10 sierpnia 2016

Jaebum&Jinyoung~cz.4[Podróż w jedną stronę]



- Junior, słyszysz mnie?- mrugnąłem kilkakrotnie spoglądając na stojącego nad sobą szefa.
- Tak... przepraszam.- odłożyłem telefon, po czym wstałem i grzecznie się ukłoniłem - Bardzo przepraszam...- dodałem nieco ciszej zerkając co chwilę na komórkę.
- Coś się stało?- tak... związałem się z szefem gangu, o którym muszę napisać artykuł, by go zdemaskować i usadzić w pierdlu.
- Nie.- odchrząknąłem - Mógłbym wyjść zapalić?
- Od kiedy ty palisz?
- Odkąd nie radzę sobie z ciężarem tej sprawy.- wyciągnąłem z szuflady biurka paczkę fajek - Idzie pan ze mną?
- Zaczekaj... jak to sobie nie radzisz?
- Czy jeśli powiem, że nie chcę kontynuować śledźtwa w tej sprawie to mnie pan zwolni?- mężczyzna westchnął łapiąc mnie za ramię.
- Chodź na chwilkę do mojego biura, okej?- skinąłem głową idąc w ciszy za panem Choi. Gdy do niego weszliśmy, szef otworzył drzwi wychodzące na jego prywatny taras - Chodź... od razu zapalisz.- wyszliśmy na zewnątrz. Poczęstowałem go papierosem, po czym odpaliłem swojego zaciągając się porządnie dymem - Pogadamy, dobra?
- Dobrze.
- Masz z nimi jakąś styczność?
- Cały czas... przecież o nich piszę...
- Wiesz co mam na myśli.
- Chyba nie... 
- Wbiłeś się w ich kręgi? Działacie na zasadzie kumpli czy obserwujesz ich z daleka?
- Sam nie wiem jak to nazwać...- mężczyzna wypuścił dym, po czym stanął bliżej mnie.
- Powiedz wprost o co chodzi.
- Nic się nie zmieniło... czasami chadzam na kolacje z ich szefem... resztę obserwuję z daleka.
- Ich szefem jest Jaebum, tak?- gdy wymówił jego imię, poczułem jak coś kłuje mnie w sercu.
- Dokładnie tak...
- Pytałem przecież czy nic więcej cię z nim nie łączy.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na mężczyznę.
- O czym pan mówi?
- Junior, pracuję w tym zawodzie od 20 lat... nic nie jest w stanie mi umknąć. Widzę jak zachowywałeś się kiedyś, a jak teraz gdy zacząłeś widywać się z tym gnojem...
- Niech pan tak o nim nie mówi...- wtrąciłem odpalając kolejnego papierosa.
- O tym właśnie mówię... bronisz gangstera... człowieka, który z zimną krwią mordował i nadal morduje niewinnych ludzi... Jinyoung, oprzytomnij do cholery.
- Chciałbym, ale nie mogę...
- Co więc proponujesz?- Choi westchnął prosząc mnie o kolejną fajkę.
- Powiem panu tyle ile mogę, a resztą zajmie się pan... nie potrafię o nim pisać...
- Żartujesz, prawda?... Dzieciaku... czy ty wiesz jaka właśnie przepada ci szansa? Możesz być najlepszym, koreańskim dziennikarzem... Nikt do tej pory nie zdobył tyle informacji co ty... Jeśli twój artykuł trafiłby do gazet, a policja by ich złapała...
- Dość...- szef otworzył szerzej oczy - Przepraszam, ale nie mogę... 
- Chcesz zaprzepaścić to wszystko dla jakiegoś chłopaka? Powiedz mi jak widzisz was za miesiąc czy rok? Naprawdę myślisz, że będziecie razem? Że policja zleje tą sprawę i że go nie złapie? Wymordował dziesiątki ludzi... dostanie za to dożywocie jak nic, a ty?.... Ty zostaniesz sam... bez faceta, pracy i perspektyw... Może go wypuszczą jak będziesz już leżeć pod ziemią...- czułem jak do oczu napłynęły mi łzy... najgorsze jest to, że mój szef ma rację - Przepraszam Jinyoung, ale taka jest prawda...
- Wiem, ma pan rację...- szepnąłem zagryzając wargę, by nie wybuchnąć płaczem.
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale musisz myśleć głową... o przyszłości... a nie sercem, które może zostać złamane w każdej chwili...- skinąłem twierdząco głową udając się do gabinetu mężczyzny - Junior...- odwróciłem się za siebie spoglądając na zmartwionego szefa - Idź do domu... przyjdź dopiero w poniedziałek. Kilka dni wolnego dobrze ci zrobi.- co my dziś mamy? Środa... w sumie racja, chętnie wypocznę.
- Jest pan pewien?
- Tak... spadaj już.
- Dziękuję.- ukłoniłem się, po czym ruszyłem po swoje rzeczy. Gdy narzuciłem na siebie kurtkę przeciwdeszczową usłyszałem dźwięk sms'a. Spojrzałem przez okno... wciąż potwornie leje. Westchnąłem więc sięgając po telefon.
<- Spotkamy się dzisiaj? Chciałbym z Tobą pogadać.
Ah tak, Wy nic nie wiecie. Od tamtego wieczoru minęło pięć dni.... od tych zasranych pięciu dni JB nie dał znaku życia. Wydzwaniałem do niego jak głupi, wysyłałem sms'y drżąc o jego życie... Bałem się, że coś poszło nie tak i Jaebumowi stało się coś poważnego. Gdy odczytałem sms'a poczułem jak po policzku spływa mi łza. Mimo ogromnej złości pospiesznie mu odpisałem czekając na odpowiedź.
-> Tak... gdzie i o której..
<- Już mam przed oczami tą twoją "wściekłą" buźkę. Spotkajmy się na klifie koło 22. Pasuje?
-> Tak.
Jestem na niego potwornie wściekły. Wziąłem swoje rzeczy i powolnym krokiem ruszyłem na przystanek. Pamiętacie jak Jaebum mówił, że wpadnie do mnie w weekend? Jak już mówiłem, nie zrobił tego. Myślałem, że ten pocałunek poprzedniego wieczoru był winą wypitego alkoholu. Zacząłem sobie wmawiać, że to była dla JB jednorazowa przygoda, o której już dawno zapomniał. Przecież ma burdel... może przebierać w partnerach jak tylko chce. Z jakiej więc racji miałby być ze mną? Wraz z początkiem tygodnia naszły mnie też nowe myśli. Skoro w weekend burdel funkcjonuje najlepiej, to Jaebum pewnie nie miał nawet czasu na wysłanie głupiego sms'a... musiał niestety pracować. Dopiero gdy przez cały poniedziałek oraz wtorek nie dostałem od niego żadnej wiadomości zaczęły nachodzić mnie przerażające myśli. Bałem się, że miał wypadek na motorze albo, że któryś z bandziorów go skrzywdził. Żyłem z tą myślą aż do dzisiaj. Strasznie mi ulżyło gdy do mnie napisał, ale to i tak nie zmienia faktu, że jestem na niego bardzo zły i boję się dzisiejszej rozmowy z nim.
Pogrążony myślami dojechałem do domu jednak moje nogi odmówiły posłuszeństwa i mnie do niego nie zaprowadziły. Mimo, że do spotkania zostały jeszcze trzy godziny ruszyłem na klif. Gdy się na nim znalazłem mój wzrok skupił się na deszczu uderzającym w taflę wody. Na ulicy było pusto... mieszkańcy Incheon bali się konfrontacji z szarym, ciemnym niebem i deszczem. Moje łzy mieszały się z kroplami spadającymi z nieba i w harmonii przemieszczały się przez moje policzki. Zastygłem... nie drgnąłem ani razu ciągle stojąc w tej samej pozycji. Nawet mój wzrok w pełni skoncentrowany był na wzburzonej, ciemnej wodzie. Ściemniło się... czułem, że spotkanie z Jaebumem jest coraz bliżej. Moje serce przyspieszyło, jednak ja nadal stałem nie odrywając wzroku od Morza Żółtego. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk silnika. Chciałem rzucić się na chłopaka zwyzywając go od najgorszych. No właśnie... chciałem. Jednak ja wciąż tkwiłem w jednej pozycji, przemarznięty i zmoknięty czekając na jego ruch.
- Jinyoung...- ten głos. Zacisnąłem powieki dławiąc się łzami i jednym ruchem odwróciłem się w stronę stojącego za mną Jaebuma. Gdy mnie zobaczył otworzył szeroko oczy - Boże, jak ty wyglądasz...- mokry, z sinymi z zimna ustami... nie chciałem by JB zobaczył mnie w takim wydaniu - Jak długo tu stoisz?
- Ponad trzy godziny...- odpowiedziałem zachrypniętym głosem - A wiesz dlaczego?- ten pokręcił jedynie przecząco głową - Bo mi cholernie na tobie zależy...- widziałem na twarzy chłopaka ogromne wyrzuty sumienia.
- Za chwilę porozmawiamy, tylko... chodź, zabiorę cię z tego deszczu.- nie miałem siły się z nim kłócić. Wsiadłem posłusznie na jego motor wtulając się w jego plecy. Do domu dojechaliśmy bardzo szybko. JB zeskoczył z motoru, po czym złapał mnie w talii chcąc wprowadzić mnie na klatkę schodową. Odepchnąłem go rzucając mu pełne nienawiści spojrzenie. Brunet zrozumiał o co chodzi... skinął głową idąc w ciszy za mną. Po wejściu do mieszkania chłopak podrapał się po tyle głowy wskazując na stojącą w kącie pokoju kabinę prysznicową - Weź gorący prysznic...- jak już mówiłem goshiwony są potwornie małe, a wszystko co niezbędne znajduje się w jednym pomieszczeniu. Moja kabina prysznicowa sąsiaduje z łóżkiem, tak więc kąpiel w obecności Jaebuma jest nieco krępująca.
- Przy tobie?
- Mogę poczekać na klatce jeśli się wstydzisz.
- Mniejsza...- burknąłem rozbierając się. Gdy byłem w samych bokserkach JB zaczerwienił się odwracając pospiesznie wzrok.
- Poszukam ci jakiś ciepłych ciuchów.- wzruszyłem ramionami, po czym jednym ruchem zdjąłem bokserki wchodząc pod ciepłe stróżki wody. Miał rację... ciepły prysznic był właśnie tym czego teraz potrzebowałem. Po kąpieli owinąłem się ręcznikiem, po czym wyszedłem z kabiny. Chłopak wręczył mi ciepły dres, po czym podszedł do kuchenki nastawiając wodę na herbatę. Było mi już wszystko jedno. Opuściłem ręcznik i zacząłem nakładać na siebie cieplutkie warstwy ubrań. Gdy to zrobiłem usiadłem na łóżku czekając na herbatę. Jaebum wręczył mi wielki kubek gorącego napoju uważnie mi się przyglądając - Jinyoung...- przełknąłem z trudem ślinę spoglądając na bruneta.
- Słucham...
- Przepraszam, że się nie odzywałem...
- Wiesz jak ja się czułem?- odstawiłem kubek na stolik - Z początku jak zabawka... byłem pewny, że ten pocałunek to wina alkoholu, ja... - wziąłem głęboki oddech by nie powiedzieć za dużo. Jaebum uważnie mi się przyglądał dając mi dokończyć - Później myślałem, że coś ci się stało... jeździsz na tym motorze jak skończony wariat... 
- Martwisz się o mnie?- no nie... tym pytaniem całkowicie wytrącił mnie z równowagi. Czułem jak się we mnie gotuje.
- Oczywiście, że się o ciebie martwię dupku!... Przez te pięć dni umierałem ze strachu o ciebie, a ty co?!... Zabawiałeś się z kimś innym, mam rację?!- JB złapał mnie za rękę wtulając mnie w swoje ciepłe, cudownie pachnące ciało. Wystarczył jeden gest z jego strony bym całkowicie zapomniał o tym co złe.
- Tak mi głupio... strasznie cię przepraszam Jinyounggie.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie.- powiedziałem nieco spokojniej głaszcząc go po klatce piersiowej.
- Złościsz się na mnie jakbyśmy byli parą.- przysięgam Wam, że niebawem dokonam mordu na tym pacanie. Spojrzałem na niego wściekły i... strasznie zawiedziony, nie mam zamiaru tego ukrywać. JB jednak posłał mi słodki uśmiech delikatnie mnie całując - Przecież żartuję.
- Bardzo śmieszne... pierwsze miejsce za najlepszy żart dostaje Im Jaebum.- prychnąłem wtulając twarz w jego szyję.
- No już już...- chłopak cmoknął mnie w czoło - Miałem... miałem kilka zleceń.
- Jakich?
- Nie za dużo chciałbyś wiedzieć?
- Jaebum do cholery...- gangster westchnął głaszcząc mnie po plecach.
- Musiałem... sprzedałem trzy laski do zagranicznych burdeli... trochę jest z tym roboty.- czułem jak kłuje mnie serce - Jinyoung, uwierz mi, że nie chcę tego robić, ale nie mam wyjścia...
- Wiem to...
- Razem z Markiem musieliśmy sprzedać trochę broni...- Jaebum westchnął mocniej mnie w siebie wtulając - A za jakiś tydzień jadę z Jacksonem i Yugyeomem do Busan.
- Co?- spojrzałem na niego wielkimi oczyma - Do Busan?
- Ta... dostaliśmy zlecenie.
- Na kogo?
- I tak pewnie nie znasz...- moje spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Chłopak westchnął - Park Hyunjae... zadowolony?- czułem jak robi mi się słabo - Jinyoung, wszystko okej?... strasznie pobladłeś.- odsunąłem się od chłopaka czując jak po policzkach spływają mi łzy - O co chodzi...
- To mój ojciec...- szepnąłem podchodząc do okna. Jaebum złapał się za usta nie wiedząc co ma powiedzieć. Widzę, że był równie skołowany jak ja - Kurwa mać...- pisnąłem osuwając się na ziemię.
- Przysięgam, że nie wiedziałem...- wziąłem głęboki oddech spoglądając na chłopaka.
- Czy... czy twój szef...- nie mogłem się wysłowić. Czułem w gardle narastającą z sekundy na sekundę coraz większą gulę. JB pospiesznie do mnie podszedł otwierając okno.
- Spokojnie...
- Czy on wie... że ja... że o was piszę?
- Nie mam pojęcia...
- Czy... to... to zemsta, tak?- brunet spuścił głowę... wszystko jest już jasne - Wiedziałem...
- Jinyounggie...
- Zabijcie mnie.
- Co...
- Nic o was nie napiszę, przysięgam... Błagam, zostawcie moją rodzinę...- skuliłem się histerycznie płacząc - Słyszysz?! - Jaebum wtulił mnie w siebie chcąc mnie uspokoić - Jak mogłeś?!
- Zrozum, że to nie zależy ode mnie... 
- Ktoś wie, że się ze mną spotykasz?!
- Nie, przysięgam... Gdyby się ktoś dowiedział, dawno leżałbym pod ziemią...
- Jaebum, błagam cię...- spojrzałem na bruneta - Niedawno straciłem brata... nie zabieraj mi jeszcze ojca...- po twarzy partnera spłynęła łza. Wiem, że on wykonuje tylko swoją pracę, jednak nie mogę pozwolić na to, by przez moją głupotę ucierpiała moja rodzina.
- Mogę zrezygnować ze zlecenia albo upozorować jego śmierć...- szepnął - Jednak gdy ją upozoruję prędzej czy później dojdzie to do mojego szefa...
- Co by się wtedy stało?
- Zabiłby mnie.- to jakiś horror... wybierać między ojcem, a chłopakiem, którego cholernie się kocha.
- A... jeśli zabijecie mnie?
- Nie... zapomnij o tym do cholery.- warknął.
- Ale to ja jestem winny!... Przecież to ja o was piszę, a nie mój ojciec! 
- Błagam cię, bądź cicho...- zamknąłem się patrząc na niego wielkimi oczyma - Coś wymyślę, tylko daj mi trochę czasu...- siedzieliśmy w ciszy przez dłuższą chwilę. Cisza ta jednak była tak bolesna, że nie mogłem jej znieść.
- Boję się...- szepnąłem głaszcząc go po twarzy. Jaebum chwycił moją dłoń delikatnie ją całując.
- Przysięgam, że tobie i twojej rodzinie nic się nie stanie.- spojrzeliśmy na siebie. Oblizałem wargi dając chłopakowi wyraźny sygnał. JB cmoknął mnie w czoło, po czym zatopił się w moich wargach. Starałem się cieszyć tym pocałunkiem gdyż czułem, że niedługo związek z Jaebumem zakończy się raz na zawsze. Brunet całował mnie po twarzy, czym wywołał chwilowy uśmiech na moich ustach - Zakochałem się w tobie Jinyoung... nie pozwolę nikomu skrzywdzić osoby, którą kocham...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Postaram się napisać dziś w nocy kolejną część. W sobotę się wyprowadzam i muszę się pakować itp. itd. jednak postaram się Was nie zawieść i szybko dodać kolejną część.
Buziaki~

5 komentarzy:

  1. ojaaa, mimo dramatycznej akcji uśmiecham się jak głupia, po ostatnim zdaniu ♥ czekam na kolejną część i spokojnej przeprowadzki życzę! :"D

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg szok *^* nie spodziewałem się, naprawdę

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnaś pisać kryminały, bo jesteś w tym dobra. Bardzo dobra.
    Udanej przeprowadzki i obyś niczego nie zapomniała spakować 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak nikt inny potrafisz zmienić bieg sytuacji ;)
    Biorę się za czytanie kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń