14 kwietnia 2015

Jackson & BamBam ~cz.1 [Wypuść mnie]



         Cisza..... głucha cisza i ciemność. Czułem się lekko otumaniony, a w uszach szumiało mi jak po porządnym, rockowym koncercie. Nie wiedziałem gdzie jestem. Czułem okropny zapach wilgoci i grzyba. Czułem,że mam związane ręce i nogi, a na oczach mam przepaske. Serce biło mi jak szalone... okropnie się bałem.
- W końcu się ocknąłeś.- cichy, męski głos. Po chwili mogłem otworzyć oczy i zobaczyć gdzie się znajduję. Z początku promienie słoneczne uderzyły w moje wrażliwe oczy. Po kilkukrotnym mrugnięciu spojrzałem na stojącą nade mną postać. Był to szczupły, wysoki chłopak o szarych włosach. Miał na sobie stare, podarte ubrania, a w rękach trzymał koc, który wyglądał równie okropnie jak jego ciuchy - Jak się czujesz?
- Hm? ...Co ja tutaj w ogóle robię?- chłopak kucnął przede mną i narzucił mi na ramiona koc.
- Pewnie nic nie pamiętasz. 
- Skąd mam pamiętać do cholery? Dlaczego siedzę w śmierdzącej piwnicy i w ogóle...kim ty jesteś?
- Po pierwsze uspokój się...
Starałem się, ale jak człowiek może zachować spokój w takiej sytuacji?
- Już? 
Przytaknąłem jedynie i skuliłem się pod kocem, gdyż w piwnicy panował okropny chłód.
- Nazywam się Jaebum...ale mów do mnie JB... Zamknął cię tutaj, podobnie jak mnie Jackson Wang...tutejszy milioner, słynący z okropnej samotności...
Nic z tego nie rozumiałem... czy tego gościa totalnie pogrzało?
- Co takiego?
- Jesteś teraz w Kaliforni...zapomnij o Seoulu, bo zakładam, że jesteś właśnie stamtąd.
Serce mało mi nie stanęło... jak to jestem w Kaliforni? Jak ja się tutaj w ogóle znalazłem?
- To żart?....Jeśli tak to bardzo udany, a teraz masz mnie stąd wypuścić...
- Nie mogę...
- Wypuść mnie stąd! Nie bawi mnie to, rozumiesz?!
Wtedy usłyszałem dość głośny trzask drzwi. JB automatycznie się ode mnie odsunął i pobiegł w drugi kąt pomieszczenia. Totalnie zgłupiałem...nie wiedziałem już o co w tym wszystkim chodzi. Za wszelką cenę starałem się przypomnieć sobie, co robiłem zanim tu trafiłem, ale przeszkodził mi w tym mężczyzna, który z impetem wparował do piwnicy. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko i kucnął.
- Chodź do mnie.
Słucham?... Spojrzałem na niego przestraszony, a po chwili cały okryłem się kocem. Mężczyzna popatrzył na JB i skinął na niego głową. Ten od razu znalazł się przy nim. Chłopak objął go ramieniem i pogłaskał po plecach.
- Dlaczego on nie reaguje?
- Nie zdążyłem mu o wszystkim powiedzieć...przepraszam...
Wyłoniłem głowę spod koca by móc oglądać to dziwne przedstawienie. Elegancki mężczyzna pocałował JB w głowę i lekko się uśmiechnął.
- Tym razem ci popuszczę. 
Widziałem jak z przestraszonego chłopaka dosłownie schodzi powietrze. Bał się go...widać to było na kilometr.
- Powiedz mu o wszystkim, a o 22 przyjdzie po ciebie Mark... podopieszczam dzisiaj mojego ulubieńca.
- Dobrze...
Po tych słowach mężczyzna wymienił kilka pocałunków z JB i wyszedł.
- Co to miało być?....i o czym masz mi powiedzieć?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Chyba powoli zaczynałem wszystko rozumieć... nie miałem zamiaru skończyć jak męska dziwka jakiegoś popieprzonego milionera. Jaebum westchnął i usiadł bliżej mnie. Mimowolnie wtuliłem się w niego. Po chwili po jego szyi popłynęły moje łzy.
- Nie płacz...
- Wypuść mnie stąd, błagam cię.
- Posłuchaj mnie uważnie,bo powiem to tylko raz.... Jackson jeździ czasami na aukcje, na których bieda handluje swoimi dziećmi....dostają za to dużą kasę więc taki interes im się opłaca...
- Czekaj, czekaj....o czym ty mówisz?
- Jackson cię kupił....od twojej rodziny... Zostaniesz już w tej piwnicy na zawsze...nie masz dokąd wracać...
Czułem jak żal, ogromny ból i rozczarowanie ściskają moje gardło. Zacisnąłem dłonie na koszulce JB i zacząłem płakać jak jeszcze nigdy. W przeciągu pół godziny moje życie legło w gruzach. Nie miałem nic... moja rodzina sprzedała mnie jak jakiś stary samochód... fakt... moje całe życie było bardzo skromne, ale nie sądziłem, że rodzice będą zdolni do czegoś takiego. Moje plany związane z nauką w Seoulu, plany związane z podróżowaniem, założeniem rodziny i kupnem pięknego domu i pieprzonego psa zniknęły od tak. Teraz do końca życia będę maskotką chorego psychicznie milionera. A raczej będę nią dopóki będę w miarę młody i dopóki nie znudzi mu się mój tyłek. Czułem jak zbiera mi się na wymioty. Jaebum wyraźnie to wyczuł i podsunął mi pod usta stare, zardzewiałe wiadro, które po chwili wypełniły moje wymiociny.
- Już dobrze.- JB ściągnął koszulkę i wytarł mi nią usta, po czym znów mnie w siebie wtulił - Wiem, że twoja rodzina zawiodła....ja nie umiałbym zrobić czegoś takiego swojemu dziecku. 
Po kilku minutach uspokoiłem się i leżąc głową na klatce piersiowej chłopaka zamknąłem oczy.
- A ty jak się tutaj znalazłeś?
- Jackson mnie znalazł na ulicy... Wiesz....bardzo chciałem studiować w Kaliforni. Rodzice stwierdzili, że sobie nie poradzę i że mam zostać w Seoulu. Ja na przekór im znalazłem pracę, która pozwoliła mi na dobry start w Stanach. Po przyjeździe tutaj jednak nie było tak kolorowo jak to sobie wyobrażałem... pieniądze bardzo szybko się rozeszły i wylądowałem na ulicy. Wtedy właśnie znalazł mnie Jackson i wiesz co? W sumie cieszę się, że tutaj jestem...
- Nie rozumiem.... przecież on cię wykorzystuje...
- Nie... znaczy...może na początku. Wiesz... zawsze uważałem się za homofoba i pierwsze kontakty z Jacksonem to była dla mnie okropna męka...po każdym stosunku wymiotowałem jak kot i wyłem jakby to miało mi w czymś pomóc. 
- I co z tym zrobiłeś?- JB spojrzał na mnie i wytarł mi delikatnie oczy.
- Po pewnym czasie zauważyłem, że on nie chce dla mnie źle... Tak naprawdę Jackson jest bardzo skrzywdzonym człowiekiem, dlatego dba o mnie najlepiej jak umie...
- Gwałcąc cię?
- Hm...z początku też tak na to patrzyłem, ale teraz z perspektywy czasu widzę jak delikatnie się ze mną obchodził... traktował mnie jak figurkę z porcelany... spełniał każdą moją zachciankę, zabierał mnie wszędzie gdzie chciałem...
- To dlaczego cały czas mieszkasz w piwnicy?
- Jackson to bardzo wpływowy facet...wiesz...człowiek biznesu. Codziennie przez ten dom przewija się setka inwestorów i innych równie ważnych ludzi jak on... Jakby mnie zobaczyli w jego willi rozeszłyby się plotki, które mogłyby zaszkodzić reputacji Jacksona, rozumiesz?
- Chyba tak...
- Pewnie dzisiaj da ci spokój, ale jutro no... będzie chciał cię wybadać. 
- To znaczy?
- Mark... jego pupilek...przyniesie ci garnitur, wykąpie cię i nauczy dobrych manier. Wieczorem zjesz z Jacksonem kolację, a później pewnie będziecie się kochać... zwykle tak to wygląda.
- A..ale...
- Nie masz się czego bać... naprawdę. Możesz mi wierzyć, że zrobi to najdelikatniej jak umie.
- Na samą myśl zbiera mi się na pawia...- burknąłem i położyłem się na chłodnej ziemi. JB lekko się uśmiechnął i przykrył mnie kocem.
- Porozciągaj się trochę sam...to wam ułatwi sprawę.
- Pf....debil.
Jaebum znów posłał mi słodki uśmiech i podszedł pod drzwi.
- Mark!
Po chwili w drzwiach stanął przystojny, młody chłopak o rudawych włosach. Zmierzył mnie wzrokiem i rzucił w moją stronę koc i ubrania.
- Przebierz się w to....A ty Jaebum spieprzaj do łazienki. 
- Kiedy w końcu nauczysz się odrobiny kultury?- zapytał JB stając w drzwiach na równi z Markiem.
- A ty kiedy w końcu nauczysz się tego, że to ja jestem ulubieńcem Jacksona?
- Oj Mark Mark...nie musisz czuć się zagrożony. Dopóki liżesz mu dupę nie wyrzuci cię stąd. 
Po tych słowach JB dostał w twarz od zazdrosnego chłopaka. Poderwałem się na równe nogi i podbiegłem do kolegi.
- Nic ci nie jest?
- Nie, spokojnie...przebierz się i ogólnie rób to co ci mówi ten buc, okej?
- Mhm.- przytaknąłem i wróciłem do rozkazu Marka. Jaebum wstał i powolnym krokiem ruszył do wyjścia z piwnicy. Chłopak ponownie zmierzył mnie wzrokiem i parsknął śmiechem.
- Jackson ma dla ciebie coś specjalnego.
- To znaczy?
- Możesz być pewien, że nie siądziesz na dupie przez tydzień. 
Zatkało mnie...półnagi osunąłem się po wilgotnej ścianie i znów zacząłem płakać. Mark zaśmiał się i wyszedł trzaskając mocno drzwiami. Byłem w pułapce bez wyjścia. Posesji strzegła masa psów obronnych, a w piwnicznych oknach znajdowały się kraty. Z resztą nawet jakby udało mi się uciec to dokąd bym poszedł.... przecież wszystko już straciłem...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------





2 komentarze:

  1. Fajny początek, czekam na reszte. Weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, zapowiada się fajne opowiadanie. Genialny pomysł swoją drogą :)

    OdpowiedzUsuń