- Co o tym myślisz?
- Hm? - uniosłem głowę, spoglądając na mojego przyjaciela - Ale o czym?
- Serio? Mówię do ciebie od kilku minut.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Widzę. - westchnął, opierając się wygodniej na krześle. Nie mieliśmy dziś matematyki, w związku z czym siedziałem wraz z całą klasą na korytarzu, w miejscu, w którym stoi kilka stolików i krzeseł. Hongseok zaczął mi o czymś opowiadać, jednak po jakimś czasie całkowicie się wyłączyłem - Coś się stało?
- Co?
- Pytam czy coś się stało..
- A... nie, nie. Jest okej. - nie mogę przestać myśleć o moim ostatnim spotkaniu z Wooseokiem. Od tamtego czasu minął równy tydzień, a ten dupek nie pojawił się w szkole ani razu. Mimo że go szczerze nienawidzę, mam cichą nadzieję, że nic mu się nie stało. Czuję się tak paskudnie, jak nigdy dotąd... potraktował mnie jak najgorszą szmatę, mimo że niczego złego mu przecież nie zrobiłem.
- Nie wydaje mi się. Może chciałbyś o czymś pogadać?
- Nie, naprawdę. - wymusiłem uśmiech, słysząc trzask głównych drzwi szkoły. Hongseok odwrócił się gwałtownie, głęboko przy tym wzdychając.
- Patrz kto idzie... dawno dupka nie widziałem. - uniosłem wzrok, widząc wchodzącego na korytarz Wooseoka, na widok którego poczułem koszmarny ścisk w sercu. Miałem ochotę wstać z miejsca i zniknąć z korytarza jak najszybciej, ale nie chciałem dać po sobie poznać, że coś jest nie tak - Nic nie powiesz?
- Nie. - westchnąłem, wbijając oczy w stół. Miałem nadzieję, że przejdzie obok nas bez słowa, nie zwracając na mnie kompletnie uwagi, ale znów musiałem się pomylić. Po chwili poczułem jak coś ciężkiego uderza o stolik, jednak bałem się tak bardzo, że nawet nie drgnąłem. Widziałem tylko przed oczami butelkę z mlekiem bananowym i umieszczoną na zakrętce dłoń pierwszoklasisty.
- Dla ciebie. - odchrząknąłem, zerkając ostrożnie na ludzi z mojej klasy, którzy wpatrywali się w nas z zaciekawieniem. Nie cierpię być w centrum uwagi. Dlaczego ten dupek zawsze musi zaczepiać mnie przy znajomych?
- Nie chcę. - szepnąłem, starając się hamować za wszelką cenę przed spojrzeniem na niego.
- Pogadajmy.
- Nie mamy o czym. - usłyszałem 'buczenie' kolegów i szepty zachwytu koleżanek. Scena jak z filmu, tylko dlaczego muszę grać w nim pierwszoplanową rolę?
- Okej... mam wywlekać nasze brudy przy wszystkich? Wiesz, że jestem do tego zdolny. - tak... zdążyłem już się o tym przekonać. Sięgnąłem drżącą dłonią po butelkę z mlekiem, wstając tym samym niepewnie od stołu.
- Jinho, iść z tobą? - zapytał mój przyjaciel, jednak pospiesznie zaprzeczyłem skinieniem głowy.
- Nie... nie, jest okej.
- Jakby co, to tutaj jestem.
- W porządku.
- Nie zjem ci go, wyluzuj. - burknął pierwszak, łapiąc mnie za nadgarstek, jednak ze strachu przed nim, pospiesznie zabrałem rękę - Chodź. - westchnął, idąc w kierunku głównego wyjścia. Miałem pewne opory przed pójściem za nim, ale skoro ma mi coś do powiedzenia, to chyba powinienem go wysłuchać, chociaż szczerze mówiąc nie liczę na słowo "przepraszam". Wyszliśmy przed szkołę, jednak chłopak się nie zatrzymywał. Szedł w kierunku boiska, a ja, jak ten pies, posłusznie szedłem za nim, mieląc w dłoni przyniesione przez niego mleko. Wdychałem jedynie ohydny dym papierosowy, którym na mnie dmuchał i słyszałem jego ciężkie, miarowe westchnięcia. Gdy doszliśmy w wyznaczone miejsce, chłopak usiadł na jednej z trybun, unosząc na mnie wzrok - Siadaj.
- Postoję.
- Jak chcesz. - papieros, którego palił, wylądował na ziemi pod butem chłopaka. Moje ciało aż trzęsło się w obecności tego zwyrodnialca, a ja nie potrafiłem niczego z nim zrobić - Długo myślałem o tym, co mi ostatnio powiedziałeś. - skinąłem jedynie głową, odwracając ją w przeciwnym kierunku... nie potrafiłem na niego spojrzeć - Sorry... nie powinienem był tego robić.
- Ty mnie przepraszasz?
- Powiedzmy... zwykle nie używam tego słowa.
- Wow... masz gest.
- Nie przeginaj. - wziąłem głęboki oddech, siadając niepewnie na przeciwko chłopaka - Jak na mnie spojrzysz, to nic ci się nie stanie, serio.
- Wolę nie ryzykować. - usłyszałem jedynie cichy śmiech. Zacisnąłem mocniej dłonie na butelce, przełykając przy tym dość głośno ślinę.
- Pij.. dobrze ci zrobi.
- A co? Dosypałeś tam czegoś?
- Zabawne. - spojrzałem a pierwszoklasistę, widząc jak odpala kolejnego papierosa... z tym też ma problem? - Sam wiesz, jaki jestem i z jakim środowiskiem mam do czynienia..
- Wiem.
- Właśnie... dlatego lepiej będzie jak damy sobie spokój.
- Z czym?
- Z naszą pseudo znajomością... nie łaź za mną. Narobisz sobie niepotrzebnych problemów.
- Ale..
- Serio się o mnie martwisz? - słucham? Skąd to nagłe pytanie? Między nami zapadła dość niezręczna cisza. Wooseok wpatrywał się we mnie ze spokojem, podczas gdy ja wewnętrznie aż się gotowałem.
- A... a powinienem?
- Nie wiem, ty mi powiedz.
- Martwię... ale po tym, co ostatnio zrobiłeś i... to, co mi teraz mówisz... Nie wiem czy jest sens.
- Potrafisz odpuścić?
- Tak. Pod warunkiem, że tego chcę... Ale nie w tym wypadku. - westchnąłem, dziwiąc się przed samym sobą, że to mówię. Po tym, co zrobił, powinienem kopnąć go w dupę i zapomnieć o tym, że taki człowiek istnieje.
- Mhm.. co mam zrobić żebyś mnie jeszcze bardziej znienawidził?
- Robisz to wszystko żebym cię nienawidził?
- Może.
- Dlaczego? Nie chcę cię nienawidzić.
- Okej... powiedz mi.. kim są twoi starzy?
- A jakie to ma znaczenie?
- No mów.
- Mają... mają swoją firmę. - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- No widzisz... mój ojciec jest bezrobotnym alkoholikiem, a matka... chuj ją wie. Zostawiła nas kilka lat temu. - burknął zaciągając się dymem - Zwiała jak ostatni tchórz.
- A... przed czym uciekła?
- Przed brakiem kasy, po tym, jak mój ojciec stracił robotę.
- Przykro mi..
- Niepotrzebnie. Jakoś sobie radzę.
- Widzę... ciągła zmiana szkół i potyczki z dilerami.. Ależ ty jesteś zaradny.
- Normalnie dałbym ci w pysk, ale podoba mi się to, że w końcu zacząłeś mówić, co myślisz. - odkręciłem butelkę, którą dostałem od chłopaka, upijając kilka łyków mleka - Nie diluję... robiłem to w gimnazjum, jak naprawdę potrzebowałem kasy. - wow... trzeba przyznać, że zaczął bardzo szybko.
- Teraz jej nie potrzebujesz?
- Potrzebuję... każdy potrzebuje. - Wooseok wystawił obitą twarz w kierunku słońca, uśmiechając się przy tym - Ale nie chcę żyć tak, jak kiedyś.
- Masz na siebie inny plan?
- Nie mam żadnego planu. Żyję tym, co jest tu i teraz.
- Może to jest właśnie twój błąd?
- Niby dlaczego?
- Może gdybyś postawił sobie jakiś cel, do którego byś dążył, twoje życie wyglądałoby zupełnie inaczej?
- Co ja mogę zaplanować? Moim jedynym celem jest ukończenie tego zasranego liceum i znalezienie roboty w przydrożnym barku... to wszystko. - przykro się tego słucha. Młody człowiek, a nie ma na siebie żadnego planu... zero jakichkolwiek ambicji...
- A masz jakieś marzenie?
- Tak jak wszyscy.
- Tak... ale każdy z nas marzy o czymś innym. - chłopak westchnął, sięgając po swój plecak.
- Chciałem cię przeprosić i pogonić, a ty zaczynasz jakieś psychologiczne wywody.
- Poczekaj. - złapałem go za nadgarstek, ciągnąc go ponownie na ławkę - Jak już zaczęliśmy rozmawiać..
- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
- To posiedźmy w ciszy. - Wooseok zaśmiał się, uważnie mi się przyglądając.
- Dziwny jesteś.
- Ty też... dlatego powinniśmy się dogadać.
- A kto powiedział, że ja chcę się z tobą dogadać? - wziąłem głęboki oddech, odwracając przy tym wzrok.
- No... nikt, ale..
- Dobra.. jesteś najlepszym uczniem w szkole, tak? - nie rozumiem jego ciągłej zmiany tematów i nastawienia w stosunku do mnie. Teraz już sam nie wiem, czy on chce się ze mną zadawać, czy za moment zostanę kopnięty w dupę..
- No.. tak jakby.
- Kujon... nie szkoda ci czasu na naukę?
- Chcę iść na studia i być kimś.
- Achh.. masz mnie za nieudacznika?
- Nie. Potrzebujesz po prostu solidnego kopa, żeby się za siebie wziąć. Skoro nie nauka... to może sport?
- Dlaczego to wszystko robisz? - uniosłem oczy na chłopaka, porządnie się nad tym zastanawiając. Co powinienem mu powiedzieć, by go czymś nie urazić, albo żeby znowu na mnie nie buczał?
- Bo cię lubię.. i zależy mi na tym, żebyś był kimś.
- Pierwszy raz coś takiego słyszę. - powiedział ze spokojem w głosie, jednak po chwili parsknął śmiechem, wstając ponownie z miejsca - Spadam.
- Ale..
- Uważaj na siebie... Junho. - zaśmiał się, idąc w kierunku szkoły. Nie wiem dlaczego, ale na mojej buzi pojawił się delikatny uśmiech. W końcu powiedział mi o sobie coś więcej. Niby niewiele, ale to było wyznacznikiem tego, że chyba zaczyna mi ufać. To znaczy nie wiem... tak mi się wydaje. Chciałbym, by tak było.
*
Nie mieliśmy dziś biologii, przez co moja klasa spędziła czas na szkolnym trybunach, oglądając lekcję wf'u klasy, do której chodzi Wooseok. Kilka dni temu miałem rację mówiąc, że powinien spróbować swoich sił w sporcie. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, by ktoś tak świetnie grał w piłkę nożną. Kosił absolutnie wszystkich i zdobywał bramkę za bramką. Nie tylko na mnie zrobiło to wrażenie. Dziewczyny z mojej klasy... mimo że starsze.. piszczały na jego widok i kibicowały mu niesamowicie głośno. W sumie to miłe. Przynajmniej zobaczył, że ma wśród ludzi wsparcie.
- Dobry jest. - szepnął Hongseok, nie odrywając przy tym wzroku od boiska.
- Kto?
- No ten cały Wooseok... Patologia, ale z talentem.
- Nie mów tak o nim... proszę cię.
- Ty, no właśnie... czego on ostatnio od ciebie chciał? - przez ostatnią rozmowę z pierwszoklasistą spóźniłem się na lekcje, a potem nauka tak bardzo nas pochłonęła, że przyjaciel zapomniał wypytać mnie o szczegóły.
- A.. w sumie to nic takiego.
- Mam go zacytować?
- Hm?
- Nie chciał wywlekać przy nas waszych brudów... co cię z nim do cholery łączy?
- Nic, serio. - uśmiechnąłem się nerwowo, starając się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Mhm.. czyli masz przede mną jakieś tajemnice.
- Oj no Hongseok, daj spokój.. To jakieś durnoty. Po co miałem ci tym zawracać głowę?
- Po prostu się boję, że coś ci zrobi.
- Niczego mi nie zrobi. - zaśmiałem się, klepiąc go w udo - Nie martw się.
- Pamiętaj, że jakby co..
- Wiem.. zawsze jesteś do mojej dyspozycji. Najlepszy przyjaciel na świecie. - powiedziałem przesłodzonym głosem, wtulając się w jego ramię.
- On jest niesamowity! - poderwałem się, słysząc nad głową pisk koleżanki.
- Spadaj, będzie mój.
- Zapomnij.
- Przecież to najlepszy piłkarz w szkole. - odwróciłem się w kierunku dziewczyn, głęboko przy tym wzdychając.
- Jest młodszy od was.
- No i co z tego? Jest tak wysoki, że wygląda jak student.
- Dokładnie.
- O właśnie, Jinho.. przecież ty go znasz.
- Ale niezbyt dobrze.
- Ma dziewczynę?
- Z tego co wiem, to nie. - gdybyście tylko zobaczyli ich podekscytowanie...
- A jakie dziewczyny lubi?
- Nie mam pojęcia.
- Proszę, zapytaj go o to.
- Dlaczego po prostu go gdzieś nie zaprosicie? To byłoby o wiele prostsze.
- Nie chcemy się skompromitować.
- Musimy wiedzieć, którą z nas by wybrał.
- Mhmm... chcecie się z nim umówić tylko dlatego, że dobrze gra w nogę?
- Dobrze? On jest genialny!
- Jest... ale niczego o nim nie wiecie.
- Czy to ważne? - zaśmiały się, lekko się przy tym przepychając.
- Myślicie, że miał już dziewczynę? - wywinąłem jedynie oczami, wbijając je w boisko, jednak w międzyczasie cały czas podsłuchiwałem koleżanki.
- Na bank! Jest zbyt przystojny, by być sam.
- Na pewno już to robił.
- W sensie, że seks?
- Mhm. Ta jego laska była pewnie niesamowitą szczęściarą.
- Jedna? Na pewno było ich więcej.
- Dziewczyny, proszę was. - westchnąłem, ponownie na nie spoglądając - To niesmaczne.
- A co ty Jinho? Prawiczkiem jesteś, że tak cię to drażni?
- Po prostu nie mogę słuchać, jak gadacie o nim takie głupoty.
- Oj no przestań.
- Wiesz, że mu nie odpuścimy.
- Wiem... i to mnie właśnie przeraża. - po skończonej lekcji, w pierwszej kolejności zbiegłem na najniższą trybunę. Chciałem pogratulować Wooseokowi, bo wywarł na mnie naprawdę przeogromne wrażenie. Gdy chłopak schodził z boiska, spojrzał na mnie, lekko się przy tym uśmiechając.
- Cześć Junho.
- Jinho..
- Wiem... ale lubię cię denerwować. - zaśmiałem się, poprawiając przy tym włosy.
- Masz talent. Świetnie grasz.
- Serio?
- Mhm.. z resztą nie tylko ja ci to powiem. - wskazałem palcem na trybuny, na których siedziały moje rozchichotane koleżanki z klasy - Widzisz je?
- Mhm.
- Zachwycały się tobą cały mecz. Chciały..
- Nie jestem zainteresowany. - rzucił, idąc schodami na górę.
- Ale..
- Na razie! - dureń. Może nie mają za wiele w głowach, ale są bardzo ładne. Byłem pewien, że takie osiłki, jak on, patrzą tylko na to.
- O.. panie Kang. - zaczepiłem nauczyciela wf'u, widząc jego szeroki uśmiech.
- Jinho! Co słychać?
- W porządku, dziękuję. - ukłoniłem się, bawiąc się przy tym nerwowo palcami - Mam do pana pytanie.
- Słucham.
- Widział pan, jak gra Wooseok, prawda?
- Oczywiście. Jest świetny.
- Właśnie. Pan... pan może mu pomóc..
- Nie rozumiem.
- On ma w sobie mnóstwo energii, którą musi gdzieś z siebie wyrzucić i tak pomyślałem, że boisko będzie dobrym miejscem.
- Mhmm... mów dalej.
- Pan wie, jakim on jest uczniem..
- Tak. Dyrektor na radzie o wszystkim nam powiedział, ale nadal nie rozumiem do czego zmierzasz.
- Czy pomógłby mu pan z dostaniem się do jakiegoś klubu? - na twarzy nauczyciela pojawił się lekki uśmiech.
- Klubu? Musiałby najpierw dłuuuugo trenować u mnie, żebym zrobił coś takiego. Ma talent, ale nie jestem w stanie po jednym meczu stwierdzić, czy coś z niego będzie.
- Proszę dać mu szansę... on naprawdę tego potrzebuje.
- Pytanie, czy on tego chce. - westchnąłem, bojąc się, że znów robię coś nie tak. Że znowu wchodzę z butami w jego życie, a może on w rzeczywistości wcale tego nie chcieć.
- Ja... nie wiem, po prostu chcę dla niego dobrze.
- Jesteś świetnym chłopakiem, Jinho. - powiedział pan Kang, klepiąc mnie po ramieniu - Jeśli chcesz, to z nim porozmawiam.
- Naprawdę mógłby pan to zrobić?
- Spróbuję.. ale niczego ci nie obiecuję.
- Dziękuję. - ukłoniłem się głęboko, czując jak moje serce przyspiesza - Naprawdę dziękuję.
- Chyba złapałeś z tym chłopakiem dobry kontakt, co?
- Znaczy..
- To dobrze. Tacy ludzie potrzebują kogoś bliskiego.
- Staram się.
- Tak trzymać. - uśmiechnął się, idąc w kierunku szkoły. Czuję, że robię coś dobrego. Czuję, że dzięki tej rozmowie, życie Wooseoka może się zmienić o 180 stopni, tylko żeby ten obibok tego chciał. Jeśli on nie wykaże zainteresowania, to będzie kolejna klapa... nie mam pojęcia, co wtedy z nim zrobię.
*
Przez ostatnie dni dość dobrze dogadywałem się z olbrzymem. Może nawet nadużywam tego słowa. Po prostu normalnie witaliśmy się ze sobą na korytarzu szkolnym, a ten za każdym razem nazywał mnie "Junho", cwaniacko się przy tym uśmiechając... gnojek. Wreszcie odetchnąłem i nie czuję już niepokoju, który towarzyszył mi, gdy tylko o nim myślałem.
- Hej... pogadajmy. - szedłem przez dziedziniec szkoły, czując jak ktoś mocno pociąga mnie za ramię.
- Wooseok.. cześć.
- Znowu wpieprzasz się w moje życie. - warknął sprawiając, że moje ciało zalał zimny pot.
- Ja... nie wiem o czym mówisz.
- Rozmawiałem dzisiaj z Kangiem.. dlaczego wszystko musisz załatwiać za moimi plecami? - był naprawdę wściekły. Na tyle, że nie chciał nawet słuchać mojego tłumaczenia, gdyż od razu ruszył w kierunku swojego domu.
- Poczekaj.
- Myślałem, że mogę ci zaufać. - zatrzymałem się, wpatrując się wielkimi oczyma w chłopaka. Zabolały mnie te słowa... byłem święcie przekonany, że robię dobrze - Na co tak patrzysz? Zdziwiony?
- Bardzo.. przecież te treningi to dla ciebie ogromna szansa.
- A kto powiedział, że ja w ogóle tego chcę?
- Wolisz pracować po szkole w przydrożnym barku? Naprawdę tego chcesz?
- Tak, naprawdę tego chcę! Nie mam szans grać w piłkę, rozumiesz?!
- Nie krzycz..
- Wiesz co? Czasami żałuję, że cię nie pogoniłem. Jesteś jak wrzód na dupie. - moje oczy zaszły łzami. Mimo ciągłych obelg i jego agresji, nie chciałem odpuszczać. Czuję po prostu, że w głębi duszy jest dobrym człowiekiem, tylko boi się to pokazać.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda... masz swoje cudowne życie, zajmij się nim.
- Nie jest cudowne.. nie mam żadnego talentu. Moim jedynym sposobem na siebie jest ciągła nauka, bo do niczego innego się nie nadaję, a ty... ty masz ogromny talent, tylko się boisz. Boisz się ruszyć i zacząć coś nowego..
- Gówno prawda. Niczego się nie boję, zwłaszcza tak błahych rzeczy.
- Twoja przyszłość i reszta życia to błaha rzecz? - Wooseok spojrzał na mnie, plując przy tym ostentacyjnie na ulicę, na której staliśmy.
- Odwal się. - nie potrafię go zrozumieć, a tak bardzo się staram. Może rzeczywiście nie powinienem się mieszać? Z drugiej strony nie mogę patrzeć na to, jak marnuje swoje życie, a ma dopiero 17-naście lat. Szedłem za nim w absolutnej ciszy, starając się ułożyć w głowie przeprosiny, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl. Gdy skręciliśmy w jedną z bocznych ulic, Wooseok zatrzymał się gwałtownie, równie szybko przy tym na mnie spoglądając.
- Przepra..
- Zamknij się. - chłopak objął mnie ramieniem, zatykając mi przy tym dość mocno usta. Zamarłem... Zdenerwowałem go do takiego stopnia, że postanowił mnie udusić, czy o co chodzi? Gdy pierwszak zaciągnął mnie za jeden z budynków, usłyszałem znajome, męskie, niskie głosy, jednak nie znałem ich na tyle dobrze, by je zidentyfikować - Stul dziób, rozumiesz? - syknął, głęboko przy tym oddychając. Spojrzałem na niego pytająco, starając się uwolnić od jego silnej dłoni, ale tradycyjnie nie miałem żadnych szans - Masz tutaj zostać i nie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. - uderzyłem go w dłoń, czując jak ten powoli ją opuszcza - Cicho.
- O co ci chodzi? - szepnąłem, chcąc wyjrzeć zza budynku, jednak chłopak pospiesznie mnie zatrzymał - Co ty..
- Pamiętasz tych dwóch dilerów? - skinąłem jedynie głową, czując coraz mocniej bijące serce - Siedź tu i nawet nie piśnij słówkiem, bo jak nie oni, to ja ukręcę ci łeb.
- Ale..
- Zamknij się. - wyszedł do nich?! Dlaczego?! Całkiem upadł na głowę? A oni czego tutaj szukają? Boże, mam tylko nadzieję, że go nie pobiją tak, jak ostatnim razem. Przykucnąłem za metalowym śmietnikiem, uważnie im się przyglądając. Moje serce biło niesamowicie szybko, a oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz cięższy. Wooseok został zaciągnięty przez dwóch, bezmózgich osiłków za budynek znajdujący się po drugiej stronie ulicy. Chwilę po tym dostał porządnie w brzuch, zwijając się przy tym z bólu. Zacisnąłem odruchowo powieki, czując gromadzące się pod nimi łzy. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale strach niesamowicie paraliżował moje ciało. Robił to do tego stopnia, że nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca. Był bity jak najgorszy zwyrol, a ja nie potrafiłem niczego z tym zrobić. Czułem jak mdli mnie z nerwów, a poczucie winy rozdziera mnie od środka. W momencie, w którym osunął się na ziemię, dostając przy tym kopniaka w twarz, nie wytrzymałem. Nie miałem ułożonego w głowie, sensownego planu... robiłem to, co dyktowała mi dana sekunda. Pchnąłem na ziemię metalowy śmietnik, chcąc narobić nim jak najwięcej szumu. Miałem nadzieję, że ktoś nas usłyszy i nam pomoże..
- Pomocy! Wooseok! - mój krzyk był jedną z ostatnich rzeczy, które pamiętam z tamtego dnia. Wybiegając na ulicę poczułem niesamowicie bolesne uderzenie, po którym wylądowałem kilka metrów dalej na betonowej ziemi. Towarzyszył temu przeszywający mnie na wylot pisk opon i wrzask Wooseoka.
- Kurwa, spadamy.
- Jinho! - uchyliłem lekko powieki, widząc nad sobą zamazany obraz pierwszoklasisty. W tamtym momencie nie do końca miałem świadomość tego, co się stało. Czułem jedynie silny ból ciała i ohydny, metaliczny zapach krwi - Patrz na mnie, słyszysz?
- Żyje?!
- Dzwoń człowieku po karetkę!
- Ale żyje?!
- Dzwoń! Na co czekasz?! - chłopak poklepał mnie po policzku, ciężko przy tym oddychając - Coś ty zrobił kretynie.. - poczułem przy skroni kawałek jakiegoś materiału. Sylwetka chłopaka stawała się coraz bardziej niewyraźna, a ja wciąż nie mogłem zrozumieć, co właściwie się stało - Patrz na mnie cały czas! - jego głos również brzmiał jakby coś go tłumiło. Miałem wrażenie, że moje ciało z ogromnego bólu przechodzi w stan lekkości... niczego już praktycznie nie czułem. Moje powieki natomiast były jego totalnym przeciwieństwem. W jednej chwili stały się niezwykle ciężkie, jakby ktoś przyczepił do nich obciążniki ważące tonę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem, była przestraszona twarz Wooseoka, wykrzykująca jakieś słowa, jednak tych nie byłem w stanie już usłyszeć...
~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda... masz swoje cudowne życie, zajmij się nim.
- Nie jest cudowne.. nie mam żadnego talentu. Moim jedynym sposobem na siebie jest ciągła nauka, bo do niczego innego się nie nadaję, a ty... ty masz ogromny talent, tylko się boisz. Boisz się ruszyć i zacząć coś nowego..
- Gówno prawda. Niczego się nie boję, zwłaszcza tak błahych rzeczy.
- Twoja przyszłość i reszta życia to błaha rzecz? - Wooseok spojrzał na mnie, plując przy tym ostentacyjnie na ulicę, na której staliśmy.
- Odwal się. - nie potrafię go zrozumieć, a tak bardzo się staram. Może rzeczywiście nie powinienem się mieszać? Z drugiej strony nie mogę patrzeć na to, jak marnuje swoje życie, a ma dopiero 17-naście lat. Szedłem za nim w absolutnej ciszy, starając się ułożyć w głowie przeprosiny, jednak nic sensownego nie przychodziło mi na myśl. Gdy skręciliśmy w jedną z bocznych ulic, Wooseok zatrzymał się gwałtownie, równie szybko przy tym na mnie spoglądając.
- Przepra..
- Zamknij się. - chłopak objął mnie ramieniem, zatykając mi przy tym dość mocno usta. Zamarłem... Zdenerwowałem go do takiego stopnia, że postanowił mnie udusić, czy o co chodzi? Gdy pierwszak zaciągnął mnie za jeden z budynków, usłyszałem znajome, męskie, niskie głosy, jednak nie znałem ich na tyle dobrze, by je zidentyfikować - Stul dziób, rozumiesz? - syknął, głęboko przy tym oddychając. Spojrzałem na niego pytająco, starając się uwolnić od jego silnej dłoni, ale tradycyjnie nie miałem żadnych szans - Masz tutaj zostać i nie wydać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. - uderzyłem go w dłoń, czując jak ten powoli ją opuszcza - Cicho.
- O co ci chodzi? - szepnąłem, chcąc wyjrzeć zza budynku, jednak chłopak pospiesznie mnie zatrzymał - Co ty..
- Pamiętasz tych dwóch dilerów? - skinąłem jedynie głową, czując coraz mocniej bijące serce - Siedź tu i nawet nie piśnij słówkiem, bo jak nie oni, to ja ukręcę ci łeb.
- Ale..
- Zamknij się. - wyszedł do nich?! Dlaczego?! Całkiem upadł na głowę? A oni czego tutaj szukają? Boże, mam tylko nadzieję, że go nie pobiją tak, jak ostatnim razem. Przykucnąłem za metalowym śmietnikiem, uważnie im się przyglądając. Moje serce biło niesamowicie szybko, a oddech z sekundy na sekundę stawał się coraz cięższy. Wooseok został zaciągnięty przez dwóch, bezmózgich osiłków za budynek znajdujący się po drugiej stronie ulicy. Chwilę po tym dostał porządnie w brzuch, zwijając się przy tym z bólu. Zacisnąłem odruchowo powieki, czując gromadzące się pod nimi łzy. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, ale strach niesamowicie paraliżował moje ciało. Robił to do tego stopnia, że nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca. Był bity jak najgorszy zwyrol, a ja nie potrafiłem niczego z tym zrobić. Czułem jak mdli mnie z nerwów, a poczucie winy rozdziera mnie od środka. W momencie, w którym osunął się na ziemię, dostając przy tym kopniaka w twarz, nie wytrzymałem. Nie miałem ułożonego w głowie, sensownego planu... robiłem to, co dyktowała mi dana sekunda. Pchnąłem na ziemię metalowy śmietnik, chcąc narobić nim jak najwięcej szumu. Miałem nadzieję, że ktoś nas usłyszy i nam pomoże..
- Pomocy! Wooseok! - mój krzyk był jedną z ostatnich rzeczy, które pamiętam z tamtego dnia. Wybiegając na ulicę poczułem niesamowicie bolesne uderzenie, po którym wylądowałem kilka metrów dalej na betonowej ziemi. Towarzyszył temu przeszywający mnie na wylot pisk opon i wrzask Wooseoka.
- Kurwa, spadamy.
- Jinho! - uchyliłem lekko powieki, widząc nad sobą zamazany obraz pierwszoklasisty. W tamtym momencie nie do końca miałem świadomość tego, co się stało. Czułem jedynie silny ból ciała i ohydny, metaliczny zapach krwi - Patrz na mnie, słyszysz?
- Żyje?!
- Dzwoń człowieku po karetkę!
- Ale żyje?!
- Dzwoń! Na co czekasz?! - chłopak poklepał mnie po policzku, ciężko przy tym oddychając - Coś ty zrobił kretynie.. - poczułem przy skroni kawałek jakiegoś materiału. Sylwetka chłopaka stawała się coraz bardziej niewyraźna, a ja wciąż nie mogłem zrozumieć, co właściwie się stało - Patrz na mnie cały czas! - jego głos również brzmiał jakby coś go tłumiło. Miałem wrażenie, że moje ciało z ogromnego bólu przechodzi w stan lekkości... niczego już praktycznie nie czułem. Moje powieki natomiast były jego totalnym przeciwieństwem. W jednej chwili stały się niezwykle ciężkie, jakby ktoś przyczepił do nich obciążniki ważące tonę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłem, była przestraszona twarz Wooseoka, wykrzykująca jakieś słowa, jednak tych nie byłem w stanie już usłyszeć...
~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz