12 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.5 [V&Jungkook]




                       Z samego rana, około godziny 11-stej, dojechaliśmy z chłopakami na Jeju. Wynajęliśmy niewielki, piętrowy domek z widokiem na Morze Żółte. Nigdy nie byłem na wyspie Jeju i byłem niezwykle podekscytowany tą wycieczką.
- Rozdzielamy pokoje! - krzyknął Namjoon, skupiając na sobie uwagę wszystkich - Ja i Jin śpimy w pokoju po lewej, Jimin, Yoongi i Hoseok biorą pokój obok kuchni, a Tae z Jungkookiem idą na górę.
- Mi pasuje.
- Mi też.
- I mi. - uśmiechnąłem się, zerkając na swojego chłopaka.
- To co? - Taehyung spojrzał na mnie, szczerząc się - Idziemy na górę? - skinąłem jedynie głową, słysząc chichot Jimina.
- Tylko się nie rozkręcajcie.
- Właśnie. Za moment wychodzimy.
- Dobra tam... dajcie nam 10 minut. - ruszyliśmy drewnianymi schodami na górę, gdzie znajdował się nasz pokój i niewielka łazienka... idealnie.
- Ale tu ładnie. - uśmiechnąłem się wyglądając przez okno. Po chwili poczułem jak mój chłopak zachodzi mnie od tyłu, mocno mnie przytulając.
- Cieszę się, że ci się podoba. - szepnął całując mnie w ucho - Wrócimy tu na wakacje... będzie jeszcze ładniej. 
- Ale jak wrócimy, to sami, tak?
- Oczywiście. - mruknął ciągnąc mnie w stronę łóżka.
- Tae, nie zdążymy. - zaśmiałem się, upadając z nim na łóżko. Blondyn położył się na mnie, uważnie mi się przyglądając - Co jest?
- Nic... lubię na ciebie patrzeć. - mruknął głaszcząc mnie po policzku - Strasznie się cieszę, że mi wybaczyłeś, wiesz?
- Wszystko ci wybaczę. - objąłem go, głęboko wzdychając - Pocałujesz mnie? Proszę.
- Mmm... no nie wiem, nie wiem.
- Daj buziola. - zrobiłem "dzióbek" czekając na ruch z jego strony. Chłopak uśmiechnął się, cmokając mnie w kącik ust. Po moim jęku zwiastującym niezadowolenie, przywarł do moich warg, namiętnie mnie całując. Uniosłem lekko nogę, napierając nią na jego członka. Taehyung jęknął, wywołując na mojej twarzy uśmiech. Lubię go drażnić i wywoływać u niego lekkie podniecenie.
- Co ty wyprawiasz? 
- A ja wiem. - zaśmiałem się wsuwając dłoń w jego spodnie... jak dobrze, że podróżował w dresie. Znacznie ułatwił mi to zadanie.
- Kotek, nie teraz.
- Oj no weź. Znając cię zajmie nam to dwie minuty.
- Bardzo śmieszne. - chłopak ugryzł mnie w wargę, schodząc ze mnie.
- Tae...
- Chcesz zostać przyłapany?
- Nie robimy nic złego... Jesteśmy razem, to naturalne.... Tae... - blondyn nachylił się do mnie, całując mnie w czoło.
- Obiecuję ci, że wieczorem zrobisz ze mną co zechcesz. 
- Czemu nie teraz?
- Bo za moment wychodzimy.
- Musimy iść z nimi?
- Taehyung! Jungkook! Kończcie seks i chodźcie!
- Sam widzisz...
- Jestem na ciebie zły. - zszedłem z łóżka, idąc w kierunku drzwi.
- Kookie... - zszedłem na dół, wymuszając uśmiech.
- A ten piękny gdzie?
- Idź i sam zapytaj.
- Oho... co już przeskrobał?
- Nie interesuj się Yoongi. - upomniał go Hoseok, odpalając papierosa - To ich sprawa. 
- Nie pal w domu, bo będzie walić. - warknął Namjoon, wypychając chłopaka na taras.
- Taehyung!
- No idę! - gdy zobaczyłem schodzącego Tae, odwróciłem wzrok, udając, że potwornie się na niego gniewam. Prawda jest taka, że wieczorem i tak zrobię z nim co zechcę, a jego opór tylko bardziej mnie podjudza do działania - Kookie...
- Nie odzywaj się do mnie. - wyszedłem na dwór, słysząc za sobą "buczenie"chłopaków.
- Jungkook, zaczekaj. - blondyn złapał mnie za nadgarstek, odciągając mnie od swoich kumpli - Co się dzieje? - parsknąłem śmiechem, ciągnąc go za domek.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co się dzieje? - warknąłem udając naprawdę wściekłego.
- Tak... Kookie, jeśli zrobiłem coś nie tak... - przycisnąłem go do ściany domku, przytrzymując w górze jego ręce - Co ty... - przejechałem językiem po jego wardze, po czym wsunąłem język w jego usta, przepychając się z jego. Po chwili chwyciłem jego twarz w obie dłonie, pogłębiając pocałunek. Moje ciało przywarło do jego, naciskając kolanem na jego męskość.
- Kocham cię jak cholera... to się dzieje. - mruknąłem kontynuując pocałunek.
- Gołąbeczki... - oderwałem się od Taehyunga, odwracając zawstydzony głowę - Lecimy coś jeść.
- Później się zabawicie.
- Aishh, zero wyczucia. Nie nazywaj tak tego.
- Oj przepraszam no...
- Dobra panowie, luz. - Jimin westchnął podchodząc do mnie - Jungkook...
- Hm?
- Chodź Romeo, idziemy. - Hoseok złapał Tae za rękę, po czym zaciągnął go w stronę samochodu.
- Przepraszam, że tak tu wparowaliśmy... - milczałem. Czułem się cholernie upokorzony. Przez jego przyjaciół nie mam nawet możliwości pobycia z nim sam na sam przez pięć minut - Chodź, pojedziemy coś zjeść i jak wrócimy, damy wam święty spokój.... Jungkook...
- Zostanę... jedźcie beze mnie. 
- Co? Dlaczego?
- Przeze mnie Taehyung nie ma dla was tak dużo czasu.... Niepotrzebnie tu w ogóle przyjeżdżałem... - westchnąłem, wchodząc tylnym wejściem do domku tak, by nie zostać zauważonym przez Taehyunga. Poszedłem schodami na górę, słysząc odjeżdżający samochód. Gdy już miałem pewność, że jestem sam, położyłem się do łóżka i zamknąłem oczy, chcąc sobie wszystko przemyśleć. Było mi naprawdę przykro... Poza tym za każdym razem, gdy chcę się zbliżyć do Taehyunga, ktoś z naszych znajomych musi nam przerwać. Chciałbym po prostu pójść z nim na spacer po Jeju... Z nim... Nie z całą gromadką przyzwoitek. Chciałbym z nim poleżeć i się poprzytulać bez obaw, że za moment ktoś nam wparuje do pokoju. A może przesadzam? Może właśnie za dużo od niego wymagam? Może przytłaczam go tym, że ciągle chcę przy nim być? Ale co ja na to poradzę, że tak bardzo mocno go kocham?

*

                                Wziąłem głęboki oddech, otwierając niechętnie oczy. Za oknem widziałem już zachodzące słońce... cholera, przespałem cały dzień. 
- Wyspałeś się? - usłyszałem za sobą szept Taehyunga. Przytaknąłem jedynie skinieniem głowy, wtulając twarz w rękę, którą mnie obejmował - Dobrze się czujesz?
- Tak. - pocałowałem jego dłoń, po czym przekręciłem się na plecy, wpatrując się w swojego chłopaka - Co dobrego jedliście?
- Poszliśmy na barbecue.
- Mhm. - zamknąłem oczy, wtulając się w chłopaka. Gdy poczułem jak mnie obejmuje, odetchnąłem, czując się cholernie bezpiecznie.
- Skarbuś...
- Pogadamy? - blondyn pocałował mnie w czoło, głaszcząc mnie po talii.
- Musimy... mów, co się dzieje.
- Tylko bądźmy ze sobą całkowicie szczerzy, dobrze?
- Obiecuję. - spojrzałem na chłopaka, głaszcząc go ostrożnie po policzku.
- Chciałbyś spędzać więcej czasu z chłopakami? Wiesz... tak sam na sam, beze mnie? 
- Nie... chłopaki cię uwielbiają, uwierz mi. A ty jesteś moim chłopakiem i to ty jesteś dla mnie najważniejszy. - pocałowałem go w kącik ust, nie odrywając od niego wzroku. 
- Wiesz... boli mnie to, że za każdym razem jak się do ciebie zbliżam, któryś z nich musi nam przeszkodzić. Zaraz pewnie też ktoś tu wejdzie.
- Y y... nie pozwoliłem im wchodzić na górę. - Taehyung pocałował moje zaspane jeszcze powieki, lekko się uśmiechając - Porozmawiam z nimi o tym, obiecuję. 
- To twoi przyjaciele więc w sumie nie powinienem tak marudzić. 
- Jak coś ci się nie podoba, zawsze masz mi o tym mówić. - westchnąłem, czując jak ten głaszcze mnie po twarzy.
- Tae...
- Hm?
- Chciałbym wiedzieć coś jeszcze.
- Śmiało.
- Powiedz mi szczerze.... co chciała Sohee, kiedy do ciebie przyjechała? - poczułem jak chłopak się spina - Nie będę zły, obiecuję... No chyba że mnie zdradzasz.
- Nie, nie zdradzam cię głąbie. 
- No to słucham.
- Jungkook... nie powinniśmy o tym rozmawiać. - moje serce zabiło mocniej. Usiadłem po turecku na łóżku, wpatrując się w swojego chłopaka. 
- Taehyung, mów co się dzieje...
- Sohee ma dziecko... ponoć to moje dziecko. - zatkało mnie. Otworzyłem usta, nie mogąc złapać oddechu - Skarbie... Jungkook, oddychaj. - Tae usiadł, głaszcząc mnie po ramieniu - Uspokój się. 
- Ja... jestem bardzo spokojny... - poczułem jak po policzku spływa mi łza. 
- Kookie, daj mi wyjaśnić... - pociągnąłem nosem, zerkając niepewnie na chłopaka.
- Mów.
- To musiało być wtedy, kiedy byliśmy razem... Poszliśmy ze sobą zaledwie trzy razy do łóżka...
- Widocznie to wystarczyło...
- Jungkook... nie miałem o niczym pojęcia. Poza tym zabezpieczaliśmy się... 
- Dlaczego mi od razu nie powiedziałeś? - szepnąłem, wycierając mokre od łez policzki.
- Między innymi właśnie dlatego... - odpowiedział chcąc mnie przytulić, jednak pospiesznie się od niego odsunąłem.
- Nie teraz.
- Jungkook, zrobię testy... Nie wierzę żeby to było moje dziecko. 
- Muszę pobyć sam. - poderwałem się z łóżka, idąc w stronę drzwi.
- Jungkook, nie idź nigdzie.
- Proszę cię, daj mi teraz spokój. - Tae biegł za mną po schodach, chcąc mnie zatrzymać.
- Robi się ciemno, nie idź nigdzie.
- Mam to w dupie.
- Proszę cię, porozmawiajmy.
- Nie chcę teraz rozmawiać, chcę być sam, rozumiesz? - zdjąłem płaszcz z wieszaka, wychodząc z domku. 
- Taehyung, co jest? - zapytał Jin, siedzący w salonie z resztą chłopaków.
- Powiedziałem mu...
- O fuck... - Jimin poderwał się z kanapy, pospiesznie się ubierając - Spoko, pogadam z nim.... Kookie, stój! - zatrzymałem się, odwracając się niechętnie w kierunku kolegi - Boże, nie płacz.
- Wiedziałeś o tym? - to, że milczał, tłumaczyło absolutnie wszystko - Jak mogłeś to przede mną ukrywać? Myślałem, że się przyjaźnimy. 
- Tae nie chciał cię zranić... 
- I tak prędzej czy później bym się dowiedział.
- Nie chciał doprowadzać cię do takiego stanu. - westchnął wręczając mi chusteczki - Kookie...
- Wróci do niej... - oparłem się o drzewo, wycierając chusteczką oczy.
- Nie zrobi tego, zapewniam cię. 
- Mają dziecko... Sohee zrobi wszystko żeby Taehyung z nimi był.
- Jungkook, nie wiadomo czy to jest w ogóle jego dziecko. I nie mamy pewności, czy ta krowa ma w ogóle jakiekolwiek dziecko. 
- Jak on mnie znowu zostawi, to się załamię... - osunąłem się na ziemię czując jak pęka mi serce. Ostatnio takie wewnętrzne rozdarcie czułem po tym, jak Tae ze mną zerwał.
- Kookie... - chłopak kucnął obok mnie, głaszcząc mnie po dłoniach - Taehyung bardzo cię kocha... wiem to, bo ciągle mi o tym mówi. Ciągle mówi mi o tym, że popełnił błąd zrywając z tobą i ciągle czuje się winny. Jesteś dla niego najważniejszy...
- A co jak któregoś dnia zechce być ojcem i pójdzie do niej?
- Nie... nie zrobi tego, obiecuję ci to. - wziąłem głęboki oddech chcąc się uspokoić.
- Masz może fajki?
- Ty palisz?
- Tak, od dzisiaj. - Jimin westchnął, częstując mnie papierosem - Dzięki.
- Nie mów Tae, bo mnie zabije. - zaciągnąłem się dymem, spoglądając na bijące o brzeg morze - Wybacz mu.
- Nie mam co wybaczać... nie jestem na niego zły. Czuję się po prostu po raz kolejny zraniony i zawiedziony... 
- Jungkook...
- Rani mnie i zawodzi na każdym kroku... 
- Bo momentami jest głupim dzieciakiem, ale wiem jedno... kocha cię i świata poza tobą nie widzi i to jest najważniejsze. 
- Mogę pobyć chwilę sam? - chłopak westchnął, przytakując.
- Jasne... tylko proszę cię, nie idź nigdzie.
- Jestem dorosły...
- Ale nie znasz Jeju. - Jimin wyjął z mojej dłoni papierosa, którego po chwili zgasił o konar drzewa - Wróć niedługo do domu. Taehyung na pewno będzie chciał z tobą pogadać. - dodał, udając się w stronę domku. Mam totalną pustkę w głowie. Naprawdę nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Tak jak mówiłem... nie jestem na niego zły. Był wtedy z Sohee, wpadli, zdarza się... Nie rozumiem tylko, dlaczego nie powiedział mi o tym od razu. Gdyby przyznał się zaraz po jej wizycie, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Nienawidzę tego, jak ma przede mną tajemnice i mnie okłamuje. Po prostu kolejny raz czuję się rozczarowany i zraniony jego postawą.
Po około godzinie wróciłem pod domek, siadając na drewnianych schodach. Było mi potwornie zimno, ale nie wiedziałem jak mam się zachować po wejściu do środka. Może źle zrobiłem zostawiając Taehyunga? Pewnie dla niego to też jest trudne. Zostać ojcem w tak młodym wieku? Ja szczerze mówiąc nie byłbym zadowolony.
- O, jesteś. - wstałem ze schodów, widząc otulonego kocem Yoongiego, który tradycyjnie wyszedł na papierosa - Jak tam? - westchnąłem jedynie, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
- Powiedz mi lepiej, co z Tae...
- Nic. Siedzi w waszym pokoju... nie miał ochoty z nami siedzieć. 
- Bardzo źle zrobiłem zostawiając go?
- Nie... jesteś w szoku, nie dziwię ci się. - chłopak westchnął, po czym zaciągnął się dymem - Ale teraz, jak już ochłonąłeś, powinieneś z nim pogadać.
- Wiem...
- Nie martw się. Na pewno wszystko sobie wyjaśnicie. - wymusiłem uśmiech, wchodząc niepewnie do środka. Czułem, że jestem też coś winien chłopakom, którzy tradycyjnie pili siedząc w salonie.
- Oo Jungkook.
- Kookie...
- Hej... ja... przepraszam za swoje zachowanie. 
- Daj spokój.
- Właśnie... nic się przecież nie stało.
- Nie... od samego początku psuje wam ten wyjazd. - odchrząknąłem uciekając wzrokiem - Pójdę do Taehyunga...
- Powodzenia. - idąc na górę czułem potwornie bijące serce i przyspieszony oddech. Wiem jednak, że oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie uciekniemy od tej rozmowy. Wszedłem niepewnie do pokoju, widząc siedzącego na łóżku Taehyunga. Był bardzo przybity, co dobijało też mnie.
- Tae... - blondyn poderwał się z łóżka otwierając usta, jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo wylądował w moich ramionach - Przepraszam, że wyszedłem i zostawiłem cię samego. 
- Jungkook...
- Teraz ja... - wzmocniłem uścisk, głaszcząc go jedną ręką po dole pleców - Jeśli to twoje dziecko, to chcę żebyś wiedział, że będziesz miał moje wsparcie... Przepraszam, że tak zareagowałem, ale byłem i... w zasadzie to nadal jestem w szoku. Chcę tylko żebyś mi coś obiecał...
- Wszystko co zechcesz. - szepnął rozklejając się.
- O wszystkim będziesz mi od razu mówił... o wszystkim, rozumiesz? - ten skinął jedynie głową - I po drugie, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz i nie uciekniesz do niej...
- Zwariowałeś? - spojrzał na mnie zapłakany.
- Nie płacz.
- Jungkook... nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu. Nigdy, zrozum to. Będę z tobą do końca życia, czy ci się to podoba czy nie. 
- I będziesz ze mną szczery...
- Do bólu. - pociągnął nosem, wtulając we mnie swoje drobne, drżące ciało.

*

                          Pozostałe dni spędziliśmy tylko we dwoje. Na szczęście chłopaki to zrozumieli i nie mieli nam za złe tego, że się od nich izolujemy. Podczas ostatniego dnia pobytu na Jeju, zaprosiłem wszystkich na obiad w ramach przeprosin. Dałem im ostatnio po dupie, a nie chcę, by mnie znienawidzili i uważali za upierdliwego, wiecznie marudzącego bachora. 
Po dopłynięciu do Korei, odebraliśmy samochód Jina z Mokpo i ruszyliśmy w kierunku Seoulu. 
- Zwolnij trochę.
- Okej. - było już ciemno, a do tego trochę ślisko, gdyż padał śnieg z deszczem. Nigdzie nam się nie spieszyło więc dobrze, że Jin przystał na prośbę Hoseoka i trochę zwolnił. Siedziałem obok swojego chłopaka, trzymając go mocno za rękę. Taehyung głaskał moją dłoń kciukiem, rozmawiając z Jiminem o jakiś pierdołach. 
- Tae... - blondyn zaśmiał się, zerkając na mnie.
- Co tam?
- Spać mi się chce.
- Oprzyj się o mnie i spróbuj zasnąć. - nachyliłem się do jego ucha szepcząc, że bardzo go kocham - Ja ciebie też. - uśmiechnął się, całując mnie w czoło. Po tym geście, oparłem głowę o jego ramię, zamykając oczy. Oczywiście cały czas trzymałem go za rękę, gdyż wtedy czułem się najbardziej bezpieczny. 
                           Obudził mnie wrzask chłopaków. Po otwarciu oczu byłem kompletnie zdezorientowany. 
- Hamuj!
- Wjedzie w nas! - poczułem jak ląduję w objęciach Taehyunga, po czym uderzam w coś z ogromną siłą. W ostatniej chwili zauważyłem wjeżdżający w nas samochód od strony kierowcy i miejsca, które zajmowałem za nim. Ostatnie co widziałem to światła samochodowe... nie mam pojęcia, co działo się potem. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem nawet poczuć jakiegokolwiek bólu. 
- Halo... hej, słyszysz mnie? - otworzyłem lekko oczy, widząc wirujące, niebiesko - czerwone światła. Automatycznie przez moje ciało przeszedł potworny ból.
- Aishh...
- Słyszysz mnie?
- Boli. - jęknąłem, starając się złapać oddech.
- Dobra mamy go. To już wszyscy.
- To już wszyscy! Mamy ich! - po chwili w moje oczy uderzyło zimne, białe światło, wydobywające się z wnętrza karetki. Dopiero teraz oprzytomniałem i przypomniałem sobie o wypadku - Ale miałeś dużo szczęścia chłopaku.
- Żyją? - dotknąłem palcami dłoni lekarza, starając się zwrócić na siebie jego uwagę - Żyją?
- Wszyscy przeżyliście, spokojnie. 
- Tae... 
- Jedziemy!
- Tae... - mężczyzna nachylił się do mnie, podpinając do mnie jakieś urządzenie.
- Kto?
- Ziel... płaszcz.. zielony... - jęknąłem z bólu, zaciskając powieki.
- Nic mu nie jest. Szybciej! - przeniosłem wpół przytomny wzrok na drugiego mężczyznę.
- Ty i kierowca jesteście w najgorszym stanie.
- Jin... prze... - odetchnąłem, lekko się krzywiąc - Przeżyje?
- To na pewno, nie martw się. - ulżyło mi. Jin będzie żył, a to mi oberwało się najbardziej... naprawdę cholernie mi ulżyło. Najważniejsze, że Taehyungowi nic nie jest. Chciałbym już go zobaczyć. Wszystko mnie tak potwornie boli, że gdybym tylko mógł się ruszyć, wykręcałoby mnie na wszystkie możliwe strony - Słyszysz mnie? - robiłem się coraz bardziej senny. Nie wiem czy mi coś podali, czy o co chodzi... jestem totalnie zdezorientowany - Hej... jak się nazywasz?
- Mm...
- Patrz na nas cały czas. Słyszysz?
- Nie... wiem...
- Nie wiesz jak się nazywasz?
- Mhm.
- Nie jest dobrze.
- Patrz na nas. - zamknąłem oczy czując, jak powoli odpływam - Hej... poopowiadaj nam jeszcze o czymś.

*

- Dobrze, że leżycie na jednej sali.
- Mhm... Jungkook dalej śpi?
- Cały czas... - Tae? Czemu on płacze?
- Nie martw się Taehyung. Lekarze mówili, że wszystko będzie dobrze. - uchyliłem lekko powieki widząc, jak mój chłopak trzyma mnie za rękę, delikatnie mnie po niej głaszcząc. Drugą rękę miał umieszczoną w gipsie. Jego twarz była cała poobijana, a warga rozbita... Mało mi serce nie pękło. Ścisnąłem mocniej jego dłoń. Blondyn spojrzał na mnie, otwierając szerzej oczy.
- Kookie...
- Obudził się.
- Boże skarbie. - chłopak nachylił się do mnie, całując mnie długo w czoło. Uśmiechnąłem się lekko, zamykając znowu oczy - Jak się czujesz? - chłopak uniósł moją dłoń, całując mnie po niej.
- Ciii, Taehyung, spokojnie.
- Daj mu chwilę. 
- On mnie słyszy? Jimin, słyszy mnie?
- Słyszy cię głupku. Musisz dać mu chwilę.
- Spokojnie, już teraz będzie tylko lepiej. 
- Tae... - szepnąłem, ponownie na niego zerkając.
- Słucham cię Kookie.
- Przytul. 
- Nie ma jak Jungkook... ma złamaną rękę. - rozejrzałem się po sali, widząc stojących nad sobą chłopaków. Wszyscy wyglądali naprawdę okropnie, ale potwornie się cieszyłem, że żyją. 
- Żyjecie. - uśmiechnąłem się, ściskając dłoń Tae. 
- Powiedz lepiej, jak ty się czujesz. - Hoseok usiadł obok mojego łóżka, uważnie mi się przyglądając.
- Teraz dobrze... - przełknąłem z trudem ślinę, lekko się krzywiąc - A Jin?
- Jin leży w tej samej sali co ty... ale nic mu nie jest, nie martw się. 
- Dobrze... - westchnąłem, mrużąc oczy - Nie mogę ruszyć głową.
- Masz usztywniacz Kookie. - głos Tae działał na mnie jak najsilniejszy i najskuteczniejszy lek. Zerknąłem na niego, lekko się uśmiechając.
- Tae... jak się czujesz?
- Dobrze. - czemu on płacze? Chciałbym teraz wstać i go przytulić.
- Nie płacz... jest dobrze.
- Przepraszam.
- Tae... - po moim policzku spłynęła łza - Nie płacz...
- Taehyung, chodź. - Yoongi chwycił mojego chłopaka w pasie, chcąc pomóc mu wstać.
- Nie.
- Idź Tae.... idź odetchnąć.
- No chodź, chodź. - gdy Yoongi wyprowadził Tae z sali, spojrzałem na Jimina.
- Coś mi jest... tak?
- Nie Kookie. - Jimin uśmiechnął się, głaszcząc mnie po ręce - Tae po prostu bardzo cię kocha i strasznie to przeżył. 
- Żyjemy... to jest najważniejsze. 
- Dokładnie. - westchnął zerkając na Jina.
- A wy?
- My?
- Co wam się stało?
- Jin ma złamaną nogę... lekarze mówili, że wyglądało to naprawdę poważnie, ale na szczęście skończyło się tylko na nodze... twój Tae złamał rękę... zmiażdżyło mu cały nadgarstek. Odruchowo cię objął i samochód uderzył w jego dłoń.. - poczułem ścisk w klatce piersiowej. Dlaczego on się tak naraża? Co za kretyn... - Mi nic praktycznie nie jest, Hoseokowi też... Yoongi jest tylko poobijany, a Namjoon rozmawia z psychologiem... jest w ogromnym szoku. Lekarze mówią, że mieliśmy bardzo dużo szczęścia. - chłopak zmarszczył brwi, wymieniając spojrzenie z Hoseokiem - Kookie, co jest?
- Hej... czemu płaczesz?
- Tae...
- Idź po niego.
- Co za kretyn... - pociągnąłem nosem czując, że naraziłem go na ogromne niebezpieczeństwo. Czemu on się tak naraża?
- Jungkook, to tylko ręka...
- Wiesz jak to się mogło skończyć?
- Wiem... - brunet westchnął, po czym wstał z krzesła, głaszcząc mnie po głowie - Ale Taehyung to twardy chłopak... nic mu nie będzie. 
- Chłopaki, chodźcie do Namjoona. - do sali wszedł Taehyung w towarzystwie Yoongiego - Zostawcie ich teraz.
- A Jin?
- Śpi teraz, chodźcie. 
- Jestem Kookie. - gdy drzwi do sali się zamknęły, wyciągnąłem rękę w kierunku mojego chłopaka, za którą ten pospiesznie mnie złapał - Co się dzieje?
- Bardzo cię boli?
- Co żabko?
- Ta ręka.
- Nie... nic mnie nie boli.
- Nie możesz tak się narażać...
- Przestań, błagam cię. - chłopak usiadł na łóżku, przybliżając usta do mojego czoła - Zrobiłbym wszystko, żebyś teraz nie cierpiał. 
- Cierpię jak widzę, kiedy płaczesz. 
- Przepraszam... - szepnął muskając wargami moje czoło - Bardzo cię kocham i się o ciebie martwię. 
- Wszystko jest dobrze Tae, słyszysz? - chłopak skinął jedynie głową - No... nie płacz już.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz:

  1. Biedny Jungkook. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Niech wszyscy szybko wrócą do zdrowia. Napisz jak najwięcej części tego ficzka.

    OdpowiedzUsuń