1 grudnia 2018

Zakład~cz.2 [Yuta&WinWin]




- No to uderzaj.
- Tae.. to najbardziej gówniana robota na świecie. 
- A ten dalej swoje.. Yuta..
- Soju i obiady to za mało, wiesz?
- No to co mam jeszcze zrobić? Po dupie cię całować?
- Należy mi się to. - staliśmy pod domem Taeyonga. Mój przyjaciel wpadł na niesamowicie idiotyczny pomysł, bym poszedł do jego domu pod pretekstem spotkania z nim.Tae powiedział, że Sicheng na pewno jest już w domu, więc będziemy mogli pobyć sam na sam. Jak teraz o tym myślę, to przysięgam, że umieram wewnętrznie. Mój kumpel ma teraz iść na soju z ludźmi z roku, a ja... cóż.. tym razem ta przyjemność mnie ominie, bo będę "podrywać" jego wrednego braciszka. Co za żenada..
- Dobra.. jak już potraktujesz go jak psa, to obiecuję, że wycałuję ci tyłek za wszystkie czasy. - spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, wywołując śmiech z jego strony - No co? Pamiętaj, że ci się to należy. 
- Jesteś idiotą.. wiesz?
- Wiem. Uświadamiasz mi to codziennie od trzech lat.
- A i tak nie możesz wysnuć żadnych wniosków. - westchnąłem, poprawiając włosy - Wieczorem widzimy się u mnie.. i weź soju. 
- Ale..
- Największą butelkę. - dodałem, idąc w kierunku drzwi. Głupota... absolutna głupota, ale co zrobię? Fakt. Może jak to się rozkręci, to będą z tego niezłe jaja, ale póki co się na to nie zanosi. Nie sądziłem, że jestem takim okropnym flirciarzem, że nawet samotny, zdesperowany nastolatek nie jest w stanie się mną zainteresować. Wszedłem na taras, dzwoniąc do drzwi. Moje serce biło jak głupie, ale tylko dlatego, że nie chciałem się ośmieszyć. Nie zniósłbym dostania przysłowiowego kosza od 18-letniego geja. To byłoby koszmarnie poniżające.. Po kilku dzwonkach, drzwi do domu w końcu się otworzyły, a w nich stanął ubrany jeszcze w mundurek, chłopak - Hej. Przyszedłem do Tae.
- Nie ma go. 
- Poważnie? - spojrzałem na zegarek, marszcząc przy tym brwi - Dziwne.. mówił mi, że o 16-tej będzie już w domu. 
- Mhm.. Wejdź, poczekasz na niego.
- O super. Dzięki. - uśmiechnąłem się, wchodząc do środka - Uuu, ale pachnie. - po domu rozchodził się wspaniały zapach świeżo zmielonej kawy, który wprost uwielbiam.
- Robię sobie kawę.. chcesz? 
- No jasne. - Sicheng zjechał mnie wzrokiem, idąc leniwie w stronę kuchni. Nie wygląda za dobrze. Tu już nawet nie chodzi o to, że jest znudzonym życiem 18-latkiem, którego chyba nadal trzyma się buntowniczy okres dojrzewania. Z nim rzeczywiście jest coś nie tak i ten ból, który się go trzyma, bije od niego na kilometr - Co tam u ciebie? - usiadłem w kuchni, przyglądając się temu, jak przygotowuje kawę. Nastolatek milczał przez dłuższą chwilę. Dopiero po wsypaniu kawy do tygielka, spojrzał na mnie, głęboko wzdychając.
- Spoko.. czemu pytasz? 
- Jestem ciekaw, co słychać u brata mojego najlepszego kumpla.. co w tym dziwnego? 
- To, że nigdy wcześniej o to nie pytałeś?
- Pytałem.. ale ty mnie skutecznie zlewałeś. 
- Może. - burknął, odwracając się tyłem do mnie. Wpatrywał się w wielkie kuchenne okno, obserwując to, co dzieje się za nim. Miałem wrażenie, że widok wirujących pod wpływem wiatru roślin ogrodowych, trochę go uspokajał.
- Sicheng..
- Co?
- Coś cię gryzie. - 18-latek nalał mi kawy, stawiając ją przede mną.
- Cukier masz na stole, a mleko w lodówce. 
- Znowu mnie zlewasz..
- Bystrzak. - burknął, idąc w kierunku schodów. Wywinąłem oczami, sięgając po telefon. Od razu chciałem napisać do Taeyonga, bo czułem, że za moment mnie rozsadzi.
<- Tae, ja nie dam rady
-> Co zrobił?
<- Nie potrafię z nim rozmawiać. Poddaję się
-> No bez jaj. Wiem, że jest beznadziejnym przypadkiem, ale wierzę, że dasz sobie radę
<- Wow.. twoja wiara bardzo mi pomogła 
-> Nic więcej nie zrobię, Yuta
<- Niestety to wiem
Schowałem telefon, nabierając przy tym dużo powietrza. Musi być jakiś sposób żeby do niego dotrzeć. Wiem, że nie stanie się to z dnia na dzień, ale muszę jak najszybciej zacząć, by ten cyrk zakończył się równie szybko. Ruszyłem niechętnie na górę, gdzie znajduje się pokój Sichenga. Nie miałem żadnego planu, według którego chciałem działać. Stwierdziłem, że w przypadku tego dzieciaka, spontan będzie o niebo lepszy. Zapukałem do jego drzwi, jednak odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Otworzyłem je niepewnie, widząc siedzącego przy oknie 18-latka. Gdy usłyszał, że wszedłem do pokoju, westchnął dość głośno, nie odrywając wzroku od szyby.
- Czego chcesz?
- Taeyong napisał mi, że powinien wrócić w przeciągu godziny.. Mógłbym z tobą posiedzieć? 
- Nie.
- Sicheng.. co ja ci dzieciaku zrobiłem?
- Dzieciaku? - parsknął śmiechem, spoglądając w moim kierunku - Jesteś starszy ode mnie zaledwie o trzy lata. 
- Bystrzak. - burknąłem, widząc lekkie oburzenie na jego twarzy, po którym cwaniacko się uśmiechnąłem - Cytuję ciebie.
- Co ty nie powiesz. - uśmiechnął się lekko, opierając się o ścianę - Właź.
- Właź.. nie masz w sobie krzty kultury. 
- Nie zaprzeczam. 
- To akurat dziwne.. wszyscy z twojej rodziny są bardzo kulturalni. - usiadłem na łóżku, upijając łyk przyniesionej z dołu kawy.
- Tak się składa, że nie należę oficjalnie do tej rodziny. 
- Co ty mówisz..
- Mam inne geny, nie? 
- Może.. ale wiem, że wszyscy cię tutaj uwielbiają.
- Ta.. - chłopak położył się wygodnie, zamykając przy tym oczy. Wyglądał tak spokojnie.. Jego każda część twarzy idealnie ze sobą współgrała, tworząc bardzo spójną, piękną całość..
- Wątpisz w to? - tez wzruszył jedynie ramionami - Dlatego tak się zachowujesz?
- Jak?
- No.. jesteś dość opryskliwy i nieprzyjemny dla ludzi.
- Zależy jakich.
- Ah.. to ja, Tae i twoi rodzice ci czymś podpadliśmy? 
- Nie rozumiem o co ci chodzi.. daj mi już spokój.
- Masz świadomość tego, że nie będziesz uciekać całe życie od niewygodnych pytań? Prędzej czy później one cię dopadną. 
- Yuta, czego ty właściwie chcesz? 
- Słucham?
- Od kilku dni łazisz za mną jak pies.. O co ci chodzi?
- O nic.. chcę być jedynie miły. - westchnąłem, kładąc się obok niego. Oboje zamilkliśmy. Nie wiem ile czasu minęło, odkąd zapadła między nami ta cisza. Nie była ona niezręczna czy niekomfortowa. Leżało mi się przy nim wyjątkowo dobrze.. może dlatego, że mam tą relację głęboko w nosie - Poszedłbym na basen. - przerwałem ciszę, czując jak Sicheng porusza się na łóżku.
- Pływasz?
- Uwielbiam pływać.. a co?
- A.. bo ja też lubię.
- Serio? - spojrzałem na 18-latka, lekko się przy tym uśmiechając - To może się przejdziemy w weekend?
- Hm.. raczej nie..
- To nie... jak chcesz. - wzruszyłem ramionami, zamykając ponownie oczy. Czułem, że gówniarz się waha i że za moment zmięknie, ale wolałem udawać obojętnego.
- W sumie.. w sumie to nie mam z kim chodzić na basen. 
- No tak.. Taeyong nie cierpi wody.
- Moi znajomi też. - westchnął, podnosząc się leniwie z łóżka - Propozycja nadal aktualna?
- Jak najbardziej. 


*

                         Sobotnie popołudnie. Umówiłem się z Sichengiem na basenie, niedaleko jego domu. Tae musiał siłą wypychać mnie z mieszkania, bym dotarł na to spotkanie. Strasznie nie chciało mi się iść. Nie dość, że jest koszmarnie zimno i wietrznie, to jeszcze basen, którego nie cierpię i towarzystwo podłego gnojka... rewelacja. Ile ja czasu na to zmarnuję.. 
Po wejściu do budynku ujrzałem spiętego lekko chłopaka, z torbą przewieszoną przez ramię. Gdy mnie zobaczył, znów przyjął postawę chłodnego dupka.. w co on pogrywa?
- Cześć. - wymusiłem uśmiech, przygryzając przy tym lekko wargę.
- Ile można na ciebie czekać.. - burknął, poprawiając przy tym torbę, co sprawiło, że automatycznie się we mnie zagotowało. 
- Za moment ci to wynagrodzę. - mruknąłem, czując jak umieram wewnętrznie z zażenowania - Dwie godziny nam wystarczą?
- Myślę, że tak. - Sicheng sięgnął do kurtki, wyjmując z niej portfel.
- Schowaj to dzieciaku.. ja stawiam.
- Ale..
- Ja zaprosiłem, więc ja stawiam. Wyluzuj. - ależ ja mam gest. Rzeczywiście zaczynam się czuć, jak na jakiejś pieprzonej randce. Po kupnie dwóch wejściówek, ruszyliśmy w końcu do szatni. Sami powiedzcie. Ile czasu zajmuje facetowi przebranie się? Maksymalnie dwie minuty, prawda? No właśnie.. dlatego krew mnie zalewała, gdy musiałem czekać na tego gnojka 20 minut. Co ciekawsze, ja bez problemu przebrałem się przy wszystkich. On natomiast uciekł do łazienki i siedział w niej niesamowicie długo - Sicheng. - wszedłem do miejsca, w którym znajdowały się toalety, szukając chłopaka - Gdzie ty jesteś? 
- Już wychodzę.
- Źle się czujesz?
- Co? Nie, nie... przebierałem się. - skoro odkrył niedawno, że jest gejem, sytuacja w której musi przebrać się w gronie chłopaków, go zawstydza? - Już wychodzę. - gdy chłopak wyszedł z kabiny, zmierzył mnie uważnie wzrokiem, czerwieniąc się przy tym jak burak. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, choć wiem, że nie powinien.
- Coś nie tak? - 18-latek odchrząknął, wbijając wzrok w podłogę.
- Co niby ma być nie tak? - burknął, wymijając mnie. 
- Zostaw rzeczy i chodź.. czas nam ucieka. - z początku było między nami niesamowicie drętwo. Nie wiedzieliśmy co robić.. czy spędzać czas razem czy osobno. Czułem się okropnie i nie mogłem się doczekać kiedy ten koszmar minie. Gdy siedziałem w jacuzzi, poczułem na ramieniu czyjąś chłodną dłoń. Gdy uniosłem głowę, ujrzałem kucającego przy mnie Sichenga - Co tam?
- Em.. mogę mieć pytanie?
- Możesz. - zaśmiałem się.
- Poszedłbyś ze mną na górę?
- Na górę? - powtórzyłem, unosząc przy tym wzrok - Chcesz iść na zjeżdżalnię?
- Ani słowa Tae..
- No spoko, mogę z tobą iść. - czyżby się bał? A może nagle się do mnie przekonał? Ja czuję się na to najzwyczajniej za stary i szczerze mówiąc nie mam żadnej przyjemności z tego, że za moment zjadę, a chlorowana woda wejdzie w absolutnie każdy zakamarek mojego ciała. Ale jak widać, w nim nadal tkwi dzieciak. W sumie trochę mu tego zazdroszczę. Niech to trwa jak najdłużej.. - Boisz się zjechać sam?
- Nie. - chłopak spojrzał na mnie, wzdychając - Ale przyjemniej jest zjechać z kimś. - poczułem uderzające we mnie ciepło. To, co powiedział, dało mi bodziec do tego, by głębiej zastanowić się nad jego zachowaniem. Może to, że zgrywa takiego twardziela i dupka wynika z tego, że czuje się samotny? Hm.. ale z tego co mi wiadomo, nigdy nie narzekał na brak uwagi innych ludzi. Taeyong wielokrotnie opowiadał mi o tym, że ma przyjaciół na pęczki.. Dziwne - Gotowy?
- Zawsze. - uśmiechnąłem się, siadając za nim. Stwierdziłem, że wykorzystam ten moment jak najlepiej. Objąłem go, czując jak ten się spina. Ciekawe jak się teraz czuje.. - Jedziemy?
- T.. tak. - w końcu podczas tego wyjścia poczułem, że żyję. Poczułem się przez moment jak dziecko.. totalna wolność i beztroska. Czułem, że Sicheng też się dobrze bawi. Nie lubię go, ale chcę go rozgryźć za wszelką cenę. 
                        Po wyjściu z basenu, gdzie czas z dwóch godzin przedłużył nam się aż do czterech, zaproponowałem mu kolację. Jedząc piekielnie ostre tteokbokki w jednym z barów, rozmawialiśmy głównie o nim i jego szkole. Pytałem o to, jak mu idzie, czy przygotowuje się do egzaminów końcowych, czy się denerwuje i w ogóle. Jak się rozgada, to nawet interesujący z niego dupek. 
- A.. tak się zastanawiam.
- Hm? - chłopak spojrzał na mnie, wciągając ryżowego kluska.
- Tae opowiadał mi, że masz przyjaciół na pęczki. Nie wierzę, że żaden z nich nie lubi pływać. - 18-latek zamilkł. Od razu odłożył pałeczki, sięgając po puszkę coli. 
- Tak wyszło.. żaden z nich nie lubi pływać.. - posmutniał. Powiedziałem coś nie tak?
- Uraziłem cię tym pytaniem?
- Nie. - Sicheng odchrząknął, uciekając wzrokiem - Po prostu... po prostu, jak dowiedzieli się o mnie pewnej rzeczy, to.. - strasznie dziwnie się zachowuje. Naprawdę zaczynam zastanawiać się nad tym, co było nie tak w moim pytaniu - Nie mam już znajomych. Wszyscy się ode mnie odwrócili. - a więc o to chodzi. Ludzie odwrócili się od niego tylko dlatego, że jest gejem? Jakie to podłe.. 
- Wszyscy? Ale dlaczego? 
- Nie ważne.. widocznie zrobiłem coś złego. - burknął, wracając do jedzenia. Cholera jasna, szkoda mi go. Miałem go zmieszać z błotem i zgnoić jak psa, ale nie muszę już tego robić.. życie wystarczająco go skrzywdziło. Jednak zakład to zakład. Muszę wywiązać się z obietnicy danej Tae. 
- Może chcesz o tym pogadać? Obiecuję, że to zostanie między nami.
- Nie żartuj.. Zachowujesz się w stosunku do Taeyonga jak brat. Na pewno wszystko byś mu wyśpiewał. Z resztą.. - chłopiec machnął ręką, sięgając po napój - Zna prawdę o mnie.. nie wie tylko, że jestem teraz zupełnie sam, a to by go jedynie ucieszyło.
- Dlaczego tak uważasz?
- Znam go dłużej niż ty, Yuta.. I fakt, jest wspaniałym chłopakiem, ale momentami niesamowicie podłym.. Czasami mam wrażenie, że bawi go każde moje niepowodzenie. 
- Uważam, że niesprawiedliwie go oceniasz.. Bywa wredny, ale kocha cię jak jasna cholera... mimo wszystko.
- Ostatnio tego nie zauważam. - westchnął, wciągając ostatniego kluska - Skończmy ten temat, okej? Nie chcę już o tym gadać..
- Jasne, nie ma sprawy. - moje prawdziwe, niestety wrażliwe i empatyczne "ja", podpowiada mi, by go przytulić i pocieszyć. Naprawdę nie wiem, co mam robić... W sumie o to chodzi też w tym całym zakładzie. Poderwać go, zauroczyć sobą i rzucić. Niech to szlag. 
                       Po popołudniu spędzonym na basenie i po pysznej, niesamowicie palącej kolacji, odprowadziłem chłopaka pod dom. W drodze do willi jego rodziców rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach i pasjach. Dowiedziałem się, że oboje kochamy tańczyć... tańczyć. Pewnie improwizować i wydurniać się, ale zawsze jest to już temat, na który mogę z nim pogadać. Wydaje się być sympatycznym człowiekiem i sam szczerze mówiąc nie wierzę w to, co właśnie powiedziałem. Wydaje mi się, że to jego podłe zachowanie wynika z tego, że poczuł się odrzucony absolutnie przez wszystkich. Może to, że stał się dupkiem, to forma obronna? 
- No... jesteśmy na miejscu. - uśmiechnąłem się, chcąc otworzyć mu furtkę, jednak ten złapał mnie pospiesznie za dłoń uniemożliwiając mi to.
- Dziękuję za dzisiaj. - wymamrotał, uciekając przy tym wzrokiem. Na moich ustach pojawił się uśmiech.. W końcu niewymuszony, szczery uśmiech.
- Dobrze się bawiłeś?
- Noo.. mogłoby być lepiej..
- Hej!
- Żartuję. - zaśmiał się, poprawiając torbę - Było bardzo fajnie. 
- Cieszę się. 
- Mm.. to ten.. nie wejdziesz spotkać się z Tae?
- Myślę, że przerwa dobrze nam zrobi. - Taeyong ma przyjść dzisiaj do mnie na noc.. ale lepiej żeby Sicheng o tym nie wiedział.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję. - 18-latek ukłonił się, po czym zniknął za drzwiami furtki. W sumie to zrobiło mi się miło, że sprawiłem mu odrobinę radości. Przynajmniej trochę go poznałem i wiem z czego wynika ta jego podłość. Myślę, że dzięki temu będę teraz inaczej na niego patrzeć...







~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. super ;; czekałem ze zniecierpliwieniem
    zapowiada się na świetny romans tho

    OdpowiedzUsuń
  2. to będzie chyba najlepsze ff dotychczas napisane przez Ciebie

    OdpowiedzUsuń