15 lipca 2017

Loneliness~cz.1[V&Jungkook]




- Mam już dość twoich ciągłych krzyków i pretensji!
- Gdybyś nie dawał mi powodów to bym się tak nie zachowywała! To wszystko twoja wina!
- Moja wina?! To ja się rzucam do wszystkich od samego rana?!- westchnąłem wstając od kuchennego stołu, po czym ruszyłem do swojego pokoju. Mam już dość ciągłych awantur ze strony moich rodziców. Ledwo zacząłem wakacje, a już mam ochotę wrócić z powrotem na uczelnię - Musisz się tak zachowywać?! Nawet twój własny syn nie ma ochoty z tobą przebywać!
- W dupie mam to czy chce ze mną przebywać czy nie!- tego już za wiele... otworzyłem walizkę, z którą przyjechałem do rodzinnego Wonju i zacząłem pakować do niej wszystkie rzeczy. Naprawdę wolę już siedzieć sam w Seoulu, w wynajętej kawalerce niż z nimi. Przynajmniej tam będę miał ciszę i spokój. Spakowałem torbę, chwyciłem laptopa, po czym ruszyłem w stronę kuchni, z której dobiegały wrzaski rodziców.
- Tato...
- Doprowadzisz do rozpadu tej rodziny!
- Tato!- powiedziałem nieco głośniej kierując w swoją stronę spojrzenia rodziców.
- Jungkook... dokądś się wybierasz?
- Tak... wracam do Seoulu.
- Jak to? Dlaczego?
- Dlatego, że już mam dość słuchania od rana do nocy waszych awantur. Mógłbyś dać mi jakieś pieniądze? 
- Nie dawaj mu.- zaprotestowała mama - Niech ruszy dupę i idzie do pracy.
- A do czasu znalezienia pracy za co ma żyć?
- Pewnie, najlepiej niech nic nie robi! Tatuś przecież zawsze da mu pieniądze!
- Skończ już, bo jesteś nudna.- burknął ojciec wręczając mi pieniądze - Resztę wyślę ci na konto.
- Dzięki tato.- rzuciłem wychodząc pospiesznie z mieszkania. Po przekroczeniu progu poczułem dziwną ulgę. Z jednej strony cieszyłem się, że w końcu będę mógł żyć po swojemu, w spokojny, cichy sposób... z drugiej strony nie ma chwili, w której nie myślałbym o tym, że być albo nie być mojej rodziny wisi na włosku. Dopiero po wejściu do pociągu wszelkie moje hamulce puściły. Zapłakany sięgnąłem po telefon wybierając numer do mojego kolegi z roku- Taehyunga.
- Kookie! W końcu się odzywasz!- pociągnąłem nosem nie wiedząc jak mam się zachować po takim powitaniu - Jungkook...
- Em... hej... tak się zastanawiam czy... jesteś może w Seoulu?
- Tak... coś się stało?
- Wracam właśnie do Seoulu i... em... poszlibyśmy wieczorem na piwo czy coś? Ja stawiam...
- Pewnie, ale co się stało?
- Później ci powiem, dobra?
- Dobrze.
- A... Namjoo nie będzie miała nic przeciwko?
- Coś ty... dwa dni temu pojechała do domu i wraca do Seoulu dopiero w sierpniu.
- A... okej.
- Kookie...
- Nie słyszę cię Tae... napiszę do ciebie jak będę w domu.- rozłączyłem się zamykając oczy. Jestem zmęczony tym wszystkim. Czasami mam ochotę ze sobą skończyć... głupie, szczeniackie, ale są momenty kiedy naprawdę jestem tak potwornie przytłoczony życiem, że absolutnie mi się go odechciewa.
                       Po dojechaniu do Mapo-gu, dzielnicy w której wynajmuję kawalerkę, zahaczyłem o sklep w celu kupienia najpotrzebniejszych rzeczy, po czym ruszyłem do domu. Cieszyłem się, że znów tu jestem. Z dala od problemów... znów żyjący swoim życiem. Gdy wszedłem do mieszkania włożyłem rzeczy do lodówki i zająłem się rozpakowywaniem walizki. Wtedy usłyszałem dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego do kieszeni odczytując wiadomość od Taehyunga.
<- Dojechałeś do domu?
-> Tak, właśnie się rozpakowuję.
<- Będę za godzinę.
-> Okej
Odłożyłem telefon wracając do swojego zajęcia. Kim w ogóle jestem? Jak poznałem Tae? Historia nudna i banalna jak flaki z olejem. Nazywam się Jungkook i po wakacjach rozpocznę studia na II roku na Narodowym Uniwersytecie Seoulskim. Tae poznałem na jednej z imprez. Na początku I roku, III rok, na którym obecnie studiował mój kolega, organizował nam wyjście integracyjne. Wiecie... szlajanie się po klubach, barach itp. Wyrwałem się z domu, z rodzinnego miasta, poczułem odrobinę wolności i poszedłem na całość. Wtedy Taehyung i jego dziewczyna- Namjoo zaopiekowali się mną, zabierając mnie do wynajętego przez siebie mieszkania. W ten oto banalny sposób zaczęła się nasza znajomość. Gdyby nie Taehyung, dawno bym oszalał i zgłupiał w tym ogromnym mieście.
Po rozpakowaniu się wyszedłem na niewielki taras... w zasadzie to dach, by odetchnąć i zapalić. Wiecie... mieszkam w niewielkim mieszkanku, można by rzec, doczepionym do dachu dwupiętrowego budynku. Usiadłem na krześle zaciągając się papierosem. Na dworze było już chłodniej niż za dnia... słońce powoli chowało się za stojącymi w oddali wieżowcami zostawiając za sobą pomarańczową poświatę.
- Kookieee...- uniosłem się gwałtownie z krzesła widząc przed sobą uśmiechniętego kolegę - Wystraszyłem cię?
- Trochę.- zaśmiałem się przytulając go - Dobrze cię widzieć. 
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłeś do Seoulu. Potwornie się bez ciebie nudzę.- uśmiechnąłem się częstując moją chodzącą popielniczkę papierosem - Dzięki.
- Musisz mnie zabrać na jakąś imprezę. Chcę odreagować...- Taehyung zmierzył mnie wzrokiem zaciągając się dymem papierosowym.
- Co się stało?
- Rodzice... non stop się kłócą...- chłopak westchnął przenosząc wzrok w kierunku zachodzącego słońca.
- Z tego co pamiętam wałkują ten temat odkąd cię poznałem.
- No właśnie...
- W ogóle się między nimi nie układa?
- Byłem w domu dwa tygodnie. Ani razu nie powiedzieli sobie nic miłego... ciągle tylko się na siebie rzucają. 
- Z tego co wiem każde małżeństwo prędzej czy później przechodzi kryzys. Może twoi rodzice właśnie weszli na taki etap?
- Tae, to trwa ponad rok...
- Słuchaj... ja i Namjoo też się kłócimy, a małżeństwem nie jesteśmy. Każda para wchodzi kiedyś na taki tor, że coś układa się nie po ich myśli... jedno myśli o zielonym, drugie o czerwonym i każde stara się bronić swoich racji przez co rodzi się konflikt. Moim zdaniem jest to całkowicie normalne i po prostu trzeba to przeczekać... niestety młody. 
- A... co jeśli oni się rozwiodą?- poczułem dziwny ścisk w sercu. Taehyung westchnął klepiąc mnie po ramieniu.
- Są dorośli Kookie... wierzę w to, że dojdą między sobą do porozumienia. Daj im po prostu trochę czasu.- skinąłem głową gasząc papierosa - Wiesz co mam?
- Co takiego?
- Piwo i twój ulubiony ramen... jesteś głodny?
- I to jak.- chłopak uśmiechnął się kierując się do środka - To ja miałem dzisiaj stawiać Tae. 
- Pójdziemy jutro na imprezę i postawisz mi piwo.
- Okej.- usiadłem przy stole wpatrując się w gotującego kolegę - A jak ci mijają wakacje?- Taehyung uśmiechnął się pod nosem stawiając przede mną puszkę schłodzonego alkoholu.
- W porządku... znalazłem sobie pracę, ale wiesz... jest dość luźna więc się nie narobię.
- Gdzie pracujesz? Też muszę sobie coś znaleźć.
- Kojarzysz tą kawiarnię na rogu? Niedaleko ciebie.
- No tak.
- Jestem tam baristą... jak chcesz to zapytam szefa czy kogoś nie szuka.
- Uuuu Tae barista, no nie wierzę.- uśmiechnąłem się popijając piwo.
- Przygotuj mi lepiej na jutro swoje CV młotku. 
- Tak jest.- cieszę się, że znów się z nim widzę. Dzięki niemu zapominam o problemach związanych z rodzicami. Mam nadzieję, że dzięki niemu spędzę naprawdę fajne wakacje, które na długo zapamiętam.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Zapraszam Was serdecznie na mojego drugiego bloga -> kpop fandom

1 komentarz:

  1. Ohh usunęłaś opowiadanie o produce 101.
    Ale nadal z chęcią przyczytam te!
    Zapowiada się ciekawie~

    OdpowiedzUsuń