27 lutego 2019

Moimi oczami~cz.6 [Jinho&Wooseok]



- O czym myślisz? - leżałem z Wooseokiem na moim łóżku, wpatrując się w sufit od dobrej godziny. Leżeliśmy w kompletnej ciszy, trzymając się jedynie za ręce. Cały czas nie docierało do mnie, co właśnie się stało i jak w ogóle do tego doszło. W życiu bym się tego nie spodziewał.
- Staram się ułożyć sobie wszystko w głowie. - spojrzałem na chłopaka, lekko się przy tym uśmiechając. Był taki skupiony... przez chwilę, przez myśl mi przeszło, że może nawet zmartwiony.
- Co konkretnie? Pomyślimy nad tym razem. - Wooseok przekręcił głowę, całując przy tym moje czoło.
- To. - mruknął unosząc do góry nasze splecione dłonie - Nie sądziłem, że coś takiego kiedykolwiek mi się przydarzy.
- Ja też. - westchnąłem przekręcając się przy tym na bok. Ułożyłem brodę na jego klatce piersiowej, wpatrując się w jego czarne jak smoła oczy - Może niedługo do tego przywykniemy. 
- A jak nie? Rozstaniemy się?
- Nie. - powiedziałem stanowczo, pieszcząc palcem jego wargi - Będziesz przy mnie uziemiony do końca życia. - Wooseok zaśmiał się, całując ostrożnie mój palec.
- A twoi rodzice i znajomi?
- Rodzice nie mogą się dowiedzieć... a znajomi na pewno zrozumieją.
- Tak myślisz? Nie cierpią mnie.
- Bo cię nie znają. - nachyliłem się nad chłopakiem, muskając subtelnie jego wargi - Zaproponuję im za jakiś czas wspólne wyjście, co myślisz? 
- Nie za wcześnie?
- Może.. - westchnąłem, układając się wygodniej na jego klatce piersiowej. Wooseok objął mnie, głaszcząc przy tym moje ramię - Po prostu tak się cieszę, że cię mam i.. i jestem z tego dumny. 
- Dumny z takiej osoby, jak ja?
- Oczywiście. - poczułem jak chłopak przyciągają mnie bliżej siebie, zatapiając się po chwili w moich wargach. Wymieniliśmy się kilkoma czułymi pocałunkami, po których fala endorfin ponownie uderzyła w moje ciało niczym tsunami.
- Nie potrzebuję akceptacji innych ludzi..
- Dlaczego?
- Ty mi w zupełności wystarczysz. - gdyby nie ten nieszczęsny usztywniacz na nogę, skakałbym z radości jak wariat. Jest cudownym facetem, tylko muszę w nim wyrobić jeszcze kilka, zdrowych nawyków. Mam nadzieję, że wyprowadzę go na prostą - Wiesz co?
- Hm?
- Będę niedługo uciekać.. pewnie twoi rodzice zaraz wrócą.
- Nie idź... mam tyle rzeczy, o których chcę z tobą porozmawiać.
- Tak? Na przykład jakich? - uśmiechnąłem się czując jego dłoń głaszczącą mnie po tyle głowy.
- Nie zaprzeczaj... To ty byłeś codziennie w szpitalu i trzymałeś mnie za rękę, prawda?
- Co?
- Czułem to. 
- Naprawdę? - skinąłem głową, ponownie przywierając do jego ust. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie jestem w stanie się od niego odkleić. Nie miałem pojęcia, że tak bardzo potrzebuję czyjejś bliskości - Myślałem, że spałeś.
- Spałem, ale wszystko czułem. 
- Ty cwaniaku.. - zaśmiałem się, zatapiając się w jego ciele coraz bardziej.
- Nie wstydź się okazywać uczuć. 
- Daj spokój, to dla frajerów.
- Uważasz, że jestem frajerem? - zapytałem całując go w policzek.
- Nie... ty masz takie słodkie usposobienie, a ja.. ja mam skorupę z nienawiści i tego całego syfu, który mnie otacza.
- Przestań. Wiem, że dużo przeszedłeś...
- Nie Jinho, tak naprawdę nic nie wiesz.
- Ale..
- Widziałeś tylko mojego ojca.. ale nic o nim nie wiesz. Nie wiesz co robi.. co robił kiedyś.. - moje serce zabiło szybciej. Spojrzałem na Wooseoka, muskając delikatnie palcami jego policzek. Chciałem być dla niego wsparciem.. osobą, która go wysłucha i doradzi. Chciałem po prostu, żeby poczuł się lepiej.
- Wyrzuć to w końcu z siebie.. Wysłucham cię i pomogę, jak będę mógł.
- Niepotrzebnie będę cię tym obciążać.
- Czegoś nie rozumiesz, Wooseok. Jesteśmy razem. - gdy to powiedziałem, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, nad którym nie potrafiłem zapanować - Chcę żebyś dzielił się ze mną swoimi troskami, chcę ci pomagać i być dla ciebie wsparciem. Zaufaj mi. Nie każdy jest twoim wrogiem..
- Po prostu mnie zniszczył. - usiadłem, łapiąc chłopaka za rękę, którą głaskałem najdelikatniej jak umiałem. Nie chciałem mu przerywać... chciałem jedynie siedzieć w ciszy i słuchać tego, co ma mi do powiedzenia - Bił moją matkę... lał ją jak psa, a ona to znosiła, bo przynosił do domu dużo kasy... Potem.. potem wylali go z roboty, a ten zamiast wziąć się za siebie, zaczął pić.. pić i ćpać. Zrobił z siebie kompletne dno. Byłem już w takim wieku, że zaczynałem zwracać mu uwagę.. stawałem w obronie matki.. nie bałem odezwać, a on.. całą swoją złość przelewał na mnie. - miałem ochotę się rozpłakać. Chciałem go przytulić i nigdy nie puszczać. Czuję się za niego odpowiedzialny i nie mogę pozwolić na to, by stała mu się jakakolwiek krzywda - Moja matka w końcu tego nie wytrzymała i uciekła.. nie mam z nią kontaktu. Nawet nie mam pojęcia gdzie jest, czy żyje.. Ale ona zupełnie się mną nie przejmowała, kiedy uciekała. - odruchowo pochyliłem się nad Wooseokiem, całując go w czoło. Ten jedynie objął mnie ramieniem, wtulając mnie w swoje ciało - Po jej wyjeździe problemy mojego ojca nasilały się coraz bardziej. I wtedy któregoś dnia do naszego domu zapukali dilerzy, których już doskonale znasz.. Mój ojciec zaciągnął u nich dług, a ci przyszli upomnieć się o kasę.. Pech chciał, że ja wtedy otworzyłem. Miałem może z 14-ście lat. - leżąc na jego klatce piersiowej, czułem jak jego serce pracuje na pełnych obrotach. Wiedziałem, że to zwierzenie kosztuje go masę emocji i nerwów - Wciągnęli mnie w swój biznes, żebym odkupił winy ojca. Bałem się jak jasna cholera, ale robiłem posłusznie to, co mi kazali.. - uniosłem głowę, spoglądając w jego oczy, w których stały łzy. Na ich widok moje serce o mały włos nie pękło, a myśli przywoływały najczarniejsze scenariusze.
- Już dobrze. - szepnąłem, całując go w policzek. Chciałem uciąć ten temat, ale Wooseok nadal kontynuował.
- Nauczyłem się pić, ćpać, imprezować i uprawiać seks... i tak całe gimnazjum. - nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. W głowie mi się to nie mieściło, to przerażające - To było okropne i tak uwłaczające... a wszystko przez mojego pieprzonego ojca... A wiesz co jest najgorsze? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, bojąc się cokolwiek powiedzieć - Że mam tylko niego i kocham go tak bardzo, że nie mogę go zostawić i po prostu uciec. 
- Wooseok.. 
- Wiesz... powinienem już iść.
- Co? Zaczekaj.. - chłopak wstał z łóżka, zbierając się do wyjścia - Wooseok, błagam cię. - sięgnąłem po kule, starając się go dogonić - Proszę cię, zostań. 
- Ja.. jutro, nie.. zadzwonię do ciebie.
- Porozmawiajmy.. - olbrzym nachylił się do mnie, obdarowując mnie czułym buziakiem - Wooseokie..
- Przepraszam. - wyszedł. Po prostu wyszedł, dlaczego? Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem go czymś? Może za bardzo na niego napierałem? Ale ze mnie idiota... ledwo dostałem to, czego tak bardzo pragnąłem i już to spieprzyłem. Trzeba mieć po prostu do tego dar..


*


- Co z tobą Jinho? - uniosłem głowę, słysząc głos ojca - Jedz... musisz zaraz przyjąć leki.
- Nie jestem głodny.. przepraszam. 
- Znowu? Co się z tobą dzieciaku ostatnio dzieje?
- Kochanie, daj spokój. - wtrąciła mama, łapiąc mnie za rękę - Wszystko w porządku? - skinąłem jedynie głową, jednak cały czas moje myśli zajmował Wooseok i to, co mi powiedział. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Najpierw sprzeczka między nami, potem nagły, niespodziewany związek, jego wyznanie... jak dla mnie to za dużo jak na jeden dzień.
- Mógłbym iść do pokoju?
- Ta..
- Nie, masz zjeść. Weźmiesz leki i cię przekręci na drugą stronę. - westchnąłem jedynie, słysząc dźwięk kakaotalka, dobiegającego z mojej bluzy - Zostaw ten telefon... nie przy stole.
- To ważne, przepraszam. - Wooseok.. odezwał się.
<- Jinho, przepraszam. Zachowałem się jak gówniarz, ale kosztowało mnie to za dużo nerwów. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem i poczułem się cholernie źle. Przepraszam
-> Rozumiem to, naprawdę. Jak się teraz czujesz?
<- Jest okej, nie martw się
-> Na pewno? Gdzie teraz jesteś?
<- W domu
-> A twój ojciec?
<- Chleje po barach.. Mógłbym jutro wpaść?
-> No jasne. Nie mogę się doczekać
Już nie odpisał, ale cieszę się, że dał w ogóle znak życia. Chciałbym cały czas nad nim czuwać i mieć na niego oko. Przeszedł w życiu piekło, a ja zbyt wcześnie wydałem na niego wyrok, niesprawiedliwie go oceniając. Dupek ze mnie.. Dopiero teraz widzę jakim podłym gatunkiem są ludzie i jest mi w tym momencie wstyd za swoje wcześniejsze zachowanie...


*

                     Obudziłem się słysząc głośny dzwonek do drzwi. Wyskoczyłem z łóżka sięgając po kule, po czym kuśtykając ruszyłem w ich kierunku. Dopiero nie mając na nodze usztywniacza zrozumiałem, jak bardzo ta noga jest uszkodzona. Strasznie mnie bolała.. 
- Cześć. - na mojej zaspanej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - Obudziłem cię? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując na ustach delikatny pocałunek mojego chłopaka.
- Kawki?
- Mhm.. ale ja zrobię, a ty wracaj do łóżka. - uśmiechnąłem się, wtulając się w jego klatkę piersiową, gdyż tylko do niej sięgałem - Rodziców nie ma?
- Nie, już wyszli. - uniosłem wzrok, wbijając go w oczy, które tak cholernie kocham - Jak się czujesz?
- A ty?
- Pierwszy zapytałem. 
- Dobrze się czuję.. przepraszam jeszcze raz. 
- No już przestań. - stanąłem na palcach, czując paraliżujący ból w nodze. Jęknąłem jedynie, lądując w ramionach Wooseoka, który bez chwili zastanowienia wziął mnie na ręce. 
- Aż tak cię boli?
- Trochę.
- Trochę... gdzie masz usztywniacz?
- W pokoju. - po chwili znajdowałem się już w łóżku. Wooseok usiadł obok mnie, wpatrując się w podłogę.
- Mogłem poczekać. Nie musiałeś lecieć jak wariat.
- Nic takiego się nie stało.
- Nie chrzań. - odwróciłem pospiesznie wzrok, czując się bardzo niekomfortowo. Dlaczego tak do mnie mówi? Trochę mnie zabolała ta noga, ale co z tego? Za moment przecież przejdzie.
- Nie mów tak do mnie.
- Myśl, błagam cię.. - Wooseok ułożył dłonie na moim dresie, głęboko przy tym oddychając... przerażał mnie. Co on chce zrobić?
- Co ty..
- Chcę ją zobaczyć.
- Ale..
- Przecież cię nie skrzywdzę. 
- Wiem... w porządku. - czułem dziwny ścisk w brzuchu i lekkie podekscytowanie. Przecież to wyglądało jak... a dobra. Wooseok ściągnął ze mnie spodnie w bardzo ostrożny sposób, przyglądając się uważnie mojej nodze.
- Boże..
- To nic. - chłopak nachylił się do niej, trzymając mnie przy tym za biodra. W mojej głowie kotłowało się tysiące brudnych myśli, choć wiem, że do niczego między nami nie dojdzie - Wooseok.. - jego wargi przywarły do mojej sinej nogi, obdarowując ją delikatnymi pocałunkami. Z moich ust wydobył się cichy jęk, którego zacząłem się wstydzić jeszcze w tym samym momencie - To.. to mnie krępuje. - nie reagował. Cholera jasna, to jest tak przyjemne i jednocześnie tak krępujące, że nie wiem, co powinienem zrobić. Czułem jak moje ciało się spina i wiem, że on to czuje. Przecież jesteśmy ze sobą dopiero od wczoraj.. Takie gesty są dla mnie stanowczo zbyt śmiałe. 
- Przepraszam za nią.. 
- To nie jest twoja wina. I proszę cię, nie rozmawiajmy już o tym. 
- To mi nie daje spokoju...
- Wooseok. - usiadłem gwałtownie, wbijając się w jego słodkie wargi - Proszę cię, przestań. - szepnąłem, głaszcząc go po buzi - Przestań się tym zadręczać. Żyję, siedzę tutaj koło ciebie... to jest najważniejsze. 
- Tak... tak, wiem..
- Wszystko jest w porządku. - nie rozumiem naszej relacji. Po tym dziwnym incydencie, znów leżeliśmy w kompletnej ciszy przez najbliższe kilka godzin. Przytulałem go... on co chwilę mnie całował.. w szyję, po twarzy, pieścił moje wargi.. Leżał na mojej klatce piersiowej, słuchając mojego serca, które jak twierdzi, bardzo go uspokaja. To jest jego prawdziwe oblicze? A może to tylko chwilowe i niedługo znów zobaczę starego, agresywnego Wooseoka? Nie wiem... Wooseok to tykająca bomba, na której stoję. Nie mam pojęcia kiedy wybuchnie i jak wielkich szkód dokona, ale mimo wszystko mu ufam i.. kocham go. Może właśnie potrzebował kogoś, kto poświęci mu chwilę i skupi na nim całą swoją uwagę? Może samotność sprowadziła go na złą drogę? - Wooseok..
- Hm?
- Mogę mieć pytanie?
- Myślę, że tak.
- Ile.. ile miałeś dziewczyn? - chłopak uniósł głowę, wbijając we mnie zaciekawiony wzrok.
- Skąd to pytanie?
- No.. jestem ciekawy. - brunet westchnął robiąc przy tym minę, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. Chyba moje koleżanki z klasy miały rację i ten gnojek musi być niesamowicie doświadczony w tych sprawach.
- Tak na poważnie to chyba trzy... no i parę pobocznych incydentów. 
- A... te poboczne incydenty?
- Nie chcę o tym gadać.
- Ale..
- A ty?
- Ja?
- Mhm... ile miałeś lasek? - na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec, na widok którego na ustach chłopaka pojawił się zadziorny uśmiech - Prawiczek? - mruknął, całując mnie po szyi.
- No przestań.
- No powiedz... przecież to takie słodkie.
- Słodkie? - zaśmiałem się, wijąc się pod wpływem jego dotyku.
- Mhmm.. - chłopak ułożył mnie na łóżku, wbijając się w moje wargi. Odwzajemniałem jego czułe pocałunki, czując znów to przyjemne mrowienie w brzuchu - Jeśli chcesz, możemy nad tym popracować.
- Co? - oderwałem się od niego, wbijając wielkie oczy w jego rozpromienioną twarz.
- Masz 19-ście lat..
- Ale..
- To tylko seks. 
- Poczekaj. - odsunąłem się od niego, czując jak trzęsę się z emocji. Tak, chciałbym to wreszcie zrobić, ale nie w taki sposób do cholery - Wooseok... jeszcze wczoraj mówiłeś, że nie jesteś gejem, a teraz chcesz iść ze mną do łóżka? 
- Posłuchaj mnie..
- Poza tym.. jak to 'tylko seks'? Przecież to cholernie ważne,a... a my jesteśmy ze sobą zaledwie dwa dni. Bardzo cię lubię.. uwielbiam cię, ale ja nie jestem gotowy..
- Mogę coś powiedzieć? - skinąłem jedynie głową, starając się uspokoić. Niepotrzebnie się uniosłem... mogłem powiedzieć to w delikatniejszy sposób - Pierwszy raz trafiłem z facetem do łóżka jak miałem 15-ście lat... i tak, to był tylko seks.. Nie było tam krzty czułości i delikatności...
- Wooseok.. - byłem w szoku. Przez koszmarnie bolesny ścisk w klatce piersiowej, nie potrafiłem wydusić z siebie niczego więcej.
- Mam do tego inne podejście... zapomniałem, że jesteśmy z dwóch, różnych światów. Przepraszam. - chłopak wstał z łóżka, zbierając swoje rzeczy, a ja? Ja tylko na niego patrzyłem, czując spływające po policzkach łzy. Nie miałem pojęcia, co powiedzieć, jak zareagować.. Ta informacja była dla mnie kolejnym, bolesnym ciosem, którego nie potrafię przetrawić. On ma rację... niczego o nim nie wiem, a każda kolejna informacja w pewien sposób mnie niszczy. Mamy zupełnie inne osobowości, charaktery, historie, poglądy... nasze środowiska są zupełnie inne, a mimo to chcę mieć tego chłopaka cały czas przy sobie. Co więc tak bardzo mnie do niego przyciąga? Co takiego ma w sobie, że chce być ciągle blisko niego? O co mi w tym wszystkim do cholery chodzi?


*


                       Pamiętacie moją ostatnią rozmowę z Wooseokiem? Nie widziałem się z nim od tamtego czasu, a minęły dwa tygodnie. Pisałem do niego dziesiątki razy, przepraszałem go, prosiłem o spotkanie, a on? Totalnie mnie olewał. Nie wiem, co znowu zrobiłem nie tak. Odmówiłem mu seksu... to takie złe? Było to coś, co zrobiłbym wbrew sobie. Związek to nie jest ciągłe zgadzanie się na to, czego chce druga osoba, prawda? Nie wiem, może źle to rozumuję... W końcu to moja pierwsza taka relacja, może robię coś źle? Powiem tylko tyle, że cholernie za nim tęsknię. Chciałem być dla niego swego rodzaju ostoją... przyjacielem.. psychologiem... chłopakiem.. Kimś, kto go wesprze, zrozumie, wysłucha, przytuli, doradzi... a mam wrażenie, że zawodzę go na każdym kroku. Jestem beznadziejny...
                      Po długich rozmowach udało mi się namówić rodziców na powrót do szkoły. Chciałem jak najszybciej spotkać się z moim chłopakiem i osobiście go przeprosić... porozmawiać o tym wszystkim jeszcze raz. Mój ojciec podwiózł mnie dzisiaj do szkoły, gdyż nadal poruszam się o kulach, jednak opuchlizna nogi i krwiaki wreszcie się trochę uspokoiły. Po wejściu na szkolny korytarz, wreszcie poczułem, że żyję. Brakowało mi tego. Tęskniłem za tym harmidrem, masą ludzi, nauką, moimi przyjaciółmi... cieszyłem się niesamowicie z powrotu do szkoły. Mimo to zamiast pójść przywitać się ze swoją klasą, ruszyłem pod salę, w której ma zajęcia Wooseok. Czułem, że jeśli za moment go nie zobaczę, to rozsypię się na tysiące kawałków.
- Cześć. - zaczepiłem pierwszaka chodzącego z nim do klasy, wymuszając przy tym uśmiech.
- O cześć hyung. Jak dobrze cię widzieć. - niby nie lubię być rozpoznawalny, ale jestem przewodniczącym samorządu i najlepszym uczniem w szkole... siłą rzeczy każdy mnie tu zna.
- Dzięki, ciebie też.
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze... cieszę się, że w końcu wróciłem. - oblizałem nerwowo wargi, rozglądając się po korytarzu - Wooseok przyszedł dzisiaj do szkoły?
- Tak, jest w łazience. Pewnie zaraz przyjdzie.
- Super, dzięki. 
- Znowu coś zrobił?
- Co? Jak mnie nie było, to coś przeskrobał?
- Mmm... raz przyszedł do szkoły strasznie wściekły, ale nie wiem o co chodziło. Zrzucił chłopaka ze schodów.
- Słucham? 
- Generalnie był spokojny... bardzo spokojny. A jakoś może ze dwa tygodnie temu przyszedł tak nabuzowany jakby się czegoś nabrał. Jaemin z pierwszej klasy niechcący na niego wpadł i od razu go przeprosił..
- A on?
- Wpadł w szał. Złapał go za mundurek i zrzucił go ze schodów, rozumiesz to?
- Co z nim? Co z nauczycielami?
- Nauczyciele nic nie zrobili... dyro rozmawiał z Wooseokiem, ale jak widać chodzi normalnie do szkoły, więc nic mu raczej nie zrobią..
- A Jaemin?
- Wszystko z nim dobrze... ma tylko kilka siniaków.
- Boże, całe szczęście..
- O... Wooseok idzie. - odwróciłem się gwałtownie, widząc wychodzącego z łazienki olbrzyma. Na jego widok moje serce zabiło ze zdwojoną siłą. Chciałem go przytulić i dać mu w twarz jednocześnie. Obiecał, że się poprawi, a to co on wyprawia przechodzi ludzkie pojęcie. Na jego buzi znów widoczne były świeże siniaki.. przysięgam, że oszaleję przez niego.
- Wooseok.. - zaczepiłem chłopaka, jednak ten przeszedł obok mnie, jakby mnie nie zauważył. Stop. On mnie widział, tylko olał mnie w perfidny sposób. Dlaczego? Cym znowu zawiniłem? - Hej, Wooseok! - pierwszoklasista odwrócił się, wbijając we mnie wściekły wzrok. Doskonale go znam... wygląda jak wersja, którą poznałem jakiś czas temu. Ten sam pogardliwy wzrok, ta sama agresja i buchająca do całego świata nienawiść. O co mu znowu chodzi?
- Czego..
- Słucham? Co z tobą? - brunet podszedł do mnie, gwałtownie się do mnie nachylając - Twoja twarz. - dotknąłem jej ostrożnie, jednak Wooseok brutalnie odtrącił moją rękę. Do moich oczu napłynęły łzy.. nie wierzę, że to zachowanie wynika z tego, że nie chciałem pójść z nim do łóżka. Coś musiało się stać - Wooseok..
- Chcesz czegoś konkretnego czy będziesz tak mędził? - jego oczy... są... są inne. To nie są te oczy, w których się zakochałem.
- Porozmawiajmy, błagam cię.
- A o czym ja mam z tobą rozmawiać?
- Nabrałeś się jakiegoś gówna? - syknąłem przez zaciśnięte zęby, czując jak moje serce pęka.
- Powiedzieć ci coś kurduplu? - skinąłem głową, widząc zadziorny uśmiech na jego twarzy - Chuj ci do tego. - zaśmiał się, odpychając mnie, przez co wylądowałem na ścianie. W tym samym momencie podbiegło do mnie kilku uczniów, chcąc mi pomóc. Czułem się tak cholernie upokorzony, jak nigdy dotąd. Co mu się znowu stało?
- On chodzi o kulach, nie widzisz?!
- To pochodzi dłużej. 
- Wooseok.. - zostawiłem kule, kuśtykając w kierunku bruneta. Nie zwracałem uwagi na to, że jesteśmy w szkole, na widoku wszystkich uczniów i nauczycieli. Nic poza nim się teraz dla mnie nie liczyło. Chwyciłem jego twarz w obie dłonie, wpatrując się w jego buchające nienawiścią oczy - Co się z tobą stało? 
- Powiedzieć ci co? - Wooseok odtrącił ponownie moje ręce, łapiąc mnie za koszulę - Chciałem być z tobą blisko, wiesz? Powiedziałem ci o sobie najgorszą rzecz, jaka spotkała mnie w życiu... pamiętasz, co wtedy zrobiłeś? 
- Ja..
- Nic nie zrobiłeś... zero.. poczułem się jak największy śmieć. 
- To był dla mnie ogromny szok, zrozum..
- Szok? Nie chciałem twoich wywodów na ten temat... Chciałem tylko żebyś pokazał mi, że jesteś blisko mnie, a ty mnie zlałeś. Tak chcesz się bawić?
- Wooseok..
- Teraz ja będę zlewać ciebie. 
- Przestań. - nie wytrzymałem. Nie potrafiłem zapanować nad łzami, które ciurkiem spływały po moich policzkach - Nabrałeś się jakiegoś gówna, nie wiesz, co mówisz. 
- Nie... to ty nie chcesz usłyszeć z mojej strony takich słów. Ja doskonale wiem, co mówię. 
- Błagam cię, przestań. 
- Odpieprz się... jesteś taki sam, jak inni. - mówiąc to pchnął mnie na podłogę, zostawiając mnie w absolutnym osłupieniu. Myślałem, że coś nas łączy, że coś do mnie poczuł. Że jestem dla niego kimś więcej. Pomyliłem się... znowu.






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


25 lutego 2019

Moimi oczami~cz.5 [Jinho&Wooseok]




                         Mam przed oczyma czarną plamę. Czarną plamę, której za wszelką cenę pragnę się pozbyć, ale nie potrafię. Czuję, jakby jakaś niewidzialna siła trzymała mnie w jednej pozycji, bez możliwości wykonania nawet najmniejszego ruchu. Ale co to jest? Co się ze mną dzieje i przede wszystkim, dlaczego? Boję się. Co, jeśli ja nie żyję? Nawet jeśli, to jak to się stało? I jak to możliwe, że myślę? Momentami mam wrażenie, że czuję na lewej dłoni czyjś dotyk. Czyjąś ciepłą dłoń, która trzyma mnie przez kilka godzin dziennie. Nie mam jednak pojęcia, czyj to dotyk, nie znam go. Wiem po prostu, że ktoś nade mną czuwa. Nie wiem kto, nie wiem jak, ani dlaczego to robi, ale jest to bardzo przyjemne. Czuję, że nie jestem sam wśród tej przerażającej ciemności. Chciałbym móc spojrzeć na tą osobę i jej podziękować, ale nie mogę. Dlaczego nie mogę niczego zrobić?


*


                Poczułem mocniejszy ścisk w klatce piersiowej, po którym moje zdrętwiałe do tego momentu ciało, uniosło się gwałtownie do góry. W moje oczy uderzyła fala jaskrawego światła, a na moim ciele znalazło się kilka par rąk. Do tego głosy, których nie znałem, mówiące coś o tym, że wreszcie się wybudziłem... Okej, ale z czego? Nie do końca to rozumiem. 
- Jinho, słyszysz mnie? - mruknąłem coś pod nosem, czując jak ponownie ląduję na łóżku - Możesz normalnie oddychać? - skinąłem głową, chcąc usiąść, jednak czyjeś ręce ponownie położyły mnie we właściwym miejscu.
- Nie wstawaj. - uchyliłem lekko powieki, widząc zamglone pomieszczenie, a w nim trzech mężczyzn. Na pierwszy rzut oka wyglądali na lekarzy, tylko co ja robię w szpitalu? Mruknąłem coś ponownie, chcąc zwrócić na siebie uwagę jednego z nich. Chciałem zapytać się o co właściwie chodzi, ale nie mogłem. Czułem się bardzo śpiący i lekko przyćmiony, jakbym dostał czymś ciężkim w głowę.
- Co się dzieje? 
- Mmm..
- Pamiętasz jak się tutaj znalazłeś? - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując okropny ból i szum zagłuszający moje wszystkie myśli - Jinho.. potrącił cię samochód. Ponoć wybiegłeś na ulicę. - zaraz.. samochód.. ulica. Pamiętam pisk opon... pisk opon i ból.. Wooseok! Zachłysnąłem się powietrzem, podrywając się z łóżka - Hej, spokojnie... spokojnie. - przecież on tam był. Był pobity.. pobity, ale podbiegł do mnie.
- Wo.. - przełknąłem z ogromnym trudem ślinę, czując przy tym kujący ból gardła.
- Co takiego? 
- Wooseok..
- Wooseok... to ten chłopak, który był z tobą? - skinąłem głową, otwierając ponownie oczy. Na szczęście zaczęły się już przyzwyczajać do panującego w pokoju światła - On też brał udział w tym wypadku, prawda? - zaprzeczyłem, ale chyba ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała - Jinho, musimy poznać prawdę. 
- Nie. 
- Dobrze... porozmawiamy o tym innym razem. 
- On..
- Był u ciebie codziennie, nie martw się o niego. - był tutaj? Codziennie? Może to jego dłoń czułem na swojej zmarzniętej ręce? Nie.. on taki nie jest. Jest zimny jak lód i wątpię, by umiał okazywać uczucia. Zwłaszcza w stosunku do mnie. Teraz zaczęło mi się przypominać coraz więcej rzeczy. W dniu wypadku się pokłóciliśmy. Był na mnie naprawdę zły, więc wątpię, by to był on. Może Hongseok? Albo Hyunjin? Nie mam do tego głowy. Czuję się zbyt oszołomiony tym wszystkim, by o tym myśleć.

*

                       Od tygodnia leżę w szpitalu. Dowiedziałem się od rodziców, że byłem w śpiączce przez zaledwie kilka dni, ale napędziłem im przy tym niezłego stracha. Kilka razy odwiedził mnie Hongseok, Hyunjin i kilku innych kolegów ze szkoły, jednak Wooseok, którego chcę zobaczyć najbardziej, nie zjawił się tutaj ani razu. Martwię się. Boję się, że coś mu się stało, dlatego tu nie przychodzi. Mama powiedziała mi, że za każdym razem, gdy do mnie przychodziła, widziała siedzącego przy łóżku wysokiego, dobrze zbudowanego bruneta, który nie puszczał mojej ręki nawet na sekundę. Ciągle ponoć mówił, że wypadek jest jego winą i że nie wybaczy sobie tego do końca życia... to musiał być Wooseok. Skoro był tu codziennie, kiedy byłem w śpiączce, dlaczego nie pojawił się ani razu od momentu mojego wybudzenia się? To właśnie boli mnie najbardziej... Jest tyle rzeczy, o które chciałbym go zapytać i przede wszystkim, wybić mu z głowy tą durną myśl, że mój wypadek był z jego winy. Przecież to absurd. Pisałem do niego na kakaotalk'u, jednak ten odczytywał jedynie moje wiadomości, zostawiając je bez odzewu. Nie wiem już, co mam o tym wszystkim myśleć.
- Jesteśmy synek. - uniosłem głowę, widząc wchodzących do sali rodziców z moim wypisem.
- W porządku.
- Cieszysz się, że wracasz do domu?
- Tak... w końcu będę mógł iść do szkoły.
- Wykluczone. - wtrącił ojciec pomagając mi przy tym wstać - Załatwiłem ci prywatne lekcje.
- Jak to?
- Przez najbliższy miesiąc będziesz się uczyć w domu.
- Ale nic mi nie jest... mam tylko usztywnioną nogę.
- Miałeś wypadek, samochód cię potrącił... zostajesz w domu.
- Mamo.. - jęknąłem, mając nadzieję, że coś powie.
- Tata ma rację. Tak będzie dla ciebie lepiej. - no tak, przecież nie byłaby sobą, gdyby nie wzięła jego strony. Nie mam nic przeciwko siedzeniu w domu, ale miałem nadzieję, że jutro w końcu spotkam się z Wooseokiem... nie wierzę, że muszę czekać jeszcze miesiąc.
                      Po powrocie do domu zostałem położony do łóżka. Dochodziła godzina 15-ta, więc moi rodzice zostali wyrwani z pracy, by przywieźć mnie do domu. Teraz jednak oznajmili mi, że do niej wrócą, a ja mam w tym czasie odpoczywać. Miła opcja... przynajmniej będę miał kilka godzin spokoju. Co do mojej nogi. Moja prawa noga jest koszmarnie obita, przeskoczyło mi w niej parę rzeczy, ale chyba nie jest to bardzo poważny uraz. Lekarze jednak kazali mi nosić usztywniacz. Dostałem nawet kule, które mają mi ułatwić poruszanie się. Cóż... czuję się przez to okropnie. Chciałbym pozbyć się tego całego sprzętu i myśli związanych z wypadkiem. Chciałbym wrócić do szkoły, porozmawiać z Wooseokiem, zobaczyć się ze znajomymi, ale nie mogę. Przez najbliższe trzydzieści dni jestem uziemiony w domu. Chcę zresetować umysł i poleżeć przez kilka minut w ciszy i spokoju, ale za każdym razem, jak zamykam oczy, widzę przed nimi pierwszoklasistę... to, jak jest bity... słyszę przerażający pisk opon.. widzę jego przestraszoną twarz... czuję na dłoni jego ciepły dotyk. Co się ze mną do cholery jasnej dzieje? To nie jest normalne. Mam coraz dziwniejsze myśli i boję się, że Wooseok je jedynie potwierdza. Zrozumiałem to w momencie, w którym pierwszy raz poszedłem za nim do domu. Czułem, że nie robię tego jedynie z czystej, koleżeńskiej troski. A kiedy dotknął mnie po raz pierwszy... mam na myśli ten bliższy kontakt, po którym tak bardzo się do niego zraziłem.. cóż. Fakt, przestraszył mnie, ale z drugiej strony każdej nocy myślałem o tym, jak dotykał mojego rozedrganego ciała, a jego ciepły oddech pieścił moje ucho, szepcząc mi do niego jakieś świństwa. Dopiero wtedy zrozumiałem, że chciałem więcej... że... że Wooseok mi się chyba podoba.
- To chore.. - westchnąłem, wstając niechętnie z łóżka - Oprzytomnij kretynie... nie jesteś żadnym, pieprzonym gejem. - aż mnie głowa boli od tego myślenia. Myśli związane z tym dzieciakiem krążą po niej 24 godziny na dobę. Naprawdę idzie już zwariować. Poszedłem do kuchni. Chciałem coś zjeść i napić się w końcu porządnej, domowej kawy. Po wejściu do kuchni mój wzrok przykuła szalejąca za oknem wichura... paskudny widok. Nawet piękny z natury Gangnam wyglądał wśród niej jak sto nieszczęść - Nie pomagasz pogodo. - nastawiłem czajnik, nucąc w międzyczasie coś pod nosem. Chciałem wreszcie odciąć się od Wooseoka, nawet na kilka sekund, ale nie potrafiłem. Nucenie i patrzenie na zachmurzone, deszczowe niebo nie potrafiło przykuć mojej uwagi nawet na chwilkę. Gdy położyłem na blacie paczkę z ramenem, usłyszałem donośne pukanie do drzwi. Sięgnąłem po kule, starając się z ich pomocą dojść jakoś do drzwi, ale widzę, że sporo nauki przede mną. Idąc z kulami czuję się jeszcze bardziej kulawy. Otworzyłem drzwi, czując jak fala endorfin wymieszana z ogromnym stresem, wbija mnie w ziemię.
- Cześć. - przełknąłem dość głośno ślinę, widząc przed oczami przemoczonego Wooseoka - Mógłbym wejść? - skinąłem jedynie głową, wpuszczając go do środka. Skąd on wie, gdzie mieszkam? Przecież mu tego nie mówiłem. Ach.. mniejsza z tym. Cholernie się cieszę, że go widzę.
- Co ty..
- Jak się czujesz? - przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiego pytania z jego strony.
- Dobrze.
- Masz usztywnioną nogę..
- Ale to nic takiego. Poza nią, wszystko jest okej. - uśmiechnąłem się, słysząc gotującą się w czajniku wodę - Rozbierz się. Zrobię ci kawę. - bez słowa zrobił to, co mu powiedziałem. Czuję się trochę niezręcznie, ale może to popołudnie spędzone z nim nie będzie takie złe. Każda jednak próba spojrzenia na niego wywołuje na mojej twarzy silne rumieńce i boję się, że za moment zdradzę to, że mi się podoba. Tak, podoba mi się jak nikt nigdy, a na jego widok moje serce bije jak szalone. Czuję się z tym idiotycznie, ale serca nie oszukam. Będę się w nim po cichu podkochiwać... może za jakiś czas mi samo przejdzie - Wszystko u ciebie w porządku?
- Przepraszam. - słysząc to słowo wypowiadane z jego ust, łyżeczka znajdująca się w mojej dłoni, wpadła mi z wrażenia do kubka.
- Za co?
- Ten wypadek to moja wina.
- O czym ty..
- Ciągle cię narażam na jakieś niebezpieczeństwo.
- Ale..
- Powiedz mi, ile razy mówiłem ci, żebyś za mną nie łaził? - zalałem w ciszy nasze kawy, czując lekkie kłucie w sercu - Wiem, że uważasz mnie za patologię, jak wszyscy... ale ja jestem jeszcze gorszą osobą, niż ci się wydaje. 
- Nigdy tak o tobie nie pomyślałem. - szepnąłem, czując gromadzące się pod moimi powiekami łzy.
- Nie kłam. 
- Nigdy też nie przyszłoby mi do głowy, żeby obwiniać cię za ten wypadek. Wybiegłem na ulicę z własnej głupoty..
- Żeby pomóc mi. 
- Bo się o ciebie martwię! - między nami zapadła cisza. Wpatrywałem się w znajdujące się przede mną okno, starając się uspokoić. Za bardzo dałem się ponieść emocjom - Boję się o ciebie... za bardzo cię polubiłem.
- Jinho, ty mnie nie znasz.. 
- To ty nie chcesz żebym cię poznał.. Wydaje mi się, że poznałem już wszystkie twoje tajemnice. - Wooseok stanął obok mnie, sięgając po swoją kawę. Czułem bijące od niego ciepło, które sprawiało, że miałem ogromną ochotę się do niego przytulić.
- Chcesz szczerze gadać i mnie poznać, tak? - skinąłem jedynie głową, nie odrywając przy tym wzroku od mokrego od kropel deszczu okna - W dniu wypadku rozmawialiśmy o mojej rzekomej karierze piłkarskiej, pamiętasz?
- Tak.
- Wiesz dlaczego nie mogę zostać piłkarzem?
- Bo tego nie chcesz..
- Gówna prawda, bardzo bym tego chciał.
- To co cię hamuje?
- Dragi. - poczułem jak moje ciało się spina. Wooseok chyba nie musi rozwijać już myśli. Wydaje mi się, że znam odpowiedź.
- Ty..
- Biorę... może nie jakoś nałogowo, ale jednak. Przyjęcie do klubu to masa badań, a mnie zdradziłoby zwykłe badanie krwi. - nie wiedziałem co powiedzieć. W sumie ta informacja nie powinna mnie dziwić, a jednak... Kim on do cholery jasnej jest?
- Skoro... skoro to nie nałóg... 
- Nie odstawię tego. 
- Dlaczego?
- Bo nie chcę. Bo dzięki temu zapominam o syfie, w którym siedzę.. - Wooseok westchnął, upijając łyk kawy - Widziałeś mojego ojca... mam z nim w domu totalne piekło..
- I branie jakiegoś gówna pomaga ci o nim zapomnieć? - uniosłem na niego wzrok, czując okropny ścisk w żołądku - To straszna głupota.. 
- Mów co chcesz... ja nie zmienię swojego sposobu. 
- Przeraża mnie to, co mówisz. - odwróciłem się przodem do chłopaka, wciskając się między niego a blat kuchenny. Wooseok oparł się rękoma o ladę, uważnie mi się przyglądając - Jesteś młodym chłopakiem, a robisz ze swojego życia totalny burdel.. Nie chcę żebyś tak żył. - dodałem szeptem, uciekając przy tym wzrokiem. Jego bliskość strasznie mnie peszy, ale z drugiej strony pragnę jej jak niczego innego.
- Dlaczego tego nie chcesz?
- Bo.. bo mi na tobie zależy. - nie wierzę, że to powiedziałem, ale z drugiej strony z mojego serca spadł ogromny ciężar. Wpatrywaliśmy się w siebie w ciszy, wsłuchując się w dudniące o szyby krople deszczu i nasze ciężkie oddechy. Z każdą kolejną sekundą brakowało mi coraz bardziej tchu. Nie wiedziałem co robić... czułem się bardzo dziwnie.
- Co.. - mimo wielkiego bólu nogi, wspiąłem się na palce, smakując przy tym w niezwykle nieśmiały sposób warg olbrzyma. Poczułem ogarniające moje ciało przyjemne ciepło. Czułem się cholernie dobrze i wyjątkowo lekko i chciałem, by ta chwila trwała jak najdłużej - Jinho.. - oszołomiony pierwszoklasista odkleił się od moich warg, wpatrując się we mnie wielkimi oczyma - Ja... o cholera..
- Przepraszam. 
- Nie jestem gejem..
- Ja też. - pociągnąłem nosem, czując jak rozsypuję się na tysiące kawałków - Ja... nie potrafię tego wyjaśnić, ale czuję coś takiego tylko do ciebie. W życiu nie spojrzałbym na innego chłopaka. - moja twarz poczerwieniała. Zrobiło mi się bardzo gorąco i miałem wrażenie, jakbym siedział w porządnie rozgrzanej saunie - Potrzebuję cię, Wooseok i... i bardzo bym chciał żebyś też mnie potrzebował. - milczał. Czuję, że jedynie się ośmieszyłem. Jakim idiotą trzeba być, by wypalić z takim tekstem? - Zapomnij o tym... nie chciałem cię urazić. - odwróciłem się plecami do chłopaka, chcąc sięgnąć po swoją kawę, ale moje ręce trzęsły się tak bardzo, że nie byłem w stanie unieść kubka. Czekałem jedynie na jego wyjście z mieszkania i ciszę, która mi po nim pozostanie, jednak wtedy poczułem jak jego lekko wilgotne, ciepłe usta przywierają do mojej szyi. Zadrżałem. Jego ręce owinęły się wokół mojej talii, przyprawiając mnie o delikatne mrowienie w podbrzuszu, podczas gdy jego wargi kontynuowały tę przyjemną, niesamowicie intymną czynność - Wooseok. - chłopak złapał mnie w talii, po czym jednym, zwinnym ruchem usadził mnie na kuchennym blacie. Chwilę po tym przyssał się do mnie, całując mnie bardzo zachłannie, z lekką nutką agresji, ale podobało mi się to. Mimo że to właśnie z nim całowałem się po raz pierwszy i zawsze wyobrażałem sobie to zupełnie inaczej, nie miałem nic przeciwko jego dominacji i silnym, zdecydowanym ruchom. Nie wiem, ile trwał nasz pocałunek, ale doprowadzał mnie samym tym gestem do obłędu. W pewnym momencie Wooseok zwolnił, składając na moich ustach czuły pocałunek. Spojrzeliśmy na siebie, ciężko przy tym oddychając. Nie miałem pojęcia co robić.. co powiedzieć.. jak się zachować. Chciałem jedynie znów posmakować jego warg i odlecieć na inny świat.
- Potrzebuję cię. Potrzebuję jak jasna cholera, ale... ja wiem, że ty ze mną nie wytrzymasz. Jestem złym człowiekiem.. - przywarłem do niego czołem, starając się uspokoić i wyciszyć, ale dopiero teraz dotarło do mnie, ile ten chłopak dla mnie znaczy i jak bardzo mi na nim zależy.
- Nie jesteś złym człowiekiem, Wooseok. Po prostu się pogubiłeś, ale wyjdziesz z tego.. ja cię z tego wyciągnę. 
- Boję się, że coś ci się przy mnie stanie. 
- Zła osoba by się tym nie przejmowała. - szepnąłem, unosząc na niego wzrok. Wooseok patrzył na mnie ze spokojem w oczach, a ja z każdą kolejną sekundą, zakochiwałem się w nim coraz bardziej - Uwielbiam cię i akceptuję cię w pełni takim, jaki jesteś.. naprawdę. - westchnąłem, muskając zaraz po tym jego usta - Ale chcę żebyś wyszedł na prostą. Obiecaj mi, że się postarasz.
- Jinho..
- Obiecaj mi to... chociaż spróbuj.
- Obiecuję... obiecuję ci to. - byłem w tym momencie cholernie szczęśliwy i nie liczyło się dla mnie kompletnie nic poza Wooseokiem. Miałem do niego masę pytań, ale nie chciałem ich teraz zadawać... Chciałem podziękować mu za to, że czuwał nade mną w szpitalu.. że wiem iż to był on, ale znam go i wiem, że by się tego wyparł, by nie pokazać swojej wrażliwej strony. Jeszcze do tego wrócę, ale nie dzisiaj... nie teraz.





~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


21 lutego 2019

Moimi oczami~cz.4 [Jinho&Wooseok]




- Co o tym myślisz? 
- Hm? - uniosłem głowę, spoglądając na mojego przyjaciela - Ale o czym?
- Serio? Mówię do ciebie od kilku minut. 
- Przepraszam, zamyśliłem się. 
- Widzę. - westchnął, opierając się wygodniej na krześle. Nie mieliśmy dziś matematyki, w związku z czym siedziałem wraz z całą klasą na korytarzu, w miejscu, w którym stoi kilka stolików i krzeseł. Hongseok zaczął mi o czymś opowiadać, jednak po jakimś czasie całkowicie się wyłączyłem - Coś się stało?
- Co?
- Pytam czy coś się stało..
- A... nie, nie. Jest okej. - nie mogę przestać myśleć o moim ostatnim spotkaniu z Wooseokiem. Od tamtego czasu minął równy tydzień, a ten dupek nie pojawił się w szkole ani razu. Mimo że go szczerze nienawidzę, mam cichą nadzieję, że nic mu się nie stało. Czuję się tak paskudnie, jak nigdy dotąd... potraktował mnie jak najgorszą szmatę, mimo że niczego złego mu przecież nie zrobiłem.
- Nie wydaje mi się. Może chciałbyś o czymś pogadać?
- Nie, naprawdę. - wymusiłem uśmiech, słysząc trzask głównych drzwi szkoły. Hongseok odwrócił się gwałtownie, głęboko przy tym wzdychając.
- Patrz kto idzie... dawno dupka nie widziałem. - uniosłem wzrok, widząc wchodzącego na korytarz Wooseoka, na widok którego poczułem koszmarny ścisk w sercu. Miałem ochotę wstać z miejsca i zniknąć z korytarza jak najszybciej, ale nie chciałem dać po sobie poznać, że coś jest nie tak - Nic nie powiesz?
- Nie. - westchnąłem, wbijając oczy w stół. Miałem nadzieję, że przejdzie obok nas bez słowa, nie zwracając na mnie kompletnie uwagi, ale znów musiałem się pomylić. Po chwili poczułem jak coś ciężkiego uderza o stolik, jednak bałem się tak bardzo, że nawet nie drgnąłem. Widziałem tylko przed oczami butelkę z mlekiem bananowym i umieszczoną na zakrętce dłoń pierwszoklasisty.
- Dla ciebie. - odchrząknąłem, zerkając ostrożnie na ludzi z mojej klasy, którzy wpatrywali się w nas z zaciekawieniem. Nie cierpię być w centrum uwagi. Dlaczego ten dupek zawsze musi zaczepiać mnie przy znajomych?
- Nie chcę. - szepnąłem, starając się hamować za wszelką cenę przed spojrzeniem na niego.
- Pogadajmy. 
- Nie mamy o czym. - usłyszałem 'buczenie' kolegów i szepty zachwytu koleżanek. Scena jak z filmu, tylko dlaczego muszę grać w nim pierwszoplanową rolę?
- Okej... mam wywlekać nasze brudy przy wszystkich? Wiesz, że jestem do tego zdolny. - tak... zdążyłem już się o tym przekonać. Sięgnąłem drżącą dłonią po butelkę z mlekiem, wstając tym samym niepewnie od stołu.
- Jinho, iść z tobą? - zapytał mój przyjaciel, jednak pospiesznie zaprzeczyłem skinieniem głowy.
- Nie... nie, jest okej. 
- Jakby co, to tutaj jestem.
- W porządku. 
- Nie zjem ci go, wyluzuj. - burknął pierwszak, łapiąc mnie za nadgarstek, jednak ze strachu przed nim, pospiesznie zabrałem rękę - Chodź. - westchnął, idąc w kierunku głównego wyjścia. Miałem pewne opory przed pójściem za nim, ale skoro ma mi coś do powiedzenia, to chyba powinienem go wysłuchać, chociaż szczerze mówiąc nie liczę na słowo "przepraszam". Wyszliśmy przed szkołę, jednak chłopak się nie zatrzymywał. Szedł w kierunku boiska, a ja, jak ten pies, posłusznie szedłem za nim, mieląc w dłoni przyniesione przez niego mleko. Wdychałem jedynie ohydny dym papierosowy, którym na mnie dmuchał i słyszałem jego ciężkie, miarowe westchnięcia. Gdy doszliśmy w wyznaczone miejsce, chłopak usiadł na jednej z trybun, unosząc na mnie wzrok - Siadaj.
- Postoję.
- Jak chcesz. - papieros, którego palił, wylądował na ziemi pod butem chłopaka. Moje ciało aż trzęsło się w obecności tego zwyrodnialca, a ja nie potrafiłem niczego z nim zrobić - Długo myślałem o tym, co mi ostatnio powiedziałeś. - skinąłem jedynie głową, odwracając ją w przeciwnym kierunku... nie potrafiłem na niego spojrzeć - Sorry... nie powinienem był tego robić. 
- Ty mnie przepraszasz?
- Powiedzmy... zwykle nie używam tego słowa. 
- Wow... masz gest. 
- Nie przeginaj. - wziąłem głęboki oddech, siadając niepewnie na przeciwko chłopaka - Jak na mnie spojrzysz, to nic ci się nie stanie, serio. 
- Wolę nie ryzykować. - usłyszałem jedynie cichy śmiech. Zacisnąłem mocniej dłonie na butelce, przełykając przy tym dość głośno ślinę.
- Pij.. dobrze ci zrobi. 
- A co? Dosypałeś tam czegoś?
- Zabawne. - spojrzałem a pierwszoklasistę, widząc jak odpala kolejnego papierosa... z tym też ma problem? - Sam wiesz, jaki jestem i z jakim środowiskiem mam do czynienia..
- Wiem.
- Właśnie... dlatego lepiej będzie jak damy sobie spokój. 
- Z czym? 
- Z naszą pseudo znajomością... nie łaź za mną. Narobisz sobie niepotrzebnych problemów. 
- Ale.. 
- Serio się o mnie martwisz? - słucham? Skąd to nagłe pytanie? Między nami zapadła dość niezręczna cisza. Wooseok wpatrywał się we mnie ze spokojem, podczas gdy ja wewnętrznie aż się gotowałem.
- A... a powinienem? 
- Nie wiem, ty mi powiedz.
- Martwię... ale po tym, co ostatnio zrobiłeś i... to, co mi teraz mówisz... Nie wiem czy jest sens. 
- Potrafisz odpuścić?
- Tak. Pod warunkiem, że tego chcę... Ale nie w tym wypadku. - westchnąłem, dziwiąc się przed samym sobą, że to mówię. Po tym, co zrobił, powinienem kopnąć go w dupę i zapomnieć o tym, że taki człowiek istnieje.
- Mhm.. co mam zrobić żebyś mnie jeszcze bardziej znienawidził?
- Robisz to wszystko żebym cię nienawidził?
- Może.
- Dlaczego? Nie chcę cię nienawidzić. 
- Okej... powiedz mi.. kim są twoi starzy?
- A jakie to ma znaczenie?
- No mów.
- Mają... mają swoją firmę. - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- No widzisz... mój ojciec jest bezrobotnym alkoholikiem, a matka... chuj ją wie. Zostawiła nas kilka lat temu. - burknął zaciągając się dymem - Zwiała jak ostatni tchórz. 
- A... przed czym uciekła?
- Przed brakiem kasy, po tym, jak mój ojciec stracił robotę. 
- Przykro mi..
- Niepotrzebnie. Jakoś sobie radzę.
- Widzę... ciągła zmiana szkół i potyczki z dilerami.. Ależ ty jesteś zaradny.
- Normalnie dałbym ci w pysk, ale podoba mi się to, że w końcu zacząłeś mówić, co myślisz. - odkręciłem butelkę, którą dostałem od chłopaka, upijając kilka łyków mleka - Nie diluję... robiłem to w gimnazjum, jak naprawdę potrzebowałem kasy. - wow... trzeba przyznać, że zaczął bardzo szybko.
- Teraz jej nie potrzebujesz?
- Potrzebuję... każdy potrzebuje. - Wooseok wystawił obitą twarz w kierunku słońca, uśmiechając się przy tym - Ale nie chcę żyć tak, jak kiedyś.
- Masz na siebie inny plan?
- Nie mam żadnego planu. Żyję tym, co jest tu i teraz.
- Może to jest właśnie twój błąd?
- Niby dlaczego?
- Może gdybyś postawił sobie jakiś cel, do którego byś dążył, twoje życie wyglądałoby zupełnie inaczej?
- Co ja mogę zaplanować? Moim jedynym celem jest ukończenie tego zasranego liceum i znalezienie roboty w przydrożnym barku... to wszystko. - przykro się tego słucha. Młody człowiek, a nie ma na siebie żadnego planu... zero jakichkolwiek ambicji...
- A masz jakieś marzenie? 
- Tak jak wszyscy. 
- Tak... ale każdy z nas marzy o czymś innym. - chłopak westchnął, sięgając po swój plecak.
- Chciałem cię przeprosić i pogonić, a ty zaczynasz jakieś psychologiczne wywody. 
- Poczekaj. - złapałem go za nadgarstek, ciągnąc go ponownie na ławkę - Jak już zaczęliśmy rozmawiać.. 
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
- To posiedźmy w ciszy. - Wooseok zaśmiał się, uważnie mi się przyglądając.
- Dziwny jesteś. 
- Ty też... dlatego powinniśmy się dogadać.
- A kto powiedział, że ja chcę się z tobą dogadać? - wziąłem głęboki oddech, odwracając przy tym wzrok.
- No... nikt, ale.. 
- Dobra.. jesteś najlepszym uczniem w szkole, tak? - nie rozumiem jego ciągłej zmiany tematów i nastawienia w stosunku do mnie. Teraz już sam nie wiem, czy on chce się ze mną zadawać, czy za moment zostanę kopnięty w dupę..
- No.. tak jakby.
- Kujon... nie szkoda ci czasu na naukę?
- Chcę iść na studia i być kimś. 
- Achh.. masz mnie za nieudacznika?
- Nie. Potrzebujesz po prostu solidnego kopa, żeby się za siebie wziąć. Skoro nie nauka... to może sport?
- Dlaczego to wszystko robisz? - uniosłem oczy na chłopaka, porządnie się nad tym zastanawiając. Co powinienem mu powiedzieć, by go czymś nie urazić, albo żeby znowu na mnie nie buczał?
- Bo cię lubię.. i zależy mi na tym, żebyś był kimś. 
- Pierwszy raz coś takiego słyszę. - powiedział ze spokojem w głosie, jednak po chwili parsknął śmiechem, wstając ponownie z miejsca - Spadam.
- Ale..
- Uważaj na siebie... Junho. - zaśmiał się, idąc w kierunku szkoły. Nie wiem dlaczego, ale na mojej buzi pojawił się delikatny uśmiech. W końcu powiedział mi o sobie coś więcej. Niby niewiele, ale to było wyznacznikiem tego, że chyba zaczyna mi ufać. To znaczy nie wiem... tak mi się wydaje. Chciałbym, by tak było.


*

                  Nie mieliśmy dziś biologii, przez co moja klasa spędziła czas na szkolnym trybunach, oglądając lekcję wf'u klasy, do której chodzi Wooseok. Kilka dni temu miałem rację mówiąc, że powinien spróbować swoich sił w sporcie. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, by ktoś tak świetnie grał w piłkę nożną. Kosił absolutnie wszystkich i zdobywał bramkę za bramką. Nie tylko na mnie zrobiło to wrażenie. Dziewczyny z mojej klasy... mimo że starsze.. piszczały na jego widok i kibicowały mu niesamowicie głośno. W sumie to miłe. Przynajmniej zobaczył, że ma wśród ludzi wsparcie. 
- Dobry jest. - szepnął Hongseok, nie odrywając przy tym wzroku od boiska.
- Kto?
- No ten cały Wooseok... Patologia, ale z talentem.
- Nie mów tak o nim... proszę cię. 
- Ty, no właśnie... czego on ostatnio od ciebie chciał? - przez ostatnią rozmowę z pierwszoklasistą spóźniłem się na lekcje, a potem nauka tak bardzo nas pochłonęła, że przyjaciel zapomniał wypytać mnie o szczegóły.
- A.. w sumie to nic takiego. 
- Mam go zacytować?
- Hm?
- Nie chciał wywlekać przy nas waszych brudów... co cię z nim do cholery łączy?
- Nic, serio. - uśmiechnąłem się nerwowo, starając się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Mhm.. czyli masz przede mną jakieś tajemnice.
- Oj no Hongseok, daj spokój.. To jakieś durnoty. Po co miałem ci tym zawracać głowę? 
- Po prostu się boję, że coś ci zrobi.
- Niczego mi nie zrobi. - zaśmiałem się, klepiąc go w udo - Nie martw się. 
- Pamiętaj, że jakby co..
- Wiem.. zawsze jesteś do mojej dyspozycji. Najlepszy przyjaciel na świecie. - powiedziałem przesłodzonym głosem, wtulając się w jego ramię. 
- On jest niesamowity! - poderwałem się, słysząc nad głową pisk koleżanki. 
- Spadaj, będzie mój.
- Zapomnij.
- Przecież to najlepszy piłkarz w szkole. - odwróciłem się w kierunku dziewczyn, głęboko przy tym wzdychając.
- Jest młodszy od was.
- No i co z tego? Jest tak wysoki, że wygląda jak student.
- Dokładnie.
- O właśnie, Jinho.. przecież ty go znasz. 
- Ale niezbyt dobrze. 
- Ma dziewczynę?
- Z tego co wiem, to nie. - gdybyście tylko zobaczyli ich podekscytowanie...
- A jakie dziewczyny lubi?
- Nie mam pojęcia.
- Proszę, zapytaj go o to.
- Dlaczego po prostu go gdzieś nie zaprosicie? To byłoby o wiele prostsze.
- Nie chcemy się skompromitować.
- Musimy wiedzieć, którą z nas by wybrał.
- Mhmm... chcecie się z nim umówić tylko dlatego, że dobrze gra w nogę?
- Dobrze? On jest genialny! 
- Jest... ale niczego o nim nie wiecie.
- Czy to ważne? - zaśmiały się, lekko się przy tym przepychając.
- Myślicie, że miał już dziewczynę? - wywinąłem jedynie oczami, wbijając je w boisko, jednak w międzyczasie cały czas podsłuchiwałem koleżanki.
- Na bank! Jest zbyt przystojny, by być sam.
- Na pewno już to robił.
- W sensie, że seks?
- Mhm. Ta jego laska była pewnie niesamowitą szczęściarą.
- Jedna? Na pewno było ich więcej.
- Dziewczyny, proszę was. - westchnąłem, ponownie na nie spoglądając - To niesmaczne.
- A co ty Jinho? Prawiczkiem jesteś, że tak cię to drażni?
- Po prostu nie mogę słuchać, jak gadacie o nim takie głupoty. 
- Oj no przestań.
- Wiesz, że mu nie odpuścimy.
- Wiem... i to mnie właśnie przeraża. - po skończonej lekcji, w pierwszej kolejności zbiegłem na najniższą trybunę. Chciałem pogratulować Wooseokowi, bo wywarł na mnie naprawdę przeogromne wrażenie. Gdy chłopak schodził z boiska, spojrzał na mnie, lekko się przy tym uśmiechając.
- Cześć Junho.
- Jinho..
- Wiem... ale lubię cię denerwować. - zaśmiałem się, poprawiając przy tym włosy.
- Masz talent. Świetnie grasz.
- Serio?
- Mhm.. z resztą nie tylko ja ci to powiem. - wskazałem palcem na trybuny, na których siedziały moje rozchichotane koleżanki z klasy - Widzisz je?
- Mhm.
- Zachwycały się tobą cały mecz. Chciały..
- Nie jestem zainteresowany. - rzucił, idąc schodami na górę.
- Ale..
- Na razie! - dureń. Może nie mają za wiele w głowach, ale są bardzo ładne. Byłem pewien, że takie osiłki, jak on, patrzą tylko na to.
- O.. panie Kang. - zaczepiłem nauczyciela wf'u, widząc jego szeroki uśmiech.
- Jinho! Co słychać?
- W porządku, dziękuję. - ukłoniłem się, bawiąc się przy tym nerwowo palcami - Mam do pana pytanie.
- Słucham.
- Widział pan, jak gra Wooseok, prawda?
- Oczywiście. Jest świetny. 
- Właśnie. Pan... pan może mu pomóc..
- Nie rozumiem.
- On ma w sobie mnóstwo energii, którą musi gdzieś z siebie wyrzucić i tak pomyślałem, że boisko będzie dobrym miejscem.
- Mhmm... mów dalej.
- Pan wie, jakim on jest uczniem..
- Tak. Dyrektor na radzie o wszystkim nam powiedział, ale nadal nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Czy pomógłby mu pan z dostaniem się do jakiegoś klubu? - na twarzy nauczyciela pojawił się lekki uśmiech.
- Klubu? Musiałby najpierw dłuuuugo trenować u mnie, żebym zrobił coś takiego. Ma talent, ale nie jestem w stanie po jednym meczu stwierdzić, czy coś z niego będzie.
- Proszę dać mu szansę... on naprawdę tego potrzebuje.
- Pytanie, czy on tego chce. - westchnąłem, bojąc się, że znów robię coś nie tak. Że znowu wchodzę z butami w jego życie, a może on w rzeczywistości wcale tego nie chcieć.
- Ja... nie wiem, po prostu chcę dla niego dobrze.
- Jesteś świetnym chłopakiem, Jinho. - powiedział pan Kang, klepiąc mnie po ramieniu - Jeśli chcesz, to z nim porozmawiam.
- Naprawdę mógłby pan to zrobić?
- Spróbuję.. ale niczego ci nie obiecuję.
- Dziękuję. - ukłoniłem się głęboko, czując jak moje serce przyspiesza - Naprawdę dziękuję. 
- Chyba złapałeś z tym chłopakiem dobry kontakt, co? 
- Znaczy.. 
- To dobrze. Tacy ludzie potrzebują kogoś bliskiego.
- Staram się. 
- Tak trzymać. - uśmiechnął się, idąc w kierunku szkoły. Czuję, że robię coś dobrego. Czuję, że dzięki tej rozmowie, życie Wooseoka może się zmienić o 180 stopni, tylko żeby ten obibok tego chciał. Jeśli on nie wykaże zainteresowania, to będzie kolejna klapa... nie mam pojęcia, co wtedy z nim zrobię. 


*

                   Przez ostatnie dni dość dobrze dogadywałem się z olbrzymem. Może nawet nadużywam tego słowa. Po prostu normalnie witaliśmy się ze sobą na korytarzu szkolnym, a ten za każdym razem nazywał mnie "Junho", cwaniacko się przy tym uśmiechając... gnojek. Wreszcie odetchnąłem i nie czuję już niepokoju, który towarzyszył mi, gdy tylko o nim myślałem. 
- Hej... pogadajmy. - szedłem przez dziedziniec szkoły, czując jak ktoś mocno pociąga mnie za ramię. 
- Wooseok.. cześć.
- Znowu wpieprzasz się w moje życie. - warknął sprawiając, że moje ciało zalał zimny pot.
- Ja... nie wiem o czym mówisz.
- Rozmawiałem dzisiaj z Kangiem.. dlaczego wszystko musisz załatwiać za moimi plecami? - był naprawdę wściekły. Na tyle, że nie chciał nawet słuchać mojego tłumaczenia, gdyż od razu ruszył w kierunku swojego domu.
- Poczekaj.
- Myślałem, że mogę ci zaufać. - zatrzymałem się, wpatrując się wielkimi oczyma w chłopaka. Zabolały mnie te słowa... byłem święcie przekonany, że robię dobrze - Na co tak patrzysz? Zdziwiony?
- Bardzo.. przecież te treningi to dla ciebie ogromna szansa.
- A kto powiedział, że ja w ogóle tego chcę?
- Wolisz pracować po szkole w przydrożnym barku? Naprawdę tego chcesz?
- Tak, naprawdę tego chcę! Nie mam szans grać w piłkę, rozumiesz?! 
- Nie krzycz..
- Wiesz co? Czasami żałuję, że cię nie pogoniłem. Jesteś jak wrzód na dupie. - moje oczy zaszły łzami. Mimo ciągłych obelg i jego agresji, nie chciałem odpuszczać. Czuję po prostu, że w głębi duszy jest dobrym człowiekiem, tylko boi się to pokazać.
- Nie mów tak. 
- Kiedy to prawda... masz swoje cudowne życie, zajmij się nim.
- Nie jest cudowne.. nie mam żadnego talentu. Moim jedynym sposobem na siebie jest ciągła nauka, bo do niczego innego się nie nadaję, a ty... ty masz ogromny talent, tylko się boisz. Boisz się ruszyć i zacząć coś nowego..
- Gówno prawda. Niczego się nie boję, zwłaszcza tak błahych rzeczy.
- Twoja przyszłość i reszta życia to błaha rzecz? - Wooseok spojrzał na mnie, plując przy tym ostentacyjnie na ulicę, na której staliśmy.
- Odwal się. - nie potrafię go zrozumieć, a tak bardzo się staram. Może rzeczywiście nie powinienem się mieszać? Z drugiej strony nie mogę patrzeć na to, jak marnuje swoje życie, a ma dopiero 17-naście lat. Szedłem za nim w absolutnej ciszy, starając się ułożyć w głowie przeprosiny, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl. Gdy skręciliśmy w jedną z bocznych ulic, Wooseok zatrzymał się gwałtownie, równie szybko przy tym na mnie spoglądając.
- Przepra..
- Zamknij się. - chłopak objął mnie ramieniem, zatykając mi przy tym dość mocno usta. Zamarłem... Zdenerwowałem go do takiego stopnia, że postanowił mnie udusić, czy o co chodzi? Gdy pierwszak zaciągnął mnie za jeden z budynków, usłyszałem znajome, męskie, niskie głosy, jednak nie znałem ich na tyle dobrze, by je zidentyfikować - Stul dziób, rozumiesz? - syknął, głęboko przy tym oddychając. Spojrzałem na niego pytająco, starając się uwolnić od jego silnej dłoni, ale tradycyjnie nie miałem żadnych szans - Masz tutaj zostać i nie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. - uderzyłem go w dłoń, czując jak ten powoli ją opuszcza - Cicho.
- O co ci chodzi? - szepnąłem, chcąc wyjrzeć zza budynku, jednak chłopak pospiesznie mnie zatrzymał - Co ty..
- Pamiętasz tych dwóch dilerów? - skinąłem jedynie głową, czując coraz mocniej bijące serce - Siedź tu i nawet nie piśnij słówkiem, bo jak nie oni, to ja ukręcę ci łeb.
- Ale..
- Zamknij się. - wyszedł do nich?! Dlaczego?! Całkiem upadł na głowę? A oni czego tutaj szukają?  Boże, mam tylko nadzieję, że go nie pobiją tak, jak ostatnim razem. Przykucnąłem za metalowym śmietnikiem, uważnie im się przyglądając. Moje serce biło niesamowicie szybko, a oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz cięższy. Wooseok został zaciągnięty przez dwóch, bezmózgich osiłków za budynek znajdujący się po drugiej stronie ulicy. Chwilę po tym dostał porządnie w brzuch, zwijając się przy tym z bólu. Zacisnąłem odruchowo powieki, czując gromadzące się pod nimi łzy. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale strach niesamowicie paraliżował moje ciało. Robił to do tego stopnia, że nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca. Był bity jak najgorszy zwyrol, a ja nie potrafiłem niczego z tym zrobić. Czułem jak mdli mnie z nerwów, a poczucie winy rozdziera mnie od środka. W momencie, w którym osunął się na ziemię, dostając przy tym kopniaka w twarz, nie wytrzymałem. Nie miałem ułożonego w głowie, sensownego planu... robiłem to, co dyktowała mi dana sekunda. Pchnąłem na ziemię metalowy śmietnik, chcąc narobić nim jak najwięcej szumu. Miałem nadzieję, że ktoś nas usłyszy i nam pomoże..
- Pomocy! Wooseok! - mój krzyk był jedną z ostatnich rzeczy, które pamiętam z tamtego dnia. Wybiegając na ulicę poczułem niesamowicie bolesne uderzenie, po którym wylądowałem kilka metrów dalej na betonowej ziemi. Towarzyszył temu przeszywający mnie na wylot pisk opon i wrzask Wooseoka.
- Kurwa, spadamy. 
- Jinho! - uchyliłem lekko powieki, widząc nad sobą zamazany obraz pierwszoklasisty. W tamtym momencie nie do końca miałem świadomość tego, co się stało. Czułem jedynie silny ból ciała i ohydny, metaliczny zapach krwi - Patrz na mnie, słyszysz? 
- Żyje?!
- Dzwoń człowieku po karetkę!
- Ale żyje?!
- Dzwoń! Na co czekasz?! - chłopak poklepał mnie po policzku, ciężko przy tym oddychając - Coś ty zrobił kretynie.. - poczułem przy skroni kawałek jakiegoś materiału. Sylwetka chłopaka stawała się coraz bardziej niewyraźna, a ja wciąż nie mogłem zrozumieć, co właściwie się stało - Patrz na mnie cały czas! - jego głos również brzmiał jakby coś go tłumiło. Miałem wrażenie, że moje ciało z ogromnego bólu przechodzi w stan lekkości... niczego już praktycznie nie czułem. Moje powieki natomiast były jego totalnym przeciwieństwem. W jednej chwili stały się niezwykle ciężkie, jakby ktoś przyczepił do nich obciążniki ważące tonę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem, była przestraszona twarz Wooseoka, wykrzykująca jakieś słowa, jednak tych nie byłem w stanie już usłyszeć...






~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

18 lutego 2019

Moimi oczami~cz.3 [Jinho&Wooseok]



                      Od kilku dni omijam Wooseoka szerokim łukiem. Moje życie toczy się w miarę spokojny sposób, więc stwierdziłem, że odpuszczę i zajmę się sobą.
Stałem z Hongseokiem na stołówce szkolnej. Wpatrywałem się w parujące naczynia z jedzeniem, zastanawiając się czy w ogóle mam na cokolwiek ochotę. Odkąd dowiedziałem się prawdy o jego życiu, nie mam na nic ochoty. Gdy moje myśli krążą wokół tego człowieka, mój żołądek dostaje dziwnego skurczu, przez który nie mogę niczego przełknąć. Trzymałem w ustach mojego ulubionego lizaka, słuchając planów mojego przyjaciela na dzisiejszy wieczór.
- Może przejdziesz się tam ze mną, co?
- Jak? Co powiem rodzicom?
- Że idziesz do mnie na noc, bo będziemy robić projekt. 
- Mm... nie głupie. 
- Widzisz... przyda ci się jakaś porządna domówka, a Changgu robi najlepsze. 
- Okej, coś wykombinuję. 
- Wybierasz się na imprezę? - otworzyłem szerzej oczy, słysząc za sobą głos Wooseoka. Rozejrzałem się niepewnie po stołówce, widząc jak oczy większości uczniów skierowane są w naszą stronę. Nie miałem pojęcia, jak się zachować w tej sytuacji.
- Nie powinno cię to interesować. - warknął Hongseok, jednak ten totalnie go olał.
- Mówię do ciebie kurduplu. - odwróciłem się twarzą do chłopaka, zadzierając porządnie głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Mhm. - przytaknąłem, widząc zadziorny uśmiech na jego twarzy.
- Wkręcisz mnie tam, co?
- Słucham?
- No przecież jesteś moim kumplem.. zapoznaj mnie ze szkołą..
- Nie jeste... - chciałem jak najszybciej zaprzeczyć, jednak ten objął mnie gwałtownie, nachylając się do mojego ucha.
- Dobrze ci radzę Junho, czy jak ci tam.. zabierz mnie tam ze sobą, bo pożałujesz. - wtedy też zapaliła mi się w głowie czerwona lampka.. na pewno chce tam iść, by dilować jakimś cholerstwem, a na to na pewno nie pozwolę.
- Wiem, po co chcesz tam iść. - szepnąłem, spotykając się z jego spojrzeniem - Zapomnij.
- Gówno wiesz krasnalu.. Chyba zapomniałeś o miłym spotkaniu jakiś czas temu za szkołą, co?
- Nie zastraszysz mnie. - moje serce biło coraz mocniej. Bardzo się go boję, ale z tego całego, kierującego mną strachu, nie potrafię mu też odmówić..
- Pewny jesteś? 
- Dobra. - wydusiłem na ostatnim tchu, czując coraz bardziej uginające się pode mną nogi - Niech ci będzie.
- Na ciebie zawsze można liczyć. - powiedział już normalnym tonem, klepiąc mnie przy tym po plecach - A to zabieram. - dodał, wyjmując lizaka z moich ust.
- Ej..
- Na razie. - rzucił, udając się do wyjścia ze stołówki.
- Ty.. co to do cholery miało być? - odprowadziłem Wooseoka wzrokiem, czując jak schodzi ze mnie nagromadzone powietrze. Groził mi... ewidentnie mi groził, a to ja znam jego sekret i powinienem trzymać go w garści. To on powinien grać pod moje dyktando, a jest tradycyjnie odwrotnie. Dlaczego do cholery jasnej, nie jestem asertywny? - Hej. 
- Ja.. nie wiem.
- Wooo, znasz go? - mrugnąłem kilkakrotnie, widząc wokół siebie wianuszek dziewczyn zafascynowanych nowym kolegą.
- Ależ on przystojny.
- Ma dziewczynę?
- Idzie na domówkę do Changgu?
- Dziewczynę? Wziął lizaka Jinho... na bank to jego chłopak. 
- Co? - spojrzałem na rozchichotaną dziewczynę, starając się oprzytomnieć i pozbierać myśli do kupy - Ja.. ja go nie znam, dajcie spokój.
- Ale idzie dzisiaj do Changgu, tak?
- Tak.
- Ale czad! Będzie mój, zobaczycie.
- Zapomnij. 
- Taki przystojniak należy się mi. - wywinąłem jedynie oczyma, po czym ruszyłem w kierunku okienka, do którego odkłada się tace.
- Hej, Jinho. - przyjaciel podbiegł do mnie, uważnie mi się przyglądając - Co ty..
- Nie rozmawiajmy o tym.
- Nie wspominałeś, że poznałeś bliżej tego bandytę.
- Bo go nie poznałem... uczepił się mnie.
- Zabierasz go do Changgu?
- Obiecałem.. - westchnąłem kierując się do wyjścia - Changgu jest do niego podobny. Dogadają się.
- Ej.. a obiad?
- Nie jestem głodny.
- Jinho, co jest? - wyszedłem ze stołówki, kierując się w swoje ulubione miejsce, jakim jest dach szkoły. Zawsze tam chodzę, gdy chcę odetchnąć, pouczyć się albo pomyśleć. Ta sytuacja z Wooseokiem mnie przerasta. Uczepił się mnie jak rzep i zamiast być dla mnie miłym... jakby nie patrzeć znam jego ogromny, potwornie problematyczny sekret.. to ten dalej na mnie naskakuje i mnie zastrasza. Co za podłe bydle...


*

                        Przed wyjściem na dzisiejszą domówkę, toczyłem niezły bój z moim ojcem. Kazał mi zostać w domu i uczyć się do późnych godzin, ale ostatecznie mama go przekonała, bym wyrwał się choć raz z domu. Poza tym nakłamałem, że idę do Hongseoka się uczyć, więc to łyknęli. 
Tego wieczora targały mną przeróżne emocje. Z jednej strony byłem niesamowicie podekscytowany, bo szedłem na swoją pierwszą w życiu imprezę. Z drugiej natomiast miałem z tyłu głowy Wooseoka i i fakt, że on również się tam pojawi... w wiadomym raczej celu. 
- Jinho! - uśmiechnąłem się, widząc zdziwionego moim przybyciem Changgu. Jego rodzice co weekend wyjeżdżają w delegacje, dzięki czemu ma okazje do organizowania imprez - Wow! Nie wiedziałem, że przyjdziesz! 
- Niespodzianka! 
- I to jaka! Czego się napijesz?! Soju?! Piwko?!
- Nic! Dzięki!
- No co ty! - kolega z równoległej klasy złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w kierunku barku zastawionego alkoholem - Wybieraj! 
- Nie piję!
- A przestań! - po chwili dwa kieliszki wypełnione były po brzegi soju - Żebyś częściej z nami balował! - uniosłem niepewnie kieliszek, wlewając w siebie to ohydztwo. Skrzywiłem się, wywołując śmiech ze strony chłopaka - I na drugą nóżkę! - krzyknął napełniając ponownie mój kieliszek.
- Ohyda! 
- Alkohol ma sponiewierać, a nie smakować! Pij krasnalu! - cóż, widocznie to właśnie robi się na imprezach. Wlałem w siebie drugą porcję soju, czując jak to grzeje mnie od środka - I jak?!
- Jest okej!
- No widzisz! Baw się dobrze! - uśmiechnąłem się, widząc jak ten ucieka do pozostałych gości. Nie ma wśród nich jeszcze Wooseoka i całe szczęście. Mam nadzieję, że jednak coś go zatrzymało i się nie pojawi. 
                 Domówka u Changgu mijała niesamowicie przyjemnie. Hongseok co chwilę nalewał mi alkohol, przez co po pewnym czasie całkowicie zapomniałem o jakichkolwiek problemach i nieprzyjemnych rzeczach. Siedziałem w salonie na kanapie, rozmawiając i pijąc z ludźmi ze szkoły, kiedy nagle do pokoju wparowała jedna z pierwszoklasistek. Była tak podekscytowana, jakby sam Bóg zstąpił przed nią z nieba.
- Przyszedł! - kilka dziewczyn poderwało się z miejsca, biegnąc pospiesznie do przedpokoju - Ten nowy chłopak! Przyszedł! - aż zaplułem się alkoholem. Przyjaciel objął mnie przywierając ustami do mojego ucha... był równie pijany, jak ja.
- Ty... one.. one chyba o tym Wooseoku mówią. 
- No. - czknąłem, wycierając mokrą brodę - Idę.. do domu idę. 
- Jak? Ty wiesz, w którą stronę jest dom?
- Jakiś znajdę. - wstałem z kanapy, ledwo trzymając się na nogach. Aishh... pierwszy raz w życiu tak bardzo kręciło mi się w głowie. Wirowało mi absolutnie wszystko, a do tego było mi cholernie niedobrze. 
- Siadaj... przecież miałeś być dzisiaj u mnie. 
- A tak... ale Wooseok i ja... nie możemy się zobaczyć.
- A to ci plan nie wypalił... bo on się na ciebie patrzy.
- Co?
- Znalazł cię. - uniosłem niechętnie oczy, wbijając je w drzwi pokoju, w których stał Wooseok, z tym swoim słynnym, zadziornym uśmieszkiem... palant. Skakała przy nim grupka dziewczyn, jednak ten absolutnie nic sobie z tego nie robił. Ignorował je w bardzo chamski sposób.. cały Wooseok. Ruszyłem w kierunku drzwi, chcąc go wyminąć i wyjść... po prostu wyjść z imprezy i mieć go całkowicie z głowy. Kiedy przechodziłem obok pierwszaka, ten złapał mnie za ramię, chichocząc.
- Koniec imprezy?
- Puść mnie. 
- Ledwo stoisz na nogach... żałosny widok.
- Odwal się, co? - odepchnąłem jego rękę, doprowadzając go do wybuchu śmiechu.
- Przynajmniej po alkoholu potrafisz powiedzieć, co myślisz. 
- Nie tylko.. a teraz mnie zostaw. - czułem, że długo odprowadzał mnie wzrokiem, ale nie miałem śmiałości, żeby na niego spojrzeć. A może źle robię, uciekając przed nim? No tak, w sumie śmiało można to nazwać ucieczką. Aishh dobra... znowu za dużo o nim myślę i zaczyna mnie to już powoli przerażać.


*

- Rodzice o nic nie pytali?
- Y y. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, siadając z moim przyjacielem na jednej z ławek stojących przy bibliotece. Po piątkowej imprezie czułem się tak paskudnie, że nie wiedziałem, jak się nazywam przez kolejne dwa dni. Wymiotowałem jak kot, a całą winę zrzuciłem na jedzenie, które jadłem na rzekomym nocowaniu u Hongseoka. Rodzice to na szczęście łyknęli. Zostałem nafaszerowany lekami jak jakiś indor i przeleżałem w łóżku cały weekend. 
- Chyba dalej cię trzyma, co?
- No co ty... po prostu jestem zmęczony. 
- W ogóle pamiętasz, co się działo?
- Coś szczególnego?
- Hmm... nie wiem, czy powinienem ci o tym mówić.
- Ej.. jeśli coś zrobiłem..
- Luz, żartuję. - chłopak zaśmiał się, dostając ode mnie w ramię.
- Bardzo śmieszne. 
- Trochę popiłeś, ale nie zrobiłeś nic złego. A... i zwiałeś, jak tylko przyszedł Wooseok.
- A tak.. pamiętam.
- Co jest z tym chłopakiem, że tak od niego uciekasz?
- Ja od niego nie uciekam Hongseok. Po prostu nie mam ochoty przebywać z nim w jednym miejscu.
- Okej.. a dlaczego? 
- Nie wiem.. jest dość odpychający. - uniosłem głowę znad książki, widząc schodzącego ze schodów chłopaka. Na jego twarzy widniał nowy, fioletowy wręcz siniak, a na wardze utworzyła się lekko zaschnięta strużka krwi. Ciekawe czy znów postawił się dilerom, czy dostał od swojego ojca.
- Ten koleś to jakiś koszmar. - z rozmyśleń wyrwał mnie cichy głos przyjaciela - Co trzeba mieć w głowie, żeby ciągle wdawać się w jakieś bójki?
- Nie nam to oceniać. - może powinienem dziś za nim pójść i sprawdzić czy to sprawka jego ojca? Kurczę... a nawet jeśli, to co z tym zrobię? W ogóle po jaką cholerę się w to mieszam? Miałem go tylko oprowadzić po szkole, a nie śledzić jego życie, niczym pieprzonego celebryty. Ten chłopak ma jednak w sobie coś, co każe mi robić te wszystkie rzeczy, mimo że momentami bardzo się boję i wiem, że nie jest to słuszne rozwiązanie.
                      Po skończonych lekcjach udałem się za chłopakiem. W sumie z drugiej strony jest to też dla mnie miła odskocznia od codziennego życia, ciągłej nauki i parcia ojca, bym był jak najlepszy. Jestem już tym wszystkim potwornie zmęczony. Mimo że nie lubię Wooseoka, bardzo się o niego martwię. Wszyscy, chyba nawet włącznie z dyrektorem myślą, że Wooseok wdaje się w bójki i szuka zaczepki na własne życzenie, a prawda jest taka, że jest szantażowany przez bardzo niebezpiecznych ludzi i do tego ma ojca-alkoholika, który go leje na każdym kroku. Pewnie przez brak zrozumienia i zaufania do świata i ludzi, zamknął się w sobie i dlatego jest tak agresywny i nieprzyjemny. Może uważa, że będąc przysłowiowym bad boyem będzie mu się żyło łatwiej? Cóż... wydaje mi się, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłaby szczera rozmowa z nauczycielami i otwarcie się na ludzi, by znaleźć kilku oddanych przyjaciół. Jestem pewien, że jego zachowanie i postrzeganie świata zmieniłoby się o 180 stopni. Może ja powinienem wyciągnąć do niego rękę? Chyba nie mam nic do stracenia.
Po kilkunastu minutach spaceru, Wooseok skręcił w uliczkę, w której mieszka. Wszedłem oczywiście za nim, starając się ukryć najlepiej, jak umiałem. Sprawę ułatwiał mi panujący na dworze lekki mrok, dzięki któremu byłem święcie przekonany, że jestem nie do schwytania. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał, biorąc przy tym głęboki oddech. Wskoczyłem więc za jeden z budynków, czekając aż ruszy dalej, jednak wtedy usłyszałem jego wściekły do granic możliwości głos.
- Wyłaź. - włosy na głowie stanęły mi dęba, a serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, że te słowa nie były skierowane do mnie - Myślisz, że nie wiem, że mnie śledzisz? - odwróciłem gwałtownie głowę, widząc stojącego na wejściu do ślepej uliczki, chłopaka. Co ja mam teraz zrobić?
- Ja...
- Do reszty cię popieprzyło?! - przywarłem plecami do betonowej ściany budynku, modląc się w duszy o to, by mi tym razem odpuścił.. nie zrobiłem przecież niczego złego - Łazisz za mną jak pies! Czego ty chcesz?! 
- Przep.. - myślałem, że słowo "przepraszam" załatwi sprawę, ale Wooseok nie dał mi nawet dokończyć. Dostałem z pięści w nos i zaraz po tym wylądowałem na ziemi, starając się otrząsnąć z szoku. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek podniesie na mnie rękę...
- Czego ty chcesz.. - warknął, podnosząc mnie za mundurek. Wziąłem jedynie kilka głębokich wdechów, unosząc wzrok na jego wściekłą twarz - Ty... może ty jesteś pedałem, co? Podobam ci się i dlatego za mną łazisz. - milczałem. Dlaczego nie zaprzeczyłem? Dlaczego niczego nie powiedziałem? Bałem się w tym momencie tak bardzo, że nic nie było w stanie przejść przez moje usta - Kurwa, nie wierzę. - zaśmiał się, odwracając mnie gwałtownie twarzą do ściany. Miałem ochotę płakać.. co z tego, że jestem od niego starszy? Ten dzieciak jest tak wielki i ma w sobie tyle siły, że nie ma sposobu, bym mu się przeciwstawił - Dam ci cenną lekcję, którą zapamiętasz na całe życie. - szepnął mi do ucha, przywierając tym samym biodrami do moich pośladków. Zamarłem. Co on wyprawia?! Jego dłonie spoczęły na moim członku, dobierając się tym samym do zamka moich spodni.
- Przestań.. - wyszeptałem przez ściśnięte ze strachu gardło.
- Mam przestać? Dopiero się rozkręcam.
- Puszczaj! - Wooseok przycisnął mnie bardzo mocno do betonu, przez co nie miałem możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Przecież tego właśnie chciałeś. Może jak to dostaniesz, to wreszcie się odpieprzysz? - nie byłem w stanie dusić dalej emocji. Z moich oczu wypłynęły strużki łez, nad którymi nie potrafiłem zapanować.
- Puść mnie! 
- Ach.. zapomniałem podziękować ci za imprezę. - szepnął, wykonując takie ruchy, jakby właśnie rozpoczął stosunek ze mną. To obrzydliwe. Czułem się w tym momencie okropnie upokorzony - Naprawdę świetnie się bawiłem. 
- Zostaw mnie do cholery! - wrzasnąłem najgłośniej jak tylko mogłem, odpychając tym samym chłopaka - Co z tobą?! - spojrzałem na niego z przerażeniem, z trudem zapinając spodnie. Moje ręce trzęsły się jednak tak bardzo, że nie potrafiłem wykonać tak prostej czynności.
- No dawaj, zabawimy się... przecież tego właśnie chciałeś, Junho. - nie mogłem znieść widoku jego rozbawionej całą tą sytuacją, twarzy. Tego, jak patrzył na mnie z pogardą.. czułem się jak śmieć.
- Jinho, idioto! Nazywam się Jinho i wcale tego nie chciałem! 
- Och... w takim razie musiałem coś źle odebrać.
- Chodzę za tobą, bo się o ciebie martwię! - cwaniacki uśmieszek w jednej chwili zniknął z jego twarzy - Widziałem, jak traktuje cię ojciec! I wiem! Wiem, że nie powinienem cię śledzić, ale boję się, rozumiesz?! - nie mogłem uwierzyć w to, że wreszcie wszystko z siebie wyrzucam. Mimo ogromnego strachu i niesmaku do jego osoby, z każdym kolejnym słowem czułem większą ulgę - Nie jestem twoim wrogiem, mimo że tak mnie właśnie traktujesz! Traktujesz mnie jak gówno, a ja jak ten skończony idiota łudzę się, że wreszcie się z tobą dogadam i że się zmienisz, ale nie! Nie zmienisz się, bo jesteś zapatrzonym w siebie, podłym dupkiem! - wytarłem niezdanie twarz, na której łzy zmieszały się z krwią toczącą się z mojego rozbitego nosa - Jesteś okropnym człowiekiem.. - rzuciłem, idąc w kierunku wyjścia z uliczki. Nogi się pode mną uginały. Bałem się, że w każdej chwili mogę się przewrócić, ale miałem tak dość dzisiejszego dnia, że mimo wszystko się nie poddawałem i starałem się jak najszybciej dojść na przystanek. Nienawidzę Wooseoka. Dopiero on uświadomił mi, że nie warto być dobrym dla ludzi. Nie warto się o nich martwić, pytać, co u nich, modlić się o ich lepsze jutro... po co to wszystko? W finalnym efekcie i tak człowiek, który chciał pomóc, stanie się ofiarą. Oberwie w nos, albo będzie ofiarą "gwałtu dla zabawy". Czuję się paskudnie i mam ochotę zapaść się pod ziemię. Naprawdę zrobiłem coś tak złego, że zasłużyłem na taką karę i "nauczkę"?





~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

15 lutego 2019

Moimi oczami~cz.2 [Jinho&Wooseok]




- Jinho.. - uniosłem głowę znad stołu, spoglądając na siedzącą obok mnie mamę - Nie smakuje ci? Zjedz coś w końcu.
- Smakuje. - westchnąłem, odkładając pałeczki, którymi od dłuższego czasu grzebałem beznamiętnie w ryżu - Po prostu nie jestem głodny.
- Mama przygotowała to dla ciebie po całym dniu w pracy. - wtrącił ojciec, podsuwając mi miskę z mięsem - Jedz.
- Ale ja naprawdę...
- Jedz. - no tak, przecież nie ma z nim żadnej dyskusji. Westchnąłem jedynie, zabierając się niechętnie za jedzenie. Cały czas myślę o tym, co robi Wooseok i do czego może być jeszcze zdolny. Boję się iść jutro do szkoły i najchętniej bym opuścił jutrzejsze lekcje, ale muszę mieć wzorową frekwencję... nie ma innej opcji - Coś się stało? Dostałeś jedynkę?
- Nie.
- Jinho, jeśli masz jakieś problemy w szkole...
- Chodzi o to.. - wziąłem głęboki oddech, unosząc wzrok na rodziców - Chodzi o to, że do mojej szkoły dołączył parę dni temu chłopak. On.. jest dość agresywny i sprawia dużo problemów..
- Coś ci zrobił? - zaniepokoiła się mama, łapiąc mnie za rękę. Wymusiłem jedynie uśmiech, zaprzeczając skinieniem głowy.
- Nie, spokojnie. 
- To o co chodzi?
- Martwię się, że szkoła straci przez niego pierwsze miejsce.. nie chcę żebyście się za mnie wstydzili..
- Kochanie..
- I słusznie. - ojciec nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił chamskiej uwagi - Jak się nazywa ten chłopak? Zaraz poruszę odpowiednich ludzi..
- Ja... nawet nie wiem.. - znam ojca i wiem do czego jest zdolny. Lada moment Wooseok wyleciałby ze szkoły. Gdyby dowiedział się, że było to z mojej winy, z pewnością ukręciłby mi kark.
- Dowiedz się, Jinho. Nie pozwolę żeby twoje liceum spadło w rankingach. 
- Daj spokój, co by się wtedy stało? - westchnęła mama, wracając do jedzenia kolacji.
- Chcesz świecić za niego oczami? Nasz syn ma być najlepszy. 
- Przecież jest.. Jest najlepszym uczniem w szkole. Ten chłopak tego nie zmieni. 
- Tego nie wiesz. Skoro to jakaś patologia, to w każdej chwili może sprowadzić go na złą drogę. 
- Jinho ma swój rozum.. 
- Lepiej dmuchać na zimne. - ojciec spojrzał na mnie, mierząc mnie dokładnie wzrokiem - A teraz jedz. Jutro idziesz do szkoły, musisz trzeźwo myśleć.



*

                 Upragniony piątek i koniec zajęć. O dziwo nic się dzisiaj nie wydarzyło.. przez cały dzień nie spotkałem Wooseoka, przez co w końcu mogłem trochę odetchnąć i pożyć własnym życiem. 
- To co? Jakie plany na dziś? - zapytał Hongseok, poprawiając mi przy tym szalik - Może impreza?
- Coś ty... rodzice mnie nie puszczą.
- Jesteś w trzeciej klasie liceum, a nie podstawówki.
- Powiedz to im. - westchnąłem, wpatrując się w zachmurzone, bardzo spokojne niebo. W każdy piątek po skończonych lekcjach wracam grzecznie do domu, podczas gdy moi znajomi chodzą na obiady, imprezy, do kina... a ja jak ten ostatni głupek siedzę w domu. Mimo piątku i weekendu, ojciec każe mi się bardzo dużo uczyć, żebym dostał się na jak najlepsze studia. Lubię się uczyć, ale momentami strasznie mnie to męczy. Chciałbym choć raz pożyć jak moi rówieśnicy. 
- Mogę z nimi pogadać.
- Dzięki, ale to nie ma sensu.. to i tak nic nie da. - wymusiłem lekki uśmiech, chowając dłonie do kieszeni kurtki - Pójdę już.. nie będę cię zatrzymywać.
- Ale.. 
- Do poniedziałku. - ruszyłem w stronę tylnego wyjścia ze szkoły. Zawsze tamtędy chodzę, bo jest to dobra droga na skróty. Minutka i jestem na przystanku, z którego jeżdżę do domu. Zrobiło mi się przykro, gdy Hongseok wspomniał o imprezie. Nigdy na żadnej nie byłem, a chciałbym zobaczyć jak to jest. Pewnie jak tylko wrócę do domu, zostanę zagoniony do książek, podczas gdy moi przyjaciele będą szykować się do klubów i na domówki. 
- Powiedziałem ci, że od nas nie uciekniesz, tak?
- Znajdziemy cię nawet na drugim końcu Korei, dupku. - zatrzymałem się gwałtownie, słysząc niskie, męskie głosy. Krew w moich żyłach zaczęła płynąć dwa razy szybciej. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale brzmiało to dość groźnie... zupełnie jak jakieś pogróżki - Od samego początku doskonale znałeś zasady.
- Odpieprzcie się wreszcie. - Wooseok? Nie, nie, na pewno to nie on. Za krótko go znam, by rozpoznać jego głos - Powiedziałem, że nie chcę tego robić. 
- A nas to gówno obchodzi! - usłyszałem wyraźny dźwięk charakterystyczny dla uderzenia, po którym rozległ się donośny jęk chłopaka.
- Masz ostatnio za dużo kasy, że chcesz zrezygnować? 
- Stul pysk. - to na bank Wooseok, teraz poznaję. W jego głosie jest dość charakterystyczny, zadziorny ton, po którym łatwo go zidentyfikować. 
- Będziesz teraz dilować tutaj. Tu cię jeszcze nie znają z tej strony.
- Nie chcę, nie dociera?! - znów go ktoś uderzył. Wooseok diluje?! Boże, nie wierzę. Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach, ale numer.. 
- My o tym zadecydujemy gnojku. - z tego, co rozumiem, on wcale nie chce tego robić. Może jest szantażowany? Ciekawe czym. Te wszystkie siniaki i rany to wina tych osiłków? Osiłków... to pewnie Seoulscy dilerzy, a z takimi nie ma żartów. Zrobiłem krok w kierunku rogu budynku. Chciałem jeszcze lepiej słyszeć ich rozmowę, jednak pech chciał, że kopnąłem w śmietnik, a ten poniósł za sobą takie echo, że nie było sposobu, by tego nie usłyszeć.
- Kto tu jest?! - zamarłem. Chciałem uciekać jak najdalej stąd, ale nerwy całkowicie sparaliżowały moje nogi. Moje serce biło tak mocno, że byłem święcie przekonany, że słychać je było w odległości najbliższego kilometra. Co ja mam teraz zrobić?! 
- Głuchy jesteś?! - uniosłem wzrok, widząc stojącego obok mnie wysokiego, zakapturzonego mężczyznę. Miał niesamowicie szerokie ramiona, które przykryte były skórzaną kurtką, a na jego dłoniach i szyi wisiało pełno błyskotek. Mężczyzna złapał mnie za kark, wyprowadzając mnie zza budynku.
- Niech pan mnie puści! 
- Co słyszałeś szczylu?!
- Nic... nic, przysięgam.
- Gadaj! - spojrzałem na przerażonego, pobitego do krwi Wooseoka, który siedział oparty o budynek, trzymając się przy tym kurczowo brzucha. 
- Wracałem tylko do domu. - jęknąłem, starając się uwolnić z uścisku mężczyzny.
- Na pewno coś słyszał. 
- Sprzedaj mu kosę i będzie po sprawie. - do moich oczu napłynęły łzy. W co ja się do cholery wpakowałem?! 
- Nie... nie, proszę!
- Przestań się drzeć. 
- Niczego nie słyszałem, naprawdę. - mężczyzna puścił mnie, uważnie mi się przyglądając. Przeniosłem wzrok na Wooseoka, gdyż wyglądał naprawdę fatalnie. Bałem się, że jestem świadkiem nie tylko dilerskich potyczek, ale też tego, jak na moich oczach wykańcza się człowiek. Usta chłopaka uformowały się tylko w jedno słowo: "uciekaj" - Wooseok.. 
- Znasz go? - jeden z mężczyzn stojących bliżej chłopaka, przygniótł go nogą do ściany budynku, wpatrując się w niego morderczym wzrokiem.
- Nie.. - wydusił, z trudem łapiąc oddech - Nie wiem, kto to jest. 
- Ten szczyl na nas doniesie!
- Uciekaj! - wrzasnął chłopak, obrywając ponownie w twarz - No wypad! - nigdy nie przypuszczałem, że zrobię coś takiego. Że zacznę uciekać, ratując tym samym tylko i wyłącznie swój tyłek, a zapomnę całkowicie o tym, że na moich oczach był maltretowany inny człowiek. Nigdy nie biegłem tak szybko. Słyszałem za sobą szybkie kroki i nawoływania, żebym się zatrzymał... że już po mnie. Mimo to instynkt podpowiadał mi żebym dał z siebie maksimum i wiał najszybciej jak to możliwe. Odetchnąłem dopiero w momencie, gdy wybiegłem na główną ulicę, gdzie było pełno ludzi. Nie widziałem już wtedy mężczyzny.. musiał się wycofać i całe szczęście. Nie wiedziałem tylko, co mam robić. Prosić ludzi o pomoc? Przecież nie mogłem go tam tak zostawić, nie powinienem.. Te bandziory mogą mu wyrządzić ogromną krzywdę. Moje ciało trzęsło się jak galareta. Z jednej strony chciałem uciekać i znaleźć się jak najszybciej w domu. Z drugiej jednak czułem, że coś złego dzieje się chłopakowi i że powinienem wrócić tam, by mu pomóc. Co za beznadziejna, pogmatwana sytuacja.


*

                     Z trudem wysiedziałem w domu przez cały weekend. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół Wooseoka i sytuacji, której byłem świadkiem. Ciągle myślałem o tym, jak się czuje chłopak, czy wszystko z nim w porządku, czy powinienem powiedzieć komukolwiek o tym, co słyszałem.. Z drugiej strony dyrekcja na pewno o tym wie, a moi znajomi póki co nie muszą wiedzieć, że chłopak dilował. Wydaje mi się, że ma wystarczająco przerąbane. Cała szkoła nie musi wytykać go palcami..
                    Gdy tylko wkroczyłem na dziedziniec szkoły, moje serce zaczęło bić niesamowicie szybko. Bałem się, że mężczyźni, którzy dopadli w piątek Wooseoka mogą czyhać na mnie pod szkołą, ale na szczęście ich nie widziałem. Może odpuścili... albo jest to dopiero cichy początek mojego koszmaru.
- Hyunjin! - podbiegłem do kolegi, łapiąc go gwałtownie za ramię. Brunet złapał się za klatkę piersiową, uderzając plecami o szafki... chyba przegiąłem.
- Zwariowałeś?! 
- Przepraszam. Przepraszam Hyunjin..
- Dobra, luz... - chłopak wziął głęboki oddech, otwierając swoją szafkę - Coś się stało?
- Na pewno wszystko okej?
- Tak, spokojnie. - jego szeroki uśmiech wyraźnie potwierdził jego słowa - Co jest?
- Widziałeś może dzisiaj Wooseoka?
- Co? Jeszcze nie, a do czego on ci jest potrzebny?
- A... do niczego, tak tylko pytam. 
- Mhmm... okej, niech będzie. Pewnie zaraz przyjdzie. - skinąłem jedynie głową, rozglądając się nerwowo po korytarzu. Chciałem za wszelką cenę zobaczyć, jak on wygląda, a każda kolejna minuta dłużyła mi się w nieskończoność - Patrz... o wilku mowa. - odwróciłem gwałtownie głowę w kierunku głównego wejścia. Widok chłopaka był przerażający.. nie potrafię nawet opisać stanu, w jakim się znajdował. W życiu na własne oczy nie widziałem tak zmasakrowanego człowieka - O Chryste... co mu jest?
- Przepraszam, muszę z nim pogadać. - rzuciłem, idąc szybkim krokiem w kierunku chłopaka. Wiedziałem, że mamy teraz tajemnicę, o której absolutnie nikt nie może się dowiedzieć i czułem, że niesie się za tym masa nieprzyjemnych konsekwencji, które będą się na mnie odbijać do końca życia - Wooseok.. 
- Zamknij się. - warknął, szarpiąc mnie za mundurek. Trzymając kurczowo mojego ubrania, prowadził mnie w miejsce, w którym nie było absolutnie nikogo i w którym nikt by nie podsłuchał naszej rozmowy.
- Puszczaj. - syknąłem, uwalniając się od jego masywnej, posiniaczonej ręki. Staliśmy przez dłuższą chwilę w kompletnej ciszy, wpatrując się sobie w oczy. Chyba żaden z nas nie wiedział jak zacząć tą niewygodną rozmowę - Wooseok, to trzeba gdzieś zgłosić.. - pierwszoklasista parsknął śmiechem, wpatrując się przy tym we mnie z pogardą.
- Jesteś taki głupi... to nie jest sprawa zgubionego zeszytu.
- Ja..
- Posłuchaj mnie uważnie. - chłopak złapał mnie za ramiona, ciskając mną o ścianę - Jeśli to się wyda, będę wiedzieć kto sypnął... Tylko ty o tym wiesz. 
- Nikomu nic nie powiem. 
- Nie cackam się z takimi jak ty, a ci ludzie tym bardziej, więc dobrze ci radzę, uważaj co robisz. - poczułem narastającą w gardle gulę. Miałem do niego tyle pytań, ale tak bardzo bałem się je zadać..
- Oni... pracujesz dla nich?
- Nie powinno cię to interesować. 
- Te wszystkie siniaki.. to też ich sprawka?
- Odwal się ode mnie, okej? I najlepiej nie właźmy sobie w drogę. - warknął puszczając moje ubranie.
- Ale Wooseok..
- Masz znajomych, zajmij się nimi. - dodał, wskazując na patrzącego się na nas z oddali Hyunjina. Zaraz po tym zniknął na schodach prowadzących piętro wyżej. Cholera jasna! Skoro już wpadłem w takie bagno, chciałbym mieć przy sobie osobę, która mi w tym pomoże i powie mi, co mam robić. Dlaczego ten dupek tak się zachowuje? Mam udawać, że go nie znam? Że w piątek po lekcjach nic się nie stało? Że cały ten temat i to, jak traktowany jest Wooseok są mi obojętne? Nie są. Mimo że to skończony cham i prostak, ale boję się. Boję się, że ktoś go w końcu poważnie skrzywdzi, a ten każe mi trzymać całą tą sprawę dla siebie. Jak coś mu się stanie będę współwinny, bo siedziałem z jęzorem za zębami, zamiast mu pomóc.
                        Nie myślałem na lekcjach przez cały dzień. Czułem się bardzo dziwnie. Wiedziałem, że w szkole nic mi się nie stanie, ale cały czas miałem wrażenie, że jestem obserwowany. To pewnie paranoja, w którą popadłem, ale sprawa dilerów niesamowicie mnie przestraszyła.
- Hej, słyszysz? - mrugnąłem kilkakrotnie, spoglądając na Hongseoka.
- Tak.. tak, słyszę.
- To co powiedziałem?
- No.. - opowiadał mi o piątkowej imprezie, ale szczerze mówiąc nie skupiłem się na tym za bardzo, bo cały czas myślałem o Wooseoku - Przepraszam..
- Co z tobą? Przez cały dzień nie ma z tobą kontaktu.
- Ach... słabo wypocząłem przez weekend.
- Znowu ojciec cisnął cię z nauką? - skinąłem głową widząc wychodzącego ze szkoły olbrzyma. Naprawdę wyróżnia się na tle innych uczniów.. nie sposób go przeoczyć - Aishh... dobrze, że to już trzecia klasa. Niedługo pójdziesz na stu...
- Przepraszam, muszę już iść.
- Co? Jinho, co ty..
- Do jutra. - wmieszałem się w tłum uczniów wychodzących ze szkoły. Może to głupie i trochę dziwne, ale chciałem iść za Wooseokiem. Chciałem sprawdzić, jaką rzeczywiście jest osobą. W sumie nie wiem dlaczego tak bardzo mnie to interesuje, ale poznanie jego środowiska postawiłem sobie za priorytet. Z drugiej strony powinienem liczyć się z tym, że może to być szalenie niebezpieczne.
Szedłem za chłopakiem w absolutnej ciszy. Szedł cichymi, bocznymi uliczkami, w których miałem masę zakamarków, w których mogłem się ukrywać. Momentami chciałem się śmiać z samego siebie i tego, co wyprawiam. Jakby nie patrzeć, takie zachowanie nie jest w moim stylu. Po około 20-tu minutach skręciliśmy w dość ciasną uliczkę, na której znajdowało się kilka kamiennych domów w bardzo kiepskim stanie. Do każdego z nich przynależała niewielka ziemia, jednak każde z tych podwórek było bardzo zapuszczone. Wooseok wstąpił jednak do niewielkiego, obskurnego baru na końcu uliczki. Podszedłem w tamto miejsce, chowając się za śmietnikiem. Chodzi tu po szkole pić? No ładnie. Hongseok się nie mylił.. to totalna patologia.
- Wychodzimy.
- Daj mi spokój gnojku! - zajrzałem przez okno widząc obskurne, zadymione pomieszczenie. Wooseok stał przy jednym ze stolików, przy którym siedziało czterech mężczyzn, na oko po 40-stce. Szarpał jednego z nich, jakby chciał pomóc mu wstać. Może to jego ojciec?
- Chodź do domu. 
- Odwal się szczylu! - jest rozpuszczonym gnojkiem z kupą kasy, tak Hongseok? Pierwszy raz w życiu się pomyliłeś - Piję, nie widzisz?!
- Tato, proszę cię.. - pijany mężczyzna poderwał się z miejsca, uderzając go z otwartej dłoni w twarz. Zakryłem odruchowo usta dłonią, by nie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Co za bydle. Miałem ochotę wparować do tej speluny i nawrzeszczeć na jego ojca. Jak on mógł tak go potraktować?! - Pij... zapij się wreszcie na śmierć! - wrzasnął Wooseok, idąc w kierunku drzwi. Schowałem się między dwoma śmietnikami, z trudem powstrzymując się od wymiotów. Ten chłopak jest przerażający, ale teraz chyba zaczynam rozumieć, dlaczego kieruje nim taka złość i nienawiść do całego świata. Nie ma lekko w życiu... Gdy tylko wyszedł z baru, odpalił papierosa, idąc z nim z powrotem w kierunku walących się, niewielkich domków. Wychyliłem niepewnie głowę, widząc jak ten wchodzi na podwórko jednego z nich. Porównując warunki w jakich mieszkam ja, a w jakich on... cóż... ogromny żal i ból łapały mnie za serce. Moi rodzice mają apartament w Gangnam... apartament z prywatną siłownią i basenem, a Wooseok? Ruinę ceglanego domu z więdnącymi roślinami na podwórku. Życie jest cholernie niesprawiedliwe. Zobaczyłem jak mieszka... widziałem nawet jego ojca. Po co ja to zrobiłem? Teraz będę ciągle o tym myślał i się tym zadręczał. Jestem niestety typem osoby, która niesamowicie przejmuje się takimi rzeczami. Mam teraz nauczkę... tak to jest, jak się wtyka nos w nieswoje sprawy i interesuje się życiem innych osób...





~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------