5 stycznia 2018

Nowy rok, stara miłość~cz.3 [V&Jungkook]



                        Jestem już po swojej pierwszej sesji. O dziwo zdałem wszystkie egzaminy w pierwszym terminie i to na same czwórki i piątki. Odkąd spałem z Taehyungiem, kontakt urwał nam się całkowicie... nie rozumiem dlaczego. Nie widujemy się, nie widzę go też na uczelni. Może przeżywa to w jakiś sposób po swojemu i woli mnie póki co unikać. Poza tym nic nas nie łączy więc nie mamy obowiązku codziennego widywania się.
- Jungkook! - uśmiechnąłem się widząc biegnącego w moim kierunku Jimina - Hej.
- Cześć.
- Jak egzaminy?
- Wszystkie zdane.
- Wooo, gratuluję. My mamy dzisiaj ostatni.
- W takim razie trzymam za was kciuki.
- Dzięki. - brunet uśmiechnął się, po czym pomachał do kogoś ze swojej grupy - Idziemy jutro z chłopakami oblewać sesję. Rozumiem, że idziesz z nami. 
- A... Taehyung będzie?
- Pewnie, że tak, a czemu pytasz? 
- Tak jakoś... 
- Stara miłość nie rdzewieje.
- Przestań. - zaśmiałem się, uderzając go w brzuch - To nie tak. Po prostu muszę z nim pogadać.
- Dziwnie się ostatnio zachowuje, to fakt... ale jestem pewien, że to przez sesję.
- Tak myślisz?
- Tak jest co semestr... Idzie sesja, a on zmienia się w jeden wielki kłębek nerwów. Dzisiaj mamy ostatni egzamin, to jutro pewnie spije się jak świnia.
- Ta... cały Taehyung. - Jimin zaśmiał się, kręcąc głową.
- Przypominam ci, że ostatnio to ty dałeś niezły popis.
- Przestań... to takie żenujące. 
- Jimin! - spojrzeliśmy w kierunku czyjegoś nawoływania. Przy automatach stał wystrojony w białą koszulę Jin - Cześć Kookie! - uniosłem rękę, uśmiechając się - Chodź, już wpuszcza do sali!
- Idę! - chłopak spojrzał na mnie, biorąc głęboki oddech - Trzymaj kciuki. 
- Powodzenia. 
                          Wróciłem do mieszkania, chcąc w końcu zdjąć z siebie krawat i koszulę. Byłem tak cholernie szczęśliwy, że mam już sesję za sobą, że czułem iż mogę góry przenosić. Rzuciłem klucze na stolik stojący w przedpokoju i zacząłem ściągać z siebie buty oraz płaszcz.
- No mówię ci... przecież przez nasze mieszkanie codziennie przewija się inny facet. - zmarszczyłem brwi, nasłuchując o czym rozmawia mój współlokator - Ohyda... dzisiaj rano też wyszedł w towarzystwie jakiegoś starego faceta. - Yugyeom zaśmiał się, przegryzając coś - No mam nadzieję, że niedługo sam się stąd wyprowadzi... nie mam zamiaru mieszkać z pedałem.... No myślę, że jak trochę to podkoloryzujesz, to z uczelni też wyleci.
- Yugyeom... - stanąłem w drzwiach, widząc zdziwionego chłopaka.
- Muszę kończyć. - wydusił przez ściśnięte gardło, rozłączając się.
- Z kim rozmawiałeś... - byłem w szoku. Więc to Yugyeom rozpowiadał o mnie tak podłe plotki... ale dlaczego?
- Z kumplem.
- O mnie? - chłopak milczał, chrupiąc tymi zasranymi orzeszkami - Odpowiedz mi!
- Tak, o tobie...
- Ty dupku... - podszedłem bliżej niego, uderzając ręką o stół - Rozsiewasz u mnie na uczelni plotki o tym, że się puszczam... dlaczego?! - chłopak wstał podchodząc do lodówki. Jak gdyby nigdy nic, nalał sobie coli, zerkając na mnie - Teraz nagle nie masz nic do powiedzenia? 
- Nie lubię cię... nie trawię homo i brzydzę się tobą. Nie mam zamiaru dzielić dłużej mieszkania z kimś, kto lubi mieć fiuta w dupie... - zabolało... Wziąłem głęboki oddech, starając się tym samym nie rozkleić. Nie chciałem okazywać przy nim uczuć.
- Jasne... rozumiem, że ktoś może nie akceptować homoseksualizmu... ale to nie jest do cholery powód, by rujnować mi życie na uczelni...
- Jak to nie? Dla takich jak ty, nie ma nigdzie miejsca.
- Dlaczego mówisz mi o tym teraz? Dlaczego nie załatwiłeś tego na początku naszej znajomości?
- Chciałem cię lepiej wybadać... wiem o tobie tyle rzeczy, że śmiało mogę je obracać przeciwko tobie. 
- Ty pieprzony gnoju... - wytrąciłem szklankę z ręki chłopaka, rzucając nim o stół.
- Co ty wyprawiasz?! - uderzyłem go z pięści twarz, łamiąc mu chyba nos... i dobrze, zasłużył na to - Jungkook! 
- Nienawidzę cię! - okładałem go pięściami na oślep, co w końcu obróciło się też przeciwko mnie. Yugyeom pchnął mnie na szafki, w które uderzyłem głową. Zamroczyło mnie na chwilę, ale na szczęście nie było to nic poważnego.
- Ty pieprzona cioto... - chłopak uderzył mnie w brzuch, przez co upadłem na podłogę. Zostałem skopany jak najgorszy pies... tylko dlatego, że wolę spotykać się z mężczyznami. Chłopak szarpnął mnie za koszulę, podnosząc mnie do pionu - Masz pół godziny na spakowanie się i wyjście z tego mieszkania raz na zawsze, rozumiesz? - było mi niedobrze i kręciło mi się w głowie. Widziałem Yugyeoma jak przez mgłę - Rozumiesz?! - skinąłem jedynie głową, idąc chwiejnym krokiem do swojego pokoju, w którym rozpocząłem pakowanie się. To wszystko jest dla mnie wręcz nie do pojęcia. Jak można tak bardzo nienawidzić jakiejś osoby, tylko przez wzgląd na jej orientacje? Jak można posunąć się tak daleko, by wyrzucić mnie z mieszkania, pobić i zrujnować życie na uczelni, tylko dlatego, że nie lubi się osób homoseksualnych? Gdybym wiedział, jakim człowiekiem jest Yugyeom, w życiu nie powiedziałbym mu o sobie ani słowa. Uważa, że nie ma w społeczeństwie miejsca dla gejów i lesbijek? Jeszcze zobaczymy.... Pieprzony śmieć.
Gdy się spakowałem, wyszedłem z mieszkania z dwoma, dużymi walizkami i sporych rozmiarów torbą, przewieszoną przez ramię. Pozostaje pytanie "co teraz"? Nie mogłem zadzwonić do rodziców... mój ojciec jest świeżo po zawale i wolałbym go dodatkowo nie martwić. Mama ma zmartwienia z moim młodszym bratem, który ma w szkole ciągłe problemy. Rodzice odpadają... muszę im wmówić, że wszystko jest okej. Cholera jasna, co robić? Wiem... może Doyoon będzie w stanie mnie przenocować dopóki czegoś nie znajdę? Pamiętacie jak mówiłem, że mam w grupie jednego, bliższego kolegę? To właśnie on.
- Halo?
- Hej...
- Hej, co jest Kookie? 
- Wiesz... trochę to niezręczne...
- Co się stało?
- Współlokator wyrzucił mnie z mieszkania i... mógłbym może u ciebie przenocować? 
- Cholera jasna... rodzice dzisiaj do mnie przyjeżdżają...
- Jasne, rozumiem.
- Nie zrozum mnie źle. Jakbym mógł, wziąłbym cię do siebie.
- Wiem... - westchnąłem pociągając nosem - To... będę kończył.
- Jungkook, martwię się. Jak to wyrzucił cię z mieszkania?
- Nie mam ochoty o tym mówić... zdzwonimy się jutro, okej?
- Jak znajdziesz jakieś mieszkanie, to od razu daj mi znać. 
- Dobrze.... na razie. - rozłączyłem się będąc w kropce. Nie mam pojęcia, co mam teraz zrobić. Może Jimin? Wprawdzie mieszka z rodzicami, ale ma tak ogromną willę, że pomieściłby w niej pół uczelni. Z drugiej strony znamy się dopiero lekko ponad miesiąc. Byłoby to trochę niezręczne. Taehyung mieszka sam... ale spanie u niego w salonie byłoby również nie na miejscu. Zostają mi jeszcze goshiwony, ale póki co nie stać mnie na wynajem - Co jest? - spojrzałem na dzwoniący telefon... Jimin. Wziąłem głęboki oddech odbierając - Tak?
- Hej, co robisz? - rozejrzałem się dookoła, nie widząc nic innego poza pustym parkingiem, śniegiem i moimi walizkami.
- Nic ważnego.
- To świetnie. Zdaliśmy wszyscy egzamin i idziemy na karaoke. Chodź z nami.
- Gratuluję. - westchnąłem unosząc głowę w kierunku nieba, z którego dodatkowo zaczęły spadać na mnie płatki śniegu.
- Zaraz po ciebie wpadniemy, okej?
- Wiesz... ja... chyba nie dam dzisiaj rady.
- Jak to? Mówiłeś, że nie robisz nic ważnego. 
- Przypomniało mi się, że mam projekt do zrobienia. 
- Projekt? - chłopak zaśmiał się, uciszając chłopaków przebywających razem z nim - Właśnie skończyliśmy sesję Jungkook. Mamy tydzień wolnego. 
- Mam zaległy projekt do oddania. 
- Tak, zajedź po niego... - zmarszczyłem brwi spoglądając w słuchawkę - Jungkook, co ty kombinujesz?
- Nic... pójdę jutro się z wami napić, ale dzisiaj nie dam rady, przepraszam.
- Spójrz przed siebie. - otworzyłem szeroko oczy, widząc wjeżdżający na osiedle mini van Jina. No nie wierzę... Co za wstyd. Spotkanie z nimi było ostatnią rzeczą, na jaką miałem teraz ochotę. Po chwili z samochodu wysiadła cała paczka. Narzuciłem na głowę kaptur, by uniknąć niewygodnych pytań, dotyczących mojej poobijanej twarzy - Jungkook! 
- Co to za walizki? - Namjoon spojrzał na mnie, jednak nie miałem odwagi, by podnieść na niego wzrok.
- Jungkook, co się stało? - Taehyung... zerknąłem na niego, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
- Współlokator wyrzucił mnie z mieszkania. 
- Co?
- Jak to wyrzucił cię z mieszkania?
- Pokaż się. - Tae ściągnął z mojej głowy kaptur, wpatrując się we mnie z otwartymi ustami - Pod którym numerem mam szukać tego dupka?
- Nie, daj spokój...
- Mów.
- Pod 31. 
- Czekaj, idę z tobą. - dodał Jimin, biegnąc z Taehyungiem w kierunku klatki. Westchnąłem wbijając wzrok w chłopaków, którzy wpatrywali się we mnie wielkimi oczyma.
- Niepotrzebnie tu przyjechaliście...
- Właśnie bardzo dobrze, że tu jesteśmy.
- Nie... zdaliście egzaminy... było jechać na to karaoke beze mnie...
- Srał pies te egzaminy i to karaoke. - Yoongi chwycił za jedną z moich walizek, ładując ją do samochodu.
- Dokładnie. Powiedz lepiej, gdzie się teraz zatrzymasz. 
- Nie mam pojęcia... - spojrzałem w stronę mieszkania, bojąc się, by ten kretyn nie zrobił nic Tae.
- Jimin ma masę miejsca w domu.
- Prawie się nie znamy... to byłoby niezręczne. 
- Za to z Tae znasz się długi czas... zapytaj go.
- Nie ma opcji. 
- Dlaczego?
- Dajcie spokój, poradzę sobie. - Hoseok odpalił papierosa, częstując jednym z nich Yoongiego.
- Poczekamy na chłopaków i coś ci ogarniemy. 
- W ogóle to jak to się stało, że wyleciałeś z mieszkania? - Namjoon spojrzał na mnie, wrzucając do bagażnika moją torbę.
- Mój współlokator... po prostu mnie nie akceptuje.
- Robisz burdel, pierdzisz, nie sprzątasz po sobie?
- Jestem gejem. - odwróciłem się plecami do chłopaków czując, jak robi mi się gorąco.
- Ah... przepraszam, nie miałem pojęcia. 
- Nie ma się czym chwalić. 
- Pobił cię i wyrzucił z mieszkania tylko dlatego, że jesteś gejem? - zapytał Yoongi, rzucając papierosa w śnieg.
- Mhm.
- Skurwiel... mam nadzieję, że Tae i Jimin załatwią sprawę. 
- Nie znasz ich? Na pewno go załatwili. 
- Boże, co wy mówicie... - ruszyłem w stronę klatki, jednak w tej samej chwili wyszła z nich dwójka moich kolegów.
- Jin, jedziemy wszyscy do mnie, okej? - rzucił Taehyung, łapiąc mnie za nadgarstek, po czym zaczął ciągnąć mnie w stronę samochodu.
- Jak sobie życzysz. 
- Co ty wyprawiasz? - spojrzałem na blondyna, jednak ten wpakował mnie do auta, totalnie mnie ignorując - Taehyung...
- Zamieszkasz u mnie.
- Co?
- Ooo super. I problem rozwiązany. - uśmiechnął się Jin, odpalając samochód.
- Taehyung, nie mogę.
- Możesz.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - Yoongi zmarszczył brwi, zerkając na mnie.
- Ciesz się Kookie, że kumpel ci pomaga. Będziesz kimał u niego na kanapie. - no tak... przecież nikt poza Jiminem o niczym nie wie.
- Cieszę się. - westchnąłem spoglądając na wpatrującego się we mnie Jimina - Co zrobiliście Yugyeomowi?
- Nic... porozmawialiśmy z nim.
- Mam wam uwierzyć?
- Powinieneś. - Taehyung i Jimin wymienili się jedynie uśmiechami. Wolałem już z nimi nie dyskutować. Pewnie go pobili albo zastraszyli. Czy mi go szkoda? Hm... nie. Zasłużył sobie na to.
                     Gdy dotarliśmy do mieszkania Taehyunga, Namjoon oraz Jimin pomogli mi taszczyć na górę rzeczy. Było mi potwornie głupio, że mam mieszkać u swojego byłego chłopaka. Będzie to dla mnie strasznie niezręczne. Dla chłopaków to świetne rozwiązanie, zwłaszcza, że o niczym nie wiedzą. Gdyby wiedzieli, że ja i Tae byliśmy razem, pewnie patrzyliby na to zupełnie inaczej.
- Pijemy? - zapytał Namjoon, stawiając moją walizkę w pokoju mojego byłego.
- W lodówce jest piwo i soju, częstujcie się. - Taehyung złapał mnie za nadgarstek - A ty chodź.
- Dokąd?
- Na księżyc. - odpowiedział prowadząc mnie do łazienki - Rozbieraj się. - skwitował zamykając drzwi.
- Co?
- No już. - lekko zdziwiony zdjąłem koszulę oraz krawat. Gdy ułożyłem dłonie na guziku od spodni, chłopak wyjął z szafki apteczkę, uważnie mnie oglądając - Spodni nie musisz ściągać. - ale wstyd... myślałem, że on chce... no... a z resztą - Dupek... jakbym go spotkał jeszcze raz, to bym go zabił. - zaczerwieniłem się, zerkając na opatrującego mnie Taehyunga.
- Dziękuję.
- To nic takiego.
- Za wszystko ci dziękuję. - blondyn stanął ze mną twarzą w twarz, przyglądając się mojej rozbitej wardze - Postaram się szybko coś znaleźć.
- Nie musisz... możesz mieszkać tutaj. - odpowiedział, smarując mi czymś ranę.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Normalnie. Dostaniesz swój pokój. Mam w nim teraz składzik gratów, ale jutro ci go posprzątam. - chłopak zakręcił maść, po czym złapał mnie za dłonie, obmywając je z krwi Yugyeoma - Poza tym jesteśmy dorosłymi ludźmi. Fakt, zdradziłem cię, miałeś prawo być o to zły, ale to było dawno temu... postarajmy się żyć dalej. 
- To było ponad dwa lata temu... myślisz, że o tym zapomniałem? 
- Jungkook...
- Nie ważne, masz rację. - wymusiłem uśmiech, zbierając swoje rzeczy - Dzięki. - wyszedłem półnagi z łazienki, chcąc przebrać się w coś wygodnego.
- Uuuu Kookie! 
- A co to tam było w tej łazience? 
- Nic debile. - odpowiedział Tae, siadając obok nich - Jest cały poobijany, chciałem to opatrzyć. 
- Tak, właśnie. - wyszeptałem zawstydzony, znikając za drzwiami pokoju. Gdy Taehyung dotykał mojego ciała, czułem przechodzące mnie dreszcze. Mam nadzieję, że tego nie zauważył, bo byłoby to dość krępujące. Patrząc na niego, mam wrażenie, że jestem mu całkowicie obojętny, a w stosunku do mnie jest zimny jak lód. To, że mi pomaga i daje dach nad głową, jest może czymś w rodzaju uspokojenia swojego sumienia?
Piliśmy do późnych godzin. Pod wpływem wypitego alkoholu, zaczęło mi się kręcić w głowie i byłem też przez to strasznie senny. Położyłem głowę na oparciu kanapy, zamykając tym samym na chwilę oczy. Miałem nadzieję, że to tylko chwilowe i zaraz mi przejdzie.
- Kookie nam już zasypia.
- To co panowie? Zwijamy się. - odpowiedział jedyny, trzeźwy w towarzystwie Jin.
- Jungkook, śpisz? - Taehyung potrząsnął mną lekko. Spojrzałem na niego przecierając oczy.
- Nie... na chwilę tylko zamknąłem oczy.
- Serio, chodźcie. To był dla niego długi dzień, niech odpocznie. - Jin zaczął zbierać lekko wstawionych kolegów.
- Nie, zostańcie.
- Jin ma rację. Odpocznij, bo jutro będziemy mieli co robić. - Taehyung wstał z kanapy, odprowadzając do wyjścia chłopaków. Gdy w końcu w mieszkaniu zrobiło się cicho, wstałem dość niechętnie, zbierając butelki po alkoholu - Zostaw, ja to pozbieram. 
- Y y, pomogę ci.
- Kookie...
- Jestem ci cholernie wdzięczny za pomoc. - westchnąłem wyrzucając butelki do foliowego worka - Nie musiałeś tego wszystkiego dla mnie robić. 
- Jestem ci coś winien... Poza tym znamy się tyle lat i nie mógłbym przejść obok ciebie obojętnie. 
- Więc robisz to, by uspokoić wyrzuty sumienia?
- Nie... robię to, bo mam do ciebie szacunek, po tych latach spędzonych razem. Jesteś w dupie więc to dobra okazja, by ci pomóc... nie rozumiem, dlaczego miałbym tego nie robić. - skinąłem jedynie głową, wyrzucając do worka ostatnią butelkę - Chodź, położysz się. 
- Będę spał tutaj. 
- Na twardej kanapie, świetny pomysł. 
- Mogę spać na ziemi. - blondyn wywinął oczami, prowadząc mnie do swojego pokoju - Mam spać z tobą?
- Spałeś koło mnie setki razy, nic ci nie będzie. 
- Ale wtedy byliśmy razem. - Taehyung podszedł do mnie, gwałtownie mnie całując.
- W takim razie udawajmy, że nadal jesteśmy. Dobranoc. 


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz: