Od kilku dni omijam Wooseoka szerokim łukiem. Moje życie toczy się w miarę spokojny sposób, więc stwierdziłem, że odpuszczę i zajmę się sobą.
Stałem z Hongseokiem na stołówce szkolnej. Wpatrywałem się w parujące naczynia z jedzeniem, zastanawiając się czy w ogóle mam na cokolwiek ochotę. Odkąd dowiedziałem się prawdy o jego życiu, nie mam na nic ochoty. Gdy moje myśli krążą wokół tego człowieka, mój żołądek dostaje dziwnego skurczu, przez który nie mogę niczego przełknąć. Trzymałem w ustach mojego ulubionego lizaka, słuchając planów mojego przyjaciela na dzisiejszy wieczór.
- Może przejdziesz się tam ze mną, co?
- Jak? Co powiem rodzicom?
- Że idziesz do mnie na noc, bo będziemy robić projekt.
- Mm... nie głupie.
- Widzisz... przyda ci się jakaś porządna domówka, a Changgu robi najlepsze.
- Okej, coś wykombinuję.
- Wybierasz się na imprezę? - otworzyłem szerzej oczy, słysząc za sobą głos Wooseoka. Rozejrzałem się niepewnie po stołówce, widząc jak oczy większości uczniów skierowane są w naszą stronę. Nie miałem pojęcia, jak się zachować w tej sytuacji.
- Nie powinno cię to interesować. - warknął Hongseok, jednak ten totalnie go olał.
- Mówię do ciebie kurduplu. - odwróciłem się twarzą do chłopaka, zadzierając porządnie głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Mhm. - przytaknąłem, widząc zadziorny uśmiech na jego twarzy.
- Wkręcisz mnie tam, co?
- Słucham?
- No przecież jesteś moim kumplem.. zapoznaj mnie ze szkołą..
- Nie jeste... - chciałem jak najszybciej zaprzeczyć, jednak ten objął mnie gwałtownie, nachylając się do mojego ucha.
- Dobrze ci radzę Junho, czy jak ci tam.. zabierz mnie tam ze sobą, bo pożałujesz. - wtedy też zapaliła mi się w głowie czerwona lampka.. na pewno chce tam iść, by dilować jakimś cholerstwem, a na to na pewno nie pozwolę.
- Wiem, po co chcesz tam iść. - szepnąłem, spotykając się z jego spojrzeniem - Zapomnij.
- Gówno wiesz krasnalu.. Chyba zapomniałeś o miłym spotkaniu jakiś czas temu za szkołą, co?
- Nie zastraszysz mnie. - moje serce biło coraz mocniej. Bardzo się go boję, ale z tego całego, kierującego mną strachu, nie potrafię mu też odmówić..
- Pewny jesteś?
- Dobra. - wydusiłem na ostatnim tchu, czując coraz bardziej uginające się pode mną nogi - Niech ci będzie.
- Na ciebie zawsze można liczyć. - powiedział już normalnym tonem, klepiąc mnie przy tym po plecach - A to zabieram. - dodał, wyjmując lizaka z moich ust.
- Ej..
- Na razie. - rzucił, udając się do wyjścia ze stołówki.
- Ty.. co to do cholery miało być? - odprowadziłem Wooseoka wzrokiem, czując jak schodzi ze mnie nagromadzone powietrze. Groził mi... ewidentnie mi groził, a to ja znam jego sekret i powinienem trzymać go w garści. To on powinien grać pod moje dyktando, a jest tradycyjnie odwrotnie. Dlaczego do cholery jasnej, nie jestem asertywny? - Hej.
- Ja.. nie wiem.
- Wooo, znasz go? - mrugnąłem kilkakrotnie, widząc wokół siebie wianuszek dziewczyn zafascynowanych nowym kolegą.
- Ależ on przystojny.
- Ma dziewczynę?
- Idzie na domówkę do Changgu?
- Dziewczynę? Wziął lizaka Jinho... na bank to jego chłopak.
- Co? - spojrzałem na rozchichotaną dziewczynę, starając się oprzytomnieć i pozbierać myśli do kupy - Ja.. ja go nie znam, dajcie spokój.
- Ale idzie dzisiaj do Changgu, tak?
- Tak.
- Ale czad! Będzie mój, zobaczycie.
- Zapomnij.
- Taki przystojniak należy się mi. - wywinąłem jedynie oczyma, po czym ruszyłem w kierunku okienka, do którego odkłada się tace.
- Hej, Jinho. - przyjaciel podbiegł do mnie, uważnie mi się przyglądając - Co ty..
- Nie rozmawiajmy o tym.
- Nie wspominałeś, że poznałeś bliżej tego bandytę.
- Bo go nie poznałem... uczepił się mnie.
- Zabierasz go do Changgu?
- Obiecałem.. - westchnąłem kierując się do wyjścia - Changgu jest do niego podobny. Dogadają się.
- Ej.. a obiad?
- Nie jestem głodny.
- Jinho, co jest? - wyszedłem ze stołówki, kierując się w swoje ulubione miejsce, jakim jest dach szkoły. Zawsze tam chodzę, gdy chcę odetchnąć, pouczyć się albo pomyśleć. Ta sytuacja z Wooseokiem mnie przerasta. Uczepił się mnie jak rzep i zamiast być dla mnie miłym... jakby nie patrzeć znam jego ogromny, potwornie problematyczny sekret.. to ten dalej na mnie naskakuje i mnie zastrasza. Co za podłe bydle...
*
Przed wyjściem na dzisiejszą domówkę, toczyłem niezły bój z moim ojcem. Kazał mi zostać w domu i uczyć się do późnych godzin, ale ostatecznie mama go przekonała, bym wyrwał się choć raz z domu. Poza tym nakłamałem, że idę do Hongseoka się uczyć, więc to łyknęli.
Tego wieczora targały mną przeróżne emocje. Z jednej strony byłem niesamowicie podekscytowany, bo szedłem na swoją pierwszą w życiu imprezę. Z drugiej natomiast miałem z tyłu głowy Wooseoka i i fakt, że on również się tam pojawi... w wiadomym raczej celu.
- Jinho! - uśmiechnąłem się, widząc zdziwionego moim przybyciem Changgu. Jego rodzice co weekend wyjeżdżają w delegacje, dzięki czemu ma okazje do organizowania imprez - Wow! Nie wiedziałem, że przyjdziesz!
- Niespodzianka!
- I to jaka! Czego się napijesz?! Soju?! Piwko?!
- Nic! Dzięki!
- No co ty! - kolega z równoległej klasy złapał mnie za rękę, ciągnąc mnie w kierunku barku zastawionego alkoholem - Wybieraj!
- Nie piję!
- A przestań! - po chwili dwa kieliszki wypełnione były po brzegi soju - Żebyś częściej z nami balował! - uniosłem niepewnie kieliszek, wlewając w siebie to ohydztwo. Skrzywiłem się, wywołując śmiech ze strony chłopaka - I na drugą nóżkę! - krzyknął napełniając ponownie mój kieliszek.
- Ohyda!
- Alkohol ma sponiewierać, a nie smakować! Pij krasnalu! - cóż, widocznie to właśnie robi się na imprezach. Wlałem w siebie drugą porcję soju, czując jak to grzeje mnie od środka - I jak?!
- Jest okej!
- No widzisz! Baw się dobrze! - uśmiechnąłem się, widząc jak ten ucieka do pozostałych gości. Nie ma wśród nich jeszcze Wooseoka i całe szczęście. Mam nadzieję, że jednak coś go zatrzymało i się nie pojawi.
Domówka u Changgu mijała niesamowicie przyjemnie. Hongseok co chwilę nalewał mi alkohol, przez co po pewnym czasie całkowicie zapomniałem o jakichkolwiek problemach i nieprzyjemnych rzeczach. Siedziałem w salonie na kanapie, rozmawiając i pijąc z ludźmi ze szkoły, kiedy nagle do pokoju wparowała jedna z pierwszoklasistek. Była tak podekscytowana, jakby sam Bóg zstąpił przed nią z nieba.
- Przyszedł! - kilka dziewczyn poderwało się z miejsca, biegnąc pospiesznie do przedpokoju - Ten nowy chłopak! Przyszedł! - aż zaplułem się alkoholem. Przyjaciel objął mnie przywierając ustami do mojego ucha... był równie pijany, jak ja.
- Ty... one.. one chyba o tym Wooseoku mówią.
- No. - czknąłem, wycierając mokrą brodę - Idę.. do domu idę.
- Jak? Ty wiesz, w którą stronę jest dom?
- Jakiś znajdę. - wstałem z kanapy, ledwo trzymając się na nogach. Aishh... pierwszy raz w życiu tak bardzo kręciło mi się w głowie. Wirowało mi absolutnie wszystko, a do tego było mi cholernie niedobrze.
- Siadaj... przecież miałeś być dzisiaj u mnie.
- A tak... ale Wooseok i ja... nie możemy się zobaczyć.
- A to ci plan nie wypalił... bo on się na ciebie patrzy.
- Co?
- Znalazł cię. - uniosłem niechętnie oczy, wbijając je w drzwi pokoju, w których stał Wooseok, z tym swoim słynnym, zadziornym uśmieszkiem... palant. Skakała przy nim grupka dziewczyn, jednak ten absolutnie nic sobie z tego nie robił. Ignorował je w bardzo chamski sposób.. cały Wooseok. Ruszyłem w kierunku drzwi, chcąc go wyminąć i wyjść... po prostu wyjść z imprezy i mieć go całkowicie z głowy. Kiedy przechodziłem obok pierwszaka, ten złapał mnie za ramię, chichocząc.
- Koniec imprezy?
- Puść mnie.
- Ledwo stoisz na nogach... żałosny widok.
- Odwal się, co? - odepchnąłem jego rękę, doprowadzając go do wybuchu śmiechu.
- Przynajmniej po alkoholu potrafisz powiedzieć, co myślisz.
- Nie tylko.. a teraz mnie zostaw. - czułem, że długo odprowadzał mnie wzrokiem, ale nie miałem śmiałości, żeby na niego spojrzeć. A może źle robię, uciekając przed nim? No tak, w sumie śmiało można to nazwać ucieczką. Aishh dobra... znowu za dużo o nim myślę i zaczyna mnie to już powoli przerażać.
- Koniec imprezy?
- Puść mnie.
- Ledwo stoisz na nogach... żałosny widok.
- Odwal się, co? - odepchnąłem jego rękę, doprowadzając go do wybuchu śmiechu.
- Przynajmniej po alkoholu potrafisz powiedzieć, co myślisz.
- Nie tylko.. a teraz mnie zostaw. - czułem, że długo odprowadzał mnie wzrokiem, ale nie miałem śmiałości, żeby na niego spojrzeć. A może źle robię, uciekając przed nim? No tak, w sumie śmiało można to nazwać ucieczką. Aishh dobra... znowu za dużo o nim myślę i zaczyna mnie to już powoli przerażać.
*
- Rodzice o nic nie pytali?
- Y y. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, siadając z moim przyjacielem na jednej z ławek stojących przy bibliotece. Po piątkowej imprezie czułem się tak paskudnie, że nie wiedziałem, jak się nazywam przez kolejne dwa dni. Wymiotowałem jak kot, a całą winę zrzuciłem na jedzenie, które jadłem na rzekomym nocowaniu u Hongseoka. Rodzice to na szczęście łyknęli. Zostałem nafaszerowany lekami jak jakiś indor i przeleżałem w łóżku cały weekend.
- Chyba dalej cię trzyma, co?
- No co ty... po prostu jestem zmęczony.
- W ogóle pamiętasz, co się działo?
- Coś szczególnego?
- Hmm... nie wiem, czy powinienem ci o tym mówić.
- Ej.. jeśli coś zrobiłem..
- Luz, żartuję. - chłopak zaśmiał się, dostając ode mnie w ramię.
- Bardzo śmieszne.
- Trochę popiłeś, ale nie zrobiłeś nic złego. A... i zwiałeś, jak tylko przyszedł Wooseok.
- A tak.. pamiętam.
- Co jest z tym chłopakiem, że tak od niego uciekasz?
- Ja od niego nie uciekam Hongseok. Po prostu nie mam ochoty przebywać z nim w jednym miejscu.
- Okej.. a dlaczego?
- Nie wiem.. jest dość odpychający. - uniosłem głowę znad książki, widząc schodzącego ze schodów chłopaka. Na jego twarzy widniał nowy, fioletowy wręcz siniak, a na wardze utworzyła się lekko zaschnięta strużka krwi. Ciekawe czy znów postawił się dilerom, czy dostał od swojego ojca.
- Ten koleś to jakiś koszmar. - z rozmyśleń wyrwał mnie cichy głos przyjaciela - Co trzeba mieć w głowie, żeby ciągle wdawać się w jakieś bójki?
- Nie nam to oceniać. - może powinienem dziś za nim pójść i sprawdzić czy to sprawka jego ojca? Kurczę... a nawet jeśli, to co z tym zrobię? W ogóle po jaką cholerę się w to mieszam? Miałem go tylko oprowadzić po szkole, a nie śledzić jego życie, niczym pieprzonego celebryty. Ten chłopak ma jednak w sobie coś, co każe mi robić te wszystkie rzeczy, mimo że momentami bardzo się boję i wiem, że nie jest to słuszne rozwiązanie.
Po skończonych lekcjach udałem się za chłopakiem. W sumie z drugiej strony jest to też dla mnie miła odskocznia od codziennego życia, ciągłej nauki i parcia ojca, bym był jak najlepszy. Jestem już tym wszystkim potwornie zmęczony. Mimo że nie lubię Wooseoka, bardzo się o niego martwię. Wszyscy, chyba nawet włącznie z dyrektorem myślą, że Wooseok wdaje się w bójki i szuka zaczepki na własne życzenie, a prawda jest taka, że jest szantażowany przez bardzo niebezpiecznych ludzi i do tego ma ojca-alkoholika, który go leje na każdym kroku. Pewnie przez brak zrozumienia i zaufania do świata i ludzi, zamknął się w sobie i dlatego jest tak agresywny i nieprzyjemny. Może uważa, że będąc przysłowiowym bad boyem będzie mu się żyło łatwiej? Cóż... wydaje mi się, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłaby szczera rozmowa z nauczycielami i otwarcie się na ludzi, by znaleźć kilku oddanych przyjaciół. Jestem pewien, że jego zachowanie i postrzeganie świata zmieniłoby się o 180 stopni. Może ja powinienem wyciągnąć do niego rękę? Chyba nie mam nic do stracenia.
Po kilkunastu minutach spaceru, Wooseok skręcił w uliczkę, w której mieszka. Wszedłem oczywiście za nim, starając się ukryć najlepiej, jak umiałem. Sprawę ułatwiał mi panujący na dworze lekki mrok, dzięki któremu byłem święcie przekonany, że jestem nie do schwytania. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał, biorąc przy tym głęboki oddech. Wskoczyłem więc za jeden z budynków, czekając aż ruszy dalej, jednak wtedy usłyszałem jego wściekły do granic możliwości głos.
- Wyłaź. - włosy na głowie stanęły mi dęba, a serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, że te słowa nie były skierowane do mnie - Myślisz, że nie wiem, że mnie śledzisz? - odwróciłem gwałtownie głowę, widząc stojącego na wejściu do ślepej uliczki, chłopaka. Co ja mam teraz zrobić?
- Ja...
- Do reszty cię popieprzyło?! - przywarłem plecami do betonowej ściany budynku, modląc się w duszy o to, by mi tym razem odpuścił.. nie zrobiłem przecież niczego złego - Łazisz za mną jak pies! Czego ty chcesz?!
- Przep.. - myślałem, że słowo "przepraszam" załatwi sprawę, ale Wooseok nie dał mi nawet dokończyć. Dostałem z pięści w nos i zaraz po tym wylądowałem na ziemi, starając się otrząsnąć z szoku. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek podniesie na mnie rękę...
- Czego ty chcesz.. - warknął, podnosząc mnie za mundurek. Wziąłem jedynie kilka głębokich wdechów, unosząc wzrok na jego wściekłą twarz - Ty... może ty jesteś pedałem, co? Podobam ci się i dlatego za mną łazisz. - milczałem. Dlaczego nie zaprzeczyłem? Dlaczego niczego nie powiedziałem? Bałem się w tym momencie tak bardzo, że nic nie było w stanie przejść przez moje usta - Kurwa, nie wierzę. - zaśmiał się, odwracając mnie gwałtownie twarzą do ściany. Miałem ochotę płakać.. co z tego, że jestem od niego starszy? Ten dzieciak jest tak wielki i ma w sobie tyle siły, że nie ma sposobu, bym mu się przeciwstawił - Dam ci cenną lekcję, którą zapamiętasz na całe życie. - szepnął mi do ucha, przywierając tym samym biodrami do moich pośladków. Zamarłem. Co on wyprawia?! Jego dłonie spoczęły na moim członku, dobierając się tym samym do zamka moich spodni.
- Przestań.. - wyszeptałem przez ściśnięte ze strachu gardło.
- Mam przestać? Dopiero się rozkręcam.
- Puszczaj! - Wooseok przycisnął mnie bardzo mocno do betonu, przez co nie miałem możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Przecież tego właśnie chciałeś. Może jak to dostaniesz, to wreszcie się odpieprzysz? - nie byłem w stanie dusić dalej emocji. Z moich oczu wypłynęły strużki łez, nad którymi nie potrafiłem zapanować.
- Puść mnie!
- Ach.. zapomniałem podziękować ci za imprezę. - szepnął, wykonując takie ruchy, jakby właśnie rozpoczął stosunek ze mną. To obrzydliwe. Czułem się w tym momencie okropnie upokorzony - Naprawdę świetnie się bawiłem.
- Zostaw mnie do cholery! - wrzasnąłem najgłośniej jak tylko mogłem, odpychając tym samym chłopaka - Co z tobą?! - spojrzałem na niego z przerażeniem, z trudem zapinając spodnie. Moje ręce trzęsły się jednak tak bardzo, że nie potrafiłem wykonać tak prostej czynności.
- No dawaj, zabawimy się... przecież tego właśnie chciałeś, Junho. - nie mogłem znieść widoku jego rozbawionej całą tą sytuacją, twarzy. Tego, jak patrzył na mnie z pogardą.. czułem się jak śmieć.
- Jinho, idioto! Nazywam się Jinho i wcale tego nie chciałem!
- Och... w takim razie musiałem coś źle odebrać.
- Chodzę za tobą, bo się o ciebie martwię! - cwaniacki uśmieszek w jednej chwili zniknął z jego twarzy - Widziałem, jak traktuje cię ojciec! I wiem! Wiem, że nie powinienem cię śledzić, ale boję się, rozumiesz?! - nie mogłem uwierzyć w to, że wreszcie wszystko z siebie wyrzucam. Mimo ogromnego strachu i niesmaku do jego osoby, z każdym kolejnym słowem czułem większą ulgę - Nie jestem twoim wrogiem, mimo że tak mnie właśnie traktujesz! Traktujesz mnie jak gówno, a ja jak ten skończony idiota łudzę się, że wreszcie się z tobą dogadam i że się zmienisz, ale nie! Nie zmienisz się, bo jesteś zapatrzonym w siebie, podłym dupkiem! - wytarłem niezdanie twarz, na której łzy zmieszały się z krwią toczącą się z mojego rozbitego nosa - Jesteś okropnym człowiekiem.. - rzuciłem, idąc w kierunku wyjścia z uliczki. Nogi się pode mną uginały. Bałem się, że w każdej chwili mogę się przewrócić, ale miałem tak dość dzisiejszego dnia, że mimo wszystko się nie poddawałem i starałem się jak najszybciej dojść na przystanek. Nienawidzę Wooseoka. Dopiero on uświadomił mi, że nie warto być dobrym dla ludzi. Nie warto się o nich martwić, pytać, co u nich, modlić się o ich lepsze jutro... po co to wszystko? W finalnym efekcie i tak człowiek, który chciał pomóc, stanie się ofiarą. Oberwie w nos, albo będzie ofiarą "gwałtu dla zabawy". Czuję się paskudnie i mam ochotę zapaść się pod ziemię. Naprawdę zrobiłem coś tak złego, że zasłużyłem na taką karę i "nauczkę"?
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Ten koleś to jakiś koszmar. - z rozmyśleń wyrwał mnie cichy głos przyjaciela - Co trzeba mieć w głowie, żeby ciągle wdawać się w jakieś bójki?
- Nie nam to oceniać. - może powinienem dziś za nim pójść i sprawdzić czy to sprawka jego ojca? Kurczę... a nawet jeśli, to co z tym zrobię? W ogóle po jaką cholerę się w to mieszam? Miałem go tylko oprowadzić po szkole, a nie śledzić jego życie, niczym pieprzonego celebryty. Ten chłopak ma jednak w sobie coś, co każe mi robić te wszystkie rzeczy, mimo że momentami bardzo się boję i wiem, że nie jest to słuszne rozwiązanie.
Po skończonych lekcjach udałem się za chłopakiem. W sumie z drugiej strony jest to też dla mnie miła odskocznia od codziennego życia, ciągłej nauki i parcia ojca, bym był jak najlepszy. Jestem już tym wszystkim potwornie zmęczony. Mimo że nie lubię Wooseoka, bardzo się o niego martwię. Wszyscy, chyba nawet włącznie z dyrektorem myślą, że Wooseok wdaje się w bójki i szuka zaczepki na własne życzenie, a prawda jest taka, że jest szantażowany przez bardzo niebezpiecznych ludzi i do tego ma ojca-alkoholika, który go leje na każdym kroku. Pewnie przez brak zrozumienia i zaufania do świata i ludzi, zamknął się w sobie i dlatego jest tak agresywny i nieprzyjemny. Może uważa, że będąc przysłowiowym bad boyem będzie mu się żyło łatwiej? Cóż... wydaje mi się, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłaby szczera rozmowa z nauczycielami i otwarcie się na ludzi, by znaleźć kilku oddanych przyjaciół. Jestem pewien, że jego zachowanie i postrzeganie świata zmieniłoby się o 180 stopni. Może ja powinienem wyciągnąć do niego rękę? Chyba nie mam nic do stracenia.
Po kilkunastu minutach spaceru, Wooseok skręcił w uliczkę, w której mieszka. Wszedłem oczywiście za nim, starając się ukryć najlepiej, jak umiałem. Sprawę ułatwiał mi panujący na dworze lekki mrok, dzięki któremu byłem święcie przekonany, że jestem nie do schwytania. W pewnym momencie chłopak się zatrzymał, biorąc przy tym głęboki oddech. Wskoczyłem więc za jeden z budynków, czekając aż ruszy dalej, jednak wtedy usłyszałem jego wściekły do granic możliwości głos.
- Wyłaź. - włosy na głowie stanęły mi dęba, a serce zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Mam nadzieję, że te słowa nie były skierowane do mnie - Myślisz, że nie wiem, że mnie śledzisz? - odwróciłem gwałtownie głowę, widząc stojącego na wejściu do ślepej uliczki, chłopaka. Co ja mam teraz zrobić?
- Ja...
- Do reszty cię popieprzyło?! - przywarłem plecami do betonowej ściany budynku, modląc się w duszy o to, by mi tym razem odpuścił.. nie zrobiłem przecież niczego złego - Łazisz za mną jak pies! Czego ty chcesz?!
- Przep.. - myślałem, że słowo "przepraszam" załatwi sprawę, ale Wooseok nie dał mi nawet dokończyć. Dostałem z pięści w nos i zaraz po tym wylądowałem na ziemi, starając się otrząsnąć z szoku. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek podniesie na mnie rękę...
- Czego ty chcesz.. - warknął, podnosząc mnie za mundurek. Wziąłem jedynie kilka głębokich wdechów, unosząc wzrok na jego wściekłą twarz - Ty... może ty jesteś pedałem, co? Podobam ci się i dlatego za mną łazisz. - milczałem. Dlaczego nie zaprzeczyłem? Dlaczego niczego nie powiedziałem? Bałem się w tym momencie tak bardzo, że nic nie było w stanie przejść przez moje usta - Kurwa, nie wierzę. - zaśmiał się, odwracając mnie gwałtownie twarzą do ściany. Miałem ochotę płakać.. co z tego, że jestem od niego starszy? Ten dzieciak jest tak wielki i ma w sobie tyle siły, że nie ma sposobu, bym mu się przeciwstawił - Dam ci cenną lekcję, którą zapamiętasz na całe życie. - szepnął mi do ucha, przywierając tym samym biodrami do moich pośladków. Zamarłem. Co on wyprawia?! Jego dłonie spoczęły na moim członku, dobierając się tym samym do zamka moich spodni.
- Przestań.. - wyszeptałem przez ściśnięte ze strachu gardło.
- Mam przestać? Dopiero się rozkręcam.
- Puszczaj! - Wooseok przycisnął mnie bardzo mocno do betonu, przez co nie miałem możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Przecież tego właśnie chciałeś. Może jak to dostaniesz, to wreszcie się odpieprzysz? - nie byłem w stanie dusić dalej emocji. Z moich oczu wypłynęły strużki łez, nad którymi nie potrafiłem zapanować.
- Puść mnie!
- Ach.. zapomniałem podziękować ci za imprezę. - szepnął, wykonując takie ruchy, jakby właśnie rozpoczął stosunek ze mną. To obrzydliwe. Czułem się w tym momencie okropnie upokorzony - Naprawdę świetnie się bawiłem.
- Zostaw mnie do cholery! - wrzasnąłem najgłośniej jak tylko mogłem, odpychając tym samym chłopaka - Co z tobą?! - spojrzałem na niego z przerażeniem, z trudem zapinając spodnie. Moje ręce trzęsły się jednak tak bardzo, że nie potrafiłem wykonać tak prostej czynności.
- No dawaj, zabawimy się... przecież tego właśnie chciałeś, Junho. - nie mogłem znieść widoku jego rozbawionej całą tą sytuacją, twarzy. Tego, jak patrzył na mnie z pogardą.. czułem się jak śmieć.
- Jinho, idioto! Nazywam się Jinho i wcale tego nie chciałem!
- Och... w takim razie musiałem coś źle odebrać.
- Chodzę za tobą, bo się o ciebie martwię! - cwaniacki uśmieszek w jednej chwili zniknął z jego twarzy - Widziałem, jak traktuje cię ojciec! I wiem! Wiem, że nie powinienem cię śledzić, ale boję się, rozumiesz?! - nie mogłem uwierzyć w to, że wreszcie wszystko z siebie wyrzucam. Mimo ogromnego strachu i niesmaku do jego osoby, z każdym kolejnym słowem czułem większą ulgę - Nie jestem twoim wrogiem, mimo że tak mnie właśnie traktujesz! Traktujesz mnie jak gówno, a ja jak ten skończony idiota łudzę się, że wreszcie się z tobą dogadam i że się zmienisz, ale nie! Nie zmienisz się, bo jesteś zapatrzonym w siebie, podłym dupkiem! - wytarłem niezdanie twarz, na której łzy zmieszały się z krwią toczącą się z mojego rozbitego nosa - Jesteś okropnym człowiekiem.. - rzuciłem, idąc w kierunku wyjścia z uliczki. Nogi się pode mną uginały. Bałem się, że w każdej chwili mogę się przewrócić, ale miałem tak dość dzisiejszego dnia, że mimo wszystko się nie poddawałem i starałem się jak najszybciej dojść na przystanek. Nienawidzę Wooseoka. Dopiero on uświadomił mi, że nie warto być dobrym dla ludzi. Nie warto się o nich martwić, pytać, co u nich, modlić się o ich lepsze jutro... po co to wszystko? W finalnym efekcie i tak człowiek, który chciał pomóc, stanie się ofiarą. Oberwie w nos, albo będzie ofiarą "gwałtu dla zabawy". Czuję się paskudnie i mam ochotę zapaść się pod ziemię. Naprawdę zrobiłem coś tak złego, że zasłużyłem na taką karę i "nauczkę"?
~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
;; tyle emocji i tak płynnie wszystko idzie
OdpowiedzUsuńjezu to jest świetne
OdpowiedzUsuńOmg chyba nigdy tak bardzo nie wyczekiwałam kolejnego rozdziału jak teraz
OdpowiedzUsuń