek spokoju. Wychodząc na podwórko zauważyłem ciemną postać stojącą przy bramce. Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że to Sanha - Sanha...- chłopak przestraszył się udając się ponownie w ciemne uliczki Takayamy - Sanha, zatrzymaj się!- ruszyłem za kolegą niemalże się na niego rzucając, by go zatrzymać. Gdy blondyn stanął poczułem ogarniający mnie strach. Mimo to wziąłem głęboki oddech patrząc niepewnie w jego oczy - Sanha...
- Przepraszam...- szepnął zalewając się rumieńcem, który był widoczny nawet w zmroku.
- Za co?
- Za ten pocałunek... ja...
- Nie ma o czym mówić...- puściłem go robiąc krok w tył - Rozmawiałem z Yoojin...- wyraźnie było widać, że 16-latek się spina - Sanha...
- Powiedziała ci...
- Nie wierzę w to... to niedorzeczne.
- To prawda Eunwoo...- w oczach chłopaka pojawiły się łzy - Nie zostawiaj mnie, błagam...
- Ja...- cofnąłem się ponownie do tyłu - Potrzebuję czasu.
- Rozumiem.- Sanha odszedł kilka kroków dalej, po czym osunął się po ścianie jednego z domów. Czułem, że coś jest nie tak.
- Sanha...
- Odejdź.- drobne dłonie blondyna zacisnęły się w pięści, a jego spokojny oddech nagle przyspieszył.
- Co się dzieje?
- Odejdź, bo cię skrzywdzę.
- Co...- kucnąłem przed przyjacielem uważnie mu się przyglądając - Boże, Sanha...- chłopaka aż skręcało... co się do cholery dzieje?! - Mów co się z tobą dzieje!
- Muszę zjeść.
- Co? Cokolwiek?- nastolatek spojrzał na mnie przekrwionymi oczyma błagając wręcz o pomoc i zrozumienie - Ty... chyba nie chcesz...
- Nie... idź już stąd...- nie mogłem patrzeć na jego cierpienie. Usiadłem obok Sanha podwijając niepewnie bluzkę - Przestań!
- Jedz...
- Przestań...- chłopak wrzasnął zaciskając dłonie na jasnych loczkach.
- Nic mi do cholery nie będzie... nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- Wybacz mi to.- po tych słowach wgryzł się w moją talię. Zagryzłem wargi z trudem powstrzymując się od wrzasku spowodowanego falą ogromnego bólu. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy. Robiłem się słabszy, a miejsce, w którym znajdowały się zęby przyjaciela było całe sine. 
- Boli...- szepnąłem czując jak Sanha powoli luzuje szczękę. Gdy podniósł się do siadu odetchnąłem zalewając się łzami. Usta kolegi splamione były krwią. Spojrzałem na niego delikatnie wycierając z jego buzi lepką maź - Lepiej?
- Eunwoo...- blondyn złapał się za usta, po czym wybuchł płaczem.
- Ciii... nie płacz...- czułem się potwornie, jednak nie chciałem doprowadzać go do poczucia winy i niepotrzebnych, kolejnych zmartwień - Już jest wszystko dobrze. 
- Nie... jak mogłem to zrobić...
- To było silniejsze od ciebie... rozumiem to...- w tej chwili chciałem umrzeć... ból był nie do zniesienia.
- Eunwoo...- chłopak wstał cofając się do tyłu.
- Sanha, nie odchodź...
- Wybacz mi.- widziałem przerażenie w jego oczach. Gdy wypowiedział te dwa słowa ruszył pędem przed siebie zostawiając mnie samemu sobie.
- SANHA!- spojrzałem na ranę po ugryzieniu... dziwne... krew wypływająca ze śladów po zębach zniknęła. Został jedynie duży, fioletowy siniak... zmęczenie również powoli mijało. Jak to możliwe?... Czuję, że Takayama skrywa o wiele więcej takich ludzi i tajemnic... a to jest idealny moment dla mnie, by dowiedzieć się wszystkiego, co się tutaj dzieje.

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------