Odsunąłem się powoli od przyjaciela patrząc na niego z lekkim przerażeniem. Wystraszyłem się... nie wiem co robię. Boję się, że ten pocałunek może zrujnować naszą znajomość.
- Przepraszam...- szepnąłem unosząc oczy na chłopaka. Ten głęboko oddychając wpatrywał się w łóżko. Czemu nic nie mówi? Co jeśli tylko go tym zraniłem? - Kihyun...
- Wreszcie tu dojechałem.- do sali z rozpędu wparował Shownu. Wziąłem głęboki oddech wpatrując się w niego z nienawiścią - Wonho masz w tym momencie przesrane.
- Wali mnie to.- Kihyun spojrzał na mnie zaniepokojony - Nie martw się.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po ręce. Trener usiadł obok łóżka wpatrując się w rudzielca.
- Co ci jest?
- Ma uszkodzony błędnik... to mu jest...- mam ochotę zatłuc go na miejscu.
- Mhm... a co z twoją grą? Bo to mnie najbardziej interesuje.
- Nie może już grać...- do oczu przyjaciela ponownie napłynęły łzy.
- Przestaniesz się wypowiadać za niego? Oprócz zdolności do gry stracił też głos czy co?
- Nie skomentuję tego...- syknąłem podnosząc się z łóżka. Zacząłem poprawiać Kihyunowi poduszki jednak zostałem odciągnięty przez Shownu - Co ty wyprawiasz?
- Idziemy.
- Nie ma takiej opcji... zostaję z nim.
- Masz jutro mecz...- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Wiem... przecież na niego przyjadę...
- Wracasz teraz ze mną do hotelu...
- Wonho...- spojrzałem na Kihyuna.
- Tak?
- Wróć z nim... wiem do czego jest zdolny... jak nie spełni się jego rozkazów...- widzę, że chłopak rzeczywiście po wypadku ma też pewne trudności z wymową. Mimo to jednak teraz bardziej interesowały mnie wypowiedziane przez niego słowa.
- Skąd o tym wiesz...?
- Ani słowa Kihyun...- widziałem, że trener robi się coraz bardziej wściekły.
- Kihyunnie o czym ty mówisz?
- Powiedziałem coś...
- Zamknij się wreszcie!- mam dość... niech ze mną robi co chce. Niech traktuje mnie jak swoją zabawkę, popychadło, największą szmatę... ale nie pozwolę na to, by krzywdził Kihyuna.
- Wychodzimy...
- Kihyun, jutro do ciebie przyjadę.- powiedziałem pospiesznie będąc wypychanym z sali - Puść mnie do cholery.
- Pożałujesz ty niewdzięczny gnoju... obaj pożałujecie...
- Odwal się od Kihyuna...- zostałem wepchnięty do taksówki, która pospiesznie dostarczyła nas do hotelu. Chciało mi się płakać... wiedziałem, co się teraz ze mną stanie, jednak nie byłem na to gotowy. Nie chcę znów przechodzić przez ten ból. Chciałbym zrobić to z kimś... z kimś kogo naprawdę kocham... Do pokoju prowadzony byłem jak pies. Shownu nie chciał pozwolić na to, bym zniknął z jego pola widzenia - Co chcesz teraz zrobić?- zapytałem cicho gdy stanęliśmy przed drzwiami naszego pokoju. Ten jednak nic nie odpowiedział... wszystko było jasne... Gdy drzwi otworzyły się zostałem pchnięty na stojącą w pobliżu kanapę. Syknąłem patrząc na stojącego nade mną trenera - Shownu proszę cię, nie rób tego...
- Teraz się boisz?... wcześniej jakoś nie miałeś oporów przed tym żeby mi pyskować.- odpowiedział zdejmując z siebie ubrania. Trząsłem się... nienawidzę jego ciała... jego zapachu... wszystkiego co jest z nim związane.
- Przepraszam... Shownu, błagam...- chłopak usiadł nagi na kanapie patrząc na mnie z drwiącym uśmiechem - Nie...- szepnąłem dławiąc się łzami.
- Nie wyj, bo mi się tutaj udusisz.- zostałem szarpnięty za włosy. Shownu usadził mnie między swoimi nogami śmiejąc mi się w twarz - Do roboty.- pokręciłem przecząco głową. Na samą myśl robiło mi się niedobrze - Wonho...- chłopak wyciągnął telefon i zaczął mnie nagrywać.
- Wyłącz to...
- Ja tutaj dyktuję warunki... do roboty.
- Nie zrobię tego...
- Chyba nie chcesz żeby twoje miejsce zajął chory teraz Kihyunnie, hm?- spojrzałem na niego z nienawiścią, po czym niepewnie chwyciłem za jego członka - Mhmm... dalej.- zacisnąłem oczy biorąc jego męskość do ust... obrzydliwe. Czuję się jak szmata - Szybciej.- mimo to starałem się spełnić każdą jego zachciankę w głębi duszy ciesząc się, że to spotkało mnie, a nie Kihyuna. Ssałem jego członka najmocniej jak tylko to było możliwe... jego jęki świadczyły o tym, że robię to dobrze... o to właśnie chodzi. W pewnym momencie chłopak szarpnął mnie za włosy kierując telefon na moją twarz - A teraz pozdrowienia dla Kihyuna.- po tych słowach doszedł na moją twarz... byłem bliski zwrócenia wszystkiego co dziś zjadłem.
- Nie... nie pokazuj mu tego...- byłem w szoku. Zapłakany... roztrzęsiony... poniżony.
- Czemu? Niech zobaczy jak dobrze się bawimy.
- Błagam...- sięgnąłem po leżące na stoliku chusteczki, po czym jedną z nich wytarłem z twarzy spermę trenera. Shownu wyłączył telefon szeroko się uśmiechając.
- Zdejmij spodnie.
- Po co...
- Rób co mówię.- wstałem bardzo powoli ściągając z siebie spodnie - Gacie też.- po zdjęciu bielizny starałem się zasłonić koszulką, jednak poirytowany trener zerwał ją ze mnie. Następnie ponownie usiadł na kanapie patrząc na mnie z przygryzionymi wargami - Zapraszam.- przełknąłem z trudem ślinę siadając na nim okrakiem. Znów okropny ból przeszywał całe moje ciało. Był na tyle silny, że robiło mi się niedobrze, a oczy zachodziły mgłą. Shownu znów się nie cackał... robił ze mną dosłownie to co chciał. Dla własnej przyjemności bił mnie również po twarzy i ciele tak, bym odczuwał ból, ale też tak, by nie było widać żadnych śladów pobicia.
- Dość!- zostałem zepchnięty z kanapy.
- Do wanny brudna szmato.- mimo bólu fizycznego i psychicznego skinąłem głową znikając za drzwiami łazienki. Wszedłem do wanny nalewając do niej lodowatej wody... tylko ona była w stanie uśmierzyć mój ból.
*
Nie mogłem spać całą noc. Przez długie godziny łykałem leki przeciwbólowe i smarowałem się różnymi maśćmi. Czułem, że podczas dzisiejszego meczu skonam... na chwilę obecną nie byłem w stanie podnieść się z kanapy. Gdy zauważyłem budzącego się Shownu schowałem apteczkę prostując się jak struna.
- Czemu nie śpisz?- zapytał patrząc na mnie.
- Obmyślam taktyki na mecz...
- Dobrze.- wstał, po czym podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając - Masz trochę opuchniętą twarz... idź pod zimną wodę.
- Dobrze...- nachyliłem się nad zlewem obmywając twarz lodowatą wodą. Mam już dość... mimo bólu muszę dzisiaj dać z siebie wszystko. Obiecałem to Kihyunowi... kiedy już dostanę się do kadry odetnę się od tego bydlaka raz na zawsze... do tego Kihyun będzie mógł rzucić pracę i wrócić do szkoły, a ja dzięki grze będę mógł utrzymywać nas obu.. nie mogę się teraz poddać - Dasz radę Wonho.- szepnąłem patrząc na siebie w lustrze. Wychodząc z łazienki spojrzałem na pakującego się na halę chłopaka - Mógłbym... mógłbym zadzwonić do Kihyuna?... chcę wiedzieć jak się czuje...
- Przypominam ci, że nie masz telefonu.
- Dałbyś mi swój?- Shownu parsknął śmiechem zarzucając torbę na ramię.
- Pakuj się... mamy 5 minut do wyjścia.- chwyciłem za torbę.
- Proszę... muszę wiedzieć co z nim...
- A co ma być? Przez swoją głupotę spieprzył sobie życie... poleży kilka dni w szpitalu dzięki czemu skupisz się na grze, a nie na gapieniu się na niego.
- Słucham... to... Minwoo zrobił to...
- Bo ja mu kazałem... irytował mnie ten gnojek.- rzuciłem torbę idąc w stronę trenera - Uważaj co robisz.- podniosłem rękę, jednak została ona skutecznie zatrzymana przez chłopaka - Pozwól, że coś ci pokażę.- opuściłem rękę głęboko oddychając. Shownu wyciągnął telefon wchodząc w galerię - Zobacz.- moim oczom ukazały się nagie zdjęcia poobijanego Kihyuna.
- Co... co to ma być?!
- Myślisz, że przyjąłem go do drużyny od tak?- chłopak zaśmiał się idąc w stronę drzwi - Musiał na to zapracować swoim cudnym ciałkiem.
- Ty...
- Boli cię to, że przeleciałem go pierwszy? Hm... z drugiej strony zobacz jaki z niego fałszywy przyjaciel... o niczym ci nie powiedział...
- Zapłacisz mi za to...
- Nie wątpię.... wychodzimy.- podszedłem do niego patrząc mu głęboko w oczy.
- Dzisiaj dostanę się do kadry narodowej, a ty zakończysz swoją karierę trenera... obiecuję ci to...
- Co ty kombinujesz?
- Hm... dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.- uśmiechnąłem się wychodząc na korytarz. Pospiesznie ruszyłem do lobby, gdzie czekała na nas drużyna. Gdy znalazłem się wśród nich czułem się trochę bezpieczniej - Minhyuk...
- Tak?- blondyn odwrócił się w moją stronę otwierając szeroko oczy - Co ci się stało?
- Nie wiem o czym mówisz...
- Masz poobijaną twarz...
- Mniejsza z tym... mógłbym na chwilę od ciebie zadzwonić?
- A twój telefon?- spuściłem jedynie głowę - Rozumiem...- po chwili trzymałem w rękach jego komórkę. Od razu wykręciłem numer do rudzielca odchodząc od reszty grupy.
- Słucham?
- Kihyunnie...
- Wonho... nic... nic ci nie jest?
- Dostałeś to nagranie?
- Tak...
- Kihyun przepraszam... za wszystko cię przepraszam. Byłem tak głupi, że uwierzyłem temu dupkowi w to, że mnie kocha... on... on chciał mnie jedynie wykorzystać... Kihyun, ja o wszystkim wiem...
- Uspokój się... wiem... wiem jaki jest Shownu...
- Wybacz mi...
- Wonho...pokaż mu co potrafisz... dostań się do kadry... zniszcz go... słyszysz?
- Kihyun...
- Dasz radę... jesteś najlepszy...
- Boję się...- szepnąłem powstrzymując się od płaczu.
- Wonho... wieczorem będziemy świętować... świętować twoje zwycięstwo...
- Obiecuję ci to...
- Bądź silny.... kocham cię.- cisza... rozłączył się. Rozmowa z nim dodała mi bardzo dużo siły... zwłaszcza jego ostatnie słowa... muszę dać z siebie wszystko. Podszedłem do Minhyuka oddając mu telefon.
- Dziękuję.
- Wonho, co się dzieje?
- Zrobił ci to Shownu?- w rozmowę włączył się Hyungwon- chłopak Minhyuka.
- To nieistotne... proszę... dajmy dzisiaj z siebie wszystko...
- Ale...
- Pokażmy mu, że potrafimy...- ruszyłem w stronę autokaru, zajmując miejsce na samym końcu. Jeszcze kilka godzin... wytrzymam. Poza tym Shownu nie może mnie teraz tknąć. Cały czas koło nas będą się kręcić jacyś ludzie.
- Wonho...- westchnąłem unosząc wzrok. Koło mnie stał I.M - Mogę usiąść koło ciebie?
- Jasne..- gdy to zrobił spojrzał na mnie.
- Bije cię?... wykorzystuje?
- Co?... nie wiem o czym mówisz...
- Wonho... musimy w końcu zdemaskować Shownu... tak nie może dalej być, zrozum...
- Niczego mi nie zrobił... chcę jedynie zemścić się za Kihyuna.
- A te siniaki i obita twarz? Wonho do cholery każdy wie dlaczego on z tobą jest.
- Nie jesteśmy razem...- chłopak westchnął.
- Może to do ciebie przemówi... gdy Kihyun przyszedł na pierwszy trening Shownu powiedział, że nic z niego nie będzie i że nie nadaje się do gry w ręczną... Na drugi dzień przyszedł poobijany, zapłakany, przestraszony.... mam mówić dalej?
- Wiem o tym... jak będę miał zapewnioną pozycję zabiję go za to...
- Chyba... chyba nie mówisz poważnie...
- Wyglądam jakbym żartował?- spojrzałem na kolegę ze łzami w oczach - Kihyun jest jedyną osobą jaką mam... nie pozwolę na to, by ktoś go krzywdził... zatłukę każdego kto sprawił mu nawet najmniejszą przykrość...
- A...
- Na koniec ukaram siebie za to, że byłem tak ślepym dupkiem...- mam w sobie tyle nienawiści do całego świata i samego siebie, że byłem pewien swojego dzisiejszego zwycięstwa. Czułem, że będę grał tak agresywnie jak jeszcze nigdy dotąd... o to właśnie chodzi w tym sporcie.
- Kihyun nigdy nie miał ci tego za złe...
- Pozwól, że będę trzymał się swojej wersji...- po wyjściu z autokaru ruszyliśmy do środka... tłum ludzi, piszczące laski, fotoreporterzy, dziennikarze...
- Przepraszam bardzo, nadajemy na żywo.. czy mogę usłyszeć od ciebie kilka słów?- westchnąłem podchodząc do jednego z dziennikarzy.
- Słucham...
- Jak nastrój przed mistrzostwami? Z tego co wiem walczysz dzisiaj o dostanie się do kadry narodowej... co motywuje cię do tak dobrej gry?
- Motywuje mnie mój chłopak, który w wyniku wypadku nie może brać udziału w dzisiejszym meczu... gram dla niego...- widziałem zaskoczenie na twarzach dziennikarzy. Uśmiechnąłem się do kamery, po czym ruszyłem do środka. Wiedziałem, że Kihyun to ogląda... miałem nadzieję, że po tym wyznaniu wybaczy mi choć w najmniejszym stopniu.
- Masz jaja...- I.M był pod ogromnym wrażeniem.
- Tak naprawdę nie mam nic do stracenia...- szatnia... wskoczenie w stroje... rozgrzewka...
- Dobra... mam wam coś do powiedzenia...- wszyscy zebraliśmy się wokół Shownu - Po pierwsze nie bądźcie takimi ciotami i nie przyznawajcie się publicznie do tego, że lubicie w dupę tak jak to zrobił wasz kolega Wonho...- nikt się nie zaśmiał... czyżby powoli się do mnie przekonywali? - Po drugie macie dać teraz z siebie wszystko... grajcie agresywnie... dokładnie tak, jakbyście grali dzisiaj ostatni raz w życiu.... pieprzcie inne drużyny... to wy macie być najlepsi.- przytaknęliśmy wychodząc na boisko... mecz z Japonią... mam nadzieję, że pomimo braku Kihyuna damy sobie radę. Spojrzałem na lożę VIPowską, na której siedziała kadra narodowa Korei Południowej, ich trenerzy, same szychy... to mój czas. Gdy usłyszałem gwizdek rozpoczęliśmy grę... Jedna bramka... druga... trzecia... oby tak dalej. Byłem całkowicie wyłączony na dźwięki z zewnątrz. Słyszałem jedynie bicie serca, a w głowie powtarzałem sobie, że dam radę, że Kihyun będzie ze mnie dumny... obiecałem mu to. W pewnym jednak momencie zostałem pchnięty na ziemię. Syknąłem przejeżdżając nogami po panelach. Zapomniałem nałożyć ochraniaczy i to był mój błąd. Moje kolana pokryte były krwią... cholerny ból... nie mogłem jednak pozwolić na to żeby przez taką bzdurę zaprzepaścić swoją szansę.
- Dasz radę grać?- nadę mną stał sędzia. Spojrzałem na lożę... wszyscy wpatrywali się we mnie z ogromną uwagą.
- Oczywiście, że tak... to nic takiego.- wstałem pokazując, że jestem gotowy do gry. Mężczyźni uśmiechnęli się wymieniając się uwagami na ten temat. Kolejna bramka... coraz większa adrenalina... większe emocje... ostatnie 10 sekund meczu... mamy dużą przewagę, ale chciałbym zakończyć to spotkanie tak jak należy - Jooheon do mnie!!- chłopak skinął podając mi piłkę. Kilka kroków, wybicie... udało się! Z uśmiechem na twarzy spojrzałem na sędziów, którzy podekscytowani omawiali wyniki meczu.
- Wonho, możemy cię na chwilę porwać?- odwróciłem się. Ujrzałem za sobą trzech członków kadry... zamurowało mnie.
- T...tak...- odszedłem z mężczyznami kilka kroków dalej.
- Uważnie obserwowaliśmy twoją grę... sądzimy, że jesteś gotowy na to, by wstąpić do kadry narodowej.- nie wierzę... udało mi się!
- Poważnie?
- Mhm... pytanie tylko, czy ty czujesz się na to gotowy.
- Tak... tak, jasne... wow, nie wierzę.- mężczyźni uśmiechnęli się - Nie wiem jak mam dziekować.
- Największą nagrodą będzie dla nas twoja osoba w naszej drużynie.
- Po powrocie do Korei otrzymasz telefon od naszego trenera, który zaprosi cię na trening... wszystko też ci wyjaśni.
- Dobrze...- z mojej twarzy nie schodził uśmiech - Jeszcze raz bardzo dziękuję.- ukłoniłem się. Mężczyźni uśmiechnęli się odchodząc. Ja natomiast zostałem wciągnięty w grupę cieszących się kolegów z drużyny.
- Udało ci się?- I.M wpatrywał się we mnie zaciekawiony.
- Tak!- wszyscy zaczęli mi gratulować. Sądziłem, że będą zazdrośni... złośliwi... nic z tych rzeczy. Widać było, że rzeczywiście cieszą się z mojego sukcesu - Dobra panowie, muszę się napić, bo nie miałem na to czasu.- podbiegłem w stronę trybun, po czym sięgnąłem po wodę. W pewnym momencie ujrzałem stojącego w drzwiach rudego chłopaka, który z zaklejonym okiem opierał się o futrynę drzwi - Kihyun?- odłożyłem butelkę podchodząc do chłopaka - Kihyunnie?... wypuścili cię ze szpitala? Dlaczego jechałeś tutaj sam?- ten jedynie uśmiechnął się zatapiając się w moich ustach.
- Gratuluję... wiedziałem, że ci się uda..
- To wszystko dzięki tobie.- uśmiechnąłem się całując go w czoło. Wtedy też wokół nas zebrała się grupa reporterów. Wystraszony i zawstydzony swoim wyglądem Kihyun ukrył się w moich ramionach.
- Proszę opowiedzieć nam o waszym związku.
- Długo jesteście razem?
- Czy związek wpłynie na twoją grę w kadrze narodowej?
- Wychowywaliście się w jednym domu dziecka?
- Proszę teraz dać nam spokój... wszelkich wywiadów będę udzielał jutro.- wyprowadziłem chłopaka z sali kierując go w stronę szatni.
- Będziesz miał... przeze mnie problemy...
- No co ty mówisz... to nieprawda.
- Wiesz, że będziesz teraz główną sensacją..- weszliśmy do szatni, którą udało mi się zamknąć na klucz od wewnątrz. Usadziłem Kihyuna na ławce, po czym usiadłem obok niego.
- I co w związku z tym?
- Nie dadzą ci żyć...
- Kihyunnie... dostałem się do kadry narodowej... dzięki temu rzucisz pracę, wrócisz do szkoły, pójdziesz na leczenie... nic innego nie ma teraz dla mnie znaczenia.
- Nie chcę być... na twoim utrzymaniu...
- Nie masz wyjścia.- szepnąłem ponownie łącząc nasze usta w niezwykle delikatnym pocałunku.
~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------