1 grudnia 2017

Samotność~cz.6 [Jinyoung&Daehwi]




- Usiądź w salonie, przyniosę ci jakieś ciepłe rzeczy.- skinąłem jedynie głową zmierzając do wskazanego pokoju. Dopiero po wkroczeniu do jego domu poczułem ogromne zażenowanie przez to, co zrobiłem. Cóż... czasu nie cofnę.
- Cześć.- wbiłem wzrok w siedzącego na fotelu Kwangjo. Jakoś nieszczególnie zdziwiło mnie to, że siedzi on właśnie u Daehwiego.
- Jak ty wyglądasz...- chłopak podbiegł do mnie prowadząc mnie w stronę kominka - Co się stało? Gdzie są twoje ciepłe ubrania?
- Długa historia...- kucnąłem obok kominka trzęsąc się z zimna - I... przepraszam, że wam przeszkadzam.
- Właśnie miałem wychodzić.
- Przyniosłem ci spodnie, sweter i bluzę.- do pokoju wszedł Daehwi wręczając mi ubrania - Przebierz się szybko, bo zamarzniesz. 
- To ja już pójdę. Poradzisz sobie Daehwi?
- Jasne, odprowadzę cię.- gdy chłopak wyszedł ze swoim przyjacielem do przedpokoju, zacząłem się przebierać. Było mi głupio... Mam wrażenie, że znowu im w czymś przeszkodziłem. Ubrałem się w spodnie dresowe, sweter oraz bluzę i ponownie zasiadłem przed kominkiem ogrzewając dłonie.
- Trzymaj się Jinyoung!
- Na razie!- muszę w końcu porozmawiać dzisiaj z Daehwim. Jeśli tego nie zrobię, nie daruję sobie tego.
- Zrobię ci herbaty.- blondyn wszedł do pokoju uważnie mi się przyglądając.
- Nie...
- Musisz się rozgrzać.
- Nie, naprawdę... usiądziesz koło mnie?
- Em... pewnie.- Daehwi usiadł obok mnie nie odrywając ode mnie wzroku.
- Przepraszam, że tu przyszedłem, ale nie wiedziałem, co ze sobą zrobić...
- Przestań, dobrze, że tu jesteś.- chłopak uśmiechnął się łapiąc mnie za ręce - Co się stało?
- Poczekaj...- westchnąłem oblizując nieśmiało wargi - Przepraszam za moje zachowanie, wiesz... wtedy jak do mnie przyszedłeś. Chciałbym dzisiaj w końcu z tobą o tym wszystkim porozmawiać.
- O wszystkim? Ze mną? 
- Tak... najwyższa pora.- chłopak przysunął się bliżej mnie ściskając mocniej moje dłonie.
- Dobrze... najpierw powiedz mi dlaczego tutaj przyszedłeś. 
- Ojciec wyszedł ze szpitala... przyniósł do domu całą siatkę alkoholu i... przez to się pokłóciliśmy. 
- Jinyoung... naprawdę nie chcę wtrącać się w wasze życie, ale to trzeba gdzieś zgłosić.
- Po co? Żeby zamknęli mnie na kilka miesięcy w bidulu, a jego na jakimś oddziale zamkniętym? Nawet jak wyjdzie to będzie pił, znam go... 
- Powiedz mi... zrobił ci coś dzisiaj?
- Nie... tu już nawet nie chodzi o to. Po prostu się o niego martwię, to wszystko. 
- To jest zrozumiałe... a... próbowałeś z nim rozmawiać?
- Oczywiście, że tak, ale co z tego? Myślisz, że to ma jakikolwiek sens?
- Z tego, co słyszę, to nie.
- No właśnie...- Daehwi spojrzał na mnie ze współczuciem przekręcając lekko głowę.
- Zostaniesz na weekend u mnie, a potem pomyślimy, co dalej.
- Co ty, nie mogę. Nie mogę wszystkim zwalać się na głowę przez swoje problemy z ojcem. 
- Jinyoung, ja już postanowiłem.
- A moje zdanie?
- Może raz zwyczajnie odpuść i daj sobie pomóc, hm? Chociaż raz.- spuściłem wzrok wbijając go w podłogę. Nie byłem w stanie pokazać Daehwiemu, jak bardzo jestem mu wdzięczny - No dobrze, a ta druga sprawa?
- Daehwi...- czułem jak moje serce przyspiesza. Dawno nie czułem się tak zestresowany. Nigdy nie wyznawałem nikomu, że mi się podoba... nigdy z nikim nie byłem, bo się tego wstydziłem, ale teraz wiem, że bardzo tego potrzebuję i przede wszystkim cholernie tego pragnę - Przepraszam... ostatnio miałem gorszy okres i... całą frustrację musiałem przelać na ciebie. To... to jest tak, że chciałbym cię poznać... chciałbym się do ciebie zbliżyć, ale nie umiem. Już nawet nie chodzi o to, co zrobiłeś ponad dwa lata temu, tylko ja...- wziąłem głęboki oddech czując jak Daehwi ściska mnie mocniej za dłonie - Po śmierci mamy zamknąłem się w sobie, bo bardzo to przeżyłem. Ojciec zaczął pić, lać mnie, sprowadzać do domu obcych ludzi...- czułem się dziwnie mówiąc mu o tym wszystkim. Z jednej strony czułem ogromne zażenowanie, a z drugiej ulgę. Widząc jednak przejęcie chłopaka, mogłem chyba odetchnąć... był to znak, że się nie ośmieszam... - Wiesz... wszystkich się wstydziłem i bałem się, że zostanę odrzucony przez to kim jestem, przez to jakiego mam ojca... otworzyłem się tylko przed Jaewonem. Później pokłóciliśmy się przez moją głupotę i niedojrzałość, zacząłem się kłócić z tobą... czułem się jeszcze gorzej, ale wiesz co?- uniosłem wzrok widząc stojące w oczach Daehwiego łzy. Zamurowało mnie, ale chciałem dokończyć to, co zacząłem - Później zacząłeś stawać w mojej obronie, starałeś się złapać ze mną kontakt... cholernie mnie to cieszyło, ale nie potrafiłem tego pokazać. Cały czas siedziałem w tej zamkniętej skorupie i za nic w świecie nie potrafiłem jej z siebie zdjąć, ale...- nie, nie mogę... Nie powiem mu, co czuję, nie potrafię... nie chcę po raz kolejny wyjść na idiotę - Myślę, że jak dasz mi czas i uzbroisz się w cierpliwość to... może uda nam się to naprawić... przepraszam Daehwi.- blondyn pospiesznie uklęknął, mocno mnie przytulając. Objąłem go czując bijące od niego ciepło.
- Przepraszam.- uniosłem głowę widząc spływające po jego policzkach łzy. Byłem w szoku. Do tej pory znałem Daehwiego jako twardego, bezlitosnego dupka, a tu, jak się okazuje, ma jednak w sobie masę empatii i wrażliwości.
- Nie płacz.- ułożyłem dłoń na jego policzku wycierając ostrożnie łzy. Chciałem go pocałować... pocieszyć... poczuć jego bliskość. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane? - Proszę cię, nie płacz. 
- Prawdziwi z nas mężczyźni, co?
- Prawdziwi mężczyźni nie boją się łez.- uśmiechnąłem się lekko nie odrywając oczu od chłopaka.
             Baaardzo się pomyliłem w stosunku do Daehwiego. Po spędzeniu z nim całego dnia i rozmawiania absolutnie o wszystkim, zobaczyłem jakim jest ciepłym, zabawnym chłopakiem. Wiadomo, że oboje czuliśmy się momentami dość skrępowani swoim towarzystwem, ale w większości przypadków było między nami naprawdę super. Właśnie leżałem w łóżku Daehwiego bawiąc się jego tabletem. Wziąłem prysznic i w jego najcieplejszym dresie wylegiwałem się pod kołdrą. Wszystko przesiąknięte było jego zapachem, który z sekundy na sekundę uzależniał mnie od niego coraz bardziej.
- Jestem.- do pokoju wszedł blondyn otulony białym, puchatym szlafrokiem - Zrobię nam kakao, co? Cały czas mam przed oczami to w jakim stanie tu przyleciałeś. 
- Weź... jest mi cholernie głupio.
- Dlaczego? Gdybyś tutaj nie przyszedł, nie pogadalibyśmy szczerze i dalej byśmy się kłócili.
- Pewnie tak.- odłożyłem tablet na szafkę nocną, po czym usiadłem wpatrując się w chłopaka - Ciekawe, co Jihoon powie jak się dowie, że się pogodziliśmy.
- Pewnie mu się to nie spodoba. 
- Za co on mnie tak nie lubi?
- Oj wiesz.... nie lubiliśmy się swego czasu, prawda? Święty nie jestem i trochę mu na ciebie nadawałem... podłapał to i w solidarności ze mną zaczął cię nienawidzić. 
- No tak...
- Ale to się zmieniło.- powiedział szybko Daehwi siadając obok mnie na łóżku. - Obiecuję, że nikomu złego słowa na ciebie nie powiem.- zaśmiałem się, uderzając lekko chłopaka w ramię.
- Jak zasłużę to mów. 
- Obstawiam, że nie będę miał powodów.- zaśmialiśmy się, po czym chłopak zerwał ze mnie kołdrę szeroko się uśmiechając - Chodź do kuchni... zrobię ci dobre kakao. 
- Tylko dobre?
- Najlepsze na świecie. 
- Okej, przekonałeś mnie.- zeszliśmy do kuchni. Idąc po schodach słyszałem, że ktoś się tam krząta... na pewno do domu wrócili jego rodzice, w końcu dochodziła 22.
- Cześć skarbie.
- Hej mamuś.- wziąłem głęboki oddech wchodząc nieśmiało do kuchni.
- Dobry wieczór...
- Ooo dobry wieczór. Nie mówiłeś, że będzie dzisiaj spał u ciebie kolega. 
- To wyszło jakoś tak spontanicznie. Nie masz nic przeciwko?
- Absolutnie... zaraz lecę na dyżur więc przyda ci się towarzystwo.- kobieta spojrzała na mnie uśmiechając się - Usiądź kochanie.- skinąłem głową zajmując miejsce przy stole - Podać ci coś jeść? Na co masz ochotę?
- N... nie... dziękuję bardzo. 
- Przy Daehwim musisz się upomnieć jeśli czegoś potrzebujesz. On o wszystkim zapomina.
- Dzięki mamo.- uśmiechnąłem się widząc ich wspaniałe relacje... wyglądają zupełnie jak moje z mamą - Właśnie robię Jinyoungowi kakao.
- Jinyoung? To ciebie ostatnio badał mój mąż?
- Tak.
- Hm... i jak się czujesz?
- Dziękuję, dobrze.
- Mogę zobaczyć twoje oko?
- Mamuś daj spokój, nie stresuj go. 
- To mój obowiązek synu.- kobieta podeszła do mnie uważnie mi się przyglądając.
- I jak?
- Będziesz u nas jutro Jinyoung?
- Em... nie... nie chcę się państwu narzucać.
- Kończę dyżur o 13-stej. Zostań proszę, to porozmawiamy. 
- A.. to coś poważnego?
- Mamo...
- Dzieci, spokojnie.- kobieta uśmiechnęła się, pakując do torby dwa pudełka z jedzeniem - Jutro porozmawiamy, a ja teraz uciekam, bo zaraz zaczynam dyżur. Pa skarbie.
- Pa... uważaj na siebie.
- Do widzenia.
- Do widzenia.- uśmiechnąłem się czując bijące od kobiety ciepło. W życiu nie powiedziałbym, że Daehwi ma tak kochaną mamę. Gdy kobieta wyszła z domu westchnąłem zerkając na chłopaka - Ale ci zazdroszczę.
- Czego niby?
- Tego, że masz mamę... bardzo przypomina mi moją.- blondyn uśmiechnął się biorąc w dłonie dwa kubki z parującym kakao.
- Jest cudowna, to prawda... Twoja na pewno też taka była. 
- Tak...- westchnąłem wymuszając uśmiech.
- Chodź na górę, pogadamy.- wróciliśmy do pokoju chłopaka. Usiadłem na łóżku sięgając po telefon.
- Cholera...
- Co jest?
- Jaewon do mnie dzwonił i to osiem razy.- Daehwi westchnął stawiając jeden z kubków na szafce obok mnie.
- Oddzwoń... 
- Zajmie mi to chwilę.- wybrałem numer do chłopaka czekając na odzew z jego strony.
- Dlaczego nie odbierasz?! 
- Em... przepraszam, nie słyszałem telefonu.
- Gdzie ty jesteś do cholery?! Byłem u ciebie, twój ojciec powiedział mi co się stało!
- Nie denerwuj się...
- Jak mam się nie denerwować?! Uciekasz z domu, nie odbierasz telefonu, boję się o ciebie.
- Jaewon... jestem u Daehwiego... nie musisz się martwić. 
- U Daehwiego? Jak to?
- Wpadnij do mnie jutro wieczorem, okej? Pogadamy. 
- Rozumiem, że nie możesz teraz rozmawiać... Ale jest wszystko okej, tak?
- Tak, spokojnie.
- Dobra... zadzwonię do twojego ojca, bo też się martwi. Otwórz się w końcu, pamiętaj.
- Mhm... pa.- rozłączyłem się zerkając na Daehwiego, jednak ten milczał sprawdzając coś w swoim telefonie. Sięgnąłem po kubek z kakao upijając niepewnie kilka łyków - Dobre... 
- Jaewon pewnie zrobiłby lepsze.- otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w chłopaka.
- Nie rozumiem...
- Może to i lepiej.- blondyn zgasił światło, po czym usiadł na łóżku włączając lampkę nocną - Jestem zmęczony. 
- To... może już się położysz? 
- Może.- nie rozumiem jego nagłej zmiany humoru. Odstawiłem na szafkę kubek, kładąc się razem z nim.
- Daehwi?
- No..
- Możemy być ze sobą szczerzy?
- Jesteśmy.
- Pewny jesteś?- zerknąłem na niego wzdychając - Jesteś zły na Jaewona?
- Nie, nie jestem zły.
- Więc o co chodzi?
- O to, że niańczy cię jakbyś miał pięć lat... nie da ci nigdzie wyjść, z nikim się spotkać, tylko wydzwania do ciebie.
- Co w tym złego?
- Nie no racja... skoro tobie odpowiada taki układ, to ja nie mam nic do powiedzenia. 
- Daehwi, on jest moim przyjacielem...
- Wiem i to rozumiem... ale we wszystkim musi być jakiś umiar. 
- Ja na ciebie nie krzyczę jak spędzasz całe dnie z Kwangjo, a nie będę ukrywał, że też mnie to... trochę irytuje...- chłopak spojrzał na mnie marszcząc brwi.
- Jak to?- westchnąłem gasząc lampkę nocną, po czym nachyliłem się nad blondynem patrząc mu nieśmiało w oczy.
- Ja... nie wiem jak mam ci to powiedzieć żeby cię nie urazić.
- Urazić? O co chodzi?
- Wiesz... jak zacząłeś wstawiać się za mną przed swoimi kumplami i... odwiedzać mnie, rozmawiać ze mną... kiedy zauważyłem, że tak się starasz to... Daehwi, bardzo cię polubiłem. Spodobałeś mi się.- poczułem jak robi mi się niedobrze z nerwów - Przepraszam...- wziąłem głęboki oddech odsuwając się na swoją stronę łóżka. Daehwi milczał... czułem się z tym okropnie. Dlaczego nic nie mówi? Wiem, że namieszałem mu w głowie tym wyznaniem, ale chciałbym, by powiedział mi czy mam dać sobie spokój i spieprzać... czy może jednak jakimś cudem odwzajemni moje uczucie...
- Jinyoung...- oblizałem wargi odwracając się niepewnie w stronę chłopaka. W jednej sekundzie poczułem na ustach delikatny pocałunek z jego strony. Było to tak nieziemskie uczucie, że automatycznie przysunąłem się bliżej niego kontynuując tę pieszczotę. Nasze języki przepychały się nieśmiało, wywołując uśmiechy na naszych ustach. Zapomniałem o wstydzie... Do tej pory nie wyobrażałem sobie, że byłbym w stanie kogokolwiek pocałować, a teraz? Całuję chłopaka, w którym się zakochałem... pierwszy raz w życiu czuję coś takiego. Daehwi chwycił mnie za rękę kładąc ją na swojej klatce piersiowej. Dopiero wtedy lekko się spiąłem, czując jak przyspiesza mi serce. Mimo to wsunąłem niepewnie dłoń pod koszulkę chłopaka głaszcząc jego klatkę piersiową. Po chwili z jego ust wydobyły się ciche pomruki doprowadzające mnie do szaleństwa. Daehwi zadrżał przejmując inicjatywę. Przeniósł wargi na moją szyję, po czym zassał się na niej wydobywając z moich ust donośny jęk. Byłem tak podniecony i zawstydzony jednocześnie jak nigdy dotąd - Czekałem na to, wiesz?- spojrzałem na niego wpół przytomnym wzrokiem starając się unormować oddech.
- Naprawdę?- szepnąłem, głaszcząc go drżącą dłonią po policzku.
- Mhm... czekałem kiedy się przede mną otworzysz.- zarzuciłem ręce na jego szyję, wpatrując się w jego wielkie, cudowne oczy.
- To znaczy, że tobie też na mnie zależy? 
- Od bardzo dawna... i za każdym razem cholernie bolało mnie to, kiedy widziałem cię z Jaewonem. Wiesz jaki byłem o to zazdrosny?
- Mm... wiele razy mi to pokazywałeś.
- Bo nie potrafiłem już nad tym zapanować.- chłopak uśmiechnął się ponownie mnie całując. Objąłem go bawiąc się jego bujnymi włosami. Chciałem dotykać jego całego ciała... pieścić je, całować... chciałem być z nim bardzo blisko. Dopiero gdy Daehwi usiadł na mnie, przez co poczułem na brzuchu jego twardą męskość, coś we mnie pękło. Zdjąłem z niego koszulkę dotykając dłońmi jego rozgrzanej klatki piersiowej. Chłopak pojękiwał pobudzając moją wyobraźnię. Nie potrafiłem opanować oddechu... Daehwi nachylił się do mnie, pieszcząc wargami moje ucho. Wygiąłem się lekko w łuk, czując jak moja dłoń dotyka jego penisa - Jinyoung.- słysząc jego szept ująłem w dłoń jego członka, zaczynając odczuwać potworną blokadę. Sparaliżowało mnie.
- Nie dam rady.- jęknąłem czując na sobie spojrzenie chłopaka - Przepraszam...
- Ja dam radę.- mruknął całując mnie w policzek, po czym zszedł ze mnie zdejmując ze mnie koszulkę. Zagryzłem wargę zaciskając dłonie na poduszkach. Daehwi nie odrywając ode mnie wzroku całował mnie po klatce piersiowej oraz brzuchu, który kurczył się z każdą kolejną pieszczotą. Zamknąłem oczy odchylając lekko głowę... czułem jak odpływam. Nie sądziłem, że tak niepozorne gesty dają człowiekowi tyle przyjemności.
- Nie mogę.- szepnąłem czując ścisk żołądka i przyspieszone bicie serca. Chyba to wszystko potoczyło się zbyt szybko... nie dojrzałem jeszcze do tego. Daehwi uniósł głowę uważnie mi się przyglądając.
- Co się dzieje?
- Nie dam rady.- usiadłem przecierając lekko spoconą z nerwów twarz.
- Wstydzisz się mnie?
- Jest to krępujące. 
- Aaa...- blondyn przysunął się bliżej mnie uśmiechając się - Prawiczek?
- To takie śmieszne?
- Nie.- Daehwi przytulił mnie całując moje nagie ramię - Urocze. 
- Ta...
- Jinyoung, nie musisz się tego wstydzić... a ja nie będę na ciebie naciskał, możesz być o to spokojny.- powiedział wręczając mi koszulkę - Nałóż ją... tak ci bije serce jakbyś stał teraz na granicy życia i śmierci.- westchnąłem narzucając na siebie biały materiał.
- Rozczarowałem cię?
- Tym, że nie zgodziłeś się od razu na seks? Nie.- Daehwi wskoczył pod kołdrę szeroko się uśmiechając - Chodź tu.- tego właśnie się obawiałem... bałem się, że obudzi się we mnie lęk i poczucie cholernego obrzydzenia do samego siebie - Jinyoung.
- To co robimy jest złe...
- Nie rozumiem.
- Oboje jesteśmy chłopakami... nie, tak nie można. 
- Jinyoung, co z tobą?- Daehwi usiadł łapiąc mnie za rękę - Popatrz na mnie.... słyszysz?- spojrzałem na chłopaka czując się jak śmieć. To co robiliśmy było bardzo przyjemne i jednocześnie potwornie obrzydliwe - Skąd ta nagła zmiana nastawienia?
- Nie nagła... mam tak cały czas.
- Jak to?
- Tak to... dlatego też zbierałem się tak długo żeby się do ciebie zbliżyć. To jest nienaturalne... 
- Wstydzisz się tego, że jesteś gejem?
- Nie jestem.
- Nic już nie rozumiem. 
- Daehwi, to jest dla mnie trudne. To jest dla mnie nowa sytuacja...
- Rozumiem... chociaż ja na początku nie miałem aż takich oporów.
- Hm...a ... mogę wiedzieć z iloma osobami spałeś?
- Z dwoma, w tym z Kwangjo.
- Że co...
- To było po jakiejś imprezie. Odprowadził mnie do domu, rodziców oczywiście nie było... jakoś tak wyszło. Po tym wszystkim nadal zachowywaliśmy się jak przyjaciele, nic nadzwyczajnego... Może poszło to tak gładko, bo byliśmy pijani, a do tego wiesz... bardzo dobrze czujemy się w swoim towarzystwie.- westchnąłem wyrywając dłoń z uścisku chłopaka - Jinyoung...
- To ja też prześpię się najpierw z Jaewonem i dopiero potem pogadamy, okej?
- Żartujesz? To było przed tym zanim... zanim powiedziałeś mi to wszystko. To było jakoś na początku liceum. 
- Szybko zacząłeś. 
- Jinyoung, do cholery... jestem z tobą szczery, to wszystko. Nie chcę się znowu z tobą kłócić, mam tego dość. 
- A ja mam dość tego, że ciągle dajesz mi powody do zazdrości.
- Nawet ze sobą nie jesteśmy, a zachowujesz się jakbyśmy byli kilka lat w związku, a ja bym cię zdradzał na prawo i lewo. 
- Widzę, że to wszystko nie ma sensu.- wstałem z łóżka nie widząc zbytnio w którym kierunku są drzwi... przez tą ciemność i to cholerne oko nic już nie widzę.
- Poczekaj.- chłopak zapalił lampkę nocną zrywając się z łóżka - Jinyoung, źle to wszystko ująłem. 
- Bardzo dobrze to wszystko ująłeś. Masz rację, nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy, a ja się o wszystko spinam... dajmy sobie jednak spokój. 
- Jinyoung, ja chcę z tobą być. Chcę z tobą być, rozumiesz? Tylko ty mi na to nie pozwalasz. Boisz się, uciekasz, masz straszną blokadę, ale ja to rozumiem... ze wszystkim poczekam, tylko daj nam szansę, proszę cię.- ułożyłem dłoń na klamce, przełykając ślinę ze sporym trudem.
- Łączy cię coś z Kwangjo?
- Nie, przysięgam... przyjaźnimy się. 
- Jaką mam mieć pewność, że za jakiś czas znowu nie pójdziesz z nim do łóżka?
- Moje słowo ci nie wystarczy?
- Po prostu się boję... Zaufałem ci, ale boję się, że za jakiś czas znowu zostanę sam. Nie zniósłbym tego...
- Jinyounggie...
- Zakochałem się w tobie...- po moim policzku spłynęła łza - Nie planowałem tego, nie chciałem... Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że czuję coś do chłopaka. Wiesz jakie to jest dla mnie trudne? 
- Jinyoung... nie jesteś w tym sam...- zamknąłem oczy biorąc głęboki oddech - Proszę cię, zostań ze mną... porozmawiamy. 
- Daehwi... ja albo Kwangjo.- dopiero teraz widzę jakim egoizmem się popisałem. Jak mogłem palnąć coś takiego?
- Co takiego?
- Nie mógłbym z tobą być wiedząc, że przyjaźnisz się z Kwangjo... zwłaszcza po tym, czego się przed chwilą dowiedziałem. 
- Jinyoung, to był tylko seks... 
- Tylko? Skoro tak do tego podchodzisz, to ja też prześpię się z Jaewonem, okej? Przecież to tylko seks. 
- Ale to było sto lat temu, no zlituj się! 
- Wybieraj Daehwi...- co zrobiłem? Wyszedłem z jego domu wracając do siebie... Nie rozumiem swojego postępowania, ani tego, co łączy mnie z Daehwim. Nie potrafię też przełknąć tego, do czego między nami doszło... musiałem stracić na chwilę rozum...

*

- Jinyoung!- odłożyłem na szafkę książkę, w którą wpatrywałem się od kilku godzin rozmyślając o wczorajszym wieczorze - Ktoś do ciebie przyszedł!
- Niech wejdzie do pokoju!- przekręciłem się na bok wbijając wzrok w drzwi, które po uchyleniu się ujawniły zaniepokojonego Jaewona. 
- Hej.
- Cześć...- chłopak zamknął za sobą drzwi, siadając obok mnie na łóżku.
- Miałem dzisiaj przyjść...
- Pamiętam.- Jaewon westchnął głaszcząc mnie po udzie.
- Jak się czujesz?
- Świetnie, jak zawsze.
- Jinyoung... co jest?
- A jak myślisz?- usiadłem leniwie, wbijając wzrok w przyjaciela. 
- Znowu się pokłóciliście? Boże, co jest z wami nie tak?
- Powiedziałem mu co czuję... całowaliśmy się... mogło dojść do czegoś więcej, ale się wycofałem i się pokłóciliśmy.
- Czekaj, czekaj, czekaj, stop kuźwa...- Jaewon otworzył szerzej oczy siadając na łóżku po turecku - Spokojnie, po kolei. 
- Rozmawialiśmy szczerze. Było naprawdę super, powiedziałem mu co czuję...- westchnąłem czując potworny ścisk w sercu - Zaczęliśmy się przytulać, całować... takie tam... a... potem on chciał czegoś więcej. Wstydziłem się, to było dla mnie za szybko i powiedziałem, że nie chcę... Zaczęliśmy rozmawiać o seksie i tym, ilu miał partnerów i... on spał z Kwangjo. Zabolało mnie to...- uniosłem wzrok, wbijając go w chłopaka - Z Kwangjo, rozumiesz?
- Wiem o tym...
- Co...- zamknąłem oczy spuszczając głowę - Dlaczego mi o tym nic nie powiedziałeś?
- Uznałem, że nie ma takiej potrzeby... To tylko seks, Jinyounggie... 
- Kolejny.- parsknąłem śmiechem, czując jak do oczu napływają mi łzy - Jesteście beznadziejni... 
- Nie mów tak... Po prostu uważam, że niepotrzebnie się tym zadręczasz. Oni przespali się ze sobą ponad dwa lata temu... nienawidziłeś wtedy Daehwiego jak psa.
- A pomyślałeś o tym, że skoro poszli ze sobą raz do łóżka, to znowu mogą to zrobić? 
- Znam Kwangjo i Daehwiego i wiem, że nigdy do tego nie dojdzie. 
- Nie byłbym tego taki pewien...
- Więc twoim zdaniem lepiej siedzieć na dupsku i się nad sobą użalać, tak?
- Nie użalam się nad sobą... Po prostu się boję. 
- Czego? Powiedziałeś mu, co czujesz... on cię nie odrzucił... o co ci do cholery chodzi?- położyłem się z powrotem do łóżka, wbijając wzrok w ścianę. Jaewon westchnął kładąc się za mną dość niepewnie, po czym objął mnie, mocno wtulając mnie w swoją klatkę piersiową - Jinyoung, ciebie męczy potworna depresja, zdajesz sobie z tego sprawę?- chwyciłem go za dłoń, bawiąc się jego palcami - Porozmawiam z Daehwim, obiecuję, tylko błagam cię , daj mu szansę się zrozumieć.- wziąłem głęboki oddech, przykładając jego dłoń do swoich ust.
- Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy, kiedy tak ostatnio leżeliśmy?
- Wolałbym nie pamiętać.- chłopak oparł się wolną ręką na łokciu, głaszcząc mnie po głowie - Znajdę ci psychologa.
- Nie ma nawet takiej opcji. 
- Ja nie pytam cię o zdanie... masz zacząć się leczyć. 
- Nie. 
- Dlaczego nie?
- Bo nie mam żadnego problemu. 
- Mylisz się Jinyoung... doskonale wiesz, że masz masę problemów, które cię już przerastają. Nie chcesz rozmawiać szczerze ani ze mną ani z Daehwim, o ojcu już nie wspomnę... może jak pogadasz ze specjalistą, to poczujesz się lepiej.
- Nie.- chłopak westchnął przekręcając mnie na plecy.
- W takim razie przeniesiesz się na jakiś czas do mnie. Ktoś musi mieć cię cały czas na oku. 
- Nie... muszę zostać z ojcem.
- Jest dorosły.
- I jest alkoholikiem, a ja go kocham... muszę go pilnować. 
- Jinyounggie... pomyśl choć raz o sobie. 
- Nie potra...
- Jinyoung!- westchnąłem spoglądając na przyjaciela.
- Nie potrafię.- zwlokłem się z łóżka idąc w kierunku salonu, w którym przesiadywał ojciec... byłem tak pochłonięty rozmową z Jaewonem, że nie usłyszałem nawet, że przyszli do niego koledzy od wódy - Słucham.
- To właśnie jest mój syn.- jeden z mężczyzn podszedł do mnie, uważnie mi się przyglądając. Pierwszy raz widziałem go na oczy, nie znam go. Śmierdziało jednak od niego alkoholem i jest to tak potworny zapach, o którym nie da się tak łatwo zapomnieć. 
- Ile chciałeś?
- 300 000 wonów.
- Tato, o co chodzi? 
- Twój tatuś przehandlował cię za kasę na wódkę.- nieznajomy mężczyzna zaśmiał się łapiąc mnie za włosy.
- Puść mnie do cholery.- warknąłem wyrywając się - Wypad z mojego domu... 
- Synu, nie rób scen.
- Wyjdźcie wszyscy z tego domu, ale już! 
- Jinyoung...- spojrzałem w stronę drzwi, w których stał Jaewon.
- Jaewon, dzwoń na policję.- wydusiłem przez ściśnięte gardło, starając się grać twardego, jednak w środku trząsłem się jak zwierzę. 
- Spokoooojnie, po co te nerwy? Sami wyjdziemy. 
- No to już! Wypieprzać stąd!- gdy mężczyźni wyszli z mieszkania, zacisnąłem dłonie w pięści wbijając wzrok w ojca. 
- Jinyoung... zabieram cię do siebie...
- Nie wtrącaj się.- warknąłem rzucając się na kogoś, kto chciał przehandlować własne dziecko za wódkę - Jak mogłeś...
- O Jezu, nie rób scen. 
- Chciałeś mnie sprzedać?!- chwyciłem ojca za koszulkę wpatrując się w niego ze łzami w oczach - Popatrz na mnie draniu! 
- Nic by ci się nie stało. 
- Jestem twoim dzieckiem! Jak możesz robić mi coś takiego?! 
- Nie drzyj się... głowa mnie boli.
- Nienawidzę cię... Dlaczego to ty nie umarłeś?! Nie zasługujesz na to żeby żyć, jesteś potworem! 
- Jinyoung, dość...- Jaewon podszedł do mnie łapiąc mnie za bluzę. 
- Zgotowałeś mi piekło z życia... piekło, rozumiesz?! Słyszysz w ogóle, co do ciebie mówię, czy wóda już całkowicie wyżarła ci mózg?! 
- Jinyoung, wychodzimy... 
- Nie! Ktoś musi się zająć tym spitym dupkiem! Nie mam już do ciebie za grosz szacunku...- cisnąłem ojcem o kanapę idąc do pokoju.
- Jinyoung...
- Proszę cię, idź już...
- Nie zostawię cię z nim.
- Idź już, ja nigdzie się nie wybieram...
- On chciał cię sprzedać...
- Wiem, co chciał zrobić!- przetarłem twarz trzęsącymi się dłońmi. Chłopak chwycił mnie za ramię, jednak pospiesznie odtrąciłem jego dłoń - Nie zostawię go... uszanuj to, błagam cię. 
- Zostanę z tobą na noc, dobrze?
- Chcę być sam...
- Wiem, że nie chcesz... odpuść Jinyoung. 
- Jak on mógł...- Jaewon jedynie mocno mnie przytulił, bez najmniejszego zamiaru wypuszczenia mnie z rąk. Nic nie mówił... słyszałem jedynie jak płacze. Pierwszy raz w życiu nie miałem siły nikogo pocieszać... To, co dzisiaj zrobił mój ojciec, przewyższyło moje wszelkie obawy.. nie mam już na to wszystko siły...


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


1 komentarz:

  1. Co się właśnie wydarzyło. Biedny Jinyoung. Co. Jak.
    Z jednej strony mam ochotę płakać bo znowu im nie wyszło (choć progres jest XD), a z drugiej cieszę się jak głupia bo to znaczy że to opowiadanie nie skończy się tak szybko. Oby miało jak najwięcej części, jest to moje ulubione opowiadanie z wszystkich Twoich dzieł <3 Mam nadzieję jednak, że Daehwi mu wybaczy i wszystko będzie super :_:

    OdpowiedzUsuń