25 listopada 2014

Bang & Zelo [Call me your noisy schoolboy]


          JunHong- uczeń 3 klasy liceum. Był przeciętnym uczniem. Zwykle dostawał czwórki, czasami wpadały mu jakieś piątki. Jedynym przedmiotem, który mu nie szedł, a z którego musiał pisać końcowy test to matematyka. Chłopak mimo wielu godzin zajęć w szkole i korepetycji niewiele z tego rozumiał. Jego nauczyciel -YoungGuk, był uznawany za bardzo surowego i wymagającego nauczyciela, który słynął z nienawiści do swoich uczniów. Ponoć jego hobby było niedopuszczanie dzieciaków do matury. JunHong, na którego koledzy ze szkoły mówili Zelo, okropnie bał się każdych zajęć z YoungGukiem i zawsze jak siadał w jego sali nie mógł się doczekać aż ją opuści.
Właśnie wszedł niechętnie do sali matematycznej i usiadł na swoim miejscu. Już po chwili poczuł na sobie spojrzenie nauczyciela i ten jego cwaniacki uśmiech, którego tak bardzo nienawidził. YoungGuk wstał trzymając w rękach stos zapisanych kartek.
- Cholera jasna...pewnie sprawdził już kartkówki..znowu dostałem pałę...- syknął Zelo do siedzącego obok niego kolegi. Ten jedynie skinął twierdząco głową i westchnął. Również nie lubił matematyki i też groziło mu niezdanie. Nauczyciel przeszedł się po sali z uśmiechem i po kolei rozdawał dzieciakom ich kartkówki. Gdy przyszła kolej na JunHonga przystanął przy nim, uniósł kartkę z jego oczywistą jedynką i zawołał całą klasę.
- Oto kartkówka największego głąba jakiego kiedykolwiek uczyłem...- następnie położył ją przed Zelo i szepnął - Po mojej lekcji masz zostać w klasie.
- Ciekawe czego od ciebie chce.- powiedział przyjaciel chłopaka, gdy nauczyciel zasiadał na swoim miejscu.
- Wali mnie to...pewnie chce mi oznajmić,że nie zdam albo że mam się zacząć uczyć do poprawek. 
- To będzie baaardzo miłe z jego strony jak pozwoli ci poprawiać. 
- Racja....a znając tego dupka, to mi akurat takiej możliwości nie da. 
Po skończonej lekcji Zelo zgodnie z zapowiedzią nauczyciela został w sali. YoungGuk zamknął drzwi i bacznie przyglądał się swojemu uczniowi.
- Po co pan zamknął te drzwi ?
- Żeby nikt nam nie przeszkadzał. 
- Co ?...niby w czym ?
- ...w rozmowie oczywiście.- mężczyzna usiadł na ławce chłopaka i spojrzał mu w oczy. Widział w nich totalny luz i chęć wyjścia na przerwę.
- Czego mam się nauczyć do tych poprawek ?- Zelo wyciągnął jabłko z plecaka i zaczął je jeść.
- Właśnie długo myślałem o tym, jak możesz zaliczyć mój przedmiot i chyba mam pewien pomysł....można by powiedzieć,że propozycję. 
- No to słucham.- nastolatek wyglądał na coraz bardziej znudzonego.
- O której dzisiaj kończysz ?
- Hmm...mam jeszcze wf...to o 15. 
- Poczekam na ciebie i pojedziemy do mnie, okej ?
- Do pana ?...niby po co ?
- Dam ci materiały na poprawkę i kilka wskazówek jak szybko i skutecznie się tego nauczyć.
- No okej....ale mówił pan o jakiejś propozycji...
- Wszystko w swoim czasie. -YoungGuk wstał i otworzył drzwi do sali - Śmigaj na lekcje...i do zobaczenia.
Zelo pokręcił głową i wyszedł na korytarz cały czas rozmyślając o słowach nauczyciela. Ten nieziemsko przystojny mężczyzna podobał się nie tylko pracownicom i uczennicom,ale także niektórym chłopcom. JunHong na samą myśl o tym,że mogłoby go coś z nim łączyć poklepał się po twarzy i pokręcił energicznie głową.
- Aishhh to niemożliwe...
- Co takiego ?- chłopak odwrócił się i ujrzał za plecami swojego przyjaciela.
- Co ? Aa....nic nic...
- Co z wielkim panem B ?
- A daj spokój...mam do niego później jechać po materiały do poprawki.
- Cooo ? On cię odbiera ze szkoły i do niego jedziecie ?
- No tak...a co ?
- Nie no nic...tylko uważaj.
- Ym...sugerujesz coś ?
- Nie...ale ostrożność w tym wypadku nie zaszkodzi. 
Zelo przez cały wf miał w głowie słowa swojego kolegi. Słowa pomieszane z seksowną i pociągającą twarzą jego nauczyciela. Przez to wszystko oberwał wielokrotnie piłką, ale był tak zajęty myślami,że nie odczuwał specjalnie bólu. Po skończonych zajęciach wziął prysznic i pobiegł pod szkołę, gdzie miał czekać na niego YoungGuk. Gdy zobaczył go w płaszczu ciągnącym się do ziemi,a do tego palącego papierosa stojąc przed najnowszym modelem Bentley'a nogi mu się ugięły. W jego głowie wielokrotnie przewijało się jedno pytanie: "Dlaczego ten dupek musi być tak cholernie przystojny i pociągający?!". Gdy podszedł do mężczyzny, ten uśmiechnął się i otworzył mu drzwi. Zelo parsknął śmiechem i wszedł do samochodu, modląc się w duszy, żeby YoungGuk się do niego nie przystawiał. Mimo,że go nienawidził, nauczyciel okropnie go pociągał, ale mimo to chłopak chciał być twardy i tak tego nie okazywać. Całą drogę oboje milczeli. Zelo bez przerwy wpatrywał się w okno i kurczowo ściskał stojący na jego udach plecak. Bang jedynie uśmiechał się pod nosem i co chwilę zerkał na swojego podopiecznego. Gdy zajechali pod dom JunHong nerwowo wyskoczył z samochodu i spojrzał na zdziwionego matematyka.
- A tobie co młody ?
- Czego tak naprawdę pan ode mnie chce ?
- Tak jak mówiłem...chcę dać ci materiał do poprawki. Później odwiozę cię do domu, spokojnie.
Zelo westchnął i niechętnie ruszył za mężczyzną do mieszkania. Po wejściu do niego stanął w przedpokoju i spojrzał na jego wygląd. Wszystko urządzone było w odcieniach bieli i szarości. Nie spodziewał się czegoś takiego po takim typie.
- Rozbierz się.- YoungGuk uśmiechnął się i wystawił ręce by wziąć od chłopaka kurtkę.
- Daje mi pan te materiały czy nie ? 
- Musisz chwilę zostać, bo chcę je z tobą omówić. 
Nastolatek jęknął i rozebrał się, po czym zasiadł w salonie. YongGuk wręczył chłopakowi notatki i usiadł dość blisko niego. Zelo po chwili mógł poczuć na swojej talii delikatne ręce nauczyciela. Zamknął oczy i cicho westchnął...wiedział,jakie plany ma YoungGuk i mimo,że miał świadomość tego,że to chore i niedozwolone chciał w to brnąć. Bang nachylił się do nastolatka i swoimi pełnymi wargami delikatnie całował go po uchu i szyi. JunHong co chwilę pojękiwał i spoglądał nieśmiało na nauczyciela, który pozwalał sobie na coraz więcej. Wsunął lekko lodowatą dłoń pod bluzkę ucznia i opuszkami palców pieścił jego podbrzusze. Zelo niewiele myśląc rozpiął spodnie by ułatwić mu zadanie. Bang z uśmiechem na twarzy złapał za męskość nastolatka i zaczął mu dogadzać, jednocześnie namiętnie go całując. Jako że była to pierwsza tak intymna sytuacja w jakiej znalazł się Zelo, chłopakowi nie trzeba było wiele czasu by dojść. Po chwili na ręce nauczyciela znajdowała się lepka, biała wydzielina, na widok której zawstydzony chłopak wtulił się w ciało YoungGuka.
- Otwórz buźke.- Zelo posłusznie zrobił to i po chwili ssał palce Banga, jednocześnie masując jego męskość - To co....trója na semestr w zamian na seks ?
Chłopak jedynie skinął twierdząco głową i połączył swoje usta z cudownie miękkimi i słodkimi wargami Banga. W tym momencie dotarło do niego,że pragnie Banga jak nikogo innego...że kocha go i chce z nim być, mimo, że taka sytuacja nie byłaby mile widziana wśród nauczycieli i uczniów.
     YoungGuk kochał się z Zelo niesamowicie czule i delikatnie. Nastolatek był pewien, że to dlatego, że również się w nim zakochał i chce mu to w ten sposób okazać. Po dość długim i namiętnym stosunku chłopcy leżeli wtuleni w siebie, co chwilę się całując i delikatnie pieszcząc swoje ciała. Gdy nastał wieczór, Zelo spojrzał na zegarek i westchnął.
- Nie chcę wracać do domu.
- Odwiozę cię...- Bang znów przybrał skorupę oschłego dupka.
- Y yyy...mogę dzisiaj spać u ciebie ?
- Wstawaj i się ubierz.
- YoungGuk proszę cię...nie wytrzymam bez ciebie do jutra.- nastolatek uśmiechnął się, po czym wstał i wtulił się w Banga.
- Masz tą tróję, to czego ty jeszcze ode mnie chcesz ?
- Jak to czego....ja nie potrzebuję tej trói, chcę ciebie...
- Jaja sobie robisz ? Ubieraj się i nie świeć fiutem, bo sąsiedzi zobaczą. 
- Chciałeś mnie tylko wykorzystać...?- głos chłopaka zadrżał,a do oczu napłynęły łzy.
- Wiedziałeś na co się piszesz...nie ty pierwszy w ten sposób zaliczyłeś u mnie przedmiot. A wierz mi,że nigdy nie chciałbym się wiązać z takim szczylem jak ty. 
Zelo poczuł jak po jego policzkach spływają łzy. Pośpiesznie się ubrał i stanął przed nauczycielem.
- Ale ja cię naprawdę kocham...proszę, daj mi szansę...
- Jeszcze nigdy nie miałem takiej jazdy. - Bang zachichotał i wskazał na drzwi - Tam są drzwi...do widzenia.
- Bangi...
- Wypad ! 
Zawiedziony nastolatek chwycił za plecak i pośpiesznie wybiegł z mieszkania. Niewiele widział, gdyż całą widoczność przysłaniały mu łzy. Mimo delikatności YoungGuk'a podczas seksu, Zelo czuł lekki dyskomfort przez co co chwilę uginały mu się nogi. Nie zauważył krawężnika odgradzającego chodnik od ulicy i potknął się o niego lądując prosto pod kołami pędzącego samochodu. Słychać było jedynie głośny pisk opon i krzyk przerażonych tym widokiem przechodniów. Samochód całą swoją masą dwukrotnie poturbował nastolatka, który w tym momencie stracił jakąkolwiek świadomość i nie miał pojęcia co się właściwie stało. Ostatkiem sił przekręcił lekko głowę i zobaczył biegnącego w swoją stronę Banga. Z lekkim uśmiechem na ustach zamknął oczy i odszedł...


~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------




20 listopada 2014

Hansol & B-joo~cz.3 [Uzależniony od miłości- Koniec]


            Jak już mówiłem, ByungJoo wziął się za siebie i zaczął chodzić na terapię. Z początku widziałem,że rzeczywiście chce coś zmienić...ale jak usłyszał rady i metody psychologa od razu powrócił stary B-joo...
"Proszę odciąć mu całkowity dostęp do internetu. Wynieść z domu komputer i ruter i zabrać mu telefon". Nazwałbym to bardziej terapią szokową i rzeczywiście dla osoby chorej musiałoby to być bardzo ciężkie. Gdy usłyszał te słowa od razu wyszedł z gabinetu. Pobiegłem za nim i starałem się wytłumaczyć,że to jedyna metoda, by zaczął normalnie funkcjonować,ale do niego nic nie docierało....żadne prośby i argumenty. Po tej wizycie postanowiłem podejść do całej sprawy trochę inaczej. Umówiłem go na terapię grupową, by mógł się wygadać i poznać sytuacje innych ludzi, którzy żyją z podobnym uzależnieniem. Niechętnie,ale pod naciskiem i moim nadzorem zgodził się na nią pójść. Zapoznał się tam z dwójką chłopców w jego wieku...B-joo i kontakt z ludźmi w realnym świecie...to już naprawdę duży postęp. Okazało się,że ich rodzice wysłali ich najpierw do psychologa, a później do psychiatry, który zażądał zamknięcia ich w szpitalu psychiatrycznym. Tam obaj nie wytrzymywali braku dostępu do internetu i próbowali popełnić samobójstwo. Po tym incydencie znów wylądowali u psychologa i teraz leczą się za pomocą terapii grupowej. Widziałem z jaką uwagą mój chłopak słuchał tego,co mówią jego nowo poznani koledzy. Nawet łudziłem się,że coś w końcu do niego dotarło...ale się myliłem. Podczas jednego z tych spotkań, psycholog poprosił wszystkich by wyciągnęli telefony i włożyli je do pudełka, z którym teraz przejdzie się po sali. Wszyscy wykonali jego prośbę, z nadzieją,że po skończonym spotkaniu otrzymają je z powrotem. Psycholog jednak był sprytniejszy i oznajmił,że telefony odda pod koniec tygodnia. Gdy B-joo to usłyszał dostał ataku paniki i płakał w moich ramionach jak skrzywdzone dziecko. Psycholog zażądał wtedy bym dla dobra swojego i ByungJoo wyszedł z sali...niestety tak też zrobiłem. Słyszałem zza drzwi histerię i panikę osób uczestniczących w terapii....powiem szczerze,że było to coś okropnego, zwłaszcza,że miałem tę świadomość,że mój chłopak również tam był. Bałem się co będzie po powrocie do domu. Komputer odłączony,a ruter dawno leżał na śmietniku. Pamiętam,że był to poniedziałek....czyli całe pięć dni B-joo pozbawiony będzie dostępu do internetu....cholera jasna, czułem,że to może się źle skończyć.
Po powrocie do domu położyłem chłopaka do łóżka,a na szafce obok leki uspokajające, tak, jak zalecił to psychiatra. Mówił,że ten tydzień będzie dla nas bardzo trudny i zadecyduje o naszym dalszym, wspólnym życiu i dalszej terapii ByungJoo. Ponoć wielu partnerów osób uzależnionych nie wytrzymywało tej sytuacji i pozostawiało swoje drugie połówki samym sobie....ja nigdy nie mógłbym tak zrobić. Za bardzo kocham B-joo i obiecałem sobie i jemu,że będę przy nim i będę go wspierać choćby nie wiem co się działo.
Położyłem się obok chłopaka i mocno go przytuliłem. Czułem jego mocno bijące serce i drżące ciało...nie miałem pojęcia jakimi słowami mam go uspokajać i czy w ogóle wchodzić z nim w jakąkolwiek dyskusję. Postanowiłem to przemilczeć i jedynie głaskałem go po głowie i cicho nuciłem jego ulubioną piosenkę. B-joo zdumiewająco szybko się uspokoił i zasnął. Gorzej było po przebudzeniu się...gdy wstał, pierwszą czynnością jaką wykonał było przeszukanie kieszeni spodni w celu znalezienia telefonu. Później dopiero przypomniał sobie,że telefon został mu odebrany i otrzyma go dopiero w piątek. Zdenerwowany sięgnął po mój,ale całe szczęście w porę się zorientowałem i zabrałem mu go. ByungJoo wziął zamach by mnie uderzyć, ale gdy zobaczył mój strach w oczach i automatyczny odruch skulenia się wziął głęboki oddech i usiadł koło biurka, by się uspokoić. Oczywiście przepraszał mnie i błagał bym dał mu choć na chwilę swój telefon....wtedy niewiele myśląc rzuciłem nim o ścianę i powiedziałem,że będziemy leczyć się z internetu razem. Pamiętam minę B-joo do dziś...otworzył szeroko oczy i usta i delikatnie poruszał wargami by coś powiedzieć, ale był tak zdziwiony moim postępowaniem,że nic nie mógł z siebie wydusić. Wtedy delikatnie go pocałowałem i obiecałem,że pomogę mu wyjść z nałogu.
Te pięć dni bez internetu zleciało nam dość szybko. Załatwiłem sobie na uczelni zwolnienie i usprawiedliwiłem tak długą nieobecność ByungJoo. W ciągu tego tygodnia zabierałem mojego skarba na długie spacery, zakupy, chodziliśmy na kręgle czy do kina...robiłem wszystko, byleby tylko nie myślał o internecie. I wtedy też zauważyłem,że B-joo strasznie źle czuje się wśród ludzi. Ciągle się zakrywał, chował się za mną i marudził,że chce już wracać do domu, bo wszyscy się na niego dziwnie patrzą. Zrozumiałem wtedy,że internet był dla chłopaka formą ucieczki od świata realnego i dlatego był tak przerażony, gdy nagle mu się to odbierało. Mimo,że było mi go okropnie szkoda byłem nieugięty i mimo płaczu i napadów agresji nie pozwalałem mu obcować z internetem.
Podczas piątkowej terapii psycholog zapytał, jak przez ten tydzień żyło się nam, jako parze, bez internetu. Słowa B-joo brzmiały następująco: "Było mi cholernie ciężko, ale dopiero teraz doceniłem jakiego mam cudownego chłopaka i jak wiele jest w stanie dla mnie zrobić....mimo,że na niego krzyczałem i go biłem,on dalej przy mnie jest...". Po jego bladej buźce zaczęły spływać łzy, a ręce, które zarzucił mi na szyję delikatnie się zacisnęły. Po kolejnym pytaniu psychologa, dotyczącym powrotu do nałogu B-joo stwierdził,że nie potrzebuję komputera i telefonu, tylko mnie, mojej cierpliwości i czasu, by mógł otworzyć się na prawdziwy świat i ludzi. Powiem szczerze,że to był najpiękniejszy dzień w moim życiu...tydzień bez dostępu do internetu i mimo bólu, wyrzeczeń i wewnętrznej walki samego ze sobą ByungJoo definitywnie postanowił to skończyć. Później dodał,że woli się skupić na mnie i naszym związku niż na bzdetnych portalach społecznościowych,z których i tak nic nie wynosi. I tym oto sposobem B-joo był jedyną osobą, której udało się skończyć terapię pomyślnie...

*

Jesteśmy już dobry rok po tym wydarzeniu. B-joo wchodzi do internetu jedynie po to by znaleźć materiał na wykłady, czy udzielić rad osobom, które są w podobnej sytuacji jak on sam rok temu. Właśnie....ByungJoo założył bloga dotyczącego uzależnienia od świata wirtualnego i odpowiada na pytania, pisze notki czy opowiada o swoim życiu i o tym, jak uzależnienie przebiegało w jego wypadku. 
A teraz coś ode mnie....zdjęcie było robione jakiś miesiąc temu,ale jest jednym z moich ulubionych. Para idealna, prawda ?




~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------





19 listopada 2014

Hansol & B-joo~cz.2 [Uzależniony od miłości]


          Wróciłem do domu dopiero na drugi dzień. W progu przywitał mnie zapłakany B-joo i przepraszał za to,że na mnie nakrzyczał. Oczywiście ja głupi i zakochany mu wybaczyłem. Tradycyjnie w ramach przeprosin poszliśmy do łóżka i kochaliśmy się przez dobre kilka godzin. Po skończonym stosunku leżałem wtulony w ByungJoo, który gdy tylko z niego wyszedłem sięgnął po telefon, by odpisać na wiadomości.
- Skarbie...-zacząłem i delikatnie złapałem za telefon chłopaka, ale poczułem jak jego ręka mocniej się na nim zaciska.
- Hm ?
- Możesz to na chwilę odłożyć ?
- Zaraz...
- ByungJoo, proszę no....chcę z tobą porozmawiać.
- O czym ?
- Najpierw odłóż telefon...- B-joo westchnął i powiadomił wszystkich znajomych,że "chłopak zawraca mi dupę, zaraz wracam". W tym momencie zrobiło mi się cholernie przykro, ale starałem się tego nie pokazywać i grać twardego.
- No odłożyłem....mów o co chodzi.
- ByungJoo....zdajesz sobie sprawę z tego,że jesteś uzależniony od internetu ?
- Mmm....nie ?
- No to ja ci to uświadamiam,że masz poważny problem....zapisałem cię już nawet na terapię i zacz...
- Co zrobiłeś ?
- Zapisałem cię na terapię...
- Jaja sobie robisz ?-chłopak wstał i nałożył bokserki i koszulkę. Czułem,że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.
- Nie....B-joo to trwa odkąd cię znam....powiedz mi, kiedy ostatnio byłeś na uczelni ?
- Z miesiąc temu...
- Właśnie....zamiast się uczyć, wolisz siedzieć w domu przed kompem...
- No...-ByungJoo usiadł do biurka, na którym stał komputer - Kurwa mać !
- Co się stało...
- Neta nie ma !
- No tragedia....jak ty to teraz wytrzymasz...?
- Zamknij się, kurwa !- chłopak pospiesznie zresetował ruter i trzęsącymi cię dłońmi pisał do znajomych sms'y,że nie ma internetu. Ja natomiast ubrałem się i co chwilę wycierałem łzy, które spływały mi po policzkach.
- B-joo, co jest dla ciebie ważniejsze....ja...czy ten pieprzony internet ?-mówiąc to stanąłem przed chłopakiem i delikatnie pogłaskałem go po głowie.
- Boże, odwal się !
- Po cholerę ze mną jesteś ?! Cały czas siedzisz tylko przed tym pieprzonym komputerem albo telefonem ! Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie ?! -gdy zobaczyłem brak reakcji ze strony mojego chłopaka niewiele myśląc chwyciłem za ruter i cisnąłem nim z całej siły o ścianę...i to chyba była najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić...B-joo wpadł w szał. Zaczął wrzeszczeć i histeryzować jak dziecko. Do tego przewrócił mnie na ziemię i zaczął okładać pięściami...na oślep, jak popadnie...nadal jak to wspominam chce mi się płakać. Mam żal do siebie o to,że go wtedy sprowokowałem... Pamiętam,że nabił mi mnóstwo siniaków i połamał nos oraz żebra, których ból czuję do dnia dzisiejszego. Oczywiście sam musiałem zgłosić się do szpitala,w którym leżałem przez tydzień. B-joo nie odwiedził mnie ani razu...
Gdy wróciłem do domu zastałem mojego chłopaka siedzącego na kanapie z laptopem na kolanach. Gdy mnie zobaczył zamknął go i stanął tuż przede mną. Z jego oczu zaczęły lecieć łzy,a ręce delikatnie dotykały mojego ciała...chyba dotarło do niego co zrobił i w ten sposób starał się mnie bardziej nie uszkodzić. Słowa, które wtedy wypowiadał pamiętam do dzisiaj:
"Hansol, błagam cię wybacz mi...nie wiem,co się wtedy ze mną stało,ale cholernie tego żałuję. Przecież wiesz,że bardzo cię kocham i nigdy bym cię nie uderzył...". Gdy chciałem mu przerwać delikatnie mnie cmoknął i złapał za rękę..."Zapisałem się na terapię, tylko błagam cię,daj mi ostatnią szansę...".
I co ? Szansa oczywiście została dana... ciekawe tylko jak i czy w ogóle zostanie wykorzystana...


~c.d.n
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


18 listopada 2014

Hansol & B-joo~cz.1 [Uzależniony od miłości]



            Myśleliście kiedyś o tym, jak wygląda życie z osobą uzależnioną ? Nie mówię tutaj o narkotykach czy alkoholu, tylko o uzależnieniu od internetu...myślałem,że ByungJoo zmądrzeje jak wejdzie w związek ze mną, ale myliłem się....komputer i internet zawsze stały u niego na pierwszym miejscu. Najgorsze jest to,że on nie widział w tym żadnego problemu. Chcecie wiedzieć jak wygląda wspólne życie z maniakiem komputerowym....?
Wszystko zaczęło się w liceum. B-joo od razu wpadł mi w oko. Jak zobaczyłem gdy wchodzi do klasy i zarzuca blond włosami ręce automatycznie mi się spociły, a serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej. Oczywiście trzymał w rękach telefon przez co co chwilę obijał się o stojące w sali ławki. Gdy zapytał,czy może ze mną usiąść od razu się zgodziłem i w duszy cieszyłem się jak małe dziecko. Pamiętam,że tego dnia siedział na facebook'u i pisał z jakimś kolegą i co chwilę sprawdzał instagrama, mimo że nic się na nim nie działo. Praktycznie przez cały dzień próbowałem zagadać do chłopaka,ale ten odpowiadał mi albo z wielkim opóźnieniem, gdyż odpisanie znajomemu było ważniejsze albo całkowicie mnie ignorował. Nie powiem,że troszkę mnie to bolało,ale z drugiej strony był on w nowej szkole wśród nowych ludzi więc wydawało mi się to zrozumiałe,że woli porozmawiać z kimś kogo już od dawna zna niż ze mną. Tak minął nam pierwszy dzień....w sumie kolejne dni niczym się nie różniły...chociaż...zaczęliśmy pisać na facebook'u. To była chyba jedyna forma kontaktu z nim. Powiem szczerze,że miałem już kilka momentów kiedy chciałem się od niego odciąć i poszukać nowych znajomych,ale nie potrafiłem....z dnia na dzień zależało mi na nim coraz bardziej i nie mogłem patrzeć jak bez przerwy siedzi w tym swoim małym, wirtualnym świecie. Chciałem mu pomóc za wszelką cenę. Na każdej lekcji siedział w telefonie i wpadał w furię gdy na korytarzu czy sali gimnastycznej nie mógł złapać wifi. Ręce mu się trzęsły gdy jakaś strona na facebook'u nie chciała mu się załadować albo nie daj Boże nie działała. Dostawał wtedy ataku paniki i furii w takim stopniu,że o mało nie pobił dziewczyny, która zwróciła mu uwagę. Tak było przez pierwszy semestr....podczas ferii zimowych wychowawca zorganizował nam wyjazd w góry...oczywiście obecność obowiązkowa. Widziałem,że ByungJoo jedzie tam z wielką niechęcią...pewnie wolałby zostać w domu i pisać w tym czasie na portalach społecznościowych, a tu jakiś stary dziad każe mu jechać z grupą ludzi w góry. Właśnie...B-joo strasznie nie lubił naszej klasy....ogólnie zauważyłem,że woli trzymać się na uboczu z dala od jakichkolwiek ludzi. Czasami miałem wrażenie,że narzucam mu się swoją obecnością. Tym,że w ogóle stoję obok niego czy siedzę w jednej ławce podczas lekcji.
Któregoś dnia w trakcie trwania wyjazdu klasowego B-joo usiadł na moim łóżku i wpatrywał się we mnie znudzonym i pozbawionym życia spojrzeniem. Po pytaniu, co się stało odpowiedział jedynie,że wifi mu nie łapie i się do mnie przytulił....okej....osoba uzależniona od internetu...nie łapie mu wifi...a on mówił o tym w tak spokojny sposób. Pamiętam,że mocno go wtedy przytuliłem i zacząłem wypytywać o całą tą sytuację. Wyjaśnił mi,że wszyscy jego znajomi poszli spać więc i tak nie ma z kim pisać. Jako że dzieliliśmy pokój tylko we dwójkę miałem idealną okazję, by powiedzieć B-joo co do niego czuję. Zacząłem głaskać go po głowie i szeptem wyznałem mu,że go kocham...pamiętam,że chłopak jedynie się uśmiechnął i zaczął mnie namiętnie całować,co okropnie mnie zdziwiło,ale jak już miałem okazję na takie zbliżenie z moim maniakiem to nie protestowałem. Tej nocy również pierwszy raz się kochaliśmy i chyba na drugi dzień śmiało mogliśmy nazywać się parą. Powiem szczerze,że nasz związek był najdziwniejszym związkiem o jakim kiedykolwiek słyszałem....niby się kochaliśmy, całowaliśmy...czasem nawet się spotykaliśmy...ale co z tego, jak na każdym spotkaniu B-joo siedział z telefonem w ręku i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Nawet ludzie siedzący w kawiarni czy parku patrzyli czasem na mnie z politowaniem....czułem się wtedy jak idiota. Mimo że okropnie mi przeszkadzało jego uzależnienie nigdy nie poruszałem z ByungJoo tego tematu. Nie wiem dlaczego, ale chyba się bałem...bałem się,że wpadnie w furię i mnie zostawi,a tego bym nie zniósł. Dlatego mimo bólu i poczucia odtrącenia wolałem dusić to wszystko w sobie niż szczerze z nim porozmawiać. W takiej właśnie relacji trwaliśmy przez cały okres liceum...myślałem,że wszystko się zmieni gdy pójdziemy na studia i zamieszkamy razem. Oczywiście się myliłem...
- Skarbie chodź jeść.- zawołałem i postawiłem na stole ulubione danie mojego skarba. Oczywiście odpowiedziała mi cisza... - ByungJoo, słyszysz ?
- Yhym...
- To jak "yhym" to chodź.
Chłopak leniwie wszedł do kuchni...oczywiście trzymając telefon w ręku.
- Przed chwilą siedziałeś przy komputerze....teraz telefon ?
- No...
Westchnąłem i nałożyłem chłopakowi jeść. Oczywiście zamiast zająć się jedzeniem,on klepał w telefon...
- Jedz....mam cię nakarmić ?
Znów nic...cholera jasna...jak bardzo muszę go kochać żeby jeszcze tkwić w czymś takim ?
- B-joo...
- No co ?
- Odłóż ten telefon i jedz...internet poczeka...
- Jezus weź daj mi spokój.
Nie wytrzymałem...podszedłem do chłopaka i wyrwałem mu telefon.
- Co jest dla ciebie ważniejsze ?...ja czy ten pieprzony internet ?
- Oddaj mi telefon...
- Odpowiedz mi do cholery...
- DAJ MI TEN TELEFON ! -strasznie się go wtedy przestraszyłem...otworzyłem szeroko oczy i rzuciłem telefonem na stół, po czym pośpiesznie wybiegłem z kuchni. Nie wiem co w tym czasie robił B-joo i szczerze mówiąc wtedy mnie to nie interesowało. Wybiegłem z mieszkania i szedłem przed siebie...nie wiedziałem dokąd...oby iść i być jak najdalej ByungJoo. Wtedy też zrozumiałem,że to nie ja jestem dla niego najważniejszy, tylko cholerny internet i bzdetne portale społecznościowe, które tak naprawdę nic nie wnosiły do jego życia....nic poza agresją i nadmierną nadpobudliwością. Dlaczego wszyscy to widzieli, tylko nie B-joo ? Miał 20 lat,a mimo to nie myślał jak dorosły....chociaż nie...źle to ująłem. W sumie to co robił można nazwać chorobą psychiczną...a więc żyłem z chorym chłopakiem. Nie wiem jak bardzo by mnie denerwował i krzywdził nigdy bym nie umiał go zostawić. Za bardzo go kochałem...

~c.d.n
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


Ron & HighTop~cz.2 [Przypadkowy brat- Koniec]


     Co mogę powiedzieć o mojej relacji z HuynTae ? W sumie nic takiego...praktycznie w ogóle się do siebie nie odzywamy...może to i lepiej ? Ale z drugiej strony co noc słyszałem jak jego ojciec go krzywdzi...aishh ...mimo że mnie wkurzał nie mogłem tak tego zostawić. W piątek, gdy wróciłem z uczelni zastałem pusty dom. Przynajmniej tak mi się wydawało...odgrzałem obiad i ruszyłem z nim do pokoju. Gdy miałem do niego wchodzić usłyszałem płacz Tae i westchnięcia jego kochanego tatusia. Wrzuciłem rzeczy do pokoju i pobiegłem pod drzwi HyunTae. Niewiele myśląc pociągnąłem za klamkę i wparowałem do pomieszczenia. Zastałem w nim przyduszonego do łóżka, przerażonego chłopaka. Leżał na nim jego zasapany ojciec, który tylko gdy mnie zobaczył zerwał się na równe nogi i zaczął się ubierać.
- Co tu robisz gnoju ?!
- Mieszkam...
- Nie wiesz,że przed wejściem do pokoju należy pukać ?!
- Nie wie Pan,że molestowanie i gwałty są karalne ?- podszedłem do Tae, posadziłem go i zacząłem spokojnie ubierać. Mimo to w głębi siebie czułem ogromny strach, oburzenie i obrzydzenie do tego, co robił jego ojciec.
- Spróbuj tylko komuś o tym powiedzieć...
- To co mi pan zrobi ?- wyprostowałem się i stanąłem twarzą w twarz z mężczyzną.
- Podzielisz los HyunTae. 
- Zastrasza mnie pan....no nieźle...a co jeśli to wszystko nagrywam i pójdę z tym na policję ?- nie mam pojęcia dlaczego grałem takiego kozaka...przecież w głębi duszy byłem przerażony jak dziecko. Poczułem jak Tae delikatnie chwyta mnie za rękę i do siebie ciągnie. Widocznie nie chciał żebym wykłócał się i prowokował niepotrzebnie jego ojca. Lekko odsunąłem się od mężczyzny i podniosłem z łóżka roztrzęsionego chłopaka. Następnie złapałem go w talii i zacząłem prowadzić do wyjścia.
- Spróbuj pisnąć o tym słówko...- za każdym razem jak ojciec Tae do mnie mówił, czułem ciarki przebiegające przez całe moje ciało.
- Boisz się,że stracisz mieszkanie i kobitkę, która cię utrzymuje ?...nieudacznik...- parsknąłem śmiechem i zacisnąłem mocniej dłonie na ciele HyunTae. Cholera jasna, co mi odwaliło, że grałem kogoś, kim tak naprawdę nie jestem ? Mężczyzna wypchnął swojego syna z pokoju i przycisnął mnie do ściany. Czułem na sobie jego paskudne, wielkie łapy i obrzydliwy oddech.
- Puść mnie do cholery.
- Posłuchaj mnie uważnie gnojku....albo zapomnisz o tym,co tu widziałeś albo ty i twoja matka tego pożałujecie.
- Odwal się od mojej mamy...
- Jak nie chcesz żeby coś jej się stało, to stul dziób i zatrzymaj to dla siebie, jasne ?
- Wiem od dawna o tym, co robisz HyunTae....i wierz mi,że nie mam zamiaru trzymać tego dla siebie...
- Dobrze ci radzę, przemyśl to jeszcze...
- Ty mogłeś pomyśleć zanim zacząłeś gwałcić Tae....chyba nie sądziłeś, że będzie ci się dawał przez całe życie ?
- Dawałby się gdybyś się nie wtrącał...
- Po cholerę jesteś z moją mamą skoro wolisz Tae...?
- Pozory skarbie.
- Tylko ją krzywdzisz....tak samo jak swojego syna. Nie wiesz,że Tae po śmierci mamy miał tylko ciebie ?....nagle to ty stałeś się jego największym przyjacielem i autorytetem. Nie miał nikogo poza tobą i na ciebie liczył...a ty dupku perfidnie to wykorzystałeś...
 Mężczyzna chwilę się we mnie wpatrywał. Widziałem na jego twarzy ogromne zdziwienie,a jego oczy powoli łagodniały.
- Nie wiedziałeś o tym...?
- Wypad...
Parsknąłem ponownie śmiechem i pośpiesznie wyszedłem z pomieszczenia. Gdy wszedłem do swojego pokoju zastałem leżącego na łóżku Tae. Usiadłem obok niego i pogłaskałem go po głowie. Starałem się go uspokoić mimo, że sam nie byłem teraz w najlepszym stanie psychicznym.
- Jak się czujesz ?
Chłopak milczał. Westchnąłem i położyłem się obok niego mocno go tuląc. Tae lekko zadrżał i wtulił się w moje ciało. Czułem jak cały stres z niego schodzi. Czyżby nabrał do mnie zaufania ? Czułem się w tym momencie jak bohater jakiegoś filmu...tak...skromność nigdy nie była moją mocną stroną...ale mimo to cieszę się,że postawiłem się temu dupkowi i pomogłem w małym stopniu HyunTae.


~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

15 listopada 2014

Ron & High Top~cz.1 [Przypadkowy brat]


 -ByungHwa !!
- Taaak ?
- Chodź do kuchni !- westchnąłem i na prośbę mamy zszedłem do kuchni.
- Słucham cię.
- Dzisiaj wprowadza się do nas SangWon, pamiętasz ?
- Tak mamuś.- ten cały SangWon to nowy partner mamy...nawet spoko facet, ale nie musiał po dwóch miesiącach znajomości od razu się do nas wprowadzać -Mogę iść ? Muszę się uczyć, bo jutro mam kolokwium. 
- Właśnie jest coś, o czym zapomniałam ci powiedzieć...
- No to słucham.
- SangWon ma syna...
- Co takiego ? Jak mogłaś nie powiedzieć mi tak ważnej rzeczy ?
- Skarbie zapomniałam...ale to naprawdę fajny chłopak. Nazywa się HyunTae i ma ...chyba 20 lat.
- Czyli jest młodszy ode mnie....mam nadzieję,że nie będzie mi wchodził w drogę...
- Myszko, zobaczysz,że się dogadacie. 
- Szczerze w to wątpię...z resztą mało co on mnie teraz interesuje...mogę już iść się uczyć ?
- Idź...tylko jak przyjdą, to proszę cię, bądź dla niego miły..
- Yhym...- byłem wściekły na mamę. Jak mogła zapomnieć o tym,że będę miał przyszywanego brata ? Zrezygnowany położyłem się na łóżku i zamiast zająć się przygotowaniami do kolokwium rozmyślałem o całej tej sytuacji z moim przyszłym pseudo bratem. Miałem nadzieję, że będzie to fajny, zwyczajny chłopak i że jakoś się dogadamy. Mógłby być tak samo wyobcowany i spokojny jak ja...wtedy by było idealnie. Gorzej jak trafi mi się jakiś degenerat i przyszły gwałciciel lub morderca. Cicho zachichotałem i zamknąłem oczy, odpływając.
Obudził mnie delikatny dotyk czyiś dłoni w okolicy mojego uda. Szybko usiadłem i spojrzałem na chłopaka siedzącego na moim łóżku.
- A ty to kto....i dlaczego mnie dotykasz...- rzuciłem, patrząc na dłoń obcego.
- Jestem HyunTae iii...tak jakby będę dzielił z tobą ten pokój.
Ooo niee...na coś takiego to ja się nie pisałem.
- O czym ty do mnie chłopcze mówisz ?
- Może grzeczniej, co ?
- Słucham ?....z tego co wiem, to jesteś młodszy więc to mi należy się szacunek. -wtedy chłopak złapał mnie za brodę i przysunął się dość blisko mnie, tak,że nasze wargi niemalże się dotykały.
- Pozwól, że to ja będę decydował o panujących tu zasadach....jasne ?
W tym momencie Tae mnie przeraził. Mimo to starałem się grać twardego.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz... wypad z mojego pokoju i to już...
HyunTae jedynie lekko się uśmiechnął i złapał mnie za nadgarstki kładąc tym samym na łóżku. Następnie nachylił się nade mną i delikatnie musnął ustami moich warg.
- Kurwa, oszalałeś !? Złaź ze mnie !
- Bądź grzecznym chłopcem i rób to, co do ciebie mówię...
- Zwariowałeś do reszty...wpadasz do mojego domu i panoszysz się, jakbyś był nie wiadomo kim...
- Jeśli chcesz żeby było między nami dobrze, to mi się podporządkuj...- chłopak zszedł ze mnie i zaczął rozpakowywać swoje rzeczy. Miałem ochotę rzucić się na niego i rozszarpać na miliony drobnych kawałków. Najgorsze w tym wszystkim było to...chociaż nie....wszystko w tej sytuacji było koszmarne...to że mama sprowadziła do domu faceta, jak się później okazało z synkiem na karku...do tego ten popaprany syn ma mieszkać ze mną w pokoju i spać na jednym łóżku. Chyba że nasi kochani rodzice oprzytomnieją i kupią dla niego drugie. Z taką nadzieją położyłem się do łóżka, tuż pod samą ścianą. Chciałem być jak najdalej od tego dupka.
- Czemu uciekłeś pod samą ścianę ?- Tae usiadł na łóżku i zaczął przebierać się w piżamę.
- Chcę być jak najdalej od ciebie popaprańcu...
Chłopak zachichotał i położył się dość blisko mnie. Cały czas bacznie mi się przyglądał, co mnie okropnie krępowało.
- Piękny jesteś.
- Ym...sorry, ale ja pedałem nie jestem więc daruj sobie takie teksty.
- Nie pedałem,tylko gejem...poza tym wszystko da się zmienić.
Mamooo,kto to do cholery jasnej jest ?! Po chwili poczułem wędrującą po moim udzie rękę chłopaka. Druga natomiast zaklinowała mi usta w taki sposób, że ledwo mogłem złapać oddech. Do moich oczu automatycznie napłynęły łzy. Czego ten idiota ode mnie chciał ?!
Spojrzałem na niego przestraszony i po chwili poczułem jak jego ręka delikatnie dotyka mojego krocza. Zacisnąłem oczy, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Tae zabrał rękę z moich usta i szepnął.
- ByungHwa, nie bój się...
- Błagam, daj mi spokój...
- Chcę cię tylko troszkę dopieścić. 
- Ale ja nie chcę...proszę, zostaw mnie...
HyunTae patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, po czym zabrał rękę z mojej męskości. Odwróciłem się plecami do niego i zacząłem płakać jak dziecko. Do tego strasznie się trząsłem, a serce biło tak mocno, jakby chciało mi wyskoczyć z piersi. Po chwili poczułem na talii jego dłoń. Chwyciłem mocniej kołdrę i wstrzymałem oddech. Tae pocałował mnie w kark i mocno przytulił.
- Przepraszam.
To on zna takie słowa ?...szkoda tylko,że zapewne te przeprosiny były nieszczere.
- Puść mnie...
- ByungHwa...
- Puść mnie do cholery, bo zacznę się drzeć...
Chłopak westchnął i odwrócił się plecami do mnie.
- Dobranoc...
- Spierdalaj...- pierwszy raz ktoś doprowadził mnie do takiego stanu żebym zaczął przeklinać.
- Grabisz sobie...
- Odwal się w końcu ode mnie...  
Chłopak przemilczał moje odpysknięcie. Bałem się odwrócić by na niego spojrzeć,ale po pewnym czasie chyba zasnął. Odetchnąłem z ulgą, ale mimo to wiedziałem,że tej nocy na pewno nie zmrużę oka.


*

Na drugi dzień wstałem przed Tae. Szybko się zebrałem i zbiegłem do kuchni, w której mama wraz z SangWonem spożywała śniadanie.
- Dzień dobry skarbie.- przywitała mnie uśmiechnięta i promienna jak zawsze.
- Hej...
- Jak się spało ?
Właśnie miałem powiedzieć o dziwnym zachowaniu HyunTae, ale ten nagle wparował do kuchni.
- Dzień dobry, jak tam ?- pieprzony lizus...
- Ohh gdyby chociaż raz ByungHwa mnie tak przywitał. 
- Taak...źle chyba dzisiaj spał. - chłopak uśmiechnął się i wtulił się w moje plecy.
- Weź się odwal...- syknąłem i odsunąłem się od niego.
- Skarbie grzeczniej...wyjeżdżam z SangWonem na weekend, także będziecie mieli dobrą okazję, by się bliżej poznać.
- Co....mamo, ja jadę z wami.
- Wytrzymasz beze mnie kilka dni.
- Ale Tae...
- Na pewno się do siebie zbliżymy. - chłopak uśmiechnął się i znów mnie przytulił. Co za paskudna, dwulicowa świnia...westchnąłem, wziąłem kubek z kakaem i ruszyłem na taras. Nawet nie zdziwiło mnie to,że HyunTae szedł za mną. Usiadłem na drewnianej huśtawce i trzymając kubek przy ustach spojrzałem na chłopaka.
- Kim ty do cholery jesteś...
- Twoim pseudo bratem.- chłopak usiadł koło mnie i położył mi rękę na udzie.
- Zabieraj tą łapę dupku...
Tae wziął kubek z moich rąk i odstawił go na stolik. Następnie nachylił się do mnie i zaczął pieścić wargami moje ucho. Nie wiem z jakiej racji, ale cholernie mnie to podnieciło, bo już po chwili czułem straszny ucisk w spodniach. 
- Przestań...- jęknąłem i spojrzałem na Tae, który z lekkim uśmiechem na twarzy kucał między moimi nogami.
- Tylko nie krzycz.- szepnął i rozpiął mi spodnie. Nie jestem gejem...więc dlaczego do jasnej cholery mu na to wszystko pozwalałem ? Po chwili poczułem przyjemne ciepło i wilgoć rozchodzącą się po mojej męskości. Zagryzłem wargi i chwyciłem chłopaka za włosy. To co robiliśmy było chore...znaliśmy się zaledwie jeden dzień, a tu proszę bardzo...nowo poznany kolega robi mi loda na tarasie...
- HyunTae wystarczy...
Chłopak podniósł na mnie oczy i wyciągnął penisa z ust.
- Czemu ?
- To jest chore...daj mi już spokój...- szybko wstałem i nałożyłem spodnie.
- Ej no co ty...źle ci było ?
- Dobrze,ale....aishhh odwal się w końcu.- pobiegłem do pokoju i zamknąłem się w nim na wszystkie zamki. Słyszałem jedynie z dołu jak mama żegna się z tym dupkiem i mówi żebyśmy na siebie uważali...przecież ten napaleniec na pewno się do mnie dorwie podczas ich nieobecności. Właściwie dlaczego on to do cholery robił ? Nie wyglądał na jakiegoś degenerata czy zboczeńca...chyba powinienem z nim o tym pogadać i wyjaśnić,że nie życzę sobie takiego traktowania...ale jak ja mam to zrobić ? Jak każde podejście kończy się obmacywaniem mnie.
Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. W jednej chwili myślałem,że zejdę na zawał.
- Czego...
- ByungHwa otwórz, proszę cię...
- Weź daj mi spokój...nie dociera to do ciebie ?
- Chodź coś porobimy, bo się nudzę.- chłopak marudził jak rozpuszczony 13-latek.
- Nie mam ochoty...zajmij się sam sobą...
- To otwórz drzwi, bo muszę wziąć bluzę.- westchnąłem i niechętnie wpuściłem chłopaka do pokoju. Zgodnie z obietnicą wziął bluzę i stanął w drzwiach.
- Chodź pograć w piłkę.
- Nie chcę, boże kochany, ty jakiś upośledzony jesteś,że nic do ciebie nie dociera ?
- Nie mów tak o mnie...- Tae warknął i zacisnął dłonie na bluzie.
- Przepraszam...- lekko się cofnąłem i wziąłem głęboki oddech - Możemy pogadać ?
- Jasne...a o czym ?- na twarzy nastolatka pojawił się lekki uśmiech, który utwierdził mnie w przekonaniu,że ten typ na pewno ma coś z głową.
- Siadaj...- usiadłem na łóżku i zachęciłem chłopaka do spoczęcia obok mnie. Ten posłusznie usiadł i znów położył mi dłoń na udzie. Westchnąłem i spojrzałem na jego promienną twarz.
- Powiedz mi....dlaczego się tak zachowujesz ?
- Jak ?- Tae wyglądał na naprawdę zaskoczonego tym pytaniem.
- No....przystawiasz się do mnie...
- Co takiego ?
- Em....no to ciągłe dotykanie, to....na tarasie....i jeszcze te ataki agresji...co to ma być ?
- Ale to przecież normalne...- to on jest zdrowo pieprznięty, czy to ja jestem do tyłu w sprawach współczesnych nastolatków ?
- Jak to normalne ?
- Ojciec mówi,że to jest normalne...
No i wszystko jasne....chyba...czyżby jego ojciec go molestował ?
- A możesz mi to jakoś rozjaśnić ?
- Odkąd pamiętam ojciec mnie dotykał i robił ze mną takie rzeczy....i za każdym razem mówił, żebym się nie wstydził,bo to jest normalne.
- HyunTae....on....wiesz,że on cię molestuje...
- Wcale nie....przestań...
- Wiem,że to cholernie boli,ale taka jest prawda....a ty przez to,że się do tego przyzwyczaiłeś krzywdzisz mnie...
- Gówno prawda...nic nie wiesz o mnie i o moim ojcu,ale opinie wystawiasz...
- Wystawiam je z tego,co mi właśnie powiedziałeś i z tego co widziałem.
Chłopak wstał i szybkim ruchem ubrał bluzę.
- Wychodzę...
- Gdzie ?
- Co cię to obchodzi...- wstałem i chwyciłem Tae za rękę.
- Masz siedzieć w domu...poza tym nie skończyliśmy rozmawiać.
- Ja skończyłem...
- Ale ja nie,siadaj do cholery.- chłopak usiadł i wbił wzrok w ziemię. Westchnąłem i z lekkimi wyrzutami sumienia usiadłem obok niego -Od dawna to robi ?
Tae jedynie kiwnął twierdząco głową.
- Pójdziemy z tym na policję...
- Nie...
- Boisz się go ?
- Co cię to obchodzi ? Przed chwilą wyzywałeś mnie od dupków,a teraz udajesz troskliwego brata ?
- Chcę ci tylko pomóc...
- A czy ja powiedziałem,że chcę pomocy ?...nie, to się odwal. 
- HyunTae...
Chłopak wstał i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Nie widziałem go przez cały weekend...pojawił się dopiero wtedy,gdy nasi rodzice wrócili z wyjazdu. Przestał również się do mnie odzywać,a jego ojciec urządził mu oddzielny pokój...dlaczego ? Co noc słyszałem jęki i piski Tae i z każdym dniem było mi go coraz bardziej żal...przestałem się nawet na niego gniewać,za to, co robił mi wcześniej...w sumie już wiem,dlaczego mnie dotykał i starał się dogadzać na siłę. Zastanawiało mnie jedynie to, kogo moja mama przyprowadziła pod swój dach i jak długo ma zamiar być jeszcze ślepa na to,co robi jej kochanek...


~Koniec.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------




Troszkę o mnie.

Hej miśki :)
Bardzo dziękuję za pytania, które zostawiliście pod poprzednim postem. Zgodnie z obietnicą teraz na nie odpowiem.





1. Jak masz na imię ?
Kalina ;)

2. Ile masz lat ?
19

3. Od kiedy interesujesz się k-pop'em, Japonią czy Koreą ?
Japonią zainteresowałam się będąc w 4 klasie szkoły podstawowej. Wtedy zaczęło się od anime, mang itd. Jak poszłam do gimnazjum i troszkę zmądrzałam zainteresowała mnie również kultura Japonii oraz zwyczaje mieszkających tam ludzi.
Zamiłowanie do Korei i k-pop'u zaczęło się gdy poszłam do liceum. Wtedy natrafiłam na fb na dziewczynę, która słuchała tej muzyki i weszłam w udostępniony przez nią link (Super Junior-"Sorry Sorry") i tak to się właśnie wtedy zaczęło. Wcześniej byłam osobą słuchającą rocka i gdy wkręcił mi się k-pop byłam przerażona "Boże,dlaczego ja tego słucham?", "Przecież to nie moje klimaty." itd.,ale teraz baaardzo się cieszę,że zmieniłam gusta muzyczne, bo k-pop polepszył moje życie :)

4. Jak Ty to robisz,że tak często wstawiasz opowiadania ? Skąd bierzesz na to czas ? Skąd aż tyle pomysłów ?
To Wy podsyłacie mi paringi, z którymi chcecie coś przeczytać i bardzo ułatwiacie mi tym sprawę. Kładąc się do łóżka, kąpiąc się czy jadąc tramwajem zastanawiam się i tworzę w głowie sytuacje, w jakich te osoby mogłyby się znaleźć. Gdy już mam ułożoną, gotową historię siadam do laptopa i w mgnieniu oka przelewam to na bloga. Gdy mam wenę i pomysł, opowiadanie pisze się praktycznie samo;) A skąd mam aż tyle pomysłów ? Szczerze mówiąc sama nie wiem...czasami piszę historie, w których chciałabym się sama znaleźć, czasem są to sytuacje zaobserwowane wśród znajomych czy na ulicy podpatrzone od zupełnie przypadkowych ludzi. Ale najczęściej jest to mój wymysł, który tworzę w wolnych chwilach w trakcie dnia.

5. Jaki jest twój ulubiony paring i zespół ?
Tego jest baaardzo dużo.
Jeśli chodzi o zespoły to mam multum ulubieńców. Wszystko zaczęło się od Super Junior, więc jak dla mnie jest to zespół numer jeden. Ale z czasem zaczęłam poznawać coraz to więcej zespołów, które również przypadły mi do gustu. Są to m.in.:
~VIXX
~EXO
~Topp Dogg
~B1A4
~BTOB
~B2ST
~JJCC
~Mad Town
~Infinite
~M.pire
Słucham również Block B, B.A.P, BTS, Boys Republic czy GOT7.
Jeśli chodzi o ulubiony paring...chyba na zawsze będzie to HunHan. Ale uwielbiam też Hyuka i Hongbina czy Hansola i B-joo.

6. Jakie masz marzenia ?
Moim głównym marzeniem jest skończenie studiów i wyjechanie do Korei. Tam chciałabym pracować ze znanymi ludźmi jako dietetyk (gdyż kierunkiem jakim studiuję jest właśnie dietetyka).
Ale poza tym jednym, najważniejszym mam również masę innych marzeń, np. spotkanie swoich idoli czy to podczas fanmeeting'u czy koncertu. Chciałabym poznać przeznaczoną mi tzw. drugą połówkę i przeżyć z tym kimś historię jak z filmu. Marzy mi się oczywiście pełne zdrowie i dostatnie życie dla mojej kochanej rodzinki, za którą po wyjeździe do Krakowa okropnie tęsknię ;) I szczerze mówiąc od zawsze marzyłam o spokojnym świecie, pozbawionym złych ludzi, biedy czy przemocy....to chyba takie moje podstawowe marzenia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo dziękuję za pytania. Wieczorem bądź jutro postaram się dodać opowiadanie z Ronem i HighTop'em z BIGFLO.
Buziaki ;*


12 listopada 2014

N & Leo~cz.2 [Ja też zasługuję na miłość- Koniec]


         Po ostatnich wydarzeniach dni mijały mi bardzo wolno. Mimo,że sytuacja z Jaehwanem wróciła do normy, odczuwałem ogromny żal i pustkę. HakYeon przestał pokazywać się na moich zajęciach. Ogólnie przestał chodzić do szkoły. Na każdej lekcji pytałem, czy ktoś wie, co się z nim dzieje...i za każdym razem cała grupa kręciła przecząco głowami. Strasznie się o niego martwiłem...i jako wykładowca i jako...kochanek ? Chyba mogę się tak nazwać. Nie miałem już siły pracować...codziennie patrzeć na pustą ławkę Yeona...nie mogłem również żyć normalnie z Kenem...każda nasza rozmowa, pieszczoty czy stosunek przypominały mi o tym,że zachowałem się w stosunku do niego jak skończony dupek.
  Po zadaniu pracy domowej moim studentom znów spojrzałem na ławkę Yeona, z nadzieją,że się w niej pojawi. Idiota ze mnie....pokręciłem zrezygnowany głową i wyszedłem z budynku. Po wejściu do samochodu coś mnie pchnęło, by pojechać do domu HakYeona i sprawdzić co się z nim dzieje. Miałem w głowie tysiące myśli na minutę. Co jeśli Yeon się zabił ?...niee...nie byłby chyba do tego zdolny. Ale z drugiej strony, dlaczego w ogóle nie pokazywał się w szkole ? Przecież nie miał zajęć tylko ze mną. Pogrążony w myślach nawet nie zorientowałem się, kiedy zajechałem pod blok chłopaka. Dziwne...na parkingu stały samochody jego rodziców...zwykle wracali do domu późnym wieczorem, a tymczasem na zegarku wybiła 14. Westchnąłem i pewnym krokiem ruszyłem w kierunku mieszkania Yeona. Stojąc pod drzwiami wahałem się dłuższą chwilę...bałem się spotkania z chłopakiem..o ile w ogóle żył...
- Dzień dobry....przyszedłem zapytać, co dzieje się z HakYeonem.- otworzyła mi matka chłopaka, która wpatrywała się we mnie nieobecnymi oczyma.
- Yhym...proszę wejść.
Po wejściu do mieszkania rozebrałem się i spojrzałem ponownie na kobietę.
- Czy...wszystko z nim w porządku ? Od dwóch tygodni nie pojawił się na uczelni...
- Tak...przepraszam, napiszę mu usprawiedliwienie...
- Ym...czy mogę się z nim zobaczyć ?
- Proszę, jest u siebie...
Powiem szczerze,że okropnie się zestresowałem. Przynajmniej miałem pewność,że chłopak żyje,a mimo to strasznie się bałem co zastanę w jego pokoju.
Zapukałem do drzwi...zaprosił mnie do środka cichy i spokojny głos Yeona. Gdy chłopak mnie zobaczył uśmiechnął się lekko i otworzył spoczywającą na pościeli dłoń. Usiadłem na łóżku i go za nią złapałem.
- Yeon...co się dzieje ?
Ten znów jedynie tylko lekko się uśmiechnął i spuścił głowę.
- Yeon proszę, porozmawiaj ze mną...
Do pokoju wszedł ojciec chłopaka.
- Witam...mogę pana na chwilę prosić ?
- Oczywiście.- spojrzałem na HakYeona i wyszedłem z jego ojcem do przedpokoju -Słucham pana.
- HakYeon dwa tygodnie temu miał próbę samobójczą...
W jednej chwili poczułem, jakby zawalił mi się cały świat. Oparłem się o ścianę i spojrzałem na mężczyznę.
- Co takiego...? O czym pan mówi..?
- Poprosił przyjaciela, żeby mu przyniósł tabletki nasenne...Wziął je wszystkie i popił alkoholem...gdyby nie moja żona, już by go nie było...
Z trudem powstrzymywałem się od łez...spuściłem głowę i poczułem jak po policzkach spływają mi ciepłe stróżki wody.
- Mówił, dlaczego to zrobił...?
- Nie...od tamtego czasu z nikim nie rozmawia...gdyby pan...
- Spróbuję...- spojrzałem na mężczyznę i wszedłem do pokoju Yeona. Chłopak siedział w pościeli i bawił się jej rogami. Gdy mnie usłyszał podniósł głowę i się podsunął.
- Usiądź...- jego głos był tak delikatny i spokojny...gdy usiadłem złapał mnie delikatnie za rękę i pogłaskał ją kciukiem.
- Musimy porozmawiać...
- O czym ?
- HakYeon, wiem co zrobiłeś...
Chłopak westchnął i wtulił się w moje ramię.
- Jest mi z tobą tak dobrze...- mówił takim głosem jakby szeptał. Westchnąłem i pocałowałem go w głowę.
- Przeze mnie chciałeś się zabić ?
Po dłuższej chwili milczenia Yeon podniósł głowę i spojrzał na mnie zmęczonymi oczyma.
- Mam dość mojego życia...
- O czym ty mówisz ?
- Od czterech lat jestem kaleką...osoba, którą kocham najbardziej na świecie wykorzystała mnie i zostawiła...codziennie słyszę kłótnie rodziców o to, kto ma się mną zajmować i płacić za leki i rehabilitację...moje życie to tylko uczelnia, łóżko i rehabilitacja....i tak od czterech lat...- po policzkach chłopaka zaczęły spływać łzy -Błagam cię, ulżyj sobie, moim rodzicom i mi i mnie zabij, proszę...
Nie byłem nastawiony na taką rozmowę. Poczułem jak do oczu napływają mi łzy, a serce powoli rozsadza klatkę piersiową.
- Yeon...rozumiem cię, ale nie zrobię tego...masz przed sobą całe życ...
- Ta...gówno nie życie...ja nie chcę takiego życia, zrozum. Do mojej zasranej starości mam leżeć w łóżku patrząc się w sufit ? Moi rodzice nie będą żyć wiecznie...kto się mną do cholery zajmie ?
- Ja...- cholera jasna....sam nie wiem,dlaczego to powiedziałem. Było mi go strasznie szkoda, ale z drugiej strony zależało mi w pewien sposób na tym chłopaku...
- Ja nie chcę litości....a już na pewno związku z litości...ah...chyba że mieszkałbym z tobą i twoim chłopakiem...już wolę zde...- złapałem go za twarz i zacząłem namiętnie całować. Z początku buntował się, jednak po chwili położył dłoń na moim karku i zaczął delikatnie odwzajemniać. Znów poczułem się tak cholernie dobrze...znów odczuwałem tak zwane motylki w brzuchu. Czułem się jak zakochana 14-latka.
Pierwszą osobą,która przerwała pocałunek był Yeon. Oderwał się ode mnie delikatnie i spojrzał mi w oczy szepcząc.
- Wróć lepiej do swojego chłopaka...
- Yeon...cały czas z nim jestem.- pocałowałem delikatnie jego czoło, na co chłopak zadrżał i złapał mnie za rękę.
- Nie rozumiem...
Spojrzałem na niego znacząco. W jego oczach pojawiły się łzy i delikatne wargi zadrżały.
- Tylko nie płacz, proszę cię..
- Ale...
- Hm ?
- Co...co mu powiesz ?
- Nie powinieneś się o to martwić...jakoś to załatwię.
- Powiedz mi tylko....robisz to z litości, prawda...?
- Nie Yeon...po twoim wyznaniu zacząłem baczniej ci się przyglądać. Zobaczyłem jakim jesteś wrażliwym i czułym chłopakiem...a ja właśnie potrzebuję kogoś takiego.
- Twój chł....były...taki nie jest ?
- Wiesz...z początku się starał...zabierał mnie do kina, na spacery, mówił jak bardzo mnie kocha, a później ? Jakoś po roku zaczęło się miedzy nami psuć. On wychodził na imprezy ze znajomymi, wracał nad ranem zalany w trupa. Coraz częściej prowokował kłótnie....raz nawet mnie zdradził, ale byłem tak w niego zapatrzony, że mu wybaczyłem... - westchnąłem i spojrzałem na zasłuchaną twarz chłopaka - Jakoś miesiąc po tym zrobił to drugi raz... oczywiście zakochany idiota wybaczył ponownie...obawiam się, że nadal to robi,a ja nie mam zamiaru tkwić w takim pseudo związku...
HakYeon przyłożył dłoń do mojego serca.
- Przykro mi...dupek nie wie jak cudowną osobę stracił...
- Ostatnio mówiłeś o mnie coś innego.
- Wiem...i strasznie cię za to przepraszam, ale byłem wtedy wściekły...wybaczysz mi ?
Uśmiechnąłem się i cmoknąłem delikatnie Yeona.
- Wszystko ci wybaczę głupku....każde potknięcie, kłótnię czy nawet zdradę...
- Nigdy cię nie zdradzę...za bardzo cię kocham...czekałem na ciebie trzy lata i teraz będę dbał o ciebie jak o największy skarb. 
Wiedziałem,że Yeon to idealny chłopak dla mnie...żałuję tylko,że musiałem go najpierw skrzywdzić, by przejrzeć na oczy i dojść do takiego wniosku. Teraz mam całe życie na to,by stopniowo to naprawiać i wynagradzać mu wszystkie życiowe krzywdy.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------




10 listopada 2014

N & Leo~cz.1 [Ja też zasługuję na miłość]


                 Dochodziła ósma. Szybko dopiłem ostatni łyk kawy i pobiegłem do sypialni.
- Skarbie, ja wychodzę...będę koło 16.- Ken jedynie lekko się podniósł i przesłał mi buziaka, po czym znów wrócił do spania. Zazdrościłem mu...pracował w domu, więc mógł spać ile dusza zapragnie. Ja niestety dzień w dzień, łącznie z sobotą musiałem pracować z grupą niepełnosprawnych studentów. W sumie lubiłem tę robotę, mimo że nie należała do najłatwiejszych. Najgorsza rzecz wydarzyła się niecałe trzy tygodnie temu, kiedy to jeden ze studentów- HakYeon, wyznał, że się we mnie zakochał. Chłopak jeździł na wózku, a do tego nosił aparat słuchowy na lewym uchu. Strasznie go lubiłem,ale nie wyobrażam sobie życia z kimś takim...poza tym od trzech lat jestem w związku z Jaehwanem.
Gdy wszedłem do placówki zauważyłem jadącego w moim kierunku chłopaka. Westchnąłem i zatrzymałem się.
- Dzień dobry.- przywitał się z uśmiechem na twarzy i złapał mnie za rękę.
- Hej...jak się dzisiaj czujesz ?
- Źle...ale jak pana zobaczyłem, od razu mi się poprawiło. 
Poczułem ścisk w sercu. Kucnąłem przed Yeonem i pogłaskałem go po głowie.
- A co się dzieje ?
- Coraz gorzej u mnie ze słuchem.
- Byłeś wczoraj na tych badaniach ?
- Tak i lekarz powiedział,że niedługo będzie mi potrzebny aparat na prawe ucho....ale to nic.- chłopak znów się uśmiechnął i mnie przytulił. Za każdym razem jak to robił, czułem dziwne ciepło w środku. W sumie nie dziwie się,że to robi....po jego wyznaniu jedynie się uśmiechnąłem i do tego odwiozłem go do domu...idiota ze mnie. Mogłem od razu mu powiedzieć,że nic z tego nie będzie...
- Chodź już na zajęcia.- wstałem, złapałem za wózek i pomogłem chłopakowi dotrzeć do sali. W trakcie lekcji nie myślałem o niczym innym, tylko o HakYeonie. Chłopak wpatrywał się we mnie przez cały czas i co chwilę obdarzał mnie swoim słodkim uśmiechem. Cholerny gnojek...przecież ja mam chłopaka. Nie mogłem mu na to pozwalać. Byłem szczęśliwy z Jaehwanem...fakt...ostatnio coraz częściej się kłóciliśmy,ale wciąż go bardzo kochałem. Z drugiej jednak strony gdy patrzyłem na tego chłopaka moje serce biło szybciej, ręce pociły się, a język plątał się tak,że nie mogłem powiedzieć nic sensownego.
- Kurwa mać...- uderzyłem ręką w tablicę,co przestraszyło uczniów wychodzących na przerwę - Przepraszam...idźcie już.
W klasie został tradycyjnie Yeon, który już po chwili był u mojego boku i trzymał mnie kurczowo za rękę.
- Co się stało ?
- Dlaczego to robisz ?
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i położył mi rękę na udzie.
- O czym pan mówi ?
- O niczym....przepraszam...jestem po prostu zmęczony.
- Niech pan się zwolni i pojedzie do domu.
- A ciebie kto odwiezie,hm ?- zapracowani rodzice Yeona na początku roku poprosili mnie żebym odwoził go do domu. W sumie nie było z tym żadnego problemu, gdyż mieszkaliśmy niedaleko siebie.
- Dam sobie radę sam. Niech pan się o mnie nie martwi. - znów ten uśmiech...nie no zaraz oszaleję.
- Wiesz co...masz rację, dzisiaj się zwolnię...ale ty pojedziesz od razu ze mną.
- Dlaczego ?...naprawdę sobie poradzę. 
- Wiem Yeon...ale mimo wszystko wolę cię osobiście odwieźć. - spojrzałem na twarz chłopaka. Lekko się zarumienił i spuścił głowę - Co ja widzę....co to za buraczek,hm ?- zachichotałem,a twarz HakYeona zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Em...tylko się panu wydaje...
- Oj Yeon Yeon...co ja się z tobą mam. 
- Aishhh...niech pan już przestanie.- chłopak nadymał policzki i podjechał do swojej ławki by zabrać rzeczy. Chwilę po tym byliśmy już w samochodzie. Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie moja dłoń spoczęła na chudziutkim udzie mojego studenta. Yeon niewiele myśląc położył na niej swoją rękę i pogłaskał moją dłoń kciukiem. Spojrzeliśmy na siebie lekko się uśmiechając.
- Niech pan patrzy na drogę.
- Hm ?
- Oczka na drogę.- Yeon podniósł moją dłoń i delikatnie ją pocałował. Po moim ciele rozeszły się ciarki, a serce znów zaczęło szybciej bić.
- Yeon...
- Tak ?
- Co powiesz na małą wycieczkę ?
- Oooo,a gdzie ?
- Hmm..masz jakieś miejsce, w które chciałbyś pojechać ?
- Plaża. 
- Nie jest za zimno ?
- Jest...ale od czasu wypadku na niej nie byłem...już nawet nie pamiętam jak wygląda. - rzeczywiście mógł się stęsknić za tym miejscem. Z tego co wiem, miał wypadek na motorze ponad cztery lata temu.
- Dobrze...w takim razie kierunek plaża.- HakYeon uśmiechnął się i przyłożył moją dłoń do swojego szybko bijącego serca. Widać po nim,że strasznie się z tego cieszył. W sumie wewnętrznie również się cieszyłem,że mogłem go choć na chwilę uszczęśliwić.
Zajechaliśmy na plażę. Wyciągnąłem wózek, ubrałem ciepło Yeona i go na nim posadziłem.
- Hm...jest mały problem.
- Jaki ?- zapytał chłopak nie odrywając oczu od piasku i tafli wody.
- Wózek nie da rady jechać po piasku.
Yeon westchnął i wyraźnie się zasmucił. Jednak po chwili spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- To nic...popatrzę stąd.- nie wytrzymałem. Złapałem chłopaka w talii i postawiłem go tyłem do siebie. Jego stopy stały na moich butach. Mocno go trzymając ruszyłem w stronę wody. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, jednak całą sielankę przerwały łzy Yeona spływające po moich dłoniach.
- Co się dzieje ?
HakYeon zawisł na mojej szyi starając się do mnie odwrócić. Gdy mu pomogłem, usta chłopaka znalazły się przy moim uchu delikatnie je muskając.
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować. -szepnąłem i pogłaskałem go delikatnie po plecach.
- Mam...jest pan dla mnie jak najlepszy przyjaciel, a do tego tak cholernie pana kocham...to dzięki panu jeszcze żyję i mam chęć do czegokolwiek. 
Tego właśnie się obawiałem. Poczułem kłucie w sercu, a moje dłonie mocniej zacisnęły się na ciałku studenta. Po chwili poczułem delikatne i ciepłe usta na swojej szyi. Zamknąłem oczy i powoli głaskałem jego talię. Yeon dotknął swoimi wargami moich i szepnął.
- Zrobię wszystko żeby z panem być...wiem,że bycie z kimś takim musi być trudne,ale chodzę na rehabilitację...niedługo będę już samodzielny, tylko proszę, niech da mi pan szansę...
- Yeon, twoja niepełnosprawność mi nie przeszkadza....chodzi o to...- nie dokończyłem gdyż chłopak połączył nasze usta w delikatnym i niezwykle czułym pocałunku. Nie wiem dlaczego, ale odwzajemniałem jego nieśmiałe pocałunki z coraz większą zachłannością. Pragnąłem więcej. Miałem ochotę poznać każdy milimetr jego zgrabnego i delikatnego ciała. Nie myślałem w tym momencie o czekającym na mnie w domu Kenie...liczył się tylko i wyłącznie HakYeon. Zaniosłem go do samochodu i rozłożyłem tylne siedzenia, by powiększyć bagażnik. Następnie położył w nim chłopaka i kontynuowałem pocałunek. Jego delikatnie dłonie nieśmiało ściągały ze mnie marynarkę i koszulę. Gdy mu się to udało usiadł i zaczął całować moją klatkę piersiową i brzuch. Oddychał przy tym głęboko, a jego delikatne ciałko strasznie drżało z emocji. Robiło mi się niezwykle dobrze na sam widok HakYeona.
- Niech pan ściągnie spodnie.- posłusznie to zrobiłem i już po chwili moja męskość znalazła się w ustach chłopaka. Ken dogadzał mi już tak setki razy, ale dopiero teraz poczułem się nieziemsko. Yeon robił to niezwykle delikatnie. Co chwilę robił przerwy, by złapać oddech.
- Yeon poczekaj.- jęknąłem i położyłem chłopaka. Powoli go rozebrałem i nachyliłem się do niego, całując go po całej twarzy. Jego ręka zacisnęła się na moim członku i znów poczułem przyjemne dreszcze rozchodzące się po moim rozgrzanym ciele. Nachyliłem się do chłopaka opierając się rękoma koło jego głowy. Jego dłonie delikatnie pieściły moje napięte mięśnie, a na twarzy malował się delikatny uśmiech.
- Yeon, jesteś pewien,że chcesz to zrobić ?- zapytałem, cmokając go w czoło.
- Niczego nie byłem bardziej pewien. 
Mocno go przytuliłem i delikatnie w niego wszedłem. Czułem,że to jego pierwszy raz.
- Nic cię nie boli ?
HakYeon jedynie lekko się uśmiechnął i pokręcił przecząco głową.
- Jestem sparaliżowany od pasa w dół...spokojnie.- racja....ale ze mnie idiota. Muszę przyznać, że stosunek z Yeonem różnił się od tego z Jaehwanem. Pierwszy raz robiłem to tak delikatnie i z miłością. Miłością ?....chyba rzeczywiście zaczęło mi zależeć na tym dzieciaku.
Nie wiem nawet kiedy na dworze zaczęło się już ściemniać. Gdy skończyliśmy położyłem się obok chłopaka i go w siebie wtuliłem. Spojrzałem na telefon...dochodziła dwudziesta.
- Cholera...- syknąłem i po chwili jak na zawołanie zadzwonił do mnie telefon.
- Kto to ?- zaciekawił się Yeon i cmoknął mnie w policzek.
Ken...i co ja mam mu powiedzieć ?
- Nikt ważny...odpocznij sobie.- cmoknąłem chłopaka w czoło, a ten z uśmiechem zamknął oczy.

<- Musiałem zostać dłużej w pracy...niedługo będę.
-> Mogłeś napisać, martwiłem się o ciebie głupku
<- przepraszam, już jadę

Westchnąłem i odłożyłem telefon.
- Zwijamy się.
- Czemu ?
- Dochodzi 20, już późno. Jutro znowu się zobaczymy.
Ubrałem nas, posadziłem Yeona z przodu i ruszyłem. Dopiero do mnie dotarło co zrobiłem. W domu czekał na mnie zmartwiony Ken,a ja zabawiałem się ze swoim studentem. Yeon ciągle głaskał mnie po udzie i mówił jak bardzo mnie kocha. Kurwa mać...przez swoją głupotę mogę stracić i Jaehwana i HakYeona...
Zajechałem pod blok chłopaka, pod którym czekał jego zmartwiony ojciec.
- HakYeon dzwoniłem do ciebie setki razy, gdzieś ty był ?
- Przepraszam to moja wina...Yeon miał ze mną zajęcia pozalekcyjne.- podprowadziłem chłopaka do jego ojca i posmyrałem palcem po karku. Na ten gest Yeon uśmiechnął się pod nosem i na mnie spojrzał.
- To do jutra. 
- Do jutra...dobranoc proszę pana.- wsiadłem do samochodu i z ogromnymi wyrzutami sumienia wróciłem do mieszkania.

*

Na drugi dzień wstałem tradycyjnie o szóstej i zacząłem zbierać się do pracy.
- Dzisiaj ja cię odwiozę. -zaproponował Ken i cmoknął mnie w policzek.
- Co...dlaczego ?
- Nie cieszysz się ?
- Cieszę...
- Mam do załatwienia parę spraw, to przy okazji odwiozę mojego skarba.
Cholera jasna...czyżby się czegoś domyślał ? A może chce naprawić nasze coraz to gorsze stosunki ?
Miałem w głowie tysiące myśli na raz. Najbardziej jednak bałem się tego, by Ken nie dowiedział się o mojej zdradzie. Wtedy byłby to definitywny koniec,a nie zniósłbym tego za nic w świecie...
- Myszko...
- Hm ?
- Zbieraj się, wychodzimy. 
- Jestem już gotowy.- Ken z uśmiechem na twarzy wsadził mi do teczki pudełko z drugim śniadaniem i poklepał mnie po pośladku.
- No to lecimy. 
Całą drogę w samochodzie modliłem się, by przed szkołą nie wpaść na HakYeona. Jaehwan widział moje zdenerwowanie i co chwilę głaskał mnie po głowie.
- Ciężki dzień ci się zapowiada ?
- Yhym...
- Myszko, dasz sobie radę...spokojnie. 
- Tak wiem...
Zajechaliśmy pod szkołę. Szybko pocałowałem Kena i wysiadłem z samochodu.
- Do wieczora.
- Zaczekaj. -chłopak wysiadł i mocno mnie przytulił. Zobaczyłem jak zza szkoły wyjeżdża na wózku Yeon...jeszcze tego mi brakowało. 
- Muszę już lecieć...
- Y yyy.- Jaehwan przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. 
- Skarbie, muszę już iść.- cmoknąłem go i szybkim krokiem ruszyłem w stronę budynku. Zerknąłem w stronę HakYeona...jego twarz zalana była łzami. Nie wiem dlaczego wpadłem do szkoły, zamiast zatrzymać się przy nim i wszystko na spokojnie wytłumaczyć. 
Przez cały dzień Yeon nie pojawił się na moich zajęciach. Prowadząc lekcje myślałem tylko i wyłącznie o nim i o tym jak bardzo go skrzywdziłem. Wychodząc ze szkoły natknąłem się na niego. Siedział dokładnie w tym samym miejscu co rano. Podszedłem do niego niepewnie i położyłem mu rękę na głowie.
- Yeon...
- Masz chłopaka....jak mogłeś mnie tak oszukać ?!
- HakYeon posłuchaj mnie...
- Chciałeś mnie tylko przelecieć ?!...zobaczyć jak to jest z kaleką ?!....ja naprawdę cię kocham, wiesz jak mnie to cholernie boli ?!
- Nie...błagam cię posłuchaj...- kucnąłem i mocno go przytuliłem. Yeon ucichł...czułem jedynie jego łzy spływające po mojej szyi. 
- Ja ci to wybaczę, tylko zostaw go dla mnie,błagam...
- Nie mogę...przepraszam...
- Potrzebuję cię zrozum...
- Yeon jestem z nim ponad trzy lata...
Chłopak spojrzał na mnie i podniósł rękę, by mnie uderzyć. Jednak tuż przed moją twarzą zatrzymał ją i delikatnie przyłożył do mojego policzka.
- I tak będę na ciebie czekał...
- Yeon...
- Jesteś dupkiem,który na nikogo nie zasługuje...a mimo to kocham cię najmocniej na świecie...
- Pos....
- Narazie...- chłopak powoli odjechał zanikając za budynkiem szkoły.
Nie poszedłem za nim...nie wiem dlaczego pozwoliłem mu tak po prostu odejść...Może dlatego, że nie wiedziałem jak mam się przed nim tłumaczyć...jakich słów użyć...jak mogłem go tak bardzo skrzywdzić ? Osobę, która potrafiłaby mi wybaczyć każdy błąd, byleby tylko być blisko mnie...Wydaję mi się, że będę musiał dokładnie przemyśleć swój związek z Jaehwanem i zastanowić się,co rzeczywiście czuję do HakYeona...


~Koniec.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------







8 listopada 2014

Xero & Hojoon~cz.2 [Anioł stróż- Koniec]


        Obudziłem się cały przepocony i przerażony. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na zegarek...dochodziła szósta. JiHo przy mnie nie było. Westchnąłem i leniwym krokiem poszedłem do kuchni. Gdy zobaczyłem stojącego przy kuchence anioła, podszedłem do niego i mocno go przytuliłem. Po chwili poczułem ciepłe usta na moim czole.
- Jak się spało ?
- Źle...-burknąłem i przyłożyłem rękę do jego brzucha, delikatnie go po nim masując.
- Miałeś zły sen ?
- Yhym...śnili mi się rodzice...
- Wiem kruszynko. -JiHo delikatnie mnie pocałował i spojrzał mi w oczy - Siadaj do stołu śpiochu.
Uwielbiałem momenty kiedy mówił do mnie w taki czuły sposób i do tego mnie całował. Robił to z taką miłością i delikatnością,że aż chciało się tego więcej i więcej...Usiedliśmy z aniołem przy stole i zaczęliśmy jeść.
- Jakie masz na dzisiaj plany? -zapytał chłopak i podał mi szklankę soku.
- Nie wiem...nie chce mi się iść do szkoły...
- Twoi rodzice nie będą zadowoleni,ale dzisiaj pozwalam ci zrobić sobie wolne.
- Strasznie chciałbym się z nimi zobaczyć...
- Jakbym mógł, bardzo chętnie bym ci w tym pomógł...
- No właśnie...przecież jesteś aniołem. Na pewno możesz coś poczarować żebym mógł ich zobaczyć chociaż na chwilkę. 
- Skarbie to nie takie proste...przepraszam.
Westchnąłem i spojrzałem na sok, który wcześniej podał mi JiHo. Gdy ten zobaczył mój smutek, od razu za mną stanął i mnie przytulił.
- Postaram się jakoś to zrobić...
- Naprawdę ?- odwróciłem się do chłopaka w taki sposób,że dotykaliśmy się ustami.
- Wiesz,że zrobię dla ciebie wszystko...- szepcząc te słowa, chłopak delikatnie musnął moje usta,co wywołało u mnie ciarki na całym ciele.
- Aishh...wiem wiem...dziękuję.- przyłożyłem dłoń do lodowatego policzka anioła i delikatnie go pocałowałem. JiHo jedynie cmoknął mnie w nos i odszedł w stronę zlewu, by pozmywać po śniadaniu. Nie był promienny i ciepły jak ostatnio. Wyraźnie posmutniał i do tego ta lodowata skóra...czemu tak nagle się zmienił ? Podszedłem do niego delikatnie łapiąc za biodra i wtulając się w jego miękkie skrzydła.
- JiHo...?
- Tak ?
- Źle się czujesz ?
Chłopak chwilę milczał,co okropnie mnie wystraszyło.
- Nie myszko...a czemu pytasz ?
- Jesteś lodowaty...poszarzała ci cera i w ogóle...nie jesteś taki radosny jak wcześniej...
- Wszystko jest w porządku, naprawdę....nie powinieneś się o mnie martwić. 
- I tak będę, dobrze o tym wiesz. 
- Niepotrzebnie.- JiHo odwrócił się i złapał mnie za biodra, przyciskając tym samym do blatu. Następnie połączył nasze usta i do wcześniej niewinnie wyglądających pocałunków dołączył język. Z początku się wystraszyłem gdyż był to mój pierwszy, prawdziwy pocałunek, jednak anioł robił to tak czule i delikatnie,że od razu się w to wkręciłem i cały stres ze mnie zszedł. W pewnym momencie chłopak przerwał, mocno mnie przytulił i wyszeptał.
- Możesz coś dla mnie zrobić ?
- Wszystko o co poprosisz...
- Prześpij się ze mną...- poczułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Strasznie go pragnąłem, ale wstydziłem się zawsze tego pierwszego razu...jeszcze z kimś tak idealnym jak JiHo.
- Mamy na to dużo czasu...
Anioł jedynie lekko się uśmiechnął i spuścił głowę.
- Przepraszam...
Cholera jasna...nie potrafiłem mu odmówić. Złapałem go za rękę i zaprowadziłem do pokoju. Usiedliśmy na łóżku. Zacząłem całować go po szyi i ściągać z niego ubrania. JiHo złapał mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.
- Skarbie nic na siłę.
- Bardzo tego chcę, tylko się wstydzę...- po tym wyznaniu moja twarz zalała się rumieńcem. Chłopak cmoknął mnie w czoło i się uśmiechnął.
- Nie musisz się mnie wstydzić, naprawdę.
- Dobrze....tylko się ze mnie nie śmiej...
- Nigdy tego nie zrobię...obiecuję,że wszystko będzie dobrze.- JiHo ściągnął ze mnie koszulkę i położył mnie na łóżku delikatnie całując klatkę piersiową, obojczyki i brzuch. Było mi tak cholernie dobrze, a wiedziałem,że to dopiero początek. Chłopak ściągnął ze mnie bokserki i przyjrzał się uważnie mojej męskości, co okropnie mnie zawstydziło.
- Nie patrz tak...- dałem nogi do środka, by uniemożliwić mu ten widok.
- Przepraszam myszko.- anioł położył się na boku tuż obok mnie i zaczął mnie namiętnie całować. Jego ręka natomiast delikatnie pieściła mojego członka. Nie wytrzymałem i zacząłem łapać się pościeli. Z ust natomiast wydobywały się dość głośne jęki i westchnięcia. Gdy JiHo je usłyszał, spojrzał na mnie podniecony i zaczął całować mnie po uchu i szyi.
- JiHo nie mogę...- złapałem chłopaka za kark i go do siebie przyciągnąłem. Ten spojrzał mi w oczy i pogłaskał mnie po policzku.
- Przepraszam...co zrobiłem źle ?
- Wszystko jest dobrze...
- To o co chodzi ?
- Wstydzę się...
- Skarbie, naprawdę nie masz się czego wstydzić...jeśli dzisiaj nie chcesz się ze mną kochać, to spróbujemy kiedy indziej.
- Nie...chcę to zrobić dzisiaj...
- Musisz być tego pewny,żebyś później nie żałował....naprawdę nie chcę cię skrzywdzić...
- Proszę cię zróbmy to...
Po długich i delikatnych pieszczotach nadeszła ta najważniejsza i najbardziej stresująca dla mnie chwila. JiHo usiadł za mną i zaczął we mnie powoli wchodzić, co chwile pytając się,czy wszystko jest w porządku. Gdy wszedł do końca, nachylił się do mnie i mocno mnie przytulił.
- Jak się czujesz skarbie ?- wyszeptał i pocałował mnie w ucho. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Jedynie głęboko oddychałem i kurczowo trzymałem się skrzydeł mojego aniołka - HoJun, wszystko dobrze ?
- T...tak...
- Bardzo cię boli ?
- Nie...
JiHo podniósł głowę i zaczął mnie całować, a jego miednica zaczęła delikatnie i powoli się poruszać. Czułem się cudownie i chciałem, by mimo ogromnego wstydu ta chwila trwała wiecznie. Chłopak ciągle szeptał jak bardzo mnie kocha i jak wiele dla niego znaczę. Ruchy jego ciała były płynne i bardzo powolne...widać było,że nie chciał mnie skrzywdzić. Dopiero w tej chwili poczułem się pierwszy raz szczęśliwy od śmierci rodziców. Czułem się kochany i bezpieczny...wiedziałem,że mam przy sobie kogoś,komu na mnie zależy i kto się mną opiekuje i będzie się opiekował choćby nie wiem co. Całe życie marzyłem o czymś takim...
Po skończonym stosunku JiHo delikatnie ze mnie wyszedł i położył się obok mnie. Spojrzałem na niego lekko zamglonym wzrokiem. Jego twarz była promienna i lekko czerwona. Uśmiechnąłem się delikatnie i wtuliłem się w jego ramiona. JiHo mnie przytulił i cmoknął w głowę.
- Jak się czujesz ?
- Dobrze, a ty ?
- Za dobrze...- obaj zachichotaliśmy, po czym anioł przykrył mnie kołdrą i pocałował delikatnie w oczy - Śpij kruszynko...i pamiętaj,że bardzo mocno cię kocham. 
- Też cię kocham JiHo...obiecaj mi,że już zawsze będziemy razem.
Chłopak znów zamilkł. Dlaczego on tak robił...
- Zawsze przy tobie będę...a teraz śpij, dobrze ?
Westchnąłem i wtuliłem się bardziej w anioła.
- To dmuchnij w uszko. 
Po chwili poczułem ciepłe powietrze w okolicy ucha i tradycyjnie odpłynąłem.

*

Obudziłem się koło ósmej rano. Poczułem zapach jajecznicy robionej na boczku...tak zawsze przyrządzała ją moja mama. W sumie robiła ją codziennie i dawała tacie przed wyjściem do pracy. Wstałem, przeciągnąłem się i ruszyłem do kuchni z uśmiechem na twarzy.
- Co mój aniołek dzisiaj robi ?- gdy wszedłem do kuchni uśmiech z moich ust od razu zszedł. Przy kuchence zamiast JiHo stała moja mama....przy stole natomiast siedział ojciec i czytał gazetę. Gdy mnie zobaczyli od razu się na mnie rzucili i mocno przytulili. 
- Nic się nie zmieniłeś kotku. - mama pocałowała mnie w czoło i wytarła łzy spływające po jej twarzy. 
- Co wy...
- To długa historia...nie cieszysz się,że znowu jesteśmy razem ?
- Bardzo się cieszę...ale...jak...
- Później o tym porozmawiamy.- wylądowałem w objęciach taty. Silny i zdecydowany uścisk jak zawsze...strasznie mi tego brakowało. 
   Po całodniowej integracji, pożegnałem się z rodzicami i poszedłem do pokoju. Gdy położyłem się do łóżka poczułem chłód. Cały czas myślałem o tym jak to możliwe,że znów tu są...przecież takie rzeczy zdarzają się tylko i wyłącznie na filmach. Zamknąłem oczy i mocno się uszczypnąłem...aish..to jednak nie sen. Westchnąłem i usiadłem na łóżku.
- JiHo gdzie jesteś ?
Nic...jedynie chłodny powiew delikatnie musnął moje ciało.
- JiHo....przecież rodzice o tobie wiedzą...chodź do mnie, proszę cię.
Znów nic. Podszedłem do okna. Spojrzałem w niebo i poczułem jak po policzkach płynął mi zimne łzy.
- Obiecałeś,że zawsze przy mnie będziesz...
- Odwróć się...- przemówił do mnie zimny i niski głos, którego nie znałem do tej pory. 
- Kim jesteś...- zapytałem nie odwracając się...za bardzo się bałem. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Stał przede mną wysoki chłopak o ciemniejszej karnacji i czarnych oczach. Posiadał skrzydła...kolejny anioł.
- Gdzie....gdzie jest JiHo ?
- JiHo nie żyje. 
Co...dlaczego on to mówi z takim spokojem ?!
- Co...
- Poświęcił się, żebyś znów mógł mieć rodziców.
- To żart, prawda ?....JiHo chodź tutaj, błagam cię !
- Nie krzycz...on tu nie przyjdzie, ile mam ci to tłumaczyć ?
- To nie może być prawda...-upadłem na kolana i zacząłem płakać. Jak on mógł to zrobić...dlaczego ? Przecież wie, jak bardzo go potrzebowałem.
- Mam coś dla ciebie...- anioł wręczył mi kopertę i zniknął. Oparłem się o ścianę i wyciągnąłem jej zawartość. Był to list....list napisany przez mojego skarba. 
" HoJun...mam nadzieję,że jesteś teraz szczęśliwy. Masz z powrotem rodziców, a wiem,że przecież bardzo tego chciałeś. Cieszę się,że mogłem się przyczynić do twojego...a raczej waszego szczęścia. Przepraszam,że Cię zostawiłem. Te trzy dni spędzone z Tobą na ziemi uczyniły mnie najszczęśliwszym aniołem stróżem. Nasze posiłki, wspólna kąpiel, nasz pierwszy raz...to niewiele,ale mi dało to bardzo dużo radości. Dziękuję Ci za to skarbie. Proszę Cię, uważaj na siebie i o siebie dbaj, dobrze ? Pamiętaj,że zawsze przy Tobie będę i będę Cię pilnował...już nie jako anioł, ale jego dusza. Jak się zobaczymy w niebie za dobre kilkadziesiąt lat,to Ci to wytłumaczę dokładniej. A teraz wytrzyj łzy z tej cudnej buźki i uśmiechnij się. W końcu masz przy sobie tych, za którymi tak bardzo tęskniłeś. 
Kocham Cię i zawsze będę Cię kochał najbardziej na świecie, pamiętaj o tym.
JiHo "


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------