6 listopada 2014

Xero & Hojoon~cz.1 [Anioł stróż]


        Jesienny, chłodny poranek. Jak co dzień o tej porze przechadzałem się przez ruchliwe ulice Seoulu. Szedłem do szkoły, mimo że wcale nie miałem na to ochoty. Słuchawki w uszach i myśli totalnie pochłonięte śmiercią rodziców...dzień jak co dzień. Odkąd odeszli zamieszkałem sam. W sumie nikt specjalnie tego nie pilnował...tym lepiej dla mnie. Jeszcze mi brakowało opieki społecznej na głowie lub nie daj Boże domu dziecka. Pogłośniłem muzykę najbardziej jak tylko się da i wszedłem na ruchliwą ulicę. Nie wiem dlaczego, ale gdy poczułem chłodny powiew wiatru stanąłem na jej środku jak wryty wpatrując się w budynek znajdujący się przede mną. W tym momencie miałem w głowie totalną pustkę. Westchnąłem i odwróciłem głowę w kierunku jezdni. Zobaczyłem przed sobą pędzącego busa, który mrugał światłami i pipczał żebym zszedł mu z drogi. Zamiast spełnić jego prośbę, wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. Czułem jak strach i szok wbijają mnie w ziemię. Zacisnąłem z całej siły oczy i nagle poczułem ciepły powiew wiatru i silne uderzenie. Znajdowałem się w czyichś ramionach. Zgrabnych, delikatnych ramionach. Nie wiem czemu,ale strasznie bałem się otworzyć oczy. Nie miałem pojęcia co się stało...wszystko toczyło się tak szybko...
- Nic ci się nie stało ?- spokojny i zmartwiony głos przywrócił mnie do równowagi. Otworzyłem lekko oczy i ujrzałem przed sobą chłopaka o delikatnej, anielskiej buźce. Wpatrywał się we mnie wielkimi, ciemnymi oczami i delikatnie głaskał mnie po policzku. Wszystko wydawałoby się normalne...do czasu...uniosłem lekko głowę i przyjrzałem się uważnie chłopakowi. Na jego plecach znajdowały się wielkie, śnieżnobiałe skrzydła. Zaraz....co ?
- Co to jest...- spojrzałem mu w oczy i lekko się odsunąłem. Ten jednak wtulił mnie w siebie i pogłaskał po głowie.
- To są skrzydła....Nazywam się Shin JiHo i jestem twoim aniołem stró...
- To żart ?-rozejrzałem się dookoła sprawdzając czy przypadkiem nie jestem w jakiejś ukrytej kamerze.
- To nie jest żart...widziałem jak cierpisz..cały czas starałem się ciebie wspierać. A teraz uchroniłem cię przed śmiercią...
- Co..czekaj...
- HoJun nie bój się mnie...- JiHo znów mocniej mnie w siebie wtulił. Czułem się w jego ramionach niesamowicie bezpiecznie i dobrze. Zapominałem o wszystkich problemach i troskach. Jedyne co mnie martwiło i zastanawiało to fakt,że znajduję się w objęciach anioła...ponoć anioła...nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Może jednak bus we mnie wjechał i umarłem ? Znów otworzyłem oczy i rozejrzałem się po ulicy. Ludzie spieszyli się do prac i szkół,a samochody pędziły jak wcześniej. Dlaczego nikt nie widział JiHo ? Chłopak miał przyczepione do pleców ogromne skrzydła...przecież normalnie taki widok zaciekawiłby nie jedną osobę.
- JiHo...- zacząłem rozmowę, szepcząc chłopakowi do ucha. Poczułem jak lekko zadrżał.
- Tak ?
- Tylko ja cię widzę ?
- Tak...bo jestem twoim aniołem. Nikt inny nie ma prawa mnie zobaczyć.
- Czyli ludzie widzieli jak lecę z ulicy na chodnik ?- naprawdę niewiele z tego rozumiałem.
- Nie głuptasie. Jeśli cię trzymam nikt cię nie widzi. 
- Ah....i tak nie rozumiem...ale dziękuję,że mnie uratowałeś...- wstałem i otrzepałem ubranie.
- Jest mały problem...
- Mianowicie ?
- Jeśli anioł zejdzie na ziemię nie może już wrócić do nieba.
Westchnąłem i złapałem chłopaka za rękę, by nikt nie pomyślał,że mówię sam do siebie.
- A jak ja, zwykły człowiek, mam ci w tym pomóc ?
JiHo spojrzał na mnie maślanymi oczkami. Nie wiem dlaczego,ale zrobiło się nie niesamowicie ciepło. Znałem już to spojrzenie...ten dotyk...ciepły powiew powietrza. Może rzeczywiście bez przerwy przy mnie był...jak anioł.
- Zamieszkasz u mnie...
Anioł uśmiechnął się, po czym mocno mnie w siebie wtulił. Poczułem jak unosimy się nad ziemią. Zacisnąłem dłonie na jego białej koszulce i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Błagam, tylko mnie nie puść. 
- HoJun przy mnie nigdy nic ci się nie stanie. 
Postanowiłem mu zaufać. Otworzyłem oczy by popatrzeć na stolicę Korei z lotu ptaka.
- Jak pięknie...- szepnąłem i spojrzałem na JiHo. Ten jedynie lekko się uśmiechał podtrzymując mnie jedną ręką,a drugą głaszcząc po głowie.
  W domu położył mnie delikatnie na łóżku i cmoknął w czoło. Sam stanął przy oknie i bacznie mnie obserwował.
- Połóż się ze mną.- nie mam pojęcia dlaczego mu to zaproponowałem. Zauważyłem,że mój anioł stróż jest osobą, której nie trzeba powtarzać wiele razy. Posłusznie położył się za mną i mocno mnie przytulił. Znów poczułem przyjemne ciepło, gdy jego delikatna dłoń spoczęła na moim brzuchu, powoli głaszcząc go kciukiem - Byłeś kiedyś człowiekiem ?
- Nie matołku. Od samego początku zostałem stworzony jako anioł.
- Kto cię stworzył ?
- Bóg.
- Boga nie ma...
- Jest...twoi rodzice już się o tym przekonali. - zadrżałem gdy wspomniał o rodzicach. Do oczu napłynęły mi łzy, a w środku mnie zgromadziła się ogromna nienawiść.
- Skoro jest,to dlaczego mi ich zabrał ?
- Taka jest kolej rzeczy...nic na to niestety nie poradzisz. 
- A...jak oni się czują ?
- Wszystko z nimi dobrze...martwią się tylko o ciebie  czy sobie poradzisz w życiu. Powiedziałem im,że się tobą zajmę i żeby się o nic nie martwili. - kończąc wypowiedź cmoknął mnie ciepłymi wargami w kark, po którym automatycznie przebiegły ciarki.
- Każdy anioł jest tak blisko swojego podopiecznego ?
- Co masz na myśli ?
- Schodzi do niego kiedy chce, przytula go,całuje....trochę to dziwne...
JiHo westchnął i się ode mnie odsunął. Wiedziałem,że powiedziałem coś nie tak.
- Nie...to zależy od anioła i tego co czuje do osoby, którą się opiekuje...
- Nie rozumiem.
- Anioły potrafią się bardzo silnie przywiązać do swojego podopiecznego. Jest to coś w rodzaju uzależnienia...czy wpojenia....nic innego poza tą osobą się nie liczy. 
Poczułem się trochę dziwnie. U mnie na łóżku leży anioł...anioł, który uratował mnie przed śmiercią...który twierdzi,że zna moich rodziców i do tego się do mnie...przystawia ? To za dużo jak na jeden dzień... Żeby nie stawiać chłopaka w niezręcznej sytuacji odwróciłem się w jego stronę i wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Już po chwili poczułem jego ciepłe ramiona na moim ciele. Jego usta natomiast delikatnie całowały mnie po czubku głowy. Muszę przyznać,że czułem się cudownie. Z jednej strony byłem z osobą, która chyba rzeczywiście mnie kochała i była gotowa zrobić dla mnie wszystko...z drugiej jednak strony był to anioł...nadal to do mnie nie docierało. W pewnym momencie poczułem przyjemne ciepło na moim uchu. JiHo dmuchnął w nie i lekko pocałował. Automatycznie zamknąłem oczy i zasnąłem.
  Obudziłem się w ciemnym pokoju, przykryty kołdrą i kocem po same oczy. Usiadłem i zacząłem szukać wzrokiem mojego anioła. Nigdzie go jednak nie było.
- Czyli to tylko sen...- westchnąłem i spojrzałem na szafkę nocną, na której leżał liścik w otoczeniu płatków białej róży. Sięgnąłem po niego i szeroko się uśmiechnąłem.
"Jak się obudzisz aniołku to zapraszam do kuchni".
Szybko wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do chłopaka. Stał przy kuchence w czarnej koszulce i zwykłych, dżinsowych spodniach. Mimo to wyglądał cudownie. Pióra znajdujące się na jego skrzydłach delikatnie drżały pod wpływem wiatru wlatującego do pomieszczenia przez otwarte okno. Zaszedłem go od tyłu i delikatnie złapałem za drobne biodra, po czym wtuliłem się w jego cieplutkie skrzydła.
- Jak się spało śpiochu ?
- Bardzo dobrze...a co robisz ?
- Makaron sojowy z wołowiną i warzywami, a na deser naleśniki. Wiem,że to lubisz najbardziej. 
Uśmiechnąłem się pod nosem wtulając się bardziej w chłopaka.
- Też będziesz jadł ?
- Jeśli mogę, to bardzo chętnie.
- Oczywiście...chodziło mi tylko o to,czy anioły też jedzą takie rzeczy czy macie no....coś specjalnego do jedzenia. 
- Jemy to samo co tacy zwyczajni i szarzy śmiertelnicy jak ty. - mówiąc to uśmiechnął się i objął mnie ręką.
- Głupek.
JiHo zachichotał i cmoknął mnie w czoło.
- Umyj łapki i siadaj do stołu.
Posłusznie to zrobiłem i już po chwili delektowałem się przepysznym jedzeniem przygotowanym przez mojego opiekuna. Spojrzałem na niego i cicho zachichotałem. Pałaszował jak małe dziecko. Jego anielska twarz cała ubrudzona była sosem.
- Z czego się śmiejesz ?- zapytał mnie z pełną buzią, przez co połowa tego co miał w ustach uciekła mu z powrotem na talerz.
Zaśmiałem się i wytarłem mu usta i twarz.
- Jesteś cały brudny...znaczy byłeś.
- Ludzi to śmieszy ?
- Em...no czasami tak.
JiHo spojrzał na mnie i się zaśmiał. Dziwny chłopak, ale oboje mogliśmy się ciągle czegoś od siebie uczyć.
Po skończonym posiłku anioł zaprowadził mnie do łazienki i posadził na pralce. Następnie zaczął ściągać ze mnie ubrania,co troszeczkę mnie zawstydziło.
- Co robisz ?
- Wykąpię cię. - JiHo uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Totalnie mnie zamurowało i nie wiedziałem co mam zrobić.
- Ale...takie rzeczy mogę robić sam.
- HoJun nie wstydź się mnie. Widziałem cię nago setki razy. 
- Co...
- No tak...widziałem też jak się masturbujesz i oglądasz sprośne filmy...także spokojnie.
Teraz przegiął. Moja twarz zalała się gorącym rumieńcem, a serce zaczęło szybciej bić.
- Dobra wyjdź stąd...- lekko go odepchnąłem i zakręciłem wodę.
- HoJun przepraszam, nie chciałem cię urazić...
Aishh...i jak ja mam się na niego gniewać ?! Jest tak czuły i opiekuńczy, że nie wiem co musiałby zrobić żebym rzeczywiście śmiertelnie się na niego obraził. Westchnąłem jedynie i ściągnąłem spodnie.
- Rozbieraj się...
- Co ?- spojrzałem na twarz anioła, który był naprawdę bardzo zaskoczony.
- No rozbierz się...zobaczę cię nago i będziemy kwita.
- Jak sobie życzysz. - JiHo rozebrał się i przede mną stanął. Jego ciało było idealne. Lekko umięśnione ramiona, zgrabna sylwetka i niesamowicie wyrzeźbiony brzuch. Ideał ? Zdecydowanie...
- Em...wejdź już do wanny...- anioł znów zrobił to o co go poprosiłem. Usiadałem przed nim wtulając się w jego klatkę piersiową. Na swoich nagich ramionach poczułem delikatne muskanie jego skrzydeł. Było mi tak cholernie dobrze...znów poczułem się bezpieczny i kochany. Od śmierci rodziców zdążyłem zapomnieć,czym jest miłość i opieka nad drugą osobą. Mój stróż polewał mnie ciepłą wodą i całował po karku, szyi i obojczykach. W tym momencie chciałem mu się oddać. Mógł robić ze mną co chciał...nie odmówiłbym mu niczego. Może nie zdawał sobie z tego sprawy,ale jego pieszczoty wewnętrznie doprowadzały mnie do obłędu. Pragnąłem więcej. JiHo był tak czuły i delikatny. W pewnym momencie chłopak przejechał ręką po moim podbrzuszu, a ja wydałem z siebie stłumiony jęk.
- Ojej....przepraszam.- szepnął i cmoknął mnie w ucho. Chciałem mu powiedzieć wprost żebyśmy to zrobili...że cholernie mnie pociąga i że chcę z nim być. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego do drugiej osoby...a już na pewno nie do chłopaka. Co ten chłopak w sobie miał,że tak strasznie go pragnąłem ?
- HoJun...- znów ten szept...matko jedyna, chłopie skończ już.
- Hm ?
JiHo nic nie powiedział. Przejechał jedynie delikatnie palcem po mojej męskości. Spojrzałem w dół i ujrzałem nabrzmiałego członka...wiedziałem,że to się tak skończy. Spuściłem głowę i zadrżałem.
- Prz....przepr....
- Myszko spokojnie...to nic takiego.- JiHo wtulił mnie w siebie i pogłaskał po głowie. Moje serce biło jak szalone. Anioł to wyczuł i złożył delikatny pocałunek na moim czole - Nie denerwuj się tak.
- Nie mogę...
- Czemu ?...coś się stało ?- spojrzałem na chłopaka. Wyglądał na bardzo zmartwionego.
- Nie...spokojnie.- posłałem mu sztuczny uśmiech i znów się do niego przytuliłem.
- Jeśli coś cię gryzie, to proszę, mów mi o tym...dobrze ?
Skinąłem jedynie głową i pocałowałem delikatnie jego klatkę piersiową. Chłopak zadrżał. Widzę,że oboje okropnie pragnęliśmy swojej bliskości. Ale to za szybko....dopiero się poznaliśmy...to znaczy ja poznałem JiHo. Mimo że chciałem to z nim zrobić, nawet tutaj w wannie coś mnie hamowało. Westchnąłem i wstałem.
- Dokąd idziesz ?
- Poczekam na ciebie w pokoju,a ty się spokojnie wykąp.- wytarłem się i nałożyłem piżamę.
- HoJun, później porozmawiamy,dobrze ?
- O czym ?
- O twoim zachowaniu.
- Dobrze..-westchnąłem i wyszedłem z łazienki, zostawiając w niej smutnego i zmartwionego opiekuna. Usiadłem na balkonie i spojrzałem na niebo.
- I kogoś ty mi zesłał,co ?- parsknąłem śmiechem....mówiłem do Boga, w którego po śmierci rodziców kompletnie zwątpiłem - JiHo jest zbyt idealny...po co mi go dałeś ? Nie mogłeś tu wysłać rodziców ?- rodzice...znów na myśl o nich w moich oczach pojawiły się łzy,a gardło zacisnęło się. Usiadłem pod ścianą i podciągnąłem rękawy od bluzy. Nie wiem dlaczego,ale zacząłem rozdrapywać rany, które zrobiłem sobie po tym jak dowiedziałem się,że zostałem sierotą. Jak zadzwoniła do mnie policja, chwyciłem za nóż i ciąłem się nim na oślep. Obwiniałem się,że to moja wina...że to przeze mnie nie żyją. Miałem wtedy urodziny i poprosiłem rodziców o kupno nowej gry komputerowej. Oni od razu się na to zgodzili i pojechali w burzę do sklepu. Zacinający w szyby deszcz i śliska droga dały się we znaki. Prowadzący samochód tato wjechał do rowu ginąc na miejscu...mama z tego co wiem długo się męczyła pod przeciętą, rozbitą szybą....spojrzałem na ręce, po których leciały ciepłe, gęste stróżki krwi. Zacisnąłem dłonie w pięści i uderzyłem nimi z całej siły w ścianę. Po chwili znów poczułem ciepło...znajdowałem się w ramionach JiHo, który płakał i głaskał mnie po głowie.
- Co ty wyprawiasz ?- zapytał drżącym głosem i spojrzał mi w oczy. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Spuściłem głowę i popatrzyłem na jego ręce. Były podrapane i krwawiły dokładnie tak samo jak moje.
- Twoje ręce...- zacząłem,ale anioł przerwał mi delikatnym pocałunkiem.
- Cierpię tak samo jak ty...jeśli krwawisz ja też krwawię...jeśli coś cię boli,to samo boli mnie...po śmierci twoich rodziców również cierpiałem. - otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na JiHo. Ten złapał delikatnie moje ręce i zaczął składać na nich pocałunki. Rany znikały....ból w sercu też wydawał się być mniejszy. Anioł podniósł głowę i wytarł zakrwawione usta.
- Co...co ty zrobiłeś...?
- Przeniosłem cały twój ból na siebie...
- JiHo...
- To nic takiego kruszynko...-chłopak poniósł się i spojrzał na ręce, które miał pocięte najbardziej jak tylko się dało - Chyba dopiero teraz rozumiem jak cierpisz...
 - JiHo błagam cię...- po moich policzkach płynęły łzy. Nie mogłem znieść widoku pokaleczonego anioła.
- O co ?
- Oddaj ten ból mi.
- Nie mogę tego zrobić HoJun...
- Miałeś robić wszystko,o co cię poproszę....daj mi ten cholery ból.
- Dlaczego ci tak na tym zależy ?
- Nie mogę patrzeć na to jak cierpisz...to też mnie cholernie boli,wiesz ?
Chłopak podniósł mnie i przytulił. Jego usta delikatnie musnęły moje ucho.
- HoJun nie przejmuj się mną...
- Powiedz mi coś....tylko szczerze...moje cierpienia cię zabijają prawda ?- podniosłem głowę i spojrzałem na poszarzałą twarz aniołka.
- HoJun...
- Odpowiedz mi błagam cię...
- W pewnym sensie tak...ale nie tak łatwo jest zabić anioła stróża. 
- Nie mogę stracić jeszcze ciebie zrozum to...
- Nie stracisz mnie skarbie...przyrzekam ci to.
Wtuliłem się w JiHo i znów poczułem ciepły powiew na moim uchu. Zamknąłem oczy i znów odpłynąłem.


~c.d.n. 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------






9 komentarzy:

  1. Jakie to piękne Ci wyszlo :) jestem zauroczona <3 czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny pomysł. Nie mogę się doczekać następnej części ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę takiego aniołka *.* Pomysł świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. WoW ale pomysł ^.^ Czekam na kontynuację!
    Wybierasz się na spotkanie ToppDogg Poland, jeśli będzie już pewne ?

    OdpowiedzUsuń
  5. cudne, niesamowite, urocze i w ogóle kochane

    OdpowiedzUsuń
  6. Koffam i zaraz zabieram się za drugą część. Pięknie i wzruszająco ♡

    OdpowiedzUsuń