18 sierpnia 2017

Loneliness~cz.5[V&Jungkook]




- Mógłbym z państwem porozmawiać?- wziąłem głęboki oddech starając się wytężyć słuch. Wiem, że mój powrót do domu byłby wszystkim na rękę, ale nie wyobrażam sobie zostawienia od tak Seoulu, uczelni i przede wszystkim mojego jedynego przyjaciela.
- Taehyung... czy zrobiliśmy coś nie tak?
- Nie... proszę go zrozumieć. 
- Nikt go nie rozumie tak jak my.- parsknąłem pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak oni mogą mówić takie bzdury?
- Nie chcę państwa urazić i absolutnie podważać państwa autorytetu, ale... wydaje mi się, że jeśli chodzi o dobre relacje Jungkooka z kimkolwiek to będę to właśnie ja.- ma rację. Nikt nie wiem o mnie tak dużo jak Tae, a rodzice? Aż śmiać mi się chce. Do tej pory niespecjalnie zwracali na mnie uwagę i byłem jedynie kulą u nogi, a teraz? Znalazła się parka pseudo troskliwych rodziców...
- O tym właśnie chciałeś z nami porozmawiać?
- Ja... proszę go stąd nie zabierać. Wydaje mi się, że wystarczająco już wycierpiał...
- Co masz na myśli?
- Chodzi mi o to, że odcięcie go od tego miejsca i ludzi będzie dla niego kolejnym ciosem. 
- Taehyung.... my to doskonale rozumiemy, ale nie jesteśmy w stanie rzucić wszystkiego i przeprowadzić się tutaj, tylko po to, by Jungkook miał jeszcze namiastkę normalności.- tak jak mówiłem... stuprocentowa troska idealnych rodziców...
- Wiem to... dlatego chcę żeby Jungkook został tu ze mną...
- Tae...
- Umiem się nim zająć... jest dla mnie jak młodszy brat, nie dam mu zrobić krzywdy.- na tarasie zapanowała głucha cisza przerwana jedynie skwierczeniem mięsa ułożonego na grillu - Proszę dać mi szansę... na początek tydzień.
- Sam nie wiem...
- Skarbie, wykluczone. Jungkook wraca z nami do domu.- dość... nienawidzę mojej matki, a nienawiść ta wzrasta z dnia na dzień coraz bardziej.
- Kochanie...
- Przepraszam, że się wtrącam.- niezawodny Tae znów wkroczył do akcji. Swoją drogą nie sądziłem, że będzie aż tak o mnie walczył - Kookie to pani jedyne dziecko... naprawdę chce pani, by cierpiał jeszcze bardziej?
- Oczywiście, że nie, ale...
- Właśnie... proszę dać nam szansę... tydzień.- podjechałem bliżej drzwi łapiąc drżącą dłonią za klamkę - Jeśli ja z Jungkookiem oraz państwo uznamy, że to nie ma sensu... Kookie wróci do Wonju.
- Zgoda...- uchyliłem lekko drzwi widząc jak mama sięga po szklankę z piwem - Ale codziennie masz być pod telefonem... chcę wiedzieć czy wszystko jest w porządku...
- Oczywiście. Proszę się nie martwić, nie zawiodę państwa.- ojciec jedynie się uśmiechnął klepiąc Tae w ramię. Otworzyłem szerzej drzwi spotykając się ze spojrzeniem rodziców i przyjaciela.
- Dziękuję.- wyszeptałem wbijając wzrok w ziemię. Czułem na sobie przeszywające spojrzenie Taehyunga. Dziwne uczucie, zwłaszcza po tym, co zrobiłem kilka minut temu.
- Poprawił ci się humor synu?- spojrzałem na ojca lekko przytakując - To zapraszam do stołu... może w końcu coś zjesz. 
- Nie, naprawdę...
- No już.- Tae złapał za wózek ustawiając mnie przy stole. Po chwili ułożył na moim talerzu solidny kawałek mięsa krojąc go na drobne kawałki. Miałem ochotę się rozpłakać. Chcę z nim zostać, ale nie wyobrażam sobie, by tak proste czynności również leżały w jego geście. Muszę się z czasem usamodzielnić... - Jedz, bo zmienię zdanie.- spojrzałem na uśmiechniętą twarz przyjaciela. Przytaknąłem sięgając niechętnie po pałeczki.
- Przepraszam... już jem...- szepnąłem wpychając w siebie na siłę jedzenie.
- Kookie... powiedziałem coś nie tak?- pokręciłem przecząco głową czując jak po policzku spływa mi łza - Ja... Jungkook przepraszam...
- Chcę pobyć sam.- wykręciłem dość niezdarnie wózek kierując się z powrotem do mieszkania. Rodzinno- przyjacielska impreza... szkoda ją psuć swoją obecnością.

*

                Rodzice w końcu wyjechali z Seoulu. Na drugi dzień po grillu spakowali swoje rzeczy zostawiając mnie w świętym spokoju. Mam przy sobie tylko Taehyunga i to mi w zupełności wystarczy. Chłopak poszedł właśnie po zakupy. Obiecał mi, że przygotuje dziś coś naprawdę pysznego, choć jak mam być szczery od wypadku nie mam ochoty na nic. Nie chcę jeść... zwyczajnie mnie to obrzydza. Nie jestem w stanie wcisnąć w siebie mięsa widząc u siebie te zwisające, bezwładne części ciała. 
- Już jestem!- westchnąłem nie odrywając wzroku od telewizora - Wszystko w porządku?- Tae kucnął obok kanapy głaszcząc mnie po głowie.
- Ta...
- Jesteś głodny?- oczywiście, że nie... ale nie chcę robić ci więcej przykrości.
- Bardzo.
- Kookie...
- Mam pytanie.- chłopak sięgnął po pilot wyłączając telewizor.
- Słucham.
- Jak na mnie patrzysz... nie obrzydza cię mój widok?
- Co...
- Szczerze... jak mnie dotykasz... nie jest ci niedobrze?
- Jungkook, co ty mówisz?
- Ja już dłużej tak nie mogę.- wtuliłem twarz w poduszkę ponownie wylewając z siebie wszystkie żale. Zwykle robię to w nocy tak, by nie martwić Taehynga, ale naprawdę nie mam już siły udawać, że wszystko jest w porządku.
- Dlaczego nic nie mówiłeś?- chłopak usiadł na kanapie wtulając mnie w siebie.
- Nie dotykaj.
- Daj spokój.- Tae spojrzał uważnie na miejsca, w których jeszcze jakiś czas temu znajdowały się moja lewa noga i ręka. 
- Nie patrz na mnie...
- Nie płacz.- delikatna dłoń przyjaciela wytarła ostrożnie moje policzki - Obiecuję ci, że zrobię wszystko żebyś znowu miał rękę i nogę.
- Przestań...
- Mówię to absolutnie poważnie Kookie. 
- Jak chcesz to zrobić? Wystrugać z patyków i wsadzić w to zwisające gówno? Nie bądź śmieszny...- Taehyung zamilkł uciekając wzrokiem. Brawo Jungkook... znowu dałeś popis temu jakim jesteś podłym dupkiem - Przepraszam... po prostu sobie z tym nie radzę.
- Wiem Kookie... ale nie musisz rzucać w moim kierunku takim jadem. Naprawdę staram się ci pomóc...- wtuliłem twarz w szyję kolegi delikatnie muskając ją wargami.
- Przepraszam.
- Już dobrze.- objąłem przyjaciela składając pocałunki na jego szyi i wystającym spod koszulki obojczyku - Jungkook...
- Wiem, że jestem dupkiem.- szepnąłem chcąc pocałować go w policzek jednak ten skutecznie mnie odepchnął.
- Jest okej... spokojnie.- spojrzałem na niego czując się jak skończony pajac. Głupi myślałem, że po naszym pocałunku Tae mógł coś do mnie poczuć... znów tylko się zbłaźniłem - Jungkook...- co za wstyd - Zaskoczyłeś mnie... proszę cię, powiedz coś.- odwróciłem jedynie wzrok chcąc zapaść się pod ziemię - Nie chciałem cię urazić...
- Wiem... nie zasługuję nawet na odrobinę bliskości...- wskoczyłem niezdarnie na wózek chcąc wyjść na taras, by zapalić i uspokoić myśli.
- Kookie, to nie tak...
- Wiedziałem, że cię obrzydzam.- otworzyłem drzwi widząc stojących na tarasie pięciu chłopaków... mniej więcej w moim wieku. Stali oparci o barierki i palili papierosy - Co wy tu robicie...- nieznajomi spojrzeli na mnie, po czym zaczęli wymieniać się spojrzeniami - Wypad stąd!
- Czekaj, czekaj, spokojnie... my...
- Kookie, to moi znajomi.- czułem stojącego za sobą Taehyunga, ale nie miałem odwagi, by spojrzeć mu w oczy - Wpadli do nas na grilla.
- Nie będę wam przeszkadzał...- wziąłem głęboki oddech kierując się na drugi koniec tarasu.
- Wybaczcie mu...
- Nie przejmuj się.
- Rozumiemy to, luz.- tracę powoli cierpliwość do tego wszystkiego. Tae miał coś ponoć dla mnie ugotować... dla mnie... a nie dla swoich nowych przyjaciół. Schowałem się za budynkiem, w którym mieszkam odpalając papierosa.
- Jungkook...
- Zajmij się gośćmi.
- Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem...
- Nie chcę cię ograniczać... rób co chcesz...
- Nie wyobrażam sobie tej imprezy bez ciebie...
- Imprezy.- parsknąłem śmiechem uciekając coraz bardziej wzrokiem - Wiesz... mogę cię zaskoczyć, ale nie bardzo mam ochotę imprezować.
- Źle to ująłem.
- Nie mam ochoty na obcowanie z ludźmi, czy ty tego nie rozumiesz? Spójrz na mnie jak ja wyglądam... ile razy mam ci jeszcze tłumaczyć, że źle mi z tym, że ludzie się non stop na mnie gapią i wytykają palcami? Oszczędź mi tego.
- Jungkook... to wszystko siedzi tutaj.- mówiąc to dotknął palcem mojej głowy - Nikt się z ciebie nie naśmiewa... zaufaj trochę bardziej ludziom.
- Jednemu już zaufałem...- zerknąłem na Tae wypuszczając lekko dym - I dzisiaj dostałem po dupie.
- Panowie, co z wami?- zza budynku wyszedł niezbyt wysoki, jednak mimo to potwornie przystojny brunet.
- Wiesz co Jungkook... potwornie boli mnie to gdy tak o mnie mówisz...- Taehyung wstał idąc w kierunku swojego kolegi - Chodź Jimin.- po chwili oboje zniknęli mi z pola widzenia. Wiem... popełniam masę błędów i jestem momentami niesprawiedliwy... ale czasem nie potrafię opanować swojej złości i żalu.
                 Spojrzałem na telefon. Impreza trwała dopiero lekko ponad dwie godziny, jednak ja przez ten cały czas nie ruszyłem się z miejsca. Czułem jak robi mi się zimno, ale mimo to nie miałem wystarczająco odwagi, by "iść" do mieszkania. 
- Czemu tu siedzisz?- uniosłem wzrok na zagadującego mnie chłopaka - Chodź do nas.- westchnąłem jedynie odwracając głowę w przeciwnym kierunku - Tae wspominał, że jesteś zamknięty w sobie... Jestem Jin.
- No i?
- Wiesz...- chłopak usiadł na przeciwko mnie lekko się uśmiechając - Moja siostra też jeździ na wózku. Wiem jak to jest.
- Mhm...
- Ma teraz 17 lat... w chwili wypadku miała 15. Jej chłopak był trochę od niej starszy... wracali razem z imprezy, wiesz... on za dużo wypił, wsiadł za kółko...- spojrzałem na kolegę Tae będąc coraz bardziej ciekaw co ma do powiedzenia - Wjechali do rowu... barierki całkowicie zmiażdżyły jej nogi.
- Też... też konieczna była amputacja?
- Niestety... wiesz co... ona... przechodziła to niemalże identycznie jak ty. Zamknęła się w sobie, nie chciała z nikim przebywać, rozmawiać... Do tego jej chłopak zostawił ją po tym jak dowiedział się, że resztę życia spędzi na wózku...
- Dupek...
- No właśnie... Ale wiesz co? Mimo tych wszystkich nieprzyjemności nie załamała się i postanowiła walczyć o siebie i swoje szczęście. 
- W jaki sposób?
- Chciała wychodzić z domu... prosiła mnie żebym zabierał ją na spacery, imprezy... Wtłoczyła sobie wręcz do głowy, że ludzie przechodzą w życiu przez większe tragedie. Doceniła to, że ma kochającą i wspierającą ją rodzinę i znajomych... Zaczęła cieszyć się po prostu tym, że żyje...
- To nie jest takie proste.
- Wiem... wiem po niej jaki to jest szok i ból jak z dnia na dzień tracisz niemalże wszystko. Ale wiem też, że z czasem to mija... trzeba być cierpliwym i dać sobie szansę...- westchnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy - Ona straciła bliską jej niegdyś osobę... ty po wypadku nie straciłeś Taehyunga... doceń to.- Jin uśmiechnął się nakładając ostrożnie na mnie swoją bluzę - Chodź do nas. Widać, że Tae źle się bez ciebie bawi.- dodał znikając za budynkiem. Ma rację... Taehyung, mimo że nie jestem sprawny nie zostawił mnie... ba... zamieszkał ze mną i podjął się opieki nad takim kalectwem jak ja. Rzeczywiście powinienem patrzeć na to wszystko trochę inaczej. Wziąłem więc kilka głębokich wdechów kierując się niepewnie w kierunku chłopaków. Serce biło mi jak szalone, a dłoń, którą kierowałem wózek pociła się ze stresu. Podjeżdżając bliżej imprezowiczów ujrzałem jedynie lekki uśmiech na twarzy Jina. 
- Mogę... mogę do was dołączyć?
- Pewnie... już dwie godziny na ciebie czekamy.- uniosłem głowę widząc przed sobą chłopaka, który wyglądał jakby porządnie przesadził z jakimiś prochami - Jestem Yoongi. 
- Jungkook... a... gdzie Tae?
- Zaraz pewnie przyjdzie.
- Dokąd poszedł?
- Rozmawia z Namjoonem, spokojnie.
- Ah...
- Co chcesz do picia?
- Em... może piwo?
- Piwo...- jeden z chłopaków sięgnął do przenośnej lodówki wyciągając z niej puszkę piwa - Mówisz, masz.
- Dziękuję.

*

- Dzięki, że mi pomogłeś.
- Nie ma sprawy.- uchyliłem lekko powieki czując jak wszystko wokół mnie wiruje - Widzę, że chyba jednak sobie z nim radzisz.
- Pewnie... momentami jest trudno, ale wiesz... naprawdę go rozumiem i staram się być wyrozumiały.
- No pewnie.... gdybyś jednak potrzebował pomocy to dawaj znać. Pomożemy ci z chłopakami.- aishh chyba przegiąłem z alkoholem. Wbiłem nieprzytomny wzrok w TaeTae i Jimina. Wypiłem przecież tylko jedno piwo... nie no... z mojej dedukcji wynika, że chyba jednak musiało być ich więcej. Czemu tylko nic nie pamiętam? - Spadam... widzimy się jutro w pracy.
- Pewnie. Trzymaj się.- westchnąłem nie odrywając wzroku od Taehyunga. 
- Tae...- przyjaciel podszedł do łóżka nakrywając mnie kołdrą. W jego oczach można było zauważyć łzy. 
- Jak się czujesz?
- Płaczesz?
- Nie.
- Tae... widzę...
- Po prostu się o ciebie martwiłem.- zmarszczyłem brwi starając się przypomnieć sobie co się właściwie stało.
- Jak to...
- Wypiłeś za dużo i spadłeś z wózka... bałem się, że coś się stało.
- Ja.... boże, przepraszam...- co za cholerny wstyd...
- Nic cię nie boli?
- Nie... jest okej.
- Całe szczęście.- Tae wstał chcąc odejść od łóżka jednak spożyty alkohol w końcu ośmielił mnie, bym mógł spróbować zadziałać jeszcze raz.
- Chociaż...
- Nie strasz mnie.
- Głowa... głowa mnie boli.- Taehyung wskoczył do łóżka uważnie przyglądając się mojej głowie.
- W którym miejscu?
- Tu... o tutaj.- jęknąłem wskazując na "obolałe" miejsce. Przyjaciel pocałował je delikatnie sprawiając, że moje serce znów zabiło szybciej.
- Cholera... musiałeś się uderzyć przy upadku.
- Z taką opieką zaraz mi przejdzie.- ułożyłem dłoń na szyi chłopaka patrząc mu w oczy.
- Nic więcej cię nie boli?
- Boli.- szepnąłem przywierając ponownie do niego wargami - Odpuść chociaż ten jeden raz...
- Jungkook, jesteś pijany.
- Ale w pełni świadomy tego, co robię...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz