20 stycznia 2016

Wonho & Shownu ~cz.1 [To tylko przyjaciel]




- Wonho, szybciej!... Dobrze!... Podaj do Minhyuka!- aishh... i tak dzień w dzień. Padam już ze zmęczenia, ale z drugiej strony sport to ja... całe moje życie... sam musiałem ciężko zapracować na to kim teraz jestem. Gram w drużynie piłki ręcznej juniorów w Korei Południowej. Jak na chłopaka z bidula to spore osiągnięcie... przynajmniej tak twierdzi mój trener- Shownu. Jak dla mnie to wciąż za mało... wiem, że stać mnie na więcej - Nie przestawajcie!... Wonho biegiem pod bramkę!- czemu bez przerwy mnie woła? Mówił, że jestem najlepszy... że dużo ode mnie wymaga. Po kolejnym krzyku trenera złapałem piłkę, po czym cisnąłem nią z całej siły w bramkę - Super! Chodźcie na przerwę!- nie miałem siły dojść do trybun. Położyłem się na zimnych panelach głęboko oddychając. Te treningi męczą mnie coraz bardziej... z dnia na dzień jestem coraz bardziej zmęczony, a moje ciało coraz bardziej to odczuwa - Wonhooo!- syknąłem podnosząc się leniwie z ziemi. Podszedłem do trenera i reszty drużyny kładąc się na materacu.
- Słucham.
- Dobrze... skoro jesteśmy w komplecie mam dla was pewną informację, która jak myślę bardzo was ucieszy.... Zaczynają się mistrzostwa świata w piłce ręcznej juniorów i wy jako moja najlepsza drużyna zakwalifikowaliście się. Za kilka dni wyjeżdżamy do Tokio, także...- i właśnie wtedy uradowany blondyn o imieniu Minhyuk rzucił się na Shownu krzycząc z radości. W jego ślady poszła reszta drużyny. Ja jedynie otworzyłem szeroko oczy... nie wierzę. Nie potrafię pojąć tego, że udało nam się zakwalifikować na mistrzostwa świata... wow. Usiadłem wpatrując się w podłogę... kurczę, ale jaja. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem wpajając sobie w międzyczasie, że muszę trenować jeszcze częściej i intensywniej - Wonho!- spojrzałem na trenera posyłając mu ciepły uśmiech. Nadal nie wierzę. Pewnie wszystko dotrze do mnie jak będę w domu... sam ze swoimi myślami. W pewnym momencie poczułem klepanie po plecach. Odwróciłem się w stronę jak się okazało mojego najlepszego kolegi Kihyuna.
- Co ty Wonho? Nie cieszysz się?
- Cieszę się... i to bardzo... tylko jakoś to do mnie nie dociera. 
- Też jestem w szoku, ale kurde chłopie...- rudzielec kucnął przede mną szeroko się uśmiechając - To mistrzostwa świata... masa trenerów... ważnych ludzi... musisz dać z siebie wszystko żeby cię zauważyli i w przyszłości wzięli do kadry narodowej.
- Co ty... w życiu mi się to nie uda.
- Nie chcę nawet tego słyszeć... obiecaj mi, że się o to postarasz.- uśmiechnąłem się wyciągając w jego stronę mały palec... to był nasz stały zwyczaj mający na celu zapewnić drugą osobę o tym, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, by spełnić obietnicę - I to mi się podoba... Tak w ogóle jak będziemy wracać to musimy iść do sklepu... nie ma nic na kolację.
- Jasne... leć teraz do szatni.- poznałem go w domu dziecka. Odkąd pamiętam zawsze stał u mojego boku, pomagał mi, wspierał mnie, śmiał się i cieszył w radosnych momentach mojego życia, dlatego też nie wyobrażałem sobie wejścia w "dorosłość" bez niego. Po wyjściu z domu dziecka udało nam się zdobyć pracę, dzięki czemu mogliśmy wynająć razem mieszkanie. Mieszkamy tak od siedmiu miesięcy i muszę przyznać, że jest to najlepsze siedem miesięcy w moim życiu.
- Wonho?- spojrzałem w stronę trenera.
- Tak?
- Chodź na chwilę.- rozejrzałem się po sali, po czym podszedłem do niewiele starszego od siebie chłopaka.
- Słucham.
- Jak mówiłem o wyjeździe błądziłeś myślami w chmurach, dlatego dla ciebie powtórzę to jeszcze raz... Wyjeżdżamy za trzy dni... będziemy mieszkać cały czas w Tokio w The Ritz Carlton...
- C... co?.... Ale to strasznie drogi hotel...
- O który na szczęście nie musicie się martwić... Wy macie jedynie skupić się na grze.
- Ale...
- Mogę dalej?- skinąłem jedynie głową - Dobrze... weź ze sobą masę rzeczy typowych na trening, bo tam wam nie odpuszczę... będziecie dnie i noce spędzać na sali.
- Dobrze...
- Wonho?- podniosłem na niego pytający wzrok - Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak... a czemu o to pytasz?- jako że jesteśmy w podobnym wieku mówimy sobie na "ty".
- Jesteś ostatnio jakiś nieobecny.
- Jestem po prostu zmęczony.- chłopak westchnął spoglądając na drzwi, w których czekał już na mnie Kihyun.
- Zmykaj do domu... widzimy się jutro na treningu.- uśmiechnąłem się lekko, po czym ruszyłem w stronę przyjaciela. Wracając do domu wstąpiliśmy do osiedlowego sklepu po kilka rzeczy na kolację.
- Na co masz dzisiaj ochotę?- westchnąłem spoglądając na chłopaka.
- Mmm nie wiem... weź dzisiaj wszystko pod siebie.
- Wonho, wszystko okej?
- Tak... 
- Znam cię na wylot... co się dzieje?- sięgnąłem na pułkę z kawą. Po złapaniu butelki z tym napojem otworzyłem ją od razu wypijając zawartość.
- Jestem padnięty... dochodzi 21, a o 4 muszę wstać do pracy... potem szybki obiad i na trening i tak w kółko...- Kihyun westchnął głaszcząc mnie po plecach.
- Pomyśl o tym inaczej... za trzy dni to piłka ręczna będzie twoją jedyną pracą.
- Skąd ta pewność?
- Jesteś najlepszy... muszą cię zauważyć.- uśmiechnąłem się czochrając jego gęste włosy.
- No to skoro tak mówisz to musi tak być.
- Chodź... zjesz, wykąpiesz się i pójdziesz spać.- Kihyun chwycił mnie za rękę ciągnąc mnie do kasy - Jutro przypada mi wolne, ale pójdę za ciebie do roboty.... ty masz się porządnie wyspać.
- Zwariowałeś... nie ma nawet takiej opcji.
- Chłopie wyglądasz jak chodząca śmierć... nie dyskutuj ze mną.- wtuliłem się w przyjaciela lekko się uśmiechając.
- Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Umarłbyś i przepadł w tym okrutnym świecie.- spojrzeliśmy na siebie po chwili wybuchając śmiechem. W sumie ma rację.... nie raz już ratował mi tyłek. Zawsze był przy mnie, gdy mówiłem, że nie mam siły już żyć, cierpieć i znosić wszystkich przeciwności losu. Za każdym razem był przy mnie odciągając mnie od myśli samobójczych. W końcu gdy zaprowadził mnie na trening drużyny, w której trenował stwierdziłem, że piłka ręczna to jest to co chcę robić w życiu. Wtedy też mając cel i pasję skupiałem się głównie na tym, odtrącając tym samym wszystkie złe myśli - Spadaj do wanny.- powiedział rudzielec gdy przekroczyliśmy próg mieszkania.
- Kihyunnie?
- Hm?
- Kocham cię.
- Wiem matole... ja ciebie też.- mhm... z tymi wyznaniami zachowujemy się czasami jak laski, no ale cóż... dom dziecka i samotność niezwykle zbliżają do siebie ludzi. Za jego radą poszedłem do łazienki, po czym zatopiłem się w wannie z gorącą wodą. Czułem jak moje spięte i przemęczone mięśnie się rozluźniają. Oj tak... potrzebowałem takiej długiej kąpieli - Wszystko okej?!
- Tak!- uśmiechnąłem się, po czym sięgnąłem po płyn, by się umyć. Skoro Kihyun już wypytuje o to czy jeszcze żyję, znaczy, że siedzę tu już dość długo. Po wyjściu z wanny nałożyłem szlafrok i ruszyłem do kuchni - Co dobrego robisz?
- Twoje ulubione Galbi.
- No nie żartuj.
- Zobacz.- Kihyun podniósł pokrywkę ukazując mi cudownie skwierczące żeberka.
- Gdybyś był dziewczyną już dawno bym ci się oświadczył.- chłopak zachichotał odprowadzając mnie wzrokiem do stołu. Gdy usiadłem na stole wylądował talerz z mięsem i różnymi warzywami - Jak pachnie.
- Jedz i spadaj do łóżka. 
- Tak jest.- zacząłem jeść. Widziałem jednak jak Kihyun nie odrywa ode mnie wzroku, co troszkę mnie krępowało - Co jest?
- A tak sobie myślę.
- O czym?
- Hm... nie wiem zbytnio jak ugryźć temat...- odłożyłem pałeczki wlepiając wzrok w przyjaciela.
- Coś się stało, tak?
- Nieee... spokojnie... chodzi bardziej o... nie zauważyłeś może ostatnio zmiany w zachowaniu Shownu?
- Hm... chyba nie, a co?
- Ja zauważyłem... jest... inny w stosunku do ciebie.
- Co?- zachichotałem ładując sobie warzywa do buzi - Więcej ode mnie wymaga więc mnie ciśnie, ale spoko...
- Nie o to mi chodzi...
- To o co?
- Zachowuje się jakby coś do ciebie czuł.- zadławiłem się pieczarką gdy to usłyszałem. Po wypiciu kilku łyków wody spojrzałem znów na Kihyuna.
- Kihyunnie.... majaczysz ze zmęczenia.
- O ile idziesz, że wykorzysta ten wyjazd do Tokio by się do ciebie zbliżyć?
- Hm... dobra... co zyskuje zwycięzca?
- Satysfakcję i ogromną michę ramenu.
- Stoi.- zaśmialiśmy się kontynuując kolację. Po wszystkim pozmywałem i leniwym krokiem ruszyłem do pokoju chłopaka, który już wylegiwał się w łóżku - Nie siedź w tym telefonie, tylko idź spać.
- Tak sobie myślę...- Kihyun odłożył komórkę, po czym usiadł - Zostawisz mnie dla niego?
- Co?- usiadłem obok niego - O czym ty znowu mówisz?
- Boję się, że jak z nim będziesz to się ode mnie wyprowadzisz i no... zostawisz mnie...
- Kihyun...- uśmiechnąłem się głaszcząc go po głowie - Po pierwsze... nie będę z nim, bo nie jestem gejem... po drugie nawet gdybym coś do niego poczuł, co jak już powiedziałem nie jest możliwe, to w życiu bym cię nie zostawił... myślałem... myślałem, że to wiesz...
- Przepraszam... po prostu... aish... boję się...
- Nie masz czego.- wtuliłem go w siebie głaszcząc go po głowie - Śpij dobrze.- ten uśmiechnął się lekko kładąc się do łóżka.
- Dobranoc.- wyszedłem z pokoju, po czym rzuciłem się na kanapę w salonie. Chciałem zastanowić się nad słowami Kihyuna dotyczącymi Shownu, ale nie miałem na to siły... byłem zbyt zmęczony...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


4 komentarze:

  1. Jak uroczo, Kihyun jest mocno przywiązany do Wonho. Są jak bracia. Ciekawi mnie co zrobi Wonho jeśli naprawdę pokocha Showna.
    Czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobiłaś mi życie, nie mogę się doczekać kontynuacji^^
    UYKim

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę więęęęcej! Czytam to 3 raz *.* Uwielbiam wchodzić na tego bloga, bo niegdy nie znajdę tu przeżutej jak 'Kevin sam w domu' fabuły! Jak ty na to wszystko wpadasz? Ten pomysł z piłką ręczną... aż sam się chce czytać! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! A poza tym, uwielbiam relację Kihyuna z Wonho. Kibicuję chyba bardziej im niż z Shownu XD
    Anyway: Uwielbiam, kocham i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń