25 listopada 2017

Samotność~cz.4 [Jinyoung&Daehwi]


         
                  Spacerowałem z Jaewonem bardzo długo. Można powiedzieć, że zrobiliśmy na zewnątrz swoją własną, dwuosobową imprezę. Bardzo dużo rozmawialiśmy... musieliśmy nadrobić stracone dwa lata.
- Powiesz mi, o co chodzi z Daehwim?- spojrzałem pytająco na Jaewona widząc jak na jego ustach maluje się cwaniacki uśmiech.
- Chyba nie rozumiem.
- Mam na myśli to, że chyba się pogodziliście po tym, co zrobił. 
- Czy ja wiem.- westchnąłem biorąc chłopaka pod rękę.
- Nie zimno ci?
- Nie, jest okej.- Jaewon zarzucił na mnie swój szalik uśmiechając się.
- Widać, że nie jesteś mu obojętny, wiesz?
- Powiem ci, że ostatnio stara się chyba wszystko ze mną wyjaśnić, ale sam nie wiem czy ma szczere intencje. 
- Nie o tym mówię matołku.- zmarszczyłem brwi przyglądając się uważnie przyjacielowi - Wyraźnie był zazdrosny jak wychodziliśmy. 
- Coś ty.- parsknąłem śmiechem widząc przed oczami Daehwiego w towarzystwie Kwangjo. Dlaczego wtedy zapytałem go o to, kim dla niego jest ten chłopak? Co mnie to obchodzi tak naprawdę?
- No ja na twoim miejscu dałbym mu szansę się do siebie zbliżyć.
- Bierz go jak chcesz. Ja nie jestem zainteresowany.
- Mhm... ale gdybym do niego podbił, byś się nieźle zdenerwował. 
- O co ci chodzi?- zatrzymałem się wpatrując się w chłopaka - Wiesz, że nie lubię jak coś mi się wmawia. Podoba ci się, okej... Spróbuj się do niego zbliżyć, ale ja...
- Jinyoung, wyluzuj. Żartuję, nie denerwuj się. Po prostu byłem ciekawy czy nadal tak na siebie naskakujecie. 
- Kilka razy dostał ode mnie po gębie... ja od niego z resztą też. 
- Żartujesz... Wszystko przez ten głupi filmik?
- Dla ciebie może i głupi, ale ja to bardzo przeżyłem...
- W życiu nie pomyślałbym, że tak się o to pożrecie. Przepraszam.
- Mniejsza z tym.- westchnąłem podchodząc do chłopaka - Cieszę się, że między nami jest wszystko okej. 
- Chodź tu.- Jaewon zaśmiał się wtulając mnie w siebie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę ciesząc się sobą i tym, że znów trzymamy się razem - Patrz kto idzie.- uniosłem głowę widząc wychodzącego z klatki schodowej Daehwiego - Już idziesz?!- Daehwi podszedł do nas uważnie nam się przyglądając.
- Jest trzecia... koniec imprezy.
- Już trzecia?- spojrzałem na Jaewona uśmiechając się - Ale zleciało.
- Ta... myślałem, że spędzimy ze sobą trochę czasu na tej imprezie, ale się pomyliłem...
- Daehwi, no co ty.- Jaewon uśmiechnął się puszczając mnie z uścisku.
- Wiem, że kiedyś się przyjaźniliście więc w sumie cieszę się, że się pogodziliście... 
- Daehwi...
- Pójdę już... jestem zmęczony.- blondyn rzucił mi dość znaczące spojrzenie, po czym ruszył w stronę przystanku. Poczułem się dziwnie. Odprowadziłem go wzrokiem czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową.
- Mówiłem.- Jaewon zaśmiał się obejmując mnie - Chodź, odprowadzę cię do domu. 


*

- Wejdziesz na górę?- spojrzałem na ziewającego Jaewona, czując jak maluje mi się na ustach uśmiech. 
- Nie no... nie będę ci się narzucać.
- Nie gadaj durnot. Chodź.
- A twój tata?
- Pewnie się spił i śpi...
- Nadal nie może sobie z tym wszystkim poradzić?
- Z dnia na dzień jest coraz gorzej.- burknąłem łapiąc chłopaka za rękę - Z resztą sam się przekonasz.- weszliśmy cicho do mieszkania. Byłem pewien, że mój ojciec śpi, a obudzenie go byłoby bardzo ryzykowne. 
- Jinyoung?!- westchnąłem zerkając niepewnie na mojego gościa.
- Idź do pokoju...  za moment przyjdę.- pobiegłem do salonu widząc jak mój ojciec podrywa się z kanapy.
- Gdzie byłeś?!
- Mówiłem ci, że wychodzę na imprezę...
- Nie miał mi kto podać kolacji!
- Mówiłem ci, że zostawiam wszystko w lodówce... wystarczyło podgrzać. 
- Ty gówniarzu...- ojciec zamachnął się uderzając mnie w twarz - Już ja cię nauczę szacunku do mnie!
- Niech pan przestanie.
- Jaewon, nie wtrącaj się...
- A ty to kto?
- Jestem przyjacielem Jinyounga i nie pozwolę żeby pan tak go traktował. 
- To jest mój syn... i będę go lał, jeśli sobie na to zasłuży. 
- Jaewon nie dyskutuj z nim.- podszedłem do ojca, po czym łapiąc go w pasie posadziłem go na kanapie - Połóż się, jest późno. 
- Zaraz...
- Tato... dochodzi czwarta, musisz iść spać.- przykryłem ojca kołdrą zerkając na Jaewona - Idź... zaraz przyjdę. 
- Ale...
- Proszę cię, idź do mojego pokoju.- przyjaciel westchnął, po czym zniknął za drzwiami mojego pokoju - Musiałeś mnie bić nawet przy nim?- szepnąłem czując narastającą w gardle gulę. 
- Nie miałem co jeść...- wtuliłem twarz w dłoń ojca czując spływające po policzkach łzy.
- Podać ci coś teraz?
- Teraz to już nie chcę. 
- To spróbuj zasnąć, dobrze?
- Mhm.
- Dobranoc.- pocałowałem ojca w czoło idąc leniwym krokiem w stronę pokoju. Było mi strasznie wstyd, że Jaewon był świadkiem pijackiej awantury mojego taty... wolałem jednak tego uniknąć - Jestem.
- Jinyoung do cholery.... tak jest cały czas?
- Rano o tym pogadamy.- zdjąłem spodnie siadając na łóżku.
- Nie... muszę wiedzieć czy ojciec cały czas cię tak traktuje.
- A jakie to ma znaczenie?- westchnąłem zdejmując skarpetki i koszulkę. Chłopak usiadł obok mnie okrywając mnie kocem - Chcę iść spać... jestem zmęczony.
- Jinyounggie... martwię się o ciebie. 
- Wiem...- westchnąłem zerkając na Jaewona - Ale jestem dorosły i sobie ze wszystkim radzę. 
- Pomogę ci.
- Nie... masz swoje życie i swoje problemy. Żyję tak pięć lat... dam radę.- uśmiechnąłem się kładąc się do łóżka - Chodź, bo zaraz zasnę.- widziałem, że chłopak jest niezadowolony, ale co więcej mogłem zrobić? Jaewon rozebrał się, zgasił światło i wskoczył pod kołdrę uważnie mnie obserwując - Nie patrz tak na mnie... krępuje mnie to.- chłopak zaśmiał się dotykając niepewnie miejsca, w które uderzył mnie ojciec.
- Bardzo cię boli?
- Nie... nie martw się.- szepnąłem kładąc głowę na jego klatce piersiowej - Przytul.- pierwszy raz od pięciu lat czuję się spokojny kładąc się spać. Przy Jaewonie na pewno nic mi nie grozi. Nie widzieliśmy się ponad dwa lata, ale ufam mu jak nikomu innemu.

*

                     Czwartek. Okres świąteczny skończony, a ja znów musiałem iść do szkoły. Na szczęście jutro piątek i weekend. Mam spędzić całe dwa dni u Jaewona, co strasznie mnie cieszy i daje powera na nadchodzące dwa dni. 
- Hej...- oderwałem się od szafki zerkając za siebie - Jezu, co ci się stało?
- Ojciec.- burknąłem poprawiając opaskę znajdującą się na moim oku. Nie chciałem kupić tacie alkoholu więc tak mi podbił oko, że ledwo na nie widzę - Słuchaj Daehwi...- westchnąłem zamykając szafkę. Czułem się okropnie zestresowany. Miałem w głowie taki mętlik, ale wiedziałem, że muszę go w końcu jakoś uporządkować - Możesz mi wytłumaczyć swoje zachowanie po imprezie?
- Co masz na myśli?
- Co mam na myśli?- odciągnąłem kolegę na bok, by nikt nie słyszał o czym rozmawiamy - Miałeś nadzieję, że spędzisz ze mną trochę czasu... wyglądałeś na zazdrosnego.- blondyn parsknął śmiechem nerwowo się rozglądając.
- Byłeś pierwszy. Pytałeś kim jest dla mnie Kwangjo.
- Nie żartuj...
- Masz Jaewona, o to ci przecież chodziło... Dajmy sobie spokój, co?
- Słucham?- zaśmiałem się wpatrując się w oczy chłopaka - Ty naprawdę jesteś zazdrosny. 
- O ciebie? Nie bądź śmieszny.- warknął udając się do sali, w której miał zajęcia. Nie rozumiem go, ale z drugiej strony nie wiem czy chciałbym zrozumieć to, co siedzi mu w głowie. 
                     Daehwi niechętnie ze mną rozmawia. Nie wiem... może zrobiłem coś nie tak. Najpierw stara się naprawić ze mną relacje, a potem udaje, że mnie nie zna... niech on się w końcu zdecyduje. Na szczęście dziś piątek i wieczorem umówiłem się z Jaewonem. Ma mnie zabrać na domówkę do swoich znajomych. Właśnie czekałem na niego na przystanku. Miał po mnie przyjechać... ponoć jego znajomy mieszka niedaleko mnie. 
- Cześć groszku.- zaśmiałem się odwracając się za siebie - Co ty masz na oku?
- Daj spokój.- machnąłem ręką zerkając na zegar znajdujący się na przystanku - Chodź, bo się spóźnimy.
- Pokaż to.- no tak... Jaewon niestety nie odpuści. Musi sprawdzić co mi się stało, choćby nie wiem co - Fatalnie to wygląda. 
- Wiem i co z tego? 
- Widzisz na to oko?- oczywiście, że nie, ale przecież mu tego nie powiem.
- Tak... jest naprawdę dobrze. 
- Wiesz, że jutro i tak to sprawdzę. 
- Wiem... znam cię w końcu nie od dzisiaj.- ruszyliśmy spacerem do mieszkania jego kolegi. Jaewon prowadził mnie tam, jakbym był niewidomy... na pewno wie, że kłamałem w sprawie tego oka, a jutro zaciągnie mnie do lekarza mówiąc, że jestem nieodpowiedzialny i głupi... no cóż - Nie zostawiaj mnie z nikim na tej imprezie. 
- Nie ma takiej opcji. Nie możesz wpaść w towarzystwo tych oszołomów.- zaśmiał się dzwoniąc do drzwi. Po chwili z mieszkania wyłonił się uśmiechnięty Kwangjo, co totalnie mnie zamurowało. Nie spodziewałem się, że domówka będzie akurat u tego palanta - Cześć.
- No w końcu przyszliście. Chodźcie.- odpowiedział rozbawiony wpuszczając nas do środka - Jaewon przyszedł!- mogłem usłyszeć jedynie dobiegające z pokoju owacje. Wow... nie sądziłem, że mój przyjaciel jest aż tak popularny.
- Nie sam.- zaśmiał się Jaewon obejmując mnie. Kwangjo jedynie spojrzał na mnie uśmiechając się lekko pod nosem. Nie wiem, co to miało znaczyć...
- Chodźcie, bo wszyscy na was czekają.- chłopak zniknął w pokoju włączając dość głośną muzykę. Jaewon poszedł przywitać się ze znajomymi, podczas gdy ja stanąłem w drzwiach rozglądając się po pokoju. W pewnym momencie ujrzałem siedzącego na kanapie Daehwiego... w sumie nic dziwnego, że przyszedł. Kwangjo to ponoć jego przyjaciel. Chciałem do niego podejść i się przywitać, ale wtedy usiadł obok niego wspomniany wcześniej chłopak, obejmując go. Zagryzłem wargę kierując się do stołu, na którym stał alkohol i różnego rodzaju przekąski. Generalnie wystrzegam się alkoholu jak ognia, ale gdy zobaczyłem Daehwiego w towarzystwie tego dupka, to aż się we mnie zagotowało. Sięgnąłem po butelkę soju wypijając ją na raz. Zaraz po niej otworzyłem drugą obserwując uważnie mojego szkolnego kolegę. Nienawidzę go, a z drugiej strony odczuwam potworną zazdrość widząc, że bawi się dobrze z kimś innym.
- Jinyoung, no co ty...- spojrzałem na Jaewona, który wpatrywał się we mnie z niepokojem - Przecież ty nie pijesz.
- Daj spokój.- warknąłem nie odrywając wzroku od kanapy. Chłopak przeniósł tam wzrok lekko się uśmiechając.
- Ale mam intuicje. 
- Bawi cię to?
- Nie... ale pomogę ci więc nie denerwuj się. 
- Niby z czym mi pomożesz?
- Będzie twój.
- Przestań, nie chcę...- upiłem łyk alkoholu siadając na jednym z foteli. Najchętniej bym stąd wyszedł i wrócił do domu.... denerwuje mnie ten widok i atmosfera. Są przyjaciółmi, tak? Dla mnie to tak nie wygląda. Widać, że Kwangjo się do niego przymila, ale z drugiej strony ten idiota wcale nie protestuje. Aishh, przecież go nie lubię. Dlaczego więc wszystko we mnie buzuje?
Po dopiciu kolejnej butelki soju wyszedłem do kuchni, by zapalić. Stojąc przy otwartym oknie wpatrywałem się w puste ulice Seoulu. Padał śnieg... Automatycznie przypomniał mi się spacer w towarzystwie Daehwiego w dniu świąt. Odpaliłem kolejnego papierosa słysząc jak ktoś wchodzi do kuchni, jednak szczerze mówiąc nawet mnie to nie ruszyło.
- Ooo Jinyoung.- westchnąłem odwracając się w kierunku Daehwiego - Dawno przyszedłeś? 
- Ta... z 1,5 godziny temu.- burknąłem zaciągając się papierosem.
- Jak się bawisz?
- Nie tak dobrze jak ty.
- Co?- blondyn zaśmiał się wyjmując z lodówki piwo - O co ci chodzi?
- O nic.- stanąłem tyłem do niego ponownie wpatrując się w panoramę miasta. Cholera jasna... nie mogę dać po sobie poznać, że jestem zazdrosny.
- Jinyoung...
- Ooo tu jesteś.- dobra... widzę, że to wszystko nie ma sensu. Widziałem odbijające się w szybie sylwetki Kwangjo i Daehwiego - Chyba wciąłem się wam w rozmowę.
- Nie no, przestań.- chłopak uśmiechnął się dając swojemu przyjacielowi kilka łyków alkoholu - Tradycyjnie nie możemy się dogadać.
- Oj chłopcy chłopcy... mam wam pomóc?- wyrzuciłem przez okno papierosa, zamykając je z donośnym hukiem - Powiedziałem coś nie tak?- wyminąłem ich idąc do przedpokoju, w którym zacząłem się pospiesznie ubierać.
- Jinyoung.- Daehwi podbiegł do mnie uważnie mnie obserwując - Co jest?
- Na razie.- warknąłem wybiegając z mieszkania.
- Jinyoung?- do przedpokoju wbiegł zaniepokojony Jaewon - Coś ty znowu zrobił?- chłopak sięgnął po kurtkę ubierając się.
- Nic, przysięgam.... rozmawiałem tylko z Kwangjo.
- No to wszystko jasne.- Jaewon wybiegł z mieszkania. Słyszałem jak biegnie za mną po schodach, jednak nie chciałem się zatrzymywać. Wybiegłem na dwór rzucając się na słup, który zacząłem kopać bez opamiętania - Jinyoung! 
- Nienawidzę dupka!
- Przestań, co ty wyprawiasz?!- przyjaciel rzucił się na mnie odciągając mnie od biednego, niewinnego słupa - Jinyoung, do cholery!- wziąłem głęboki oddech spoglądając na chłopaka - Uspokój się, proszę cię. No... nie denerwuj się.- chłopak wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po głowie - Co się dzieje? 
- Nic.
- Chodzi o Daehwiego, prawda? Zależy ci na nim?
- Nie, już ci mówiłem...
- Nie kłam.
- Nie kłamie, mam go w dupie.
- Mhm... to dlaczego wybiegłeś z mieszkania? Dlaczego jesteś taki zły?- westchnąłem unosząc wzrok na Jaewona.
- Po prostu się pokłóciliśmy... norma. 
- Jinyoung, proszę cię, nie kłam. Wiesz, że nienawidzę kłamstwa.- milczałem... Przed samym sobą nie potrafię się przyznać do tego, że Daehwi coś zmienił w moim życiu i poprzez to całkowicie zmieniłem do niego stosunek - Polubiłeś go, tak? 
- Może.
- Irytuje cię to, kiedy rozmawia z kimś innym? 
- Nie, to jego sprawa.- Jaewon westchnął głaszcząc mnie po policzku.
- Ależ ty jesteś uparty. 
- Szczery...- chłopak zaśmiał się wbijając wzrok w klatkę schodową.
- Jak ochłoniesz to wróć na górę.
- Co?
- Idę się bawić... dołącz później do mnie.
- Ale...- spojrzałem w stronę klatki schodowej, z której wyszedł Daehwi... teraz już rozumiem zachowanie Jaewona - Jaewon... 
- Tylko nie wybuchnij.- uśmiechnął się wymijając się z Daehwim. Ponownie odpaliłem papierosa... jak tak dalej pójdzie to się przekręcę przez te papierosy jak nic.
- Znowu palisz?- zaciągnąłem się dymem, po czym wypuściłem go prosto w twarz blondyna - Rak cię zeżre. 
- No i? 
- Zostaw to.- Daehwi wyrwał mi papierosa rzucając go w śnieg - Co się z tobą do cholery dzieje? 
- Nic. Dajcie mi wszyscy święty spokój.
- Martwimy się o ciebie.
- Żartujesz?- zaśmiałem się czując jak znów się we mnie gotuje - Proszę cię, zostaw mnie samego. 
- Dlaczego?
- Chcę być sam, to wszystko. 
- Na obecność Jaewona chyba nie narzekałeś.
- A co? Zazdrosny jesteś?- Daehwi zamilkł zagryzając wargę.
- Jinyoung... musimy być ze sobą szczerzy. Dalej tak być nie może. 
- Szczerzy, tak?- chwyciłem chłopaka za kurtkę uważnie patrząc mu w oczy - Co chcesz ode mnie usłyszeć? Że namieszałeś mi w głowie? Że nie wiem, co teraz czuję? Czuję się z tym beznadziejnie, to  jest pewne.
- Ja...
- Wpieprzasz się w moje życie, udajesz dobrego kumpla, a potem kręcisz z jakimś Kwangjo czy innym dupkiem... W co ty ze mną pogrywasz?- blondyn otworzył szerzej oczy kładąc zmarznięte dłonie na moich.
- Już ci tłumaczyłem... Kwangjo to tylko mój przyjaciel.
- Co za różnica.- warknąłem wiedząc, że nie mogę przyznać się ot tak przed tym idiotą, że mi się spodobał - Zajmij się nim i daj mi święty spokój, to wszystko. 
- Co masz na myśli?
- To, że nie chcę cię nigdy więcej widzieć.
- Jinyoung piłeś... porozmawiamy o tym kiedy indziej, okej?
- Nie Daehwi... to jest nasza ostatnia rozmowa.- odepchnąłem chłopaka wracając pospiesznie na domówkę. Nie wiem czy postąpiłem dobrze czy źle, ale nie widząc codziennie Daehwiego, nie będę tak bardzo cierpiał i zastanawiał się, co łączy go z każdą osobą, z jaką go zobaczę.

*

                          Mamy środę, a ja unikam Daehwiego jak ognia. Widziałem, że kilka razy miał ochotę do mnie podejść, ale znikałem wtedy pospiesznie w szatni, łazience albo jakiejś sali. Po skończonych zajęciach poszedłem od razu do domu. Po południu byłem umówiony z Jaewonem, a chciałem jeszcze podać na spokojnie ojcu obiad i chwilę z nim porozmawiać. 
- Wróciłem!- ale smród... widzę, że ojciec od rana nie raczył otworzyć okien, by wywietrzyć zapach piwa i wódki - Tato!- odłożyłem plecak do swojego pokoju, po czym powolnym krokiem ruszyłem w stronę salonu, w którym zawsze przesiadywał mój ojciec - Znowu śpisz?- westchnąłem sięgając po koc, jednak to, co zobaczyłem wystraszyło mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Klatka piersiowa mojego ojca się nie poruszała.... nie chrapał tak, jak miał to w zwyczaju - Tato...- kucnąłem obok kanapy klepiąc go po twarzy, jednak ten nie reagował - Tato!- trzęsącymi się dłońmi wybrałem numer do szpitala błagając wręcz histerycznym tonem o karetkę. Potwornie bałem się, że stało się to, na co nastawiałem się od dłuższego czasu... ojciec mógł przedawkować alkohol, a jego organizm mógł tego zwyczajnie nie wytrzymać. Lekarze widząc w jakim jestem stanie, zlitowali się i zabrali mnie karetką do szpitala. Siedząc na korytarzu modliłem się na głos, by z tego wyszedł. Gdybym został sam, nie zniósłbym tego, za nic w świecie. 
- Cześć Jinyounggie, będę za jakieś pół godziny, okej?- pociągnąłem nosem wycierając rękawem mundurka mokre policzki.
- Nie dam rady dzisiaj... przepraszam.
- Jinyoung, co się dzieje? Dlaczego ty płaczesz?- wypuściłem dość ciężko powietrze spoglądając w stronę sali, jednak drzwi do niej cały czas były zamknięte - Jinyoung.
- Mój ojciec jest w szpitalu...
- Co się stało?
- Nie mam pojęcia.
- W którym jest szpitalu? Zaraz do ciebie przyjadę.
- H Plus Yangji... przyjedź, bo zaraz zwariuję... 
- Wszystko będzie dobrze, słyszysz? Idź po jakąś wodę, ja już do ciebie jadę. 
- Dobrze.- rozłączyłem się idąc posłusznie w stronę barku. Mój ojciec nie jest złym człowiekiem... Owszem, bije mnie, krzyczy, nie szanuje, ale wiem, że to wszystko wina alkoholu. To on namieszał mu w głowie. Nie mam mu za złe tego, że źle mnie traktuje i przysięgam, że zrobię wszystko, by mu pomóc. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zwariowałbym z tęsknoty, ze strachu i samotności. Obiecuję, że będę najlepszym synem na świecie, tylko niech mój tata z tego wyjdzie... 
      Po kupnie wody, wróciłem pod salę, w której przetrzymują mojego ojca. Strasznie bolała mnie głowa i chciało mi się już bardzo spać przez ciągłe płakanie. 
- Jinyoung...- uniosłem głowę widząc kucającego przed sobą Jaewona - Jak ty wyglądasz.- szepnął wycierając moje policzki - Wiadomo już coś?
- Nie... nikt nie chce ze mną rozmawiać...- szepnąłem wsuwając się wręcz w ramiona chłopaka. 
- Jesteś zmęczony?- skinąłem jedynie głową - Połóż się na krzesłach. 
- Y y.
- No już... a ja porozmawiam z lekarzami.- westchnąłem kładąc się na krzesłach. Po zamknięciu oczu od razu poczułem jak odpływam, jednak wiedziałem, że muszę wytrzymać do powrotu mojego przyjaciela - Jinyounggie...
- Hm?- otworzyłem oczy widząc stojącego nad sobą Jaewona w towarzystwie... ojca Daehwiego?! Świetnie... Poderwałem się na równe nogi głęboko się kłaniając - Czy wiadomo coś w sprawie mojego taty?
- Tak... Miał zawał, ale miał bardzo dużo szczęścia.
- Zawał?- usiadłem na jednym z krzeseł czując jak robi mi się słabo. Ojciec Daehwiego usiadł obok mnie kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Wiem w jakiej jesteś sytuacji... Obiecuję, że zrobię wszystko żeby mu pomóc. 
- Dziękuję.- wydusiłem niepewnie na niego zerkając - Mógłbym się z nim zobaczyć?
- Tak, odzyskał już przytomność. 
- Idź Jinyoung, poczekam tu na ciebie.- odłożyłem wodę idąc za lekarzem do sali. Całe szczęście, że mój ojciec trafił właśnie na niego.
- Tato...- usiadłem na łóżku wtulając się ostrożnie w ojca - Jak się czujesz?
- Lepiej.- poczułem jak jego ręka niepewnie opiera się na moich plecach.
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś? 
- Mogło... mnie już zabrać... Nie krzywdziłbym cię...- zacisnąłem dłoń na jego bluzie czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Nie mów tak. Zniosę wszystko, tylko błagam cię, zacznij o siebie dbać. Nie poradzę sobie bez ciebie.
- Ciii...- ojciec ułożył dłoń na mojej głowie, głaszcząc mnie po niej - Nie płacz... wszystko będzie dobrze. 
- Jesteś pod opieką najlepszego lekarza. Na pewno o ciebie zadba. 
- Jinyoung.- uniosłem głowę widząc stojącego obok łóżka ojca Daehwiego - Twój tata musi odpoczywać. Mógłbyś wyjść teraz na korytarz?
- Tak.- wstałem dość niechętnie przykrywając dokładnie ojca kołdrą - Pojadę do domu i przywiozę ci jakieś rzeczy.- wyszedłem na korytarz szpitala biorąc głęboki oddech. Było mi słabo... miałem chyba nadmiar emocji jak na jeden dzień.
- Jak on się czuje?- odwróciłem się w stronę Jaewona, jednak to, co zobaczyłem automatycznie przywróciło mnie do życia.
- Co ty tu robisz?
- Przywiozłem tacie obiad... nie miałem pojęcia, że tu jesteście.- Daehwi podszedł do mnie patrząc mi w zapuchnięte oczy - Na pewno z tego wyjdzie, nie martw się. 
- Powiedziałeś mu?- spojrzałem na zdziwionego Jaewona z wyrzutem. W sumie po ostatniej imprezie nie mówiłem mu, o czym rozmawiałem z Daehwim... Jaewon nie miał o niczym zielonego pojęcia.
- Daj spokój... Daehwi bardzo się o ciebie martwi.
- Jasne...- wyminąłem blondyna podchodząc bliżej mojego przyjaciela - Mógłbyś mnie podwieźć do domu? Muszę jechać po rzeczy taty.
- Pewnie, tylko trochę ochłoń... Daehwi, mógłbyś przynieść mu coś na uspokojenie?
- Jasne, daj mi chwilę.- gdy ten palant zniknął za drzwiami sali spojrzałem na Jaewona czując żal i ogromną złość jednocześnie.
- Zadzwoniłeś po niego?
- Nie... było tak jak powiedział. Poza tym, jakie to ma znaczenie Jinyoung? Twój tata leży w szpitalu, skup się teraz na tym, a nie na twojej wiecznej wojnie z Daehwim.- ma rację. Podszedłem do okna uchylając je. Chciałem zaczerpnąć powietrza by trochę się uspokoić - Do tematu Daehwiego też wrócimy, ale to nie teraz.
- Nie ma o czym mówić.- owinąłem się szalikiem zamykając oczy. Poczułem jak Jaewon staje za mną przytulając mnie... od razu poczułem się nieco lepiej. 
- Wszystko jakoś rozwiążemy, zobaczysz. 
- Jinyoung...- otworzyłem oczy spoglądając na stojącego obok nas Daehwiego - Przyniosłem ci tabletkę.- westchnąłem dość niechętnie po nią sięgając.
- Dziękuję. 
- I... mój tata twierdzi, że nie wyglądasz dobrze. Chce cię zbadać. 
- Nie ma takiej potrzeby.- popiłem tabletkę zerkając na Jaewona - Jedziemy? Chciałbym przebrać ojca. 
- Może ojciec Daehwiego ma rację, co?
- Co się tak wszyscy czepiliście? 
- Martwimy się... 
- Dobra...- westchnąłem czując jak kończy mi się cierpliwość - Pojadę po te rzeczy, a wy... róbcie co chcecie...- machnąłem ręką zmierzając do wyjścia. Nie chcą mi pomóc to nie... ze wszystkim poradzę sobie sam... jak zwykle z resztą. 


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




3 komentarze:

  1. Jej wróciłam do czytania twojego bloga po przeszło 6 miesiacach i jestem pod wielkim wrażeniem. Naprawde ogromne postepy w pisaniu i fabule. Jednak jeśli mogę zasugerować jedna zmianę to pomyśl nad spisem opowiadań :) będzie łatwiej sie połapać czytelnikowi. Opowiadania 10/10 Powodzenia! napływu weny oraz pomysłów ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wróciłaś i strasznie dziękuję za tak miłe słowa <3
      Co do spisu opowiadań... Wiem, że ten blog jest dość "nieporęczny" i walczę z tym, by jakoś go uporządkować, także mam nadzieję, że w końcu uda mi się doprowadzić go do czytelnego, wygodniejszego wyglądu :D
      Buziaki:*

      Usuń
  2. Jestem w tylu emocjach aktualnie że nie wiem jak ująć to w słowach. Fabuła naprawdę trzyma w napięciu i rzuca czytelnikiem o ściany XD Świetne opowiadanie, cieszę się, że Daehwi i Jinyoung jeszcze ze sobą nie są, super czeka się na ich pogodzenie! Wyczekuję następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń