21 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.8 [V&Jungkook]




- Dokąd idziesz?
- Na uczelnię. - uśmiechnąłem się, narzucając na siebie płaszcz.
- Co? Jak to? - Taehyung przetarł zaspaną twarz, podchodząc bliżej mnie - Masz zwolnienie od lekarza.
- Mam już dość siedzenia w domu. 
- Jungkook, nie pozwalam ci... 
- Nic mi nie będzie.
- Poczekaj... zbiorę się i cię odwiozę.
- O nie... nie wsiądę do samochodu...
- To jak chcesz dojechać na uczelnię?
- Idę na piechotę.
- Z tą nogą? Jungkook, nie ma nawet takiej opcji. 
- Nie chce mi się siedzieć w domu.
- To pójdziemy na spacer. 
- Chcę iść na uczelnię. 
- Nie. Nie wypuszczę cię z domu.
- Czyś ty zwariował? Taehyung, nie możesz mnie tu trzymać siłą.
- Tak, nie mogę, ale proszę cię, zostań w domu.
- Pa... kocham cię. - pocałowałem go w policzek, kuśtykając do drzwi.
- Jungkook... - wychodząc z mieszkania czułem się dość dziwnie. Nigdy jeszcze nie przeciwstawiłem się Tae, ale jak to mówią - kiedyś musi być ten pierwszy raz. Poza tym, ile można siedzieć w domu i izolować się od ludzi... naprawdę już mi to wychodzi bokiem.

*

- Jungkook! - odwróciłem się, widząc idącego w moim kierunku Jimina - Hej, co ty tu robisz?
- Studiuję. - zaśmiałem się, opierając się o ścianę.
- Nie masz zwolnienia?
- Mam... teoretycznie mam, ale ile można siedzieć w domu i nic nie robić.
- No moim zdaniem nie powinieneś jeszcze wychodzić. 
- Tae mówi to samo... Chciał mnie siłą zatrzymać w domu.
- No... szkoda, że tego nie zrobił. - uderzyłem go w ramię, uśmiechając się.
- Spadaj. 
- Powiedz lepiej, jak się czujesz... Taehyung ostatnio mało nie zszedł na zawał, jak się nałykałeś tych prochów. 
- Ah... nie ma co do tego wracać. - westchnąłem, wymuszając uśmiech - Jest okej. 
- A gdzie ten leń? 
- Został w domu.
- Pewnie zaraz tu przyleci, żeby cię pilnować.
- Nie jestem dzieckiem... 
- On cię kocha, zrozum to. To normalne, że tak się o ciebie martwi. 
- Skąd wiesz, że mnie kocha? - chłopak zmarszczył brwi, stając bliżej mnie.
- A masz jakieś wątpliwości? - wzruszyłem ramionami, wzdychając - Znowu macie jakiś kryzys?
- Nie... jest naprawdę dobrze.
- No to o co chodzi?
- O nic... tak tylko pytam.
- Chcesz pogadać?
- Nieee... nie, co ty. Mówię, tak tylko zapytałem.
- Masz co do niego jakieś wątpliwości...
- Jimin... - chłopak westchnął, oblizując wargę.
- Okej... nie chcesz, to nie mów. Powiedz mi chociaż co z tym dzieckiem?
- Nie wiem... Tae nie robił jeszcze badań.
- Źle robi... Powinien załatwić to jak najszybciej.
- Mi to mówisz? Mam już dość tej szmaty... 
- Kookie i takie słownictwo... kto by pomyślał. 
- Ona rujnuje mi życie, rozumiesz? 
- Słucham w takim razie. 
- Nachodzi mnie pod nieobecność Tae i mnie zastrasza.
- Dajesz się zastraszyć jakiejś niezrównoważonej psychicznie lasce?
- A pamiętasz jak mnie znalazłeś na podłodze? - chłopak otworzył szerzej oczy.
- Naprawdę to była ona?
- Aż wstyd się przyznawać, co?
- Zwariowałeś? To trzeba gdzieś zgłosić. 
- Gdzie? Pójdę na policję i powiem, że jakaś chora panna mnie nachodzi? Wyśmieją mnie. 
- A Tae wie?
- Wie, powiedziałem mu... 
- Bardzo dobrze. Nie możesz ukrywać przed nim takich rzeczy... I co on na to?
- Rozmawiał z nią... 
- I?
- Poszedł do niej... mówił, że znowu się do niego dobierała. - zacisnąłem dłoń w pięść czując, jak robi mi się gorąco - Ona go całowała na moich oczach... Ciekawe, co robili, jak na to nie patrzyłem...
- Widzę, że masz co do Tae ogromne wątpliwości... nie rozumiem tylko dlaczego...
- Nie, to nie tak...
- Nie ufasz mu. - spojrzałem na chłopaka, biorąc głęboki oddech - Jungkook, co się dzieje?
- Nic... po prostu się boję, że go stracę, a... wiem, że sobie bez niego nie poradzę.
- Jungkook... - westchnąłem, wbijając wzrok w podłogę.
- Jak Taehyung odszedł do Sohee, miałem załamanie nerwowe... Poza tym... nie wiem, dlaczego mówię ci to wszystko. - ułożyłem dłonie w kulach, chcąc odejść jak najdalej od Jimina, jednak ten złapał mnie za ramię, po czym objął mnie, głaszcząc mnie po głowie.
- Kupię nam kawę i pogadamy, co?
- Mam teraz wykład.
- Pieprzyć ten wykład... chodź. - chłopak kupił nam po ogromnym kubku kawy i paczkę ciastek, po czym usiedliśmy na parkingu w jego samochodzie - Powiesz mi coś więcej?
- O czym? - ugryzłem ciastko, zapijając je kawą.
- Wiem, że to dla ciebie drażliwy temat, ale ponoć jak człowiek się komuś wygada, to czuje się lepiej... Spróbuj. 
- Ale nie powiesz nic Tae...
- Mhm... czyli Taehyung o niczym nie wie. - Jimin westchnął, sięgając po ciastko - Oczywiście, że mu nic nie powiem... to sprawa między nami. 
- Okej... to... jak przyłapałem Tae z Sohee, w jednej chwili poczułem jak runął mi świat... I... później jak ze mną zerwał... - wbiłem wzrok w kubek, nie mogąc zrozumieć tego, dlaczego w zasadzie opowiadam Jiminowi o tym wszystkim.
- Próbowałeś... - skinąłem jedynie głową.
- Miałem próbę samobójczą... tylko błagam cię, nic nie mów Taehyungowi.
- Obiecałem ci... - brunet spojrzał na mnie, oblizując nerwowo wargę - Aż nie wiem, co powiedzieć...
- Nic. W końcu to z siebie wyrzuciłem. - spojrzałem na chłopaka, wymuszając uśmiech - Wiem, jak to ckliwie i głupio brzmi, ale nie potrafię bez niego żyć... nie umiem bez niego funkcjonować.
- Kookie... moim zdaniem powinieneś z nim o tym porozmawiać.
- Nie ma opcji... Jeśli coś mu powiesz...
- Nie powiem do cholery, obiecałem ci przecież. Ale w każdym związku należy ze sobą rozmawiać... absolutnie o wszystkim.
- Ale po co mam do tego wracać? 
- Jestem pewien, że dobrze by wam to zrobiło. 
- Nie... Tae bałby się podnieść na mnie głos, czy wytknąć mi cokolwiek, bo będzie się bał, że coś sobie zrobię. A czasami kłótnie czy sprzeczki też są potrzebne w związku...
- Prawda... ale mimo wszystko uważam, że Taehyung powinien wiedzieć. - Jimin sięgnął do kieszeni płaszcza, wyjmując z niej telefon - O wilku mowa... Słucham cię.
- Hej, widziałeś może dzisiaj Jungkooka?
- A co?
- Dzwonię do niego jak głupi i nie odbiera.
- Spokojnie... siedzi koło mnie w samochodzie. 
- Dasz mi go?
- Jasne, czekaj.... Kookie, twój stęskniony Tae dzwoni. - wziąłem od chłopaka telefon, wzdychając.
- Co tam?
- Co tam?! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!
- Przepraszam... mam wyciszony. 
- Jungkook, do cholery jasnej! Wychodzisz z domu i nie mam z tobą żadnego kontaktu! - zacisnąłem dłoń na telefonie czując, jak mój oddech przyspiesza.
- Jestem dorosły...
- Jesteś pod moją opieką i czuję się za ciebie odpowiedzialny! Przypominam ci, że miałeś wypadek samochodowy i masz napady lęku!
- Naprawdę nie musisz mi o tym przypominać i przestań się w końcu na mnie wydzierać! Ile razy mam cię o to prosić?! - w słuchawce zapadła cisza. Jimin wbił we mnie wzrok, otwierając szerzej usta.
- Przepraszam, martwię się o ciebie... Proszę cię, wróć już do domu.
- Dobrze... - rozłączyłem się, oddając koledze telefon - Przepraszam... nie chciałem krzyczeć.
- Jungkook... między wami na pewno wszystko w porządku?
- Tak.
- Ale to jak na ciebie nakrzyczał... 
- Boi się... to wszystko. 
- Ale z tego co słyszałem, nie był to pierwszy raz.
- Mówiłem ci... W związku potrzebne są też kłótnie i sprzeczki. - dopiłem kawę, unosząc kubek ku górze - Dzięki za kawę i... za to, że w ogóle chciałeś mnie wysłuchać.
- Od tego ma się przyjaciół. - uśmiechnąłem się, otwierając drzwi - Poczekaj, odwiozę cię.
- Nie, nie... przejdę się.
- Taki kawał? Chyba zwariowałeś.
- Jimin... boję się, zrozum.
- Rozumiem... uważaj na siebie, okej?
- Jasne. - droga do domu zajęła mi około 40 minut. By uniknąć kolejnej sprzeczki z Taehyungiem, pisałem do niego co chwilę, meldując mu, gdzie jestem. Skręcając w boczną uliczkę prowadzącą do bloku, w którym mieszkamy, poczułem jak ktoś mnie obserwuje. Dosłownie... czułem się jak na celowniku. Zatrzymałem się, odwracając się niepewnie za siebie - Hej.... Jest tam kto? - nie wiem, czy to tak się kogoś nawołuje, czy nie, ale naprawdę się przestraszyłem.
- Może jest... a może nie. - przełknąłem z trudem ślinę, cofając się.
- Ja... ja mam tylko telefon...
- A na chuj mi twój telefon? - otworzyłem szerzej oczy, zaciskając mocniej dłonie, na trzymanych kulach.
- Mamy do załatwienia inną sprawę.
- A... to my się znamy? - ujrzałem przed sobą dwóch, niezbyt ciekawych zakapiorów, których nigdy dotąd nie widziałem.
- Oo... uroczy. Oczywiście, że się nie znamy.
- Ale za moment się poznamy. I to bardzo dobrze.
- Czego chcecie...
- Hmm... mówi ci coś imię Sohee?
- Ona was nasłała...
- Wow... szybko łączysz fakty.
- A mówiła, że jesteś idiotą. 
- Czego chcecie?!
- Oj oj oj... ale nie krzycz. - jeden z chłopaków podbiegł do mnie, zatykając mi usta - No chyba że chcesz żeby polała się krew.
- Nie strasz dzieciaka. - po chwili podszedł do mnie drugi chłopak, cwaniacko się uśmiechając - Jesteś z Taehyungiem, mam rację? - mężczyzna, który mnie przytrzymywał, zabrał śmierdzącą, przepoconą łapę z mojej twarzy, śmiejąc się.
- Może.
- Może? A wiesz, że rozpieprzyłeś jego związek z Sohee?
- N... nie... nie, to nie prawda. 
- Sohee twierdzi co innego.
- Czego wy do cholery chcecie? 
- Masz zerwać z Taehyungiem.
- Chyba was posrało... - ugryzłem się pospiesznie w język, bojąc się, że solidnie za to oberwę.
- Powtórz... - widząc narastającą w ich oczach złość, nabrałem w płuca tak dużo powietrza, ile tylko były w stanie pomieścić.
- POMOCY! 
- Pieprzony szczur. - poczułem mocne uderzenie w brzuch, po którym zrobiło mi się ciemno przed oczami, a żołądek automatycznie podszedł mi do gardła - Wyraziliśmy się niejasno?! - jęknąłem upadając na ziemię. Uchyliłem powieki, widząc lecącą w moim kierunku stopę oprawioną, w jak się okazało, bardzo ciężki but.
- Wara od Taehyunga gnoju!
- Co tam się dzieje?! 
- Cholera, spadamy.
- Zostawcie go! Dzwonię na policję! - przetarłem twarz, widząc na ręce krew. Cholera jasna... Sięgnąłem po śnieg, chcąc choć trochę zakryć ślady tego, co się stało - Hej... wszystko w porządku? - uniosłem wzrok na dwóch, kucających obok mnie chłopaków.
- T... tak... dziękuję.
- Zadzwoń po karetkę.
- Nie... nie trzeba. - zaprzeczyłem pospiesznie, szukając kul.
- Zadzwonić po kogoś? 
- Nie.
- Chodź, pomogę ci. - jeden z chłopaków pomógł mi wstać, podczas gdy drugi wręczył mi kule - W porządku?
- Tak... naprawdę wam dziękuję. - chłopcy wpatrywali się we mnie przez dłuższą chwilę, podczas gdy ja w pośpiechu zacząłem kuśtykać do domu. Byłem przerażony i zupełnie nie wiedziałem, jak mam się tłumaczyć z tego Taehyungowi. Wszedłem więc po cichu do mieszkania, chcąc udać się jak najszybciej do łazienki, ale jak na złość, spotkałem w przedpokoju Tae, zbierającego się do wyjścia.
- Jesteś... wła... Jungkook! - zamknąłem drzwi na wszelkie możliwe zamki, po czym usiadłem na krześle, głęboko wzdychając - Co ci się stało?!
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jungkook...
- Nie teraz. - chłopak spojrzał na mnie, głaszcząc mnie po twarzy.
- Chodź... pomogę ci się umyć i się położysz. - skinąłem jedynie głową, robiąc to, co nakazał mi Tae.

*

                              Leżałem w łóżku, wpatrując się w zaniepokojonego Taehyunga, który leżąc obok mnie głaskał mnie po policzku.
- Powiedz mi, co się stało. - zacisnąłem dłoń na pościeli, starając się odwrócić wzrok.
- Musisz porozmawiać z Sohee...
- Nie mów, że ona to zrobiła. 
- Nasłała na mnie jakiś oprychów... Grozili mi... mówili, że mam się z tobą rozstać, a później mnie pobili. - uniosłem wzrok, wbijając go w chłopaka - Nie zniosę tego dłużej, rozumiesz? Nie mogę wyjść z domu, bo mam teraz gdzieś z tyłu głowy, że mogę już nie wrócić.
- Zabiję ją... - Tae poderwał się z łóżka, idąc w stronę drzwi.
- Taehyung, gdzie ty idziesz?
- A jak myślisz?
- Tae! - wstałem pospiesznie, kuśtykając za nim - Tae, nie możesz.
- Wracaj do łóżka.
- Nie... błagam cię, nie idź do niej.
- Nie pozwolę jej cię zastraszać, rozumiesz?
- A co, jak ciebie też dorwą?
- Kookie, proszę cię...
- Nie idź. Taehyung, nie idź, no...
- Zamknij drzwi i nikomu nie otwieraj.
- Taehyung! - chłopak wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami, które zgodnie z jego rozkazem, pospiesznie zamknąłem. Bałem się o niego. Wiem, że z jednej strony nikt nie chce zrobić mu krzywdy, bo w końcu Sohee chce z nim być... ale mimo wszystko odczuwałem dziwny niepokój. Wróciłem do pokoju, po czym położyłem się do łóżka. W dłoni ściskałem telefon, z zamiarem wybrania numeru do Jimina. Wiedziałem, że tylko on w pełni zrozumie tą sytuację i będzie wiedział, co robić.
- Cześć Kookie... dotarłeś do domu?
- Jimin...
- Coś się stało?
- Przyjedź do mnie.
- Słucham?
- Przyjedź do mnie.
- A gdzie Taehyung?
- Powiem ci wszystko na miejscu... proszę cię, przyjedź.
- Dobrze... dobra, już jadę. - chłopak rozłączył się. Wpatrywałem się w sufit z mocno bijącym sercem. Co, jeśli on kocha się teraz z Sohee? Co, jeśli o wszystkim wiedział? Może on z nimi współpracuje? Nie... Boże, co ja wygaduję? Chcę tylko, żeby już wrócił.
                             Otworzyłem drzwi, widząc w nich zaniepokojonego Jimina.
- Wreszcie. - odetchnąłem, wpuszczając go do środka.
- Co ci się stało? - zapytał, wskazując na moją twarz.
- Sohee nasłała na mnie jakiś goryli.
- Chyba sobie jaja robisz... - zamknąłem pospiesznie drzwi, spoglądając na kolegę.
- Nie... Taehyung poszedł to załatwić...
- Sam?! 
- Poszedł do Sohee... 
- Gdzie ona mieszka?
- Nie mam pojęcia... Wiem, że gdzieś niedaleko. 
- Cholera jasna... - Jimin wyjął z płaszcza telefon, wybierając numer do Taehyunga - Nie odbiera. - spojrzałem jedynie na chłopaka, przełykając z trudem ślinę.
- Myślisz... myślisz, że ona i Tae...
- Nie, na pewno nie. Przestań w końcu mieć o nim tak okropne zdanie. Taehyung cię nie zdradza... Wiele można mu zarzucić, ale na pewno nie to. - westchnął ponawiając próbę dodzwonienia się do niego.
- Masz rację... - usiadłem przy kuchennym stole, wpatrując się w niewielkie okno.
- Wiem, że ci ciężko, ale zapewniam cię, że temat Tae i Sohee jest już skończony. 
- Wiem... 
- Nie chciałem na ciebie naskakiwać. - brunet usiadł obok mnie, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Daj spokój... miałeś rację. - spojrzałem na niego, wymuszając uśmiech - Napijesz się czegoś?
- W sumie czemu nie. - postawiłem na stole dwa kieliszki i solidną, schłodzoną butelkę soju - Miałem na myśli jakiś sok czy kawę...
- Przestań... zostaniesz u nas na noc. - polałem nam alkoholu, wypijając pospiesznie swój kieliszek.
- Możesz pić?
- Tak... czemu mam nie móc?
- Z tego co wiem, bierzesz dużo leków. - Jimin upił swoją porcję, krzywiąc się.
- Ale nie piję codziennie. Nic mi nie będzie. 
- O... Tae dzwoni. - otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w kolegę.
- Weź na głośny.
- Okej.... Halo?
- Cześć, dzwoniłeś. 
- Powiedz mi, gdzie ty jesteś.
- Czemu pytasz?
- Powiedz mi po prostu, gdzie jesteś.
- Wyszedłem właśnie od Sohee.
- Od Sohee.... a co z Jungkookiem?
- Jimin, o co ci chodzi?
- Mam nadzieję, że wszystko z nią załatwiłeś.... Twój chłopak do mnie dzwonił. Był tak przerażony, że nie wiedział, u kogo ma szukać pomocy. Powiedz mi, co ty kombinujesz.
- Jesteś z Kookim?
- Tak.
- To dobrze.
- Załatwiłeś z nią wszystko?
- Jimin, za moment będę w domu i pogadamy.
- Czyli nic nie załatwił... - westchnąłem, wypijając kolejny kieliszek alkoholu.
- Pospiesz się w takim razie. - chłopak rozłączył się, kładąc telefon na stole - Może nie przesadzaj z tym alkoholem.
- Nie matkuj mi. - wypiłem trzeci kieliszek, głęboko wzdychając.
- Jungkook...
- Słyszałeś go. I powiedz mi do cholery, jak mam nie mieć jakiś podejrzeń, jak on non stop odwala takie rzeczy?
- Poczekaj...
- Może on wcale nie chce urywać z nią kontaktu? 
- A powiedziałeś mu to?
- Nie... nie chcę się z nim kłócić.
- Ale jakie kłócić? Musisz być z nim szczery... to właśnie jest związek.
- Akurat nie musisz mi tłumaczyć, czym jest związek... Wiem, że jesteś ode mnie starszy o całe dwa lata, ale uwierz mi, że wiem co nie co w tym temacie. - chłopak westchnął, nalewając sobie soju - Boże, przepraszam... jaki ze mnie dupek... 
- Nie mów tak. I nie przepraszaj. 
- Robisz dla mnie wszystko, a ja na ciebie naskakuję... przepraszam. - wypiłem kolejną porcję soju, krzywiąc się.
- Nie pij już... i porozmawiaj szczerze z Tae. Obiecaj mi to.... Kookie...
- Obiecuję. 
- No... i nic się nie bój. Wszystko będzie okej... a jak nie, to ja sobie porozmawiam z tym głupkiem.
- Dzięki. - usłyszeliśmy dźwięk klucza. Zerknąłem jedynie na Jimina, po czym wypiłem kolejny kieliszek, wstając od stołu - Tae?
- Tak skarbie. - chłopak wszedł do kuchni, zerkając na Jimina - Cześć.
- Hej.
- Cześć Kookie. - objął mnie, całując mnie w policzek - Piłeś?
- Trochę...
- Trochę? Ledwo stoisz na nogach. - westchnął, sadzając mnie na krześle.
- I co załatwiłeś? - zapytał Jimin, nie odrywając od niego wzroku.
- Jutro idziemy zrobić testy na ojcostwo. 
- Mhm... w końcu. A co zrobiłeś z pobiciem Jungkooka?
- Zgłosiłem to na policję. Powiedziałem, że jeśli sytuacja się powtórzy, to nie będę się z nią cackał. 
- No brawo. W końcu zachowałeś się jak facet.
- Wal się. - "warknął", nalewając sobie soju. Gdy usiadł obok mnie, oparłem głowę na jego ramieniu, wzdychając - Po co dzwoniłeś do Jimina? 
- Bałem się o ciebie.
- Głuptas. - westchnął, całując mnie w głowę - A ile już wypiłeś?
- Nie dużo.
- Wystarczająco. - podsumował Jimin, nalewając soju sobie i Taehyungowi.
- Jimin będzie u nas dzisiaj spał.
- A właśnie widziałem, że przyjechałeś samochodem. 
- Kimnę się na kanapie.
- Weźmiesz pokój Kooka. 
- Nadal macie podział pokoi? 
- Teoretycznie... Kookie i tak śpi ze mną. - uśmiechnął się, ponownie mnie całując - Dzięki, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy. - Jimin spojrzał na mnie, bawiąc się pustym już kieliszkiem - Jungkook chce dzisiaj z tobą o czymś pogadać. - podniosłem pospiesznie głowę, zerkając nerwowo na Tae.
- Tak? O czym żabko chcesz rozmawiać?
- Ja... o niczym...
- Wiecie co? Skoro mam u was zostać, to pójdę po soju i po jakieś jedzonko, co?
- O właśnie. - Taehyung złapał mnie za rękę, nie odrywając wzroku od swojego przyjaciela - Tylko nie wsiadaj do samochodu.
- Zostawię ci nawet kluczyki jak chcesz. - zaśmiał się, udając się do przedpokoju. Gdy usłyszałem dźwięk drzwi, spuściłem wzrok, czując na sobie spojrzenie Taehyunga.
- Co tam Kookie?
- Nic... naprawdę.
- Boisz się ze mną rozmawiać? Czemu Jimin musiał poruszyć tą kwestię?
- Nie chcę po prostu kolejnej kłótni...
- Jungkook, o czym ty mówisz? - westchnąłem, unosząc wzrok.
- Chodzi o Sohee... tylko proszę cię, bądź ze mną szczery. 
- Zawsze jestem z tobą szczery.
- Czy ty aby na pewno chcesz zerwać z nią kontakt? Może masz do niej jakiś sentyment, który cię przy niej trzyma?
- Nie rozumiem...
- Kochasz ją?
- Czyś ty zwariował? Ile wypiłeś?
- Jestem trzeźwy, odpowiedz mi.
- Jungkook, nikogo nie kocham tak mocno jak ciebie, rozumiesz? Nikogo. 
- Tak mocno? Ale jednak kochasz.
- Tak... rodziców i chłopaków, to wszystko... - odwróciłem głowę, zagryzając przy tym wargę - Kookie... wiem, że raz cię zawiodłem i bardzo skrzywdziłem, ale przysięgam ci, że nigdy więcej to się nie powtórzy. Kocham cię, rozumiesz? - chłopak złapał mnie za ręce, całując je - Zaufaj mi w końcu.
- Ufam ci... ale nie ufam innym ludziom, którzy się koło ciebie kręcą. 
- Nie wszyscy ludzie są źli. 
- Wiem. Ale do Sohee jestem wyjątkowo uprzedzony. 
- Niedługo to się skończy, obiecuję. 
- Tae...
- Słucham cię.
- Nie denerwuję cię?
- Niby czym?
- Nie wiem... mam wrażenie, że ostatnio jestem wyjątkowo upierdliwy.
- Dużo przeszedłeś... wcale się nie dziwię. - chłopak chwycił mnie w talii, po czym usadził mnie na swoich kolanach.
- Czyli uważasz, że jestem upierdliwy. - uśmiechnąłem się lekko, głaszcząc go po twarzy.
- Y y... jesteś wyjątkowo słodki. - Tae oblizał wargi, wpatrując mi się w oczy - Daj dzióbka. 
- Tylko jednego?
- Większa ilość jest jak najbardziej wskazana. - nachyliłem się do chłopaka, pieszcząc nosem jego zimny policzek. Zamknąłem oczy, wsłuchując się w jego ciężki oddech. Moje zmysły wariowały, czując jego silny zapach. Taehyung skierował twarz w moim kierunku, przez co nasze wargi się dotknęły - Daje od ciebie wódą... ale to nic.
- Ten twój pieprzony romantyzm. - prychnąłem, całując go. Tae pieścił moją talię, mrucząc jak kot. Moje serce biło jak oszalałe... nadal nie mogę pojąć swojego zachowania w jego obecności.
- Mógłbym tak cały czas. 
- Żaden problem. - cmoknąłem go w kącik ust, uśmiechając się - Kocham cię, wiesz?
- Wiem... ale możesz mi to ciągle powtarzać. - wtuliłem się w niego, czując jak na moich ustach maluje się uśmiech. Jimin miał rację... czasami szczera rozmowa może zdziałać naprawdę wiele.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. Super, że udało Ci się coś jeszcze wrzucić przed 10.02. Jak zwykle świetne❤️ Szkoda tylko Kookiego:( Będę czekał na następne części:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka jest taka urocza że się rozpływam. Świetny rozdział <3
    Myślałaś może o napisaniu czegoś z Stray Kids? Mam ostatnio na nich fazę a nie ma jeszcze dużo o nich ficzkow...

    OdpowiedzUsuń