- Jak się dzisiaj czujemy? - spojrzałem na lekarza, który stanął nad łóżkiem Jina.
- W porządku...
- Dostałeś teraz leki przeciwbólowe, także wszystko powinno być okej. - mężczyzna podszedł do mojego łóżka, sprawdzając kartę z moimi wynikami - A ty jak się czujesz?
- Boli mnie biodro.
- Leki przeciwbólowe dostaniesz dopiero na noc. Wytrzymasz? - spojrzałem na wiszący na przeciwko łóżek zegar. Skręcało mnie z bólu, ale nie mogłem przesadzić z marudzeniem. Jin na pewno by wszystko wypaplał Taehyungowi, a ten by chyba umarł z rozpaczy.
- Proszę mi coś dać.
- Jungkook, dwie godziny temu dostałeś masę leków. Póki co nie mogę ci nic dać. - zacisnąłem dłonie na kołdrze, czując jak robi mi się niedobrze - A jak ci się oddycha? - wczoraj wieczorem dowiedziałem się, że mam złamane trzy żebra. Nawet tak bardzo nie bolą, da się wytrzymać... Tylko to pieprzone biodro. Złamanie kości udowej to nic przyjemnego...
- W porządku.
- Nie masz problemów z oddychaniem?
- Nie... pod tym względem jest okej.
- Dobrze. Słuchajcie... wasi koledzy już dzisiaj dostali swoje wypisy, także pewnie pojadą do domu. Jesteście z Seoulu, tak?
- Tak.
- No to z Jeonju macie do siebie kawałek. - westchnął podpinając Jinowi nową kroplówkę - Jin... ciebie zostawimy na 3 dni na obserwacji, okej?
- A ja? - spojrzałem na mężczyznę bojąc się, że wszyscy pojadą do domu, zostawiając mnie samemu sobie.
- Dobrze by było jakbyś został tu tydzień... może dziesięć dni. Zależy jak będziesz się czuł.
- Świetnie... - westchnąłem, sięgając po telefon, który o dziwo skończył jedynie na zbitej szybce.
- Tu chodzi o twoje życie i zdrowie chłopcze.
- Nie mogę pojechać z nimi i chodzić na konsultacje do szpitala w Seoulu?
- Żartujesz? Nikt w takim stanie cię stąd nie wypuści... A sam z tym połamanym biodrem też byś daleko nie zaszedł więc nawet nie ma o czym mówić.
<- Tae, chodź do mnie.
Odłożyłem telefon, wbijając wzrok w sufit... znowu.
- Jungkook, ja rozumiem, że to jest dla ciebie trudne. Jeśli chcesz, przyślę do ciebie psychologa...
- Nie ma takiej potrzeby.
- No to wszystko jasne... za trzy godziny pielęgniarka przyniesie ci leki.
- Nie mogę się doczekać... - lekarz opuścił salę. Jin usiadł na łóżku, uważnie mi się przyglądając. Naprawdę boję się, że zostanę tutaj sam. Do tego jeszcze to biodro... To przez ten okropny ból, jestem taki drażliwy.
- Kookie... co się dzieje?
- Nic, przepraszam.
- Nie przepraszaj, tylko mów, o co chodzi. - spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Boję się zostawać tu sam... Nie chcę po tym wszystkim być sam. Boję się. - Jin sięgnął po kulę, po czym dokuśtykał do mojego łóżka, siadając na stojącym obok niego krześle.
- Wiesz, że cię nie zostawimy.
- Musicie wrócić do Seoulu... za dwa dni zaczyna się drugi semestr.
- No i co z tego? Powiemy dziekanowi jaka jest sytuacja. Wiesz, że zrozumie. - Jin spojrzał w stronę drzwi. Do sali wszedł zaniepokojony Taehyung - Zostawię was. Pójdę po jakąś herbatę.
- Dasz radę? - mój chłopak spojrzał na Jina, po czym pomógł mu wstać.
- Pewnie.
- W stołówce są chłopaki. Zaraz im napiszę, żeby któryś po ciebie wyszedł.
- Nie zawracaj im głowy. Poradzę sobie. - uśmiechnął się idąc do drzwi. Tae usiadł na krześle, łapiąc mnie za rękę.
- Jak tam?
- Słyszałem, że jedziecie dzisiaj do domu. - chłopak przyłożył moją dłoń do ust, muskając ją delikatnie wargami.
- Mhm... i zostawimy ciebie i Jina. Ale to przecież tylko kilka dni. - westchnąłem czując, jak się rozklejam.
- Szybko zleci. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, wymuszając przy tym uśmiech.
- Co to za łezki?
- Jakie łezki? Ja nie płaczę...
- Kookie. - blondyn nachylił się do mnie, delikatnie mnie całując - Naprawdę myślisz, że byśmy was tutaj zostawili?
- Nie wiem... ale nie chcę być sam.
- Nie jesteś sam i nigdy nie będziesz. Jimin znalazł jakiś hostel... kilka minut od szpitala. Codziennie tutaj będziemy.
- Nie strasz mnie. - chwyciłem w obie dłonie połamaną rękę chłopaka i mimo że była cała w gipsie, zacząłem składać na niej dość nieśmiałe pocałunki - Przepraszam.
- Już ci coś o tym mówiłem. - Taehyung odgarnął grzywkę z mojego czoła, po czym zaczął mnie drapać po głowie... zawsze działało to na mnie uspokajająco - Powiedz lepiej, jak się czujesz.
- Dobrze... chcę już wrócić do domu.
- A jak biodro? - zapytał odgarniając kołdrę - Auć. Wygląda to paskudnie.
- To tylko biodro... nic mi nie będzie...
- Będę musiał na ciebie bardzo uważać. - wbiłem wzrok w sufit, czując się okropnie przybity. Ile bym dał żeby nigdy nie doszło do tego wypadku... Boję się... wszystkiego się teraz boję - Jungkook, co się dzieje? - w tym samym momencie po sali rozszedł się dźwięk mojego telefonu - To twoja mama.
- Tylko nie to... - wziąłem głęboki oddech, odbierając - Słucham?.. Hej mamuś... Tak, wróciliśmy dwa dni temu... No wiem, zapomniałem zadzwonić, przepraszam.... Było super.... Tak, zaraz mam się z nimi spotkać. Idziemy na jakieś jedzonko.... no... wiem, ja was też... Dobrze, pa.
- Jungkook...
- Tak wiem, powinienem im powiedzieć. - odłożyłem telefon wzdychając - Nie chcę ich martwić.
- Rozumiem... ale to twoi rodzice.
- Tae... proszę cię.
- Czemu jesteś taki poddenerwowany?
- No bo tak... - Taehyung usiadł ostrożnie na łóżku, głaszcząc mnie po ręce.
- Pamiętasz naszą umowę? Mówimy sobie o wszystkim... Jungkook.
- Boję się.
- Boisz się? Ale czego? - chłopak usiadł bliżej mnie, głaszcząc mnie po policzku.
- Sam nie wiem. - zerknąłem w stronę okna, przełykając z trudem ślinę - Wszystkiego, co jest tam.
- Jungkook, co ty...
- Przeraża mnie myśl, że mam stąd wyjść. Jednocześnie bardzo tego chcę, ale się boję... Nie chcę być tutaj sam. Nie chcę być z Jinem, tylko z tobą... Tae, po prostu się boję.
- Kookie...
- Nie zostawiaj mnie tutaj. - chłopak nachylił się do mnie, przywierając czołem do mojego.
- Obiecuję, że cały czas tutaj będę. Cały czas, dobrze? - skinąłem jedynie głową, "bawiąc" się jego włosami - Obiecasz mi coś?
- Tak.
- Porozmawiasz o tym z psychologiem... dobrze?
- Y y... wystarczy, że ty o tym wiesz.
- Skarbie, ja nie jestem specjalistą... proszę cię.
- A chcesz żeby mnie trzymali tutaj dłużej?
- Jeśli będzie taka potrzeba, to tu z tobą zostanę.
- Nie Tae. - zamknąłem oczy, ciesząc się jego bliskością. W końcu mogłem poczuć się bezpiecznie i choć na chwilę zapomnieć o bólu.
- To ja z nim porozmawiam.
- A kochasz mnie jeszcze?
- Oczywiście, że tak.
- Z tą poobijaną twarzą też?
- Z tą poobijaną twarzą jeszcze bardziej. - spojrzałem na niego, pieszcząc opuszkami palców jego wargi - Chcesz buziaka? - skinąłem głową, zamykając oczy. Po chwili poczułem przebiegające po moim ciele ciepło. To zabawne... znamy się tyle czasu, tyle razem przeszliśmy, tyle razy się całowaliśmy i się kochaliśmy... a ja i tak za każdym razem czuję się tak samo podniecony i podekscytowany jego bliskością. Tae drapał mnie delikatnie po głowie, nie odrywając ode mnie warg.
- Przepraszam... - blondyn przerwał pocałunek, spoglądając na stojącego nad łóżkiem Jimina - Pukałem, ale nie słyszeliście.
- Co tam?
- Jin już wraca do sali, a my spadamy do hostelu. - zacisnąłem dłoń na bluzie Taehyunga.
- Idźcie, ja muszę zostać.
- Chodź, prześpisz się... musisz odpocząć. Wieczorem tu wpadniemy.
- Zaraz przyjdę, okej? - skinąłem jedynie głową, odprowadzając Tae wzrokiem.
- Co jest?
- Nie mogę go zostawić.
- Dlaczego? - chłopak milczał, rozglądając się po korytarzu - Tae, co jest?
- Nie wiem... ma jakieś napady lęku... mówi, że się boi. Obiecałem mu, że z nim będę.
- Jak to napady lęku?
- Boi się być sam, boi się wyjść ze szpitala... nie wiem cholera, o co chodzi.
- Niech pogada z psychologiem.
- Problem w tym, że nie chce.
- Ale musi, nie rozumiesz? - Jimin westchnął przecierając dłonią twarz - Dobra... emm... nie wiem, przynieść ci coś? Ciuchy, cokolwiek...
- W nocy, jak będzie spał, przyjdę do hostelu. Ogarnę się i wrócę tutaj.
- Posiedzę z nim teraz, a ty idź do psychologa i powiedz mu, o co chodzi.
- Będzie na mnie zły...
- Ja pierdzielę, Tae... Ja rozumiem, że się o niego martwisz, ja też... Ale sam mu niestety nie pomożesz. Możesz na nas liczyć... Jak chcesz, to będziemy siedzieć przy nim na zmianę, ale on musi mieć opiekę lekarza... rozumiesz?
- Tak... dobra... posiedzisz z nim chwilę?
- Pewnie, idź już. - zacisnąłem dłonie na pościeli, chcąc podsunąć się nieco wyżej. Takie leżenie na płaskim i wpatrywanie się w sufit już mi zbrzydło - Co ty wyprawiasz? - spojrzałem na chłopaka, kontynuując zaczętą już czynność - Chcesz się położyć wyżej? Czekaj pomogę ci. - Jimin chwycił mnie pod pachami, podsuwając mnie nieco wyżej - Coś się tak zasapał?
- Boli. - jęknąłem, starając się unormować oddech.
- Mówiłeś o tym lekarzowi? - skinąłem jedynie głową - I co on na to?
- Da mi leki dopiero na noc.
- Cholera... musisz wytrzymać. Na pewno dasz radę.
- Nie mam wyjścia. - zacisnąłem powieki czując, jak po skroni spływa mi strużka potu - Gdzie Taehyung?
- Poszedł do łazienki.... Jungkook... Tae powiedział mi, co się dzieje... mówiłeś o tym komuś?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz... rozumiem, że się boisz. Wszyscy jesteśmy w szoku... Namjoon też to bardzo przeżył. Może chcesz z nim porozmawiać?
- Nie chcę.
- Jungkook, nie odtrącaj nas. Jesteśmy paczką i dbamy o siebie... każdy o każdego. - odwróciłem głowę w stronę okna, bawiąc się nerwowo pościelą - Wiem, że Taehyungowi ufasz najbardziej, ale nie zamykaj się na nas... Kookie... co jest? - chłopak przerwał monolog, sięgając po leżący na szafce telefon Tae.
- Kto to?
- Daj spokój...
- Sohee... daj mi ten telefon. - wyrwałem z jego dłoni telefon, odbierając - Słucham.
- Cześć słodziaku... słuchaj, tak sobie dzisiaj myślałam, że jakoś na weekend wpadnę do ciebie z Taejinem... co ty na to? - poczułem narastającą w gardle gulę - Tae, jesteś tam?
- Daj to... - Jimin wyjął z mojej ręki telefon, wzdychając - Co chciałaś?
- Kto mówi?
- Przyjaciel Taehyunga...
- Czemu Tae nie odebrał?
- Bo jest zajęty swoim chłopakiem... mów, o co chodzi.
- Jakim chłopakiem? - dziewczyna parsknęła śmiechem - Nie mów, że wrócił do tego frajera. - Jimin spojrzał na mnie, zagryzając wargę. Nienawidzę jej... odwróciłem jedynie głowę czując, jak buzują we mnie setki emocji - Powiedz mu żeby go zostawił i ze mną porozmawiał.
- Nie bądź śmieszna.
- Jesteś bezczelny.
- A ty podła i głupia... Nie złapiesz Taehyunga na dziecko. Poza tym nie wiem jak byś się starała, Tae do ciebie nie wróci, więc przestań się wygłupiać i ośmieszać... Jungkook jest teraz w szpitalu i nie życzę sobie, żebyś wydzwaniała do Taehyunga i truła mu dupę. Ma ważniejsze sprawy na głowie.
- W szpitalu?
- Tak, w szpitalu.
- Dobrze mu tak.
- Jak możesz tak mówić?
- Normalnie. - zaśmiała się - Nie cierpię gnojka i zawsze życzyłam mu jak najgorzej. W końcu moje prośby zostały wysłuchane. Na razie.
- Ty pindo... halo... co za pustak. - warknął Jimin, odkładając telefon na szafkę.
- Dzięki... - szepnąłem, rozklejając się.
- Co ty się taki płaczliwy zrobiłeś? - Jimin sięgnął po chusteczkę, wycierając moje policzki - Nie przejmuj się nią. Naprawdę opinia takich ludzi jest gówno warta...
- Cześć słodziaku... Taejin...
- Jungkook, nie zawracaj sobie tym głowy.
- O Jimin... a co ty tu jeszcze robisz? - do sali wszedł Jin, po czym opadł na łóżko, głęboko wzdychając - W końcu łóżeczko.
- Czekam na Tae... jak noga?
- W porządku. Niedługo stąd wyjdę.
- Całe szczęście.
- Jestem. - Tae wszedł do sali, zerkając na Jimina - Chłopaki czekają na ciebie przed szpitalem.
- Okej. - usiadłem dość niezdarnie, sięgając po telefon mojego chłopaka.
- Czemu płaczesz?
- Ja już pójdę. - Jimin wstał idąc w kierunku drzwi - Do jutra. - uśmiechnął się w kierunku Jina, wychodząc z sali.
- Jungkook...
- Sohee do ciebie dzwoniła.
- No i co z tego? Niech sobie dzwoni. - Taehyung usiadł na łóżku, wycierając moje policzki.
- Nazwała mnie frajerem... cieszyła się, że jestem w szpitalu i wiesz, co jest najciekawsze? Macie syna... nazywa się Taejin...
- Rozmawiałeś z nią?
- Jimin rozmawiał... - westchnąłem, wręczając mu telefon - Chce wpaść do ciebie na weekend z dzieckiem. Może to i lepiej, że tutaj leżę...
- Poczekaj...
- Jakoś nie mam ochoty patrzeć na ten pseudo rodzinny cyrk.
- Uspokój się. - chłopak objął mnie ostrożnie, po czym wtulił mnie w siebie, całując mnie w głowę - Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję się.
- Przestań być o nią zazdrosny... Sohee to temat zamknięty, przysięgam.
- Jak odebrałem, to powiedziała "cześć słodziaku"...
- I dobrze powiedziała. - uśmiechnął się, całując mnie.
- Naprawdę nie rozumiem twojego podejścia...
- Sohee to był błąd... przysięgam ci, że to będzie niedługo temat zamknięty.
- Mam nadzieję. Mam jej dość i nie chcę słyszeć o niej ani jednego słowa, rozumiesz?
- Wiem Kookie...
- Zadzwoń do niej i powiedz żeby dała ci spokój.
- Wiesz, że muszę wyjaśnić z nią sprawę Taejina...
- Jeśli to twoje dziecko, to dopiero się zacznie.
- Jungkook, proszę cię.
- Niech da ci w końcu spokój... to wszystko...
*
- Jeszcze kilka. - skinąłem głową wznawiając swoją walkę ze schodami. Mój pobyt w szpitalu minął dość szybko. Po tygodniu wróciliśmy w końcu do Seoulu. Ojciec Jimina wynajął busa, który przywiózł nas bezpiecznie do domu. Nie mogłem się doczekać powrotu do domu i nocy spędzonych u boku Taehyunga - W porządku? - skinąłem głową, siadając na krześle. Tae zdjął mi buty oraz płaszcz i zaprowadził mnie do swojego pokoju - Połóż się. Ogarnę szybko mieszkanie i się tobą zajmę.
- Pomogę ci.
- Zwariowałeś. - szepnął całując mnie w czoło - Podać ci coś?
- Tae, mogę chodzić... poradzę sobie.
- Możesz, ale lekarz kazał ci się nie nadwyrężać, tak?
- Nie zostawiaj mnie tu samego.
- Będę w pokoju obok. Nie było nas tutaj dwa tygodnie, muszę coś porobić.
- Tae, no...
- Żabuniu, przestań. - mruknął całując mnie - Posprzątam... - szepnął przenosząc wargi na moją szyję - I do ciebie wrócę. - zamknąłem oczy, głaszcząc go po karku - Nic ci tu nie grozi.
- Taeś...
- Tak? - chłopak spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że cię kocham.
- Tylko?
- I dziękuję ci za wszystko. - blondyn uśmiechnął się, głaszcząc mnie po twarzy - Boję się tylko o tą Sohee...
- No już. - szepnął, po czym zassał się na mojej wardze.
- Mmmm... - jego chichot zdradzał wszystko - Dupek. - zaśmiałem się, całując go tak zachłannie i namiętnie jak nigdy dotąd. Nie byłem w stanie nad sobą zapanować. Taehyung pieścił moją talię, doprowadzając mnie do obłędu - Będziemy się kochać?
- Teraz?
- Mhm.
- A co z moimi planami?
- Zawsze można je zmienić. - chwyciłem jego twarz w obie dłonie, patrząc mu w oczy - Za każdym razem jak na ciebie patrzę, chcę ci mówić, jak bardzo cię kocham, wiesz?
- Naprawdę?
- Mhm... i z każdym dniem kocham cię coraz bardziej. Chcę żebyś o tym wiedział.
- Wiem to skarbie. - szepnął całując mnie po twarzy.
- Chciałbym być z tobą do końca życia... i kilka dni dłużej.
- Będziesz. - westchnął opierając się na przedramionach, po bokach mojej głowy - Zapewniam cię, że będziemy razem do końca życia...
- I?
- I kilka dni dłużej. - chłopak zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając - Czemu płaczesz?
- No bo boję się, że cię stracę.
- Jungkook...
- Wiem, jak to ckliwie brzmi, ale chcę... chcę tylko żebyś wiedział, że cię kocham najbardziej na świecie i jesteś dla mnie bardzo ważny. Uwielbiam cię. - Taehyung nie odrywając ode mnie wzroku, położył się obok mnie, wtulając mnie w siebie. Jego dłoń głaskała mnie po głowie sprawiając, że czułem się bardzo spokojny.
- Kookie...
- Tak?
- Rozmawiałeś wczoraj z lekarzem i psychologiem... Czy ja o czymś nie wiem?
- Myślisz, że mówię ci to wszystko, bo będę umierał?
- Przestań tak mówić.
- Wszystko jest ze mną w porządku, jeśli o to chodzi. - wpatrywaliśmy się w siebie przez bardzo długi czas. Mogłem patrzeć na niego godzinami... kocham jego oczy, jego twarz, nos, usta, łezkę nad ustami, która jest potwornie urocza... Tae jest chodzącą definicją ideału. Muszę tylko w końcu zaufać mu w stu procentach, że rzeczywiście mnie kocha i nigdy nie zostawi mnie dla Sohee, dziecka i normalnej rodziny. Wiem, że coś do mnie czuje... nie mogę jednak poczuć od niego miłości, którą darzył mnie gdy byłem w gimnazjum. Mam nadzieję, że to jedynie głupia blokada z mojej strony...
- Powiesz mi o czym myślisz? - szepnął bawiąc się moją grzywką.
- O tobie... Chciałbym, żeby zawsze już tak było.
- Żebyśmy tak leżeli, przytulali się i rozmawiali? - skinąłem głową, wtulając twarz w jego rozgrzaną szyję - Jesteś uroczy.
- A kochasz mnie choć trochę?
- Mam ci pokazać, jak bardzo cię kocham? - skinąłem głową, oblizując nieśmiało wargę. Taehyung ułożył mnie ostrożnie na plecach, po czym zawisł nade mną, rozpinając jedną dłonią znajdującą się na moim ciele koszulę. Jego ręka bardzo drżała... zupełnie jak za pierwszym razem, gdy się do siebie zbliżyliśmy. Gdy doszedł do ostatniego guzika, przesunął ostrożnie opuszkami palców po moim podbrzuszu, wywołując z moich ust stłumiony jęk - Jesteś cały w siniakach.
- Nie zwracaj na to uwagi... proszę cię. - blondyn nachylił się do mojego brzucha, obdarowując pocałunkiem każdą z moich ran. Właśnie takiej bliskości z jego strony potrzebowałem. Poprzez te niewinne gesty czułem, że Tae jest przy mnie, dba o mnie i chyba nawet coś do mnie czuje...
- Wiem, że nie jestem idealny. - szepnął głaszcząc mnie po klatce piersiowej - Nie potrafię mówić o miłości tak jak ty. - oblizałem wargę, odgarniając grzywkę z jego czoła - Ale chcę żebyś wiedział, że bardzo mocno cię kocham i codziennie żałuję tego, co zrobiłem. Przysięgam ci, że będę dla ciebie najlepszym chłopakiem na świecie... na pewno bardzo mocno będę się o to starał.
- Już jesteś najlepszy. - cmoknąłem go w kącik ust, wtulając go w siebie.
- Kookie, żebra...
- Kij z nimi. - uśmiechnąłem się, składając na jego czole czułe pocałunki - Cieszę się, że jesteś. - ze spodni Taehyunga rozległ się dźwięk telefonu. Ten, nie patrząc nawet kto dzwoni, rozłączył się, ponownie się we mnie wtulając - Nie odbierzesz?
- Y y... chcę spędzić calusieńki dzień z tobą i nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- A co powiesz na jakiś film, dobre jedzonko i przytulanie?
- Ja już znam to nasze oglądanie filmów i przytulanie. - zaśmiał się, całując mnie w policzek.
- Tak tylko zagaiłem. - wymieniliśmy się uśmiechami, smakując znów swoich warg. Po chwili jednak rozległ się dzwonek do drzwi - Może to chłopaki?
- Raczej nie. - Tae wstał niechętnie z łóżka, sunąc w kierunku drzwi. Zapiąłem koszulę, po czym sięgnąłem po kule, idąc za nim - Co ty tu robisz? - do mieszkania wparowało na oko dwuletnie dziecko. Otworzyłem szerzej usta przenosząc wzrok na stojących w przedpokoju Tae w towarzystwie Sohee.
- Przyprowadziłam ci synka. Najwyższa pora żeby poznał swojego ojca. - zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o framugę drzwi, przyglądając się obrazkowi idealnej, młodej rodziny... Myślałem, że zaakceptowanie tego wszystkiego będzie łatwe... potwornie się pomyliłem.
- Sohee, to nie jest odpowiedni moment.
- Jak się odkleisz na chwilę od tego pajaca, to naprawdę nic ci nie będzie.
- Nie życzę sobie żebyś mówiła tak o Jungkooku... Poza tym dzisiaj wyszliśmy ze szpitala i chcielibyśmy odpocząć.
- Wyszliśmy? - dziewczyna rozebrała się wchodząc w głąb mieszkania.
- Sohee, proszę cię...
- Taejin. Chodź do mnie szybciutko. - chłopiec podbiegł do tej pindy, wskakując jej na kolana - Zobacz... to twój tatuś.
- Przestań mieszać mu w głowie. Nie masz żadnych dowodów na to, że to mój syn.
- A co ty sugerujesz? Że sypiałam z innymi?
- To akurat jest pewne... - wszedłem do kuchni, opierając się o ścianę.
- Pytał cię ktoś inwalido o zdanie?
- Nie mów tak do mnie...
- Ojej, bo co mi zrobisz?
- Naprawdę nie mam pojęcia, co Tae w tobie widział... pieprzony pustak z ciebie...
- Jeszcze jedno słowo...
- Spokój. - Taehyung oparł się o stół, przyglądając się uważnie wesołemu chłopczykowi. Z żadnej strony nie przypominał on Taehyunga, ale co ja tam wiem... nie znam się na dzieciach - Zrobimy testy... jeśli to moje dziecko, będę płacił ci co miesiąc alimenty... jeśli nie, znikniesz z mojego życia raz na zawsze.
- O nie mój drogi... To na sto procent twoje dziecko i poza łożeniem kasy, masz brać udział w jego wychowaniu. Mam dość użerania się z dzieckiem.
- Słucham? Sohee, nie bądź śmieszna. Jesteś jego matką, to twój zasrany obowiązek.
- A ty ojcem do cholery...
- Nie, dopóki nie zrobię testów.
- Taejin, chodź ze mną. - wyciągnąłem rękę w stronę zdezorientowanego ich sprzeczką chłopca - Chodź, pobawimy się. - w sumie ten dzieciak nie jest niczemu winien... to nie do niego powinienem zionąć nienawiścią, tylko do jego matki, która za wszelką cenę chce zabrać ode mnie Tae.
- Łapy precz od mojego dziecka.
- Nie bądź bezczelna... - warknął mój chłopak, podprowadzając do mnie chłopca - Niech Jungkook się nim zajmie... my mamy parę spraw do wyjaśnienia. - gdy poczułem jego małą rączkę, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Słodki maluch... szkoda tylko, że w połowie ma geny tej podłej panienki. Zaprowadziłem go do sypialni Tae, po czym usiadłem na łóżku, krzywiąc się. Jednak samodzielne chodzenie jest nie dla mnie.
- Kuku? - zerknąłem na Taejina i jego zaniepokojoną, pulchną buźkę.
- Mhm... wujek ma chorą nóżkę, wiesz?
- Dzie?
- O tutaj. - pokazałem na biodro, które po chwili zostało obdarowane słodkim buziakiem - Ojeju. - zaśmiałem się, głaszcząc go po głowie - Dziękuję. Od razu mi przeszło. - chłopiec usiadł obok mnie, kładąc drobną rączkę na moim udzie.
- Nie boli.
- Nie.. już nie. - westchnąłem, wpatrując się w niego z uśmiechem. Teraz zaczynam wątpić w to, czy to aby na pewno dziecko Sohee. Ta dziewczyna nie ma w sobie za grosz ludzkich uczuć i jakiejkolwiek empatii - Powiedz mi... w co najbardziej lubisz się bawić?
- Mmm... w lysunki.
- W rysunki. - zamyśliłem się, rozglądając się po pokoju - Masz ochotę ze mną porysować?
- Tak. - wskazałem na biurko. Za moją ręką poszedł od razu wzrok zaciekawionego chłopca.
- Weźmiesz stamtąd kartki i długopisy?
- Tak.
/w tym samym czasie/
- Nie wywiniesz się od ojcostwa.
- Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. Jeśli to rzeczywiście mój syn, to będę płacił ci pieniądze... Błagam cię, nie pieprz mi życia.
- Ja ci pieprzę życie? Sam je spieprzyłeś, wiążąc się z tym gnojkiem.
- Nie nazywaj go tak...
- Bylibyśmy teraz normalną, szczęśliwą rodziną...
- O czym ty mówisz? Sohee, związek z tobą to był błąd, rozumiesz? Nie wrócę do ciebie, nawet jeśli Taejin okaże się być moim dzieckiem, w co absolutnie nie wierzę.
- Niby dlaczego?
- Nie czuję z nim żadnej więzi... Naprawdę, daruj sobie.
- Będzie twoim synem, czy ci się to podoba czy nie...
- Jesteś nienormalna. - Sohee podeszła do chłopaka, uśmiechając się pod nosem.
- Tęsknię za tobą, wiesz?
- Mhm... możesz już stąd wyjść?
- Oczywiście. - szepnęła, całując zdezorientowanego Taehyunga...
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Już jesteś najlepszy. - cmoknąłem go w kącik ust, wtulając go w siebie.
- Kookie, żebra...
- Kij z nimi. - uśmiechnąłem się, składając na jego czole czułe pocałunki - Cieszę się, że jesteś. - ze spodni Taehyunga rozległ się dźwięk telefonu. Ten, nie patrząc nawet kto dzwoni, rozłączył się, ponownie się we mnie wtulając - Nie odbierzesz?
- Y y... chcę spędzić calusieńki dzień z tobą i nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- A co powiesz na jakiś film, dobre jedzonko i przytulanie?
- Ja już znam to nasze oglądanie filmów i przytulanie. - zaśmiał się, całując mnie w policzek.
- Tak tylko zagaiłem. - wymieniliśmy się uśmiechami, smakując znów swoich warg. Po chwili jednak rozległ się dzwonek do drzwi - Może to chłopaki?
- Raczej nie. - Tae wstał niechętnie z łóżka, sunąc w kierunku drzwi. Zapiąłem koszulę, po czym sięgnąłem po kule, idąc za nim - Co ty tu robisz? - do mieszkania wparowało na oko dwuletnie dziecko. Otworzyłem szerzej usta przenosząc wzrok na stojących w przedpokoju Tae w towarzystwie Sohee.
- Przyprowadziłam ci synka. Najwyższa pora żeby poznał swojego ojca. - zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o framugę drzwi, przyglądając się obrazkowi idealnej, młodej rodziny... Myślałem, że zaakceptowanie tego wszystkiego będzie łatwe... potwornie się pomyliłem.
- Sohee, to nie jest odpowiedni moment.
- Jak się odkleisz na chwilę od tego pajaca, to naprawdę nic ci nie będzie.
- Nie życzę sobie żebyś mówiła tak o Jungkooku... Poza tym dzisiaj wyszliśmy ze szpitala i chcielibyśmy odpocząć.
- Wyszliśmy? - dziewczyna rozebrała się wchodząc w głąb mieszkania.
- Sohee, proszę cię...
- Taejin. Chodź do mnie szybciutko. - chłopiec podbiegł do tej pindy, wskakując jej na kolana - Zobacz... to twój tatuś.
- Przestań mieszać mu w głowie. Nie masz żadnych dowodów na to, że to mój syn.
- A co ty sugerujesz? Że sypiałam z innymi?
- To akurat jest pewne... - wszedłem do kuchni, opierając się o ścianę.
- Pytał cię ktoś inwalido o zdanie?
- Nie mów tak do mnie...
- Ojej, bo co mi zrobisz?
- Naprawdę nie mam pojęcia, co Tae w tobie widział... pieprzony pustak z ciebie...
- Jeszcze jedno słowo...
- Spokój. - Taehyung oparł się o stół, przyglądając się uważnie wesołemu chłopczykowi. Z żadnej strony nie przypominał on Taehyunga, ale co ja tam wiem... nie znam się na dzieciach - Zrobimy testy... jeśli to moje dziecko, będę płacił ci co miesiąc alimenty... jeśli nie, znikniesz z mojego życia raz na zawsze.
- O nie mój drogi... To na sto procent twoje dziecko i poza łożeniem kasy, masz brać udział w jego wychowaniu. Mam dość użerania się z dzieckiem.
- Słucham? Sohee, nie bądź śmieszna. Jesteś jego matką, to twój zasrany obowiązek.
- A ty ojcem do cholery...
- Nie, dopóki nie zrobię testów.
- Taejin, chodź ze mną. - wyciągnąłem rękę w stronę zdezorientowanego ich sprzeczką chłopca - Chodź, pobawimy się. - w sumie ten dzieciak nie jest niczemu winien... to nie do niego powinienem zionąć nienawiścią, tylko do jego matki, która za wszelką cenę chce zabrać ode mnie Tae.
- Łapy precz od mojego dziecka.
- Nie bądź bezczelna... - warknął mój chłopak, podprowadzając do mnie chłopca - Niech Jungkook się nim zajmie... my mamy parę spraw do wyjaśnienia. - gdy poczułem jego małą rączkę, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Słodki maluch... szkoda tylko, że w połowie ma geny tej podłej panienki. Zaprowadziłem go do sypialni Tae, po czym usiadłem na łóżku, krzywiąc się. Jednak samodzielne chodzenie jest nie dla mnie.
- Kuku? - zerknąłem na Taejina i jego zaniepokojoną, pulchną buźkę.
- Mhm... wujek ma chorą nóżkę, wiesz?
- Dzie?
- O tutaj. - pokazałem na biodro, które po chwili zostało obdarowane słodkim buziakiem - Ojeju. - zaśmiałem się, głaszcząc go po głowie - Dziękuję. Od razu mi przeszło. - chłopiec usiadł obok mnie, kładąc drobną rączkę na moim udzie.
- Nie boli.
- Nie.. już nie. - westchnąłem, wpatrując się w niego z uśmiechem. Teraz zaczynam wątpić w to, czy to aby na pewno dziecko Sohee. Ta dziewczyna nie ma w sobie za grosz ludzkich uczuć i jakiejkolwiek empatii - Powiedz mi... w co najbardziej lubisz się bawić?
- Mmm... w lysunki.
- W rysunki. - zamyśliłem się, rozglądając się po pokoju - Masz ochotę ze mną porysować?
- Tak. - wskazałem na biurko. Za moją ręką poszedł od razu wzrok zaciekawionego chłopca.
- Weźmiesz stamtąd kartki i długopisy?
- Tak.
/w tym samym czasie/
- Nie wywiniesz się od ojcostwa.
- Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. Jeśli to rzeczywiście mój syn, to będę płacił ci pieniądze... Błagam cię, nie pieprz mi życia.
- Ja ci pieprzę życie? Sam je spieprzyłeś, wiążąc się z tym gnojkiem.
- Nie nazywaj go tak...
- Bylibyśmy teraz normalną, szczęśliwą rodziną...
- O czym ty mówisz? Sohee, związek z tobą to był błąd, rozumiesz? Nie wrócę do ciebie, nawet jeśli Taejin okaże się być moim dzieckiem, w co absolutnie nie wierzę.
- Niby dlaczego?
- Nie czuję z nim żadnej więzi... Naprawdę, daruj sobie.
- Będzie twoim synem, czy ci się to podoba czy nie...
- Jesteś nienormalna. - Sohee podeszła do chłopaka, uśmiechając się pod nosem.
- Tęsknię za tobą, wiesz?
- Mhm... możesz już stąd wyjść?
- Oczywiście. - szepnęła, całując zdezorientowanego Taehyunga...
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wydaje mi się, że Taejin jest synem Taehyunga. Mam nadzieję, że Sohee odczepi się od Kookiego i Tae. Czekam z niecierpliwością na następne części.
OdpowiedzUsuńP. S.
Może to się wydać trochę nie ten teges, ale proszę Cię o jakąś scenę łóżkową.
Będę czekał❤️❤️❤️
Scena łóżkowa rzecz jasna VKook.
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi się wydaje że vkookie zaadoptują to dziecko bo ta cała shocośtam że skoro nie może mieć tae to ma gdzieś dzieciaka? Xd
OdpowiedzUsuńMożliwe...
UsuńKto jest na gifie na końcu?
OdpowiedzUsuńCospleyerzy (? tak to się pisze? haha)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=0djwGKlFFjE <---
Dzięki❤️
Usuń