30 marca 2018

Od nowa~cz.6 [Rowoon&Chanhee]





- Rowoon. - gdy chłopak wyszedł z sali, wpadł na mojego ojca.
- Tak?
- Pokłóciliście się. 
- Słucham?
- Płaczesz. 
- Ahh... - chłopak wytarł pospiesznie policzki, wymuszając uśmiech - Takie tam... pierdoły.
- Porozmawiam z nim.
- Nie... to raczej nie ma sensu.
- Posłuchaj... nie wiem o co wam poszło, ale Chanhee ma teraz bardzo ciężki okres przed sobą i...
- Ja to wszystko rozumiem proszę pana... tylko... nie, pójdę już. Do widzenia. 



*

- Chani... pogadamy? - jakiś czas temu wyszedłem ze szpitala. Odkąd wróciłem do domu ani razu nie opuściłem swojego pokoju. Rowoon też nie zadzwonił do mnie ani razu, nie odwiedził mnie... wiem, tego właśnie chciałem, ale nie sądziłem, że to zaboli mnie tak bardzo - Synku...
- Tak. - ojciec usiadł na łóżku, głaszcząc mnie po biodrze.
- Słuchaj... podjąłem decyzję, co zrobimy dalej. - zacisnąłem powieki, spodziewając się najgorszego. Chociaż z drugiej strony, czy może mi się przydarzyć coś jeszcze gorszego? - Przejdę na wcześniejszą emeryturę... już rozmawiałem o tym z szefem.
- Co?
- Wyjedziemy do Sokcho. Już nam znalazłem dom nad morzem... będziesz miał dostęp do plaży... zawsze chciałeś tak mieszkać. 
- Nie...
- Zdasz tam egzaminy... Jest też tam niewielki, prywatny uniwersytet. Też już z nimi rozmawiałem. 
- Co? Dlaczego ustalasz wszystko beze mnie? 
- Wyjazd stąd dobrze ci zrobi. 
- Nie... znowu decydujesz za mnie. Skąd możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre, a co złe?
- Jestem twoim ojcem...
- To nie oznacza, że masz za mnie decydować. 
- Chani, już postanowiłem. 
- Świetnie. - burknąłem, szukając telefonu - Wyjdź, muszę zadzwonić.
- Chanhee...
- Mógłbyś wyjść? - pociągnąłem nosem, znów się rozklejając - Proszę. 
- Tak będzie lepiej.
- Tato, chcę zadzwonić. - sięgnąłem po telefon, szukając po omacku numeru Rowoona. Dopiero gdy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi, wybrałem do niego numer, czując jak mocno bije mi serce.
- Słucham? - gdy usłyszałem głos Rowoona, poczułem jednocześnie mocne kłucie w sercu i silny ścisk żołądka - Halo?
- Hej...
- Chanhee... coś się stało? - pociągnąłem nosem, zaciskając dłoń na poduszce - Hej, Chani.
- Przyjdź do mnie.
- Ale..
- Musimy pogadać.
- Chani... nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego.
- Potrzebuję z tobą porozmawiać... - szepnąłem, czując jak rozsypuję się na tysiące kawałków - Proszę. 
- Dobrze... już do ciebie jadę, tylko obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Nie płacz już, okej? Za moment u ciebie będę. 
- Okej. - rozłączyłem się, wtulając się w stos poduszek. Co ja mam teraz do cholery zrobić? Powiedzieć mu o wyjeździe, to jest pewne. Ale co z nami? Mam mu powiedzieć o tym, że go kocham i że będę za nim potwornie tęsknił? Nie, to bez sensu. Co to zmieni? Nie mam pojęcia co robić. Czuję się w tym wszystkim strasznie bezradny.
                     Leżałem plecami do drzwi, mieląc w dłoni poszewkę poduszki. Wśród otaczającej mnie ciemności, widziałem jedynie wyidealizowaną twarz Rowoona. Chcę cały czas przywoływać ten obraz, by go nie zapomnieć.
- Chanhee. - westchnąłem, przekręcając się na plecy.
- Tak?
- Rowoon do ciebie przyszedł. - gdy usłyszałem jego imię, moje serce zabiło dwa razy mocniej.
- Niech wejdzie. 
- Proszę.
- Dzięki. - szepnął Rowoon, wchodząc do pokoju - Cześć. 
- Zamknij drzwi na klucz i chodź tutaj. - usiadłem dość leniwie, starając się wsłuchać w każdy ruch chłopaka. Klucz w zamku został przekręcony. Słyszałem trzeszczące lekko pod ciężarem chłopaka panele, co zwiastowało jego obecność w odległości dosłownie kilku centymetrów ode mnie - Usiądź. - gdy Rowoon usiadł na łóżku, przysunąłem się bliżej niego, oblizując nerwowo wargi.
- Co się dzieje? - dotknąłem niepewnie jego ciała, po czym usiadłem na nim okrakiem, wtulając twarz w jego szyję - Chani... - chłopak objął mnie, głaszcząc mnie po plecach - Martwię się... powiedz co się stało.
- Przepraszam. - szepnąłem, czując jak po moich policzkach i szyi Rowoona spływają łzy.
- Za chwilę o tym pogadamy, tylko nie płacz.
- Nie, Rowoon... ja wyjeżdżam, rozumiesz? Znowu wyjeżdżam.
- Co?... Co ty mówisz? Jak to wyjeżdżasz? Niby dokąd?
- Do Sokcho. Ojciec znalazł nam już dom, uczelnię dla mnie... - złapałem oddech, zanosząc się przy tym łzami.
- Uspokój się.
- Rowoon, mam do ciebie tylko jedną prośbę. - owinąłem ręce wokół jego szyi, głęboko wzdychając.
- Zrobię wszystko Chani.
- Wszystko? - pociągnąłem nosem, po czym przejechałem kciukiem po ustach chłopaka - Kochaj się ze mną... tylko ten jeden raz, potem zniknę. Chcę cię dobrze zapamiętać. - szepnąłem, dość niezdarnie go przy tym całując.
- Nie pozwolę ci wyjechać. - Rowoon położył mnie na łóżku nachylając się nade mną - Nie płacz już... nienawidzę tego widoku. 
- Przepraszam... ale tak się boję. 
- Nie bój się... nie pozwolę ci wyjechać. 
- Rowoon. - dotknąłem jego twarzy, ciesząc się tym, że mogę czuć chociaż jego obecność i bliskość - To, jak cię potraktowałem...
- Nie myśl o tym.
- Nie... zrobiłem to, bo chcę dla ciebie dobrze. Zrozum, że spieprzyłbyś sobie przy mnie życie. 
- Nienawidzę jak tak mówisz. Wiesz, że to nieprawda.
- Jedyną rzeczą jaką wiem, to to, że cię kocham i będę za tobą cholernie tęsknił... przepraszam. - chłopak przywarł do moich ust, głęboko przy tym wzdychając - Kocham cię. - zarzuciłem ręce na jego szyję, odwzajemniając jego pocałunki - Zamknąłeś drzwi?
- Tak. - Rowoon wsunął dłoń pod moją koszulkę, po czym przeniósł wargi na moją szyję.
- To dobry pomysł, prawda?
- Bardzo dobry. - szepnął, całując mnie w czoło - Nie pozwolę ci odejść. 
- Y y... prześpisz się ze mną i zapomnimy o sobie.
- Przestań tak mówić. - znów zaczęliśmy się całować. Kocham jego wargi. Mógłbym czuć je na sobie cały czas. Po chwili Rowoon wsunął dłoń z moje dresy, dotykając ostrożnie mojego członka. Wzdrygnąłem się, czując rozchodzące się po moim ciele ciepło. Dodatkowo jego delikatną skórę pieścił materiał bokserek doprowadzając mnie do obłędu - Nie za szybko? - szybko, powoli... wtedy o tym nie myślałem. Może rzeczywiście nie tak wyobrażałem sobie swój pierwszy raz, ale tak naprawdę co za różnica. Grunt, że przeżyję go z kimś, na kim potwornie mi zależy. Może faktycznie wolałbym romantyczny wieczór i długą, namiętną noc, a nie południe i ojca za ścianą, ale wyjadę stąd lada moment... nie mogę wybrzydzać. Chwyciłem jedynie chłopaka za twarz, po czym znów zatopiłem się w jego ustach. Rowoon poruszał powoli ręką sprawiając, że na moje usta cisnęły się ciche jęki i westchnięcia i mimo że bardzo chciałem dać im upust, musiałem się hamować ze względu na ojca.
- Zróbmy to. - zdjąłem z niego koszulkę, dotykając nieśmiało jego umięśnionej klatki piersiowej.
- Chani...
- Nie ma na co czekać. - pociągnąłem znów nosem, wtulając w siebie Hyunga. Rowoon pocałował mnie w policzek, powoli wstając - Co robisz? - chłopak zsunął ze mnie spodnie wraz z bielizną. Zakryłem jedynie twarz rękoma, czując jak telepię się z emocji i towarzyszącego mi stresu. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Chciałem już mieć za sobą ten pierwszy szok i falę bólu i móc cieszyć się z bliskości z chłopakiem.
- Na pewno tego chcesz?
- Na pewno. - wtedy też poczułem jak coś we mnie wchodzi. Zagryzłem wargę, łapiąc odruchowo za ramiona Rowoona. Chłopak przywarł do mnie ciałem, mocno mnie przytulając.
- Może cię boleć...
- Pieprzyć to, naprawdę. - Hyung pocałował mnie w czoło, a potem przywarł na dłużej do moich ust.
- Obejmij mnie. - szepnął, całując mój kącik ust. Objąłem go rękoma i nogami, po czym ukryłem twarz w jego rozbudowanej klatce piersiowej - Kocham cię. - mruknął, pieszcząc wargami moje ucho. W międzyczasie coraz głębiej wsuwał we mnie członka. Pisnąłem, wbijając paznokcie w jego plecy. Czułem jakby ktoś wbijał we mnie setki igieł, ale w końcu to mój pierwszy raz... coś musi być nie tak - Jeszcze chwilka. - chłopak pogłaskał mnie po twarzy, głęboko przy tym oddychając - Wytrzymaj. - skinąłem jedynie głową, czując jak do oczu cisnął mi się łzy. W ogóle nie byliśmy na to przygotowani... nie planowaliśmy tego tak szybko, stąd też wszelkie nieudogodnienia i ból. Rowoon pewnie też inaczej wyobrażał sobie nasz pierwszy raz, a ja zmusiłem go do tego akurat dzisiaj - Już. - chłopak położył się na mnie, głaszcząc mnie po spoconej twarzy - Oddychaj. 
- Boli. - szepnąłem, zaciskając powieki.
- Póki co nic nie robię. - przytaknąłem, starając się unormować oddech - Chanhee, jeśli tego nie chcesz to powiedz. 
- To mój pierwszy raz Rowoon... musi boleć. - chłopak przywarł wargami do mojej twarzy, delikatnie mnie po niej całując. Ułożyłem dłonie na jego pośladkach, starając się zachęcić go do działania. Bałem się, że w każdej chwili może przerwać nam ojciec. Rowoon oparł się na przedramionach tuż obok mojej głowy, po czym wykonał jeden, bardzo powolny i dokładny ruch. Zaraz po potwornym bólu, przez moje ciało przeszedł bardzo przyjemny dreszcz. Jęknąłem zaciskając przy tym dłonie na pościeli.
- Jesteś przeuroczy Chani. - szepnął, całując mnie. Objąłem go, odwzajemniając tą pieszczotę, podczas gdy Rowoon coraz śmielej się we mnie poruszał - W porządku? - skinąłem głową, starając się odrzucić na bok myśli związane z towarzyszącym mi bólem i w pełni skupić się na moim pierwszym i ostatnim razie z Rowoonem.
- Hyung? - jęknąłem drapiąc go po głowie.
- Tak?
- Jak... aish... jak wyobrażałeś sobie... nasz pierwszy raz? - z trudem łapałem oddech. Byłem tak podniecony całą tą sytuacją, że ciężko było mi się wysłowić.
- Właśnie tak... jest idealnie. - szepnął ponownie, całując mnie po szyi. Grunt, że on jest zadowolony - Nie ważne jest miejsce i czas Chanhee... najważniejsze, że jesteśmy razem, tak? 
- Ostatni raz. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując jak chłopak ściąga ustami łzy z mojej twarzy.
- Zapewniam cię, że to nie jest ostatni raz. Nie płacz. 
- Obiecaj mi coś. - chwyciłem w obie dłonie jego mokrą twarz, pieszcząc ją ostrożnie kciukami.
- Co takiego?
- Jak skończymy... wyjdzie... wyjdziesz stąd... i nigdy... nigdy już się do mnie nie odezwiesz.
- Nie mogę ci tego obiecać. - mruknął całując mnie w nos - Za bardzo mi na tobie zależy.
- To... to dla twojego...
- Nie Chani, mylisz się. - ruchy chłopaka stawały się coraz płynniejsze i spokojniejsze, dzięki czemu seks z nim zaczął powoli dawać mi coś w rodzaju przyjemności - Będę szczęśliwy tylko i wyłącznie z tobą. 
- Nie okłamuj sam siebie. - wziąłem głęboki oddech, czując jak powoli wszystko wraca do normy - Nie musisz się nade mną litować... Ulży mi jak znajdziesz kogoś innego. 
- Ale ja chcę ciebie. Tylko i wyłącznie ciebie. - Rowoon zbliżył do mnie swoją twarz, dzięki czemu nasze czoła dotykały się.
- Nie wiesz tego... jestem pewien, że spotkasz dziesiątki lepszych ludzi... Ja nie jestem odpowiednią osobą. 
- A gdybyś widział? - przełknąłem z trudem ślinę, zaciskając dłonie na ramionach Rowoona.
- Ale nie widzę. 
- Ale tak czysto teoretycznie.
- Czysto teoretycznie nie widzę i nie będę widział. - objąłem go, przywierając do jego słodkich warg.
- Chanhee...
- Jakbym widział, to chciałbym z tobą być. 
- Skarbie, to nie może być przeszkoda... 
- Nie rozmawiajmy już o tym. 
                                Dziwnie się czuję i dopiero teraz zaczynam racjonalnie myśleć. To nie był dobry pomysł żebym przespał się z Rowoonem. Wydaje mi się, że po tym wszystkim będziemy cierpieć jeszcze bardziej.
- O czym myślisz? - Rowoon leżał za mną mocno mnie przytulając.
- O nas.
- Zdradzisz mi co nie co?
- Lepiej nie.
- Czemu? - westchnąłem, łapiąc go za rękę.
- Powinieneś już iść. 
- Wyganiasz mnie?
- Nie.
- Ale?
- Ale chciałbym pobyć dzisiaj sam. - chłopak westchnął, siadając na łóżku - Przepraszam.
- Zbyt często jesteś sam. 
- Lubię być sam.
- Rozumiem... - Hyung pocałował mnie w głowę, wstając z łóżka - Zadzwonię wieczorem.
- Nie.
- Chani... błagam cię, odpuść.
- Nie... daj sobie ze mną spokój. 
- Chanhee, nie chcę się kłócić.
- Nie kłóćmy się. Po prostu zapomnijmy o sobie.
- Znowu zaczynasz... a co będzie za dwa dni? Znowu otrzymam od ciebie telefon, że mam do ciebie przyjść?
- Nie... bo już prawdopodobnie mnie tutaj nie będzie. 
- Przestań do cholery tak mówić. Jakąś godzinę temu mówiłeś mi, że mnie kochasz i że będziesz za mną tęsknił. Co ci się znowu poprzestawiało w tej głowie?
- Wyjeżdżam...
- No i co z tego? Będę do ciebie przyjeżdżał w piątki i wyjeżdżał w niedzielę. To naprawdę nie jest żaden problem. 
- Tak? I ile chcesz to ciągnąć?
- Tak długo, jak się da. 
- Przestań... myśl realnie. 
- Ochłoń, wiesz? Zadzwonię wieczorem. - usłyszałem westchnięcie i trzask drzwi. Wiem, że jestem upierdliwy i niezdecydowany, ale przedstawiłem Rowoonowi swoje warunki... seks i zapominamy o sobie. Może to i głupie rozwiązanie, ale mówię... chciałem go dobrze zapamiętać.


*

- I kiedy wyjeżdżacie?
- Jutro. - westchnąłem siadając na kanapie. Rozmawiałem przez telefon z Rowoonem. Od naszego ostatniego spotkania minęły dwa dni i prosiłem go, by dał mi póki co spokój, bo chcę przemyśleć sobie kilka spraw - Ojciec już praktycznie wszystko zapakował.
- Może powinienem dzisiaj do ciebie przyjść?
- Po co?
- Chanhee... już za tobą tęsknię.
- Mówiłem ci coś. 
- Przestań grać twardego... Wiem, że w środku cierpisz tak samo jak ja.
- Nie, nie wiesz tego i nie wiesz, co czuję. - zagryzłem wargę, czując jak obok mnie siada ojciec.
- Przyjdę jutro się pożegnać. 
- Nie rób tego. - pociągnąłem nosem, nie mając już siły udawać... nawet przy tacie. 
- Do jutra. - rozłączyłem się, chowając twarz w dłoniach. Ojciec objął mnie, całując mnie w głowę.
- Opowiadaj. 
- Daj spokój. - szepnąłem, wycierając policzki.
- Rowoon może przecież do ciebie przyjeżdżać...
- Nic nie rozumiesz.
- To mnie oświeć. Jestem przecież twoim ojcem. 
- I właśnie dlatego nie mogę. - wydmuchałem nos w podaną przez tatę chusteczkę, po czym wziąłem głęboki oddech chcąc w końcu się otworzyć i wyrzucić z siebie to wszystko, ale nie mogłem... hamowała mnie myśl, że to mój rodzic.
- Chani... coś się stało między tobą i Rowoonem? 
- Powiedzmy.
- Co to znaczy?
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć?
- No wiesz... żyjemy ze sobą bardzo dobrze, jak na ojca i syna więc...
- Byłbyś bardzo mną rozczarowany tato. - ojciec spojrzał na mnie, odchrząkując.
- Teraz zaczynam się o ciebie bać.
- Zawsze chciałeś mieć silnego syna, prawda? Takiego, który będzie wzorem dla innych... Pewnie nawet chciałeś wysłać mnie do wojska i tak naprawdę, kto wie, czy bym się na nie nie zdecydował, gdyby nie ten wypadek. - westchnąłem, wycierając ponownie nos - Miałem być wzorem mężczyzny, pomagać innym i być dumą twoją i mamy...
- Chani...
- A jestem ślepą ciotą, która sypia z facetami... a w zasadzie z jednym. - zerwałem się z kanapy, bojąc się reakcji ojca. Zacząłem iść po omacku w stronę swojego pokoju i pierwszy raz w życiu nie usłyszałem żadnego sprzeciwu ze strony taty. Pewnie to dla niego spory szok... wcale mu się nie dziwię, ale cieszę się, że w końcu to z siebie wyrzuciłem.

*

                  Nie spałem całą noc. Non stop myślałem o Rowoonie i tym, jak bardzo zawiodłem ojca. Czuję, że w tym pieprzonym Sokcho da mi niezłą szkołę. 
- Wyjeżdżamy. - usłyszałem jedynie burknięcie ojca. Skinąłem głową, po czym rozłożyłem laskę idąc w kierunku drzwi - Pomóc ci?
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - jedyne czego chciałem, to jak najszybsze wejście do samochodu i odjechanie stąd. Nienawidzę pożegnań. Gdyby Rowoon tu dzisiaj przyszedł, chyba bym tego nie zniósł. Z drugiej strony, jazda samochodem z ojcem przez dobre kilka godzin... czuję, że nie ominiemy pewnych tematów. Wyszedłem przed dom. Schodząc ze schodków, źle je wyliczyłem i przy ostatnim podwinęła mi się noga, przez co upadłem na zimny beton - Auć. 
- O masz... nic ci nie jest? - ojciec podbiegł do mnie, łapiąc mnie w pasie.
- Nie.
- Rowoon do ciebie przyszedł. Czeka przy samochodzie.
- Co?
- Cześć. - słysząc jego głos, nogi się pode mną ugięły. 
- Zostawię was samych. - odwróciłem głowę, czując jak do oczu cisnął mi się łzy. Po jaką cholerę on tu przychodził?
- Chciałem się pożegnać...
- Prosiłem cię żebyś tego nie robił. 
- Chodź tu. - chłopak wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie po głowie - Jest parę rzeczy, o których muszę ci powiedzieć. - Hyung pociągnął nosem, zaciskając wolną dłoń na moim ubraniu - Kocham cię Chanhee... chcę z tobą być i żadna odległość nie jest w stanie tego spieprzyć, rozumiesz? 
- Nie, Rowoon...
- Tak wiem, jesteś niewidomy... kocham cię właśnie takiego. W niczym mi to nie przeszkadza i jestem wściekły, że nie będę mógł być przy tobie cały czas. 
- Odetchniesz.
- Nie pieprz głupot... będę codziennie do ciebie dzwonił. Rano, po południu i wieczorem, obiecuję. 
- Rowoon, posłuchaj... - złapałem chłopaka za ręce, czując jak dławię się łzami - Znajdź kogoś normalnego, proszę cię.... Niczego innego teraz nie chcę. 



~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Zapraszam na nowy fp --> K-pop Yaoi  oraz na mojego ig --> instagram i snapa --> xiaolu_95  :)

5 komentarzy:

  1. Nie, nie zrobi tego, a ty się już poddaj, bo ojciec gorączki dostanie xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny na prawdę ale liczyłam że w końcu się ułoży a tu nic xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Chanhee zaczyna mnie denerwować. Niech wreszcie przestanie pieprzyć jak potłuczony i zacznie zachowywać się normalnie. Nie mogę się doczekać kolejnej części, w której wszystko się ułoży. Hwaiting!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy możemy się spodziewać następnej części?
    Ta pozostawia zbyt wiele pytań by siedzieć spokojnie bez następnej xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jestem w trakcie pisania:) Postaram się dodać dzisiaj lub w czwartek, bo jutro niestety do 22 pracuję i raczej nie dam rady.

      Usuń