22 stycznia 2017

JR&Ren~cz.1[Ren]




- Minki! Hej, poczekaj!- wybiegłem z uczelni z trudem łapiąc powietrze. Cholera jasna, kolejne, niezaliczone kolokwium. Mimo iż zarywam noce, by nauczyć się tego cholerstwa to i tak za nic w świecie nie mogę tego zdać przy pierwszym podejściu - Minki, stój!- wziąłem głęboki oddech spoglądając w stronę Minhyuna- mojego najlepszego, uczelnianego kolegi.
- Zaczekaj.- jęknąłem wyciągając z torby dzwoniący telefon - Oho... ojciec do mnie dzwoni... wieczorem do ciebie zadzwonię.- wymusiłem uśmiech idąc w stronę przystanku - Słucham.
- Jak kolokwium...- zapytał oschle sprawiając, że przez całe moje ciało przebiegły dreszcze.
- Zdałem... wprawdzie na trzy, ale zdałem.- skłamałem, ale nie miałem innego wyjścia. Boję się swojego ojca i za wszelką cenę chcę mu pokazać, że jednak się do czegoś w życiu nadaję.
- No to dobrze, ale dzwonię do ciebie w innej sprawie.
- Coś się stało?
- Powiedz mi jak twój kurs angielskiego.- no tak... na początku studiów zapisałem się na dodatkowy kurs, który rzuciłem po dwóch miesiącach. Ojciec dawał mi na niego pieniądze, jednak ja wolałem spożytkować je na ubrania czy kosmetyki.
- Dobrze, a czemu pytasz?
- Będziesz miał na nim jakiś test na koniec semestru?
- Tak... powoli się już przygotowuję.
- Mhm... a powiedz mi... dlaczego tak bezczelnie mnie okłamujesz?- zamurowało mnie. Skąd się dowiedział, że już nie chodzę na ten kurs?!
- Nie rozumiem...
- Nie rozumiesz, tak? Dostałem dzisiaj maila, że jesteś im winien 800000 wonów.... ty wiesz ile to jest pieniędzy?!
- A... ale tato...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że zrezygnowałeś?!
- Nie krzycz na mnie.
- Jak mam nie krzyczeć do cholery?! Skąd mam nagle wytrzasnąć 800000 wonów żeby zapłacić za twoją bezmyślność?! 
- Napiszę do nich, nie denerwuj się...
- Gówno da twoje pisanie do nich.... nie wiem jak to zrobisz, ale dali nam miesiąc na spłatę tego zasranego długu.
- Coś wymyślę... nie denerwuj się, proszę cię.
- Owszem... pamiętaj, że masz mało czasu, ja ci nie dorzucę nawet 100 wonów. 
- Co?... ale... ale skąd ja mam wytrzasnąć w miesiąc tyle pieniędzy?
- Pójdź do pracy.
- Tato, za dwa tygodnie zaczynam sesję!
- Nie interesuje mnie to, trzeba było myśleć.- powiedział rozłączając się. Zacisnąłem telefon w dłoni czując jak po policzkach spływają mi łzy. Cholera jasna, co ja mam teraz zrobić?! Czemu zawsze wszystkie problemy muszą skumulować się w jednym momencie?! Nie dość, że muszę uczyć się do poprawek żeby być w ogóle dopuszczonym do tej pieprzonej sesji, to jeszcze muszę znaleźć na już robotę żeby zarobić na dług.
Gdy wróciłem na stancję rzuciłem się na łóżko zanosząc się płaczem. Na szczęście mój współlokator był w pracy, dzięki czemu nie musiałem kryć się z emocjami. Czuję totalną niemoc... Chyba nigdy moje życie nie doszło do tak krytycznego punktu. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk messengera. Westchnąłem zerkając na telefon, w którym czekała na mnie wiadomość od Minhyuna, jednak zignorowałem ją wyłączając wifi. Przekręciłem się na plecy patrząc zamglonym wzrokiem w sufit. Co robić do cholery? Wtedy też po pokoju rozległ się dźwięk telefonu.
- Słucham...
- Czemu mi nie odpisujesz?- westchnąłem biorąc na głośny, po czym rzuciłem telefonem o łóżko - Czekaj... ty płaczesz? Chodzi o tego kolosa?
- Nie, ja...
- Spokojnie, dam ci swoje notataki, pomogę ci z nauką.
- Minhyun, nie chodzi o to...
- Coś się stało?
- Mam dług, który muszę spłacić w ciągu 30 dni.
- Czekaj, co takiego? Jaki dług? Nic mi wcześniej o tym nie mówiłeś.
- Sam się niedawno dowiedziałem...- chłopak westchnął.
- Ile masz tego długu?
- 800000 wonów...
- Że co?! Gdzieś ty się na tyle zadłużył?
- Zrezygnowałem z kursu językowego... nie doczytałem umowy... pewnie było coś zapisane, że nawet gdy nie chodzę muszę płacić...
- Fuck... niby dlaczego?
- Bo wziąłem umowę na czas nieokreślony...
- Cholera jasna Minki... co teraz?
- Nie mam pojęcia... nigdzie nie zarobię takich pieniędzy w miesiąc.
- To prawda... dałbym ci tą kasę, ale wiesz, że mam samochód w naprawie...
- Wiem, spokojnie... nie przejmuj się tym.- pociągnąłem nosem sięgając po chusteczki.
- Minki...
- Kończę... zobaczymy się jutro na uczelni.- rozłączyłem się sięgając po laptopa. Mam nadzieję, że zaczepię się w jakiejś knajpie albo na ulotkach. Zaraz... co ja mówię? Ulotki? Jeśli w miesiąc zarobiłbym połowę tego długu to byłby cud, a knajpa? Musiałbym w niej ryrać całymi dniami codziennie żeby zarobić zbliżoną sumę, a to odpada gdyż mam uczelnię i masę nauki. Zaraz... ostatnimi czasy hormony buzują we mnie zbyt mocno i dość intensywnie myślę o utracie prawictwa. Może by tak wystawić swoje ciało? Kilka godzin spędzonych z jakąś desperatką i będę miał spłacony dług. Nie... nie, nie, nie, to głupie. Hm... głupie, ale z drugiej strony moje jedyne wyjście. Drżącymi dłońmi wklepałem nazwę strony z podobnymi ogłoszeniami - Boże, co ja wyprawiam...- szepnąłem zakładając konto. Jakim idiotą trzeba być, by zrobić coś takiego?
"Student I-go roku pilnie poszukuje "dorywczej pracy". Jedyne co mogę zaoferować to brak doświadczenia i swoje prawictwo. Zainteresowanych proszę o wiadomości."
Jestem beznadziejny... wydaje mi się jednak, że nic więcej nie mogłem zrobić. Czy się boję? Boję się jak cholera, ale jeśli chcę spłacić dług w jak najszybszym czasie, by mieć jeszcze czas na naukę do nadchodzącej sesji, to muszę spotkać się z kimś i odbębnić swoje.

*

- Minki!- muszę się w końcu przełamać i włączyć w telefonie wifi... może ktoś odpowiedział na moje ogłoszenie - Hej, zaczekaj.- poczułem szarpnięcie za ramię. Przystanąłem spoglądając w stronę Minhyuna.
- O... hej.
- Wołałem cię kilka razy.
- Wybacz... zamyśliłem się.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.- wymusiłem uśmiech wyjmując z kieszeni telefon.
- Wyglądasz jak wrak człowieka... spałeś dzisiaj?
- Nie bardzo.- włączyłem wifi czując przebiegający przez mój telefon dziesiątki wibracji - O cholera...
- Co się stało? 
"Witam... mam na imię Jungsoo i jestem 45-letnim biznesmenem. Jestem rozwodnikiem i dopiero rozwód uświadomił mi, że preferuję mężczyzn. Powiedz mi jaka kwota Cię interesuje. Jestem w stanie zapłacić dużo pieniędzy za bliskie spotkanie z Tobą. Pozdrawiam"
- Nie wierzę...
- Minki, do cholery, co jest?
- Muszę lecieć do domu.
- Zaraz zaczynamy zajęcia.
- Zobaczymy się jutro.- rzuciłem idąc w stronę schodów.
- Minki!- gdy zbiegłem do szatni usiadłem na ławce głęboko oddychając. Seks za pieniądze z facetem? Tego się cholera nie spodziewałem. Szczerze mówiąc jest mi wszystko jedno, potrzebuję jedynie pieniędzy, ale... aishh jak to będzie cholernie boleć.
"Witam. Mam do spłacenia dług w wysokości 800000 wonów. Potrzebuję tych pieniędzy na już..."
Odebrałem kurtkę, po czym ubrałem się pospiesznie udając się do wyjścia.
"Cieszę się, że odpisałeś. 800000 wonów? Tyle warte jest patrzenie na takiego chłopca jak Ty. Proponuję 90 00000 wonów... Proszę, przemyśl to."
- Ile?!- otworzyłem szeroko oczy unosząc wzrok na przepełniony ludźmi korytarz - Przepraszam...- szepnąłem wychodząc z budynku. Tyle warte jest "dziewictwo" w dzisiejszych czasach? Nie sądziłem, że zachowanie czystości ceni się aż tak bardzo. Co robić do cholery? Nie sądziłem, że będę musiał zarabiać własnym tyłkiem. Na samą myśl jest mi niedobrze i wszystko zaczyna mnie boleć, ale z drugiej strony... maksymalnie dwie godziny męki i dług z głowy, plus prowizja dla mnie... kuszące. 
"Nie muszę się długo zastanawiać... nie mam innego wyjścia, przyjmuję Pańską propozycję."
Wziąłem głęboki oddech czując jak poczucie winy i wstręt do samego siebie rozdzierają mnie od środka. Miałem ochotę krzyczeć i rzucać wszystkim co wpadnie mi w ręce. Co za paskudne uczucie... W napadzie paniki wybrałem numer do Minhyuna siadając na ośnieżonym przystanku. 
- No gdzie ty jesteś? Profesor już przyszedł.
- Minhyun...- nie byłem w stanie złapać tchu. 
- Kurwa mać Minki.... co się dzieje?
- Ja... zrobiłem chyba coś złego...
- Co... poczekaj, o co chodzi?
- Ten dług... 
- Błagam cię nie płacz... uspokój się i powiedz mi co zrobiłeś.
- Dam dupy w zamian za kasę na dług!- Minhyun zamilkł... wsiadłem do autobusu zanosząc się łzami.
- Minki...
- Nie miałem innego wyjścia!
- Ty chyba nie mówisz poważnie?
- Jakiś facet zaproponował mi 90 00000 wonów...
- Facet?! Nie, nie zgadzam się na to! 
- Muszę to zrobić... Minhyun, boję się...
- Nie pozwolę ci na to do cholery.... zapomnij o tym.
- To powiedz mi co mam w takim razie zrobić, co?
- Zrobimy jakąś zbiórkę, nie wiem cholera, ale na pewno coś wymyślimy. 
- Błagam, wybacz mi to.- rozłączyłem się opierając głowę o zimną szybę autobusu. Chciałem zniknąć... czuję się jak najgorsza szmata. Pytanie, jak podle będę się czuł po wszystkim?

*

                 Obudziłem się dużo później jak zadzwonił mi budzik. Stwierdziłem, że nie mam ochoty iść na uczelnię, wysłuchiwać mądrości Minhyuna i tych durnowatych, do niczego mi nie potrzebnych wykładów. Przekręciłem się na drugi bok sięgając po telefon.
"Napisz mi proszę, kiedy będziesz gotowy, by się ze mną spotkać.... Mam nadzieję, że się nie wycofasz."
Przetarłem pospiesznie twarz siadając. O cholera, miałem nadzieję, że to jedynie zły sen. Że tak naprawdę nie muszę sprzedawać swojego ciała jakiemuś oblechowi... a jednak.
"Dziś piątek więc rozumiem, że jutro ma Pan wolne. Może spotkamy się dziś wieczorem? Bardzo się denerwuję i chcę mieć to szczerze mówiąc już za sobą."
Zwlokłem się z łóżka podchodząc do okna, by odsunąć rolety i zasłony. Ledwo złapałem za sznurek, a mój telefon powiadomił mnie, że właśnie otrzymałem odpowiedź.
"Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale postaraj się o tym nadmiernie nie myśleć. Zrobię wszystko byś czuł się jak najlepiej. Jeśli chodzi o termin- jasne, dzisiaj jak najbardziej mi odpowiada. Podaj mi swój adres, przyjadę po Ciebie."
Po moich bladych ze strachu policzkach znów popłynęły łzy. Po podaniu adresu położyłem telefon na biurku łapiąc się za głowę. Czy ja właśnie podałem obcemu facetowi swój adres i to tylko po to, by pozbawił mnie mojego prawictwa? Jestem obleśny... Z drugiej strony po wymianie tych kilku zdań z nim wydaje mi się, że jest porządnym mężczyzną i liczę na to, że będzie miał w stosunku do mnie dużo empatii i cierpliwości. Jest między nami 26 lat różnicy... nigdy na to nie patrzyłem, ale jakby Minhyun się dowiedział... bardzo straciłbym w jego oczach. Poza tym nie powinienem się tym przejmować. Spotkam się z nim raz... on zaspokoi swoją potrzebę i chore zboczenie... ja dostanę za to kupę kasy... Każdy z nas na tym skorzysta, a potem jak gdyby nigdy nic podziękujemy sobie i będziemy udawać, że nigdy w życiu na siebie nie wpadliśmy...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze:

  1. yaaaaaaaaaaaaas, jren... mam wrażenie,że koleś go udupi....

    OdpowiedzUsuń
  2. to nie bedzie takie latwe jak sie wydaje eeeeh

    OdpowiedzUsuń