8 stycznia 2016

Jackson & JB ~cz.7 [Morderca o gołębim sercu]




                              Czuwałem nad Jaebumem całą noc. Biedak zasnął od razu... co chwilę jednak budził się z krzykiem... płakał... trząsł się... marudził, że boli go ręka. Fakt... wygląda ona paskudnie, ale co mam do cholery zrobić? Jak mu pomóc? W pewnym momencie poczułem jak JB się porusza. Wtuliłem go w siebie mocniej całując go w czoło.
- Śpij.
- Nie chcę.- ziewnął spoglądając na mnie.
- Jak się czujesz?
- Miałem nadzieję, że to tylko zły sen...- westchnąłem głaszcząc go po głowie, jednak ten wstał powoli opierając się o lodowatą ścianę. Widziałem jak krzywi się, trzymając się za rękę.
- Pokaż ją.
- Nie...
- Jaebum...
- Powiedziałem nie...- otworzyłem szeroko oczy wbijając je w chłopaka. Ten natomiast podszedł do drzwi kopiąc w nie.
- Przestań.
- Mam już dość!
- Jaebum.- poderwałem się na równe nogi i podszedłem do chłopaka chcąc go w siebie wtulić, jednak ten odtrącił mnie sprawną ręką.
- Nie dotykaj mnie!
- Jaebum...- nie poznaję go... musiał zwariować przez to wszystko.
- Przez ciebie tu jestem!... To wszystko twoja wina!- chłopak osunął się po drzwiach w międzyczasie okropnie płacząc. Zabolało mnie to... Cholernie mnie to zabolało, ale on ma racje... przeze mnie tak teraz cierpi. Mimo to kucnąłem przed nim delikatnie głaszcząc go po twarzy.
- Wybacz mi...- JB złapał mnie za rękę delikatnie ją całując.
- Przepraszam... nie chciałem tego mówić...
- Masz rację Jaebum... i nie wiem jak mam cię za to wszystko przepraszać...
- Nie przepraszaj... widocznie tak miało być.- chłopak uśmiechnął się lekko przygryzając wargi - Boję się tylko jak skończymy...- wziąłem głęboki oddech całując go delikatnie w czoło.
- Co by się nie działo, ważne, że będziemy razem.
- Wolałbym jednak być z tobą gdzie indziej... jak najdalej od tego miejsca. 
- Wiem... obiecuję ci, że niedługo tak się stanie.- zerknąłem na jego rękę, której nie puszczał nawet na sekundę - Mogę?- ten jedynie skinął głową przekręcając się w moją stronę - Mam pomysł... możesz krzyczeć, bić mnie... rób cokolwiek co ci pomoże.
- Co ty chcesz zrobić...
- Wczoraj ubrałem cię w mój t-shirt i bluzę. Potrzebuję tej koszulki żeby usztywnić ci jakoś rękę.
- Dobrze... tylko...
- Będę delikatny... obiecuję.- chłopak skinął głową zagryzając wargi. Rozpiąłem więc bluzę ściągając nią z niego bardzo powoli i ostrożnie - I jak?
- Póki co jest okej.
- Dobrze... teraz koszulka...
- Z nią może być problem.
- Wiem co zrobię.- zdjąłem t-shirt ze sprawnej części ciała chłopaka. Następnie kazałem mu wstać i powoli i bardzo delikatnie zsunąłem z niego resztę materiału. Następnie ponownie ubrałem go w bluzę pozwalając mu usiąść.
- Jesteś mistrzem.- uśmiechnął się delikatnie mnie całując.
- Na pewno nic cię nie boli?
- Na pewno.
- Dobrze... muszę... muszę teraz podnieść tą rękę i zrobić ci coś w rodzaju chusty, która będzie ci ją podtrzymywać. 
- Boję się...- spojrzałem Jaebumowi w oczy lekko się uśmiechając.
- Jesteś silnym chłopakiem... cały twój domniemany strach i ból siedzą tutaj.- zaakcentowałem słowo "tutaj" delikatnie stukając chłopaka w głowę. Ten przytaknął spuszczając głowę w dół. Wiedziałem, że sprawię mu teraz wielki ból, jednak po usztywnieniu jego stan powinien się polepszyć - Gotowy?
- Tak...
- Zrobię to szybko, bez przerw... tak będzie najlepiej...- zawiązałem koszulkę na szyi JB układając ją na kształt chusty, po czym jednym sprawnym ruchem zgiąłem ją umieszczając ją na kawałku materiału. Jaebum nawet nie pisnął... jego twarz zalała się potem, a wargi drżały. Szarowłosy spojrzał na mnie z półprzytomnym uśmiechem.
- Dałem... radę...- do oczu napłynęły mi łzy, jednak musiałem być teraz silny... chciałem być przykładem dla chłopaka.
- Widzisz? Mówiłem, że jesteś silny.- złapałem jego twarz w dłonie, po czym połączyłem nasze usta pocałunkiem. Jaebum odwzajemniał go niezwykle czule, co chwilę robiąc przerwy na oddech - Jaebum...- spojrzałem mu głęboko w oczy przełykając z trudem ślinę... czułem, że jeśli teraz mu tego nie wyznam, to później taka okazja może sie już nie trafić.
- Tak?- wziąłem głęboki oddech lekko się uśmiechając.
- Kocham cię.- Jaebum otworzył szeroko oczy. Mimo dzielącego nas niewielkiego odstępu czułem jak jego serce automatycznie przyspieszyło.
- C... co?- z jego oczu wypłynęły strużki łez.
- Kocham cię Jaebum... Chcę żebyś w końcu się o tym dowiedział.- chłopak wtulił się we mnie szlochając.
- Czemu?... Czemu mówisz mi o tym teraz?
- Nie rozumiem...
- Jeśli tu umrę... ja... nie chcę umierać z tą świadomością, że rzeczywiście byłem kimś ważnym w twoim życiu...
- Skarbku...
- Przepraszam...- JB spojrzał na mnie wycierając łzy - Kocham cię... bardzo cię kocham... tutaj... bardziej boję się o ciebie niż o siebie... boże Jackson.- chłopak złapał mnie za tył głowy stykając się ze mną czołem... płakaliśmy. Kto by pomyślał, że dwójka, niemalże dorosłych mężczyzn w obliczu zagrożenia może się tak zachowywać? W pewnym momencie drzwi otworzyły się. Jaebum krzyknął ze strachu wtulając się we mnie. Przyznam szczerze, że również wtedy porządnie się wystraszyłem.
- Jak tam noc panowie?- w drzwiach stał uśmiechnięty Park. Jaebum ukrył twarz w mojej klatce piersiowej... czułem jak cały drży.
- Świetnie... czego chcesz?
- Oho... wrócił stary, pyskaty Jackson.- szef kucnął spoglądając na JB - Patrz na mnie.- ten jednak ani drgnął.
- Jaebummie...- chłopak niepewnie spojrzał na mężczyznę.
- Ojjj jaki słodziak... mam nadzieję, że nie wyrządniłem ci wczoraj wielkiej krzywdy.
- Kpisz sobie?- warknąłem rzucając mu pełne nienawiści spojrzenie.
- Jackson... nie rozmawiam z tobą.
- Nic mi pan nie zrobił...- boże Jaebum... dzisiaj skrzywdzi cię jeszcze bardziej... Park uśmiechnął się klepiąc go po twarzy.
- Dzielny chłopiec... na taką odpowiedź właśnie liczyłem. 
- Ja... mogę... mogę o coś prosić?
- Co byś chciał?
- Wody...- szepnął chłopak mocniej się we mnie wtulając.
- Daj mu wody.- spojrzałem na szefa głaszcząc JB po głowie.
- Sam nie wiem.
- Park do cholery... to tylko woda... daj mu ją.
- Nie rozkazuj mi gnoju.
- Błagam pana...- szepnął szarowłosy nie odrywając ode mnie głowy.
- Przynieście wody!!
- Masz jednak serce.- spojrzałem na Parka, który z uwagą wpatrywał się w JB.
- Zamknij się, dobrze ci radzę.- jeden z jego pomocników przyniósł szklankę wody wręczając ją szefowi - Jaebum...- chłopak odwrócił się powoli w jego stronę sięgając po szklankę. Następnie przed wypiciem spojrzał na mnie kierując napój w moją stronę.
- Napij się...
- Nie chcę skarbie.
- Łyka...
- Bardziej jej potrzebujesz... zaczekaj, pomogę ci.- wziąłem od niego szklankę pojąc go jak małe dziecko. Nie wiedziałem, że był aż tak spragniony... nic mi o tym nie powiedział... - Chcesz jeszcze?
- Nie...- Jaebum zerknął na mężczyznę - Dziękuję...- widziałem po Parku, że coś w nim ruszyło... czułem jednak, że to tylko chwilowy, ludzki odruch... za sekundę wszystko wróci do normy.
- Czego od nas chcesz?- mężczyzna potrząsnął głową spoglądając na mnie.
- Mam dla was niespodziankę.
- Odpuść... do cholery jasnej, odpuść... nie widzisz w jakim on jest stanie? Chcesz go zabić?
- Na pewno chcę was wykończyć psychicznie... to co stanie się później będzie niespodzianką również dla mnie.
- Chory dupek...
- Za pyskowanie twój Jaebum oberwie jeszcze bardziej więc jeśli naprawdę go kochasz zamknij japę i siedź cicho, hm?- pokręciłem zrezygnowany głową całując Jaebuma delikatnie w skroń - Jak chcesz to potrafisz... Jaebum... idziemy.
- Nie puszczę go samego...
- Jest dużym chłopcem.- syknął szef ciągnąc go do góry.
- Uważaj!
- Hm... nic mu nie jest.- JB został wyciągnięty z celi. Park zamknął pospiesznie drzwi. Słyszałem jedynie jego perfidny śmiech... co on kombinuje? Nie odchodziłem od drzwi... czuwałem przy nich jak wierny pies. Miałem nadzieję, że za chwilę dołączę do Jaebuma... nie myliłem się. Cela otworzyła się. W progu stanęło trzech mężczyzn uzbrojonych w sznury.
- Serio...- parsknąłem śmiechem wystawiając ręce w ich stronę.
- Za siebie.- westchnąłem wykonując ich rozkaz. Moje ręce oraz stopy zostały związane. Mężczyźni zaprowadzili mnie na to samo krzesło co poprzedniej nocy. Usiadłem. Moje ciało zostało dodatkowo przywiązane do oparcia krzesła.
- Zgłupieliście do reszty?
- Taki rozkaz szefa.
- Gdzie jest Jaebum?- cisza... oprawcy wymienili się jedynie spojrzeniami - Gdzie jest Jaebum?! Ogłuchliście?!
- Idzie... spokojnie.- znów Park... za nim szedł przestraszony chłopak w samych bokserkach i mojej bluzie.
- Gdzie jest bluzka podtrzymująca mu rękę?!
- Ups... zgubił.
- Kurwa mać!
- Zamknij mordę... mam już dość twoich wrzasków.
- Jaebum...
- Nie martw się.- szepnął powstrzymując się od łez. Szef rzucił go na betonowy stół związując mu nogi i na szczęście tylko sprawną rękę.
- No... chłopcy... a raczej Jaebum... poznajesz tego pana?- mówiąc to wskazał na drzwi, w których stał zupełnie mi obcy chłopak. JB natomiast otworzył szeroko oczy nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
- Kto to jest?
- Jackson, poznaj proszę Sungjae... byłego chłopaka Jaebuma oraz twojego następce.
- Co... 
- Dużo o tobie słyszałem Jackson.- chłopak uśmiechnął się podchodząc do Jaebuma - Stęskniłem się za tobą.- mówiąc do nachylił się od niego delikatnie go całując.
- Nie dotykaj go!
- Nie ma na co czekać... Sungjae... zabaw się.- Park odpalił papierosa siadając wygodnie w fotelu.
- Co?... Nie! Nie zgadzam się!
- Nie, błagam, nie rób tego...- Jaebum płakał błagając histerycznie byłego chłopaka o litość.
- Czemu mam odmawiać sobie tej przyjemności?- Sungjae rozpiął jego bluzę i nachylił się do ciała JB - Wiesz przecież jaką przyjemność sprawiał mi seks z tobą.- wtedy też zaczął całować go po klatce piersiowej i brzuchu. Jaebum szarpał się płacząc.
- NIE DOTYKAJ GO DUPKU!- miałem dość... śmiech szefa... płacz Jaebuma... i moja żałosna bezbronność... za co?!
- Błagam cię Sungjae.... proszę cię, skończ.- Jaebum szarpnął złamaną ręką. Po sali ponownie rozległ się jego okropny krzyk.
- Uważaj skarbie... sam jedynie robisz sobie krzywdę.- mówiąc to zdjął z niego bokserki. Twarz mojego partnera zrobiła się cała czerwona... wargi znów drżały, a ciało zalała fala potu.
- Nie... błagam nie rób tego!
- Szybko i bezboleśnie.- Sungjae przygryzał wargi wchodząc w bezbronnego chłopaka. Czułem jak pęka mi serce... nie miałem siły płakać... zresztą... w czym ten płacz pomoże? Wykończymy się tu... to jest pewne. Zacisnąłem zęby spuszczając głowę w dół... nie byłem w stanie na to patrzeć. Wtedy jednak poczułem mocne szarpnięcie za włosy.
- Patrz gnido.- syknął ochroniarz przytrzymując moją głowę.
- A teraz coś co najbardziej krępowało mojego Jaebuma... i jednocześnie niesamowicie mnie kręciło.- Sungjae złapał za jego męskość starając się zrobić wszystko, by chłopak doszedł. Czułem, że jak dopadnę tego dupka, to go zabiję. Jaebum odpływał... nie dlatego, że było mu dobrze... ta sytuacja zestresowała go do tego stopnia, że zemdlał.
- Jaebum?.... JAEBUM!... On zemdlał, dość!- Sungjae wyszedł z niego dochodząc na jego brzuch.
- Idealnie.- szepnął delikatnie go całując.
- Jesteście chorzy! Jaebum!
- Dobra robota Sungjae.- Park zaśmiał się odwiązując nagiego JB. Następnie zlecił ochroniarzowi zaniesienie go do celi. Widziałem jak ten goryl rzuca jego ciałem zamykając drzwi. Nie... nie mogę... kurwa zaraz oszaleję!
- Jak się bawisz Jackson?
- Zatłukę was!- spuściłem głowę płacząc... to przerasta nawet mnie - Zabiję was...
- Mhm... 
- Park.... chciałeś kasę... dam ci ją... kurwa daj spokój Jaebumowi! Błagam cię!... Co mam zrobić żebyś odpuścił?! Wykończysz osobę, którą kocham, zrozum to wreszcie!
- Wybacz... nie rusza mnie to.
- Boże błagam cię...- szepnąłem spoglądając na drzwi, w których stał poruszony tym wszystkim Woohyun - Pomóż nam...- pisnąłem, jednak po chwili zacząłem rzucać się po krześle chcąc się uwolnić.
- Masz już dość?- szef podszedł do mnie i powoli zaczął odwiązywać sznury. Gdy tylko poczułem, że uścisk jest luźniejszy zerwałem się z krzesła rzucając się w stronę Sungjae. Jak udało mi się zacisnąć dłoń na jego koszulce wymierzyłem mu porządny cios w twarz, z której od razu popłynęła krew... musiałem trafić w nos. Biłem go na oślep... niech zdycha - Wyładowałeś się?- Park odciągnął mnie od niego przekazując mnie w ręce jego osiłków - Zamknijcie go w celi.- nie musieli mnie tam nieść siłą. Wyrwałem się biegnąc w stronę pomieszczenia. Gdy drzwi zostały otwarte wparowałem do środka wbijając wzrok w Jaebuma, który siedział skulony w kącie. Trząsł się z zimna trzymając za złamaną rękę. Od razu kucnąłem przed nim głaszcząc go po twarzy.
- Jaebum...- ten jednak odwrócił głowę. Jego twarz nie pokazywała żadnych emocji... tylko nie to... - Jak się czujesz?- cisza... - Trzęsiesz się z zimna... chodź, przytulę cię.- błagam cię powiedz coś. Przygryzłem wargi powstrzymując się od płaczu - Powiedz coś, błagam cię...- jest taki nieobecny... Boże, do czego to wszystko prowadzi? W pewnym momencie poczułem jak ktoś cicho puka w okno. Wstałem spoglądając w nie. Kucał przy nim Woohyun trzymający coś w rękach. Wspiąłem się więc na palce otwierając okno wielkości dosłownie tableta.
- Trzymaj... mam nadzieję, że mnie nie wydasz.- szepnął rozwijając koc, który po chwili stopniowo wpychał przez niewielki otwór. Gdy udało mi się go zdobyć spojrzałem ponownie w okno chcąc mu podziękować, jednak tego już nie było.
- Okryję cię kocem... będzie ci cieplej.- kucnąłem obok chłopaka narzucając na niego puchaty materiał. JB zawinął się w niego opierając się o ścianę.
- Przepraszam...- szepnął nie podnosząc na mnie wzroku.
- Nie, Jaebum... to nie jest twoja wina... ja to rozumiem.
- Ukaram się za to...
- Myszko, nie...- znów płakałem... Wtuliłem w siebie Jaebuma całując go w czoło - Niczemu nie zawiniłeś... 
- Chcę umrzeć.- zaczyna się jego majaczenie.
- Wiesz, że na to nie pozwolę.
- Mam dość.... czuję się... zdradziłem cię.
- Boże Jaebum...
- Ile można...
- Zamknij oczy... spróbuj zasnąć... rano o tym porozmawiamy.
- Rano... dożyjemy w ogóle?
- Dożyjemy...- zamknąłem mu oczy całując go w powieki - Śpij skarbie...- chłopak oparł się o mnie, jednak nie trwało to długo. Po kilku minutach pochylił się gwałtownie do przodu wymiotując - Boże Jaebum...
- Przepraszam...- po przeprosinach ponownie zwymiotował. Zerwałem się na równe nogi i zacząłem go podtrzymywać - Już...- oparłem go o ścianę, po czym wyrwałem z koca niewielki skrawek materiału, którym mogłem wytrzeć mu usta.
- Jak się czujesz?- nic nie odpowiedział... zaczął jedynie płakać - Spokojnie... wszystko będzie dobrze.- nie będzie... ale co miałem mu powiedzieć? Wtuliłem go w siebie starając się go uspokoić... to będzie ciężki dzień...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------




                 

3 komentarze:

  1. Czemu Park jest takim skurwielem?! Ja na jego miejscu nigdy nie podniosłabym ręki na Jaebuma. A on tak po porostu znęca się na nim psychicznie i fizycznie. Idiota! No i dodatkowo jeszcze krzywdzi Jacksona. Ten człowiek jest gorszy od diabła.
    Opko wyszło Ci genialnie, ponieważ świetnie opisałaś uczucia Jacksona, co nadało opku odpowiedniego klimatu. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział wchłonęłam błyskawicznie. Zgadzam się z komentarzem powyżej bardzo dobrze opisujesz emocje bohaterów. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Cuks.

    OdpowiedzUsuń