Znów Ravi i Ken kazali mi iść do sklepu po zakupy. Nie znosiłem tego. Za każdym razem jak się umawialiśmy na nocne oglądanie filmów ja musiałem latać do sklepu. I tylko kup to, kup tamto, weź to, nie zapomnij o tamtym. Ehh....taki już mój los. Wszedłem do sklepu i poszedłem na stoisko z gotowym, paczkowanym jedzeniem. Ken je wprost ubóstwiał, a Ravi ?...Ravi jadł wszystko,co popadnie. Otworzyłem lodówkę i podniosłem oczy do góry, by sprawdzić cenę.....znów on....znów ten chłopak. Widziałem go za każdym razem, jak chodziłem na zakupy. Zawsze sprawiał wrażenie przestraszonego, cichego....no był po prostu uroczy. Widać, że był ode mnie młodszy. Hmm, zaraz...co on robi ?...wychyliłem się bardziej zza półek i skupiłem swoją całą uwagę na drobnym ciałku chłopaka. Chował pod kurtkę kilka pudełek z jedzeniem i nerwowo się rozglądał czy nikt przypadkiem go nie przyłapie. Nie wiedziałem w tym momencie jak mam się zachować....reagować czy lepiej to zostawić tak jak jest ? Chłopaczek szybko zapiął kurtkę i ruszył w stronę wyjścia. Rzuciłem pod siebie koszyk z zakupami i pobiegłem za nim. Starałem się zachować pewną odległość żeby nastolatek się nie zorientował,że go śledzę. Po 10 minutach drogi zaszliśmy w najbardziej obskurną i nieprzyjemną dzielnicę Seulu. Chłopak wszedł do kamienicy i po chwili w mieszkaniu znajdującym się na parterze zapaliło się światło. Zobaczyłem w kuchni piątkę małych dzieci i jego. Rozpiął kurtkę i rozdał im to, co ukradł kilka minut wcześniej. Jedzenie było zamrożone, a one mimo to jadły to tak zachłannie i łapczywie, jakby nie miały nic w ustach od bardzo dawna. Przypuszczam, że było to jego rodzeństwo. Niewiele myśląc, wszedłem do kamienicy i zapukałem do jego mieszkania. Drzwi otworzył mi starszy mężczyzna w obdartym i brudnym dresie, rozpiętej, flanelowej koszuli i z butelką wódki w ręku.
- Czego.- rzucił sucho, a na klatce schodowej rozeszło się głuche echo.
- Em, dzień dobry.... ja do...
- Hyuk ! Do ciebie !- przerwał mi mężczyzna- prawdopodobnie jego ojciec. Po tych słowach rozejrzał się po klatce i wrócił do mieszkania. Po chwili jego miejsce zajął Hyuk. Z bliska był jeszcze piękniejszy i słodszy.
- Hej.- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę. - Jestem Hongbin.
- Hyuk...- odpowiedział cicho i spuścił głowę. Zrobiło mi się go strasznie żal i jedyne na co miałem ochotę to przytulić go i stąd zabrać.
- Weź rodzeństwo i najpotrzebniejsze rzeczy.
- Czemu...
- Zabiorę Was stąd.
- Nie...nie możesz...
- Dlaczego ? Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Nie... tatuś mnie znowu pobije...- "tatuś" ? Na rękach, twarzy i dekolcie miał siniaki, prawdopodobnie zrobione przez tego bydlaka i on go nazywa "tatusiem" ?
- Hyuk ile ty masz lat ?
- 18..
- Jesteś z nich najstarszy ?
- Tak..
- Hyuki...zaufaj mi, proszę cię. Naprawdę chcę wam pomóc.- po tych słowach brunet wszedł do mieszkania i już po chwili wyleciała z niego piątka posiniaczonych i brudnych maluchów.
- A gdzie wasz braciszek ?- zapytałem, nachylając się do przestraszonej, na oko 5-letniej dziewczynki.
- Bije go tatuś.- odpowiedziała i wtuliła się w moją nogę. Zamurowało mnie....zupełnie nie wiedziałem jak mam się zachować.
- Zejdźcie pod blok, zaraz do was wrócę.
- Z Hyukim ?
- Tak.... obiecuję, a teraz lećcie. - po moich słowach dzieciaki ruszyły na dół, a ja wparowałem do brudnego, pachnącego wilgocią mieszkania. Po podłodze walały się puste butelki i puszki po alkoholu, wypalone papierosy i brudne ubrania. W jednym z pokoi na środku dywanu leżały ludzkie odchody, a na kanapie spała upita do nieprzytomności kobieta, pewnie jego mama. Jak można tak żyć... dlaczego nikt nie zainterweniował w tej sprawie ? Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i głośny, histeryczny wręcz krzyk Hyuka. Wparowałem do pokoju i zobaczyłem chłopaka leżącego na dywanie, wijącego się z bólu. Trzymał się za rękę, z której nieprzerwanie leciała krew. Ojciec natomiast niewzruszony sięgnął po kolejną puszkę piwa i usiadł na fotelu. Co za bydle...miałem ochotę go zabić. Ale jeszcze mu się za to odegram, na pewno tak tego nie zostawię. Teraz najważniejszy był dla mnie Hyuk. Wziąłem go na ręce i szybko wyszedłem z mieszkania, pod którym czekała na nas grupka przerażonych dzieci.
- Chodźcie szybciutko. -mój głos przeplatany z krzykiem maluchów i histerią 18-latka to było coś okropnego... czułem się jakbym był częścią tej pseudo rodziny.
- Hyuki popatrz na mnie.- chłopak był coraz bledszy na twarzy, a usta robiły się sine. Niewiele myśląc zadzwoniłem do Raviego, który niegdyś uczęszczał na praktyki do szpitala.
- Noo słucham cię Hongbin.- rzucił wesoło i zachichotał.
- Wyciągnij apteczkę a Ken niech wyjdzie pod blok,ale to już.
- Ej, co się stało ?
- Później wam wszystko powiem, no błagam. - rozłączyłem się i przyspieszyłem kroku. Dzieciaki mimo,że były wycieńczone dzielnie biegły za mną. Po kilku minutach dobiegliśmy pod mój blok, pod którym czekał już przestraszony Ken. Gdy zobaczył mnie z gromadą dzieci i ledwo żywym chłopakiem, otworzył szeroko oczy i złapał się za twarz.
- Hongbin...
- Powiedziałem później...zrób im jeść i je wykąp.- rzuciłem i pobiegłem z Hyukiem do mieszkania. Wparowałem do niego z impetem i położyłem chłopaka na kanapie.
- Ravi !
- Idę !- po chwili stał przy mnie chłopak i patrzył raz na 18-latka, raz na mnie.
- No co tak patrzysz ?! Szyj !
Ravi od razu wziął się do roboty. Zatamował krwawienie, zszył mu rękę i dokładnie zabandażował. Hyuk lekko otworzył oczy i rozejrzał się po salonie. Kucnąłem przy nim i zacząłem głaskać go po głowie.
- Jak się czujesz Hyuki ?
- Dobrze....dziękuję. A...gdzie moje..
- Mój przyjaciel się nimi zajmuje, spokojnie.
Brunet lekko się uśmiechnął i złapał mnie za rękę.
- Nie mam gdzie z nimi pójść..
- Wiem Hyuki, spokojnie...zostaniecie tutaj ze mną.- na te słowa Ravi popatrzył na mnie jak na idiotę i zaciągnął do kuchni.
- Oszalałeś ? Wpuszczasz do domu obcego chłopaka z piątką dzieci ?...Jak ty chcesz sobie z nimi wszystkimi poradzić ?
- Ravi...dzięki za troskę,ale to mój dom i moja decyzja...chcę wziąć za nich pełną odpowiedzialność...i liczę na to,że Ty i Ken będziecie mi w tym czasami pomagać...
- No...pewnie będziemy...ale moim zdaniem źle robisz...
- Przepraszam, że przerywam...- w drzwiach kuchennych stał Hyuk trzymający się za rękę.
- Tak ?- zapytałem życzliwie i się uśmiechnąłem.
- Mogę skorzystać z łazienki ?- jego twarz zarumieniła się. Był taki uroczy i słodki.
- No pewnie.- akurat do kuchni wleciały dzieciaki,w moich koszulkach z których już dawno wyrosłem, a za nimi uśmiechnięty Ken, który od razu wziął się za gotowanie. - Zaprowadzę cię.- złapałem chłopaka w talii i powoli prowadziłem w stronę łazienki. Szedł przestraszony i co chwilę patrzył za siebie.
- Boisz się ?
- Trochę...
- Spokojnie, tutaj ci nic nie grozi. - weszliśmy do łazienki. Postawiłem go koło ubikacji i ruszyłem w stronę drzwi.
- Nie idź...
- Ale...nie chcę ci przeszkadzać.
- Chcę się tylko umyć...
- Dać ci ręcznik ?
- Nie..dziękuję...- podszedł do zlewu, przepłukał twarz wodą i wytarł ją brudną koszulką. - Już.
- Hyuki... wejdź spokojnie do wanny...zaraz dam ci ręcznik i ubrania, dobrze ?- chłopak chwile się wahał, jednak po chwili skinął twierdząco głową i zaczął się powoli i niezdarnie rozbierać. Szybko pobiegłem do pokoju i przyniosłem mu potrzebne rzeczy, ten natomiast siedział już w wannie i ślepo wpatrywał się w ścianę.
- Wykąpiesz się ze mną ?- zapytał cicho i zakrył posiniaczone ciałko pianą.- Boję się...
- Dobrze...jeśli chcesz..- rozebrałem się i usiadłem na przeciwko niego. Całe jego ciało pokryte było bliznami, siniakami i krwiakami. - Twój ojciec często cię bił, prawda ?
- Tak...
- Dlaczego ?
- Widocznie byłem niegrzeczny...- ten chłopak jest cudowny. Poczułem nagły ścisk w sercu, a po policzku spłynęła mi łza.
- Hyuki to jest karalne... zamkniemy go w więzieniu...
- Nie.. nie możemy. Tatuś jest dobry...pewnie nie chciał mi robić krzywdy...- po tych słowach spuścił głowę i się wtulił w moje ciało. Sam pewnie nie wierzył w to co mówi. Delikatnie go przytuliłem, żeby nie uszkodzić bardziej jego ręki i cmoknąłem go w czoło. - Jak mam ci się odwdzięczyć ?
- Zostań tu ze mną na zawsze...- podniosłem jego twarz i delikatnie pocałowałem. Hyuk popatrzył mi w oczy, skinął twierdząco głową i się we mnie wtulił. Uśmiechnąłem się pod nosem, mocno go przytuliłem i już w myślach zacząłem planować naszą wspólną, lepszą przyszłość.
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Omg. Juz się bałam że umrze. Nie znioslabym tego ;A;
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na następne ♥
moja Fasolka taka kochana i opiekuńcza <3
OdpowiedzUsuńnaprawdę dobry fick. czekam na następny! <3
o bożeeee, czytając to miałam prawie łzy w oczach ;__;
OdpowiedzUsuńbiedny Hyukkie moje kochanie ♥
Uwielbiam twoje opowiadaninia ^^
OdpowiedzUsuń