31 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.6 [To tylko przyjaciel]




                         Odsunąłem się powoli od przyjaciela patrząc na niego z lekkim przerażeniem. Wystraszyłem się... nie wiem co robię. Boję się, że ten pocałunek może zrujnować naszą znajomość.
- Przepraszam...- szepnąłem unosząc oczy na chłopaka. Ten głęboko oddychając wpatrywał się w łóżko. Czemu nic nie mówi? Co jeśli tylko go tym zraniłem? - Kihyun...
- Wreszcie tu dojechałem.- do sali z rozpędu wparował Shownu. Wziąłem głęboki oddech wpatrując się w niego z nienawiścią - Wonho masz w tym momencie przesrane.
- Wali mnie to.- Kihyun spojrzał na mnie zaniepokojony - Nie martw się.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po ręce. Trener usiadł obok łóżka wpatrując się w rudzielca.
- Co ci jest?
- Ma uszkodzony błędnik... to mu jest...- mam ochotę zatłuc go na miejscu.
- Mhm... a co z twoją grą? Bo to mnie najbardziej interesuje.
- Nie może już grać...- do oczu przyjaciela ponownie napłynęły łzy.
- Przestaniesz się wypowiadać za niego? Oprócz zdolności do gry stracił też głos czy co?
- Nie skomentuję tego...- syknąłem podnosząc się z łóżka. Zacząłem poprawiać Kihyunowi poduszki jednak zostałem odciągnięty przez Shownu - Co ty wyprawiasz?
- Idziemy.
- Nie ma takiej opcji... zostaję z nim.
- Masz jutro mecz...- syknął przez zaciśnięte zęby.
- Wiem... przecież na niego przyjadę...
- Wracasz teraz ze mną do hotelu...
- Wonho...- spojrzałem na Kihyuna.
- Tak?
- Wróć z nim... wiem do czego jest zdolny... jak nie spełni się jego rozkazów...- widzę, że chłopak rzeczywiście po wypadku ma też pewne trudności z wymową. Mimo to jednak teraz bardziej interesowały mnie wypowiedziane przez niego słowa.
- Skąd o tym wiesz...?
- Ani słowa Kihyun...- widziałem, że trener robi się coraz bardziej wściekły.
- Kihyunnie o czym ty mówisz?
- Powiedziałem coś...
- Zamknij się wreszcie!- mam dość... niech ze mną robi co chce. Niech traktuje mnie jak swoją zabawkę, popychadło, największą szmatę... ale nie pozwolę na to, by krzywdził Kihyuna.
- Wychodzimy...
- Kihyun, jutro do ciebie przyjadę.- powiedziałem pospiesznie będąc wypychanym z sali - Puść mnie do cholery.
- Pożałujesz ty niewdzięczny gnoju... obaj pożałujecie...
- Odwal się od Kihyuna...- zostałem wepchnięty do taksówki, która pospiesznie dostarczyła nas do hotelu. Chciało mi się płakać... wiedziałem, co się teraz ze mną stanie, jednak nie byłem na to gotowy. Nie chcę znów przechodzić przez ten ból. Chciałbym zrobić to z kimś... z kimś kogo naprawdę kocham... Do pokoju prowadzony byłem jak pies. Shownu nie chciał pozwolić na to, bym zniknął z jego pola widzenia - Co chcesz teraz zrobić?- zapytałem cicho gdy stanęliśmy przed drzwiami naszego pokoju. Ten jednak nic nie odpowiedział... wszystko było jasne... Gdy drzwi otworzyły się zostałem pchnięty na stojącą w pobliżu kanapę. Syknąłem patrząc na stojącego nade mną trenera - Shownu proszę cię, nie rób tego... 
- Teraz się boisz?... wcześniej jakoś nie miałeś oporów przed tym żeby mi pyskować.- odpowiedział zdejmując z siebie ubrania. Trząsłem się... nienawidzę jego ciała... jego zapachu... wszystkiego co jest z nim związane.
- Przepraszam... Shownu, błagam...- chłopak usiadł nagi na kanapie patrząc na mnie z drwiącym uśmiechem - Nie...- szepnąłem dławiąc się łzami.
- Nie wyj, bo mi się tutaj udusisz.- zostałem szarpnięty za włosy. Shownu usadził mnie między swoimi nogami śmiejąc mi się w twarz - Do roboty.- pokręciłem przecząco głową. Na samą myśl robiło mi się niedobrze - Wonho...- chłopak wyciągnął telefon i zaczął mnie nagrywać.
- Wyłącz to...
- Ja tutaj dyktuję warunki... do roboty.
- Nie zrobię tego...
- Chyba nie chcesz żeby twoje miejsce zajął chory teraz Kihyunnie, hm?- spojrzałem na niego z nienawiścią, po czym niepewnie chwyciłem za jego członka - Mhmm... dalej.- zacisnąłem oczy biorąc jego męskość do ust... obrzydliwe. Czuję się jak szmata - Szybciej.- mimo to starałem się spełnić każdą jego zachciankę w głębi duszy ciesząc się, że to spotkało mnie, a nie Kihyuna. Ssałem jego członka najmocniej jak tylko to było możliwe... jego jęki świadczyły o tym, że robię to dobrze... o to właśnie chodzi. W pewnym momencie chłopak szarpnął mnie za włosy kierując telefon na moją twarz - A teraz pozdrowienia dla Kihyuna.- po tych słowach doszedł na moją twarz... byłem bliski zwrócenia wszystkiego co dziś zjadłem.
- Nie... nie pokazuj mu tego...- byłem w szoku. Zapłakany... roztrzęsiony... poniżony.
- Czemu? Niech zobaczy jak dobrze się bawimy.
- Błagam...- sięgnąłem po leżące na stoliku chusteczki, po czym jedną z nich wytarłem z twarzy spermę trenera. Shownu wyłączył telefon szeroko się uśmiechając.
- Zdejmij spodnie.
- Po co...
- Rób co mówię.- wstałem bardzo powoli ściągając z siebie spodnie - Gacie też.- po zdjęciu bielizny starałem się zasłonić koszulką, jednak poirytowany trener zerwał ją ze mnie. Następnie ponownie usiadł na kanapie patrząc na mnie z przygryzionymi wargami - Zapraszam.- przełknąłem z trudem ślinę siadając na nim okrakiem. Znów okropny ból przeszywał całe moje ciało. Był na tyle silny, że robiło mi się niedobrze, a oczy zachodziły mgłą. Shownu znów się nie cackał... robił ze mną dosłownie to co chciał. Dla własnej przyjemności bił mnie również po twarzy i ciele tak, bym odczuwał ból, ale też tak, by nie było widać żadnych śladów pobicia.
- Dość!- zostałem zepchnięty z kanapy.
- Do wanny brudna szmato.- mimo bólu fizycznego i psychicznego skinąłem głową znikając za drzwiami łazienki. Wszedłem do wanny nalewając do niej lodowatej wody... tylko ona była w stanie uśmierzyć mój ból.


*

          Nie mogłem spać całą noc. Przez długie godziny łykałem leki przeciwbólowe i smarowałem się różnymi maśćmi. Czułem, że podczas dzisiejszego meczu skonam... na chwilę obecną nie byłem w stanie podnieść się z kanapy. Gdy zauważyłem budzącego się Shownu schowałem apteczkę prostując się jak struna. 
- Czemu nie śpisz?- zapytał patrząc na mnie.
- Obmyślam taktyki na mecz...
- Dobrze.- wstał, po czym podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając - Masz trochę opuchniętą twarz... idź pod zimną wodę.
- Dobrze...- nachyliłem się nad zlewem obmywając twarz lodowatą wodą. Mam już dość... mimo bólu muszę dzisiaj dać z siebie wszystko. Obiecałem to Kihyunowi... kiedy już dostanę się do kadry odetnę się od tego bydlaka raz na zawsze... do tego Kihyun będzie mógł rzucić pracę i wrócić do szkoły, a ja dzięki grze będę mógł utrzymywać nas obu.. nie mogę się teraz poddać - Dasz radę Wonho.- szepnąłem patrząc na siebie w lustrze. Wychodząc z łazienki spojrzałem na pakującego się na halę chłopaka - Mógłbym... mógłbym zadzwonić do Kihyuna?... chcę wiedzieć jak się czuje...
- Przypominam ci, że nie masz telefonu.
- Dałbyś mi swój?- Shownu parsknął śmiechem zarzucając torbę na ramię.
- Pakuj się... mamy 5 minut do wyjścia.- chwyciłem za torbę.
- Proszę... muszę wiedzieć co z nim...
- A co ma być? Przez swoją głupotę spieprzył sobie życie... poleży kilka dni w szpitalu dzięki czemu skupisz się na grze, a nie na gapieniu się na niego.
- Słucham... to... Minwoo zrobił to...
- Bo ja mu kazałem... irytował mnie ten gnojek.- rzuciłem torbę idąc w stronę trenera - Uważaj co robisz.- podniosłem rękę, jednak została ona skutecznie zatrzymana przez chłopaka - Pozwól, że coś ci pokażę.- opuściłem rękę głęboko oddychając. Shownu wyciągnął telefon wchodząc w galerię - Zobacz.- moim oczom ukazały się nagie zdjęcia poobijanego Kihyuna.
- Co... co to ma być?!
- Myślisz, że przyjąłem go do drużyny od tak?- chłopak zaśmiał się idąc w stronę drzwi - Musiał na to zapracować swoim cudnym ciałkiem.
- Ty...
- Boli cię to, że przeleciałem go pierwszy? Hm... z drugiej strony zobacz jaki z niego fałszywy przyjaciel... o niczym ci nie powiedział... 
- Zapłacisz mi za to...
- Nie wątpię.... wychodzimy.- podszedłem do niego patrząc mu głęboko w oczy.
- Dzisiaj dostanę się do kadry narodowej, a ty zakończysz swoją karierę trenera... obiecuję ci to...
- Co ty kombinujesz?
- Hm... dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.- uśmiechnąłem się wychodząc na korytarz. Pospiesznie ruszyłem do lobby, gdzie czekała na nas drużyna. Gdy znalazłem się wśród nich czułem się trochę bezpieczniej - Minhyuk... 
- Tak?- blondyn odwrócił się w moją stronę otwierając szeroko oczy - Co ci się stało?
- Nie wiem o czym mówisz...
- Masz poobijaną twarz...
- Mniejsza z tym... mógłbym na chwilę od ciebie zadzwonić?
- A twój telefon?- spuściłem jedynie głowę - Rozumiem...- po chwili trzymałem w rękach jego komórkę. Od razu wykręciłem numer do rudzielca odchodząc od reszty grupy.
- Słucham?
- Kihyunnie...
- Wonho... nic... nic ci nie jest?
- Dostałeś to nagranie?
- Tak...
- Kihyun przepraszam... za wszystko cię przepraszam. Byłem tak głupi, że uwierzyłem temu dupkowi w to, że mnie kocha... on... on chciał mnie jedynie wykorzystać... Kihyun, ja o wszystkim wiem...
- Uspokój się... wiem... wiem jaki jest Shownu...
- Wybacz mi...
- Wonho...pokaż mu co potrafisz... dostań się do kadry... zniszcz go... słyszysz?
- Kihyun...
- Dasz radę... jesteś najlepszy...
- Boję się...- szepnąłem powstrzymując się od płaczu.
- Wonho... wieczorem będziemy świętować... świętować twoje zwycięstwo...
- Obiecuję ci to...
- Bądź silny.... kocham cię.- cisza... rozłączył się. Rozmowa z nim dodała mi bardzo dużo siły... zwłaszcza jego ostatnie słowa... muszę dać z siebie wszystko. Podszedłem do Minhyuka oddając mu telefon.
- Dziękuję.
- Wonho, co się dzieje?
- Zrobił ci to Shownu?- w rozmowę włączył się Hyungwon- chłopak Minhyuka.
- To nieistotne... proszę... dajmy dzisiaj z siebie wszystko...
- Ale...
- Pokażmy mu, że potrafimy...- ruszyłem w stronę autokaru, zajmując miejsce na samym końcu. Jeszcze kilka godzin... wytrzymam. Poza tym Shownu nie może mnie teraz tknąć. Cały czas koło nas będą się kręcić jacyś ludzie. 
- Wonho...- westchnąłem unosząc wzrok. Koło mnie stał I.M - Mogę usiąść koło ciebie?
- Jasne..- gdy to zrobił spojrzał na mnie.
- Bije cię?... wykorzystuje?
- Co?... nie wiem o czym mówisz...
- Wonho... musimy w końcu zdemaskować Shownu... tak nie może dalej być, zrozum...
- Niczego mi nie zrobił... chcę jedynie zemścić się za Kihyuna.
- A te siniaki i obita twarz? Wonho do cholery każdy wie dlaczego on z tobą jest.
- Nie jesteśmy razem...- chłopak westchnął.
- Może to do ciebie przemówi... gdy Kihyun przyszedł na pierwszy trening Shownu powiedział, że nic z niego nie będzie i że nie nadaje się do gry w ręczną... Na drugi dzień przyszedł poobijany, zapłakany, przestraszony.... mam mówić dalej?
- Wiem o tym... jak będę miał zapewnioną pozycję zabiję go za to...
- Chyba... chyba nie mówisz poważnie...
- Wyglądam jakbym żartował?- spojrzałem na kolegę ze łzami w oczach - Kihyun jest jedyną osobą jaką mam... nie pozwolę na to, by ktoś go krzywdził... zatłukę każdego kto sprawił mu nawet najmniejszą przykrość...
- A...
- Na koniec ukaram siebie za to, że byłem tak ślepym dupkiem...- mam w sobie tyle nienawiści do całego świata i samego siebie, że byłem pewien swojego dzisiejszego zwycięstwa. Czułem, że będę grał tak agresywnie jak jeszcze nigdy dotąd... o to właśnie chodzi w tym sporcie. 
- Kihyun nigdy nie miał ci tego za złe...
- Pozwól, że będę trzymał się swojej wersji...- po wyjściu z autokaru ruszyliśmy do środka... tłum ludzi, piszczące laski, fotoreporterzy, dziennikarze... 
- Przepraszam bardzo, nadajemy na żywo.. czy mogę usłyszeć od ciebie kilka słów?- westchnąłem podchodząc do jednego z dziennikarzy.
- Słucham...
- Jak nastrój przed mistrzostwami? Z tego co wiem walczysz dzisiaj o dostanie się do kadry narodowej... co motywuje cię do tak dobrej gry?
- Motywuje mnie mój chłopak, który w wyniku wypadku nie może brać udziału w dzisiejszym meczu... gram dla niego...- widziałem zaskoczenie na twarzach dziennikarzy. Uśmiechnąłem się do kamery, po czym ruszyłem do środka. Wiedziałem, że Kihyun to ogląda... miałem nadzieję, że po tym wyznaniu wybaczy mi choć w najmniejszym stopniu. 
- Masz jaja...- I.M był pod ogromnym wrażeniem.
- Tak naprawdę nie mam nic do stracenia...- szatnia... wskoczenie w stroje... rozgrzewka...
- Dobra... mam wam coś do powiedzenia...- wszyscy zebraliśmy się wokół Shownu - Po pierwsze nie bądźcie takimi ciotami i nie przyznawajcie się publicznie do tego, że lubicie w dupę tak jak to zrobił wasz kolega Wonho...- nikt się nie zaśmiał... czyżby powoli się do mnie przekonywali? - Po drugie macie dać teraz z siebie wszystko... grajcie agresywnie... dokładnie tak, jakbyście grali dzisiaj ostatni raz w życiu.... pieprzcie inne drużyny... to wy macie być najlepsi.- przytaknęliśmy wychodząc na boisko... mecz z Japonią... mam nadzieję, że pomimo braku Kihyuna damy sobie radę. Spojrzałem na lożę VIPowską, na której siedziała kadra narodowa Korei Południowej, ich trenerzy, same szychy... to mój czas. Gdy usłyszałem gwizdek rozpoczęliśmy grę... Jedna bramka... druga... trzecia... oby tak dalej. Byłem całkowicie wyłączony na dźwięki z zewnątrz. Słyszałem jedynie bicie serca, a w głowie powtarzałem sobie, że dam radę, że Kihyun będzie ze mnie dumny... obiecałem mu to. W pewnym jednak momencie zostałem pchnięty na ziemię. Syknąłem przejeżdżając nogami po panelach. Zapomniałem nałożyć ochraniaczy i to był mój błąd. Moje kolana pokryte były krwią... cholerny ból... nie mogłem jednak pozwolić na to żeby przez taką bzdurę zaprzepaścić swoją szansę.
- Dasz radę grać?- nadę mną stał sędzia. Spojrzałem na lożę... wszyscy wpatrywali się we mnie z ogromną uwagą.
- Oczywiście, że tak... to nic takiego.- wstałem pokazując, że jestem gotowy do gry. Mężczyźni uśmiechnęli się wymieniając się uwagami na ten temat. Kolejna bramka... coraz większa adrenalina... większe emocje... ostatnie 10 sekund meczu... mamy dużą przewagę, ale chciałbym zakończyć to spotkanie tak jak należy - Jooheon do mnie!!- chłopak skinął podając mi piłkę. Kilka kroków, wybicie... udało się! Z uśmiechem na twarzy spojrzałem na sędziów, którzy podekscytowani omawiali wyniki meczu. 
- Wonho, możemy cię na chwilę porwać?- odwróciłem się. Ujrzałem za sobą trzech członków kadry... zamurowało mnie.
- T...tak...- odszedłem z mężczyznami kilka kroków dalej. 
- Uważnie obserwowaliśmy twoją grę... sądzimy, że jesteś gotowy na to, by wstąpić do kadry narodowej.- nie wierzę... udało mi się!
- Poważnie?
- Mhm... pytanie tylko, czy ty czujesz się na to gotowy.
- Tak... tak, jasne... wow, nie wierzę.- mężczyźni uśmiechnęli się - Nie wiem jak mam dziekować.
- Największą nagrodą będzie dla nas twoja osoba w naszej drużynie.
- Po powrocie do Korei otrzymasz telefon od naszego trenera, który zaprosi cię na trening... wszystko też ci wyjaśni.
- Dobrze...- z mojej twarzy nie schodził uśmiech - Jeszcze raz bardzo dziękuję.- ukłoniłem się. Mężczyźni uśmiechnęli się odchodząc. Ja natomiast zostałem wciągnięty w grupę cieszących się kolegów z drużyny. 
- Udało ci się?- I.M wpatrywał się we mnie zaciekawiony.
- Tak!- wszyscy zaczęli mi gratulować. Sądziłem, że będą zazdrośni... złośliwi... nic z tych rzeczy. Widać było, że rzeczywiście cieszą się z mojego sukcesu - Dobra panowie, muszę się napić, bo nie miałem na to czasu.- podbiegłem w stronę trybun, po czym sięgnąłem po wodę. W pewnym momencie ujrzałem stojącego w drzwiach rudego chłopaka, który z zaklejonym okiem opierał się o futrynę drzwi - Kihyun?- odłożyłem butelkę podchodząc do chłopaka - Kihyunnie?... wypuścili cię ze szpitala? Dlaczego jechałeś tutaj sam?- ten jedynie uśmiechnął się zatapiając się w moich ustach.
- Gratuluję... wiedziałem, że ci się uda..
- To wszystko dzięki tobie.- uśmiechnąłem się całując go w czoło. Wtedy też wokół nas zebrała się grupa reporterów. Wystraszony i zawstydzony swoim wyglądem Kihyun ukrył się w moich ramionach. 
- Proszę opowiedzieć nam o waszym związku.
- Długo jesteście razem?
- Czy związek wpłynie na twoją grę w kadrze narodowej?
- Wychowywaliście się w jednym domu dziecka?
- Proszę teraz dać nam spokój... wszelkich wywiadów będę udzielał jutro.- wyprowadziłem chłopaka z sali kierując go w stronę szatni.
- Będziesz miał... przeze mnie problemy...
- No co ty mówisz... to nieprawda.
- Wiesz, że będziesz teraz główną sensacją..- weszliśmy do szatni, którą udało mi się zamknąć na klucz od wewnątrz. Usadziłem Kihyuna na ławce, po czym usiadłem obok niego.
- I co w związku z tym? 
- Nie dadzą ci żyć...
- Kihyunnie... dostałem się do kadry narodowej... dzięki temu rzucisz pracę, wrócisz do szkoły, pójdziesz na leczenie... nic innego nie ma teraz dla mnie znaczenia.
- Nie chcę być... na twoim utrzymaniu...
- Nie masz wyjścia.- szepnąłem ponownie łącząc nasze usta w niezwykle delikatnym pocałunku. 

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------





30 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.5 [To tylko przyjaciel]




                      Po dojściu do apartamentu w ciszy usiadłem na jednej z kanap. Shownu zamknął drzwi zakładając na nich specjalną blokadę... to jakiś żart.
- Shownu...
- Czego?
- Czemu to robisz?... przecież... mogliśmy to załatwić inaczej...
- Zamknij się wreszcie.
- Wiesz... gdyby ludzie... gdyby ktoś dowiedział się jak trener Shownu traktuje swoich podopiecznych... otrzymałbyś rozgłos... ale...- chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie za włosy. Syknąłem zaciskając oczy - To boli...
- Jeszcze słowo... naprawdę zaczynasz mnie denerwować...
- Puść mnie.- trener spełnił moją prośbę wpatrując się we mnie z nienawiścią - Nie chcę tu z tobą mieszkać...- wstałem powoli idąc w stronę drzwi.
- Wróć tu...
- Shownu... nikomu nic nie powiem... tylko mnie stąd wypuść...- znów poczułem szarpnięcie - Błagam cię do cholery! Co ja ci zrobiłem?!- znów uderzenie w twarz... chciałem mu oddać, ale wtedy mógłbym zapomnieć o dostaniu się do kadry - Mogłeś chociaż udawać, że ci na mnie zależy do czasu zakończenia mistrzostw...- szepnąłem, po czym zamknąłem się w łazience. Mam dość... nie pozwolę na to, by traktował mnie jak szmatę i ostatnie popychadło. Obmywając obolałą twarz zimną wodą usłyszałem pukanie do drzwi.
- Otwórz...
- Nie...
- Wonho... zaufaj mi...- "zaufaj mi"? Jestem pewien, że gdy tylko otworzę drzwi znów dostanę po twarzy - Wonho...
- Nie!... Odpieprz się ode mnie!- osunąłem się po drzwiach zakrywając twarz dłońmi... tak cholernie się boję. 
- Liczę do trzech...- o tym właśnie mówiłem... otworzę drzwi i znów mi się oberwie. Mimo to, by bardziej go nie denerwować sięgnąłem zamka przekręcając go. Shownu od razu kucnął obok mnie uważnie mi się przyglądając.
- Śmiało... uderz mnie...
- Wonho...
- Jesteś taki sam jak mój ojciec! Zabrali mnie do bidula jak miałem 3 lata, a mimo to wszystko doskonale pamiętam!... To jak mnie lał też!
- Posłuchaj mnie...- pamiętam moje rozmowy z psychologiem... zdecydowałem się na nie dopiero w wieku 15 lat. Mówił, że gdy znów ktoś podniesie na mnie rękę traumatyczne wspomnienia wrócą... zawsze trzymałem się tylko i wyłącznie z Kihyunem, by tego uniknąć... nie sądziłem, że nawrót bolesnych wspomnień wróci za sprawą kłótni z moim trenerem... Trząsłem się... czułem, że znów popadam w obłęd - Wybacz mi...
- Żartujesz sobie?!- jego dłonie powoli sunęły po mojej twarzy - Nie dotykaj mnie!
- Ciii, nie krzycz.... Wonho, posłuchaj... ja... zapomniałem o twojej przeszłości...
- Zamknij się...
- Nie odbieraj tego źle... naprawdę nie chciałem cię krzywdzić...
- Czy ty siebie słyszysz?! Lejesz mnie i wykorzystujesz!... nadal twierdzisz, że nie chciałeś mnie skrzywdzić?!- poczułem jak ląduję w jego ramionach... zwykle to zapewniało mi bezpieczeństwo, ale nie tym razem... nie przy tym człowieku. Mimo to wolałem się uspokoić, by niepotrzebnie go nie denerwować. 
- Wonho popatrz na mnie...- uniosłem niepewnie głowę spoglądając mu w oczy... nienawidzę ich... to spojrzenie paraliżuje mnie strachem. Po chwili poczułem na wargach delikatne usta chłopaka... co on wyprawia? Nie rozumiem go... teraz czuję jakby to on był chory psychicznie... 
- Co ty robisz?- zapytałem cicho wbijając wzrok w ziemię. 
- Wonho zrozum, że nie możesz mnie teraz zostawić... musisz wziąć się w garść i dać jutro z siebie jak najwięcej, rozumiesz?- skinąłem jedynie głową - Zuch chłopak.- znów zatopił się w moich ustach... potrzebuję bliskości więc zgadzam się na wszystko, co robi... 
- Shownu...
- Tak?
- Mogę... mogę iść do Kihyuna?- chłopak uśmiechnął się.
- Nie ma takiej potrzeby... jedyną osobą, której potrzebujesz jestem ja.
- Ale...- trener wyciągnął w moją stronę rękę.
- Daj mi swój telefon.
- Po co?
- Nie chcę żeby ktoś cię rozpraszał.
- Nie będzie...
- Daj go!- robiło mi się słabo... wszystko przez nerwy i stres... nie chcę przeżywać tego po raz drugi. Shownu wziął głęboki oddech chcąc ponownie mnie przytulić... nie tym razem. Zerwałem się na równe nogi podbiegając do drzwi prowadzących na korytarz... wszelkie próby otwarcia ich szły na marne - Są zablokowane.- osunąłem się po nich wyciągając telefon... chciałem napisać do Kihyuna, by przyszedł tu jak najszybciej, jednak Shownu był szybszy. Wyrwał mi komórkę rzucając nią o ziemię. 
- Długo na nią pracowałem...- szepnąłem ze łzami w oczach.
- Jak dostaniesz się do tej pieprzonej kadry kupisz sobie setki takich i to o niebo lepszych.- dochodziła 16... Shownu pociągnął mnie za koszulkę podnosząc mnie tym samym do pionu - Bierz torbę... jedziemy na trening.- przytaknąłem pakując pospiesznie potrzebne rzeczy - Jeśli komukolwiek coś powiesz...
- Nikomu nic nie powiem...- szepnąłem stając przy drzwiach. Trener podszedł do mnie obejmując mnie w talii.
- Jak wrócimy to troszkę się zabawimy.... odstresuję cię przed jutrem.
- Nie, błagam...
- Bez dyskusji.- pocałował mnie w czoło otwierając drzwi - Zachowuj się normalnie.- zjechaliśmy do lobby, w którym czekali na nas podekscytowani chłopcy. 
- Trener i Wonho jak zwykle spóźnieni.
- Ciekawe czemu.- znów się z nas śmiali... mam już dość. 
- Pewnie omawiali taktyki na mecz... stulcie już te japy, bo nie mogę was słuchać.- głos rudzielca... bałem się jednak tak bardzo, że nie byłem w stanie na niego spojrzeć. 
- Skoro już pożartowaliście, to najwyższa pora już jechać.- ruszyłem w stronę Kihyuna, jednak Shownu odwiódł mnie od tej myśli. Złapał mnie za ramię, prowadząc mnie w stronę busa. 
 - Wonho... - słyszałem za sobą głos przyjaciela, jednak tak się bałem, że nie byłem w stanie się odwrócić. Cała droga na trening minęła w całkowitej ciszy... przynajmniej z mojej strony. Wpatrywałem się w ludzi przechadzających się po tokijskich chodnikach. Uczniowie, studenci, pracownicy wielkich korporacji, bezdomni... na kogo bym teraz nie patrzył, powiedziałbym, że jest w lepszej sytuacji niż ja. Chciałem jedynie zakochać się i spełniać marzenia... nie sądziłem, że jest to tak trudne. Miałem może dosłownie 10 minut, by odetchnąć od Shownu, podczas przebierania się na trening - Wonho...- odwróciłem się od chłopaka... bałem się z nim rozmawiać - Hej...- poczułem na ramieniu jego dłoń. 
- Tak?
- Popatrz na mnie...- niepewnie odwróciłem się w jego stronę. Widziałem w jego oczach przerażenie pomieszane z ogromną troską - Co się dzieje? Co on ci do cholery robi?
- Nic... o co ci chodzi?
- Masz poobijaną twarz... 
- Musiałem oberwać na treningu.
- Nie bądź śmieszny... Wonho, on cię bije?
- Nie... 
- Powiedz prawdę... znam ją tak czy inaczej... chcę tylko od ciebie potwierdzenia...- ułożyłem dłoń na twarzy przyjaciela delikatnie całując go w czoło... czułem jak jego ciało przechodzi dreszcz.
- Nie martw się o mnie... Wiem co robię.
- Wonho...- chwyciłem za butelkę wody, po czym pospiesznie wyszedłem z szatni. Po wejściu na salę od razu złapałem za piłkę biorąc się za indywidualną rozgrzewkę. Tylko trenując zapominałem o całym świecie. Niestety zaraz po mnie weszło kilku chłopców robiąc dokładnie to samo co ja. 
- Wonho!- odwróciłem się gwałtownie w stronę głosu. W moim kierunku zmierzał I.M - Możemy pogadać?
- Nie mam czasu. 
- Wonho...- zostałem szarpnięty za nadgarstek... do oczu od razu napłynęły mi łzy. I.M wpatrywał się we mnie zaniepokojony - Przepraszam...- wyrwałem rękę biorąc głęboki oddech - Kihyun się o ciebie martwi.
- Niepotrzebnie...
- Wiem... wiem, że nie chcesz go martwić, ale mi możesz powiedzieć o wszystkim.
- Nie mogę...
- Zaufaj mi...
- Nie w tym rzecz.
- Chcemy ci pomóc.
- Zrozum, że jeśli pisnę komuś słówko, Shownu...
- Rozgrzaliście się już?!- na halę wszedł trener.
- Co on ci zrobi?
- Wonho, I.M! Dołączcie do reszty!- zrobiłem to co rozkazał Shownu... nie chcę go prowokować - Trzymaj... zaczniesz grę.- po otrzymaniu piłki wybiegłem na środek boiska rozpoczynając grę. Chciałem w pełni skupić się na niej... odrzucić wszelkie myśli związane z Shownu. W sumie jeśli rzeczywiście mam grać w kadrze narodowej, to za kilka dni te tortury minął... dam radę - Dobrze! Minhyuk przyspiesz!... Kihyun podaj mu piłkę! Podaj do Minhyuka!- nienawidzę jak Shownu podnosi na niego głos... Kihyun ma podobną przeszłość do mnie. Jego matka była alkoholiczką... sprowadzała do mieszkania przypadkowo spotkanych mężczyzn, którzy znęcali się nad dwuletnim wtedy chłopakiem. Na wszelkie krzyki reaguje podobnie do mnie... zamyka się w sobie odtrącając od siebie innych. Po podaniu piłki do blondyna zacisnął kurczowo usta... zbiera mu się na płacz. 
- Kihyun łap!- rudzielec był w takim szoku, że nie słyszał w tym momencie nikogo. Wtedy też dosłownie po chwili upadł na ziemię pod wpływem mocnego uderzenia w głowę. Od razu wokół niego zebrała się cała drużyna.
- Puśćcie mnie do niego!- kucnąłem przy chłopaku klepiąc go delikatnie po twarzy - Kihyun... Kihyunnie popatrz na mnie.
- Z niego leje się krew!- rzeczywiście... po odwróceniu jego głowy mogłem zauważyć, że jego ucho krwawi. 
- Dzwońcie po karetkę do cholery!- widziałem tylko jak wśród drużyny stoi niczym niewzruszony trener - Zrób coś!- dlaczego nikt nie reaguje? 
- Dobra... ja zadzwonię.- wstałem podchodząc do Minwoo.
- Zrobiłeś to specjalnie...
- Zwariowałeś?
- Wiedziałeś, że gdy coś stanie się któremuś z nas, to ty wskoczysz na jego miejsce!... Dlaczego akurat Kihyun?!
- Totalnie cię pogrzało...- chłopak odtrącił mnie dzwoniąc po karetkę. Ja natomiast ponownie znalazłem się u boku przyjaciela. Po około 10 minutach pogotowie zabrało nieprzytomnego chłopaka. Bałem się... najgorsze jest to, że nie mogłem jechać z nim... musiałem zagryźć zęby i kontynuować trening. Teraz walczę o dostanie się do kadry nie tylko dla siebie, ale też dla niego... 
Gdy gra dobiegła końca pobiegłem do szatni, by jak najszybciej się przebrać. 
- Wonho, a ty dokąd?
- Jadę do Kihyuna...
- Pojadę z tobą, tylko odwiozę chłopaków do hotelu.
- Najwyżej do mnie dojedziesz...
- Wonho zabraniam ci.- zacisnąłem zęby podchodząc bliżej trenera.
- Mam to w dupie...- po tych słowach opuściłem budynek kierując się na najbliższy przystanek. Po wejściu do szpitala zapytałem o salę, w której leży chłopak, po czym pospiesznie udałem się we wskazane miejsce. Gdy wszedłem do środka zastałem lekarza stojącego przy jego łóżku - Dzień dobry...- był okres, gdzie z czystych nudów razem z Kihyunem uczyliśmy się japońskiego... nie sądziłem, że kiedyś mi się przyda - Co z nim?
- A pan jest...?
- Jego bratem...
- Z racji tego, że dostał naprawdę mocno ma uszkodzony błędnik.
- Co to oznacza...?
- Prawe oko leci mu do środka... dodatkowo gorzej słyszy na prawe ucho. Obawiam się też, że będzie miał trudności z poruszaniem się.
- Ale...
- Panowie grają w piłkę ręczną?
- Tak...
- Myślę, że to koniec kariery Kihyuna...- zamurowało mnie... Podziękowałem lekarzowi, po czym usiadłem przy łóżku przyjaciela. Chłopak siedział z zamkniętymi powiekami, spod których wypływały łzy.
- Tak mi przykro...
- Pieprzyć to...
- Popatrz na mnie...- chłopak pokręcił przecząco głową - Proszę cię.- wstydził się. Gdy na mnie spojrzał, rzeczywiście mogłem dostrzec jego lecące do środka oko... wyglądał z tym niezwykle uroczo.
- Jak ja wyglądam...- szepnął powstrzymując się od płaczu. Usiadłem na łóżku wtulając go w swoją klatkę piersiową. 
- Wyglądasz uroczo.- odgarnąłem mu grzywkę z czoła, delikatnie go w nie całując.
- Wonho...
- Tak?
- Pamiętaj... że jutro masz... masz skupić się na grze... tylko i wyłącznie...
- Nie będę w stanie...
- Nie spieprz sobie życia... jak ja...
- Wrócisz do gry.... obiecuję ci to. 
- Wonho... zagraj jutro dla mnie...- otworzyłem szeroko oczy patrząc na przyjaciela, który niepewnie głaskał mnie po policzku. Zbliżyłem się do niego głęboko oddychając - Zrobisz to?
- Przyrzekam...- pocałowałem go... to było silniejsze ode mnie...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


28 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.4 [To tylko przyjaciel]




                         Aishh....co jest? Czuję się zupełnie tak jakbym był w innym świecie bez możliwości powrotu do świata realnego. Coś szumi nad moją głową... ten dźwięk jest dość uciążliwy. Jeszcze kilka prób otwarcia oczu... udało się. Telefon... która to godzina?
- Słucham...
- Że tak zapytam... gdzie jesteście?
- Hm?- spojrzałem na telefon... dzwonił do mnie Shownu.
- Czekamy już tylko na ciebie i Kihyuna.- dopiero wtedy oprzytomniałem. Zrywając się z łóżka pędem leciałem w stronę pokoju rudzielca.
- Która godzina?
- Za godzinę mamy samolot... pospieszcie się.- rozłączyłem się pukając do drzwi przyjaciela.
- Kihyun wstawaj.... Kihyun!... Kihyun zaraz mamy samolot!- dopiero wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stanął zaspany chłopak - Ubieraj się, za godzinę mamy samolot.- ten bez słowa zaczął się pospiesznie zbierać. Pędem ruszyłem do pokoju i zacząłem się ubierać. Jak mogliśmy zaspać? Czy to nie będzie zbyt podejrzane jeśli razem z Kihyunem zaspaliśmy? Mam nadzieję, że Shownu nie będzie na mnie zły - Jesteś gotowy?- Kihyun jedynie stanął w przedpokoju i zaczął nakładać buty. Westchnąłem podchodząc bliżej niego - Nie będziesz teraz ze mną w ogóle rozmawiał?
- Ponoć nam się spieszy... chodź już.
- Kihyun...- syknąłem, jednak ten otworzył drzwi wychodząc tym samym na klatkę schodową. Może rzeczywiście nie jest to dobry moment by o tym rozmawiać. Mam tylko nadzieję, że ma tą świadomość, że prędzej czy później będziemy musieli o tym pogadać i ten temat go nie ominie. Droga na lotnisko minęła nam w absolutnej ciszy. Kihyun udawał, że mnie nie widzi... bez przerwy jego wzrok wbity był w okno. Boję się, że teraz go stracę... że się ode mnie odwróci. Wiem, że musi mu być teraz cholernie ciężko, ale jak mam mu pomóc? Co mam zrobić, by znów był szczęśliwy? Fakt, kocham go, ale jak młodszego brata... Przez całe życie czułem się za niego odpowiedzialny, starałem się o niego troszczyć, nigdy nie dopuszczałem do tego, by stała mu się krzywda, a teraz?... Dałem ciała po całości. Gdy wysiedliśmy na lotnisku w absolutnej ciszy ruszyliśmy w stronę naszej drużyny. Kihyunnie od razu ruszył w stronę I.M'a. Muszę przyznać, że trochę zabolał mnie ten widok, no ale cóż... zasłużyłem sobie. Stałem jak wryty wpatrując się w ich duet. Oprzytomniałem dopiero po tym, jak poczułem na policzku delikatne wargi trenera.
- Coś się stało śpiochu?
- Co?- spojrzałem na niego nerwowo się uśmiechając - Nie... wszystko jest w porządku. 
- Co z Kihyunem? Wyjaśnił ci czemu tak się zachowuje?
- Em... nie... w zasadzie to nie...
- No cóż...- nie powiem mu przecież, że Kihyun się we mnie zakochał... - Dobra chłopaki! Chodźcie tutaj wszyscy!- po chwili wokół nas stanęła nasza drużyna i trzech rezerwowych. Gdy jeden z nich zobaczył rękę Shownu na mojej talii uśmiechnął się szyderczo występując przed szereg.
- Teraz już wiem czemu to właśnie Wonho będzie walczył o dostanie się do kadry narodowej.- otworzyłem szeroko oczy spoglądając nerwowo na Shownu. Ten jednak starając się zachować spokój spojrzał na rezerwowego.
- O czym ty mówisz?
- Skoro bzyka go sam trener to logiczne, że to właśnie jemu dostanie się ta posadka.- wśród grupy dało się usłyszeć drwiące śmiechy. Czułem jak robię się cały czerwony... co za wstyd.
- To chyba jest sprawa Wonho z kim się spotyka...- hm? Zdziwiony spojrzałem na stojącego z boku Kihyuna - Dostanie się do kadry nie dzięki temu, że spotyka się z trenerem, tylko dlatego, że jest najlepszy w naszej drużynie... pogódź się z tym Minwoo...- cisza... chłopak od razu zamilkł.
- Naprawdę wierzysz w to, że w grę wchodzą tylko i wyłącznie jego umiejętności?- Donghyun... kolejny rezerwowy.
- Oczywiście, że tak... ślepy nie jesteś, widzisz jak dobrze gra... Schowaj w końcu swoją zazdrość i zacznij intensywniej trenować. Może tobie uda się za rok...
- Temat jest zamknięty.- Shownu złapał mnie w talii i zaczął prowadzić w stronę miejsca, w którym była odprawa bagaży... za nami w absolutnej ciszy ruszyła cała reszta - Przepraszam Wonho...
- Taka sytuacja była do przewidzenia... 
- Mam nadzieję, że twoje relacje z chłopakami nie ulegną zmianie.
- Szczerze mówiąc wisi mi to... - po zostawieniu bagaży w końcu mogliśmy udać się na odprawę, po czym w podłycha nastrojach zasiedliśmy w samolocie. Milczałem... wpatrywałem się cały czas w Kihyuna, który bez przerwy rozmawiał o czymś ze swoim nowym przyjacielem... wkurza mnie ten widok. Nie odrywałem od nich wzroku przez całe 1,5 godziny lotu. Shownu w tym czasie przeglądał rozpiski meczy... nie był mną zainteresowany... no cóż. Wysiadając spojrzałem na niego wzdychając - Shownu?
- Hm?
- Jeśli chodzi o pokoje...
- Będziesz ze mną... I.M już powiedział, że chce być z Kihyunem.
- Super...- syknąłem rzucając chłopakowi spojrzenie przepełnione nienawiścią.
- Nie chcesz być ze mną?
- Chcę... oczywiście, że chcę.
- No właśnie.- szczerze to sam już nie wiem czego chcę. Chcę... chcę dostać się do kadry, by po raz kolejny nie zawieść Kihyuna... chcę również, by nasze relacje były takie jak dawniej... i... żeby Kihyun traktował mnie jak przyjaciela... nic więcej. Moje myśli zajęły mnie tak bardzo, że nawet nie dostrzegłem momentu dojechania pod hotel - Chodź skarbie.- hm? Spojrzałem na uśmiechniętego Shownu.
- Już jesteśmy?
- Musisz się nieźle denerwować... byłeś nieobecny przez całą drogę. 
- Tak... to przez ten stres...- burknąłem wychodząc z autobusu. Po wejściu do lobby Shownu spojrzał na nas rozdając nam karty do pokoi.
- Nie róbcie sobie i mi wstydu... tyle wam powiem... odświeżcie się, rozpakujcie i o 16 widzimy się tutaj, okej?- wszyscy przytaknęli rozchodząc się do swoich pokoi. Widziałem jak Kihyun spogląda na mnie wahając się przed pójściem z I.M'em. Wykorzystałem okazję i pospiesznie do niego podbiegłem.
- Kihyun...
- A więc stało się...
- Co...
- Znalazłeś sobie kogoś i się rozstajemy...
- Kihyun...- rudzielec westchnął idąc powoli do windy. Złapałem go za rękę odwracając go w swoją stronę - Co mam zrobić? Zerwać z Shownu? Tego chcesz?
- Nie... wiem, że będziesz wtedy nieszczęśliwy...
- Kurwa mać Kihyun...- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, po czym zniknął za drzwiami windy. Mam w dupie te mistrzostwa... mam... mam w dupie związek z Shownu...
- Wonho...- wziąłem głęboki oddech spoglądając na trenera - Możemy już iść?
- Tak...- cwaniak... cała drużyna śpi na 8 piętrze... nasz pokój jest na 9... - Shownu...
- Słucham.
- Minwoo ma rację?
- Nie rozumiem.
- Czy to, że mam szansę na dostanie się do kadry narodowej...
- Wiesz, że jesteś najlepszy...- zamilkłem... nie mam ochoty dłużej o tym rozmawiać. To i tak nie ma sensu. Po wejściu do apartamentu rzuciłem walizkę w kąt pokoju, po czym położyłem się na łóżku. Po chwili u mojego boku leżał Shownu. Pogłaskał mnie po twarzy głęboko wzdychając - Boję się o ciebie...
- Dlaczego?
- Nie wiem... wydaje mi się, że Kihyun powiedział ci coś, co teraz okropnie cię męczy...
- Spokojnie... wszystko jest okej.- trener zbliżył się do mnie całując mnie delikatnie po twarzy. Może to było właśnie to czego potrzebowałem... Złapałem go za kark wbijając się w jego usta. Chłopak odwzajemniał pocałunki... jego ręka w tym czasie zanurkowała pod moją koszulką. Czułem się trochę skrępowany, jednak może dzięki temu zapomnę o dramie z najlepszym przyjacielem. Widziałem, że gdy tylko pozwoliłem Shownu na więcej ten posuwał się coraz dalej i dalej. Po chwili leżałem przed nim nagi. Do tej pory moje nagie ciało oglądał jedynie Kihyun. Wargi trenera zatopiły się w mojej klatce piersiowej oraz brzuchu... czułem jak odpływam. Złapałem go za włosy wyginając się co chwilę w łuk. Nie chciałem się z nim kochać... było to czymś w rodzaju zapomnienia się na chwilę... sam nie wiem co teraz wyprawiam. Shownu położył się na mnie całując mnie po uchu. Jego ręce przytrzymywały mnie za głowę - Shownu...- coraz bardziej się bałem. Ten jednak nie przerywał. W pewnym momencie poczułem przeraźliwy ból przeszywający całe moje ciało. Wrzasnąłem jednak moje usta zostały zamknięte przez wargi chłopaka. Czułem jak po policzkach płynął mi łzy... jak można było wejść we mnie w tak brutalny sposób? Shownu nie zwracał uwagi na to, że płaczę... że się męczę... chciał jedynie zaspokoić własną potrzebę... Po wszystkim pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami łazienki. Zwlokłem się z łóżka i nakładając na siebie rozrzucone wcześniej po pokoju ubrania wybiegłem na korytarz rozglądając się dookoła jak zagubione dziecko. Chciałem uciec do Kihyuna, ale nie mogę mu przecież powiedzieć, że kochałem się z Shownu... byłby to dla niego za duży cios. Z drugiej jednak strony pragnąłem z kimś o tym porozmawiać... czuję się... po prostu koszmarnie. W pewnym momencie poczułem jak w kieszeni spodni wibruje mój telefon. Sięgnąłem po niego niepewnie odbierając - Słucham...
- Wo... co się stało?
- Nic...- wziąłem głęboki oddech udając, że wszystko jest w porządku - Co chciałeś?
- Mam u ciebie w walizce ładowarkę do telefonu.
- Jak ona się tam znalazła?
- Możesz po prostu mi ją przynieść?
- Tak... w którym jesteś pokoju?
- 855...- rozłączyłem się wchodząc cicho do pokoju. Shownu wciąż znajdował się w łazience. Wziąłem pospiesznie ładowarkę i pędem ruszyłem w stronę windy. Po zjechaniu na 8 piętro skierowałem się w stronę jego apartamentu. Zapukałem... serce waliło mi jak szalone... chyba wciąż spowodowane to było moim pierwszym razem z Shownu. Gdy ujrzałem w progu I.M'a odtrąciłem go wchodząc bez zaproszenia do środka.
- Grzeczniej do cholery...- syknął zamykając drzwi.
- Wiedziałem, że coś się stało...- Kihyun podszedł do mnie odgarniając grzywkę z mojego czoła - O co chodzi...
- O nic... naprawdę... przyniosłem ci tą ładowarkę...
- Wonho...
- Kihyun nie męcz mnie, błagam cię... - rudzielec zna mnie na wylot... teraz też czuł, że coś przed nim ukrywam.
- Dowiem się o co chodzi?
- Pójdę po coś do picia...- I.M wyszedł z pokoju. Zapanowała głucha cisza... słyszałem jedynie nasze mocno bijące serca.
- Wonho...
- Możesz mnie przytulić?- chłopak otworzył szeroko oczy jednak bez problemu spełnił moją prośbę. Gdy poczułem ciepło jego ramion nie wytrzymałem. Zacząłem płakać.. nie byłem w stanie dusić w sobie emocji.
- Ciiii spokojnie... pokłóciłeś się z Shownu?- pokręciłem jedynie przecząco głową - Wonho, martwię się... 
- Czuję się teraz taki zagubiony...- spojrzałem na jego zmartwioną twarz.
- Wonho, nie przejmuj się mną...
- Ja.... chciałem... to było pod wpływem chwili...
- O czym ty mówisz?- wtedy też rozległo się pukanie do drzwi - To pewnie I.M...- chłopak podszedł do drzwi, by je otworzyć. W progu stał uśmiechnięty Shownu. Gdy go zobaczyłem serce podeszło mi do gardła.
- Oo tu jest moja zguba... chodź skarbie.- pospiesznie wycierałem oczy - Wonho co się stało?
- Nic...- podszedłem do niego wtulając się w jego rozbudowane ramiona. Widziałem po twarzy Kihyuna, że czegoś się domyśla.
- Wonho bądź cały czas pod telefonem, dobrze?- skinąłem twierdząco głową, po czym prowadzony przez Shownu wyszedłem na korytarz. Gdy trener był pewien, że nikt nas nie obseruje pchnął mnie przed siebie, po czym z całej siły uderzył mnie w twarz... zamurowało mnie. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Shownu pchnął mnie na ścianę patrząc mi głęboko w oczy.
- Dzięki mnie możesz być kimś... 
- Ja... wiem...
- Wiesz?... to stosuj się do moich poleceń gnoju... spróbuj pisnąć komuś słówko o tym co robimy... możesz być pewny, że zamknę ci wszelkie możliwe drogi do zostania profesjonalnym graczem.
- A...ale... myślałem...
- Myślałeś, że mi na tobie zależy?- chłopak parsknął śmiechem, po czym głęboko westchnął - Kadra narodowa robi nabór... jeśli gracz spod moich skrzydeł dostanie się, ja dostanę za to wielkie pieniądze i rozgłos... nie sądzisz, że ten układ jest korzystny dla nas obu?
- Ale... ja... mogłem stracić przez to Kihyuna...
- Wali mnie to Wonho... skup się z łaski swojej na grze.
- Jak możesz...- bałem się... tak, jestem facetem, ale teraz ogarnął mnie tak ogromny strach, że nie byłem w stanie go powstrzymać.
- Może po tym wszystkim dopadną mnie jakieś wyrzuty sumienia... póki co ważniejsze dla mnie jest to jak wybiję się dzięki tobie.
- Jesteś podły...
- Wiem.- chłopak uśmiechnął się ciągnąc mnie do pokoju. To chyba jakiś koszmar... to tylko mi się śni... nie wierzę, że wpakowałem się w takie gówno kosztem gry w kadrze narodowej. To cierpienie i utrata przyjaciela nie są tego warte. Tak bardzo chciałbym żeby Kihyun kiedyś mnie zrozumiał i mi to wybaczył...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------



26 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.3 [To tylko przyjaciel]




                             Stwierdziłem, że pieprzę robotę... nie miałem siły wstawać do niej z samego rana. Wolałem zostać w domu i na spokojnie przygotować się na wyjazd do stolicy Japonii. Gdy wstałem Kihyuna już nie było. Nie zostawił mi żadnego liściku, śniadania... nic. Zawsze to robił... nie rozumiem co się z nim ostatnio dzieje. Wziąłem prysznic, po czym powolnym krokiem ruszyłem do pokoju. Wyciągnąłem spod łóżka walizkę, którą miałem zamiar zabrać ze sobą w podróż. Wtedy też usłyszałem dźwięk telefonu.
- Słucham?
- Hej... jesteś w pracy?- Shownu... uśmiechnąłem się siadając na łóżku.
- Nie... dzisiaj obijam się w domu.
- Aish... chciałem cię odwiedzić w robocie.
- Wiesz... zawsze możesz odwiedzić mnie w domu... myślę, że to nawet lepiej.
- A Kihyun?
- Pracuje.- mruknąłem przygryzając wargę.
- W takim razie wpadnę za kilka minut.
- Czekam.- rozłączyłem się, po czym pospiesznie zacząłem sprzątać mieszkanie. Shownu musiał krążyć po mieście, gdyż nie minęło dobre 15 minut gdy ten zapukał do drzwi. Pospiesznie poprawiłem włosy otwierając - Hej.- chłopak posłał mi ciepły uśmiech, po czym złapał mnie w talii wchodząc do środka - Nie przywitasz się ze mną?- ten zamknął drzwi przyciskając mnie tym samym do ściany. Po chwili złączył nasze usta czułym pocałunkiem.
- Czy taka forma powitania się panu podoba?
- Jak najbardziej.- złapałem go za rękę prowadząc go do mojego pokoju - Chcesz coś pić?
- Kawy mi zrób.- mój trener, dobry kumpel i chłopak w jednym usiadł na łóżku rozglądając się po pokoju - Przyniosłem rozkład meczy... pomyślałem, że będziesz chciał zerknąć.
- Jasne... czekaj chwilę.- pobiegłem do kuchni prygotowując pospiesznie kawę. Gdy wręczyłem ją chłopakowi usiadłem obok niego zerkając z ciekawością na kartki, które trzymał w ręku - Z kim pierwszy mecz?
- Zaczynacie z Japonią... jeśli wam się uda, a wiem, że tak, to kolejny mecz zagracie z Singapurem.
- Spoko... z tego co wiem Singapur też się przy nas chowa.- Shownu spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Dokładnie.... a wiesz czemu?- pokiwałem jedynie przecząco głową - Każdy się chowa przy tak dobrym graczu jak ty.- przygryzłem wargę lekko się uśmiechając, po czym powoli wyciągnąłem z jego rąk rozkład meczy. Shownu pomógł mi na sobie usiąść, po czym pieszcząc moje plecy i talię całował mnie niezwykle delikatnie po szyi i obojczykach. Czułem się cudownie. Odchyliłem głowę do tyłu głęboko oddychając. Moje dłonie zatopiły się we włosach trenera. Shownu uśmiechnął się przygryzając lekko moją szyję. Syknąłem spoglądając na niego zalotnie.
- Co ty wyprawiasz?
- Chcę pokazać wszystkim, że jesteś mój.
- Mhmmm tak kombinujesz.- cmoknąłem go ułatwiając mu dostęp do szyi - Śmiało.- pierwszy raz w życiu ktoś robił mi malinkę. Bolesne, ale też niesamowicie podniecające doświadczenie.
- Kiedy wraca Kihyun?
- Aishh nie przejmuj się nim.
- Nie chcę żeby nas przyłapał.
- Na czym?
- A jak myślisz?- uśmiechnąłem się nachylając się do jego ucha.
- Nie jestem jeszcze gotowy. 
- Ahh to przepraszam.- spojrzałem w oczy partnera lekko się uśmiechając. Ten głaskał mnie po twarzy mrużąc powoli oczy. Po chwili znów smakowaliśmy swoich ust. Ten człowiek całuje nieziemsko... najchętniej w ogóle bym tego nie przerywał.
- Szef pyta dlaczego nie przyszedłeś do pracy...- oderwałem się od chłopaka wbijając od razu wzrok w stojącego w drzwiach Kihyuna.
- Źle się czułem.
- Ta... powiedziałem mu, że masz gorączke... wieczorem masz do niego zadzwonić.- rudzielec przeniósł wzrok na speszonego lekko Shownu - Witam kochanego trenera.- powiedział z drwiącym uśmiechem.
- Cz... cześć Kihyun.
- Dobra... nie będę wam przeszkadzał...- po chwili usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi.
- Co się z nim dzieje?
- Sam chciałbym to wiedzieć...- zszedłem z chłopaka podchodząc powoli do okna. Po chwili poczułem na talii jego delikatne dłonie.
- Będę już leciał... a wy postarajcie się porozmawiać.
- Nie idź...
- Muszę... mam trening z grupą 10+- Shownu cmoknął mnie w kark, po czym opuścił pokój. Spojrzałem na jego kubek z nietkniętą kawą. Nie chciałem żeby już szedł... czuję, że teraz moje relacje z nim będą znacznie lepsze niż z moim rzekomym przyjacielem. Mimo to wiedziałem, że będę musiał z nim porozmawiać... nasze relacje nie mogą pogorszyć z jakiejś błahej przyczyny. Gdy zobaczyłem jak auto Shownu odjeżdża spod bloku wziąłem głęboki oddech idąc do pokoju Kihyuna. Zapukałem lecz odpowiedziała mi jedynie głucha cisza.
- Kihyunnie...- wszedłem do środka. Rudzielec siedział na łóżku przeglądając jakąś książkę - Nie słyszałeś jak pukałem?
- Słyszałem.- westchnąłem siadając obok niego.
- Pogadamy?
- O czym?- chwyciłem za książkę wyciagając ją powoli z jego rąk.
- Coś się stało?
- Nie rozumiem...
- Od jakiś dwóch dni dziwnie się zachowujesz... martwię się o ciebie.
- Nagle zacząłeś się o mnie martwić?
- Kihyun do cholery, zawsze się o ciebie martwiłem... doskonale o tym wiesz.
- Nie ważne...- chwyciłem go za twarz patrząc mu głęboko w oczy. Mam dość zabawy w kotka i myszkę.
- Co się dzieje?- widziałem jak oczy Kihyuna napełniają się łzami - Kihyun...
- Wyjdź już stąd... proszę cię. 
- Co się z tobą dzieje?- chłopak odtrącił mnie chowając zapłakaną twarz w nogach - Kihyunnie...
- Idź stąd, proszę cię...- co ja mam do cholery jasnej robić? Teraz to już nie kwestia troski, a okropnego lęku spowodowanego nagłą zmianą jego zachowania. Tu musi chodzić o coś bardzo poważnego.
- Chodzi o mistrzostwa?... boisz się?
- Boże jaki ty jesteś głupi...- przyjaciel spojrzał na mnie wycierając mokre od łez policzki - Pójdziesz już do siebie czy mam się ulotnić z domu?
- Masz zakaz wychodzenia.- po tych słowach ruszyłem do swojego pokoju. Nic już nie rozumiem. Czym zawiniłem? A może to nie moja wina? Może rzeczywiście stresuje się mistrzostwami? Kihyun od zawsze był nieśmiały i bał się publicznych wystąpień, ale z drugiej strony gra od dobrych kilku lat... mecze nie powinny go tak stresować. Po wejściu do pokoju usiadłem na łóżku wbijając wzrok w ścianę znajdującą się przede mną. Miałem się pakować... westchnąłem sięgając po wcześniej wyciągnięte rzeczy. Składałem je na kolanach wrzucając je po kolei do walizki. W zasadzie powinienem przypomnieć Kihyunowi żeby też to zrobił, ale wiem, że teraz się mnie nie posłucha.
Po zapakowaniu rzeczy ruszyłem do kuchni by zrobić nam coś jeść... wtedy też usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na pokój Kihyuna jednak ten nie raczył z niego wyjść. Po otwarciu drzwi ujrzałem stojącego w progu I.M'a... naszego kolegę z drużyny - Cześć...
- Przyszedłem do Kihyuna.
- Mhm... w jakiej sprawie?- zapytałem wpuszczając go do środka.
- To raczej nasza sprawa. 
- Kihyun nie ma przede mną żadnych tajemnic.
- Ma i to nie jedną... o największej jednak boi ci się powiedzieć, bo wie, że go nie zrozumiesz.- po tych słowach ruszył pewnym siebie krokiem do pokoju chłopaka. O czym on mówi? Mimo to starałem się zachować spokój. Zamknąłem drzwi i udałem się do kuchni, by przygotować coś na kolację. Myjąc warzywa zastanawiałem się o czym mówił I.M. Jaką tajemnicę może mieć Kihyun? Czemu niby miałbym go nie zrozumieć? Zaraz zaraz... wydaje mi się, że słyszę jego płacz. Wiem, że nie powinienem podsłuchiwać, jednak w tym momencie nie mogłem się powstrzymać - Kihyun, ja nie widzę innej możliwości...- drzwi były zamknięte, jednak stojąc w absolutnej ciszy w przedpokoju mogłem słyszeć całą rozmowę.
- On jest teraz z Shownu.... jest moim przyjacielem.... chcę żeby był szczęśliwy, a skoro jest szczęśliwy u boku Shownu...
- Nie gadaj głupot.... ile oni się znają? Zaledwie cztery lata odkąd zaczął trenować... Ty znasz go odkąd skończyłeś dwa lata. Wiecie o sobie absolutnie wszystko.... wiesz przez co przechodził... 
- To właśnie czyni nas braćmi... to tak jakbym chciał być z własnym bratem...
- Boże Kihyun...
- Taka jest prawda...- zamurowało mnie... w życiu nie spodziewałbym się po nim czegoś takiego. Jak.... jak ja mam się teraz zachować w stosunku do niego? Udawać, że o niczym nie wiem, czy usiąść z nim i na spokojnie porozmawiać?
- Jeśli chcesz to ja z nim porozmawiam...
- Zwariowałeś?... nie chcę żeby o tym wiedział...
- Masz zamiar tak cierpieć?
- Widocznie tak miało być... Skoro przez tyle lat do niczego między nami nie doszło to wiesz... nie jesteśmy sobie pisani...- cisza... wszedłem do kuchni kontynuując zaczętą wcześniej czynność. Kihyun jest gejem... do tego zakochanym we mnie... Boże, jaki ze mnie idiota. Dlaczego tego nie zauważyłem? Czemu on mi o niczym nie powiedział? Zamyślony strąciłem przez przypadek miskę z ryżem na ziemię, która roztrzaskała się na setki kawałków.
- Cholera...- syknąłem i kucnąłem, by ją posprzątać. Wtedy też zauważyłem stojącego nad sobą Kihyuna.
- Nic sobie nie zrobiłeś?- wstałem niepewnie spoglądając na jego zapłakaną twarz.
- Nie... Kihyun... czemu płaczesz?
- Nie ważne...- wtuliłem go w siebie głaszcząc go delikatnie po głowie i plecach. Czułem jak chłopak mięknie... wtulił się we mnie zaciskając kurczowo dłonie na tyle mojej koszulki.
- Pójdę już... do jutra.- spojrzałem na I.M'a posyłając mu znaczące spojrzenie, po którym ten opuścił nasze mieszkanie. Gdy zostaliśmy sami spojrzałem na rudzielca wycierając mu delikatnie twarz z łez.
- Chciałbyś mi o czymś powiedzieć?- starałem się zachować absolutny spokój, mimo że cała ta sytuacja była dla mnie dość trudna i skomplikowana. Chłopak pokręcił przecząco głową wbijając wzrok w podłogę - I.M powiedział, że masz przede mną jakąś tajemnicę, której nie zrozumiem... wiesz... sądziłem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi...
- Bo jesteśmy... ale... są rzeczy, o których wolałbym ci nie mówić...
- Kihyun... boli mnie to, że mówisz o tym obcym osobom, a mi nie...
- Wonho proszę cię...- podniosłem delikatnie jego głowę głaszcząc go po policzku - Nie chcę cię stracić...
- Nie stracisz... przyrzekam ci to.- serce waliło mi tak mocno jak nigdy dotąd... nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego jak czuje się teraz Kihyun. Widziałem jego zagubienie... nie wiedział jak ma zacząć... wcale mu się nie dziwie.
- Wonho...- rudzielec z trudem łapał powietrze... nie wiedziałem, że wyznaniom towarzyszy tak ogromny stres.
- Spokojnie...
- Ja.... kocham cię.... kocham cię, ale nie jak brata... ja... wiem, że jesteś z Shownu... 
- Uspokój się.- wtuliłem go w siebie głaszcząc go po głowie... zwykle to działało na niego uspokajająco.
- Nie chcę niszczyć waszego związku...
- Ciii... rozumiem... 
- Nie Wonho, niczego nie rozumiesz.- spojrzałem na jego zapłakaną twarz - Męczę się z tym od kilku lat... wiesz jak to mnie cholernie boli?
- Domyślam się... Kihyun nie wiedziałem, że cię ranię...
- Wonho...- rudzielec zbliżył się do mnie patrząc mi głęboko w oczy - Jesteś szczęśliwy z Shownu?
- Teraz już sam nie wiem...
- Nie patrząc na mnie...
- Chyba.... chyba tak...- na twarzy przyjaciela zagościł chwilowy, delikatny uśmiech.
- To jest dla mnie najważniejsze...- po tych słowach ruszył do swojego pokoju zamykając się na klucz... nigdy jeszcze się nie zamykał. Miałem ochotę wrzeszczeć i płakać... to jedyne co przychodziło mi teraz na myśl. Mam taki mętlik w głowie i to akurat teraz... dzień przed mistrzostwami świata w piłce ręcznej, które mogą być dla mnie przepustką do odniesienia wielkiego, życiowego sukcesu... po prostu gorzej być nie mogło...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

25 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.2 [To tylko przyjaciel]

                     
                         Obudziłem się następnego dnia koło południa. Ahh już zapomniałem czym jest dzień wolny od pracy. Postanowiłem więc wykorzystać go w taki sposób, bym nie miał później wyrzutów sumienia i pretensji do samego siebie. Po leniwym zejściu z kanapy ruszyłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Po nim napiłem się kawy i zerknąłem do lodówki.
- Tradycyjnie pustki...- westchnąłem sięgając po telefon.
<- Co chcesz na obiad?
Po kilku minutach Kihyun w końcu raczył mi odpisać.
-> Nic nie rób... kupię coś jak będę wracał z roboty.
<- To na co masz ochotę?
-> Grabisz sobie...
<- Wiem <3 Mów, bo chcę iść do sklepu.
-> Znasz mnie najlepiej i wiesz co lubię... wracam do roboty.
- Dureń.- zaśmiałem się narzucając na siebie bluzę. Z uśmiechem na twarzy poszedłem do sklepu. Nie wiem dlaczego w moim serduchu panowała tak ogromna radość. Może to przez fakt, że zostałem przez kogoś zauważony?... albo przez to, że zaraz wyjeżdżam do Tokio spełniać swoje marzenia... sam nie wiem. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk telefonu. Pospiesznie wyciągnąłem go z kieszeni odbierając:
- Jak tam w pracy ty moja ruda klusko?- cisza... Zdezorientowany spojrzałem na telefon... Shownu... ja pierdzielę - Aish... przepraszam. Myślałem, że to Kihyun.- po chwili usłyszałem cichy chichot.
- Jesteście razem czy co?
- Co?... zwariowałeś? To mój przyjaciel, dobrze o tym wiesz...
- Wiem wiem... słuchaj, mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Przyjechałbyś dzisiaj wcześniej na trening?
- Sam?
- Mhm... muszę nauczyć cię pare nowych technik.
- Ale...
- Trening jest o 18... bądź na 16.
- No okej... ale...
- Do zobaczenia.- hm... czemu tak nagle się zestresowałem? Jadę jedynie na dodatkowy trening... chyba nie ma w tym nic złego. Pospiesznie wbiegłem do sklepu robiąc najpotrzebniejsze zakupy. Po wejściu do mieszkania zamyślony ruszyłem do kuchni.
- Ooo już jesteś.- wrzasnąłem spoglądając na stojącego przy blacie Kihyuna - Oho... masz coś na sumieniu.
- Zaraz mogę mieć ciebie.... jak możesz mnie tak straszyć?!
- Przepraszam...- odetchnąłem podchodząc do chłopaka, po czym delikatnie pocałowałem go w głowę.
- Nie chciałem na ciebie krzyczeć.- Kihyun uśmiechnął się lekko biorąc ode mnie zakupy.
- O czym tak myślałeś?
- Dzwonił do mnie Shownu... chce żebym przyszedł dzisiaj wcześniej na trening.- twarz rudzielca nagle się rozpromieniła.
- Uuuu to znak.
- Jaki znak?
- Pewnie będzie cię rwał.
- Aishh... ty i te twoje durne pomysły.
- Mówię ci... Po co niby miałbyś przyjeżdżać wcześniej?
- Ponoć ma mnie uczyć nowych technik.- chłopak spojrzał na mnie, jednak po chwili wybuchł śmiechem.
- Serio?... Wonho, przecież ty wszystko umiesz.
- Widocznie nie...
- Ale ściema.- Kihyun chichotał przygotowując obiad.
- Ja miałem robić dzisiaj obiad.
- Dobraaa... lepiej wyszykuj się dla Shownu w tym czasie.
- Ale pieprzysz...- rezygnowany ruszyłem do pokoju, z którego mogłem dostrzec jak sztuczny uśmiech na twarzy przyjaciela znika automatycznie po moim wyjściu z kuchni. Przebrałem się nie odbiegając od myśli związanych z moim trenerem. Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć.
- Chodź jeść!- zarzuciłem na ramię torbę sportową, po czym ruszyłem w stronę kuchni.
- Nie jestem głodny.
- Musisz zjeść coś przed treningiem.
- Nie chcę.
- Dobrze... to dam ci coś na drogę.
- Powiedziałem nie!- Kihyun otworzył szeroko oczy wpatrując się we mnie z przerażeniem - Boże, Kihyun...
- Idź już...- rudzielec schował się za drzwiami swojego pokoju. Byłem na siebie wściekły. Wiedziałem jednak, że nie mam teraz czasu na rozmowy z nim... musiałem jak najszybciej iść na trening. Wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami... nienawidzę się za to, że tak go potraktowałem. Ta cała sytuacja z Shownu jednak tak na mnie działa, że nie potrafię się kontrolować. Przez całą drogę myślałem tylko o Kihyunie. Wysłałem mu dziesiątki wiadomości z przeprosinami... zero odzewu.
- Jestem...- syknąłem wchodząc na salę, na trybunach której siedział już Shownu.
- Oo to super... leć do szatni i zaczniemy.- jak nakazał tak też zrobiłem. Po wejściu na boisko usiadłem na zimnych panelach wpatrując się w nie - Wszystko okej?
- Nie...- Shownu kucnął obok mnie głaszcząc mnie po plecach.
- Co się dzieje?
- Pokłóciłem się z Kihyunem.- chłopak uśmiechnął się siadając obok mnie.
- Nie umiecie bez siebie żyć... długo ta kłótnia nie potrwa.
- A daj spokój... źle go potraktowałem i tyle...
- Wystarczą przeprosiny.
- Jak widać nie w jego przypadku...
- Hm... będziesz w stanie dzisiaj ćwiczyć?
- Ta...- westchnąłem spoglądając na chłopaka. Jego twarz była niezwykle blisko mnie. W tym momencie poczułem się lekko skrępowany. Mimo stresu czułem również dziwne kłucie w brzuchu, którego za cholerę nie potrafiłem wyjaśnić.
- No to co?... zaczniemy?- mruknął niezwykle cicho wprawiając tym samym moje serce w mocniejsze bicie. Skinąłem jedynie twierdząco głową podnosząc się z ziemi - A właśnie... co robisz dzisiaj wieczorem?- czyli Kihyun miał rację...
- Nie mam żadnych planów.
- Może Kihyun nie obrazi się jak porwę cię na jakąś kolację, hm?
- C...co?
- Musimy omówić kilka spraw przed wyjazdem.
- Ah tak... jasne.- Shownu uśmiechnął się, po czym rozpoczęliśmy trening, który o dziwo skończył się bardzo szybko. Gdy reszta chłopców zaczęła się schodzić na salę, trener pozwolił mi odpocząć. Wtedy wykorzystałem okazję i pobiegłem do szatni, by porozmawiać z Kihyunem... jego jednak nie było - Nie widziałeś tutaj Kihyuna?- spojrzałem na Hyungwona, jednak ten pokręcił przecząco głową - Cholera...- wyciągnąłem telefon ponownie do niego dzwoniąc... cisza. Zdenerwowany pobiegłem do pokoju Shownu - Musimy przełożyć tą kolację...
- Co?... Dlaczego?
- Coś się dzieje z Kihyunem... muszę wracać do domu.
- Żartujesz sobie? Zaraz mistrzostwa... 
- Shownu... jeśli mam być szczery Kihyun jest dla mnie ważniejszy od tych pieprzonych mistrzostw.
- Wonho...
- Przepraszam za spóźnienie...- w progu stanął przemoczony Kihyun... no tak... za oknem szalała niezła burza.
- Co się z tobą  działo?!- rzuciłem się na niego powstrzymując się od płaczu - Dlaczego nie odbierasz telefonu i mi nie odpisujesz?! 
- Znowu na mnie krzyczysz?- wziąłem głęboki oddech stając bliżej niego.
- Przepraszam... martwiłem się o ciebie... 
- Nic mi nie jest... zaczynajcie, zaraz do was dojdę.- rudzielec ruszył do szatni. Po chwili poczułem na ramieniu rękę Shownu.
- Będzie dobrze.
- Nie ważne...- syknąłem idąc na salę. Podczas treningu Kihyun nie zerknął na mnie ani razu... cały czas jednak widziałem jak patrzy na mnie Shownu.. krępujące. Po ćwiczeniach, gdy mogliśmy już iść do szatni złapałem przyjaciela wciągając go do magazynku.
- Co ty wyprawiasz?
- Musimy porozmawiać.
- Wonho, daj mi spokój.
- Kihyun do cholery... przepraszam... jest mi strasznie głupio, że tak cię potraktowałem. Wiesz, że nigdy nie podniósłbym na ciebie głosu.
- Zabolało mnie to...
- Wiem i czuję się z tym okropnie...- chłopak westchnął. Widziałem jak jego wzrok łagodnieje.
- Co z Shownu?
- Zabiera mnie właśnie na kolację...
- Bawcie się dobrze.- znów ten sztuczny uśmiech. Kihyun wyszedł z pomieszczenia kierując się do szatni. Fuck... co ja mam zrobić żeby mi to wszystko wybaczył?
Wychodząc z magazynku wpadłem prosto na trenera.
- Czekam w samochodzie.- powiedział z uśmiechem. Odwzajemniłem go lekko, po czym pobiegłem pod prysznic. Może to wyjście na kolację to nie taki zły pomysł? Może właśnie potrzebuję tego, by zapomnieć o kłótni z przyjacielem? Po szybkim odświeżeniu się opuściłem halę, na której trenuję, po czym skierowałem się do auta Shownu. Przed wejściem do niego miałem pewne wątpliwości, jednak jego uśmiech zachęcił mnie do wejścia do środka.
- To... dokąd jedziemy?
- Zobaczysz.- chłopak posłał mi ciepły uśmiech i ruszył przed siebie. Nie odzywałem się... cała ta sytuacja niezwykle mnie krępowała. Chciałem jedynie jak najszybciej znaleźć się w domu wraz z Kihyunem.
- Wiesz...
- Hm?
- W zasadzie to nie chce mi się jeść.
- Po takim ciężkim treningu?
- Straciłem ochotę po kłótni z Kihyunem...- trener westchnął.
- Okej... w takim razie zabieram cię na przejażdżkę.- skinąłem głową wbijając wzrok w boczne okno. Po pewnym czasie zajechaliśmy na parking znajdujący się przy jednej z Seoulskich plaż. Z racji tego, że padało musieliśmy zostać w aucie - Lubię tu przyjeżdżać.- spojrzałem na Shownu.
- Czemu?
- Mogę tu o wszystkim spokojnie pomyśleć. 
- Czemu więc zabrałeś tutaj mnie? Będę ci tylko przeszkadzał.
- Wręcz przeciwnie.- chłopak spojrzał na mnie kierując powoli rękę w moją stronę. Gdy złapał mnie za dłoń poczułem ciepły dreszcz rozchodzący się po moim ciele.
- Co... co ty robisz?
- Wonho...- Shownu zbliżył się do mnie. Czułem na twarzy jego ciepły oddech. Zamknąłem oczy przełykając z trudem ślinę - Wiesz, że liczę na ciebie podczas tych mistrzostw.- jego delikatne usta musnęły niepewnie kącik moich ust. Zadrżałem nieśmiało na niego spoglądając.
- Dam z siebie wszystko.- szepnąłem wpatrując się w jego oczy. Nie wiem nawet kiedy nasze usta połączyły się pocałunkiem. Muszę przyznać, że czułem się wtedy niesamowicie dobrze. Żadna ze stron nie chciała tego przerwać. Nasza pseudo randka trwała stosunkowo krótko. Shownu stwierdził, że odwiezie mnie do domu, bym odpoczął przed kolejnym dniem. Gdy wysiadałem z samochodu chłopak dopadł mnie opierając mnie o niego. Uśmiechnąłem się wpatrując mu się w oczy - Chcesz to robić tutaj?
- A czemu nie?- trener uśmiechał się głaszcząc mnie po talii.
- A jak ktoś zobaczy?
- Kij z ludźmi.- uśmiechnąłem się wbijając się w jego usta. Czy to wszystko nie poszło zbyt szybko? Cholera wie... wiem jedynie tyle, że dzisiaj poczułem się przy nim niezwykle dobrze, a to jest chyba najważniejsze - Zmykaj do domu.
- Do jutra.- cmoknąłem go kierując się w stronę mieszkania. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Po wejściu do domu starałem się jak najciszej dostać do swojego pokoju. Przechodząc jednak obok sypialni Kihyuna ujrzałem go siedzącego na łóżku - Kihyun?- rudzielec spojrzał na mnie gasząc tym samym lampkę nocną.
- Dobrze, że już jesteś...
- Czekałeś na mnie?
- Jak zawsze.... nie lubię jak wracasz późno...
- Kihyunnie...
- Jak tam randka z Shownu? Udana?
- Hm... można powiedzieć, że... no...
- Jesteście razem?
- Ta...
- Gratuluję...
- Kihyun, powiesz mi, o co ci...
- Dobranoc.- o co mu do cholery jasnej chodzi? Zamknąłem drzwi do jego pokoju, po czym zmęczony rzuciłem się na swoje łóżko. Moje myśli jednak uciekały teraz w stronę Shownu... nie wierzę, że stało się to tak nagle. Jeszcze rano twierdziłem, że nigdy nie zwrócę uwagi na żadnego chłopaka, a teraz? Hm... życie jest nieźle popieprzone.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


20 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.1 [To tylko przyjaciel]




- Wonho, szybciej!... Dobrze!... Podaj do Minhyuka!- aishh... i tak dzień w dzień. Padam już ze zmęczenia, ale z drugiej strony sport to ja... całe moje życie... sam musiałem ciężko zapracować na to kim teraz jestem. Gram w drużynie piłki ręcznej juniorów w Korei Południowej. Jak na chłopaka z bidula to spore osiągnięcie... przynajmniej tak twierdzi mój trener- Shownu. Jak dla mnie to wciąż za mało... wiem, że stać mnie na więcej - Nie przestawajcie!... Wonho biegiem pod bramkę!- czemu bez przerwy mnie woła? Mówił, że jestem najlepszy... że dużo ode mnie wymaga. Po kolejnym krzyku trenera złapałem piłkę, po czym cisnąłem nią z całej siły w bramkę - Super! Chodźcie na przerwę!- nie miałem siły dojść do trybun. Położyłem się na zimnych panelach głęboko oddychając. Te treningi męczą mnie coraz bardziej... z dnia na dzień jestem coraz bardziej zmęczony, a moje ciało coraz bardziej to odczuwa - Wonhooo!- syknąłem podnosząc się leniwie z ziemi. Podszedłem do trenera i reszty drużyny kładąc się na materacu.
- Słucham.
- Dobrze... skoro jesteśmy w komplecie mam dla was pewną informację, która jak myślę bardzo was ucieszy.... Zaczynają się mistrzostwa świata w piłce ręcznej juniorów i wy jako moja najlepsza drużyna zakwalifikowaliście się. Za kilka dni wyjeżdżamy do Tokio, także...- i właśnie wtedy uradowany blondyn o imieniu Minhyuk rzucił się na Shownu krzycząc z radości. W jego ślady poszła reszta drużyny. Ja jedynie otworzyłem szeroko oczy... nie wierzę. Nie potrafię pojąć tego, że udało nam się zakwalifikować na mistrzostwa świata... wow. Usiadłem wpatrując się w podłogę... kurczę, ale jaja. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem wpajając sobie w międzyczasie, że muszę trenować jeszcze częściej i intensywniej - Wonho!- spojrzałem na trenera posyłając mu ciepły uśmiech. Nadal nie wierzę. Pewnie wszystko dotrze do mnie jak będę w domu... sam ze swoimi myślami. W pewnym momencie poczułem klepanie po plecach. Odwróciłem się w stronę jak się okazało mojego najlepszego kolegi Kihyuna.
- Co ty Wonho? Nie cieszysz się?
- Cieszę się... i to bardzo... tylko jakoś to do mnie nie dociera. 
- Też jestem w szoku, ale kurde chłopie...- rudzielec kucnął przede mną szeroko się uśmiechając - To mistrzostwa świata... masa trenerów... ważnych ludzi... musisz dać z siebie wszystko żeby cię zauważyli i w przyszłości wzięli do kadry narodowej.
- Co ty... w życiu mi się to nie uda.
- Nie chcę nawet tego słyszeć... obiecaj mi, że się o to postarasz.- uśmiechnąłem się wyciągając w jego stronę mały palec... to był nasz stały zwyczaj mający na celu zapewnić drugą osobę o tym, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, by spełnić obietnicę - I to mi się podoba... Tak w ogóle jak będziemy wracać to musimy iść do sklepu... nie ma nic na kolację.
- Jasne... leć teraz do szatni.- poznałem go w domu dziecka. Odkąd pamiętam zawsze stał u mojego boku, pomagał mi, wspierał mnie, śmiał się i cieszył w radosnych momentach mojego życia, dlatego też nie wyobrażałem sobie wejścia w "dorosłość" bez niego. Po wyjściu z domu dziecka udało nam się zdobyć pracę, dzięki czemu mogliśmy wynająć razem mieszkanie. Mieszkamy tak od siedmiu miesięcy i muszę przyznać, że jest to najlepsze siedem miesięcy w moim życiu.
- Wonho?- spojrzałem w stronę trenera.
- Tak?
- Chodź na chwilę.- rozejrzałem się po sali, po czym podszedłem do niewiele starszego od siebie chłopaka.
- Słucham.
- Jak mówiłem o wyjeździe błądziłeś myślami w chmurach, dlatego dla ciebie powtórzę to jeszcze raz... Wyjeżdżamy za trzy dni... będziemy mieszkać cały czas w Tokio w The Ritz Carlton...
- C... co?.... Ale to strasznie drogi hotel...
- O który na szczęście nie musicie się martwić... Wy macie jedynie skupić się na grze.
- Ale...
- Mogę dalej?- skinąłem jedynie głową - Dobrze... weź ze sobą masę rzeczy typowych na trening, bo tam wam nie odpuszczę... będziecie dnie i noce spędzać na sali.
- Dobrze...
- Wonho?- podniosłem na niego pytający wzrok - Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak... a czemu o to pytasz?- jako że jesteśmy w podobnym wieku mówimy sobie na "ty".
- Jesteś ostatnio jakiś nieobecny.
- Jestem po prostu zmęczony.- chłopak westchnął spoglądając na drzwi, w których czekał już na mnie Kihyun.
- Zmykaj do domu... widzimy się jutro na treningu.- uśmiechnąłem się lekko, po czym ruszyłem w stronę przyjaciela. Wracając do domu wstąpiliśmy do osiedlowego sklepu po kilka rzeczy na kolację.
- Na co masz dzisiaj ochotę?- westchnąłem spoglądając na chłopaka.
- Mmm nie wiem... weź dzisiaj wszystko pod siebie.
- Wonho, wszystko okej?
- Tak... 
- Znam cię na wylot... co się dzieje?- sięgnąłem na pułkę z kawą. Po złapaniu butelki z tym napojem otworzyłem ją od razu wypijając zawartość.
- Jestem padnięty... dochodzi 21, a o 4 muszę wstać do pracy... potem szybki obiad i na trening i tak w kółko...- Kihyun westchnął głaszcząc mnie po plecach.
- Pomyśl o tym inaczej... za trzy dni to piłka ręczna będzie twoją jedyną pracą.
- Skąd ta pewność?
- Jesteś najlepszy... muszą cię zauważyć.- uśmiechnąłem się czochrając jego gęste włosy.
- No to skoro tak mówisz to musi tak być.
- Chodź... zjesz, wykąpiesz się i pójdziesz spać.- Kihyun chwycił mnie za rękę ciągnąc mnie do kasy - Jutro przypada mi wolne, ale pójdę za ciebie do roboty.... ty masz się porządnie wyspać.
- Zwariowałeś... nie ma nawet takiej opcji.
- Chłopie wyglądasz jak chodząca śmierć... nie dyskutuj ze mną.- wtuliłem się w przyjaciela lekko się uśmiechając.
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Umarłbyś i przepadł w tym okrutnym świecie.- spojrzeliśmy na siebie po chwili wybuchając śmiechem. W sumie ma rację.... nie raz już ratował mi tyłek. Zawsze był przy mnie, gdy mówiłem, że nie mam siły już żyć, cierpieć i znosić wszystkich przeciwności losu. Za każdym razem był przy mnie odciągając mnie od myśli samobójczych. W końcu gdy zaprowadził mnie na trening drużyny, w której trenował stwierdziłem, że piłka ręczna to jest to co chcę robić w życiu. Wtedy też mając cel i pasję skupiałem się głównie na tym, odtrącając tym samym wszystkie złe myśli - Spadaj do wanny.- powiedział rudzielec gdy przekroczyliśmy próg mieszkania.
- Kihyunnie?
- Hm?
- Kocham cię.
- Wiem matole... ja ciebie też.- mhm... z tymi wyznaniami zachowujemy się czasami jak laski, no ale cóż... dom dziecka i samotność niezwykle zbliżają do siebie ludzi. Za jego radą poszedłem do łazienki, po czym zatopiłem się w wannie z gorącą wodą. Czułem jak moje spięte i przemęczone mięśnie się rozluźniają. Oj tak... potrzebowałem takiej długiej kąpieli - Wszystko okej?!
- Tak!- uśmiechnąłem się, po czym sięgnąłem po płyn, by się umyć. Skoro Kihyun już wypytuje o to czy jeszcze żyję, znaczy, że siedzę tu już dość długo. Po wyjściu z wanny nałożyłem szlafrok i ruszyłem do kuchni - Co dobrego robisz?
- Twoje ulubione Galbi.
- No nie żartuj.
- Zobacz.- Kihyun podniósł pokrywkę ukazując mi cudownie skwierczące żeberka.
- Gdybyś był dziewczyną już dawno bym ci się oświadczył.- chłopak zachichotał odprowadzając mnie wzrokiem do stołu. Gdy usiadłem na stole wylądował talerz z mięsem i różnymi warzywami - Jak pachnie.
- Jedz i spadaj do łóżka. 
- Tak jest.- zacząłem jeść. Widziałem jednak jak Kihyun nie odrywa ode mnie wzroku, co troszkę mnie krępowało - Co jest?
- A tak sobie myślę.
- O czym?
- Hm... nie wiem zbytnio jak ugryźć temat...- odłożyłem pałeczki wlepiając wzrok w przyjaciela.
- Coś się stało, tak?
- Nieee... spokojnie... chodzi bardziej o... nie zauważyłeś może ostatnio zmiany w zachowaniu Shownu?
- Hm... chyba nie, a co?
- Ja zauważyłem... jest... inny w stosunku do ciebie.
- Co?- zachichotałem ładując sobie warzywa do buzi - Więcej ode mnie wymaga więc mnie ciśnie, ale spoko...
- Nie o to mi chodzi...
- To o co?
- Zachowuje się jakby coś do ciebie czuł.- zadławiłem się pieczarką gdy to usłyszałem. Po wypiciu kilku łyków wody spojrzałem znów na Kihyuna.
- Kihyunnie.... majaczysz ze zmęczenia.
- O ile idziesz, że wykorzysta ten wyjazd do Tokio by się do ciebie zbliżyć?
- Hm... dobra... co zyskuje zwycięzca?
- Satysfakcję i ogromną michę ramenu.
- Stoi.- zaśmialiśmy się kontynuując kolację. Po wszystkim pozmywałem i leniwym krokiem ruszyłem do pokoju chłopaka, który już wylegiwał się w łóżku - Nie siedź w tym telefonie, tylko idź spać.
- Tak sobie myślę...- Kihyun odłożył komórkę, po czym usiadł - Zostawisz mnie dla niego?
- Co?- usiadłem obok niego - O czym ty znowu mówisz?
- Boję się, że jak z nim będziesz to się ode mnie wyprowadzisz i no... zostawisz mnie...
- Kihyun...- uśmiechnąłem się głaszcząc go po głowie - Po pierwsze... nie będę z nim, bo nie jestem gejem... po drugie nawet gdybym coś do niego poczuł, co jak już powiedziałem nie jest możliwe, to w życiu bym cię nie zostawił... myślałem... myślałem, że to wiesz...
- Przepraszam... po prostu... aish... boję się...
- Nie masz czego.- wtuliłem go w siebie głaszcząc go po głowie - Śpij dobrze.- ten uśmiechnął się lekko kładąc się do łóżka.
- Dobranoc.- wyszedłem z pokoju, po czym rzuciłem się na kanapę w salonie. Chciałem zastanowić się nad słowami Kihyuna dotyczącymi Shownu, ale nie miałem na to siły... byłem zbyt zmęczony...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------