Nie wiedziałem jak mam się zachować. Automatycznie zapomniałem o radach dawanych przez Marka i JB. Miałem w głowie totalną pustkę. Nie wiedziałem czy mam do niego podejść czy uciekać. Chociaż ucieczka nic by mi nie dała. Mark pewnie czuwał niedaleko by w razie czego mnie łapać, a nawet jeśli nie, to po wyjściu zagryzłyby mnie psy Jacksona.
- Podejdź do mnie.- po usłyszeniu tego polecenia wbiło mnie w ziemię. Stres był tak silny, że nie mogłem się ruszyć - BamBam...mówię do ciebie.
BamBam? A więc od dzisiaj tak będę nazywany. Przełknąłem głośno ślinę i niepewnie podszedłem do chłopaka. Nie wyglądał na dużo starszego ode mnie. Więc jak pomimo tak młodego wieku dorobił się takiej fortuny? Z resztą....w tej chwili chyba nie to powinno mnie interesować. Po chwili poczułem na sobie ręce Jacksona, które zaczęły jeździć od góry do dołu po mojej talii. Zacisnąłem oczy i jęknąłem z niezadowolenia.
- Popatrz na mnie.
Jak kazał tak też zrobiłem.
- Mark i Jaebum nie mówili ci jak masz się zachowywać?
- M...mó...mówili...
- Mhm...a czym się tak stresujesz?
- Wsz....wszystk...
- Dobra daj spokój.- Jackson westchnął i wstał. Był o wiele wyższy ode mnie. Nie wiem nawet kiedy znalazłem się w jego ramionach. Były cudownie zbudowane i biło od nich przyjemnym ciepłem. Sam nie wiem dlaczego, ale wtuliłem się w niego... wiedziałem, że to będzie najprzyjemniejsza rzecz podczas tego wieczoru. Jackson pogłaskał mnie po głowie i lekko się uśmiechnął.
- Usiądź.
Gdy usiadłem chłopak wbił we mnie wzrok. Byłem strasznie zażenowany tą sytuacją.
- Mark! -po jego wezwaniu do sali wszedł Mark z kilkoma, dorosłymi już mężczyznami. Mark od razu stanął przy Jacksonie, a mężczyźni zajęli się podawaniem jedzenia. Widocznie musieli to być jego lokaje - Będziesz uczestniczył w tej kolacji.
- Tak jest.- uśmiechnął się chłopak, po czym posłał mi złośliwe spojrzenie.
- Jedz BamBam.
- Nie...nie jestem głodny...
- No już...nie mamy na to całej nocy.
By nie robić sobie problemów sięgnąłem po miski z mięsem i ryżem. Po nałożeniu odrobiny na talerz zacząłem jeść. Czułem na sobie ciągle spojrzenie Jacksona i tego dupka Marka. Strasznie mnie to krępowało i przeszkadzało w jedzeniu. Może gdyby nie było przy nas Marka byłoby mi łatwiej... sam już nie wiem.
- Smakuje ci?
- Hm?- podniosłem głowę i spojrzałem w stronę Jacksona. Patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy i delikatnie jeździł palcami po kieliszku z winem.
- Jeśli masz ochotę na coś innego, to powiedz.
- N..nie... to jest dobre..
W tym momencie Mark parsknął śmiechem czym widocznie oburzył Jacksona.
- Mark, co cię tak bawi?
- Nic... przepraszam.
- Zachowuj się.- chłopak wstał i sięgnął po tacę. Następnie postawił na niej masę talerzy i misek z jedzeniem - Zanieś to JB.
- A...a Youngjae?- chyba był to brat Marka.
- Jeszcze troszkę go pogłodzę....może to go czegoś nauczy.
- Rozumiem...- Mark wziął przygotowaną tacę i wyszedł z jadalni. Zostałem sam na sam z Jacksonem.
- Przepraszam za Marka... chłopak czasami nie potrafi się zachować.
- Nic się nie stało...
- Najadłeś się?- Jackson spojrzał na mój pusty talerz i się uśmiechnął.
- Mhm.
- To podejdź do mnie.
O jezu... no to się zaczyna. Wziąłem głęboki oddech i niepewnie podszedłem do Jacksona. Był nieziemsko przystojny, ale co z tego skoro był zboczeńcem i dupkiem?
- Siadaj.- Jackson odsunął krzesło od stołu, tak bym mógł usiąść mu na kolanach.
- Postoję.
- BamBam...- no tak... z nim nie ma przecież żadnej dyskusji. Usiadłem mu na kolanach i odwróciłem głowę w przeciwną stronę. Czułem jak dłonie tego zboczeńca delikatnie dotykają moich ud. Usta natomiast muskały moją szyję. Miałem ochotę wybuchnąć płaczem. Zacisnąłem kurczowo ręce na spodniach od garnituru. Wtedy poczułem jak Jackson wtula mnie w siebie i szebcze żebym się go nie bał. Nie wytrzymałem i zacząłem płakać jak małe, bezbronne dziecko... tak właśnie czułem się w tej chwili.
- BamBam...popatrz na mnie.
Z trudem spojrzałem na tego zwyrodnialca. Ten od razu wytarł łzy spływające po moich policzkach i pogłaskał mnie po karku.
- Mamy być dla siebie przyjaciółmi...nie wrogami.
- Niech mnie pan stąd wypuści...błagam.
- Mów mi na ty.- Jackson westchnął i spojrzał mi w oczy - Proszę cię, nie płacz.
- Chcę wrócić do domu...
- To jest teraz twój dom.... Widzę, że będę miał z tobą największe problemy.
- To jest jakiś burdel...
- Słucham?
Nie sądziłem, że będę mógł wypowiedzieć takie słowa w towarzystwie Jacksona.
- BamBam, powtórz to.
Zamurowało mnie. W tej chwili bałem się nawet mrugnąć i złapać oddech. Chłopak westchnął i nachylił mi się do ucha.
- Chcesz zobaczyć na własne oczy co robię z tak nieposłusznymi chłopcami jak ty?
- Nie...
- Za następny bunt ty i Jaebum porządnie zapłacicie.
- Dla...dlaczego Jaebum..?
- Bo taki mam kaprys... naucz się w końcu, że ze mną się nie dyskutuje...
- Jak...jakim prawem...w ogóle nas tutaj przetrzymujesz?
Spojrzałem na Jacksona. Na jego twarzy widać było nienawiść i wielką złość. Czułem, że porządnie za to oberwę.
- W tym momencie spieprzyłeś swoją szansę na cudowne, luksusowe życie.
- Po prostu mówię to co myślę...
- Przy mnie masz mówić to, co ja chcę usłyszeć....to co myślisz akurat gówno mnie obchodzi, rozumiesz?!
Wtedy do jadalni wparował Mark. Chyba pierwszy raz cieszyłem się, że go widzę.
- Dobrze, że jesteś.... zabierz go ode mnie.
- Tak jest.- jaki lizus. Mark złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Już wychodziliśmy z jadalni, gdy znów głos zabrał Jackson.
- Mark... przyprowadź do mnie JB.... muszę się na kimś wyżyć.
- Dobrze.- co...nie pozwolę na coś takiego. Dlaczego Jaebum miał zostać ukarany przez takiego idiotę jak ja?
- Mark, błagam cię, nie prowadź do niego JB.
- Muszę.
- Błagam cię...on niczemu nie zawinił.
- Doskonale wiesz, że z Jacksonem się nie dyskutuje... jak go nie przyprowadzę to mi się oberwie. A kary Jacksona są naprawdę bolesne.
- To...to co on mu zrobi?
- A jak myślisz? Chyba nie jesteś idiotą i łatwo się domyślić.
- Pobije go?
Mark parsknął śmiechem i pchnął mnie w stronę piwnicy.
- Zgwałci, pobije, trochę się nad nim poznęca, będzie kazał robić różne popierzone rzeczy.
- Nie pozwalam na to.
- Ty masz akurat gówno do powiedzenia.- Mark wepchnął mnie do pomieszczenia i spojrzał na JB - Ruszaj dupę.
- Ja? Po co?
- Będziesz płacił za BamBama.
Widziałem jak twarz JB automatycznie posmutniała. Było mi cholernie głupio i czułem się jak skończony dupek. Po chwili jednak Jaebum spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- To nic... nie przejmuj się...
- No chodź do cholery.- widać było, że Mark cholernie bał się, że podzieli los JB. Chłopak wstał i po chwili oboje wyszli z piwnicy. Ze złości kopnąłem w betonową ścianę i zacząłem płakać.
- Twój płacz nic tu nie da.- usłyszałem cichy, chłopięcy głos. Zapomniałem, że w tej samej piwnicy przetrzymywany jest brat Marka.
- Kim jesteś?
- Youngjae...brat Marka. Wszyscy tutaj są przyzwyczajeni do takich kar... z czasem też przywykniesz.
Dziwnie rozmawiało mi się z kimś, kogo nie widziałem.
- Nie rozumiem tylko dlaczego Jaebum miał płacić za mnie...
- Bo jesteś nowy... Jackson cię nie skrzywdzi. JB już się przyzwyczaił więc Jackson wyżyje się na nim.
- A ty?... za co jesteś karany?
- Nie chcę o tym gadać.
- Ale..
- Powiedziałem nie.
Westchnąłem i osunąłem się po drzwiach.
- Ile masz lat?
- 12.
- Poważnie?
- No... nie widzę w tym nic niezwykłego..
Jest tak samo gburowaty jak jego brat. Nie miałem ochoty na rozmowę z nim. Sięgnąłem po koszulkę JB i wtuliłem w nią twarz. Bałem się nawet pomyśleć, co Jackson teraz z nim robi.
*
Nie wiem nawet kiedy zasnąłem. Gdy się obudziłem za oknem było ciemno, a w piwnicy panował okropny chłód. Wpół przytomny rozejrzałem się po pomieszczeniu. W kącie skulony leżał Jaebum. Od razu do niego podbiegłem. Jego ciało pokryte było siniakami i zadrapaniami. Miał rozcięty łuk brwiowy, z którego wciąż leciała krew. Kucnąłem przy nim i delikatnie poklepałem go po twarzy. Chłopak zerwał się przestraszony i skulił się w kącie "pokoju".
- Nie bój się.- szepnąłem, a z moich oczu popłynęły łzy. JB odetchnął i sięgnął po koszulkę, którą chciał ukryć ślady pobicia - Jaebum, przepraszam...
- To nie twoja wina głupku... zapomnij o tym.
Wytarłem łzy i siadłem bliżej chłopaka.
- Bardzo cię boli?
- Nie... nic mnie nie boli, spokojnie..
- Co on ci zrobił?
- BamBam...nie teraz, dobrze?
Spuściłem głowę i delikatnie złapałem kolegę za rękę.
- Możesz mnie przytulić?
Podniosłem wzrok na chłopaka, na którego twarzy widziałem smutek i ogromną potrzebę miłości i troski. Skinąłem więc delikatnie głową i już po chwili przytulałem biednego JB.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
omomo ciekawe ;-; Wyczekuję kolejnej części ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dodajesz rozdziały tak szybko. Robi się to coraz bardziej ciekawe :D. Taka uwaga: szepcze a nie szebcze :)
OdpowiedzUsuńOmg, aż przypomniał mi się jeden ficzek, i gdy tylko zaczęłam czytać Twój, na myśl przyszedł mj ten pierwszy xD
OdpowiedzUsuńWątek podobny, ale u Ciebie (jak na razie xD) akcja jest dość potulna, co zapewne niedługo się zmieni ( ͡ ° ͜ ʖ ͡ °)
Super piszesz, i jeszcze szybko dodajesz rozdziałki~~~
Czekam na kolejną część! :'3
Z reguły nie czytam innych blogów, żeby pomysły na opowiadania się nie powtarzały. Widocznie miałam ten sam pomysł co inna blogerka :D
Usuń