Reszta wieczoru minęła dość szybko, jednak bardzo przyjemnie. Cały czas jednak nurtowały mnie słowa Jacksona skierowane do Jaebuma, czy ten aby na pewno wie co robi zadając się ze mną. Jaebum natomiast zaśmiał się nerwowo gdy powiedziałem mu o sprawie jaką mam się zająć. Czy oni naprawdę są tak głupi i myślą, że niczego się nie domyślam? No cóż... jestem przyszłością dziennikarstwa. Pokręcę się koło nich udając totalnego idiotę... może dzięki temu uda mi się dojść do rozwiązania tej sprawy? Cholernie się boję, bo z tego co wiem, są bardzo niebezpieczni. Na pewno któryś z nich niebawem wpadnie na to, że czegoś się domyślam i zechce się zemścić. Jak? to proste.... upozorują samobójstwo lub przyczepią mi do nogi coś ciężkiego i utopią. Takie gagatki mają pewnie masę takich pomysłów.
Wstałem dziś wyjątkowo wcześnie. Wziąłem tradycyjnie poranny prysznic, spakowałem potrzebne materiały i ruszyłem na stację metra. Widziałem jak nad zatoką wschodzi piękne, pomarańczowe jeszcze słońce. Przystanąłem na chwilę ciesząc oczy tym widokiem. W pewnym momencie usłyszałem za plecami silnik. Odwróciłem się widząc chłopaka siedzącego na motorze. Byłem pewien, że to Jackson. Westchnąłem głęboko podchodząc bliżej motocyklisty.
- Jackson? Co ty tu robisz?- wtedy też tajemnicza postać zdjęła kask ukazując tym samym swoją twarz. Okazało się, że był to Jaebum.
- Przykro mi, że dzisiaj w pierwszej kolejności chciałeś zobaczyć Jacksona.- zmarszczyłem brwi patrząc pytająco na kolegę - Wskakuj... podwiozę cię do roboty.
- Co?... jak to?
- Mam do załatwienia pare spraw w centrum.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?- zapytałem biorąc od niego kask.
- Intuicja.- brunet posłał mi cwaniacki uśmiech, po czym nałożył swój hełm. Gdy za nim usiadłem, chwyciłem go w pasie zaciskając kurczowo dłonie - Pamiętaj żeby mocno się trzymać.- po tych słowach odpalił silnik ruszając z piskiem opon. Pierwszy raz jechałem na motorze i tak naprawdę nie wiem co podkusiło mnie, by na niego siąść. Jaebum pędził jak szalony. Zacisnąłem mocniej dłonie na jego kurtce, wtulając się tym samym w jego plecy. Chciałem dotrzeć już pod redakcję. Jakby nie patrzeć będę miał dzisiaj bardzo spektakularne wejście. Podróż nie trwała dłużej jak 10 minut. Po tym czasie chłopak zajechał pod budynek, po czym zgasił silnik. Byłem tak przerażony, że jeszcze przez dłuższą chwilę nie mogłem go puścić - Koniec jazdy.- zaśmiał się stukając w kask. Wyprostowałem się, po czym powolnym krokiem zszedłem z motoru oddając mu hełm - Pierwszy raz?- skinąłem głową poprawiając się.
- Dzięki za podwózkę.
- Chyba nie było tak źle, co?
- Nie... chociaż muszę ci powiedzieć, że jeździsz jak wariat.
- Uroki posiadania motoru.- uśmiechnął się - O której dzisiaj kończysz?
- Powinienem wyjść o 18-stej.- dopiero gdy to powiedziałem dotarło do mnie, co mógł mieć na myśli Jaebum - Ale wrócę metrem... spokojnie.- brunet ponownie się zaśmiał, po czym wyciągnął z kurtki papierosy i odpalił jednego z nich.
- Idziemy dzisiaj coś zjeść?- zamurowało mnie. Owszem, chciałem mieć kogoś bliskiego w Incheon, ale gdy dowiedziałem się, że Jaebum jest w tym całym gangu, zaczynam się trochę obawiać tych spotkań. Jinyoung... wykaż się odrobiną profesjonalizmu zawodowego!
- Pewnie... czemu nie.- chłopak uśmiechnął się rzucając papierosem o ziemię.
- Tam gdzie wczoraj o 20-stej... pasuje?
- Jasne.- gdy nałożył kask uśmiechnął się szeroko wykonując w geście pożegnania ruch głową.
- Do zobaczenia.- rzucił, po czym ruszył z piskiem opon. Fajny z niego chłopak... szkoda, że musi zajmować się takim syfem. Mimo przyjaznego zachowania Jaebuma nie mogłem zapominać o tym kim naprawdę jest i o tym, po co tak naprawdę jestem w Incheon. Gdy odebrałem kartę i identyfikator, ruszyłem windą na swoje piętro.
- Junior! Jak się masz?- przy windzie przywitał mnie uśmiechnięty szef. Wtedy też wpadłem na pewien pomysł.
- Nawet nie zdaje sobie pan sprawy jak dobrze się czuję... Obstawiam, że za moment poczuje się pan tak samo.- mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony, a ja bez przedłużania wyciągnąłem akta sprawy - Wiem kto jest w tym gangu.- pan Choi opuścił z wrażenia kubek z kawą.
- Co? O czym ty mówisz?
- Znam dwóch z nich... resztę postaram się poznać w najbliższym czasie.
- Ale... jak ty...
- Niech uzbroi się pan w cierpliwość i pozwoli mi działać.- uśmiechnąłem się kładąc segregator na swoim biurku - W najbliższym miesiącu postaram się zamknąć sprawę.
- Skąd wiesz, że to oni?
- Jednego poznałem wczoraj przez przypadek, pytając go o drogę do redakcji... później byłem z nim na kolacji, do której dołączył jego kolega...
- No dobrze... ale skąd wiesz, że to nie są zwyczajni nastolatkowie?
- Dziennikarska intuicja szefie.- uśmiechnąłem się odpalając komputer.
- Powiedziałeś, że byliście na kolacji...
- No tak.- wzruszyłem ramionami szukając czegoś w zapiskach.
- Nie powinienem o to pytać, ale... nie podobają ci się chyba chłopcy...- zamknąłem gwałtownie segregator spoglądając na mężczyznę.
- Oczywiście, że nie.... Pan nie chodzi ze znajomymi na kolacje?
- Chodzę, chodzę.... wybacz.... po prostu bałem się, że to może wpłynąć na twoją pracę.
- Bez obaw, nie zakocham się w nim. Nie ma takiej siły, która pchnęłaby mnie w stronę mężczyzn.
- To dobrze... znaczy, ja nie mam nic do tego, ale...
- Chciałbym zająć się pracą.- uśmiechnąłem się dając szefowi do zrozumienia żeby dał mi już spokój. Pan Choi skinął głową udając się do swojego gabinetu. Jakoś specjalnie nie rozwodziłem się nad jego słowami w pełni oddając się pracy. Nie zauważyłem nawet kiedy wybiła 18-sta.
- Jinyoung... kończymy.
- Hm?- podniosłem głowę spoglądając na stojącego nad sobą szefa - Już 18-sta?
- Byłeś tak zajęty pracą, że nie zszedłeś nawet na obiad... spadaj już do do...- mężczyzna zawiesił się spoglądając na monitor - Ty to napisałeś?
- Tak.
- 20 stron w jeden dzień?
- Przepraszam... później będę wybierał z tego najpotrzebniejsze rzeczy... Oczywiście gdy dowiem się wszystkiego, tych stron będzie jeszcze ze sto... to jest dopiero wstęp.- dodałem z uśmiechem.
- Jestem naprawdę pełen podziwu.... oby tak dalej.- ukłoniłem się mężczyźnie, po czym zająłem się zbieraniem swoich rzeczy - Śmigaj do domu i odpocznij.
- Jestem umówiony na kolację.- spojrzałem znacząco na szefa, na co ten złapał się za usta.
- Z jednym z tych gnojków?
- Zgadza się... dowiem się co kombinują.- zarzuciłem na ramiona plecak, po czym wyłączyłem komputer.
- Uważaj na siebie.
- Niech pan się nie martwi.- posłałem szefowi uśmiech udając się do wyjścia - Miłego wieczoru.- gdy oddałem kartę i identyfikator udałem się na przystanek. Usiadłem na ławce ciesząc się świeżym powietrzem, którego nie miałem okazji zaznać przez cały dzień. W pewnym momencie ujrzałem jak ktoś mi się przygląda. Po drugiej stronie ulicy stała drobniutka postać ubrana cała na czarno. Niestety nie byłem w stanie dostrzec jej twarzy gdyż jej głowę przykrywał kaptur. Nie miałem żadnych wątpliwości, że jest to jeden z kumpli Jaebuma. Wstałem chcąc podejść do rozkładu autobusów, jednak wtedy osoba ta przestraszyła się znikając w jednym z ciemnych zaułków... dość dziwne. Rozejrzałem się uważnie, jednak nic nie wzbudzało już mojego niepokoju.
Gdy wszedłem do swojego goshiwonu poczułem ogromną ulgę. Położyłem na biurku materiały, po czym walnąłem się do łóżka chcąc odetchnąć. Co za dzień... do tego jeszcze ten dziwny chłopak. Jestem pewien, że prędzej czy późnej stanę przed ich sądem, jednak mam nadzieję, że dorwą mnie dopiero gdy w pełni rozwiążę już tą sprawę, a mój artykuł ukaże się w gazecie. Chcę umrzeć wiedząc, że coś w życiu jednak mi się udało. Westchnąłem spoglądając na zegarek, na którym dochodziła 19-sta. Włączyłem telewizor by posłuchać wiadomości, po czym wskoczyłem pod prysznic. Zamarłem gdy usłyszałem głos dziennikarki mówiący o tym, że niecałą godzinę temu gang dopadł jakiegoś przechodnia mordując go na środku ulicy, po czym jakby nigdy nic zniknął. Na ekranie telewizora widniało niezbyt wyraźne nagranie z monitoringu ukazujące grasującą grupę na motorach... wśród nich poznałem niestety Jaebuma. Wyszedłem z kabiny totalnie nagi i ociekający wodą nie mogąc oderwać oczu od odbiornika - W co ja się wpakowałem?- szepnąłem przełykając z trudem ślinę. Nagle usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Podskoczyłem łapiąc się za serce, jednak po chwili zerknąłem na biurko widząc dzwoniącą do siebie mamę. Odetchnąłem z ulgą sięgając po komórkę - Słucham.
- Nic ci nie jest?
- Em... co takiego?
- Właśnie oglądam wiadomości.- pan Choi twierdził, że sprawa gangu nagłaśniana jest jedynie w Incheon... coraz mniej mi się to podoba.
- I czego się z nich dowiedziałaś?
- Po Incheon grasuje jakiś gang, tak? Dopiero dzisiaj się o tym dowiedziałam.
- Ah tak...- wyłączyłem telewizor, po czym zacząłem szukać jakiś ubrań - Faktycznie coś tam słyszałem.
- Powiedz, że to nie tym się zajmujesz...
- A co? Martwisz się o mnie?
- Co za głupie pytanie... mimo że nie popieram twojego wyboru, to bardzo się martwię.- westchnąłem powoli się ubierając.
- Spokojnie... nie zajmuję się tą sprawą.- czemu skłamałem? Nie chciałem jej martwić... niedawno straciła syna... nie chcę, by martwiła się o stratę kolejnego dziecka.
- Na pewno? To o czym piszesz?
- Teraz?... Muszę rozeznać temat wśród rybaków, wiesz... morski handel i te sprawy.
- Całe szczęście... pamiętaj żebyś nikomu się nie narażał i nie brał niebezpiecznych spraw.
- Dobrze... zapamiętam to.- kobieta westchnęła.
- Jakie masz plany na wieczór?
- Idę z kolegą coś zjeść.
- Oo poznałeś kogoś?
- Tak, ale spokojnie... nie będzie to raczej przyjaźń na całe życie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Mam takie przeczucie.- westchnąłem nakładając bluzę.
- Mam nadzieję, że jednak kogoś fajnego tam poznasz... a najlepiej by było jakbyś wrócił do Busan.
- Póki co mam pracę... zobaczymy jak to się dalej potoczy.- zerknąłem na zegarek - Muszę kończyć, bo będę zaraz wychodził.
- Dobrze... uważaj na siebie.
- Wy też...- szepnąłem niemalże rozłączając się. Mimo strachu musiałem się przełamać i zacząć działać. Schowałem w bluzie niewielki dyktafon, po czym udałem się na spotkanie z kolegą... o ile w ogóle mogę go tak nazwać. Serce biło mi jak szalone, ale wiedziałem, że mimo to muszę grać twardego. Gdy dochodziła 20-sta stanąłem pod głównym wejściem baru rozglądając się dookoła. W środku nie było nikogo... podobnie jak na zewnątrz, przez co odczuwałem jeszcze większy niepokój. Wziąłem głęboki oddech czując na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłem się niepewnie za siebie widząc idącego w moim kierunku Jaebuma.
- Ooo już jesteś?- dobra Jinyoung, wrzuć na luz do cholery.
- Tak... dzisiaj to ja czekałem na ciebie.- posłałem chłopakowi uśmiech.
- W takim razie jesteśmy kwita.- brunet wyciągnął z kieszeni spodni fajki, po czym odpalił jedną - Palisz?
- Nie... jeszcze.
- Jeszcze, no tak... dziennikarz od zawsze kojarzył mi się z fajką i kubkiem czarnej, ohydnej kawy.- zaśmiał się puszczając w górę dym - Jak było w pracy?
- Na szczęście dość spokojnie.
- Co masz na myśli?
- No wiesz... nikt nie napadł na redakcję ani nic... trochę się boję odkąd dostałem to zlecenie.
- Ah tak... to trochę dziwne, że dali tak niebezpieczną sprawę tak młodemu chłopakowi.
- Trochę...
- Ale wiesz... jeśli wyjdziesz z niej cało i rozwiążesz tą sprawę, zostaniesz okrzyknięty dziennikarzem roku.
- Teraz sam nie wiem czy chcę ją dociągnąć do końca.- na twarzy Jaebuma pojawił się lekki uśmiech. Chłopak rzucił peta na ziemię wprowadzając mnie do środka.
- Dlaczego masz wątpliwości?
- Słyszałeś o tym co dzisiaj zrobili?- usiedliśmy przy barze.
- Dwa piwa proszę.- rzucił w stronę obsługi, po czym ciężko westchnął - Oczywiście, że słyszałem... całe Incheon o tym dudni.
- I co o tym myślisz?- zapytałem wpatrując się w kartę dań.
- Sam nie wiem... zależy co nimi kieruje.
- No właśnie.- spojrzałem na Jaebuma sięgając po piwo - Znasz Incheon lepiej niż ja... może mi pomożesz?- widziałem lekkie zdenerwowanie z jego strony, co jeszcze bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu, że to on jest w tym cholernym gangu.
- Co będę z tego miał?
- Zostaniesz okrzyknięty pomocnikiem roku.- uśmiechnąłem się wskazując kobiecie danie, na które mam ochotę. Brunet zaśmiał się, po czym wziął łyka piwa.
- Pomyślę nad tym.- sprytnie wybrnął, ale ja i tak wiem swoje.
- Jak myślisz... czym oni się zajmują?
- Z tego co wiem handlują prochami i zastraszają mieszkańców.
- No właśnie... zwyczajni dilerzy nie robią takich rzeczy... coś tu jest nie tak.
- Spotkaliśmy się żeby o tym gadać? Zapomnij o pracy chociaż wieczorem.- ha... mam cię Jaebummie.
- No tak, przepraszam.- zajęliśmy się jedzeniem. Chłopak zerkał na mnie co chwilę intensywnie o czymś myśląc - Co jest?
- Hm?
- Ciągle na mnie zerkasz.
- Nie mogę?
- Krępuje mnie to.
- Mówisz?- brunet zaśmiał się wbijając we mnie wzrok.
- Przestań!- zaśmiałem się odpychając go. Śmialiśmy się przez dłuższą chwilę gdy nagle do baru weszła zakapturzona postać... zamurowało mnie. To ten sam człowiek, który obserwował mnie pod redakcją. Gdy zdjął kaptur, ujrzałem chłopięcą twarz, jednak chłopak ten nie wyglądał na Koreańczyka.
- BamBam?- Jaebum pomachał w stronę drobnej postaci. Wiedziałem! Czułem jak pocę się z nerwów, jednak w ostatniej chwili przypomniałem sobie, że mam schowany w bluzie dyktafon, który muszę sprytnie wykorzystać - Co ty tu robisz?- chudzina zjechała mnie pogardliwym wzrokiem.
- Wpadłem odebrać coś od szefa... nie wiedziałem, że masz tu randkę.
- Jaką randkę?- Jaebum zaśmiał się spoglądając na mnie - Przepraszam za niego.
- Żaden problem...- wydusiłem czując jak spojrzenie owego BamBama przeszywa mnie od środka.
- A ty nie jesteś dzisiaj umówiony przypadkiem z Jacksonem?- Jaebum uniósł brew dając tej chodzącej anoreksji do zrozumienia, że ma już sobie iść.
- Jestem... odbieram dla niego tow... zamówienie od szefa i spadam.- po tych słowach zerknął na mnie, po czym wyszedł z baru.
- Przepraszam za niego.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Myślę, że tak.
- Mógłbyś odprowadzić mnie dzisiaj do domu?- naprawdę się boję. Jaebum jest w najgroźniejszym, koreańskim gangu, którego działalność do tej pory nie została zatrzymana przez policję i który jest postrachem nie tylko Incheon, ale już całej Korei Południowej, a mimo to ma w sobie coś co sprawia, że jestem w stanie mu zaufać i poprosić go o coś takiego.
- Jinyoung... co ty...
- Proszę cię... naprawdę się boję.- brunet uważnie mi się przyglądnął, by po chwili dopić piwo i poklepać mnie po ramieniu.
- Jasne... żaden problem.- odetchnąłem z ulgą kończąc spokojnie jeść. Po kolacji Jaebum powiedział, że za mnie zapłaci, tylko dlatego, że musiałem dzisiaj na niego czekać... miło z jego strony. Gdy wyszliśmy z baru było już po 24-tej. Na ulicy panowała totalna pustka zagłuszana od czasu do czasu przejeżdżającym samochodem lub bezdomnym szukającym odpowiedniego miejsca do spania.
- Dzięki, że mnie odprowadzasz...- przerwałem ciszę zerkając niepewnie na chłopaka. Ten jedynie uśmiechnął się odpalając papierosa.
- Coś się dzisiaj stało, prawda?
- C... co?- przyznam, że trochę spanikowałem. Nie chciałem się wygadać, że coś wiem, ale nie miałem już siły udawać... nie przed Jaebumem - Nic się nie stało... nie wiem o co ci chodzi.
- Możesz mi powiedzieć o wszystkim... Wiem, że się boisz... na twoim miejscu też pewnie robiłbym w gacie... pytanie tylko czy słusznie, czy nie...- mówiąc to spojrzał na mnie unosząc brew - No więc...
- Ktoś dzisiaj obserwował mnie pod pracą... jestem pewien, że był to ktoś z gangu...- chłopaka chwilowo przytkało... czyżby o niczym nie wiedział? - Wiem, że prędzej czy później mnie dorwą.- zatrzymałem się patrząc Jaebumowi w oczy - Dlatego nie wiem czy powinniśmy się dalej spotykać... jestem pewien, że będą chcieli skrzywdzić osoby, z którymi miałem coś wspólnego...
- Dość.- brunet rzucił peta na ziemię robiąc krok w moją stronę - Długo chcesz robić ze mnie idiotę?- serce chwilowo odmówiło mi posłuszeństwa. Byłem w takim szoku, że nie byłem w stanie nawet drgnąć. Czy to znaczy, że Jaebum od początku o wszystkim wiedział?
- Co ty mówisz...
- Gdy dowiedziałem się, że będziesz prowadził śledztwo w sprawie mojego gangu, stwierdziłem, że będę miał na ciebie oko tak często jak jest to możliwe...- syknął robiąc coraz to śmielsze kroki w moim kierunku. Cofałem się do tyłu, przez co w końcu uderzyłem plecami o ścianę jakiegoś budynku.
- Twojego... gangu?- zapytałem ze ściśniętym gardłem czując jak do oczu napływają mi łzy. Jaebum oparł się rękoma o ścianę uważnie mi się przyglądając.
- Zgadza się Jinyoung.... rozmawiasz z szefem.
- Błagam... nie rób mi krzywdy...
- Nie jestem głupi... Dużo bym ryzykował zabijając dziennikarza. Myślisz, że nie wiem, że wypaplałeś już wszystko temu dupkowi z redakcji?
- Nic... nic mu nie... mówiłem...- chłopak nachylił się do mojego ucha.
- Nienawidzę kłamstwa, wiesz?- zacisnąłem powieki czując jak po policzkach spływają mi łzy wywołane ogromnym strachem - Uwierz mi, że będzie ci ze mną naprawdę dobrze, jeśli tylko dostosujesz się do moich zasad.
- Jakich zasad?- szepnąłem zerkając na usatysfakcjonowanego gangstera.
- Nie będziesz wpieprzał się nam w robotę... na wszystko będziesz przymykał oko... a do gazetki będą szły tylko te informacje, na które wyrażę zgodę, czy to jest jasne?
- Nie... nie mam zamiaru was kryć.- dlaczego to powiedziałem... Jaebum uśmiechnął się wyciągając z kieszeni spodni nóż, którym zaczął jeździć po mojej klatce piersiowej i brzuchu.
- Czułem, że nie jesteś głupim i naiwnym dzieciakiem... a szkoda... moglibyśmy się dogadać.- zwykle na filmach takie słowa kończą się zabiciem osoby stojącej po stronie prawa - Widzisz jak fajnie się dogadywaliśmy dopóki nie zacząłeś jątrzyć?
- Nie wierzę, że taka sielanka trwałaby długo...
- To by już zależało tylko od ciebie.
- Chciałbyś mieć po swojej stronie dziennikarza, który działa na twoją niekorzyść?
- Tłumaczę ci, że pozmienialibyśmy trochę zasady tej znajomości.
- Proszę cię, puść mnie.- brunet uśmiechnął się chowając nóż.
- Do zobaczenia jutro Jinyounggie.- zrobiłem kilka kroków w przód obawiając się, że ten wyciągnie broń i mnie zabije. Usłyszałem za sobą jedynie śmiech - Śmiało, idź.- nagle poczułem jak ktoś obejmuje mnie w talii - Przecież obiecałem, że cię nie zabiję, prawda?- skinąłem głową powstrzymując z trudem łzy - No już... bądź prawdziwym facetem.- zaśmiał się, po czym ruszył przed siebie znikając w jakiejś uliczce. To się nie dzieje naprawdę... jak on się dowiedział, że o wszystkim już wiem? Moje śledztwo trwało zaledwie dwa dni... śmiało mogę to nazwać swoją porażką.
Gdy wszedłem do mieszkania zamknąłem drzwi na wszystkie możliwe zamki i zasunąłem rolety w oknach. Czułem się jak zwierzę w klatce... na ciągłym celowniku, pod odstrzałem ludzi. Mimo to wiedziałem, że nie mogę się poddać i muszę dociągnąć tą sprawę do końca, choćby nie wiem co się działo.
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wooah, super *^*
OdpowiedzUsuńmatko, jakie to piękne! kocham cięęęę, kocham! i Twoje pomysły zawsze trafiają w moje serce niczym strzała amora! już nie mogę się doczekać dalszej akcji aaa<33
OdpowiedzUsuńProszę proszę proszę wstaw szybko kolejną część, bo ja się wkręciłam na maksa! Czytam to 2 raz, ale Ty potrafisz budować napięcie! Uwielbiam to, że piszesz o wszystkim i zawsze wychodzi Ci to dobrze ^^ I uwielbiam to opowiadanie, duhh Czekam na kolejną część, oby nadeszła szybko ❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo jest to, tego mi tak bardzo brakowało.
OdpowiedzUsuńJesteś boska !
Ej chce kolejny rozdział!!! Jest genialne! Jestem ciekawa ja Jb naciągnąłbym zasady tej znajomości xD
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy!!!!
Pozdrawiam i życzę weny! ;)