30 października 2018

W tajemnicy~cz.1 [Minho&Chan]





- Wróciłem! - odłożyłem pospiesznie notatki, które zrobiłem dziś na uczelni, po czym ruszyłem w kierunku przedpokoju, by przywitać się z moim chłopakiem.
- Hej.
- Cześć Minho. - Dongwan objął mnie, dając mi przy tym buziaka w policzek - Jak ci minął dzień?
- Ciężko.. jestem strasznie zmęczony. - westchnąłem, odwieszając jego płaszcz - A jak tam w pracy?
- Aaa... szkoda gadać. 
- Coś się stało? - Hyung machnął jedynie ręką, idąc w kierunku kuchni. Mój facet pracuje w firmie komputerowej. Nie ma go w domu od rana do późnych godzin wieczornych. Bardzo ciężko pracuje, przez co coraz częściej jest rozdrażniony, nieprzyjemny i bardzo często nadużywa alkoholu. Jestem z nim od pięciu lat. W momencie ukończenia przeze mnie liceum, moi rodzice wyrzucili mnie z domu, mówiąc, że nie będą nadal utrzymywać syna geja, którym się brzydzą. Kiedy pięć lat temu poznałem Dongwana, ten już pracował i miał swoje mieszkanie. "Przygarnął" mnie do siebie i właśnie od tamtego momentu wszystko zaczęło się między nami psuć.. Niedługo będę kończyć pierwszy rok studiów, więc śmiało mogę powiedzieć, że od roku żyję z nim z przyzwyczajenia.. Kocham go, ale momentami nie mam już do tego wszystkiego siły.. - Powiedz mi, co się dzieje. Może ci jakoś pomogę?
- Pomożesz? - parsknął śmiechem, wyjmując z lodówki schłodzone soju - Firma rozrasta się w zastraszającym tempie.. Niedługo w ogóle nie będziemy się widywać. 
- Będziesz musiał zostawać po godzinach?
- Mało powiedziane.
- Hyung, damy radę. - uśmiechnąłem się, podchodząc bliżej niego - Poradzimy sobie jakoś, nie martw się. 
- Błagam cię, dorośnij.. Dorośnij i zacznij myśleć realnie. - odwróciłem pospiesznie wzrok, czując jakby znów wbijał mi nóż w serce. Non stop mnie obraża. Kiedyś nie przeszkadzała mu różnica wieku między nami. Zawsze mi powtarzał, że jestem jego niezdarnym, uroczym aniołkiem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz usłyszałem od niego podobne słowa.
- Staram się Hyung..
- Wiesz co? Słyszę to od pięciu lat. A ty skończysz za moment pierwszy rok studiów.. powinieneś mieć trochę więcej w głowie.
- Wiem.. przepraszam. - westchnąłem, opierając się o kuchenny blat - Zrobiłem kolację.. masz ochotę coś zjeść?
- Co zrobiłeś?
- Bossam... twoje ulubione. 
- Dobra.. daj mi. - uniosłem na niego wzrok, robiąc krok w jego kierunku.
- Dongwan.. - przytuliłem się do niego, zamykając przy tym oczy. Po chwili poczułem jak ten mnie obejmuje, głęboko przy tym wzdychając - Kocham cię. 
- Ja ciebie też gnojku.. po prostu jestem cholernie tym wszystkim zmęczony. 
- Zaraz zjesz kolację, wykąpiesz się i zrobię ci masaż.. co ty na to? - uniosłem głowę, czując na czole czułego buziaka.
- Brzmi super. - uśmiechnąłem się, całując go w klatkę piersiową, do której jako jedynej, byłem w stanie dosięgnąć.
- Idź pod prysznic, a ja za ten czas wszystko przygotuję. - znamy się i jesteśmy ze sobą od pięciu lat. Poznaliśmy się zupełnie przypadkowo, jednak od razu między nami zaiskrzyło. Byłem wtedy z ojcem na zakupach. Kupowaliśmy dla mnie ubrania przed rozpoczęciem roku szkolnego, jednak przechodząc obok bardzo eleganckiego sklepu, mój ojciec postanowił coś sobie kupić, przez co do niego wstąpiliśmy. W tym samym sklepie zakupy robił Dongwan.. ja miałem zaledwie 14-naście lat.. on był studentem, co niesamowicie mi imponowało. Do tego pracował i sam się utrzymywał. W jednej chwili stał się moim wzorem do naśladowania. Podszedłem do niego z prośbą, by zdjął mi z wieszaka koszulę dla ojca, bo ja nie byłem w stanie do niej dosięgnąć. Tak się wszystko zaczęło... zaledwie dwa miesiące po tym, zostaliśmy parą, a rok po tym, przyznaliśmy się do tego moim rodzicom. Ci jednak powiedzieli, że w dniu ukończenia szkoły, mam się od nich wyprowadzić, bo nie będą utrzymywać syna-geja. Kiedyś między mną a Dongwanem układało się świetnie. Byłem jego oczkiem w głowie, którym opiekował się od świtu po noc. Rozpieszczał mnie jak księcia i ciągle powtarzał, że jestem dla niego najważniejszy. Wszystko popsuło się w momencie mojej przeprowadzki do niego. Hyung zaczął wtedy bardzo dużo pracować, bo firma, w której pracuje, zaczęła pozyskiwać coraz więcej klientów. Wracał do domu na noc, sięgał od razu po alkohol i leżał na kanapie, dopóki nie zasnął. Gdy go budziłem, by pomóc mu dojść do sypialni, ten stawał się agresywny i zaciągał mnie do łóżka wbrew mojej woli. Na początku to akceptowałem. Tłumaczyłem sobie, że to na pewno chwilowe.. że przecież Hyung musi odreagować długie godziny spędzone w pracy.. Ale to trwa od roku. Kocham się z nim praktycznie codziennie, a nie mam na to zawsze ochoty. Brakuje mi dni, kiedy jedynie leżeliśmy przytuleni do siebie i rozmawialiśmy.. kiedy wychodziliśmy do kina, spacerowaliśmy nad Hanem, robiliśmy wojny na poduszki i jeździliśmy za miasto. To były piękne, beztroskie dni, które już nigdy nie powrócą. Wstąpiłem teraz w dorosłe, brutalne życie, którego szczerze nienawidzę.
                      Wszedłem do sypialni, widząc leżącego w łóżku chłopaka. Czytał jakąś książkę, popijając przy tym swoje ulubione soju. Nie cierpię tego widoku. Boję się, że znowu zmusi mnie bym się z nim kochał, a nie mam na to najmniejszej ochoty.
- Jestem. - wślizgnąłem się do łóżka, wyjmując książkę z jego rąk. Dongwan uśmiechnął się lekko, uważnie mi się przyglądając - Co tak patrzysz?
- Lubię cię w takim wydaniu.
- Jakim?
- Piżamkowym. - zaśmiał się, siadając. Po chwili nachylił się do mnie, całując mnie w szyję - Ale pachniesz. 
- Przestań. - szepnąłem, uciekając przy tym wzrokiem - Chciałeś masaż. 
- Mam lepszy pomysł. - spiąłem się, czując jego dłoń pod koszulką, w której śpię.
- Piłeś Hyung. 
- No to co?
- To skarbie, że nie lubię się z tobą kochać, jak jesteś po alkoholu. 
- Nie przesadzasz? 
- Wydaje mi się, że nie. - usiadłem okrakiem na jego nogach, wbijając w niego wzrok - Nie pij tyle. - szepnąłem, ostrożnie go przy tym całując.
- Minho.. ty chyba czegoś nie rozumiesz. Wracam do domu po 12-stu godzinach ciężkiej harówy... 
- Ale proszę cię, nie denerwuj się..
- Po powrocie do domu, mam ochotę napić się pieprzonego soju i pójść do łóżka z moim chłopakiem. Żeby odreagować..
- Hyung.. ale ja nie zawsze mam na to ochotę. Kochamy się praktycznie codziennie..
- Znudziłem ci się, czy o co chodzi?
- Nie mów takich głupot. - pieszcząc palcami jego buzię, zbliżyłem do niego twarz, przywierając do niego czołem - Bardzo cię kocham i rozumiem, że ciężko pracujesz, ale musimy znaleźć coś innego na twoje odreagowywanie. 
- Minho, do cholery..
- Nie bądź na mnie zły. - Dongwan chwycił mnie w pasie, zrzucając mnie z siebie - Hyung..
- Idź na kanapę. 
- Dlaczego? Bo powiedziałem ci, co myślę? 
- Nie denerwuj mnie, dobrze ci radzę. - wstałem pospiesznie z łóżka, biorąc swoją poduszkę.
- Ja nie wiem, co robi z tobą ten alkohol.. 
- Przestań komentować! - wbiłem w niego wzrok, czując napływające do oczu łzy - Jak coś ci nie pasuje, to wracaj do domu! Na pewno przyjmą cię z otwartymi ramionami! 
- Jesteś okropny.. - rzuciłem na odchodne, idąc do salonu. Tak jest za każdym razem, kiedy wyrażę swoje zdanie. Jestem obrażany i "za karę" muszę spać sam na kanapie. Mimo to kocham go i chcę z nim być. Bardzo dużo mu zawdzięczam i mam ogromny dług wdzięczności w stosunku do niego. Dał mi dom, utrzymuje mnie, kupuje mi ubrania i daje na zakupy.. nie mogę tak po prostu od niego uciec.
- Kitku.. - w momencie, w którym zmęczony płaczem powoli zasypiałem, usłyszałem za plecami szept mojego chłopaka - Śpisz? - wziąłem głęboki oddech, czując jak ten kładzie się za mną, mocno mnie przytulając - Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. 
- Ale powiedziałeś.. wiesz, że mam tylko ciebie.
- Wiem, przepraszam. - chłopak pocałował mnie w kark, głaszcząc mnie przy tym po brzuchu - Poza tym nie pozwoliłbym ci nigdzie iść.. nie wytrzymałbym bez ciebie. 
- Od kilku miesięcy mam wrażenie, że już ci na mnie nie zależy.
- Co ty opowiadasz?
- Ciągle mnie obrażasz, naśmiewasz się ze mnie i mnie krytykujesz, a ja się naprawdę bardzo staram, żeby było ci ze mną dobrze i żebyś w końcu mnie docenił. - przekręciłem się na plecy, spoglądając w oczy chłopaka - Wiem, że bardzo od ciebie odstaję, ale to nie jest chyba powód do tego, żebyś mnie non stop poniżał.. To mnie boli Hyung.
- Nie miałem pojęcia, że to tak wygląda.. strasznie cię przepraszam. 
- Wstydzisz się mnie?
- Zwariowałeś? Jestem dumny z tego, że mam takiego chłopaka, jak ty..
- To dlaczego mnie tak traktujesz? - wytarłem spływającą po policzku łzę, lądując zaraz po tym w ramionach Dongwana.
- Bo już nie daję sobie z tym wszystkim rady i cała moja frustracja spływa na ciebie.. Przepraszam Minho. Naprawdę nie chcę cię krzywdzić.. 
- A seks? To też jest pewnego rodzaju krzywdzenie mnie. - chłopak westchnął, drapiąc mnie przy tym po głowie.
- Będę nad tym pracować, obiecuję. 
- Nie zrozum mnie źle, ale czasami jestem bardzo tym wszystkim zmęczony. 
- Wiesz.. może powinniśmy od siebie odpocząć przez jakiś czas?
- Co? - oparłem się na łokciu, wbijając wzrok w Hyunga - Co ty sugerujesz? Jakąś separację?
- Może poukładam sobie wszystko w pracy i przemyślę parę spraw związanych z tobą.
- Nie, nie zgadzam się. 
- Minho. - Dongwan przyłożył dłoń do mojego policzka, delikatnie mnie po nim głaszcząc - Jesteś dla mnie cholernie ważny i skoro krzywdzę cię na każdym kroku, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak.. powinienem ochłonąć i się nad sobą zastanowić. Bez ciebie.. 
- Nie. 
- Ale nie płacz wariacie.
- Nie zgadzam się. Nie wiesz, że po takich separacjach, ludzie już do siebie nie wracają?
- Nie, nie wiem.. nigdy o czymś takim nie słyszałem. 
- To już wiesz. Proszę cię, nie róbmy tego.. Nie róbmy tego, Hyung. - przytuliłem się do niego, czując jak ten całuje mnie w głowę - Będziemy nad tym pracować, ale razem. 
- Nie płacz już.
- To nie gadaj takich głupot. - tak.. mam dość tego ciągłego pomiatania mną, ale nie wyobrażam sobie rozstania z nim. Przebywam z nim dzień w dzień od pięciu lat. Teraz nawet dzień rozłąki byłby dla mnie koszmarem.


*

- Hej! - odsunąłem się od automatu z kawą, widząc stojącego za mną Jisunga - mojego najlepszego przyjaciela, z którym trzymam się od liceum. 
- O, cześć.. Co tam?
- A daj spokój.. Tak wczoraj zabalowałem, że ledwo dzisiaj zwlokłem się z łóżka.
- Wczoraj była jakaś impreza?
- No u Jinyounga z trzeciego roku. Czekaliśmy na ciebie, miałeś przyjść.
- A tak.. zupełnie wypadło mi to z głowy. - upiłem łyk kawy, opierając się o automat. 
- A ty co taki markotny? Chyba nie spałeś w nocy.
- Mm.. do rana rozmawiałem z Dongwanem.
- Taaa... rozmawiałem. - zaśmiał się, kupując sobie kawę - Już ja wiem, jak wyglądają te wasze rozmowy.
- Naprawdę rozmawialiśmy.
- Jasne. - westchnąłem, zamykając sobie usta napojem, by nie wybuchnąć - Ej no, nie denerwuj się.
- Psuje się między nami, a ty tradycyjnie robisz sobie jaja.
- Czekaj.. jak to się między wami psuje? Co się dzieje?
- Szkoda gadać, ale spoko.. jakoś to ogarniemy. - wymusiłem uśmiech, słysząc dobiegający z torby dźwięk telefonu - Sorki, o wilku mowa.. słucham.
- Cześć skarbie.
- Hej, co tam?
- Wyjdziesz na chwilkę przed uczelnię?
- Przed uczelnię? Jesteś pod moją uczelnią?
- Mhm.. chodź na moment.
- Hyung, coś się stało? - wręczyłem przyjacielowi kubek z kawą, idąc pospiesznie w kierunku wyjścia.
- Nieee, nic się nie stało, spokojnie. 
- Musiało coś się stać.
- Boże, ty panikarzu.. nic się nie dzieje, zawału po drodze nie dostań.
- Bardzo śmieszne, mówię ci. - rozłączyłem się, wybiegając na parking, na którym stał mój facet. Stresuję się, bo nigdy wcześniej nie odwiedzał mnie podczas zajęć - Hyung.. - Dongwan przytulił mnie, głaszcząc mnie przy tym po plecach - Co ty tu robisz?
- Jadę do Busan na trzy dni.
- Co? Po co? - spojrzałem na niego, podczas gdy ten z uśmiechem na twarzy poprawiał moje włosy.
- Szef wysłał kilku z nas na szkolenie. 
- Powiedział wam o tym dzisiaj?
- Mhm.. na porannym zebraniu. Kazał się spakować i jechać do Busan.
- Mam zostać sam?
- Tak kochanie, poradzisz sobie. Zadzwoń po Jisunga, zróbcie imprezę czy coś.. 
- Jejuuu. - tupnąłem nogą, wywołując śmiech ze strony chłopaka. 
- Oho.. księżniczka się denerwuje. - uśmiechnąłem się pod nosem, uderzając go lekko w brzuch.
- Ja ci dam księżniczkę. 
- Zobaczysz, że te trzy dni rozłąki dobrze nam zrobią. - mruknął, łapiąc moją twarz w obie dłonie - Zdążymy wreszcie za sobą zatęsknić.
- No.. ja już tęsknię. 
- Daj dzióbka. - wspiąłem się na palce, obdarowując go długim, namiętnym pocałunkiem - Kocham cię.
- Uważaj na siebie, proszę cię. 
- Jak dojadę do Busan, to od razu do ciebie zadzwonię. 
- Z trasy też dzwoń.
- Dobrzeee.. a ty po zajęciach od razu leć do domu.
- Obiecuję. - pocałowałem go jeszcze raz, widząc kątem oka stojącego na dziedzińcu uczelni, Jisunga.
- Wiewiór po ciebie wyszedł.
- Widzę. - westchnąłem, wymuszając przy tym uśmiech - Jedź.. żebyś nie dojechał tam na noc. 
- Okej, pa. - po ostatnim buziaku w czoło, Hyung wsiadł do samochodu, odjeżdżając. Śledziłem go wzrokiem dopóki nie zniknął za wysokimi budynkami. 
- Macie kryzys, tak? - zmarszczyłem brwi, widząc stojącego obok siebie przyjaciela. 
- Mamy.
- Wow.. gdyby każdy związek wyglądał tak podczas kryzysu, to świat byłby piękny.
- Proszę cię, przestań. - Jisung, mimo że jest moim najlepszym przyjacielem, nie ma pojęcia o tym, co momentami wyprawia ze mną Dongwan. Uważa, że mam najlepszego faceta na świecie, a nasz związek wygląda jeszcze lepiej niż w bajce. 
- No dobra.. po co tu przyjechał?
- Jedzie do Busan na jakieś szkolenie.. 
- Ooo! Robimy imprezę!
- Zapomnij.
- No weeeź. Macie taką chatę, że pomieścimy pół uczelni.
- Nie przeginaj.. nie mam ochoty na imprezy. 
- Minhooo! Zdziadziałeś w tym związku. Rozerwij się wreszcie. 
- Wracam do domu.
- Co?
- Jisungie.. zdzwonimy się wieczorem, okej?
- Co się z tobą dzieje? 
- Na razie. - odeśpię dzisiejszą, nieprzespaną noc i przemyślę sobie parę rzeczy. Może Hyung ma rację? Może rzeczywiście ta trzydniowa przerwa dobrze nam zrobi i faktycznie w końcu za sobą zatęsknimy? W końcu od pięciu lat nie mieliśmy ani jednego dnia przerwy. Może ta ciągła rutyna jest powodem naszych kłótni? 


*

                            W środku nocy, obudził mnie szelest na łóżku i lekko zapadający się materac. W półprzytomny, poderwałem się ze strachu, czując jak ktoś próbuje mnie przytulić.
- Ciii... Minho, to ja. - otworzyłem szeroko oczy, widząc przed sobą zamazaną sylwetkę Dongwana - To ja, kochanie.
- Boże, Hyung.. - wypuściłem z płuc masę powietrza, lądując w jego ramionach. Przez trzy dni jego nieobecności, siedziałem non stop w mieszkaniu. Sprzątałem, prałem, prasowałem.. chciałem, by na jego powrót wszystko było idealne. 
- Wracaj do spania. - szepnął, całując mnie w głowę - Pogadamy rano. 
- Cieszę się, że wróciłeś. - wpakowałem mu się na nogi, mocno się do niego przytulając - Jak było?
- Opowiem ci wszystko rano. - uniosłem głowę, wbijając się w jego wargi. Hyung odwzajemniał mój pocałunek, pieszcząc dłońmi moją nagą talię. Niewiele myśląc, pociągnąłem go na łóżko, oddając się w pełni jego pieszczotom - Kotku..
- Hm?
- Jestem zmęczony po podróży. - szepnął, całując mnie po klatce piersiowej - Wrócimy do tego rano, dobrze?
- Tęskniłem. - chłopak zawisł nade mną, dając mi buziaka w czoło.
- Ja też.. ale padam na twarz. 
- Rozumiem. - wtuliłem go w siebie, przykrywając go dokładnie kołdrą - Dzisiaj to ja będę cię przytulać. 
- Okej. - zaśmiał się, obejmując mnie - Dobranoc dzieciaku. 
                          Obudziliśmy się dopiero koło południa. Ja znów nie poszedłem na uczelnię, a Dongwan miał dziś wyjątkowo wolne w pracy. Mieliśmy w planach rozmowę, jednak tuż po przebudzeniu zaczęliśmy się kochać, gdzie co ciekawsze, to ja wyszedłem z inicjatywą. Stęskniłem się za nim i za jego bliskością. Wiem, że za kilka dni wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy, jednak póki co starałem się nie zawracać sobie tym głowy i cieszyć się tym, co jest teraz. 
- Jeszcze moment. - szepnąłem poruszając bardzo delikatnie biodrami. 
- Który to już raz? - zaśmiał się, podtrzymując przy tym moje pośladki, podczas gdy jego pełne wargi pieściły moje obojczyki i szyję. 
- Dopiero trzeci. 
- Dopiero. - parsknął śmiechem, podgryzając dość mocno moją szyję. Jęknąłem bardzo głośno, owijając kurczowo ręce wokół jego szyi - Ułatwiłem ci zadanie. - zaśmiał się, całując mnie w policzek. Uśmiechnąłem się, starając się unormować oddech.. mimo zmęczenia, byłem w tym momencie niesamowicie szczęśliwy.
- Ledwo żyję.
- Sam tego chciałeś. 
- Bo bardzo tęskniłem. - szepnąłem, całując go. Chłopak złapał mnie za pośladki, po czym jednym, zwinnym ruchem zdjął mnie z siebie, kładąc mnie na łóżku - Ej no.. daj mi jeszcze buzi.
- Idę pod prysznic. - rzucił, wstając z łóżka.
- Dongwan..
- Spociłem się.. chcę się wykąpać.
- No przestań, nie przeszkadza mi to.
- Ale mi przeszkadza. - wyszedł z pokoju. Znowu coś go ugryzło w dupę. Dałem nam kilka dni, a wszystko popsuło się w kilka minut.. wow, nowy rekord.. 
- Hyung. - wszedłem do łazienki, widząc jak ten stoi w kabinie prysznicowej. 
- Wykąpię się i do ciebie przyjdę.
- Zrobiłem coś nie tak? - Dongwan zakręcił wodę, otwierając drzwi od kabiny.
- O czym ty mówisz? 
- Zwiałeś ode mnie jak od śmiecia.. nie widzieliśmy się trzy dni.
- Minho, to były tylko trzy dni, a ty jesteś dużym chłopcem.
- Znowu zaczynasz..
- Nie, ja niczego nie zaczynam, tylko ci tłumaczę. Kochaliśmy się, a teraz chcę się odświeżyć.. zaraz zrobię nam coś jeść i pogadamy. Czego ty jeszcze chcesz?
- Czego chcę? Więcej twojej uwagi i czułości. - chłopak westchnął, wyciągając do mnie rękę.
- Chodź.
- Robisz to z litości?
- Nie. Robię to, bo cię kocham.. chodź. No chodź divo. - po długim prysznicu, Hyung wyskoczył do kuchni, przygotowując nam baaaardzo późne śniadanie, podczas którego opowiadał mi o swoim wyjeździe do Busan - I w ogóle największą rzeczą, jaka mnie wkurzyła, to fakt, że szef  przyjął do firmy trzech stażystów.. jakiś studenciaków magisterki. 
- No to chyba dobrze. Pomogą wam trochę w pracy. - oparłem się wygodnie na kanapie, upijając przy tym kawę.
- Chyba nie wiesz, co mówisz. Plączą się i nic nie potrafią.
- Misiek.. ty też zacząłeś pracę na studiach. Umiałeś wszystko na początku? 
- Oczywiście, że tak. 
- No tak... moja zdolniacha. - zaśmiałem się, czochrając jego gęste, czarne włosy.
- Patrz, pokażę ci ich. - Dongwan sięgnął po telefon, pokazując mi ich wspólne zdjęcia ze szkolenia - To jest Jinho... a ten to Shinwon.
- A ten? - zapytałem, wskazując palcem na uśmiechniętego chłopaka z lekko kręconymi włosami.
- Chan.. pieprzony gnojek, zdolny jest. 
- Wyczuwasz konkurencję? 
- Żartujesz? Ja jestem na stanowisku zastępcy szefa... a on dopiero zaczyna staż. 
- Daj mu szansę.. trochę cię odciąży i będziesz mieć więcej czasu dla mnie. - położyłem się na kanapie, kładąc tym samym głowę na jego udzie - Nie chcę żebyś tak dużo pracował. - Dongwan zaczął bawić się moimi mokrymi po prysznicu włosami, uśmiechając się pod nosem.
- Ale podoba ci się dostatnie życie i spełnianie każdej zachcianki, hm?
- Podoba.. ale wiem, że cię to wykańcza. Mógłbym z tego wszystkiego zrezygnować. 
- Tak? I co by wtedy było?
- Hm.. miałbym cię cały czas przy sobie.. Nie pracowałbyś tak dużo, przez co byś nie pił..
- A ty dalej swoje.. 
- Martwię się. - westchnąłem, głaszcząc go po policzku.
- O co się martwisz? Że stracisz to wszystko? 
- O ciebie kretynie.. - zerwałem się z kanapy, po czym chwyciłem za swoje naczynia, idąc z nimi w kierunku kuchni.
- Minho..
- Jesteś strasznym draniem. - warknąłem, wrzucając je do zlewu.
- Droczę się z tobą.
- Wiesz co? - odwróciłem się gwałtownie, widząc stojącego za sobą chłopaka - Wal się. 
- Minhoooo. - Hyung chciał złapać mnie za rękę, jednak pospiesznie się odsunąłem, idąc do naszej sypialni - Co ty wyprawiasz?
- Chcę być sam.
- No przestań się na mnie obrażać jak dziecko. 
- Jestem dzieckiem.. a ty jesteś podłym dupkiem, który widzi we mnie jedynie pazernego na kasę pasożyta. - zamknąłem drzwi przed jego nosem, słysząc jego ciężkie westchnięcie.
- Skarbie, przepraszam.. wcale tak o tobie nie myślę. 
- Spadaj.
- Dobrze, jak chcesz... ochłoń i później do tego wrócimy, okej? 
- Ta.. - jest mi niesamowicie przykro, że jestem tak postrzegany przez Dongwana. Nie potrzebuję jego pieniędzy i nigdy nie miałem na nie parcia. Wystarczyła i nadal mi wystarcza jego uwaga, wsparcie i miłość, którymi mnie darzył. Pieniądze schodzą u mnie na drugi plan i ten dupek doskonale to wie... Gada takie głupoty, żeby było mi przykro. Nie wiem tylko, jaki ma w tym cel. Raz twierdzi, że nie chce mnie krzywdzić, a na drugi dzień jedzie po mnie, jak po psie. Sam już nie wiem, kim dla niego jestem i co Hyung do mnie czuje, ale jak tak dalej pójdzie i każdego dnia będę słuchać, jaki to ja jestem zły, bezużyteczny i głupi, to przysięgam, że się załamię..




~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Póki co Misie, nie zbieram próśb na paringi. Następni w kolejce są Yuta i WinWin, a potem Yuta i Chenle, także po tym ficzku zaczynamy maraton z NCT!:)

28 października 2018

Tożsamość~cz.12 [Changbin&Felix] KONIEC





- Denerwujesz się?
- Jak cholera.. - po kilku dniach analizowania materiałów, które zebrał Changbin i po naprawdę długich namysłach, zdecydowałem się odwiedzić moją rodzinę. Nie spałem po nocach, nie mogłem skupić się na lekcjach, nie umiałem zająć się swoim Hyungiem, jak należy... ciągle myślałem o rodzicach i młodym chłopaku, którego zdjęcia dostarczył mi Binnie. Zakładam, że mam brata.. pytanie tylko, dlaczego jemu zapewnili dostatnie, bezpieczne życie, a mnie oddali jak psa? Mam w głowie tysiące pytań, ale wiem, że jak przyjdzie co do czego, to nie będę umiał wydusić z siebie nawet jednego słowa. W międzyczasie myślałem też bardzo dużo o Hongseoku i zaistniałej między nami sytuacji. Doszedłem do wniosku, że nie powiem o niczym Changbinowi, mimo że wiem, że kłamstwa w moim wydaniu nie potrafią utrzymać się zbyt długo w tajemnicy. Wiem, że nie powinienem tego przed nim ukrywać, ale powiedzenie mu o pocałunku z Seokiem może być zbyt ryzykowne..
- Wszystko będzie dobrze. - szepnął łapiąc mnie za rękę. Ścisnąłem mocniej jego dłoń, przełykając przy tym dość głośno ślinę. Staliśmy pod domem mojej rzekomej rodziny od dobrych dwóch godzin, ale nie potrafiłem się przełamać, by wyjść z samochodu Hyunga. To wszystko kosztuje mnie za dużo nerwów.
- Strasznie źle się czuję.. - wziąłem głęboki oddech, zerkając na mojego zaniepokojonego chłopaka.
- A co się dzieje?
- Niedobrze mi.. i kręci mi się w głowie. - Changbin nachylił się do mnie, zapinając mi dokładnie kurtkę, po czym otworzył okna w samochodzie.
- Pooddychaj głęboko. - zamknąłem oczy, idąc za jego radą. Nie potrafię opisać emocji, jakie mi wtedy towarzyszyły.. Strach, ogromna ciekawość, niepokój.. wszystko na raz. Nie wierzę, że przez 18-naście lat byli tak blisko mnie... zaledwie kilkanaście kilometrów od mojego domu dziecka. Mam wrażenie, że żyję w jakimś pieprzonym filmie science fiction.. Nie sądziłem, że takie rzeczy potrafią wydarzyć się w realnym życiu - I jak?
- Chodź... chcę to już mieć za sobą. 
- Dasz radę?
- Się okaże. - szepnąłem, wychodząc z samochodu. Była potwornie zimna i wietrzna pogoda. Odzwierciedlała chyba w idealny sposób to, jak się czułem. Z każdym kolejnym krokiem, który robiłem w kierunku domu moich rodziców, czułem osuwający się grunt spod nóg i coraz mocniej bijące serce.
- Yongbokie..
- Jest okej. - wziąłem głęboki oddech, dzwoniąc do masywnych, drewnianych drzwi. Dom mojej rodziny znajduje się na obrzeżach Seoulu. Stoi na niewielkiej, ale bardzo urokliwej posesji, z masą zieleni, drewnianą huśtawką i miejscem na grilla. Ciekaw jestem, ile rodzinnych grillów mnie ominęło. Gdybyśmy mieli teraz inny miesiąc niż grudzień, jestem pewien, że byłoby tu pięknie.. Po chwili drzwi do domu otworzyły się i stanął w nich młody, bardzo delikatny chłopak.
- Ah.. dzień dobry. - uśmiechnął się, lekko się przy tym kłaniając. Totalnie oniemiałem.. Wpatrywałem się w niego wielkimi oczyma, wprawiając go z każdą, kolejną sekundą w coraz to większe osłupienie - Em... coś się stało?
- Zastaliśmy może twoich rodziców? Mój chłopak chciałby z nimi porozmawiać. - Changbin przejął pałeczkę, mocno mnie przy tym obejmując. Blondyn zmierzył nas jedynie wzrokiem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Chłopak, tak? A co to za sprawa? 
- My..
- Nie wiem.. potrzebujecie porady prawnej, czy o co chodzi? - moi rodzice są prawnikami? Wow..
- Nie do końca.. Możemy wejść?
- Jasne, zapraszam. - chłopak otworzył szerzej drzwi, wpuszczając nas do środka. W momencie przekroczenia progu domu, poczułem jak do moich oczu napływają łzy. Czułem się fatalnie.. zupełnie tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całą dobrą energię i chęć do życia - Chcecie coś ciepłego do picia? 
- Ja podziękuję.. a ty Felix? - moją uwagę przykuły zdjęcia rodzinne, zajmujące front wejścia do domu. Na wszystkich prezentowała się szczęśliwa, trzyosobowa rodzina.. Szkoda, że moi rodzice zdecydowali się pozbyć jej czwartego elementu.. - Felek..
- Nie.. nic nie chcę. - spojrzałem na zdziwionego chłopaka, czując jak po moim policzku spływa łza. W ogóle nie jest do mnie podobny.. jak to możliwe, że patrzę teraz na mojego rodzonego brata? - Masz na imię Minho?
- Tak.. Lee Minho, ale.. chyba nie do końca rozumiem. Powiecie mi o co chodzi?
- Wiesz.. to wszystko w jakiś sposób dotyczy też ciebie, ale.. zależy nam, żeby porozmawiać z twoimi rodzicami. - odpowiedział Binnie, łapiąc mnie w pasie.
- Hm.. niech wam będzie. - chłopak skinął głową, pokazując nam żebyśmy poszli za nim. Po przejściu ceglanego korytarza, doszliśmy do salonu. Niesamowicie przepełnionego przepychem, salonu - Siadajcie. 
- Siadaj Felix. - zająłem miejsce na kanapie, łapiąc kurczowo nogawek swoich spodni. W życiu nie odczuwałem tak paraliżującego stresu.
- Mamo! Tato! Macie gości! 
- Moment! - słysząc głos ojca, poczułem jakby coś wciskało mnie w kanapę.
- W porządku? - skinąłem głową, spoglądając na mojego chłopaka - Będzie dobrze, zobaczysz. - dodał szeptem, całując mnie w czoło - Nie bój się.
- Wiecie.. trochę to dziwne. Jeszcze nigdy nie przyszły tu takie młode osoby, żeby się czegoś poradzić. 
- Oboje są prawnikami? - wypaliłem, widząc ogromne zdziwienie na jego twarzy.
- No... tak. Myślałem, że to wiesz. 
- Dopiero dowiaduję się takich rzeczy.. - szepnąłem, słysząc kroki na drewnianej podłodze. Uniosłem pospiesznie wzrok. Moim oczom ukazała się dwójka, elegancko ubranych ludzi. Poderwałem się z kanapy, czując jak po moich policzkach spływają ciurkiem łzy - Dlaczego mi to zrobiliście? - palnąłem bez najmniejszego namysłu, czując jak Changbin łapie mnie za nadgarstek.
- Uspokój się..
- Poczekaj chłopcze, spokojnie. - mój rzekomy ojciec podszedł bliżej mnie, siadając przede mną na fotelu - Przyszliście do Minho?
- Nie znam ich, tato.
- Nie.. przyszedłem do was... głównie do was.
- Felix, spokój. - warknął mój Hyung, ściskając mocniej moją rękę - Przepraszam za jego zachowanie.
- W porządku. - sięgnąłem pospiesznie do swojego plecaka, wyjmując z niego trzęsącymi się rękoma, kopertę, którą dostałem od Changbina - Co to jest?
- Nazywam się Lee Yongbok.. Urodziłem się 15 września 2000 roku w Asan Medical Center... a przynajmniej tak mi powiedziano.. - moja mama zmarszczyła z zaciekawieniem brwi, podchodząc bliżej nas - Te papiery, które tu mam mówią, że jesteście moimi rodzicami. - w pokoju zapadła głucha cisza. Wytarłem niezdarnie mokre policzki, wręczając osłupiałemu mężczyźnie dokumenty.
- To żart? - zapytał Minho, siadając z niedowierzania na kanapie.
- Obawiam się Yongbok, że coś musiało ci się pomylić.. - powiedział spokojnie mężczyzna, wyjmując z koperty stos papierów.
- Ale ja urodziłem się tego samego dnia, w tym samym szpitalu. Co jest do cholery? - otworzyłem szeroko oczy, wbijając je w przerażonego chłopaka.
- Bez paniki, okej? To na pewno da się jakoś racjonalnie wyjaśnić.
- Zostawiliście mnie w domu dziecka, jak psa.. jestem w czymś gorszy od Minho?
- Ej.. mnie w to nie mieszaj, okej? Jestem tak samo zdezorientowany, jak ty. 
- W jakim domu dziecka.. - wyszeptała kobieta, po czym trzymając się za klatkę piersiową, usiadła na kanapie.
- Spokojnie... kochanie, spokojnie. Zaraz zobaczę, o co chodzi. - nie mogło dojść do pomyłki. Changbin nie mógł się pomylić.. Sam mówił, że jestem podobny do mojej matki. Poza tym widzę, jak patrzy na mnie odkąd tutaj przyszedłem. Ona wie, że coś jest na rzeczy, czuję to do cholery.
- Mam brata? - zapytał Minho.
- Na pewno nie.. 
- Czekajcie.. wychowywałeś się w domu dziecka? - skinąłem jedynie głową, czując jak telepie mną z emocji - To... to może ja miałem w nim wylądować, co? Może ja nie jestem waszym dzieckiem?
- Minho, do cholery jasnej, opanuj się! Nie siej paniki! 
- No to jak mam to wszystko rozumieć, co?!
- Wierzysz pierwszemu lepszemu dzieciakowi z ulicy?! Nie tak cię wychowałem, weź się w garść! - spuściłem wzrok, czując jak pęka mi serce. Ból był przeogromny, więc taka metafora wydaje mi się być jak najbardziej odpowiednia. Ja rozumiem, że takiej wiadomości towarzyszy setka negatywnych emocji, ale to nie usprawiedliwia tego dupka.. "Pierwszy lepszy dzieciak z ulicy"? A może być tak, że jestem jego biologicznym dzieckiem..
- Hyung, wychodzimy. - szepnąłem, narzucając plecak na ramię.
- Felix, pocze..
- Nie idziesz? To zostań.. - to jakiś żart. To nie tak miało wyglądać. Nie tak miało wyglądać moje pierwsze spotkanie z rodziną. Mieliśmy paść sobie w ramiona, mieli mnie przeprosić.. kurwa mać! Wybiegłem na dwór, łapiąc łapczywie powietrze. Czułem się potwornie.. jak śmieć. Do tej pory czułem się jak ścierwo, ale dzisiejsze spotkanie z moimi rodzicami uświadomiło mi, że naprawdę nim jestem i że jestem tak postrzegany absolutnie przez wszystkich. Moje miękkie nogi nie pozwoliły mi stać w pionie. Osunąłem się po murze otaczającym dom, chowając twarz w rozedrganych dłoniach. Chciałem jechać do Changbina. Chciałem się do niego przytulić i zapomnieć o tym wszystkim. Chyba wolałem żyć w nieświadomości i nigdy ich nie poznawać.. Dopiero w tym momencie doceniłem moje dotychczasowe życie.
- Felix.. - wtuliłem się w mojego chłopaka, zanosząc się przy tym łzami - Nie płacz.. nie płacz, błagam cię.
- Są podli.
- Są po prostu w szoku. 
- Pierwszy lepszy dzieciak z ulicy.. czuję się jak śmieć. Jak śmieć, rozumiesz?
- Cii.. - Changbin złapał moją twarz w obie dłonie, wbijając we mnie wzrok - Jesteś najbardziej wartościowym chłopakiem, jakiego znam, słyszysz? 
- Nie prawda.
- Prawda.. kocham cię najbardziej na świecie. - przytuliłem się do niego, czując jak ten głaszcze mnie po głowie i plecach.
- Hyung..
- Tak?
- Mógłbym do ciebie pojechać? Nie chcę być teraz sam. 
- No jasne.. w życiu bym cię teraz nie zostawił.



*

                                   Było późne, zimowe popołudnie. Zaraz po szkole, przyszedłem do Changbina, by spędzić z nim jak najwięcej czasu. Nie lubię przebywać w domu dziecka.. Pan Park poznał moją sytuację i na szczęście pozwolił mi przebywać u mojego chłopaka jak najwięcej się da. 
- O czym myślisz? - zapytał Binnie, siedzący tradycyjnie przy swoim laptopie. Ja natomiast leżałem obok niego, bawiąc się materiałem jego koszulki. 
- Sam nie wiem.
- A jak się czujesz? - ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, głęboko przy tym wzdychając.
- Trochę lepiej. 
- Poczekaj chwilkę. - chłopak odłożył laptopa, wtulając mnie tym samym w swoje ciało - Brałeś dzisiaj leki?
- Tak. - uniosłem wzrok, pieszcząc opuszkami palców jego ciepłe wargi - Pocałujesz mnie?
- W czółko?
- Może być i w czółko. - Changbin obdarował mnie czułym buziakiem w czoło, jednak zaraz po tym przywarł do moich warg, całując mnie bardzo delikatnie i subtelnie. Odwzajemniałem jego pieszczoty w bardzo zachłanny sposób. Chciałem coraz więcej, więcej i więcej... przynajmniej dzięki temu nie myślałem o rodzicach. 
- Felix..
- Hm?
- Telefon ci wibruje.
- Oj tam.
- A jak to coś ważnego? - westchnąłem, szukając ręką rzuconego gdzieś na łóżko telefonu. 
- Nie znam tego numeru.. - przytuliłem się do Changbina, dość niechętnie odbierając - Słucham.
- Dzień dobry Yongbok. - poderwałem się, słysząc w słuchawce głos mojej mamy.
- Dzień dobry.. skąd pani ma mój numer?
- Twój chłopak nam go dał. - spojrzałem na zaciekawionego Hyunga, który drapał mnie z wyczuciem po plecach - Posłuchaj.. chciałabym cię bardzo przeprosić za mojego męża.. po prostu nas zaskoczyłeś. 
- Nie ma sprawy. - burknąłem, spuszczając przy tym głowę. 
- Naprawdę bardzo mi przykro.
- Niepotrzebnie.. nie ma o czym mówić. - kobieta westchnęła, chwilę się nad czymś zastanawiając.
- Yongbokie.. masz jakieś plany na ten weekend? Minho wyjeżdża do dziadków i.. chcielibyśmy z mężem z tobą porozmawiać. 
- Nie wiem, czy jest o czym..
- Jest. Zapraszam cię na obiad.. w sobotę o 15-stej, co ty na to? - wziąłem głęboki oddech, głaszcząc mojego chłopaka po buzi - Weź ze sobą Changbina. Będzie ci raźniej.
- Dobrze.
- Bardzo się cieszę. Do zobaczenia, Yongbok.
- Do widzenia. - rozłączyłem się, rzucając telefon w kąt łóżka. Mamy o czym rozmawiać? Może przeanalizowali dokładnie wszystkie dokumenty i już nie mają żadnych wątpliwości, że jestem ich dzieckiem?
- Co tam?
- W sobotę idziemy do moich rodziców.. 
- Co? To oni dzwonili? - skinąłem głową, przytulając się do zdziwionego Hyunga - Może..
- Cii... nie chcę o tym gadać. 
- Ale.. 
- Po prostu mnie poprzytulaj, okej?
- Dobrze, ale mogę cię przytulać i z tobą rozmawiać.
- Okej.. rozmawiajmy, ale nie o moich rodzicach. 
- Dlaczego? Przecież tak długo na nich czekałeś..
- Tak. A oni spieprzyli to już podczas pierwszego spotkania. 
- Felix, to jest nowa sytuacja dla was wszystkich.. daj im trochę czasu. Co ty myślałeś, że od razu przywitają cię z otwartymi ramionami, powiedzą, że cię kochają i będziecie żyć długo i szczęśliwie?
- Właśnie tak myślałem..
- Skarbie, to tak nie działa... Jesteście dla siebie obcymi osobami. 
- No tak..
- Nie martw się już. - mruknął, całując mnie przy tym w głowę - Pójdę tam z tobą w sobotę i zobaczymy, co postanowili. 



*

                          W momencie ponownego podjechania pod dom mojej rodziny, poczułem, jak od razu mnie mdli. Chciałem jak najszybciej zawrócić i dać sobie z tym wszystkim spokój. Skoro mam tam iść tylko po to, by znów zostać upokorzonym, to naprawdę wolę być już sierotą do końca życia. 
- Gotowy?
- Nie.. nie chce mi się tam iść.
- Co z tobą?
- Możemy jechać do ciebie?
- Tak, ale dopiero po wszystkim.
- Hyung, ja tego nie chcę.
- Chcesz, tylko się boisz. A nie jesteś tchórzem Felix i wiem, że dasz sobie radę. 
- Jestem.. w tym wypadku jestem tchórzem.
- Weź się w garść do cholery. - Changbin złapał moją twarz w obie dłonie, uważnie mi się przyglądając - Uwierz w siebie, proszę cię. Dasz sobie radę.. nie tylko z tym, ze wszystkim. 
- Od kilku dni czuję się fatalnie..
- Wiem. - szepnął, pieszcząc moje policzki, swoimi delikatnymi palcami - Ale niedługo to minie, obiecuję ci to. 
- Mógłbyś mi obiecać coś jeszcze?
- Co takiego?
- Że zawsze przy mnie będziesz... zawsze Hyung.
- Chcesz być ze mną, nawet jak będę starym, pomarszczonym, 75-letnim dziadem?
- Chcę. - powiedziałem stanowczo, widząc lekkie zdziwienie na jego twarzy - Będę cię kochać równie mocno, jak będziesz starym, pomarszczonym, 75-letnim dziadem.
- Chodź tu do mnie. - szepnął, mocno mnie przytulając. Poczułem chwilowy spokój, którego bardzo w tym momencie potrzebowałem - Kocham cię.. jesteś przeuroczy. - uniosłem głowę, smakując jego słodkich warg - Weź kilka głębokich wdechów i chodź pokazać im, kto tu rządzi. 
- Będziesz ze mną cały czas..
- Oczywiście.
- To powinienem dać radę. - wysiadłem z samochodu, widząc uśmiech na twarzy chłopaka.
- Tak trzymać, Felix. - zadzwoniliśmy do drzwi. Po chwili otworzył nam mój rzekomy ojciec, wyciągając przy tym rękę w moim kierunku.
- Cześć Yongbok.
- Dzień dobry. - burknąłem, czując jak Changbin szturcha mnie w ramię, bym podał mu dłoń. Zrobiłem to oczywiście od niechcenia, by zachować jakiekolwiek resztki "dobrego wychowania" i odpowiednich manier.
- Dzień dobry panu.
- Cześć.. zapraszam. - weszliśmy do środka. Od momentu przekroczenia progu, uderzył w nas silny zapach pysznego, domowego jedzenia, którego nigdy nie doświadczyłem - Cieszę się, że przyszliście. - rozebrałem się udając, że nie słyszę tego, co powiedział.
- To my dziękujemy za zaproszenie. - Changbin chwycił mnie w talii, szeroko się przy tym uśmiechając - Tak Felix?
- Ta.. 
- Felix? Myślałem, że masz na imię Yongbok.
- Długa historia. - westchnąłem, czując jak mój chłopak głaszcze mnie delikatnie po talii.
- Będziemy mieć przed sobą sporo czasu... mam nadzieję, że nam ją opowiesz. - ruszyliśmy w kierunku kuchni. Mamy przed sobą sporo czasu? Naprawdę zaczynam się bać tego, co chcą mi powiedzieć. Koszmarnie się boję tej całej sytuacji. Czasem bardzo tęsknię za tym brakiem świadomości, że gdzieś na świecie są moi rodzice.. Brakuje mi chwil, kiedy uciekałem z bidula, lądując u Changbina, przytulając się do niego, rozmawiając, śmiejąc się i żartując.. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się do niego uśmiechnąłem. Ostatnio strasznie się wszystko popieprzyło.
- Dzień dobry.
- Oh.. jesteście już. - kobieta przywitała nas z lekkim uśmiechem na twarzy, stawiając na stole parujące naczynie - Wszystko u was w porządku? - odwróciłem wzrok, słysząc ciężkie westchnięcie mojego chłopaka.
- Tak, dziękujemy.
- Yongbok..
- Denerwuje się.. to przez to nic nie mówi.
- Rozumiem... siadajcie, proszę. - zająłem przydzielone mi miejsce, czując na sobie spojrzenia wszystkich osób znajdujących się w kuchni. Nie chcę tu być. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie potrzebuję tego cyrku... a przynajmniej tak mi się wydawało - Nakładajcie sobie chłopcy.
- Chciałbym już poznać prawdę. - burknąłem, unosząc wzrok na zdziwionych 50-latków.
- Może najpierw coś zjesz?
- Proszę mnie zrozumieć.. to mnie kosztuje za dużo nerwów. - mężczyzna odłożył pałeczki, głęboko przy tym wzdychając. W kuchni zapadła dość niezręczna cisza, zagłuszana momentami moim ciężkim oddechem i mocnym biciem serca.
- Jesteś.. jesteś naszym synem. - otworzyłem szeroko oczy, czując jak robi mi się słabo - Do tej pory wychowywaliśmy nie swoje dziecko.. Oczywiście zrobimy jeszcze dokładne badania, ale wszystko wskazuje na to, że w szpitalu nastąpiła pomyłka. To.. to Minho miał trafić do domu dziecka..
- Przestań tak mówić. - warknęła moja mama, wstając gwałtownie od stołu.
- Kochanie, rozmawialiśmy o tym. Proszę cię, uspokój się. - chwyciłem mocno za stół, starając się wstać. Changbin od razu wystartował w moim kierunku, podtrzymując mnie.
- Felix..
- W porządku. - szepnąłem, spoglądając na roztrzęsioną kobietę - Mamo.. - po moim policzku spłynęła łza. Widziałem tysiące mieszających się na jej twarzy emocji. Musiała w tym momencie bardzo ze sobą walczyć i z tym, co czuje.
- Chodź tu skarbie. - przytuliła mnie.. tak po prostu. Chyba nigdy nie czułem się tak dobrze. Nigdy nie poczułem takiego rodzaju miłości i nigdy nie przypuszczałbym, że doświadczę czegoś tak wspaniałego. Szkoda tylko, że na tak prosty z pozoru gest, musiałem czekać 18-naście lat..


*

- Yongbok! Twój ukochany przyszedł! - wybiegłem ze swojego pokoju, pędząc jak najszybciej na dół domu - Nogi połamiesz zakochańcu. - zaśmiał się Minho, kopiąc mnie w pośladki.
- Auć.. spadaj. - zaśmiałem się, wybiegając na podwórko, na którym zaparkował mój chłopak. Gdy mnie zobaczył, wyciągnął ręce w moim kierunku, szeroko się uśmiechając - Binnie! - wpadłem w jego ramiona, całując go najczulej, jak tylko umiałem. Za każdym razem gdy go widzę, cieszę się jak dziecko. Jesteśmy ze sobą już półtora roku i z każdym, kolejnym dniem, zakochujemy się w sobie coraz bardziej - Rodzice wychodzą wieczorem. - szepnąłem, obdarowując go co chwilę czułymi pocałunkami - A Minho idzie na imprezę.
- To ja chętnie pójdę z Minho.
- Wolisz się spić w klubie niż pobyć ze mną?
- Jesteśmy ze sobą półtora roku i jeszcze jakieś sześćdziesiąt lat przed nami.. ile mogę z tobą siedzieć.
- Wal się. 
- Idziesz ze mną na imprezę? - zaśmiał się Minho, przybijając sobie z Changbinem piątkę.
- Poszedłbym, ale ta klucha mnie nie puści. 
- Pf... idź. Rób sobie co chcesz.
- O i widzisz? Już jest na mnie obrażony. 
- Cały Yongbok.
- A ja muszę się z nim użerać do końca życia. 
- Nie musisz. - burknąłem, robiąc krok w kierunku domu.
- No przestaaaań. - Hyung przytulił mnie, podgryzając przy tym mój kark - Nigdzie się nie wybieram, nie bój się. 
- Idźcie się miętolić w domu. - zaśmiał się mój brat - Idę do sklepu, chcecie coś?
- Y y.. wszystko kupiłem. - uśmiechnąłem się, wyobrażając już sobie, jaki czeka nas dziś idealny wieczór.
- No tak. Jak mógłbym zapomnieć. - zaśmiał się Minho, opuszczając podwórko. Mieszkam od jakiegoś czasu z moimi rodzicami. Tak jak powiedziałem na początku. Mam swój pokój.. swój kącik, w którym czuję się niesamowicie dobrze.. w którym spędzam masę czasu z Minho i Changbinem. Cóż.. to wszystko jest tak zagmatwane, że nawet nie wiem od czego zacząć. Prawo mówiło, że Minho powinien wrócić do swojej rodziny.. poznać ją i takie tam. Ten jednak jest niesamowicie związany z moimi rodzicami i od razu powiedział, że zostaje z nimi. Stwierdził, że skoro rodzice chcieli oddać go do bidula, to nie chce mieć z nimi nic wspólnego i chce udawać, że cała ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Moi rodzice zajmują się tym wszystkim pod kątem prawnym i wierzę w to, że wszystko dobrze się skończy. Poza tym świetnie dogaduję się z Minho. Naprawdę pokochałem go jak brata i dogadujemy się ze sobą rewelacyjnie pod absolutnie każdym kątem. Kiedy nie śpi u mnie Changbin, zawsze idę do Minho i rozmawiamy ze sobą przez calusieńką noc. W sumie mam z nim najlepszy kontakt z rodziny. Nie potrafię póki co otworzyć się przed rodzicami. Spędzamy ze sobą czas, rozmawiamy, ale nie potrafię im wciąż powiedzieć, co czuję, co czułem przez 18-naście lat siedząc w domu dziecka, jak byłem tam traktowany.. Wie o tym tylko Minho. Mimo to jestem tak cholernie szczęśliwą osobą, że żadne słowa nie są w stanie tego wyrazić. Do tego jeszcze Changbin. Związek z nim to błogosławieństwo.. nie, nie nadużywam tego słowa. Jest dla mnie przeogromnym wsparciem, dającym mi masę szczęścia i miłości. Zmienił do mnie nastawienie.. Z początku był dla mnie tak chłodny i wredny, że momentami czułem się przy nim bardzo nieswojo, jednak kiedy mnie poznał i zaczął się przede mną otwierać, wszystko zmieniło się o 180 stopni. Dopiero po kilku miesiącach, zobaczyłem jego zupełnie inne oblicze. Momentami zachowuje się jak dzieciak, który potrzebuje jeszcze więcej uwagi niż ja. A zawsze myślałem, że jest taki dojrzały i poukładany... mhmm.. Cóż.. pamiętacie moje zamiłowanie do pisania? Zacząłem pisać książkę.. książkę, która ma być czymś w rodzaju pamiętnika z 18-stu lat spędzonych w domu dziecka. W miejscu, w którym każdy dzień jest walką o przetrwanie, a każda napotkana osoba, potencjalnym zagrożeniem. Cieszę się, że mam te dni już za sobą. Cieszę się, że mam wspaniałego faceta, brata i rodziców, którzy starają się wynagrodzić mi 18-naście lat męki. Niczego więcej nie potrzebuję. W chwili obecnej mam wszystko, o czym marzyłem. Ta historia jest kolejnym dowodem na to, że po każdej burzy zawsze wschodzi słońce. Czasem czeka się na nie kilka tygodni, a czasem parę lat, ale uwierzcie mi, że każdego z nas, prędzej czy później "dopadną" dobre dni.Wystarczy jedynie uzbroić się w cierpliwość i wierzyć w to, że nasze życie będzie piękne. Dobre myśli przyciągają dobre wydarzenia, pamiętajcie. 







~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby, dostałam prośbę o takie paringi, jak:
- Minho & Chan (SKZ)
- Yuta & WinWin (NCT)
- Jungwoo & Lucas (NCT)
- Paring z dużą różnicą wieku: Yuta&Chenle (NCT), Wooshin & Hwanhee (UP10TION)
Na który z nich się decydujemy? :) 

24 października 2018

Tożsamość~cz.11 [Changbin&Felix]




                     Oderwałem się od warg Changbina, wbijając wzrok w jego piękne, błyszczące oczy. Jego ciężki, ciepły oddech okalał moją twarz, a mocno bijące serce solidaryzowało się z moją klatką piersiową, do której przylegał. Ułożyłem dłoń na jego mokrej twarzy, pieszcząc ją kciukiem. Uwielbiam go w takim wydaniu.. uwielbiam go w każdym wydaniu. Kocham to, jak na mnie patrzy, jak do mnie mówi, jak szepcze moje imię, jak mnie dotyka.. Lubię czuć jego bliskość.. tak intymną, czułą.. po prostu naszą..
- Kocham cię. - szepnąłem, całując kącik jego ust. Hyung jedynie posłał mi ciepły uśmiech, obdarowując moje czoło długim buziakiem.
- Nie przesadziłem?
- Nie żartuj. - uśmiechnąłem się, wtulając go w swoje nagie ciało - Możesz mnie w ogóle nie wypuszczać z łóżka.
- No właśnie wiem! - zaśmiał się, wygodniej się na mnie układając - Z tobą to nie ma końca. 
- Pf.. powinieneś być zadowolony.
- Jestem. Oczywiście, że jestem. 
- To daj dzióbka. 
- Daj dzióbka. - przedrzeźnił mnie, przywierając do mnie wargami. Czułem, jak moje ciało roztapia się pod wpływem jego czułości. Owinąłem ręce wokół jego karku, mrucząc przy tym z zadowolenia jak kot. Jego dłoń pieściła moją talię, przez co co chwilę wiłem się pod jego ciałem.
- Dzieeeeń dobryyyy! - Changbin zeskoczył ze mnie, po czym oboje wbiliśmy wzrok w stojących w drzwiach zadowolonego Jisunga oraz Chana.
- Co wy tu cholery robicie? - Changbin sięgnął po leżące na ziemi bokserki, pospiesznie się ubierając.
- Przyszliśmy z soju. - Chan uniósł do góry reklamówkę z alkoholem, nie odrywając przy tym ode mnie wzroku.
- Noo... także koniec zabawy chłopaki i pijemy. - Jisung rozłożył się na łóżku, chichocząc.
- Spoko, tylko.. wyjdźcie na chwilę, okej? Felix musi się ubrać. 
- Wszyscy mamy to samo.
- Jisung, nie żartuj... chodź, poczekamy. - pouczył go Chan, wskazując mu drogę do wyjścia.
- Ale dramatyzujecie.. - westchnął blondyn, opuszczając zaraz po tym pokój mojego chłopaka.
- W porządku? - skinąłem głową, szukając w absolutnym amoku swoich ubrań - Felix.. - usiadłem na łóżku, nakładając trzęsącymi się dłońmi, swoje bokserki - Hej, zaczekaj. - brunet złapał mnie za ręce, uważnie mi się przyglądając - Co się dzieje?
- Nic.. po prostu jestem trochę w szoku. 
- Nic się nie stało. Niczego przecież nie widzieli. 
- Przyłapali nas w łóżku.. to takie upokarzające.. 
- Upokarzające? To takie dziwne, że ludzie, którzy są ze sobą, chodzą ze sobą do łóżka?
- Nie.. - westchnąłem, narzucając na siebie koszulkę - Po prostu zrobiło mi się głupio. 
- Nie przesadzaj. - szepnął, całując mnie - Przy nich nie musisz się niczego wstydzisz. - Hyung nałożył bluzę, otwierając drzwi do swojego pokoju - Chodźcie. - chłopaki pili bardzo długo. Rozmawiali, śmiali się, słuchali głośno muzyki.. a ja siedziałem z boku, przyglądając się temu wszystkiemu. Chciałem się napić, ale oczywiście Hyung mi nie pozwolił, bo "bierzesz leki", "jesteś za młody", "jesteś podatny na uzależnienia" i tak w kółko.
- Nie pij już. - usiadłem za Changbinem, opierając głowę na jego ramieniu - Binnie..
- Hm?
- Nie pij tyle.
- Oooo Binnie, jak uroczo. - zaśmiał się Jisung, targając mojego chłopaka za policzek.
- Wal się. - Hyung zaśmiał się, odtrącając jego rękę. Po chwili odwrócił głowę, dając mi buziaka w policzek - Jutro jest niedziela.. mogę sobie popić.
- Możesz.. ale nie musisz. - westchnąłem, wtulając się w jego plecy. Byłem już zmęczony i chciałem iść spać. Irytował mnie duszący zapach alkoholu, który unosił się w całym pokoju. Wkurzało mnie to, że Changbin nie poświęca mi uwagi, tylko non stop rozmawia z chłopakami. Wiem, że są przyjaciółmi, ale ja jestem jego chłopakiem do cholery. To też do czegoś zobowiązuje.
- Wszystko okej? - zaczepił mnie Chan, szturchając moje ramię.
- Mhm.
- Wyglądasz na zmęczonego..
- Nie, jest okej.. naprawdę. - wymusiłem uśmiech, całując kark mojego chłopaka. Nie mogę się już pohamować. Chcę w końcu wskoczyć z nim do łóżka i się do niego poprzytulać.
- A powiedz mi Binnie.. - zaśmiał się Jisung - Jak tam z Hyunjinem? - gdy usłyszałem jego imię coś we mnie pękło. Odsunąłem się od Changbina, siadając po drugiej stronie łóżka. Niby wczoraj nasze relacje były naprawdę w porządku, ale to nie zmienia faktu, że jestem o niego potwornie zazdrosny.
- Kiepsko..
- To znaczy?
- Spał tu wczoraj. Ojciec go znowu zlał jak psa. 
- I przyszedł tutaj.. no no. - chłopak położył się na łóżku, zamykając przy tym oczy - Coś musi być na rzeczy. 
- No.. jestem jego kumplem. Logiczne, że mu pomagam.
- Aaa przestań chrzanić. Doskonale wiesz, że na ciebie leci, a udajesz, że tego nie widzisz. - wziąłem głęboki oddech, starając się nie wybuchnąć, po czym zerwałem się z łóżka, idąc w kierunku drzwi.
- Felix.. - trzasnąłem drzwiami, kierując się krętymi schodami w stronę wyjścia. Mam dość ciągłego słuchania historyjek o Hyunjinie.. po prostu mam dość. Nawet świętemu skończyłaby się już cierpliwość - Stój do cholery. - wyszedłem na dwór, czując jak uderza we mnie fala zimnego, wilgotnego powietrza. Ulica, na której mieszka mój chłopak była lekko oświetlona, jednak blask lamp przysłaniała gęsta jak zupa, mgła - Felix. - Changbin złapał mnie za rękę, gwałtownie mnie zatrzymując - Co ty do cholery wyprawiasz?
- Przejdę się.. a wy pogadajcie sobie o Hyunjinie.
- Znowu zaczynasz?
- Nie.. właśnie kończę. - wyrwałem rękę z jego uścisku, wpatrując się z niego ze złością w oczach - Boli mnie ciągłe słuchanie o nim, rozumiesz?
- Felix, przesadzasz..
- Nie, nie przesadzam. Jisung chyba nie bez powodu ciągle o nim mówi. 
- Zna go.. zapytał po prostu, jak się czuje.
- Tak? Mam zacytować, co powiedział? - chłopak podszedł do mnie, łapiąc mnie ostrożnie za twarz - Puszczaj.
- Przestań się tak zachowywać, błagam cię.
- Jak? Jestem o ciebie cholernie zazdrosny, bo mi na tobie zależy, dociera?
- A co ty, masz mnie za idiotę? Rozumiem to, serio.. ale to, co ty wyprawiasz, to już lekkie przegięcie. - spuściłem wzrok, czując jak robi mi się potwornie wstyd.
- Przyjąłem.. 
- Felix, nie zrozum mnie źle..
- Daj spokój. - oblizałem wargi, zerkając niepewnie w oczy chłopaka - Jutro przyjdę po rzeczy.
- Co?
- To, co słyszysz.. pójdę do bidula, a jutro odbiorę swoje rzeczy. 
- Nie zgadzam się na to.. zostajesz u mnie. 
- Changbin..
- Chodź tu. - chłopak złapał mnie za ramiona, mocno mnie przytulając - Przepraszam.. nie bądź na mnie zły. 
- Nie jestem zły.. Nie wiem po prostu, jak mam to wszystko rozumieć..
- To znaczy?
- Boję się, że coś przede mną ukrywasz. 
- Nie ufasz mi?
- Ufam.. tylko jak ciągle słyszę o Hyunjinie i o tym, że każdy widzi, że on na ciebie leci.. może mi się pomieszać w głowie.
- Zapewniam cię, że nic mnie z nim nie łączy... nic, przysięgam. 
- Hyung.. mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jasne.
- Nie chcę słyszeć nigdy więcej, ani słowa o Hyunjinie.. Rozmawiaj z nim i pomagaj mu, kiedy mnie nie ma w pobliżu. 
- Aż tak cię to boli? - skinąłem jedynie głową, widząc wychodzących z domu, przyjaciół Changbina.
- Wszystko w porządku? - zapytał Chan, podchodząc bliżej nas.
- Tak.. rozmawiamy.
- Felix, sorki.. - wymamrotał porządnie już napity Jisung - Pijany jestem.. nie wiem, co mówię. 
- Pijani ludzie mówią prawdę. - westchnąłem, czując jak mój chłopak mocno mnie obejmuje.
- Wiesz.. może i Hyunjin leci na naszego Changbina, ale spójrz na niego.. no spójrz. On świata poza tobą nie widzi.
- Zamknij się. - zaśmiał się lekko zażenowany Chan, odciągając od nas swojego pijanego kolegę - Chodź już do domu. 
- Ale wy się nie kłóćcie przeze mnie.
- Nie kłócimy się kretynie. - Changbin uderzył blondyna w ramię, uśmiechając się - Wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
- Idźcie już spać dzieciaki. - powiedział Chan, łapiąc Jisunga w pasie - My spadamy. 
- Uważajcie na siebie.
- Luuuuz. - Hyung złapał mnie za rękę, posyłając mi przy tym uroczy uśmiech.
- Chodź do domu. - westchnąłem, odprowadzając wzrokiem chłopaków. Jisung coś wie, czuję to.. Będę musiał jakoś się z nim skontaktować, żeby wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji na temat relacji mojego chłopaka z Hyunjinem - Felix, mówię do ciebie.
- Tak, słyszę. - nie da mi to spokoju. Nie twierdzę, że mieli ze sobą jakąś niesamowicie głęboką i intymną relację, ale wcale bym się nie zdziwił, jakby się kiedyś pocałowali... albo dotykali.. aishh, na samą myśl mnie skręca. Może być też tak, że niepotrzebnie się nakręcam, ale lepiej być czujnym.. Gdy weszliśmy do pokoju chłopaka, uderzył we mnie ciężki, duszący niemalże zapach alkoholu - O fu. 
- Otwórz okno. - w momencie, kiedy sięgnąłem do klamki, by otworzyć okno, poczułem jak Hyung zachodzi mnie od tyłu, oplatając swoje ręce wokół mojego brzucha. Po chwili jego wargi przywarły do mojej szyi, pieszcząc ją w niezwykle subtelny, niemalże niewyczuwalny sposób.
- Co robisz? - szepnąłem, zamykając przy tym oczy. Moje dłonie zjechały na ręce Changbina, dotykając delikatnie jego skóry - Binnie..
- Bardzo cię kocham. - mruknął, całując mój kark, szyję oraz jedno z uszu. Odchyliłem odruchowo głowę, oblizując przy tym wargi. Mówiłem wam setki razy, że kocham gdy jest taki czuły wobec mnie, ale powiem to jeszcze raz. Jego bliskość jest najlepszą rzeczą na świecie, dającą mi masę siły i zapewniającą mi poczucie bezpieczeństwa - Przysięgam, że mnie i Hyunjina nic nie łączy.. przyrzekam ci to, Felix. 
- Nie mówmy o tym. - spojrzałem na niego, odwracając się przodem w jego kierunku. Hyung rzucił się niemalże na mnie, całując moją szyję niesamowicie zachłannie, podczas gdy jego ręce zdejmowały ze mnie pospiesznie koszulkę - Hej.. Hyung..
- Mm?
- Poczekaj.
- Na co tu czekać? - wysapał, dobierając się do moich spodni.
- Nie chcę.
- Hm?
- Nie mam ochoty. - chłopak uniósł na mnie wzrok, głęboko przy tym oddychając.
- Przepraszam... przepraszam. - przełknął dość głośno ślinę, całując mnie w czoło. Złapałem go za rękę, pieszcząc ją kciukiem - Chodzi o Hyunjina?
- Nie. Chciałbym się po prostu do ciebie przytulić. - Binnie skinął głową, głęboko przy tym wzdychając - Przepraszam.. jeśli masz ochotę na seks, to nie ma sprawy.
- Zwariowałeś? Też musisz mieć na to ochotę. - stanąłem przed chłopakiem, po czym zacząłem go rozbierać, nie odrywając wzroku od jego błyszczących oczu - Nie rób tego. 
- Jest późno i najwyższa pora iść spać, prawda?
- O czym ty mówisz? - rozpiąłem jego spodnie, po czym zsunąłem je z niego, wraz z bokserkami.
- Zawsze śpimy nago. - Changbin zaśmiał się, obdarowując mnie czułym całusem.
- Chyba bardzo to lubisz. - potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy, przykładając dłoń do jego spokojnie bijącego serca.
- Czuję wtedy jakbyśmy byli jednością. - uśmiechnąłem się pod nosem, unosząc na niego wzrok - Uważam, że nasza relacja jest bardzo wyjątkowa. 
- Wyjątkowa, bo jesteś jej częścią. - chłopak złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w stronę łóżka.
- Razem tworzymy tą relację.. Razem, Hyung. - szepnąłem, mocno się do niego przytulając. Rozmawialiśmy do białego świtu. Uwielbiam z nim rozmawiać. Kocham znać jego zdanie na każdy temat.. jest taki mądry.. w każdej rozmowie przekazuje mi jakąś myśl, która na pewno zostanie w mojej głowie do końca życia. A nawet gdy ze zmęczenia zapadnie między nami cisza, jest ona na swój sposób wyjątkowa. Słucham wtedy jego oddechu, wczuwam się w rytm bicia jego serca, analizuję ruchy jego klatki piersiowej. Pragnę znać na wylot każdy jego, najmniejszy detal.


*

                       Grudzień. Uwielbiam ten miesiąc, mimo że zawsze czułem się w nim niesamowicie samotnie. Dostałem jednak od mojego chłopaka zaproszenie na świąteczny obiad i wyczekuję go już niemalże z zapartym tchem... jak dziecko. 
                     Wyszedłem na korytarz bidula, kierując się na stołówkę. Byłem głodny jak wilk i nie mogłem już doczekać się kolacji. Miałem w planach udać się po niej do Changbina.. może dlatego byłem taki szczęśliwy?
- Dobra, zrozumiałem! 
- Nie krzycz.
- Puść mnie, sam wyjdę. - zmarszczyłem brwi, słysząc tradycyjnie wściekły głos Hongseoka. 
- Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz naszą decyzję. 
- Pozwę was, obiecuję wam to. - o czym on mówi? Podbiegłem pod gabinet dyrektorki, widząc jak wychodzi z niej obładowany torbami Seok. 
- Co się dzieje? - spojrzałem na niego wielkimi oczyma, czując jak grunt osuwa mi się spod nóg. 
- Oo Felix.. dzięki tobie zostałem wypieprzony z bidula. 
- Co?
- Przestań Hongseok, to nie jest jego wina. - warknął nasz wychowawca.
- Ale jak to? Co teraz z tobą będzie? 
- Ooo.. teraz się tym przejmujesz?
- Hyung..
- Trzeba było o tym pomyśleć, zanim na mnie doniosłeś dupku. - chłopak wziął wszystkie swoje rzeczy, idąc w kierunku wyjścia. Zamurowało mnie. Nienawidzę go, ale nie powinno się wyrzucać stąd kogokolwiek, bez wcześniejszego zapewnienia mu nowego startu.
- Co wy zrobiliście? - spojrzałem na pana Parka, widząc lekkie zdziwienie na jego twarzy.
- To dorosły facet, który powinien odejść stąd trzy lata temu. Trochę cię nie rozumiem, Felix.. 
- Tu nie ma czego rozumieć. Tak się nie powinno robić.
- Wreszcie da ci święty spokój.
- Teraz? Naprawdę? - słysząc trzask głównych drzwi, olałem pana Parka, biegnąc pospiesznie za chłopakiem. Nie mam pojęcia dlaczego tak przejąłem się jego odejściem. Jakby nie patrzeć, był nieodłącznym elementem mojego życia. Dziwnie to teraz stracić - Hongseok, zaczekaj!
- Odwal się.
- Ale to nie moja wina. - złapałem go za rękę, tym samym go zatrzymując - To nie jest moja wina.. 
- Wiesz co? - chłopak spojrzał na mnie, oblizując przy tym wargi - Mogę wylądować w jakim przytułku, serio.. wszystko mi jedno.
- Więc o co chodzi?
- Jestem wściekły, bo wiem, że to jest ostatni dzień, kiedy cię widzę. - w moim gardle narosła ogromna gula, której nie byłem w stanie przełknąć. 
- Przecież.. od samego początku wiedziałeś, że kiedyś to nastąpi.
- Nie.. do samego końca łudziłem się, że będziesz ze mną i odejdziemy stąd razem. 
- Nie chrzań, błagam cię.. 
- Nie cierpię cię, ale będę za tobą cholernie tęsknić. - uniosłem na niego wzrok, czując jak coś we mnie pęka. Seok ułożył dłoń na moim policzku, ostrożnie się do mnie zbliżając - Pożegnaj się ze mną, jak należy.
- Nie mogę. 
- Możesz.. kto się o tym dowie?
- Jestem z Changbinem.
- Pf.. błagam cię. - zadrwił, wbijając się w moje wargi. Wspiąłem się jedynie na palce, będąc pod jego kontrolą. Chciałem to przerwać, ale nie potrafiłem. Hongseok trzymał mnie w talii, całując mnie niesamowicie zachłannie.. dokładnie tak, jak w przypadku ostatniego już, pożegnalnego pocałunku. 
- Dość. - odwróciłem głowę, czując niesamowicie szybko bijące serce. Hyung jedynie zaśmiał się, sięgając po swoje rzeczy.
- Właśnie zdradziłeś swojego zasranego Changbina. - szepnął mi do ucha, po czym zaczął się oddalać w kierunku bramy. Ma rację.. zacisnąłem dłonie w pięści, czując napływające do oczu łzy. Co za dupek... pieprzony, egoistyczny, zakłamany dupek. Zrobił to specjalnie, z pełną premedytacją, chcąc zostawić mnie z ogromnym poczuciem winy. Udało mu się to.. 
                             
          
*

- Co z tobą, Felix? - mruknął mi do ucha mój chłopak, przytulając mnie już od dobrej godziny. 
- Hm?
- Coś się stało?
- Nie.
- Jesteś strasznie smutny, odkąd tu przyszedłeś. 
- Gorszy dzień. - westchnąłem, wygodniej się o niego opierając - Przepraszam.
- Każdy ma prawo do gorszego dnia. - szepnął, całując mnie w szyję.
- Hyung..
- Tak?
- Kocham cię. - odwróciłem głowę w jego kierunku, wpatrując się z uwagą w jego oczy. 
- Wiem to. - uśmiechnął się, głaszcząc mnie po policzku - Też cię kocham. - nie potrafiłem się nawet uśmiechnąć. Mam potworne wyrzuty sumienia - Aishh... nie mogę patrzeć na ciebie, jak jesteś taki smutny. 
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj.. mam coś dla ciebie.
- Hm? - chłopak wstał z łóżka, podchodząc do swojego biurka.
- Mam nadzieję, że to ci poprawi humor. - uśmiechnął się szeroko, wręczając mi kopertę A4. 
- Co to?
- Sam zobacz. - zajrzałem do koperty z ogromnym zaciekawieniem. Nie znalazłem w niej jednak nic, poza stertą dokumentów i jakiś zdjęć - I jak?
- Chyba nie rozumiem. - zacząłem przeglądać zdjęcia, na których widniał jakiś młody chłopak i dwójka, około 50-letnich ludzi - Kto to?
- Twoja rodzina. - zdjęcia, które znajdowały się w moich dłoniach, wypadły na łóżko w jednej chwili. Ta informacja uderzyła we mnie z ogromną siłą.. - Felix.. - Hyung usiadł obok mnie, łapiąc mnie za sparaliżowane strachem, ramiona - Co się dzieje?
- To żart?
- Nie, ja.. zrobiłem to dla ciebie.. Park mi pomagał.. - poderwałem się z łóżka, z trudem hamując łzy. Chodząc nerwowo po pokoju, byłem pewien, że wychodzę w końcu w nim dziurę - Felix..
- Znalazłeś moich rodziców.. - szepnąłem, rozklejając się - A podszedłeś do tego tematu z taką lekkością, jakbyś rzucił mi przed oczami ulotkę z pizzerii i powiedział, że zamówiłeś Margheritę! 
- Hej, uspokój się. - brunet podszedł do mnie, mocno mnie przytulając - Przepraszam. Mogłem cię jakoś na to przygotować. 
- Mogłeś! Ale tego nie zrobiłeś! 
- Przepraszam. - szepnął, głaszcząc mnie po głowie - Chciałem dobrze, przepraszam..
- Wiem. - zacisnąłem dłonie na materiale koszulki, spoczywającej na jego plecach, wyjąc przy tym w tak ordynarny wręcz sposób, jakby ktoś odzierał mnie żywcem ze skóry.
- Boże, przepraszam... Nie płacz.
- Ja.. - spojrzałem na niego, z trudem łapiąc oddech - Jestem.. jestem ci wdzięczny..
- Cii. 
- Tylko jestem w szoku... w ogromnym szoku.. - Changbin złapał mnie za rękę, po czym pociągnął mnie w stronę łóżka, na którym usiadł. Odruchowo usiadłem na nim okrakiem, mocno się do niego przytulając - Nie chciałem krzyczeć..
- Nie przejmuj się tym. - powiedział spokojnie, drapiąc mnie delikatnie za uchem - Wybacz mi..
- Jak ich znalazłeś?
- Zajmowałem się tym codziennie, odkąd dowiedziałem się prawdy o tobie.. Rozmawiałem z Parkiem, zbierałem informacje, śledziłem ich... Wyleciałem z tym, jak skończony idiota.. 
- Nie... chciałeś dobrze. - sięgnąłem po jedno ze zdjęć, widząc na nim wysiadającą z samochodu kobietę. Piękną, szczupłą, zadbaną kobietę w niesamowicie eleganckim ubraniu. Nie tak ją sobie wyobrażałem.. Wygląda, jak księżniczka, a ja całe życie myślałem, że jest zwariowaną artystką w kolorowych, pobrudzonych farbą, ubraniach - To moja mama... jest piękna. - pociągnąłem nosem, ściskając w dłoni jej zdjęcie. Jest to z pewnością najcenniejszy prezent, jaki kiedykolwiek w życiu dostałem.
- Zobacz. - Changbin sięgnął po jedno ze zdjęć, ukazujące moją mamę ze znacznie bliższej odległości - Masz po niej oczy i nosek. - uśmiechnąłem się lekko, wycierając przy tym mokre policzki - Nie płacz już. - dodał, całując mnie w policzek.
- Myślisz, że chcieliby mnie poznać?
- Na pewno.. a ty tego chcesz? - skinąłem głową, biorąc niepewnie w drugą dłoń zdjęcie ojca.
- Mam do nich tyle pytań.. - mój chłopak skinął głową, drapiąc mnie po dole pleców.
- Chciałbyś do nich wrócić?
- Nie. - odpowiedziałem stanowczo, spoglądając na niego - Są dla mnie obcymi ludźmi. Ludźmi, którzy wyrządzili mi masę krzywdy.. Może nieświadomie, ale jednak..
- Pamiętaj, że masz mnie.. a ja ci pomogę absolutnie we wszystkim.
- Wiem. - przytaknąłem, przytulając się do niego - Wiem Hyung... dziękuję. 







~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

21 października 2018

Tożsamość~cz.10 [Changbin&Felix]




                      Zostałem przewieziony do szpitala, gdzie pospiesznie wykonano mi niezbędne badania. Lekarz powiedział, że poza psychiką nic kompletnie nie ucierpiało w moim ciele... szkoda. Ponoć przez to, że chciałem popełnić samobójstwo, dostanę opiekę psychologa, a potem psychiatry.. rewelacja. Szkoda tylko, że to wszystko jest o dupę potłuc..  Pan Park czuwał przy moim łóżku całą noc. Był wściekły i niesamowicie zmartwiony jednocześnie.
- Proszę pana.. - mężczyzna wziął głęboki oddech, przecierając przy tym zmęczoną twarz. Dochodziła 11-sta, a ten, mimo że oboje nie spaliśmy całą noc, nie odezwał się do mnie ani słowem - Przepraszam. - milczał. Wyciągnąłem w jego kierunku rękę podpiętą do kroplówki, zachęcając go tym samym, by mnie za nią złapał.
- Powiedz mi.. - zaczął niezwykle spokojnie i cicho, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca - Czy ty masz świadomość tego, co zrobiłeś?
- Tak.
- I zrobiłeś to świadomie.. nikt cię do tego nie zmusił..
- Dokładnie. 
- Świetnie.. - mężczyzna wstał z krzesła, idąc powolnym krokiem w kierunku drzwi.
- Dokąd pan idzie?
- Chcę coś zjeść. 
- Ja też..
- Ty zjesz dopiero po wszystkich badaniach. - burknął, wychodząc z sali. Jest na mnie wściekły do granic możliwości, czuję to. W sumie mu się nie dziwię... obiecałem przecież, że nie zrobię niczego głupiego. Zastanawiam się, jak zachowałby się Changbin, jakby dowiedział się, że zrobiłem sobie coś przez niego.. Z resztą, jakie to ma znaczenie? Ma teraz przy sobie Hyunjina, więc pewnie by to zlał..
- Leży tutaj, tylko proszę zachowywać się w stosunku do niego spokojnie. 
- Jasne, dziękuję. - poderwałem się, będąc absolutnie przekonanym, że słyszę mojego byłego chłopaka. Chyba już całkowicie zwariowałem... a przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili w drzwiach sali stanął Changbin.
- Co ty.. - nie zdążyłem dokończyć zdania, gdyż ten niemalże rzucił się na mnie z pretensjami i wyrzutami.
- Co ty wyprawiasz gnoju?! 
- Słucham..
- Byłem.. byłem rano u ciebie.. - z trudem łapał oddech. Musiał tutaj lecieć jak wariat - Kogo nie spotkałem, mówił, że jesteś w szpitalu. - Hyung przetarł twarz rękoma, starając się unormować oddech - Co ty chciałeś zrobić?
- Ja..
- Jesteś pieprzonym egoistą, wiesz?! - spuściłem jedynie wzrok, zamyślając się. Cieszyłem się, że go widzę, ale z drugiej strony mając świadomość, że jest teraz z kimś innym, miałem znów ochotę rozpłakać się jak dziecko - Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, Hyung..
- Nie? Myślałem, że jesteśmy razem. - zatkało mnie. Przełknąłem dość głośno ślinę, niepewnie na niego zerkając.
- Chyba się przesłyszałem.
- Felix.. - Changbin usiadł koło mojego łóżka, łapiąc mnie gwałtownie za rękę.
- Jesteś z Hyunjinem.. jak możesz tak mącić mi w głowie?
- Napisałem ci kretynie, że to był pieprzony żart.. - parsknąłem śmiechem, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
- Jaja sobie robisz?
- Posłuchaj mnie..
- Przecież wiesz, co do ciebie czuję i jak bardzo jesteś dla mnie ważny.. - zabrałem rękę, wpatrując się w niego z niedowierzaniem - O mały włos się przez ciebie nie zabiłem.. 
- Nawet tak nie mów, Felix.. 
- Teraz się mną przejmujesz? 
- Przejmuję się tobą cały czas.. cały czas, rozumiesz? Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał.. 
- I dlatego postanowiłeś tak ze mnie zażartować? 
- Zachowałem się jak skończony idiota, wiem.. 
- Mało powiedziane. - brunet usiadł na łóżku, przykładając niepewnie dłoń do mojego policzka. Czując jego dotyk, ogarnął mnie nagły spokój. Byłem na niego wściekły, ale tak długo na niego czekałem, że jestem pewien, że mimo tej złości mu wybaczę.
- Przepraszam... cholernie się o ciebie bałem, wiesz? - wziąłem głęboki oddech, odwracając przy tym lekko zmęczony wzrok.
- Czemu tak długo kazałeś mi na siebie czekać?
- Ja..
- Skoro zaakceptowałeś to, kim jestem, dlaczego od razu do mnie nie przyszedłeś? Zdajesz sobie sprawę z tego, co ja przeżywałem? - spojrzałem na niego, czując cisnące się do moich oczu łzy - Bo mnie zaakceptowałeś, prawda?
- Tak... od razu, jak poznałem prawdę. Byłem wściekły za to, że mnie okłamałeś.. - chłopak westchnął, głaszcząc mnie po policzku - Tak naprawdę, chyba dopiero wczoraj uświadomiłem sobie, jak bardzo cię potrzebuję i że rzeczywiście jesteś dla mnie niesamowicie ważny. 
- Dopiero wczoraj?
- Jak dostałem twoje wiadomości, myślałem, że mi serce stanie.. To brzmiało, jak pożegnanie..
- Miało nim być. - Hyung przyglądał mi się dłuższą chwilę, jednak ostatecznie odwrócił wzrok, pociągając przy tym nosem - Changbin..
- Felix, ja nie wiem co bym zrobił, jakby coś ci się stało. Nie potrafię tego pokazać, ale cię kocham..
- Co?
- Kocham cię gówniarzu... Jestem momentami nieczułym dupkiem, ale bardzo cię potrzebuję. - szepnął, całując mnie przy tym w czoło. Moje serce biło jak szalone. Czułem się identycznie, jak podczas pierwszego zbliżenia z nim - Chcę z tobą być.. chcę cię wspierać na każdym kroku i ci pomagać.. Tylko daj mi szansę..
- Dam. 
- Naprawdę? - skinąłem głową, mocno go przytulając. W momencie, gdy ten wtulił się w moje ciało, poczułem jakbym znów obejmował cały swój świat. Zacisnąłem dłonie na jego płaszczu, zaciskając przy tym mocno powieki. Nie potrafię opisać tego, co czułem. Nie wiem czy była to ulga.. szczęście.. spokój.. naprawdę nie mam pojęcia - Zaczniemy wszystko od nowa, Felix.. Bez żadnych tajemnic i kłamstw..
- Obiecuję. - Binnie spojrzał na mnie, błądząc wzrokiem między moimi oczami a wargami - Śmiało. - szepnąłem, przywierając do jego rozgrzanych ust. Jak mi go brakowało.. Wczoraj przez ogarniające mnie uczucie beznadziei chciałem się zabić.. a dzisiaj znów czuję, że chcę żyć... mam dla kogo.
- Zabiorę cię z tego przeklętego domu dziecka.. - szepnął, wbijając we mnie wzrok - Jak wytrzymałeś tam tyle czasu..
- A miałem inne wyjście? Nie miałem, Hyung.. 
- Felix.. przysięgam ci, że to zmienimy. 
- Jak? 
- Zostaw to mi. - chłopak pocałował mnie w głowę, bawiąc się przy tym moimi włosami - Ty teraz dużo odpoczywaj i niczym się nie martw, okej?
- Postaram się. 



*

                         Po kilku dniach obserwacji wróciłem do bidula. Jestem pod stałą opieką psychologa i pana Parka, który nie spuszcza mnie z oczu nawet na sekundę. Jest to niesamowicie męczące, bo nie mogę iść nawet sam do łazienki.. autentycznie. 
<- Pakuj się piegusie i chodź do mnie
Sięgnąłem po telefon, uśmiechając się pod nosem.
-> Pan Park mnie nie puści
<- Puści, już z nim gadałem.
-> Poważnie?
<- A co taki zdziwiony? Jestem Twoim chłopakiem. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych
-> Jak mógłbym zapomnieć?
-> I na jak długo załatwiłeś mi wychodne?
<- Trzy dni na próbę. Ale i tak ma do Ciebie co chwilę dzwonić 
-> Jesteś najlepszy Binnie!
Poderwałem się z łóżka, pakując w pośpiechu swoje rzeczy.
- A ty dokąd? - zapytał Woojin, odrywając wzrok od książki.
- Idę do Changbina.
- A Park? Puści cię?
- Tak. 
- No to okej... tylko błagam cię..
- Wiem.. będę na siebie uważać. 
- Felix, ja nie żartuję.. Może cię odprowadzę? 
- Chyba Hyung po mnie przyjdzie. 
- Wiesz.. ja naprawdę bardzo się cieszę, że znowu z nim jesteś..
- Ale?
- Ale nie zamykaj się tylko na niego.. masz wokół siebie dużo więcej osób.
- Wiem. - uśmiechnąłem się lekko, zarzucając torbę na ramię - Wiem to Woojin, nie martw się. - chłopak westchnął jedynie, sięgając ponownie po książkę.
- Dobra, leć. 
- Ale.. nie jesteś na mnie zły?
- Niby za co mam być zły? Po prostu proszę cię o to, żebyś na siebie uważał, okej? 
- Okej.. obiecuję. 
                    Po długiej rozmowie z wychowawcą, po tym, jak pouczył mnie kiedy i jakie leki powinienem brać i po tym, jak odprowadził mnie pod bramę bidula, ruszyłem w końcu do mojego chłopaka. Powiem Wam szczerze, że czuję się lekko skrępowany jego obecnością. On też nie do końca wie, jak się przy mnie zachowywać, ale staramy się. Cholernie nam na sobie zależy, więc staramy się ze wszystkich sił, by utrzymać nasz związek. Z mocno bijącym sercem zapukałem w jego okno, które dosłownie po kilku sekundach otworzyło się, a Changbin podał mi rękę, pomagając mi wejść do środka. Od razu zawiesiłem się na jego szyi, wbijając się przy tym w jego wargi. Nie zamieniliśmy ze sobą nawet jednego słowa.. widocznie obydwoje uznaliśmy to za zbędne. Znów mogłem cieszyć się jego bliskością i bijącą od niego namiętnością, za którymi tak bardzo tęskniłem. Szaleję na jego punkcie, a ta rozłąka uświadomiła mi, jak bardzo pragnę mieć go cały czas przy sobie. Torba znajdująca się na moim ramieniu osunęła się na ziemię, lądując na niej z donośnym hukiem, podczas gdy ja zostałem rzucony na łóżko. Czując przylegające do mnie ciało chłopaka, mruknąłem donośnie, czując malujący się na jego buzi uśmiech, na który od razu pragnąłem spojrzeć, jednak Hyung skutecznie mi to uniemożliwił.
- Changbin..
- Hm?
- Daj mi na siebie popatrzeć.
- Będziesz na mnie patrzeć całe życie. - szepnął, całując mnie po twarzy.
- To i tak będzie dla mnie za mało. - brunet uniósł głowę, patrząc na mnie łagodnymi oczyma. Przyłożyłem dłoń do jego policzka, posyłając mu przy tym ciepły uśmiech - Kocham cię. 
- Też cię kocham, Yongbokie.
- Hej..
- Pozwól mi tak do siebie mówić... chociaż czasami. 
- Nie lubię tego imienia.
- A jeśli to nie jest twoje prawdziwe imię? - westchnąłem, uciekając przy tym wzrokiem.
- Wtedy bardzo chętnie się z nim pożegnam... ulży mi. - Binnie pocałował mnie w szyję, schodząc ostrożnie i bardzo powoli do mojej klatki piersiowej. Jego dłoń rozpinała moją dżinsową koszulę, a wargi pieściły rozgrzane już ciało.
- Dowiemy się kim jesteś i kim są twoi rodzice.
- Niby jak? - wplątałem dłoń w jego włosy, drapiąc go po głowie.
- Jeszcze nie wiem. Coś wymyślimy. - chłopak zassał się na moim sutku, wywołując śmiech z mojej strony.
- Hyung! - przekręciłem się na bok, chichocząc przy tym jak głupek - Nie rób tak durniu! 
- Krępuje cię to?
- No trochę. - położyłem się na brzuchu, widząc po chwili kładącego się obok siebie bruneta - Co tam?
- A nic.. Musisz dać mi swoje leki i się rozpakować. Zrobiłem ci miejsce w szafie.
- Co? - uśmiechnąłem się szeroko, przysuwając się bliżej Hyunga - Naprawdę?
- Mhm.. mam co do ciebie duuuuże plany. - zaśmiałem się, chcąc go pocałować, jednak wtedy po całym pokoju rozległ się dźwięk jego telefonu - Mogę odebrać?
- Zgłupiałeś? Nie pytaj mnie o takie rzeczy. 
- Zajmie mi to chwilę. - Binnie pocałował mnie, sięgając po telefon - Hyunjinie.. słucham cię. - westchnąłem, siadając na łóżku, po czym sięgnąłem po torbę, chcąc zająć się rozpakowaniem rzeczy - Chyba żartujesz.. Właśnie przyszedł do mnie Felix. - spojrzałem na chłopaka, kładąc przed nim kilka pudełek z lekami - Ale nie płacz, słyszysz? Ale... Hyunjin, zaczekaj. Za moment oddzwonię, okej?... Tak, zaraz zadzwonię, nie płacz. - Changbin się rozłączył, głęboko przy tym wzdychając.
- Co się stało?
- Ojciec go pobił. - odwróciłem wzrok, przełykając przy tym głośno ślinę.
- Pewnie chcesz, żeby tutaj przyszedł.. 
- Nie, ja wiem, że tobie się to nie podoba.. 
- Daj spokój.. zadzwoń, niech tu przyjdzie.
- Felix, przepraszam..
- Nie Hyung, rozumiem.. Naprawdę to rozumiem. 
- Tylko jedna noc.. wynagrodzę ci to jakoś. - nachyliłem się do niego gwałtownie, namiętnie go przy tym całując.
- Dzwoń po niego. 
- Jesteś najlepszy, wiesz? 
- Staram się Binnie. - zapiąłem koszulę, po czym zająłem się rozpakowywaniem. Nie powiem, że podoba mi się wizja spędzenia nocy w tym chorym trójkącie, ale domyślam się, co musi czuć teraz Hyunjin. Jest w stosunku do mnie skończonym dupkiem, ale wiem, jak to jest, jak ktoś się nad tobą znęca i tobą poniewiera, a ty tak bardzo się boisz, że nie wiesz dokąd uciec i gdzie się schować. Jeśli mogę przyczynić się do tego, że tej jednej nocy poczuje się bezpiecznie, to czemu mam mu nie pomóc?
                         Po około 40-stu minutach do domu Changbina przyszedł wspomniany wcześniej Hyunjin. Rozczochrany, pobity, z rozkwaszonym nosem. Hyung wszedł z nim do pokoju, sadzając go na swoim łóżku. Jego widok wbił mnie w ziemię. Jak rodzic może tak skatować swoje dziecko? W głowie mi się to nie mieści.. Widząc coś takiego zastanawiam się, czy lepiej być sierotą czy tkwić w takim koszmarze, które gotuje mi najbliższa osoba.
- Sukinsyn.. i poszedłeś po to soju?
- Nie.. powiedziałem, że nie będzie tyle chlać i dlatego mnie pobił. 
- Mówiłem ci setki razy żebyś poszedł na policję..
- Tak? I co ze mną wtedy będzie? Trafię do bidula, jak jakaś patologia? - Changbin odchrząknął, nieśmiało na mnie zerkając.
- Nie patologia, Hyunjin... pomogliby ci tam. 
- Ja jestem z domu dziecka.. - wtrąciłem, widząc zdziwioną twarz Hyunjina.
- Serio? 
- No tak wyszło..
- Ja.. przepraszam, nie miałem pojęcia..
- Spoko. - usiadłem obok niego, wzdychając - Skoro masz 18-naście lat, nikt nie wyśle cię do bidula. Ojca wezmą na odwyk, a ty pewnie dostaniesz jakąś zapomogę i pogonią cię do pracy.. tyle. - Changbin podał swojemu koledze ubrania na zmianę, nie odrywając przy tym ode mnie wzroku.
- Chcesz się wykąpać Hyunjin?
- Mhm.
- Okej... a i będziesz spał z Felixem na łóżku, a ja się kimnę na ziemi. 
- Żartujesz? - brunet wstał z łóżka, idąc powolnym krokiem w stronę łazienki - Rzuć mi koc na ziemię i będzie spoko. 
- Ale..
- Jestem ci bardzo wdzięczny za wszystko, co dla mnie robisz Hyung. Naprawdę nie potrzebuję niczego więcej. - gdy chłopak zniknął za drzwiami łazienki, westchnąłem, wbijając wzrok w podłogę.
- Skarbie.. - Changbin kucnął przede mną, łapiąc mnie za dłonie - On nie miał pojęcia..
- Taka opinia krąży wśród wszystkich ludzi.. Też tak myślałeś?
- Nie Felix.. Sam widzisz, że chciałem wam jakoś pomóc.. Długo myślałem o tym, żeby pomagać w domu dziecka i..
- No tak, masz rację. - spojrzałem na niego, wymuszając przy tym uśmiech - Co zamierzasz z nim zrobić?
- Z Hyunjinem? - skinąłem jedynie głową - Zaraz dam mu coś jeść i położę go spać.. zaśnie jak dziecko, zobaczysz. 
- Musiał tu często spać, skoro tak dobrze go znasz.
- Felix..
- Nie mam żadnych pretensji, tylko pytam.
- No spał tu kilka razy, jak uciekał z domu.. Ale do niczego miedzy nami nie doszło.. ani razu. Więc nie musisz się martwić. 
- Przyrzekasz? 
- No co ty.. nie ufasz mi?
- Ufam Binnie.. tylko pytam. 
- Przyrzekam.. nigdy nie spojrzałem na Hyunjina pod kątem potencjalnego chłopaka. To mój przyjaciel. 
- W porządku. - pocałowałem go w czoło, wykładając się wygodnie na łóżku.
- Na pewno?
- Tak. - Changbin usiadł na mnie okrakiem, po czym wbił się w moje wargi, głęboko przy tym oddychając - Mm.. przy.. Hyung.. - zaśmiałem się, pieszcząc palcami jego kark - Przyłapie nas. 
- A bo on to się niby nigdy nie całował. 
- Może nie z chłopakiem.
- Hm.. no tego to akurat nie wiem. - z każdym kolejnym pocałunkiem, pragnąłem go coraz bardziej. Z każdą kolejną sekundą, pragnąłem jego czułości i bliskości, jak powietrza.. Miałem ochotę znów przytulić się do niego nagim ciałem.. czuć jego ciepło i jego spokojnie bijące serce. Chciałem z nim porozmawiać na tysiące tematów, które nie dają mi spokoju.. Sam twierdzi, że będziemy mieć na to całe życie.. ale co ja na to poradzę, że jestem taki niecierpliwy i pragnę znać jego opinię na każdy, możliwy temat już teraz?


*

                            Hyung zgodnie z obietnicą, dał Hyunjinowi kolację, po czym położył go spać. My natomiast trochę porozmawialiśmy, poprzytulaliśmy się, aż w końcu zasnęliśmy jakoś około drugiej w nocy. W środku nocy poczułem jednak, jak leżący obok mnie Binnie zaczyna całować mnie po twarzy, czym automatycznie mnie obudził.
- Hyung.. - mruknąłem, przytulając się do niego - Co ty robisz?
- Nic.. miałem zły sen. - mrugnąłem kilkakrotnie, po czym uniosłem na niego wzrok - Nie chciałem cię obudzić. - przyłożyłem dłoń do jego rozgrzanego policzka, marszcząc przy tym brwi.
- Co ci się śniło?
- Ty..
- I to było takie straszne? - uśmiechnąłem się, delikatnie go całując.
- Działa ci się ogromna krzywda, a ja nie potrafiłem ci pomóc.. cały czas mam takie sny odkąd odwiedziłem cię w domu dziecka.. Stałem z boku i patrzyłem na to, jak się nad tobą znęcają.. - Changbin usiadł, przecierając dłońmi zmęczoną twarz. Fakt, nie pomógł mi wtedy i miałem do niego o to lekki żal, ale nie przypuszczałem, że ta sprawa aż śni mu się po nocach.
- Ale nic mi nie jest Hyung.. nie martw się. - szepnąłem, całując go przy tym w nagie, rozgrzane plecy - Nie powinieneś się tym zadręczać. 
- Nie potrafię, Felix. - chłopak sięgnął po okulary, po czym po nałożeniu ich na nos, wstał z łóżka.
- Hyung.. 
- Śpij.. pójdę tylko na fajkę. - westchnąłem, idąc bez chwili namysłu w jego ślady - Wracaj do łóżka.
- Zabierz mnie na spacer.
- Co?
- No.. to romantyczne.. chyba. - uśmiechnąłem się, narzucając na siebie jego bluzę - Przy okazji pogadamy. 
- O tej porze? Yongbokie..
- W nocy rozmawia się najlepiej na ciężkie tematy. - szepnąłem, przechodząc ostrożnie obok śpiącego na ziemi Hyunjina - Chodź. - złapałem go za rękę, po czym ruszyliśmy w ciszy przez jego dom. Gdy wyszliśmy na dwór, brunet wyjął z płaszcza paczkę papierosów, odpalając jednego z nich - Nie wiedziałem, że palisz.
- Kopcę jak smok. - chłopak zaciągnął się, wbijając wzrok w pochmurne niebo - Przepraszam Felix.
- Hm?
- Wtedy jak odwiedziłem cię w domu dziecka.. nie potrafiłem ci pomóc. Zachowanie tych dzieciaków nie mieściło mi się w głowie i nie miałem pojęcia, jak zareagować. - Hyung spojrzał na mnie, wkładając ponownie papierosa do ust - Mam tak ogromne wyrzuty sumienia, że śnisz mi się teraz niemalże codziennie w najczarniejszych scenariuszach. 
- A.. co to za scenariusze?
- Śni mi się, że ludzie cię krzywdzą, a ja stoję z boku i się temu wszystkiemu przyglądam. A nawet jak chcę ci pomóc, to nie mogę, co zawsze coś mnie powstrzymuje.. - wyjąłem z dłoni chłopaka papierosa, rzucając go na ziemię, po czym mocno się do niego przytuliłem.
- Kocham cię. 
- Ale..
- Wiem, że w rzeczywistości nie pozwoliłbyś mnie skrzywdzić.. nie powinieneś się przejmować tymi snami. 
- Raz już cię zawiodłem. - westchnął, obejmując mnie.
- Nie.. mieliśmy wtedy kryzys.. miałeś prawo być na mnie zły..
- To mnie nie usprawiedliwia.
- Binnie, proszę cię.. daj już spokój. - szepnąłem, delikatnie go całując - Jesteś najlepszy. - chłopak złapał mnie ostrożnie za głowę, długo mnie w nią całując. Uśmiechnąłem się jedynie, unosząc na niego wzrok - Przejdziemy się?
- O tej porze?
- Proooooszę..
- Dobra, nie jęcz. - parsknął śmiechem, po czym złapał mnie za rękę, prowadząc mnie wąskimi, ciemnymi uliczkami - Mówiłeś, że noc sprzyja szczerym rozmowom.
- Mhm.. chyba tak jest.
- No to słucham.. 
- Hm?
- Skąd wziąłeś prochy? Dlaczego je wziąłeś?
- Hyung..
- Musisz mi to powiedzieć.. 
- Teraz?
- Chciałeś iść na spacer i szczerze rozmawiać, to słucham. - wziąłem głęboki oddech, ściskając przy tym mocniej jego dłoń.
- Co mam ci powiedzieć? Że w momencie, kiedy odszedłeś, czułem tak potworną pustkę, że nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić? Że codziennie skręcało mnie przez wyrzuty sumienia, że bałem się samotności i że cholernie za tobą tęskniłem? Przerosło mnie to wszystko.. - spojrzałem na niego, widząc malującą się na jego buzi złość - Hyung..
- Nie wiem, co powinienem ci powiedzieć..
- Że jesteś na mnie zły?
- Na ciebie? Przecież to ja zawiniłem.. znowu..
- Nie, Binnie..
- Felix, przestań mnie ciągle usprawiedliwiać i wybielać. Nie jestem święty i mam tego świadomość.. 
- Ale to stało się z mojej głupoty.
- Też.. ale gdyby nie ja, nie narażałbyś się tak bardzo.
- Powiedz mi.. dlaczego tak właściwie do tego wracamy?
- Hm?
- Mieliśmy zaczynać wszystko od początku. - zatrzymałem się, stając gwałtownie przed chłopakiem - Nie rozmawiajmy o tym, co było, proszę cię. 
- Przeszłość nie daje momentami spokoju..
- Wiem.. ale postarajmy się od niej odciąć. - ułożyłem dłonie na jego chłodnej twarzy, muskając bardzo subtelnie jego wargi - Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i chcę się skupić tylko i wyłącznie na tobie. - Changbin jedynie przytulił mnie, otulając mnie przy tym swoim płaszczem. Wierzę, że wszystko się między nami w końcu ułoży. Potrzebujemy tylko czasu i duuuużo cierpliwości. Skoro przeszliśmy przez tak trudny okres, wierzę w to, że nic nie jest w stanie nas zagiąć.






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że ficzek pojawił się tak późno, ale mam teraz studia, pracę, redakcję i teraz, wraz z nadchodzącym comebackiem Stray Kids, mamy z dziewczynami ze SKZ PL bardzo dużo pracy.;;; Ficzki mogą pojawiać się nieco rzadziej, za co bardzo Was przepraszam.