28 marca 2014

Baekho & Taeil




             Leżałem w szpitalnej sali i wpatrywałem się w okno, z którego rozchodził się widok na cały Seoul. W głowie panowała totalna pustka. Wiem, że Block B miało wypadek, ale kiedy to było, co stało się z chłopakami, co mi jest....nie miałem o tym zielonego pojęcia. Trzy dni temu wybudziłem się ze śpiączki. Do tej pory nikt do mnie nie przyszedł, nie miałem żadnego sms'a i nieodebranego połączenia....co się do cholery z nimi działo. Zaniepokojony sięgnąłem po przewód z guzikiem znajdującym się koło łóżka i wezwałem za jego pomocą lekarza. Po kilku minutach do sali wszedł Baekho robiący tutaj praktyki.
- Hej, jak się czujesz ?- zapytał naprawdę przejęty i usiadł obok mojego łóżka. Spojrzałem na niego nieprzytomny i złapałem go za rękę.
- Gdzie...co się stało z chłopakami..- wyszeptałem,a do oczu napłynęły mi łzy.
- Nie denerwuj się...wszystko jest z nimi w porządku. Wyszli ze szpitala...- Baekho spojrzał w karty pacjenta i znów na mnie. - trzy dni temu...dokładnie wtedy, kiedy się wybudziłeś.
- Dlaczego do mnie nie przyszli ?- czułem w sercu ogromną radość z tego powodu, że nic im się nie stało i jednocześnie ból i smutek, że o mnie tak po prostu zapomnieli. Chłopak westchnął i wyciągnął z fartucha kopertę.
- To dla ciebie... powiedzieli, że jak się wybudzisz, to mam ci ją dać. -wziąłem od niego kopertę i zajrzałem do środka. Był w niej list... list skierowany do mnie.

" Taeil...bardzo się cieszymy, że przeżyłeś ten wypadek. Byłeś z nas wszystkich w najgorszym stanie. Codziennie do Ciebie przychodziliśmy, ale Ty byłeś w śpiączce. Lekarze mówili, że wkrótce powinieneś się wybudzić, ale Twoja sprawność nie będzie taka jak dawniej. Skoro to czytasz, pewnie rozmawiałeś już z Baekho i wiesz, że posadzą Cię na wózku. Menadżer i wytwórnia wspólnie zarządzili, że odejdziesz z zespołu i już ogłosili castingi na nowego członka. Mamy jednak nadzieję, że mimo to relacje między nami się nie zmienią i wciąż będziemy się przyjaźnić. 
Dzwoń do nas o każdej porze dnia i nocy.
Kochamy Cię ;* "

Odłożyłem list na szafkę i spojrzałem na Baekho.
- Taeil...bardzo mi przyk..
- Wyjdź stąd...
- Znajdę ci rehabilitanta... zrobię wszystko co będę mógł żeby ci pomóc. 
- Co zrobisz ?! Przywrócisz mi sprawność ?! Dasz mi nowe nogi ?! To koniec, rozumiesz ?! Nie mam już nic ! Domu, przyjaciół, jakiejkolwiek przyszłości, nic ! - wtuliłem twarz w poduszkę i zacząłem płakać. Czułem jak wszystko we mnie pęka. Wolałem teraz umrzeć niż żyć jako kaleka. Chłopak usiadł koło mnie, podniósł mnie i wtulił w swoje umięśnione ciało.
- Taeil... z każdej sytuacji można znaleźć jakieś wyjście. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Zamieszkasz u mnie... zaopiekuję się tobą i przyrzekam ci na wszystko, że odzyskasz sprawność w nogach i wrócisz do zespołu. Trzeba w to włożyć wiele chęci i wysiłku, ale wierzę, że dasz sobie radę, hm ?
Kiwnąłem twierdząco głową i wtuliłem się bardziej w chłopaka. W jego ramionach czułem, że przez chwilę żyję pozbawiony jakichkolwiek problemów i zmartwień. Jak już mam tak żyć, to tylko w jego objęciach.

                                                                     *

Na drugi dzień byłem już w mieszkaniu...a raczej apartamencie Baekho. Pierwszy raz również miałem styczność z wózkiem. Było to cholernie dziwne uczucie, nie mieć władzy i kontroli nad swoim ciałem. Bardzo chciałem spotkać się teraz z zespołem na sali treningowej. Chciałem zobaczyć w jakim są stanie...czy rzeczywiście nic im nie jest. Pragnąłem zatańczyć z nimi do chociaż jednej piosenki. Westchnąłem i podjechałem wózkiem do kuchni, w której siedział zamyślony Baekho. Gdy mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął i wyciągnął do mnie ręce.
- Chodź, poprzytulam cię.
Uśmiechnąłem się, podjechałem pod krzesło, na którym siedział chłopak i się do niego przytuliłem.
- Kiedy się ostatnio myłeś brudasku ?- zapytał i pocałował mnie w czoło.
- Nie mam pojęcia...to ty powinieneś najlepiej wiedzieć.
- Hmm....no niech pomyślę...z dobre dwa miesiące temu.
- Fu... naprawdę ?
- Yhymm...wykąpię cię...jeśli cię to nie krępuje.
- Nie no co ty... w końcu mamy między nogami to samo.- spojrzałem w oczy chłopaka i posłałem mu jeden z moich słodszych uśmiechów.
- No to co....kto pierwszy w łazience.- Baekho zachichotał i pchnął wózek w stronę łazienki. Sam ślimaczył się za mną i dawał mi okazję do wygrania. Muszę przyznać, że to było naprawdę miłe. Wjechałem do łazienki i ściągnąłem koszulkę. Dongho kucnął przy mnie i zaczął ściągać mi spodnie i bieliznę.
- Widzisz... wygrałem.- uśmiechnąłem się i wdrapałem na wyciągnięte w moją stronę ręce.
- Widzę widzę...i się bardzo z tego powodu cieszę.- znów pocałował moje pozszywane czoło i wsadził mnie do cieplutkiej wanny.
- Wskakuj ze mną do wanny.
- Nie no coś ty... nie chcę cię krępować.
- Oj przestań... chodź szybciutko.- oparłem się rękoma na brzegach wanny i podsunąłem się na jej koniec, tak, by chłopak miał miejsce żeby usiąść. Baekho uśmiechnął się i zaczął się rozbierać. Moją uwagę przykuł jego wielki i gruby penis. Łoł... rzeczywiście poczułem się teraz lekko skrępowany. Kto by pomyślał, że można wyhodować aż takie bydle.
- Na co tak patrzysz zboku ?
- Co... aa....na nic.
- Nie no spoko...to normalne, że chłopcy porównują swoje penisy.- zachichotał i usiadł koło mnie. - Twój też jest niczego sobie.
- Na co się gapisz.- uderzyłem go w ramię i się uśmiechnąłem. Dongho spojrzał na mnie ciepło i przejechał palcem po mojej męskości.
- Czujesz ?
- Y y... spróbuj jeszcze raz.
Chłopak wziął mojego penisa w rękę i zaczął mi nieśmiało dogadzać. Miałem ochotę się rozpłakać, bo kompletnie nic nie czułem.
- Teraz czujesz ?
- Nie...- głos załamał mi się, a do oczu napłynęły łzy.
- A to ?- chłopak położył mi rękę na policzku i zaczął mnie całować. Poczułem jak przez całe ciało rozchodzi się przyjemny dreszcz. Boże, jak ten dzieciak niesamowicie całuje. Jego język badał każdy milimetr moich ust. Złapałem go za włosy z tyłu głowy i pogłębiłem pocałunek. Jego ręka zjechała na moją talię i zaczęła ją pieścić. W tym momencie właśnie się zakochałem. Pierwszy raz w życiu czułem coś tak wspaniałego. Chłopak cmoknął mnie i spojrzał w oczy.
- Teraz wierzysz, że wszystko będzie dobrze ?
- Tak..- wyszeptałem, a po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz sirotko. - Baekho znów mnie w siebie wtulił. Znowu poczułem ten błogi spokój,a czarne myśli odeszły w niepamięć. Mimo utraconej sprawności i pozycji w zespole czułem się bardzo szczęśliwy.

~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejne opowiadanie o Xiuminie i Layu. 
Następne o Tao i Keyu.
Składajcie zamówienia. Każde zapisuję i będę sukcesywnie realizować. Mam nadzieję, że uda mi się napisać XiuLaya na weekendzie, ale nic nie obiecuję, bo mam bardzo dużo obowiązków związanych ze szkołą ;_; 
Trzymajcie się miśki ;* 

4 komentarze:

  1. Jaki biedny Taeil :<<<<<<
    dobrze, ze Baekho się nim zaopiekował ^^
    świetnie napisane!
    No to ja teraz czekam na kolejne opowiadania!
    Do następnego :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogli go zostawić?! ;_;
    Ale Baekho taki kochany, nigdy nie zostawiłby człowieka w potrzebie ♥
    I nie śpiesz się z następnym, będę cierpliwie czekać ^^

    loff ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jak oni go... >.<
    Eh... Szkoda na nich słów xD
    Czekam na więcej, weny~♥
    ----------------------------------------
    Nominowałam cię do Versatile Blogger Award, więcej na moim blogu
    http://hugiesss.blogspot.com/2014/03/versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Hanjoo, Hanjoo Hanjoo proszę ;-; ładnie proszę. Ale fluffa. Proszę, unnie~

    OdpowiedzUsuń