Zima. Ostatni dzień grudnia, równa się, nieszczęsna zabawa sylwestrowa. Jakiś chłopak z trzeciego roku organizował imprezę u siebie, a że jestem nowym I-roczniakiem stwierdziłem, że to dobra okazja, by w końcu poznać kogoś sensownego w tym Seoulu. Mieszkam tu od trzech miesięcy i mam w swojej grupie jednego, nazwijmy to, bliższego kolegę, ale tak poza tym, nie mam tu nikogo, a chciałbym w końcu mieć znajomych, by móc gdzieś od czasu do czasu wyjść. Generalnie rzecz biorąc za Sylwestrem nie przepadam. Mam z nim dość niemiłe wspomnienie z pierwszej klasy liceum i od tamtej pory wystrzegałem się go jak ognia.
Snułem się po ogromnym domu chłopaka, rozglądając się za jakąś przyjazną twarzą, jednak jedyne co widziałem, to upici ludzie, szukający resztek swojej godności.
- Na co mi to było. - westchnąłem idąc na górę.
- Jungkook! Jak się bawisz? - na schodach złapał mnie jakiś chłopak, którego ledwo kojarzę ze zdjęcia profilowego na facebooku.
- Em... dobrze?
- Odpowiadasz pytaniem na pytanie?
- Wybacz, ale... znamy się? - chłopak zaśmiał się, podając mi rękę.
- A tak. Jestem Jimin... to moja impreza.
- Ah... - no tak, czułem, że skądś go znam. Uścisnąłem pospiesznie jego dłoń, uśmiechając się - No tak... Jungkook.
- To już wiem. - zaśmiał się, wręczając mi swoje soju - Napij się.
- Wiesz... w zasadzie już trochę wypiłem i...
- Jeden łyk... nie daj się prosić. - uśmiechnąłem się, oblizując wargę.
- Czemu tak nalegasz?
- Dbam o swoich najmłodszych gości.
- Jestem tu najmłodszy?
- Mmm... Ty i bodajże trzech innych pierwszaków. Nie mam w zwyczaju zadawać się z młodszymi.
- Ojej... a w czym my młodsi, jesteśmy gorsi?
- Teoretycznie w niczym, ale nie przepadam za młodszymi. - upiłem łyk alkoholu, oddając Jiminowi butelkę - Chociaż muszę ci powiedzieć, że z tobą nawet idzie się dogadać.
- No wiesz... staram się jak mogę, by dorównać ci intelektem i błyskotliwością. - parsknąłem śmiechem, idąc na górę. Co za bezczelny i wyrachowany typ. Ma zaledwie dwa lata więcej, a uważa się za Bóg wie kogo i zapewne niezwykle doświadczonego życiowo faceta... żenada. Chodziłem między pokojami rozglądając się za jakąś znajomą twarzą. W pewnym momencie poczułem, że wypity dzisiejszej nocy alkohol zaczyna powoli chcieć opuścić mój organizm. Ruszyłem do łazienki, wchodząc do niej bez jakiegokolwiek pukania. Po wejściu do środka, ujrzałem siedzącego nad ubikacją wymiotującego chłopaka - Aishh... przepraszam.
- Mmm... - zmarszczyłem brwi, podchodząc bliżej toalety... mam wrażenie, że znam tą twarz.
- Taehyung... - zamurowało mnie. Blondyn uniósł głowę, otwierając szerzej oczy. Gdy tylko poskładał myśli do kupy, sięgnął po papier, wycierając pospiesznie usta - Co ty tu do cholery robisz?
- Świętuję nowy rok.
- Tutaj?!
- Mm.. od dwóch lat studiuję w Seoulu. - nie wierzę. Dlaczego ze wszystkich możliwych miast i uczelni, wybrał właśnie Seoul i uczelnię Konkuk? Miałem nadzieję, że po liceum nigdy więcej go nie zobaczę. Taehyung chwycił się umywali chcąc wstać, jednak jego stan totalnie mu to uniemożliwiał.
- Wyglądasz żałośnie...
- Ty dalej swoje. - oparłem się o ścianę, ciesząc oczy tym śmiesznym widowiskiem. Gdy blondyn w końcu stanął o własnych siłach, przepłukał usta głęboko oddychając - Dostałeś się na Konkuk?
- Mhm... ale teraz zaczynam tego żałować.
- Jak widzisz przez trzy miesiące nie weszliśmy sobie w drogę...
- Oby tak zostało. - chłopak parsknął śmiechem, zerkając na mnie.
- Nic się nie zmieniłeś... Nadal jesteś pyskaty i zbyt pewny siebie.
- Kiedyś cię to kręciło.
- Widzę, że nadal boli cię to, że się rozstaliśmy.
- Dawno o tobie zapomniałem. - westchnąłem krzyżując ręce - Jak ci się układa z Sohee?
- Rozstałem się z nią więc jest super.
- Widzę, że ludzie szybko cię nudzą.
- Nie, po prostu to nie było to.
- Szczerze mówiąc, gówno mnie to obchodzi. - Tae zachłysnął się powietrzem, lądując ponownie nad ubikacją - Kretyn. - straciłem ochotę na dalsze imprezowanie. Nie sądziłem, że spotkam tu swojego byłego faceta. Poznałem go w trzeciej klasie gimnazjum.. on był uczniem drugiej klasy licealnej. Oboje graliśmy w koszykówkę w szkolnej drużynie... tak się właśnie poznaliśmy. Byliśmy ze sobą półtora roku. Kiedy byłem w pierwszej klasie liceum, Taehyung zabrał mnie na Sylwestra do swoich znajomych. Strasznie cieszyłem się, że będę świętował nowy rok w towarzystwie mojego chłopaka, no ale cóż... zawsze coś musi się spieprzyć. Na tej samej domówce bawiła się najładniejsza dziewczyna z naszej szkoły. Podobała się wielu chłopakom, ale byłem święcie przekonany, że Tae jest homoseksualny więc nic mi nie zagraża... myliłem się. Kolega powiedział mi, że widział mojego faceta w towarzystwie Sohee... stali w kuchni i się całowali. Dwa dni później ten dupek ze mną zerwał. Bardzo to przeżywałem... płakałem niemalże codziennie, słuchałem naszych ulubionych piosenek, przeglądałem zdjęcia i filmiki, czytałem wiadomości... Wydaje mi się też, że przez to stałem się nieczułym, samolubnym egoistą. Przynajmniej staram się przybierać taką pozę. Mimo potwornego bólu i rozczarowania jego osobą, nadal za nim tęsknię i za wszystkim, co się z nim wiąże.
- A wy dokąd? - zapytałem idący w kierunku wyjścia tłum.
- Za 10 minut nowy rok... obudź się. - odpowiedziała mi jakaś dziewczyna, ciągnąc za sobą kilka koleżanek. No tak... pora nacieszyć oczy fajerwerkami, na które pod koniec roku wydajemy grube pieniądze. Jak szaleć to szaleć. Wyszedłem niechętnie przed dom, owinięty grubym, puchatym szalikiem. W ręce trzymałem piwo, znalezione na stoliku przy wyjściu. Ostatnie kilka łyków alkoholu i spadam do domu. Średnia impreza, zero znajomości, spotkanie byłego... czego ja się w sumie spodziewałem?
- Ostatnie pięć minut ludzie! - wiwatów nie było końca. I z czego tu się ludzie cieszyć? Z tego, że jesteśmy o kolejny rok starsi? Że wchodzimy w kolejny rok pełen porażek, niepowodzeń i rozczarowań? Nigdy tego nie zrozumiem, naprawdę. Upiłem łyk piwa, zerkając w stronę drzwi. Zauważyłem schodzącego ze schodów, pijanego Taehyunga, który poślizgnął się na lodzie, turlając się przez całe schody.
- Jezu... - rzuciłem butelkę, biegnąc w stronę chłopaka - Żyjesz?
- Mhm... - odetchnąłem z ulgą, pomagając mu wstać.
- Dobrze, że jesteś tradycyjnie nawalony... bez promili byś pewnie nie przeżył tego upadku. - chłopak spojrzał na mnie, uśmiechając się pod nosem.
- Dzięki...
- Wsadź sobie w dupę to swoje "dzięki". - oparłem go o poręcz schodów, wzdychając - Stój tu i się nie ruszaj. - Tae złapał się za kark, krzywiąc się - W porządku?
- Ta... trochę boli.
- Na drugi raz patrz pod nogi. - zadarłem głowę do góry słysząc odliczanie. Chciałem mieć to już za sobą. Jeszcze fakt, że Taehyung stoi tuż obok mnie.... aishh, cholera jasna. Przeklinam to zasrane święto.
- Szczęśliwego nowego roku! - mhm... nie posrajcie się. Ale fakt... Jimin chociaż postarał się o ładne fajerwerki.
- Wszystkiego dobrego!
- Niedobrze mi. - wywinąłem oczami, zerkając na byłego chłopaka.
- Miej resztki godności. - blondyn odszedł od tłumu, ponownie wymiotując. Ile to trzeba wypić, żeby doprowadzić się do takiego stanu?! W sumie odkąd pamiętam, Tae przesadzał na każdej imprezie, na którą mnie zabierał. Zawsze musiałem się nim opiekować i zamartwiać, a na drugi dzień parzyć mu herbatki i przytulać. No cóż... zdradził mnie, to niech dupek radzi sobie sam.
- Znasz Taehyunga? - zmarszczyłem brwi, spoglądając na stojącego obok mnie Jimina.
- Może.
- Nie wygląda za dobrze. - westchnąłem, wyciągając z kieszeni telefon.
- Zadzwonię po taksówkę i go odwiozę.
- Super.... byłbym ci mega wdzięczny.
- Obejdzie się. - uśmiechnąłem się, podchodząc bliżej Taehyunga, po czym wybrałem numer na taxi - I jak?
- Umieram.
- Norma. - sięgnąłem po śnieg, wycierając mu usta - Chodź, odwiozę cię.
- Zrobiłeś prawko?
- Nie kretynie... taxą cię odwiozę. - chwyciłem go w pasie, ładując go do samochodu. Nie wiem dlaczego to robię... powinienem go zostawić i totalnie zlać. Jest dorosły i sam powinien poradzić sobie ze swoją absolutną nieodpowiedzialnością i brakiem hamulców. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wyprowadziłem go z auta, mówiąc taksówkarzowi, by na mnie nie czekał i jechał. Moje mieszkanie jest zaledwie trzy stacje metra stąd więc nie ma sensu, bym tłukł się tam taksówką - Daj mi klucze do mieszkania.
- Mmm... nie wiem gdzie są.
- Taehyung...
- Może w spodniach. - przetrzepałem jego kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Gdy już udało mi się je znaleźć, doprowadziłem go do mieszkania i zabrałem się za rozbieranie go.
- Mieszkasz sam?
- Mhm.
- O ludzie. - ubranego w same bokserki i koszulkę, zaprowadziłem go do łóżka. Kładąc go, spostrzegłem, że ma na sobie bokserki, które kiedyś ode mnie dostał... Pamiętam, że byłem na zakupach z mamą i gdy je zobaczyłem, od razu pomyślałem o Tae. Granatowe bokserki z motywem szeroko uśmiechniętego Spongeboba, którego kwadratowy uśmiech, idealnie odzwierciedla uśmiech Taehyunga. Swoją drogą, mało gustowna bielizna, jeśli chodzi o imprezę - Przyniosę ci wodę i będę spadał.
- Mhmm... - gdy wszedłem do kuchni, ujrzałem wiszące na lodówce zdjęcie. Zdjęcie przedstawiające mnie i Taehyunga, zrobione po naszym pierwszym, wygranym meczu. Widzę, że już mu całkiem na łeb siadło. Zdjąłem je z lodówki, przerywając je idealnie na pół, po czym odwiesiłem na miejsce część z samym Tae - Dlaczego to zrobiłeś? - odwróciłem się za siebie, drapiąc się po głowie.
- Tak wygląda to lepiej.
- To tylko zdjęcie...
- To trochę dziwne, że trzymasz zdjęcie byłego na lodówce. - zgniotłem swoją część w dłoni, po czym wrzuciłem to do śmietnika - Masz tu wodę i... ja już spadam. - wręczyłem mu butelkę, idąc w stronę wyjścia.
- Czekaj no...
- Dla jasności... - chwyciłem za klamkę, wbijając wzrok w skołowanego chłopaka - Mamy nowy rok... proszę cię, nie spieprz mi go i nie wchodź mi w drogę.
- Ale...
- Trzymaj się.
*
Przez cały dzień nie mogłem się na niczym skupić. Moje myśli krążyły wokół znienawidzonego Taehyunga. Cały czas nie może do mnie dotrzeć, że studiujemy na tej samej uczelni. Jakim cudem? Los daje nam drugą szansę? Nie, nie... to głupie...
- W końcu wstałeś. - westchnąłem siadając na kanapie obok mojego współlokatora Yugyeoma - Jak sylwek?
- Świetnie.
- A tak naprawdę?
- A daj spokój. - wyjąłem z jego dłoni kubek herbaty, upijając kilka łyków - A ty jak się bawiłeś z Nayeon?
- Super... bierze teraz prysznic, także...
- Jest u nas?
- Mhm.
- W ogóle jej nie słyszałem.
- Źle się czuje więc też mało mówi... i to jest plus. - zaśmialiśmy się, zerkając w stronę łazienki - Opowiadaj jak było na tej twojej imprezie.
- Było fajnie, ale do czasu... Ten cały Jimin to taki buc, że nawet sobie nie wyobrażasz. Strasznie pewny siebie dupek. - westchnąłem oddając chłopakowi herbatę - No i spotkałem swojego byłego.
- Taehyunga? - skinąłem jedynie głową - Naprawdę? Co on tutaj robi?
- Od dwóch lat studiuje na Konkuk...
- No nie gadaj... wow... to trochę takie przeznaczenie.
- Nie gadaj głupot.
- No a nie? I na dodatek spotkałeś go na Sylwestrze... Jungkook, obudź się.
- Proszę cię. Nie ma takiej opcji żebym mu wybaczył.
- Ojj... nie mówię, że teraz, ale z czasem, coś mogłoby z tego być. - westchnąłem wstając z kanapy Jungkook...
- No co? Głodny jestem. - w sumie to, co mówi Yugyeom brzmi jak fabuła filmu, ale cholera... Nie umiałbym znów z nim być. Jak to się mówi? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Hm... no właśnie. Poza tym, gdybym zauważył, że choć trochę mu zależy, albo że okazuje skruchę i żałuje tego, co zrobił, ale gdzie tam... Taehyung i przyznanie się do błędu? To nie chodzi ze sobą w parze. Zwykle to ja musiałem za wszystko przepraszać. To, że mnie zdradził i ze mną zerwał, to w jego mniemaniu też zapewne moja wina i powinienem go za to przeprosić. Ludzie tacy jak Tae, nigdy się nie zmieniają. Przeżyłem z nim masę niesamowitych rzeczy, ale chyba pora porzucić wspomnienia i zacząć układać sobie życie na nowo z kimś innym.
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani!
Wszystkiego dobrego w nowym roku! Mam nadzieję, że będzie dużo bardziej owocny niż poprzedni i że przyniesie Wam masę cudownych, niezapomnianych wrażeń!
Buziaki!
- No a nie? I na dodatek spotkałeś go na Sylwestrze... Jungkook, obudź się.
- Proszę cię. Nie ma takiej opcji żebym mu wybaczył.
- Ojj... nie mówię, że teraz, ale z czasem, coś mogłoby z tego być. - westchnąłem wstając z kanapy Jungkook...
- No co? Głodny jestem. - w sumie to, co mówi Yugyeom brzmi jak fabuła filmu, ale cholera... Nie umiałbym znów z nim być. Jak to się mówi? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Hm... no właśnie. Poza tym, gdybym zauważył, że choć trochę mu zależy, albo że okazuje skruchę i żałuje tego, co zrobił, ale gdzie tam... Taehyung i przyznanie się do błędu? To nie chodzi ze sobą w parze. Zwykle to ja musiałem za wszystko przepraszać. To, że mnie zdradził i ze mną zerwał, to w jego mniemaniu też zapewne moja wina i powinienem go za to przeprosić. Ludzie tacy jak Tae, nigdy się nie zmieniają. Przeżyłem z nim masę niesamowitych rzeczy, ale chyba pora porzucić wspomnienia i zacząć układać sobie życie na nowo z kimś innym.
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani!
Wszystkiego dobrego w nowym roku! Mam nadzieję, że będzie dużo bardziej owocny niż poprzedni i że przyniesie Wam masę cudownych, niezapomnianych wrażeń!
Buziaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz