Po ostatnich wydarzeniach dni mijały mi bardzo wolno. Mimo,że sytuacja z Jaehwanem wróciła do normy, odczuwałem ogromny żal i pustkę. HakYeon przestał pokazywać się na moich zajęciach. Ogólnie przestał chodzić do szkoły. Na każdej lekcji pytałem, czy ktoś wie, co się z nim dzieje...i za każdym razem cała grupa kręciła przecząco głowami. Strasznie się o niego martwiłem...i jako wykładowca i jako...kochanek ? Chyba mogę się tak nazwać. Nie miałem już siły pracować...codziennie patrzeć na pustą ławkę Yeona...nie mogłem również żyć normalnie z Kenem...każda nasza rozmowa, pieszczoty czy stosunek przypominały mi o tym,że zachowałem się w stosunku do niego jak skończony dupek.
Po zadaniu pracy domowej moim studentom znów spojrzałem na ławkę Yeona, z nadzieją,że się w niej pojawi. Idiota ze mnie....pokręciłem zrezygnowany głową i wyszedłem z budynku. Po wejściu do samochodu coś mnie pchnęło, by pojechać do domu HakYeona i sprawdzić co się z nim dzieje. Miałem w głowie tysiące myśli na minutę. Co jeśli Yeon się zabił ?...niee...nie byłby chyba do tego zdolny. Ale z drugiej strony, dlaczego w ogóle nie pokazywał się w szkole ? Przecież nie miał zajęć tylko ze mną. Pogrążony w myślach nawet nie zorientowałem się, kiedy zajechałem pod blok chłopaka. Dziwne...na parkingu stały samochody jego rodziców...zwykle wracali do domu późnym wieczorem, a tymczasem na zegarku wybiła 14. Westchnąłem i pewnym krokiem ruszyłem w kierunku mieszkania Yeona. Stojąc pod drzwiami wahałem się dłuższą chwilę...bałem się spotkania z chłopakiem..o ile w ogóle żył...
- Dzień dobry....przyszedłem zapytać, co dzieje się z HakYeonem.- otworzyła mi matka chłopaka, która wpatrywała się we mnie nieobecnymi oczyma.
- Yhym...proszę wejść.
Po wejściu do mieszkania rozebrałem się i spojrzałem ponownie na kobietę.
- Czy...wszystko z nim w porządku ? Od dwóch tygodni nie pojawił się na uczelni...
- Tak...przepraszam, napiszę mu usprawiedliwienie...
- Ym...czy mogę się z nim zobaczyć ?
- Proszę, jest u siebie...
Powiem szczerze,że okropnie się zestresowałem. Przynajmniej miałem pewność,że chłopak żyje,a mimo to strasznie się bałem co zastanę w jego pokoju.
Zapukałem do drzwi...zaprosił mnie do środka cichy i spokojny głos Yeona. Gdy chłopak mnie zobaczył uśmiechnął się lekko i otworzył spoczywającą na pościeli dłoń. Usiadłem na łóżku i go za nią złapałem.
- Yeon...co się dzieje ?
Ten znów jedynie tylko lekko się uśmiechnął i spuścił głowę.
- Yeon proszę, porozmawiaj ze mną...
Do pokoju wszedł ojciec chłopaka.
- Witam...mogę pana na chwilę prosić ?
- Oczywiście.- spojrzałem na HakYeona i wyszedłem z jego ojcem do przedpokoju -Słucham pana.
- HakYeon dwa tygodnie temu miał próbę samobójczą...
W jednej chwili poczułem, jakby zawalił mi się cały świat. Oparłem się o ścianę i spojrzałem na mężczyznę.
- Co takiego...? O czym pan mówi..?
- Poprosił przyjaciela, żeby mu przyniósł tabletki nasenne...Wziął je wszystkie i popił alkoholem...gdyby nie moja żona, już by go nie było...
Z trudem powstrzymywałem się od łez...spuściłem głowę i poczułem jak po policzkach spływają mi ciepłe stróżki wody.
- Mówił, dlaczego to zrobił...?
- Nie...od tamtego czasu z nikim nie rozmawia...gdyby pan...
- Spróbuję...- spojrzałem na mężczyznę i wszedłem do pokoju Yeona. Chłopak siedział w pościeli i bawił się jej rogami. Gdy mnie usłyszał podniósł głowę i się podsunął.
- Usiądź...- jego głos był tak delikatny i spokojny...gdy usiadłem złapał mnie delikatnie za rękę i pogłaskał ją kciukiem.
- Musimy porozmawiać...
- O czym ?
- HakYeon, wiem co zrobiłeś...
Chłopak westchnął i wtulił się w moje ramię.
- Jest mi z tobą tak dobrze...- mówił takim głosem jakby szeptał. Westchnąłem i pocałowałem go w głowę.
- Przeze mnie chciałeś się zabić ?
Po dłuższej chwili milczenia Yeon podniósł głowę i spojrzał na mnie zmęczonymi oczyma.
- Mam dość mojego życia...
- O czym ty mówisz ?
- Od czterech lat jestem kaleką...osoba, którą kocham najbardziej na świecie wykorzystała mnie i zostawiła...codziennie słyszę kłótnie rodziców o to, kto ma się mną zajmować i płacić za leki i rehabilitację...moje życie to tylko uczelnia, łóżko i rehabilitacja....i tak od czterech lat...- po policzkach chłopaka zaczęły spływać łzy -Błagam cię, ulżyj sobie, moim rodzicom i mi i mnie zabij, proszę...
Nie byłem nastawiony na taką rozmowę. Poczułem jak do oczu napływają mi łzy, a serce powoli rozsadza klatkę piersiową.
- Yeon...rozumiem cię, ale nie zrobię tego...masz przed sobą całe życ...
- Ta...gówno nie życie...ja nie chcę takiego życia, zrozum. Do mojej zasranej starości mam leżeć w łóżku patrząc się w sufit ? Moi rodzice nie będą żyć wiecznie...kto się mną do cholery zajmie ?
- Ja...- cholera jasna....sam nie wiem,dlaczego to powiedziałem. Było mi go strasznie szkoda, ale z drugiej strony zależało mi w pewien sposób na tym chłopaku...
- Ja nie chcę litości....a już na pewno związku z litości...ah...chyba że mieszkałbym z tobą i twoim chłopakiem...już wolę zde...- złapałem go za twarz i zacząłem namiętnie całować. Z początku buntował się, jednak po chwili położył dłoń na moim karku i zaczął delikatnie odwzajemniać. Znów poczułem się tak cholernie dobrze...znów odczuwałem tak zwane motylki w brzuchu. Czułem się jak zakochana 14-latka.
Pierwszą osobą,która przerwała pocałunek był Yeon. Oderwał się ode mnie delikatnie i spojrzał mi w oczy szepcząc.
- Wróć lepiej do swojego chłopaka...
- Yeon...cały czas z nim jestem.- pocałowałem delikatnie jego czoło, na co chłopak zadrżał i złapał mnie za rękę.
- Nie rozumiem...
Spojrzałem na niego znacząco. W jego oczach pojawiły się łzy i delikatne wargi zadrżały.
- Tylko nie płacz, proszę cię..
- Ale...
- Hm ?
- Co...co mu powiesz ?
- Nie powinieneś się o to martwić...jakoś to załatwię.
- Powiedz mi tylko....robisz to z litości, prawda...?
- Nie Yeon...po twoim wyznaniu zacząłem baczniej ci się przyglądać. Zobaczyłem jakim jesteś wrażliwym i czułym chłopakiem...a ja właśnie potrzebuję kogoś takiego.
- Twój chł....były...taki nie jest ?
- Wiesz...z początku się starał...zabierał mnie do kina, na spacery, mówił jak bardzo mnie kocha, a później ? Jakoś po roku zaczęło się miedzy nami psuć. On wychodził na imprezy ze znajomymi, wracał nad ranem zalany w trupa. Coraz częściej prowokował kłótnie....raz nawet mnie zdradził, ale byłem tak w niego zapatrzony, że mu wybaczyłem... - westchnąłem i spojrzałem na zasłuchaną twarz chłopaka - Jakoś miesiąc po tym zrobił to drugi raz... oczywiście zakochany idiota wybaczył ponownie...obawiam się, że nadal to robi,a ja nie mam zamiaru tkwić w takim pseudo związku...
HakYeon przyłożył dłoń do mojego serca.
- Przykro mi...dupek nie wie jak cudowną osobę stracił...
- Ostatnio mówiłeś o mnie coś innego.
- Wiem...i strasznie cię za to przepraszam, ale byłem wtedy wściekły...wybaczysz mi ?
Uśmiechnąłem się i cmoknąłem delikatnie Yeona.
- Wszystko ci wybaczę głupku....każde potknięcie, kłótnię czy nawet zdradę...
- Nigdy cię nie zdradzę...za bardzo cię kocham...czekałem na ciebie trzy lata i teraz będę dbał o ciebie jak o największy skarb.
Wiedziałem,że Yeon to idealny chłopak dla mnie...żałuję tylko,że musiałem go najpierw skrzywdzić, by przejrzeć na oczy i dojść do takiego wniosku. Teraz mam całe życie na to,by stopniowo to naprawiać i wynagradzać mu wszystkie życiowe krzywdy.
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Świetna kontynuacja <33333333
OdpowiedzUsuńBoskie, uwielbiam twojego bloga <3 mogłabyś napisać smut z paringien se7en i T.O.P proszee
OdpowiedzUsuńcudne jak zawsze :) Leoś <3
OdpowiedzUsuńI o takie zakończenie mi chodziło <3
OdpowiedzUsuńOcieram lezke! Super!!! :D
OdpowiedzUsuń♡ 《3 <3 tyle powiem
OdpowiedzUsuńW porównaniu do pierwszej części bardzo krótkie ale cieszę się że jest ta druga część ♡ Cudo
OdpowiedzUsuń